Wakacje w Australii - Miranda Lee - ebook

Wakacje w Australii ebook

Miranda Lee

4,2
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Po kilku nieudanych związkach Scarlet decyduje się zostać samotną matką. Odpowiednim kandydatem na ojca wydaje jej się John Mitchell, poszukiwacz diamentów, który przyjechał na krótkie wakacje do Australii. Mają spędzić razem tylko dwa tygodnie, ale Scarlet zakochuje się w Johnie, który niedługo wyjedzie…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 148

Rok wydania: 2025

Oceny
4,2 (33 oceny)
17
8
6
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Miranda Lee

Wakacje w Australii

Tłumaczenie:

Ewa Pawełek

Tytuł oryginału: Contract with Consequences

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2012

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2012 by Miranda Lee

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2025

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Bez ograniczania wyłącznych praw autora i wydawcy, jakiekolwiek nieautoryzowane wykorzystanie tej publikacji do szkolenia generatywnych technologii sztucznej inteligencji (AI) jest wyraźnie zabronione. HarperCollins korzysta również ze swoich praw na mocy artykułu 4(3) Dyrektywy o jednolitym rynku cyfrowym 2019/790 i jednoznacznie wyłącza tę publikację z wyjątku dotyczącego eksploracji tekstu i danych.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

[email protected]

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-291-2079-1

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Nie uważasz, że powinnaś już zacząć się ubierać?

Scarlet niechętnie podniosła wzrok znad niedzielnej gazety, którą od przeszło godziny udawała, że czyta. Nie była w nastroju do rozmowy, zwłaszcza że od jakiegoś czasu wszystko sprowadzało się do jednego tematu – decyzji, jaką podjęła tego roku. Postanowiła, że będzie miała dziecko dzięki sztucznemu zapłodnieniu. Matka początkowo popierała jej wybór, ale dość szybko doszła do wniosku, że może jednak nie jest to najlepszy pomysł.

Wątpliwości to było ostatnie, czego teraz potrzebowała Scarlet. To prawda, że nie udało się ani za pierwszym, ani za drugim razem, ale w klinice powiedziano jej, że tak się często zdarza. Powinna dalej próbować i w końcu się uda. Była zdrowa i nie powinna mieć żadnych problemów z zajściem w ciążę. Czas działał jednak na jej niekorzyść i był to główny powód, dla którego zdecydowała się na zabieg. Wraz z wiekiem zmniejszała się szansa na poczęcie dziecka.

– Która godzina? – spytała.

– Prawie południe – odparła nieco nerwowo matka. – Powinnyśmy się zjawić u Mitchellów nie później niż za kwadrans pierwsza. Z tego, co mi wiadomo, Carolyn planuje lunch około pierwszej trzydzieści.

Carolyn i Martin Mitchell byli ich przyjaciółmi i sąsiadami od przeszło trzydziestu lat. Mieli dwoje dzieci: Johna, rówieśnika Scarlet, i Melissę, cztery lata młodszą od brata. Przez te wszystkie lata Scarlet bardzo dobrze poznała całą rodzinę, jednych jej członków darząc większą sympatią, innych mniejszą. Dziś miała się odbyć uroczystość z okazji czterdziestej rocznicy ślubu Mitchellów, uroczystość, której ona sama nigdy nie będzie miała szansy obchodzić.

Serce Janet King ścisnęło się z bólu, gdy usłyszała ciche westchnienie córki. Biedactwo. Była taka zawiedziona, gdy w tym tygodniu okazało się, że znów się nie udało. Nic więc dziwnego, że nie miała ochoty na przyjęcie.

– Nie musisz iść, jeśli nie chcesz – podjęła łagodnie. – Usprawiedliwię cię jakoś. Powiem, że nie czułaś się dobrze.

– Nie, mamo, nie trzeba – odparła Scarlet, podnosząc się z kanapy i odkładając na stolik gazetę. – Nic mi nie jest. Pójdę, to mi dobrze zrobi.

Ruszyła w stronę sypialni z myślą, że może naprawdę to nie jest taki zły pomysł. Teraz, kiedy okazało się, że nie jest w ciąży, będzie mogła sobie pozwolić na kilka kieliszków wina. Przyda jej się coś na lekką poprawę humoru. Tak naprawdę miała już dość tyrad matki na temat trudności i kłopotów samotnego macierzyństwa. Janet King wiedziała coś na ten temat. Straciła męża w wypadku samochodowym, gdy jej córka miała zaledwie dziewięć lat. Scarlet doskonale wiedziała, jak niełatwo było matce poradzić sobie z nową sytuacją, zarówno pod względem emocjonalnym, jak i finansowym. Zresztą jej samej też było ciężko. Uwielbiała ojca i bardzo za nim tęskniła.

Dlatego, owszem, zdawała sobie sprawę, że wychowywanie dziecka bez wsparcia mężczyzny może być trudne, ale jeszcze gorsza była świadomość, że może nigdy nie poznać, czym jest piękno macierzyństwa. Na samą myśl robiło jej się słabo. Zawsze marzyła o tym, by zostać matką, już nawet jako mała dziewczynka. Dorastając, marzyła, że pewnego dnia spotka wspaniałego mężczyznę, oczywiście takiego jak jej ojciec, wyjdzie za mąż i założy rodzinę. Była pewna, że to tylko kwestia czasu, ale życie brutalnie zweryfikowało jej plany. Nawet w najgorszych snach nie przypuszczała, że w wieku trzydziestu czterech lat nadal będzie samotna, bez dziecka i bez tego jedynego. Niestety, tak wyglądała rzeczywistość, choć Scarlet czasami trudno było się z nią pogodzić.

Potrząsając głową, jakby chciała przegonić niechciane myśli, przebrała się w wełnianą krótką sukienkę w głębokim śliwkowym kolorze, po czym skupiła uwagę na włosach i makijażu. Usiadła przy toaletce i przez chwilę patrzyła zamyślona w swoje odbicie. Dlaczego tak wygląda moje życie, rozmyślała, po raz nie wiadomo który. Nie była przecież szarą myszką, ale bardzo atrakcyjną kobietą o pełnym wargach, jasnych włosach i zgrabnej sylwetce, a przede wszystkim osobą towarzyską i serdeczną. Wszyscy ją lubili. Mężczyźni ją lubili. Pomimo to, nie mogła znaleźć tego jedynego, a przecież nie była typem niezależnej bizneswoman skupionej na karierze. Szkołę średnią ukończyła z celującymi ocenami i bez problemu mogła kontynuować naukę na renomowanej uczelni, ale bycie znaną dziennikarką czy przebojową prawniczką nigdy nie mieściło się w jej planie na życie. Miała inne priorytety, które wykluczały dalszą wieloletnią naukę. Kiedy zdecydowała się na pracę w zakładzie fryzjerskim, wielu ludzi z jej otoczenia przyjęło to z konsternacją, ale ona naprawdę lubiła swoje zajęcie, współpracowników i klientów. Szybko zyskała reputację doskonałej fryzjerki i w wieku dwudziestu pięciu lat razem z matką mogła otworzyć samodzielny zakład w niewielkim centrum handlowym. Pod względem finansowym ten krok okazał się sukcesem, ale pod innymi… Scarlet zrozumiała, że w pracy, gdzie klientkami były głównie kobiety, trudno było poznać odpowiedniego mężczyznę. Próbowała oczywiście innych sposobów. Razem z koleżankami często chodziła na dyskoteki, do klubów, ale nie miała szczęścia. Nieustannie natykała się na prymitywnych, lokalnych przystojniaków, którzy myśleli tylko o jednym. Tymczasem jej przyjaciółki, jedna po drugiej, wychodziły za mąż. Scarlet już tyle razy była druhną, że zaczęła się bać wesel, na których szczęśliwe panny młode próbowały ją swatać z jakimś podchmielonym kuzynem, który z chęcią zaliczyłby ją i na tym koniec.

Kiedy ostatnia z niezamężnych koleżanek znalazła męża przez internet, ona także spróbowała tej metody, ale po raz kolejny się zawiodła. Z jakiegoś powodu przyciągała ciągle nieodpowiednich mężczyzn. Czasami miała ochotę na niezobowiązujący romans, ale należała to tych kobiet, które muszą być zakochane, by czerpać autentyczną radość z seksu.

Kiedy skończyła trzydzieści lat, była już tak zdesperowana, by znaleźć wielką miłość, że postanowiła zmienić zawód. Skończyła wieczorowo college i dostała pracę w jednej z największych i najlepszych agencji nieruchomości. Na początku wszystko wskazywało na to, że był to strzał w dziesiątkę. Otaczali ją młodzi, atrakcyjni mężczyźni, a jeden z nich, Jason, wydawał się idealnym kandydatem na męża. Przystojny, czarujący, i w przeciwieństwie do innych, nie próbował jej zaciągnąć do łóżka na pierwszej randce. Scarlet naprawdę się zakochała i nie posiadała się ze szczęścia, gdy Jason oświadczył się w dniu jej trzydziestych drugich urodzin. Z radosnym podnieceniem planowała ślub, gdy poznała okrutną prawdę. Stało się to osiemnaście miesięcy temu, podczas świątecznego przyjęcia u Mitchellów. Jason nie mógł jej towarzyszyć, tłumacząc się służbowym spotkaniem. Pamiętała, jak pokazywała wszystkim pierścionek zaręczynowy, ów symbol spełnionych nadziei, gdy nagle usiadł przy niej John. To, co powiedział, zdruzgotało ją. Z początku broniła się przed tą informacją. To niemożliwe, żeby Jason był gejem! To po prostu niemożliwe! Łagodny ton głosu Johna, a także jego pełne współczucia spojrzenie przekonały ją, że mówi prawdę.

Wybiegła z przyjęcia, napisawszy wiadomość Jasonowi, że musi się z nim natychmiast zobaczyć. Z początku zaprzeczał, ale w końcu poddał się i przyznał, że jest gejem. Błagał, by nikomu o tym nie mówiła, tak jakby sam nie mógł pogodzić się ze swoją sytuacją. Spełniła jego prośbę, ale zaręczyny zostały zerwane.

Święta tamtego roku były smutne, podobnie Nowy Rok. Totalna klapa. Scarlet, nie chcąc narażać się na wątpliwą przyjemność widywania Jasona w pracy, musiała zrezygnować z posady i wrócić do zawodu fryzjerki. Nigdy nie wyjawiła prawdy o byłym narzeczonym, nawet matce. Powiedziała jedynie, że powodem zerwania była zdrada Jasona. Przyjaciółki naturalnie współczuły jej i starały się namówić na kolejne randki; w końcu świat się nie kończy na jednym nieudanym związku. Scarlet jednak nie chciała nawet o tym słyszeć. Nie miała odwagi ryzykować po raz kolejny. Czuła się oszukana, wykorzystana i przegrana.

Cieszyła się, kiedy John Mitchell nie pojawił się na zeszłorocznym przyjęciu świątecznym. Bała się jego pełnego politowania wzroku. On jeden znał prawdę. W tym roku, jak słyszała, także miał być nieobecny. Planował przylecieć, ale pył wulkaniczny uniemożliwił podróż z Rio do Australii. Cóż, chociaż pod tym względem los okazał się łaskawy. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna się czuć skrępowana w towarzystwie Johna Mitchella, ale nic nie mogła na to poradzić. Znali się od dziecka, razem chodzili do przedszkola, potem do szkoły, poza tym byli bliskimi sąsiadami, a mimo to nigdy się nie przyjaźnili. John odrzucał wszelkie próby nawiązania cieplejszych relacji. Nawet jako dziecko nie chciał się z nią bawić, zresztą nie tylko z nią. Wszystkie dzieciaki mieszkające w sąsiedztwie trzymały się razem, podczas gdy on spędzał czas samotnie, skupiony na nauce. Gdy John wyjechał do Sydney na studia, widywała go bardzo rzadko. Jako dyplomowany geolog pojawiał się w domu już tylko przy okazji świąt i familijnych uroczystości. Wiedziała od Carolyn Mitchell, że kupił dom w Rio i nadal był kawalerem. Nic dziwnego, taki samotny wilk jak John nie narzuciłby sobie małżeńskich więzów. Mimo to nie miała wątpliwości, że w jego życiu musiała być jakaś kobieta. Był przystojny, błyskotliwy i zamożny i z pewnością nie żył w celibacie. Nie zazdrościła potencjalnej wybrance. Jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić, by John mógł kochać jakąkolwiek kobietę. Serce miał tak twarde jak te drogocenne kamienie i kawałki skał, którym poświęcał tyle uwagi.

– Lepiej się pospiesz! – usłyszała głos matki. – Jest dwadzieścia pięć po dwunastej.

Scarlet zerknęła w lustro, po czym wybiegła z sypialni.

– Wiesz, mamo – zawołała, schodząc po schodach – wyglądasz bardzo młodo, jakbyś jeszcze nie przekroczyła pięćdziesiątki.

Janet King uśmiechnęła się, mile połechtana komplementem. W tym roku skończyła sześćdziesiąt dwa lata.

– Dziękuję, kochanie. A ty wyglądasz, jakbyś nie przekroczyła dwudziestki.

– To dlatego, że odziedziczyłam po tobie fantastyczne geny.

– Racja – skwitowała z humorem, choć w głębi serca poczuła niepokój. A jeśli córka poza świetną sylwetką i piękną cerą dostała w spadku po niej także problemy z ciążą? Ona sama miała olbrzymie kłopoty z zajściem w ciążę i w rezultacie urodziła tylko jedno dziecko. Jakoś do tej pory Scarlet nie zwróciła na to uwagi, a matka też nie zamierzała o tym wspominać. W każdym razie nie dzisiaj.

– Chodźmy już – ponaglała.

– Wziąć kurtkę?

– Chyba nie. Jest ciepło, a poza tym to blisko.

Zbliżały się do domu Mitchellów, gdy drzwi otworzyły się szeroko.

– Nigdy nie zgadniecie, co się stało – zawołała podekscytowana Carolyn, gestem zapraszając do środka. – Przed chwilą zadzwonił John. Okazało się, że jednak udało mu się wylecieć wczoraj wieczorem. Kilka godzin temu wylądował w Mascot. Już wcześniej próbował się ze mną skontaktować, ale ciągle było zajęte. W każdym razie jedzie tu pociągiem i za dwadzieścia minut będzie na stacji. Powiedział, że weźmie taksówkę, ale obiecałam, że po niego przyjadę. W końcu przebył taką daleką drogę, aż z Brazylii, więc choć tyle mogę dla niego zrobić. – Carolyn trajkotała jak najęta. – Ale przecież nie mogę zostawić gości, to nie byłoby uprzejme. Ktoś jednak musi pojechać na stację, więc kiedy zobaczyłam z okna, jak idziesz, moja droga Scarlet, od razu pomyślałam, że wybawisz mnie z kłopotu. Pojedziesz po niego, dobrze, kochanie?

I cóż Scarlet mogła odpowiedzieć? Zmusiła się do uśmiechu i odparła:

– Oczywiście, bardzo chętnie.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji