Wilk i Zając - Jan Kuff - ebook

Wilk i Zając ebook

Jan Kuff

0,0
14,13 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór różności poświęcony twórczości jako takiej. Znalazło się tu wiele swobodnych wierszy poruszających rozmaite tematy, ale także i znów przemyślenia na temat emigracji, pochodzenia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 18

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jan Kuff

Wilk i Zając

Mniej alternatywne teksty

© Jan Kuff, 2020

Zbiór różności poświęcony twórczości jako takiej. Znalazło się tu wiele swobodnych wierszy poruszających rozmaite tematy, ale także i znów przemyślenia na temat emigracji, pochodzenia.

ISBN 978-83-8221-222-8

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Proza

Róg obfitości

Przychodzę do Ciebie

Z rogiem obfitości

Zrobisz z nim, co zechcesz

Lecz, gdy skosztujesz

Choć odrobiny

Już nigdy nie będziesz

Patrzył na świat

Tak, jak wcześniej

To nie poezja

Ani proza

Ani też liryka

To tylko słowa

Których czasem

Lepiej jest unikać

To tylko mowa

Która potrafi budować

I niszczyć

Sam musisz odpowiedzieć

Sobie na pytanie

Czy chcesz poznać więcej?

Czy chcesz ujrzeć jeszcze?

Czy wolisz stanąć z boku

I patrzeć, jak inni

Biorą życie w swoje ręce

Bariera

W tej samotności

Poskładanej

Między moim

I Twoim światem

W tej płaszczyźnie

Na tych bezdrożach

Powołuję do życia

Kolejny tekst

Następny wers

Który wierci się

Przez nią

Tunelując do świadomości

Ona jednak

Jak wyschnięta posadzka

Gładka

i twarda jak skała

Dotarcie do celu

Zbyt wiele

Będzie kosztować

Nie czas i miejsce

By marnotrawić siły

Tych kosztów

Nie da się wliczyć w starty

Zdobyć nań fundusz

Czy materiał

W końcu i wiertło

Zadrży

I pęknie w pół

Nim dosięgnie celu

Już dawno był czas

Aby się poddać

Lecz nikt nawet

O tym nie pomyślał

Wszyscy dłubią

Walą młotami

Dobijają się

By wreszcie

Zrobić chwilę przerwy

A po przerwie

Znów kłują i dłubią

Bo muszą

Bo taka ich natura

Może kiedyś przebiją

Tę barierę

Silną, jak nic innego

Może kolejne pokolenia

Dotrą do upragnionego celu

A może nikt nigdy

Nie dowie się

Co po drugiej stronie

W spadku

Nie było mnie tu

Kiedy podążałem za pieniądzem

Za żądzą

Lepszego życia

I choć wszystko

Było inne

To dostałem to

Czego chciałem

Zagubiony

Po drugiej stronie świata

Popadłem w konsumpcjonizm

I brak etyki

Gdy na koncie rosło

Stawałem się ideą

Z brakiem rozsądku

Towarzyszu, przyjacielu

Czemu nie otworzyłeś

Mych oczu

Czemu pozwoliłeś błądzić

Uciekać w bezsens

Zamiast budować szczęście

Wśród rodzinnych zakątków śląska

Oskarżam Ciebie

Tak, jak Ty mnie oskarżałeś

O brak serca

O brak sumienia

Dziś wplatam w zdania ojczystej mowy

Wtrącenia z tułaczki po świecie

Po co mi to

Czego i tak nikt nie chce

Czym nie powinienem dzielić się z dziećmi