Stuartowie - Aleksander Dumas (ojciec) - ebook

Stuartowie ebook

Aleksander Dumas ojciec

0,0

Opis

Stuartowie” to powieść Aleksandra Dumasa (ojca), francuskiego pisarza i dramaturga, autor “Hrabiego Monte Christo” i “Trzech muszkieterów”.

“ Zaledwie królowa zdołała przykryć taflę, spiskowi uderzyli we drzwi. Ponieważ zamki i zasuwy były odjęte, jedyny zaporą była ręka Katarzyny Douglas; lecz że siła szlachetnej dziewicy nie zdołała stawić oporu, spiskowi wpadli do komnaty, wywracając i raniąc wszystko cokolwiek napotkali. Jeden z morderców chciał uderzyć na królowe, lecz syn sir Grahama zatrzymał go, mówiąc; Nie królowej, lecz króla szukamy!

Zaczęli przeglądać wszystkie zakątki komnaty, i nie znalazłszy nikogo już mieli wychodzić, aby całe zabudowanie przeszukać, kiedy jeden ze spiskowych, nazwiskiem Hall, potknął się na źle położonej tafli; schylił się więc i podniósłszy ją, odkrył otwór do piwnicy. Natychmiast podano pochodnie i przy jéj świetle ujrzano króla stojącego przy murze.”

Fragment.


Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 261

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-388-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (http://write.streetlib.com).

TOM I

I

Trzy wieki już upłynęły od chwili w której wieszczki z Torres przepowiedziały Banqa’owi, że, chociaż on sam nigdy nie będzie królem, następcy syna jego Fleanc’a wstąpią na tron Szkocki. Już i Dawid II umarł bezdzietnie, i linja męzka wielkiego Roberta Bruc’a wygasła. Lecz Szkoci tyle poważali i byli przywiązanymi do potomków tego Monarchy, że postanowili wybrać sobie Króla z pomiędzy jego wnuków, pochodzących z linji żeńskiéj. Sir Walter lord High Stewart albo Stuart, to jest lord wielko-rządca zaślubił Marjori’e, córkę Króla Roberta Bruc’a. Był to wódz pełen odwagi, który zaszczytnie okazał się w bitwie pod Bannoch-Burn, lecz umarł bardzo młodo, zostawiając syna.  Syn ten miał spełnić przepowiednie wieszczek, wezwany bowiem na tron po śmierci Dawida II, dał początek dynastji Sztuartów, z któréj ostatni Monarcha w roku 1688 podwójną utracił koronę.  Był to Monarcha łagodny i przystępny, równie jak jego ojciec w młodości znakomitym był wojownikiem; kiedy na tron wstąpił miał lat pięćdziesiąt pięć, nadto cierpiał zapalenie oczu, które miał zawsze jakby krwią zaszłe. Dla tego całe prawie swoje życie w samotności przepędził i umarł na ustroniu 19 Kwietnia 1390. Był to Monarcha z tej dynastji równie szczęśliwy jak Jakób VI.  Syn, który po nim nastąpił nazywał się John, to jest Jan. Lecz że Monarchowie noszący to imię aż do téj chwili wszyscy byli nieszczęśliwi, przybrał nazwę swojego ojca i dziada, i pod tytułem Roberta III został ogłoszonym. Zmiana imienia nie przyczyniła się do szczęścia.  Miał dwóch synów. Starszy zwany księciem Rothsaj był pięknym młodzieńcem, niestałego umysłu, gwałtowny i chciwy roskoszy. Albany jego wuj, korzystając ze słabości starego króla, panował w jego imieniu i poradził swojemu bratu, aby księcia Rothsaj ożenić, sądząc że tym sposobem zmieni się jego postępowanie. Idąc za tą radą ożeniona księcia Rothsay z córką Douglas’a, który poprzednio zaślubił córkę królewską, a teraz podwójnie zbliżył się do tronu Szkockiego, do którego ciągle jego następcy dążyli, nigdy nie mogąc go osiąść.  Rotbsay żył jak dawniéj. Douglas żalił się na swego zięcia przed wujem Albany.  Albany myślący o przywłaszczeniu sobie tronu, pragnął pozbyć się swoich siostrzeńców, i dla tego, przed królem najohydniéj wystawił postępowanie syna i uwiadomiwszy go o spisku, który nigdy nie istniał, otrzymał wyrok ujęcia Eothsaya, do czego użył pewnego nędznika, nazwiskiem Ramorny.  Książe pełen ufności podróżował po hrabstwie Fife. Na zakręcie drożyny, Ramorny i Sir Williams Lindsay napadli niespodzianie na niego, zrzucili go z konia, związali ręce, nie pozwoliwszy nawet pałasza wydobyć z pochwy. Następnie wsadzili go na konia od wozu elicie uprowadzić do zamku Falkland należącego do Albany. W drodze napotkała ich burza, lecz mimo ulewnego deszczu nic dozwolili schronić się Rothsay’owi i za jedyną, łaskę pozwolono mu okryć się burką wieśniaczą.  Przybywszy do zamku, osadzono go w więzieniu oświetlonem małem okratowanem okienkiem, które na siedm stóp od dołu, otwierało się równo z ziemią, na pusty dziedziniec zarosły zielskiem. W końcu tygodnia przestano mu jeść nosić.  Rothsay sądził z początku że zapomniano o nim i cały dzień czekał cierpliwie. Drugiego dnia wołał i cały dzień na bezużytecznem ubiegł wołaniu; trzeciego dnia, sił mu nie stało i tylko skarżył się, i jęczał. Kiedy noc nadeszła, zdawało mu się że ktoś zbliżył się do okienka; zebrał wszystkie siły i przybliżył się pod otwór. Nie omylił się wcale: pewna kobieta słysząc wczorajsze wołanie i dzisiejsze jęczenie, myślała że może to jest jaka ofiara któréj jeżeli nie ocali, to przynajmniej pomódz zdoła, korzystała więc z nocy i przyszła go zapytać, kto był, i co mu było.  Rothsay odpowiedział że był synem królewskim i że umiera z głodu.  Kobieta pobiegła do domu i powróciwszy za chwilę, wsunęła mu przez kratę mały jęczmienny placuszek, przyrzekając co noc podobny. Tyle tylko mogła mu dadź, bo sama była uboga. Kobieta dotrzymywała słowa i Rothsay żył.  Oo pięciu dniach, więzień usłyszał jak zbliżano się do jego drzwi. Myślał że chcą się przekonać czy umarł. Wydał kilka westchnień, kroki oddaliły się.  Nazajutrz, znowu było słychać stąpanie. Rothsay ciszéj jęczał. Stąpanie znowu ucichło.  Tak działo się przez cały tydzień.  Ósmego dnia w wieczór nie dostał jęczmiennego placka. Pilnujący domyślili się że Książę nie mógł by tak długo żyć, gdyby mu jeść niepodawano; postawiono straż na dziedzińcu, która dostrzegła, że jakaś kobieta przybliżała się do okienka, rzucała coś przez kratę i odchodziła. Będący na straży doniósł o tém i zatrzymano kobietę.  Dwa dni minęło w okropnych męczarniach głodu. Trzeciego dnia w wieczór, Rothsay usłyszał szelest u okienka. Kobieta zdołała uwiadomić jednę ze swoich przyjaciółek biedniejszą jeszcze od siebie. Ta nie miała nawet placka jęczmiennego dla więźnia. Lecz że karmiła dziecię przynosiła mu połowę swojego pokarmu. Tym sposobem Rothsay żył dziewięć dni.  Dziesiątego dnia kobieta nic przyszła. Spostrzeżono ją i zatrzymano jak pierwszą. Szóstego dnia w wieczór nie było słychać ani jęku ani westchnień, weszli więc do więzienia, Rothsay umarł, poszarpawszy zębami część własnéj ręki.  Stary król dowiedziawszy się o tém, przypomniał sobie że jeden mu tylko syn pozostał, imieniem Jakób, którego Albany równie jak pierwszego mógł się pozbyć; postanowił więc wysłać go do Francji, pod pozorem, że tam lepsze niż w Szkocji odbierze wychowanie. Okręt, na którym płynął pochwycili Anglicy i młodego książęcia wprowadzono do Londynu. Robert napisał zaraz do króla Angielskiego zadając powrócenia syna; lecz Henryk IV, który zachował swoje pretensje do Szkocji, kontent był mając w swych rękach następcę tronu; odpowiedział więc Robertowi że jego syn również dobrze będzie w Londynie wychowany jak we Francji; w skutek tego, wtrącił go do więzienia, gdzie stosownie do danego słowa, wyborne dał mu wychowanie.  Stary kroi będąc na łasce Anglików ze smutku i wstydu umarł w sześć miesięcy, zostawiając rządy państwa swojemu bratu Albany.  Ten, jak się można domyśleć, nie pamiętał o uwolnieniu swego siostrzeńca Jakóba; pozostał więc Jakób w Anglji dla wykształcenia się w szkole wygnania i niewoli. W roku 1419 Albany umarł.  Syn jego Murdac nastąpił po nim. O ile Albany był podstępnym, czynnym i podejrzliwym, o tyle Murdac był łatwowiernym, niedbałym i niedołężnym. Przeciwnie zaś, dwaj jego synowie, byli uparci i zuchwali, nie szanowali ani ojca, ani Boga. Zdarzyło się pewnego dnia, że starszy syn, nazwiskiem Walter Stewart polując z ojcem, zażądał od niego sokoła, którego udał na ręku. Był to wyborny ptak, doskonale wyuczony, którego Murdac wiele cenił. Dla tego, chociaż Walter nie raz prosiło niego, zawsze mu odmówił. Tym razem tęż samą odebrał odpowiedź. Lecz Walter będąc w tym dniu zapamiętalszym, wydarł ojcu sokoła, i skręcił mu głowę.  Ojciec spojrzał na niego ze zwykłą niedołężnością: późniéj potrząsnął głową mówiąc:  — Kiedy tak, kiedy nie chcesz znać dla mnie ani uszanowania ani posłuszeństwa, sprowadzę kogoś, którego wszyscy będziemy musieli słuchać. Od tego dnia, zaczął traktować z Anglją o uwolnienie więźnia, zapłacił znaczny okup, i Jakób powrócił do Szkocji, i objął tron w dwudziestym dziewiątym roku życia, po ośmnastu latach niewoli.  Jakób I był człowiekiem jakiego było potrzeba po samowładnym Albany i słabym Murdac, posiadał wszystkie przymioty które serca jednają. Jego postawa była przyjemną, ciało silnie zbudowane, umysł wykształcony i serce mocne. Po wstąpieniu na tron naprzód chciał się przekonać, jak rejent w czasie jego niewoli używał swej władzy. Po wyprowadzonem śledztwie oddał Murdac’a i jego dwóch synów w ręce sprawiedliwości, która wszystkich trzech skazała na ucięcie głowy. Byli oni straceni na małem wzgórzu wprost zamku Doune, mieszkania królewskiego, które oni za pieniądze ludu wystawili. Tak więc spełniła się przepowiednia Murdac’a uczyniona synom, że sprowadzi tego, który wszystkich uskromi.  Wkrótce król dał nowy dowód swojéj surowości. Naczelnik Higlandów z hrabstwa Ross, nazwiskiem Mac-Donald, zrabował biedną wdowę, ta odgrażała mu że zażąda sprawiedliwości.  — Od kogo jéj zażądasz? zapytał najgrawając się Mac-Donald.  — Od Króla, odpowiedziała wdowa, chociaż bym pieszo do Edymburga udać się miała.  — Kiedy tak, ponieważ to jest daleka podróż moja matko, rzekł Mac-Donald, trzeba cię podkuć, żebyś łatwiéj przyrzeczenie spełniła.  Kazał więc przywołać kowala i polecił mu przybić trzewiki do nóg wdowy, i tak puścił ją w zamierzoną drogę.  Wdowa słowa dotrzymała. Zaledwie wyleczono ją z ran, poszła pieszo do Edymburga rzuciła się do nóg królowi, opowiadając co ucierpiała. Jakób oburzony kazał schwytać Mac-Donalda i dwónastu najśmielszych jego towarzyszy, których kazawszy okuć podobnież, wystawił przez trzy dni na placu publicznym, a czwartego głowy pościnać kazał.  Szlachta poklaskiwała tym dwom wyrokom, które wyżéj i niżéj od nich uderzyły. Lecz koléj przyszła i na nią. W Szkocji wówczas tyle było władców ile wielkich panów, a każdy na swojéj ziemi według swojego zdania wymierzał sprawiedliwość.  Jakób ogłosił, że tylko jeden jest król i jedna sprawiedliwość, i że potrzeba aby każdy im się poddał. Niektórzy oburzyli się przeciwko temu, Jakób oddał ich pod sąd i majątki ich na skarb obrócił. Pomiędzy temi znajdował się Sir Robert Graham.  Był to pan możny, zuchwały, dumny i śmiertelnie nienawidzący króla za długie swoje uwięzienie. Dla tego postanowił zemścić się, i wciągnął do swego stronnictwa hrabiego Athol i jego syna, Roberta Stevart, któremu przyrzekł tron Szkocki; następnie kiedy zapewnił sobie stronników nawet przy boku króla, udał się pomiędzy Higlandów i wypowiedział posłuszeństwo. Król naznaczył nagrodę za głowę Grahama, późniéj nie myślał o tym buntowniku, którego warjatem nazywał.  Dzień Bożego Narodzenia zbliża! się i Jakób wybrał ten dzień na świetne zabawy w Perth. Udał się więc do tego miasta z mnóstwem minstrelów i kuglarzy oddanych pod zarząd Sir Alexandra, biegłego w sztuce bawienia, którego nazywał królem miłości. Przybywszy do rzeki Earn, w chwili kiedy miał wstąpić w łódkę, stara kobieta stojąca na drugim brzegu rzeki zawołała: Królu Milordzie, jeżeli przebędziesz rzekę nie powrócisz żyjący.  Jakób wstrzymał się na te słowa, późniéj zwracając się do swojego ulubieńca, króla miłości, rzekł:  — Sir Alexander, czy słyszałeś co nam ta kobieta przepowiada?  — Tak, Najjaśniejszy Panie, odrzekł Alexander, gdybym był na Twojém miejscu zwróciłbym się, bo jest przepowiednia, że pewien król będzie zabity w Szkocji roku 1437.  — Ba! odrzekł Jakób, przepowiednia może się i do ciebie stosować, bo przecież oba jesteśmy królami. Że zaś nie mam wcale ochoty powracać dla twojéj miłości, sądzę że i ty dla mojéj nie cofniesz się.  To mówiąc, wskoczył w łódkę dał znak przewoźnikowi, aby przepłynął na drugą stronę i tego samego wieczora przybywszy do Pert, stanął w opactwie czarnych mnichów; że zaś w klasztorze nie było miejsca dla jego przybocznej straży, umieszczono ją u mieszkańców.  Święta Bożego Narodzenia minęły bez wypadku, a ponieważ król lubił to miasto postanowił przedłużyć swój pobyt.  Czas schodził na łowach, wyścigach i grach; król nadewszystko odznaczał się grą w piłkę, i obszerny plac usypany piaskiem zdawał mu się bardzo wygodnym do téj zabawy. Na jednym końcu placu było okienko od piwnicy, w które jakby na nieszczęście piłka wpadała i musiano ją ztamtąd dobywać; król zniecierpliwiony tym wypadkiem, kazał przywołać mularzy i zamurować otwór.  Następnego dnia, to jest 20 Lutego.1487 r. król po południu po zwykłéj zabawie w piłkę, wieczór spędził pomiędzy damami i panami na śpiewach, muzyce i grze w szachy. Zwolna mężczyźni mięszkający po za opactwem oddalili się; hrabia Athol i jego syn Robert Stewart, któremu Graham przyrzekł tron Szkocki wyszli ostatni. Jakób pozostawszy z kobietami, stał przed kominkiem, rozmawiając, wesoło, kiedy wszedł służący donosząc, że kobieta z nad rzeki Earn chciała z nim mówić. Jakób kazał powiedzieć jej, że dzisiaj już za późno i żeby przyszła jutro rano.  Służący miał odnieść tę odpowiedź, kiedy nagle dała się słyszeć wrzawa i szczęk mieczów w klasztorze; w tym samym czasie silne światło odbiło się w oknach. Król przybiegł tam i ujrzał tłum ludzi zbrojnych niosących pochodnie; pomyślał zaraz że blizko musi bydź Highlandów i wykrzyknął: jestem zgubiony, to Graham!... Nie można było wyjść drzwiami, bo trzeba było spotkać się morderców. Król chciał wyskoczyć oknem, lecz były okracone. Przypomniał sobie wtedy, że chodząc po pokoju, słyszał próżnie pod stopami, i kiedy kobiety zamykały drzwi, podniósł taflę posadzki i wśliznął się do piwnicy, poznał, że była tą samą do któréj ustawicznie piłki wpadały i któréj okno przed dwoma dniami kazał zamurować. Gdyby okienko było otwarte, Jakób byłby ocalonym.  Zaledwie królowa zdołała przykryć taflę, spiskowi uderzyli we drzwi. Ponieważ zamki i zasuwy były odjęte, jedyny zaporą była ręka Katarzyny Douglas; lecz że siła szlachetnéj dziewicy niezdołała stawić oporu, spiskowi wpadli do komnaty, wywracając i raniąc wszystko cokolwiek napotkali. Jeden z morderców chciał uderzyć na królowe, lecz syn sir Grahama zatrzymał go, mówiąc; Nie króloweéj, lecz króla szukamy!  Zaczęli przeglądać wszystkie zakąty komnaty, i nie znalazłszy nikogo już mieli wychodzić, aby całe zabudowanie przeszukać, kiedy jeden ze spiskowych, nazwiskiem Hall, potknął się na źle położonej tafli; schylił się więc i podniósłszy ją, odkrył otwór do piwnicy. Natychmiast podano pochodnie i przy jéj świetle ujrzano króla stojącego przy murze.  — Panowie, wykrzyknął, znalazłem narzeczoną! To mówiąc wskoczył do piwnicy wraz ze swoim bratem. Oba rzucili się na króla ze sztyletami; lecz Jakób był silny i chociaż bez broni powalił ich na ziemię, poraniwszy sobie ręce, usiłując wydrzeć im sztylety. Już rozbroił jednego z nich i bezwątpienia toż samo i z drugim byłby uczynił, gdyby Hall nie przywołał Roberta Graham, który wskoczył do piwnicy z pałaszem w ręku. Jakób ujrzawszy przed sobą śmiertelnego nieprzyjaciela i widząc że wszelki opór byłby daremnym, żądał chwili czasu aby się wyspowiadać.  Nie, odpowie Graham, twoim spowiednikiem ta szpada.  To mówiąc przebił go, że zaś mimo téj rany podniósł się na kolana, dwaj bracia Hall zadali mu szesnaście ran sztyletem.  Mordercy schronili się w góry; lecz królowa kazała ich ścigać i wielu pojmanych znalazło śmierć w najsroższych męczarniach. Ciało Grahama oddzierano kleszczami, i wstrzymaną te karę aby widział ścięcie swojego syna, po czem znowu odrywano je kawałami, aż nagie zaświeciły kości i ducha wyzionął.  Robert Stewart, któremu tron przyrzeczono, podobneż poniósł męczarnie, i umarł po całym dniu konania.  Hrabiego Athol, ze względu na jego starość, ścięto.

II

Jakób II, syn Jakóba Igo, doszedł pełnoletności w pośród wojen domowych. Był to przystojny młodzieniec; lecz miał na lewym policzku plamę czerwoną, dla tego nazywano go Płomieńczykiem. Na początku swojéj pełnoletności, mianował Archibalda Douglasa namiestnikiem królestwa; lecz sądząc, że ta władza w rekach jego mogłaby się stać niebezpieczną odjął mu ją: było to ubliżenie, którego Douglas nie mógł przebaczyć.  Archibald udał się do zamku i tam zwołał swoich krewnych i przyjaciół aby poszli naprzeciw królowi. Wielu połączyło się z nim, lecz niektórzy mimo groźby oświadczyli się wiernymi Jakubowi; z tych liczby był Mac Lellan Galloway.  Douglas rozgniewany tem odmówieniem, rozpoczął bunt przeciwko królowi, napadem na zamek tego, który mu pozostał wiernym; że zaś naszedł go niespodzianie, bez trudności zdobył zamek, Mac Lellana wziął do niewoli i uprowadził do twierdzy de Trièvc nad rzeką Dece. Dowiedziawszy się o tém, Patrick Gray dowódzca gwardji Szkockiej, który był wujem Mac-Lellana i znał srogość Archibalda, rzucił się do stóp króla prosząc, aby użył swojej powagi i uchronił jego siostrzeńca od losu Colvilla i Herriesa, których Douglas ściąć już kazał. Ponieważ całem przewinieniem Mac-Lellana była jego wierność dla króla, przeto Jakób szczerze się zajął jego uwolnieniem, i dał Patrick’owi Gray list do hrabiego Douglasa aby Mac-Lellana wydał w ręce Patrick’a.  Ostatni nie tracąc ani chwili, udał się do zamku Thriève i przybył do Douglas’a w chwili kiedy on wstawał od stołu. Posłany, mimo dobrego przyjęcia, jakiego od Archibalda doznał, chciał mu zaraz przedłożyć cel swego posłannictwa; lecz Douglas niechciał nic słuchać, dopóki gość jego nie posili się, utrzymując, że trudno głodnemu z sytym rozmawiać. Ze zaś podobne przyjęcie nic złego nie zapowiadało, Patrick Cray, wybornym uraczył się obiadem.  Po skończonym obiedzie, przedstawił list króla Douglasowi, przyjął go z uszanowaniem, dziękował za przywiezienie mu uprzejmych wyrazów swojego monarchy, w chwili kiedy sądził że zyskał zupełną jego niełaskę. Po tem biorąc Patrycka za rękę, rzekł:  — Życzeniom waszym i króla stanie się zadość, i Mac-Lellan w tej chwili będzie wydany.  To mówiąc, Douglas zaprowadził Sir Patricka na dziedziniec, i zatrzymawszy się przed czemś nakryteni zakrwawionem suknem, podniósł je, a ukazując świeżo ściętego trupa:  — Sir Patricku, rzekł, nieszczęście, że przybyłeś za późno. Oto twój siostrzeniec, brak mu głowy, to prawda, lecz całe ciało jest na twoje usługi.  — Milordzie, odrzekł Gray, blady i znaajeżonemi włosami, wziąłeś głowę, rozrządzaj i resztą ciała.  Późniéj wskoczywszy na konia, który na dziedzińca stał osiodłany:  — Milordzie, rzekł daléj, z wyrazem silmy groźby, jeżeli mi Bóg życia pozwoli, przysięgam ciężko tej zbrodni przypłacisz.  To mówiąc, ruszył galopem przez otwartą bramę i za chwilę znikł.  — Na koń, chwytać go! zawołał Douglas, byłoby grzechem oddzielać tak dobrego wuja od swego siostrzeńca.  Słudzy Douglasa ścigali Sir Patrick’a przeszło sześćdziesiąt mil; lecz że ten wybornego miał konia, uszedł.  Odtąd Douglas połączył się z hrabiami Crawford i Ross, posiadającemi władzę prawie królewską, i postanowił bronić się przeciwko wszelkiemu nieprzyjacielowi, chociażby nim był nawet Jakób II.  Kiedy król dowiedział się o tym związku zyskał to smutne przekonanie, że jeżeli ci trzéj hrabiowie połączą kiedyś swoje klany, wojsko ich może bydź silniejszem niż jego. Postanowi! więc oderwać Douglas’a od związku, i w tym celu kazał mu oświadczyć, że pragnie z nim zgodnie pomówić w swoim zamku Stirling. Douglas dowiedziawszy się o niełasce Kanclerza Crichton, swojego osobistego nieprzyjaciela, sądził że to dla tego król widzieć się z nim życzy, przyjął więc zaproszenie, pod warunkiem: że Jakób przyszłe mu list bezpieczeństwa, podpisany własną jego ręką i opatrzony wielką pieczęcią.  Douglas otrzymał zaręczenie za powrotem posłańca.  Douglas ubezpieczony, jak sądził, przeciwko niebezpieczeństwu, na końcu Lutego 1452 przybył do Stirling z orszakiem pięciu set ludzi, których tamże umieścił. Co do niego, ponieważ w zamku miał się widzieć z królem, udał się przeto tylko w towarzystwie Hamiltona do Kadyow, głowy wielkiego domu Hamiltonów, który był jego towarzyszem broni i przyjacielem. Przybywszy do drzwi, Douglas przeszedł pierwszy, a kiedy Hamilton chciał iść za nim Livingston, będący na straży, odepchnął go silnie, uderzywszy w twarz żelazną rękawicą. Ten sposób przyjęcia, tak zdumiał Hamiltona, że, cofnął się dla wydobycia oręża: lecz Liyingston korzystał z tej chwili i zamknął drzwi. Na ten odgłos, Douglas odwrócił się i ujrzał drzwi zamknięte, ale ufny w list bezpieczeństwa, szedł daléj i skoro tylko doniesiono o jego przybyłem, natychmiast został wpuszczony do króla.  Jakób przyjął hrabiego tak uprzejmie i serdecznie, że to przyjęcie, zniszczyłoby wszelkie podejrzenia, gdyby był miał jakie; a że rozmowa długo się przeciągnęła, i godzina wieczerzy się zbliżała, zaprosił hrabiego aby ją z nim podzielił. O siódmej godzinie zastawiono stół: przez cały czas król i Douglas rozmawiali o różnych przedmiotach. król chciał rozerwać ligę, hrabia odpowiedział że musi ją utrzymać. Po wieczerzy, król przyprowadził Douglasa do okna, podwajając nalegania, którym hrabia odmawiał. Nakoniec Jakób przybierając powagę królewską, rzekł do hrabiego, że związek ten przeciwny był wierności, należneéj mu od każdego poddanego, i spokojności państwa; rozkazał mu przeto zerwać go. Douglas odpowiedział dumnie: że dał słowo, a żaden Douglas nie uchybił danemu słowu. Król upominał go tonem jeszcze więcéj nakazującym. Hrabia odpowiadał zawsze równie upornie. Wtedy król, którego nazywano Jakóbem Płomieńczykiem i który dla swojéj gwałtowności mógł by się nazywać, Jakóbem Ognistego serca topiąc sztylet w piersiach Douglasa. Milordzie, rzekł, jeżeli nie rozrywasz związku, sztylet go rozwiąże za ciebie. Douglas upadł obalony, więcej siłą uderzenia niż raną, po chwili jednak powstał na kolana, wołając: Zdrada! i kiedy usiłował wydobyć miecz, w téj samej chwili Sir Patrick Gray, który, jeżeli pamiętamy, poprzysiągł zemstę nad hrabią, rozpłatał mu głowę toporem aż do ramion. Ciało Douglasa, w tymże samym ubiorze jak było, wrzucono w dół będący w ogrodzie, pod tém samem oknem, gdzie został zabity, i jak niektórzy utrzymują że dół ten pierwéj był wykopany; inni zaś mniemają że to zabójstwo było skutkiem tylko chwilowego gniewu a nie przygotowanem morderstwem; zdania do dzisiaj dnia są niepewne. Co do nas, uderzenie Livingstona, wspiera pierwsze podejrzenie.  Douglas miał czterech braci w mieście, którzy dowiedziawszy się o śmierci najstarszego, ogłosili drugiego, imieniem Jakób głową rodziny. Następnie, ponieważ tylko czterysta ludzi mieli z sobą, udali się do swoich posiadłości, dla zgromadzenia wojska i wezwania sprzymierzeńców. Lecz nie czekając na zebranie się wszystkich sił, wyruszyli z tysiąc pięćset ludźmi, ciągnąc na znak pogardy u końskiego ogona, na którym jeden ze służących jechał, zapewnienie udzielone Archibaldowi przez króla; przed tym koniem na którym siedział najlichszy ze służby, szło przeszło pięćset trębaczy z niezmiernym hałasem, w chwilach przerwy, herold w barwie Douglasa ogłaszał że Jakub II był przeniewiercą; to ogłosiwszy, złupili miasto Stirling i chcieli go spalić. Lecz garnizon zanikowy połączony z mieszkańcami, odparł ich, zmusił cofnąć się na nowo w góry; oddalili się, przyrzekając wszakże powrócić.  Tyle możnych baronów połączyło się z Douglasem i hrabiami Crawford i Ross, że była chwila iż Jakób zamyślał opuścić tron Szkocki i uciec do Francji. Lecz blizki jego krewny Kennedy, arcybiskup z Saint-Audré, człowiek najroztropniejszy w owéy epoce, wstrzymał go przypowieścią o pęku strzał. Król postanowił ostatecznie zniszczyć ligę, barona po baronie, jak arcybiskup łamał strzałę po strzale.  Jakób mniéj biegły w polityce aniżeli w sztuce wojennéj, polecił arcybiskupowi zająć się układami; czci godny ten prałat tak zręcznie postąpił, że przeciągnął do królewskiego stronnictwa nie tylko wielką rodzinę Gordonów, któréj Hountly był głową, lecz jeszcze hrabiego Angus, pochodzącego z młodszej linji Douglasów, którego dla koloru włosów rudym, nazywano gdy tymczasem Jakób dla tejże przyczyny czarnym był przezwany. Prócz tego, od dawna była przepowiednia, że wtedy linja starsza Douglasów pokonaną będzie, kleiły młodsza przeciw niéj powstanie: i że tylko Douglas rudy, może zwyciężyć Douglasa czarnego.  Przepowiednia była jasną, i od tej chwili sprawę Douglasów uważano już jako straconą.  Za przykładem tych panów, i hrabia Crawford oświadczył swoje podległość. Mimo nie jakiéj radości Jakóba z odzyskania Crawforda, przecież przysięga wykonana w chwili gniewu, że dopóty nie spocznie aż najwyższy kamień zamku Finhaven, będącego mieszkaniem Hrabiów Crawford nie stanie się najniższym, w trudném stawiała go położeniu, ponieważ chciałby i jéj dopełnić i obawiał się podać hrabiemu warunku, że tylko zburzeniem najlepszéj swojéj fortecy, łaskę pozyskać może. Arcybiskup z St-André wywiódł go z tego kłopotu udzieleniem rozsądnej rady.  Król kazał oznajmić Hrabiemu Crawford że przybędzie do iego zamku, i w dowód zaufania przybył w towarzystwie tylko dwunastu ludzi zbrojnych. Crawford, niepojmując celu odwiedzin, przyjął go jako monarchę, z nadzwyczajną gościnnością. Lecz Jakób skoro tylko przybył do zamku, udał się na szczyt najwyższéj wieży i z tamtąd strącił mały kamień oderwany od muru, w rów opasujący twierdzę. Tak więc wypełnił swoją przysięgę, następnie zszedł na dół z lordem Crawford, który towarzyszył mu zdziwiony, nie rozumiejąc wcale tego postępku i zasiadł do wspaniałej uczty, którą mu przygotowano.  Mimo doznanych klęsk Jakób Douglas gotował się do walki, bo jeszcze miał silnych sprzymierzeńców, a pomiędzy temi James Hamiltona, tego samego, który od Livingstona w Stirlingu odebrał policzek, który mu życie ocalił Zgromadził czterdzieści tysięcy wojska i postąpił na odsiecz zaniku Abercorn, obleganego w imieniu króla przez Hrabiów Orknéj i Angus. Król, ze swojéj strony, poszedł na jego spotkani z wojskiem wyrównywającem liczbą tamtemu, i postrzegłszy wojsko Douglasa obozujące na brzegu rzeki Carron, zatrzymał się nad drugim brzegiem; tak że nieprzyjaciół tylko rzeka dzieliła. Każdy bitwę uważał jako nieuchronną, a bitwa ta miała rozstrzygnąć czy Sztuartowie czy Douglasy posiędą Szkocji koronę.  Lecz dobry poradzca nie odstąpił króla i w téj okoliczności. Zaledwie dwa wojska stanęły przed sobą, wysłał tajemnych posłów do naczelników wojska Douglasa, mianowicie zaś do Hamiltona, najpotężniejszego z nich, przyrzekając im zupełne przebaczenie, byle odstąpili sprawy powstańców. Lecz naczelnicy, lubo pragnęli uczynić zadosyć żądaniu królewskiemu, tak przecież względem Douglasa zobowiązali się honorem, że nie śmieli go odstąpić i owszem zachęcili go do bezzwłocznego wydania bitwy.  Nazajutrz rano, kiedy Douglas gotował się pójść za radą swoich sprzymierzeńców, król wysłał herolda do obozu Douglasa, nakazując mu rozproszyć swoje wojsko, bo w przeciwnym razie on i jego towarzysze ogłoszeni będą zdrajcami. Hrabia przy trąb odgłosie wydał rozkazy wojsku i wyruszył przeciwko królowi. Lecz że w pochodzie, spostrzegł na twarzach niektórych sprzymierzeńców oznaki wahania się, sam niepewny, kazał stanąć wojsku i wrócić do obozu. Odwrót ten uczyniony w zamiarze przywrócenia ducha żołnierstwu, zupełnie przeciwny zrządził skutek; bo zaledwie Douglas wszedł do namiotu, kiedy James Hamilton zapytał go: czy myśli stoczyć bitwę lub nie? i oświadczył, że każdy dzień zwłoki jest zgubnym dla niego. Douglas zamiast mu bydź wdzięcznym za ten postępek, odrzekł, że jeżeli się lęka, może się oddalić. Podobna odpowiedź, musiała obrazić takiego człowieka jak Hamilton; a więc, natychmiast kazał zatrąbić i opuszczając jego obóz na czele swoich żołnierzy udał się do króla. Za danym przykładem, następnéj nocy poszli i inni wodzowie, tak że na drugi dzień Douglas z własnemi tylko pozostał wazalami. Schronił się więc wraz ze swojemi braćmi do Annandal, gdzie przez Sir Dawid’a Scota Buccleuch zupełnie był pobiły. Jeden z jego braci zginął na polu bitwy, drugiego wzięto w niewolę, a następnie stracono; trzeci uciekł do Anglji, gdzie wkrótce przybył i Hrabia, po nadaremnych usiłowaniach odzyskania w Szkocji jakiejkolwiek władzy. Tak więc, Jakób Douglas bliższy już tronu, niż którykolwiek z jego przodków, w ośmiu dniach prawie, niemal na zawsze od niego oddalonym został.  Król Jakób przez porażkę pod Arkinholm uwolniwszy się od Douglasa, a przez wojny domów Jork i Lancaster od Anglji, rządził dosyć spokojnie Szkocją do r. 1450.  W teéj epoce, kiedy Anglicy wewnętrzną szarpali się wojną, Jakób postanowił korzystać z ich zamieszek, aby odzyskać zamek obronny Roburgh, który od bitwy pod Durlham zostawał w rękach Anglików; zgromadził więc całe siły Szkocji do wykonania tego wielkiego zamiaru. Wszyscy panowie, do których się udał, odpowiedzieli z uniesieniem; a nawet Donald ofiarował się ze swojemi na pół dzikiemi wazalami bydź przednią strażą wojska. Jakób wyruszył z ogromnem wojskiem i przybywszy do połączenia się rzek Tweed i Teviot, nad którem właśnie zamek leżał, gotował się zdobyć go oblężeniem, bo zanadto był obronny, aby go nagłym napadem wziąć było można.  W skutek tego, na zachodnim brzegu Tweedy, kazał król wystawić baterję wielkich dział, aby w murach zrobić wyłom i szturm przypuścić. Ufając tylko swojej artyllerji, sam nią dowodził, sądząc, że na niéj polega cała pomyślność przedsięwzięcia. Stał pomiędzy działami, jedno z nich pękło a roztrzaskane kawały zabijają Jakóba II, i niebezpiecznie ranią hrabiego Angus.  Jakób miał w wówczas lat dwadzieścia dziewięć, i wczasie dwudziesto-letniego panowania, wyrzucał sobie tylko śmierć Archibalda, co w wówczas było rządkiem zdarzeniem.  Panowie pozbawieni odwagi śmiercią króla i raną Angusa, który miał z kolei objąć po nim dowództwo, chcieli odstąpić od oblężenia, kiedy nagle królowa Małgorzata okazała się pomiędzy nimi, wiodąc ośmio-letniego syna za rękę:  — Wstydźcie się, szlachetni lordowie, rzekła, opuszczać dzieło, które już opłaciliście drożéj niż możecie już opłacić. Wiedzcie bowiem, że jeżeli wy odstąpicie, ja z synem oblegać będę twierdzę, z tą choćby najmniejszą garstką żołnierzy, którzy mi wiernymi pozostaną.  Szlachta nie chcąc się dadź zawstydzić kobiecie i dziecięciu, wydała okrzyk radości i z uniesieniem ogłosiła Jakóba III, królem Szkocji.  We trzy miesiące potem, załoga twierdzy przyciśniona głodem, pozbawiona pomocy, musiała się poddać. Szkoci obawiając się, aby z czasem nie odebrano im téj fortecy, zburzyli ją, nie zostawiwszy kamienia na kamieniu, i powrócili do domów.

III

Wszystko szło dosyć dobrze w czasie małoletności młodego króla, i pod opiekę dobrego arcybiskupa z Saint-André, a następnie Gilberta Kennedy jego brata. Lecz zaledwie młody monarcha wstąpił na tron, i sam rządzić począł, dostrzeżono wykakazujące się wszystkie błędy jego charakteru; był bojaźliwy, a to było wielką wadą, wczasie kiedy wojna wszystko rozstrzygała, był skąpy, a to było wielką zbrodnią w epoce, kiedy było potrzeba kupować sobie przyjaciół, a nawet nieprzyjaciół; zresztą namiętnie lubił sztuki piękne, i to mogłoby rzucić blask niejaki na jego panowanie, gdyby był umiał swoim artystom nadać przyzwoite miejsce, pomiędzy szlachtą a ludem. Lecz wbrew postępowaniu swoich poprzedników, którzy wybierali ulubieńców pomiędzy szlachtą i duchowieństwem, on otoczył się ludźmi, których dumni baronowie, nazywali mularzami, muzykantami; i Cochran budowniczy, Royer muzyk, Leonard kowal, Hommel krawiec, Torpichen fechmistrz, byli jego przyjaciółmi i poradcami.  Jakób III, miał dwóch braci z sercem prawdziwie królewskiem, których powierzchowność widocznym czyniła ród z którego pochodzili, jeden z nich nazywał się książę Albany, a drugi hrabia de Mar; książę Albany, jak mówi pewien dawny kronikarz, był wysoki, miał postać ujmującą, wielkie oczy, policzki szerokie, nos czerwony i długie uszy; nadto umiał przybierać wyraz twarzy groźny i ponury, ilekroć podobało mu się mówić z osobami, które mu się niepodobały. Hrabia de Mar, mówi Walter-Scott był charakteru mniej surowego i zyskiwał przychylność wszystkich, którzy się do niego zbliżali, słodyczą i łagodnością obejścia.  Z resztą oba byli bardzo zręczni w jeżdżeniu konno, w łowach i strzelaniu, czego król przez bojaźń, lub niesmak zaniedbywał, z wielkim podziwieniem szlachty, która to wszystko uważała za niezbędne do dobrego wychowania. Z resztą zobaczymy, że Jakób III, zginął dla tego, że konno dobrze jeździć nie umiał.  Oba młodzi książęta, jak to łatwo zrozumieć, nienawidzili ulubieńców króla, i aby zupełną posięść nad nim władzę, oddalali ich zawsze od niego. Ulubieńcy ze swojej strony nie zasypiali odwetu i korzystali z każdej sposobności aby ich oczerniać przed królem. Widząc zaś, że on wszystkiego słuchał i wszystkiemu gotów był wierzyć, opowiedzieli mu: że hrabia de Mar radził się wieszczek, kiedy i jakim sposobem król umrze! na co wieszczki miały odpowiedzieć: że umrze przy końcu tego roku i z ręki blizkiego swojego krewnego.  Król strwożony tą przepowiednią, kazał przywołać sławnego pomiędzy Highlandami astrologa. Człowiek ten, przekupiony przez Cohran’a, powiedział tylko królowi to, że widział z obrotu gwiazd, jak lew Szkocki pożarty będzie przez lwięta. Odpowiedź ta, połączona z potwarzami Cochran’a, żadnej niezostawiła wątpliwości w umyśle króla, tak, że w téj chwili kazał aresztować swoich braci. Księcia Albany zamknięto w zamku Edymburgskim, Hrabiego zaś de Mar, który podług przepowiedni wieszczek był winniejszym, kazał włożyć w wannę i z rąk i nóg krew mu upuścić.  Szczęściem dla księcia Albany, że chociaż król postanowił skazać go na śmierć, odłożył wykonanie wyroku, pewny że brata, w więzieniu, nie ma się czego obawiać. Przyjaciele młodego księcia korzystali z tej zwłoki, aby mu przyjść na pomoc. Pewnego dnia, mały statek zawinął w zatokę Leith z ładunkiem wina Gaskońskiego, którego dwie beczułki przeznaczone były w podarunku dla księcia Albany. Kapitan gwardji przekonawszy się, że w beczułkach było wino, kazał je zanieść do pokoju księcia, książę zaraz wpadł na myśl, że te beczki coś więcej prócz wina, muszą w sobie zawierać, i pilnie szukając, znalazł w płynie długi powróz, sztylet i kulę woskową, w niej list w którym doniesiono mu, że był na śmierć skazany, i że jeżeli nie zdoła w nocy uciec, nazajutrz będzie stracony. Sztylet i powróz przeznaczone były do ułatwienia ucieczki. Znaleziony list pokazał szambelanowi, wiernemu swojemu słudze, który z nim podzielał więzienie i oba postanowili jak można najlepiéj z czasu korzystać.  W skutek tego, Albany dowiedziawszy się, że kapitan gwardji kosztował wino i znalazł go wybornem, zaprosił go na wieczerzę do siebie; ten przyjął zaproszenie z warunkiem, aby trzech żołnierzy razem z nim było w pokoju. Ta przezorność zdawała mu się potrzebną i dostateczną, przeciw dwom ludziom bezbronnym.  W oznaczonéj godzinie, kapitan i trzech żołnierzy weszli do pokoju księcia. Zastawiono dwa stoły, jeden dla księcia Albany, kapitana i szambelana, drugi dla straży: na każdym stole stała beczułka wina; dzięki temu przygotowaniu wieczerza obficie była skropioną. Po wieczerzy książę ofiarował kapitanowi partjię szachów, ustawicznie częstując go winem; bo jak mówił wino matę wyższość nad rosbifem, że jeść niemożna ciągle, a pić można zawsze. Kapitan chwalił to zdanie, i podawał szaimbelanowi ciągle kubek, który tenże napełniał bez ustannie.  W trzeciéj partji, książę uważał po grze swojego partnera, że czas już działać. Dawszy więc znak szambelanowi, sam dobył sztylet i utopił go w piersiach kapitana. W tej saméj chwili, kiedy szambelan dusił serwetą jednego z żołnierzy, następnie Albany dwóch innych sztyletem przebił. Po dokonaniu tego czynu, książę wyjął klucze z kieszeni kapitana, i powróz schowany pod materacem, lecz obawiając się, aby który zabity nie powrócił do życia, złożyli ich na ogromnym kominie ogrzewającym pokój, przykrywszy drzewem. Następnie wdarłszy się na mury, wybrali miejsce najbardziéj oddalone od straży, aby przy pomocy sznura bezpiecznie spuścić się mogli.  Ponieważ noc była ciemna i nie można było widzieć czy sznur dostawał do ziemi, szambelan chciał pierwszy się spuścić, aby w przypadku sam stał się ofiarą a nie książę. W istocie, kiedy się spuścił po linie, nadaremnie szukał ziemi, a że był odważny, puścił się na traf i upadłszy o dwadzieścia pięć stóp, złamał nogę. Zawołał więc na swojego pana i mówił aby przedłużył linę. Albany niestrwożony bynajmniéj, powrócił do pokoju, wziął prześcieradła z łóżek, przywiązał je do końca liny i następnie spuszczać się zaczął. Przedłużona lina była dostateczna i książę bez najmniejszego szwanku ujrzał się u stóp murów. Natychmiast wziął swojego szambelana na barki, zaniósł w miejsce bezpieczne i mimo nalegań zranionego nie chciał opuścić dopóty, póki niewyzdrowieje. Następnie dał znak umówiony i statek przybił do brzegu, we dwie godziny książę i szambelan byli na morzu, a w ośm dni przybyli do Francji.  Śmierć hrabiego de Mar i ucieczka Albany, powiększyły tylko zuchwałość, ulubieńców króla. Robert Gochran, sprzedając się wszystkim, został tak bogatym, że mógł i króla kupić. Ponieważ, jak mówiliśmy, Jakób był bardzo skąpym, dawny Archibald nabył od niego hrabstwo Mar, oraz wielkie posiadłości i dochody należące do zamordowanego.