Zakup bezwypadkowy - Jacek Balkan - ebook

Zakup bezwypadkowy ebook

Jacek Balkan

3,4

Opis

"Dlaczego tak trudno w Polsce o porządny używany samochód? Porządny, czyli bezwypadkowy lub z pełną informacją, co i kiedy było naprawiane, z oryginalnym, udokumentowanym przebiegiem, w dobrym stanie technicznym? To nie są zbyt wygórowane wymagania. Niestety, o wiele bardziej prawdopodobne jest, że zamiast na uczciwego sprzedawcę trafi my na oszusta, a nasze wymarzone auto okaże się skarbonką bez dna.

Jacek Balkan bezlitośnie obnaża wszystkie sztuczki handlarzy samochodów. Podpowiada, jak samemu sprawdzić, czy auto uczestniczyło w wypadku, powodzi albo pożarze. Pomaga też dobrać idealną markę i model do naszych potrzeb.

Trudne staje się prostsze. Z tą książką pójdę kupić następny samochód. Polecam ten poradnik wszystkim, którzy boją się, że auto z drugiej ręki okaże się najgorszym zakupem życia. Szczególnie — kobietom. Dowiecie się, jak nie dać się naciągnąć i co zabrać do torebki, żeby dobrze przygotować się do oględzin oferowanego samochodu.

Agnieszka Litorowicz-Siegert, „Twój STYL”

Jeżeli stoisz przed dylematem, czy kupić nowe, lecz banalne auto, czy też używane, ale oferujące dawkę emocji, ta książka jest dla Ciebie. Dzięki niej w mgnieniu oka zorientujesz się, jakie mroczne sekrety kryją prawdziwe ,,okazje” na rynku wtórnym samochodów.

Michał Maske, odpowiedzialny za komunikację marek Seat, Nissan i Ferrari

O autorze:

Jacek Balkan, polski dziennikarz motoryzacyjny. Od ponad piętnastu lat autor, producent, reżyser i prowadzący kilkunastu programów telewizyjnych i radiowych. Pracował dla takich stacji jak TVN, RTL, TVN Turbo czy Polsat. Konsultant motoryzacyjny przy produkcji filmów fabularnych i seriali, gościnnie występował w znanym z Discovery Chanel programie „Fani czterech kółek” („Wheeler Dealers”).

Publikował między innymi w „Gazecie Wyborczej”, w tygodnikach „Wprost” i miesięczniku „High Living”. Obecnie autor tekstów motoryzacyjnych w tygodniku „Polityka”. Szef redakcji motoryzacyjnej Radia TOK FM, gdzie od dziesięciu lat prowadziaudycje poświęcone wszystkim obszarom motoryzacji.

 Autor książek Skandaliczna historia motoryzacji oraz Operacja Dakar."

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 348

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,4 (9 ocen)
2
2
3
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TheSzimek

Nie oderwiesz się od lektury

Powinna to być obowiązkowa lektura przed zakupem auta używanego. Nieuczciwi handlarze szybko znikneliby z rynku.
00

Popularność




Copyright © 2014 Jacek Balkan Copyright for this edition © Wydawnictwo Pascal

Tytuł: Zakup bezwypadkowy

Autor: Jacek Balkan

Redakcja: Joanna Kułakowska-Lis

Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak

Skład i projekt graficzny makiety: Andrzej Najder/fotonajder.pl

Projekt graficzny okładki: Studio KARANDASZ

Zdjęcia w książce: Archiwum prywatne autora

Zdjęcia na okładce: Tomek Banasik/zasekunde.pl

Redaktor prowadząca: Małgorzata Jasińska-Kowynia

Redaktor naczelna: Agnieszka Hetnał

Bielsko-Biała 2014

Wydawnictwo Pascal

43-382 Bielsko-Biała

ul. Zapora 25

tel. 338282828

[email protected], www.pascal.pl

Wydanie pierwsze

ISBN 978-83-7642-359-3

Serdeczne podziękowania od wydawcy dla pana Sławomira Szymańskiego z firmy Holdmar, oraz dla Alfa Romeo Bołtowicz z Warszawy za pomoc w przygotowaniu materiałów zdjęciowych.

eBook Mastering: Atelier Du Châteaux

Jak to się wszystko zaczęło…

Pa­mię­tam go do­sko­na­le – był srebr­ny i dwu­oso­bo­wy, miał ścią­ga­ny dach, ta­pi­cer­kę ze sztucz­nej, tro­chę po­prze­cie­ra­nej skó­ry i cen­tral­nie za­mon­to­wa­ny sil­nik. Mój pier­szy wła­sny sa­mo­chód, fia­ta X 1/9, ku­pi­łem chwi­lę po ode­bra­niu pra­wa jaz­dy i sprze­da­niu ma­lu­cha (pre­zent od dziad­ków), któ­rym jeź­dzić nie za­mie­rza­łem. In­te­re­su­ją­cą ofer­tę zna­la­złem w jed­nej z ga­zet ogło­sze­nio­wych – w dru­giej po­ło­wie lat dzie­więć­dzie­sią­tych sta­no­wi­ły one, za­rów­no dla mnie, jak i dla wie­lu mo­ich ko­le­gów, od­po­wied­nik In­ter­ne­tu – moż­na się by­ło na nie ga­pić go­dzi­na­mi.

Mi­mo że mi­nę­ło pra­wie dwa­dzie­ścia lat, je­stem w sta­nie od­two­rzyć w pa­mię­ci chy­ba każ­dy mo­ment tej pierw­szej, do­ro­słej trans­ak­cji, łącz­nie z jaz­dą prób­ną, pod­czas któ­rej ni­by wszyst­ko wy­glą­da­ło do­brze, ale tyl­ko do mo­men­tu, w któ­rym wrzu­ci­łem wstecz­ny. Bieg wy­ska­ki­wał za każ­dym ra­zem, nie da­ło się prze­je­chać na­wet me­tra do ty­łu. Cze­mu uda­łem, że te­go nie za­uwa­żam? Cze­mu ski­ną­łem ze zro­zu­mie­niem gło­wą, gdy fa­cet, któ­ry wci­skał mi te­go sta­re­go gra­ta, po­wie­dział, że­by się tym nie mar­twić, że to nor­mal­ne, cza­sem tak jest? Przez dwa la­ta wpy­cha­łem au­to na miej­sce par­kin­go­we, szu­ka­łem wznie­sie­nia, je­śli chcia­łem za­wró­cić i pró­bo­wa­łem wmó­wić so­bie i in­nym, że ten typ tak ma, że to spor­to­we au­to bez wstecz­ne­go, wer­sja to­ro­wa. Cze­mu nie za­uwa­ży­łem, że mo­co­wa­nie wa­ha­cza jest sko­ro­do­wa­ne i za pa­rę mie­się­cy mój we­hi­kuł, z po­wo­du za­bu­rzo­nej geo­me­trii przed­nie­go za­wie­sze­nia, bę­dzie bu­dził strach u ja­dą­cych z na­prze­ciw­ka?

Od­po­wiedź na wszyst­kie te py­ta­nia jest dość okrut­na: o ile na mo­to­cy­klach ja­ko ta­ko się wte­dy zna­łem, o ty­le na sa­mo­cho­dach pra­wie wca­le. Nie wie­dzia­łem, gdzie zaj­rzeć, co spraw­dzić. Na szczę­ście bra­ki w wie­dzy nad­ro­bi­łem bły­ska­wicz­nie, choć – nie­ste­ty – by­ła to na­uka na wła­snych błę­dach. Bu­do­wę roz­rusz­ni­ka po­zna­łem pew­nej wy­jąt­ko­wo mroź­nej zi­my, gdy pod do­mem, bez pod­no­śni­ka czy ka­na­łu, przy­szło mi wy­mon­to­wać za­ci­na­ją­cy się ben­diks. Za­wie­sze­nie na­pra­wi­łem za­raz po tym, gdy po­li­cja za­bra­ła mi do­wód re­je­stra­cyj­ny, a pro­szę mi wie­rzyć, że w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych trze­ba by­ło so­bie na to so­lid­nie za­słu­żyć – nie to co dziś. Na­to­miast szcze­gó­ło­wą wie­dzę do­ty­czą­cą sil­ni­ka i za­si­la­ją­cej go mie­szan­ki ben­zy­ny z po­wie­trzem zdo­by­łem, ga­sząc wła­sną kurt­ką po­żar, któ­ry wy­buchł, gdy zdją­łem filtr po­wie­trza i pró­bo­wa­łem uru­cho­mić sil­nik…

Mój pierw­szy sa­mo­chód za­lazł mi za skó­rę tak bar­dzo, że pew­ne­go dnia po pro­stu go po­rzu­ci­łem, jed­nak na­stęp­ne wca­le nie by­ły lep­sze. Dzie­siąt­ki róż­nych, wła­snych sa­mo­cho­dów to set­ki roz­ma­itych awa­rii. Mer­ce­des kla­sy S, w któ­rym pew­nej zi­my wszyst­ko za­mar­z­ło tak sku­tecz­nie, że uda­ło mi się go uru­cho­mić do­pie­ro na wio­snę. Kil­ka wspa­nia­łych, dwu­na­sto­cy­lin­dro­wych ja­gu­arów, uru­cha­mia­ją­cych w ga­ra­żach pod­ziem­nych wszyst­kie czuj­ni­ki za­dy­mie­nia – a gdy się już ła­ska­wie wy­to­czy­ły na po­wierzch­nię, to wte­dy, raz na ja­kiś czas, prze­sta­wa­ły dzia­łać ha­mul­ce – nikt ni­g­dy nie do­szedł, dla­cze­go. Da­ihat­su cha­ra­de, w któ­rym kil­ka ra­zy, w tym sa­mym ga­ra­żu, wy­mie­nia­łem uszczel­kę pod gło­wi­cą, a mi­mo to cią­gle coś z tym au­tem by­ło nie tak. Czy w koń­cu, jesz­cze w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych, ca­ła ma­sa for­dów z mo­to­rem 1,8 die­sel. Chy­ba do tej po­ry, po ciem­ku i w nie­ca­łą go­dzi­nę, był­bym w sta­nie ścią­gnąć gło­wi­cę z te­go sil­ni­ka i przy oka­zji wy­mie­nić roz­rząd. Ro­bi­łem to kil­ka­na­ście ra­zy.

Do koń­ca 2001 ro­ku mia­łem już na kon­cie przy­naj­mniej kil­ka­dzie­siąt aut, oka­zyj­nie ku­pio­nych i sprze­da­nych, naj­czę­ściej ze spo­rą stra­tą. We wszyst­kich ra­zem wzię­tych po­psu­ło się chy­ba wszyst­ko, co tyl­ko mo­gło się po­psuć, co czło­wiek wy­my­ślił i wy­ko­rzy­stał do zbu­do­wa­nia sa­mo­cho­du. By­ły ta­kie mo­men­ty, w któ­rych mia­łem kil­ka­na­ście (!) sa­mo­cho­dów, ale ani jed­ne­go spraw­ne­go.

Na prze­ło­mie 2001 i 2002 ro­ku w ga­ze­cie, bo­daj „Wy­bor­czej”, za­uwa­ży­łem ogło­sze­nie: kie­row­nik pro­duk­cji pil­nie szu­kał kon­tak­tu z oso­ba­mi po­sia­da­ją­cy­mi za­byt­ko­we au­ta, nie­zbęd­ne na pla­nie fil­mu Ka­rol­cia. Mo­ja skrom­na ko­lek­cja ja­gu­arów nie za bar­dzo pa­so­wa­ła, jed­nak za­dzwo­ni­łem i za­pro­po­no­wa­łem swo­je usłu­gi. Ja­ko dzien­ni­karz mo­to­ry­za­cyj­ny, wte­dy spe­cja­li­zu­ją­cy się w tak zwa­nych wy­na­laz­kach, dys­po­no­wa­łem licz­ny­mi kon­tak­ta­mi, więc bły­ska­wicz­nie do­łą­czy­łem do ze­spo­łu. Mia­łem za za­da­nie do­star­czać na plan to, co wy­my­śli­li sce­na­rzy­ści i pa­ni re­ży­ser, a by­ły to po­my­sły dość dzi­wacz­ne. Fa­bu­lar­na baj­ka rzą­dzi­ła się swo­imi pra­wa­mi, dla­te­go pew­ne­go dnia ca­lut­ką uli­cę Bed­nar­ską na Sta­rym Mie­ście w War­sza­wie mu­sie­li­śmy wy­peł­nić sa­mo­cho­da­mi – i to nie­przy­pad­ko­wy­mi. Au­ta mia­ły być w pa­ste­lo­wych ko­lo­rach, w do­dat­ku po­ło­wa, oko­ło trzy­dzie­stu, mu­sia­ła być za­byt­ko­wa, a dru­ga fu­tu­ry­stycz­na. Wspa­nia­ły, za­byt­ko­wy rolls-roy­ce stał więc obok no­we­go volks­wa­ge­na be­etle, przed­wo­jen­ny żół­ty ci­tro­ën obok alu­mi­nio­we­go au­di A2. Chy­ba ni­g­dy wcze­śniej i pew­nie ni­g­dy póź­niej kon­sul­tant do spraw mo­to­ry­za­cyj­nych nie miał na pla­nie ta­kie­go uro­cze­go ba­ła­ga­nu, a wcze­śniej tak po­tęż­ne­go lo­gi­stycz­ne­go wy­zwa­nia… Ka­rol­cia oka­za­ła się sko­kiem na bar­dzo głę­bo­ką wo­dę, tym bar­dziej że – oprócz wy­szu­ki­wa­nia i do­star­cza­nia na plan aut zgod­nych z ar­ty­stycz­ną wi­zją twór­ców – do mo­ich obo­wiąz­ków na­le­ża­ło rów­nież bu­do­wa­nie sa­mo­cho­do­wej sce­no­gra­fii – na przy­kład ra­dio­wo­zu, któ­ry nie­co przy­po­mi­nał­by ame­ry­kań­skie krą­żow­ni­ki szos, ale jed­no­cze­śnie miał­by za­bu­rzo­ne pro­por­cje, tak, aby już na pierw­szy rzut oka widz zo­rien­to­wał się, że ma do czy­nie­nia z czymś nie­re­al­nym. Uda­ło mi się zna­leźć wy­pro­du­ko­wa­ne­go w la­tach sześć­dzie­sią­tych w Wiel­kiej Bry­ta­nii, for­da con­su­la clas­sic – ist­ne sty­li­stycz­ne sza­leń­stwo – tył jak w ame­ry­kań­skich skrzy­dla­kach, przód jak w ogrom­nej li­mu­zy­nie i ka­bi­na z pio­no­wą tyl­ną szy­bą, a wszyst­ko w bar­dzo kom­pak­to­wych, jak na Eu­ro­pę przy­sta­ło, roz­mia­rach. Za­nie­dba­ne­go i dzię­ki te­mu bar­dzo ta­nie­go for­da po­ma­lo­wa­li­śmy na bia­ło, ozdo­bi­li­śmy gra­na­to­wy­mi pa­sa­mi, do­star­czo­ną przez sce­no­gra­fów gwiaz­dą sze­ry­fa i ogrom­nych roz­mia­rów bel­ką ostrze­gaw­czą z ca­łą ma­są nie­bie­skich i czer­wo­nych świa­te­łek. Efekt był fan­ta­stycz­ny, koszt nie­wiel­ki.

Film osta­tecz­nie ni­g­dy nie wszedł do kin, nie zo­stał na­wet ukoń­czo­ny. Na szczę­ście ko­lej­ne zle­ce­nia po­ja­wi­ły się nie­mal na­tych­miast – zresz­tą czę­sto by­ły jesz­cze trud­niej­sze. Do sce­ny ślu­bu, fil­mo­wa­nej przez Agniesz­kę Hol­land na war­szaw­skiej Pra­dze, uda­ją­cej ma­łą wieś w głę­bi Ro­sji, po­trzeb­na by­ła no­wa… woł­ga. W Mo­skwie pew­nie zna­le­zie­nie ta­kie­go au­ta nie sta­no­wi­ło­by więk­sze­go pro­ble­mu, ale w War­sza­wie? W 2001 ro­ku by­ła chy­ba tyl­ko jed­na, jeź­dził nią – ja­ko tak­sów­ką – star­szy pan. Jak już ją wy­pa­trzy­łem i zdo­by­łem za po­śred­nic­twem kor­po­ra­cji kon­takt, sta­ną­łem przed naj­trud­niej­szym za­da­niem – prze­ko­na­niem tak­sów­ka­rza do przy­je­cha­nia na plan. Wszyst­kie fir­mo­we na­klej­ki, ozna­cze­nia i ko­gut mu­sia­ły być usu­nię­te, co – na szczę­ście – zo­sta­ło wła­ści­cie­lo­wi so­wi­cie wy­na­gro­dzo­ne, po­dob­nie jak przy­mu­so­wy, trzy­dnio­wy prze­stój, zwią­za­ny z przy­go­to­wa­niem au­ta do jed­nej za­le­d­wie sce­ny, w któ­rej ta względ­nie no­wa, bo kil­ku­let­nia woł­ga uda­wa­ła sa­mo­chód ślub­ny.

Ile tych fil­mo­wych, se­ria­lo­wych czy te­le­wi­zyj­nych sa­mo­cho­dów prze­wi­nę­ło się przez mo­je rę­ce w cią­gu kil­ku­na­stu lat? Chy­ba nie je­stem w sta­nie po­li­czyć. Czę­sto by­ło tak, że wy­star­czy­ło au­to wy­po­ży­czyć, czy to od fir­my, czy – w trud­niej­szych przy­pad­kach – od oso­by pry­wat­nej. Jed­nak każ­da wy­kra­cza­ją­ca po­za nor­mę sce­na, w któ­rej po­jazd wpa­dał do wo­dy, sta­wał w pło­mie­niach lub z im­pe­tem ude­rzał w be­to­no­wy słup, mu­sia­ła być od stro­ny sa­mo­cho­do­wej wy­my­ślo­na tak, by by­ło to w peł­ni bez­piecz­ne, a przy tym nie­dro­gie. Gdy­by każ­da pro­duk­cja fil­mo­wa mo­gła so­bie po­zwo­lić na nisz­cze­nie do­brych, a przez to dro­gich, sa­mo­cho­dów, kon­sul­tant mo­to­ry­za­cyj­ny nie miał­by zbyt wie­le do ro­bo­ty. Nie mam za­mia­ru zdra­dzać ta­jem­nic fil­mo­wej kuch­ni, po­wiem tyl­ko, że za­miast za­to­pić do­bre au­to, le­piej jest ku­pić znacz­nie tań­sze, po po­wo­dzi, któ­re­mu po­now­ny kon­takt z wo­dą już nie za­szko­dzi, oraz wy­po­ży­czyć iden­tycz­ny eg­zem­plarz, któ­ry po­słu­ży do wcze­śniej­szych, bez­sz­ko­do­wych ujęć. Po­waż­ny wy­pa­dek? Ku­pu­je­my roz­bi­ty sa­mo­chód i przy­go­to­wu­je­my jeż­dżą­cą atra­pę, wy­pro­sto­wa­ną i po­la­kie­ro­wa­ną, bar­dzo ład­ną, do­pó­ki nie przyj­rzy­my się bli­żej. Po­żar? Nic trud­ne­go – szu­ka­my au­ta, któ­re sta­nę­ło na dro­dze fran­cu­skiej de­mon­stra­cji, z kom­plet­nie wy­pa­lo­nym wnę­trzem.

Przez te wszyst­kie la­ta du­żo się na­uczy­łem. Wiem, jak szyb­ko i nie­dro­go na­pra­wić au­to po po­wo­dzi, po­ża­rze, czy też ta­kie znisz­czo­ne przez wan­da­li. Wiem też, jak so­bie po­ra­dzić z sa­mo­cho­dem po wy­pad­ku, ja­ki bę­dzie orien­ta­cyj­ny koszt wy­cią­gnię­cia po­gnie­cio­nych blach i wy­mia­ny te­go, cze­go nie da się na­pra­wić. Co mie­siąc ku­pu­ję na te­le­wi­zyj­ne po­trze­by kil­ka, cza­sem kil­ka­na­ście, uży­wa­nych sa­mo­cho­dów. Rzecz ja­sna, tyl­ko część z nich jest uszko­dzo­na, więk­szość to au­ta spraw­ne tech­nicz­nie, czę­sto na­wet bar­dzo za­dba­ne. By­wa­ją to du­że luk­su­so­we li­mu­zy­ny, spor­to­we mar­ki za pół mi­lio­na zło­tych al­bo – sie­dem brą­zo­wych ma­łych fia­tów. Nie­kie­dy wy­da­ję wła­sne, in­nym ra­zem po­wie­rzo­ne pie­nią­dze, jed­nak od ład­nych pa­ru lat ni­ko­mu, żad­ne­mu sa­mo­cho­do­we­mu han­dla­rzo­wi, nie da­łem się oszu­kać. Prze­krę­co­ny prze­bieg? Wy­mia­na ele­men­tów bla­char­skich pod ko­lor, tak, by czuj­nik la­kie­ru oka­zał się bez­u­ży­tecz­ny? Sprze­daw­cy ma­ją swo­je spo­so­by, ale ja mam swo­je, jesz­cze lep­sze. Mu­szę być na sto pro­cent pe­wien, że kwo­ta, któ­rą pła­cę, od­po­wia­da re­al­nej war­to­ści po­jaz­du.

Nie jest to ła­twe za­da­nie, ale po prze­czy­ta­niu tej książ­ki bę­dą Pań­stwo mo­gli, tak jak ja, przejść się po do­wol­nym par­kin­gu, i w kil­ka mi­nut bez­błęd­nie wska­zać wszyst­kie ma­lo­wa­ne, na­pra­wia­ne i wy­cią­ga­ne au­ta. Mam na­dzie­ję, że dzię­ki mo­im wska­zów­kom wy­bór sa­mo­cho­du, któ­ry Pań­stwo ku­pią, sta­nie się… nie­co trud­niej­szy. Więk­szość „pięk­nych”, „bez­wy­pad­ko­wych” i „ide­al­nych” aut od­pad­nie już w trak­cie prze­glą­da­nia ofert, spo­ro po pierw­szej roz­mo­wie te­le­fo­nicz­nej ze sprze­da­ją­cym. Kup­no uży­wa­ne­go sa­mo­cho­du w Pol­sce ni­g­dy nie by­ło pro­ste, jed­nak czy­tel­ni­cy tej książ­ki zdo­bę­dą wie­dzę, któ­rą po­sia­dam ja, a tak­że oso­by, pra­gną­ce nas w per­fid­ny spo­sób oszu­kać. By wy­rów­nać szan­se, dość szcze­gó­ło­wo opi­sa­łem, jak na­pra­wia­ne są au­ta po po­wo­dzi, jak ro­bi się prze­kład­kę z „an­gli­ka”, jak do­ko­nu­je się ko­rek­ty licz­ni­ka. Wie­dza ta mo­że się nie­któ­rym wy­dać nie­bez­piecz­na, jed­nak, mo­im zda­niem, je­śli wszy­scy po­zna­my te „me­to­dy”, bę­dzie­my wie­dzie­li, na co zwra­cać uwa­gę, oglą­da­jąc au­to.

Za­kup bez­wy­pad­ko­wy to nie tyl­ko za­ba­wa w kot­ka i mysz­kę z nie­uczci­wy­mi han­dla­rza­mi, ale rów­nież ka­ta­log naj­po­pu­lar­niej­szych w Pol­sce ma­rek i mo­de­li, wraz z li­stą naj­częst­szych uste­rek, wad i za­let, a tak­że oso­bi­stą re­ko­men­da­cją – lub jej bra­kiem. Tu rów­nież mo­gę się po­chwa­lić spo­rym do­świad­cze­niem – każ­dym z opi­sa­nych aut jeź­dzi­łem – na tym prze­cież po­le­ga pra­ca dzien­ni­ka­rza mo­to­ry­za­cyj­ne­go – a więk­szość przed­sta­wio­nych ma­rek po­ja­wi­ła się też na mo­jej li­ście za­ku­pów, więc oglą­da­łem przy­naj­mniej kil­ka eg­zem­pla­rzy i wy­bie­ra­łem naj­lep­szy.

Swo­im wie­lo­let­nim sa­mo­cho­do­wym do­świad­cze­niem chcę się po­dzie­lić z Pań­stwem. Mam na­dzie­ję, że mo­ja książ­ka oka­że się po­moc­na dla wszyst­kich tych, któ­rzy pla­nu­ją za­kup swo­ich wła­snych czte­rech kó­łek. Ży­czę Pań­stwu przy­jem­nej lek­tu­ry i wy­łącz­nie uda­nych, sa­mo­cho­do­wych za­ku­pów.

Jacek Balkan

Przygotowania do zakupu

Cze­mu tak trud­no w Pol­sce o po­rząd­ny uży­wa­ny sa­mo­chód? Po­rząd­ny, czy­li bez­wy­pad­ko­wy lub cho­ciaż z peł­ną in­for­ma­cją, co i kie­dy by­ło na­pra­wia­ne, z ory­gi­nal­nym, udo­ku­men­to­wa­nym prze­bie­giem, w do­brym sta­nie tech­nicz­nym? To wca­le nie są zbyt wy­gó­ro­wa­ne wy­ma­ga­nia, nie­ste­ty, o wie­le bar­dziej praw­do­po­dob­ne jest, że za­miast na uczci­we­go sprze­daw­cę tra­fi­my na oszu­sta, a na­sze wy­ma­rzo­ne au­to oka­że się skar­bon­ką bez dna, na któ­rej nie mo­że­my po­le­gać i w któ­rej nie czu­je­my się bez­piecz­nie. Pol­scy fa­chow­cy ma­ją na­praw­dę ogrom­ne do­świad­cze­nie w przy­go­to­wy­wa­niu sa­mo­cho­dów do sprze­da­nia. Co praw­da naj­gor­sze, je­śli cho­dzi o krę­ta­czy, spro­wa­dza­ją­cych do Pol­ski sa­mo­cho­do­wy złom, jest już szczę­śli­wie za na­mi, jed­nak te­go, co dzie­je się w pol­skich ko­mi­sach, a wcze­śniej w warsz­ta­tach, jesz­cze cy­wi­li­za­cją na­zwać nie moż­na.

Skąd wziął się problem?

Pod ko­niec lat osiem­dzie­sią­tych po Pol­sce jeź­dzi­ły w za­sa­dzie sa­mo­cho­dy za­le­d­wie kil­ku ma­rek. Cze­skie ško­dy, wschod­nio­nie­miec­kie wart­bur­gi i tra­ban­ty, ra­dziec­kie ła­dy i przede wszyst­kim pol­skie fia­ty i po­lo­ne­zy. Ofi­cjal­ne ce­ny no­wych aut, w po­rów­na­niu do za­rob­ków, by­ły bar­dzo wy­so­kie, w do­dat­ku, by zdo­być przy­dział, na­le­ża­ło mieć od­po­wied­nie zna­jo­mo­ści lub cier­pli­wie, czę­sto przez wie­le lat, cze­kać w ko­lej­ce. Ce­ny aut na licz­nych gieł­dach sa­mo­cho­do­wych kil­ku­krot­nie prze­wyż­sza­ły te usta­lo­ne przez pań­stwo, a na du­żo lep­sze i bar­dziej no­wo­cze­sne po­jaz­dy za­chod­nie lub ja­poń­skie, na­wet na kil­ku­let­nie­go volk­swa­ge­na czy to­yo­tę, mo­gli so­bie po­zwo­lić je­dy­nie za­ra­bia­ją­cy w de­wi­zach, naj­czę­ściej za gra­ni­cą.

W cza­sach PRL sa­mo­chód, choć­by naj­mniej­szy i naj­tań­szy fiat 126p, miał cha­rak­ter do­bra re­gla­men­to­wa­ne­go i nie­mal luk­su­so­we­go, mi­mo że po­jaz­dy, na któ­rych przy­dział cze­ka­no i na któ­re oszczę­dza­no la­ta­mi, i tak by­ły sier­mięż­ne, ar­cha­icz­ne i po­nad­prze­cięt­nie awa­ryj­ne. Szczyt ma­rzeń sta­no­wi­ła to­yo­ta co­rol­la lub volks­wa­gen golf z sil­ni­kiem wy­so­ko­pręż­nym, gdyż olej na­pę­do­wy, w od­róż­nie­niu od ben­zy­ny, moż­na by­ło ku­pić bez kar­tek, a za­tem, chcąc po­je­chać na wa­ka­cje lub do ro­dzi­ny, nie trze­ba by­ło ro­bić za­pa­sów i trzy­mać ka­ni­strów w piw­ni­cy.

To wła­śnie wte­dy, w la­tach osiem­dzie­sią­tych, po­ja­wi­li się za­wo­do­wi han­dla­rze. Moż­na ich by­ło spo­tkać przed każ­dą gieł­dą sa­mo­cho­do­wą, wy­pa­tru­ją­cych oka­zji, po­lu­ją­cych na naj­bar­dziej po­pu­lar­ne mar­ki lub na lek­ko znisz­czo­ne, a przez to tań­sze au­ta.

To, co uda­ło im się ku­pić w nie­dzie­lę, w cią­gu kil­ku czy kil­ku­na­stu ko­lej­nych dni szy­ko­wa­li do dal­szej sprze­da­ży. Je­śli au­to by­ło w wy­raź­ny spo­sób sko­ro­do­wa­ne, prze­cho­dzi­ło bły­ska­wicz­ną na­pra­wę z uży­ciem włók­na szkla­ne­go i szpa­chli, cza­sem je­dy­nie ży­wi­cy epok­sy­do­wej i po­gnie­cio­nych ga­zet, któ­re wy­peł­nia­ły ubyt­ki. Świe­żo po­ło­żo­ny la­kier pięk­nie się błysz­czał, ni­cze­go nie­świa­do­my klient ku­po­wał i przez kil­ka ty­go­dni, na­wet mie­się­cy mógł być ze swo­je­go sa­mo­cho­du bar­dzo za­do­wo­lo­ny, do cza­su, aż nie trza­snął moc­niej drzwia­mi, po czym z prze­ra­że­niem pa­trzył na ka­wa­łek pro­gu, któ­ry od­padł, al­bo pęk­nię­ty la­kier na błot­ni­ku.

Pro­fe­sjo­nal­ni han­dla­rze ku­po­wa­li i sprze­da­wa­li do kil­ku aut ty­go­dnio­wo i mie­li spo­so­by na każ­de­go, na­wet naj­więk­sze­go gra­ta. Ana­lo­go­we prze­krę­ca­ne licz­ni­ki prze­bie­gu prze­sta­wia­li, po wy­ję­ciu ze­ga­rów, przy po­mo­cy szpil­ki, lub pod­łą­cza­li do lin­ki na­pę­dza­ją­cej pręd­ko­ścio­mierz wy­so­ko­obro­to­wą wier­tar­kę i w cią­gu go­dzi­ny zdej­mo­wa­li kil­ka, a na­wet kil­ka­na­ście ty­się­cy ki­lo­me­trów. Je­śli zu­ży­ta skrzy­nia bie­gów lub tyl­ny most gło­śnym wy­ciem ob­wiesz­cza­ły świa­tu i wła­ści­cie­lo­wi au­ta, że to już ko­niec, że ko­niecz­ny jest kosz­tow­ny re­mont, do me­cha­ni­zmu do­da­wa­no tro­ci­ny, dzię­ki cze­mu przez pe­wien czas pra­co­wał znacz­nie ci­szej. Na­wet na zu­ży­ty sil­nik by­ły spo­so­by – ory­gi­nal­ny olej spusz­cza­no i za­stę­po­wa­no znacz­nie gęst­szym, eli­mi­nu­jąc w ten spo­sób wy­cie­ki i ewen­tu­al­ne stu­ki wa­łu kor­bo­we­go i pa­ne­wek.

Dzikie czasy III RP

Po 1989 ro­ku i wpro­wa­dze­niu w ży­cie pla­nu Bal­ce­ro­wi­cza wszyst­ko się zmie­ni­ło. Bar­dziej re­al­ne, choć w po­rów­na­niu z za­chod­ni­mi są­sia­da­mi kil­ka ra­zy niż­sze za­rob­ki spra­wi­ły, że Po­la­cy za­czę­li ma­so­wo oszczę­dzać na po­rząd­ny, naj­le­piej nie­miec­ki, fran­cu­ski lub ja­poń­ski sa­mo­chód. To, co jesz­cze kil­ka lat wcześ­niej by­ło nie­mal nie­moż­li­we do zdo­by­cia, sko­ro na­wet na uży­wa­ne­go pas­sa­ta prze­cięt­nie za­ra­bia­ją­cy Po­lak mu­siał od­kła­dać kil­ka­na­ście czy na­wet kil­ka­dzie­siąt lat, na­gle sta­ło się du­żo ła­twiej do­stęp­ne. Do Pol­ski tra­fia­ły ogrom­ne ilo­ści uży­wa­nych za­chod­nich sa­mo­cho­dów, w do­dat­ku w naj­roz­ma­it­szej kon­dy­cji. Przed­się­bior­cy wy­szu­ki­wa­li w nie­miec­kich, bel­gij­skich czy ho­len­der­skich ko­mi­sach au­ta jak naj­tań­sze, czę­sto za­nie­dba­ne, uszko­dzo­ne me­cha­nicz­nie lub z ogrom­nym prze­bie­giem. Po prze­wie­zie­niu przez gra­ni­cę, usu­nię­ciu uste­rek i drob­nych ko­sme­tycz­nych na­pra­wach sa­mo­chód tra­fiał do klien­ta nie­mal na­tych­miast.

Po­zba­wio­ny do­stę­pu do po­rząd­nej mo­to­ry­za­cji ry­nek był tak chłon­ny, tak po­dat­ny na wszel­kie plot­ki o zmia­nach prze­pi­sów ogra­ni­cza­ją­cych im­port, i przy tym na ty­le mło­dy i nie­doj­rza­ły, że zna­le­zie­nie chęt­nych do kup­na po­jaz­du, na­wet ta­kie­go, któ­ry w prze­szło­ści uczest­ni­czył w bar­dzo po­waż­nym wy­pad­ku, nie sta­no­wi­ło żad­ne­go pro­ble­mu. Warsz­ta­ty bla­char­skie i la­kier­ni­cze, wy­ra­sta­ją­ce jak grzy­by po desz­czu, brak fa­cho­wej wie­dzy i znacz­nie ogra­ni­czo­ny do­stęp do ta­nich, uży­wa­nych czę­ści nad­ra­bia­ły po­my­sło­wo­ścią i pra­co­wi­to­ścią. Z dwóch lub trzech roz­bi­tych sa­mo­cho­dów bez więk­szych pro­ble­mów ro­bio­no je­den, spaw łą­czą­cy do­cze­pio­ną część ka­ro­se­rii cią­gnął się cza­sem wzdłuż, cza­sem w po­przek au­ta, jed­nak do­pó­ki po­kry­wa­ła go lśnią­ca war­stwa la­kie­ru, ni­ko­mu to spe­cjal­nie nie prze­szka­dza­ło. Oby au­to ja­koś wy­glą­da­ło, oby je­cha­ło.

Naj­gor­sze, pod wzglę­dem sta­nu tech­nicz­ne­go, by­ły i są au­ta spro­wa­dzo­ne do Pol­ski w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych, kie­dy opła­ca­ło się na­pra­wiać w za­sa­dzie wszyst­ko. Sy­tu­acja zmie­ni­ła się ra­dy­kal­nie wraz z wej­ściem na­sze­go kra­ju do Unii Eu­ro­pej­skiej, wie­lu sa­mo­cho­do­wych fa­chow­ców wy­je­cha­ło wte­dy do pra­cy na Za­chód, ci, któ­rzy zo­sta­li, znacz­nie pod­nie­śli ce­ny. Spro­wa­dza­nie po­waż­nie roz­bi­tych sa­mo­cho­dów sta­ło się, w przy­pad­ku naj­tań­szych i naj­po­pu­lar­niej­szych mo­de­li, nie­opła­cal­ne, chy­ba że by­ły to au­ta nie­mal no­we i z nie­wiel­kim prze­bie­giem; je­dy­nie dro­gie i luk­su­so­we li­mu­zy­ny lub sa­mo­cho­dy spor­to­we na­pra­wia­ne są na­dal na­wet po kil­ku­krot­nym da­cho­wa­niu.

Na początek kilka uwag

Zanim zadzwonisz, pomyśl

Przez dwa­dzie­ścia pięć lat ja­kość do­stęp­nych na ryn­ku aut uży­wa­nych znacz­nie wzro­sła, jed­nak men­tal­ność tych, któ­rzy ży­ją z ich sprze­da­ży, nie­wie­le się zmie­ni­ła. Po­dob­nie jest z klien­tem, któ­ry szu­ka oka­zji i uwie­rzy w pra­wie każ­dą wy­my­ślo­ną przez sprze­da­ją­ce­go bzdu­rę, za­pła­ci i – prze­świad­czo­ny, że zro­bił świet­ny in­te­res – od­je­dzie do do­mu no­wo ku­pio­nym au­tem, nie spraw­dziw­szy do­kład­nie te­go, co trze­ba.

Czę­sto po­dej­mu­je­my de­cy­zję na­wet nie za­sta­na­wia­jąc się wcze­śniej, ja­kie­go sa­mo­cho­du w za­sa­dzie po­trze­bu­je­my. Czy wy­star­czy nam od­mia­na trzy­drzwio­wa, za­zwy­czaj nie­co tań­sza, czy mo­że pla­nu­je­my re­gu­lar­nie ko­rzy­stać z tyl­nej ka­na­py, do któ­rej do­stęp jest ła­twiej­szy, je­śli ma­my au­to pię­cio­drzwio­we? Czy sa­mo­chód bę­dzie wy­ko­rzy­sty­wa­ny głów­nie w za­tło­czo­nym mie­ście i le­piej, że­by był nie­wiel­ki, czy też przede wszyst­kim na tra­sie, w związ­ku z czym przy­da się więk­szy roz­staw osi i bar­dziej kom­for­to­we za­wie­sze­nie? Je­śli miesz­ka­my przy dro­dze o n-tym sta­tu­sie w ko­lej­no­ści zi­mo­we­go od­śnie­ża­nia, a od­po­wie­dzial­nych za re­mont na­wierzch­ni dro­go­wców nie wi­dzia­no tam już ład­nych pa­ru lat, to mo­że war­to po­my­śleć o na­pę­dzie na czte­ry ko­ła i nie­co więk­szym prze­świ­cie? A je­że­li do ba­gaż­ni­ka trze­ba bę­dzie nie­dłu­go scho­wać dzie­cię­cy wó­zek lub pla­nu­je­my prze­pro­wadz­kę, czy nie lep­sze by­ło­by du­że kom­bi al­bo na­wet van?

Wy­bór jest ogrom­ny, a nie pa­dły jesz­cze py­ta­nia o skrzy­nię bie­gów – ręcz­ną lub au­to­ma­tycz­ną, o sil­nik – wy­so­ko­pręż­ny, ben­zy­no­wy lub ben­zy­no­wy z in­sta­la­cją ga­zo­wą. Nie spy­ta­li­śmy też o to, co się nam po­do­ba i któ­rej fir­mie chcie­li­by­śmy za­ufać. Na­praw­dę, jest w czym wy­bie­rać i nad czym się za­sta­na­wiać.

Gdy zde­cy­du­je­my się już na kon­kret­ną mar­kę i mo­del, czę­sto po­peł­nia­my pierw­szy po­waż­ny błąd, znacz­nie ogra­ni­cza­jąc po­le ma­new­ru. Wbrew po­zo­rom, ze zna­le­zie­niem od­po­wied­nie­go eg­zem­pla­rza w na­szej oko­li­cy, a do te­go w ła­twej do za­ak­cep­to­wa­nia ce­nie mo­że być spo­ry pro­blem. Ofer­ta pro­du­cen­tów jest naj­czę­ściej bar­dzo zbli­żo­na, pra­wie każ­dy sprze­da­je nie­du­że au­to miej­skie, kom­pakt, li­mu­zy­nę i kom­bi z seg­men­tu D oraz mi­ni­va­na i SUV-a. Czę­sto zda­rza się, że kon­struk­cje te, je­śli po­wsta­ły w ra­mach jed­ne­go kon­cer­nu, są od stro­ny tech­nicz­nej nie­mal iden­tycz­ne, ma­ją te sa­me skrzy­nie bie­gów, sil­ni­ki, osią­gi i zu­ży­cie pa­li­wa, a po­waż­ne róż­ni­ce wi­dać je­dy­nie w kształ­cie ka­ro­se­rii. Dzi­siej­sze cza­sy skła­nia­ją pro­du­cen­tów do szu­ka­nia oszczęd­no­ści i bu­do­wa­nia aut na wspól­nych plat­for­mach pod­ło­go­wych – ła­two po­sta­wić na droż­sze, nie­miec­kie au­to, nie zda­jąc so­bie spra­wy z te­go, że iden­tycz­ne pod­ze­spo­ły ma du­żo tań­szy, mniej re­no­mo­wa­ny pro­dukt cze­skiej mar­ki.

Zanim pojedziesz, zadzwoń

Au­to, któ­re­go szu­ka­my, po­win­no być bez­wy­pad­ko­we, z nie­wiel­kim, udo­ku­men­to­wa­nym prze­bie­giem, za­dba­nym wnę­trzem i po­wło­ką la­kier­ni­czą w nie­na­gan­nym sta­nie. Szyb­ko oka­że się, że nie ma pro­ble­mu ze zna­le­zie­niem ide­al­ne­go eg­zem­pla­rza, zwłasz­cza w ko­mi­sie pro­wa­dzo­nym obok fir­mo­we­go sa­lo­nu da­nej mar­ki, jed­nak ce­ny dwu- czy trzy­let­nich, wy­so­ko­pręż­nych i do­brze wy­po­sa­żo­nych po­jaz­dów bę­dą bar­dzo wy­so­kie, wręcz po­rów­ny­wal­ne z ce­na­mi aut fa­brycz­nie no­wych, ty­le że w pod­sta­wo­wych wer­sjach, z naj­słab­szym sil­ni­kiem bez­y­no­wym.

Znacz­nie, bo o kil­ka­na­ście, cza­sem na­wet o trzy­dzie­ści pro­cent tań­sze bę­dą au­ta spro­wa­dzo­ne z za­gra­ni­cy, więk­szy bę­dzie też wy­bór ko­lo­rów, wer­sji sil­ni­ko­wych czy wy­po­sa­że­nia. Ty­le że trze­ba nie­kie­dy prze­je­chać kil­ka­set ki­lo­me­trów, by obej­rzeć in­te­re­su­ją­cy nas eg­zem­plarz.

Za­nim zor­ga­ni­zu­je­my wy­pra­wę, war­to się do­kład­nie przy­go­to­wać do roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej. Je­śli sa­mo­chód jest za­re­je­stro­wa­ny w kra­ju, ko­niecz­nie spy­taj­my, jak dłu­go sprze­da­ją­cy jest wła­ści­cie­lem. Je­śli od ty­go­dnia, dwóch lub trzech, nie­mal na pew­no ma­my do czy­nie­nia z han­dla­rzem, któ­ry dość szyb­ko uwi­nął się z na­pra­wą lub ko­rek­tą licz­ni­ka. Mu­si­my też wie­dzieć, skąd au­to zo­sta­ło spro­wa­dzo­ne (naj­bar­dziej za­dba­ne sa­mo­cho­dy są w Szwaj­ca­rii, Au­strii, Niem­czech i kra­jach Be­ne­lu­xu, na dru­gim bie­gu­nie znaj­du­ją się te z Włoch lub Fran­cji) i kie­dy (au­ta, któ­re tra­fi­ły do nas pięć, osiem lat te­mu ja­ko pra­wie no­we, rocz­ne lub dwu­let­nie, mo­gły uczest­ni­czyć w du­żo po­waż­niej­szych wy­pad­kach niż spro­wa­dzo­ne nie­daw­no).

W ogło­sze­niu mo­że po­ja­wić się in­for­ma­cja, że sa­mo­chód zo­stał spro­wa­dzo­ny i za­re­je­stro­wa­ny, jed­nak, na­wet je­śli wi­dzi­my na zdję­ciach frag­ment pol­skiej ta­bli­cy re­je­stra­cyj­nej, upew­nij­my się, czy fak­tycz­nie pro­ce­du­ry zo­sta­ły do­peł­nio­ne, choć­by po to, by unik­nąć do­dat­ko­wych kosz­tów zwią­za­nych z re­je­stra­cją (opła­ta re­cy­klin­go­wa).

Je­śli sa­mo­chód zo­stał spro­wa­dzo­ny, ale nie jest jesz­cze opła­co­ny, czy­li nie uisz­czo­no ak­cy­zy, a do­ku­men­ty nie są prze­tłu­ma­czo­ne, do­wiedz­my się, z kim pod­pi­sze­my ewen­tu­al­ną umo­wę. Je­śli sprze­da­ją­cy pro­wa­dzi fir­mę, mu­si nam wy­sta­wić fak­tu­rę, a wcze­śniej do­ko­nać wszel­kich for­mal­no­ści zwią­za­nych z wpro­wa­dze­niem au­ta do ob­ro­tu. Przy­go­to­wa­nie do­ku­men­tów jest je­go obo­wiąz­kiem, a in­for­ma­cja o tym, że au­to nie jest jesz­cze opła­co­ne, to je­dy­nie za­bieg mar­ke­tin­go­wy, dzię­ki któ­re­mu ce­na w ogło­sze­niu wy­da się bar­dziej atrak­cyj­na. Trze­ba jed­nak pa­mię­tać, że sprze­daw­ca i tak do­li­czy do niej to, co wy­dał na ak­cy­zę i tłu­ma­cza.

Mo­że się też zda­rzyć tak, że otrzy­ma­my pro­po­zy­cję fak­tu­ry wy­sta­wio­nej na nas, ale przez fran­cu­ską lub nie­miec­ką fir­mę, al­bo – na­wet czę­ściej – umo­wy za­war­tej bez­po­śred­nio z za­gra­nicz­nym wła­ści­cie­lem. Py­ta­nie, czy bę­dzie on obec­ny w trak­cie trans­ak­cji, mo­że­my so­bie da­ro­wać, a z ofer­ty na­le­ży czym prę­dzej zre­zy­gno­wać. Sprze­daw­ca w spryt­ny spo­sób ogra­ni­czy swo­je po­śred­nic­two je­dy­nie do za­rob­ku, od któ­re­go nie za­pła­ci po­dat­ku, a nam wci­śnie naj­pew­niej sfał­szo­wa­ną umo­wę lub fak­tu­rę – prze­cież nie do­stał jej in blan­co. Nie dość, że bę­dzie­my mu­sie­li po­świę­cić spo­ro cza­su na for­mal­no­ści, w tym wi­zy­tę w urzę­dzie skar­bo­wym i cel­nym, to jesz­cze wła­snym pod­pi­sem po­świad­czy­my nie­praw­dę. Au­to bez pro­ble­mów za­re­je­stru­je­my (chy­ba że bę­dą roz­bież­no­ści w do­ku­men­tach, na przy­kład umo­wa zo­sta­nie za­war­ta z da­tą póź­niej­szą niż da­ta sprze­da­ży do­pi­sa­na na ory­gi­nal­nym do­wo­dzie re­je­stra­cyj­nym) i ubez­pie­czy­my, po­waż­ne kło­po­ty mo­gą się po­ja­wić w mo­men­cie kra­dzie­ży ta­kie­go sa­mo­cho­du lub ko­li­zji z na­szym udzia­łem. Fir­ma ubez­pie­cze­nio­wa z pew­no­ścią sko­rzy­sta ze swo­je­go pra­wa i zwe­ry­fi­ku­je do­ku­men­ta­cję, praw­do­po­dob­nie skon­tak­tu­je się z po­przed­nim, za­gra­nicz­nym wła­ści­cie­lem i spraw­dzi, czy je­go umo­wa jest iden­tycz­na z na­szą. Nie­mal na pew­no nie bę­dzie, więc nie tyl­ko nie uzy­ska­my od­szko­do­wa­nia, ale rów­nież na­ra­zi­my się na kon­se­kwen­cje praw­ne.

Jesz­cze pod­czas roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej war­to skon­fron­to­wać wszyst­kie za­war­te w ogło­sze­niu in­for­ma­cje, rocz­nik (wie­le osób po­da­je da­tę pierw­szej re­je­stra­cji za gra­ni­cą, w rze­czy­wi­sto­ści czę­sto do­sta­je­my au­to rok star­sze), wy­po­sa­że­nie (mu­si­my upew­nić się, czy wszyst­ko dzia­ła tak, jak na­le­ży) oraz prze­bieg. Mo­że się zda­rzyć, że do­py­tu­jąc o ten ostat­ni, usły­szy­my za­ska­ku­ją­co szcze­re wy­zna­nie: „Ja go ta­kie­go ku­pi­łem, nic przy nim nie kom­bi­no­wa­łem, wy­glą­da bar­dzo ład­nie, ale gwa­ran­cji nie dam, te­raz ta­kie cza­sy, że oszu­stów mnó­stwo”. Wy­po­wiedź ta­ką na­le­ży tłu­ma­czyć na­stę­pu­ją­co: „Ja go ta­kie­go nie ku­pi­łem, miał du­żo wię­cej prze­je­cha­nych ki­lo­me­trów, cof­ną­łem licz­nik, ale chy­ba tro­chę prze­sa­dzi­łem, bo się już o to kil­ka oglą­da­ją­cych osób awan­tu­ro­wa­ło”. War­to za­py­tać o książ­kę ser­wi­so­wą, kom­plet klu­czy­ków (za­gra­nicz­ne ubez­pie­czal­nie czę­sto prze­ka­zu­ją tyl­ko je­den) oraz upew­nić się, że kli­ma­ty­za­cja jest spraw­na (po na­pra­wach bla­char­sko-la­kier­ni­czych nie­mal za­wsze za­po­mi­na się o uzu­peł­nie­niu czyn­ni­ka chło­dzą­ce­go).

Na­wet je­śli sprze­da­ją­cy de­kla­ru­je w ogło­sze­niu, że au­to nie uczest­ni­czy­ło w żad­nej ko­li­zji i jest bez­wy­pad­ko­we, war­to do­py­tać, czy fak­tycz­nie tak jest, czy ża­den ele­ment nie był po­wtór­nie ma­lo­wa­ny, a je­śli był, to z ja­kie­go po­wo­du. Je­śli tra­fi­my na oso­bę, któ­ra sprze­da­je wła­sny, eks­plo­ato­wa­ny od dłuż­sze­go cza­su sa­mo­chód, praw­do­po­dob­nie nie­wie­le się do­wie­my – być mo­że wła­ści­ciel nie ma od­po­wied­nie­go ro­ze­zna­nia i nic nie wie o wcześ­niej­szej hi­sto­rii au­ta. Z ko­lei han­dla­rze, od­bie­ra­ją­cy co­dzien­nie kil­ka czy kil­ka­na­ście ta­kich te­le­fo­nów, od­po­wia­da­ją, że oni to się tak za bar­dzo na tym nie zna­ją, al­bo, że au­to mia­ło kil­ka ob­cie­rek (bo ci Fran­cu­zi tak jeż­dżą), a na­pra­wa la­kier­ni­cza wy­ni­ka­ła je­dy­nie ze wzglę­dów es­te­tycz­nych. Ich opo­wie­ści ma­ją na ce­lu tyl­ko jed­no: skło­nić nas do przy­jaz­du. Z do­świad­cze­nia wie­dzą, że na­wet je­śli au­to oka­że się nie­co gor­sze niż w opi­sie, to przy odro­bi­nie szczę­ścia i tak doj­dzie do trans­ak­cji.

Najważniejsze to nie ulegać emocjom

Sprze­daw­cy sa­mo­cho­dów po­tra­fią do­sko­na­le przy­go­to­wać nie tyl­ko to, co sprze­da­ją, ale rów­nież tych, któ­rym sprze­da­ją. Spo­so­bów na to, by za­cza­ro­wać po­ten­cjal­ne­go klien­ta, jest spo­ro, czę­sto wszyst­ko za­czy­na się już w trak­cie pierw­szej roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej, gdy do­wia­du­je­my się, że au­to jest w za­sa­dzie za­re­zer­wo­wa­ne, że dzwo­nił przed chwi­lą ja­kiś pan z od­le­głej czę­ści Pol­ski i za chwi­lę ma po­twier­dzić, kie­dy do­kład­nie przy­je­dzie nie tyl­ko obej­rzeć, ale od ra­zu za­brać sa­mo­chód, któ­ry wła­śnie so­bie upa­trzy­li­śmy. Sły­sząc coś ta­kie­go, naj­czę­ściej za­po­mi­na­my o ca­łej li­ście py­tań do­ty­czą­cych sta­nu tech­nicz­ne­go czy wy­po­sa­że­nia, a przede wszyst­kim sta­ra­my się we­pchnąć w ko­lej­kę, nie­mal wy­bła­gać u sprze­da­ją­ce­go, że­by to nam w pierw­szej ko­lej­no­ści po­ka­zał au­to, co w ta­kich sy­tu­acjach bez pro­ble­mu się uda­je, zwłasz­cza, że ten dru­gi, po­ten­cjal­ny za­in­te­re­so­wa­ny zo­stał wy­my­ślo­ny i był je­dy­nie przy­nę­tą.

To, że au­to zo­sta­ło dla nas za­re­zer­wo­wa­ne, pro­wo­ku­je do dzia­ła­nia, szu­ka­my ko­goś, kto po­je­dzie z na­mi ja­ko dru­gi kie­row­ca, wy­pła­ca­my go­tów­kę, czu­jąc sym­pa­tię do sprze­da­ją­ce­go, któ­ry tak mi­ło nas po­trak­to­wał. Po do­tar­ciu na miej­sce mo­że się oka­zać, że choć je­cha­li­śmy kil­ka go­dzin, to na oglę­dzi­ny ma­my tyl­ko kil­ka mi­nut – bo na­stęp­ni klien­ci cze­ka­ją. Sta­rym, nie­co okle­pa­nym, choć cią­gle sku­tecz­nym nu­me­rem jest też „te­le­fon od han­dla­rza”. Spo­koj­nie oglą­da­my wy­sta­wio­ny do sprze­da­nia sa­mo­chód, a je­go wła­ści­ciel co chwi­lę od­bie­ra te­le­fon i nie­co znie­cier­pli­wio­ny in­for­mu­je: „Ten pan, co go so­bie za­re­zer­wo­wał, jesz­cze tu jest” al­bo „Niech pan za­dzwo­ni za trzy mi­nu­ty, bo wła­śnie ktoś oglą­da”, po czym wy­ja­śnia, że dzwo­nił wła­ści­ciel ja­kie­goś po­bli­skie­go ko­mi­su i da­je mu za ten sa­mo­chód do­kład­nie ty­le, za ile zo­stał wy­sta­wio­ny, na­wet w ciem­no, mo­że już prze­słać za­licz­kę.

Pre­sja to bar­dzo sku­tecz­na broń, jed­nak nie po­win­ni­śmy jej ule­gać. Obej­rzyj­my wszyst­ko do­kład­nie, nie czuj­my się zo­bo­wią­za­ni do po­dej­mo­wa­nia ja­kich­kol­wiek de­cy­zji. Je­śli au­to nam od­po­wia­da, lecz za­uwa­ży­li­śmy pew­ne nie­do­sko­na­ło­ści lub ja­ką­kol­wiek, choć­by naj­mniej­szą, nie­zgod­ność z opi­sem, po­wiedz­my o tym sprze­da­ją­ce­mu gło­śno i wy­raź­nie.

Jak się targować

Ni­g­dy nie pró­buj­my usta­lać ce­ny przez te­le­fon, to tyl­ko nie­po­trzeb­nie de­ner­wu­je oso­bę po dru­giej stro­nie słu­chaw­ki. Moż­na spy­tać, czy ewen­tu­al­ne ne­go­cja­cje wcho­dzą w grę po oglę­dzi­nach. Je­śli au­to speł­nia wszyst­kie wy­ma­ga­nia, nie znaj­du­je­my w nim nic po­dej­rza­ne­go i je­śli opis do­kład­nie od­dał stan fak­tycz­ny, spró­buj­my star­go­wać nie­co wię­cej, niż prze­wi­dzia­ną na to koń­ców­kę. Przy­kła­do­wo, je­śli au­to wy­sta­wio­no do sprze­da­nia za 16 900 zło­tych, moż­na za­ło­żyć, że bez pro­ble­mu ku­pi­my je 900 zło­tych ta­niej – za­pro­po­nuj­my jed­nak ce­nę niż­szą o 1900 zło­tych. War­to spró­bo­wać, jed­nak naj­więk­szą szan­sę ma­my wte­dy, gdy nie da­my po so­bie po­znać, że je­ste­śmy zde­cy­do­wa­ni. Sprze­da­ją­cy mu­si uwie­rzyć, że do za­ku­pu mo­że nas skło­nić bar­dziej atrak­cyj­na ce­na.

Je­śli au­to nie jest zgod­ne z opi­sem, ma uszko­dzo­ny la­kier al­bo ta­pi­cer­kę, cze­go nie by­li­śmy w sta­nie do­strzec na zdję­ciach, lub też nad­mier­nie zu­ży­te ha­mul­ce czy opo­ny, nie omiesz­kaj­my po­in­for­mo­wać o tym sprze­da­ją­ce­go i do­ma­gaj­my się ob­ni­że­nia ce­ny o ty­le, ile bę­dzie kosz­to­wa­ło do­pro­wa­dze­nie sa­mo­cho­du do ocze­ki­wa­ne­go sta­nu. Nie war­to za­ni­żać jej dra­stycz­nie – oso­ba, któ­ra sprze­da­je au­to, po­czu­je się zlek­ce­wa­żo­na i mo­że się zwy­czaj­nie ob­ra­zić, więc dal­sza roz­mo­wa bę­dzie znacz­nie trud­niej­sza lub na­wet nie­moż­li­wa. Je­śli to, co oglą­da­my, jest zgod­ne z opi­sem, jed­nak nie­ko­niecz­nie z na­szy­mi ocze­ki­wa­nia­mi, mo­że­my zło­żyć pro­po­zy­cję na­wet du­żo niż­szą, jed­nak je­że­li sprze­da­ją­cy nie po­dej­mie ne­go­cja­cji, to zna­czy, że do trans­ak­cji nie doj­dzie. Ję­cze­nie, po­ka­zy­wa­nie pal­cem uste­rek i nie­do­sko­na­ło­ści, na­rze­ka­nie, ile to wszyst­ko bę­dzie kosz­to­wa­ło, na pew­no nie za­chę­ci ni­ko­go do ob­ni­że­nia ce­ny, co naj­wy­żej skło­ni do mniej lub bar­dziej grzecz­ne­go po­że­gna­nia się.

Jak zapłacić

Co­raz czę­ściej pre­fe­ro­wa­ną for­mą płat­no­ści jest prze­lew, bez­piecz­ny, a je­śli re­ali­zo­wa­ny w ra­mach jed­ne­go ban­ku, bły­ska­wicz­ny. Je­śli chce­my za sa­mo­chód za­pła­cić wła­śnie w ten spo­sób, to – zwłasz­cza przed dłu­gą po­dró­żą – upew­nij­my się, czy bę­dzie to moż­li­we – oso­ba, któ­ra sprze­da­je au­to, nie wy­da nam sa­mo­cho­du, do­pó­ki pie­nią­dze nie znaj­dą się na jej kon­cie. Pro­ble­ma­tycz­ne mo­że oka­zać się pła­ce­nie prze­le­wem i od­bie­ra­nie au­ta do­pie­ro po kil­ku dniach, gdy bank za­księ­gu­je wpła­tę. Na pe­wien czas po­zo­sta­je­my bez pie­nię­dzy i bez sa­mo­cho­du – je­śli ten zo­sta­nie na przy­kład skra­dzio­ny lub uszko­dzo­ny, mo­że być spo­ry pro­blem. Dla­te­go więk­szość trans­ak­cji od­by­wa się go­tów­ko­wo.

Pa­mię­taj­my o za­sa­dach bez­pie­czeń­stwa, nie uprze­dzaj­my pod­czas roz­mo­wy te­le­fo­nicz­nej, że ma­my za­miar przy­je­chać z pie­niędz­mi, mo­że­my o nich wspo­mnieć je­dy­nie pod­czas tar­go­wa­nia się – to, że trans­ak­cja bę­dzie prze­pro­wa­dzo­na szyb­ko i w tra­dy­cyj­ny spo­sób, mo­że oka­zać się dla sprze­da­ją­ce­go do­dat­ko­wą za­chę­tą do ob­ni­że­nia ce­ny.

Silniki i skrzynie biegów – na co uważać

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Silniki wysokoprężne

.

.

.

Nie kupuj, lub podchodź z bardzo dużą ostrożnością do następujących silników wysokoprężnych:

.

.

.

Silniki z zapłonem iskrowym

.

.

.

Nie kupuj lub podchodź z bardzo dużą ostrożnością do następujących silników:

.

.

.

Manualne skrzynie biegów

.

.

.

Automatyczne skrzynie biegów

.

.

.

Skrzynie zautomatyzowane

.

.

.

Skrzynie dwusprzęgłowe

.

.

.

Skrzynie bezstopniowe

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak nie kupić auta z „przekręconym” licznikiem

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd się biorą auta z ogromnymi przebiegami na polskim rynku?

.

.

.

Ile kosztuje auto z przebiegiem trzysta osiemdziesiąt tysięcy kilometrów?

.

.

.

Metody korekcji wskazań drogomierza

.

.

.

Jak rozpoznać, że samochód ma trzysta osiemdziesiąt tysięcy przebiegu

.

.

.

Czy auto z dużym przebiegiem będzie bezpieczne?

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach rozpoznać, czy auto ma cofnięty licznik:

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak nie kupić auta po „przeszczepie”

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd się biorą auta po „przeszczepie” w Polsce?

.

.

.

Ile kosztuje zestaw dokumentów, ile au­to bez pra­wa do re­je­stra­cji?

.

.

.

W jaki sposób auto z wadą prawną jest legalizowane?

.

.

.

Czy auto po „przeszczepie” będzie bezpieczne?

.

.

.

Jak rozpoznać, że auto ma przebite numery

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach sprawdzić, czy auto nie ma przebitych numerów:

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak rozpoznać, że auto jest po po­wo­dzi

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd biorą się takie auta na polskim rynku?

(fragment)…

.

.

.

Ile kosztuje auto po powodzi

(fragment)…

.

.

.

Metoda naprawy

(fragment)…

.

.

.

Czy auto po powodzi będzie bez­piecz­ne w ra­zie wy­pad­ku?

(fragment)…

.

.

.

Jak rozpoznać, czy auto było zalane

(fragment)…

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach rozpoznać, czy auto jest po powodzi:

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak nie kupić autapo prze­kład­ce

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd się biorą samochody z kie­row­ni­cą po pra­wej stro­nie?

(fragment)…

.

.

.

Ile kosztuje „anglik”, ile auto po przekładce?

(fragment)…

.

.

.

Metoda przeróbki

(fragment)…

.

.

.

Czy auta po przekładce będą bezpieczne w razie wypadku?

(fragment)…

.

.

.

Jak rozpoznać, że auto jest po przekładce

(fragment)…

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach upewnić się, że auto nie jest po przekładce:

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak nie kupić autapo po­ża­rze

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd się biorą spalone auta na polskim rynku?

(fragment)…

.

.

.

Ile kosztuje auto po pożarze?

(fragment)…

.

.

.

Metoda naprawy

(fragment)…

.

.

.

Czy auto po pożarze będzie bezpieczne w razie wypadku?

(fragment)…

.

.

.

Jak rozpoznać, że auto miało spaloną kabinę?

(fragment)…

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach rozpoznać, czy auto było spalone:

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Jak nie kupić samochodu po wypadku

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Skąd się biorą powypadkowe samochody?

(fragment)…

.

.

.

Ile kosztuje powypadkowe auto?

(fragment)…

.

.

.

Metody naprawy

(fragment)…

.

.

.

Czy auto powypadkowe będzie bezpieczne?

(fragment)…

.

.

.

Jak rozpoznać, że samochód uczestniczył w wypadku

(fragment)…

.

.

.

Jak w dziesięciu krokach upewnić się, że nie kupujemy auta po wypadku:

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Najpopu­lar­niejsze marki i modele

BMW

(fragment)…

.

.

.

BMW 1 (E87)

(fragment)…

.

.

.

BMW 3 (E90)

(fragment)…

.

.

.

BMW 5 (E60)

(fragment)…

.

.

.

BMW X3 (E83)

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Ford

(fragment)…

.

.

.

Ford Fiesta VII

(fragment)…

.

.

.

Ford Focus II/Ford C-MAX

(fragment)…

.

.

.

Ford Mondeo III

(fragment)…

.

.

.

Ford Mondeo IV

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Grupa Fiata

Alfa Romeo

(fragment)…

.

.

.

Alfa Romeo 147/Alfa Romeo GT

(fragment)…

.

.

.

Alfa Romeo 156

(fragment)…

.

.

.

Alfa Romeo 159

(fragment)…

.

.

.

Alfa Romeo Mito

(fragment)…

.

.

.

Alfa Romeo Giulietta

(fragment)…

.

.

.

Fiat

(fragment)…

.

.

.

Fiat 500

(fragment)…

.

.

.

Fiat Panda

(fragment)…

.

.

.

Fiat Grande Punto/Punto Evo/Linea

(fragment)…

.

.

.

Fiat Bravo

(fragment)…

.

.

.

Fiat Croma

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Grupa Volkswagena

Audi

(fragment)…

.

.

.

Seat

(fragment)…

.

.

.

Škoda

(fragment)…

.

.

.

Volkswagen

(fragment)…

.

.

.

Volkswagen Polo IV/Škoda Fabia/Seat Ibiza III

(fragment)…

.

.

.

Volkswagen Polo V/Seat Ibiza IV

(fragment)…

.

.

.

Volkswagen Golf V/Volkswagen Touran/Škoda Octavia II/Audi A3 II/Seat Leon II/Altea/Toledo

(fragment)…

.

.

.

Volkswagen Passat B6/B7/CC

(fragment)…

.

.

.

Audi A4 B7/Seat Exeo

(fragment)…

.

.

.

Audi A6 C6

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Honda

(fragment)…

.

.

.

Honda Civic VII

(fragment)…

.

.

.

Honda Civic VIII

(fragment)…

.

.

.

Honda Jazz II/Honda City

(fragment)…

.

.

.

Honda Jazz III/Honda City

(fragment)…

.

.

.

Honda CR-V II

(fragment)…

.

.

.

Honda CR-V III

(fragment)…

.

.

.

Honda Accord VII

(fragment)…

.

.

.

Honda Accord VIII

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Hyundai Motor Group

Kia

(fragment)…

.

.

.

Hyundai

(fragment)…

.

.

.

Hyundai Getz

(fragment)…

.

.

.

Kia Cee’d/Hyundai i30

(fragment)…

.

.

.

Kia Sportage/Hyundai ix35

(fragment)…

.

.

.

Hyundai Santa Fe

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Mazda

(fragment)…

.

.

.

Mazda 2

(fragment)…

.

.

.

Mazda 3 i Mazda 5

(fragment)…

.

.

.

Mazda 6 I i II

(fragment)…

.

.

.

Mazda CX-7

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Mercedes

(fragment)…

.

.

.

Klasa A i B

(fragment)…

.

.

.

Klasa C W203

(fragment)…

.

.

.

Klasa C W204

(fragment)…

.

.

.

Klasa E (W11)

(fragment)…

.

.

.

Smart

(fragment)…

.

.

.

Smart Fortwo I

(fragment)…

.

.

.

Smart Forfour

(fragment)…

.

.

.

Smart Fortwo II

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Mini

(fragment)…

.

.

.

Mini I

(fragment)…

.

.

.

Mini II

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Opel

(fragment)…

.

.

.

Opel Corsa C/Meriva A

(fragment)…

.

.

.

Opel Corsa D/Meriva B

(fragment)…

.

.

.

Opel Astra III (H)/Opel Zafira II

(fragment)…

.

.

.

Opel Vectra III/Signum

(fragment)…

.

.

.

Opel Insignia

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Koncern PSA, Peugeot i Citroën

Citroën

(fragment)…

.

.

.

Peugeot

(fragment)…

.

.

.

Citroën C2 i/C3 I/Peugeot 206

(fragment)…

.

.

.

Citroën C3 II/Peugeot 207

(fragment)…

.

.

.

Citroën Xsara Picasso/Peugeot 307

(fragment)…

.

.

.

Citroën C4/C4 Picasso/Peugeot 308

(fragment)…

.

.

.

Citroën C5 II/Peugeot 407

(fragment)…

.

.

.

Citroën C1/Peugeot 107/Toyota Aygo

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Renault-Nissan Alliance

Renault

(fragment)…

.

.

.

Nissan

(fragment)…

.

.

.

Dacia

(fragment)…

.

.

.

Renault Twingo II

(fragment)…

.

.

.

Clio III

(fragment)…

.

.

.

Mégane II/Scenic

(fragment)…

.

.

.

Mégane III/Scenic III

(fragment)…

.

.

.

Laguna II

(fragment)…

.

.

.

Laguna III

(fragment)…

.

.

.

Nissan Micra K12/Renault Modus/Nissan Note

(fragment)…

.

.

.

Nissan Qashqai

(fragment)…

.

.

.

Nissan X-Trail

(fragment)…

.

.

.

Dacia Logan/Sandero

(fragment)…

.

.

.

Dacia Duster

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Suzuki

(fragment)…

.

.

.

Suzuki Swift

(fragment)…

.

.

.

Suzuki Grand Vitara

(fragment)…

.

.

.

Suzuki SX4/Fiat Sedici

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Toyota

(fragment)…

.

.

.

Avensis II

(fragment)…

.

.

.

Avensis III

(fragment)…

.

.

.

Rav4 II

(fragment)…

.

.

.

Rav4 III

(fragment)…

.

.

.

Yaris II

(fragment)…

.

.

.

Auris/Corolla E15

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej

Volvo

C30/S40/V50

(fragment)…

.

.

.

XC90

(fragment)…

.

.

.

S80/S60/V70

(fragment)…

.

.

.

V70 III/S80 II

(fragment)…

.

.

.

Rozdział dostępny w wersji pełnej