Towarzystwo Iksów - Andrzej Fabianowski - ebook + książka

Towarzystwo Iksów ebook

Fabianowski Andrzej

3,0

Opis

Książka koncentruje się wokół początków polskiej krytyki teatralnej, związanej z działalnością Towarzystwa Iksów (1815–1819). Recenzje Iksów, publikowane w warszawskiej prasie, odgrywały rolę opiniotwórczą i nadawały ton życiu artystycznemu stolicy w czasach poprzedzających początki prądu romantycznego w kulturze polskiej. Autor rekonstruuje założenia estetyczne i ideowe przedstawicieli Towarzystwa w szerokim kontekście historycznym, politycznym i społecznym, kreśląc jednocześnie bogaty obraz warszawskich salonów i teatrów, zwłaszcza Teatru Narodowego pod dyrekcją Wojciecha Bogusławskiego oraz Ludwika Osińskiego. Zapoznając się z problematyką wybranych recenzji (do książki dołączona jest ich antologia), wchodzimy w krąg ówczesnych sporów i dyskusji dotyczących znaczenia teatru, jego repertuaru, a także funkcji, jaką miały w nim pełnić gatunki wokalno-instrumentalne, zwłaszcza opera. Poznajemy też atmosferę intelektualno-kulturalną Warszawy z pierwszych lat działalności pianistycznej i kompozytorskiej Fryderyka Chopina.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 201

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Redaktor naczelna serii

Kamila Stępień-Kutera

Redakcja

Agata Seweryn

Redaktor prowadzący

Piotr Wojciechowski

Przygotowanie indeksów

Ewa Chamczyk

Korekta

Anna Kaniewska

Projekt okładki, opracowanie graficzne, skład

Krzysztof Czajka (Studio Robot)

Przygotowanie pliku ePub

eLib.pl

Na okładce wykorzystano literę „X” z kroju pisma Bona Sforza.

Projekt typograficzny serii Chopin. Konteksty

Krzysztof Czajka (Studio Robot)

© Copyright by Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, 2019

Wydawca

Narodowy Instytut Fryderyka Chopina

ul. Tamka 43

00-355 Warszawa

www.nifc.pl

ISBN 978-83-958096-3-7

Dofinansowano ze środkow Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Wstęp

Na początku maja 1815 roku na łamach „Gazety Korespondenta Warszawskiego i Zagranicznego”, jednego z dwóch ukazujących się wówczas warszawskich czasopism, opublikowano list Jego Cesarskiej Mości do mieszkańców Księstwa, w którym można było wyczytać pomyślne dla Polaków informacje na temat postanowień Kongresu Wiedeńskiego. Z większej części ziem Księstwa Warszawskiego tworzono Królestwo Polskie, obdarowane szeroką autonomią państwo związane z Cesarstwem Rosyjskim unią personalną. Po dwudziestu latach niewoli i burz wojennych Polacy mogli cieszyć się wreszcie niewielkim, ale własnym i w miarę suwerennym krajem. Kilka dni później1 w tej samej gazecie ukazała się anonimowa recenzja teatralna z wystawianego właśnie w Teatrze Narodowym Hamleta, której autor (lub autorka, a może autorzy?) zapowiadał przeprowadzenie swoistej kampanii, mającej na celu udoskonalenie inscenizacji prezentowanych w Teatrze Narodowym, a także – pośrednio – wpłynięcie na gust odbiorców, rozbudzenie zamiłowania do sztuki wysokiej z najwyższego ideowo i artystycznie piętra w miejsce byle jak realizowanych dram, podporządkowanych gustom najmniej wymagającej publiczności.

W tej pierwszej recenzji czytamy:

Krytyka jest najlepszym narzędziem do udoskonalenia dzieł, talentów autorów i aktorów, czuje jej potrzebę oświecona publiczność, każdy rzetelny talent jej pragnie, bo ona obudza nań baczność publiczności; bez niej wszystko jest równe: zdatność i niezdatność, zasługa, wada czy zaniedbanie się2.

Zadaniem krytyki nie jest więc chęć poniżenia kogoś i dopieczenia mu, lecz nawiązanie dialogu twórcy (autorów inscenizacji i aktorów) z odbiorcami ich dzieła reprezentowanymi przez krytyka (krytyków). W tej samej recenzji czytamy dalej:

[...] dla sławy i dobra tak teatru, jak aktorów, zmówione w tym celu osoby przesyłać umyśliły do Redakcji gazet uwagi nad sztukami niektórymi, tak co do ich treści, jak i grania, mając nadzieję, że również z powodu użyteczności Redakcje raczą je w numerach swoich umieszczać3.

Wystąpienie Iksów, będące zapowiedzią sanacji teatru, zbiegło się z restytucją Królestwa, sanacją relacji społecznych i warunków gospodarczych panujących w tej części ziem polskich. Iksom chodziło bowiem nie tylko o teatr, lecz także o publiczność. Ich recenzje miały, w duchu programu oświecenia, kształtować gusta i smak widzów, miały rozbudzać w nich pragnienie piękna, wysokich, wiecznych wartości sztuki klasycznej, umiłowania natury i dobra, tym samym moralnego zaś – jak by to nazwali – wznoszenia się całej społeczności. Teatr był więc ważną instytucją oddziaływającą na duchowość społeczeństwa, a także mikroorganizmem, w którym miały się skupiać wszystkie zalety i wady Polaków; jego naprawa stanowić mogła pierwszy krok w marszu zmierzającym do naprawy i ukształtowania całego społeczeństwa. W ten sposób Iksowie nawiązywali do dzieła rozpoczętego jeszcze za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego i pragnęli je kontynuować.

Osobami, które zadeklarowały chęć uczestniczenia w działalności Towarzystwa Iksów, były postacie z państwowej i społecznej elity. Ministrowie, senatorowie, radcy stanu, generałowie. W gronie tym znalazły się też, pochodzące oczywiście z najwyższej sfery, dwie panie – pisarki. Iksów, oprócz zamiłowania do teatru, łączyło jeszcze jedno. Wszyscy byli masonami. Ideologia masonerii, pomijając na razie jej różnobarwność i rozmaitość, sprowadzała się do budowania. Metafora budowania odnosiła się do re-konstrukcji społecznego życia, które wciąż nie znalazło właściwej dla siebie formy po wstrząsach rozbiorów, Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wojen napoleońskich. Masoni rozumieli, że przyszłość społeczeństwa nie polega na utrwalaniu społecznego rozwarstwienia, że przyniesie ona coraz więcej wolności i równości, ale chcieli rozumnie tę wolność i równość zdefiniować, by sensownie z niej korzystać.

Kolejną organizacją patronującą działalności Iksów było Towarzystwo Przyjaciół Nauk – elitarne gremium, gromadzące od początku XIX wieku polskich uczonych, intelektualistów oraz artystów, stawiające przed sobą zadanie dbałości o ciągłość duchowych wartości Polski, ale także prowadzenia, inspirowania i regulowania życia umysłowego na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej.

Przełom XVIII i XIX wieku jest okresem największego rozkwitu i największych wpływów masonerii. Idee wolnomularskie legły u podstaw konstytucji – aktu fundacyjnego Stanów Zjednoczonych, wpłynęły znacząco na kształt Konstytucji 3 maja, na treść konstytucji rewolucyjnej Francji. Loże masońskie były enklawami projektu nowego świata, w którym spotykali się kupcy, wojskowi, artyści i monarchowie, połączeni ideą tworzenia nowego porządku. Były tajne, bo ukrycie przed wzrokiem niewtajemniczonych umożliwiało skupienie się na tej pracy (niewdawanie się w drobne, nieistotne utarczki), poświęcenie celom perspektywicznym, a nie doraźnym. Towarzystwo Iksów z ducha wolnomularskiego wzięło zatem też tajność. Podobnie jak działające w Wilnie Towarzystwa Filomatów i Filaretów czy jawnie wzorujące się na strukturach i programie moralnym masonerii Towarzystwo Szubrawców. Tak samo jak Wolnomularstwo Narodowe Waleriana Łukasińskiego; doświadczenie tajności masońskiej przydało się w tym przypadku do tworzenia konspiracji politycznej.

Ambicje Iksów oraz ich maksymalizm w planowaniu celów artystycznych i etycznych doprowadziły jednak do coraz większego rozbratu między nimi a społeczeństwem, składającym się wszak ze zwykłych ludzi, którzy łaknęli na ogół prostej, a nie ambitnej i wyrafinowanej rozrywki. Ambicje, właściwie zaś oświeceniowy i klasycystyczny program, jakiemu Iksowie hołdowali, z biegiem czasu stawał się coraz bardziej anachroniczny, nie wytrzymywał konkurencji z budzącym się do życia romantyzmem. Dla Mickiewicza Iksowie stali się wręcz synonimem koterii niedopuszczającej do siebie nowych idei, zasklepionej w estetycznym dogmatyzmie i – zwyczajnie – niechętnej wszelkiej nauce niosącej nowatorskie rozwiązania estetyczne. W napisanym w roku 1829 pamflecie O krytykach i recenzentach warszawskich poeta poświęcił Iksom taki passus:

Tak bogato w wiadomości opatrzeni krytycy zaczynali pospolicie od nadania autorom pewnych tytułów, jednego zowiąc polskim Kornelem, drugiego Pindarem, innego znowu książęciem mówców lub poetów. Szczęśliwszym dostawało się kilka razem donacji i tytułów. Któryś z młodych recenzentów warszawskich nazwał to dowcipnie literacką maskaradą4. W ocenieniu szczegółowym autorów i ich porównywaniu powtarzały się wiecznie owe szkolne topiki: ten np. autor lekki, dowcipny, zabawny, tamten ponury, smutny, górny itp. Jeżeli który z Iksów zastanawiając się nad tragedią wziósł się do wyższych spekulacji, do rozpraw o trzech jednościach, i pokazał, że jednej lub drugiej braknie w sztuce, jeśli dostrzegł, że między sceną a sceną próżny został teatr, dowiódł, że w tej lub owej scenie trzeba sobie wyobrażać przysionek zamiast sieni, zdumiewano się nad talentem i wiadomościami takowego Iksa. W wyroku o stylach albo raczej o stylu, bo jeden tylko styl znano, do jednego dążono, wyłączną powagę miały retoryczne i gramatyczne o wierszach francuskich przepisy. Najwięcej też lubiono krytykę drobiazgową, bo po wygadaniu się o trzech jednościach, o poetykach Horacego i Boala, już się uwag ogólnych przebierało. Okresy więc, wiersze szczególne, wyrazy całą zajęły uwagę. Zabawnie było widzieć recenzentów obracających spólnymi siłami jedno wyrażenie lub wiersz, często niegodny uwagi, ciągnących go mozolnie na forum krytyczne, jak mrówki Karpińskiego tuszę muchy lub ćwierć robaczka, i ledwie nie upadających pod tak wielkim ciężarem5.

W swym gniewnym tekście Mickiewicz nie był sprawiedliwy. Oceniał działania Iksów po dziesięciu z górą latach, gdy literaturę i kulturę zdominował inny, romantyczny paradygmat wrażliwości i poetyki. Podobnie krytycznie Mickiewicz pisałby pewnie o własnych juweniliach, na przykład o debiutanckiej Zimie miejskiej,która przecież harmonizowała z literackimi i dramaturgicznymi oczekiwaniami Iksów.

Zbiorową działalność recenzentów z pierwszych lat Królestwa postrzegać trzeba w ówczesnych uwarunkowaniach estetycznych, w tamtym kontekście i widzieć w nich przede wszystkim pionierów profesjonalnej krytyki teatralnej, precyzyjnie analizującej rozmaite składowe inscenizacji. Ludzi, dla których teatr miał stać się dźwignią unowocześnienia i ulepszenia społeczeństwa. Dyskusja na temat teatru i sztuki wywołana pracą Iksów należy do najważniejszych zjawisk intelektualnych w okresie bezpośrednio poprzedzającym przełom romantyczny.

¤

1. Marcello Bacciarelli, Nadanie Konstytucji Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona, 1811

Rok 1815

Polska tradycja patriotyczna, poezja niepodległościowa i służąca podtrzymaniu narodowej tożsamości literatura stworzyły bardzo silną, przekonującą i ważną jeszcze w XXI wieku legendę napoleońską. Siłę oddziaływania tej legendy oddaje fragment Pana Tadeusza Mickiewicza, gdy „Wszyscy pewni zwycięstwa, wołają ze łzami: / «Bóg jest z Napoleonem, Napoleon z nami!»” (Ks. XI, Rok 1812,w. 69–70)6. Legenda ta żyje wciąż, chociaż już tylko w formie sympatycznego a nieszkodliwego dziwactwa starego subiekta w Lalce Bolesława Prusa. Moc legendy Napoleona i dramatyczne wydarzenia historyczne stłumiły i zepchnęły w obszar społecznej niepamięci inną legendę, która w roku 1815 była na pewno nie mniej, a może bardziej popularna i akceptowana od napoleońskiej. Była to narracja o powszechnym szczęściu i radości, jakie udręczonym wojennymi ofiarami Polakom przyniesie Aleksander I, „ludzki” car o sympatiach liberalnych, władca, który w przeciwieństwie do Napoleona, geniusza wojny, jawił się jako „anioł pokoju”.

Kościelno-patriotyczna pieśń znana powszechnie pod tytułem Boże, coś Polskę napisana została na zamówienie władz w 1816 roku jako hymn powołanego do istnienia z inicjatywy cara właśnie Królestwa Polskiego. Napoleon darował Polakom jakiś wyrwany z historycznego kontekstu twór w postaci Księstwa Warszawskiego, gest Aleksandra był bardziej szczodry: ofiarował Polakom Królestwo. Dlatego w pierwotnej wersji tej pieśni napisanej przez Alojzego Felińskiego zwracano się do Boga następującymi słowami modlitwy dziękczynno-błagalnej:

Ty, coś na koniec nowymi ją cudy

Wskrzesił i sławne z klęsk wzajemnych w boju

Połączył z sobą dwa braterskie ludy

Pod jedno berło Anioła pokoju:

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,

Naszego Króla zachowaj nam, Panie!

Wróć nowej Polsce świetność starożytną

I spraw, niech pod Nim szczęśliwą zostanie;

Niech zaprzyjaźnione dwa narody kwitną

I błogosławią Jego panowanie:

Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,

Naszego Króla zachowaj nam, Panie!7

Warszawski kościół pod wezwaniem św. Aleksandra (zbieżność z imieniem cara nie jest przypadkowa!) budowano w pierwszych latach istnienia Królestwa jako rodzaj pomnika wznoszonego na cześć monarchy. Nietuzinkowy projekt Piotra Aignera nawiązywał swym kształtem do Panteonu rzymskiego, więc symbolu ekumenizmu, świątyni wszystkich bogów, ale też do kształtu prawosławnej cerkwi – budownictwa sakralnego Wschodu.

W roku 1815 Stanisław Staszic, wielki autorytet polityczny Polaków, na posiedzeniu Towarzystwa Przyjaciół Nauk odczytał dzieło Myśli o równowadze politycznej w Europie.Przekonywał, że „połączenie, zrzeszenie się Sławian w Cesarstwie Rosyjskim sprowadzi zrzeszenie się Europy, zniszczy w niej wojny i nada tej części świata stały pokój”8. Chorążym tego pokoju miał być, rzecz jasna, Aleksander, a później inni monarchowie z rodu Romanowów.

Budując podwaliny trwałego pokoju, car uczynił z Polski rodzaj politycznego eksperymentu. Nie wypuszczał z rąk tak cennej zdobyczy, zachowywał do swej wyłącznej decyzji prowadzenie polityki zagranicznej, ewentualne zaangażowanie wojenne Królestwa. Jednocześnie nadał mu konstytucję, ograniczając istotnie własną władzę. W opinii współczesnych ustrój Królestwa Kongresowego miał stanowić laboratorium monarchii konstytucyjnej, być zwiastunem przyszłego demokratyzowania ustroju autorytarnej Rosji. Historyk Andrzej Chwalba pisze, że

Królestwo Polskie, zwane też Kongresowym, było najbardziej polskim i najbardziej wolnym terytorium dawnej Rzeczypospolitej, [...] posiadało wszystkie najważniejsze atrybuty państwa: własne terytorium i granice, w tym celne, odrębne organy państwowe i instytucje administracyjne, niezależne szkolnictwo i sądownictwo, własny system przedstawicielski (sejm), odrębne prawo, monetę i, co istotne, siłę zbrojną9.

Dodajmy, że było państwem wzorowo zarządzanym, znakomicie rozwijającym się gospodarczo (górnictwo i hutnictwo w Zagłębiu Dąbrowskim, przemysł włókienniczy w Łodzi), ekonomicznie stabilnym. Dynamicznie rozwijała się Warszawa. W roku 1825 funkcjonowało w niej prawie sześć tysięcy różnego rodzaju fabryczek, manufaktur i zakładów. Na obrzeżach stolicy wyrastały cegielnie, by sprostać prężnej koniunkturze budowlanej. W roku 1825 powstało Towarzystwo Kredytowe Ziemskie, a trzy lata później Bank Polski. Dochody budżetowe umożliwiły realizację dwóch imponujących w tamtej epoce inwestycji komunikacyjnych: Kanału Augustowskiego, łączącego skomplikowanym systemem śluz i przepustów Wisłę z Niemnem, oraz Szosy Brzeskiej – brukowanego kamieniami traktu od Warszawy do Brześcia – ówczesnej granicy Królestwa z Cesarstwem Rosyjskim.

Z nieskrępowanych warunków rozwoju (wolność słowa) korzystały też kultura i nauka. Wielkie zasługi w tym zakresie położył Stanisław Kostka Potocki, piastujący urząd ministra Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Z inicjatywy Komisji cesarz Aleksander 19 listopada 1816 roku wydał ukaz (bardziej elegancko nazwać go można edyktem) powołujący do istnienia Uniwersytet Warszawski, szkołę wyższą do dziś uważaną za jedną z najlepszych uczelni w Polsce. Oprócz Uniwersytetu powstały inne placówki naukowe i edukacyjne (np. Szkoła Agronomiczna na Marymoncie, „malarnie” kształcące artystów sztuk plastycznych, szkoły pedagogiczne i średnie). Warszawa stawała się więc nie tylko ważnym ośrodkiem administracyjnym, przemysłowym, ale też intelektualnym. W przestrzeni miejskiej nie mogło zabraknąć teatrów.

2. Mapa Królestwa Polskiego Kongresowego na podstawie najnowszych źródeł, ok. 1914

Życie teatralne miasta toczyło się wciąż, poszukując swojego miejsca w burzliwych czasach przemian światopoglądowych, przesunięć granic, zmieniających się opcji politycznych i docierających z zachodu Europy nowych trendów repertuarowych oraz inscenizacyjnych. Teatr w Warszawie, nawiązując do dawnych tradycji, kontynuował wbrew wszystkim trudnościom wyznaczoną mu w drugiej połowie XVIII wieku misję. Gdyby szukać wspólnego mianownika dla zmieniających się w historii różnych form teatralnych, trzeba by mówić właśnie o misji społecznej: inspirowania do pracy intelektualnej, propagowania wartości cywilizacyjnych, którymi żywił się Zachód, wreszcie – bawienia. Już w XVII wieku w Warszawie na dworze króla Władysława IV regularnie odbywały się przedstawienia wędrownych trup aktorskich, a w ich repertuarze nie zabrakło także dzieł Shakespeare’a. W epoce oświecenia jeszcze silniej objawiło się zadanie teatru jako instytucji quasi-wychowawczej i quasi-politycznej. Teatr stanisławowski inspiracje zachodnioeuropejskie nasycił polskimi realiami kontuszowymi, ale również – z czasem – reformatorskimi, stając się w pełni oryginalnym zjawiskiem artystycznym10.

W roku 1795, w chwili III rozbioru, w Warszawie funkcjonowały dwie sceny teatralne. Teatr Narodowy, w którym grano sztuki w języku polskim, znajdował się przy placu Krasińskich, drugi zaś, mniejszy, wystawiający przedstawienia w językach francuskim i niemieckim, miał swoją siedzibę w pałacu Radziwiłłowskim (dzisiejszym Prezydenckim) przy Krakowskim Przedmieściu. Budynek Teatru Narodowego przechodził rozmaite koleje własnościowe. Po upadku Rzeczypospolitej stał się formalnie własnością byłego już króla, a po jego śmierci w 1798 – jego bratanka, księcia Józefa Poniatowskiego. I właśnie od księcia w roku 1799 obiekt wydzierżawił Wojciech Bogusławski, który z przerwami sprawował dyrekcję teatru do roku 1814. Zainteresowanie publiczności warszawskiej było na tyle duże, że teatr osiągnął finansową niezależność i mógł skutecznie konkurować z różnymi zespołami, które przyjeżdżały do Warszawy z zagranicy.

Szczególnie dobry rozdział rozwoju teatru nastąpił po opuszczeniu Warszawy przez władze pruskie. Stolica Księstwa rozwijała się szybko, a patriotyczna, pełna nadziei atmosfera stwarzała rosnące zapotrzebowanie na sztuki o treści historycznej, bohaterskiej, krzepiącej nadzieje i świetlane perspektywy przyszłości. Wkroczenie wojsk napoleońskich do Warszawy Bogusławski uczcił spektaklem Mieszkańcy wyspy Kamkatal, czyli Wylądowanie Francuzów pióra niezwykle płodnego dostarczyciela tekstów na scenę stołeczną, Ludwika Adama Dmuszewskiego. Nie było to dzieło oryginalne, lecz przeróbka z przekładu angielskiej powieści Richarda Steele’a Inkle and Yarico (1711) o szlachetnych dzikusach, którzy dzięki odkryciu ich wyspy uzyskują szanse cywilizacyjnego awansu. Warszawa była więc tu ukazana jako taka wyspa, wreszcie odkryta i tym samym otwarta na wszelką pomyślność oraz historyczne możliwości.

Gdy zaś 18 stycznia 1807 roku na widowni zasiadł sam Cesarz, Bogusławski wystawił operę Andromeda11. Dzieło to skomponował późniejszy nauczyciel Chopina Józef Elsner do libretta Ludwika Osińskiego. Mitologiczna opowieść o uwolnieniu Andromedy przez Perseusza była czytelnym przekazem o uwolnieniu Polski przez współczesnego herosa – Napoleona. Podobno Cesarzowi przedstawienie przypadło do gustu, szczególnie podobał mu się głos jednej ze śpiewaczek.

W czasach Księstwa Warszawskiego trudno było o stabilizację, tak potrzebną teatrowi. Scena przeżywała wzloty, ale też upadki. Od 1811 roku utrzymywała się dzięki subwencji państwowej oraz istniejącej przy teatrze Szkole Dramatycznej. Był to jednak najlepszy teatr na ziemiach polskich doceniany nie tylko przez mieszkańców Warszawy, lecz także przybyszy z prowincji. Repertuar teatru stołecznego stawał się wzorem dla innych scen. Podziwiać należy pracowitość i energię Bogusławskiego, który w ciągu czternastu burzliwych lat swego dyrektorowania zrealizował około sześciuset premier (średnio ponad czterdzieści rocznie!), w tym sto oper, sześćdziesiąt tragedii, pięćdziesiąt baletów, ponad dwieście komedii i sto chętnie wówczas oglądanych dram.

Następcą Bogusławskiego został Ludwik Osiński. Rok 1814, gdy nie istniało już Księstwo Warszawskie, ale jeszcze nie powstało Królestwo, sytuacja zawieszenia politycznego i zerwania istniejących wcześniej więzi gospodarczych nie sprzyjały rozwojowi teatru. Tym większe uznanie należy się Osińskiemu, który potrafił poprowadzić scenę w tak trudnym okresie, a następnie zyskać jej możnych opiekunów, jak również, jak byśmy to dziś określili, zorganizować wokół teatru skuteczny PR.

W Królestwie Kongresowym teatr bezpośrednio podlegał Stanisławowi Staszicowi, jako zastępcy ministra Tadeusza Mostowskiego w Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych. Była to jednak zwierzchność o charakterze formalnym, ponieważ prawdziwym protektorem warszawskiej sceny narodowej był sam Mostowski, znacząco wspomagał ją nadto minister skarbu i autor ekonomicznej siły Królestwa, Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki. Wsparcia teatrowi udzielał także miłośnik przedstawień, wielki książę Konstanty. Zdarzało się, że ze swej loży bezpośrednio wzywał do siebie aktora ze sceny, żeby go zbesztać lub nagrodzić12. Teatr cieszył się też protekcją osławionego senatora Mikołaja Nowosilcowa, jednego z głównych bohaterów III części Dziadów.

Losy teatru były więc związane z losami społeczeństwa, uwarunkowaniami ekonomicznymi i politycznymi. Sielanka polsko-rosyjskiego pojednania nie trwała jednak długo. W przeciwieństwie do sytuacji gospodarczej warunki polityczne Królestwa pogarszały się. Szeroką autonomię stopniowo ograniczano środkami pozaprawnymi. Łamane były zapisy nadanej przez cara konstytucji. Przywrócono cenzurę, lekceważono pozycję sejmu, poniżano polskich polityków i wojskowych. Fundamentem władzy w coraz większym stopniu stawały się policja i powszechny system donosicielstwa, lęk przed represjami, a nie zaufanie i poparcie społeczne. Mnożyły się aresztowania z przyczyn politycznych, często bez wyroku sądu. W takiej atmosferze przyszło debiutować pierwszym poetom romantycznym.

¤

3. Nieznany autor, Nadanie dyplomu erekcyjnego Uniwersytetowi Warszawskiemu przez cara Aleksandra I, ok. 1850

Salony literackie

Tradycję salonu literackiego wywodzi się jeszcze z czasów antycznych, wskazując na Gaj Akademosa jako pierwszy salon w dziejach kultury europejskiej. Takie podejście wydaje się zbyt szerokie. Szkoła Platona była jednak szkołą, miejscem wymiany myśli, służącym przede wszystkim edukacji. W Dialogach występują zawsze mentor i – formułujący swe myśli – uczestnicy debaty. Nie są oni jednak równoprawni temu pierwszemu. Dlatego uważam, że tradycja salonu literackiego sięga czasów postreformacyjnych, gdy w Europie znaczenia nabrała kultura dialogu, a jednocześnie rozwijające się miasta stworzyły społeczny kontekst dla organizacji salonów.

Stałe zebrania towarzyskie, odbywające się w prywatnych domach w określonym dniu tygodnia i o stałej porze, gromadzące ludzi kultury, zainicjowane zostały we Francji pierwszej połowy XVII wieku. Pewnego rodzaju wzorem salonu literackiego stał się Hôtel Rambouillet markizy Catherine de Vivonne, działający w latach 1620–1648, w którym o literaturze i kulturze dyskutowali m.in. Madame de Sévigné, Mademoiselle de Scudéry, Bossuet, Pierre Corneille, François de La Rochefoucauld. W toku rozmów oceniano najnowsze utwory literackie, przedstawienia teatralne, wyznaczano kierunki mody i – zwyczajnie – plotkowano. Już w tym pierwszym salonie objawiło się wpisane w jego formułę niebezpieczeństwo: mianowicie, gromadząc ludzi o podobnych poglądach estetycznych i takich samych gustach literackich, kostniał, żywa dyskusja zamieniała się we wzajemne utwierdzanie się w słuszności głoszonych sądów, a całe towarzystwo – w kółko wzajemnej adoracji. Ten właśnie aspekt salonowych konwencji wyśmiał Molier w komedii Pociesznewykwintnisie.

Pomimo to życie salonowe we Francji kwitło, by apogeum swego rozwoju osiągnąć w końcu XVIII i pierwszej połowie XIX wieku. Salony Neckerów, Madame de Staël, Charles’a Nodiera czy Victora Hugo stały się wyznacznikami obowiązujących trendów literackich, wskazywały nowe źródła inspiracji, służyły autentycznej wymianie poglądów w gorącym okresie politycznych zmian epoki napoleońskiej, Restauracji, monarchii orleańskiej. Zwrócić tu trzeba uwagę na jeszcze jedno zjawisko. Otóż w salonach prowadzonych przez pisarzy dyskutowano przede wszystkim o ich dziełach: esejach, powieściach, wierszach i dramatach. Literackie wypowiedzi Madame de Staël czy innych mistrzów pióra stawały się tym samym niejako publiczną trybuną salonu, platformą kulturowej transmisji poglądów, jakie wytwarzano w toku salonowej dyskusji.

Francuski przykład znalazł naśladowcę w osobie ostatniego króla Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przyjmował on w każdy czwartek na Zamku Królewskim lub w okresie letnim w Łazienkach poetów, pisarzy, uczonych, aktorów itd. Jak pisze Aleksander Kraushar,

Obiady czwartkowe królewskie cechowały się prostotą iście mieszczańską. Podawano biesiadnikom: barszcz, wędliny, kiełbasy, paszteciki, smacznie przez nadwornego kuchmistrza Francuza Tremonta przyrządzane, z mięsiw – ulubioną przez króla pieczeń baranią, którą dworzanin obnosząc na wielkim półmisku, stentorowym zapowiadał głosem: baran! Wino przy końcu obiadu podawano hiszpańskie i to w skromnych dawkach13.

Nieoficjalnym organem prasowym obiadów czwartkowych stał się tygodnik „Zabawy Przyjemne i Pożyteczne” – pierwsze polskie pismo literackie. W ten sposób uzgodnienia, jakie poczyniono w toku dyskusji przy królewskim stole, mogły być propagowane w całej Rzeczypospolitej.

Przykład mecenatu królewskiego podziałał na przedstawicieli polskich rodów magnackich. U schyłku XVIII wieku w Warszawie niektórzy arystokraci organizowali w swych domach czy pałacach tzw. assamblèes, służące nie tylko biesiadzie czy tańcom, lecz także poważnym rozmowom i wymianie opinii na tematy literackie. Pisarzy w swoich siedzibach przyjmowali Stanisław Małachowski (wtorki w pałacu Czapskich), Kazimierz Sapieha, hetmanowa Aleksandra Ogińska14. Osobiste kontakty polskich arystokratów z przedstawicielami kulturowej elity Francji sprzyjały absorbowaniu zachodnich doświadczeń w tej dziedzinie nad Wisłą, niwelowały zapóźnienia w zakresie literatury i sztuki. Na przykład w warszawskim pałacyku książąt de Nassau wystawiono Wesele Figara Pierre’a Beaumarchais’go już kilka miesięcy po jego paryskiej prapremierze. Życie salonowe mogło więc zazębić się z życiem teatralnym.

W Polsce rządzonej przez zaborców brak było możliwości swobodnego głoszenia idei narodowych, brak było forów, które stałyby się płaszczyznami wymiany myśli, doświadczeń i projektów. Dlatego po III rozbiorze życie salonowe nie było tylko eleganckim dopełnieniem życia społecznego. Przejęło na siebie wielki ciężar utrzymania polskości, nie tylko w jej zakonserwowanym wspomnieniu, ale także polskości jako pewnego politycznego i kulturowego projektu, przygotowania niepodległości państwa, które nie miało na razie szans na rzeczywiste zaistnienie. Wielkie znaczenie pod tym względem miały spotkania, które odbywały się u senatora Stanisława Sołtyka. Stałymi gośćmi tego salonu byli najbardziej światli ludzie przełomu XVIII i XIX wieku: Stanisław Staszic, biskup Jan Chrzciciel Albertrandi, językoznawca Onufry Kopczyński, późniejszy dyrektor Teatru Narodowego i profesor Uniwersytetu Ludwik Osiński, tłumacz Homera – Franciszek Ksawery Dmochowski, tłumacz Wergiliusza Joachim Chreptowicz, twórca Gimnazjum Wołyńskiego (Liceum Krzemienieckiego) Tadeusz Czacki, chemik Aleksander Chodkiewicz15. Właśnie w tym gronie zrodziła się idea utworzenia Towarzystwa Przyjaciół Nauk, które, wykorzystując wąski margines swobody pozostawiony Polakom przez władze pruskie, zainicjowało prowadzone na wielką skalę badania w zakresie historii, prawa, nauk ścisłych i twórczości literackiej.

Większość salonów skupiona była jednak na pracach literackich. Piękne damy warszawskiej socjety przyciągały liczną publiczność na swoje spotkania literackie do salonu autorki Malwiny, Marii z Czartoryskich Wirtemberskiej, który mieścił się przy ul. Rymarskiej. Z salonem tym konkurowały spotkania odbywające się pod wodzą Anny Nakwaskiej, powieściopisarki i autorki książek dla dzieci. W okresie Księstwa Warszawskiego towarzystwo literackie spotkać się jeszcze mogło w salonie Badenich na Nowym Świecie lub Chodkiewiczów przy ul. Miodowej. W tym ostatnim miejscu oprócz literatów zjawiali się aktorzy, gdyż Aleksander Chodkiewicz, najwybitniejszy obok Jędrzeja Śniadeckiego chemik polski tej epoki, był także literatem, dramatopisarzem. Jego utwory wystawiano na scenie, a potem dyskutowano nad nimi w salonie16. W jakimś stopniu salon ten stać się mógł prototypem salonu Towarzystwa Iksów.

W okresie Królestwa Kongresowego w Warszawie wyróżniły się szczególnie dwa miejsca: salon generała Wincentego Krasińskiego przy Krakowskim Przedmieściu (obecnie w tym budynku mieści się Akademia Sztuk Pięknych) oraz drugi, ministra spraw wewnętrznych i policji Tadeusza Mostowskiego przy ul. Przejazd (obecnie w gmachu tym znajduje się Komenda Stołeczna Policji). Pierwszy z tych salonów był tak ważny, gdyż Wincenty Krasiński, ojciec Zygmunta, autora Nie-Boskiej komedii,miał gust klasyczny, ale jednocześnie nie cierpiał nudy i duchoty wzajemnych komplementów i krążących wokół pochwał. Dlatego na spotkania u niego zapraszani też byli młodzi poeci romantyczni (o ile pochodzili z rodzin szlacheckich). Zebrania te stawały się areną sporu literatów klasycznych z młodymi romantykami. O atmosferze panującej u generała dowiedział się Adam Mickiewicz i uwiecznił ów salon w III części Dziadów.

Z kolei Iksowie omawiali własne prace literackie, ale przede wszystkim dyskutowali nad recenzjami przedstawień teatralnych. Oni nadawali ton życiu intelektualnemu i artystycznemu stolicy, a tym samym całego Królestwa i – w jakiejś mierze – ziemiom dawnej Rzeczypospolitej.

Teatr zajmował wtedy także bywalców innego salonu, utrzymującego staropolskie tradycje domu Aleksandry z Lubomirskich Potockiej, wdowy po Stanisławie Kostce Potockim. I tak na przykład w 1827 roku w dniu imienin Juliana Ursyna Niemcewicza postanowiono tu uczcić solenizanta zorganizowaniem żywego obrazu, zaaranżowanego wedle powieści Jan z Tęczyna, przedstawiającego przyjęcie u króla Zygmunta Augusta. Bywalcy salonu rozdzielili między siebie główne role. Janem Kochanowskim został Józef Lipiński, przewodniczący byłego już Towarzystwa Iksów, w postać Mikołaja Reja wcielił się dyrektor Teatru Narodowego i profesor Uniwersytetu Warszawskiego Ludwik Osiński. Obraz był niespodzianką dla sędziwego solenizanta, tym bardziej że goście mogli potem wraz z postaciami historycznymi biesiadować przy suto zastawionym stole17.

Warszawskie salony literackie, nawiązując do tradycji obiadów czwartkowych króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, nie tylko były ważną częścią życia kulturalnego stolicy, lecz także wypełniały, w jakimś stopniu, pustkę po nieistniejących strukturach państwa. Kultywowały dawne obyczaje, uczyły i wychowywały, stawały się forum kontaktu różnych pokoleń twórców, różnych gustów i estetyk, wreszcie propagowały w Królestwie trendy literackie zachodniej Europy. Były więc obszarem wolności w kraju pod zaborami.

¤

4. Fryderyk Krzysztof Dietrich, Widok placu Krasińskich w Warszawie, 1827–1828