Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kontynuacja Student19 TOM I
Poznaj dalsze losy Witka Pająka. Wiosna jest czasem miłości. W drugim semestrze studiów Witek kontynuuje poszukiwania swojego szczęścia. Jego losy ponownie krzyżują się z Weroniką i Kariną. W tle szalonych imprez i podróży rozgrywa się jego sercowy galimatias. Jak skończy się ta historia? Czy chłopak odnajdzie prawdziwą miłość? Co z uczelnią, czy da z siebie wszystko?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 361
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Witek ma trochę racji, będziemy mieć kłopoty z administracją i ze szkołą, jeśli mu zrobimy teraz jakąś krzywdę. Wyjdzie, że napadliśmy we trzech, a on sam biedny z dziewczyną i tak dalej, i tak dalej. Wiesz, jak jest. Świat nie jest sprawiedliwy – skomentował Arek.
– To może jednak złożymy skargę na niego? – zaproponował Witek. Poczuł się odrobinę pewniej poparty przez Arka. Teraz znów próbował przeforsować swoją wizję.
– Już ci mówiłem wcześniej. Chcesz, to próbuj. Czemu nie... Natomiast też głowy nie dam, że coś to da… – odpowiedział Kacper już spokojniejszym tonem.
– A co mam napisać?
Arek jakby w odpowiedzi wstał i podszedł do okna.
– Coś wymyśl. Masz dobry łeb do takich rzeczy. Na razie to i tak chyba wszyscy jesteśmy spóźnieni już na uczelnię.
– Zajebiście – powiedział Witek, zerkając na zegarek. Z plecakiem w ręku rzucił się do wyjścia. – Coś wymyślę, potem pogadamy – odparł na odczepnego.
Spóźnienie pchnęło go do wyjścia z budynku tak szybko, jak to było możliwe. Przechodząc przez przedsionek, rzucił jeszcze spojrzeniem na drzwi sąsiadów, jakby w obawie, że ktoś nagle z nich wyjdzie. Nic takiego się nie stało. Ruszył biegiem w stronę wyjścia z akademika. Wydostał się z problematycznej sytuacji, z trudnej rozmowy, ale to nie rozwiązywało problemu. W głowie bił się z myślami. Walczył ze sobą, żeby nie walczyć z nikim. Gdzieś w głębi przypuszczał, że skarga do administracji może nic nie dać. Wolał spróbować, niż nie zrobić nic. Sam przed sobą bał się przyznać, że się zwyczajnie boi. Próbuje użyć bezpiecznej metody, wiedząc, że jest skazana na porażkę.
Przez większość wykładów analizował sytuację. Zamyślony, kompletnie nie mógł skupić się na wykładach. Kolejne godziny mijały bezproduktywnie. Umysł zamknięty w klatce strachu i bezsilności próbował sklecić jakiekolwiek pismo, które mógłby przeanalizować ze współlokatorami.
Podczas godzinnej przerwy zniknął w czytelni, próbując napisać cokolwiek na wymiętolonej kartce. Minuty mijały, a na kawałku papieru w kratkę pojawiały się kolejne wyrazy. Chwilę przed końcem okienka wciąż siedział wpatrzony w kartkę, jakby powtarzając w myślach zapisane słowa. W końcu wrzucił niechlujnie pismo do plecaka. Wewnętrzny zegar dał mu znać, że to koniec. Skierował się do wyjścia.
Witek do końca wykładów siedział zniechęcony. Kiedy tylko ostatni z profesorów zakończył zajęcia, przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Na samą myśl, że musi wrócić do akademika, poczuł niepokój. Znał to uczucie. To był strach. Niczym nieskrępowany, pierwotny i prosty strach.
Do domu studenckiego szedł wolno, w milczeniu. Nie chciał niczyjego towarzystwa. Z jednej strony wiedział, że musi rozwiązać problem, z drugiej chciał za wszelką cenę uniknąć walki. Każdy krok, każdy stopień schodów przybliżał go do niebezpiecznego miejsca przeznaczenia.
Gdy uchylił drzwi wejściowe do boksu, jego serce zadrżało. Stał na wprost drzwi do pokoju niebezpiecznego sąsiada. Po cichu zbliżył się do swoich drzwi. Delikatnie włożył klucz do zamka, przekręcił i wśliznął się do środka. Udało się. Był bezpieczny.