24,90 zł
Dwa światy. Jeden wybór
Sosnowa Gwiazda od zawsze wiedział, jakie jest jego przeznaczenie. Już jako uczeń podążał śladami ojca, aby podobnie jak on objąć przywództwo w Klanie Pioruna. Niestety władza to nie tylko przywileje, ale i odpowiedzialność za bezpieczeństwo pobratymców. Po wielu stoczonych bitwach kocur uświadamia sobie, że jest jeden wróg, którego nigdy nie pokona – śmierć. Żyjąc w jej cieniu, przywódca odnajduje spokój w siedlisku Dwunożnych, miejscu bez głodu i cierpienia. Jednak wie, że nie może wiecznie wieść podwójnego życia i kiedy przodkowie zsyłają straszliwy omen dotyczący jego potomka, Sosnowa Gwiazda staje przed wyborem, który zaważy na przyszłości Klanu Pioruna.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 108
Klan Pioruna
PRZYWÓDCA
Dębowa Gwiazda — silny brązowy kocur o bursztynowych oczach
ZASTĘPCZYNI
Łanie Pióro — blada płowobiała kocica o bursztynowych oczach, uczennica: Stokrotkowa Łapa
MEDYCZKA
(kocur lub kotka, którzy posiedli zdolność leczenia)
Obłoczna Jagoda — długowłosa biała kocica o żółtych oczach
WOJOWNICY
(koty i kotki bez młodych)
Mglista Skóra — szara kocica o grubym futrze i zielonych oczach, uczeń: Sosnowa Łapa
Pokrzywowa Bryza — rudy kocur, uczennica: Błyszcząca Łapa
Słodki Wrzos — jasnobrązowa, pręgowana kotka o białych łapach
Mamrocząca Stopa — brązowy kocur o bursztynowych oczach
Płonący Nos — rudy kocur o bursztynowych oczach
Skowronia Pieśń — szylkretowa kotka o jasnozielonych oczach
Gawroni Ogon — czarny kocur o niebieskich oczach
Wietrzny Lot — pręgowany szary kocur o jasnozielonych oczach
Zajęczy Sus — jasnobrązowa kotka o żółtych oczach
Ostrokrzewiasta Skóra — czarna kotka o zielonych oczach
Ulewne Futro — nakrapiana rudo-biała kotka o bursztynowych oczach
Rogaty Sus — pręgowany szary kocur o bursztynowych oczach
Płowa Pieśń — jasnobrązowa kotka
UCZNIOWIE
(koty i kotki, które ukończyły sześć księżyców, szkolące się na wojowników)
Błyszcząca Łapa — ciemnoruda kotka o białym pyszczku
Stokrotkowa Łapa — szaro-biała kotka o żółtych oczach
Sosnowa Łapa — rudo-brązowy kocurek o zielonych oczach
Drobna Łapa — czarno-biały kocurek o niebieskich oczach
STARSZYZNA
(byli wojownicy i karmicielki)
Jelenia Cętka — pręgowana srebrno-czarna kocica
Ziarnista Skóra — jasny, brązowo-biały kocur
Kwitnące Serce — pręgowany szary kocur
Drozdowy Szpon — pręgowany jasnobrązowy kocur
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
— A oto siedlisko Dwunożnych, młody Sosnowa Łapo! — Mglista Skóra wskazała ogonem na wysoki drewniany płot biegnący wzdłuż granicy drzew.
Sosnowa Łapa odchylił głowę, żeby dojrzeć szczyt ogrodzenia rozciągającego się w obie strony aż po skraj lasu.
— Czy Dwunożni zbudowali ten płot, żeby się przed nami bronić? — zapytał uczeń.
Mglista Skóra zamruczała z rozbawienia.
— Nie jesteśmy aż tacy przerażający! Myślę, że chcieli raczej oznaczyć swoje granice, tak jak my znaczymy nasze, ale byli zbyt leniwi, by wysyłać patrole. Musimy jednak pamiętać, że tak jak w przypadku linii zapachowych każdego z klanów nie jesteśmy mile widziani po drugiej stronie. — Oczy wojowniczki rozbłysły, odznaczając się wyraźną zielenią na tle jasnoszarego futra. — Ale to nie oznacza, że nie wolno nam zerknąć przez barierę, kiedy najdzie nas na to ochota! A uwierz mi, że terytorium Dwunożnych w niczym nie przypomina naszego lasu.
Wojowniczka ruszyła ścieżką wzdłuż drzew, pocierając brzuchem o wysokie trawy. W powietrzu wisiały ciężkie zapachy pory zielonych liści, a lekki wiaterek smakował kwiatowym pyłkiem i roślinnymi sokami.
Sosnowa Łapa nie ruszył się z miejsca, wyobrażając sobie, co mogło tak bardzo się różnić po drugiej stronie ogrodzenia. Czyżby drzewa miały tam inny kolor? A jakie legowiska zamieszkiwali Dwunożni? Uczeń zauważył szparę w płocie na wysokości swoich uszu, więc zakradł się bliżej i zerknął na teren Dwunożnych.
W otworze ujrzał ogromne żółte oko, które gapiło się prosto na niego. Sosnowa Łapa pisnął i odskoczył w tył. Usłyszał dzikie drapanie pazurów i ogłuszający terkot drewna, kiedy Mglista Skóra wdrapała się na płot i zaczęła balansować na jego szczycie, sycząc z grzbietem wygiętym w wysoki łuk.
— Zostaw mojego ucznia w spokoju, ty parszywy futrzaku! — zamiauczała. — Nie masz odwagi podejść tu i stawić nam czoła, co? Więc wracaj do swoich Dwunożnych, lisi móżdżku!
Wojowniczka zeskoczyła z powrotem na ziemię i kiwnęła głową do Sosnowej Łapy.
— To tylko stary tłusty pieszczoch — odparła lekko zdyszana. Następnie pochyliła głowę i językiem przygładziła sierść na swojej piersi. — Następnym razem sam będziesz takich przeganiał.
Sosnowa Łapa nerwowo obejrzał się na szparę w płocie. Czy pieszczoch nadal go obserwował? Uczeń był pewien, że koszmary o monstrualnym oku wyglądającym na niego z różnych otworów będą go prześladowały przez resztę życia. Kiedy Mglista Skóra ruszyła z powrotem, Sosnowa Łapa trzymał się blisko niej, opierając się pragnieniu odwrócenia głowy i sprawdzenia, czy nikt za nimi nie idzie.
— Nie narzekałbym, gdybym nigdy więcej nie zobaczył żadnego pieszczocha — wymamrotał, na co Mglista Skóra zamruczała.
— Och, na pewno zobaczysz. Ale nie będziesz się ich bał! Ich zęby i pazury są tępe jak kamienie i wszystkie boją się własnego cienia! — Wojowniczka wskazała kiwnięciem głowy na gęste zarośla jeżyn, które blokowały im drogę. — Za tymi krzewami znajduje się Droga Grzmotu. Słyszysz ją?
Sosnowa Łapa zatrzymał się i wsłuchał w miarowy warkot przemykających nieopodal potworów. Te nie wydawały mu się równie alarmujące jak pieszczoch, ponieważ wiedział, że nigdy nie opuszczają ścieżki z twardego czarnego kamienia. W tym miejscu największe niebezpieczeństwo stanowiło natknięcie się na intruzów z Klanu Cienia, których terytorium znajdowało się po drugiej stronie Drogi Grzmotu. Mglista Skóra poprowadziła ucznia w cierniste jeżyny, spomiędzy których Sosnowa Łapa wyjrzał na rozmazane kształty pędzących potworów. Cuchnący, ciepły wicher zmierzwił mu futro, a uczeń wzdrygnął się i cofnął, próbując powstrzymać atak kaszlu.
— Nie będziemy podchodzić bliżej — oświadczyła Mglista Skóra. — Nauczysz się przechodzić przez Drogę Grzmotu dopiero za jakiś czas, podczas podróży do Księżycowego Kamienia.
Sosnowa Łapa poczuł pod futrem dreszcz ekscytacji. Przyszłość malowała się przed nim tak wyraźnie, jakby spoglądał na nią z czubka wysokiego drzewa. To był pierwszy dzień jego szkolenia na wojownika, a już zdążył spotkać pieszczocha i zobaczyć potwory! Zastanawiał się, co robią teraz pozostali uczniowie, którzy wyszli z obozu ze swoimi mentorami. Sosnowa Łapa przyzwyczaił się do samotności, ponieważ nie miał rodzeństwa, ale nie mógł się doczekać treningów z innymi uczniami i nauki bitewnych ruchów, do których przymierzał się jako kocurek.
Szedł za mentorką wzdłuż granicy terytorium, o kilka długości ogona od hałaśliwej Drogi Grzmotu. Żwirowaty zapach potworów przywierał tu do każdego listka i źdźbła trawy, a Sosnowa Łapa wzdrygnął się na myśl o tym, że później będzie musiał wylizać go ze swojej sierści. Raptem Mglista Skóra zatrzymała się przed nim i postawiła uszy. Sosnowa Łapa ujrzał pomiędzy drzewami przebłyski ostrego pomarańczowego koloru i usłyszał gardłowe wrzaski Dwunożnych zagłuszające nawet warczenie potworów.
— Będziemy musieli ich ominąć — szepnęła Mglista Skóra. — Nie sądzę, żeby się nami zainteresowali, ale mimo wszystko lepiej nie ryzykować. — Wojowniczka przykucnęła i wpełzła w paprocie, na ścieżkę prowadzącą w przeciwną stronę do Drogi Grzmotu i stojących na niej Dwunożnych. Sosnowa Łapa ociągał się, wyglądając pomiędzy pniami, żeby sprawdzić, co robią. Wszyscy Dwunożni mieli błyszczące pomarańczowe futra i twarde białe głowy, od których odbijało się światło słońca. Dwoje z nich stało w błotnistej dziurze na skraju Drogi Grzmotu, a kolejny uderzał w ziemię czymś w rodzaju kijka.
— No chodź już! — Mglista Skóra syknęła Sosnowej Łapie prosto do ucha, aż ten podskoczył. Był tak pochłonięty obserwowaniem Dwunożnych, że nie usłyszał nadejścia mentorki. — Na co jeszcze czekasz?
— Chciałem tylko sprawdzić, co robią — odszepnął Sosnowa Łapa.
— Ciekawscy uczniowie dostają po nosie! — zażartowała. — Dębowa Gwiazda wysłał tu patrol zeszłej nocy i wygląda na to, że Dwunożni kopią tunel pod Drogą Grzmotu, tam, gdzie grunt bywa najbardziej grząski.
— Ale fajnie! — mruknął Sosnowa Łapa, ale mentorka zmierzyła go wzrokiem.
— Niezupełnie. Przecież nie chcemy ułatwiać Klanowi Cienia zakradania się na nasze terytorium, prawda? — Ton jej głosu stał się tak poważny, że Sosnowa Łapa opuścił głowę, czując się głupio.
Oboje przepchali się przez paprocie i odeszli od Drogi Grzmotu. Sosnową Łapę zaczynały pobolewać kończyny, a poduszki piekły od stąpania po cierniach i kamieniach. Nigdy wcześniej nie pokonał tak dalekiej drogi! Nie miał pojęcia, jak patrolom udawało się każdego dnia okrążać całe terytorium. Po chwili hałasy Drogi Grzmotu ucichły, a Sosnowa Łapa usłyszał delikatny chlupot płynącej wody.
To rzeka! — pomyślał, a ponieważ słyszał o niej tak wiele razy, od razu spróbował ją sobie wyobrazić. Wyskoczył spomiędzy paproci i stanął nieopodal brzegu. — Jest jak wodna Droga Grzmotu… — uznał nieco zawiedziony. Starsi opowiadali o niej w taki sposób, jakby rzeka była potwornym żywiołem czyhającym na młode koty, żeby wciągnąć je pod powierzchnię. Na dodatek fakt, że wojownicy z Klanu Rzeki lubili pływać, nadawał im okrutniejszego, bardziej przerażającego charakteru.
Mglista Skóra przemaszerowała obok ucznia po chrzęszczących kamieniach.
— Chodź zamoczyć łapy! — zawołała, ostrożnie wstępując do wody.
Kocurek zrobił krok w tył. Oczami wyobraźni widział, jak wygłodniała rzeka uderza go w brzuch i powala z nóg.
— Nie, ja podziękuję — mruknął wpatrzony ponad wodą we wierzby rosnące na przeciwległym brzegu. Ich liście mieniły się na wietrze na szaro i srebrno, a szuwary pod nimi cicho mamrotały. Czy obserwowały ich stamtąd koty z Klanu Rzeki? Sosnowa Łapa się wzdrygnął. Nie chciał dziś spotkać żadnego z tych rybich dechów — przynajmniej dopóki nie nauczy się porządnie walczyć!
Mglista Skóra wróciła do niego, strzepując po kolei z łap kropelki wody.
— Czas wracać do obozu — oznajmiła.
— Naprawdę? Widziałem już całe terytorium? — zapytał Sosnowa Łapa.
— Przynajmniej większość przygranicznych terenów — mruknęła Mglista Skóra. — Pozostałe miejsca zostawimy sobie na później. — Wojowniczka zanurkowała w paprociach i wybrała wąską ścieżkę o silnym aromacie królika i ostrym, gorzkim zapachu czegoś jeszcze. — To lis — oświadczyła, zauważywszy zmarszczony nos ucznia.
Sosnowa Łapa prędko zamrugał.
— Jest blisko? — pisnął.
— Nie, to stary trop. — Mglista Skóra przyspieszyła kroku, gdy ścieżka się poszerzyła, a Sosnowa Łapa nagle zrozumiał, że widział już dokładnie te same drzewa oraz czuł identyczne zapachy… Na szczycie wąwozu rozpoczynała się droga prowadząca w dół do obozu Klanu Pioruna. Byli już prawie w domu!
Zbiegł za mentorką po kamienistej dróżce i przecisnął się na polanę pomiędzy krzewami janowca. Zanim zdążył odetchnąć, brązowa pręguska o zielonych oczach trąciła go nosem i przylizała futro na jego grzbiecie, mrucząc.
— I co? Co myślisz? — dopytywała Słodki Wrzos, lecz zanim uczeń zdążył odpowiedzieć, odwróciła się do Mglistej Skóry. — Był grzeczny? Słuchał twoich poleceń?
Sosnowa Łapa wymknął się z jej uścisku.
— Oczywiście, że tak! — miauknął. Jego matka potrafiła tak strasznie go zawstydzić!
Mglista Skóra pokiwała głową.
— Był idealnym uczniem.
— Pewno, że był — zamruczał Dębowa Gwiazda, dołączywszy do pozostałych. Jego ciemnobrązowe futro błyszczało w słońcu, a ciepły wzrok spoczął na Sosnowej Łapie. — Mój syn będzie najlepszym wojownikiem w historii Klanu Pioruna!
Sosnowa Łapa wyprostował grzbiet.
— Postaram się! — obiecał.
— Musisz uważnie słuchać wszystkiego, co Mglista Skóra będzie ci mówiła na szkoleniu bitewnym. Chcę, żebyś był gotów walczyć z tymi podłymi kotami z Klanu Rzeki! — zamiauczał Dębowa Gwiazda. — Nie odbiorą mi kolejnego syna!
Sosnowa Łapa obserwował, jak oczy ojca zachodzą mgłą smutku. Nigdy nie poznał swojego przyrodniego brata, Brzozowego Pyska; wiedział tylko, że ten zginął podczas bitwy z wojownikami Klanu Rzeki.
Do ich rozmowy dołączyła płowa kocica.
— Całkiem możliwe, że wcześniej będzie musiał walczyć z Klanem Cienia — ostrzegła. — Dwunożni niedługo skończą kopać tunel, a wówczas Klan Cienia będzie miał bezpośredni dostęp do naszego terytorium.
Dębowa Gwiazda pokiwał głową.
— Masz rację, Łanie Pióro, ale sądzę, że nie odważą się na nie wkroczyć, o ile codziennie będziemy odnawiać nasze oznaczenia zapachowe. Zadbasz o to, żeby wieczorne patrole się tym zajęły?
Łanie Pióro skinęła łbem.
— Oczywiście.
Krzewy janowca zaszeleściły, kiedy Błyszcząca Łapa, Stokrotkowa Łapa i Drobna Łapa wbiegli do obozu wraz z mentorami podążającymi o krok za nimi.
— Mieliśmy właśnie wspaniałe szkolenie bojowe! — pochwaliła się Stokrotkowa Łapa. Szaro-białe futro uczennicy było zjeżone wzdłuż kręgosłupa, a z jej ucha zwisał kawałek gałązki.
Łanie Pióro zmierzyła młodą kotkę wzrokiem.
— Wyglądasz, jakbyś przegrała walkę — zauważyła.
— Bo przegrała! — ogłosiła siostra Stokrotkowej Łapy, Błyszcząca Łapa. — Razem z Drobną Łapą prawie ją zmiażdżyliśmy!
— Nie polecam wykorzystywać tego manewru w bitwie — skomentowała mentorka Drobnej Łapy, Wiewiórczy Wąs, po czym skinęła głową do Łaniego Pióra. — Ale twoja uczennica dobrze walczyła i była niezwykle dzielna, kiedy pozostała dwójka złączyła siły przeciwko niej.
Łanie Pióro cicho zamruczała.
— Miło to słyszeć. Dziękuję, że ją zabrałaś.
Mentor Błyszczącej Łapy, Pokrzywowa Bryza, spijał wodę z wilgotnego mchu na skraju polany. Kiedy przełknął, odwrócił się do Sosnowej Łapy.
— Jak ci się podobał twój pierwszy spacer dokoła granic?
— Było wspaniale! — zamiauczał Sosnowa Łapa. — Widziałem pieszczocha i nawet kilku Dwunożnych!
— Och, jak przerażająco! — rzuciła zaczepnie Stokrotkowa Łapa.
— Poradził sobie bardzo dobrze — miauknęła Mglista Skóra. — Właściwie myślę, że jutro mógłby dołączyć do waszego szkolenia i nieco pomóc Stokrotkowej Łapie w walce. Jak sądzisz, Wiewiórczy Wąsie?
Pręgowana brązowa kotka pochyliła głowę.
— To będzie dla nas zaszczyt, jeśli do nas dołączycie, Sosnowa Łapo i Mglista Skóro.
Sosnowa Łapa podskoczył z radości. Bycie uczniem to najlepsza rzecz na świecie!
Trzask! Gałązka złamała się pod jego naciskiem. Sosnowa Łapa zamarł w miejscu i wstrzymał oddech, ale posilający się przed nim kos nadal wydziobywał coś z leśnej ściółki. Uczeń odetchnął z ulgą. Kątem oka zauważył, że Błyszcząca Łapa porusza pyskiem, bezgłośnie przekazując mu: „Szczęściarz!”, więc skinął głową. Musiał przejść jeszcze zaledwie kilka kroków, aby znaleźć się w odległości skoku od zdobyczy.
Był uczniem już od prawie jednego księżyca, a to był jego czwarty patrol łowiecki. Dotychczas z każdego patrolu wracał z co najmniej jedną zdobyczą i nie zamierzał pozwolić, żeby teraz było inaczej! Przeniósł swój ciężar z przednich łap na tylne i wsunął je pod siebie, przybierając pozycję łowiecką.
— Ciii!
Sosnowa Łapa rozejrzał się dokoła. Kto to powiedział? Błyszcząca Łapa zniknęła i uczeń myślał, że jest w paprociach sam.
— Złaź z mojego ogona! — syknął inny głos. — Chcesz powiadomić cały Klan Pioruna, że tu jesteśmy?
Uczeń zamarł. To nie był żaden z jego pobratymców. Czy ktoś wtargnął na ich terytorium? Zawęszył w powietrzu. Tak blisko Drogi Grzmotu zapach liści i zdobyczy był niemal całkowicie stłamszony przez odór potworów, ale tego dnia Sosnowa Łapa wyczuwał coś jeszcze; słabiutki ślad zapachu kota, którego wcześniej tutaj nie było…
Nastroszył sierść i zakradł się w kierunku krzewu, z którego dochodziły głosy. Jednocześnie zupełnie zapomniał o kosie. Ptak odleciał ze skrzekiem, a pośród jeżyn coś się poruszyło. Sosnowa Łapa dostrzegł mignięcia brązowego, szarego i rudego futra, a także błysk odsłoniętych pazurów. Nie miał już szans zakraść się do nich z zaskoczenia.
— Intruzi! — zawył więc, odwracając się i pędząc w kierunku miejsca, w którym zostawił resztę patrolu. — Chodźcie tutaj, szybko!
Łanie Pióro pojawiła się przed nim z najeżonym futrem. Plama krwi na pysku wojowniczki świadczyła o udanym polowaniu.
— Gdzie? — zapytała.
Sosnowa Łapa wskazał głową za siebie.
— W tamtych jeżynach — wydyszał.
— Zaczekaj tutaj — poleciła mu zastępczyni przywódcy, po czym popędziła w kierunku krzewu, wydając z siebie dziki jazgot. — Wojownicy Klanu Pioruna, do mnie!
Podszycie dokoła Sosnowej Łapy zadrżało, kiedy Mglista Skóra, Wiewiórczy Wąs, Stokrotkowa Łapa i Drobna Łapa wyskoczyli z zarośli. Mglista Skóra zatrzymała się obok Sosnowej Łapy.
— Co się dzieje?
— Ktoś na nas napada! — przekazał jej uczeń.
Wiewiórczy Wąs powąchała powietrze i obnażyła kły.
— Patrol Klanu Cienia przeszedł przez ten przeklęty tunel! Chodźcie! Wygonimy ich tam, skąd przyszli!
Kiedy odbiegła wraz z Drobną Łapą, Mglista Skóra zamiauczała:
— Sosnowa Łapo! Biegnij do obozu i sprowadź wsparcie!
Zaraz potem również zniknęła za pobratymcami.
Sosnowa Łapa miał już skoczyć w paprocie i pobiec do obozu, kiedy raptem wstrząsnęła nim pewna myśl. Był pewien, że w zaroślach zobaczył jedynie trzy albo cztery koty, a to oznaczało, że już teraz patrol Klanu Pioruna miał nad nimi liczebną przewagę. Zamiast marnować czas na wołanie innych wojowników, czy nie powinien raczej dołączyć do patrolu i pogonić intruzów, zanim ci wejdą dalej w las?
Okręcił się w miejscu i ruszył za mentorką. Głośne syki i wrzaski podpowiadały mu, że konfrontacja już się rozpoczęła. Sosnowa Łapa przemknął przez gęste zarośla dzikiego bzu i wygrzebał się po drugiej stronie. Tam, na niewielkiej polanie, ujrzał koty ze swojego patrolu stojące naprzeciw czterech wojowników Klanu Cienia. Intruzi mieli opuszczone głowy i wymachiwali ogonami raz w jedną, raz w drugą stronę. Sosnowa Łapa zamarł na chwilę z otwartym pyskiem, porażony tym, jak silnie i mocno się prezentowali. Wyglądali na spokojnych i gotowych do bitwy.
Wtem przeniósł wzrok na własnych pobratymców, stojących twardo z nastroszonymi futrami. Wiedział, po której stronie pragnie walczyć! Podbiegł bliżej i ustawił się przy boku Mglistej Skóry.
— Kazałam ci sprowadzić pomoc! — syknęła.
— To by za długo trwało! Tutaj bardziej się przydam — odszepnął Sosnowa Łapa. Zatopił pazury w wilgotnej glebie, przypominając sobie wszystkie bitewne ruchy.
Drobna Łapa trącił go koniuszkiem ogona.
— Walcz blisko mnie — wymamrotał. — Wspólnie narobimy więcej kłopotów!
Sosnowa Łapa skinął łbem i przysunął się bliżej czarno-białego kocurka.
— Chcecie, żebyśmy się wynieśli? — syknęła jedna z wojowniczek Klanu Cienia, rudo-szara kocica o złowrogich bursztynowych oczach. — To nas do tego zmuście!
— Zmusimy! — odkrzyknęła Łanie Pióro i zaatakowała intruzkę, jednym skokiem pokonując dzielącą je odległość. Pozostałe koty z Klanu Cienia natychmiast ruszyły naprzód, a wojownicy Klanu Pioruna skoczyli przed siebie, aby stawić im czoła.
Sosnowa Łapa i Drobna Łapa rzucili się na jasnobrązowego kocura o charakterystycznym wystającym zębie. Sosnowa Łapa uczepił się karku wojownika, podczas gdy Drobna Łapa drapał go po uszach. Kocur padł na ziemię i zrzucił z siebie Drobną Łapę, ale Sosnowa Łapa utrzymał się, wbijając pazury w jego sierść. Kiedy wojownik spróbował przeturlać się i go zmiażdżyć, Sosnowa Łapa odskoczył na bok, po czym rzucił się z powrotem na barki kocura, kiedy ten usiłował podnieść się z ziemi.
— Niezły atak! — wydyszał Drobna Łapa, po czym schylił się i ugryzł ogon przeciwnika. Wojownik zawył i się zatoczył. Sosnowa Łapa wykorzystał okazję i uderzył go w potężną głowę, aż pod kocurem ugięły się łapy.
Po drugiej stronie polany Mglista Skóra syczała na ciemnoszarego kota. Z ucha wojowniczki kapała krew, ale w jej oczach płonął ogień. Skoczyła na intruza. Wojownik spróbował się cofnąć, ale krzew jeżyn zablokował mu drogę ucieczki. Mógł tylko kulić się i robić uniki, kiedy Mglista Skóra naparzała go po głowie.
— Dawaj, Mglista Skóro! — zawołał Sosnowa Łapa.
Rudo-szara wojowniczka odturlała się od Łaniego Pióra i wstała.
— Wojownicy Klanu Cienia! Odwrót! — syknęła.
Czwarta napastniczka, szaro-biała kotka, jeszcze raz kłapnęła zębami na uszy Stokrotkowej Łapy i otrzymała za to cios od Wiewiórczego Wąsa. Sosnowa Łapa przygotował się na kolejny atak, ale rudo-szara wojowniczka syknęła po raz drugi. Wówczas wszyscy wojownicy Klanu Cienia w jednej chwili odwrócili się i zaczęli uciekać. Łanie Pióro popędziła za nimi, a reszta patrolu ruszyła zaraz za nią. Pomimo zadrapań i posiniaczonych łap Sosnowa Łapa czuł się tak, jakby leciał nad ziemią. Wygraliśmy! — zachwycał się w myślach.
Pogonili intruzów aż do samego tunelu pod Drogą Grzmotu, po czym zatrzymali się tuż przed rozkopaną ziemią i obserwowali, jak wojownicy Klanu Cienia wskakują z powrotem do cuchnącej wilgocią dziury.
— I lepiej tam zostańcie! — krzyknęła za nimi Łanie Pióro.
Paprocie po drugiej stronie Drogi Grzmotu zaszumiały, kiedy koty z Klanu Cienia wyszły spod ziemi. Zaraz potem zapadła cisza. Nawet Droga Grzmotu była pusta i milcząca. W powietrzu unosiły się tylko ciężkie oddechy patrolu.
Mglista Skóra trąciła Sosnową Łapę, a on podniósł na nią wzrok.
— Dobrze walczyłeś, młodzieńcze — zamiauczała. — Twój ojciec będzie bardzo dumny.
Sosnowa Łapa poczuł, jak sierść goreje mu z samozachwytu.
Łanie Pióro pokiwała głową.
— Podjąłeś słuszną decyzję, zostając z nami — wydyszała. — I odważną. Jeszcze zrobimy z ciebie przywódcę, Sosnowa Łapo. Poczekaj, a sam się o tym przekonasz.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Dedykacja
Klany
Mapa
Rozdział 1