Wojownicy. Sekret Ćmiego Skrzydła - Erin Hunter - ebook

Wojownicy. Sekret Ćmiego Skrzydła ebook

Erin Hunter

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Marzenia podszyte kłamstwem

Tyrania Tygrysiej Gwiazdy dobiegła końca, jednak straszliwe wspomnienia wciąż dręczą wojowników Klanu Rzeki. Mroczna historia szczególnie prześladuje Ćmie Skrzydło i Jastrzębiego Mroza, kocięta okrutnego przywódcy, które ukrywają przed pobratymcami prawdziwe pochodzenie. Przerażone perspektywą wygnania, rodzeństwo ciężko pracuje, aby dowieść swojej wartości i umocnić pozycję w klanie. Kiedy Ćmie Skrzydło zaczyna fascynować się uzdrawianiem, Jastrzębi Mróz układa w głowie wielki plan – siostra zostanie medyczką Klanu Rzeki, a on sam jego przywódcą. Postanawia uknuć spisek, który zapewni kotce wymarzoną funkcję w zamian za jej bezgraniczną lojalność.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 119

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Erin Hunter Wojownicy. Sekret Ćmiego Skrzydła. Nowela Tytuł oryginału Mothwing’s Secret ISBN Copyright © 2020 by Working Partners Limited Series created by Working Partners Limited Tłumaczenie © Wydawnictwo Nowa Baśń 2025 Wszystkie prawa zastrzeżone Redaktor prowadząca Izabela Troinska Redakcja Sara Szulc-Przewodowska Konsultacja merytoryczna i koncepcja okładki Dominika Kuc Projekt typograficzny i łamanie Grzegorz Kalisiak | Pracownia Liternictwa i Grafiki Ilustracja na okładce Johanna Tarkela Ilustracje i grafiki wewnątrz książki Marcin Kwaśny Wydanie 1 Wydawnictwo Nowa Baśń ul. Święty Marcin 77 lok. 8a, 61-808 Poznań telefon 881 000 125www.nowabasn.com Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być kopiowana i wykorzystywana w jakiejkolwiek formie bez zgody wydawcy i/lub właściciela praw autorskich. Konwersję do wersji elektronicznej wykonał Jarosław Szumski.
Specjalne podziękowania dla Clarissy Hutton

Klany

Klan rzeki

PRZYWÓDCZYNI

Lamparcia Gwiazda — nietypowo nakrapiana złocista kocica

ZASTĘPCZYNI

Mglista Stopa — szara kotka o niebieskich oczach

MEDYK

Muliste Futro — długowłosy jasnobrązowykocur

WOJOWNICY

Czarny Pazur — kruczoczarny kocur

Ciężki Krok — mocno zbudowany pręgowany kocur

Burzowe Futro — ciemnoszary kocur o bursztynowych oczach

Pierzasty Ogon — jasnoszara kotka o niebieskich oczach

Jastrzębi Mróz — ciemnobrązowy kocur o sze-rokim karku

Ćmie Skrzydło — piękna złocista pręgowana kotka o bursztynowych oczach

Omszona Skóra — szylkretowa kotka

KARMICIELKI

Zaranny Kwiat — jasnoszara kotka

STARSZYZNA

Cienista Skóra — bardzo ciemna szara kotka

Głośny Brzuch — ciemnobrązowy kocur

Klan Pioruna

PRZYWÓDCA

Ognista Gwiazda — płomiennorudy kocur

ZASTĘPCA

Szara Pręga — długowłosy szary pręgowany kocur

MEDYCZKA

(Kocur lub kotka, którzy po-siedli zdolność leczenia)

Rozżarzona Skóra — ciemnoszara kotka; uczennica: Liściasta Łapa

WOJOWNICY

(koty i kotki bez młodych)

Mysie Futro — drobna ciemnobrązowa kotka

Zakurzona Skóra — ciemnobrązowy pręgowany kocur

Piaskowa Burza — jasnoruda kotka

Obłoczny Ogon — długowłosy biały kocur

Paprociowe Futro — złocistobrązowy pręgowany kocur

Ciernisty Pazur — złocistobrązowy pręgowany kocur

Jasne Serce — biała kotka w rude łaty

Jeżynowy Pazur — ciemnobrązowy pręgowany kocur o bursztynowych oczach

Jesionowe Futro— ciemnoszary kocur (w ciem-niejsze cętki) o ciemnoniebieskich oczach

