Wszystko - Atka Brożek - ebook + książka

Wszystko ebook

Atka Brożek

4,0

Opis

Ostra i przejmująca historia samotnych kobiet w świecie wielbiącym mężczyzn.

Gwałtowny, brutalny, ostry, ale i głęboko poruszający monolog pięćdziesięciokilkuletniej Anki, którą pewnego dnia opuszcza młodsza o ponad dwadzieścia lat Magda - najbliższa przyjaciółka, powierniczka, naśladowczyni, wróg, a w końcu też kochanka - jej Wszystko. Poprzez potok wspomnień i wzajemnych oskarżeń przebija ogromna tęsknota i miłość do niegdyś pięcioletniej Magdy, która przyprowadzona przez rodziców na przyjęcie sylwestrowe do Anki, zaczyna powoli wypełniać jej całe życie.

Ta powieść-dramat pokazuje cierpienie dwóch kobiet, które poprzez nałogi, przygodny seks i niekończące się paplanie próbują ukoić ból i odnaleźć poczucie własnej wartości w świecie wielbiącym mężczyzn. Tylko po to, aby w końcu ten świat zaakceptować.

Opowieść o sile kobiecej przyjaźni, horrorze samotności i ciągłym nienasyceniu. Ale przede wszystkim o tym, że największym przekleństwem w życiu jest - chcieć Wszystko.

Atka Brożek (ur. 1984) debiutująca pisarka. Z wykształcenia lingwistka i kulturoznawczyni. Studiowała w Polsce, Francji i Japonii. Zadebiutowała opowiadaniem ,,Pewność”. Mieszka w Krakowie. ,,Wszystko” jest jej pierwszą powieścią.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 239

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Atka Brożek, 2016
Projekt okładki: MARIUSZ BANACHOWICZ
Adiustacja i korekta: WERONIKA KOSIŃSKA
Projekt typograficzny i skład: ARTUR FIGARSKI
Publikacja wydana na zasadach self-publishing przez De Revo Wydawnictwo
ISBN 978-83-7886-261-1
Wydanie I
Kraków 2016
Konwersja: eLitera s.c.

Temu jedynemu

– Bartkowi

Is that all there is?

Is that all there is?

If that’s all there is my friends

Then let’s keep dancing

Peggy LeeIs That All There Is?

1

Powiedziała mi, że już nie przyjdzie, smarkula jedna. Wszystko jej dałam, co miałam. Wszystko. Co sama nie miałam, to jak miałam dać, ty mi powiedz? Dziwa. Od dziecka była pierdolnięta. Trzeba było wtedy pomyśleć, a nie przez tyle lat gówniary wysłuchiwać.

Anka przykłada komórkę do drugiego ucha i podchodzi do lustra. Szybko przeciera wypalcowaną taflę, staje bokiem i przygląda się swoim drobnym pośladkom. Ma pięćdziesiąt parę lat, kruczoczarne proste włosy do ramion i gęstą grzywkę. Jest chuda.

No, słucham cię, słucham. Aaa, jak zwykle było: przylazła w środku nocy, bo Janek zasnął, chłop przecież rano do pracy chodzi, a ona jak nie ma z kim siedzieć, to od razu ją do mnie ciągnie. A kto inny by jej o trzeciej nad ranem drzwi otworzył? Przychodzi sama, flaszki postawi swoje, sama se naleje i sama siedzi. I dziś w nocy znów tak siedziała. A z godzinę chyba. Ale ani be, proszę ja ciebie, ani me. Tylko się kiwa. To ja mówię: ,,Dobra – napij się i jutro pomyślisz”, a ona tylko te ślepia wielkie we mnie wbiła – nawalona już dawno jak chuj – i siedzi. I dalej się kiwa. No co? A co miałam robić? A bo to pierwszy raz? Czekałam. No ale żem w końcu na wersalce w dużym zasnęła i w południe mnie dopiero obudziła. Janek za nią wydzwaniał i coś tam, słyszałam, w kuchni wrzeszczała, to zeszłam i pytam się jej, żeby mi w końcu powiedziała, o co chodzi. A ona dalej nic. Siadła tylko przy stole, zapaliła i trzęsie tą nogą. I widzę, że już ją nosi i rozgląda się jak jakaś, kurwa, nawiedzona.

Anka próbuje strzepnąć sierść psa z legginsów.

No, co potem? Potem to ona, moja droga, zaczęła móóówić. Ale żebyś ty wiedziała, jak ona móóówi. I pyta mnie najpierw, co ja robię. No, normalnie, tak się pyta: ,,Co ty robisz?”. To myślę: Aha, zaczyna się. Noo!... A co ty byś chciała? Ale ona jest pojebana. To się nie ma, proszę ja ciebie, nad czym zastanawiać. Jak czasem coś powie, to ty nie wiesz, czy się śmiać, czy ją od razu w pysk strzelić. Ale czekaj, ja wtedy, wiesz, nauczona, żeby na spokojnie i normalnie mówić, więc tłumaczę i tego, żeby... żeby wielkiej, kurwa, damy czasem nie urazić. Ale co ty! Ależ oczywiście, że nie! A tym razem to jak mi nagle takie spojrzenie rzuciła i mówi do mnie: ,,To robisz coś czy nie?”, to aż mnie, słuchaj, zemdliło. Noo. Tak że tyle ci powiem. Zemdliło mnie. A i tak żem dalej przed nią na baczność, jak ten, kurwa, przedszkolak stała. Ale co ty mówisz, Elżbieta. Ale przecież toto jest chore. Ona to potrafi tak człowieka zeszmacić, że się, kurwa, żyć odechciewa. Aaa, dlaczego? Tego to nigdy nie wiesz: dlaczego. Raz to skacze, wariuje, uśmiecha się, tuli do ciebie, a za dwie godziny jak spojrzy, jak pizdnie, to ci wszystko w gardle staje. Nagle ją coś, proszę ja ciebie, zaczyna wkurwiać i zaraz ma pretensje: że siedzisz, że stoisz, a nawet jak latasz wte i wewte, to i tak ją wkurwisz. ,,Bo co ty robisz?” – od razu ci powie. – ,,Co ty robisz!?” I zaraz jak ją co tak wyprowadzi z równowagi... Aaa... Elka, ale Elka, ty to czasem nawet w ogóle nie rozumiesz, co ona do ciebie mówi. Co ja podejmę jaką rozmowę, to ona ględzi zaraz o czym innym, zapomina i z tematu na temat, proszę ja ciebie, skacze. No, wariatka, no. I teraz to samo. Oczywiście, że nie zawsze, ale regularnie ma takie fazy.

I wyjdzie ci o każdej porze nie wiadomo gdzie – i cześć. A ty wiesz, ile razy ja jej szukałam, jak jeszcze dzieckiem była? Teraz to chuj, dorosła jest, męża ma, niech on się o nią martwi, ale jak mała była, to co ja zdrowia zmarnowałam, jak ja się jej matce natłumaczyyyłam. No bo jak mi dziecko pod opiekę zostawia, a ja nie upilnuję. Kochana! Ale co ona zrozumie? Ta jej cała mamunia to zawsze inne, proszę ja ciebie, metody preferowała. A co ty myślisz? A teraz nie dość, że ta dziwa jej wyrosła nienormalna, to jeszcze się przed zięciem musi chować. No bo zięcia ma wykształconego, przecież Janek już lada dzień i profesor będzie, że pięć, proszę ja ciebie, doktoratów ma, sama wiesz. I książki pisze. I do tego jaki wspaniaaały człooowiek. No, powiedzże, Elka, nie od dziś go znasz. No wspaniały! Ale nie tylko! Elka!... Dobry taki przecież chłop, inteligentny, cuda by dla tej dziwy zrobił i nawet, proszę ja ciebie, w gazetach go czasem widzę drukują. Ja to go tak szanuję, powiem ci. Od samego początku! Noo. A zresztą co ja ci będę mówić – sama wiesz, jaki chłop. No właśnie. Ale powiedz ty mi, właśnie – powiedz ty mi, co ta jej mamunia cała przy nim wie? O czym ona ma ze swoim zięciem niby rozmawiać? Przecież toto na takim poziomie jest, że nic tylko dupa jej, kurwa, rośnie w tym samym tempie co kwiatki na balkonie. I tyle. Że magnolię trzeba w półcieniu sadzić – tym mu chyba tylko może zaimponować. A pierdoli od pięciu lat o tej magnolii. To się chowa przed nim! A co ma robić? A jak święta jakie idą i czy chce, czy nie chce, spotkać się z nim musi, to tylko chodzi w kółko i bajki opowiada, jaka to ona matka nie jest. A on przecież swoje wie, bo mu Magda niejedną historię opowiedziała. I tylko jak dziecko z domu wyszło – a ledwo dziewiętnaście lat miało – to mamunia od razu ręce umyła. Taak. A co ty myślisz? Udaje, że problemu nie ma, że z córunią ma niby nie wiadomo jakie kontakty. No, kurwa, nic tylko się cieszyć. Ta baba to też chyba żyje w jakimś świecie równoległym. A przecież Magdzie przez ostatnie dziesięć lat – i wszyscy o tym wiedzą – to się tylko pogorszyło, a nie polepszyło. Mimo Janka i mimo że w końcu ma spokój od tej całej mamuni swojej popierdolonej, okrągłej jak, kurwa, księżyc w pełni.

Z ulicy słychać śpiew mężczyzn. Anka zamyka drzwi balkonowe. W szybie widzi odbicie swoich lekko wykrzywionych, szczupłych łydek, odstającego brzuszka i ciężkich piersi.

A Magda to wiesz, chwilę co porobi, a później się od nowa zaczyna: już się trzęsie, już podpija, już łazi, coraz bardziej ją chuj wie gdzie nosi. Ale wiesz, nie żeby robiła, co trzeba – pracowała jak człowiek – tylko... Jak takie zwierzątko, co wkoło podwórka chodzi – chodzi, żeby chodzić. I powiedz mi, jak ten chłopina może normalnie pracować? Ale jej nie wytłumaczysz przecież. A pewnie, że ją do lekarzy prowadził. Tylko, słuchaj, tylko co jej te wszystkie psychotropy dadzą, jak ona ciągle chleje? No to przecież albo jedno, albo drugie! A ona, sama wiesz, że pije jak chłop. Ale, Elżbieta, ale nigdy się nic nie zmieni. No, powiedzmy sobie szczerze. Tyle tylko, że może ją Janek jakoś uchroni, żeby se krzywdy smarkula nie zrobiła. Ale wątpię, czy ona w życiu co zmieni. Za dobrze jej.

Do kuchni wchodzi Suchy: wysoki szczupły mężczyzna po pięćdziesiątce o regularnych słowiańskich rysach. Szybkim ruchem zaczesuje do tyłu szpakowate włosy – czoło ma spocone. Chwilę przyzwyczaja oczy do światła. Spogląda pytająco na żonę.

Nie widzisz, co robię? No przez telefon rozmawiam. A tobie znowu nie pasuje? Noż kurwa, Suchy... Słyszysz, Elka? Nawet człowiek we własnym domu pogadać nie może. A, bo Suchy się jak zwykle wpierdala. Z piwnicy wylazł i pretensje ma. A ty może byś przyszła na jakieś wino czy coś? No bo co będziemy przez telefon tyle gadać. Tylko pieniądze człowiek marnuje na te całe telefony. Noo. Ale Suchy niech se śpi w tej swojej piwnicy, a co ty mu będziesz przeszkadzać? Ale że co? Ale psa ci przywieźli? No to weź psa! No pewnie! I przyjedźcie. Posiedzimy we dwie, napijemy się. Ale... ale moja to już przecież taka starowinka, że ani łba nie podniesie. A coś ty. Leży i śpi całymi dniami pod stołem, krówsko takie spasione. No to weź psa!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki