Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 58
Data ważności licencji: 6/4/2030
Drzwi wejściowe są ciężkie. Vilde musi użyć całej swojej siły, by je uchylić. Kiedy otwierają się na tyle, by mogła się przecisnąć, wchodzi i drzwi zamykają się za nią, a na klatce schodowej rozlega się echo. Szybkimi krokami pokonuje schody, które prowadzą na piętro, gdzie mieszka. Klucz z trudem porusza się w zamku, ale po kilku próbach udaje się go przekręcić i drzwi się otwierają. Vilde ściąga plecak i rzuca go na podłogę w korytarzu, ale o zdjęciu butów nawet nie myśli. Zamiast tego wbiega do swojego pokoju, z hukiem zamyka drzwi i rzuca się na łóżko. Tuląc się do poduszki, wreszcie może przestać powstrzymywać łzy, które piekły ją pod powiekami przez całą drogę ze szkoły.
— Głupia Leya. Och, jak ja jej… nienawidzę — szepcze Vilde w poduszkę, która od łez robi się całkiem mokra i pomarszczona.
Płacze i płacze. Z czasem coraz trudniej oddychać jej przez materiał. Unosi głowę, by złapać powietrze i wtedy zauważa Lussan, która wisi na ścianie przy oknie, gdzie Vilde usiłuje stworzyć swoją własną stajnię dla hobby horse’ów. Mama pomogła jej przymocować haczyki, by trzy hobby horse’y mogły wisieć w rzędzie. Obok jest kilka mniejszych haczyków na kantary i ogłowia. Lussan wisi tam sama, bo Vilde ma tylko jednego hobby horse’a.
Kiedy przychodzą do niej Hanna i Leya, stajnia jest pełna. Hobby horse’y Hanny to Spirit i Ture. Leya ma ich tak dużo, że nawet nie wie ile, ale jej ulubione, które zawsze ma ze sobą, to Target i Pegaz.
Vilde naprawdę chciałaby rozbudować swoją stajnię. Powiesić półki i lampki, żeby było tak pięknie, jak u Leyi, ale mama uważa, że nie ma na to miejsca. Poza tym myśli, że nie ma takiej potrzeby.
Lussan wygląda tak samotnie, gdy wisi sama na swoim haczyku. Brązowa, nieco rozczochrana grzywka sterczy znad czarnych oczu. Vilde nie dbała o nią ostatnio. Na początku, gdy Lussan była nowa, ciągle się nią zajmowała. Czesała jej brązową sierść i robiła piękne fryzury z grzywy. Jednego dnia były to warkocze, innego małe koreczki, ale z czasem coraz trudniej było wymyślić coś nowego. Z pewnością byłoby weselej, gdyby Vilde miała więcej hobby horse’ów do zabawy. Choć według mamy takiej potrzeby też nie ma. Mama uważa, że trzeba myśleć o środowisku i nie kupować ani nie mieć za wiele rzeczy.
Rodzice Leyi chyba mają w nosie środowisko, bo ona może mieć tyle hobby horse’ów, ile tylko zapragnie. Na dodatek przez cały czas dostaje dla nich nowe szczotki, grzebienie i piękne gumki, a w ogrodzie ma cały tor przeszkód. Według Vilde to trochę niesprawiedliwe, że akurat jej trafiła się mama, która uważa, że większość rzeczy jest niepotrzebna i środowisko jest ważne.
Czasem, gdy Vilde jest zła na mamę, udaje, że to ona mieszka w wielkim białym domu Leyi. Wyobraża sobie, jak to by było mieć jej wielki pokój z pięknym baldachimem nad łóżkiem i całą ścianą z luster z lampkami w różnych kolorach. Każdego ranka wchodziłaby do wielkiej garderoby i wybierałaby wśród tylu pięknych ubrań, jak w sklepie. Potem mama Leyi robiłaby Vilde piękną fryzurę i Vilde kłóciłaby się ze starszym bratem Leyi, Vincentem, o to, czyja dziś kolej, by siedzieć z przodu w samochodzie w drodze do szkoły.
Vilde wzdycha głęboko i dopadają ją lekkie wyrzuty sumienia. To nie wina mamy, że są tylko we dwie i że nie stać ich na wielki biały dom. Poza tym Vilde nie mogłaby mieć takich pięknych fryzur jak Leya, bo jej włosy są jasne i cienkie i sięgają tylko do ramion. Znów wzdycha i myśli o tym, co wydarzyło się w szkole.
Po ostatniej lekcji Vilde, Leya i Hanna stały w szatni i rozmawiały o wielkich zawodach hobby horse’ów, na które we trzy się zapisały. Od dawna było ustalone, że w przeddzień zawodów spotkają się w domu Leyi, by zrobić nowe kantary dla koni. Vilde się denerwowała, bo nigdy wcześniej nie brała udziału w zawodach. Dlatego tak jej zależało, by wszystko było idealne i po długim namyśle zdecydowała, że zrobi dla Lussan różowy pleciony kantar z białym futerkiem na nachrapniku.
Najpierw, śmiejąc się, Leya wymieniła spojrzenie z Hanną. Potem powiedziała:
— Nie wydaje mi się, by brązowy i różowy pasowały do siebie. Na twoim miejscu zrobiłabym czarny kantar z bardziej kudłatego materiału, by pasował do kudłatej sierści Lussan.
Z początku Vilde nie zareagowała. Ale kiedy Leya i Hanna odwróciły się do siebie, chichocząc, Vilde poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku i spytała Leyę, co dokładnie ma na myśli, mówiąc „kudłaty”.
— No, Lussan jest słodka i dobra do skakania, ale jest już nieco stara i… brzydka. Prawda, Hanna? Mówiłaś przecież, że myślisz, że Lussan jest brzydka?
Leya wpatrywała się intensywnie w Hannę, która natychmiast przestała się śmiać i teraz wyglądała na przestraszoną.
Nie czekając na odpowiedź Hanny, Vilde chwyciła plecak w dłoń i wybiegła z szatni na szkolne podwórko, po czym popędziła prosto do domu.
Nagle z przedpokoju słychać głos mamy:
— Halo! Vilde? Jesteś w domu?
Jeśli Vilde nie odpowie, mama tu wejdzie i zacznie zadawać tysiące pytań. Vilde nie ma na to siły, dlatego krzyczy:
— Tak, jestem w domu!
Usiłuje brzmieć wesoło. Chyba jej się to nie udaje, bo natychmiast otwierają się drzwi i mama zagląda do pokoju.
— Oj, moja mała, jesteś smutna? — pyta, siadając na brzegu łóżka.
Jak zwykle.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
— Kochana Vildusko-Dzikusko! Nie możesz brać sobie do serca takich głupstw — mówi mama z uśmiechem.
Nie złośliwym uśmiechem, tylko bardziej „to-przecież-nic-takiego” uśmiechem.
W całym mieszkaniu czuć spalenizną, gdy mama smaży kotlety z soczewicy na obiad. Vilde siedzi przy stole w kuchni i robi sałatkę. Kroi ogórka, pomidora, paprykę, rwie liście sałaty. Vilde nie lubi smaku papryki. Dlatego kroi ją na duże kawałki, które łatwo wygrzebać. Najczęściej to właśnie ta chwila, gdy przygotowują razem z mamą obiad, jest najprzyjemniejszym momentem dnia. Rozmawiają o tym, co się działo w szkole i jak im minął dzień. Vilde zazwyczaj uwielbia słuchać mamy, gdy opowiada o wszystkich niesamowitych rzeczach, które wydarzyły się w pracy, ale dziś nic nie wydaje się fajne.
— Naprawdę, Vilde, nie powinnaś się tak smucić, gdy ktoś specjalnie próbuje sprawić ci przykrość. Na twoim miejscu powiedziałabym, że ich konie są jeszcze brzydsze — mówi mama i uśmiecha się zadowolona przy kuchence.
— Ale mamo, to przecież nie jest miłe. I to w ogóle nie jest prawda. Nie znam piękniejszego konia od Pegaza. Przecież nie mogę kłamać? — opowiada Vilde, wydłubując starannie kilka białych nasionek z kawałka żółtej papryki.
Teraz dymi się tak, że mama musi otworzyć okno w kuchni, by wywietrzyć zapach spalenizny.
— Oj, jaka mgła! — żartuje mama, usiłując gazetą wygonić dym. — Nie, słuchaj, Vildusko-Dzikusko: co by się stało, gdyby ktoś powiedział, że masz brzydką kurtkę albo brzydkie skarpetki? Czy to by znaczyło, że to prawda? Musisz w siebie wierzyć — mówi, idąc zabawnym, trochę zwierzęcym krokiem, w kierunku kuchenki, zupełnie jak chłopiec ze starego filmu rysunkowego o dżungli, który mama chce oglądać za każdym razem, gdy urządzają wieczór filmowy z popcornem. — Jestem silniejszy, niż niektórym się wydaje — mówi niskim głosem.
Vilde kroi ogórka tak szybko, że małe zielone kawałki rozchlapują się po całym stole.
— Ale mamo, jeśli powiem, że Target lub Pegaz są brzydkie, to zrobię tak samo głupio jak Leya i Hanna. Moim zdaniem nie powinno się zachowywać głupio.
Mama podchodzi do Vilde i wyjmuje z jej ręki nóż.
— Vilde, ty, która jesteś mądra jak sowa, powinnaś wiedzieć, że nie ma co się przejmować tym, co mówią lub myślą inni. Zwłaszcza gdy to nieprawda. Lussan to najpiękniejszy hobby horse, jaki powstał na tej ziemi — przekonuje i rozkłada szeroko ręce.
— Ech — mruczy po nosem Vilde.
— Co takiego? Czy coś jest nie tak z Lussan? — pyta mama i do Vilde dociera, że musi uważać.
Nie ma siły na pogadankę o dzisiejszych rozpieszczonych dzieciach i o tym, jakie mama miała zabawki, gdy była mała. Te kłótnie zwykle bywają długie i trudne do wygrania.
Po obiedzie Vilde idzie do swojego pokoju i widzi, że dostała trzy wiadomości. Wszystkie są od Hanny.
„Jesteś zła?” — jest napisane w pierwszej z nich. „Przepraszam” — w drugiej, a w trzeciej jest pełno serduszek i koni.
Vilde dosyć szybko stwierdza, że nie jest zła. Hanna jest przecież najmilszym człowiekiem na świecie, nawet jeśli to niezbyt miłe, gdy nie ma odwagi powiedzieć, co myśli. Choć Vilde wie też, że nie jest łatwo, gdy Leya zaczyna swoje przemowy. Sama też się tak czuła.
Raz, gdy Hanna była chora i nie chodziła do szkoły, Leya mówiła o niej okropne rzeczy i chciała, by Vilde przyznawała jej rację. Innym razem powiedziała, że jej zdaniem tata Hanny jest dziwny. Potem dodała: „Prawda?” i „No raczej, co nie?”. I mimo że Vilde tak naprawdę bardzo lubi tatę Hanny, to się z nią zgodziła. Nie miała odwagi się jej postawić.
Przez to, że tata Vilde mieszka daleko w innym mieście i prawie w ogóle się nie widują, tata Hanny, Klasse, stał się takim trochę „dodatkowym” tatą dla Vilde. Vilde często bywa u nich w domu, a raz, gdy mama musiała pracować, Klasse i Hanna poszli z Vilde do dentysty.
Na myśl, że powiedziała o tacie Hanny coś tak głupiego, boli ją brzuch. Ma nadzieję, że ani Hanna, ani Klasse nigdy się o tym nie dowiedzą.
Cały wieczór Vilde i Hanna piszą do siebie na telefonie. Rozmawiają o zawodach hobby horse’ów i wyobrażają sobie, jak wygrywają — we dwie. Lussan i Spirit skaczą tak samo wysoko i dokładnie z takim samym czasem. Mają szczęście, bo są dwie żółto-niebieskie zwycięskie rozety, więc każda może dostać swoją. Galopują ramię w ramię rundę honorową przed publicznością.
To zabawne marzenie. Vilde nie mówi nikomu, że w jej fantazjach Leya zrzuca wszystkie przeszkody i jest ostatnia na mecie.
Kiedy Vilde leży w łóżku i zasypia, wyobraża sobie dalej, jak hobby horse Leyi, Pegaz, psuje się lub gubi. Potem Vilde ma wyrzuty sumienia — choć tak naprawdę nie jest łatwo być dobrą koleżanką, kiedy twoja przyjaciółka śmieje się z ciebie i mówi, że Lussan jest stara i brzydka. Vilde spogląda na Lussan, która nadal wisi na swoim haczyku. Tak, jest brązowa i trochę kudłata, i tak, Vilde najbardziej na świecie chciałaby nowego hobby horse’a, ale Lussan to wciąż Lussan. Nie przestaje się przecież kogoś lubić tylko dlatego, że zrobił się nieco stary i brzydki…?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki