Uspokój swój mózg - Hansen Anders - ebook + książka

Uspokój swój mózg ebook

Hansen Anders

0,0
35,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak poczuć się lepiej i zadbać o siebie w niespokojnych czasach?

Chociaż ludzkości nigdy nie żyło się lepiej, wielu z nas czuje się źle. Żyjemy w epoce ciągłego stresu, natłoku negatywnych i smutnych informacji, porównywanie się z innymi obniża nasze samopoczucie.

Książka szwedzkiego psychiatry i autora wieloletnich badań nad mózgiem, pozwala zrozumieć jakie mechanizmy kierują naszymi emocjami i samopoczuciem oraz daje konkretne wskazówki jak możemy poprawić nasz dobrostan i czuć się lepiej.

Po co nam emocje? Jaki wpływ na nasze poczucie bezpieczeństwa mają relacje z innymi? Ile kontaktów społecznych powinniśmy utrzymywać by czuć się lepiej? Jak zachować spokój w świecie w którym każdego dnia trafiają do nas negatywne i smutne wiadomości? Czy szczęśliwe życie jest w ogóle możliwe? Jak nie pozwolić by stres nas kontrolował?

Książka autora bestsellera „Wyloguj swój mózg”.

Poznaj ostatnie odkrycia naukowe i zadbaj o zdrowie swojego mózgu.

Szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego czujemy się tak źle, kiedy żyje nam się tak dobrze, zdałem sobie sprawę̨ z istotnego faktu: zapomnieliśmy, że jesteśmy istotami biologicznymi. Zapomnieliśmy, co sprawia, że czujemy się̨ dobrze. Dlatego w tej książce przyjrzymy się naszemu życiu emocjonalnemu i samopoczuciu z perspektywy mózgu i zbadamy, dlaczego mózg działa tak, a nie inaczej. Po rozmowach z tysiącami pacjentów uświadomiłem sobie, jak wielką wartość mają te informacje. Pomagają tak ustawiać priorytety, żeby maksymalnie poprawić sobie samopoczucie. Pozwalają lepiej zrozumieć siebie, być dla siebie milszym.

(fragment książki)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 213

Data ważności licencji: 6/28/2026

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



KSIĄŻKĘ DEDYKUJĘ Vanji Hansen, Hansowi-Åke Hansenowi (1940–2011), Björnowi Hansenowi

Przed erą mózgu wszechświat był wolny od bólu i lęku.

ROGER W. SPERRY

TA KSIĄŻKA JEST O TYM, dlaczego tak wielu z nas czuje się źle, kiedy żyje nam się tak dobrze. Omawiam w niej łagodniejsze formy depresji i lęku, nie dotykając problematyki zaburzeń dwubiegunowych czy schizofrenii. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, wysoki stopień złożoności tych chorób uniemożliwia ich omówienie w jednej książce popularnonaukowej. Po drugie, wydaje się, że w naszym społeczeństwie zwiększa się liczba łagodniejszych form zaburzeń psychicznych, a nie schizofrenii czy ciężkich zaburzeń dwubiegunowych, dlatego też moje rozważania je pomijają. Przedstawię tak zwane biologiczne podejście do kwestii dobrego samopoczucia, ponieważ wiem z doświadczenia, że może to wielu osobom pomóc. Tych z was, którzy czują się źle, zachęcam: poszukajcie pomocy, bo ona jest dostępna. A tych, którzy z powodu jakichkolwiek dolegliwości psychicznych przyjmują leki, namawiam, aby koniecznie skonsultowali się z lekarzem w sprawie ich zażywania.

DLACZEGO CZUJEMY SIĘ TAK ŹLE, KIEDY ŻYJE NAM SIĘ TAK DOBRZE

KAŻDEMU ZDARZA SIĘ czasami mieć gorsze samopoczucie. Przeżywamy drobne niepokoje. Niewykluczone, że chwilami paraliżuje nas paniczny lęk. Może w którymś momencie życia wpadliśmy w taki dołek psychiczny, że z ledwością wstawaliśmy z łóżka. Na zdrowy rozum musi to budzić zdziwienie, bo wysoce zaawansowany cud biologiczny, który kryje się we wnętrzu naszej czaszki, powinien dać sobie radę ze… wszystkim, oczywiście.

Nasz ciągle zmieniający się i niesłychanie dynamiczny mózg składa się z 86 miliardów komórek z przynajmniej 100 000 miliardów połączeń. Tworzą one złożone sieci, które kontrolują nasze narządy, przetwarzając, interpretując i wartościując niekończący się strumień informacji odbieranych przez zmysły. Nasz mózg może przechowywać tyle danych, ile mieści się w jedenastu tysiącach bibliotek pełnych książek – taka jest pojemność naszej pamięci. W ułamku sekundy potrafi wyłowić najistotniejsze informacje – nawet jeśli minęły dziesiątki lat od ich pozyskania – i powiązać je z tym, co aktualnie przeżywamy.

Jeśli więc mózg jest w stanie robić takie rzeczy, dlaczego nie umie sprawić czegoś dużo prostszego: żebyśmy czuli się świetnie przez cały czas? Dlaczego upiera się, żeby zakłócać nam życie emocjonalne? Zagadka staje się jeszcze trudniejsza, gdy uprzytomnimy sobie, że żyjemy w czasach takiej obfitości, która zaparłaby dech w piersiach dawnym cesarzom, faraonom i królom. W wielu miejscach całkowicie wyeliminowano głód i wojny. Żyjemy dłużej i jesteśmy zdrowsi niż kiedykolwiek. A jeśli zaczynamy się choć trochę nudzić, jednym kliknięciem uzyskujemy dostęp do całego zbioru światowej wiedzy i rozrywki.

Chociaż nigdy nie żyło nam się lepiej, wielu z nas czuje się źle. Nie ma dnia bez alarmujących doniesień o szerzeniu się problemów psychicznych. W Szwecji jedna na osiem osób dorosłych przyjmuje leki przeciwdepresyjne. Światowa Organizacja Zdrowia (World Health Organization – WHO) szacuje, że 284 miliony ludzi na świecie cierpi na zaburzenia lękowe, a 280 milionów na depresję. Istnieje obawa, że w ciągu kilku lat depresja stanie się większym problemem zdrowotnym ludzkości niż jakakolwiek inna choroba.

„Dlaczego czujemy się tak źle, kiedy żyje się nam tak dobrze?” to pytanie, które dręczyło mnie przez całe moje życie zawodowe. Czy 284 miliony ludzi cierpi na chorobę mózgu? Czy jedna na osiem osób dorosłych ma nieprawidłowe poziomy neuroprzekaźników? Zobaczyłem to zagadnienie w nowym świetle, dopiero kiedy uświadomiłem sobie, że nie możemy zaczynać od miejsca, w którym znajdujemy się dzisiaj, tylko musimy się cofnąć w czasie. Dopiero wtedy będziemy lepiej rozumieć nasze życie emocjonalne i zobaczymy nowe możliwości jego poprawy.

Szukając odpowiedzi na postawione pytanie, zdałem sobie sprawę z ważnego faktu: zapomnieliśmy, że jesteśmy istotami biologicznymi. Zapomnieliśmy, co sprawia, że czujemy się dobrze. Dlatego w tej książce przyjrzymy się naszemu życiu emocjonalnemu i samopoczuciu z perspektywy mózgu i zbadamy, dlaczego mózg działa tak, a nie inaczej. Po rozmowach z tysiącami pacjentów uświadomiłem sobie, jak wielką wartość mają te informacje. Pomagają tak ustawiać priorytety, żeby maksymalnie poprawić sobie samopoczucie. Pozwalają lepiej zrozumieć siebie, być dla siebie milszym.

Na początek przyjrzymy się temu, co dzieje się w mózgu w czasie najczęstszych zaburzeń psychicznych, takich jak depresja i stany lękowe, i dlaczego czasami mogą one być oznakami zdrowia, a nie choroby. Później poszukamy metod radzenia sobie z nimi. Sprawdzimy też, czy rzeczywiście czujemy się obecnie gorzej niż kiedyś i jaki wpływ na nasze życie emocjonalne może mieć wspomniana perspektywa biologiczna. Na koniec spróbujemy dowiedzieć się, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi.

Ale zacznijmy od początku – w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Dlaczego czujemy się tak źle, kiedy żyje nam się tak dobrze.To pytanie nurtowało mnie przez całe moje życie zawodowe.

1. POTOMKOWIE OCALAŁYCH

Wymieranie jest regułą. Przetrwanie jest wyjątkiem.

CARL SAGAN

PRZEPROWADŹMY EKSPERYMENT MYŚLOWY, w którym cofniemy się w czasie o 250 tysięcy lat i przeniesiemy się do Afryki Wschodniej. Poznajemy kobietę, którą możemy nazwać Ewą. Wygląda tak samo jak ty i ja, mieszka we wspólnocie liczącej około 100 osób i spędza dni na zdobywaniu pożywienia, czyli zbieraniu roślin jadalnych i polowaniu na dzikie zwierzęta. Ewa ma siedmioro dzieci. Czworo z nich umiera, jeden syn przy urodzeniu, jedna córka w wyniku ciężkiej infekcji, kolejna córka z powodu upadku, a nastoletni syn wdaje się w bójkę i ginie od odniesionych ran. Troje spośród dzieci Ewy osiąga pełnoletniość i ma w sumie ośmioro własnych dzieci. Ewa ma więc ośmioro wnucząt. Czworo spośród nich osiąga pełnoletniość i ma własne dzieci.

Powtórzmy to przez 10 tysiecy pokoleń i dojdziemy do prapraprawnuków Ewy. Czyli do kogo? No właśnie do nas. Jesteśmy potomkami tych nielicznych, którzy nie umarli przy urodzeniu, którym udało się wyzdrowieć ze wszystkich infekcji, którzy nie wykrwawili się na śmierć z powodu odniesionych ran, nie umarli z głodu, nie zostali zamordowani ani nie padli ofiarą drapieżników. Ty i ja jesteśmy ostatnim ogniwem w nieprzerwanym strumieniu ludzi, którzy pozostali przy życiu, gdy opadł dym pól bitewnych, skończyły się epidemie chorób zakaźnych i klęski głodu.

Kiedy się nad tym zastanowić, to oczywiste, że żaden z waszych pradziadków i żadna prababcia nie umarli przed spłodzeniem potomstwa. Jednak następstwa tego ciągu wydarzeń nie są już takie wyraziste. Większe szanse na przeżycie mieli potomkowie Ewy, którzy skuteczniej reagowali na niebezpieczeństwo i zwracali szczególną uwagę na szelest w krzakach, wyobrażając sobie, że to lew. Ponieważ ty i ja jesteśmy potomkami ocalałych, my również charakteryzujemy się wzmożoną czujnością. Silny układ odpornościowy dawał naszym przodkom większe szanse na przeżycie choroby zakaźnej niż tym, którzy go nie mieli. To dlatego większość z nas wykazuje doskonałą odporność, nawet jeśli w lutym czasami trudno w to uwierzyć.

Kolejne następstwa dotyczą naszych cech psychicznych. Ponieważ – jak już wspomniałem – większe szanse na przeżycie mieli potomkowie Ewy wyposażeni w specyficzne cechy, które to ułatwiały, ty i ja musieliśmy je odziedziczyć. To, że mamy za sobą nieprzerwany ciąg ocalałych i że żaden z naszych przodków nie został zabity przez lwa, nie pośliznął się na krawędzi klifu ani nie umarł z głodu przed spłodzeniem dzieci, powinno oznaczać, że jesteśmy superludźmi. Powinniśmy być inteligentni jak dwukrotna laureatka Nagrody Nobla (w dziedzinie fizyki i chemii) Maria Skłodowska-Curie, mądrzy jak przywódca duchowy Mahatma Gandhi i waleczni jak Jack Bauer z serialu 24 godziny. Czy naprawdę tacy jesteśmy?

Przystosowanie

Termin survival of the fittest budzi skojarzenia z osobą w doskonałej kondycji fizycznej i psychicznej. Jednak w procesie ewolucji słowo fit nie określa dobrej formy psychicznej lub fizycznej (ang. fit – w dobrej formie), ale przystosowanie (ang. fit – dopasować, dostosować) do środowiska, w którym żyjemy. W związku z tym nie możemy patrzeć z naszego współczesnego punktu widzenia na cechy, które pomogły naszym przodkom przetrwać i doczekać potomstwa, tylko z perspektywy świata, w którym ludzkość żyła przez większą część jej dziejów.

To, że dzieci Ewy były silne, zdrowe, szczęśliwe, miłe, harmonijne czy mądre, nie było wartością samą w sobie. Zgodnie z cyniczną logiką ewolucji liczyło się tylko jedno: żeby przeżyły i miały dzieci. Kiedy sobie to uświadomiłem, diametralnie zmieniłem sposób patrzenia na ludzi. Ciało jest stworzone do przetrwania i reprodukcji, a nie do bycia zdrowym. Mózg jest nastawiony na przetrwanie i reprodukcję, a nie na dobre samopoczucie. Nasz nastrój i osobowość, liczba przyjaciół, dostęp do jedzenia, schronienia i innych zasobów – nie mają przecież żadnego znaczenia, jeśli jesteśmy martwi. Najważniejszym priorytetem mózgu jest przetrwanie. Na unikaniu czego musiał się więc skupić? W poniższej tabeli znajduje się zestawienie przyczyn zgonu i problemów, z którymi musieli sobie radzić nasi przodkowie.

Możemy sobie teraz pomyśleć: „co to ma wspólnego ze mną, przecież nie żyję jak myśliwi-zbieracze”. Oczywiście, że nie, ale nasze ciało i nasz mózg sądzą, że tak. W rzeczywistości ewolucja jest tak powolna, że poważne zmiany jakiegoś gatunku następują po upływie dziesiątków lub setek tysięcy lat. Dotyczy to również ludzi. Z perspektywy dziejów ludzkości ten styl życia, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, funkcjonuje zaledwie chwilę. To za krótko, abyśmy zdążyli się do niego dostosować.

W rubryce „zawód” w profilu na Facebooku może być napisane, że jesteśmy nauczycielem, pielęgniarką, programistą, sprzedawcą, hydraulikiem, taksówkarzem, dziennikarzem, kucharzem lub lekarzem. W czysto biologicznym sensie należałoby tam wpisać „myśliwy-zbieracz”, ponieważ nasze ciało i nasz mózg nie zmieniły się zbytnio od 10 czy 20 tysięcy lat. W rzeczywistości najważniejszą rzeczą, jakiej można się nauczyć o ludziach, jest to, jak niewiele się zmieniają.

Cała spisana historia ludzkości trwająca 5 tysięcy lat – i co najmniej jeszcze drugie tyle czasu – dotyczy ludzi takich jak ty i ja, którzy tak naprawdę są myśliwymi-zbieraczami. Do jakiego życia jesteśmy zatem przystosowani?

Sposób życia

Myśliwi-zbieracze

Epoka rolnicza

Era przemysłowa

Era cyfrowa

okres

lata

250 000–

10 000 p.n.e.

od 10 000 p.n.e. do 1800 n.e.

1800–1990 n.e.

1990–n.e.

spodziewana długość życia w chwili urodzenia

ok. 33 lat

ok. 33 lat

35 lat (1800)

77 lat (1990)

82 lata

(Europa 2020)

najczęstsze przyczyny zgonów

infekcje, głód, morderstwo, krwotok, okres połogu

infekcje, głód, morderstwo, krwotok, okres połogu

infekcje, okres połogu, zanieczyszczenie środowiska, zawał serca, nowotwór

zawał serca, nowotwór, udar mózgu

udział w dziejach ludzkości

96%

3,9%

0,08%

0,02%

250 tysięcy lat w dwie minuty

Łatwo jest rysować romantyczny obraz bytowania myśliwych-zbieraczy jak w Przygodach Tomka Sawyera, życie pełne przygód w dziewiczym środowisku, w małych, zwartych i demokratycznych społecznościach. W rzeczywistości ich egzystencja była pod wieloma względami istnym piekłem. Średnia długość życia wynosiła około 30 lat, nie dlatego że umierali w tym wieku, ale dlatego że wielu odchodziło z tego świata jako dzieci. Połowa z nich nie dożywała wieku nastoletniego, umierając zazwyczaj przy urodzeniu lub w wyniku infekcji. Ci, którym udało się przetrwać dzieciństwo i okres dojrzewania, byli zagrożeni: głodem, atakami zwierząt, infekcjami, wypadkami, śmiercią z wykrwawienia lub odwodnienia bądź poniesioną bezpośrednio w walce. Niewielki odsetek osiągał dzisiejszy wiek emerytalny, bo również wśród myśliwych-zbieraczy byli tacy, którzy dożywali 70, a nawet 80 lat. Starość nie jest więc niczym nowym. Nowe jest to, że tak wielu ludzi jej dożywa.

Około 10 tysięcy lat temu doszło do prawdopodobnie największej zmiany w stylu życia człowieka. Zostaliśmy rolnikami. Jednak włócznie i łuki nie od razu ustąpiły miejsca pługom; przejście z koczowniczego do osiadłego rolniczego stylu życia następowało stopniowo przez setki lat. Warunki życia rolników można podsumować stwierdzeniem: jeszcze gorsze piekło. Średnia długość życia wynosiła około 30 lat, a zagrożenie jego utratą było takie samo jak u myśliwych-zbieraczy, tyle że głód nie stanowił już takiego problemu. Coraz częstszą przyczyną śmierci stawały się natomiast zabójstwa, zapewne dlatego, że dzięki udoskonalonym sposobom przechowywania żywności i gromadzenia zapasów przybywało powodów do walki, wyraźnie zaznaczały się hierarchie. Pojawiło się wiele chorób zakaźnych (do których jeszcze wrócimy). Praca stała się bardziej monotonna, a jej czas się wydłużył. Nieurozmaicona dieta składała się przypuszczalnie z płatków zbożowych na śniadanie, obiad i kolację.

Wybitni historycy i naukowcy nazwali przejście do rolniczego stylu życia największym błędem człowieka. Dlaczego dokonaliśmy tej zmiany, skoro pod wieloma względami nam się pogorszyło? Głównym powodem może być to, że działając na tym samym obszarze, rolnik może wyprodukować o wiele więcej kalorii niż myśliwy. Kiedy masz gęby do wykarmienia, nie możesz sobie pozwolić na narzekanie, że jedzenie jest mało urozmaicone, praca nudna albo że ktoś inny zabiera część tego, co udało się wspólnie wypracować.

Więcej kalorii oznaczało, że więcej ludzi mogło się najeść do syta. A w sytuacji, kiedy nie wszyscy musieli spędzać całe dnie na poszukiwaniu jedzenia, mogliśmy zacząć się specjalizować. Nastąpił rozwój technologiczny skutkujący coraz bardziej złożoną strukturą społeczną. Wszystko to spowodowało gwałtowne zwiększenie liczby ludności. 10 tysięcy lat temu, przed rozpowszechnieniem się uprawy roli, na Ziemi żyło 5 milionów ludzi. W roku 1850, u progu epoki industrialnej, liczba ta wynosiła 1,2 miliarda. To wzrost o 30 000% w ciągu 400 pokoleń!

Ale wróćmy do Ewy, od której zacząłem ten rozdział, i powiedzmy jej, że w przyszłości prawie wszystkie znane jej zagrożenia zostaną wyeliminowane. Że jej dalekie prapraprawnuki będą żyły w świecie, w którym śmiertelne choroby zakaźne są rzadkością i w którym praktycznie nikt nie musi się martwić atakami zwierząt. Gdzie niezwykle rzadko zdarza się, aby kobieta umierała przy porodzie. Gdzie powszechnie dostępne jest zróżnicowane i wysokoenergetyczne jedzenie ze wszystkich zakątków świata i gdzie nawet nuda została wyeliminowana, ponieważ cały zbiór światowej wiedzy i rozrywki jest dostępny na wyciągnięcie ręki.

Ewa pomyślałaby pewnie, że sobie z niej żartujemy. Gdybyśmy zdołali ją jednak przekonać, że w takich czasach będą żyć jej potomkowie, na pewno poczułaby się szczęśliwa, że jej ciężka praca przyniesie kiedyś tak fantastyczny rezultat. Gdybyśmy następnie powiedzieli jej, że jeden na ośmiu dorosłych będzie musiał przyjmować leki z powodu fatalnego samopoczucia, prawdopodobnie miałaby trudności ze zrozumieniem pojęcia „leki”. Ale nie tylko. Chyba pomyślałaby również, że jesteśmy niewdzięczni.

Jak to więc jest? Czy nie rozumiejąc, że żyje nam się dobrze, jesteśmy niewdzięczni? Przyznaję, przelatuje mi przez głowę taka myśl, kiedy bez powodu wpadam w chandrę. Nie umiem też zliczyć, ilu moich pacjentów wstydzi się smutku czy lęku, których doświadczają, choć wszystkie ich potrzeby są zaspokojone. Nazwanie tego niewdzięcznością byłoby jednak uproszczeniem. Jak już wspominałem, jesteśmy dziećmi ocalałych, więc może w życiu nie chodzi o to, żebyśmy czuli się dobrze.

Zdaję sobie sprawę, że nie poprawiam nikomu nastroju stwierdzeniem, iż skutkiem przemian ewolucyjnych jesteśmy najprawdopodobniej genetycznie zaprogramowani do złego samopoczucia, ponieważ niepokój i lęk pomagały nam przeżyć. Są jednak sposoby na poprawę nastroju i wkrótce się im przyjrzymy. Najpierw sprawdzimy, dlaczego w ogóle odczuwamy przyjemność, niepokój, obojętność, zdenerwowanie, radość, irytację, apatię czy euforię, skoro równie dobrze moglibyśmy zachowywać się jak roboty. No właśnie: po co nam emocje?

Ciało jest stworzone do przetrwania i reprodukcji, a nie do bycia zdrowym.Mózg jest nastawiony na przetrwanie i reprodukcję, a nie na dobre samopoczucie.

2. PO CO NAM EMOCJE?

Nie jesteśmy myślącymi maszynami, które czują, jesteśmy czującymi maszynami, które myślą.

ANTÓNIO DAMÁSIO, NEUROLOG I PISARZ

WYOBRAŹMY SOBIE, że spieszymy się po pracy do domu. Choć deszcz leje jak z cebra i jest już całkiem ciemno, nie zwracamy uwagi na listopadową pogodę. Nie zdążyliśmy dokończyć prezentacji, więc zabraliśmy ją ze sobą, a do tego musimy odebrać dziecko z przedszkola, zanim je zamkną. Potem zrobić zakupy. I zdążyć z praniem. Bo przecież na dzisiaj zarezerwowaliśmy czas w blokowej pralni, prawda? Zaraz, zaraz, zdaje się, że suszarka jest zepsuta? A tak przy okazji, czy nie powinniśmy...?

Kiedy wchodzimy na przejście dla pieszych przed biurem, mentalnie znajdujemy się zupełnie w innym miejscu. Nagle jakby jakaś niewidzialna siła kazała nam zrobić szybki krok do tyłu, akurat w chwili, gdy mija nas jadący z dużą prędkością autobus. Stoimy bez ruchu przy krawężniku, zaledwie kilka centymetrów od kół pojazdu. Było naprawdę blisko. Nikt z przechodniów tego nie zauważył, ale dla nas świat się zatrzymał. Czujemy, jak krople deszczu na policzkach mieszają się ze strużkami potu, serce wali nam jak młotem, gdy uświadamiamy sobie, że byliśmy o włos od śmierci. To mógł być mój koniec. Na szczęście nie był, bo coś przejęło nad nami kontrolę i wyrwało nas z rozmyślań o deadline’ach, praniu i suszarkach. Coś kazało nam zrobić krok do tyłu.

Nasz niewidzialny wybawca jest wielkości migdała i siedzi głęboko ukryty w płatach skroniowych. W języku medycznym nazywa się go ciałem migdałowatym (ang. amygdala). Bierze udział w tak wielu procesach i ma tak wiele powiązań z różnymi częściami mózgu, że zyskało miano ojca chrzestnego mózgu. Jednym z najważniejszych zadań ciała migdałowatego jest monitorowanie otoczenia w poszukiwaniu zagrożeń, czyli analizowanie odbieranych przez nas wrażeń. Bodźce rejestrowane przez zmysły: wzroku, słuchu, smaku i węchu trafiają bezpośrednio do tej struktury, która „wie”, co widzimy, słyszymy, czujemy i jemy, zanim pozostałe części mózgu zaczną te dane przetwarzać.

Jest to konieczne, ponieważ sygnały wzrokowe potrzebują paru dziesiętnych sekundy, aby dotrzeć z oka przez nerw wzrokowy do różnych części kory wzrokowej w płatach potylicznych, gdzie na koniec świadomie odbieramy obraz. W krytycznej sytuacji właśnie kilka dziesiętnych sekundy może zadecydować o życiu lub śmierci. Jeśli wrażenia sensoryczne są wystarczająco znaczące, ciało migdałowate może zareagować wcześniej niż reszta mózgu, na przykład gdy nadjeżdża autobus. Kiedy amygdala „naciska” przycisk alarmowy, robisz krok w tył, a w twoim organizmie uwalniają się hormony stresu. Angielska nazwa emocji (ang. emotion) pasuje do twojego kroku do tyłu, czyli ruchu, który wykonałeś (ang. motion). Subiektywne doświadczenie strachu, które odczuwasz, gdy zdajesz sobie sprawę, że niewiele brakowało, żebyś został przejechany, nazywamy uczuciem (ang. feeling). Tak więc najpierw pojawia się emocja i ruch, a potem uczucie. Przyjrzyjmy się bliżej, jak to się dzieje, że uaktywnienie się ciała migdałowatego wywołuje w nas przerażenie, gdy uświadamiamy sobie, że otarliśmy się o śmierć.

Połączenie naszego świata zewnętrznego i wewnętrznego

Kiedy myślimy o tym, jak mózg reaguje na otoczenie, zazwyczaj skupiamy się na świecie fizycznym, na przykład na nadjeżdżającym autobusie. Istnieje jednak jeszcze inny świat, tak samo ważny i tak samo dokładnie monitorowany przez mózg. Nasz świat wewnętrzny. Głęboko w płatach skroniowych znajduje się jedna z najbardziej fascynujących struktur mózgu zwana wyspą (łac. insula). Działa jak swego rodzaju punkt zbiorczy, odbierający dane pochodzące z naszego organizmu, takie jak tętno, ciśnienie krwi, stężenie glukozy (cukru) we krwi, częstość oddechów. Docierają tam również informacje przekazywane przez nasze zmysły. To właśnie w wyspie zbiegają się te dwa światy: zewnętrzny i wewnętrzny. I pojawiają się emocje!

Przypływ uczuć nie jest więc reakcją na to, co się dzieje wokół nas, ale następstwem połączenia przez mózg tego, co rozgrywa się w naszym otoczeniu, z tym, co dzieje się w naszym wnętrzu. Na tej podstawie mózg stara się sprawić, byśmy zachowali się w sposób, który pozwoli nam przetrwać. Emocje mają w zasadzie tylko jeden cel – wpływać na nasze zachowanie, żeby ułatwić nam przetrwanie i przekazanie genów.

Zautomatyzowana inteligencja

W każdej sekundzie oczy dostarczają do mózgu co najmniej 10 milionów bitów informacji. Jak bardzo gruby światłowód, który nieustannie zapewnia nam nowe bodźce wzrokowe. Szereg równie grubych przewodów transportuje wrażenia słuchowe, dotykowe, smakowe i zapachowe. Ponadto do mózgu docierają informacje z poszczególnych narządów ciała. Mózg jest całkowicie zalany danymi i ma niewyobrażalną wręcz zdolność ich przetwarzania. Jedynym wąskim gardłem w tym procesie jest nasza uwaga. W danym momencie możemy się skupić tylko na jednej rzeczy, a jednocześnie mieć w głowie szeroki strumień myśli. Z tego powodu mózg wykonuje prawie całą pracę bez naszej wiedzy, a następnie podsumowuje jej wyniki, wywołując jakieś emocje. Naszą uwagę można porównać do szefa dużej firmy. Jeśli szef poprosi grupę pracowników, aby zajęli się ważną sprawą, a oni wrócą do niego z 15 segregatorami pełnymi dokumentów, szef powie: „Nie mam czasu, żeby to wszystko analizować. Zróbcie mi podsumowanie na pół strony i napiszcie, co waszym zdaniem powinienem zrobić”. Czymś w rodzaju takiego podsumowania są właśnie emocje, które kierują naszymi zachowaniami.

TWÓJ MÓZG NIE WYGLĄDA JAK MÓJ

Nie tylko nasze twarze i ciała różnią się wyglądem, nasze mózgi też wyglądają inaczej. Największe indywidualne różnice w zakresie wielkości zaobserwowano w przypadku struktury mózgu zwanej wyspą. Z uwagi na jej rolę w procesie odbierania sygnałów wysyłanych przez ciało i przekształcania ich w emocje niektórzy badacze uważają, że różnice pod względem jej wielkości mają wpływ na sposób odbierania sygnałów. Regulator głośności dla bodźców płynących z własnego ciała jest podkręcony u niektórych ludzi tak mocno, że doświadczają z ich powodu ogromnego dyskomfortu w żołądku, przyspieszonego bicia serca lub bólu pleców. U innych to pokrętło jest mocno przykręcone, więc prawie nie zauważają tego rodzaju sygnałów. Różnice w intensywności reakcji na bodźce cielesne mogą w pewnym stopniu wynikać z niejednakowej wielkości wyspy.

Prowadzone są również fascynujące badania nad tym, czy różnice co do wielkości i aktywności wyspy można powiązać z naszą osobowością. Wydaje się, że z aktywnością wyspy może mieć związek taka cecha osobowości jak na przykład neurotyczność, czyli to, z jaką siłą reagujemy na negatywne doznania. Różnice pod względem wielkości i aktywności wyspy przyczyniają się do wystąpienia różnic w zakresie cech osobowości oraz do tego, jak silnie reagujemy na sygnały pochodzące z naszego ciała. Może to sugerować błędne przekonanie, że istnieje jakaś normatywna wielkość wyspy. Nic bardziej mylnego! Tak jak nie ma czegoś takiego jak normalnej wielkości mózg. One powinny być zróżnicowane u zwierząt stadnych, a do takich zalicza się człowiek. Dla dobra stada potrzebne są różne cechy i emocje.

Od drzewa bananowego do blatu w kuchni

Mózg generuje emocje nie tylko wtedy, gdy chce nas uratować przed potrąceniem przez samochód, ale zawsze wtedy, kiedy nie śpimy. Weźmy mniej drastyczny przykład niż

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

3. LĘK I PANIKA

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

4. DEPRESJA

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

5. SAMOTNOŚĆ

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

6. AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

7. CZY MAMY NAJGORSZE SAMOPOCZUCIE W HISTORII?

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

8. INSTYNKT PRZEZNACZENIA

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

9. PUŁAPKA SZCZĘŚCIA

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.

POSŁOWIE

Dostępne w wersji pełnej.

DZIESIĘĆ NAJWAŻNIEJSZYCH UWAG ODE MNIE

Dostępne w wersji pełnej.

BIBLIOGRAFIA

Dostępne w wersji pełnej.

INDEKS

Dostępne w wersji pełnej.

SPIS ILUSTRACJI

Dostępne w wersji pełnej.

PODZIĘKOWANIA

Dostępne w wersji pełnej.

DEPRESJA TO CHOROBA, NIE WSTYDŹ SIĘ SZUKAĆ POMOCY

Dostępne w wersji pełnej.

Tytuł oryginałuDepphjärnan. Varför mår vi så dåligt när vi har det så bra?

Copyright @ Anders Hansen 2021 Published by agreement with Salomonsson Agency

Projekt okładki Paweł Panczakiewicz PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Opieka redakcyjna Paulina Gwóźdź

Współpraca Dorota Gruszka

Adiustacja Barbara Wójcik

Korekta Aleksandra Kiełczykowska Marta Tyczyńska-Lewicka

Indeks Paulina Gwóźdź

© Copyright for the translation by Emilia Fabisiak © Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2022

ISBN 978-83-240-6584-4

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Karol Ossowski