Deszczowy Wąs — ciemnoszary kocur o nie-bieskich oczach

Okopcone Futro — jasnoszary kocur o bursztynowych oczach

UCZNIOWIE

(koty, które skończyły sześć księżyców, szkolące się na wojowników)

Szczawiowa Łapa — szylkretowo-biała kotka o bursztynowych oczach, uczennica Piaskowej Burzy

Wiewiórcza Łapa — ciemnoruda kotka o zielonych oczach, uczennica Zakurzonej Skóry

Liściasta Łapa — jasnobrązowa pręgowana kotka o bursztynowych oczach i białych łapach

Pajęcza Łapa — czarny kocur o długich łapach,brązowym brzuchu i bursztynowych oczach, uczeń Mysiego Futra

Ryjówcza Łapa — ciemnobrązowy kocur o bursztynowych oczach, uczeń Ciernistego Pazura

Biała Łapa — biała kotka o zielonych oczach, uczennica Paprociowego Futra

STARSZYZNA

(byli wojownicy i karmi-cielki)

Oszronione Futro — piękna biała kocica o niebieskich oczach

Pstrokaty Ogon — niegdyś ładna szylkretowa kocica o pięknej cętkowanej sierści; najstarsza w klanie

Nakrapiany Ogon — jasno pręgowana kocica

Długi Ogon — jasny kocur w czarne pręgi; wcześnie dołączył do starszych z powodu osłabienia wzroku

Klan cienia

PRZYWÓDCA

Czarna Gwiazda — duży biały kocur o wielkich czarnych łapach

ZASTĘPCA

Rdzawe Futro — ciemnoruda kotka

MEDYK

Mała Chmura — bardzo drobny pręgowany kocur

WOJOWNICY

Dębowe Futro — mały brązowy kocur

Brunatna Skóra — szylkretowa kotka o zielonych oczach

Cedrowe Serce — ciemnoszary kocur

Jarzębinowy Pazur — rudy kocur

WysokiMak— długonoga jasnobrązowa kotka

UCZNIOWIE

Dymna Łapa — ciemnoszary kocur, uczeńDębowego Futra

Szponiasta Łapa — kocur o długich pazurach, uczeń Jarzębinowego Pazura

STARSZYZNA

Cieknący Nos — mały szaro-biały kocur; wcześniej medyk klanu

Klan wiatru

PRZYWÓDCA

Wysoka Gwiazda — starszy czarno-biały kocur o bardzo długim ogonie

ZASTĘPCA

Błotnisty Pazur — nakrapiany bury kocur

MEDYK

Kaszlący Pysk — brązowy kocur o krótkim ogonie

WOJOWNICY

Pojedynczy Wąs — brązowy pręgowany kocur

Pajęczynowa Stopa — ciemnoszary pręgowany kocur

Rozdarte Ucho — pręgowany kocur

Biały Ogon — drobna biała kotka

UCZNIOWIE

Wronia Łapa — ciemnoszary, prawie czarny kocur o niebieskich oczach

STARSZYZNA

Poranny Kwiat — szylkretowa kocica

Koty nienależące do klanów

Sasza — beżowa samotniczka

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział 1

Ćmie Skrzydło przeturlała się na grzbiet i wbiła wzrok w zbudowane z gałęzi sklepienie legowiska wojowników. W ciemności ledwo rozpoznawała kształty piór i słodko pachnących traw wplątanych pomiędzy konary.

— Nie mogę zasnąć — wymamrotała, a jej ogon zadrżał z niepokoju.

Leżący obok niej brat, Jastrzębi Mróz, tylko westchnął.

— Po prostu zamknij oczy — polecił. — Prędzej czy później zaśniesz.

— Czuję się…

Źle — dokończyła w myślach zasmucona Ćmie Skrzydło, ale zanim odważyła się powiedzieć to na głos, z przeciwnego krańca legowiska dotarł do niej pomruk niezadowolenia.

— Jeżeli wasza dwójka się nie uspokoi, to żadne z nas nie będzie mogło zasnąć! — Głos Czarnego Pazura był pełen zacięcia, a pozostali wojownicy zamruczeli na znak poparcia.

— Jesteście teraz wojownikami — dodała stanowczo Omszona Skóra ze swojego gniazda. — Bądźcie rozsądni i pozwólcie pobratymcom spać.

— Przepraszam — wymamrotała Ćmie Skrzydło, po czym przewróciła się z powrotem na brzuch i ciasno otuliła ciało ogonem.

Jestem już wojowniczką, a nie uczennicą — pomyślała, przymknąwszy powieki. — Umiem sama o siebie zadbać. — A jednak pomimo świeżego mchu w gnieździe młoda kotka nie potrafiła ułożyć się wygodnie. Przewróciła się na bok, myśląc o tym, jak bardzo tęskni za Saszą.

Kiedy ich matka odeszła z Klanu Rzeki i powróciła do życia włóczęgi, próbowała przekonać Ćmią Łapę i Jastrzębią Łapę, żeby ruszyli razem z nią. Ćmia Łapa uwielbiała być uczennicą Klanu Rzeki, w którym nauczyła się polować, walczyć i po raz pierwszy zaufała kotom nienależącym do jej rodziny. Swoją matkę kochała jednak jeszcze mocniej. Gdyby to zależało od niej, odeszłaby razem z Saszą.

Ale Jastrzębia Łapa postanowił zostać. Wbił pazury tak głęboko w ziemię, jak gdyby jedynym sposobem na pozostanie w Klanie Rzeki było wczepienie się w teren obozu.

A więc zostali. Ćmia Łapa nie odeszłaby bez Jastrzębiej Łapy. Był w końcu jej bratem — teraz już jedynym bratem. Ich przeznaczeniem było pozostać razem.

Podjęłam już decyzję — pomyślała kotka. — Zdecydowałam się zostać wojowniczką Klanu Rzeki. — Przewróciła się na drugi bok. — Mam tylko nadzieję, że będę w tym dobra.

Jastrzębi Mróz zawarczał.

— Uspokój się! — syknął cicho. — Nie mogę spać, kiedy ty nie śpisz!

— Przepraszam — szepnęła Ćmie Skrzydło, po czym zacisnęła mocno powieki i postanowiła leżeć w bezruchu. Jakaś część wojowniczki chciała wytłumaczyć Jastrzębiemu Mrozowi, dlaczego tak trudno jest jej zasnąć. W końcu jej brat był na miejscu, kiedy to się wydarzyło… Zrozumiałby, czemu nigdy nie lubiła spać. Z jakiego powodu bała się śnić. Próby utrzymania przytomności były jednak wykańczające.

Oddech Ćmiego Skrzydła pogłębił się wbrew jej woli. Stał się miarowy, a niedługo później kotka zasnęła. Ten sen zawsze ją nawiedzał i zawsze dochodziło w nim do tragedii — tej samej co w prawdziwym życiu. Nie była w stanie tego powstrzymać.

— Nigdy nie znajdziemy tu Kena — narzekała Ćma, przyspieszając kroku, żeby dogonić Kijankę. — Nie wiemy nawet, w którym z tych gniazd mieszkał!

Kijanka beztrosko zamachał ogonem.

— Wszyscy słyszeliśmy, jak Sasza opowiada o miejscu, w którym żyła. Na pewno je poznamy. I pomyślcie, jaka będzie szczęśliwa, kiedy odnajdziemy Kena!

Sasza martwiła się przez cały czas, ale jej smutne oczy zaczynały błyszczeć, kiedy opowiadała kociętom, jak wiele księżyców temu była pieszczoszką mieszkającą ze starym Dwunożnym imieniem Ken.

Ćma zbliżyła się do Jastrzębia i otarła się futrem o jego sierść, po czym wymieniła z bratem powątpiewające spojrzenie. Bez względu na to, co sobie myślał Kijanka, ona nie wierzyła, że to będzie takie proste.

Kiedy podeszli do granicy siedliska Dwunożnych, Ćma zwolniła kroku z rozpaczy na widok mnóstwa różnych gniazd przed sobą. Nigdy nawet nie przypuszczała, że to siedlisko jest równie ogromne! Nagle zapragnęła się odwrócić i pobiec z powrotem do przytulnego legowiska, żeby skulić ciało w maleńki kłębek futra. Jak mieli kiedykolwiek odnaleźć jednego Dwunożnego w tak rozległym i pełnym zagadek miejscu?

— Chodźcie! — zawołał radośnie Kijanka. — Jeszcze nigdy nie przeżyliśmy równie wielkiej przygody!

Przygody — powtórzyła za nim w myślach nieco podniesiona na duchu Ćma. Zrobiła krok naprzód, by wyruszyć na największą przygodę życia wraz z braćmi, z którymi miała dbać o siebie nawzajem.

Ścieżka Dwunożnych była zadziwiająco chropowata. Ćma opornie stawiała na niej łapę za łapą, natomiast Jastrząb usiadł i zaczął oblizywać poduszki, jak gdyby chciał pozbyć się z nich dziwnego dotyku podłoża. Wiatr zmierzwił futro koteczki, a gdzieś pośród gniazd Dwunożnych zaszczekał pies, na co cała trójka kociaków podskoczyła.

Ćma zobaczyła przed sobą drzewo, którego gałęzie zwisały tak nisko, że nawet kociak byłby w stanie się na nie wdrapać.

— Czy to nie wygląda jak drzewo, o którym opowiadała nam Sasza? — zapytała, uniósłszy ogon z ekscytacji. — To, na które codziennie wdrapywała się jako pieszczoszka?

Kijanka przechylił głowę na bok i z namysłem przyjrzał się drzewu.

— Chyba masz rację — odpowiedział. — Dobra robota, Ćmo!

— Zajrzyjmy przez płot! — Jastrząb ruszył przed siebie biegiem, a pozostałe kocięta popędziły zaraz za nim. Wskoczenie na najniższe gałęzie drzewa było łatwe. Ćma wbiła pazury w szorstką szarą korę i wspięła się wyżej od braci. Wyjrzawszy za barierę, dostrzegła młode Dwunożnych biegające po trawie przed gniazdem i kopiące piłkę bladymi, bezwłosymi łapami.

— Czy Ken miał młode? — zapytała.

Kijanka wyjrzał zza barku siostry.

— Nie wydaje mi się — mruknął niepewnie. — Ken był chyba starszym, prawda?

Młode Dwunożnych podniosło wzrok, gdy za jego grzbietem rozległo się stukanie. W gnieździe znajdował się otwór zakryty przezroczystym kamieniem, za którym teraz stała i w który pukała samica z wzrokiem wbitym w kociaki.

— Wygląda na wściekłą! — zawołał Jastrząb.

— Lepiej stąd znikajmy — dodał Kijanka.

Ćma pokiwała główką i cofnęła się po gałęzi.

— To nie Ken.

Znalazłszy się z powrotem na bezpiecznej trawie, kociaki zaczęły przeszukiwać teren. Para Dwunożnych szła ścieżką w ich stronę, trzymając łby blisko siebie podczas zajmującej rozmowy. Ćma instynktownie przykucnęła, trąc futrem brzucha po ziemi. Nie zauważcie mnie! — błagała w myślach. Wtem usłyszała głośne brzęczenie, kiedy kolejny Dwunożny zbliżył się do nich, jadąc na grzbiecie wychudzonego potwora o dwóch cienkich, okrągłych łapach ustawionych jedna za drugą. Gdy potwór szybko ich minął, Dwunożny odwrócił głowę, by popatrzeć na kociaki. Ćma wpadła w panikę.

— Uciekajmy! — zapiszczała i puściła się biegiem w dół ścieżki, kierując się do wąskiego przejścia pomiędzy gniazdami Dwunożnych. Słyszała, jak bracia gnają za jej ogonem.

Zanim się zatrzymali, jej oddech stał się urywany, a serce waliło jak szalone. Przebyli daleką drogę.

— Jak teraz wrócimy do domu? — wydyszał Jastrząb, rozglądając się dookoła.

Uszy Kijanki zadrżały.

— Przecież biegliśmy ciągle prosto — wyjaśnił bratu. — Jeśli zawrócimy, znowu dotrzemy do tego gniazda, w którym nie mieszka Ken. A stamtąd bez trudu znajdziemy drogę do domu.

— Sasza będzie wściekła, jeśli nie zastanie nas po powrocie z polowania — miauknęła słabiutkim głosem Ćma. — Nie chcę, żeby się na nas gniewała!

— Nie będzie się gniewać — uspokajał ją Kijanka. — W końcu robimy dla niej coś miłego. Szukamy Kena.

Jastrząb i Ćma znów wymienili spojrzenia, a koteczka ujrzała własne powątpiewanie odbite w niebieskich oczach brata.

— Może powinniśmy… — zaczął Jastrząb, lecz w pół słowa przerwał mu obcy, ostry głos.

— Gdzie się wybieracie, śmiecie? — Spomiędzy cieni wymaszerował do nich ogromny szary kocur o uszach poznaczonych bliznami. — Obcy nie są tu mile widziani!

Kijanka wystąpił przed rodzeństwo.

— Nie robimy nic złego!

Nieznajomy powąchał kociaka i zmarszczył nos.

— Czy ja czuję na was zapach lasu? No proszę, trójka małych leśnych śmieci! Lepiej natychmiast powiedzcie, czego tutaj szukacie!

Kolejny kocur, czarno-biały i tak samo wielki jak poprzedni, wyłonił się z cieni za towarzyszem, prowadząc za sobą kocicę — pręgowaną i jeszcze potężniejszą od dwóch pozostałych.

— My… To znaczy nasza trójka… — Kijanka zaczął się trząść. Szary kocur przymrużył oczy, podczas gdy jego towarzysze okrążyli kociaki i stanęli za nimi. Jastrząb i Ćma przysunęli się bliżej brata. Koteczka czuła, że oba kocurki dygoczą. Zastanawiała się, czy te okrutne koty naprawdę mieszkały w siedlisku Dwunożnych? Z opowiadań Saszy wynikało raczej, że koty żyjące z Dwunożnymi powinny być milsze.

— Patrzcie na to — zawarczał czarno-biały kocur. — Małe koteczki przechadzają się tutaj jak po swoim!

— Przyjrzyj się tej sierści. Niezła byłaby z niej obroża… — syknęła pręgowana kocica, odsłaniając pazury.

Ćma straciła resztki odwagi.

— Chcą z nas zrobić obroże! — zawyła, po czym zerwała się do biegu. Wyminęła szarego kocura, a on pozwolił jej odejść, mrucząc z rozbawienia, podczas gdy jej bracia pobiegli zaraz za nią.

Kociaki pognały w dół ścieżki, przebiegły po trawniku za gniazdem Dwunożnych, po czym padły na brzuszki i przecisnęły się pod ogrodzeniem. Nagle rzucił się na nie pies, głośno ujadając, więc Ćma z piskiem przerażenia prześlizgnęła się pod kolejnym płotem. Obraz rozmywał jej się przed oczami. Jej serce biło jak szalone, gdy biegła co sił w łapkach raz w jedną, raz w drugą stronę, przecinając ścieżki Dwunożnych i przeskakując nad zagłębieniami w ziemi.

Wreszcie, ledwo dysząc, kociaki zatrzymały się u stóp drzewa.

— Ciągle nas gonią? — zapytał Jastrząb.

— Nie wiem. Chyba nie — wysapał jego brat.

Ćma obejrzała się, czując dreszcze.

— Ale lepiej ukryjmy się na jakiś czas — dodał Kijanka.

— Gdzie? — zapytał Jastrząb. Kociaki uniosły wzrok na stojące przed nimi gniazdo Dwunożnych. Nie wyglądało tak schludnie i solidnie jak pozostałe legowiska. Było raczej zapuszczone i pozbawione życia. W ścianach miało dziury, a kolorowa skóra odchodziła z niego długimi płatami.

Ćma przestąpiła z łapki na łapkę.

— Chyba jest puste.

— Ej, patrzcie na to! — krzyknął Kijanka, wskazując ogonem na otwór w ścianie gniazda. — Tam nas na pewno nie będą szukać!

Ćma zawahała się.

Starsza i śniąca Ćmie Skrzydło w Klanie Rzeki na wpół się wybudziła i wyszeptała:

— Nie. Nie idźcie tam.

Nie mogła jednak odmienić swojego snu, tak samo jak nie mogła zmienić tego, jaką decyzję podjęła jako koteczka.

— Dobrze — miauknęła po chwili. — Myślicie, że tam będziemy bezpieczni?

— To kolejna przygoda! — odpowiedział radośnie Jastrząb i zaraz trójka kociaków zaczęła przeciskać się przez zarośnięty trawnik. Ćma zauważyła, że otwór powinien być przykryty przezroczystym kamieniem, tak jak ten, zza którego wyglądała na nich Dwunożna, ale ktoś go podniósł i przytrzymał w górze za pomocą kijka.

Pod otworem znajdowała się przepaść. Kociaki ostrożnie zeszły na dół po stosie przedmiotów Dwunożnych i znalazły się w zimnej, szarej przestrzeni, w której kolejne obiekty wyrastały dookoła nich niczym drzewa w dziwacznym lesie. Kiedy Jastrząb przeszedł przez otwór, niechcący strącił łapką kijek i przezroczysty kamień zatrzasnął się za nim z głośnym hukiem.

— Ojej! — zamiauczał, uniósłszy na niego wzrok.

— Nie martw się. Kiedy będziemy gotowi, znajdziemy drogę ucieczki — zapewnił go pewny siebie Kijanka. Raptem potężne krople deszczu zaczęły bębnić w powierzchnię przezroczystego kamienia. — Może to i lepiej, że tu jesteśmy. Przynajmniej nie zmokniemy — dodał kocurek.

Rodzeństwo zaczęło zwiedzać nowe terytorium. Węsząc, Ćma czuła przede wszystkim suchą woń kurzu oraz słabiutki aromat myszy. Z kąta docierały do niej ciche odgłosy drapania, więc przykucnęła i zmrużyła powieki, tak jak podczas łowów robiła to Sasza.

Jastrząb zamruczał z rozbawienia.

— Twój ogon jest za wysoko! Zaraz stracisz równowagę!

Ćma obejrzała się w tył, po czym ze skruchą opuściła ogonek.

Kiedy Kijanka przemknął obok rodzeństwa, odgłosy drapania stały się głośniejsze, po czym nagle umilkły. Kocurek przydreptał z powrotem do brata i siostry.

— Przepraszam. Zdobycz uciekła.

— Gdybyście tylko pozwolili mi… — zaczęła z irytacją Ćma, ale w pół słowa przerwało jej głośne bulgotanie.

Trójka kociaków natychmiast obróciła głowy i wytrzeszczyła oczka na wysoką srebrzystą rurę przypominającą drzewo pozbawione gałęzi. Ustawiona w kącie pokoju sięgała od podłoża aż po sklepienie. Wcześniej była milcząca i nie wzbudzała zainteresowania, ale teraz wydawała z siebie przerażające odgłosy, jak gdyby przepływała przez nią cała rzeka.

— Co to takiego? — zapytał Jastrząb i wszystkie kociaki cofnęły się o kilka kroków.

— Chyba nie może nas skrzywdzić? — mruknął z niepokojem Kijanka.

Bulgotanie przybrało na sile, aż nagle rura pękła z głośnym hukiem. Lodowata woda zaczęła zalewać całe podłoże. Już po chwili sięgała kociętom aż do połowy łap.

— Musimy się stąd wydostać! — zawył Jastrząb. Podbiegł do stosu gratów Dwunożnych pod otworem zakrytym przezroczystym kamieniem i zaczął się wspinać.

— Wyjście jest zamknięte! — przypomniała krzykiem Ćma, lecz mimo to ruszyła za bratem. Zakurzony, okrągły kawałek drewna wyślizgnął jej się spod łapy i koteczka spadła o długość ogona, lądując z pluskiem na poplątanych miękkich skórach. — Pomóżcie mi! — zawołała, walcząc z posłaniami Dwunożnych, które owinęły się wokół jej ciała. Woda sięgała jej już aż do brzucha.

— Nie ruszaj się, Ćmo! — Kijanka pomógł siostrze się wyplątać. — Biegiem!

Razem zaczęli na powrót wdrapywać się po przedmiotach Dwunożnych. Wtem pazurki Ćmy zaczepiły się o inną skórę i koteczka poślizgnęła się z piskiem przerażenia.

— Wspinaj się! Dasz radę! — zawołał do niej Kijanka. Popchnął ją barkiem w górę i koteczka powróciła do wspinaczki. Poziom wody podnosił się szybko. Kolejna fala otarła się o tylne łapy Ćmy, a gdy ta odwróciła głowę, zauważyła, że powódź sięga aż do barków Kijanki.

— Pospiesz się! — wykrzyknęła.

Jastrząb wspiął się na wąską półkę, na którą wcześniej weszli przez otwór.

— Nie potrafię… Nie umiem tego otworzyć! — wydyszał, waląc łapkami w przezroczysty kamień.

Ćma oddychała coraz ciężej. Nagle półka wydała jej się bardzo odległym celem. Jej łapki zwolniły.

— Dalej! — zawył Kijanka i ponownie popchnął tylne łapy siostry. Jastrząb nachylił się w dół i delikatnie wbił ząbki w skórę na karku Ćmy. Pociągnął ją, zmuszając do dalszej wspinaczki. Koteczka podźwignęła się i złapała za krawędź półki, po czym wgramoliła się obok Jastrzębia. Nagle za przezroczystym kamieniem pojawiła się znajoma sylwetka, patrząca na nich oszalałym z przerażenia wzrokiem niebieskich oczu.

— Saszo! — zawołała Ćma, czując zniewalającą ulgę.

Odwróciła się, żeby wyciągnąć łapkę do brata w tym samym momencie, w którym wzbierająca woda porwała Kijankę wraz z kolejną falą.

Ćmie Skrzydło z jękiem zbudziła się ze znanego jej snu, wciąż wyciągając łapę w kierunku zmarłego braciszka. Drugą łapą otarła się o Jastrzębiego Mroza, który przebudził się z głośnym burknięciem.

— Przestań — wymamrotał, ale zaraz zapytał ciszej: — Nic ci nie jest?

— Nic — uspokoiła go Ćmie Skrzydło. W ciemności legowiska widziała połyskujące oczy brata. Obserwował ją, więc obróciła się grzbietem do niego. Nie chciała rozmawiać o tym, co zobaczyła, choć Jastrzębi Mróz był jedynym kotem, który by ją zrozumiał.

Sen dobiegł końca, ale w jej umyśle wciąż odgrywała się reszta strasznego wspomnienia. Saszy udało się otworzyć przezroczysty kamień, a Jastrząb i Ćma przekoziołkowali na bezpieczny trawnik. Ich matka wykrzykiwała imię Kijanki. Gdy Ćma wyjrzała zza niej, dostrzegła swojego braciszka, który wynurzył się na powierzchnię z łapkami wyciągniętymi w stronę Saszy, po czym znów wpadł w odmęty lodowatej wody.

Deszcz uderzał o głowę koteczki, kiedy z trudem wdrapała się z powrotem na wąską półkę. Lada moment spodziewała się zobaczyć w wodzie mały, pełen determinacji czarny pyszczek Kijanki. Ten jednak nie pojawił się już na powierzchni. Kijanka był najodważniejszym i najsilniejszym z ich trójki. Kotka nie wierzyła, że mógłby tego nie przeżyć, skoro jej i Jastrzębiowi udało się uciec. A jednak Kijanka utonął.

Ćma nie potrafiła przestać się trząść. Jastrząb drapał matkę, chcąc wskoczyć do wody i wyciągnąć z niej Kijankę, ale Sasza mocno trzymała synka w miejscu. Jej oczy błyszczały z rozpaczy, gdy powiedziała, że jest już za późno. Jastrząb upadł na ziemię, zawodząc, a Ćma położyła się obok niego i przycisnęła bok do boku brata, cała drżąc.

Jedna myśl przecinała jej lament niczym pazur: od tej chwili ona i Jastrząb musieli trzymać się razem. Wiedziała, że po stracie Kijanki będą siebie potrzebowali jeszcze bardziej niż wcześniej.

Po pewnym czasie Sasza odprowadziła kociaki z powrotem do legowiska w lesie, wysuszyła je krótkimi, ostrymi pociągnięciami języka, a następnie skuliła się i bez słowa zasnęła. Jastrząb również zapadł w nerwowy, przerywany szlochem sen. Natomiast Ćma pozostała przytomna. Nie odrywała oczu od pręgowanego ciała brata.

— Oboje staniemy się tak odważni i silni jak on — wyszeptała. — Nigdy cię nie opuszczę. Przysięgam.

Teraz Ćmie Skrzydło przewróciła się na bok i ponownie spojrzała na śpiącego brata. Światło chłodnego, ale pogodnego świtu zaczęło rozprzestrzeniać się po legowisku.

— Zostaniemy razem — szepnęła, czując w piersi bolesne ukłucie miłości i smutku. To, czy sprawdzi się jako wojowniczka Klanu Rzeki, nie miało znaczenia. Jej dom zawsze miał być tam, gdzie Jastrzębi Mróz.

Musieli pozostać razem. Bez Kijanki i bez Saszy to wszystko, co im zostało.

Później tego poranka Ćmie Skrzydło powróciła do obozu na tyłach patrolu rybackiego, niosąc płotkę dyndającą jej pod pyskiem. Łapy jej ciążyły, a oczy same się zamykały — niewielka ilość snu tej nocy nie pozwoliła kotce porządnie wypocząć.

— Hej — powitał ją Jastrzębi Mróz, który podszedł do niej, gdy tylko upuściła płotkę na stertę zwierzyny. — To ty ją złapałaś?

Ćmie Skrzydło ziewnęła.

— Nie. Burzowe Futro. Ja tylko pomogłam mu przenieść część jego zdobyczy.

Ogon Jastrzębiego Mrozu zadrżał.

— Burzowe Futro jest w tym dobry — przyznał. — Ale ty powinnaś być lepsza.

— Przecież potrafię łapać ryby! — oburzyła się Ćmie Skrzydło. — Po prostu jestem dziś trochę zmęczona.

— Tak, wiem. — Jastrzębi Mróz rozejrzał się dookoła, po czym poprowadził siostrę na skraj obozu, gdzie żaden kot nie zdołałby podsłuchać ich rozmowy. — Posłuchaj — miauknął pospiesznie. — Musimy przez cały czas dawać z siebie absolutnie wszystko. Nie każdy z pobratymców chce nas mieć w swoim klanie.

Ćmie Skrzydło westchnęła. Była tego świadoma. Ponieważ nie przyszli na świat w Klanie Rzeki, a ich matka była włóczęgą, niektóre koty od początku uważały ich za obcych. A będzie jeszcze gorzej, jeśli kiedykolwiek odkryją, że naszym ojcem jest Tygrysia Gwiazda, który nieomal doprowadził do zniszczenia klanów — dodała w myślach.

— Ale co możemy na to poradzić? — spytała z bezradnością.

Jastrzębi Mróz przysunął się do niej bliżej, świdrując jasnymi oczami.

— Tylko niektóre koty nas tutaj nie chcą. Słyszałem, jak Lamparcia Gwiazda mówi Mglistej Stopie, że jesteśmy silni i stanowimy dobry nabytek dla Klanu Rzeki. Nasza przywódczyni i jej zastępczyni naprawdę w nas wierzą.

— To dobrze. — Ćmie Skrzydło raptem poczuła w sobie ciepło. Mglista Stopa do niedawna była jej mentorką, natomiast Lamparcia Gwiazda zaskoczyła cały klan, ogłaszając, że Jastrzębi Mróz będzie jej uczniem. Najważniejsze kocice z całego Klanu Rzeki pragnęły mieć ich pośród pobratymców.

— Jeżeli oboje będziemy dawać z siebie wszystko, każdy kot z Klanu Rzeki będzie musiał nas zaakceptować! — Jastrzębi Mróz postawił uszy z ekscytacji. — Może pewnego dnia to my będziemy nim przewodzić!

— Być może — zamiauczała Ćmie Skrzydło. Nie potrafiła wyobrazić sobie siebie w roli przywódczyni, ale wiedziała, że mogłaby być dobrą wojowniczką. Za to Jastrzębi Mróz naprawdę mógł kiedyś zostać przywódcą. Skoro ma zamiar stać się jak najlepszym wojownikiem, to ja będę stąpać tą ścieżką przy jego boku — postanowiła.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Spis treści

Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Dedykacja

Klany

Mapy

Rozdział 1