Wybór mów - Demostenes - ebook

Wybór mów ebook

Demostenes

0,0

Opis

Wybór słynnych mów politycznych największego mówcy greckiego.

Największą sławę przyniosły Demostenesowi Filipiki, czyli mowy przeciwko macedońskiemu królowi Filipowi II, prowadzącemu zaborczą politykę zagrażającą niezawisłości Grecji. Na okres pomiędzy pierwszą a drugą Filipiką przypadają trzy Mowy olintyjskie, nakłaniające Ateńczyków do natychmiastowej pomocy Olintowi, miastu na półwyspie Chalkidyjskim, zagrożonemu przez Filipa. Zbiór dopełnia mowa O wieńcu, zawierająca podsumowanie patriotycznej działalności Demostenesa.

Mowy Demostenesa odznaczają się prostotą i naturalnością języka oraz starannym rozplanowaniem. Umiejętnie łączy w nich patos i emocje z rzeczowymi argumentami oraz praktycznymi propozycjami. Zwraca uwagę przede wszystkim jasność i logika wywodu, wzmacniana umiejętnym stosowaniem rozmaitych figur retorycznych.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Demostenes
Wybór mów
tłum. Jerzy Kowalski
Epoka: Starożytność Rodzaj: Epika Gatunek: Rozprawa

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 328

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Demostenes

Wybór mów

tłum. Jerzy Kowalski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN 978-83-288-5783-4

Wybór mów

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

Wstęp

I. U schyłku niepodległości greckiej

Wojna w starożytności

Pięknie wygląda dzisiaj świat starożytny; obywatel nowożytnego państwa nie domyśli się, że życie antyku nie przedstawiało takich ponęt, jakie biją z kart jego literatury albo od dzieł jego sztuki. Dzisiaj uważamy pokój za stan normalny, wojnę za objaw wyjątkowy, z którym wiąże się poczucie kataklizmu. W starożytności nie znano właściwie pokoju; wojna była potrzebą państwową: dostarczała bezpłatnych rąk do pracy, bo wzięty na wojnie niewolnik — bez względu na swoje pochodzenie — zastępował w przemyśle maszynę, a taniość jego pracy przyczyniała się do rozkwitu przemysłu i wzrostu majątku państwowego. Szczególnie potrzebna była wojna Atenom; nie mogły one wyżywić swej ludności, gdyż kraj był górzysty i mało urodzajny, więc w podbitych obszarach zakładały osady, zaludniając je nadwyżką własnej ludności.

Przy tym brano na wojnie obfity łup, zdobyte miasta ulegały doszczętnemu splądrowaniu, państwo zagarniało własność publiczną, żołnierz prywatną. W braku wojny własnej zaciągał się obywatel bez zajęcia pod obce sztandary, jakie tylko w danej chwili stały w polu. Wojna w pojęciach wyższych warstw społecznych i w odbijającej te pojęcia poezji otwierała pole popisu cnocie, była szkołą charakterów i najwyższym wyrazem geniuszu ludzkiego; miała rodzić wszystko.

Cztery wojny, trzy Związki Morskie Aten

Historia Aten zawiera się głównie w czterech wojnach. Po pełnych chwały wojnach perskich Ateny stanęły u szczytu rozkwitu kulturalnego i państwowego, ale wojna peloponeska1 stała się grobem tej świetności. Sparta, a potem Teby, przedstawiały przez krótki czas jeszcze ośrodki skupiające wokół siebie polityczny drobiazg szczepów, krajów, miast i wysp greckich. Ale ambitne Ateny nie dały za wygraną. Po klęsce Aten w roku 4042 zrozumiały wyspy jońskie, że upadek przewagi ateńskiej pociąga za sobą osłabienie politycznego stanowiska wszystkich Jonów, głównie wobec Persji; widziały, że rozbicie państwa ateńskiego przyniosło szkodę im samym, że mści się opuszczenie Aten w wojnie peloponeskiej przez sprzymierzeńców, słusznie co prawda oburzonych na bezwzględne rządy rzekomego sprzymierzeńca, w rzeczywistości surowego pana. Ateny dążyły teraz do odbudowy państwa; podstawą miał być, jak wprzódy, Związek Morski, założony przez Arystydesa, zniszczony przez Lizandra. Odnowiony Związek Morski miał zabezpieczyć Atenom z powrotem panowanie na morzu, a tym samym dominującą rolę na półwyspie greckim. Wszelako pokój królewski3 w roku 386 położył kres Drugiemu Związkowi Morskiemu, dziełu Konona.

W siedem lat później zakłada Kallistratos, wybitny mąż stanu ateński, Trzeci Związek Morski, oparty tym razem na zasadzie poszanowania samorządu u sprzymierzonych; w miejsce nienawistnych danin wprowadzono udziały, zrzeczono się tak popularnej wśród proletariatu Aten myśli o osadach w krajach sprzymierzeńców. Trzeci Związek trwał przeszło 20 lat, ale wysłanie osady na wyspę Samos, nienależącą do Związku4, popsuło wszystko. Jeszcze pierwej Bizancjum5, Chios i Rodos połączyły się z Tebami, gdzie błyszczał talent, głównie wojskowy, Epaminondasa6. Teraz Chios, Rodos i Kos występują otwarcie ze Związku, co daje powód do trzeciej w dziejach świetności Aten ważnej wojny ze sprzymierzeńcami.

Ateny wystawiły flotę, jakiej nie miały od czasu wojny peloponeskiej, ale dusza wyprawy, Chabrias, padł koło Chios. Następcy jego mniej mieli szczęścia, a wysłany w końcu przez stronnictwo ludowe Chares rozszerzył niebacznie wojnę na obszary mocarstwa perskiego. Król perski zagroził wojną, położenie w Grecji było podówczas na wszystkie strony niepomyślne dla Aten, Korkyra, wyspa na zachodzie, odpadła już wcześniej, nie pozostawało nic innego, jak odwołać Charesa; sprzymierzeńców zostawiono sobie, a Ateny po raz trzeci znalazły się odosobnione w obliczu dojrzewającej z wolna, ale zdradliwie wojny z Macedonią.

Odbudowa gospodarcza po wojnie peloponeskiej

Pomyślniej postępowała odbudowa gospodarcza po ruinie wywołanej klęską w wojnie peloponeskiej; zniszczeni byli przede wszystkim obszarnicy. Grecy mieli naturalne uzdolnienie do handlu i przemysłu, nie w tym stopniu, co Semici, ale w wystarczającej mierze, by dokonać dzieła odbudowy. Kult pieniądza był w Grecji odwieczny. Od upadku egejskich mocarzy do demokratycznych reform Klejstenesa7 rządzili bogacze, a hasło „pieniądz, pieniądz to człowiek” było dewizą i normą społeczną. Rozwój demokracji uczynił z państwa rodzaj towarzystwa akcyjnego; w dochodach jego uczestniczyli obywatele. Wielka wojna wyczerpała skarb państwa, wojna ze sprzymierzeńcami uzależniła utrzymanie demokracji od reformy skarbowości. Największe wpływy w państwie mają teraz znawcy finansów, mniej przystępni ambitnym hasłom awanturniczej polityki a nawołujący do rozwagi. Takim mężem stanu i finansistą był Eubulos.

Rozpolitykowany lud ateński pragnął Eubulos zaprzątnąć raczej festynami ludowymi, urządzanymi kosztem państwa — bo Eubulos napełnił kasy z powrotem — i widowiskami, opłacanymi również przez skarb. Eubulos usunął wielość równych sobie najwyższych urzędów skarbowych i sam jeden piastował godność zarządcy funduszu teatralnego. Mianowicie po katastrofie sycylijskiej8 powstało pierwsze kolegium urzędników skarbowych; zamieniono je najpierw w urząd generalnego kontrolera skarbowego, potem w zarząd funduszu teatralnego, w końcu w urząd szefa zarządu skarbowego i zawiadowcy skarbu wojennego. Nadto był urząd nadzoru floty, robót publicznych i aprowizacji. Państwo wojskowe Peryklesa9 przerodziło się pod kierownictwem Eubulosa w organizację handlowo-przemysłową. Polityka Eubulosa nie uratowała mimo to Aten.

Wady ustroju wewnętrznego

Zaród10 śmiertelnej choroby leżał w ustroju wewnętrznym. Ateny nie miały rządu w nowożytnym znaczeniu tego słowa. Rada Państwa nie miała politycznego znaczenia; rozpatrywała ona jedynie wnioski zgłoszone na Zgromadzenie i udzielała je temuż wraz z opinią, a uchwalone wykonywała; zresztą11 miała szeroką władzę administracyjną i przedstawiała państwo na zewnątrz. Losy państwa spoczywały w ręku Zgromadzenia; zasiadał w nim teraz głównie stan średni12, ludzie biedniejsi musieli iść na całodzienną robotę, bo z opłaty za zasiadanie na zgromadzeniu nie wyżyłaby rodzina, a zgromadzenia nie odbywały się przecież codziennie. Z tych samych powodów nie opłaciło się ściągać na zgromadzenie tłumowi z powiatu. Zgromadzenie nie było zatem wtedy środowiskiem proletariatu miejskiego, ale mieszczaństwa, miernie wykształconego, a mało dojrzałego politycznie. Zgromadzenie nie rządziło państwem, jak nie rządzi nim dzisiaj parlament, ale — odmiennie od nowożytnych stosunków — oddziaływało bezpośrednio na politykę zagraniczną. Pod nadzorem Rady Państwa stały poszczególne urzędy naczelne, czyli dzisiejsze ministerstwa, ale Ateny nie znały instytucji gabinetu ministerialnego.

Rada kontrolna na Areopagu13 była zawsze arystokratyczna, bo składała się z byłych archontów14, a urząd archonta był bezpłatny, więc tylko zamożniejsi ludzie mogli się o niego ubiegać; miała większe znaczenie moralne niż polityczne, dlatego nawet tak zdecydowany demokrata, jak Demostenes, odnosił się do niej z szacunkiem i bez podejrzenia, nieraz też zawdzięczał jej poparcie. Naczelny wódz (strateg) do czasów Peryklesa pochodził z najprzedniejszego rodu; od Eubulosa mężowie stanu nie piastują dygnitarstw wojskowych, ale generałowie mieszali się zawsze do polityki. Klasy posiadające szukały u obcych państw, których ustrój szedł po linii ich interesów, gwarancji przeciw widmu rewolucji socjalnej. Wskutek braku rządu, regulującego interesy wszystkich warstw i pośredniczącego między naturalną większością a sferami kulturalniejszymi, polityka Aten była wybitnie stanowa, tzn. skrajnie demokratyczna. Toteż następstwa końcowej przegranej były, obok politycznych, także społeczne: pełnię praw politycznych zastrzeżono dla 9000 obywateli, posiadających najmniej po 2000 drachm15. Ateny za Demostenesa liczyły okrągło 20 000 mieszkańców, tj. mniej więcej tyle, ile za wojen perskich.

Trudności zewnętrzne

Po wojnie ze sprzymierzeńcami Ateny zostały czymś niewiele więcej, jak miastem; próba stworzenia państwa trzykrotnie zawiodła. Tymczasem rosły dwie wrogie potęgi. Nie tylko Ateny, ale cała ówczesna Grecja była ziarnem skazanym na zmielenie między Persją a Macedonią.

Persja. Persja to właśnie i jej energiczny władca Artakserkses III spowodowali za pośrednictwem Mauzolosa16, dynasty Karii17, wojnę sprzymierzeńców. Filoperska polityka w Atenach datuje się jeszcze z czasów wojny peloponeskiej, której ostateczny wynik, skrystalizowany w pokoju królewskim, wykazał, że niepodobna podołać walce na dwa fronty. Stanowiło jedynie taktyczną różnicę, czy drugim frontem była Sparta, czy Macedonia. Od pokoju królewskiego najwyższą instancją polityczną była naprawdę Suza, stolica perska. Sparta po bitwie pod Knidos18 w roku 394 uznała po prostu protektorat Persji. Teby żebrały tam ustawicznie; jeszcze w bitwie pod Platejami19 walczyły po stronie Persów, pod koniec wojny peloponeskiej uciekły się do pomocy perskiej przeciw Sparcie, za Pelopidasa i Epaminondasa otrzymują z rąk Persji hegemonię nad Grecją. Dopiero gdy zauważono w Suzie, że nie można równocześnie popierać Teb i Aten, zdecydowano się na stronę Aten.

Królowi perskiemu posłały Ateny do zatwierdzenia swe pretensje do Amfipolis20, zgłoszone na kongresie w Sparcie 374 roku. Królowie perscy popierali pieniężnie stronnictwo antymacedońskie w Atenach, jak również wodzowie ateńscy operujący na północy znajdowali poparcie u okolicznych satrapów21 i dynastów z przeciwnego brzegu. Persja była jeszcze ciągle groźna w Azji, uwikłanie się w wojnę z nią było na dłuższą metę zawsze niebezpieczne dla drobnoustrojów greckich, ale antyperska polityka była w dobie Demostenesa czystym romantyzmem. Dziewięćdziesięcioletni Gorgiasz22 proklamował w Olimpii myśl nowych wojen perskich; inny starzec, Isokrates23, widział etyczną zmazę w ewentualnym związku z Persją. Demostenes miał na myśli Isokratesa, kiedy mówił o ludziach, których więcej obchodzą Grecy azjatyccy niż własna ojczyzna.

Macedonia. Wrogiem wolności greckiej, nieustępliwym i niezwyciężonym, była Macedonia. Mieszkańców tego kraju nie liczono w starożytności między szczepy greckie; mieszkali po wsiach, trzy tylko miasta, Pella, Ajgaj i Beroja, nadawały pozory państwa ludowi bitnemu, ale pozbawionemu swoistej kultury. Państwo macedońskie nie opierało się na zorganizowanym społeczeństwie, a całą swoją świetność zawdzięczało dynastii, wspartej na wielkich rodach. Amyntas i Perdikkas zjednoczyli je, ucywilizował światły Archelaos (koniec V w.). Będąc osobiście miłośnikiem greckiej kultury, przyswoił Archelaos tyle z niej swemu ludowi, ile potrzeba było dla podniesienia politycznej potęgi państwa. Otarty co prawda o grecką kulturę — bo wychował się jako zakładnik w Tebach, w domu Epaminondasa — był Filip w głębi duszy barbarzyńcą, przy tym wszystkim jednak był genialnym organizatorem, dyplomatą i wodzem. Pierwszy zrozumiał, że bez brzegu morskiego młode państwo nie może śnić o potędze; a ten brzeg morski, zasiany licznymi i bogatymi miastami, znajdował się w rękach Aten i ich sprzymierzeńców — od Pydny po Bizancjum.

Polityka zbożowa. Zboże attyckie nie mogło wyżywić własnej ludności; brak ten boleśnie odczuwało państwo, dążące do władzy nad całą Grecją. Twórca imperializmu greckiego, Perykles, pomyślał pierwszy o zabezpieczeniu drogi zbożowej z Krymu przez zakładanie osad na północy, przy czym jednak drugą kotwicę aprowizacyjną rzucał na Sycylię; tam też kierowały się i później myśli Ateńczyków, gdy skutkiem katastrofy cheronejskiej24 zboże, dowożone przez Dardanele, stawało się coraz droższe i Hyperejdes projektował w tym samym celu założenie kolonii w Italii. Nie nastąpiło to nigdy i jak długo Ateny były mocarstwem, Chersonez był ateńskim Gibraltarem. Tam mieszkańcy miasta Sestos, kolonii lesbijskiej, ale czynnej w Pierwszym Związku Morskim, a potem nawet — już za czasów Demostenesa — obróconej w kleruchię (osadę rozparcelowaną), ucierali się z Kardią, kolonią jońską, ale popieraną przez Filipa. Na górnym skrzydle Półwyspu Chalkidyjskiego leżała attycka kolonia Amfipolis, utracona na rzecz Sparty w wojnie peloponeskiej. Drugie skrzydło osłaniały: Potidaja, kolonia koryncka, na wpół w związku z macierzą, na wpół z Atenami przez udział w Związku Morskim, potem zamieniona w kleruchię; Olint, kolonia jońska, to w Związku Morskim Aten, to w zależności od Sparty, to samodzielna i na czele samorządnego związku miast, wyszłych25 z Chalkis na Eubei; Metona, która padła ostatnia w roku 353, i Pydna, miasto greckiej krwi, ale wcześnie chwycone w ręce macedońskie, obsadzone przez Ateny w młodości Demostenesa.

Filip. Pogromca Grecji przyszedł do władzy w 24 roku życia, usunąwszy swego bratanka, za którego sprawował rządy. Ateńczycy narazili mu się od razu popieraniem jednego ze współzawodników. Handel nadbrzeżny ateński dławił gospodarczy rozwój Macedonii i przekreślał nadzieje Filipa na własną flotę. Te dwie okoliczności zadecydowały od razu o stosunku Filipa do Aten. Jak często u wielkich ludzi, geniusz Filipa nie rzucał się w oczy; Ateńczycy, a z nimi i Demostenes, lekceważyli podboje Filipa w Tracji, jak długo nie atakował miast greckich. We Filipikach nienawiść miesza się z pogardą: Demostenes zajmował wobec Filipa nie narodowy, ale kulturalny punkt widzenia. Isokrates znowu widział prototyp Filipa w... Agamemnonie26.

Obie ostateczności chybiały prawdy. Macedoński Ulisses27 był największym dyplomatą starożytności. Tak np. obległ Amfipolis; Ateńczycy chcą posłać odsiecz — Filip zatrzymuje ich obietnicą zwrotu miasta... po zdobyciu... za Pydnę; jakoż28 zdobywa je (358) i — zatrzymuje. W rok potem bierze im Potidaję i daje Olintowi, powaśnionemu podówczas z Atenami. W roku 348 zdobywa Olint. Widzi nieprzyjaźni między Tesalią, Fokidą29 i Tebami i wyzyskuje je; przeciw Sparcie gra rolę obrońcy wolności meseńskiej, argiwskiej, arkadyjskiej. Zdrajców nagradza krzywdą wiernych sprawie greckiej. Z pobożności wrzuca do morza 3000 jeńców fokijskich, mszcząc na czele Amfiktionii Delfickiej30 ograbienie świątyni. Oddaje honory garnizonowi ateńskiemu w zdobytej Potidai; kilkakrotnie wypuszcza jeńców ateńskich bez okupu, a nawet z podarkami. Podkopuje korsarstwem policję morską Aten i intryguje między wyspami; piraci macedońscy porywają pod Maratonem święty okręt31. Pozostaje w stosunkach z potężną Akademią32 w Atenach (koło Platona odznaczało się silnie monarchicznymi sympatiami), pisma jego odręczne i mowy jego posłów stoją na poziomie wielkiego mocarstwa, rodzimie greckiego. Każdy gest polityczny wskazywał szlachetnego dobroczyńcę; niewielu dostrzegało, że dobrodziejstwa były natrętne i podejrzane. Obłuda i ambicja były najwybitniejszymi znamionami jego charakteru.

Żył jak na człowieka czynu za krótko, dla sprawy wolności Grecji za długo: w 47 roku życia zginął zamordowany — do śmierci nie spoczął. Lubił upijać się i wtedy zachowywał się prostacko. Kiedy siła oręża zawiodła go niemal pod mury Aten, wyląkł się jak chłop przed muzeum i odszedł na palcach. Filip nie miał polotu i idealnych horyzontów swego syna, był geniuszem praktycznym. Myśl polityczna Aleksandra Wielkiego była rozwinięciem testamentu Filipa, jakkolwiek Filip nie odnalazłby się zapewne w kosmopolitycznej ideologii syna. W dyplomacji nie dorównał Aleksander ojcu ani na chwilę; dokonałby prawdopodobnie tego samego, co ojciec, gdyby był na jego miejscu, ale zrobiłby to brutalnie, błyskawicznymi ciosami falangi macedońskiej. Bardziej porywa nas Aleksander, więcej interesuje Filip. Filip wydarł Atenom niepodległość, nie wmieszawszy się ani razu w ich sprawy wewnętrzne. Dopiero Aleksander żądaniem wydania ośmiu adwokatów zapoczątkował późniejszy system siepactwa33.

Doba Demostenesa. Jeżeli Ateny były republiką adwokatów i procesów, to nie w mniejszej mierze były republiką generałów; ale ci nie oddawali się zasadniczo piśmiennictwu, stąd ta strona polityki ateńskiej jest dla nas zagadką. Samowola tych panów przypomina zuchwalstwa kondotierów34 lub baronów feudalnych. Chares opuścił wojnę ze sprzymierzeńcami, by popierać Artabazosa35 przeciw królowi perskiemu; gdy Filip zagrażał flocie ateńskiej na wiosnę roku 349, Chares błąkał się gdzieś na piractwie; Ifikrates ożenił się z córką książęcia trackiego i popierał go przeciw Atenom; następca jego zwrócił Amfipolitanom wziętych przed poddaniem się miasta zakładników i przeszedł w służbę króla trackiego; Chares okradł skarb i kupił adwokatów; Ifikrates oskarżony o zdradę grozi mieczem. Z uwag Demostenesa wynika, że krytyka stosunków wojskowych była ryzykowna; miasto musiało wprost paktować, zdane na humory awanturników, dla których wojna była jedynie intratnym sportem.

Uprzemysłowienie państwa w wieku IV miało swoje strony ujemne; służbę wojskową poczęto odczuwać jako nieznośny ciężar, odrywający od zarobku; rodząca się ideologia burżuazji nieprzychylna była ofierze z życia na jakkolwiek wyniosłym ołtarzu. Rozgorączkowanego idealistę schyłku V wieku zastąpił filister36, rozmiłowany w dzieciskach i kwiatkach na oknie. Apoteoza Ateńczyka, jaką czytamy w I księdze Tukidydesa37, była w IV wieku pustym dźwiękiem. Niekończące się debaty o korzyści państwa nasuwają czytelnikowi Demostenesa wątpliwości, czy ludzie, którzy tyle deliberowali nad nią, mieli istotnie zamiar wedle niej działać. W stosunkach partyjnych panował nieopisany chaos. Fokion38, będąc zachowawcą, należał do stronnictwa macedonofilskiego; ale do tego samego obozu należał i radykał Demades; konserwatysta Likurg i radykał Demostenes wyznawali w polityce zgodnie nienawiść do Macedonii. Rząd miał stale charakter koalicyjny, a nie opierał się nigdy na większości. Isokrates dziwił się, że w takich okolicznościach państwo trzyma się tak długo, Demostenes drwił z armii na papierze. Za to niebywały był — słowa mówcy — urodzaj na zdrajców; nawet małe dzieci w szkole — wołał Hyperejdes — wiedzą, którzy mówcy są na żołdzie macedońskim. Jedną zaletę mieli Ateńczycy, której zazwyczaj brak potępionym narodom: oto surowo dochodzili przestępstw i karali je przykładnie.

Mimo wszystko nie opuszczały ich panhelleńskie39 fantazje; nawet Eubulos starał się przeprowadzić plan zgodny z „polityką przodków” — nadaremnie. Demostenes walczy równocześnie o ratunek państwa i o jego prymat w Grecji. Potęgą były Ateny jeszcze tylko na morzu, nawet Cheroneja nie tknęła tej sprężyny, ale człowiek IV wieku nie miał już otuchy i inicjatywy żeglarzy jońskich. Flota wojenna zabezpieczała transporty handlowe i dawała się we znaki głównie sprzymierzeńcom, nie stać jej było na rozmach w stylu Peryklesa lub Alkibiadesa40. Ateny po bitwie pod Cheroneją były w lepszym wojskowo położeniu niż ich przodkowie za Kserksesa; ale ani nawet ministrowi marynarki przez siebie zreformowanej, Demostenesowi, chociaż z ust nie spuszczał Salaminy41, nie przyszło do głowy uderzyć kutymi dziobami okrętów42 w bramy portowych miast Macedonii.

Demostenes umiał radzić; bez pytania się ludu o wolę nie można było w dobie Demostenesa nic poradzić. Nawet taki praktyk jak Filip grał odpowiednio do nastrojów ateńskich doskonałego parlamentarzystę. Gdy usuwała się ziemia pod nogami, a z nią i mównica, gdy brakło słuchaczy, stawał się Demostenes tak słabym człowiekiem, jak wszyscy teoretycy w momencie czynu. Nie przerósł swej epoki i nie przezwyciężył atmosfery. Myślał bardzo jasno, ale na nierozległą skalę. Nowych punktów widzenia u Demostenesa nie znaleźć. Był bardzo podobny do swoich ludzi, chociaż był znacznie lepszy pod każdym względem. Mówił — jak inni.

Podoba Ci się to, co robimy? Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/

II. Wymowa sądowa w Atenach

Wymowa sądowa a literatura

Nikt dzisiaj nie zaliczy do literatury nawet najlepszych mów, jakie obrońcy czy prokuratorzy wygłaszają na rozprawach; dlatego tak trudno nowożytnemu czytelnikowi zainteresować się Demostenesem. Demostenes sam nie miał ambicji literackich, do formalnych sukcesów nie przywiązywał najmniejszej wagi. Mowy jego są ściśle rzeczowe i przemawiają raczej do rozumu niż do uczucia, czy choćby odczucia. Beletrystyki u Demostenesa nie znajdzie więcej niż w szkolnej botanice. Aktualność i własny interes działały na słuchacza; dzisiaj zostaje głównie interes historyczny, rzecz mało zalecająca autora nieuczonemu czytelnikowi. Z tym wszystkim starożytność widziała w Demostenesie największego mówcę i widoczne są silne wpływy jego na całą prozę literacką. Wymowa i retoryka stała wtedy w ściślejszym niż dziś związku z literaturą pisaną, gdyż dzieł literackich więcej słuchano, niż czytano; stąd literatura starożytna jest wybitnie retoryczna i Demostenes mógł imponować czytelnikowi, nie treścią zainteresowanemu, ale formą; takim był czytelnik antyczny.

Powstanie gatunku literackiego

Zrodziła się wymowa nie na ateńskim gruncie. Kolebką jej była Sycylia. Nie była to wymowa praktyczna, ale popisowa, czyli wedle naszych pojęć raczej beletrystyczna niż urzędowa. Sycylijska wymowa była bardzo sztuczna. Uprawiana dla samej siebie, szukała głównie efektów formalnych w przekonywaniu o rzeczach nieprawdopodobnych i godzeniu przeciwieństw. Operowanie iluzją doprowadzono do wirtuozerii; było ono owocem doskonałego owładnięcia techniką wywodu. Wiek czwarty zamyka epokę klasyczną, więc wykazuje podobne nasilenie i na innych polach, np. kierunek iluzjonistyczny w malarstwie. Iluzja mieściła się w wymowie całkiem naturalnie, gdyż nie szło o dowód — bo ten należał do dialektyki43 — ale o prawdopodobieństwo, które w psychologicznym sensie jest dowodem, tj. nim być wydaje się — a to wystarcza do przekonania kogoś lub nakłonienia.

Sztuka przekonywania drogą uprawdopodobnienia nie wykształciła się w sali sądowej, ale wyszła z filozoficznych rozważań nad świadectwem zmysłów. Sceptycyzm poznawczy wywiązał się w Jonii. Ksenofanes i Heraklit głosili w VI wieku względność poznania. Szkoła Ksenofanesa osiadła w południowej Italii i tam szerzyła swą doktrynę o pozornych zmianach i różnicach w świecie zewnętrznym. Filozof sycylijski Empedokles stanowi pośrednie ogniwo między filozofią sceptycyzmu poznawczego a wymową iluzjonistyczną. Analogicznym ogniwem na zachodzie jest Protagoras z Abdery. Jak Italicy, a Sycylijczycy w szczególności, mieli natury praktyczne, trzeźwe i nienawykłe do oderwanych roztrząsań, ale wrażliwe na bawiącą pomysłowość, podobnie Grecy kontynentalni wzruszali ramionami na metafizykę i spekulację jońską; dlatego nowy prąd, zrodzony na Sycylii, przyjął się tak łatwo na półwyspie greckim; ale systematyczny kontynent uczynił jeszcze krok dalej.

Gdzież łatwiejsze, a zarazem bardziej pożądane zastosowanie dla sztuki zwodzenia, przedstawiania rzeczy w dowolnym świetle, działania na zmysły i uczucia odpowiednią reżyserią efektów, gdzie rentowniejsze ryzyko wmawiania niż w sądzie? Przecież częściej przychodzi bronić winnego niźli niewinnego, a bronić znaczyło — i znaczy — nie prosić o przebaczenie winy, bo tego prawo nie daje, ale udowadniać niewinność winnego. Dlatego argumenty i wnioski uzyskane z rozważań, dlaczego jedna i ta sama barwa wygląda różnie w różnym oświetleniu i w sąsiedztwie różnych barw, dlaczego ręka przeniesiona z lodu do zimnej wody odczuwa ciepło, gdy, przeciwnie, włożona z wody gorącej do tej samej wody zimnej czuje zimno — znalazły podatny grunt w sądownictwie; nie ma spraw z natury złych czy dobrych; decyduje nastrój słuchaczy, a nastrój urabia sztuka mówcy. Na terenie sądowym prawda jest wartością poza obiegiem; ile razy skazano niewinnego, gdy sędziowie byli przekonani o jego winie! Wystarczy przekonać ich o braku podstaw do podejrzeń, a z tą samą logiką uwolnią przestępcę.

Wymowa sycylijska przez zapożyczenie ze sceptycyzmu poznania odkryła psychologię tłumu. Znalazła instrument, na którym grała niezrównanie. Jako czysto formalna sztuczka, jako kawał beletrystycznej natury byłaby przesiliła się rychło i z rąk pierwszych wynalazców przeszła do szkół w roli ćwiczenia. Tym, co jej nadało trwanie, było zastosowanie do potrzeb praktycznych. Przekonywanie drogą iluzji, uprawdopodobnianie obliczone na psychologię tłumu mogą mieć miejsce jedynie w sądownictwie przysięgłym, gdyż trybunały złożone z kilku zawodowych prawników wnikają zazwyczaj w istotę sprawy na podstawie własnego osądu, a nie ulegają zręcznie inscenizowanym nastrojom zbiorowym. Otóż sądownictwo przysięgłe jest urządzeniem demokratycznym; Demostenes widział w nim nawet istotę demokracji. Na Sycylii, jakkolwiek demokratyzującej się z rozwojem handlu i przemysłu, kwitnęły jednak podówczas potężne tyranie. Na półwyspie greckim jedynym większym państwem wybitnie demokratycznym były Ateny; toteż nie dziw, że wymowa sądowa była rodzajem literatury znanym jedynie w Atenach.

Historia gatunku literackiego

Z rozlicznych mówców sądowych, którzy spisali swoje przygodne przemówienia, ułożono kanon dziesięciu mówców. Starsi mówcy, jak Temistokles44, Perykles, Arystydes45, nie publikowali przemówień; były też one raczej natury praktycznej, chyba że szło o pochwałę, np. nad grobem poległych za ojczyznę.

Antyfont. Pierwszy z kanonu dziesięciu mówców, Antyfont, żył za wojen perskich i pochodził z arystokratycznej rodziny; w tym też duchu działał politycznie. Znamienne jest dla związku między filozofią sceptycyzmu a iluzjonistyczną wymową zastosowaną do potrzeb adwokatury, że obok Antyfonta-mówcy słyszymy też o Antyfoncie-sofiście — tak nazywano sceptyków poznawczych i iluzjonistów w sztuce przekonywania. Bardzo jest prawdopodobne, że i mówca, i sofista są jedną osobą. Antyfont pisał mowy za honorarium w procesach cywilnych, ale sam nie występował; zachowało się dwanaście mów w trzech tetralogiach, tj. po dwie mowy pro i contra i po dwie repliki. Są to dobrze udane sztuczki iluzjonistycznego przekonywania o winie i niewinności tej samej osoby i osiągają swoje wrażenie nawet na nowożytnym czytelniku; tematy tyczą morderstw, podobnie jak w naszej literaturze sensacyjnej lub jak w szkolnych ćwiczeniach retorycznych zachowanych ze starożytności, i są oczywiście zmyślone. Jak pierwszy pisał mowy sądowe dla klientów, tak pierwszy na kontynencie ogłosił Antyfont podręcznik wymowy.

Andokides. Również ze starego rodu pochodził Andokides; toteż znany był jako zwolennik Sparty. Pisał we własnej obronie, by uzyskać powrót z wygnania, oskarżony bowiem był o udział w wydrwiwaniu misteriów; ogłosił też jedną mowę poselską. Styl Andokidesa jest prosty i bez figur.

Lizjasz. Współczesny Platonowi Lizjasz, syn hotelarza w Pireusie46, był z pochodzenia Sycylijczykiem, choć urodzony w Atenach. Poza występem przeciw wnioskowi o ograniczenie praw obywatelskich do posiadaczy ziemskich pisał tylko mowy cywilne, i prawie wszystkie dla drugich. Mowy Lizjasza przypominają swoją zajadłością demokratyczną czasy trybunałów rewolucyjnych we Francji. Wymowa Lizjasza liczyła się głównie z warunkami praktycznymi, toteż tylko dwa procesy miał przegrać. Patetyczność była mu obca; Lizjasz był zwięzły, ale bez wysiłku, unikał figur, poza przyjętą ogólnie antytezą47. Także okres48 nie ma u Lizjasza rytmicznej kadencji49. Dalekie jest od Lizjasza wszelkie dążenie do wywarcia wrażenia. A przecież nie oprzesz się wrażeniu, że w jego prostocie tai się wielka i trudna do naśladowania sztuka. Lizjasz wywarł wpływ na Demostenesa, a nadto stał się wzorem dla osobnej szkoły krasomówczej w Rzymie, zwalczanej przez Cycerona50; ale naprawdę bliższy niż Lizjasz tych tzw. Attyków51, dążących głównie do bezbarwności i zwięzłości, był komediopisarz rzymski Terencjusz. Lizjasz napisał także podręcznik wymowy.

Isokrates. Także Isokrates pochodził ze stanu mieszczańskiego. Pisarz mów sądowych w procesach cywilnych z biedy, porzuca logografię52, by stanąć na czele szkoły wymowy, ale przypominał się szerszej publiczności w mowach popisowych i doradczych, które publikował w formie broszury, głównie politycznej; stąd był ojcem tego rodzaju piśmiennictwa i w ogóle twórcą publicystyki. Sam wygłosił tylko jedną mowę. Pisał bardzo powoli i zdarzyło mu się raz, że zawarto pokój, zanim ukończył pismo doradzające zawarcie — niezrażony, zakończył broszurę radami, jak należy zawarty utrzymać, i wydał całość, przypominającą list Dejaniry53 do spalonego na stosie Herkulesa z Heroid Owidiusza54.

Isokrates był praktycznym pedagogiem; sztukę kształcenia zasadzał na namawianiu, a odrzucał dialektykę i matematykę, opierając całe wykształcenie na retoryce. Pierwszy do prozy attyckiej wprowadza pewne — wynalezione częściowo przez innych — formy wierszowe, ale proza jego jest bezbarwna i cierpi na poważne braki w kompozycji. Styl Isokratesa działał na młodego Demostenesa.

W szkole Isokratesa wychowywał się niejeden dziedzic korony. W tym towarzystwie Isokrates uświadomił sobie z czasem, że Grecja potrzebuje pana. Raz upatrywał nań tyrana sycylijskiego, to króla Sparty, w końcu Filipa. Jak Sokrates (po którego śmierci Isokrates przywdział żałobę) i jak Platon, był Isokrates w głębi duszy wrogiem demokracji. Początkowo głosił — w Panegiryku — koalicję Aten, panujących na morzu, i Sparty, przywodzącej na lądzie, przeciw Persji. Panegiryk być może wpłynął na powstanie Trzeciego Związku Morskiego, jak w ogóle publicystyka Isokratesa, chociaż nie zdołała poprawić stosunków między Atenami a Filipem, wpłynęła na... styl kancelarii królewskiej. Dokument pokoju korynckiego w roku 338 opiera się o program Isokratesa.

Pokój Filokratesa55 wzbudził wielkie nadzieje w zwolennikach wszechgreckiej polityki pod znakiem krucjaty przeciw Persom. Wyrazem tych nadziei jest Filip, pismo Isokratesa, podówczas dziewięćdziesięcioczteroletniego starca; w nim tłumaczył Isokrates rodakom, że przyjaźń Filipa warta jest dla Aten rezygnacji z Amfipolis. Przykro razi brakiem lojalności wobec ojczyzny taka rada, ogłoszona już w czasie wojny z Filipem; podobnie trzeci list Isokratesa, napisany po bitwie pod Cheroneją, pozbawiony jest nie tylko uczucia, ale, co gorsza, taktu. Zdziecinniały starzec nie rozumiał, że Filip prowadził politykę narodową. Idealista upatrywał w cynicznym i dzikim praktyku materiał na zbawiciela cywilizowanej ludzkości. Toteż pismo Isokratesa, zatytułowane imieniem demona Grecji, torowało tylko ścieżki kongresowi korynckiemu. Rzeczywiście Persja została złamana, ale za próg do tęsknot mętnej głowy posłużyła zagłada ojczyzny doktrynera. Isokrates ganił delikatnie Filipa za podboje w Tracji. Pismo było na wpół pochwałą, na wpół doradą, wedle przepisu retoryki Arystotelesa56. Obszerne dygresje rozrywają związek. Z wiekiem czuł się staruszek coraz bardziej politykiem i był zazdrosny, że za jego polityczne rady zbierają nagrody uczniowie, nie on sam. Dobrowolna śmierć w kilka dni po Cheronei uleczyła Isokratesa z wiekowych niemal złudzeń.

Isajos. Łudząco podobnym do Lizjasza stylem pisał Isajos. Politycznie nie występował. Uczniem jego, a początkowo i naśladowcą, miał być Demostenes.

Ajschines. Polityczny przeciwnik Demostenesa, Ajschines, był niskiego pochodzenia. Miał wszystkie naturalne warunki na dobrego mówcę, brakowało mu jedynie charakteru i kultury osobistej. Wygłoszona w sławnym procesie o wieniec mowa Ajschinesa nie może w żadnym calu równać się z repliką Demostenesa. Ajschines występuje w barwie niewiniątka, podaje ciągle — w śmiesznie stereotypowy sposób — postępowanie przeciwnika w wątpliwość, przepisuje Andokidesa, podnosi swe zasługi wojskowe przeciw Demostenesowi. Mowa Ajschinesa ocieka wprost od wyzwisk najwulgarniejszych, gdy Demostenes w bardzo szerokich odstępach, a za to pełną garścią, rzuca Ajschinesowi cięte i indywidualne epitety. U Demostenesa znać jakby przełykanie śliny, panowanie nad sobą kulturalnego człowieka. Ajschines miota się na mównicy jak hiena, a mimo to mowa jego nie ma siły ani koloru. Bezzębna pasja wylewa się brudną śliną łgarstw i obelg. Małoduszność i brak godności są głównymi znamionami wymowy Ajschinesa. Obłudne i sztucznie musujące oburzenie wprost odpycha. Po klęsce fokijskiej lud spędził Ajschinesa z trybuny. Przegrawszy proces, uszedł z Aten, nie tyle przed Demostenesem, ile przed wzrokiem obywateli. Najmita Filipa, nie wahał się zarzucać Demostenesowi płatnej intrygi w służbie macedońskiej. W początkach swej krasomówczej kariery wróg późniejszego żywiciela swego, nawrócił się Ajschines do niego gdzieś w jesieni roku 347. Areopag odebrał mu mandat w aferze delijskiej. Gruboskórność kłamstw Ajschinesowych odbija wyraziście na tle wzniosłej odprawy. Mowę Ajschinesa przeciw Ktezyfontowi przebiega formalnie drżenie przed oczekiwaną odpowiedzią pogromcy znikczemnienia.

Likurg. Najszanowniejszą obok Fokiona postacią w galerii ówczesnych mężów stanu był Likurg, talent na polu wymowy mierny, ale wytrawny kierownik finansów ateńskich. W młodości słuchał Platona i myślał oddać się filozofii. Likurg miał wadę częstą u ludzi o nieposzlakowanych charakterach, ale wąskich horyzontach: oto drobne sprawy wyolbrzymiał do niebywałych rozmiarów, dociągając szare życie codzienne do pomyślanego przez się ideału państwa i obywatela, w czym przypomina groteskową figurę Katona Młodszego57; obaj kaznodzieje dawnej cnoty mają coś w sobie z humorystyki anachronizmu. Wiarołomstwo małżeńskie u schyłku IV wieku urosło w egzageracji58 Likurga do rozmiarów zamachu stanu; oczywiście interpretacja ustaw jest u Likurga bardzo samowolna.

Hyperejdes. Obrońcą cywilnym z zamiłowania był Hyperejdes i mimo że z wiekiem słowo jego rozbrzmiewało coraz częściej na platformie Pnyksu59, pozostał nim do końca. Pochodził z dobrej rodziny, ale prowadził życie więcej niż swobodne. Był o pięć lat starszy od Demostenesa, ale do pokoju Filokratesa mało zajmował się polityką. Od pierwszego wystąpienia dał się poznać jako fanatyczny republikanin i wróg Macedonii. Wstręt do barbarii i brutalnego prostactwa obudził w wyrafinowanym ironiście i drapującym60 się w gest niedbalstwa elegancie zaciekłość i upór patriotyczny, który nie zelżał nawet w chwilach rezygnacji Demostenesa. Wykłady Platona, słyszane w młodości, musiały i w tym lekkoduchu obudzić szermierza idealnego zwycięstwa. Rzecz u ucznia Isokratesa naturalna, wymowa Hyperejdesa była daleka od grozy. W materiach wzniosłych nie czuł się sobą. Talent Hyperejdesa był rozleglejszy niżeli Demostenesa — niektórzy przenosili go nawet nad Demostenesa — ale nie tej miary. Niedbalstwo życia objawiało się i w stylu; język nosi już pewne piętna chylącego się antyku. Prostota Hyperejdesa jest pełna wytworności i łączy w sobie wyrazistość dyspozycji61 Isokratesa z prostotą Lizjasza, jednak nieco już stopniowaną. Będąc najnaturalniejszym w świecie mówcą, miał górować wdziękiem nad Demostenesem. Rozłam między Hyperejdesem a Demostenesem datuje się prawdopodobnie od roku 330, kiedy Sparta, która nie wzięła udziału w bitwie pod Cheroneją ani w wojnie lamijskiej62, wszczęła na własną rękę powstanie przeciw Macedonii, a Demostenes odradzał Atenom pomoc dla niej; jeszcze w roku 333 obaj zgodnie sprzeciwili się żądaniu Aleksandra Wielkiego, popartemu przez Fokiona, by powiększyć kontyngent floty ateńskiej w wojnie macedońsko(-grecko)-perskiej, podobnie jak w procesie o zbrodnię przekroczenia upoważnień poselskich Demostenes oskarżał Ajschinesa, a Hyperejdes jego wspólnika, Filokratesa. W słynnym procesie harpalijskim Hyperejdes oskarżał Demostenesa chyba głównie z ogólnych powodów, bo i o nim samym krążyły pogłoski, że w roku 341 przyjął podarunek perski. W przededniu męczeńskiej śmierci podali sobie znów ręce. Ta sama siepacka ręka dosięgnęła obu ostatnich Greków. Jak to zdarza się, Hyperejdes był mniej wzniosły, a więcej nieubłagany. Ta sama wypieszczona ręka, która przed osłupiałym sądem obnażyła patetycznym ruchem pierś Fryne63, odsuwała od siebie do końca cyrograf poddaństwa, czy choćby kompromisu. Sceptyk, nie miewał uniesień, ale i zwątpień geniuszu. Przez niedbalstwo umiał być odważny. Mowa przeciw Demadesowi przerażała śmiałością Plutarcha64. Spod pióra modnisia wyszedł dekret żądający ostatecznych wysiłków celem obrony miasta. Zrywał z przyjaciółmi, którzy zostawali w tyle, gdy droga stawała się coraz bardziej kamienista, wytrwałym był wierny za grób; tak w roku 324 broni dzieci po zmarłym Likurgu. Gdy Demostenes niemal wykrzyczał swe płuca duchowe i skłonny był do gestu rozpaczy, Hyperejdes zaczynał się dopiero animować grą o najwyższą stawkę. Nie musiał być wielkim dyplomatą, bo objazd poselski Hyperejdesa przed drugą wojną z Filipem tyle tylko dokonał, że Rodos i Chios połączyły się z Bizancjum. Mowy Hyperejdesa — prócz cywilnych i poselskich nie wygłaszał innych — odkryto częściowo przed kilkudziesięciu laty wśród papirusów egipskich.

Demades. Najgenialniejszym mówcą owych czasów był, w oczach Teofrasta65, Demades. Ale był to człowiek bez wykształcenia, a co smutniejsze, bez charakteru. Stracony przez Kassandra66, doświadczył prawdy sentencji Demostenesowskiej, że zdrajcy sprzedają przede wszystkim siebie. Przyrodzone zdolności prostaka miały przerastać nawet taką arenę wymowy, jaką były Ateny. Wypracowane mowy Demostenesa Demades prześcigał improwizacjami. Słynął z powiedzeń zrodzonych z natchnienia chwili, a bardziej trafiających do celu niż wielogodzinne tyrady; np. podczas debat, czy należy Aleksandrowi Wielkiemu przyznać cześć boską, przestrzegał wzbraniających się rodaków: „Nie pilnujcie nieba, bo stracicie ziemię”.

Dejnarchos. Ostatni w kanonie mówców attyckich, Dejnarchos, był uczniem Teofrasta i Demetriusza z Faleronu67. Polityczną działalność rozwinął po śmierci Antypatra68, a pierwsze jego mowy datują się od masowego procesu o złoto Harpalosa. Sam nie występował. Naśladował częściowo Hyperejdesa, częściowo Demostenesa.

III. Demostenes

Uzdolnienia — usposobienie — skłonności — porywy

W żyłach Demostenesa płynęła po matce krew naddunajskiego chłopa. Było w nim coś, co go czyniło obcym w swoim narodzie. Nie lubił gimnastyki — Grek! — wina nie pijał, pracował od najmłodszych lat do pięćdziesiątego roku życia niezmordowanie. Chłopcem będąc, gniewał się, gdy rzemieślnik wstał wcześniej do zajęcia od niego. Ruchy miał niewyszukane, nerwowo szybkie; gestykulował namiętnie. Wpadał w gniew tak łatwo, jak kobieta. Ajschines zarzucał mu skłonność do płaczu. Źle zbudowany, nie miał gracji ani w ruchu, ani w słowie. Brakło mu wielkich uzdolnień; podziwiał pamięć Ajschinesa, mówił z wysiłkiem i głos go — bywało — zawodził. Improwizował niechętnie i nie było tajne, że przygotowywał się do mów. Poklask zdobył sobie dopiero z czasem, wielkim nakładem pracy i zaparcia się.

Człowiek, który naprawdę nie bał się niczego i drwił w obliczu śmierci, miał chwile lęku — przed tłumem, jakby tremę; w poselstwie do Aleksandra Wielkiego zawiodły go nerwy i zawrócił z drogi. Ajschines i Teopomp69 nazwali go kameleonem; zdziwiło to już Plutarcha — a jednak coś było na tym: nerwy. Zajadłość Demostenesa budziła odrazę, ale miewała ona swoje skoki. Jak zwierz ruszony z legowiska, myśl jego rzucała się ku przypuszczalnym wyjściom, uderzała o mur charakteru i konsekwencji — i wracała „do porządku dziennego”. Zdawało się, że jak wahadło, na to tylko wychylał się, by móc się powtórzyć. Człowiek niezłamanej konsekwencji myślowej, zdradzał pewną nerwowość w praktycznym jej zastosowaniu. Być także może, że nieznane nam dzisiaj zwyżki i zniżki nastrojów politycznego dnia wytłumaczyłyby nam pewne przeciwieństwa, jakie rysują się np. między sprawą przyjęcia preliminarzy pokoju a krytyką poselstwa, między nieobesłaniem igrzysk pytyjskich70 a mową O pokoju.

Demostenes był naturą stworzoną do walki, nie do miłości i nie do przebaczania. Poczucie triumfu wstrząsa całą jego duchową istotą — to wada natur zdobywczych; potem przylgnęła ona do stoików. Zajadłość Demostenesa wobec przeciwnika budziła protesty u sędziów, miał nie cofać się przed zarzutami, które wywoływały gwizdanie wśród audytorium. Mowa o Chersonezie i Trzecia Filipika wygłoszone były chyba w gorączce. Przed bitwą pod Cheroneją groził, że każdego, kto ośmieli się doradzać pokój, zawlecze własną ręką za włosy do więzienia. Niekryta duma rozpiera mu piersi w mowie O wieńcu. Wyzwiska rzuca z rzadka — garściami. Namiętności Demostenesa odpowiada namiętność Eurypidesa71, obie jeszcze w formie pełnej klasyczności wobec np. Zoila72, Timajosa73, potem aleksandryków74. Fanatyzm Demostenesa przerażał kompromisowe natury. Lud miał go nazywać żmiją, co było pospolitym przezwiskiem zajadłych adwokatów. Jadowitość Demostenesa nie miała w sobie nic słonecznego, jak u Cycerona; dowcip jego był cierpki i palący, a zawsze ponury. Ajschines i Dejnarchos zarzucali mu, że jest złowrogim zjawiskiem. Wrodzona gorycz usposobienia łączyła się z wysoce nieposzlakowanym charakterem. „Nie tylko o tym pamiętajcie — mawiał Demostenes — że jestem gorzki, ale że bezpłatnie”. Ostatnie słowo Demostenesa do zbira-aktora było jadowitym szyderstwem. Miewa momenty humoru i satyry, ale żółć i pasja były u niego czarną kartką na kalendarzu politycznym. Zresztą takie były czasy. Z tym wszystkim był ostrożny zazwyczaj; zdania warunkowe są prawdziwą plagą dla tłumacza Demostenesa. Nie bez osobistej odwagi, przecież zawisły był od nastroju chwili.

Plutarch zarzuca mu brak staranniejszego wykształcenia; w pismach mówcy niepodobna doszukać się popisu erudycją, ale tchną one osobistą kulturą autora, jakkolwiek z natury rzeczy nie zapominają o poziomie słuchacza. Nie znać w nich najmniejszego zainteresowania dla filozofii, bo retoryka uchodziła podówczas za uniwersalne i wystarczające wykształcenie, ani w ogóle żadnych innych horyzontów poza politycznym. Nie zapominajmy wszelako, że w starożytności nie dzieło zależało od autora, ale autor od dzieła, a dziełem Demostenesa była mowa sądowa przed przedstawicielami mieszczaństwa. Demostenes jest jedynym autorem epoki klasycznej, który zastosował do siebie hasło podjęte później przez stoików: pracy nad sobą — jest wykładnikiem najwyższego, jakie znamy w starożytności, napięcia woli. „Przyjaciel trudu ponad siły” — tak sam siebie nazywał. Takim trudem ponad siły było jego życie, trudem może i przez to także chlubnym, że daremnym. Sprężyną moralności Demostenesa jest poczęta w rozumie, a zahartowana w woli idea nieznużonego wysiłku. Demostenes nie wrócił Atenom świetności, ale jak wysoko — jeden — podtrzymywał poczucie godności w narodzie, świadczy późniejsze upodlenie Aten za Demetriusza Poliorkety75. Toteż pewna szczudłowość daje się wyczuć w kaznodziejskim tonie Filipik; był to język już wtedy mało zrozumiały dla ogółu współczesnych.

Twarde czasy rodzą twardych ludzi; Demostenes nie miał molle cor76 Owidiusza. Oddychanie atmosferą sądu ateńskiego w IV wieku nie usposabiało do łagodności. Republikanie nie żartowali w sądach, a urząd Jedenastu77 był jednym z najbardziej pracowitych. Nowożytnego czytelnika gorszy łatwość, z jaką Demostenes żąda za każde przewinienie kary śmierci; działał tak w myśl retorycznej dewizy, że żądać za dużo jest to otrzymać dosyć. Kazał stracić za szpiegostwo Antyfonta, Anaksinosa, przy którego stole niegdyś siedział, kapłankę Teorys. Śmierć wyprzedzały w wypadkach szpiegostwa tortury. Na wieść o zamordowaniu Filipa włożył wieniec; wytykano mu to, ale czyż Grecy nie wieńczyli tyranobójców? Wszak niedługo potem lud ateński uchwalił dekret honorowy dla lekarza, który rzekomo otruł Aleksandra Wielkiego. „Nie godzi się triumfować nad poległymi” — powiedział Homer, ale Homer nie był demokratą.

Religia

Nazywano nieraz w ostatnich czasach Demostenesa politycznym anachronizmem. Niewątpliwie również anachronizmem był człowiek kończący w IV wieku swe mowy modlitwą. Archaiczna formułka, gdzieś jeszcze z czasów sądów pod lipą, powtarzała się zapewne i w ludowych kazaniach i radach. Lud krzywo patrzył na mówców unikających zwrotów modlitewnych. Ten miał okręt na morzu, tamten zboże w polu, inny sklepik z dewocjonaliami — bez bogów żyć nie można. Poddanie się woli bożej — taki jest stereotypowy finał tragedii, wyszłej z jasełek ludowych. Religia Demostenesa jest zupełnie ludowa, w ogólnym zarysie odtwarza wierzenia wszystkich czasów i narodów. Wiara jego błąka się między losem a opatrznością. Wiara w los należy do religii schyłku; u męża stanu jest cokolwiek nie na miejscu. W Drugiej mowie olintyjskiej i w mowie O pokoju los odgrywa rolę furtki ukojenia. Choć zbożniejsi78 od Filipa, ulegają Ateńczycy — w ideologii wojen perskich jest to paradoks. W Demostenesie budzi się pragmatyzm wieku czwartego; bo Filip działa — dodaje mówca. Na język naszych czasów przetłumaczona odpowiedź Demostenesa brzmiałaby jak słynny aforyzm: „Pan Bóg trzyma z silniejszymi batalionami”. Prawda, że zawód polityka szybko oducza metafizyki. Demostenes wierzy w te wyrocznie, które są mu na rękę, odrzuca niewygodne. Zakazuje pytać się Pytii79, ponieważ ta sprzyja, jego zdaniem, Filipowi — przekupiona. Dowiedziawszy się wcześniej od innych o śmierci Filipa, udaje, że miał sen wróżący szczęście; tę sztuczkę praktykowano często w starożytności. Rzadkie u starożytnych wzmianki o życiu pośmiertnym występują u Demostenesa wyraziściej. Nieznany autor pochwały Demostenesa (w I w. po Chr.) powiada, że wiary w nieśmiertelność duszy nauczył się mówca od Ksenokratesa80 i Platona. Demostenes ufał więcej niż Fokion w sprawiedliwość opatrzności i w los Aten. W tym wszystkim bardzo trudno jest rozplątać, ile należy zapisać na rachunek własnych przekonań mówcy, ile policzyć na karb „stanu solidnego”, którego opinia była najwyższym prawem demokracji ateńskiej.

Polityka