Terapeuci par. Historie z gabinetów - Marta Szarejko - ebook

Terapeuci par. Historie z gabinetów ebook

Marta Szarejko

4,0

21 osób interesuje się tą książką

Opis

W najnowszej książce Marty Szarejko nie otrzymasz przepisu na doskonały związek. Nie przeczytasz o tym, że każda terapia kończy się sukcesem. Zajrzysz natomiast do gabinetów prowadzonych przez znakomitych terapeutów par i znajdziesz odpowiedzi na mnóstwo bardzo ważnych pytań:

· Jak poprawić komunikację w związku?

· Dlaczego się ranimy?

· Czy pojawienie się dziecka może zniszczyć związek?

· Czy rozstanie może być celem terapii?

· Jak przeżyć w parze śmierć dziecka?

· Jak zbudować relację?

· Czy można kogoś kochać, nie ciekawiąc się nim?

· Co jest porażką dla terapeuty par?

Według badań z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych od 20 do 30% par doświadcza trudności, pomocy szuka 10–20% z nich, a decyduje się z niej skorzystać jedynie 7–10% par.

Ile z tych par zostaje razem, a ile decyduje się na rozstanie?

Marta Szarejko – dziennikarka, publicystka i autorka książek – razem ze swoimi rozmówczyniami i rozmówcami odkrywa sekrety polskich gabinetów terapeutek i terapeutów par. Zadaje pytania, na które szukamy odpowiedzi, ale nie mamy kogo zapytać.

Dla terapeutów nie istnieją błahe problemy. I ta książka świetnie to pokazuje.

W rozmowach wzięli udział: Katarzyna Moneta-Spyra, Iwa Magryta-Wojda, Hanna Pinkowska-Zielińska z Bartoszem Zalewskim, Maria Zapolska-Downar z Maciejem Żurkiem, Anna Zarzycka, Maja Szpakiewicz, Joanna Michałowska, Karolina Pniewska, Agata Stola z Robertem Kowalczykiem, Agnieszka Pacyga-Łebek, Dorota Ziółkowska-Maciaszek, Michał Pozdał, Bernadetta Janusz, Magdalena Sękowska.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 233

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
blapak

Całkiem niezła

Bardzo po łepkach plus duży miszmasz. Wolałbym połowę rozmów, ale dwa razy dłuższe
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: DO­ROTA WIERZ­BICKA
Re­dak­cja: ANETA TKA­CZYK
Ko­rekta: ANNA DO­BOSZ, ANNA PO­INC-CHRA­BĄSZCZ, KRY­STYNA ZA­LE­SKA
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: PAU­LINA PIO­RUN
Układ ty­po­gra­ficzny: UR­SZULA GI­REŃ
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Marta Sza­rejko © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07925-6
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Walka o od­dech

O mo­men­cie, w któ­rym po­ja­wia się dru­gie dziecko

Roz­mowa z Anną Za­rzycką

Mam wra­że­nie, że kry­zys w pa­rze spo­wo­do­wany po­ja­wie­niem się dziecka nie­kiedy za­czyna się przed pod­ję­ciem de­cy­zji o jego przyj­ściu na świat.

Cza­sem w ga­bi­ne­cie po­ja­wiają się pary, w któ­rych part­ne­rzy bar­dzo się w tej spra­wie róż­nią: jedno chce dziecka, dru­gie nie – i to po­wo­duje oczy­wi­sty kon­flikt. Nie­które pary w ogóle o tym nie roz­ma­wiały albo jedno za­ło­żyło, że skoro part­ner jest taki ro­dzinny, to pew­nie nie wy­obraża so­bie ży­cia bez dzieci. Są też ta­kie, które coś na po­czątku usta­liły, ale w trak­cie trwa­nia ich związku po­trzeby jed­nej osoby się zmie­niły. Ewen­tu­al­nie ta­kie, w któ­rych jedno nie ujaw­niło dru­giemu swo­jego po­dej­ścia do dzieci.

To może być chyba nie do końca świa­dome: wy­daje mi się, że chcę mieć dzieci, ale w mo­men­cie gdy trzeba pod­jąć kon­kretną de­cy­zję, uświa­da­miam so­bie, że strasz­nie się tego boję.

Czę­ściej to jest świa­dome, tylko nie­ujaw­niane. Ko­bieta, która nie my­ślała o so­bie jako matce albo my­ślała w taki spo­sób, że może to się kie­dyś zmieni, ale nie jest to jej prio­ry­te­tem, nie jest nie­świa­doma swo­ich po­trzeb, tylko przez pe­wien czas nie przy­wią­zuje do nich więk­szej wagi. Na­to­miast je­śli spo­tka ko­goś, kto bar­dzo tego chce, to jej my­śle­nie o tym siłą rze­czy się zin­ten­sy­fi­kuje – oboje zresztą za­czną ob­co­wać na co dzień z ja­kąś pre­sją, może na­wet przy­mu­sem i lę­kiem. I te­raz: czy sy­tu­acja, w któ­rej jedna osoba tego chce, a druga nie, spra­wia, że nie mo­żemy być ra­zem? Co to ozna­cza dla na­szego związku? Każda para musi zna­leźć swoją od­po­wiedź.

Kry­zy­sowe może być rów­nież sta­ra­nie się o dziecko, które nie przy­nosi skutku.

My­ślę, że to nie tylko kwe­stia de­cy­zji i kry­zysu wy­ni­ka­ją­cego z prze­dłu­ża­ją­cych się sta­rań. Cho­dzi przede wszyst­kim o po­dej­ście do płod­no­ści – o to, że choć mamy na nią wpływ, to nie pa­nu­jemy nad nią. Bar­dzo wy­raźna jest ta gra­nica, kiedy mó­wimy: „Te­raz nie”. To stwa­rza ilu­zję kon­troli – bo jed­nak dzięki środ­kom an­ty­kon­cep­cyj­nym mamy wpływ na to, kiedy nie zaj­dziemy w ciążę.

Ale to nie ozna­cza, że mo­żemy wy­brać mo­ment, w któ­rym zaj­dziemy.

Jed­nak mamy złu­dze­nie, że skoro kon­tro­lu­jemy jedno, to dru­gie też. A kiedy się oka­zuje, że nie do końca tak jest, ro­dzą się ogromna fru­stra­cja, na­pię­cie, stres, szcze­gól­nie po stro­nie ko­biet, które zu­peł­nie ina­czej po­strze­gają czas niż ich part­ne­rzy.

Za­czyna się walka, po­zba­wiony ra­do­ści i spon­ta­nicz­no­ści seks.

Ko­ja­rzący się ra­czej z ha­rówką. Czę­sto pra­cuję z ko­bie­tami, które tego do­świad­czają.

Na czym taka praca po­lega?

Na przy­ję­ciu braku kon­troli. Ona jest bar­dzo trudna, bo z jed­nej strony ko­bieta ma po­czu­cie kur­czą­cego się czasu, który jej po­zo­stał, a z dru­giej po­dej­muje wiele dzia­łań, żeby roz­po­znać i od­po­wied­nio za­re­ago­wać na wpły­wa­jące na płod­ność czyn­niki, które czę­sto są nie­znane. Dla­tego ko­biety chcą kon­tro­lo­wać ko­lejne ob­szary: dietę, seks, a na­wet od­po­czy­nek. Tym­cza­sem trudno...

...wy­lu­zo­wać się na siłę.

To oczy­wi­ście pew­nego ro­dzaju pa­ra­doks: re­laks ma być szybko, ma być te­raz. Poza tym chęć spra­wo­wa­nia kon­troli i trud­no­ści z płod­no­ścią po­wo­dują, że po­ja­wiają się wąt­pli­wo­ści co do sta­bil­no­ści związku. W nie­któ­rych pa­rach bar­dziej prze­ży­wają to męż­czyźni, w in­nych ko­biety. Na pewno ko­biety prze­ży­wają to na po­zio­mie ciała, my­ślą, że to one za­wo­dzą. Stop­niowo tracą po­czu­cie wła­snej war­to­ści.

