Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Gdy pogrążona w długach Ada jest zmuszona zamknąć swój butik z odzieżą ekologiczną, dziewczyna nie wie, co począć ze swoim życiem. Na domiar złego ciągle myśli o Juhanim, byłym chłopaku, z którym rozstała się z własnej winy cztery lata wcześniej. Kiedy pewnego wieczoru Juhani dzwoni z prośbą, aby zaprojektowała kostiumy na trasę koncertową jego zespołu, Ada nie może odmówić, nawet gdyby chciała. Takie zlecenie pozwoli jej wyjść z trudnej sytuacji finansowej. Tylko jak poradzi sobie ze współpracą z Juhanim?
Szczególnie że ciągnie ją do niego jak ćmę do ogania, a uczucie wydaje się odwzajemnione. Ku zaskoczeniu Ady Juhani stawia jednak wyraźne granice: wspólny projekt i seks po godzinach, nic więcej. Mężczyzna nie ma zamiaru rezygnować z życia gwiazdy rocka ani z innych kobiet, nawet dla Ady.
Gdy rozpoczyna się trasa po Europie, sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, zwłaszcza gdy Ada słyszy podczas występu na żywo nową piosenkę zespołu. Piosenkę o niej. Agresywny i przepełniony gniewem utwór wytrąca dziewczynę z równowagi. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo zraniła Juhaniego. Czy uda im się w ogóle jeszcze porozumieć?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 235
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Kruunu
Fragment
Przekład: Erica Joy
Copyright © Lilith, 2025
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2025
Projekt graficzny okładki: Monika Drobnik-Słocińska
Redakcja: Anna Nowak
Korekta: Dorota Wendzel
ISBN 978-87-0237-931-0
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/SKlareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Rozdział 1
Leżałam na kanapie i patrzyłam na wysoki sufit swojego salonu. Na nic innego zresztą nie miałam siły, nie miałam też nic innego do roboty. Wkopałam się w długi, a mój terminarz świecił pustką. Od wielu tygodniu odczuwałam zmęczenie, które bardzo mi ciążyło.
Od dłuższego czasu mój butik z alternatywną modą ekologiczną nie radził sobie najlepiej. Choć tak naprawdę od samego początku sprzedaż była kiepska. Niewielki wzrost zaraz po otwarciu wynikał najprawdopodobniej z tego, że w paru czasopismach modowych pojawiła się wzmianka o sklepie. Również media społecznościowe nieco podkręciły popularność, ale klienci dość szybko przestali pojawiać się na jego progu. Uznałam wtedy, że pierwsze kilka lat zawsze jest dla przedsiębiorcy trudne, zaczęłam więc pracować jeszcze ciężej nad rozwojem swojej działalności.
W butiku sprzedawałam ubrania, które szyłam sama lub przerabiałam. Wszystko wyszukiwałam na pchlich targach. Sama projektowałam wykroje, sięgałam po najlepsze materiały i zawsze miałam każdy model w kilku rozmiarach – dla mniejszych i większych. Gdy zaczęłam tracić klientów, dobre jakościowo, a przez to drogie tkaniny zastępowałam nieco tańszymi. W ten sposób chciałam obniżyć cenę swoich produktów, żeby zachęcić ludzi do ich kupowania. Sama farbowałam materiały i tworzyłam z nich niewiarygodnie piękne koszule, spódnice, spódniczki i sukienki. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Niestety nic z tego nie działało. Pomimo początkowych pełnych entuzjazmu opinii, które do mnie docierały z różnych stron, ludzie tak naprawdę nie chcieli nosić ubrań wykonanych z materiałów pochodzących z recyklingu. Przynajmniej nie tych, które ja oferowałam. Lubiłam rzeczy z długimi rękawami, spodnie z szerokimi nogawkami i kurtki patchworkowe. Najczęściej szyłam ubrania nawiązujące stylem do lat 40. i 50. ubiegłego wieku. Klientkom się to także podobało, ale chyba tylko na manekinie. Chociaż z tego, co mówiły, największym problemem była właśnie cena. Moje ubrania nie należały do tanich. Musiałam wkalkulować w nią swoją pracę, która obejmowała nie tylko znalezienie odpowiednich materiałów i uszycie z nich ubrań, ale także ich projektowanie. Dlatego o wiele taniej było kupić spodnie chociażby w H&M.
Z mojego marzenia pozostała ogromna sterta ciuchów leżąca na środku mojej kawalerki i niespłacone długi. Zalegałam z ratami za maszynę do szycia i krosna oraz z czynszem za kilka miesięcy. Nie byłyby to ogromne kwoty, ale nie miałam żadnych oszczędności, żeby spłacić zadłużenie od razu. Nie potrafiłam też wymyślić, skąd w krótkim czasie mogłabym wytrzasnąć kasę.
Zupełnie nie miałam energii, żeby szukać rozwiązania swoich problemów. Popadłam w marazm. Psychicznie i fizycznie byłam w kompletnej rozsypce, a w Helsinkach, ani tak naprawdę nigdzie indziej, nie było nikogo, kogo mogłabym poprosić o wsparcie. Nie chciałam zawracać głowy rodzicom, a mój młodszy o kilka lat brat pewnie poradziłby, żebym wracała do naszej rodzinnej miejscowości. Ze smutkiem dochodziłam do wniosku, że mogła to być jedyna rozsądna opcja. Od półtora roku moje życie towarzyskie było martwe, więc nie miałam żadnych przyjaciół.
Regularny kontakt utrzymywałam jedynie z moim chłopakiem. Mikko nie narzekał, że ciągle pracuję, ponieważ sam robił to samo. Widywaliśmy się, kiedy tylko mogliśmy, jadaliśmy wspólnie kolacje i czasami spędzaliśmy noc u któregoś z nas. Tyle że niedawno go zostawiłam. W obliczu bankructwa, które uderzyło we mnie jak meteoryt, uznałam, że nadszedł czas, by zrezygnować nie tylko z firmy, ale i chłopaka.
W miarę jak problemy się piętrzyły, Mikko oferował mi wsparcie, chcąc zapewnić mi finansowe bezpieczeństwo. Zaproponował, że spłaci moje długi, które wynosiły grosze w porównaniu z jego dochodami. Poprosił też mnie, żebym się do niego przeprowadziła. Nie mogłam przyjąć jego pomocy i nie chciałam, żebyśmy mieszkali razem. Powiedziałam mu, że nasza relacja nie ma przyszłości, bo za bardzo się różnimy, że nie jestem gotowa, żeby wejść w tak poważny etap relacji.
Trzymałam się Mikko przez cztery lata z nadzieją, że w końcu się do niego przekonam. Powinnam była się cieszyć, że tak przystojny mężczyzna chciał się ze mną ustatkować. Miał gęste blond włosy i wysportowane ciało. Był inteligentny, sympatyczny i życiowo ogarnięty. Jako bankier inwestycyjny zarabiał ogromne pieniądze. Bankier, na litość boską. Ale czas niczego nie zmienił. Kiedy w końcu przestałam się okłamywać, zauważyłam, że jest drętwym nudziarzem. Denerwowało mnie nawet jego hobby – jazda na nartach. A na domiar złego on mnie po prostu nie podniecał i seks był kiepski.
Nasze zbliżenia były frustrująco powolne, a przede wszystkim powtarzalne. Kiedy powiedziałam mu, że czasami potrzebowałabym zmiany, poczuł się urażony. Ironizował, że pewnie wolałabym używać kajdanek, albo pejcza, a tak w ogóle to nie chciał za bardzo o seksie rozmawiać. To był zakazany temat. Jak Voldemort – ten, którego imienia się nie wypowiada.
Tymczasem ja wiedziałam, czego potrzebowałam, choć tak naprawdę nie przyznawałam się do tego sama przed sobą. Przywykłam do rutyny, starając się ją zaakceptować. Ale coraz częściej, kiedy Mikko delikatnie mnie dotykał, ja zwalczałam ziewanie i pozwalałam wyobraźni wędrować własną drogą. Widziałam siebie z bezimiennym kochankiem na stole kuchennym, na fotelu i na podłodze przytulnego salonu. Z nim nie musiałam sama się zaspokajać. On zmieniał natężenie dotyku z delikatnego na stanowczy, ale nigdy nie przypominało to obrzydliwego obmacywania. Potrafił tak dobrze odczytać język mojego ciała, że wiedział, czy potrzebuję szybkiego spełnienia, czy pragnę kochać się z nim długo i namiętnie.
W końcu sama przed sobą przyznałam, że to było główną przyczyną rozstania z Mikko. Przestałam mówić o swoich potrzebach, bo w głębi duszy wiedziałam, że nigdy ich nie zaspokoi i nie da mi takich doznań, jakich pragnęłam. Nawet gdybym wyszkoliła go jak lwa w cyrku. Zerwałam z nim, kiedy się zorientowałam, że od wielu miesięcy fantazjuję o innym mężczyźnie. Po prostu czułam się z tym źle. Szczególnie że obiektem moich marzeń erotycznych był chłopak, którego kiedyś wysłałam, gdzie pieprz rośnie. Rozeszliśmy się dawno temu, a on aktualnie robił karierę jako lider zespołu country.
Niektórym się w życiu udało, innym nie, pomyślałam filozoficznie i wstałam z kanapy. Na dzień, w którym pochowałam swoje marzenia, przygotowałam w lodówce parę butelek białego wina. Najchętniej wypiłabym wszystko. Odkorkowałam pierwszą, włączyłam jakiś głupi film, pooglądałam odmóżdżające teledyski (byle tylko nie trafić na żaden zespołu mojego byłego), i w końcu wybuchłam odprężającym płaczem.
Trzy godziny później tańczyłam do God of Thunder The Kiss, nie przejmując się tym, co wino robi z moją wątrobą. Śmiałam się ze swojej naiwności. Jak mogłam przypuszczać, że w dobie masowo produkowanych legginsów i sieciówek ludzie będą chcieli wyrazić strojem swoją indywidualność.
Kliknęłam „replay”, żeby ponownie posłuchać Gene’a Simmonsa. Z aprobatą skinęłam głową, patrząc na jego ekstrawagancki strój i już całkiem pijana, wtórowałam mu śpiewem. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek telefonu. Chwilę zajęło mi zlokalizowanie urządzenia pod kanapą, gdzie w tajemniczych okolicznościach wylądowało. Na wyświetlaczu pokazywał się nieznany mi numer. W kontaktach miałam numery kilku stałych klientów, wierzycieli i kontrahentów. Zdumiona wpatrywałam się w ekran. Może to jeden z moich znajomych, którego nie widziałam od lat i nie miałam już jego numeru?
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam aparat do ucha.
– Kto przerywa moją chwilę z Gene’em Simonsem?
Przez chwilę na linii panowała cisza, po czym odezwał się niski, lekko zachrypnięty głos:
– Myślałem, że nie przepadasz za hipisami i zniewieściałymi mężczyznami.
Wybałuszyłam oczy i zamarłam. Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Czy, to możliwe, że ostatnio tak często fantazjowałam o Juhanim, że ściągnęłam go myślami? Nie, to niemożliwe. Nie ma czegoś takiego jak telepatia. Ze słuchawki wydobywał się miękki, lekko wibrujący męski głos:
– Ada? Jesteś tam? Halo? Halo?
Ady tu nie ma, pomyślałam w panice, nadal się nie odzywając. Trwało to tak długo, że Juhani się poddał i rozłączył. Już zaczęłam myśleć, że mam zwidy po alkoholu, ale wtedy telefon ponownie się rozdzwonił. Ten sam numer.
Ostatni raz widziałam Juhaniego, kiedy z wściekłości i bezradności zaciskał swoje duże dłonie w pięści. To była kolejna kłótnia o to samo, ale tym razem oznaczała nasz koniec. Po raz ostatni powiedziałam, że nie chcę być partnerką koncertującego po całym świecie muzyka. Juhani chciał opłacić moją podróż i zapewniał, że mogłabym pracować w trasie. Odrzucałam każdą jego propozycję. Chciałam mieć własny sklep i szukałam stabilności. Wtedy już znałam Mikko i byliśmy po pierwszej randce. Kiedy powiedziałam o tym Juhaniemu, wściekł się jak nigdy. Nazwał mnie niewierną dziwką i wyszedł, trzaskając drzwiami tak mocno, że cały dom się zatrząsnął.
Nigdy nie powiedziałam mu, że Mikko o nim nie wiedział. Wolałam zataić jego istnienie, licząc na to, że pomoże mi to bez niego wytrwać. Nie miałam już ochoty stawiać jego potrzeb na pierwszym miejscu.
Wspomnienia wydarzeń sprzed czterech lat zakłuły mnie w serce, ale kiedy telefon nie przestawał dzwonić, w końcu go odebrałam.
– Po co dzwonisz? Dowiedziałeś się, co się wydarzyło w moim życiu i chcesz się ze mnie pośmiać? – wyrzuciłam z siebie przesadnie dramatycznie, użalając się nad sobą.
Kiedy nie odpowiedział od razu, serce zabiło mi szybciej, a odurzona winem głowa nabrała dziwnej świeżości. Czego, u licha, Juhani mógł chcieć ode mnie po tych latach?
– Jesteś mi potrzebna.
Słowa wypowiedziane niskim, pełnym napięcia tonem wywołały u mnie dreszcz podniecenia.
Nawet nie wiedziałam, że tęskniłam za jego głosem. Za jego uśmiechem, ustami, jasnozielonymi oczami i dobrze zbudowanym ciałem. Tęskniłam za tym mężczyzną. Tak, ja też potrzebowałam Juhaniego.
– Zimą nasza wytwórnia oznajmiła, że potrzebny jest nam nowy wizerunek. Mieliśmy już kilku managerów, ale żaden się nie sprawdził. Wczoraj zwolniłem kolejnego i potrzebuję kogoś, kto go zastąpi, i to szybko. THC rozwinęło się jako zespół i na przyszły rok mamy zakontraktowane pierwsze duże koncerty w Stanach, a wkrótce ruszamy w trasę po Europie. Nie ma opcji, żebym nosił ubrania z jakiejś sieciówki, bez względu na to, czy są eko, czy nie. No i nie mam czasu na ponowne rozmowy z dziesięcioma potencjalnymi kandydatami. Za to wiem, że ty będziesz potrafiła nas dobrze ubrać i pomożesz mi stworzyć mój własny, niepowtarzalny styl.
Im dłużej Juhani mówił, tym silniej odczuwałam gorzki smak rozczarowania. Mimo że jego propozycja była finansowym kołem ratunkowym, przez emocje, które się we mnie zrodziły na dźwięk jego głosu, wywołała we mnie zawstydzenie. Tyle że nawet pijana wiedziałam, że jestem zbyt spłukana, żeby odmówić. Taka praca na pewno podreperuje mój budżet, więc było to dla mnie wybawienie.
Ale nie oznaczało to, że nie mogłam się trochę podroczyć.
– Czy goła klatka piersiowa i dżinsy nie są wystarczająco dobrym wizerunkiem? Przecież właśnie z tego słyniesz – rzuciłam nonszalancko.
– Obserwujesz nas – stwierdził Juhani z zadowoleniem, niczym kot, który właśnie obudził swojego właściciela.
Przeklęłam w myślach. Czemu, do cholery, musiał do mnie dzwonić akurat, gdy jestem na rauszu? Na trzeźwo na pewno nie powiedziałbym czegoś tak głupiego.
– Po prostu było o was głośno.
– Nikt cię nie zmuszał do śledzenia wiadomości o zespole – zauważył słusznie.
– Tak samo, jak nikt mnie nie zmusza do szycia ci kostiumów! – warknęłam z irytacją.
– Owszem, zmusza. Zdrowy rozsądek. Przecież likwidujesz swój butik. Jakoś dziwnie brzmisz? Jesteś w podłym nastroju, co?
– Skąd wiesz?
– Jak go sobie dziś poprawiasz? Słuchasz The Kiss i użalasz się nad sobą, czy objadasz słodyczami?
– Odezwał się narkotykowy baron! Ile masz wyroków za posiadanie? Przynajmniej moje uzależnienie od cukru nie jest przestępstwem!
– Ja jedynie popieram uprawę i stosowanie naturalnych produktów – odpowiedział spokojnie Juhani.
– Znam jeden naturalny produkt, którego nie trzeba hodować ani kupować. Wystarczy zrobić wdech. Bez powietrza nie byłoby żadnej plantacji marihuany!
– Chyba się nieźle wstawiłaś, co? – odpowiedział mężczyzna pogodnie.– Jakiś czas temu twój brat powiedział mi, że kiepsko sobie radzisz. Mówiłem ci, że taki sklep wymaga wiele zaangażowania i inwestycji. Zresztą, odwiedziłem go, kiedy zamierzałem ci się oświadczyć.
– Chyba zainwestuję ostatnie pieniądze w płatnego zabójcę, jeśli się nie zamkniesz.
Mojemu bratu też powinno się oberwać za te zwierzenia. Nie wiedziałam, że Alpo utrzymywał kontakt z moim byłym, nie mówiąc już o plotkowaniu z nim na mój temat. Juhani nie przejął się pijacką pogróżką i po prostu dodał rzeczowo:
– W dzisiejszych czasach nikt nie chodzi do staromodnego centrum handlowego w North Haaga, żeby kupować unikatowe ciuchy.
Odsunęłam telefon od ucha i spojrzałam na niego z pogardą.
– Wiem! W końcu przez to bankrutuję – wysyczałam gniewnie, po czym dodałam ostro: – Nie mówmy już o moim sklepie. Z czym konkretnie wiąże się twoja propozycja?
– Czyli jednak jesteś zainteresowana?
Zamknęłam oczy i ciężko westchnęłam.
– Oczywiście, że tak. Czy w kontrakcie będzie zapis, że nie wolno ci się do mnie odzywać?
– To jak się mam z tobą komunikować? Poprzez mowę ciała? – spytał Juhani prześmiewczo. – Co powie na to twój bankier? Poza tym mowę ciała mam opanowaną do perfekcji. I doskonale o tym wiesz.
Zadrżałam, a krew zaczęła mi buzować w żyłach. Z ust wyrwało się małe sapnięcie, którego Juhani nie mógł usłyszeć.
– Od czego chcesz zacząć? I kiedy?
– Mam wysłać wiadomość tekstową czy nagrać filmik? – zapytał z przekąsem.
Przemilczałam odpowiedź, więc Juhani kontynuował:
– Najlepiej będzie, jak się spotkamy pojutrze. Wtedy wszystko uzgodnimy. Prześlę ci szczegóły. Wytrzeźwiej do tego czasu.
Przez dwa kolejne dni na niczym nie mogłam się skupić, ciągle mnie mdliło, jakbym nadal miała kaca, a mój stan emocjonalny był bliski panice. Zaplotłam włosy w warkocz, ciesząc się, że niedawno swój naturalny ciemny blond ożywiłam jaśniejszymi pasemkami. Włożyłam lniane ciemnogranatowe spodnie i pomarańczową tunikę z wszytymi z boku skórzanymi paskami, które służyły regulacji długość wdzianka i głębokości jego dekoltu. Kwiecień był ciepły, ale dość często wiał chłodny wiatr, dlatego na wierzch zarzuciłam sięgającą kostek narzutę z delikatnego aksamitu. Uszyłam ją dawno temu, na samym początku swojej działalności. Uznałam, że wyglądam stylowo i profesjonalnie. Dokładnie tak powinnam też podejść do tego nowego projektu – stylowo i profesjonalnie. Muszę go potraktować jako zadanie, za które otrzymam wynagrodzenie. Przecież dzięki temu, że Juhani potrzebował pomocy na już, nadarzała się świetna okazja, żeby urozmaicić swoje portfolio i CV. Kostiumografka zespołu THC? Stylistka? Konsultantka do spraw wizerunku? Niebawem się przekonam, jaką dokładnie będę pełniła rolę.
Ten wewnętrzny dialog niewiele pomógł. Kiedy przekroczyłam próg wytwórni płytowej, kolana miałam jak z waty, a w sercu poczułam niepokojące ukłucie. Recepcjonistka wyjaśniła mi, gdzie mam się udać i po chwili z końca korytarza dobiegł mnie dobrze mi znany śmiech. Był cichy, ale głęboki i przypominał mi o wielu lubieżnych rzeczach: o czarnych jedwabnych pończochach, krwistoczerwonych różach i obnażonych piersiach. Na chwilę się zatrzymałam, żeby ochłonąć, bo cała krew odpłynęła do moich stref erogennych. Nawet do tych, o których zapomniałam. Przyjemny dreszcz przebiegł mi po karku, a włoski na przedramionach zjeżyły.
W końcu, kiedy usłyszałam głos Juhaniego, zrobiłam kilka głębszych oddechów i zmusiłam się, żeby wejść do pomieszczenia, w którym siedział zespół. Ledwie przekroczyłam próg, a lekko siwiejący mężczyzna ubrany w koszulkę zespołu Uriah Heep zerwał się zza stołu i praktycznie do mnie podbiegł.
– Ada Maasalo? Jestem Matti Kosonen. Witamy serdecznie. – Mężczyzna był lekko nabuzowany. Uścisnął moją dłoń energicznie i mimo że się uśmiechał, wzbudzał moją podejrzliwość swoją napiętą twarzy, lekko przymrużonymi brązowymi oczami i dynamicznymi ruchami. – Podobno jesteś idealną osobą do wykonania projektu dla THC. Przynajmniej tak twierdzi Juhani. – W głosie mężczyzny usłyszałam wyraźną nieufność. Po tym wstępie Matti wrócił na swoje miejsce, a ja, stojąc jak kołek, spojrzałam w jasnozielone oczy Juhaniego. Natychmiast zabrakło mi tchu. Miałam wrażenie, że pokój zawirował, wrzucając mnie do innego wymiaru, w którym nie było nikogo poza mną i nim. Nic się nie zmieniło przez te parę lat. Być może w tej chwili przyglądał mi się z większą intensywnością i bardziej oceniająco niż kiedyś, ale nie zmienił się efekt, jaki wywierało na mnie jego spojrzenie. Inne były tylko jego włosy. Dawniej farbował je na jaskrawe, neonowe kolory. Teraz miał lśniąca złocistobrązową czuprynę. Po co, u licha, dawniej ją zakrywał? Zauważyłam też, że jego włosy były teraz dłuższe, a dobrze ścięta fryzura sięgała podbródka. Zaschło mi w gardle, gdy moje spojrzenie padło na jego kształtne i wyraziste usta. Usta, którymi potrafiły robić takie rzeczy…
– Cześć, Ado! – Usłyszałam blisko siebie, co wyrwało mnie z zadumy. Obok mnie stał wysoki, szczupły mężczyzna, ubrany na czarno, który bez ostrzeżenia niezdarnie objął mnie ramionami.
– Tino – szepnęłam, odwzajemniając uścisk.
Był najlepszym przyjacielem Juhaniego. Lata temu porzucił swój poprzedni zespołu, żeby zostać perkusistą THC. Pozostali członkowie grupy byli dla mnie nowi. Uścisnęłam dłoń basisty Kaspara, blondyna średniego wzrostu, którego rozpoznałam ze zdjęć. Drugi blondyn, z brodą, był gitarzystą i miał na imię Late.
– Czy ty i Juhani się zeszliście, a ta sprawa ze strojami to tylko przykrywka? – rzucił wesoło Tino, śmiejąc się.
Matti aż się wzdrygnął.
– Zaprosiłeś do tak ważnego projektu swoją kobietę – warknął na Juhaniego, nie maskując już więcej wrogości.
– Nie. Owszem, byliśmy kiedyś parą, ale Ada zna się na tej robocie, a to chyba najważniejsze – odparł Juhani lekko zachrypniętym głosem, jakby wypalał nie wiadomo ile papierosów. Patrzył przy tym wprost na mnie.
– Mam ze sobą portfolio – oznajmiłam spokojnie.
– Mam taką nadzieję – prychnął Matti, który, jak się okazało, był przedstawicielem wytwórni płytowej i z dezaprobatą ponownie spojrzał na Juhaniego.– Gdybyś nie był taki uparty, już dawno załatwiłbym ci kontrakt z renomowaną marką.
– Gdybym nie wiedział, czego chcę, w ogóle nie byłoby THC. Nie będę nosił ubrań z trzema paskami z boku ani z logo Versace czy wzorami Gucci. Koniec i kropka. Ada jest światowej klasy profesjonalistką – zakończył Juhani, gestem wskazując mi krzesło między nim a Mattim.
Jego słowa brzmiały jak coś więcej niż komplementy. Nieco spłoszona usiadłam obok niego, wlepiając wzrok w stół. Im mniej będę patrzyła na Juhaniego, tym lepiej. Choć nie była to najlepsza strategia, skoro miałam dla niego projektować ubrania. Zaczęłam wyobrażać sobie, jak mierzę jego nagą, szeroką klatkę piersiową, dotykam skóry, wędruję dłonią niżej…
– Ado? Słyszałaś, co mówiłem? – zaskrzeczał mi Matti do ucha.
Ocknęłam się z fantazji i zrobiło mi się wstyd, bo tak bardzo pochłonęła mnie moja wyobraźnia, że nie miałam pojęcia, co powiedział.
– Jaki masz pomysł? – podsunął cicho Juhani, patrząc na mnie.
Odchrząknęłam głośno, szybko w pamięci przeglądając opcje, które przygotowałam w te dwa dni.
– Proponuję coś prostego, ale z pazurem. Wykorzystam skórę.
Matti już otwierał usta z pogardliwym grymasem, ale nie dałam mu dojść do słowa:
– Nie chodzi mi o zwykłe skórzane spodnie czy kurtki. Mam na myśli nietuzinkowe kroje. Dla Juhaniego mogłaby to być na przykład jasnobrązowa kamizelka sięgająca aż do ziemi. Miałby odsłonięte ramiona. – Ponownie zaschło mi w ustach na myśl o nagim ciele Juhaniego, ale dzielnie kontynuowałam: – Proponuję też zastosować patchwork. Elementy z jeleniej skóry. Trochę drogie, ale ekologiczne. Pobawiłabym się różnymi odcieniami. Co do spodni, to zostawiłabym dżinsy, ale skórzane też by się sprawdziły. Można by pomyśleć o pomalowaniu ciała na przykład na klatce piersiowej i ewentualnie o makijażu – samym podkładzie.
Matti stopniowo się odprężał, jakby pomysły zaczęły do niego przemawiać, ale za to Juhani się oburzył.
– Kamizelka do ziemi? Coś jak sukienka?
Przytaknęłam stanowczo, nie patrząc na niego.
– Wiesz, że wizerunki i kostiumy zespołów metalowych bywają przesadzone. Wiele zespołów nosi zwyczajne czarne dżinsy i koszule, ale zazwyczaj ma też coś, co ich wyróżnia. Chłopaki z Korna noszą długie dredy, a wokalista kilt. Marilyn Manson zawsze ma w jakiś sposób pomalowane oczy i czarne usta. Tuomas Holopainen często nosi kapelusz, nawet cylinder, a Marko Hietala długą brodę. No i jest też Ghost, Kiss, Slipknot i Behemoth. Nie proponuję takich przebieranek czy masek. Raczej myślę o czymś mocno rozpoznawalnym.
Juhani ponownie się uniósł.
– Behemoth? Mam zawiesić sobie na szyi odwrócony krzyż? Nie, dzięki.
Wciąż unikałam patrzenia w jego stronę.
– Oczywiście, że nie. Mówię tylko, że jeśli szukasz miejsca w światowej branży muzycznej, to musisz się czymś wyróżnić, bo facetów ubierających się na czarno jest już dość. Pokazanie klatki piersiowej nie wystarczy. To jest naśladowanie innych. Plus, taka spocona lśniąca klata nie wygląda aż tak atrakcyjnie. Spójrz na Iggy’ego Popa, czy...
– Dlaczego wszyscy zawsze o tym mówią? Robi mi się gorąco! Przecież jednocześnie gram, śpiewam i cały czas skaczę. Nawet jeśli jestem w cholernie dobrej formie, to wciąż się pocę. – W głosie Juhaniego dało się słyszeć poirytowanie.
– Dlatego skórzana, długa kamizelka jest świetnym pomysłem. Można ją zdjąć jednym ruchem. Zamiast dżinsów mógłbyś nosić kilt, bo…
– Zmierzasz do tego, żebym się obnażał? W ten sposób z pewnością zyskamy rozgłos. Szczególnie, jak zdejmę spodnie w którymś z miast na głębokim południu Stanów Zjednoczonych. Na przykład w Savannah! W pięć minut zwiną mnie gliny, ale za to pozyskam milion fanek!
Pogrążony w myślach Matti powoli kiwał głową, co dodało mi pewności siebie. Poczułam taki przypływ energii, że w końcu odwróciłam głowę i spojrzałam w jasnozielone, rozzłoszczone oczy. Moje ciało zapulsowało z tęsknoty, a w żołądku poczułam dziwny skurcz. Zamaskowałam to wszystko słodkim tonem głosu i zalotnym mruganiem oczami.
– Skoro tak łatwo się pocisz, co powiesz na skórzane szorty? Do nich kowbojki i może kapelusz z rondem?
Juhani patrzył surowo, ale widziałam, że kąciki jego ust drgnęły.
– Co powiem? Że nie jesteśmy zespołem country rodem z jakiejś wiochy. The Happiest Country ma być teraz Village People? Tino, musisz zdobyć nakrycie głowy indiańskiego wodza. Od teraz będziemy grać Macho Man i Go West na bębnach.
Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać uśmiech, bo jego słowa wydobyły pewne wspomnienie z otchłani mojej pamięci. THC – The Happiest Country. Nazwa zespołu Juhaniego była wieloznaczna. Wymyślił ją, kiedy był na marihuanowym haju. Zagroził wtedy, że zmieni nazwę swojego ówczesnego zespołu Parasite na THC, bo chciał, żeby ludzie czerpali ze słuchania jego muzyki tyle samo radości, co z palenia trawki. THC to skrót od tetrahydrokannabinolu, odurzającej substancji zawartej w konopiach indyjskich. Kiedy Juhani założył THC, nie byliśmy już razem, ale doskonale pamiętałam, co wydarzyło się tej nocy, kiedy wpadł na rozwinięcie tego akronimu. The Happiest Country wymyślił, bo akurat wtedy po raz pierwszy Finlandię okrzyknięto najszczęśliwszym krajem na świecie. Miał też oczywiście inne pomysły, jak na przykład The Hottest Chick, The Happiest Couple i The Happiest Chap. Wymawiał te nazwy i wędrował ustami po moich piersiach i brzuchu, aż dotarł do... Szybko odwróciłam wzrok do Kaspara, który siedział naprzeciwko mnie.
– A na głowę jakieś rogi. Jak u łosia albo renifera. Można by zrobić z nich koronę.
– Dobry pomysł! Trochę szamańsko. Publika lubi takie rzeczy – pochwalił Matti.
Pozostali mężczyźni mieli nietęgie miny, a Juhani wyglądał na mocno zirytowanego.
–To może już lepiej, jak założę maskę.
Na szybko naszkicowałam zespołowi kilka propozycji aranżacji strojów. Matti, o dziwo, był całkiem przychylny moim pomysłom. Bardzo spodobały mu się ogromne rogi jelenia, które dorysowałam do głowy Juhaniego. W końcu przeszliśmy do omówienia harmonogramu prac i trasy koncertowej.
– Już o tym gadaliśmy z chłopakami. Ze względu na to, że znalezienie projektanta kostiumów okazało się aż tak trudne i zajęło dużo więcej czasu, niż zakładaliśmy, teraz musimy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jak wiesz, Juhani ma solo tournée po Europie, zanim zespół wyruszy za ocean. Został poproszony o udzielenie wielu wywiadów dla różnych magazynów i stacji radiowych. Ma także kilka występów w telewizji. Zespół jest na fali wznoszącej, co nas nieco zaskoczyło i nasz grafik jest wypełniony po brzegi. Nie możemy niczego przesunąć. Tak więc jedziesz z nami. Chłopaków możesz zmierzyć w tamtej kanciapie na drugim końcu korytarza. Recepcjonistka da ci miarkę krawiecką i notes. A z Juhanim w trasie omówicie wszystkie pomysły i ustalicie finalną wersję kreacji.
Siedziałam z rozdziawioną buzią. Wiedziałam, że skoro manager zespołu Köpi i Juhani już to ustalili, to nie mam wyjścia. Nieźle się wkopałam.
Chwilę później Matti się pożegnał, a członkowie zespołu zaczęli przemieszczać do sali, gdzie miałam zdjąć z nich wymiary. Żartowali sobie ze skórzanych szortów i poroża jelenia, natomiast ja siedziałam, jakby zalała mnie lawa. Kątem oka widziałam, że Juhani wstał ze swojego miejsca i przysiadł na krawędzi stołu konferencyjnego.
Gdy pokój opustoszał, też się podniosłam z krzesła, usiłując wymyślić argumenty na to, żeby wymigać się od tej cholernej europejskiej trasy koncertowej z Juhanim. Nie byłam na siłach, żeby odbyć taką podróż. Szkoda, że decyzję podjęto bez konsultacji ze mną. Wyprostowałam się, dodając sobie w ten sposób pewności siebie. W szpilkach byłam niewiele niższa od Juhaniego, który miał prawie metr dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu.
Zanim odważyłam się spojrzeć na niego, dyskretnie powiodłam wzrokiem po jego obcisłych granatowych dżinsach i koszulce z długim rękawem w kolorze kawy z mlekiem, która opinała umięśniony silne bicepsy. Zdałam sobie sprawę z tego, że wchodzę na grząski grunt, więc szybko się otrząsnęłam i robiąc gniewną minę, powiedziałam:
– Mam inne rzeczy do roboty niż podróżowanie z tobą dookoła świata.
Juhani zmarszczył nos i zrobił znużoną minę:
– No tak. Zawsze tak było. Myślałem, że będziesz chciała zarobić. Do niczego nie zmuszam. Jak masz inny pomysł na uregulowanie swoich długów, to proszę bardzo – droga wolna. Idź do swojego prywatnego bankiera. Niech zajmie się twoim bankructwem, A może pomoże ci sprzedać twoje ciuszki?
Słowa Juhaniego zadały mi prawie fizyczny ból. W rozmowie przez telefon sprawiał wrażenie przyjacielsko nastawionego, A dziś był trochę złośliwy. Docinał mi na temat proponowanych strojów, a teraz robił przytyki do mojej relacji z Mikko.
– Mój związek z Mikko to nie twój interes – rzuciłam nerwowo.
– Masz rację. Nie powinien mnie interesować nawet wtedy, kiedy jeszcze byliśmy razem.
Poczułam się koszmarnie. Z rozpaczą przypomniałam sobie, że Juhani od początku był przekonany, że romansowałam za jego plecami. W końcu wstał od stołu i podszedł bliżej. Położył mi dłoń na karku i gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, po czym wyszeptał:
– Zaokrągliłaś się.
Zaskoczył mnie, a do tego jego komentarz wywołał lekkie ukłucie wstydu. To prawda, że trochę przytyłam. Przez kilka ostatnich miesięcy byłam tak przytłoczona zmartwieniami, że jadłam więcej słodyczy i chleba niż zwykle. Przez to rozmiar czterdzieści zamieniłam na czterdzieści dwa.
Zastygłam w ramionach Juhaniego, choć dobrze wiedziałam, że powinnam była się cofnąć. Pomimo ostrych słów, które wcześniej wypowiedział, wszystkie dawne, magiczne uczucia wypłynęły na powierzchnię, a racjonalne myślenie zostało przyćmione przez stare pożądanie. Juhani pachniał wspaniale, jego dłoń miło ogrzewała moją szyję, a jego spokojny oddech przy moim uchu wywoływał dreszcze, które najsilniej czułam między nogami.
– Wspaniale wyglądasz. Naprawdę dobrze – westchnął Juhani i owinął wokół palca jeden z luźnych kosmyków moich włosów. Wolną rękę położył mi na dolnej części pleców i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie, tak że czułam ciepło jego silnego, umięśnionego ciała. Kiedy poczułam jego usta na policzku, odruchowo położyłam dłonie na jego biodrach i skręciłam głowę tak, żeby nasze usta się spotkały. Przyjęłam pocałunek, poruszając zachęcająco biodrami. Tyle wystarczyło, żebym zapłonęła z żądzy.
Juhani przerwał pieszczotę i spytał uwodzicielskim tonem:
– Chcesz się pieprzyć teraz czy później? Chętnie cię przelecę, ale najpierw musisz wiedzieć kilka rzeczy. Nie licz na nic więcej niż seks. Jeśli taki układ ci nie pasuje albo jeśli praca ze mną stanowi jakiś problemem, poszukam kogoś innego. Jeśli moje obłożenie obowiązkami ci przeszkadza, powiedz, poszukam zastępstwa. Nie pozwalam już, żeby kobieta mną rządziła. Nie będę słuchał twoich narzekań i bezpodstawnych pretensji, a doskonale pamiętam, że nie potrafisz wczuć się w sytuację drugiej osoby. Doceniam twoją pracę i mogę, kurwa, nosić skórzaną kamizelkę, bo w tym biznesie trzeba wiedzieć, co jest warte świeczki, a co nie. Ale z tobą już nie walczę. Wiedz też, że nie wiążę się na stałe. Nie zdradzam, dlatego mówię prosto z mostu, że w moim życiu są inne kobiety. Więc jeśli będziemy się pieprzyć, to nie na wyłączność.
Zmroziło mnie od tego wyznania. Odsunęłam się od Juhaniego tak gwałtownie, że potknęłam się o jakieś krzesło. Juhani złapał mnie za ramię. Tym razem wzdrygnęłam się pod jego dotykiem. Jego cyniczna i chłodna postawa całkowicie zbiły mnie z tropu. Szkoda, że kiedy mnie dotknął, wróciło wszystko, co dawniej przy nim czułam w ciele i emocjach. Czemu musiało to być tak bardzo zawiłe?
– Nie – wydukałam, po czym bezradnie dodałam: – Przez telefon byłeś taki miły.
Juhani uniósł grube, proste brwi i uśmiechnął się lekko.
– Teraz też jestem miły. Po prostu podałem ci warunki współpracy, które uznałem, że powinnaś znać. Kiedy zadzwoniłem, byłaś pijana i bezrobotna. Od dziś możesz mieć pracę, jeśli zechcesz. Skontaktowałem się z tobą, bo jesteś świetną projektantką i nie ma to nic wspólnego z tym, co nas łączyło. Rozumiesz?
Czy tak mnie widział Juhani? Jak jakąś potworną harpię, która zawsze stawia na swoim, zamiast szukać wspólnej drogi? Zasmuciło mnie to tak, że zapomniałam o złości, i jedyne, co mogłam w tej sytuacji, to przystać na jego warunki.
Wyprostowałam się i ostrożnie spojrzałam w chłodne, zielone oczy mojego rozmówcy.
– Tak, rozumiem. Potrzebuję tej pracy. Dzięki, że o mnie pomyślałeś, a Mikko jest...
– Nie interesuje mnie twój Mikko – rzucił ostro. – Jutro wyjeżdżamy. Najpierw do Paryża. Acha, nie założę sobie żadnych rogów na głowę.
Rozdział 2
Następnego dnia, kiedy siedzieliśmy z Juhanim w samolocie obok siebie, czułam ogromny dyskomfort. Przeszkadzała mi krępująca cisza między nami, chociaż było w niej coś kojącego po wczorajszych szorstkich słowach. W głowie kłębiły się mi niespokojne myśli. Prawie w ogóle nie spałam, a ponieważ była to trzecia z rzędu źle przespana noc, czułam się wycieńczona.
Mieliłam w myślach wydarzenia z przeszłości, analizując wydarzenia sprzed czterech lat z nowej perspektywy. Doszłam do dość niepokojącego wniosku, że Juhani rzeczywiście miał powody, żeby się czuć, jak się czuł. Spotykaliśmy się od sześciu lat i przez pierwsze lubiłam chodzić na jego koncerty, także te wyjazdowe. Miałam wtedy czas zarówno na pracę, jak i studia. Byłam niezmiernie dumna z Juhaniego. Z czasem jednak rosnąca popularność zespołu Parasite zaczęła mnie niepokoić. Parasite nie odniósł takiego sukcesu, jaki teraz odnosiło THC, ale w krajach skandynawskich i nadbałtyckich zespół był dobrze znany i miał wiernych fanów. Juhani ciągle był w trasie, a jeśli nie koncertował, to miał nagrania, akcje promocyjne, wywiady i inne różne spotkania. Zawsze otaczało go rosnące grono fanów i kręcił się obok niego wianuszek fanek, co nie pomagało. Zaczęłam mieć do niego pretensje i stawiać wymagania. Chciałam, żeby częściej się ze mną widywał i był bardziej elastyczny, jeśli chodziło o grafik. Muszę przyznać, że Juhani się starał. Potrafił dopasować swój kalendarz do mojego czy też odwołać jakieś spotkanie. Jednak mnie to nie wystarczało.
Dziś, patrząc na to z perspektywy czasu, rozumiem, jak wiele wysiłku potrzeba, żeby zrealizować swoje marzenie. Uświadomiłam sobie, że goniąc za własnym, znalazłam Mikko i ustawiłam go w roli, która najbardziej mi pasowała. Stał się przyjemnym rozproszeniem, po które sięgałam, kiedy go potrzebowałam. Zachowywałam się tak ze strachu. Bałam się, że Juhani oddali się ode mnie, a w efekcie odstawi na boczny tor. Przy tej rzeszy wielbicielek mógłby znaleźć sobie kogoś piękniejszego i sławniejszego, dla kogo by mnie porzucił. Dlatego w końcu sama go od siebie odepchnęłam, z premedytacją. Od naszego rozstania byłam tak odrętwiała, że nawet nie mogłam płakać. Wmawiałam sobie, że związek z Juhanim był niemożliwą do spełnienia fantazją. Kiedy poznałam Mikko, starałam się go poznać i pokochać. Kiedy po jakimś czasie zaczął działać mi na nerwy, a w ostatnich naszych wspólnych tygodniach w moich myślach pojawiał się Juhani, zganiałam to na zmęczenie. Teraz, gdy spotkałam Juhaniego na żywo, wiedziałam, o co tak naprawdę chodziło. Miałam w sobie ogromną tęsknotę, której nie mogłam ukoić. Przynajmniej do chwili, kiedy po tak długiej przerwie nie usłyszałam jego głosu w słuchawce.
Tymczasem siedziałam obok odmienionego, bardziej nieprzejednanego Juhaniego, który bez wahania, a nawet z lekką pogardą, zaproponował mi relację opartą tylko na seksie, całkowicie na jego warunkach. Rzuciłam ukradkowe spojrzenie w jego stronę i zauważyłam, że subtelnie kiwa głową i nieznacznie porusza ustami. Był pogrążony w pracy. Pewnie układał tekst nowej piosenki albo ćwiczył jedne z dotychczasowych hitów.
Obserwowanie tego procesu zawsze mnie fascynowało. Ja tworzyłam stroje z namacalnych rzeczy – tkanin, guzików, nici – a Juhani tworzył muzykę niejako z niczego. Ona powstawała w jego głowie. Po prostu słyszał melodię i jednocześnie zapisywał pojawiające się słowa. Zazwyczaj wszystko notował od razu. Nieraz trwało to całymi godzinami, ale on zdawał się nie zauważać upływu czasu.
W pewnym momencie Juhani wyciągnął gruby notes i zaczął coś bazgrać. Dyskretnie zajrzałam mu przez ramię, ale Juhani natychmiast zamknął notes, odsuwając się nieco ode mnie.
– Nie – powiedział krótko, patrząc na mnie chłodno.
Zmroziło mnie do szpiku kości i poczułam lekkie ukłucie żalu w sercu, ale zdobyłam się na to, żeby zapytać:
– Dlaczego nie? Dawniej pozwalałeś mi podejrzeć teksty, kiedy jeszcze nie były doszlifowane.
– Zwróć uwagę na jedno, dość istotne słowo – powiedział oschle Juhani. – Dawniej.
Zebrało mi się na płacz, więc wyprostowałam się w fotelu, wciskając się w jego oparcie. Miałam na sobie zwiewną, żółtą sukienkę z tkaniny we wzory inspirowane latami pięćdziesiątymi (wydawała się odpowiednia do Paryża), ale pod pustym spojrzeniem Juhaniego czułam się całkowicie naga. W końcu zdołałam zebrać myśli i postanowiłam odnieść się do tego, co powiedział wczoraj, a co sobie ułożyłam w głowie przez noc.
– Przepraszam za to, jak cię traktowałam. Wtedy się wystraszyłam, że zawrotna kariera muzyczna odciągnie cię ode mnie – wyznałam szczerze, choć była to jednie półprawda. Nie miałam ochoty przyznawać się do tego, jak bardzo drażniły mnie fanki podążające za Juhanim, jak wygłodniałe hieny, a on się do nich uśmiechał zbyt przyjaźnie.
– Muzyka była całym moim życiem, zanim cię poznałem. Problem w tym, że nigdy tego nie rozumiałaś – odpowiedział szorstko Juhani. Otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale wtedy z głośników samolotu rozległ się formalny, choć uprzejmy komunikat.
Kapitan informował o zbliżających się turbulencjach. Odruchowo rzuciłam zaniepokojone spojrzenie Juhaniemu, bo wiedziałam, że boi się latać. Co prawda dziś, po wejściu na pokład, nie przejawiał żadnego podenerwowania, więc możliwe, że przez te cztery lata wyzbył się tej fobii, jednak zauważyłam, że podniósł głowę i nerwowo rozglądał się dookoła.
– Pomyśl o tankowcach – podsunęłam.
– Po co? – odpowiedział zdziwiony Juhani.
– To ogromne, stalowe bryły, a mimo to unoszą się na wodzie.
– To bez sensu. Jeśli wrzucisz kamień do wody, zatonie. Tak samo powinno być z tankowcem – odparł Juhani, ściskając mocno podłokietniki, kiedy po raz pierwszy zatrzęsło samolotem.
Postanowiłam ciągnąć rozmowę, która jak pamiętałam, zazwyczaj przebiegała podobnie.
– To ma sens i jest zgodne z prawami fizyki. Przecież człowiek też może pływać.
– Tak, ale nie latać. To jeszcze bardziej wbrew naturze niż pływanie.
– Potrafimy wznosić maszyny w powietrze tak samo, jak umiemy budować unoszące się na wodzie statki. I statek, i samolot mają ze sterami człowieka, który zna prawa fizyki.
Kolejna seria turbulencji. Tym razem silniejszych. Jakbyśmy podróżowali powozem konnym o fatalnym zawieszeniu po naprawdę wyboistej drodze, a nie samolotem. Juhani zaklął pod nosem i zamknął oczy.
– Jeśli rzucisz kamień w powietrze, to... – wycedził przez zaciśnięte usta, ale nie dałam mu dokończyć. Nie chciałam, żeby dłużej znosił te katusze. Dlatego, żeby go uspokoić, zrobiłam to, co zwykle robiłam cztery lata temu. Palcami jednej dłoni zaczęłam wodzić wokół jego niesamowicie jedwabistych, mięsistych ust, a drugą ręką gładziłam go po policzku.
– To nie jest kamień. Nie spadnie – wyszeptałam mu do ucha, przyciskając czoło do jego skroni.
Juhani nie protestował, gdy przyciągnęłam go do siebie. Wręcz przeciwnie, obrócił się ku mnie i nachylił, żeby z zamkniętymi oczami odnaleźć moje usta.
Ogarnęło mnie upojenie. Silniejsze niż to, które odczuwałam po winie wypitym kilka nocy temu. Miałam wrażenie, że w tej chwili byłam dla niego bezpiecznym portem. Chętnie rozchyliłam wargi i pozwoliłam, żeby przyjemność płynąca z tej pieszczoty całą mnie napełniła. Stopniowo się rozpalałam. Łapczywie całowałam prawie już zapominanie usta, jakby chciałam nadrobić cały ten stracony czas. Zachłannie wsunęłam język, a Juhani od razu odwzajemnił tę pogłębioną pieszczotę. Jęknęłam z rozkoszy, a po całym moim ciele rozeszło się mrowienie. Mocniej przywarliśmy do siebie, całując się zachłannie. Kiedy Juhani ścisnął jedną z moich piersi, wydałam z siebie przeciągłe westchnienie. Wypięłam klatkę w jego stronę, prosząc o więcej i zupełnie nie przejmując się tym publicznym pokazem. Dlatego, kiedy Juhani zaczął wsuwać mi dłoń między uda, rozchyliłam je na tyle, na ile pozwalała wąska sukienka. Czemu nie włożyłam jakiejś rozkloszowanej spódnicy?
W głowie miałam burzę myśli, które przelatywały przez nią z ogromną prędkością. Co chwilę wzdychałam w uniesieniu. Uświadomiłam sobie też, że ubierając się dziś rano, sięgnęłam po dawno nienoszone elementy garderoby – pończochy i pas do pończoch. Kiedy spotykałam się z Juhanim, podobało mu się to, że w trasie zawsze byłam „łatwo dostępna”, jak to kiedyś ujął. Dlatego dzisiaj odruchowo ubrałam się tak, żeby go zadowolić. Oczywiście, starannie ignorowałam ten podświadomy dobór bielizny, tylko czasem robiąc sobie z jego powodu wyrzuty.
Kiedy Juhani opuszkami palców dotknął satynowego materiału moich fig, uniosłam lekko biodra, napierając na jego palce rozpaloną i gotową cipką. Wplotłam palce w jego miękkie włosy, a kiedy pieścił moje krocze, wydałam z siebie bezsilne westchnienie. Zaczęły mi drżeć uda, wygięłam plecy w łuk i czekałam, żeby Juhani odsunął figi na bok i…
Wtedy przestałam czuć jego dłoń. Kiedy chwycił mnie za ramiona, otworzyłam oczy. Juhani gwałtownie mnie odepchnął. Widziałam jego zarumienione policzki, lekko rozchylone usta i szklące się oczy. Zdziwiłam się, gdy potrząsnął głową, jakby chciał z niej coś zrzucić, po czym prawie warknął:
– Nie potrzebuję twojego współczucia. Jestem odporny na takie sztuczki. Pewnie w nocy, leżąc obok Mikko, przypomniałaś sobie, że potrafię więcej niż on, co? Pewnie stwierdziłaś, że jakoś wytrzymasz z muzykiem, skoro dość dobrze ci płaci.
Cała przyjemność wyparowała po takim chłodnym prysznicu. To prawda, że marzyłam o stabilizacji, ale nigdy nie zależało mi na pieniądzach. Juhani powinien to wiedzieć, bo przecież kochałam go równie mocno, kiedy pracował jako magazynier czy kasjer w Lidlu, a kiedy już nieźle zarabiał na muzyce. Jego słowa mnie uraziły.
– Pieniądze nie mają z tym nic wspólnego i dobrze o tym wiesz! I już nie jestem z Mikko!
W zielone oczach Juhaniego błysnęło coś intrygującego, ale odwrócił się ode mnie i wbił wzrok w oparcie fotela przed sobą.
– Acha. Pewnie miał dość twojego ciągłego narzekania, co?
Westchnęłam z irytacją, ale postanowiłam nie dać się sprowokować.
– Zauważyłam, że poczułeś się gorzej przez turbulencje, więc…
– Następnym razem podaj mi worek na wymiociny albo drinka – przerwał mi ze złością.
– Nic ci już nie dam – prychnęłam.
Na chwilę zapadła między nami cisza, po czym Juhani uśmiechnął się i łagodnie stwierdził:
– Jeszcze wiele mi dasz.
Pokręciłam głową na ten dwuznaczny żart. Zupełnie straciłam humor.
– Co to ma być? Oślizgły rock’n’rollowy podryw?
– Oczywiście, że nie. Przecież masz przygotować dla mnie całą garderobę. Dasz mi kostiumy sceniczne – odpowiedział poważnie.
Jego twarz była całkowicie pozbawiona wyrazu, ale usta mu drżały, co wskazywało na to, że się ze mnie naigrywał. Cholernie irytujące. Był niemożliwy. Juhani łatwo wpadał w złość, ale szybko się uspokajał. Rzadko bywał złośliwy, ale kiedy się wściekał, potrafił nieźle wbić szpilę. Tak jak dzisiaj. Tyle że chyba nigdy nie było między nami tyle napięcia, co teraz. Choć ta wymiana zdań mnie zraniła, postanowiłam odsunąć na bok urazę i mimo irytacji powiedziałam:
– Uszyję ci tak wspaniałe stroje, że Matti od razu podpisze z tobą kontrakt na nową płytę. Użyję wełny, futra, lateksu i gumy. Dopiero wtedy się przekonasz, co to znaczy się pocić. Nie będziesz mógł dokończyć utworu bez zdarcia z siebie choćby fragmentu stroju.
– Wracamy do rozbierania mnie? – wtrącił Juhani z zaciekawieniem, patrząc mi w oczy. – Wygląda na to, że masz uporczywe fantazje na ten temat. Przypomnę ci, że twoim zadaniem jest mnie ubierać, nie rozbierać. Chyba się pogubiłaś. Nie będzie żadnego rozbierania – wyszeptał wyjątkowo zmysłowo tym swoim seksownym, ochrypłym głosem.
– Najlepiej się zamknij – rzuciłam i spojrzałam przed siebie.
– Z przyjemnością.
Następnego dnia w takim pośpiechu nałożyłam makijaż, że niewiele brakowało, a wyglądałabym jak mała miss. Kiedy robiłam ostatnie poprawki, zerknęłam w lustrze w swoje zielone oczy i automatycznie pomyślałam o jasnozielonym, pełnym żaru i czegoś złowieszczego spojrzeniu Juhaniego. Zganiłam siebie za to, że rozmyślam o nim. I za to, że w przeszłości tak bardzo złościłam się z powodu rzeczy bez znaczenia. Juhani miał rację – nie rozumiałam jego zaangażowania w muzykę i dlatego czułam się zagrożona przez stado fanek i rosnącą popularność zespołu.
Włożyłam soczysto zielone spodnie o tak szerokich nogawkach, że do złudzenia przypominały długą spódnicę, a na górę jeden z niewielu elementów garderoby, które kupiłam gotowe: sweter w niebiesko-białe poziome paski. Obcisła dzianina ładnie podkreślała moje krągłości, obfite, niczym u Christiny Hendricks. Wiedziałam, że moje piersi i biodra w praktycznie każdej kreacji przyciągały uwagę.
– Doskonale – szepnęłam pod nosem.
Może podczas samotnego lunchu, na który miałam zamiar się dziś wybrać, podejdzie do mnie jakiś miły Francuz. Po wczorajszym dniu nie miałam ochoty na bliższe kontakty z Juhanim. Po naszej sprzeczce zamówił wódkę u Julie, ciemnookiej stewardessy tak flirciarsko, że aż zrobiło mi się głupio. Kobieta zaśmiewała się zalotnie z jego żarcików, a mnie brało na wymioty. Po wylądowaniu poszliśmy odebrać bagaże z taśmy, ale kiedy w hali pojawiła się nowa znajoma Juhaniego, oznajmił, że spotkamy się w hotelu i opuścił lotnisko w jej towarzystwie. Sama nie wiedziałam, dlaczego przyprawiło mnie to o taką rozpacz, że po wejściu do pokoju się rozpłakałam. Jakbym ponownie pogrążała się w nieszczęściu. Miałam dość zmartwień na głowie. Nie potrzebowałam na dokładkę bólu serca związanego z ponownym pojawieniem się Juhaniego na mojej ścieżce z jego rock’n’rollowym stylem życia, które teraz, zgodnie z tym, co powiedział mi przed wyjazdem, rzeczywiście obejmowało zmienianie kobiet jak rękawiczki. Nie wiedziałam, co zrobić ze swoimi uczuciami, które w jakimś stopniu udawało mi się tłumić. Ze smutkiem przyznałam przed sobą, że przez te cztery lata nie zmieniły się ani trochę. Tymczasem Juhani w ogóle do mnie nie tęsknił. Wiele godzin płakałam w najpiękniejszych pokoju hotelowym, w jakim kiedykolwiek mieszkałam. Jak już trochę ochłonęłam, zamówiłam sobie kanapkę klubową z frytkami z serem na wierzchu. Jedzenie sprawiło, że poczułam się dużo lepiej. Przekonałam samą siebie, że Juhani, którego znałam i wciąż kochałam, już nie istnieje, a od jego nowego, rozpustnego wcielenia chciałam jak najszybciej się uwolnić.
Żeby to zrealizować, musiałam zakasać rękawy. Resztę wieczoru spędziłam na googlowaniu paryskich pchlich targów i sklepów z tkaninami oraz szkicowaniu projektów, co przeciągnęło się na trzy kolejne dni i dwie noce. Dopiero wtedy udało mi się zasnąć i o mały włos, a zaspałabym na śniadanie. Na szczęście w restauracji nie natknęłam się na Juhaniego. Po śniadaniu wzięłam z pokoju beżową skórzaną torbę, którą sama zrobiłam, i wyszłam na korytarz. Przed windą rozłożyłam mapę i przyjrzałam się rozkładowi metra, które świetnie komunikowało prawie każdą część miasta, ale trzeba było uważać na przesiadki. Nasz hotel znajdował się w pobliżu stacji metra École Militaire, rzut beretem od wieży Eiffla. Zjechałam do recepcji i wysiadłam zamyślona. Schowałam mapę do torebki i zrobiłam kilka kroków, gdy wpadłam na kogoś.
– Przepraszam – bąknęłam po angielsku, unosząc wzrok.
Przede mną stał Juhani. Miał na sobie czarny T-shirt Black Sabbath i czarne dżinsy. Nic nie powiedział, tylko przyglądał mi się uważnie ze szczerym uśmiechem. Od przypływu różnych emocji zrobiło mi się gorąco i zakręciło w głowie. Bez słowa próbowałam wyminąć mężczyznę, ale zastąpił mi drogę.
– Dokąd idziesz?
– Do pracy – odparłam sucho, próbując go wyminąć.
– Ale gdzie?
– Na pchli targ.
– Już jestem wolny. Mógłbym...
– Pewnie przez całą noc byłeś nieźle zajęty. Lepiej się zdrzemnij – przerwałam mu.
Juhani uśmiechał się z rozleniwieniem. Miałam ochotę mu przyłożyć za tę bezczelność.
– Bardzo możliwe. Wracam z wywiadu radiowego, a stewardessa poleciała do miłości swojego życia.
– Ojej, ty nią nie jesteś? – rzuciłam niewinnie, niespecjalnie kryjąc złośliwość.
– Zupełnie nie o to mi chodziło. – Juhani puścił do mnie oko, po czym ziewnął, pocierając dłonią kark. Wtedy na jego szyi zauważyłam cienki jasnobrązowy rzemyk. Wydał mi się znajomy, więc sięgnęłam do niego i wysunęłam go na wierzch. Wtedy zobaczyłam niewielki wisiorek – bladozielony, lekko chropowaty ametyst.
– Co robisz? – spytał sennie Juhani.
Wpatrywałam się w ten prosty naszyjnik. Dałam mu go w prezencie na naszą piątą rocznicę. Kamień był praktycznie koloru oczu Juhaniego. Podobno chronił noszącego i wspierał trwanie w trzeźwości, a także symbolizował miłość. To był chyba najdoskonalszy prezent, na jaki mogłam sobie pozwolić dla mojego mężczyzny, mając tak ograniczone zasoby finansowe. Gdy Parasite, pierwszy zespół Juhaniego, dużo koncertował, często się kłóciliśmy, bo Juhani palił za dużo trawki. Martwił mnie ten jego sposób rozładowywania stresu. Robiłam mu wymówki. Teraz spojrzałam Juhaniemu głęboko w oczy, gdy skrępowany chował biżuterię z powrotem pod T-shirt.
– To po prostu ładny wisiorek – rzucił obojętnie, ale wyglądał na nieco wzburzonego. Włożył ręce do kieszeni i spojrzał gdzieś w bok.
Ktoś inny pewnie dałby się nabrać na ten teatrzyk, ale przez sześć lat związku dobrze go poznałam. Juhani rzadko kłamał, ale jak już to robił, od razu dało się wyczuć ściemę. Najczęściej wtedy wsuwał dłonie do kieszeni i odwracał wzrok. Tak było, gdy roztrwonił całą pensję na drogą gitarę i później obstawał przy tym, że płatki śniadaniowe je na każdy posiłek, bo mu tak bardzo smakują. Nie najlepiej też poszło mu, gdy zapewniła mnie, że nieposolony, galaretowaty gulasz mojego autorstwa był przepyszny. Taką też przyjął postawę, kiedy poszedł zagrać koncert, chociaż nie czuł się dobrze. Zadziwiające, bo w tym momencie dotarło do mnie, że nigdy nie widziałam u niego takich gestów, kiedy pytałam go o napalone fanki, które się kręciły wokół niego. Ponownie zakłębiły się we mnie mieszane uczucia. Coś rozbudziło we mnie nadzieję, ale wolałabym się nie łudzić, że mógłby coś do mnie czuć. Chociaż mowa ciała zdradzała, że naszyjnik miał dla niego jakieś głębsze znaczenie. To nie był tylko ładny wisiorek. Czy powinnam dociekać, co się za tym kryło? Czy mam na tyle odwagi? Jeśli tak, to jak to zrobić?
Wbiłam wzrok w podłogę i grzebiąc w torbie za mapą metra, szybko analizowałam swoje opcje. Jedną drogą było pozostawienie przeszłości, gdzie jej miejsce, zaakceptowanie nowego, rozpustnego Juhaniego takim, jakim był, i patrzenie na chłodno, jak się rozpija, zmieniając co noc dziewczynę. Inne podejście wymagało odwagi. Mogłabym zrobić coś, żebyśmy do siebie wrócili. Tylko co by to miało być? Miałam wrażenie, że mózg mi się przepali od tego myślenia. Zawsze była opcja z niezobowiązującym, niesamowitym seksem, który Juhani zaproponował. Jeśli będziemy ze sobą sypiać, to będziemy też mieli okazję do rozmowy. Jeśli dobrze rozegram swoje karty, sprawię, że zechce mnie na dłużej. Może nawet dostałabym kolejną szansę. Tak naprawdę tęskniłam za nim. Za nami. Całą sobą. Poczułam to w momencie, w którym usłyszałam głos Juhaniego w słuchawce parę dni temu. Kiedy po chwili zamknęłam torebkę i spojrzałam przed siebie, wiedziałam, co zrobię. Zdecydowałam, że spróbuję. Nie miałam pojęcia, jak te cztery lata zmieniły Juhaniego, ale musiałam działać, żeby się tego dowiedzieć. Miałam trzydzieści pięć lat i Juhani nie był moim pierwszym mężczyzną, ale tylko jego kochałam tak mocno. Gdybyśmy znowu się zeszli, musiałbym pójść na ustępstwa, co zapewne byłoby trudne, ale sądzę, że warto było zaryzykować.
Opanowując szalone bicie serca, spojrzałam w zmęczone oczy Juhaniego i cicho zaproponowałam:
– Możesz pójść ze mną. Jeśli nakupię dużo rzeczy, będzie miał kto je nosić. Może uda mi się znaleźć fajny materiał, który nie jest czarny. To nie jest twój kolor.
– Często to słyszę. I w sumie też to widzę, ale jakoś nie przywiązuję do tego wagi – tłumaczył się, kiedy wychodziliśmy na ulicę.
– Czerń jest oczywista. Na gale czy wywiady prasowe powinieneś zakładać coś w innym kolorze. Masz dobrą cerę, którą można podkreślić odpowiednią kolorystyką. Dobrze byłoby ci w czymś turkusowym, łososiowym albo koniakowym. Wiesz przecież, że kobiety uważają cię za najgorętszego ogiera na tej planecie. Trzeba zmaksymalizować efekt, żeby dostały jeszcze więcej. – W rzeczywistości nie chciałam niczego maksymalizować. Wręcz przeciwnie. Najchętniej przefarbowałabym Juhaniemu włosy na jaskrawożółty kolor i ubrała go w worek. Tyle że musiałam zachowywać się profesjonalnie, a nie jak kobieta, która desperacko knuła, jak zniewolić swojego teraz już byłego chłopaka.
– Oczywiście, że o tym wiem. Kilka lat temu pewien brytyjski magazyn napisał ostrzegawczo, żeby żadna kobieta nie dotykała moich zdjęć, ponieważ mogą powodować oparzenia. – Juhani zrobił pauzę, po czym dodał słodkim głosem: – Zastanawiam się tylko, skąd ty to wiesz.
Na szczęście właśnie dotarliśmy do zejścia do metra i mogłam złapać się poręczy schodów, bo kolana się pode mną lekko ugięły. „Powinnam była to przemilczeć”, pomyślałam. Właśnie zdradziłam żenujący sekret, do którego nie chciałam się przyznawać nawet sama przed sobą. Przez te wszystkie lata, kiedy miałam przerwę od pracy albo nudziłam się wieczorem, googlowałam Juhaniego i czytałam artykuły na jego temat. Brałam nawet udział w idiotycznych konkursach na najseksowniejszego solistę roku, najlepszego piosenkarza i innych równie płytkich quizach. Ale niecały rok temu moja sytuacja zawodowa wyglądała tak kiepsko, że nie miałam już czasu na przeglądanie stron rozrywkowych, nie mówiąc o czasopismach. Podjęłam też świadomy wysiłek, by przerwać ten niezdrowy stalking, by nie prowokować fantazji o Juhanim, które zakłócały moje życie erotyczne z Mikko.
„Cały wysiłek poszedł na marne”, pomyślałam z beznadzieją, wpatrując się w przystojnego mężczyznę, który szedł obok mnie. Miał lśniące brązowe włosy z jaśniejszymi, naturalnymi pasemkami, a ruchy jego ciała były tak prowokujące, że od samego patrzenia stawały mi sutki. Mimo że bardzo go pożądałam, doskonale wiedziałam, że sam seks mi nie wystarczy. Pragnęłam czegoś bardziej znaczącego.
– Trudno było ignorować szum, który wywołałeś w tabloidach – skłamałam gładko, czując ulgę, że przed nami są bramki obrotowe, które choć na chwilę odciągną uwagę Juhaniego od tego tematu.
Niestety, Juhani wznowił rozmowę od razu, gdy znaleźliśmy się na peronie.
– Jaki szum? Ostatnio pisano tylko o nowej trasie po Stanach. I coś o jakiejś staruszce, która rzekomo wyczuła zapach marihuany wydobywający się z mojego mieszkania. Kobieta powiedziała, że sama nigdy nie paliła zioła, więc skąd mogła wiedzieć, jak ono pachnie? I tyle. Nie kojarzę, żeby ponownie się rozpisywano na temat mojego seksapilu.
– Nie drocz się ze mną. Wiesz, co mam na myśli – odpowiedziałam stanowczo.
– Określ, co według ciebie jest najlepszym kierunkiem przy budowaniu nowego wizerunku zespołu. Nawet jeśli ma chodzić o maksymalizację efektu ogiera – powiedział Juhani, uśmiechając się z przekąsem i zręcznie odciągając mnie na bok, bo w naszą stronę nadjeżdżała grupka nastolatków na deskorolkach.
Ta nagła bliskość jego silnego ciała roznieciła we mnie żar. Juhani zawsze tak na mnie działał. Zupełnie traciłam kontakt z rzeczywistością i nie mogłam zebrać myśli. Nie zwracałam uwagi na otoczenie, więc od kiedy się znaliśmy, co rusz musiał odciągać mnie na bok lub zatrzymywać w miejscu, żebym nie weszła w jakiś słup, kałużę czy rowerzystę. Kiedy był w trasie, często przypominał mi, żebym patrzyła przed siebie. Twierdził, że jego muzyka jest już dość ciężka i nie potrzebował swojemu sercu dodawać mroku, gdyby mi się coś stało. I faktycznie, po rozstaniu z Juhanim kilka razy wpadłam pod koła roweru, zderzyłam się z lampą uliczną i o mały włos nie wpadłam pod autobus.
Przez moment stałam przy nim, wdychając przyjemny zapach jego perfum. Wspomnienia te wzruszyły mnie tak, że zwilgotniały mi oczy. W ciele czułam miłe ciepło i podniecenie. No tak, gorący ogier. Tabloidy nie kłamały.
– Dobrze – szepnęłam, lekko drżącym głosem.
Odsunęłam się od Juhaniego na kilka kroków i spojrzałam w kierunku, z którego miało nadjechać metro. Wiedziałam, że się rumienię.
– W którymś brukowcu napisali, że jesteś wielką osobowością o niesamowitym głosie i rozbuchanym ego, bo odmówiłeś wywiadu „Guardianowi”. Podobno chcieli rozmawiać o twoim podejściu do zażywania marihuany. Powiedziałeś, że możesz wypowiadać się o muzyce, zespole, a nawet o swoim życiu osobistym, ale o używkach nie masz zamiaru i że nawet Keitha Richardsa nie pytano o jego uzależnienie od heroiny w latach siedemdziesiątych. Wspomnieli też o tym, że jesteś świetny na występach na żywo i stwierdzili, że skoro jako początkujący solista odrzuciłeś propozycję „Guardiana” to musisz mieć jaja i wielkiego… – Spojrzałam na Juhaniego wymownie, nie mogąc wypowiedzieć tego słowa.
Wtedy on uśmiechnął się lubieżnie i przyciągnął mnie do siebie. Zaparło mi dech w piersiach, gdy objął mnie w tanecznym uścisku, wsuwając dłoń pod mój sweter. Muskał moją nagą skórę i obracał nas w kółko pośród płynącego tłumu przechodniów.
– Nie czytałem tego artykułu – szepnął mi do ucha.
Wirowałam w jego ramionach, zapominając o gwarnym peronie i celu naszej podróży. Juhani odgarnął mi włosy na bok i przytulił policzek do mojej skroni.
– Asystentki zespołu się tym zajmują, a następnie streszczają nam artykuły, od najbardziej sensownych do tych najgłupszych. Czasem staram się zapamiętać, która gazeta co napisała, ponieważ niektórzy dziennikarze lubią nawiązywać do wcześniejszych publikacji. Wiele gazet powtarzało, że odmówiłem wywiadu, i wymyślało powody, ale o ile dobrze kojarzę, to skupili się przede wszystkim na popularności THC i zarzutach wobec mnie za posiadanie maryśki. O Keicie Richardsie wspominałem w wywiadzie dla „Decibel”. Z kolei komentarz o niesamowitym głosie, wielkiej osobowości i rozbuchanym ego pochodzi z internetowego wydania Cosmopolitan, o ile się nie mylę. A tam, jak wiemy, chętnie podyskutują o rozmiarze mojego kutasa.
Lekko zachrypnięty głos Juhaniego wibrował na mojej skórze. Nagle dotarło do mnie, że mam pełną kontrolę nad sytuacją. Wtuliłam twarz w jego szyję i szepnęłam:
– Masz rację.
– Naprawdę przeczytałaś wszystkie te artykuły? – Juhani nie krył zaskoczenia.
– Tak – przyznałam.
Juhani powędrował palcami wyżej wzdłuż mojego kręgosłupa, po czym przesunął dłoń do przodu i zaczął pieścić mój sutek.
– A pamiętasz tytuł tego wpisu z Cosmopolitan? Ja pamiętam doskonale, bo kumple nie dawali mi spokoju przez wiele tygodni.
Nie powinnam podsycać ego Juhaniego. Miał dość wygórowane mniemanie o sobie i choć nie było nic złego w jego pewności siebie, to nie potrzebował kolejnych zapewnień o swojej wspaniałości.
Mężczyzna przesunął dłoń z mojej piersi na kark i wplótł palce we włosy. Dobrze wiedział, że to moja silna strefa erogenna. Nikt oprócz niego o niej nie wiedział. Jęknęłam z przyjemności, poddając się jego zmysłowemu dotykowi. Serce zabiło mi mocniej, a moja cipka zacisnęła się kilka razy.
– Założę dziś do telewizji, cokolwiek wybierzesz – mruknął Juhani.
Byłam tak oszołomiona namiętnością, że kiedy delikatnie pociągnął mnie za włosy na karku i przywarł ustami do moich, straciłam oddech.
– Wielka osobowość, niesamowity głos, rozbuchane ego i ogromny… – wyszeptałam rozmarzonym tonem, specjalnie nie dokańczając zdania.
Juhani mocno przytrzymywała moją głowę, namiętnie całując mnie swoimi cudownymi, miękkimi i ciepłymi ustami. Po chwili oderwał się ode mnie i cicho się roześmiał.
– Niegrzeczna dziewczynka, która w sekrecie czyta jakieś bzdury w Cosmo o swoim byłym chłopaku.
Z tego snu na jawie wyrwał mnie krzyk, który rozległ się w pobliżu, a po chwili dwie rozhisteryzowane dziewczyny i speszony chłopak podbiegli do nas. Odsunęłam się od Juhaniego, robiąc miejsce fanom. Przyglądałam się scence jak z filmu: jedna z rozanielonych dziewczyn spytała Juhaniego łamaną angielszczyzną, czy mogłaby dostać autograf, a druga gorączkowo grzebała w swojej torbie, pewnie szukając czegoś do pisania. Po chwili obie uśmiechały się triumfalnie, podając Juhaniemu jakiś skrawek papieru i długopis. Zauważyłam, że przechodnie różnie na to reagowali – jedni byli zdegustowani, inni rozbawieni, a jeszcze inni zdezorientowani. Tymczasem Juhani zachowywał się tak, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. Gawędził z trójką wielbicieli, uśmiechając się do nich z godną podziwu szczerością.
– Dziękuję! Myślę, że to jest nasz najlepszy album, jak dotąd. Nie, jestem tu pierwszy raz. Nad nową płytą zaczniemy pracować krótko po powrocie z trasy. Znasz tekst piosenki Dying Out Loud na pamięć? To super! – Podpisał skrawek papieru wręczony mu nieśmiało przez szczupłego chłopaka i nawet nie mrugnął, kiedy kolejna młoda kobieta podeszła do niego, objęła ramieniem i strzeliła sobie z nim selfie, trajkotając przy tym, że codziennie słucha najnowszego albumu THC.
Dawniej, gdy Parasite zyskiwał na popularności, czułam ogromną zazdrość, jakby ich sława uderzała w moje poczucie wartości. Teraz za to odczuwałam jedynie coś, co mogłabym nazwać podziwem. Wiedziałam, że THC od jakiegoś już czasu było bardzo popularne w całej Europie, ale nie sądziłam, że Juhani będzie rozpoznawany na ulicach Paryża. Mężczyzna rzucił mi nerwowe spojrzenie, podobne do tego, którym obdarzał mnie po koncertach, gdy otaczały go grupki piszczących fanek, a ja stałam z boku, oszołomiona zazdrością. Odetchnęłam głęboko i oparłam plecy o ścianę stacji.
Gdy Juhani nadal prowadził rozmowę z fanami, ja przyglądałam się czubkom swoich czółenek i rozmyślałam nad tym, czy próba odzyskania go to dobry pomysł. Czy to uczucie zazdrości minie, czy już zawsze będę czuła się gorsza, gdy Juhani osiągnie jeszcze większą sławę za oceanem? Dobrze wiedziałam, że to kwestia czasu, bo był szalenie utalentowany i wytrwały w dążeniu do celu. A to oznaczało dłuższe trasy koncertowe, więcej wywiadów, sesji fotograficznych, dłuższe godziny w studio nagrań i ocean fanów i fanek. I coraz mniej zwyczajnego życia. Normalne życie jest przyziemne, a ktoś, kto staje się sławny, chce żyć pośród gwiazd. Nie wiedziałam, czy było dla mnie miejsce na takim nieboskłonie.
Pamiętam, że na naszej pierwszej randce w parku Tokoinranta Juhani zacytował Eminema. Poznaliśmy się wieczór wcześniej w Lidlu, gdzie robiłam zakupy z przyjaciółką. Zastanawiałyśmy się, czy do pizzy kupić też oliwki, kiedy moją uwagę zwrócił chłopak o niebieskich włosach, który układał towar na półce. Nieznajomy spojrzał na mnie, najpierw z zaciekawieniem, a potem nieco bardziej wymownie. Mimo że jego pofarbowane włosy były koszmarnie rozczochrane, a wysokie ciało przesadnie szczupłe, coś mnie urzekło w jego jasnozielonych oczach. Juhani podszedł do nas i wskazując na słoik oliwek w dłoni mojej przyjaciółki, stwierdził:
– Jeśli chcecie kupić oliwki, to wybierzcie coś lepszego, zamiast tego poczerniałego badziewia. To trochę tak, jakbyście zapłaciły kupę kasy za koncert Metalliki, ale wylądowały w jakimś ogródku piwnym, gdzie do piwa przygrywa cover band.
Żadna z nas nie zdążyła skomentować jego słów, bo Juhani od razu zapytał mnie, czy jestem wolna. Odpowiedziałam, że nie, na co on zażądał, żebym rzuciła tego idiotę, który nie kocha mnie tak, jak na to zasługuję, i oznajmił, że tylko on będzie mnie kochał jak trzeba. Roześmiałam się, ale przystałam na spotkanie na następny dzień. Nie mogłam się doczekać tej randki. Marzyłam o pocałunku z niebieskowłosym chłopakiem od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłam. Spacerowaliśmy po parku, rozmawiając i żartując, aż w końcu zdobyłam się na to, żeby pocałować go po raz pierwszy. Najwyraźniej uzależniłam się od niego na resztę życia.
– Przepraszam, że zajęło to tyle czasu. Zdarza się to coraz częściej. Wsiadamy?
Ocknęłam się ze wspomnień i popatrzyłam na Juhaniego. Przyglądał mi się badawczo, ale wyraz jego twarzy zdradzał, że przeprosiny uważał za zakończone. W zasadzie nie miał za co przepraszać. Przecież fani byli klientami THC i członkowie zespołu, w tym Juhani, musieli okazywać im zainteresowanie i szacunek.
Przyszło mi do głowy, że młody Juhani miał rację – żaden mężczyzna nigdy nie pokocha mnie tak jak on. Chyba dlatego nie potrafiłam się otrząsnąć po jego stracie.
– Tak, jasne – odpowiedziałam słabo i odsunęłam się od ściany.
Juhani uśmiechnął się do mnie, lekko marszcząc czoło. Wiedziałam, że się zastanawiał, czy maskowałam irytację, czy faktycznie byłam opanowana.
Gdybym tylko ponownie mogła się zbliżyć do Juhaniego, gdyby ten ametyst na jego szyi naprawdę wciąż coś znaczył, gdyby Juhaniemu wciąż choć trochę na mnie zależało… Wiele bym dała za to, żeby wszystkie te „gdyby” zniknęły, a ja dostała kolejną szansę, żeby go kochać. Tym razem wykorzystałabym ją jak należy i zwracałabym uwagę tylko na to, co ważne. Ważne dla niego, czyli THC.
