Stay with me. Dla ciebie wszystko - P.D. Hutton - ebook

Stay with me. Dla ciebie wszystko ebook

Hutton P.D.

4,0

Opis

"On: Lewes to małe miasto. Kocham je z wielu powodów, a jednym z nich jest stabilność. Pojawienie się Alex, mojej nowej sąsiadki, nieco zaburza mój porządek dnia. Nie jest w moim typie, choć ma obłędnie długie nogi i potrafi fenomenalnie gotować. Jest za to skomplikowana i wydaje mi się, że nie do końca radzi sobie ze swoją przeszłością. Nie wiem, w którym momencie się w niej zakochałem, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Ona: Max jest właścicielem krwiożerczego psa o imieniu Dexter. No dobra, nie jest krwiożerczy, ale jest ogromny i może człowieka przestraszyć. Mój sąsiad jest wieczną gadułą, bywa też niesamowicie wścibski, ale chyba nie ma w miasteczku osoby, która by go nie kochała. Choć wygląda na wyluzowanego gościa, widzę, jakie spustoszenie wywołała w nim ostatnia misja. Nie wiem, czemu mam do niego taką słabość. Może po prostu chodzi o jego obecność. Przy nim czuję spokój, a tego mi najbardziej brakowało w ostatnich miesiącach. Zawierają niezobowiązujący układ. Max wyremontuje jej dom, a ona będzie dla niego gotowała i dotrzymywała mu towarzystwa. Dwa złamane serca wydają się odporne na kolejne uczucie. Jednak każde spotkanie zbliża ich do siebie. Niewinny flirt zmienia się w potrzebę zrozumienia i chronienia drugiej osoby. Problem jest taki, że Alex nie planuje zamieszkać w Lewes na stałe. Przyjechała tu, aby pozbierać się po pewnym skandalu w Londynie. Potem wraca do swojego wydawnictwa. Max musi użyć nie tylko swojego uroku, aby zatrzymać ją przy sobie. Na szczęście wojsko nauczyło go, by nigdy się nie poddawać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 564

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (66 ocen)
32
16
8
8
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lezak_2006

Z braku laku…

Uwielbiam romanse, gdzie główny bohater jest lub był żołnierzem. Niestety, widoczne braki w warsztacie autorki bardzo przeszkadzały mi w lekturze. P.D. Hutton nie zna podstawowych zasad deklinacji, budowania zdań. Styl formułowania wypowiedzi na piśmie woła o pomstę do nieba. Pisarka miesza powszechnie znane przysłowia. Jednak najbardziej zdenerwował mnie brak szacunku do czytelnika, objawiający się brakiem jakiegokolwiek research'u. Najlepszym tego przykładem jest pisanie o zespole stresu pourazowego, nic na ten temat nie wiedząc i nie zadając sobie trudu, by czegoś się dowiedzieć (np. stosowania dla niego skrótu ZSP, zamiast PTSD). Wystarczyłaby tylko minuta by sprawdzić to w google. Wstyd! Za to jest nikomu niepotrzebra playlista, bo to takie cool. Redaktor i korektor powinni rzucić pracę. Po ilości błędów widać, że się do niej nie nadają.
20
Monika309

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastyczna książka, polecam
20
kasiatamaka

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
katapal

Dobrze spędzony czas

Bardzo fajna😊
00
Martak7901

Nie oderwiesz się od lektury

Super 👍
00

Popularność




Copyright © by P. D. Hutton, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autoraoraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Ilustracje w środku książki: © by pngtree

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcia na okładce: pexels.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-67024-35-8

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Playlista

Wstęp

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Epilog

Podziękowania

Mojej siostrze Annie, która zawsze we mnie wierzy

Pewnego dnia zjawi się ktoś, kto przytuli Cię takmocno,że wszystkie Twoje rozbite kawałki skleją się wcałość.

Autor nieznany

Playlista

1. Years&years – If You’re Over Me

2. Sarsa – Zakryj

3.The Chainsmokers, Halsey – Closer

4. Anne – Marie – Ciao Adios

5. Paloma Faith – Loyal (+ płyta TheArchitekt)

6. Riverdale Cast – Mad Word

7. Taylor Swift, Gary Lightbody – The Last Time

8. Ariana Grande, Troye Sivan – Dance to This

9. Panic! At the Disco – High Hopes

10. Tom Odell – Wrong Crowd (+ płyta WrongCrowd)

11. Ania Dąbrowska – Poskładaj Mnie

12. Cheat Codes, Little Mix – Only You

13. James Bay – Pink Lemonade

14. Studio Accantus – Królowie Świata (musical Romeo i Julia), Czegoś Brak oraz Tonę (musical Hamilton), Belle (musical Notre Dame deParis)

15. Snow Patrol – Chasing Cars

16. Toploader – Dancing in the Moonlight

17. Tom Odell, Alice Merton – Half as Good as You

18. Oh Wonder – Drive

19. Alec Benjamin – Let Me Down Slowly

20. Hurts – SomethingI Need to Know (+płytaDesire)

21. Dawid Podsiadło – Dżins (+ płytaMałomiasteczkowy)

22. Queen – Bohemian Rhapsody

23. John Lenon – Your Song

24. Jan Traczyk, Zofia Nowakowska – Nie Obiecuj Nic (+płyta z musicalu „Piloci”)

25. Harrry Styles – From the Dining Table (+ płyta HarryStyles)

26. 5 Second of Summer – Lie to Me

27. Bebe Rexha – Knees

28. Zedd, Maren Morris, Grey – The Middle

29. Calum Scot – Dancing on My Own

30. Zedd, Elley Duhé – Happy Now

31. Camila Cabello – Never Be the Same

32. Ed Sheeran – Perfect (+ płytaDivide)

Wstęp

Przeszłość

Max

Afganistan, październik 2009

– Wróg za drutami, powtarzam: wróg za drutami! – Usłyszałem wradiu.

Na moment zamarło mi serce. W naszym slangu oznaczało to, że wróg był na terenie naszego obozu. Byliśmy ostrzeliwani od ponad godziny, a teraz jeszcze nasi przeciwnicy byli pośródnas.

Afganistan nie równał się z Irakiem. Tutaj wszędzie były góry i pustkowia. Nie było żadnych budowli, przez co trudniej było rozbić obóz. Mieliśmy dwa wyjścia: albo osadzimy się na szczycie, albo u podnóża gór. Niestety nie zdążyliśmy wejść wyżej, bo zostaliśmy zaatakowani. Byliśmy na przegranej pozycji, gdyż nasi przeciwnicy mieli nas jak na tacy, stojąc na wzniesieniach. Jakby stali na trybunach i strzelali do nas jak do małych ruszających się pionków. Jednak każdy z nas bronił się, jak tylko potrafił. Za nic w świecie nie traciliśmy ducha walki. Nawet jeśli mieliprzewagę.

– Kurwa – warknąłem i rozejrzałem sięwokoło.

Panował chaos. Talibowie otaczali nas z każdej strony. Było ich znaczenie więcej, niż przypuszczałem. Strzelali do nas z wyrzutni i karabinów maszynowych. Zewsząd padałypociski.

– Troy!

– Jestem na dziesiątej – krzyknął.

– Majorze Harper, musimy się przegrupować. Jakiplan?

– Trzy zespoły – odezwał się major. – Czerwony dba o osłonę. Nick, zdejmij, do kurwy, tego snajpera! Zieloni na pozycje. Żółci pod wschodnieskrzydło!

– Tak jest! – Usłyszałem w radiu i każdy ruszył na swojąpozycję.

– Troy, osłoń Nicka – powiedziałem i podbiegłem kilka metrówdalej.

Zmieniłem magazynek i wyjrzałem zza ciężarówki, by ocenić sytuację. Przed twarzą mignęły mi pociski. Zakląłem siarczyście i ponownie sięschowałem.

– Pierdolone Taliby – wymamrotał Nick. Wychylił się, by zdjąć snajpera, ale miał niewygodną pozycję. – Muszę zmienić kąt! Troy, plecy!

Troy podbiegł do niego i osłaniał go, by ten mógł zdjąć snajpera. Widoczność była słaba. Tumany kurzu wznosiły się i utrudniały oddychanie. Ruszyłem dalej na wschód, by zająć przypisaną mi pozycję. Działałem jak na autopilocie. Strzał był naturalnym odruchem. Widzisz cel, pociągasz za spust. Jeśli się zawahasz, zginiesz.

Musiałem domknąć krąg, by więcej ludzi nieprzyjaciela nie przedarło się do naszego obozu. Ruszyłem naprzód. Teraz byłem bardziej na widoku dla snajpera. Miałem nadzieję, że Nick szybko go załatwi, bo w przeciwnym razie tamten załatwimnie.

– Chłopaki, trzymajcie się, będziemy mieli wsparcie! Wytrzymajcie jeszcze trochę! – krzyknąłdowódca.

– Ile czasu? – zapytałSteven.

– Dwadzieściaminut.

– Majorze, nie wytrzymamy tyle – powiedział Clive. – Słabniemy.

– Nick zdjął snajpera – odezwał się Troy – ale musimy się zabierać stamtąd. Max?

– Domknąłem, ale nie utrzymam długo pozycji. – Pot skapywał mi po twarzy, kiedy celowałem we wrogie wojska. – Dajcie mimagazynek!

Chwilę później Nick pojawił się obok mnie z dodatkowym karabinem i razem oczyszczaliśmy wejście. Naszych pleców pilnował Troy. Byliśmy zmęczeni i niewyspani. Słońce dopiero wschodziło, a większość z nas nie spała od wielu godzin. Jednak w tym momencie każdy był skupiony. Rozejrzałem się, zmieniając magazynek. Mieliśmy przerąbane. Miałem wrażenie, że naszych przeciwników w ogóle nie ubywa. Mnożyli się na potęgę, a my nie radziliśmy sobie z odparciemataku.

– Max, wycofajcie się! Musimy pomóc na zachodnimskrzydle!

– Troy, weź Nickai…

Usłyszałem świst tuż przy ramieniu, od razu padłem naziemię.

– Sukinkot – wymamrotałem.

– Max? Jesteś?

– Jestem, tylko mniedrasnęło.

– Musimy wspomóc Clive’a.

– Max, idę pierwszy. – Nick popatrzył na mnie, na co skinąłem głową. – Pierdolone Taliby – wymamrotał ipobiegł.

Nick był smukły i szybki. Chyba był jednym z najzwinniejszych żołnierzy, jakiego kiedykolwiek poznałem. I był piekielnie dobrym strzelcem. Mając go po zachodniej stronie, wiedziałem, że zyskamy tym przewagę. To była jego pierwsza misja ze mną i Troyem, ale świetnie działał pod presją i wykonywał bez mrugnięcia okiem każdy rozkaz. Chwilę później ruszyłem w ślad za nim. Szybka kalkulacja wymusiła na nas rozdzielenie się. Nie mogłem goosłaniać.

Na swojej kolejnej misji nie byłem już przerażony. Oczywiście, że się bałem. Ale najbardziej obawiałem się tego, że kogoś tam zostawię. Że będę zmuszony ruszyć naprzód, podczas gdy któryś z moich braci zostanie za mną w tyle. Że będę musiał powiedzieć komuś bliskiemu, że mój towarzysz broni poległ. Dlatego to ja wolałemosłaniać.

Choć pogrzeby były piękne i bardzo dostojne, a ci, którzy zginęli, byli chowani z należytym honorem, to jednak wszyscy chcieliśmy żyć. Wrócić bezpiecznie do domu. Na co komu medal przyznany pośmiertnie? Nic nie równało się z uśmiechem bliskiej nam osoby po powrocie do domu. Dlatego dawaliśmy z siebiewszystko.

– Max, przysięgam, że jeśli wyjdziemy z tego cało, Spencer będzie mogła wybrać imię dla naszego syna. Nawet jeśli będzie paskudne i nie będzie dało się gozdrobnić.

– W takim razie już się szykuj na jakiegoś Edwarda czy Edwina – powiedziałem i ruszyłem naprzód. – Jak tylko ogarniemy ten bajzel tutaj, zadzwonię do twojej żony, by przekazać jej dobrewieści.

Znowu nastąpiło przegrupowanie. Major wydał nowe polecenia iruszyliśmy.

Pomyślałem o Sophie. O tym, że nie pożegnałem się z nią tak, jak powinienem. Była miłością mojego życia i nie wyobrażałem sobie, że mogłoby jej zabraknąć. Była taka dobra, ciepła jak promyk słońca o poranku. Musiałem ją choć jeszcze raz zobaczyć. Pocałować słodkie, różowe usta i powiedzieć, jak mocno jąkocham.

– Max, jestem zatobą.

Pobiegłem. Mając Troya za sobą, nie czułem niebezpieczeństwa. Miałem cel. Dostać się na lewe skrzydło i odciążyć Clive’a. A po drodze zabić jak najwięcej nieprzyjaciół. Musieliśmy być dzielni. Wszyscy razem mogliśmy odeprzeć atak. Działając w pojedynkę, byliśmy nikim. Razem mogliśmywszystko.

– Clive, jak mocno oberwałeś? – zapytałem, docierając doniego.

– Jeszcze mogę strzelać – powiedział i wychylił się, by oddać serięstrzałów.

– Zaraz będzie czerwony zespół za mną. Trzymaj się, stary.

Mieli wyrzutnię i celowali w nasz skład amunicji. Zdałem raport ze wszystkiego, co widziałem, i major ustawił taktykę tak, by Nick mógł zdjąć największe zagrożenie. Wierzyłem w niego. Jednak ta pozycja bardziej nas odkryła i musieliśmy być ostrożniejsi. Runąłem na ziemię, o włos unikającstrzału.

– Pierdolone Taliby – warknąłem.

– Co nie? – Uśmiechnął się Nick w mojąstronę.

Spojrzałem na niego, odwzajemniając grymas. Następnie Nick wstrzymał oddech i wycelował. Zawsze tak robił, dlatego był tak piekielnie precyzyjny. Podziwiałem go za to, że nawet w takich chwilach kompletnego chaosu potrafił zachowaćspokój.

Udało się. Odetchnąłem zulgą.

– Jestwsparcie!

– Panowie, jeszczetrochę.

W grupach naszych napastników nastąpił chaos, gdyż nasze samoloty zrzuciły kilka ładunków. To dało nam okazję, by odepchnąć ich jak najdalej. Dalsza walka trwała zaledwie piętnaście minut. Potem nastała cisza. Ustały strzały, krzyki. Nagle wszystkozamarło.

– Świetna robota, chłopaki – powiedziałem i nogi same się pode mną ugięły. Odetchnąłem z ulgą, zdejmując hełm. – Majorze? – powiedziałem dokrótkofalówki.

Cisza.

– Majorze Harper? – zapytałemponownie.

Troy pokręciłgłową.

– Kurwa!

*

Londyn, lipiec 2013

Obudziłem się zlany potem. Po raz kolejny. Serce w klatce piersiowej waliło mi niczym przestraszony koliber. Wziąłem kilka oddechów, aby się uspokoić, i ponownie opadłem na poduszki. Budzik na szafce obok wskazywał 2:49, co znaczyło, że spałem niecałe dwie godziny. Przed oczami miałem obrazy z mojego koszmaru. Tym razem śnił mi się Troy. Jego uśmiechnięta buzia, kiedy opowiadał jakieś kawały. W okamgnieniu jego twarz wykrzywił grymas, gdy nagle zostaliśmy zaatakowani. Wzięli nas z zaskoczenia i wybili niemal całyoddział.

W takich chwilach jak tamta, pamięta się wszystkie szczegóły. Gorzki smak strachu w ustach. Ciężkie powietrze. Zapadający zmrok i krzyki dookoła. Panikę wśród moich braci, którzy byli tam ze mną. W takich momentach niestety każdy element tragedii wyrywa się w ludzkiej podświadomości. Smak krwi, płacz i zamęt dookoła. Oddałbym wszystko, byleby nie pamiętać tamtego dnia i każdego kolejnego ponim.

Wtedy cudem przeżyłem i patrzyłem, jak mój najlepszy przyjaciel umiera na moich rękach. Spoglądałem w jego oczy do ostatniego tchnienia i widziałem, jak uchodzi z niego życie. Najgorsze było to, że nie mogłem nic zrobić. Miał za duże obrażenia, a do bazy mieliśmy za daleko. Właściwie to czekaliśmy na cud, aby ktoś z naszych odnalazł nas i uratował namtyłki.

Wojna była okrutna i od tego czasu straciłem grunt pod nogami. Od tamtej chwili wszystko poszło nie tak, jak miało pójść. Całe moje życie nagle stało się bez sensu. Nawet Ona nie była w stanie mnie uratować. Mało tego, stałem się przyczyną destrukcji nie tylko siebie, ale i Jej. Nie miałem pojęcia, czemu nadal ze mną jest, skoro zatruwałem Jejżycie.

Zdawałem sobie sprawę, że jestem trudny, ale wewnątrz dławiły mnie żal i obrzydzenie do samego siebie. Nie zasługiwałem na to, by przeżyć. To Troy powinien być wśród żywych. Z synkiem iżoną.

Podniosłem się z łóżka i włożyłem dresy do biegania. W kuchni siedziała Ona nad aktami jakiejś sprawy i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Pokręciłem głową na znak, że nie mam ochoty o tym rozmawiać, i wyszedłem namiasto.

Nienawidziłem Londynu. Odkąd wróciłem, nie potrafiłem się tu odnaleźć. Przytłaczała mnie ta wielkość, wszechobecny hałas i ludzie. Ja chciałem jedynie odrobiny spokoju. Jednak nikt nie rozumiał mojej potrzeby milczenia. Najbardziej marzyłem o zwykłym, niezakłóconym śnie. Czasami w środku nocy przypatrywałem się z zazdrością mojej narzeczonej. Od wieków nie przespałem całej nocy. Właściwie to byłem zmęczony samym byciem zmęczonym. Moja twarz była poszarzała, na policzkach miałem już przeszłotygodniowy zarost, a włosy były stanowczo za długie. W wojsku by mnie wyśmiali za taką fryzurę. Jednak już nie byłem jednym z nich. Już nie byłem jednym z moich braci. W sumie teraz byłemnikim.

Przebiegłem dziesięć kilometrów i wreszcie poczułem znajomy ból w nogach. Niemal uśmiechnąłem się do siebie. Mój umysł wreszcie spowolnił i mogłem się całkowicie wyłączyć. Odetchnąć od mieszkania i Niej. Choć właściwie Ona nic nie zawiniła, tylko starała się mi pomóc, jednak mimo to nie potrafiłem Jej znieść. Widziałem ból odtrącenia w Jej oczach oraz wielki strach o mnie i naszą przyszłość, ale nie byłem w stanie pozbierać się do kupy. Mój psycholog mówił, że to tylko kwestia czasu, abym odzyskał siły. Zalecał mi zmianę otoczenia oraz jakieś zajęcie, abym przestał się zadręczać. Jednak nie miałem dokąd pójść. Byłem okropnie samotny w tym wszystkim i chyba nawet już nie zależało mi napocieszeniu.

– Długo cię nie było – odezwała się moja narzeczona odprogu.

Spojrzałem na nią zaskoczony i wzruszyłemramionami.

– Max, porozmawiaj zemną.

– Nie chcę. Nieteraz.

– A kiedy? – Jej oczy wypełniła troska, przez co poczułem się jeszczegorzej.

– Chcę wyjechać z Londynu. Nie mogę znieść poczucia bezsilności w tym mieście – powiedziałem cicho. – Przepraszam, ale nie damrady.

– Przetrwamy to – powiedziała, hamując łzy i objęła mnie w pasie. – Wszystko będziedobrze.

– Nie wydaje mi się, aby wszystko było dobrze. – Odsunąłem się od niej i pogładziłem jej włosy. – Nie możemy tego ciągnąć. Jestem teraz w totalnej rozsypce, a świadomość, że ranię również ciebie, miłość mojego życia, wszystkoutrudnia.

– Nie szkodzi, Max. – Tym razem łzy potoczyły się po jej policzkach, przez co mocniej ścisnęło mnie serce. – Damy radę. Przejdziemy przez to wszystkorazem.

– Nie utrudniaj tego, Sophie. – Pocałowałem ją w czoło i wypuściłem powietrze z ust. Jej imię ledwo przeszło mi przez gardło. Czułem gorycz na języku i wiedziałem, że muszę to skończyć. Ona zasługuje na lepsze życie. – Nie jestem i nie będę tym gościem, którego pokochałaś w ogólniaku. Nie potrafię wrócić do porządku dziennego po tym wszystkim, co sięstało.

– Nie rób tego, proszęcię.

– Zawsze będziesz miłością mojegożycia.

– Tak jak ty moją. Kocham cię i zawszebędę.

– Potrzebuję teraz przestrzeni, by się pozbierać. Nie mogę cię prosić, abyś czekała na mnie, bo to byłoby niesprawiedliwe. Jednak wiedz, że zawsze będę cię pamiętał. Zawsze będziesz dla mnie dziewczyną, dla której wygrałem mistrzostwa stanowe i przebiegłem całe boisko, wykrzykując „Kocham cię, SophieStanford!”.

– A ja zawsze będę tą dziewczyną, która cieszyła się z każdej chwili, jaką razem mieliśmy, i oświadczyła ci się, wbiegając na pokład samolotu tuż przed twoją pierwsząmisją.

*

Alex

Londyn, grudzień 2014

Był tydzień do Bożego Narodzenia. W wydawnictwie panował chaos, jak zwykle przed tak wielkimi świętami, ale na szczęście wszystko jak na razie szło całkiem nieźle. Jutro miał przyjechać Jonathan i razem mieliśmy się wybrać na świąteczne zakupy do centrum, z czego niezmiernie sięcieszyłam.

W całym mieszkaniu już było czuć ducha świąt. Zaczęłam wszystko sprzątać, aby mieć to z głowy, kiedy mój chłopak przyjedzie do miasta. Zdążyłam nawet upiec pierwszą partię pierników i udekorować salon. Byłam niezmiernie podekscytowana, gdyż miały być to pierwsze wspólnie spędzone święta. Żona Jonathana niestety kategorycznie odmówiła rozwodu, bojąc się skandalu, i sprawa nie wyglądała za ciekawie. Jednak dawaliśmy sobie radę. Kochaliśmy się i to byłonajważniejsze.

Spojrzałam jeszcze raz na przepis i zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak z nadzieniem do kurczaka. Wymieszałam je ponownie i dodałam trochę ziół. Żałowałam, że nie posadziłam w doniczkach świeżych, ale musiałam się zadowolić tymi z torebki. Znowu spróbowałam farsz i dodałam odrobinę pieprzu oraz soli. Było trochę lepiej, ale nadal nie był to pożądanysmak.

Westchnęłam w końcu i postanowiłam nie cudować. Odstawiłam nadzienie do lodówki i wzięłam się do dekorowania kolejnej tury pierników. W międzyczasie słuchałam kolęd i z szerokim uśmiechem ozdabiałam ciasteczka. Była już niemal północ, ale wiedziałam, że i tak nie zasnę, byłam zbyt zaabsorbowana wszystkim. Dopilnowałam ostatniej partii i zadzwoniłam do mojegochłopaka.

– Witaj, kochanie – przywitał mnie serdecznie. – Jeszcze nieśpisz?

– Chciałam się tylko upewnić, czy mam wyjeżdżać po ciebie na lotniskorano.

– Jeśli to dla ciebie nie kłopot – powiedział z wahaniem, a po chwili zaczął protestować. – Jednak nie, Alex. Wyśpij się, a ja przyjadę taksówką. Założę się, że w pracy teraz masz urwaniegłowy.

– Oczywiście, że to żaden kłopot – zapewniłam. – Wbrew pozorom nie jestem taka niezastąpiona wwydawnictwie.

– Jesteś aniołem – powiedział z czułością. – Już nie mogę się doczekać, aż cięzobaczę.

– Też za tobą bardzo mocnotęsknię.

– Odpocznij w takim razie trochę, widzimy się za kilka godzin. Dobranoc, kochamcię.

– Ja ciebie też, dobrej nocy – pożegnałam się i przycisnęłam telefon dopiersi.

Jeszcze tylko kilka godzin – powtarzałam w myślach. Nie widzieliśmy się już kwartał z racji nawału obowiązków. Na Święto Dziękczynienia też niestety nie mógł przyjechać, gdyż obiecał swoim dzieciom, że z nimi je spędzi. Jego żona wybrała Boże Narodzenie, więc nie miał wyjścia. Rozumiałam to. W gruncie rzeczy było mi przykro z tego powodu, w jakich okolicznościach się rozstają. Jonathan opowiadał mi o swojej rodzinie i zawsze mówił z szacunkiem o małżonce, jednak niestety nie udało im się przetrwać. Kochali się, ale to nie wystarczyło. Bardzo im obojgu współczułam z tegopowodu.

Sama nie wyobrażałam sobie, jak wyglądałby mój świat bez Jonathana. Byłam w nim zakochana od trzech lat. Na początku widywaliśmy się okazjonalnie i bardzo dobrze nam się rozmawiało. Z czasem nasze spotkania stały się coraz częstsze, a jego problemy małżeńskie nas do siebie zbliżyły. Nigdy nie myślałam, że będę miała romans z żonatym mężczyzną, jednak dla mnie w żadnym momencie nie była to przelotna znajomość. Dla niego z resztą teżnie.

Byliśmy dla siebie idealni. Uwielbialiśmy wystawy, czerwone wino i pasowaliśmy do siebie pod względem fizycznym. Mieliśmy podobne poczucie humoru i zawsze zaskakiwał mnie przeróżnymi drobnostkami, jak wielki bukiet kwiatów, piękna suknia albo biżuteria. Miał idealny gust. Każdy jego prezent był wyszukany i bardzo przemyślany. Uwielbiałam w nim tęszczegółowość.

*

Z samego rana wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy, układając je w lekkie fale. Następnie umalowałam się, podkreślając kości policzkowe bronzerem, a oczy eyelinerem. Założyłam czarną, dzianinową sukienkę z cieniutkim bordowym paskiem oraz czarne pończochy. Spakowałam swoje rzeczy do torebki, która pasowała do bordowych kozaków na szpilce i wreszcie byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam czarny płaszcz i szal, którym stylowo sięokryłam.

Coś jednak było nie tak. Jeszcze raz krytycznie oceniłam swój wygląd i sięgnęłam po wiśniową szminkę. Wprawnie przeciągnęłam nią po ustach i uśmiechnęłam się. Tak jest perfekcyjnie. Spodoba sięJonathanowi.

Zjechałam windą na podziemny parking i wsiadłam do swojego mercedesa. W radiu akurat były wiadomości i podawali, gdzie są największe korki. Wyjechałam na ulicę z lekkim niepokojem. Bardzo dawno nie widziałam mojego chłopaka. Teraz ekscytacja przeszła w lekkie podenerwowanie, ale jazda samochodem skutecznie odwróciła bieg ponurych myśli. Kochaliśmy się. Wkrótce Jonathan dostanie rozwód i wreszcie wszystko będzieidealnie.

Na parkingu przed lotniskiem panował spory ruch. Ponad kwadrans zajęło mi znalezienie miejsca. Ale zdążyłam. Właśnie ogłosili, że samolot Jonathana wylądował. Rozradowana ruszyłam do hali przylotów i czekałam na mojego mężczyznę. W chwili, gdy go zobaczyłam, na mojej twarzy wykwitł potężny uśmiech, a serce ruszyło do galopu. Wyglądał fantastycznie w granatowym garniturze i błękitnej koszuli. Na jednej ręce miał przewieszony płaszcz, a drugą ciągnąłwalizkę.

– Alex! – krzyknął, wreszcie mniezauważając.

Jego ramiona od razu objęły mnie czule, a ja w końcu odetchnęłam z ulgą. Nareszcie tubył.

– Tak się cieszę, że cię widzę – powiedziałam i chciałam go pocałować, ale powstrzymał mnie, patrzącwymownie.

No tak, lotnisko to miejsce publiczne, a my przecież nie mogliśmy okazywać sobie uczuć w takich miejscach w obawie o skandal i jego karierępolityczną.

– Ja również. – Uśmiechnął się w odpowiedzi i pogładził mnie po policzku. – Zbierajmy się stąd. Cholernie za tobą tęskniłem, kochanie.

– Nie mogę uwierzyć, że będziesz w Londynie całe trzy tygodnie. – Ujęłam jego ramię, gdy ukryłam żal i radosnym krokiem ruszyliśmy dowyjścia.

– Właściwie to jest coś, o czym muszę ci powiedzieć – oznajmił powoli. – Niestety, mogę zostać tylko do Wigilii. Wiem, że obiecałem, i jest mi cholernie przykro, ale ten rozwód to jakiś koszmar. Anastasia nie daje mi spokoju. Nastawia zarówno Erica, jak i Jenny przeciwko mnie. Nie mogę w takiej sytuacji zostawić ich z nią. Wykorzysta to w sądzie. Wiem, że inaczej to planowaliśmy, ale nie spodziewałem się tego po niej. Liczyłem na cichy rozwód, lecz wszystko zmienia się w wielką bitwę – westchnął, a jego twarz wykrzywiłgrymas.

– Nie rozumiem. – Zmarszczyłam brwi, przystając na moment. – Przyjechałeś tylko na tydzień? Przecież wszystko uzgodniłeś zżoną.

Przed moimi oczami ukazał się mój udekorowany dom, a także stosy pierników oraz innego jedzenia. Tak liczyłam na to, że po raz pierwszy spędzimy święta razem. Jednak wszechświat ponownie sobie ze mnie zadrwił. Znowu spędzę ten dzień w wydawnictwie, a potem wrócę do monstrualnego mieszkania, gdzie wypiję lampkę wina przedtelewizorem.

Niestety nie potrafiłam ukryć rozczarowania i Jonathan dobrze widział, jak przykro mi się z tego powoduzrobiło.

– Pogorszyło się, od kiedy dowiedziała się o tobie – westchnął. – Niepotrzebnie teraz jej o nas powiedziałem. Ale przecież nie mogę udawać, że cokolwiek nas jeszcze łączy oprócz dzieci. Na litość boską, jesteśmy dorośli. – Przeczesał włosy dłonią wyraźniepoirytowany.

– Naprawdę powiedziałeś jej o nas? – zapytałam cicho, na co pokiwał głową. – Jakzareagowała?

– Na początku całkiem nieźle. Powiedziałem, że mam kogoś i że chcę z tą osobą spędzić Boże Narodzenie i Nowy Rok w Londynie, na co się zgodziła. Pogorszyło się, kiedy dowiedziała się, że to nie jest zwykły romans, że się w tobie zakochałem – westchnął ciężko, a jego ramiona opadły. – Przepraszam, Alex – powiedział z winą wymalowaną na twarzy. – Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem spędzić z tobą tenczas.

– Wiem, Jonathan. – Uśmiechnęłam się smutno, walcząc o pozory. – Daj trochę czasu żonie. Niech się z tym oswoi. W końcu jednak byliście razem prawie dziesięć lat i macie dwójkędzieci.

– Nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. – Pocałował mnie, a potem mocno do siebie przytulił. – Kocham cię najmocniej na świecie – wyszeptał.

– Ja ciebie też – wymamrotałam i wzięłam głęboki oddech, gdyż mimo wszystko w moich oczach zbierały sięłzy.

Cała radość, jaką czułam, kiedy go zobaczyłam, ulotniłasię.

Czemu pozwoliłam sobie na takie traktowanie? Przecież miałam byćszczęśliwa.

Rozdział 1

Nowa sąsiadka z nogami do nieba

Max

Lewes, sierpień 2016

Właśnie wybiła ósma, kiedy wjechałem do Lewes. Miasteczko było położone w południowo-wschodniej części Anglii. O tej porze jeszcze nie do końca obudziło się do życia. Wszyscy cieszyli się środkiem sezonu turystycznego i leniwie przemierzali uliczki miasta. Słońce osuszało ulice po przelotnym deszczu, jaki spadł nad ranem, dzięki czemu było rześko. Choć właściwie w tym roku był jakiś ewenement pogodowy, gdyż naprawdę można było odczuć gorąco. Właściwie nie padało od dłuższego czasu, dlatego turyści mieli używanie. Tak samo jak nasze sklepy czy restauracje orazkawiarnie.

Już dawno nie było tak obfitego sezonu. Przyjeżdżało mnóstwo ludzi. Także tych, którzy chcieli odpocząć od stolicy. Jednak największe zamieszanie będzie podczas Dni Miasta, które są organizowane zaraz po zakończeniu wakacji. Burmistrz już rozwiesił plakaty informujące o imprezie i zachęcał do udziału w obchodach. Lubiłem Lewes z wielu powodów, a takie atrakcje z pewnością należały do moichulubionych.

Otworzyłem okno i pomachałem Sally, która właśnie rozkładała stoliki przed swoją kawiarnią. Miała najlepszą kawę i najsmaczniejsze pączki w mieście. Uwielbiałem kupować tam słodkości. Zatrzymałem się na skrzyżowaniu, czekając na zieloneświatło.

– Max, dawno cię nie było – zawołała właścicielka kawiarni, na co uśmiechnąłemsię.

– Musiałem dopilnować spraw w Londynie. – Wzruszyłem ramionamibezradnie.

– Wpadnij na kawę w wolnej chwili, upiekłam coś, co ci z pewnością zasmakuje! – Zachęciła z szerokimuśmiechem.

– Zrobię zakupy dla siebie i Dexa i wezmę na wynos. Przyda mi się trochę kalorii zrana.

– W takim razie już grzeję ekspres. – Uśmiechnęła się i weszła dośrodka.

– Dobrze być w domu, Dex.

Popatrzyłem na swojego psa, który spał na tylnej kanapie mojego dżipa, ale nawet nie zareagował. Zawsze źle znosił podróże do Londynu, ale nie chciałem go nikomu zostawiać. Obydwaj mieliśmy swoje za sobą, a stolica naprawdę źle na nasoddziaływała.

Zaparkowałem przed sklepem i poszedłem przywitać się z właścicielką. W mieście nie było mnie zaledwie półtora tygodnia, a bardzo tęskniłem za mieszkańcami. Właściwie rzadko kiedy coś mnie zaskakiwało, gdy wracałem do domu. Życie w Lewes toczyło się swoim rytmem i właśnie tę rutynę najbardziej lubiłem. Podczas wojny zawsze musiałem być przygotowany na wszelkie komplikacje. Tutaj panował spokój. Być może dlatego tak szybko się odnalazłem i przyzwyczaiłem do monotonnego życia. Nie nudziłem się, nic z tych rzeczy, ale przewidywalność była kojąca. Prostsza.

Tym razem czekała mnie niespodzianka. Okazało się, że pod moją nieobecność ktoś się sprowadził obok mnie. Susan, która była ekspedientką w naszym spożywczym, zdążyła mi sprzedać wszystkie łakome kąski. Nie żeby w Lewes dochodziło do jakichś skandali czy sensacji, ale jednak byłem zaskoczony wiadomością, że miałemsąsiadkę.

Podobno zamieszkała w małym domku, tuż obok mojego, i to całkowicie sama. Właściwie nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle że jak dla mnie albo musiała być zdrowo szurnięta, albo była okropnie naiwna i ktoś ją okrutnie oszukał, bo chata była koszmarna. Kiedy się tu przeprowadzałem była do wzięcia, ale po jej obejrzeniu dałem sobie spokój. Dach przeciekał, trzeba było zrobić kompletny remont kuchni i łazienki. Należało kupić nowe meble i zainwestować w kilka unowocześnień. Byłem pewien, że nie ma tam w ogóle telefonu ani Internetu. Przez jakiś czas jeden facet niby coś tam w niej remontował, ale nie trwało to długo, bo zaraz potem się stąd wyniósł. I całe szczęście, bo był okropnymnudziarzem.

Miałem nadzieję, że moja nowa sąsiadka była jego przeciwieństwem, bo prawdę powiedziawszy, bywały dni, że chciałbym z kimś spędzić wieczór na kanapie przedtelewizorem.

– Jest trochę dziwaczna – stwierdziłaSusan.

Miała nieco ponad sześćdziesiąt lat, więc była mniej więcej w wieku mojej mamy. I jeśli mam być szczery, trochę ją przypominała. Energiczna, lubiąca ploteczki i kierująca sięsercem.

– Widać, że nie umie się tu odnaleźć, ale stara się jakoś zaadaptować. Chyba chce tu zostać na dłużej, bo pytała o fachowców od budowlanki. Od tygodnia słychać harmider u niej, więc pewnie już zaczęładziałać.

– Mam nadzieję, że mnie poleciłaś. – Mrugnąłem do niej, uśmiechając sięszeroko.

– Max, ty się nigdy nie zmienisz. – Pokręciła głową, ale mimo wszystko roześmiała się serdecznie. – Zresztą wątpię, aby była w twoimtypie.

– Czyli? – Oparłem się o ladę i podkradłem jej pudrowego cukierka, ale zdawało się, że nie przejęła siętym.

– Wysoka, chodzi w spodniach do joggingu i sportowej bluzie. Włosy ściągnięte w kitkę i do tego chuda jak patyk – poinformowała zadowolona zsiebie.

– Nie może być tak źle. – Skrzywiłemsię.

– Joey mówi, że widział ją, jak biegała. Jak taki szkielet może się odchudzać? – zapytała oburzona. – Nie jestem w stanie zrozumieć dzisiejszego podejścia kobiet do wagi. Jest ładna, muszę przyznać, ale przecież ty wolisz, gdy kobiety mają czym oddychać. A ona to same skóra i kości. – Machnęła ręką i zaczęła nabijać na kasę mojezakupy.

– Znasz mnie niezmiernie dobrze, Susan. – Roześmiałem się. – Jednak dodatkowa robota by mi się przydała. Zanim zaczną się przygotowania do Dni Miasta, z chęcią wezmę coś jeszcze. W Londynie strasznie się wynudziłem. W dodatku tam są same snoby. – Wywróciłemoczami.

– Powiedziałam jej, że wrócisz wkrótce i do niej przyjdziesz. Jednak chyba nie chciała czekać, bo jak tylko się sprowadziła, od razu jakaś ekipa weszła i zaczęła remont. Babka ma, zdaje się, głowę do interesów, bo mówiła w taki sposób, że sama zbaraniałam. Zależy jej na tej starej chałupie, aż mnie korci, żeby do niej zajrzeć i zobaczyć, co zdążyła jużzrobić.

– Może jeszcze nie wszystko stracone. – Uśmiechnąłem się. – Dolicz mi jeszcze sześciopak guinnessa i ulubione żarcieDextera.

– W porządku. – Pokiwała głową i spakowała mojezakupy.

Nie było tego za wiele, bo po prostu nie potrafiłem gotować. Każda moja próba kończyła się porażką, dlatego stołowałem się w miejscowej knajpce albo żywiłem się daniami z mikrofali. Od czasu do czasu dostawałem również smakołyki od uroczych kobiet takich jak Susan. Nie narzekałem na brak powodzenia tutaj. Poza tym Lewes słynęło z gościnności. Jeśli u kogoś coś naprawiałem, miałem od razu zapewnione całe wyżywienie. Nikt z tutejszych mieszkańców nie wypuściłby mnie z pustymżołądkiem.

– Dzięki za wszystko – podziękowałem i uśmiechnąłem się, biorączakupy.

– Do usług, Max.

– Dex, wynocha do tyłu – powiedziałem do mojego psa, który zajmował miejsce pasażera w moim dżipie. – Jeśli szeryf znowu nas przyłapie, tym razem wlepi nammandat.

Dexter zaskomlał, ale mimo wszystko przesiadł się na tylnąkanapę.

– Zuch psisko – pochwaliłem go, na co radośniezaszczekał.

Mieszkałem w południowej części miasteczka, tuż za wzgórzem. Przeprowadziłem się tu z jednego powodu – chciałem mieć święty spokój. Jednak o dziwo spodobało mi się. Wszyscy mieszkańcy przywitali mnie niezwykle przyjaźnie i niemal od razu się odnalazłem. Z początku myślałem, że to tylko tymczasowy pomysł, aby zamieszkać w tak małym miasteczku. Jednak do tej pory nie zamierzałem zmieniać tych planów, gdyż zwyczajnie nie lubiłem Londynu. Stanowczo bardziej podobało mi się takie życie niż w wielkimmieście.

Tutaj można było przyjrzeć się wszystkiemu z dystansem. Ludzie byli naprawdę mili i serdeczni. Nikt nie starał się celowo kogoś skrzywdzić. Oczywiście, były też minusy, jak okropne plotki, które rozprzestrzeniały się lotem błyskawicy. Jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, nieraz miałem niezły ubaw, gdyż sam wiele ich dostarczałem tutejszymmieszkańcom.

Po drodze odebrałem zamówienie od Sally i uciąłem sobie z nią małą pogawędkę, a potem pojechałem prosto do siebie. Zaparkowałem przed domem i wreszcie znalazłem się na swoich śmieciach. Nie lubiłem wyjeżdżać w interesach. Londyn mnie męczył. Zdecydowanie nie było to miasto dla mnie. Odłożyłem piwo do lodówki i nakarmiłem mojego pupila. Była stosunkowo wczesna godzina, więc przebrałem się w dresy do biegania ipodkoszulek.

– Biegniesz ze mną, Dex? – zapytałem, na co radośnie zaszczekał. – Czas zaczerpnąć świeżego powietrza, przyjacielu. Miasto nam nie służy, prawda?

Tym razem nie doczekałem się odpowiedzi, gdyż mój pies już pobiegł. Nie pozostawił mi wyboru i sam ruszyłem dobrze nam znaną trasą. Lubiłem biegać ze względu na to, że to był czas tylko dla mnie. Mogłem sobie wszystko poukładać i odetchnąć od codzienności. No i bieg utrzymywał moje ciało w dobrej kondycji. Jako były wojskowy byłem przyzwyczajony do treningów i to pozostałość po armii. Jakbym przez przypadek zapomniał, kim jestem i dlaczego się tutajznalazłem.

Skręciłem tuż koło rzeki i wtedy usłyszałem wrzask, a potem wesołe szczekanie mojegopsa.

Wytężyłem wzrok i zobaczyłem, że Dex kogoś upolował. I to nie byle kogo. Nie znałem jej, więc to oznaczało, że na ziemi leżała moja sąsiadka. Mimowolnie roześmiałem się na widok wściekłej twarzy kobiety i mojego psa, który przygniatał ją doziemi.

– Dex, zostaw panią – powiedziałem, opanowawszysię.

Pies posłusznie uwolnił kobietę i radośnie merdał ogonem, jakby chwalił się nowązdobyczą.

Nieznajoma popatrzyła na mnie z żądzą mordu i wstała, ignorując mojądłoń.

– Przepraszam za niego, czasem jego maniery nie są najlepsze. Jestem Max Horan, panisąsiad.

– Następnym razem niech pan weźmie to bydlę na smycz! – krzyczała, celując we mnie palcem. – Ten pies nie powinien latać nawolności!

– Hola, hola! – zawołałem. – Dexter to nieszkodliwy zwierzak! Jest przyjacielsko nastawiony do obcychludzi.

Po deszczu nadal było wilgotno, więc ścieżka była nieco błotnista. Całe jej ubranie było do prania, a kilka kosmyków włosów wymknęło się spod schludnejkitki.

– Dexter. – Prychnęła. – I to imię zawdzięcza czemu? Swojemu urokowi czy żądzy mordu? I dziękuję bardzo za takie powitanie, sąsiedzie.

Nie umknęło mojej uwadze, że ostatnie słowo wycedziła z pogardą, ale nie przejąłem się jejwybuchem.

Otrzepała się po raz ostatni i dumnie zadarła głowę z zamiarem odejścia. Musiała być naprawdę kimś ważnym w wielkim mieście, gdyż robiła to naturalnie. Właściwie gdyby za zadzieranie nosa były jakieś nagrody, jestem pewien, że znalazłaby się w czołówce. Niestety nie byliśmy na jej terytorium i graliśmy według moichzasad.

– Niech pani nie robi z tego afery – powiedziałem, wywracając oczami. – Dex nigdy nie zrobiłby panikrzywdy.

Popatrzyła na rozradowanego psa, nerwowo przestępując z nogi na nogę, aż w końcu pokręciła głową, poddającsię.

– Być może, ale przeraziłam się nie na żarty – przyznała bardzo niechętnie, a jej idealnie wykreowana maska leciutko pękła. – Jest ogromny i w dodatku skoczył mi na plecy, kiedy biegłam. Niech pan sobie wyobrazi, jak siępoczułam.

– Poznał bluzę, którą ma pani na sobie – powiedziałem z uśmiechem, chcąc przełamaćlody.

Byłem miłym gościem, a moja sąsiadka nie mogła się bronić przed tym uśmiechem. Wszyscy w miasteczku mnie lubili. Dlatego nie mogłem pozwolić na to, by nowa osoba miała o mnie złe zdanie. Lewes słynęło zgościnności.

– Ucieszył się, bo pewnie myślał, że to moja siostra. Przepraszam, faktycznie to mogło być dla pani niemiłeprzeżycie.

Widziałem, jak walczy. Z jednej strony chciała dać mi porządną reprymendę, ale z drugiej Dex cały czas ją obserwował, jakby miał nadzieję, że zaraz zacznie się z nimbawić.

Ha! Wiedziałem, że ten pies jest najlepszym, co mi się w życiu trafiło. Nikt nie mógł mu się oprzeć. Nawet wyniosła pani zmiasta.

– Nie usłyszałam, że ktoś za mną biegnie, bo miałam słuchawki w uszach – przyznałaniechętnie.

– Dasz się przeprosić? – zapytałem z proszącąminą.

Przyjrzałem się jej dokładniej i przyznałem rację Susan. Była ładna i za chuda. Nie w moimtypie.

Jej twarz była lekko pociągła, jasne włosy mocno ściągnięte do tyłu w kucyk. Pod bluzą chowała swoje walory, ale podejrzewałem, że wcale nie miała bujnych kształtów. Miała długie i lekko wyrzeźbione nogi, ale legginsy sprawiały, że wyglądały na chudsze niż wrzeczywistości.

– Jeśli już pan skończył mnie oceniać, pozwoli pan, że już sobie pójdę – powiedziała przez zaciśniętezęby.

Natychmiast jej rysy się wyostrzyły, a maska wróciła natwarz.

Jej postawa się zmieniła, kiedy ramiona się wyprostowały, a podbródek uniósł się wyżej. Właściwie cała była napięta jak struna, jakby szykowała się do ataku

To by było na tyle z naszego małegorozejmu.

– Może skończmy z tym oficjalnym tytułowaniem – zaproponowałem, nadal walcząc o zachowanie dobrych relacji. Choć właściwie nie wiedziałem do końca, co mnie do tego pchało. – W końcu jesteśmy sąsiadami. Ja już powiedziałem, jak mam na imię, apani?

Nie odezwała się od razu. Delikatnie rozluźniła szczęki i dopiero wtedy wypowiedziała swoje imię, jednak w chłodnysposób.

– Alexandra.

– Alexandra beznazwiska?

– Tak, Alexandra bez nazwiska – warknęła.

– Alex – powiedziałem miękko z lekkim uśmiechem. Ładnie brzmiało. – Chyba z wielkiego miasta cię przywiało, co?

– Alexandra – poprawiła twardo. – Co jest nie tak z tutejszymi ludźmi, że chcą wszystko wiedzieć owszystkich?

– Jesteś nowa, dlatego jesteś łakomym kąskiem. – Mrugnąłem doniej.

– Fantastycznie, ale ostatnie, czego w tej chwili pragnę, to mężczyzna. Także zachowaj swój urok dla innych fanek. – Popatrzyła na mnie lekceważąco, ale coś w niejdrgnęło.

– Kochanie, jeszcze nawet nie zacząłem. – Wyszczerzyłemsię.

– Jestem pewna, że w innym życiu byłabym zachwycona, ale najlepiej będzie, jak od razu damy sobie spokój. Nie jestem kobietą dla ciebie, a ty nie jesteś w moimtypie.

– Cóż, chciałem być po prostu miły, ale jak widać trafiła mi się nieuprzejma sąsiadka z kiepskim gustem. Trudno, jakoś to przeżyję. – Ponownie obdarzyłem ją jednym ze swoich uśmiechów, ale chyba nie do końca mój urok na niądziałał.

Coś było nie tak z tą dziewczyną. To nie była reakcja, jakiej sięspodziewałem.

– Cieszy mnie to niezmiernie. – Uśmiechnęła się słodko. – Zainwestuj w smycz, bo to bydle jest postrachem okolicy. Żegnaj, sąsiedzie. – Odwróciła się na pięcie i pobiegła przedsiebie.

– Do zobaczenia, Alex! – krzyknąłem za nią, ale nie zareagowała, tylko pobiegła dalej. – Dex, chyba wpadłeś w tarapaty. – Popatrzyłem na psa, który zwiesił pysk. – Musisz jakoś się wykupić u naszej sąsiadki, bo nie da nam tej roboty. A tymczasem biegniemy dalej. Trzymaj się mnie, tak na wszelkiwypadek.

Dexter zaszczekał i posłusznie poczekał, aż sam ruszę zmiejsca.

*

Po południu poszedłem do burmistrza i obgadaliśmy szczegóły związane z Dniami Miasta. Potem zajrzałem do znajomych i pomogłem robić im scenę. Musiałem ich zapytać o moją nową sąsiadkę, ale niestety nikt nic nie wiedział. Wyglądało na to, że się ukrywała w swojej chacie. Tylko po zakupy przyjeżdżała do centrum, a tak to cały czas przesiadywała u siebie. Przez ten tydzień nie było jej ani w barze, ani w żadnej knajpie. Prawdę powiedziawszy, podobała mi się ta niewiedza. Coś ukrywała i unikała towarzystwa. Czy to możliwe, że mierzy się z traumą jak niegdyś ja? Czy przydarzyło jej się coś złego? Jaki jest powód jejprzeprowadzki?

Była zadbana. Drogie buty do biegania, strój do ćwiczeń tak samo najwyższej półki. Nie była biedna. Przeciętnego człowieka nie stać na kupno rozwalającej się chaty, by ją całą wyremontować. Chciała się tutaj ukryć? Albo może po prostu odpocząć? Byłem naprawdę ciekawy, co takiego stało się w jej życiu, że wybrała akurat Lewes. Małe miasteczko, które żyje sezonem turystycznym i atrakcjami zorganizowanymi przezburmistrza.

Spotkałem ją raz i rozmawiałem z nią zaledwie kwadrans, a zaintrygowała mnie do tego stopnia, że musiałem do niej iść wieczorem. Miałem wymówkę odnośnie do remontu, a także w postaci przeprosin za Dexa. Jednak chyba chęć spotkania jej ponownie przeważała nad wszystkim. Dawno nie byłem ciekaw drugiej osoby w takim stopniu, jak po zobaczeniu nowej sąsiadki. Miałem nadzieję, że jakoś uda nam się dogadać, gdyż akurat po tej stronie wzgórza nikt nie mieszkał. Nie powiem, żeby mi ta sytuacja nie pasowała, ale jednak miło było miećsąsiadkę.

– Halo! – zawołałem, waląc do drzwi, próbując przekrzyczeć hałas. – Alexandro! Jesteś tugdzieś?

Nikt jednak się nie odzywał. Postanowiłem wejść do środka i poszukać właścicielki. W środku była ekipa, która wierciła w łazience jakieśotwory.

– Dzień dobry – przywitałemsię.

Dwóch mężczyzn spojrzało na mniepodejrzliwie.

– Co panowierobią?

– Trzeba zrobić od nowa kanalizację, aby działała odpowiednio – odpowiedział jeden. – Przy okazji przerabiamy instalację, bo właścicielka chce mieć tuwannę.

– Jak na moje oko nie trzeba przerabiać wejścia. A kanalizacja nie musi burzyć połowy łazienki. To zwykłe rury kanalizacyjne, które należy położyć jak najprościej, a nie w kształcie linii metra wLondynie.

– A kim pan niby jest, żeby nam mówić, co mamyrobić?

– Tak się składa, że połowa tego domu należy do mnie. Jestem narzeczonym Alex, a wy zdaje się chcecie jąnaciągnąć.

– To nie tak, szefie – zacząłtłumaczyć.

– Dość. – Uniosłem dłoń, by go uciszyć. – Skończą panowie na dziś i zadowolą się zaliczką. Nie zasługujecie na pełną wypłatę za takąfuszerkę.

– Ale…

– Doprawdy zamierzacie się kłócić? – zapytałem pobłażliwie. – Chryste, nie ma mnie kilka dni, a już chcą zrujnować cały dom – westchnąłem. – Zbierajcie się, panowie, sam się zajmę resztą. Nie mam pojęcia, skąd ona was wzięła, ale jesteście doniczego.

Popatrzyli na mnie przez dłuższą chwilę, a potemodpuścili.

No, teraz tylko pozostało mi przekonać Alex, że jestem świetnymfachowcem.

Wyszedłem z łazienki i korzystając z okazji, zwiedziłem resztę mieszkania. Wyglądało na to, że Alex naprawdę napracowała się w tej chacie. Prezentowała się o niebo lepiej niż w chwili, kiedy ja ją oglądałem. Właściwie praktycznie nadawała się do mieszkania i było tu niemal przytulnie. Kuchnia wyglądała na odnowioną, sypialnia również. Jedynie zostały jej łazienka i dach, który najwyraźniej lekko przeciekał. No i drobne malowanie w gościnnej sypialni oraz w salonie, który teraz stanowił schowek na wszystkienarzędzia.

Dobre i to, pomyślałem. Zawsze to jakieś zajęcie. Fachowcy wynieśli się po kwadransie, a ja usiadłem na tarasie, częstując się piwem z lodówki. Najwyraźniej moja sąsiadka lubiła takie samo piwo jak ja, co mnie nieco zdziwiło. Wyglądała na jedną z tych poważnych dziewczyn, co do kolacji piją tylko wino i zawsze wkładają niewygodny kostium do pracy, aby wyglądać poważniej. Na pierwszy rzut oka mogłem przysiąc, że była wyniosłą szychą, która pomiatała ludźmi, nie mając w sobie żadnej wrażliwości. Dumnie zadzierała brodę, a jej wzrok był czujny, jakby szukała w każdym oznakkłamstwa.

Jednak to była tylko powłoka. Nie była próżna i pusta. Właściwie w swoim stroju do biegania wyglądała bardzo naturalnie. Bez zbędnego makijażu oraz szpanerstwa. Widać było zmęczenie na jej twarzy, ale w końcu w jej mieszkaniu był remont. To mogłoby wyjaśniać problemy ze snem, jednak miałem przeczucie, że to coś więcej. Tak łatwo się zdenerwowała, kiedy dostrzegła, że jąoceniam.

Nie zdążyłem dopić piwa i na podjeździe zaparkowała właścicielka domu. Wysiadła z ciężarówki, którą najwyraźniej musiała kupić tutaj od jakiegoś gościa. Samochód wyglądał na stary, ale w miarę zadbany. Właściwie pasował do niej. Mogła z niej być małomiasteczkowadziewczyna.

– Co pan tu robi? – zapytała wrogo, dojrzawszy mnie natarasie.

– Mówiłem, żebyś mówiła mi po imieniu – przypomniałem. – Czekam na ciebie, czy to nieoczywiste?

– Po coniby?

– Przegoniłem twoich, pożal się boże, fachowców – powiedziałem z niesmakiem. – Chcieli cię naciągnąć i zrujnować tę łazienkędoszczętnie.

– Zwariowałeś?! – krzyknęła i wbiegła naschody.

Miała na sobie krótkie szorty, które w pełni odsłaniały jej niesamowicie długie nogi oraz podobną bluzę do tej, w której wcześniej biegała. Nadal nie nosiła makijażu, a jej włosy były wysoko spięte, jakby zebrała je w pośpiechu, nie przejmując się swoimwyglądem.

– Co ja teraz zrobię z tą łazienką? – zapytała. – W czym mam się kąpać? Wdeszczówce?

– Patrząc na twój przeciekający dach, wcale nie będzie to takie trudne – powiedziałem i mimowolnie wstałem, widząc, jak wściekła zmierza w moim kierunku. – Spokojnie, pomogę ci. Jestem tutejszą złotąrączką.

– A skąd mam wiedzieć, że to nie ty oszukujesz? – Zmrużyła oczy. – Poza tym to miała być bardzo dobra ekipa. Facet, który pomagał remontować kuchnię, ichpolecał.

– Wejdźmy do środka i wytłumaczę ci wszystko, co absolutnie trzeba zrobić. – Wskazałem na wejście, na co niechętnie przystała. – Właściwie moim zdaniem ta łazienka coś w sobie ma, nie przebudowywałbym jej za bardzo. Można zmienić płytki, dodać więcej oświetlenia i powymieniać rury. Poza tym wszystko wydaje się w porządku. Widać, że instalacja była wymieniana w całym mieszkaniu, więc niepotrzebnie dołożyłabyś sobie kosztów przez ich zabawę welektryków.

Alex nadal nie wyglądała na przekonaną, dlatego musiałem zmienićtaktykę.

– Popatrz na ten staroświecki kran. Idealnie będzie pasował z głęboką wanną, taką, abyś mogła cała zanurzyć się w wodzie. Albo lustro. Piękna rama, a samo szkło w ogóle nie jest porysowane. Takie detale nadają charakter pomieszczeniom. A wymiana rur wcale nie wiąże się z demolką całej powierzchniłazienki.

– Ale tamten facet mówił, że koniecznie muszę powymieniać wszystko, bo to bardzo stary dom – powiedziała, marszczącbrwi.

– Ile zażyczyli sobie za tę łazienkę? – zapytałem, wzdychając.

Niestety, trafiła mi się sąsiadka, która wszystko brała pod lupę. Z jednej strony było to trochę wyczerpujące, tłumaczyć, że koniec końców jestem lepszym wyborem. W miasteczku wszyscy mnie znali, a co za tym idzie, zawsze byli otwarci na moje sugestie, gdy coś remontowałem, i w większości przyznawali mirację.

Dawno już nie spotkałem kogoś tak podejrzliwego. Wydawało mi się, że po prostu nie chciała, abym naruszał jej prywatność. W końcu jeśli ktoś przeprowadza się z dala od miasta, kupując starą chatę, to musiało oznaczać, że albo przed czymś ucieka, albo szuka tu spokoju, by pozbierać myśli. Rozumiałem to. I nie wiedzieć czemu, ale chciałem, by wiedziała, że mogę jej pomóc. Cokolwiek jej sięprzytrafiło.

– A ile ty byś chciał? – Spojrzała na mnie twardo, krzyżując ramiona napiersiach.

Podobała mi się, kiedy była taka. Miała głowę na karku i nie bała się powiedzieć swoje zdanie. Wyglądała na dziewczynę, która potrafi zadbać o swoje interesy. Nie opuszczała gardy. Cały czas bacznie mnie obserwowała spod spuszczonych powiek. Jakby szukała oznak fałszu w mojej postawie czy w moichsłowach.

– Dogadamy się – powiedziałem zuśmiechem.

Chciałem, aby przy mnie się rozluźniła. Nie zamierzałem w żaden sposób jej oszukać czy skrzywdzić. Jednak nie znaliśmy się w ogóle, więc jej czujność byłauzasadniona.

– Czemu mam ci zaufać? – Mierzyła mnie wzrokiem, który zapewne miał mnie onieśmielić, ale na mnie takie rzeczy nigdy nie działały. Jeszcze nie wiedziała, że ma przed sobą o wiele lepszego zawodnika, niż przypuszcza. – Wchodzisz tu jak do siebie i przeganiasz ot tak ekipę, którązatrudniłam.

– Nie musisz mi ufać – wzruszyłem ramionami – jeśli chcesz, spiszemyumowę.

– To bardzo dobre rozwiązanie. – Pokiwałagłową.

– Długo chcesz tu zostać? – Popatrzyłem na nią i nie wiedzieć czemu, zapragnąłem usłyszeć potwierdzenie, że w ciągu kilku następnych miesięcy będziemy sięwidywać.

– Nie wiem, na razie jestem tutaj, kto wie gdzie będę za miesiąc alborok.

– Jesteś z Londynu? – zapytałem.

Pokiwałagłową.

– Znudziło ci się życie wstolicy?

– Można to tak nazwać. – Wzruszyła ramionami. – Chyba nie było już tam dla mniemiejsca.

– To jest nas dwoje, sąsiadko – powiedziałem wesołym tonem, ale mimo wszystko poczułem, że za jej stwierdzeniem kryje się coświększego.

Nie naciskałem na nią, choć bardzo chciałem. Wyglądało na to, że nie należała do zbytnio ufnychosób.

– Zajmujesz się budowlanką profesjonalnie? Masz jakąś firmę? – zapytała, patrząc na mnieuważnie.

– Jestem byłym żołnierzem – powiedziałem.

Pokiwała głową, a przez jej twarz przemknęłozaskoczenie.

Tak, kiedyś zamiast flaneli i bojówek nosiłem mundur – miałem ochotę powiedzieć, wywracając oczami, jednak z tego nie do końca potrafiłemżartować.

– Drobnymi pracami zajmuję się raczej z nudy. Sam odremontowałem własny dom, więc co nieco się znam. Możesz też popytać o mnie w miasteczku, ale od razu uprzedzam, wszyscy są po prostu mnąoczarowani.

– Czyżby? – Popatrzyła na mnie zpowątpiewaniem.

– Auć, wiesz, jak zgasić faceta – powiedziałem z uśmiechem, a jej usta mimowolnie też drgnęły wuśmiechu.

Miałem rację, nie była złośnicą. Po prostu lubiła prywatność, a cała miasteczkowa aura jeszcze do niej nie przemówiła. Jednak był to dobrypoczątek.

– Nie martw się, jeśli czegoś nie będę potrafił zrobić, powiem ci o tym. Nie będę starał się wyciągnąć od ciebieforsy.

– Szlachetny – mruknęła i przyjrzała mi się uważnie, szukając oznak kłamstwa. – Jaka jest twoja cena? – zapytałarzeczowo.

– Ty płacisz za materiał i narzędzia, więc na zakupy jedziemy razem. A robocizna to twoje towarzystwo i darmowe domowe jedzenie. Trochę jednak zapłaciłaś już za tamtych rzeźbiarzy, więc powinno byćsprawiedliwie.

– Co takiego? – zapytałazmieszana.

– Wydaje mi się, że to uczciwa oferta. – Wsunąłem dłonie w kieszenie spodni i popatrzyłem na nią wyczekująco. – Dodatkowo kiedy będę musiał wyjechać do stolicy, co dzieje się raz, czasem dwa razy w miesiącu, zajmiesz się moim psem. Bardzo źle znosi takiepodróże.

– Mam dla ciebie gotować i być niańką dla tej krwiożerczej bestii? – zdumiałasię.

– Możesz i tak to nazwać. – Wzruszyłem ramionami. – Słyszałem, że lubisz biegać, więc jesteś idealna dla niego. Dex codziennie ze mną robi kilkanaście kilometrów, a nikt, kto tutaj mieszka, nie nadaje się na stałe do opieki nad nim. On potrzebuje stabilizacji i rutyny. A jeśli chodzi o mnie, to nie radzę sobie w kuchni. Od lat nikt dla mnie nie gotował, więc to będzie miła odmiana. Poza tym widziałem zawartość twojej lodówki. Znasz się narzeczy.

– A co z twoimi fankami, żadna cię nie dokarmia? – zapytała zuśmiechem.

Chyba po raz pierwszy zrobiła to w moim towarzystwie, co zdecydowanie przemawiało na mojąkorzyść.

– Niestety są zbyt próżne i wymagają, aby je zabierać na kolację dorestauracji.

– No proszę, czyżby żadna nie chciała zdobyć żołnierza przez wyszukaną kuchnię? – Uniosła wysoko brew. – Wiesz, jak to mówią, przez żołądek doserca.

– Robiły ten błąd, że wolały przez łóżko dostać się do mojego serca, ale jak widzisz, żadnej się to nieudało.

– Albo jesteś jakimś wyjątkiem, albo masz kiepski gust co do kobiet, które nie potrafią się odpowiednio zająćfacetem.

– Chętna mizademonstrować?

Nie wiem, jakim cudem, ale poczułem do niej niesamowiteprzyciąganie.

Nie była w moim typie, ale mimo wszystko czułem mrowienie na całym ciele, kiedy leniwym wzrokiem mnie oceniała. Miała charakterystyczny błysk w oczach, jakby figlarny, ale nie do końca. Pilnowała, aby nie odkryć się za bardzo przedemną.

– Mówiłam, że nie jesteś w moim typie – powiedziała, chcąc zbudować między namidystans.

– Ty w sumie w moim też nie, a szkoda, moglibyśmy się nieźle zabawić. – Skrzyżowałem ramiona na piersi i popatrzyłem na nią. – Czemu wydajesz mi się jakaś znajoma? – zapytałem. – Mam wrażenie, że gdzieś cięwidziałem.

– Może na okładce „Playboya”? – Mrugnęła do mnie, na co zaśmiałemsię.

– Chyba naprawdę się zaprzyjaźnimy – stwierdziłem. – To jak, przyjmujesz mojąofertę?

– Nie wiem, Max – powiedziała zmieszana. Po raz pierwszy wypowiedziała moje imię i spodobało mi się, jak brzmiało w jej ustach. – To dziwne. Mam wrażenie, że za bardzo będę wykorzystywała twoją uprzejmość. Za dużo miproponujesz.

– Szukam tylko towarzystwa. – Wzruszyłem ramionami. – No dalej, zgódź się, sąsiadko. – Uśmiechnąłem się do niej. – Nie masz nic do straceniawłaściwie.

– A będziesz przez cały czas zadawał tyle pytań i non stopgadał?

– Pewnie tak. – Znowu wzruszyłem ramionami. – Przywykniesz do tego. W tym miasteczku prędzej czy później człowiek się otwiera na ludzi. Spodoba ci siętu.

– Już mi się podoba. Mam własny dom, który niedługo będzie gotowy. W pracy mam urlop nieograniczony. Wreszcie mogę odpocząć od całego zgiełku wLondynie.

– Doskonale cię rozumiem. – Pokiwałem głową. – Mam firmę w stolicy i po prostu dostaję szału, kiedy mam tam jechać. Zdecydowanie wolę małe miasto i tutejszą społeczność niż wielkiświat.

– Mam zapiekankę w lodówce, zostaniesz? – zapytała, zaskakując mnie, a chyba jeszcze bardziejsiebie.

– Nigdy nie odmawiam dobremu jedzeniu – powiedziałem ześmiechem.

– W takim razie weź zakupy z samochodu, a ja pójdę wstawić zapiekankę dopiekarnika.

– Okej. – Pokiwałem głową i zbiegłem poschodach.

Na przednim siedzeniu były dwie torby, wziąłem je i poszedłem do mieszkania. W kuchni Alex już wstawiała jedzenie do piekarnika i na mój widok uśmiechnęłasię.

– Dziękuję – powiedziała, biorąc ode mnie torby. – Widzę, że poczęstowałeś się już piwem, więc możekolejne?

– Jak to możliwe, że pijeszguinnessa?

– To zabronione? – zapytała z uśmiechem. – Nie mów mi tylko, że w miasteczku nie pije się piwa, bo w to nieuwierzę.

– Wyglądasz na kobietę z wielkiego miasta, dlatego podejrzewałbym cię o wytrawne wino i wystawnąkolację.

– Właściwie tak kiedyś wyglądało moje życie – powiedziała, odwracając się do mnie plecami, aby pochować zakupy. – Teraz jednak mieszkam w małym miasteczku, więc muszę się odpowiedniozaadaptować.

– Niezły początek. – Mrugnąłem do niej i uniosłem butelkę w toaście. – Jednak jeszcze musisz popracować nad stylem ubierania się igadką.

– W jakim sensie? – Lekko przekrzywiła głowę w mojąstronę.

– Nie zrozum mnie źle, masz zabójcze nogi, ale sportowe szorty albo legginsy średnio pasują do tutejszej społeczności. Właściwie chyba żadna z dziewczyn nie uprawia jakiegokolwiek sportu, stąd nie nosi się sportowego ubrania – starałem się mówić neutralnym tonem, aby się nie roześmiać. Dziwne, ale wielką przyjemność sprawiało mi droczenie się z moją nową sąsiadką. – No i powinnaś być bardziej otwarta. Sama zagadywać, przedstawiać się i wogóle.

Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili jezamknęła.

Na jej twarzy odmalowało się lekkie przerażenie, co mnie zaciekawiło. W końcu poznawanie nowych ludzi nie mogło być takie straszne, prawda?

– Zauważyłam właśnie, że tutejsze dziewczyny inaczej się ubierają, ale nie przypuszczałam, że to będzie jakiś problem – powiedziała obronnym tonem, przez co omal nie wybuchłem śmiechem. Najwyraźniej Alex przejmowała się tym, co ludzie mówią, zamierzałem to wykorzystać w przyszłości. – Poza tym jeszcze nie zadomowiłam się na tyle, aby zawierać noweznajomości.

– Jeśli od razu poznasz tutejszych ludzi, zobaczysz, jacy życzliwi są. Przy remoncie domu warto mieć znajomości. Na razie nie idzie ci źle. Kupiłaś samochód, aby wtopić się w tutejsze otoczenie, gotujesz. No i maszmnie.

– Potrafię się odnaleźć w każdym środowisku. – Spojrzała na mnie wymownie. – To tylko kwestia obserwacji i taktu. Mogę być uśmiechniętą gadułą, która jest pozytywnie nastawiona na zmiany. Mogę być wyniosłą panią prezes albo kochającą narzeczoną. Potrafię odnaleźć się w każdejsytuacji.

Hm, ciekawe.

– A kiedy jesteś sobą? – zapytałem, obserwując jąuważnie.

– Najwyraźniej, jak jestem sobą, nie pasuję tutaj – powiedziała ze śmiechem, ale nie był onszczery.

– Zwróciłaś uwagę kilku mieszkańców, co oznacza, że są tobą zainteresowani. Musisz wyjść im naprzeciw. Jak chcesz, pomogę ci się wkręcić na początek. Z czasem pewnie sama znajdziesz sobiemiejsce.

– To miłe z twojej strony – powiedziała i spojrzała na mniebadawczo.

– Nie mam ukrytych zamiarów. – Uniosłem dłonie. – Po tej stronie wzgórza nie ma nikogo. Poza tym Dex cię polubił, a on zna się naludziach.

– Dexter. Morderczy pies. Kamień z serca, że mnie polubił – westchnęła z udawaną ulgą. – Skąd go masz? Wydaje się, że jesteściezżyci.

– Ze schroniska. Po ostatniej misji cierpiałem na zespół stresu pourazowego i opieka nad chorym zwierzakiem miała być formą terapii. Tak się stało, że pokochałem tego kundla i nie wyobrażam sobie, abym miał go oddać. Jednak on też wiele przeszedł, dlatego nie chcę, by coś zaburzało jego rutynędnia.

– Rozumiem. – Pokiwała głową. – Jak długo tumieszkasz?

– Pięć lat, jakoś tak

– I już lepiej się czujesz? – zapytała, a na jej twarzy odmalowała się troska. – Słyszałam, że ZSP to paskudnarzecz.

– A co, chcesz się mną zająć? – zapytałem ze śmiechem, na co wywróciła oczami. – Lubię zabawy w pielęgniarki ipacjentów.

– Chciałam tylko pomóc – westchnęła i pochyliła się, aby zajrzeć dopiekarnika.

Zdecydowanie miała fantastycznytyłek.

Mogłem być dżentelmenem i odwrócić wzrok, ale przyjemnie się na nią patrzyło. Była jak magnes, a to skutecznie zabijało wszystkie moje kulturalne odruchy. Moja matka pewnie już by mnie szturchnęła i zganiła wzrokiem, ale zwyczajnie nie umiałem oderwać od niejoczu.

Spodobała mi się? Może odrobinę. Choć przecież nie była taka, jak kobiety, z którymi zazwyczaj się umawiałem. Nie potrafiłem stwierdzić, co tak przykuwało moją uwagę. Blada skóra jej piekielnie seksownych nóg, a może dyskretny uśmiech albo to, że choć po raz pierwszy siedziałem przy stole w jej kuchni, czułem się, jakbym przebywał tu z nią odzawsze?

– Wczuwasz się. Pasujesztutaj.

– Jeszcze moment – powiedziała, prostując się. – Przed chwilą mówiłeś, że się źle ubieram i jestemniedostępna.

– Jednak pasujesz do tej kuchni. – Wskazałem ręką na całą przestrzeń. – Nie wiem, jak mam to wytłumaczyć, ale chodzi mi o to, z jaką pewnością poruszasz się tutaj, a przecież mieszkasz tu zaledwie kilka dni. Może jeszcze nie wyglądasz na tutejszą, ale mimo wszystko pasujesz. Ludzie cię polubią, masz mojesłowo.

– Mam taką nadzieję – powiedziała z uśmiechem i rozłożyła talerze. – Na razie muszę się trochę ogarnąć z tym całymremontem.

– Pomogę ci – obiecałem. – Nie musisz się martwić o to. Jak chcesz, możesz nawet korzystać z mojej łazienki, dopóki twoja nie będzie nadawała się doużytku.

– Daj spokój, jakoś przeżyję tydzień bez bieżącejwody.

– Wątpię, żeby to zajęło tydzień. Trzeba w dwóch miejscach skuć podłogę, by wymienić rury. Położyć nowe płytki i dołożyć oświetlenie. To wcale nie jest takiełatwe.

– Poważnie? – Skrzywiłasię.

– Możesz korzystać z mojej łazienki. Od razu uprzedzam, że ma zamek, jeśli się obawiasz, a jeśli to nadal za mało, to mogę wtedy wychodzić na zakupy albopobiegać.

– To naprawdę miłe z twojej strony – powiedziałazmieszana.

– Daj spokój, to normalne tutaj. Przyzwyczaiszsię.

– Chyba jedzenie gotowe – powiedziała i wyjęła zapiekankę zpiekarnika.

– Pachnie niesamowicie. Nie przypuszczałem, że jestem aż takgłodny.

– W takim razie częstuj się – powiedziała z uśmiechem i wyjęła z lodówki po jeszcze jednym piwie. – Opowiedz mi, jak wygląda życietutaj.

– W gruncie rzeczy bardzo prosto i leniwie. Wszyscy żyją sezonem turystycznym i wszelkimi możliwymi świętami. Owszem, plotki rozprzestrzeniają się lotem błyskawicy, ale tutejsi ludzie nie są źli. Poza tym możesz na mnie liczyć, mnie kochają wszyscy. – Uśmiechnąłem się szeroko, dzięki czemu sięrozluźniła.

Nałożyłem sobie porcję i polałem sosem. Niemal czułem, jak ślinka mi napływa doust.

– Boże, jesteś boginią w kuchni – wymruczałem, zasmakowawszydania.

Moja towarzyszka nałożyła sobie skromniutką porcję, co mnie nieco zdziwiło, bo ja najchętniej zjadłbym cały półmisek tegocuda.

– I nie tylko w kuchni – odpowiedziała ześmiechem.

– Kusisz los – powiedziałem, kręcąc głową, a moje usta od razu rozciągnęły się w uśmiechu. – Opowiedz coś osobie.

Na moment zamarła i wyprostowała ramiona w napięciu, patrząc wtalerz.

– Nie chcę – westchnęła ciężko – nie dziś, nie teraz. Wybacz, ale jestem zwyczajniezmęczona.

Była blada i miała podkrążone oczy, co znaczyło, że kiepsko sypiała. Sińce były widoczne nawet z dzielącej nas odległości, ale nie zadała sobie trudu, by jezamaskować.

Była w rozsypce, widziałem to w niej i jakaś część mnie chciała ją uchronić odzmartwień.

Dostrzegłem, że ogień w jej oczach nagle zgasł. Pojawił się pewien rodzaj kapitulacji w jej spojrzeniu, dlategoodpuściłem.

– Rozumiem. – Pokiwałemgłową.

– Czyżby? – Uniosła wysoko brwi, jakby była zaskoczona tym, że nie wyciągam od niejszczegółów.

– Też kiedyś byłem małomówny i bardziejskryty.

– Jakoś nie mogę sobie wyobrazić ciebie milczącego. Nadajesz jak przekupa na targu, odkąd wróciłam – powiedziała z uśmiechem, na co roześmiałem sięgłośno.

– Zazwyczaj mówię, co mi ślina na język przyniesie, nie zawracając sobie głowy przetworzeniem informacji. – Machnąłem ręką. – Gdzie się nauczyłaś takgotować?

– Sama. – Wzruszyła ramionami. – Internet, książki kucharskie. Metoda prób i błędów. Co robisz na codzień?

– Nic szczególnego. Dorywcza praca w miasteczku, a tutaj zawsze coś się dzieje. Bez przerwy burmistrz wymyśla jakieś wydarzenia, przekonasz się. Jak wspominałem, w Londynie mam firmę, ale rzadko tam bywam. Staram się zarządzać zdaleka.

– I udaje cisię?

– Sophie większość rzeczy za mniezałatwia.

– Złota sekretarka, hm?

– Właściwie towspólniczka.

– Czym sięzajmujecie?

– Ochrona, monitoring i takie tam. – Machnąłemręką.

– Dobra branża. – Pokiwała głową. – Teraz każdy chce czuć się bezpiecznie. Jak wamidzie?

– Nie narzekam. A co z tobą, jaki zawód? A może jesteś z królewskiej rodziny i nie musiszpracować?

– Może. I tak nie mogłabym ci powiedzieć, gdyż jestem tutaj incognito. – Uśmiechnęła się. – Na razie mogę sobie zrobić długie wakacje, nie martwiąc się o stan konta. Również mam swoją firmę, którą mogę prowadzić zdaleka.

– Co totakiego?

– Wydawnictwo. Nic, co cię zainteresuje – powiedziałalekceważąco.

– Lubię czytać – powiedziałem, przypatrując jejsię.

– Ja wydaję literaturę kobiecą – zaznaczyła z uśmiechem – czy nadal jesteśzainteresowany?

– Romantyczka? – zapytałem, obserwując jejreakcję.

Kobieta roześmiała się i upiła długi łykpiwa.

– Lubię dobre historie, ale one zdarzają się tylko w książkach. Potrafię odróżnić prawdziwe życie odfikcji.

– Uua, powiało chłodem. To całkowicie do ciebie nie pasuje. – Przyjrzałem jej się uważnie. – Chętnie bym cię zobaczył w letniej sukience i rozpuszczonychwłosach.

– Kto wie może przejdę tutaj totalną metamorfozę. – Uniosła brew wyzywająco, ale dostrzegłem, że tylkoudaje.

– Ale wtedy nie będę mógł podziwiać twoich cudownych nóg. – Skrzywiłem się, udającgrymas.

– Ze wszystkimi kobietami takflirtujesz?

– A flirtuję? – zapytałem, unoszącbrew.

– Już ustaliliśmy, że nie jesteśmy w swoimtypie.

– Jednak mimo to, coś między namiiskrzy.

– Być może, ale nie chcę w swoim życiu żadnego mężczyzny na razie. Wybacz, może wcześniej z chęcią bym się uwikłała w romans z seksownym sąsiadem, ale teraz to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję. Chcę tutaj zacząć od nowa. Muszę odpocząć od wszystkiego, poukładać sobie pewne rzeczy. W tej chwili potrzebny mi tylko sojusznik, niktwięcej.

– W porządku, przez to samo przechodziłem. Jednak pamiętaj, że w razie czego jestem tutaj. Zawsze możesz porozmawiać i nie tylko – popatrzyłem na nią z uśmiechem – ze swoim seksownym sąsiadem – dodałem, na co roześmiałasię.

– Doceniamto.

– Będę się zbierał, jestem skonany. Londyn mi nie służy. – Wstałem i popatrzyłem na nią z uśmiechem. – Dziękuję za przepyszną kolację itowarzystwo.

Spojrzałem na jej talerz i zauważyłem, że niemal nic niezjadła.

– Nie ma, za co. – Odwzajemniłauśmiech.

– Wpadnę jutro rano i wtedy pojedziemy na zakupy, zgoda?

– Zgoda. – Pokiwała głową i odprowadziła mnie do drzwi. – Dobranoc, Max.

Chciałem ją pocałować. To był jakiś nagły impuls, który mnie zaskoczył. Nie wiem, czemu poczułem taką potrzebę. Na moment zamarłem, patrząc na nią. Moja sąsiadka uśmiechnęła się do mnie, a ja w końcuwyszedłem.

– Dobranoc, Alex – powiedziałem, wymuszającuśmiech.

Poczułem się zażenowany. Może było to spowodowane tym, że cały tydzień spędziłem z Sophie? Nie miałem pojęcia. Od naszego rozstania minęły wieki, ale jeszcze w jakiś sposób wpływała na mojeżycie.

Swego czasu była dla mnie opoką, by przeżyć naprawdę koszmarny dzień, kiedy podczas misji wszystko się sypało. Nigdy nie żegnaliśmy się przed wyjazdem. Zawsze to napawało nas nadzieją, że jak wrócę cały i zdrowy, wtedy się przywitamy. Jechałem do obcego kraju w przeświadczeniu, że muszę przetrwać okropny czas na wojnie, aby mieć szansę się z nią we właściwy sposób przywitać. Taki mały, prywatny zabobon. Zawsze powtarzała mi, że lepiej się witać niżżegnać.

Mimo to, kiedy naprawdę przyszło nam się żegnać, wiedziałem, że nie spotka mnie nic trudniejszego. To było takie niesprawiedliwe, że akurat nam się nie udało. Szaleńczo zakochanej parze. Wiedziałem, że tak będzie dla nas lepiej. Z perspektywy czasu cieszę się, że jednak zgodnie rozeszliśmy się. Nie zniósłbym tego, że ktoś taki jak Sophie mnie nienawidzi. Była moją przyjaciółką i już zawsze pozostanie częścią mojegożycia.

Od naszego rozstania przestałem szukać miłości. Dlatego zdziwiłem się, czując przyciąganie do nowo poznanej kobiety. Zaciekawiłamnie.

Chciałem wiedzieć, czy od dawna biega. Gdzie nauczyła się tak fantastycznie gotować, skoro sama najwyraźniej nie jest największą fanką jedzenia. Czy jej włosy to naturalny blond i czy jej odżywka ma coś wspólnego z cynamonem, bo wokół niej wyczuwałem taki zapach. Chciałem znać przyczynę jej koszmarów i czemu wygląda na wewnętrzniezłamaną.

Tak wiele pytań cisnęło mi się na usta, ale nie chciałem jej przestraszyć. Nie chodziło tutaj o jakąś niezdrową ciekawość. Sam byłem zaskoczony, że w jednaj chwili poświęciłem jej wszystkie moje myśli. Nie potrafiłem jej wyrzucić z głowy. Nawet po prysznicu. Długo jeszcze leżałem w łóżku i zastanawiałem się, kim mogłaby byćAlex.

W trakcie naszej rozmowy niewiele o sobie powiedziała, ale jedno było pewne. Kiedyś chciałbym dowiedzieć się, jak moja sąsiadka oddaje pocałunek. Chciałbym się przekonać, czy jest namiętną kochanką. Czy bywa kokietką? A może wolała brać sprawy w swoje ręce? To było frustrujące. Moje myśli naprawdę szły w całkowicie niebezpieczne rejony, a wcale nie zamierzałem zarywać nocy, by o niej myśleć. Właściwie nie zdarzyło mi się to od czasówliceum.

Musiałem coś z tym zrobić. Wstałem w końcu i usiadłem na ganku z piwem w dłoni. Światło w sypialni mojej sąsiadki nadal było włączone i naprawdę wiele mnie kosztowało, aby pozostać u siebie razem zDexem.

Pobyt tutaj w Lewes nauczył mnie jednego. Cierpliwości.