Jaki wpływ mają na to męż­czyźni?

Ich sto­su­nek do ba­dań na­sie­nia jest ra­czej nie­chętny – za­zwy­czaj to jedno z ostat­nich ba­dań, ja­kie para wy­ko­nuje. Ko­bieta, która prze­waż­nie po­zo­staje w sta­łym kon­tak­cie z le­ka­rzem, jest wy­czu­lona na sy­gnały z wła­snego ciała, in­for­ma­cje wy­ni­ka­jące z ana­lizy wy­ni­ków jej ba­dań. A to w oczy­wi­sty spo­sób kon­cen­truje uwagę na niej i na tym, co trzeba po­pra­wić w jej ciele.

Sta­bil­ność związku bywa też za­chwiana, kiedy dziecko już się po­ja­wia.

To jest po­wszechne do­świad­cze­nie i oczy­wi­ście pary tak de­fi­niują po­wód zgło­sze­nia się na te­ra­pię. Naj­czę­ściej tra­fiają do mnie kilka mie­sięcy po uro­dze­niu dziecka. Ale dru­giego.

Zwy­kle mówi się o kry­zy­sie w związku po na­ro­dzi­nach pierw­szego.

Te­mat dru­giego dziecka jest czymś ukry­tym, dużo się mówi o pierw­szym, więc pary zwy­kle mają świa­do­mość tej zmiany. Ale więk­szą fru­stra­cję po­wo­duje po­ja­wie­nie się dru­giego dziecka, po­nie­waż pe­wien wy­pra­co­wany układ, który wcze­śniej udało się za­sto­so­wać, prze­staje dzia­łać.

Za­ła­muje się ro­dzinny sys­tem.

Na­ro­dziny dru­giego dziecka to do­świad­cze­nie, które wy­sta­wia sys­tem – tak od­bie­rają to pary – na próbę lo­jal­no­ści. Może się po­ja­wić po­czu­cie zdrady wo­bec pierw­szego dziecka, ale też part­nera. Cza­sem ko­biety mó­wią wprost, że prze­ży­wają na­ro­dziny dru­giego dziecka jak po­ja­wie­nie się in­truza – boją się, że od­bie­rze im mi­łość, czas dla tego pierw­szego. One za­in­we­sto­wały już to uczu­cie, a te­raz po­ja­wia się druga osoba i mu­szą je ja­koś po­dzie­lić, prze­kie­ro­wać. Co bę­dzie, je­śli się nie uda? Z dru­giej strony po­ja­wia się duże na­pię­cie zwią­zane z ilo­ścią obo­wiąz­ków. I ze zro­zu­mie­niem, że nie jest ła­twiej, tylko znacz­nie trud­niej.

Pa­rze wy­daje się, że to do­świad­cze­nie bę­dzie po­wtó­rze­niem pierw­szego?

Za­zwy­czaj my­ślą, że to bę­dzie coś, co już znają, dla­tego musi być ła­twiej. Oka­zuje się jed­nak, że dru­gie dziecko nie jest po­wtó­rze­niem tego do­świad­cze­nia, tylko czymś zu­peł­nie no­wym. Po­ja­wia się znacz­nie wię­cej emo­cji i kom­pli­ka­cji re­la­cyj­nych – na przy­kład za­zdrość jed­nego dziecka o dru­gie. Do tego zmę­cze­nie, stres, brak snu – to wszystko jest przy­tła­cza­jące. Wy­da­wa­łoby się, że bę­dziemy spraw­nie dzia­ła­ją­cym ze­spo­łem, ale tak nie jest. To bu­dzi dużą fru­stra­cję.

Do tego ro­dziny są te­raz bar­dzo małe: dziad­ków w nie­da­le­kiej od­le­gło­ści, cioć i wuj­ków brak. Nie można tego wy­siłku roz­ło­żyć na całą ro­dzinę.

Tu wi­dzę dwa wątki: pierw­szy zwią­zany z re­al­nym bra­kiem obec­no­ści krew­nych, któ­rzy by­liby bli­sko, a do tego mie­liby czas i chęć zaj­mo­wać się dziec­kiem. Zmiany zwią­zane z roz­wo­jem spo­łe­czeń­stwa, mi­gra­cją, ak­tyw­no­ścią za­wo­dową ko­biet po­wo­dują, że na­wet je­śli dziad­ko­wie są w nie­da­le­kiej od­le­gło­ści, to ich tryb ży­cia czę­sto wy­klu­cza więk­sze za­an­ga­żo­wa­nie w po­moc.

A drugi wą­tek?

Wpi­suje się w utrzy­ma­nie kon­troli nad spo­so­bem wy­cho­wa­nia, ży­cia, nad sto­sun­kiem do je­dze­nia, ubie­ra­niem, spę­dza­niem czasu. Kiedy dziec­kiem opie­kuje się ktoś inny, ro­dzice chcą mieć kon­trolę nie tylko nad tym, co ono je i jak wy­gląda, ale też nad tym, czy ogląda te­le­wi­zję, ja­kie czyta mu się książki oraz w jaki spo­sób wy­ra­żają się osoby, które się nim zaj­mują.

A nuż ro­bią błędy ję­zy­kowe.

Mam wra­że­nie, że jest to zwią­zane z oceną spo­łeczną ro­dzi­ców, zwłasz­cza ma­tek. Trudno nie zwra­cać uwagi na coś, co za chwilę zo­sta­nie skry­ty­ko­wane. I oce­nione ne­ga­tyw­nie. Tym­cza­sem ro­dzi­ciel­stwo, zwłasz­cza ma­cie­rzyń­stwo, wy­sta­wia nas na uczu­cia, ja­kich nie znamy, i za­cho­wa­nia, któ­rych czę­sto nie chcemy. Oj­co­wie w sy­tu­acjach spo­łecz­nych mogą li­czyć na znacz­nie wię­cej wy­ro­zu­mia­ło­ści niż matki, które czę­sto mają po­czu­cie, że po­winny so­bie po­ra­dzić, a jed­nak so­bie nie ra­dzą. Pra­cu­jąc z ko­bie­tami, czę­sto sły­sza­łam, że trudno być na przy­kład w au­to­bu­sie, kiedy dziecko przez pięt­na­ście mi­nut pła­cze. I oczy­wi­ście: płacz dziecka jest iry­tu­jący w tym sen­sie, że ma wzbu­dzać alert. W związku z tym lu­dzie re­agują naj­czę­ściej znie­cier­pli­wie­niem.

Ukie­run­ko­wa­nym na matkę.

Spo­łeczny dy­stans, normy do­ty­czące po­wstrzy­my­wa­nia się od re­ak­cji od­gry­wają tu istotną rolę. Wi­dząc ojca, lu­dzie mają wię­cej do­brych chęci – ob­ser­wu­jąc go, iden­ty­fi­kują się z czę­ścią po­mo­cową. Kiedy wi­dzą matkę – z czę­ścią kry­tyczną.

Co wła­ści­wie mo­gła­bym w ta­kiej sy­tu­acji zro­bić? Jak po­móc matce?

Pa­mię­tam taką sy­tu­ację: dziecko pła­cze, matka czuje nie­za­do­wo­le­nie współ­pa­sa­że­rów, stre­suje się, ale jed­no­cze­śnie nie może uspo­koić dziecka. W któ­rymś mo­men­cie ja­kiś chło­pak po­ka­zał coś dziecku w swoim te­le­fo­nie – i ono prze­stało pła­kać. My­ślę, że do­stęp do ta­kich po­my­słów mają osoby mniej osa­dzone w sztyw­nych spo­łecz­nych wy­ma­ga­niach. Czyli te, które po­zwolą so­bie za­ry­zy­ko­wać za­cho­wa­nie uzna­wane za nie­ty­powe. Nie boją się tego ani nie wsty­dzą.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki