Słodkie zapomnienie - K.E. December, Rina Dark - ebook

Słodkie zapomnienie ebook

Dark Rina, K.E. December

3,8

29 osób interesuje się tą książką

Opis

Natalia Kowal to młoda studentka, która wygrywa płatny staż w głównej siedzibie Watson Hotels Corporation w Nowym Jorku. Polka ma spełnić swój American Dream. Kiedy po przyjeździe okazuje się, że nastąpił błąd i zamiast pracy w dziale HR, zostaje osobistą asystentką samego Coltona Watsona- niesamowicie przystojnego, a także irytującego prezesa firmy, jej życie diametralnie się zmienia. Czy różnice między nimi i tajemnice z przeszłości staną na drodze rodzącemu się uczuciu? Poznaj emocjonującą historię o przyjaźni, miłości i przeszkodach, które zmienią życie Natalii i Coltona na zawsze.

Odkryj, czy ich miłość zdoła przetrwać wszystkie przeciwności losu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (213 oceny)
96
34
47
25
11
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Evalia_Shotek

Nie polecam

Przy 180 stronie się poddałam. Dno pod tona mułu. Przez 50 stron nie dzieje się nic. Dziewczyna się podnieca i lata po klubach. Upija się co chwila, w 30 min bierze kąpiel leczy kaca ubiera się i leci do pracy. I potem znowu się upija. Nie wiadomo za co ten staż, co takiego było w tym konkursie czym się wybiła. Jest tu pomieszanie z poplątaniem biurowy romans, intryga, jakiś Jan... Na koniec zajrzałam to wiem kto i po co i co to za trauma jest. Nagle wyskakuje wątek umowy niby związek może małżeństwo no i oczywiście na koniec big love. Ah no i dziewczyna jest wspaniała. On w sumie za dużo nie robi. Ogólnie książka jest tak kiepsko napisana pod kątem fabuły i językowym że żałuję poświęconego jej czasu. Nie polecam.
81
melchoria
(edytowany)

Nie polecam

Tak przewidywalna, że aż nudna. Posklejane do kupy pomysły, które były już wcześniej wykorzystywane jako odrębne wątki. I ten styl.
61
1306jagoda

Z braku laku…

Strasznie to było,
61
domcia4124

Nie polecam

Ciężko się czyta, fabuła i akcja straszne i denne..nie polecam
41
Izuczek

Z braku laku…

Historia zapowiadała się bardzo dobrze ale czytając miałam wrażenie, że jest to bardzo okrojona historia pisana na tzw kolanie. Część dialogów zwłaszcza, gdzie wypowiada się matka głównego bohatera jest infantylna. Z kolejnym czytany rozdziałem płytkość bohaterów była coraz większa, nie wyczuwalo się żadnej chemii. Jak dla mnie duże rozczarowanie - mam wrażenie, że autorki musiały coś wydać wg zasady nie ważna jakość ale żeby było coś napisane.
31

Popularność




Copyright K.E. December, Rina Dark, 2024

Projekt okładki: Agnieszka Zawadka

Zdjęcie na okładce: shutterstock (Weerayuth Kanchanacharoen)

Redaktorka prowadząca: Marta Burzyńska

Redakcja: Magdalena Białek

ISBN: 978-83-8352-703-1

Warszawa 2024

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo postaci i zdarzeń opisanych w książce do rzeczywistych osób i zdarzeń jest czysto przypadkowe.

ROZDZIAŁ 1

Obudziłam się w momencie, kiedy koła samolotu uderzyły o płytę lotniska. Zdezorientowana otworzyłam oczy i rozejrzałam się po innych pasażerach. Wszyscy wyglądali na szczęśliwych i podekscytowanych tym, że wylądowaliśmy w Nowym Jorku. Wszyscy, tylko nie ja. Oczywiście cieszyłam się ze stażu w Watson Hotels Corporation, w końcu to największa sieć hoteli na całym świecie, jednak strach przed samotnym, dwutygodniowym pobytem w tym mieście był na tyle ogromny, że przyćmiewał wszystkie inne pozytywne odczucia. W końcu nie byłam tylko w innym mieście ani nawet w innym kraju, znajdowałam się na innym kontynencie! Ta wizja naprawdę mnie przerażała.

Początkowo miałam tutaj przylecieć wraz z moją najlepszą, a właściwie to jedyną przyjaciółką Laurą, jednak ona z powodów osobistych musiała przełożyć przylot o prawie dwa tygodnie. Kiedy się o tym dowiedziałam, dla mnie było już za późno na zmianę, dlatego czy mi się to podobało, czy nie, musiałam zrobić to sama. I tak oto, przerażona i zarazem podekscytowana tą wielką zmianą w moim życiu, wysiadłam z samolotu i dumnie, lecz ze strachem kroczyłam za współpasażerami mojej podróży w kierunku odprawy. Rozejrzałam się dookoła. Lotnisko JF Kennedy robiło na mnie ogromne wrażenie. Tysiące pasażerów spieszących się na samolot bądź właśnie wychodzących obijało się o mnie i moje bagaże, a ja, czując, że zaczyna ogarniać mnie coraz większa panika, zatrzymałam się, nie zwracając uwagi na wyzywających mnie za to ludzi.

– Boże, czemu nie ma ze mną Laury – mruknęłam pod nosem, a następnie, przepychając się, ruszyłam dalej w stronę wyjścia.

Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą i próbowałam nawet nie myśleć o tym, co zrobię, jeśli pracownikowi firmy pomyliły się godziny lub dni i nie będzie czekać na mnie na parkingu… A co, jeśli w tym tłumie ludzi mnie nie zauważy i odjedzie sam? W mojej głowie układały się coraz gorsze scenariusze, ale wiedziałam jedno: nie mogłam się załamywać. Musiałam działać.

Wyjęłam z kieszeni wcześniej przygotowaną kartkę z czerwonym napisem, informującą, kim jestem, i wyszłam na zewnątrz, gdzie panował dużo większy mróz niż ten, który zostawiłam za sobą w Polsce. Opatuliłam się mocniej żółtą kurtką i uniosłam wysoko kartkę, modląc się w duchu, żeby to zadziałało. Po chwili podeszła do mnie wysoka, elegancko ubrana kobieta. Czarna garsonka, którą miała na sobie, musiała kosztować więcej niż cała moja walizka z ubraniami, a blond włosy, upięte we francuski kok, wyglądały, jakby wyszła prosto z salonu fryzjerskiego. Czułam się przy niej jak flejtuch w tych moich starych dżinsach i zwykłej puchowej kurtce, ale pocieszał mnie fakt, że to, co chciałam nosić poza godzinami pracy, było moją prywatną sprawą i miałam nadzieję, że nikt nie będzie tego kwestionować.

– Natalia Kowal? – spytała wyniosłym tonem kobieta i zmierzyła mnie od góry do dołu, przez co moja i tak już mała pewność siebie spadła na jeszcze niższy poziom.

– Yyy tak… – Nie do końca pewna, co powinnam zrobić, wyciągnęłam do niej rękę i lekko się uśmiechnęłam.

Spojrzała na mnie z pogardą, ale całe szczęście uścisnęła moją dłoń, dzięki czemu uniknęłam naprawdę niezręcznej sytuacji. Nie znałam kultury ani zwyczajów Amerykanów, a tym bardziej kobiet jej pokroju, ale uścisk ręki wydawał mi się czymś naturalnym. Możliwe, że byłam w błędzie.

– Na imię mam Sandra i jestem osobistą asystentką pana Watsona – oznajmiła, po czym, nie dodając nic więcej, odwróciła się i odeszła w kierunku, z którego przyszła.

– Cóż za maniery… – szepnęłam pod nosem, tak żeby mnie nie usłyszała, i nie mając innego wyjścia, ruszyłam za nią, a w myślach zanotowałam, aby jak najczęściej unikać tej zarozumiałej sztywniary.

W milczeniu podeszłyśmy do zaparkowanego na uboczu czarnego SUV-a. Od razu wysiadł z niego kierowca, żeby otworzyć nam drzwi. Wyglądał na miłego, ale mogłam się mylić, więc nawet nie próbowałam się witać, tylko lekko kiwnęłam mu głową. Ukłonił się, zdejmując przy tym z głowy czapkę, a mi zrobiło się naprawdę głupio, że tak źle go oceniłam.

– Masz adres mieszkania? Tyle ich już wynajęłam naszym pracownikom, że nie pamiętam wszystkich – burknęła Sandra, przyglądając się swoim długim, czerwonym paznokciom.

Widać było, że cała ta sytuacja okropnie ją nudziła i chętnie spędziłaby ten czas gdzieś indziej, ale została oddelegowana do powitania nowej stażystki z Polski i nie miała innego wyboru. Jej jawne lekceważenie mnie działało mi na nerwy. Czułam, że nigdy się nie polubimy, i miałam szczerą nadzieję, że nie będę musiała spędzać z nią więcej czasu niż to konieczne, w przeciwieństwie do Laury, która zostanie jej osobistą asystentką. Już jej współczułam, szczególnie że z wybuchowym charakterem mojej przyjaciółki mogło się to naprawdę źle skończyć.

Wyciągnęłam z kurtki kolejną karteczkę, tym razem z adresem, i podałam kierowcy, który delikatnie się uśmiechnął i ukradkiem puścił mi oczko. Jednak jego mina zmieniła się diametralnie, kiedy dostrzegł zapisany na niej adres. Spojrzał kilkukrotnie to na mnie, to na kartkę, ale gdy Sandra zwróciła mu uwagę, bez słowa wsiadł do auta. To było naprawdę dziwne, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać.

Droga do mojego nowego mieszkania zajęła nam ponad dwie godziny. Przez ten czas żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Żałowałam, że nie mogłam wziąć z lotniska taksówki, bo wolałabym błądzić po omacku niż jechać tyle czasu w tak ciężkiej atmosferze. Gdy w końcu dojechaliśmy pod wskazany adres, niemal padłam z przerażenia i zaczęłam rozumieć spojrzenia, jakie rzucał mi wcześniej kierowca. Budynek, w którym przez kolejny rok miałam mieszkać, był ruiną.

Dwupiętrowa rudera z czerwonej cegły wyróżniała się na tle ulicy pełnej starych i brzydkich budynków, a to o czymś świadczyło. Gdzieniegdzie odpadały dachówki i byłam niemal pewna, że dach będzie przeciekać, a w środku na ścianach pojawi się grzyb, na którego jestem uczulona. Jakby tego było mało, kilka budynków dalej stała grupa mężczyzn, z którymi nie chciałabym spotkać się sam na sam w tej ciemnej i przerażającej uliczce. Po prostu cudownie! Jedna z największych światowych firm oszczędzała na pracownikach i kazała im mieszkać w spartańskich warunkach, a przecież posiadała tysiące ekskluzywnych hoteli, rozsianych po całym świecie. Materiał w sam raz na artykuł do gazety.

– W poniedziałek o siódmej masz stawić się w kadrach. Nie spóźnij się, bo pan Watson nie toleruje spóźnialstwa. – Moje przemyślenia przerywał irytujący głos Sandry, która najwyraźniej chciała jak najszybciej się stąd zmyć.

Wcale jej się nie dziwiłam, sama myślałam, żeby uciec gdzie pieprz rośnie, jednak nie miałam takiej możliwości, musiałam tu zostać i stawić czoło rzeczywistości, która coraz bardziej przestawała mi się podobać. Mój amerykański sen mógł się okazać prawdziwym koszmarem.

Kobieta ponownie zmierzyła mnie wzrokiem i krzywiąc się, pośpiesznie dodała:

– W mailu masz wszystkie potrzebne informacje, także te dotyczące dress code’u, który obowiązuje w firmie.

Odwróciła się i zajęła oglądaniem paznokci, dając mi tym znać, że ze mną skończyła. Westchnęłam i drżącymi dłońmi otworzyłam drzwi, żeby wysiąść z auta. Kiedy udałam się na tył, aby wyjąć walizkę z bagażnika, uprzedził mnie kierowca.

– Może odprowadzę panienkę pod drzwi i upewnię się, że dotarła panienka do środka? – spytał z troską w głosie i zrobił krok w stronę starej, pomalowanej na zielono bramy.

– Dziękuję, dam sobie radę. – Wyjęłam bagaż z jego dłoni i lekko się uśmiechnęłam. – Poza tym myślę, że jeśli ona zaraz stąd nie odjedzie, zabije nas oboje – zażartowałam, mając nadzieję, że dobrze oceniłam jego zachowanie i również nie przepada za Sandrą.

Mężczyzna zerknął w stronę auta, gdzie czekała na niego zniecierpliwiona kobieta, i wybuchnął głośnym śmiechem.

– Prawdopodobnie masz rację. – Ruszył w kierunku samochodu, ale zanim wsiadł, odwrócił się do mnie. – Uważaj na siebie i upewnij się, że dobrze zamknęłaś drzwi od mieszkania.

O dziwo, wewnątrz lokum wyglądało o niebo lepiej niż z zewnątrz. Mały salon, który służył również jako jadalnia, pomalowany był na zielono. Na środku stały wysłużona skórzana sofa i stolik kawowy, a po lewej tuż przy oknie stary stół i cztery krzesła. Wszędzie walały się kolorowe poduszki i różnego rodzaju bibeloty. Nic do siebie nie pasowało, ale mimo to mieszkanie miało w sobie jakiś urok i dobrze się w nim czułam, dzięki czemu skumulowany przez cały dzień stres odszedł w zapomnienie, a ja w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Westchnęłam zmęczona tyloma godzinami lotu. Chciałam jak najszybciej znaleźć swój pokój i położyć się spać, ale dźwięki dochodzące prawdopodobnie z kuchni sprawiły, że bez namysłu ruszyłam w tamtym kierunku. Chciałam poznać współlokatorkę, z którą przez najbliższy rok będzie mi dane mieszkać, ale gdy dostrzegłam scenę, która miała miejsce w kuchni, stanęłam jak wryta.

Na blacie siedziała całkowicie naga dziewczyna, jej długie czarne włosy spływały falami na brzuch, zasłaniając okrągłe piersi, a na podłodze tuż przed nią klęczał chłopak i robił jej dobrze językiem. Po odgłosach oraz ruchach, które wykonywała, widać było, że musiała być blisko spełnienia. Powinnam odwrócić się i natychmiast wyjść, gdy tylko zauważyłam, co się działo, ale jakaś nieznana część mnie kazała mi zostać i przyglądać się temu. Nie mogłam się ruszyć, bo to, co się przede mną odgrywało, fascynowało mnie i bardzo podniecało.

Tak dawno nie miałam mężczyzny, że zaczęłam wyobrażać sobie, jakby to było być na miejscu tej kobiety. Przygryzłam wargę, czując gromadzącą się między nogami wilgoć i pulsujący ból, który domagał się zaspokojenia. Jęki szczęściary były coraz głośniejsze i ja również musiałam wydać z siebie jakiś dźwięk, bo ciemnowłosa piękność otworzyła szeroko oczy i spojrzała prosto na mnie, a chwilę później, krzycząc coś niezrozumiale, pogrążyła się w ekstazie spełnienia. Kiedy doszła do siebie i dotarło do niej, co się dzieje, odepchnęła chłopaka, który zdezorientowany wylądował na podłodze, a ona zaczęła wrzeszczeć:

– Co jest, kurwa?! Kim ty jesteś?!

Zeskoczyła z blatu, przez co włosy się rozsunęły i odsłoniły jej sterczące piersi, na które od razu poleciało moje spojrzenie.

– Przepraszam, ja… nie… nie chciałam przeszkadzać – wymamrotałam, rumieniąc się ze wstydu, i wybiegłam z kuchni, zatrzasnąwszy za sobą drzwi.

Boże, jaka ja byłam głupia, że zgodziłam się przylecieć tutaj sama. To miejsce to kompletna porażka! Nie, nie miejsce, to ja zachowywałam się jak porażka. W pierwszy dzień zostałam przyłapana na podglądaniu współlokatorki! Aż bałam się pomyśleć, co będzie dalej! Powinnam była pożyczyć pieniądze na przebukowanie biletu i zostać te dwa tygodnie w Polsce, czekając na Laurę, ale wtedy prawdopodobnie przepadłby mi wygrany w konkursie staż, a na to nie mogłam sobie pozwolić z wielu powodów.

– Ugh! – jęknęłam, łapiąc się za głowę, i usiadłam na sofie, choć jedyne, o czym myślałam, to ucieczka jak najdalej stąd.

Chwilę później usłyszałam, że dziewczyna odprowadziła chłopaka do wyjścia, a następnie weszła do salonu, przyglądając mi się z zaciekawieniem. Nie wyglądała na zawstydzoną ani tym bardziej na złą, że przed chwilą nakryłam ją na seksie oralnym. Wręcz przeciwnie, na jej ustach widniał ogromny uśmiech, co trochę zbiło mnie z tropu.

– Jesteś Laura? – zapytała, siadając obok mnie.

– Jestem Natalia, moja przyjaciółka to Laura i dołączy do nas za dwa tygodnie – wyjaśniłam, wciąż czując się niezręcznie. – Przepraszam, nie chciałam cię podglądać…

– Daj spokój, to nie twoja wina, powinnam pamiętać, że dzisiaj przylatujesz, ale jak tylko zjawił się Kris, od razu zapomniałam o całym bożym świecie… – Zrobiła rozmarzoną minę, przewracając przy tym oczami. – Ten mężczyzna wie, jak doprowadzić kobietę do orgazmu.

– Twój chłopak wyglądał na miłego – rzuciłam, nie wiem po co, ale jak tylko wspomniała o orgazmach, zrobiło mi się głupio. Prawdę powiedziawszy, nawet nie wiedziałam, jak wyglądał jej chłopak, bo kiedy go widziałam, jego twarz znajdowała się między jej nogami.

– Co! Kris? O Boże, nie, on nie jest moim chłopakiem! – krzyknęła zbulwersowana, a gdy dostrzegła moją zszokowaną minę, wybuchła śmiechem. – Jesteśmy… jakby to powiedzieć… przyjaciółmi z korzyściami.

Na samą wzmiankę o seksie moją twarz pokrył ogromny rumieniec. Czułam się jak pieprzona dziewica, a przecież seks nigdy nie był dla mnie tematem tabu. Laura miałaby ze mnie niezły ubaw, gdyby była świadkiem tej dziwnej sytuacji. Może i dobrze, że moja przyjaciółka została w Polsce i przyleci dopiero za jakiś czas. Wypominałaby mi tę akcję do końca życia, a szczególnie to, że nie wyszłam z kuchni, tylko jak jakiś napalony zboczeniec stałam i przyglądałam się wszystkiemu.

– Yyy, pokażesz mi, która sypialnia należy do mnie?

Niezbyt zręcznie zmieniłam temat, próbując sobie przypomnieć, czy dziewczyna się przedstawiała, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Ilekroć o niej pomyślałam, przed oczami widziałam jej twarz i przyjemność, jaką przeżywała, kiedy jej chłopak czy raczej „przyjaciel z korzyścią” wylizywał ją do białej kości.

– Jasne, chodź. Te po prawej – wskazała na drzwi, a ja dopiero teraz zauważyłam, że były ich aż trzy pary – to moje królestwo i lepiej do niego nie zaglądaj. W przeciwnym razie ten rumieniec nigdy nie zniknie z twojej twarzy. – Wybuchła śmiechem, a mnie zaczęła zżerać ciekawość, co takiego kryło się w jej pokoju, po czym sama parsknęłam śmiechem, gdy dostrzegłam wiszącą na drzwiach tabliczkę: „Wchodzisz na własną odpowiedzialność!”.

– Jesteś pierwsza, więc możesz wybrać, który pokój chcesz zająć, choć jeśli mam być szczera, niczym się one nie różnią – kontynuowała, podchodząc do kolejnych drzwi, żeby pokazać mi wnętrze.

– Wezmę ten.

Bez zastanowienia wskazałam na pokój, przy którym się zatrzymałyśmy. Skoro sypialnie nie różniły się od siebie, nie było najmniejszego sensu oglądać je wszystkie, co i tak byłoby nie w porządku wobec Laury, która z przyczyn niezależnych od siebie nie mogła przylecieć ze mną.

– Jasne. Zapukaj do mnie, kiedy się rozpakujesz. Powinnyśmy się lepiej poznać. – Puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami swojego pokoju, a ja jeszcze przez chwilę stałam zdezorientowana i zastanawiałam się, w co ja się, do cholery, wpakowałam.

Zmęczona podróżą i wszystkim, co mi się przytrafiło, niechętnie wróciłam się do przedpokoju po walizkę, po czym ciągnąc za sobą bagaż, poszłam do pokoju, żeby się rozpakować. Pokoik, bo inaczej nie można było go nazwać, był pomieszczeniem mikroskopijnych rozmiarów. Ledwo starczyło w nim miejsca na małe pojedyncze łóżko, szafkę nocną i komodę. Całe szczęście nie miałam ze sobą zbyt wielu rzeczy i wszystkie bez problemu zmieszczą się w tych malutkich mebelkach. Uśmiechnęłam się na myśl o Laurze i tym, jak poradzi sobie w tak małym miejscu, skoro garderoba w jej domu była większa niż ten pokój.

Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam komórkę z torebki. Zalogowałam się do sieci Wi-Fi i weszłam w Messengera, gdzie czekały na mnie trzydzieści cztery wiadomości. Po odczytaniu tych od przyjaciółki od razu wzięłam się za odpisywanie, resztę zignorowałam. Ciotka zapewne zdążyła dowiedzieć się o moim wyjeździe i będzie mnie nękać przez następne miesiące, a ja nie miałam ochoty wchodzić z nią w niepotrzebne dyskusje.

Ja:

Sorka, że tak późno,

ale niedawno dojechałam.

Laura:

Dziewczyno, nawet nie wiesz,

jak się martwiłam. Jeszcze chwila

i zmusiłabym Interpol

do poszukiwania Ciebie.

Ja:

CIA i KGB też?

Laura:

Samego Pana Boga, jeśli będzie trzeba.

A teraz pisz, jak wygląda Nowy Jork.

Jest tak wspaniały jak na filmach?

Parsknęłam, czytając jej wiadomości, a mój spieprzony humor momentalnie się poprawił. Z Laurą znałyśmy się przeszło osiem lat. Poznałam ją w najmroczniejszych chwilach mojego życia i chociaż nigdy się jej nie zwierzałam, przyjaźń z nią dobrze mi robiła. Byłyśmy w tym samym wieku. Razem zaczęłyśmy studia na kierunku zarządzanie i wzięłyśmy udział w konkursie, w którym nagrodą główną był płatny, roczny staż w Weston Hotels Corporation, w głównej siedzibie zarządu, która mieściła się tutaj, w Nowym Jorku. Oczywiście szczęśliwym trafem wygrałyśmy, dzięki czemu spełniło się moje marzenie i mogłam uwolnić się spod oka ciotki, która śledziła każdy, nawet najmniejszy mój ruch.

Laura:

A jak nasza współlokatorka?

Mam nadzieję, że nie jest żadną

nadętą dziunią.

Gdyby tylko wiedziała, w jakich okolicznościach poznałam naszą współlokatorkę, na pewno nie nazwałaby jej nadętą dziunią, ale na tę opowieść będzie musiała trochę poczekać. Byłam za bardzo zmęczona, by prowadzić długie rozmowy, i powoli zaczynałam odczuwać głód. Poza tym nie chciałam już pierwszego dnia zamknąć się w pokoju jak jakiś dzikus. Przyjechałam tutaj, żeby żyć pełnią życia i odciąć się od problemów, które zostawiłam za sobą w Polsce.

Ja:

Jestem niemal pewna, że ją polubisz,

ale Sandra – przydupas naszego szefa

– jest zdecydowanie nadętą dziunią.

Całe szczęście to Ty będziesz musiała się

z nią użerać przez następny rok ;)

Na samą myśl o asystentce Coltona Watsona zrobiło mi się niedobrze i choć to wredne z mojej strony, to cieszyłam się, że to Laura, a nie ja, będzie musiała pracować z tą wstrętną babą. Nasza wygrana w konkursie dotyczyła dwóch stanowisk. Jedno, które wygrałam ja, było stażem w dziale HR, a drugie, które wygrała Laura, było pracą jako pomoc osobistej asystentki samego szefa. Kiedy dowiedziała się, że uczelnia organizuje konkurs na pracę u Watsona, nie dawała mi spokoju, dopóki się nie zgłosiłyśmy. Ale jeśli mam być szczera, od samego początku wydawało mi się, że jej ojciec maczał palce w naszej wygranej, do czego oczywiście nigdy się nie przyznała, a ja nigdy o to nie zapytałam.

Laura:

Dzięki za słowa otuchy.

Muszę iść na obiad z matką,

porozmawiamy jutro.

Moja przyjaciółka pochodziła z zamożnej, ale rozbitej rodziny. Wiedziałam, że miała problemy z rodzicami, przez co raz w miesiącu chodziła na prywatne sesje do psychologa. Nigdy o tym nie opowiadała, a ja nie wypytywałam. W końcu sama miałam przed nią wiele tajemnic. Wiedziałam tylko, że cotygodniowe obiady z matką nie należały do jej ulubionych zajęć, co nie było niczym dziwnym, bo kiedy poznałam panią Annę, sama nie chciałam mieć z nią nic wspólnego. Na szczęście za dwa tygodnie Laura, tak samo jak ja, będzie wolna i nie będzie musiała już brać udziału w chorej grze jej popieprzonych rodziców.

Ja:

Jasne. Kocham Cię i już tęsknię.

Odłożyłam telefon na szafkę, wyjęłam z walizki stare fioletowe dresy i szybko się przebrałam. Jeśli miałam spędzić wieczór zapoznawczy z moją nową współlokatorką, musiałam czuć się swobodnie, a po tym, co wydarzyło się niecałą godzinę temu, wcale swobodnie się nie czułam. Miałam nadzieję, że dzisiejszy wieczór sprawi, że lepiej ją poznam i zapomnę o tym całym incydencie z podglądaniem.

– Mam wino! – krzyknęła dziewczyna, kiedy weszłam do kuchni, i chwyciła z szafki dwa kieliszki, po czym kręcąc tyłkiem, ruszyła w stronę salonu.

Poszłam za nią, nie wspominając nic o mojej słabej głowie do alkoholu i tym, że ostatni posiłek jadłam przeszło dwanaście godzin temu. Nie chciałam zaczynać naszej znajomości od mojego marudzenia, bo mogłoby to źle wpłynąć na naszą relację w przyszłości. Poza tym czułam, że alkohol może pomóc i w jakiś sposób ułatwić nam rozmowę. O ile nie będziemy zbyt często wspominać mojej wcześniejszej wpadki.

Na szczęście Katie okazała się przyjazną dziewczyną i już po chwili się rozluźniłam i czułam, jakbym znała ją co najmniej kilka tygodni. Była wesoła. Potrafiła się wysłowić i przede wszystkim nie sposób było się przy niej nudzić. Cały czas coś mówiła, a charakterem przypominała mi Laurę, dlatego już po krótkiej rozmowie wiedziałam, że szczerze się polubimy i we trójkę zostaniemy dobrymi ­przyjaciółkami.

– Eee… – zaczęłam mówić, ale po chwili się rozmyśliłam.

Kręcąc się na sofie od dobrych pięciu minut, zastanawiałam się, jak zadać to pytanie, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wiedziałam, że jeśli dłużej będę to odkładać, zrezygnuję z tego tematu, a ciekawość nie pozwalała mi ­odpuścić.

– Powiedz to w końcu – odezwała się Katie, przyglądając mi się z głupim uśmiechem na twarzy, jakby doskonale wiedziała, o czym myślę.

– Co? – Próbowałam udawać, że nie mam pojęcia, o co jej chodzi, ale jak zawsze zdradziły mnie rumieńce na twarzy.

– To, co cię tak męczy, odkąd usiadłyśmy.

– Okej, tylko się nie śmiej. – Nerwowo założyłam włosy za ucho, wzięłam głęboki wdech i patrząc jej prosto w oczy, zapytałam: – Jak to jest mieć przyjaciela z korzyściami?

– Od dobrej godziny zbierałaś się, aby zapytać mnie o Krisa?

– No, tak…

– Chyba się polubimy. – Uśmiechnęła się i nalała nam po kolejnym kieliszku wina. – Więc, hmm… przyjaciel z korzyścią to naprawdę świetny układ. Jeśli jesteś wolna i masz ochotę na seks, nie musisz zabawiać się ręką czy sztucznym, no wiesz… fiutem. Wystarczy telefon do przyjaciela i sprawa załatwiona. Zero zobowiązań, zero problemów, tylko same korzyści. Myślę, że każda wolna kobieta powinna na takie coś przystać. W końcu my też mamy swoje potrzeby. – Przyjrzała się mi z zamyśleniem. – A jak jest z tobą, Nat? Jesteś wolna?

– Tak – odpowiedziałam cicho, żałując, że zadałam to pytanie, bo rozmowa o związkach, przywołała bolesne wspomnienia, o których próbowałam zapomnieć, ale na szczęście dziewczyna zmieniła temat i zaczęła opowiadać o swoim życiu i zaletach mieszkania w Nowym Jorku.

Resztę wieczoru spędziłyśmy na poznawaniu się i pomimo mojego alkoholowego upojenia mogłam szczerze powiedzieć, że Katie to naprawdę sympatyczna dziewczyna.

Zatrudniona była w klubie dla panów jako barmanka, dwie ulice dalej. Jej egzotyczna uroda sprawiała, że miała wielu fanów płci męskiej i z tego powodu otrzymywała bardzo wysokie napiwki. Kiedy wyjawiła mi, ile potrafiła wyciągnąć z jednej zmiany, zakrztusiłam się winem i prawie spadłam z sofy. To niemożliwe, żeby barmanka otrzymywała takie wynagrodzenie, nawet w klubie dla mężczyzn…

Staż, który dostałam w WHC, był płatny, ale część kwoty firma przelewała na mieszkanie, w którym się znajdowałam. Wiedziałam, że koszty życia w takim mieście będą wysokie i że będę mieć problem z odpowiednim dysponowaniem pieniędzmi, a nie chciałam wykorzystywać hojności Laury i jeszcze będąc w Polsce, myślałam o dodatkowej pracy. Klub, o którym wspomniała dziewczyna, byłby idealnym rozwiązaniem, tym bardziej że akurat poszukiwali kelnerki. Jednak wolałam o tym pomyśleć jutro, kiedy będę odpowiednio trzeźwa do podjęcia takiej decyzji.

– Ja… myślę, że już mi starczy – wybełkotałam, próbując podnieść się z kanapy, ale grawitacja była zbyt silna, aby mi się udało, dlatego padłam z powrotem, prawie przy tym spadając na podłogę.

– Nie żartowałaś z tą słabą głową. – Roześmiała się i podała mi koc, a ja zaczęłam się zastanawiać, kiedy jej o tym wspominałam. Chyba byłam bardziej pijana, niż mi się wydawało. – Zostań tutaj, nie ma sensu taszczyć cię do łóżka.

Tak, zdecydowanie nie było sensu tego robić.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI