Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Zdrada skrywa się za maską przyjaźni
Jastrzębie Skrzydło to jeden z najmłodszych wojowników odbudowanego Klanu Nieba. Jego porywcza natura i skłonność do sporów komplikują relację z ojcem, który pełni funkcję zastępcy przywódczyni. Gdy Rozbrzmiewająca Pieśń otrzymuje znak od Klanu Gwiazdy, informujący o tragicznych losach Klanu Pioruna i niepewnej przyszłości Klanu Nieba, Jastrzębie Skrzydło jest zdeterminowany, aby odkryć prawdziwe znaczenie przepowiedni. W swoich desperackich poszukiwaniach natyka się na pozornie niegroźnego włóczęgę, który może być odpowiedzią na zagadkę niebiańskich przodków. Młody wojownik jeszcze nie wie, że ta przyjaźń na zawsze zmieni Klan Nieba i poprowadzi wojowników ścieżką, z której nie ma już powrotu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 472
Klan Nieba
PRZYWÓDCZYNI
Liściasta Gwiazda — brązowo-kremowa pręgowana kocica o bursztynowych oczach
ZASTĘPCA
Ostry Pazur — ciemnorudy kocur
MEDYCY
(kocur lub kotka, którzy posiedli zdolność leczenia)
Rozbrzmiewająca Pieśń — srebrzysta pręgowana kocica o zielonych oczach
Piegowate Życzenie — nakrapiana jasnobrązowa kotka w prążki z cętkowanymi łapami
Wojownicy
(koty i kotki bez młodych)
Wróbla Skóra — ciemnobrązowy pręgowany kocur
Wiśniowy Ogon — szylkretowa kotka
Osi Wąs — szaro-biały kocur; uczeń: Zmierzchowa Łapa
Kozia Burza — rudo-biały kocur; uczennica: Żwirowa Łapa
Żwawy Ogień — rudy kocur; uczennica: Kwitnąca Łapa
Drobna Chmura — mała biała kotka
Szałwiowy Nos — jasnoszary kocur
Pokrzywowy Plusk — jasnobrązowy kocur
Króliczy Skok — brązowy kocur; uczeń: Pietruszkowa Łapa
Śliwkowa Wierzba — ciemnoszara kotka; uczennica: Zachmurzona Łapa
Piaszczysty Nos — krępy, jasnobrązowy kocur o rudych łapach
Ognista Paproć — ruda kotka
Zbójnicki Potok — szary kocur
Burzowe Serce — rudo-szara kotka
Zamglone Pióro — szary kocur o bursztynowych oczach
DZIENNI WOJOWNICY
(koty i kotki bez młodych mieszkające na co dzień z Dwunożnymi)
Hebanowy Pazur — uderzająco czarna kocica; uczeń: Jastrzębia Łapa
Hiacyntowy Księżyc — biały kocur
Słodowy — czarno-biały kocur
UCZNIOWIE
(koty, które skończyły sześć księżyców, szkolące się na wojowników lub medyków)
Jastrzębia Łapa — ciemnoszary kocurek o żółtych oczach
Zmierzchowa Łapa — rudy pręgowany kocurek
Kwitnąca Łapa — rudo-biała kotka
Zachmurzona Łapa — biała kotka
Żwirowa Łapa — biała kotka w brązowe cętki o zielonych oczach
Pietruszkowa Łapa — ciemnobrązowy kocurek
Pachnotkowa Łapa — jasnoruda kotka o zielonych oczach
Śmiałkowa Łapa — bladoszary kocurek w ciemne prążki o niebieskich oczach
KARMICIELKI
(kotki oczekujące młodych lub opiekujące się nimi)
Ptasie Skrzydło — czarna kotka
Miętowe Futro — szara pręgowana kotka
Miodowy Ogon — długowłosa bladoruda kotka
STARSZYZNA
(byli wojownicy i karmicielki)
Łaciata Stopa — czarno-biały kocur
Koniczynowy Ogon — jasnobrązowa kocica o białym brzuchu i łapach
Płowa Paproć — bladobrązowa kocica cierpiąca na głuchotę
Promienie słońca zalały wąwóz, otulając ciepłym blaskiem stromo opadające po obu stronach skały o piaskowym odcieniu. U ich podnóża znajdowała się wąska dolina, a z jej głębin wypływała strużka, wydostając się z czarnych odmętów pod stertą kamieni. Dalej przechodziła w strumień, który wił się przez wąwóz, a potem znikał wśród krzaków i drzew. Delikatny wietrzyk niósł kuszący zapach zdobyczy.
Potężny kocur o jasnoszarym futrze usianym białymi łatami siedział na szczycie stosu kamieni i patrzył w dół rzeki. Sierść zwierzęcia otulił mroźny blask gwiazd, które odbijały się w jego błękitnych oczach.
Po chwili ciszę w wąwozie zakłócił brązowy pręgowany kot, który wyszedł z nory u podnóża klifu. Zbliżył się do skał energicznie i wspiąwszy się na nie, stanął obok jasnoszarego kocura.
— Orlicowe Serce — miauknął łaciaty kocur. — Czy zastanawiałeś się jeszcze nad tą wizją?
— Owszem, Chmurna Gwiazdo — odpowiedział Orlicowe Serce, pochylając głowę. — Ale nie mam zielonego pojęcia…
Nie dokończył, ponieważ na szczycie wąwozu pojawił się trzeci kot, który wkrótce do nich dołączył, pokonawszy ścieżkę. Gwiezdny blask migotał na szarym futrze przybysza niczym płynąca woda, nadając jego pazurom lodowaty połysk.
Chmurna Gwiazda stanął na łapach i razem z Orlicowym Sercem pochylił głowę z głębokim szacunkiem.
— Witaj, Niebiańska Gwiazdo — miauknął Chmurna Gwiazda.
Niebiańska Gwiazda odwzajemnił powitanie skinieniem głowy.
— A zatem? — spytał. — Podjęliście jakąś decyzję?
Orlicowe Serce potrząsnął głową, podczas gdy Chmurna Gwiazda wyglądał na zakłopotanego, odpowiadając:
— Nie. To, co widzieliśmy, było zbyt straszne. Nie ma żadnego łatwego rozwiązania.
— Ale musimy się na jakieś zdecydować. — Niebiańska Gwiazda wyprostował się i niecierpliwie machnął ogonem. — Wszyscy trzej widzieliśmy zmorę wiszącą nad Klanem Nieba, niebezpieczeństwo straszniejsze niż najcięższa, najciemniejsza burzowa chmura. Mogłaby zaciemnić niebo i położyć kres klanowi, który założyłem, na zawsze. Tego bym nie zniósł.
— Klan Nieba będzie trwał zawsze. — Błękitne oczy Chmurnej Gwiazdy błyszczały dziko. — Już wcześniej ponosiliśmy wielkie straty, ale potem zawsze się podnosiliśmy i rozkwitaliśmy. Kiedy wypędzono nas z lasu, tak wiele sezonów temu, przetrwaliśmy. Znaleźliśmy nowy dom, tutaj, w tym wąwozie. I nawet kiedy szczury zniszczyły i rozpędziły większość klanu, kilka kotów wciąż podtrzymywało pamięć o nas. Do czasu przybycia Ognistej Gwiazdy, który przywrócił to, co zostało utracone.
— Ale Ognista Gwiazda nie żyje — Orlicowe Serce miauknął ponuro. — A jego Klan Gwiazdy jest daleko stąd. Nie może już nic dla nas zrobić.
Niebiańska Gwiazda zamyślił się.
— Zatem musimy porozmawiać z Klanem Nieba bezpośrednio — nalegał. — Należy ich ostrzec.
— Masz rację, Niebiańska Gwiazdo — odrzekł Orlicowe Serce. — Ale jakiego rodzaju ostrzeżenie mamy im przekazać? Co możemy im doradzić, żeby zrobili? — zapytał z naciskiem.
— Musimy ich namówić, żeby podjęli walkę — miauknął bez wahania Chmurna Gwiazda. — Są to silne, odważne koty, głęboko oddane swojemu klanowi. Wygrają, jeśli uwierzą, że potrafią.
Orlicowe Serce westchnął.
— Ale nawet sam Ognista Gwiazda nie mógł walczyć z tą zmorą. Nie sposób wygrać tę bitwę!
— Dokładnie. Nadszedł czas, aby Klan Nieba opuścił swoje wygodne terytorium — oświadczył Niebiańska Gwiazda.
— Że co? — Oczy Chmurnej Gwiazdy rozszerzyły się ze złości. — Mimo że tak wiele kotów walczyło o to, by je utrzymać? Po tym, jak aż tyle z nich oddało za to miejsce życie? Chcesz, by tak po prostu je porzucili, nie próbując nawet stawiać oporu?
— Wszystko się kiedyś kończy, wcześniej czy później. Klan Nieba od dawna już był samotną wyspą. — Niebiańska Gwiazda pochylił się do przodu, a jego błyszczące niebieskie oczy intensywnie wpatrywały się w towarzyszy. — Kiedy zakładałem Klan Nieba, był on jednym z pięciorga ramion Gorejącej Gwiazdy, a wszystkie klany odnosiły sukcesy, ponieważ współdziałały ze sobą. Klan Nieba musi wyciągnąć wnioski ze swojej historii.
Chmurna Gwiazda spojrzał zdziwiony na dawnego przywódcę.
— Twierdzisz zatem, że Klan Nieba powinien opuścić wąwóz?
— To właśnie chcę powiedzieć.
— Opuszczenie wąwozu będzie tylko pierwszym krokiem w podróży, która znacznie się przez to wydłuży.
— Nie! — Sierść na karku Chmurnej Gwiazdy się zjeżyła. — Mój klan i ja musieliśmy walczyć, żeby stworzyć sobie dom tutaj, wśród skał. Ognista Gwiazda zaryzykował życie, żeby nas zjednoczyć, gdy zostaliśmy wypędzeni. A teraz, po tym wszystkim, chcesz to zaprzepaścić. Pszczoły zalęgły ci się w mózgu? Oni muszą walczyć!
Orlicowe Serce skinął głową na znak zgody.
— Byłem ostatnim medykiem Klanu Nieba, zanim szczury wygnały nas z wąwozu. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, oczekujesz, że będę stał i patrzył, jak mój klan jest wypędzany po raz drugi?
Niebiańska Gwiazda beznamiętnie przysłuchiwał się gwałtownemu wybuchowi Chmurnej Gwiazdy i desperackiemu protestowi Orlicowego Serca. Odpowiedział cichym i spokojnym głosem:
— Nie. Każdy kot wie, ile wycierpiał nasz klan. W niektórych sytuacjach nasze pazury muszą mocno trzymać się tego, co należy do nas, lecz czasem musimy odpuścić. Zagrożenie, z jakim zmierzy się Klan Nieba, to dopiero początek. Tylko wtedy, gdy połączy się z innymi klanami, może oczyścić niebo nad swoją głową.
Orlicowe Serce wciągnął głęboko powietrze.
— Wszystkie pięć klanów znowu razem… — dodał, potrząsając futrem.
— Ale jak to możliwe? Gdzie będzie mieszkał Klan Nieba, jeśli dołączy do innych klanów? Terytorium jest ograniczone. Skąd mamy wiedzieć, że inne klany pokojowo zaakceptują takie rozwiązanie? Skąd mamy wiedzieć, że koty z Klanu Nieba zechcą się połączyć z pozostałymi klanami? Znały tylko Ognistą Gwiazdę, ale on jest już we własnym Klanie Gwiazdy…
— A co z Piaskową Burzą? — przypomniał mu Chmurna Gwiazda.
Niebiańska Gwiazda skinął głową.
— Prawda. Jest dzielną kocicą, ale ścieżka, którą podąża, nie jest dla mnie jasna. To właśnie krewniacy Ognistej Gwiazdy powinni się teraz zwrócić do Klanu Nieba; nawet gdy ogień gaśnie, nadal pozostaje iskrzący się żar. Masz rację, że droga Klanu Nieba będzie długa i wyboista. Dlatego właśnie koty muszą wyruszyć już teraz — zawiesił głos, wpatrując się w migoczący w oddali horyzont.
— Muszą odnaleźć iskrę, która pozostała, w przeciwnym razie ich przyszłość będzie zaiste tragiczna…
Jastrzębia Łapa zamruczał sennie, rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych na swoim futrze. Leżał zwinięty u podnóża skały, owinięty ciemnoszarym ogonem. Jego wąsy drgały, gdy zapadał w sen. Wyobrażał sobie, że poluje na ofiarę w krzakach u szczytu wąwozu.
— Miaaau!
Jastrzębia Łapa gwałtownie wybudził się ze snu, gdy tylko poczuł lądujący na nim kłębek rudego futra, wbijający się mocno łapami w jego żebra. Poznał znajomy zapach swego brata, Zmierzchowej Łapy.
— Złaź ze mnie! — Jastrzębia Łapa zawył, spychając Zmierzchową Łapę, po czym usiadł i wygładził zmierzwione futro. — Co w ciebie wstąpiło?! Tak dobrze mi się spało!
— Trudno, pora wstawać, leniuchu! — odmiauknął mu Zmierzchowa Łapa. — Zachmurzona Łapa, Żwirowa Łapa i ja mamy najlepszy plan na świecie!
Nadal rozespany Jastrzębia Łapa zmrużył oczy, nieco poirytowany.
Co to jest tym razem? Zmierzchowa Łapa ciągle zawraca mi głowę jakimś swoim fenomenalnym planem, ale zwykle kończy się na: zwińmy trochę żarcia Dwunożnym!
Już jako kociak Zmierzchowa Łapa czerpał dziką satysfakcję z odbierania Dwunożnym ich zdobyczy i często był skłonny zrobić bardzo głupie rzeczy, aby tego dokonać.
A całkiem szczerze — pomyślał Jastrzębia Łapa, poruszając wibrysami — sądzę, że ma pszczoły w mózgu.
— Niech będzie — odburknął Jastrzębia Łapa i rozdziawił pysk w potężnym ziewnięciu. — Cóż to za fantastyczny plan?
— Żwirowa Łapa widziała, jak kilku Dwunożnych niosło splecione gałązki do swojego zielonego siedliska — wyjaśnił Zmierzchowa Łapa, podskakując radośnie. Był tak podekscytowany, że jego oczy zrobiły się całkiem okrągłe. — A sam wiesz, co to znaczy, prawda?
Jastrzębia Łapa westchnął znużony.
Spodziewałem się tego — pomyślał.
— Karma Dwunożnych!
W tym samym momencie Zmierzchowa Łapa wydał z siebie pisk podekscytowania.
— Karma Dwunożnych! Minęło już sporo czasu, odkąd Żwirowa Łapa widziała ich poprzednim razem — kontynuował. — Musieli już dawno się oddalić, ale ich resztki na pewno nadal tam są!
— Myślę, że zmienisz się w Dwunożnego, jeśli nie będziesz ostrożny — drażnił się z nim Jastrzębia Łapa, wyszczerzając zęby. — Zrzednie ci futro, oprócz czubka głowy, napuszy się i będzie w nieładzie, następnie zaczniesz chodzić tylko na tylnych łapach i jeździć po okolicy w potworach…
— Nie bądź głupim futrzakiem! — zaprotestował Zmierzchowa Łapa. — To się nigdy nie wydarzy!
— Masz fioła na punkcie ich jedzenia, a nie ma w nim tak naprawdę nic wspaniałego! — odparł Jastrzębia Łapa. — Jak poza tym zamierzasz się wymknąć, by Osi Wąs tego nie zauważył? Nie wspominając już o Koziej Burzy czy Śliwkowej Wierzbie. Na pewno nie będą zadowoleni, że ich uczniowie wymykają się bez pozwolenia. Hebanowy Pazur odarłaby mnie ze skóry, gdybym był tak głupi, żeby się z wami wybrać.
— Nie dowiedzą się — odmiauknął Zmierzchowa Łapa, lekceważąco machając ogonem. — Wszyscy wojownicy najedli się do syta świeżo upolowaną zdobyczą i teraz drzemią pod stertą kamieni. Dokładnie jak ty jeszcze kilka chwil temu! Pobiegniemy szybciutko, nie zbaczając z drogi, i za kilka chwil będziemy z powrotem, zanim nasi mentorzy się obudzą. Nawet nie zdążą za nami zatęsknić.
Jastrzębia Łapa zauważył, że jego siostra Zachmurzona Łapa i biała kotka w cętki Żwirowa Łapa stały kilka długości ogona od niego, zbyt daleko, by móc cokolwiek usłyszeć. Żwirowa Łapa niecierpliwie skrobała ziemię, wyraźnie znużona czekaniem na Zmierzchową Łapę.
— Ruszaj się! — wycedziła. — Niech Jastrzębia Łapa sobie tutaj zostanie, skoro z niego taka boimyszka.
Z gardła Jastrzębiej Łapy wydobył się warkot, gdy usłyszał skierowaną w jego stronę obelgę.
— Tego brakowało, żebym z nią poszedł.
— Słuchaj, wiem, że jej nie lubisz — miauknął Zmierzchowa Łapa, ściszając głos i rzucając szybkie, ukradkowe spojrzenia to na Jastrzębią Łapę, to na Żwirową Łapę. — Ale powinieneś ją lepiej poznać. Wiesz, wbrew pozorom jesteście do siebie bardzo podobni, równie trudni w obyciu, niczym lis w rui. To idziesz czy nie?
Jastrzębia Łapa wydał z siebie nerwowy syk na samą myśl o zarzucanym mu podobieństwie do Żwirowej Łapy. Bez wątpienia była najbardziej irytującym kotem w całym klanie.
Ona paraduje, jakby była kimś wyjątkowym, ale jest po prostu uczennicą, jak reszta z nas — uznał.
— Podziękuję — odwarknął. — Zostawcie mnie po prostu w spokoju, dobra?
— Nie wyskakuj z futra! — zaprotestował Zmierzchowa Łapa. — Pewnego dnia twój temperament wpędzi cię w kłopoty.
To jeszcze bardziej rozwścieczyło Jastrzębią Łapę — strofował go brat, który większość czasu spędzał na wygłupach.
— Nie, to ty wpędzisz się w kłopoty przez to wymykanie się i podkradanie jedzenia Dwunożnym!
Zmierzchowa Łapa wzruszył barkami, a w jego oczach rozbłysły figlarne iskierki.
— Jest tego warte. Jedzenie Dwunożnych jest wyśmienite. Ale rób, co chcesz. My ruszamy!
— Dobra! — prychnął. — Bawcie się dobrze.
I powodzenia w wymyślaniu wymówek, gdy już wrócicie.
Irytacja Jastrzębiej Łapy szybko się ulotniła, gdy tylko zobaczył, jak jego brat czmycha w towarzystwie Żwirowej Łapy i Zachmurzonej Łapy. Ziewnął, pocieszając się, że przynajmniej jego druga siostra, Kwitnąca Łapa, miała na tyle zdrowego rozsądku, by się w to wszystko nie mieszać. Ponownie zwinął się w kłębek, owinął ogon wokół nosa i zamknął oczy.
Może teraz będę mógł w spokoju dokończyć swoją drzemkę — pomyślał.
Jakiś czas później powiew silnego wiatru poruszył gałęzie drzew na szczycie wąwozu. Jastrzębia Łapa podążył wówczas śladami łap swojej mentorki Hebanowego Pazura, które prowadziły przez zarośla, wzdłuż granicy terytorium Klanu Nieba. Słońce chowało się za najwyższymi pędami; Jastrzębia Łapa nastroszył futro, chcąc ochronić się przed nagłym chłodem.
Zwinna, czarna kocica Hebanowy Pazur zatrzymała się i zerknęła przez bark na Jastrzębią Łapę.
— Poczekaj tu. Muszę odnowić oznaczenia zapachowe.
Jastrzębia Łapa przystanął i nadstawił uszy, by wychwycić potencjalną ofiarę. Zastanawiał się, co się dzieje ze Zmierzchową Łapą i pozostałymi; nie wrócili jeszcze ze swojej eskapady, gdy on i Hebanowy Pazur opuszczali obóz.
Zapewne byli tak podekscytowani jedzeniem, że stracili poczucie czasu. Mysie móżdżki!
Jastrzębia Łapa poczuł nagły dreszcz ekscytacji na samą myśl o kłopotach Zmierzchowej Łapy.
Zawsze się wydurnia i przekracza wyznaczone granice. Kocham go, ale powinien spoważnieć, jeśli chce zostać wojownikiem — podsumował.
Jastrzębia Łapa zawsze się starał, ze wszystkich sił, ale to Zmierzchowej Łapie ciągle uchodziło na sucho jego głupie zachowanie. To niesprawiedliwe! Może choć uszczypliwości starszyzny, przez kilka dni, sprawią, że zacznie się bardziej starać.
Kiedy Hebanowy Pazur wróciła z oznaczania terenu, zaczęła węszyć w powietrzu, a na jej pysku wymalował się grymas podejrzliwości.
— Czujesz to? — zapytała.
Jastrzębia Łapa rozwarł pysk, wpuszczając do niego powietrze, i wyczuł posmak, którego dotąd nie znał.
— Wielki Klanie Gwiazdy! Co to jest? — wyrzucił z siebie.
— Nie mam pojęcia.
Jastrzębia Łapa zamrugał zdziwiony. Sądziłem, że Hebanowy Pazur wiedziała absolutnie wszystko, nawet jeśli była jedynie dzienną wojowniczką.
— Myślisz, że jakieś nowe zwierzę zamieszkało nieopodal wąwozu? — zapytał, starając się panować nad głosem, aby ten nie zadrżał z powodu uczucia niepokoju, które niespodziewanie nim zawładnęło.
— Być może — odpowiedziała Hebanowy Pazur. — Już mi się zdarzyło poczuć ten zapach, raz albo dwa razy, niedaleko miejsca, w którym Dwunożni składują swoje śmieci, ale po raz pierwszy odkryłam go na naszym terytorium.
— Co robimy?
Uszy Hebanowego Pazura drgnęły.
— Na ten moment nic. Nie można walczyć z zapachem. Ale musimy to zgłosić Liściastej Gwieździe i powiedzieć pozostałym, żeby wypatrywali jakiegoś dziwnego zwierzęcia. Nigdy nie wiadomo. Poza tym wcale nie musi być niebezpieczne.
Jeżeli coś tak śmierdzi — nie może być niczym dobrym! Jastrzębia Łapa wciągnął więcej powietrza, które przesycone było osobliwym zapachem, by jak najlepiej go zapamiętać. W tamtej chwili poczuł jeszcze coś innego, dziwnego i gorzkiego, co sprawiło, że zmarszczył nos. Wpatrywał się w kotkę, która nastroszyła uszy i uniosła nos do góry, głęboko wciągając tę woń.
— A to co znowu? Kolejne zwierzę? — zapytał.
Hebanowy Pazur pokręciła przecząco głową.
— Wydaje mi się, że gdzieś się pali, ale mam nadzieję, że się mylę. — Znowu wciągnęła nosem powietrze. — Ten zapach dochodzi od strony siedliska Dwunożnych. Oni są takimi mysimi móżdżkami, zawsze rozpalają ogniska i wtykają do środka swoje pożywienie. Powinniśmy tam iść i sprawdzić, czy wszystko mają pod kontrolą. Chodź za mną.
Jastrzębia Łapa poczuł w brzuchu nagły niepokój, który szalał w środku niczym stado ptaków. Tam właśnie poszli Zmierzchowa Łapa i cała reszta! Czy nadal tam są? Na pewno już dawno ich tam nie ma… Lecz może jednak…? Poza tym nigdy wcześniej nie widział ognia, ale słyszał wystarczająco wiele historii od starszyzny, by wiedzieć, że może on stanowić poważne zagrożenie.
— Czy ogień może dotrzeć do obozu? — zapytał, idąc tuż obok Hebanowego Pazura. Jej łapy nie przez przypadek skierowały się w tym momencie w stronę siedliska Dwunożnych.
— Raczej nie — uspokoiła go. — Siedlisko Dwunożnych jest dość daleko od wąwozu. Ale zapach jest bardzo silny, więc najlepiej będzie, jeśli się upewnimy, że wszyscy jesteśmy bezpieczni.
Gdy tylko wyszli z krzaków, Hebanowy Pazur przyspieszyła, aż wspólnie z Jastrzębią Łapą przecięli pas suchej trawy oddzielający ich terytorium od siedliska Dwunożnych. Z każdym krokiem zapach stawał się intensywniejszy, a Jastrzębia Łapa był coraz bardziej zaniepokojony.
Naprawdę mam nadzieję, że Zmierzchowa Łapa już wrócił do obozu! — pomyślał.
Dostrzegł poruszającą się trawę i zrozumiał, że małe zwierzątka — myszy i ryjówki — przedzierały się przez źdźbła i pędziły prosto na nich, by oddalić się od źródła dziwnego zapachu. Jedna z myszy prawie wpakowała mu się w łapy. Umknęła dosłownie w ostatniej chwili.
Jastrzębiej Łapie aż pociekła ślinka.
— Patrz, Hebanowy Pazurze! — miauknął. — Łatwa zdobycz.
— Później będzie czas na polowanie! — odparowała Hebanowy Pazur, biegnąc przed siebie bez wytchnienia. — Na razie musimy się upewnić, że nasz klan jest całkowicie bezpieczny.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Okładka
Strona tytułowa
Strona redakcyjna
Dedykacja
Klany
Prolog
Rozdział 1