Warszawski trójkąt Zagłady - Artur Żmijewski, Jacek Leociak, Zofia Waślicka-Żmijewska - ebook

Warszawski trójkąt Zagłady ebook

Artur Żmijewski, Jacek Leociak, Zofia Waślicka-Żmijewska

0,0
54,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zdjęcia i teksty zawarte w tym albumie są próbą zapisu spotkania z trzema kluczowymi dla historii getta warszawskiego miejscami. Są to: Zespół Szkół Licealnych i Ekonomicznych im. Mikołaja Kopernika — Stawki 10 (część Umschlagplatzu), Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego — Stawki 5/7 (siedziba Komendy oddziału SS, nadzorującego deportację z sąsiedniego Umschlagplatzu), Kamienica przy Żelaznej 103, dawne Befehlstelle, czyli centrum dowodzenia, siedziba specjalnej formacji Einsatz Reinhardt przybyłej z Lublina do kierowania Wielką Akcją Likwidacyjną warszawskiego getta. Trzy wymienione budynki stanowią Warszawski trójkąt Zagłady. To w tym trójkącie rozegrała się Wielka Akcja Likwidacyjna, podczas której 300 tysięcy Żydów — przez Umschalgplatz — odjechało z getta prosto do komór gazowych Treblinki.

Album zawiera esej fotograficzny Artura Żmijewskiego, zdjęcia budynków oraz ich wnętrz wykonane „tu i teraz” (w 2020 roku). Fotografie oplecione są tekstami Jacka Leociaka i Zofii Waślickiej-Żmijewskiej. I zdjęcia, i teksty są utrwaleniem spojrzenia na to, co było scenerią Zagłady, a dziś jest elementem żywej tkanki współczesnej Warszawy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 112

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Zespół Szkół Licealnych i Ekonomicznych nr 1 przy ul. Stawki 10 w Warszawie. W czasach getta była to „poczekalnia do Treblinki”, gdzie Żydzi z getta czekali na deportację, oraz zbiorczy szpital dla ludności żydowskiej

Budynek Wydziału Psychologii UW przy ul. Stawki 5/7 w Warszawie. W czasie wojny mieściła się tu między innymi komenda oddziału SS nadzorującego wywózki z Umschlagplatzu

Budynek na Żelaznej 103 w Warszawie. W czasie wojny mieściło się tu Befehlstelle, czyli kwatera główna oddziału SS organizującego akcję likwidacji getta warszawskiego, było tu też więzienie

WSTĘP

Zdjęcia i teksty zawarte w tym albumie są próbą zapisu spotkania z trzema kluczowymi dla historii getta warszawskiego miejscami. Są to: Zespół Szkół Licealnych i Ekonomicznych im. Mikołaja Kopernika – Stawki 10 (część Umszlagplatzu), Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego – Stawki 5/7 (siedziba Komendy oddziału SS, nadzorującego deportację z sąsiedniego Umschlagplatzu), Kamienica przy Żelaznej 103, dawne Befehlstelle, czyli centrum dowodzenia, siedziba specjalnej formacji Einsatz Reinhardt przybyłej z Lublina do kierowania Wielką Akcją Likwidacyjną warszawskiego getta. Trzy wymienione budynki stanowią warszawski trójkąt Zagłady. To w tym trójkącie rozegrała się Wielka Akcja Likwidacyjna, podczas której 300 tysięcy Żydów – przez Umschalgplatz – odjechało z getta prosto do komór gazowych Treblinki.

Istnieją one w przestrzeni dzisiejszej Warszawy, co jest fenomenem jedynym w swoim rodzaju. Normą jest bowiem nieistnienie, brak, pustka w „miejscu-po-getcie”. Mamy więc do czynienia z realnością, z autentyczną substancją materialną, która mimo wszystkich remontów, przeróbek, adaptacji, jakie miały miejsce po wojnie – dotrwała do dzisiaj jako materialny świadek tamtej historii. Naszą intencją jest przywrócenie głosu murom i wnętrzom tych budynków.

Album zawiera esej fotograficzny Artura Żmijewskiego, zdjęcia budynków oraz ich wnętrz wykonane „tu i teraz” (w 2020 roku). Fotografie oplecione są tekstami Jacka Leociaka i Zofii Waślickiej-Żmijewskiej. I zdjęcia, i teksty utrwalają spojrzenie na to, co było scenerią Zagłady, a dziś jest elementem żywej tkanki współczesnej Warszawy, dzisiejszego Muranowa. I zdjęcia, i teksty stanowią autorską interpretację tych miejsc, są subiektywnym, indywidualnym, intymnym zapisem doświadczenia. I zdjęcia, i tekst nie mają charakteru sciśle dokumentacyjnego. Należy je raczej potraktować jako rodzaj indywidualnej wypowiedzi artystycznej, wywołanej czy wręcz sprowokowanej doświadczeniem spotkania. Zdjęcia i tekst nakładają się na siebie, dialogują, ale też zachowują swoją autonomię.

Moim celem jest zdanie relacji z pobytu we wnętrzach tych trzech budynków. To nie było „zwiedzanie”, raczej szczególnego rodzaju podróż poznawcza, podczas której kategorie czasu i przestrzeni tracą swoje zamocowanie w tu i teraz. To, co zwyczajne, objawia swoją niezwykłość. To, co trywialne, odsłania tajemnicę. Tajemnicą jest tu dla mnie zjawisko niedostrzegalnej na pierwszy rzut oka, ale ujawniającej się przy uważnym spojrzeniu – współobecności. Chodzi o doświadczenie palimpsestowej struktury przeszłości i teraźniejszości, jakie w tych miejscach się spotykają. Chodzi z jednej strony o tożsamość miejsca (jego jedyność, niepowtarzalność i trwanie od „wtedy” do „dziś”), z drugiej strony – o jego zmienność, metamorfozy, o to, co teraz wypełnia te miejsca, o ich współczesną treść. Ujmując to jeszcze inaczej – chodzi o fenomen jawności i skrytości, o to, czego (już) nie widać, bo jest przykryte postzagładowym życiem, ale co spojrzenie może (jeszcze) poruszyć, obudzić, wydobyć na zewnątrz.

Jacek Leociak

Moim celem było opowiedzenie historii tych trzech miejsc i przyjrzenie się temu, co przetrwało z czasów getta i wcześniejszych do dziś, co zostało zniszczone, a co przykryte kolejną warstwą. Każdy z tych budynków wrócił do pierwotnej funkcji. W kamienicy przy Żelaznej 103 znów mieszkają ludzie. W przedwojennych szkołach publicznych przy Stawkach znów uczy się młodzież i studenci. Dużo uwagi poświęcam też temu, jak funkcjonują te miejsca dziś, jak są używane przez mieszańców, uczniów, studentów i nauczycieli. W jaki sposób próbują oni urządzić tam swoje miejsce, ze świadomością tego, co tam się wydarzyło, lub nie. Przyglądam się też najróżniejszym pomnikom i tablicom, które upamiętniają przeszłość, nie tylko tą związaną z Zagładą.

Zofia Waślicka-Żmijewska

Po akcjach likwidacyjnych zostały trzy budynki: liceum ekonomiczne, Wydział Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego na Stawkach i Befehlstelle na Żelaznej. To zwykłe miejsca, przedwojenne budynki w dzisiejszej Warszawie. Jednak przez stosunkowo krótki czas pełniły niezwykłą rolę, były narzędziami Zagłady, jej zapleczem, miejscem pracy morderców i poczekalnią dla ofiar. Od dziesięcioleci kolejni użytkownicy tych budynków zamazują tę ich przeszłość. Jeśli jednak spojrzeć uważniej, to widać sporo: ich zimną geometrię, czarne kraty w oknach suteren, warstwy odpadających tynków, stare posadzki i drewniane schody klatek schodowych, po których pędzono skazanych. Dwa obrazy, miniony i obecny, nakładają się jak w wierszu Baczyńskiego: Nie ma ziemi i grobu, jakby dwa obrazy nałożone na siebie przenikły się razem. I tylko prześwituje czasem szkielet albo ciało, albo ścierwo gnijące, albo piersi pałąk. I to jest moje zadanie fotograficzne: tak zrobić zdjęcia, żeby teraźniejszość nie przykryła przeszłości. Zdokumentować budynki i ich wnętrza, ale i pokazać to, co niewidzialne. Oddać atmosferę tych miejsc, ich chłodne, obojętne trwanie, ale też sfotografować duchy krążące po korytarzach, salach lekcyjnych, mieszkaniach, piwnicach i klatkach schodowych. Jak to zrobić? Naturalne oświetlenie i długie czasy naświetlania. Puste wnętrza z ludzkim cieniem.

Artur Żmijewski

Ul. Stawki. Po lewej stronie Młodzieżowy Dom Kultury „Muranów” i Zespół Szkół Licealnych i Ekonomicznych nr 1, po prawej Wydział Psychologii UW

ul. Stawki, widok z okna Zespół Szkół Licealnych i Ekonomicznych nr 1

Ul. Stawki. Od lewej: pomnik Umschlagplatz, Młodzieżowy Dom Kultury „Muranów” i część budynku Zespołu Szkół Licealnych i Ekonomicznych nr 1. Widok z okna sali nr 408 na 4 piętrze Wydziału Psychologii UW

UMSCHLAGPLATZ – WYGLĄD OGÓLNY Jacek Leociak

I

W zachodniej części dawnego Placu Broni w 1890 roku zaczęto budować baraki, magazyny i bocznice kolejowe, odchodzące od linii, przy której usytuowany był Główny Dworzec Kolei Nadwiślańskiej, na początku XX wieku przemianowany na Dworzec Kowelski. W 1915 roku został zniszczony przez wycofujących się z Warszawy Rosjan, a później odbudowany – już jako Dworzec Gdański. W roku 1921 pod adresem Stawki 4/6 uruchomiono Dom Składowy Miejskich Zakładów Zaopatrywania Warszawy, jedną z najpoważniejszych tego typu instytucji w Polsce. Dysponował dużymi budynkami magazynowymi, usytuowanymi wzdłuż ramp kolejowych. Przez bocznice Domu Składowego przechodziło rocznie około 170 tysięcy ton towarów. Mniej więcej w 1938 roku na tej samej posesji zbudowano nowoczesny gmach dla trzech szkół powszechnych: nr 112, 120 i 122. W tym samym budynku mieściły się też biura magazynów, ekspedycji i oddziału celnego, a także pomieszczenia Archiwum Dawnych Ksiąg Ludności.

II

Plac przeładunkowy – czyli bocznicę kolejową, rampy oraz pomieszczenia magazynowe Domu Składowego Miejskich Zakładów Zaopatrywania Warszawy na ulicy Stawki 4/6 – przejął powołany w grudniu 1940 roku Urząd Transferu (Transferstelle) z siedzibą przy ulicy Królewskiej 23. Była to placówka zajmująca się wymianą towarową między gettem a „stroną aryjską”. Kontrolowała cały oficjalny import i eksport z i do getta. Plac przeładunkowy, po niemiecku umschlagplatz, „został zamieniony w wyspę żydowskiego cierpienia, nieszczęścia i śmierci” – napisał Izrael Lichtensztajn w relacji z przebiegu Wielkiej Akcji Likwidacyjnej rozpoczętej 22 lipca 1942 roku[1].

W niektórych relacjach z getta Umschlagplatz staje się miejscem kresu historii i przyjścia zapowiadanego przez proroków Dnia Jahwe. W apokaliptyce biblijnej wizja końca świata oddawana jest przez obrazy kosmicznej katastrofy i powrotu do stanu pierwotnej dzikości i bezładu. Figurą takiego chaosu i zapowiedzią końca czasów jest zmieszanie żywych i umarłych. Marian Berland postrzega Umschlagplatz jako apokaliptyczny „żywy grobowiec”: „Wszyscy tu stanowimy gromadę półtrupów […]. Umierający i umarli razem z żywymi. Kał, gnój i inne nieczystości pomieszane z ludźmi. Słowem straszny, potworny, żywy, drgający grobowiec”[2].

Leon Najberg wspomina, że na Umschlagplatzu czuło się „przedsmak piekła”, że było to „piekło za życia”, gdzie „ranni i trupy znajdowali się razem z żywymi do chwili pognania do wagonów”[3]. Henrykowi Makowerowi widok kolumny chorych prowadzonych na rampę kolejową przywodzi na myśl podobne skojarzenia: „Ten makabryczny pochód nasuwał przekonanie, że wszyscy znajdujemy się pod władzą szatana, że on teraz rządzi światem”[4]. Dla Noemi Szac-Wajnkranc plac przeładunkowy jest miejscem, z którego wagon – niczym łódź Charona – przewozi ludzi do krainy śmierci: „Wychodzimy na Umschlagplatz. Jest to plac, z którego odchodzą pociągi w zaświaty, pierwszy i jedyny taki plac na całym świecie”[5]. Stanisław Sznapman, ogarniając całościowym spojrzeniem scenerię wydarzeń na placu przeładunkowym przy Stawkach, pisze: „Dantejskie sceny działy się na Umschlagplatzu”[6].

III

Umschlagplatz składał się z dwóch części. Pierwsza z nich to ulica przed budynkami szkolnymi – obszar odgrodzony od terenu getta murem, który przecinajął Stawki i biegł wzdłuż niezabudowanej posesji przy Niskiej do Dzikiej, tam skręcał na północ i ciągnął się wzdłuż ulicy Dzikiej aż do ulicy Szczęśliwej. W tym murze, na wysokości dawnego przytułku dla bezdomnych przy Dzikiej 4, zwanego „Cyrkiem”, była brama. To przez nią przechodzili Żydzi, gnani z terenu całego getta na Umschlagplatz. Oczekujący na sformowanie transportu i odjazd pociągu, zapędzani byli do budynków szkolnych lub siedzieli przed nimi na wyizolowanej murem ulicy Stawki. Część druga to plac z bocznicą kolejową, gdzie odbywało się ładowanie do wagonów.

Samuel Puterman przekazał dokładny opis topografii placu oraz wyglądu jego pomieszczeń.

Ze wszystkich części getta suną wozy na ul. Zamenhofa w kierunku Umschlagplatzu. Przejeżdżają wachę wylotu nr V. Ostry skręt w prawo w kierunku muru, który biegnie parę metrów od chodnika. Potem skręt w lewo, gdzie budynki Transferstelle, od getta 100 metrów. Mur biegnie od wylotu w kierunku getta, załamuje się pod kątem prostym i zazębia o dwa olbrzymie nowoczesne budynki przedwojennych szkół powszechnych. Do tych budynków o pięknych salach, nowoczesnych szerokich oknach przylega mały, pokraczny budynek kąpieliska miejskiego i druga brama, prowadząca na rozległe tereny placu przeładunkowego. […] Właściwy plac przeładunkowy był otoczony własnym, jeszcze przedwojennym murkiem, na plac prowadziły dwie bramy wjazdowe, jedna od ulicy Dzikiej, druga od Niskiej. […] Gmach tylko z zewnątrz wyglądał świetnie i świeżo. Wewnątrz sprawiał wrażenie jednej wielkiej kloaki. Liczne ustępy zatykały się, woda lała się bez przerwy z zepsutych kranów, spływała z zatkanych zlewów na podłogę, tworząc kałuże lepkiego gęstego błota, miętoszonego bez przerwy przez parę tysięcy ludzi. Z budynku na paręset metrów bił fetor, który doprowadzał do mdłości. Stan ten pogarszał się z każdą godziną. Nie pomagały specjalne kolumny zamiataczy, nie pomagały ciągłe zabiegi hydraulików. Brud, smród i błoto rosło w miarę wzrastania liczby ofiar przechodzących przez Umschlagplatz. […] Plac przed budynkiem przedzielono drutem kolczastym, zostawiając tylko szerokie przejście dla wychodzących partii. Przedzielenie placu dawało możność łatwiejszego liczenia wchodzących kolumn i uniemożliwiało ucieczkę lub przemycenie kogoś niepostrzeżenie do wylotu, gdyż jedna połowa placu była prawie pusta, nie licząc funkcjonariuszy Służby Porządkowej, tak że ukazanie się jakiejś postaci cywilnej natychmiast rzucało się w oczy[7].

W raporcie zjednoczonych organizacji podziemnych getta z listopada 1942 roku tak opisano funkcjonowanie Umschlagplatzu:

Codziennie odchodził transport składający się przeciętnie z 5-6000 „wysiedleńców”. W godzinach popołudniowych, o 16-17, odbywało się załadowywanie do wagonów. Wszystkich ludzi wypędzano z budynku szpitalnego, bijąc przy tym w brutalny sposób kolbami karabinów i pałkami. […] Strumień ludzki – matki z niemowlętami na ręku, ludzie z ciężkimi tobołami na plecach, przynależni do różnych warstw społecznych, mijał dwóch lub więcej oficerów SS, stojących po obu stronach strumienia. Część zdolnych do pracy fizycznej mężczyzn odstawiono na Dulag (Durchgangslager), skąd ich kierowano na różne obozy pracy. Posiadaczy ważnych Ausweisów, na ogół po energicznej interwencji dyrektorów szopów, zwalniano, resztę zaś (co najmniej 90%) kierowano do stojących na bocznicy kolejowej wagonów bydlęcych. W pierwszych dniach akcji wybrakowali Niemcy tzw. niezdolnych do pracy i zabijali ich na żydowskim cmentarzu. Miało to na celu wytworzenie przekonania wśród Żydów, że niezdolnych do pracy fizycznej zabija się jako zbędny balast, wszyscy inni natomiast zostają doprawdy przesiedleni[8].

Stanisław Sznapman relacjonował:

Ludzie w obłędnej rozpaczy biegali bezradnie na różne strony, łkając i lamentując. Czując podświadomie, że prowadzą ich na śmierć, miotali się w nieprzytomnej desperacji, jak myszy w klatce, szukając ratunku przed zagładą, szalejąc w śmiertelnej trwodze zostawiali na pastwę losu dzieci, rzucali plecaki, paczki, walizki. A sprawcy z drwiącym uśmiechem poganiali tę stłoczoną, desperującą masę, rycząc, bijąc pejczami i strzelając z karabinów i rewolwerów w tłum, ku wąskiemu przejściu prowadzącemu do wagonów i coraz ktoś padał przeszyty kulą. Był to makabryczny, nie dający się opisać widok. Przed wyjściem na tor, gdzie były ustawione wagony, stało kilku umundurowanych Niemców z grubymi biczami i wydawali ostatnie decyzje co do losu przechodzących ofiar. Znak przejścia „na lewo” oznaczał, że ofiara uznana została za robotnika i na razie wysiedleniu nie podlega. Znak pójścia „prosto” – był drogą do wagonów[9].

Ludzie biegli do wagonów wśród szpaleru utworzonego przez policjantów żydowskich. Wagony nie miały stopni, dla wchodzących podstawiano drewniane pochylnie. Do środka wtłaczano od 100 do 150 osób. Potem drzwi były ryglowane. „Zgrzytnęły łańcuchy, wagony ruszyły – pisze Puterman. – Przez małe, zakratowane drutem okienka przedostał się ostatni krzyk rozpaczy ciasno stłoczonych ludzi. Pociąg ruszył w nieznane”.

Poniedziałek 21 września 1942 roku, święto Jom Kipur (Sądny Dzień), był ostatnim dniem Wielkiej Akcji Likwidacyjnej.

W budynkach szkolnych na terenie Umschlagplatzu wciąż jednak byli przetrzymywani ludzie, chociaż transporty do Treblinki już nie odjeżdżały. Abraham Lewin w niedzielę 22 listopada 1942 roku zanotował: „Umschlagplatz w Warszawie został właśnie zlikwidowany. Wszystkich aresztowanych zwolniono”.

W kwietniu i w maju 1943 roku, podczas powstania w getcie warszawskim, z Umschlagplatzu znów odjeżdżały transporty śmierci. Tym razem przede wszystkim do obozu na Majdanku.

Fragment pomnika Umschlagplatz

Plan

Budynek Zespołu Szkół Licealnych i Ekonomicznych nr 1 przy ul. Stawki 10

[1] Relacja Izraela Lichtensztajna, Archiwum Ringelbluma: konspiracyjne archiwum getta Warszawy, Warszawa 2013, t. 4, dok. 7.

[2] Marian Berland, Dni długie jak wieki, Niezależna Oficyna Wydawnicza, Warszawa 1992, s. 89, 95.

[3] Leon Najberg, Ostatni powstańcy getta, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 1993, s. 27–28.

[4] Henryk Makower, Pamiętnik z getta warszawskiego. Październik 1940 – styczeń 1943, opracowała i uzupełniła Noemi Makowerowa, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1987, s. 135.

[5] Noemi Szac-Wajnkranc, Przeminęło z ogniem, Myśl, Warszawa–Łódź–Kraków 1947, s. 28.

[6] Stanisław Sznapman, Dziennik z getta, Archiwum ŻIH, sygn. 302/198, s. 33.

[7] Samuel Puterman, Archiwum ŻIH, sygn. 302/27, s. 174.

[8] Cyt. za: Archiwum Ringelbluma. Antologia, wstęp Jacek Leociak, opracowania Marta Janczewska, Jacek Leociak, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2019, s. 412–413.

[9] Sztanisław Sznapman, dz. cyt., s. 33–34.