Summer kiss - Iwona Feldmann - ebook + audiobook

Summer kiss ebook i audiobook

Feldmann Iwona

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

OPIS WYDAWCY

Henry Cranston, gwiazda i najlepszy zawodnik ligowych boisk piłkarskich, postanawia jechać na zgrupowanie jako pomocnik trenera. Liczy na to, że spotka tam swoją przyjaciółkę i dawną sąsiadkę, Melody.

Dziewczyna jest przeszczęśliwa, że spędzi kilka dni w towarzystwie Henry’ego. Nie wie tylko, że po powrocie zmieni się całe jej życie na dobre lub na złe.

Krótkie opowiadanie +18

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 54

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 13 min

Lektor: Małgorzata Gołota

Oceny
4,2 (23 oceny)
13
5
2
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MariolaAndrzejczak

Nie oderwiesz się od lektury

😉😄
00
ewitka66

Dobrze spędzony czas

fajna historia polecam
00
Marchewka1980

Dobrze spędzony czas

Przyjemne lekkie krótkie
00
Kot-Filemon

Nie oderwiesz się od lektury

Hejka Moliki Witam was w ten czwartkowy poranek, jeszcze mamy wrzesień ale ten czas tak szybko uciekł że nie wiem kiedy 😅 Przychodzę do was z recenzją ostatniego opowiadania z pod pióra autorki   "Summer kiss" jest krótkim opowiadaniem, którego akcja rozgrywana się na obozie sportowym , wracamy do ciepłego Savanah. Melody od zawsze przyjaźniła się z Henrym , i nie zmieniała tego nawet sława jaką zdobył mężczyzna jako piłkarz. Nic nie wskazywało na początku żeby mogło być coś więcej między tą dwójką, przyjaźń ale coś więcej... Wizyta mężczyzny w domu rodzinnym w Wielkanoc zmienia wszystko, ale czy kobieta jest świadoma? Wspólny wyjazd na obóz może zmienić wszystko, ale jest także obawa czy aby na pewno to jest to... Chociaż jest to krótkie opowiadanie, to autorka nas nie zawodzi i znajdziemy w nim wszystko co chcemy, niepewność, obawę, przyjaźń a także pożądanie. Chociaż powiem wam, że czasami chciałabym żeby historia była dłuższa, bo szkoda się rozstawać z bohaterami. A Henry i Melo...
00
yomikoLegimi

Całkiem niezła

No nie powala…
00

Popularność




IWONA FELDMANN

Summer

kiss

Krople czasu 2023

@ Iwona Feldmann „Summer kiss”

@ Krople Czasu Studio Wydawnicze, Tarnowskie Góry 2023

Redakcja: Elżbieta Pawlik

Korekta: Magdalena Szponar

Skład i łamanie: Malwina Fidyk

Projekt logo: Projektownia Justyna Fałek

Okładka: www.canva.pl IIF

ISBN 978-83-67572-32-3

Wydanie I

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Materiał ten jest chroniony prawem autorskim.

Opowiadanie ani jego części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób powielane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autora.

Wydawca: Krople Czasu Studio Wydawnicze Kontakt: [email protected] Znajdź stronę autorki na Facebooku lub napisz na: [email protected] www.sklepiwonafeldmann.pl

SUMMER KISS

Henry

Początek kwietnia

– Oszalałaś?! Co cię, do cholery, ugryzło?! – warknąłem na Lauren. Podszedłem bliżej, wpatrując się z zacięciem w jej duże, brązowe oczy.

– Nie pojadę do twoich rodziców! – powtórzyła. – Już ci o tym mówiłam, tylko że ty mnie w ogóle nie słuchasz!

– Do kurwy, myślałem, że żartujesz, a ty tak na serio?!

– Właśnie tak…

Wszystko we mnie zawrzało. Mieliśmy plany, ja miałem… Umówiliśmy się już dawno, że Boże Narodzenie spędzamy u jej rodziców, a Wielkanoc u moich. Taki był podział i tak znowu miało być, po raz trzeci, a ona właśnie wszystko rujnowała.

