Witamy w piekle - Kopacki Adam - ebook + audiobook + książka

Witamy w piekle ebook i audiobook

Kopacki Adam

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Hello! Witamy w piekle!

Obyczajowy portret współczesnych trzydziestolatków. Kasia, Julka, Michał i Jarek poznają się w pracy, rozmawiają o własnych problemach, trudnych relacjach i planach na przyszłość. Surowy ojciec, zagubiona matka, rodzice decydujący o życiu dzieci albo z niego znikający – to bolączki głównych bohaterów, którzy muszą odnaleźć się w korporacyjnym świecie, gdzie rządzi wyścig szczurów, a na mobbing wszyscy przymykają oko. Sprawy komplikują się na pełnej ognia imprezie firmowej, kiedy całej czwórce kumulują się problemy rodzinne. Czy uda im się wyjść cało z opresji i uporać z własnymi demonami? 

Adam Kopacki w znakomitej, do szpiku kości wrocławskiej powieści o tym, że nikt z nas nie jest idealny.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 323

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 39 min

Lektor:
Oceny
4,3 (20 ocen)
10
7
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mwojcik33

Nie oderwiesz się od lektury

Zaskakujące zakończenie 🙌 bardzo dobra książka czytałam jednym tchem
00
Moni_Dana

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra lektura. Prawdziwa, chwilami bolesna, ale naprawdę wciągająca. Polecam!
00
Kantorek90

Całkiem niezła

Lubicie inicjatywy książkowe? Przyznam, że sama chętnie biorę w nich udział, dlatego jestem bardzo ciekawa, jak jest w Waszym przypadku! Twórczość Adama Kopackiego była mi do tej pory nieznana. Chociaż jego książki często migały mi gdzieś w bookmediach, dopiero akcja #czytamadama, przekonała mnie do tego, żeby zapoznać się z jego piórem. "Witamy w piekle" to historia czwórki trzydziestolatków, którzy poznali się pierwszego dnia pracy w jednej z wrocławskich firm. Korporacja "Hello" jest miejscem rodem z piekła, do którego niekoniecznie chciałabym kiedykolwiek trafić, ale Kasia, Julia, Michał i Jarek przed rozpoczęciem swojej kariery, nie mieli o tym fakcie zielonego pojęcia. Czy uda im się odnaleźć w tym biznesowym światku? Czy mimo kłód, jakie los rzuci im pod nogi, będą dla siebie wsparciem? Czy ich wzajemna relacja pomoże im uporać się także z prywatnymi demonami? Po odpowiedzi na te pytania odsyłam Was do lektury. Muszę przyznać, że miałam nieco inne wyobrażenie o tej książce. ...
00
rstoinska_85

Dobrze spędzony czas

Aż strach pomyśleć, że takie rzeczy spotykają ludzi w pracy. Na duży plus wątek przyjaźni
00
grazyna2525

Całkiem niezła

Toksyczne układy w korporacji, tzw wyścig szczurów nie skończą się jeżeli pracownicy będą na to zezwalać w imię obawy utraty pracy.
00

Popularność




– Uważaj!– krzyknęła, ale było już za późno.

Kobieta runęła jak długa.

– Kurwa!– Dotknęła jej potylicy. Bała się, że wyczuje pod palcami rozciętą skórę.

– Czy ona żyje?

– Nie wiem.

Zapanowała cisza. Patrzyli na siebie i nie wiedzieli, co zrobić.

– Po co ona w ogóle tam wchodziła?!

– To teraz nie jest ważne! Musimy stąd uciekać!

– Tylko jak?! Przecież tu jest pełno ludzi.

– O, nie!– Spojrzał w przeciwnym kierunku!– Patrzcie, kto tu idzie! Jeśli nas zobaczy, to koniec!

– Dobra, to co robimy?! Jak my się stąd wydostaniemy?! Zaraz ktoś nas złapie!

– Mam pomysł. Ty ją weź pod jedno ramię, a ty pod drugie.

– A ty co będziesz robiła?

Uśmiechnęła się w odpowiedzi, a w jej oczach zatańczyły płomienie.

Q1

2 stycznia 2018 roku

–Welcome to Hello! – huknął Andrzej Kowal i rozłożył szeroko ręce. Rozejrzał się po sali. Po kolei nawiązywał kontakt wzrokowy z nowymi pracownikami, którzy siedzieli przy stole ustawionym w podkowę. Uśmiechnął się i przywitał ich jeszcze raz w kilku językach: – Wilkommen bei Hello! Bienvenue chez Hello! Bienvenido a Hello! Laskavo prosymo do Hello! Witamy w Hello!

Zebrani nadal milczeli, więc Andrzej ułożył dłonie w piramidkę i zaczął tłumaczyć:

– Kiedy ktoś się z wami wita i mówi: „Welcome to Hello!”, trzeba odpowiedzieć w ten sam sposób. Zależy nam, aby każdy czuł się tutaj jak u siebie w domu, dlatego przykładamy dużą wagę do komunikacji. Staramy się zawsze mówić po angielsku, żeby nikogo nie urazić. Oczywiście, jeśli w zespole są sami Polacy, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby mówić po polsku, ale Hello to międzynarodowa firma i z dumą chwalimy się, że pracują dla nas najlepsi specjaliści z całego świata. To co, spróbujemy jeszcze raz?

Pokiwali głowami.

Andrzej wrócił na środek sali, wyprostował się, rozłożył ręce i powiedział:

– Welcome to Hello!

Kilka osób odmruknęło, jednak większość milczała. Rozglądali się dookoła, jak gdyby szukali wskazówek na ścianach. Wyglądali na zaniepokojonych, więc Andrzej ich pocieszył:

– Nic się nie stało. Spróbujemy jeszcze raz. Ja mówię, wy powtarzacie. Gotowi? Tak? To wszyscy razem: „Welcome to Hello”.

– Welcome to Hello – odpowiedzieli wspólnie.

Milczał tylko Michał Szczepański, który siedział na wprost Andrzeja i przypatrywał mu się uważnie.

– Wszystko w porządku?

– Tak, tylko nie rozumi… – Michał urwał zdanie w połowie, bo Andrzej podniósł rękę.

– Jak masz na imię?

– Michał.

– Michał, powtarzaj za mną: „Welcome to Hello”.

Poczuł, że się czerwieni. Wyczekiwał pierwszego dnia w nowej pracy niczym dziecko, które wierci się niespokojnie w łóżku noc przed wyjazdem na kolonię. Teraz miał mieszane uczucia. Hello reklamowało się jako innowacyjne centrum, gdzie można wzbić się na wyżyny swoich umiejętności i szybko awansować, jednak Michałowi wydawało się, że to kolejna z wielu organizacji, w których panuje ustrój totalitarny.

Obiecał sobie, że tym razem zachowa swoje uwagi dla siebie. Był wzorowym pracownikiem. Każde zadanie wykonywał na sto dwadzieścia procent, ale jeśli coś było pozbawione sensu i logiki, to mówił o tym głośno.

Wielokrotnie wpadał w kłopoty z powodu języka, nad którym nie zawsze panował. Podobnie było w ostatniej firmie. Zakończył współpracę z hukiem, co wywołało burzę w jego rodzinnym domu. Ojciec Michała tak się wściekł, że prawie uderzył syna. W ostatniej chwili zatrzymał rękę i stwierdził, że brzydzi się dotknąć nieudacznika, który nie szanuje pracodawcy.

Dlatego teraz Michał zagryzł zęby. Chciał powiedzieć, że zadanie wydaje mu się uwłaczające, ale stłumił tę myśl. Przyszedł do Hello w jednym celu i postanowił się tego trzymać. Poczuł, że napięcie narasta z każdą sekundą. Wiedział, że pozostali bacznie go obserwują. Byli ciekawi, jak się zachowa. Będzie się stawiał czy ustąpi? Dostosuje się, czy pokaże, że ma twardy charakter?

W końcu przełknął ślinę, odchrząknął i wyszeptał:

– Welcome to Hello.

– Dobrze! Bardzo dobrze! Tylko jeszcze głośniej.

– Welcome to Hello – powtórzył bez werwy.

Andrzej westchnął, po czym wrócił na środek sali i zapytał:

– To jak, pomożemy Michałowi? Tym razem wszyscy powtarzają głośno i wyraźnie. Welcome to Hello!

Pracownicy odpowiedzieli jednocześnie niczym zaprogramowane maszyny. Ich słowa odbiły się od szklanych szyb i rozpłynęły w powietrzu.

Andrzej zaklaskał kilka razy i usiadł za biurkiem.

– Świetnie! O to właśnie chodzi! Mam na imię Andrzej i jestem menadżerem działu HR. Witam wszystkich w najlepszej firmie we Wrocławiu! Jesteśmy na rynku od dwóch lat i cały czas się rozwijamy. W naszym centrum zatrudniamy już ponad pięćset osób! Dokładnie pięćset czternaście! – dodał i wypiął pierś niczym lew, który prezentuje swoje wdzięki przed samicą. – Dokonaliście najlepszego wyboru, kiedy postanowiliście do nas dołączyć! Na pewno tego nie pożałujecie!

Michał rozejrzał się po pokoju. Zobaczył, że kilka osób coś notuje. Zestresował się, bo nie miał przy sobie długopisu. Zaliczył już pierwszą wpadkę i teraz chciał odkupić swoje winy. W Hello zamierzał się wykazać. Wiedział, że jest w stanie zrobić karierę w zawrotnym tempie. Biegle posługiwał się niemieckim i dostał stanowisko w centrum obsługi klienta, gdzie miał największe szanse, żeby zostać kierownikiem. Dzięki temu na pewno polepszyłby mu się kontakt z ojcem, a na tym najbardziej mu zależało. Wytężył słuch i skrupulatnie zapamiętywał, co Andrzej mówił na temat zasad panujących w korporacji.

– Pamiętajcie, że w Hello zawsze służymy pomocą, prowadzimy politykę otwartych drzwi i zwracamy się do siebie na ty. Dobrze, skoro formalności mamy już za sobą, to teraz czas, aby się lepiej poznać.

Wstał, wyciągnął z torby dwanaście kopert, które przetasował i po kolei rozdał pracownikom.

– Kiedy powiem „Start”, otworzycie koperty. W środku znajdziecie kolorową karteczkę. Kolory są trzy: szafirowy, turkusowy i granatowy. – Zatrzymał się i odwrocił w kierunku ściany z logotypem firmy. – Zupełnie jak w naszym Hello!

Wręczył ostatnią kopertę Julce Makowskiej, która zatrzepotała długimi rzęsami, i wrócił na miejsce. Zastukał w biurko, czym przywołał uwagę pracowników.

– Gotowi? To otwieramy!

Równocześnie rozdarli koperty.

– Śmiało, śmiało, wyciągamy karteczki! – Zachęcał.

Michał był pod wrażeniem, że Andrzej, który na jego oko zbliżał się do pięćdziesiątki, miał w sobie tyle energii. Menadżer działu HR zachowywał się, jakby sam dzisiaj zaczął pracę i chciał naprawić świat.

– A teraz patrzymy, jaki wylosowaliśmy kolor. Wszyscy już wyciągnęli? Chyba tak. – Andrzej odpowiedział sam sobie, kiedy zobaczył, że kiwają głowami. – W takim razie robimy małe zamieszanie i zamieniamy się miejscami. Ekipa szafirowych siada po mojej prawej, ekipa turkusowych zajmuje miejsce w centrum, a granatowych zapraszam tutaj, po mojej lewej stronie.

Michał spojrzał na kawałek papieru, który trzymał w ręce. Była to turkusowa, samoprzylepna karteczka.

Julka podeszła do niego i zapytała:

– Wolne? Chyba jesteśmy w tej samej ekipie.

– Tak, tak, zapraszam.

– A dla mnie znajdzie się tutaj trochę miejsca? Ale tylko troszeczkę! Jestem naprawdę malutka, tylko tutaj coś dużego mi urosło – powiedziała Kasia Larwańczyńska i wskazała swoje piersi.

Michał podniósł wzrok i zobaczył drobną kobietę, która nieznacznie nad nim górowała, ale tylko dlatego, że stała na palcach. Zaglądała za stół w poszukiwaniu wolnego siedzenia. Normalnie poczułby się zażenowany, bo wlepił wzrok w duży biust, który Kasia skryła pod czarnym swetrem, ale nowa koleżanka uśmiechnęła się szeroko, złożyła ręce jak do modlitwy i pokiwała głową, przez co wyglądała komicznie.

– Jasne. Ale chyba będziesz musiała obejść salę.

– Spokojna twoja! Nie wstawaj ani nic! Poradzę sobie! – rzuciła i zanurkowała pod stołem. Prześlizgnęła się na drugą stronę i dodała: – Widzisz! Mówiłam, że jestem malutka! Dobra, ty jesteś Michał, to już wiem. A ty?

– Julka – odpowiedziała i stłumiła śmiech. Myślała, że w korporacji spotka naburmuszone i głodne sukcesu rekiny, a tymczasem siedziała obok dziewczyny, która sprawiała wrażenie, jakby zjadła paczkę xanaxu i wierzyła, że wszelkie zło można rozwiązać za pomocą uśmiechu.

Kasia zaczęła liczyć na palcach:

– Julka, Michał, Kasia, czyli ja – dodała i poklepała się po biuście. – Kogoś nam jeszcze brakuje. Andrzej, chyba potrzebujemy twojej pomocy! Wygląda na to, że jedna turkusowa karteczka gdzieś się zgubiła.

Jarek Piekarski, który stał w kącie, z dala od reszty, wyciągnął z kieszeni papierową kuleczkę i się odezwał:

– Nie zgubiła.

– To na co ty czekasz? – Kasia zachichotała i przywołała go rękoma. – Chodź tu do nas!

Mruknął i ruszył przed siebie, chociaż miał ochotę uciec z pokoju. Duże grupy ludzi go przytłaczały.

– Jarek jestem – powiedział i osunął się na krzesło.

Wiedział, że nowi koledzy mu się przyglądają. Od kiedy całkowicie wyłysiał, przyciągał uwagę innych, którzy skanowali jego twarz i głowę w poszukiwaniu włosów. Bezskutecznie. Był tak gładki, że mógłby reklamować epilację laserową najnowszej generacji.

Niezręczną ciszę przerwał Andrzej, kiedy zapytał:

– Wszyscy się już dobrali? Dobrze! Teraz rozdam wam nowe kartki. Zapiszecie na nich, co was łączy i dlaczego uważacie, że dzięki temu Hello się rozwinie.

– Jak chuj – mruknął pod nosem Michał i wywrócił oczami.

– Słucham? Co ty powiedziałeś? – Andrzej zmienił ton głosu i przypominał nauczyciela, który próbuje przyłapać ucznia na ściąganiu.

Michał zamarł. W jego głowie pojawiła się pustka. Chciał jakoś się wytłumaczyć, jednak dopadł go paraliż. W jednej chwili przypomniały mu się wszystkie sytuacje, kiedy ojciec rozliczał go z niewykonanych zadań. Blokowało mu się wtedy gardło i stał w bezruchu niczym jeleń oślepiony reflektorami jeepa.

Podobnie było teraz, kiedy Andrzej taksował go wzrokiem i domagał się wyjaśnień. Michał bił się z myślami. Wiedział, że jeśli się przyzna, to sam sobie narzuci pętlę na szyję. Już drugi raz w przeciągu godziny podpadł menadżerowi działu HR. Bał się, że dostanie plan korekcyjny, co pozbawi go szansy na awans.

A brak awansu oznaczał tylko jedno. Kolejną awanturę z ojcem.

– Po-powiedziałem… – zaczął się jąkać i zamilkł.

Andrzej podszedł bliżej i wtedy Jarek postanowił, że wybawi nowego kolegę z opresji. Maniakalnie grał w gry komputerowe i nauczył się, że członkom zespołu należy pomagać. Cokolwiek by się nie działo, ekipa musi trzymać się razem. W prawdziwym świecie był cichy, spokojny i wycofany, jednak teraz poczuł impuls do działania. Próbował udawać pewnego siebie i skłamał:

– Powiedział: „Jak wuj?”.

– Jaki to ma związek z zadaniem? – dopytywał Andrzej, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie.

Jarek wiedział, że sytuacja zaszła za daleko. Próbował zwalczyć wstyd, który podrapał go po karku. Wyobraził sobie, że to tylko gra. Nic złego mu się nie stanie. Wykona misję i przejdzie do kolejnego etapu. Wyprostował się i oznajmił:

– To chodziło o moje przezwisko.

– Przezwisko?

Zawahał się, ale przytaknął. Spojrzał na Michała. Nowy kolega pokręcił delikatnie głową. Chciał powiedzieć Jarkowi, że nie musi brać winy na siebie, jednak ten dodał:

– Fester. Jak ten w u j z „Rodziny Addamsów”.

Andrzej zrobił krok do tyłu. Zmieszał się i postanowił odpuścić. Wiedział, że Jarek choruje na łysienie złośliwe i wolał nie poruszać tego tematu na forum.

– Rozumiem. Dobrze! To zabieramy się za zadanie!

– Dzięki! – wyszeptał Michał. Poczuł, że jego klatka piersiowa rozluźniła się, dzięki czemu mógł znowu swobodnie oddychać. – Stary, nie musiałeś tego robić.

– Jaki stary? – wcięła się Kasia. – Przecież wyraźnie powiedział, żeby mówić na niego Fester.

– To ja jestem Rzęsa – dorzuciła Julka. Widziała, że po czole Jarka spływały dwie krople potu. Wyczuła, że się stresuje i chciała odwrócić uwagę od nowego kolegi. – Chłopaki na dzielni tak na mnie wołają. Chyba wiadomo dlaczego.

Wszyscy przytaknęli.

Julka miała długie rzęsy, które zdawały się sięgać czubka jej głowy.

– Dobra, to ja nie będę gorsza – odezwała się Kasia i wyciągnęła rękę. Podała ją wszystkim po kolei i się przedstawiła: – Mówcie mi Larwa! Kasia Larwa Larwańczyńska. Kumacie?

– Tak. – Jarek się roześmiał. Pierwszy raz odkąd wszedł do firmy.

Zazwyczaj milczał i miał problem, żeby nawiązać relację z obcymi. Wolał gry komputerowe, w których posługiwał się postacią z bujną czupryną, dzięki czemu łatwiej poznawał ludzi w sieci. Tam nikt nie wiedział, że jest łysy. Tam nikt się nim nie brzydził.

Spojrzał na nowych znajomych. Doszedł do wniosku, że im też daleko do ideału, jednak sprawiali wrażenie, jakby ich to w ogóle nie obchodziło. Koszula Michała opinała go na brzuchu w trzech miejscach, a on nawet jej nie poprawił. Jarek zapytał:

– A ty masz jakąś ksywkę?

– Tak się składa, że mam. Jestem Eska.

– Jak to radio? – Kasia się podekscytowała.

– Eska-kreska? – Julka poruszyła znacząco brwiami.

Przyjrzała się Michałowi i próbowała sobie przypomnieć, czy widziała go w swoim ulubionym klubie, „Transformatorze”.

To był jej azyl. Jedyne miejsce we Wrocławiu, gdzie mogła uciec od rodzinnych problemów. Po chwili doszła do wniosku, że Michał nie wygląda na osobę, która lubi bawić się przy muzyce techno dwie noce z rzędu, więc nie zdziwiła się, kiedy zaprzeczył i dodał:

– Później wam powiem.

W tym momencie dziewczyna z ekipy szafirowych podeszła do Andrzeja i zapytała:

– Dostaniemy kolejną kartkę? Skończyło nam się miejsce, a nadal mamy pomysły, jak wspólnymi siłami możemy wznieść Hello na szczyt sukcesu. Może nawet dwie kartki by nam się przydały…

Michał wybałuszył oczy. Przypomniał sobie o zadaniu. Czas uciekał, a oni jeszcze nic nie wymyślili. Wziął długopis do ręki i zapytał:

– Dobra, to co mamy wspólnego?

Nikt nie odpowiedział. Milczała nawet Kasia nauczona przez matkę, że nie powinna ignorować pytań zadawanych przez mężczyzn. W końcu Julka przerwała ciszę:

– To może coś z Wrocławiem? Wszyscy jesteście stąd?

Kasia i Jarek uśmiechnęli się w odpowiedzi, z kolei Michał posmutniał. Pokręcił głową i wyjaśnił:

– Ja jestem z Jeleniej Góry. Przyjechałem tutaj na studia i zostałem.

– O! To może studia? – zapytała Julka. – Ja skończyłam finanse i rachunkowość.

– Ja jestem po informatyce – rzucił Jarek.

Michał westchnął. Wiedział, że znowu im się nie udało. Powiedział, że ukończył filologię germańską.

– A ja was zaskoczę, bo jestem po… – zaczęła Kasia, ale przerwała w połowie, żeby zbudować napięcie – …malarstwie!

Julka zdziwiła się i wypaliła:

– Skończyłaś ASP?

– Tak, wiem, że jestem mniejsza od sztalugi, ale doszłam do takiej wprawy, że nosiłam nawet dwie naraz!

– Chodziło mi o coś innego. – Zaśmiała się. – Skończyłaś ASP i wylądowałaś w korpo?

Kasia machnęła ręką.

– Długa historia, chociaż w sumie nie. Nikt nie chciał kupować moich obrazów, a że za coś trzeba żyć, to poszłam do pracy, gdzie mogłam się spełniać artystycznie. Cztery lata pracowałam w Starbucksie i robiłam wzorki na latte.

– To fajnie? – zapytał niepewnie Jarek. Zastanawiał się, dlaczego taka praca miałaby zadowolić wykształconą malarkę.

– Fajnie, fajnie, ale mnie wywalili, bo się nie wyrabiałam. Miałam dwie minuty na przygotowanie kawy, ale że bawiłam się w te wzorki, to schodziło mi czasami nawet pół godziny.

– To co tutaj będziesz robić? – wtrącił Michał.

– Jak to co? Gdzie mogliby zatrudnić absolwentkę ASP, bez doświadczenia w korporacji, która pracowała jedynie w kawiarni?

Jednocześnie rozłożyli ręce i odpowiedzieli, że nie mają pojęcia.

– W rekrutacji! – Podekscytowała się. – Więc jeśli macie jakichś znajomych do polecenia, to dajcie znać! W końcu Andrzej powiedział, że Hello się rozwija i szuka nowych osób.

– Nie wiem, czy poleciłabym komuś pracę tutaj – ironizowała Julka.

Pomyślała, że może zbyt szybko pozwoliła sobie na ten komentarz. Chociaż w jej grupie panowała luźna atmosfera, to jednak byli pracownikami korporacji, a takim nie wolno mówić całej prawdy. Trzeba zawsze pamiętać, żeby chronić reputację firmy i dobrze się o niej wypowiadać, nawet jeśli to oznacza, że działa się wbrew swoim przekonaniom.

– To znaczy, wiecie, o co mi chodzi, o pracę w ogóle – sprostowała. – Nie tylko tutaj.

– Wiemy, wiemy! – Kasia się zaśmiała i puściła oczko do koleżanki. – Nikomu nie mówcie, ale ja też wolałabym robić coś innego. Kocham malować, no ale…

– Ale obrazy się nie sprzedają? – dokończył Jarek, kiedy Kasia przestała mówić. Wydawała mu się nieobecna, jak gdyby przeniosła się myślami do innej krainy.

Milczała przez kilka sekund. Upomniała się w myślach, że powinna być bardziej ostrożna. Chwila nieuwagi, a wyjawiłaby prawdziwy sekret, przez który porzuciła swoją pasję. Kiedy poczuła, że nowi znajomi domagają się wyjaśnienia, odparła:

– Tak, tak! Dokładnie o to chodzi! Dlatego zdecydowałam się na pracę tutaj. Powiedziałam o wszystkim chłopakowi i stwierdził, że to świetny pomysł. Zawsze mnie wspiera! To jest, wiecie, taki idealny chłopak! Jest kochany i uważa, że na pewno mi się uda!

Zarumieniła się na dźwięk własnych słów. Wiedziała, że to kłamstwo, ale nie chciała się przyznać przed obcymi ludźmi, że jej relacja z partnerem wygląda dobrze tylko z zewnątrz. Znowu przypomniała sobie nauki matki, która mówiła, żeby głośno powtarzać, jak dobrze jej się wiedzie w związku, nawet jeśli to się mija z prawdą. Żeby odwrócić uwagę od nieprzyjemnego tematu, zatrzepotała kartką i się zaśmiała.

– Widzę, że dobrze trafiłam. Tutaj też mogę malować! Kumacie?

Julka nie potrafiła rozgryźć koleżanki. Nie wiedziała, czy ją lubi, czy wręcz przeciwnie. Usłyszała fałsz w głosie Kasi, kiedy ta wspomniała o chłopaku. Chciała zapytać, o co chodzi, bo złe przeczucie zadomowiło się w jej umyśle i podpowiadało, że prawda może być bolesna i smutna, jednak doszła do wniosku, że spróbuje zignorować intuicję. Już i tak wystarczająco dużo miała na głowie. Zamknęła na chwilę oczy, odgoniła ponure wizje, które wiązały się z jej matką, i odezwała się do kolegów:

– Dobra, panowie, a jak jest z wami? Lubicie pracę czy nie?

– Nie – odparł krótko Jarek.

Miał zobowiązania w banku i wiedział, że minie jeszcze wiele lat, zanim je spłaci. Kiedy w Hello zaproponowali mu lepszą stawkę, zmienił firmę bez wahania. Łudził się, że wraz z długami pozbędzie się wszystkich innych problemów, ale wewnętrzny głos podpowiadał mu, że żałoba po straconych rodzicach szybko nie minie.

Dlatego teraz skupił się na zadaniu i dodał:

– Pocieszam się tym, że będę rozwiązywał kejsy techniczne, a to trochę tak jak z grami komputerowymi, kiedy ma się jakąś misję do wykonania. Więc wiecie, ta robota nie powinna być wcale taka straszna.

Michał milczał. Prawda była taka, że lubił pracę, kiedy była sensowna. Potrafił wtedy góry przenosić. Głupio mu było się do tego przyznać wśród ludzi, którzy właśnie stwierdzili, że przyszli do Hello, bo muszą, a nie, bo chcą. Postanowił, że dostosuje się do grupy i obierze podobne stanowisko. Zaczął pisać, ale przerwał, kiedy na kartce pojawiło się słowo „nie”.

– Tylko co teraz? Mam napisać, że nie lubimy pracy? To chyba nie jest najlepszy pomysł.

Julka w odpowiedzi opuściła ramiona.

– Dobrze, koniec czasu – odezwał się Andrzej. – Kartki wracają do mnie.

– Jeszcze trzy minuty! – poprosiła Kasia.

– Za chwilę przerwa, a później szkolenie z BHP.

Michał zmrużył oczy. Wiedział, że jeśli nic nie napisze, to wywoła lawinę pytań. Przycisnął długopis do papieru i nakreślił kilka dodatkowych słów.

Na pierwszy ogień poszli granatowi, potem szafirowi i na końcu turkusowi. Andrzej, który zajął swoje ulubione miejsce w centrum, chwycił kartkę w obie dłonie i spojrzał na krótkie zdanie. Zamrugał, przejechał wzrokiem jeszcze kilka razy po tekście i przeczytał na głos:

– Nie mamy dzieci.

W sali zapadła cisza. Wcześniejsze grupy odpowiadały, że są gotowe pomóc w rozwoju Hello dzięki swojemu oddaniu, chęci do przekraczania granic, wybitnym umiejętnościom i pozytywnemu nastawieniu.

Nietypowa odpowiedź zaskoczyła wszystkich.

– Nie macie dzieci? – zapytał Andrzej, który domagał się wyjaśnień.

Michał zobaczył, że jego znajomi po kolei przytakują. Nawet jeśli mieli dzieci, to kłamali, że jest inaczej. Odetchnął w duchu. W końcu zaryzykował i nie wiedział, jak ta sytuacja się potoczy.

– Ale jaki to ma związek z Hello?

– Jak to jaki? – odpowiedział Michał i się uśmiechnął. Akurat na to pytanie był przygotowany. – Nie mamy dzieci, więc będziemy w stanie oddać się pracy całkowicie! Nadgodziny czy nie, zawsze będziemy służyć pomocą!

Andrzej wyczuł ironię, jednak nie zareagował, kiedy Michał poruszył drażliwy dla niego temat. Menadżer działu HR zawsze wychodził z pracy równo o siedemnastej, żeby odebrać swojego syna z przedszkola i uważał, że to najważniejszy z punktów na jego liście.

– Czas na przerwę – uciął rozmowę i przyjrzał się Michałowi. Miał przeczucie, że będą z nim kłopoty.

+++

– Gdzie to się wkłada? – zapytał Michał i zamachał kapsułką z kawą.

– Daj to – powiedziała Kasia i podeszła do ekspresu. Zrobiła to automatycznie. W końcu jako kobieta powinna wyręczać mężczyzn w tak prozaicznych czynnościach. – Wy też chcecie?

Julka i Jarek przytaknęli jednocześnie.

– Robi się! Nie wierzę, że będę mogła wykorzystać moje doświadczenie w pracy! Gdybym wiedziała o tym wcześniej, wynegocjowałabym większe pieniądze!

Kiedy każdy trzymał już swoją filiżankę, Kasia zaczęła sprzątać. W tym momencie nadszedł Łukasz Rożek i przywitał ich głośno:

– Welcome to Hello!

Kasia podskoczyła i wypuściła z rąk puste kapsułki, które upadły na podłogę. Jarek pomógł jej z bałaganem. Zdziwił się, kiedy koleżanka zareagowała tak nerwowo. Wyglądała jak spłoszona łania.

– Welcome to Hello! – powtórzył nieznajomy i dał znak, aby odpowiedzieli mu tak samo.

Wyrecytowali firmową formułkę.

– Cześć! Jestem Łukasz. A wy… – urwał w połowie zdania i zmienił język na angielski, kiedy zobaczył Julkę: – Oh, I’m so sorry! I didn’t mean to speak Polish! I was just asking which teams you are going to join.

– Ja będę w finansach, w księdze głównej – odpowiedziała nienaganną polszczyzną.

– Mówisz po polsku? – Zdziwił się.

– A dlaczego miałabym nie mówić?

Otworzył usta, jednak nie wyprodukował żadnych słów. Szukał kłamstwa, którym nie uraziłby czarnoskórej dziewczyny.

– Yyy… bo wiesz, jesteśmy w końcu w amerykańskiej firmie i tu się mówi po angielsku.

– Nawet jeśli dookoła są sami Polacy? – ironizowała.

Wiedziała, że Łukasz się zakłopotał. Nie on jedyny błędnie założył, że Julka pochodzi spoza Polski. Wszystko przez kolor skóry i czarne świderki, które sterczały na jej głowie. Były nieposkromione i Julka miała problem, żeby nad nimi zapanować. Kiedyś walczyła z włosami i próbowała je ujarzmić, ale nic nie działało. W końcu się poddała i pozwoliła, aby żyły własnym życiem.

– Może oprowadzę was po biurze? – Łukasz zmienił temat. – Dużo macie jeszcze czasu?

– Piętnaście minut – wyjaśniła Kasia.

– To chodźcie, pokażę wam najlepsze miejsca na tym piętrze.

– Tu jest całkiem nieźle – stwierdził Michał i rozejrzał się po kąciku kawowym, gdzie stały ekspres i ekskluzywna kanapa.

Łukasz zniżył głos i wyjaśnił:

– Tak, tak, ale ta kawa jest tylko dla góry. Wiecie, dla zarządu, HR-u i BHP. Ale ja wam pokażę równie ciekawe miejsca. Chodźcie za mną!

– No, to chodźmy. Zobaczymy, co jest dostępne dla tych, którzy do góry nie dosięgają. – Kasia znowu pokazała na siebie, jakby jej nowi znajomi nie widzieli, że jest niska.

Łukasz gestem ręki zalecił, żeby podążyli za nim.

– To koedukacyjna łazienka – powiedział i otworzył drzwi do dużego, białego pomieszczenia. – W Hello dbamy o to, aby każdy czuł się komfortowo, niezależnie od gender. Zdjęliśmy z drzwi kółeczka, trójkąty i inne kwadraty, żeby pozbyć się krzywdzących ograniczeń.

Pokiwali głowami i poszli dalej za Łukaszem, który kontynuował:

– Tutaj jest pokój gier, ale, jak widzicie, świeci się czerwona lampka, co oznacza, że jacyś pracownicy właśnie toczą pojedynek w piłkarzyki i nie należy im przeszkadzać. Na każdą grę są zapisy i nie wolno przychodzić bez kolejki.

Nagle Julka wskazała na biblioteczkę i wypaliła:

– A tutaj co jest?

– To kącik czytelniczy. Są tu najlepsze książki dla ludzi, którzy chcą osiągnąć sukces – wyjaśnił. – Można wypożyczyć tylko dwa egzemplarze w tygodniu. Ja przeczytałem już wszystkie!

Zmarszczyła brwi, przez co jej rzęsy zbliżyły się do siebie i przypominały pawi ogon.

– Wszystkie?

– Tak! Najbardziej spodobał mi się poradnik „Urodzony, by zwyciężać”. Miałem wrażenie, że ktoś opisał moje życie.

– A co z tą? – zapytała, ignorując wypowiedź, która wydała jej się nadęta. – „Dlaczego kobiety kochają drani?”.

– Co?! Jest tutaj ta książka? Wszędzie jej szukałem, ale ponoć nie ma jej nawet w hurtowniach!

Podbiegł do regału i przejechał palcem po grzbietach z tytułami. Czytał je pod nosem, jednak nigdzie nie widział tego, na którym najbardziej mu zależało.

Julka zakryła usta dłońmi i udała zawstydzoną.

– Chyba coś mi się przewidziało. Przepraszam!

Łukasz się speszył. Poprawił koszulę, przyklepał grzywkę, wyciągnął jedną z wielu książek o tym, jak zostać menadżerem w siedem dni i powiedział:

– To znaczy, chodziło mi o ten poradnik. To jego szukałem. – Unikał wzroku Julki. Czuł, że się z niego podśmiechuje, a tego bardzo nie lubił. Zależało mu, żeby wypaść jak najlepiej przed nowymi, więc wyprostował się i zarządził: – Chodźmy dalej.

Co chwilę wymieniał nazwy zespołów, które mijali, i tłumaczył, za co odpowiadają. W kuchni, gdzie pracownicy ustawili się w kolejce i czekali, aż zwolni się miejsce w mikrofalówce, wyliczał i pokazywał na palcach:

– Warzywne wtorki, owocowe czwartki, słodkie piątki. Dla każdego coś się znajdzie! Musicie pamiętać, żeby podpisywać wasze pojemniki z jedzeniem i zawsze po sobie sprzątać.

Kiedy skończył, wskazał ręką, że mogą wyjść z pomieszczenia. Jarek otworzył drzwi i przepuścił wszystkich przed sobą.

– Chcecie zobaczyć coś naprawdę szałowego? I nie mówię tutaj o siłowni z sauną, która znajduje się na dachu budynku. Jeśli będziecie chcieli tam pójść, to mogę was zabrać innym razem – zaoferował Łukasz i spojrzał na Michała. Doszedł do wniosku, że mężczyzna omija siłownie szerokim łukiem i jemu w pierwszej kolejności przydałby się trening.

– To co szałowego nam pokażesz? – zapytała z grzeczności Kasia. Dokładnie tak, jak została wychowana. Od dziecka słyszała, że powinna podtrzymywać konwersację i okazywać zainteresowanie w obecności mężczyzny.

Julka, która inaczej podchodziła do relacji damsko--męskich, włączyła się do rozmowy. Łukasz ją irytował, więc chciała mu dać do zrozumienia, że czas, aby ich opuścił.

– Może jest tutaj jeszcze wypożyczalnia filmów? Ale tylko dla prawdziwych facetów, którzy dochodzą w siedem sekund – zawiesiła głos – do sukcesu!

Łukasz milczał. Starał się zrozumieć, co się właśnie stało. Jego mózg nie przyjmował do wiadomości, że ktoś mógłby robić sobie z niego żarty, a już na pewno nie kobieta. I to taka jak Julka. Codziennie umacniał swoją pozycję w Hello i chciał, aby wszyscy traktowali go z należytym szacunkiem. Był przekonany, że w ciągu kilku lat zostanie szefem całego centrum, więc musiał dbać o reputację już teraz. Zignorował przytyki wrócił do tematu:

– Na pewno jesteście na to gotowi? Tylko pamiętajcie, że to tajemnica. Nie każdemu o tym mówię, ale myślę, że mogę na was liczyć. Spędziliśmy ze sobą dosłownie kilka minut, a już was polubiłem!

„Czyżby?”. Julka chciała zapytać, ale sobie darowała. Nie ufała Łukaszowi. Czuła, że pod korporacyjnym płaszczykiem ładnych słów kryje się obślizgły mężczyzna, który doskonale wie, co i kiedy powiedzieć, żeby połechtać czyjeś ego i wykorzystać to później, a ona nie cierpiała takich cwaniaków. Lubiła podobnych do siebie, czyli otwartych i prostolinijnych ludzi. Wzdrygnęła się, kiedy Łukasz ich pospieszył.

– Tędy! Widzicie tę wnękę za rogiem? To właśnie tam!

Szli gęsiego. Milczeli i na nikogo nie patrzyli. Inni pracownicy Hello wyglądali zza ściany monitorów z zaciekawieniem. Nowi mieli wrażenie, że wyruszyli na tajną wyprawę. Dlatego tak bardzo się zdziwili, kiedy zobaczyli, że Łukasz przyprowadził ich do pomieszczenia, w którym znajduje się kserokopiarka.

– Voilà! – powiedział.

Jarek zmrużył oczy i zapytał:

– Ale o co chodzi?

– Jak to o co? To nasz największy skarb. Każdy ma swoje indywidualne hasło, które wpisuje, jeśli chce wydrukować coś do pracy, jednak ja odkryłem, jakim hasłem posługuje się zarządca budynku i dzięki temu można drukować prywatne dokumenty do woli. Nikt nas z tego nie rozlicza!

Znajomi spojrzeli po sobie. Nie rozumieli, co jest w tym nadzwyczajnego. Nie wiedzieli, że Łukasz chciał w ten sposób wkupić się w ich łaski. Był osobą, która znała wszystkich i dużo o każdym wiedziała. Sprytnie wykorzystywał mniejsze lub większe tajemnice firmowe, żeby przypodobać się innym.

– To jak, chcecie to hasło? – Nie doczekał się reakcji, więc sam sobie odpowiedział: – To proste! Wystarczy wpisać „hello”, czyli 43556. Zapamiętacie?

– Myślę, że tak – odparł Jarek. W życiu nie pomyślałby, że darmowa drukarka może być tak ważnym benefitem. Rozumiał MultiSport czy dofinansowanie do studiów, ale coś takiego nie mieściło mu się w głowie.

Michał, który wiedział, że na pewno nie zakoleguje się z Łukaszem, zmienił temat, żeby uciec od męczącego przewodnika:

– Która godzina?

– Ojej! Już po trzynastej! Musimy wracać! – zarządziła Kasia. – Andrzej powiedział, żebyśmy pilnowali czasu!

– To do zobaczenia, nowi przyjaciele! Ja pracuję w obsłudze klienta, gdybyście mnie szukali. To najlepszy zespół w całej firmie! Wszystko dzięki naszej wspaniałej przełożonej! Ilona Płucka potrafi zmotywować jak nikt inny! – Łukasz powiedział to głośno w nadziei, że wiadomość rozejdzie się po firmie i menadżerka dowie się, że robi jej dobry PR.

– Ilona Płucka? – powtórzył Michał.

– Tak, dokładnie ta Ilona. A co?

– Nic, nic. Wygląda na to, że będziemy w jednym zespole.

Łukasz uśmiechnął się szeroko, jednak w wyrazie jego twarzy nie było niczego przyjemnego. Spojrzał na czwórkę nowych pracowników i powiedział:

– Naprawdę cieszę się, że trafiliście do Hello. Może wybierzemy się kiedyś na wspólny lunch?

– Może… – ucięła Julka, chociaż w głowie miała inną odpowiedź. Taką, za którą wyleciałaby z pracy jeszcze pierwszego dnia.

+++

– Welcome to Hello!

– Welcome to Hello! – odpowiedzieli pracownicy. Nawet Michał, który zdziwił się, że udało mu się trafić w rytm.

– Jestem Gosia i specjalizuję się w kwestiach BHP. Wiem, wiem, co sobie myślicie. Praca przy biurku, z komputerem. Co złego może się stać?

Trzasnęła ręką o ścianę, kiedy zauważyła, że zebrani zaczęli odpływać gdzieś myślami. Zawsze tak się działo. Nikogo nie interesowały tematy związane z bezpieczeństwem w pracy. Nikogo poza Gosią, która była oddana sprawie.

– Dużo złego może się stać, jeśli będziecie nieostrożni! – zagroziła. – Praca biurowa jest tak samo niebezpieczna jak każda inna! Pamiętajcie, że wszystko zależy od was! Najwięcej wypadków bierze się z roztargnienia pracowników! Dlatego przygotowałam dla was materiały, jak uniknąć niebezpieczeństwa.

Włączyła prezentację i zaczęła wywód na temat zagrożeń w pracy biurowej. Po dziesięciu minutach nawet najbardziej ambitni pracownicy mieli problem, żeby powstrzymać opadające powieki. Gosia prezentowała właśnie slajd, z którego wylewały się wykresy i dane statystyczne, kiedy drzwi otworzył Andrzej. Podszedł do niej, wręczył kopertę i wyszeptał:

– Trzymaj, dasz im to na koniec, żeby trochę się rozkręcili.

– Słucham? Uważasz, że moje szkolenie jest nudne? Przecież tu chodzi o ludzkie życie! Może ty też powinieneś usiąść i trochę posłuchać? Chyba już zapomniałeś, jak ważne jest BHP!

– Po prostu zapomniałem o tym podczas mojej części – skłamał.

Wiedział, że jego koleżanka chce dobrze, ale za bardzo trzymała się firmowych reguł. Lubiła, kiedy wszystko się zgadzało i działało lepiej niż w szwajcarskim zegarku. Andrzej też starał się działać zgodnie z kodeksem pracy, jednak od czasu do czasu pozwalał sobie na luz, którego Gosia nigdy w życiu nie zaznała. Często zastanawiał się, czy po godzinach też chodzi taka spięta. Miał wrażenie, że nawet w nocy jej ciało jest w ciągłym stanie gotowości. Spojrzał na nią i zapytał łagodnym głosem:

– To jak, Gosia? Dasz im to? Proszę?

Przytaknęła, chociaż uważała, że do jej obowiązków należą poważniejsze zadania niż to, które jej właśnie zlecono. Wróciła do wykładu, kiedy Andrzej opuścił salę.

– Jak już mówiłam, trzeba uważać na krzesła, wystające szuflady i wykładziny. Przed użyciem kserokopiarki zawsze upewnijcie się, że nie grozi wam porażenie prądem. W kuchni uważajcie na nagrzaną mikrofalówkę. – Wzięła oddech i przeczyściła gardło, żeby powiedzieć trochę głośniej: – Przede wszystkim zwracajcie uwagę na gorącą kawę, jeśli nie chcecie się poparzyć. Powtarzam: gorąca kawa może spowodować poparzenia!

Julka postawiła łokieć na blacie, a następnie podparła głowę ręką. Wiedziała co nieco o poparzeniach. Co prawda uszkodziła sobie nie gardło, a nos, kiedy w jej okolicy pojawił się szemrany towar. Mefedron wyżarł jej błonę śluzową, ale w ogóle tego nie żałowała. Zaliczyła jedną z lepszych imprez ostatnich lat. Pełną zabawy i endorfin. Zupełne przeciwieństwo jej domowego życia i obecnego szkolenia. Chciała powiedzieć, że największym zagrożeniem w pracy biurowej jest Gosia i jej piszczący głos, ale zachowała tę myśl dla siebie.

Gosia stuknęła w klawiaturę i projektor wyświetlił nowy slajd.

– A teraz najważniejsze. Co robić, żeby uniknąć zagrożenia? Musicie pamiętać, żeby delikatnie otwierać drzwi. Należy powstrzymywać się od biegania po schodach. Zamykajcie szuflady biurek. Dbajcie o ład, bo tylko dzięki temu będziecie bezpieczni – akcentowała każdą radę z taką samą siłą.

Według niej wszystkie zalecenia były tak samo ważne. Kiedy skończyła, przeczytała listę jeszcze raz.

„Co za piekło… Ona nienawidzi ludzi” – pomyślała Julka. „Kto normalny by się czymś takim przejmował?”.

– Coś jeszcze trzeba wyjaśnić? – zapytała Gosia.

– Dostaniemy tę prezentację?

– Oczywiście! Dostaniecie również ponad dwadzieścia artykułów, które trzeba przeczytać, zanim przystąpicie do egzaminu z BHP. Jeśli nie ma więcej pytań, to możecie już iść. To było ostatnie szkolenie na dziś.

Pracownicy zaczęli podnosić się z krzeseł. Powoli i niezgrabnie. Mieli wrażenie, że ich skostniałe ciała zapomniały, co to ruch.

– A, właśnie! – krzyknęła nagle Gosia, przez co dwie osoby usiadły z powrotem. – Andrzej poprosił mnie, żebym dała wam zaproszenia.

„Nareszcie coś interesującego!” – pomyślała Julka i zapytała:

– Zaproszenia?

– Tak, w Hello co roku jest duża impreza. Przygotujcie się na najważniejsze wydarzenie waszego życia. Impreza odbędzie się w trzeci piątek listopada, ale szykujemy się do niej już teraz. Chcemy, aby nasi pracownicy dostali odpowiednie wynagrodzenie za ich ciężką pracę. – Rozdarła kopertę i wyciągnęła z niej prostokątne kartoniki w kolorze magmy. – W tym roku będzie naprawdę gorąco. W imieniu firmy zapraszam was na „Hot in Hello”! Położę zaproszenia na stole przy drzwiach. Niech każdy weźmie jedno i zarezerwuje sobie termin w kalendarzu. Do zobaczenia i pamiętajcie o wszystkich niebezpieczeństwach, które na was czyhają!

– Ja chyba nie pójdę – powiedział Michał, kiedy Gosia wyszła z salki. – Jest dopiero styczeń i nawet nie wiem, co ja będę robił w listopadzie.

– Ja też sobie daruję – odezwała się Kasia. – Imprezy nie są dla mnie. Zdecydowanie wolę wieczory z moim chłopakiem.

– To ja też nie idę. – Jarek dopasował się do reszty.

Wszyscy doskonale wiedzieli, że kłamią. Michał liczył na to, że w listopadzie będzie już kierownikiem, co wiązało się z dużą ilością pracy, więc na zabawę nie wystarczy mu czasu. Kasię przechodziły dreszcze na samą myśl o wieczorach z chłopakiem. Tyle razy miała ochotę wziąć tabletki nasenne, wszystko przespać, obudzić się bez żadnych wspomnień, ale to nie wchodziło w grę, bo jej partner lubił widzieć strach w jej oczach. Jarek z chęcią poszedłby na imprezę. Brakowało mu kontaktu z ludźmi, ale wolał spędzać czas w swoim pokoju, gdzie nikt na niego nie patrzył, jakby był wynikiem nieudanego eksperymentu.

Julka tylko wzruszyła ramionami. Nigdy nie odmawiała darmowej imprezy, ale w tym momencie myślała o czymś innym. Chciała jak najszybciej opuścić firmę i zapomnieć o nudnym wykładzie z BHP. Zaproponowała:

– To może skoczymy teraz gdzieś razem? Zrobimy sobie spotkanie integracyjne w kameralnym gronie?

– W sumie czemu nie – odpowiedział Jarek, któremu rozbłysły oczy na samą myśl, że spędzi czas z prawdziwymi ludźmi. – Puścili nas dwie godziny wcześniej.

– Tylko ja o siedemnastej będę musiała iść do domu. – Kasia wiedziała, że jej chłopak nie ucieszy się, jeśli wróci później. Lubił kontrolować każdy jej ruch, wiedzieć co, gdzie i z kim robi.

– To może „Ambasada”? – zasugerowała Julka. – Oni chyba zawsze są otwarci.

– „Ambasada”? A co to? – zapytała Kasia.

– Zobaczysz! – Pchnęła ją delikatnie do przodu. – Spadajmy stąd, bo zaraz wyskoczy na nas jakaś szuflada i będzie po nas.

Wybuchli śmiechem i powoli zaczęli wychodzić. Julka odczekała chwilę. Kiedy została sama, chwyciła cztery zaproszenia i schowała je do torebki. Pomyślała, że mogą się do czegoś przydać. Kto wie, może jej nowi znajomi zmienią zdanie i będą chcieli pójść na imprezę?

Uśmiechnęła się sama do siebie. Wiedziała, że wtedy pokaże im, co to znaczy gorąca zabawa.