Zapach pustyni - Monika Michalik - ebook

Zapach pustyni ebook

Michalik Monika

4,4

23 osoby interesują się tą książką

Opis

Kiedy w firmie, w której pracuje Malwina, pojawia się możliwość wyjazdu na trzymiesięczny kontrakt do Dubaju, kobieta jest rozdarta. Praca w Emiratach Arabskich to jej marzenie, ale... Ma przecież Marcina, z którym nie chce się rozstawać.

Ibrahim przygotowuje się do poślubienia Ayeshy. Wierzy, że małżeństwo zaaranżowane przez rodziców zapewni mu miłość i fuzję rodzinnych przedsiębiorstw.

Ibrahima i uroczą Polkę łączy tylko praca. Oboje są w szczęśliwych związkach i nie szukają żadnych przygód. Jednak nieoczekiwanie dla nich znajomość przeradza się w coś więcej. Różnice kulturowe stopniowo zanikają, a głos coraz częściej zabiera serce.

Czy związek Malwiny i Marcina przetrwa trudne chwile rozstania? I czy Ibrahim zazna uczucia, którego tak pragnie? A może los szykuje dla nich zupełnie inną niespodziankę?

Zapach pustyni to ciepła jak pustynny piasek opowieść o bliskości. Kusi aromatem kardamonu i szafranu. Zachęca, by wraz z bohaterami dotknąć magicznego Dubaju oraz skosztować miłości, dla której nieistotne jest pochodzenie czy status. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 283

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (16 ocen)
12
1
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kazia1234

Dobrze spędzony czas

lekka letnia opowieść
00
Zulander241

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam powieści autorki. Są zawsze piękne ❤️
00
grazynkaiwanicka2010

Nie oderwiesz się od lektury

Co za historia. Przepiękna aż chce się więcej liczę na kontynuację. 🩷 Polecam
00
kobierskawies

Nie oderwiesz się od lektury

przeczytałam w dwa popołudnia to znaczy, że mi się podoba, gorąco polecam
00
muniuskaaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Książka, która ma wiele emocji. Dzięki autorce mogliśmy przenieść się do Dubaju i poczuć tamtejszy klimat. Historia pary z dwóch różnych kultur. Nowo poznawane uczucie, które miesza w życiu. Trudne wybory życiowe. Serdecznie polecam ☺
00

Popularność




Redakcja

Natalia Bartnik

Projekt okładki

Maksym Leki

Fotografie na okładce

© Kertu, Pajor Pawel, fokke baarssen|shutterstock.com

Przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Marketing

Magda Zimna

[email protected]

Wydanie I, Siemianowice Śląskie 2024

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12

tel. +48 600 472 609, +48664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Siemianowice Śląskie 2023

tekst © Monika Michalik

ISBN 978-83-8293-192-1

Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.

Mark Twain

Rozdział 1

Styczniowy zmierzch znowu zapadł stanowczo zbyt wcześnie. Malwina nie znosiła tych krótkich dni, które w natłoku obowiązków mijały jeszcze szybciej. Jak tylko za oknem robiło się ciemno, zasuwała roletę, by nie mieć poczucia, że pracuje w nocy. I tak siedziała w biurze do późna, rzadko wychodziła o siedemnastej, ale nie znosiła drwiącej ciemności za oknem.

Tego dnia również pociągnęła za sznurek, ale coś przykuło jej uwagę na parkingu. Marcin i Karolina wsiadali do samochodu. Młoda kobieta w czerwonym płaszczu do kolan, podkreślonym w talii paskiem, sprawiała wrażenie rozbawionej. Mężczyzna zamknął drzwi po jej stronie i szybko okrążył samochód. Nim wsiadł, spojrzał na biurowiec międzynarodowej korporacji. Dostrzegł Malwinę w wysokim oknie na szóstym piętrze. Stała z założonymi rękami na piersiach. Posłał jej całusa i pomachał, a zaraz potem wsiadł do sportowego Audi A3. Metaliczny odcień błękitu atoll, który tak bardzo zachwycił Malwinę w salonie, błysnął w świetle latarni i zniknął za zakrętem.

Uśmiechnęła się. Doskonale wiedziała, co tamta knuje. Od dawna miała chrapkę na Marcina i nawet się z tym nie kryła.

– Zawsze zdobywam to, na czym mi zależy – powiedziała Malwinie na spotkaniu integracyjnym.

– Nie sądzę, by tym razem ci się udało – wycedziła jej wtedy do ucha.

***

Poznali się nieco ponad rok temu. Malwina dołączyła do zespołu projektowego wnętrz, którym kierował Marcin. Od razu zwróciła na niego uwagę. Ciemne, krótko przystrzyżone włosy kontrastowały z nieskazitelnie białą koszulą. Ściągnięte brwi sprawiały, że brązowe, głęboko osadzone oczy wydawały się patrzeć przenikliwie, intensywnie.

Poczuła dreszcz, kiedy z nieznacznym uśmiechem zaproponował, że wdroży ją w obowiązki. Już wtedy chyba wiedział, że zdobył nie tylko wykwalifikowanego pracownika, ale przede wszystkim serce młodej kobiety.

– Nie angażuj się – ostrzegała ją przyjaciółka. – Romans z szefem? Jak w jakimś tanim kinie romantycznym. Zresztą nawet w nim te historie nie kończą się dobrze. Skup się na pracy. To świetna, znana na całym świecie firma. Masz szansę sięwybićizrobićmiędzynarodową karierę. Jeśli się wdasz w romans z szefem, wylecisz stamtąd wcześniej, niż ci się wydaje.

Wiedziała, że Alicja ma rację, jednak była bezbronna wobec jego ukradkowych spojrzeń i subtelnych uśmiechów. Po pierwszej wspólnej delegacji do Włoch zbliżyli się do siebie tak, że nie mogło być mowy o rozstaniu.

– Kocham go – powiedziała któregoś dnia.

– No to klapa.

– Mówię poważnie.

– Ja też. Będziesz przez niego cierpieć. Jestem dziennikarką. Rozmawiałam z wieloma kobietami, które tak jak ty myślały, że się zakochały. A to tylko zauroczenie było. Chwilowe.

– Chcę spróbować – oznajmiła z pewnością.

Alicja westchnęła cicho i przytuliła kobietę.

– Cóż mogę powiedzieć. Powodzenia. Ale nie wprowadzasz się jeszcze do niego? – Spojrzała jej głęboko w oczy.

– Nie. Chociaż zaproponował mi to. Ale jeszcze nie jestem gotowa. Wystarczy, że kupił samochód pod kolor moich oczu.

– No tak. Niebieskie audi.

– „Niebieskie”! To błękit atoll – podkreśliła Malwina, przesadnie gestykulując. – Podobno dokładnie taki kolor mają moje tęczówki.

– No proszę… Jedni kupują samochody pod kolor lakieru do paznokci, inni pod kolor oczu ukochanych. Romantycznie. Ale i tak uważam, że robisz błąd.

– Cóż. Nawet jeśli, ja chyba chcę go popełnić.

Alicja machnęła ręką ze śmiechem.

– Ech! Miłość! Czymże jest wobec niej zdrowy rozsądek?

– A co to jest rozsądek? – Malwina rozłożyła ręce i również się zaśmiała.

Czuła, że wreszcie, zbliżając się do trzydziestki, spotkała kogoś, z kim może planować przyszłość. Nie robiła sobie nic z pokątnych plotek współpracowników, jakoby była kolejną zabawką Marcina. Nie zwracała uwagi na kąśliwe uwagi i insynuacje, że romans to sposób na karierę. Zresztą on w ogóle jej nie pobłażał. Wymagał od niej wiele, czasami miała nawet wrażenie, że znacznie więcej niż od pozostałych. Po trzech miesiącach dostała kontrakt na rok. Tak prorokowany szybki awans i podwyżka nie nastąpiły. Malwina na nie nie liczyła. Została wychowana tak, by nigdy nie dopuścić do sytuacji, w której będzie zależna od kogokolwiek. Chciała na każdy sukces zapracować sama.

Marcinowi najwyraźniej to imponowało. Do tej pory miewał dziewczyny, które wiązały się z nim w poszukiwaniu drogi na skróty. Kiedy jej nie odnajdywały, zwyczajnie odchodziły. Dlatego z czasem przestał u nich szukać czegoś więcej. Zaczął podejmować grę, dobrze się bawił i miło spędzał czas. Dzięki temu łatwiej było mu znosić kolejne rozstania.

Kiedy firma ART-Design zatrudniła Malwinę jako specjalistkę od modern designu i poprosiła, by wdrożył dziewczynę w obowiązki, przystał na to z zadowoleniem. Nie dość, że miał otrzymywać przez trzy miesiące dodatek finansowy jako rekompensatę za czas poświęcony Malwinie, to jeszcze okazała się ona ładna i sympatyczna.

Szybko jednak zrozumiał, że jest zupełnie inna niż jej poprzedniczki. Przyjmowała ze skrępowaniem komplementy, zgadzała się na spotkania niby biznesowe, ale w zupełnie niebiznesowych kawiarniach i klubach, pozwalała odwozić się do domu późnym wieczorem, lecz ani razu nie dała do zrozumienia, że liczy na pobłażliwe traktowanie w pracy.

Marcina ciekawiła ta dziewczyna coraz bardziej. Nakładał na nią dodatkowe obowiązki, a ona przyjmowała je z entuzjazmem. Doskonale wiedział, że w biurze krążą plotki, ale nie przejmował się tym. Do Włoch miał pojechać sam, ale ostatecznie zaproponował wspólny wyjazd Malwinie.

– Do południa będą konferencje z udziałem przedstawicieli z całej Unii Europejskiej. Będziemy rozważać wejście na rynki pozaeuropejskie. Nuda. Ale wieczory będą wolne. Na pewno znajdzie się czas, by coś zobaczyć, zwiedzić. Chcesz pojechać ze mną? – zapytał, kiedy już wszyscy opuścili biuro.

Oczy jej się zaświeciły.

– To byłoby cudowne! Będę mogła uczestniczyć w tych spotkaniach? – Zupełnie jej nie interesowały spacery brzegiem morza, smakowanie włoskiego cappucino czy pizzy. – To dla mnie szansa na zdobycie doświadczenia! – zawołała.

Zaskoczyła go, ale jednocześnie mu zaimponowała. W niewielkiej nadmorskiej miejscowości Giulianova nie opuściła ani jednej konferencji, przy czym cały czas notowała coś w kalendarzu. Cztery dni, które tam spędzili, zbliżyły ich tak bardzo, że ostatniej nocy w hotelu wydarzyło się coś, czym byli oszołomieni, wracając do Polski. Początkowomyśleli, że to włoskie wino pchnęło ich w swoje ramiona i że żadne nie będzie wracało do tego… incydentu?

Stało się jednak inaczej. Zaczęli się spotykać. Cały biurowiec huczał od plotek, ale po kilku miesiącach, kiedy ich zażyłość nie zmalała, komentarze, rozmowy w korytarzach zaczęły cichnąć, aż wreszcie umilkły całkowicie.

***

Malwina jeszcze długo stała przy oknie, choć audi Marcina już dawno zniknęło za zakrętem. Lubiła wracać wspomnieniami do początków ich znajomości.

– Och, Karolina, Karolina – powiedziała pod nosem. – Możesz zakładać najwyższe szpilki, najkrótsze kiecki, oblewać się najdroższymi perfumami, ale Marcin jest mój – dodała z przekonaniem.

Rozdział 2

Ibrahim poprawił kołnierzyk koszuli i przejrzał się ostatni raz w lustrze. Westchnął głęboko. Ojciec chciał, by na spotkanie z rodziną Ayeshy założył tradycyjną białą dżalabiję, lecz przekorna natura nakazała mu ubrać się elegancko, ale zwyczajnie. Tak jak na co dzień. Strój składający się ze spodni w kolorze ciemnej stali oraz białej koszuli o wiele bardziej do niego pasował.

„Nareszcie!”, westchnął w duchu. „Już niedługo po pracy będę wracał na kolację do domu, do żony i będę zasypiał przy jej boku”. Uśmiechnął się lekko do swojego odbicia i wyszedł z łazienki.

W tym samym momencie do drzwi jego pokoju ktoś cicho zapukał.

– Ibrahim. – Rozległ się damski głos.

– Proszę, wejdź, mamo. – Uchylił drzwi, zapraszając ją do środka.

Sajida zlustrowała go spojrzeniem, poprawiając brzoskwiniowy hidżab misternie udrapowany na głowie tak, że ciemna, niemal czarna grzywkawystawałapoza materiał. Tkanina wydawała się lekka jak piórko, kolorystycznie idealnie pasowała do skromnej sukni. Wyglądała elegancko i gustownie.

– Ojciec raczej nie będzie zadowolony. Dlaczego znowu mu się sprzeciwiasz? – zapytała surowo, pokazując na ubiór syna.

– Tak czuję się bardziej swobodnie.

– Żenisz się. Powinieneś wyglądać schludnie i tradycyjnie. A nie swobodnie. To nie jakaś tam europejska randka – powiedziała Sajida, pogardliwie wymawiając ostatnie słowa.

– Ubaid już gotowy?

– Tak, już dawno jest na dole. Za chwilę przyjedzie Ayesha. Nie wypada, żeby dziewczyna na ciebie czekała. Pospiesz się. – Wyszła z pokoju.

– Ubaid jak zawsze na prowadzeniu – mruknął, a po chwili ruszył do salonu.

Schodząc po szerokich marmurowych schodach, zobaczył swoją rodzinę siedzącą sztywno na kanapie. Na stoliku, oprócz świeżych kwiatów, stała wypolerowana srebrna patera z owocami. Karim podniósł wzrok, słysząc kroki.

– No, jesteś nareszcie, synu! – zawołał podniesionym głosem. – Tak przyjmiesz gości? – Zlustrował go spojrzeniem tak, jak wcześniej zrobiła to Sajida.

– Mówiłam, ale nie chciał mnie słuchać.

– Nie jestem małym chłopcem, by ktoś mi mówił, co mam włożyć – powiedział Ibrahim.

Jakby nigdy nic usiadł obok brata w dżalabiji, który się zaśmiał:

– Jak dla mnie to spoko. Jeśli cię nie zechcą, może ja będę mógł poślubić Ayeshę.

– Nie gadaj bzdur! Ayesha jest przeznaczona Ibrahimowi od wielu już lat. Ten ślub połączy nie tylko nasze rodziny, ale i firmy.

– Wiem, wiem. Fuzja dwóch budowlanych firm. Przyszłość Emiratów – powiedział drwiąco Ubaid.

– Żebyś wiedział! – Karim wskazał na niego palcem. – Ibrahim jest moim pierworodnym dziedzicem. Poza tym już czas go ożenić. Może kobieta ujarzmi nieco jego niepokorność.

Ubaid nabrał powietrza, by jeszcze coś dodać, ale usłyszeli, że pod dom podjechał samochód z gośćmi. Sajida zerwała się z miejsca i nerwowo przygładziła strój. Karim zmierzył surowym wzrokiem synów, po czym ruszył przywitać gości.