Poprosiłem mamę, aby zrobiła coś wyjątkowego na kolację powitalną, sam też zamówiłem parę rzeczy, aby czekały już na nas w domu, i chciałem się jej oświadczyć. Znaliśmy się pięć lat, prawie trzy lata mieszkaliśmy razem i teraz, gdy podpisałem kontrakt z najlepszym zespołem piłkarskim świata, chciałem, aby wyjechała tam ze mną jako moja żona. Nie wiem, co ją ugryzło. Przecież było nam razem dobrze. Byliśmy idealną parą! Świat leżał u naszych stóp.

– Niby dlaczego? – zapytałem. – Tylko nie tłumacz mi się pracą, nie przyjmę takiej wymówki. Są święta.

Zacisnęła usta i zmarszczyła starannie wypielęgnowane brwi.

– Celowo zgodziłam się na ten wywiad. W święta jest najwyższa oglądalność.

– Nie wierzę…

– To uwierz! – rzuciła ze złością.

– Masz już teraz taką pozycję, że zgodziliby się na każdy inny termin.

Od roku kariera Lauren rozwijała się błyskawicznie. Była najlepszą influencerką od spraw mody, a jej program bił w telewizji rekordy oglądalności. Nasze zdjęcia znajdowały się wszędzie, kontrakty reklamowe sypały się nam jak z rękawa, a liczba polubień na naszych stronach dodatkowo przynosiła nam niezłe dochody. A gdy razem wychodziliśmy na miasto, otaczał nas tłumek fanów i agresywnych fotoreporterów.

– Odpowiedz mi, do cholery! – podniosłem na nią głos.

– Wolę świąteczny wywiad niż to twoje rodzinne spotkanie…

To trochę zabolało.

– Ja nie narzekam, gdy jadę do twoich rodziców, chociaż nudzę się nieziemsko.

Zaśmiała się.

– Tak, ale tam nie ma moich byłych facetów i możemy spokojnie odpocząć.

– O co ci, do kurwy, chodzi? – zapytałem, bo nie miałem pojęcia, do czego pije.

– Jak to o co?! – obruszyła się. – O Melody! Słodką, małą Melody, która szczerzy się na twój widok i zawraca nam głowę. Jeśli ma tam być, a oczywiście, że będzie, to wolę nie jechać.

Zaniemówiłem.

To chyba był jakiś zły sen.

– Chodzi ci o Melody? – Musiałem się upewnić.

– Nie zniosę jej, rozumiesz?! – zirytowała się.

– Ale Melody to moja sąsiadka. Przyjaciółka z dzieciństwa…

– Mała kurewka, która od razu by się na ciebie rzuciła, gdyby mnie tam nie było.

– Lauren! – krzyknąłem. – Hamuj się!

– A widzisz, jak jej bronisz?!

– Każdego bym bronił, gdybym usłyszał takie słowa.

– To udowodnij, że nie zależy ci na niej, i odwołaj święta u twoich rodziców! – zażądała, podpierając się rękami pod boki.

Teraz to ja się zaśmiałem.

– Nie ma takiej opcji. Już obiecałem, że przyjadę.

– Jedziesz do niej.

– W żadnym wypadku.

– Właśnie tak…!

– Jadę do rodziców!

– Do niej!

– To moja przyjaciółka!

– A ja kim jestem?

Chciałem odpowiedzieć, że przyszłą żoną, ale słowa uwięzły mi w gardle. Może powinienem jeszcze raz zastanowić się nad swoim życiem i nad tym, w co się pcham.

– Kurwa, to siedź sobie sama przez te święta, ja jadę do rodziny.

– Chyba do tej przyjaciółeczki! – syknęła kąśliwie.

Tego było za wiele. Myślałem o rodzinie, której nie widziałem od roku, ale skoro Lauren okazała się taka zadziorna, szybko rzuciłem:

– Do niej też!

– Henry…? – Słowa zamarły jej na ustach.

Widziałem, że w tej chwili oboje byliśmy przerażeni tym, co się dzieje. Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy, jakby wszystko było oczywiste. Liczyłem się z tym, że gdy teraz wyjdę, ciężko nam będzie do siebie wrócić, a pierścionek, który kupiłem, stanie się bezużyteczny. Pytanie brzmiało: czy jestem w stanie wyrzec się spotkań rodzinnych dla mojej dziewczyny, bo nie lubiła tam jeździć?

Zabrałem swoją spakowaną już torbę i wyszedłem. Na lotnisku złapałem jakiś wcześniejszy lot do Waszyngtonu i po ponad ośmiu godzinach podróży przekroczyłem próg domu rodziców. Zmartwienia, które mnie przytłoczyły, od razu odleciały. Wpadłem w ramiona mamy, braci i ojca. Był też wuj Rudolf i śliczna Melody. Nie widziałem jej od roku i musiałem przyznać, że ta mała brunetka o niebieskich oczach bardzo wydoroślała. Uśmiechnęła się, a gdy na powitanie przytuliła się do mnie, od razu wiedziałem, że dom i przyjaciele są mi potrzebni i że muszę mieć w życiu miejsce, do którego mogę wracać z wielkiego świata.

– Co was tu wszystkich przygnało? – zapytałem, gdy tylko harmider radości i powitań trochę się uspokoił, a łzy szczęścia na twarzy mojej mamy obeschły.

– Właśnie wpadliśmy na szalony pomysł – wyjaśnił wuj Rudolf.

Z zainteresowaniem uniosłem brwi.

– Co to takiego?

– Rudolf zabiera swoich chłopaków na zgrupowanie do Savannah – oświadczył mój ojciec.

– I? – dopytałem. Nie widziałem w tym nic nadzwyczajnego, bo co roku tam jeździli. Najlepsi młodzi piłkarze w USA. To z nich tworzyło się kadrę i to oni podpisywali potem intratne kontrakty, bo biły się o nich najlepsze zespoły.

– Zaproponowałem – zaczął wuj – że Melody też może z nami pojechać i zabrać swoje koleżanki.

Spojrzałem na przyjaciółkę. Stała przy mojej mamie, uśmiechała się i była bardzo szczęśliwa, a gdy zerknęła na mnie, od razu wyjaśniła:

– To jakieś dwadzieścia, trzydzieści osób… Pierwszy rok studiów, moje podopieczne. Będzie niezła zabawa.

– Już się boję, co z tego wyniknie – rzuciła mama i machnęła niedbale ręką.

– Będzie niezła jazda – dodał mój młodszy brat. – Też bym chętnie pojechał.

– To może i ja pojadę – rzuciłem nagle. W ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Po prostu chciałem tam z nimi być. Dlaczego mieliby się bawić beze mnie?

Od razu wszyscy się podjarali i rozgorzała wielka, entuzjastyczna pogawędka. Ponad głowami zgromadzonych odnalazłem wzrokiem Melody. Uniosła jedną brew, jakby pytała, czy to prawda i czy pojadę? Skinąłem jej na potwierdzenie głową, a ona uśmiechnęła się tak, że moje serce zabiło mocniej. Jak mógłbym się wyrzec rodziny i widoku tego zajebistego uśmiechu? Zrobię wszystko, co konieczne, aby być tam z nią… i ze wszystkimi innymi.

Melody

Koniec czerwca

Gdy Henry Cranston wszedł do restauracji hotelowej, na jego widok od razu zrobiło mi się lepiej. Ogarnął spojrzeniem salę i wyłapał moje spojrzenie. Uśmiechnął się, a ja musiałam przyznać, że uwielbiałam ten jego uśmiech. Wodziłam za nim wzrokiem, gdy nakładał sobie przy szwedzkim stole śniadanie, i musiałam przyznać, że był niesamowicie przystojny. Wysoki – ledwo sięgałam jego brody – z ciemną zmierzwioną czupryną i doskonałą sylwetką prezentował się cudownie. Zresztą było widać, jak wszystkie dziewczyny się za nim oglądają, a gdy szedł przez salę, pozdrawiały go i zaczepiały. Gdyby chciał, mógłby mieć każdą. Był sławnym piłkarzem, gwiazdą mediów społecznościowych, a jego życiem prywatnym pasjonowało się teraz pół Ameryki. Dla mnie jednak był przyjacielem z dawnych lat i cieszyłam się każdą chwilą, którą spędzałam z nim tutaj, na tej wycieczce do Savannah, ponieważ na co dzień widywaliśmy się sporadycznie, na krótko, gdy raz lub dwa razy w roku odwiedzał swoich rodziców.

– Cześć, maluchu! – pozdrowił mnie, stawiając talerz ze śniadaniem na stoliku. Pochylił się i ucałował mnie w policzek na dzień dobry, po czym usiadł obok.