Słabe ciała wojny - Barbara Czarncecka - ebook

Słabe ciała wojny ebook

Barbara Czarncecka

0,0

Opis

W książce, której tytuł w zewnętrznej warstwie ironicznie nawiązuje do obiegowej frazy o ‘słabej płci’, a w sposób dyskretniejszy czyni aluzję do u-„lotnych ciał” (E. Grosz) chcę zwrócić uwagę na splot tych dyspozycji i aktywności kobiecej somy, które w obozach koncentracyjnych prowadziły do utrzymania biografii, czyli „całości” człowieka niezredukowanego do wegetacji, składały się na aktywności samostanowienia wykraczającego poza samą biologię.

fragment Wprowadzenia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 546

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




74nowa humanistyka

Komitet redakcyjny:

Ewa Domańska (UAM)

Dorota Głowacka (Univ. of King’s College)

Andrzej Leśniak (IBL PAN)

Adam Lipszyc (IFiS PAN)

Tomasz Majewski (UJ)

Jakub Momro (UJ)

Paweł Mościcki (IBL PAN)

Ryszard Nycz (UJ/IBL PAN, przewodniczący)

Ewa Płonowska-Ziarek (Buffalo Univ.)

Roma Sendyka (UJ)

Joanna Tokarska-Bakir (IS PAN)

Joanna Żylińska (Goldsmiths, Univ. of London)

Arkadiusz Żychliński (UAM)

Sekretarz

Justyna Tabaszewska (IBL PAN)

Seria zainicjowana dzięki środkom projektu badawczego pt „W stronę nowej humanistyki: polska pamięć kulturowa”, finansowanego przez Narodowy Program Rozwoju Humanistyki, a realizowanego w ramach programu Transdyscyplinarnej Szkoły Letniej, powołanej przez ogólnopolską Konferencję Kierowników Filologicznych Studiów Doktoranckich

Recenzentki prof. Dorota Głowacka, prof. Ewa Ziarek

Redaktor prowadząca Krystyna Kiszelewska

Redakcja Marzena Walińska

Korekta i indeks Ryszard Kotyński

Projekt serii i skład Robert Oleś /d2d.pl

Projekt finansowany w ramach programu Ministerstwa Edukacji i Nauki pod nazwą „Regionalna Inicjatywa Doskonałości” na lata 2019–2022 nr projektu 009/RID/2018/19 kwota finansowania 8 791 222,00 zł

Copyright by Barbara Czarnecka, 2022

Copyright by Instytut Badań Literackich PAN, 2022

Konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl

ISSN 2353-494X

ISBN 978-83-67637-80-0

Kobietom zmagającym się ze sprawami codziennymi w trudnych warunkach

CZĘŚĆ I

WPROWADZENIEOdzyskiwanie kobiecego podmiotu lagrowego

Z walki […] nie zrezygnowały i w obozie. Oczywiście formy były najzupełniej inne – można i należało się tylko bronić, nie atakować. Ale czy przez to ta działalność była łatwiejsza? Najczęściej słyszy się o nich jak o kobietach, które tylko wiele przecierpiały. W moim najświętszym przekonaniu byli to walczący aż po kres ludzkich możliwości żołnierze[‍1‍].

Jednakże niebezpieczne i niedorzeczne jest przekonanie, że można było wiele zrobić, aby się uratować[‍2‍].

Te świadectwa oraz inne zapisy obozowego losu więźniarek niemieckich obozów koncentracyjnych powinny dać nam do myślenia. W tej książce próbuję rozważyć ich doświadczenie, chcę ściągnąć na nie uwagę, przybliżyć ich cielesną sytuację, a także skupić się na kobiecych możliwościach i predyspozycjach do przetrzymania lagru.

Wywrotowa energia zwrotu genderowego, który częściowo się już dokonał, czy też z mniejszą lub większą intensywnością stopniowo konfiguruje się w humanistyce, daje złudzenie o wypełnieniu się pola badań odpowiadających tej reorientacji. Zwroty jednak, wymieniony czy inne, wyczerpując stopniowo swoją transformacyjną naturę, napotykają na indywidualnie przypadający im opór (czasem upór, który wypadałoby dosadniej nazwać po imieniu), w rezultacie czego przeprowadzone zostają z ograniczeniami. Fakt, że w obozach koncentracyjnych i zagłady osadzone były kobiety, nie dla wszystkich pozostaje oczywisty. I nie mam tu na myśli podejść skrajnych o orientacji negacjonistycznej, ale myślenie, jak wiele na to wskazuje, dosyć powszechne, ukształtowane na podstawie szkolnego i akademickiego przekazu edukacyjnego, rozumowanie być może nawet zaangażowane i pełne dobrej woli (jeśli tak rzecz można ująć), a jednak hermetyczne wobec pewnych typów historycznego doświadczenia. Bo nawet nie o samą wiedzę ostatecznie mi tutaj chodzi, nie o zbiór podstawowych wiadomości i gotowość do ich wyrecytowania, ale o to, co w sposób pełniejszy angażuje umysłowość – tropy intelektualne i nawyki wyobraźni, w tym wypadku zmierzające do pomniejszenia albo wyłączenia tego wszystkiego, co w historii jest nie-męskie. Zwracam uwagę na ten problem przy wielu okazjach, bo symptomatyczne są przyczyny i aspekty wspomnianego eliminowania (niektóre poruszam w niniejszej książce). Najdziwniejszy (albo wcale nie dziwny) jest pewien kluczowy „myk”, jak powiedzieliby dzisiejsi młodzi, jakiś przeskok w myśleniu, wolta intelektualna i emocjonalna, która zachodzi, żeby ostatecznie, w akcie budowania historycznej wizji obozów koncentracyjnych to doświadczenie kobiece z niej wyłączyć i uniknąć z nim konfrontacji[3]. Jakby obłoki myśli, by w uproszczony sposób odwołać się do lyotardowskiej wizji procesu intelektualnego, miały utrwalone dziury w tych samych miejscach[4].

W tym względzie daje do myślenia fragment głęboko refleksyjnych wspomnień Ruth Klüger (cytowanej również powyżej), Żydówki pochodzącej z Austrii, która w wieku trzynastu lat trafiła do Terezina, później do Auschwitz, wreszcie do Christianstadt (Krzystkowice), podobozu Gross-Rosen (Rogoźnica). W książce zatytułowanej Żyć dalej… (Weiter Leben. Eine Jugend, 1992) autorka już jako dojrzała kobieta, filolożka germanistka, opisuje – wśród wielu różnych niuansów powojennego życia byłej więźniarki naznaczonej obozem – przykre zetknięcie z „genderowym pominięciem”, nieprzyswojeniem jej lagrowego i zakładowego losu. Uniwersytecki przyjaciel Ruth Klüger, młody Niemiec o imieniu Christoph (studiowali razem w Ratyzbonie), jak zauważyła, zdecydowanie „przeoczył” (i uparcie w tym pominięciu tkwił) auschwitzowską część jej biografii, właśnie to ekstremalne i – jak można zakładać – najważniejsze doświadczenie kilkunastoletniej żydowskiej dziewczyny.

Po tym jak parę razy widziano mnie z Christophem, kilku żydowskich studentów wzięło mnie na stronę, aby poważnie ze mną porozmawiać: – To nie uchodzi, żydowska dziewczyna z gojem, a do tego jeszcze Niemcem! Byłam oburzona: – A wy i wasze związki z niemieckimi dziewczynami! Pozwalacie sobie mnie czegoś zabraniać?! To jest coś innego, oni są mężczyznami, mogą się zadawać, z kim chcą. Nie byłam dostatecznie świadoma perwersji niuansów ról płci. Usłyszałam teraz w ich głosach pogardę, wynikającą z tego podziału i z ubezwłasnowolnienia kobiet przez mężczyzn. Ten sposób kurateli chcieli na mnie przećwiczyć. Najpierw była pogarda aryjskich dzieci w stosunku do żydowskich w Wiedniu, potem czeskich dzieci w stosunku do niemieckich w Terezinie, teraz mężczyzn do kobiet. – Te trzy rodzaje pogardy są nie do strawienia – powiecie, ja natomiast odczułam je w podanej kolejności. Byłam tertium comparationis, królikiem doświadczalnym tego porównywania, i dlatego w moim przypadku wszystko się zgadza. Poza tym nie obeszła mnie dezaprobata moich kolegów, tylko towarzystwo Christopha stało się przez to rodzajem rebelii przeciwko żydostwu. Później kiedy Christoph, jak wszyscy niemieccy intelektualiści naszego pokolenia, wypowiedział się na temat Auschwitz, miałam mu za złe, że mnie wcześniej nie wypytał. Był zdziwiony: nie wiedział, że byłam tam więziona. Terezin – tak, Auschwitz – nie. To jest nieprawdopodobne i wiarygodne jednocześnie. Nieprawdopodobne, bo na pewno mu powiedziałam, ponieważ to już wtedy było słowo, które paraliżowało. Wiarygodne jest jednak dlatego, że taki niemiecki KZ był czymś dla mężczyzn, nie dla małych dziewczynek, które nie mogą mieć większego doświadczenia, niż dorośli mężczyźni. Nie patrzył bowiem na skraj mej szaty[5].

„Skraj kobiecej szaty” pozostaje tu metaforą tej sfery osobistej biografii, która nasycona jest najbardziej dramatycznym doświadczeniem i oznacza zbliżenie się do niebezpiecznego pytania o obozowy los kobiet, które więziono w obozach koncentracyjnych na równi z mężczyznami. No właśnie, czy ‘na równi’? Ta fraza niesie dużą dozę ryzyka: ‘równe’ jako przedmiot namysłu, również naukowego? ‘Równe’ jako podmiot tragicznego historycznego doświadczenia, wraz ze swoją płcią, biologią, ewentualnym macierzyństwem, byciem przedmiotem gwałtów etc.? Przy bliższym wejrzeniu ta ‘równość’ nie jest nigdzie widoczna. A już szczególnie frustrujące mogą być naukowe dyskusje na temat tego, czy przyjęcie perspektywy feministycznej w badaniu Shoah nie szkodzi jakości tych badań i samej wizji Holokaustu[6] (do tego zagadnienia nawiązuję nieco dalej).

Genderowa (nie)prawidłowość o podobnym charakterze istnieje w obrazie innych, bodaj bardziej wymiernych, bo na przykład medycznych danych. Okazuje się, że na przykład współczesny stan badań zaburzeń ze spektrum autyzmu został w dużej mierze oparty na analizowaniu jedynie męskiej (chłopięcej) etiologii anomalii, a opracowany na tej podstawie koncept remedium nie znajduje zastosowania wobec dopiero badanych przypadków kobiecych (dziewczynek)[7]. Stało się tak również z tego powodu, że dziewczynki w spektrum autyzmu do perfekcji opanowały sztukę społecznej mimikry. Myślę, że i poniższa dygresja pomoże wyraźniej zobaczyć mechanizm schematycznego pominięcia.

Caroline Criado Perez w niedawno wydanej książce Niewidzialne kobiety (2020) podaje szereg przykładów wskazujących na to, że podmiotem większości światowych dóbr i usług są mężczyźni. Normatywny charakter męskości sprawił, że podporządkowała mu się nawet edukacja medyczna.

Przeprowadzone w tym samym roku [2008] badanie podręczników zalecanych przez holenderskie uczelnie medyczne ujawniło brak danych z podziałem na płcie nawet we fragmentach odnoszących się do tematów, w których różnice międzypłciowe są od dawna wiadome (takich jak depresja czy działanie alkoholu na organizm), a wyniki prób klinicznych przedstawiano jako zasadne dla kobiet, jak i mężczyzn, nawet gdy kobiety nie brały w nich udziału[8].

Przegląd amerykańskiej internetowej bazy danych CurrMIT z ofertą programową uczelni medycznych przeprowadzony w 2006 roku ujawnił, że spośród dziewięćdziesięciu pięciu szkół wprowadzających swoje dane do systemu tylko dziewięć oferowało kurs, który można by podciągnąć pod „zdrowie kobiety”. Tylko dwa (ginekologia i położnictwo wykładane na drugim i trzecim roku studiów) były obowiązkowe. Nawet schorzeń, o których wiadomo, że powodują najwięcej problemów zdrowotnych i zgonów wśród kobiet, nie opisywano z uwzględnieniem danych stricte na temat kobiet. Dziesięć lat później kolejny przegląd pokazał, że kwestie płci biologicznej i kulturowej włączane są w programy nauczania na amerykańskich uczelniach medycznych „z rzadka” i „bezplanowo”, a luki zaobserwowano zwłaszcza w podejściu do leczenia chorób oraz stosowania leków[9].

Zróżnicowanie płciowe organizmów, również ludzkich, ma swoje konsekwencje w różnicach występujących już na poziomie metabolizmu komórkowego, a zatem w odmiennościach związanych z odpornością, schorzeniami, leczeniem. Jak podaje autorka cytowanej pozycji (powołując się na specjalistów) „[…] organizmy kobiet wytwarzają więcej przeciwciał i częściej reagują na szczepionki w sposób niepożądany. W opracowaniu z 2014 roku zasugerowano wprowadzenie dwóch wersji szczepionek przeciw grypie, dla mężczyzn i dla kobiet”[10]. Na prawie pięciuset stronach drobiazgowego, konsultowanego z ekspertami z danych dziedzin opracowania Caroline Criado Perez mnoży przykłady różnic, które w życiu społecznym i kulturowym pozostają niezauważone, tak jakby wcale nie występowały, bez jakichkolwiek realnych konsekwencji.

Podobny brak równowagi i niepełność dostrzegam w odniesieniu do wciąż słabo rozpoznanej wielości pozycji podmiotowych w kobiecym doświadczeniu wojennym, które na nieszczęście pozwala się obserwować na bieżąco i w trybie in statu nascendi dostarcza dowodów, które powinny wyrywać nas z dosyć powszechnego otępienia historyczno-genderowego[11]. Niezależnie od już powziętych konstatacji natury historiograficznej, literaturoznawczej, antropologicznej i kulturoznawczej uwzględniających konsekwencje społecznego zróżnicowania płci oraz unieważnienia uniwersalistycznego modelu lektury świadectw, po przeciwnej stronie pozostaje wciąż niewykorzeniony nawyk totalizującego uniwersalizowania lub jedynie gesty dokooptowania do „neutralnej” genderowo, opowiadanej po staremu historii pobocznego wątku kobiecego (co ma świadczyć o nowoczesności podejścia)[12]. Nie na tym polega rekategoryzacja doświadczeń i odzyskiwanie obrazu minionego, i nie tylko minionego, życia. „Oddałyśmy to, co miałyśmy najcenniejszego, ale nie znajdziecie naszych nazwisk wyrytych na żadnym pomniku” – powie kobieta ocalała z gwałtu podczas wojny w Bangladeszu[13]. Głos filozofki powinien pozbawić złudzeń tych, którzy uważają, że dla dokonania zmiany wystarczą drobne naprawcze działania: „Aby dostrzec wkład kobiet do kultury, trzeba prowadzić badania w nowej perspektywie, opartej bardziej na specyfice kobiet i ich doświadczeniach niż, jak to było dotąd, na doświadczeniach mężczyzn”[14]. Powiedziano to już wiele razy, wciąż jednak niezbędne okazuje się piętnowanie patriarchalnych manier, które w istocie stanowią niesprawiedliwość.

Kobiecość II wojny światowej to nie osobny od męskiego kontynent, nie dominium, ale inna mapa tego samego obszaru, uwzględniająca czasem te same pozycje, ale momentami wydobywająca zupełnie inne lokalizacje. Co więcej, to kontynent, którego „kartografia” tak naprawdę dopiero się konstytuuje. Niezależnie od ogłaszania, świętowania (mam na myśli wczesny entuzjazm) i wetowania antropologicznych zwrotów, rodzime badania kobiece w szerszym ich zakresie dopiero osiągają fazę wczesnej dojrzałości i, mimo rozmaitych form oporu, krzepną w swoich faktycznych, ważniejszych realizacjach. Ale tym bardziej niemożliwe wydaje się założenie, że nadal można wyobrażać sobie ludzkie doświadczenie z wyłączeniem tego, co dotyczy kobiet.

Nie zmierzam ku zawłaszczeniu problematyki II wojny i jej literatury na rzecz autorytarnego feministycznego projektu. Przede wszystkim chodzi mi o symetrię. Losy kobiece związane z II wojną nie są zagadnieniem ułamkowym w stosunku do męskiej w swoim charakterze całości. Rzadko uświadamiamy sobie, że odpowiadają za większą część ówczesnych polskich doświadczeń, bo w przededniu II wojny, w roku 1938 kobiety stanowiły 51,2% populacji kraju.

Doświadczenie wojenne angażowało kobiety w sposób wszechstronny. To oglądane z najbliższej nam rodzimej perspektywy obejmowało zarówno losy żołnierek Wojska Polskiego, Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej, Armii Ludowej, Szarych Szeregów, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, Drugiego Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa, jak i – będące wstępem lub epilogiem tychże – doświadczenie więzień, łagrów i lagrów. A także – użyję tu kwantyfikatora o wielkiej rozpiętości – włączało praktykowanie wojennej codzienności. Opieka nad dziećmi, aprowizacja, dbałość o utrzymanie egzystencjalnego minimum i śladowego choć poczucia tzw. normalności składały się na determinację, a jednocześnie „banalność” złożonych strategii przetrwania, których metonimią mogłaby być „pusta woda” wspominana przez Krystynę Żywulską. Matka Żywulskiej (Soni Landau) nie mając z czego przygotować w getcie obiadu, z namaszczeniem, aby zachować konsolidacyjny wymiar rytuału, podawała w porcelanowej wazie zamiast zupy, gorącą „pustą wodę”.

I dzisiaj kobiety tworzą większość, zupełnie zresztą proporcjonalną do tej przed wybuchem II wojny (w roku 2017 zliczono 51,6% kobiet[15]). Trudno też zignorować wyraźniejszą jeszcze dysproporcję na rzecz kobiet, z którą mamy do czynienia na akademii. Studentki kierunków humanistycznych przeważają nad liczbą adeptów tej dziedziny nauki, w dodatku młode kobiety żywo i z autentycznym zainteresowaniem reagują na lektury i tematy kobiece, również wojenne. A jest to populacja przyszłych badaczek, które, jak sądzę, swoje intelektualne rozczarowania wyrażać będzie bardziej zasadniczo, niż miało to miejsce w generacjach ją poprzedzających.

Przyjrzyjmy się zatem „sektorowi” kobiecemu, najpierw bardzo ogólnie, pod względem ilościowym, czyli liczby publikacji. Deskryptor „kobieta” wskazuje na 12060 wydawnictw zwartych w zbiorach BN (obco- i polskojęzycznych). Z tego do roku 1945 ukazało się 1187 tytułów, w latach 1945–1989 wydano ich 1435, zaś w latach 1989–2020 publikacji było już 9959 (sic!). Natomiast publikacji odzwierciedlających kobiece doświadczenie II wojny na przestrzeni kolejnych dekad ukazało się (DBN „kobieta” i „II wojna”): za lata 1943–1950 – 2 pozycje, 1951–1960 – 2, 1961–1970 – 3, 1971–1980 – 9, 1981–1990 – 4, 1991–2000 – 4, 2001–2010 – 18, 2011–2020 – 84. Mając na względzie niedoskonałość kwerendy cyfrowej[16], warto odnotować ten imponujący przyrost wskazujący na realną eksploatację tematyki kobiecej, również kobieco-wojennej.

W dużej mierze publikacje te mogły powstać jako opracowanie zawartości „kobiecych archiwów”, w kilku przypadkach dopiero się konstytuujących lub odkrywanych, i nie tylko Narodowe Archiwum Cyfrowe i Archiwum Historii Kobiet mam tutaj na myśli.

Instytucją, która stanowi obszerne i stale powiększające się o nowe zbiory zaplecze badań nad udziałem kobiet w II wojnie światowej, jest Fundacja Generał Elżbiety Zawackiej – Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek, zlokalizowana w Toruniu, ale mająca oddziały regionalne także w innych miejscach Polski. W jej archiwach przechowywane są zbiory dokumentów, zapisów o charakterze osobistym, fotografii i pamiątek rzeczowych. Wydaje się, że wielki źródłowy potencjał fundacji został jak dotąd zaledwie ułamkowo wykorzystany dla możliwej rekonstrukcji kobiecych biografii i analizy poświęconego im piśmiennictwa. Obecne w świadectwach, również literackich, dzieje żołnierek (nie tylko powstanek), które wskutek niedotrzymania przez Sowietów i Niemców konwencji genewskiej trafiły do lagrów, a nie do obozów jenieckich, nie zostały w zasadzie odczytane. (Asumpt do takiej kwerendy mogłyby stanowić już tylko literackie wspomnienia ze stalagu Ireny Jurgielewiczowej pt. Strategia czekania [1982].) Trzeba zauważyć, że Archiwum Pomorskie Armii Krajowej może się pochwalić obszerną listą pozycji wydawniczych, a rozległy obszar problematyki kobiecej opracowano tu również w formie syntez o charakterze słownikowym[17].

Londyński Instytut Polski i Muzeum im. Sikorskiego oraz Biblioteka Polska w POSKu w Londynie to najbliższe nam geograficznie zagraniczne placówki zawierające w swoich zasobach liczne „kobieco-wojenne” polonica. Ich zbiory nie tylko pozwalają na rekonstrukcję biografii żołnierek, ale i posiadają archiwa autorek, które okupację, albo jej część przeżyły w kraju, a potem go opuściły (jak np. Alicja Iwańska, ważna pisarka, naukowczyni, nietypowa reprezentantka emigracji w USA i UK, o wybitnie nacechowanej sprawczością biografii).W listopadzie 2019 roku w Londynie odbyła się międzynarodowa sesja naukowa Archiwalne źródła współczesnych prac monograficznych i biograficznych[18]. Jak wynika z przeprowadzonego tam resume liczne i bogate archiwa ‘kobiecych podmiotów wojennych’ nie są tymi, które – w przeciwieństwie do męskich – podlegają najintensywniejszej eksploracji… Materiały będące pokłosiem tego naukowego spotkania niedawno opublikowano[19], natomiast ich druga część (kolejna konferencja odbyła się na Uniwersytecie w Białymstoku w październiku 2021 r.) wkrótce ukaże się w druku. Zaś losom wyłącznie kobiecym – emigrantek powrześniowych (również tekstom ich pióra, ale i innej działalności) poświęcona była trzecia z cyklu białostockich konferencji międzynarodowych Paryż – Londyn – Monachium – Nowy Jork. Powrześniowa emigracja niepodległościowa na mapie kultury nie tylko polskiej. Wybitne postacie kobiece XX-wiecznego wychodźstwa (Białystok–Warszawa 2017). Obszerna, ponad pięćsetstronicowa monografia tematu ukazała się kilka miesięcy temu[20].

Inny charakter ma materiał archiwalny związany z losem kilkuset polskich więźniarek obozów koncentracyjnych. Mam tu na myśli zupełnie unikatowy zbiór zeznań kobiet oswobodzonych z niemieckich lagrów oraz innych związanych z nimi dokumentów i pamiątek zdeponowany jako zasób Polskiego Instytutu Źródłowego w Lund, przy lundańskiej Bibliotece Uniwersyteckiej[21]. Wydana niedawno (2018) i wznowiona (2020) nakładem szczecińskiego IPN książeczka Golgota kobiet: relacje więźniarek Ravensbrück i innych obozów koncentracyjnych ze zbiorów Polskiego Instytutu Źródłowego w Lund, ze wstępem i wyborem dokumentów dokonanym przez Zbigniewa Stanucha (Szczecin 2018, 2020) stanowi ledwie nikłą zapowiedź opracowania naukowego tego archiwum[22], które musi zostać dokonane.

Absolutnie konieczne dla zrozumienia wojennych losów Polek i relacji o ich doświadczeniu jest wyzyskanie Archiwum Mahn- Und Gedenkstätte Ravensbrück (Polki, które przeszły przez FKL Ravensbrück stanowiły największą grupę kobiet z ok. 130 tysięcy więźniarek dwudziestu siedmiu narodowości, a trafiały tam najczęściej po wielomiesięcznych więzieniach i śledztwach). Muzeum i Miejsce Pamięci Ravensbrück ma swoją serię wydawniczą, w której ukazują się polskie materiały, niektóre jak dotąd wydane jedynie w języku niemieckim. Archiwa zlokalizowane przy współczesnych muzeach prowadzonych na terenie byłych obozów koncentracyjnych na terenie Niemiec (ale nie tylko one, np. archiwum Terezina) zawierają zbiory wciąż niepoznane pod kątem doświadczenia kobiecego. Lepsza jest sytuacja archiwów zlokalizowanych przy byłych obozach na terenie Polski, główną bazę archiwalną stanowią Muzeum Państwowe Auschwitz-Birkenau, Państwowe Muzeum na Majdanku (w 2011 roku ukazał się nieoceniony także z zakresie badań nad kobiecym doświadczeniem Przewodnik po zbiorze relacji i pamiętników znajdujących się w zasobie Państwowego Muzeum na Majdanku[23]), Muzeum Stutthof w Sztutowie (dysponujące prężnie działającym wydawnictwem, które niedawno opublikowało książkową transkrypcję kobiecych relacji z uwięzienia w tym obozie[24]).

Wydaje się, że obserwujemy trend wydawniczy zmierzający do upowszechnienia zawartości pewnych archiwów traktowanych dotąd jako hermetyczne. Od ponad dekady (pierwszy tom wydano w 2008 roku) ukazuje się wartościowa i bogata w materiały źródłowe seria Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście zatytułowana „Głosy Pamięci”. Szczególnie bogate w informacje dotyczące kobiet, albo tylko im poświęcone oraz zawierające obszerny zbiór kobiecych relacji pozostają monograficzne zeszyty Zbrodnicza medycyna. Eksperymenty medyczne w KL Auschwitz[25], Kobiety ciężarne i dzieci urodzone w KL Auschwitz[26], Kobiety w KL Auschwitz[27].

Wyjątkowym zbiorem osobistych dokumentów wojennego i powojennego doświadczenia kobiecego dysponuje Muzeum Martyrologii „Pod Zegarem” w Lublinie. Od stosunkowo niedawna stało się ono archiwalną bazą dokumentów dotyczących osób represjonowanych w czasie II wojny w jednym z najcięższych okupacyjnych więzień – Zamku Lubelskim. Stąd liczne więźniarki wywożono do obozów koncentracyjnych, a bardzo wiele z nich trafiło na Majdanek i do Ravensbrück. W lubelskim „Muzeum pod Zegarem” zdeponowane zostały tysiące jednostek listowych, datowanych od powojnia do czasów współczesnych, których autorkami są byłe więźniarki, również „Króliczki”. Ten prawdziwy sezam kobiecej korespondencji dotyczy nie tylko historii lagrowej i ówczesnych biografii, ale w dużej mierze wskazuje na egzystencję „po”: konsekwencje poobozowe, próby układania się z powojenną rzeczywistością i scalania osobistych biografii.

Blisko sto pozycji ma inwentarz zasobów Muzeum II Wojny Światowej zgromadzonych pod kątem dokumentacji losów samych tylko więźniarek lagrów. Znajdują się tutaj między innymi utwory poetyckie, literackie i dokumenty osobiste (w tym zapisane zeszyty i notesy) oraz prace plastyczne wykonane w obozach koncentracyjnych[28].

Miejscem, które gromadzi wielką liczbę kobiecych świadectw biograficznych jest portal Domu Spotkań z Historią. Archiwum Historii Mówionej działa już niemal czterdzieści lat i wciąż powiększa zbiory o nowe dokumenty. Wielką wartość ma opublikowana nie tak dawno w serii wydawnictwa obszerna transkrypcja Przetrwałam: doświadczenia kobiet więzionych w czasach nazizmu i stalinizmu[29] oraz zupełnie świeża pozycja z licznymi wątkami kobiecymi Przerwane biografie. Relacje deportowanych z Polski w głąb Sowietów 1940–1941[30]. Ale bodaj najcenniejsze w Domu Spotkań z Historią jest to, że gromadzi dokumentację osobistej, w dużej mierze kobiecej, codzienności, która jako temat „niecodziennie codzienny” (Bauman) ustaliła się wreszcie na pozycji przedmiotu tzw. poważnych badań[31]. DSH prowadzi także comiesięczny cykl spotkań pt.: „Kobiety. Nasza historia”, którego celem jest wyrównanie genderowych historycznych i współczesnych nieproporcjonalności[32].

Zbliżoną rolę gromadzenia i publikowania indywidualnych relacji pełni portal Zapisy terroru[33] oraz odpowiadająca mu seria wydawnicza obejmująca tomy dokumentujące doświadczenie kobiet (obok innych monograficznych zeszytów, również całkiem szeroko je prezentujących), np.: Auschwitz-Birkenau: los kobiet i dzieci[34]. Cechą nowszych wydawnictw, takich jak publikacje Ośrodka Karta, serii „Głosy Pamięci” czy „Zapisów terroru”, jest w miarę egalitarny, również pod względem płci, dobór relacji i dokumentów, i uzyskiwany dzięki temu panoramiczny obraz historii.

Zaskakująco liczne i prezentujące słabo znane sfery kobiecego doświadczenia losu okazują się notacje doświadczenia wojny o charakterze plastycznym. Przykuwający objętością, wnikliwością artystycznego ujęcia oraz dokumentalną precyzją jest liczący ponad trzysta artefaktów zbiór prac plastycznych zlokalizowany w warszawskim Muzeum Niepodległości. Chodzi o rysunki i akwarele wykonane przez artystki-więźniarki w czasie ich osadzenia w obozach koncentracyjnych, w tym większość prac autorstwa Jadwigi Simon-Pietkiewicz[35], której nazwisko jak dotąd w zasadzie nie funkcjonowało w kontekście historii lagrów. Kontynuację tego absolutnie wyjątkowego zbioru stanowią kolekcje prac artystki zlokalizowane w Szwecji (Lund, Malmö) oraz w zbiorach warszawskiej Biblioteki Narodowej[36]. Zbliżone znaczenie mają archiwalia o charakterze artystycznym: szkice, rysunki, akwarele, obrazy olejne prezentujące wojenne doświadczenie kobiet, zgromadzone w Dziale Zbiorów Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Szczególnie wartościową narrację obrazową stanowią tu prace Haliny Ołomuckiej (rysowała nie tylko w warszawskim getcie, na Majdanku i w Birkenau [przebywała też w Ravensbrück i Neustad-Glewe], ale i powojenne prace poświęciła Holokaustowi[37]) oraz Janiny Tollik (malarka pozostawiła bogatą kolekcję dzieł odtwarzających doświadczenie Brzezinki, m. in. cykle obrazów oświęcimskich, eksponowane w Belgii, Francji, Austrii, Luksemburgu, Wielkiej Brytanii i Szkocji[38]). Należy także wymienić prace Mai Berezowskiej i Marii Hiszpańskiej (niedawno ukazała się książka o wojennym doświadczeniu tej artystki i jego konsekwencjach dla jej cenionej twórczości[39]). O tych plastycznych świadectwach piszę dalej. Godne uwagi w tym kontekście – również jako materiał poglądowy do śledzenia różnic i współbieżności – są też realistyczne malarskie przedstawienia kobiecego doświadczenia obozu koncentracyjnego autorstwa byłych więźniów: Władysława Siwka, Jana Komskiego i Mieczysława Kościelniaka (jakże inne od ujęć kobiecych!).

Prowadzone w krajowych instytucjach naukowych i pamięci badania nad kobiecym doświadczeniem wojny zasilane są wartkim nurtem tłumaczonych na język polski publikacji obcojęzycznych, i nie tyle chodzi mi tutaj o podejścia teoretyczne, ile historiografię. Wartość tych materiałów (polegająca w dużej mierze na prezentowaniu polskich losów w innej niż rodzima perspektywie) pozostaje tym bardziej znacząca, iż niejednokrotnie badania te oparto na archiwaliach trudniej dostępnych dla polskich badaczy i badaczek.

Jedną z ważniejszych spośród przetłumaczonych na język polski książek, które ukazały się w ostatniej dekadzie, jest ponad ośmiusetstronicowa monografia jedynego niemal w całości kobiecego obozu koncentracyjnego: KL Ravensbrück. Historia kompleksu obozów Bernharda Strebela[40]. Historyczną, mocno obudowaną oficjalnymi dokumentami narrację wzbogacają fragmenty osobistych relacji byłych więźniarek, w tym również Polek. Jeszcze intensywniej wyzyskuje indywidualne świadectwa polskich więźniarek obszerna praca o Ravensbrück napisana w duchu reportażu historycznego autorstwa Sarah Helm pt. Kobiety z Ravensbrück. Życie i śmierć w hitlerowskim obozie koncentracyjnym dla kobiet[41]. Losy Polek uwzględnia również książka Hansa Joachima Langa Kobiety z bloku 10: eksperymenty medyczne w Auschwitz[42]. Medyczny gwałt i seksualne upokorzenie to jeden z bardziej wyrazistych wątków kobiecego doświadczenia i w tym zakresie książka Hansa Langa doskonale uzupełnia osobiste relacje więźniarek. Zdecydowany głos w sprawie kobiecych badań nad Zagładą zabiera Zoë Waxman w Kobietach Holocaustu. Historii feministycznej (Poznań 2019). Nieco inny zespół zagadnień, lecz niedaleki od wymienionych tematów, podejmuje książka historyczki Maren RögerWojenne związki: Polki i Niemcy podczas okupacji[43], a także zahaczająca o tematykę ‘związków’, ale skupiona na losie Polek, jako robotnic przymusowych w III Rzeszy, praca Sophie Hodorowicz Knab[44]. Warto też wymienić książkę Thomasa Gordona (psychologa i psychoterapeuty) oraz Grega Levisa, włączającą polskie wątki, a traktującą o energii i pomysłowości kobiet pracujących jako agentki SOE, kryptografki i kartografki: Walczyły w cieniu mężczyzn: kobiety wojowniczki II wojny światowej[45]. (Na przykładzie tego tytułu doskonale widoczny jest, tutaj zapewne w roli promującej, ale i wiele mówiący o deficytach kultury, zabieg charakteryzowania kobiecych aktywności przez nawiązywanie do męskości).

Na pewno należy w tym miejscu odnotować wydane ostatnio w Polsce tłumaczenia relacji obcojęzycznych, które mogą stanowić ważne konteksty dla świadectw Polek. Cenne w każdej perspektywie będzie zestawienie np. znanego Raportu położnej z Oświęcimia[46]z porażającymi wspomnieniami Giselli PerlByłam lekarką w Auschwitz (Wyd. Znak, 2020)[47]. Zaś świetnym (efektywnym) tłem dla książek Magdaleny Tulli czy Anny Janko (Mała Zagłada) są wspomnienia Marceline Loridan-IvensI nie wróciłeś…[48], autorki zmagającej się nie tylko z własną obozową traumą, ale i wspomnieniami ojca, któremu nie udało się przeżyć Zagłady.

Tematy szczególnie bolesne, takie jak wojenne macierzyństwo, opieka lekarska nad dziećmi, ukrywanie żydowskich dzieci, „wybory bez wyboru” matek i opiekunek żydowskich dzieci, porzucanie dzieci i przekazywanie opieki nad nimi, a także bycie żydowskim dzieckiem podejmują polskie i obcojęzyczne badaczki oraz uczestniczki zdarzeń. „Przed chwilą” ukazały się pierwszy raz wydane po polsku eseje londyńskiej historyczki Joanny Beaty MichlicPiętno Zagłady. Wojenna i powojenna historia oraz pamięć żydowskich dzieci ocalałych w Polsce (Warszawa 2020). Inne, już autobiograficzne pozycje z kręgu tej problematyki, to książka Alice Coleman SchellingAlicja po drugiej stronie drzwi (2013, również wydawnictwo ŻIH) oraz wznowienie monumentalnej w swoim tragizmie relacji Adiny Blady-SzwajgierI więcej nic nie pamiętam (Warszawa 2019) oraz pierwsze od 1946 roku wydanie Oczyma dwunastoletniej dziewczyny Janiny Hescheles (Warszawa 2015) z wprowadzeniem Ewy Koźmińskiej-Frejlak; a także Haliny RubinCzas odnaleziony. Podróże z moją matką (Warszawa 2018), o ucieczce w głąb ZSRR, ukrywaniu się wśród partyzantów i powojennym życiu. Dołączają do powyższych jeszcze dwie ważne książki: Patrycji DołowyWrócę, gdy będziesz spała. Rozmowy z dziećmi Holokaustu (Wołowiec 2019) oraz Przecież ich nie zostawię: o żydowskich opiekunkach w czasie wojny, pod redakcją Magdaleny Kicińskiej i Moniki Sznajderman (Wołowiec 2018).

Kolejną grupę stanowią herstorie Żydówek polskiego pochodzenia: Na krawędzi: przetrwać łódzkie getto, Auschwitz i nie tylko[49], Doznać cudu? Opowieść Trudy Rosenberg napisana przez Hanię Fedorowicz (Sopot 2012); a także podążanie „za cieniem” Zuzanny Ginczanki: Musisz tam wrócić. Historia przyjaźni Lusi Gelmon i Zuzanny Ginczanki (Warszawa 2018), Jarosława MikołajewskiegoCień w cień. Za cieniem Zuzanny Ginczanki (Warszawa 2019) oraz tom pokonferencyjny pod redakcją Agaty Araszkiewicz, Bożeny Keff i Joanny PogorzelskiejSwojskość, obcość, różnorodność. Wokół Zuzanny Ginczanki (Warszawa 2017).

Do interesujących, niedawno wydanych biografii należą: wzbudzająca emocje publikacja Anny BikontSendlerowa. W ukryciu (Wołowiec 2017) czy opowieść o współpracowniczce Jana Korczaka Stefanii Wilczyńskiej: Pani Stefa Magdaleny Kicińskiej (Wołowiec 2015) oraz autobiografia Irit AmielŻycie – tytuł tymczasowy (Warszawa 2014).

Inny krąg lekturowy stanowi relacja o działaniach i losach żołnierek, nie tylko wcielonych do oficjalnych polskich formacji, ale i działających konspiracyjnie. Publikacje Janusza GmitrukaLudowy Związek Kobiet (Warszawa 2017) oraz Tomasza RoguskiegoDywersja i sabotaż kobiet (Warszawa 2020) dotyczą historii Ludowego Związku Kobiet, powstałego w początkach 1942 roku jako organizacja kobieca związana ze Stronnictwem Ludowym, które w czasie wojny (jako CKRL) nadzorowało wszystkie organizacje kobiece chłopskie (militarne, sanitarne).

Los kobiet w wojennym mieście przedstawiła Martyna Grądzka-Rejak w opracowaniu Kobieta żydowska w okupowanym Krakowie (1939–1945) (Kraków 2016).

Tematyka żydowska powraca przy okazji tematów lagrowych – w 2019 roku warszawska Fundacja Cultura Memoriae doprowadziła do wznowienia kanonicznej pozycji o Ravensbrück (Wanda Kiedrzyńska, Ravensbrück: kobiecy obóz koncentracyjny). Natomiast przegląd literatury wspomnieniowej dotyczącej lagrów i Holokaustu (niezbyt dobrej jakości – piszę o tym dalej) zamieściła Joanna Stöcker-Sobelman w publikacji Kobiety Holokaustu. Feministyczna perspektywa w badaniach nad Shoah. Kazus KL Auschwitz-Birkenau (Warszawa 2012). Za szczególnie ważną dla tej problematyki uznaję książkę historyczną Sylwii Grochowiny, która przedstawia (również poprzez dokumenty o charakterze osobistym) słabo znany, krańcowo dramatyczny los więźniarek wcielonych do małych, rozsianych po wsiach i lasach północnej Polski komand pracy[50]. To także historie kobiet, jednak jakże odmienne od doświadczeń więźniarek osadzonych w dużych, centralnych obozach podlegających formalnemu zwierzchnictwu i centralnej władzy. Drobne i rozproszone drużyny kobiece zdane zostały na bestialsko zadawaną, przeważnie anonimową śmierć, zagłodzenie i zamarznięcie – bez szans na ewentualną interwencję (która jednak zdarzała się w większych obozach), „organizację”, obecność świadków, rejestrację zgonu, pochówek.

Koresponduje z tymi wątkami dramatyczna historia kobiet w lagrowych puffach. Joanna Ostrowska w studium pt. Przemilczane: seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej (Warszawa 2018) przedstawiła nieliczne, ale szczególnie cenne, bo wyjątkowo tabuizowane świadectwa. To książka dojrzała genderowo i wbrew wąskości tematu bardzo ważna w polskim obszarze czytania kobiecych wojennych świadectw.

Poza tym mamy do dyspozycji dość liczne wywiady, rozmowy, książki reportażowe, różne postaci egodokumentów, z dominantą Zagłady i doświadczenia obozu koncentracyjnego: Klub Auschwitz i inne kluby. Rwane opowieści przeżywców Agnieszki Daukszy (Gdańsk 2016), Farby wodne Lidii Ostałowskiej (Wołowiec 2011), Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau Heleny Dunicz-Niwińskiej (Oświęcim 2013), Czesałam ciepłe króliki. Rozmowa z Alicją Gawlikowską-Świerczyńską (Wołowiec 2014), Ocalona z obozu śmierci Lucyny Gruszczyńskiej-Jeleńskiej (Kraków 2015), Królestwo za mgłą. Z autorką „Pasażerki” rozmawia Michał WójcikZofii Posmysz (Kraków 2017).

Zdarzają się pozycje szczególnie uderzające, jak Życie młodej dziewczyny w cieniu Holokaustu, czyli opisane całkiem niezłym literackim stylem na niemal 400 stronach) losy (jak głosi podtytuł) 17-letniej polskiej Żydówki mieszkającej podczas kolejnych okupacji rosyjskiej i niemieckiej w Przemyślu. Prawie czteroletni zapis, prowadzony aż do śmierci autorki podczas likwidacji getta w 1942 roku, wbrew oczekiwaniom rzadko odsłania czeluść jądra ciemności i, jako dokument intymistyczny, ma w sobie potencjał zmiany recepcji kobiecych świadectw wojennych.

Wybór zaprezentowanej tu bibliografii zróżnicowanych źródeł wskazuje zaledwie zarysy, a może „fraktale” tematów i pól badań, w orbicie których jedne tematy wydobywają inne, ukazując nieopisane jeszcze zagadnienia. Niemniej szeroki zakres „wzbudzonej” problematyki oznacza, że nie da się ominąć tego pola „wdeptując” weń jedynie przez napomknienie o konieczności zastosowania kategorii genderowych. I tak jak na przykład wspomnienia Giselli Perl rewoltują kontekst doświadczeń polskiej obozowej położnej Stanisławy Leszczyńskiej, tak i Dziennik Reni Spiegel zmienia optykę odczytywania kobiecych relacji okupacyjnych.

Kobiecość, jakkolwiek ostatnio odmieniana w dyskursie humanistycznym przez wiele przypadków, w kontekście doświadczenia wojny zyskała ramę złożoną przede wszystkim z kilku pokrewnych określeń i pojęć, w większości podpowiedzianych przez Michela Foucaulta: uprzedmiotowienie, upokorzenie, wstyd, bezsilność, trauma, wiktymizacja. Stanowią one kwintesencję sytuacji terroru, poddania biopolitycznej władzy i opresji. Ale kierują też w stronę sakralizującej i zideologizowanej interpretacji, w której szczególna rola przypada związkowi płci i narodu. Na zagadnienie fetyszyzacji kobiecości wskazała Weronika Grzebalska w dyskursie o powstaniu warszawskim[51]. Aktualnie możemy zauważyć liczne paraliteracko-dokumentalne przykłady instrumentalnego wykorzystania kategorii płci (albo balansowanie na krawędzi takiego jej ujęcia), które na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie ugenderowionej historii. Rozmnożenie tytułów obejmujących rozmaite losy „wojennych dziewczyn” (serial TVP), zwykle rozpoczynających się od Dziewczyny… (…ocalałe[52], …z Wołynia[53], …z Syberii[54], wśród, których kuriozalny to Dziewczęta z Auschwitz[55]) stanowi popularyzację historii kobiet, eksploatowaną w aspektach ustalonych przez porządek narodowy, katolicki i patriarchalny (kobiece idealizowane historie jako spektakularne uzupełnienie męskiego świata) i merkantylny (wartkie historie utrzymują optymalne napięcie, potrzebną spektakularność). W tym gronie, w ramach gatunku określanego przez wydawcę jako „fikcja historyczna”, znajdziemy pozycje: Kobiece drogi. Polskie bohaterki II wojny światowej (Warszawa 2018) Tomasza Kubickiego oraz Agnieszki CubałyMiłość ’44 (Warszawa 2019) i Kobiety ’44 (Warszawa 2020); a także tłumaczenie książki Heather Dune Macadam999 Nadzwyczajne dziewczyny z pierwszego transportu kobiecego do Auschwitz (Warszawa 2021). Podobny charakter ma najczęstsze przedstawienie wojennej historii kobiet w ujęciach komiksowych[56]. Korzystnie się składa, że przeciwwagę może tu stanowić zjawisko popularyzacji o innych aspiracjach, dążącej do głębszego wniknięcia w kulturowe przesłanki zachowań, np. Karoliny SulejRzeczy osobiste. Opowieść o ubraniach w obozach koncentracyjnych i zagłady (Warszawa 2020). Autorka pokazuje, jak to, co ludzie mają na sobie, decyduje o możliwościach przetrwania (bezpieczeństwo, ciepło, higiena, atrakcyjność, informowanie o statusie i roli). Dla porządku wspomnę, że najwięcej materiału źródłowego na temat sposobów okrywania ciała dostarczyły kobiety. Do tego dochodzą dwie reportażowe „obozowe” książki Marty Grzywacz: Nasza Pani z Ravensbrück: historia Johanny Langefeld (Warszawa 2020) oraz Blizny. Prawdziwa historia królików z Ravensbrück (Warszawa 2020); to pozycje na pewno nie naukowe, ale znacznie przybliżające temat.

Nie stanowi rewelacji stwierdzenie, że tym, co stosunkowo skutecznie demaskuje rozmaite zideologizowania relacji o doświadczeniu, jest kryterium ciała. Według Elizabeth Grosz, filozofki krytycznie traktującej kartezjański podmiot, „ciała mają tę samą moc wyjaśniającą co umysł, a skierowanie się ku ciału przyniesie tę korzyść, że stanie się możliwe rozpatrywanie różnic płciowych, na które nie zezwala posługiwanie się umysłem jako punktem odniesienia”[57].

Spróbujmy zatem skierować się w stronę ciała (podmiotu) wojennego (II wojny) i jego historii (lagrowej).

Wydaje się, że projekt, który najbardziej inspirującą charyzmę ma właśnie w aspekcie wydźwignięcia dyskretnych albo dyskredytowanych podmiotów i celuje w wydobycie również podmiotów kobiecych, to wspomniany na początku, włączony w ideę humanistyki afirmatywnej, koncept zwróconej ku przyszłości historii ratowniczej, w jej wersji egzystencjalnej[58]. Został on przedstawiony przez Ewę Domańską na łamach „Tekstów Drugich” w 2014 roku. Przypomnę kluczową dla mnie myśl autorki: „W centrum jej uwagi staje realny i cielesny podmiot-sprawca, działający w konkretnym otoczeniu polityczno-społecznym, należący do konkretnej wspólnoty, którego sposób widzenia świata i przeszłości warunkowane są różnorodnymi umiejscowieniami. W tym sensie historia ratownicza jest rodzajem «wiedzy usytuowanej», która zawiera emancypacyjny potencjał polityczny, a także ważny wymiar etyczny”[59]. Najistotniejszy jest dla mnie ów nacisk położony na afirmatywność, wydobywanie, ustawienie w centrum, ale nie w izolacji, a „z przyległościami”: płcią, pochodzeniem (środowiskiem i jego tradycją), nawykami i kompetencjami ciała i myśli, oraz miejsce, w którym badany podmiot aktualnie się znajduje. Tym miejscem – ‘centrum zdarzeń’ – jest tutaj obóz koncentracyjny.

Kobiecy podmiot lagrowy mógł być widziany przez współwięźnia w taki na przykład sposób:

Kobietom było o wiele trudniej niż nam, bo z natury były słabsze, a musiały pracować na równi z mężczyznami. Mężczyźni spali na kojach pojedynczo, chodzili co najmniej raz w miesiącu do łaźni, podczas gdy kobiety spały po dwie, po trzy na jednej koi. Kobiety pracujące w pralni troszczyły się o naszą bieliznę, inne podrzucały nam rękawiczki i skarpety własnoręcznie robione. Odmawiałem wiele razy przyjęcia od nich chleba, ponieważ wiedziałem, że oddawały mi własne śniadanie. […] W KL Ravensbrück jednakowo traktowano kobiety i mężczyzn, nie czyniono między nimi żadnej różnicy. Za byle głupstwo ścinano kobietom włosy do gołej skóry. Zanim zorganizowano obóz męski, wykonywały najcięższe prace, jak: budowanie dróg, karczowanie lasu, niwelację terenu, zasypywanie bagna. Pracowały też w kolumnach transportowych, nosiły worki z cementem, wyładowywały cegły z barek, rozładowywały wagony z materiałami budowlanymi, ciężkimi taczkami rozwoziły opał dla potrzeb SS i obozu. Poza tym zajmowały się krawiectwem, tkactwem, naprawami instalacji elektrycznej, sanitarnej, usługami w domach i ogródkach esesmanów. Pracowały w przemyśle zbrojeniowym, często po 12 godzin na dobę w podziemnych halach. Cierpiały głód nie mniejszy niż my. Ginęły z rąk lekarzy podczas eksperymentów medycznych, z zimna i podczas tortur w bunkrze. Umierały w czasie porodu i z rozpaczy, gdy im zabierano i zabijano maleństwa. Ginęły przed plutonem egzekucyjnym i w komorach gazowych[60].

Cytowane wspomnienie byłego więźnia niewielkiej męskiej części obozu Ravensbrück, która sąsiadowała z jego centralnym kobiecym obszarem, nasycone jest poczuciem, że szala nieszczęść przechylała się na kobiecą stronę. Wyrażone to zostało dosyć jasno listą forsownych prac i czynności wykonywanych w obozie przez kobiety, a których większość mając zwyczajowy status męskich zajęć, bardziej odpowiada takiej tężyźnie i sile[61].

Spekulacje zmierzające do porównywania cierpienia różnych ludzi, którzy znaleźli się w sytuacjach skrajnych są myślową mielizną, w dodatku moralnie dość podejrzaną. I choć nie wybieram się w tę stronę, to jednak uderza mnie w cytowanej męskiej charakterystyce doświadczenia więźniarek Ravensbrück wyartykułowanie wielkiego przeciążenia tych kobiet. Niemożność jakościowego oszacowania cierpienia nie zwalnia z obowiązku przeprowadzenia „ekonomii” tych ciężkich doświadczeń, w tym zracjonalizowania zasobów symbolicznych, które stanowią społeczno-kulturową podstawę kształtowania obozowego losu, tak różnego – jak się okazuje – we wcieleniach kobiecych i męskich. W dużej części tej książki podejmuję próbę rozpatrzenia właśnie tego problemu: zracjonalizowania obciążeń, kompetencji do ich podjęcia oraz „wyposażającego” zaplecza somatycznych i psychoemocjonalnych nawyków moich bohaterek, a czasem i bohaterów.

W kolejnych rozdziałach zamierzam przyjrzeć się kobiecym działaniom, postawom i obozowym warunkom, w jakich egzystowały i umierały więźniarki, jako kwantyfikacji różnicy, choć nie tyle absorbuje mnie samo wykazywanie różnic, ile uchwycenie specyfiki kobiecego doświadczenia (czasem na tle doświadczenia męskiego). Skoncentrowanie się na różnicach bywa potrzebne jako etap argumentacji, droga dojścia do wykazania odmienności ostatecznego czy głównego położenia interesujących mnie kobiecych podmiotów. To, w jak wielu wspólnych aspektach potrafi ono lokować się poza tzw. „uniwersalną prawdą” albo pozostawać w sporze z popularną wiedzą, zadecydowało o takim, a nie innym ukierunkowaniu moich usiłowań.

W mojej książce i podejściu koncentruję się, raz mocniej, kiedy indziej nieco słabiej, na kobiecym podmiocie, rezygnując ze skupienia się na samym tekście (literatura faktu, wspomnienia, zeznania) czy artefakcie (rozumianym w tradycyjny sposób). Mniej interesuje mnie miejsce dyskursywnych i niedyskursywnych przekazów w porządku literatury i sztuki, a bardziej wyrażona nimi osoba z jej kompleksem afektywnym, dyspozycjami i ich społecznym i kulturowym podłożem. W centrum mojej uwagi staje kobiecy podmiot lagrowy – konkretna autorka, konkretna bohaterka z ciałem i jego doświadczeniem, ze swoim otoczeniem i związaną z nim relacyjnością. Wszystko to pozostaje dla mnie ważne w wymiarze metodologii pragmatycznej, stawiam sobie pytania o cechy, zachowania i czynniki, które umożliwiały albo utrudniały więźniarkom przetrwanie w lagrze.

W osobistych relacjach, jak i naukowych opracowaniach lagry często bywają opisywane przez kryterium ich uderzającej inności wobec tzw. normalności; nazywane są wówczas antyświatem, światem odwróconym, na opak, inną planetą. Wszystkie te słowotwory wskazywać mają na odmienność obozowego doświadczenia łamiącą wszystkie dotychczasowe jego postaci. Bliskie temu jest również, żywione przez wielu, przeświadczenie o bezprecedensowym i wykraczającym poza rozumienie charakterze Holokaustu. W tej książce (i pozostałych moich pracach) obóz koncentracyjny widzę jako sytuację nadzwyczajną, skrajną, ale jednak wciąż podporządkowaną ciągłości procesów osobistych i historycznych, działaniu tych wszystkich sił (politycznych, ekonomicznych, społecznych, obyczajowych), które oddziaływały na człowieka wcześniej i w dużej mierze decydowały o przebiegu obozowego losu. Przekonana też jestem, że niezależnie od tego, iż doświadczenie obozowe popada w sferę o charakterze ewidentnego ekstremum, należy je badać w myśl racjonalnych przesłanek i w miarę możliwości doprowadzać do zrozumienia.

Celem obozów koncentracyjnych było odpodmiotowienie człowieka, aż do jego absolutnego uprzedmiotowienia. Dobrze znane są lagrowe praktyki depersonalizacji doprowadzonej do granic, to znaczy takiego traktowania ludzi, jakby byli fizycznym przedmiotem, maszyną, surowcem. Kobiecy podmiot ważny jest dla mnie jako podmiot nie-męski (sprawa różnic) i podmiot zorientowany przeciwko tym dehumanizacyjnym praktykom, zatem jako podmiot sprawczy, wykazujący działanie utrzymujące człowieczeństwo i skierowane przeciwko warunkom, na które został skazany. To podmiot w jego własnych granicach, to znaczy nie tyle odniesiony do tzw. uniwersalnego (co w praktyce najczęściej oznacza właśnie męskiego) doświadczenia, ile ustanowiony przez samą kobiecą relację o faktach (inna rzecz, że sama relacja często pozostaje temu tzw. uniwersalizmowi podporządkowana – staram się wykazywać te podległości).

Podmiot, jaki mnie interesuje, wydobywają wybrane tutaj podejścia badawcze: znajduje się on na przecięciu antropologii filozofii, socjologii, historii, literatury i sztuki. Zasadnicze założenie, z którego czerpię, ma charakter fenomenologiczny, wywiedziony od Maurice’a Merleau-Ponty’ego, i jako fundament doświadczenia oraz źródło poznania wskazuje ciało[62]. W ramach takiego myślenia szczególnie uwzględniam feministyczną teorię korporalności (Lotne ciała Elizabeth Grosz, 1994), według której najważniejsze efekty podmiotowości można wyrazić przez odwołanie się do cielesności osoby[63]. Historyczny, kobiecy, cielesny podmiot próbuję również zrozumieć przez „plądrowaną” przeze mnie współczesną filozofię zainteresowaną związkiem „ja” i sprawczości, a ujmującą podmiot przez jego potencjał kreatywnego odnajdywania się w świecie. Co prawda Zygmunt Bauman, Tim Ingold, Anthony Elliot i Anthony Giddens podkreślają brak koherencji, zdecentrowanie i elastyczność podmiotów reprezentatywnych dla „społeczeństwa ryzyka” i nie mogących zakorzenić się w „płynnej nowoczesności”. Jednakże te ich cechy widziane w perspektywie historycznej sytuacji skrajnej (wojna, Zagłada, obóz koncentracyjny), mogą stanowić nie tyle słabości i deficyty, ile sposobności usytuowania się wobec nieprzewidywalnego, ekstremalnie nieprzychylnego świata. Wiele wskazuje na to, że właśnie kobiety dysponują w tym zakresie większą efektywnością (inne zagadnienie stanowi skala przymusów kulturowych, które wytrenowały te kobiece zdolności, piszę o tym dalej). Taki niespetryfikowany, mobilny podmiot okazuje się skuteczny wobec konieczności przetrwania, a także zyskowny dla doświadczenia zbiorowości, której jest częścią (co ma szczególne konsekwencje w wypadku podmiotów kobiecych, bardziej uspołecznionych niż męskie). Wiele jego rysów oświetla somatoestetyka Richarda Shustermana, która łączy życiowe postawy i role oraz fizyczne stany i aktywności ciała. To również podmiot wyrażony przez feministyczną krytykę Agambenowskiej koncepcji nagiego życia Ewy Płonowskiej-Ziarek[64], która zwraca uwagę np. na akty wyrażonego cieleśnie, skutecznego kobiecego oporu i wprowadza odpowiadającą temu perspektywę możliwego wpływu na władzę. Jest to także podmiot uformowany jak gdyby w odpowiedzi na tezy humanistyki afirmatywnej z wpisaną w nią ideą historii ratowniczej[65]: wyekstrahowany poza główną i silnie absorbującą badania perspektywę opresyjnej, najczęściej systemowej dominacji, wydobyty przez punkt widzenia: „najważniejsza jest energia, nie trauma”[66].

Ustawienie w centrum tej książki kobiecego podmiotu rozumiem jako afirmację służącą lepszemu poznaniu, zrozumieniu i wyobrażeniu jego samego w indywidualnych wcieleniach, ale i społecznego kobiecego doświadczenia lagru. Podobieństwo doświadczeń osobistych przesądzające o charakterze losu wspólnot ukształtowanych w uniwersum obozu koncentracyjnego daje asumpt do interpretowania go w ramach szerszych procesów i mechanizmów o bardziej uniwersalnym charakterze, a dotychczas nie stosowanych do oglądu tego fragmentu historii (np. Kirsten Hastrup, Pierre Bourdieu, Mary Douglas – korzystam z ich spojrzenia). Jednak chodzi mi nie tyle o wypracowanie zewnętrznych, funkcjonalnych zależności, ile uchwycenie tego, jakim generalnym naciskom istniejącym w zbiorowości poddane były więźniarki jako indywidualne podmioty.

Ich zlokalizowanie ułatwia literatura przedmiotu, której status nie jest bynajmniej, jak można by przypuszczać, wystarczająco zdefiniowany i jednoznaczny. Wbrew imponującej ostatnio liczbie publikacji źródeł, tekstów oryginalnych i tłumaczeń, wyrażających kobiece doświadczenie wojny oraz licznych „podpowiedzi” metodologicznych płynących ze strony rozwijającej się dynamicznie antropologii kultury, literatura fachowa, którą można określić jako kobiece i genderowe analizy doświadczeń obozowych odzwierciedlonych w relacjach lagrowych, nie zgrupowała się jeszcze w osobne studia subdyscyplinarne.

Polska humanistyka, nie dość, że nie dysponuje jeszcze – poza kilkoma rozproszonymi pracami – ‘tradycją’ badania kobiecego doświadczenia obozu koncentracyjnego, to nie potrafiła jak dotąd wypracować adekwatnych kryteriów opracowania tej problematyki. Zrealizowane projekty (dalej piszę o nich szczegółowo) zwracają uwagę na sprawy przede wszystkim kobiecej cielesności i seksualności, uświadamiają nam doświadczenie żeńskie, jako specyficznie odmienne od męskiego oraz odsłaniają jego „dywersyjny” wobec patriarchalnie zorientowanej lektury potencjał. Skupiają się na tych aspektach, które w zdroworozsądkowy, zrozumiały dla każdego sposób łączą się ze sferą kobiecej psychobiologii (reakcje na przymusową nagość, golenie włosów, menstruację i macierzyństwo w lagrze itp.) i sytuują te studia jako ‘kobiece’, jednocześnie nie modernizując spojrzenia na podmiotowość kobiet w przeżywaniu obozu koncentracyjnego. Przybiera to formę rekonstrukcji dokonywanej głównie w ramach esencjalistycznego rozumienia tożsamości, która w tym wypadku odsłania się w skrajnych wojennych realiach i, co prawda, stanowi obraz uzupełniany o coraz śmielsze, nieraz drastyczne fakty i szczegóły zarysowujące spetryfikowaną powierzchnię, ale niewychodzące poza obyczajowe novum. Do tego, jako materiał źródłowy wskazywano do tej pory głównie literaturę dość dobrze znaną, od dawna będącą w czytelniczym obiegu[67].

Błędne byłoby jednak rozumienie tej sytuacji badawczej jako stagnacji. Te kilka pozycji, o których piszę dalej, zmierza bowiem ku dokonaniu przewartościowań w kompletowaniu ważnych świadectw wojennych oraz zorientowaniu uwagi na niedostatecznie przemyślane kobiece przeżywanie sytuacji skrajnej i sposoby jej zapisu.

Podejście zbliżone – z jednej strony ograniczone, z drugiej jednak przekraczające tendencje uniwersalistyczne – Aleksandra Ubertowska, badaczka kobiecego doświadczenia Zagłady, określiła jako nie więcej niż „perspektywę feministyczną” i, może nazbyt surowo, wskazała ją jako osiągnięty pułap angloamerykańskiej krytyki holokaustowej, nierozwiniętej jeszcze w konsekwentne, pogłębione studia genderowe nad Zagładą[68]. Niemniej to właśnie ten dorobek feministycznej i genderowej refleksji nad Holokaustem (zbiór prac uznanych za ważne jest już całkiem obszerny) dostarcza podstawy teoretycznej oraz gotowych modeli analityczno-interpretacyjnych naszym krajowym studiom kobieco-lagrowym. Z drugiej strony, niezależnie, kluczową inspirację dla nich stanowi krytyka feministyczna i genderowa, otwierająca nowe ramy dla „starych”, wydawałoby się „wyczytanych” już źródeł oraz zachęcająca do wprowadzania w obszar takiej refleksji kolejnych.

Status tych polskich dociekań naukowych okazuje się bardziej złożony, kiedy – w świetle dominującej pozycji badań nad Zagładą – bliżej przyjrzymy się zastosowanym na naszym gruncie metodom feministycznym i genderowym. Towarzysząca owej dominacji tendencja „generalizowania Holokaustem”, jeśli można byłoby tak powiedzieć, i wciągania w obszar tego doświadczenia faktów spoza jego granic skutkuje pomieszaniem historycznych rzeczywistości, a więc kłopotliwym połączeniem tego, co w doświadczeniu wojennym dotyczy nie-Żydówek oraz Zagłady kobiet.

W znanej pracy Holokaust. Auto(tanato)grafie (2014) Aleksandra Ubertowska rekonstruuje dokonania zachodnich feministycznych badaczek Zagłady, porządkując je w myśl typologii Joan Wallach Scott: od ujęcia esencjalistycznego po konstruktywizm genderowy[69]. Wskazując na krajowe dokonania pisze: „Istnieje również polski krąg badaczek uprawiających genderowe studia nad kobiecym doświadczeniem wojny, zwłaszcza obozu koncentracyjnego, dbających o zachowanie lokalnego charakteru zjawisk”[70]. Dalej wymienia autorki: Bożenę Karwowską, Ingę Iwasiów, Agnieszkę Nikliborc i Joannę Stöcker-Sobelman, i sumarycznie odnosi ich prace do rozważań S. Lilian Kremer, historyczki literatury podkreślającej konieczność zrewolucjonizowania męskocentrycznej listy świadectw i krytyki holokaustowej[71].

Ten fragment dyskursu gdańskiej naukowczyni stanowi dogodny punkt/moment dla podkreślenia niejasności epistemologicznej, w której klinczu tkwi polska naukowa literatura przedmiotu korzystająca z podejścia feministycznego i genderowego. Kiedy badaczka zwraca uwagę na rodzimy obszar, pisząc: „istnieje również polski krąg badaczek uprawiających genderowe studia nad”… spodziewalibyśmy się kolejnego słowa – ‘Holokaustem’, wszak o takie właśnie badania w książce Aleksandry Ubertowskiej chodzi. A jednak słowo to nie pada. Nie może zostać tutaj wypowiedziane ponieważ (poza książką samej autorki) trudno wskazać zintegrowane krajowe studia kobieco-holokaustowe[72]; podobnie sytuacja wygląda z kobiecymi studiami lagrowymi.

Polska literatura lagrowo-zagładowa (celowo używam takiej zbiorczej „ramy”) oparta na podejściu feministyczno-genderowym pozostaje z jednej strony zakotwiczona w nieżydowskim doświadczeniu obozów koncentracyjnych, jednocześnie z drugiej strony w historii Holokaustu. Problem nie tkwi w owym obopólnym zakotwiczeniu, ale w deficycie refleksji obejmującej problematyczną bliskość tych doświadczeń, i, jako konsekwencji tego, braku wyklarowania stanowisk badawczych czy ich zniuansowania. Dodatkowe zagmatwanie powoduje aplikowanie feministycznych i genderowych wzorów holokaustowej lektury do tak „zmiksowanych” źródeł.

Aleksandra Ubertowska wymieniła prace ważne, pierwsze polskie „jaskółki” podejmujące się nowoczesnego spojrzenia na kobiece podmioty wojenne[73], nie zaznaczyła przy tym wyraźnie – w pracy Holokaust. Auto(tanato)grafie – że w istocie wskazane badaczki nie koncentrują się na doświadczeniu żydowskim, albo, jak w przypadku Joanny Stoker-Sobelman (Kobiety Holokaustu), opisują doświadczenie Zagłady na przykładzie nie tylko żydowskich ofiar. Myślę, że ta w sumie nierzucająca się w oczy sytuacja narratotologiczna (kiedy badaczka szuka formuły na określenie prac krajowych) nie tyle stanowi „niewinne” niedookreślenie, ile mimowolnie odsłania, po pierwsze – wspomniany trend obecny dzisiaj w humanistyce, czyli dominację Zagłady, jako tematu i związane z tym „ufundowania i hierarchie”[74] w badaniach nad kobiecym doświadczeniem wojennym, a przy tym – po drugie – brak zaawansowanych, zdefiniowanych studiów nad kobiecym doświadczeniem Zagłady oraz kobiecym doświadczeniem obozu koncentracyjnego. W rezultacie pisanie o obozach koncentracyjnych automatycznie podlega „silniejszym” trendom i kategoriom holokaustowym, często niezasłużenie. Polski, „lokalny charakter zjawisk”, by odwołać się do frazy Aleksandry Ubertowskiej, to między innymi dynamiczne rozgrywanie się losów różnych kobiet, wywodzących się z terenu przedwojennej Polski i Kresów w licznych obozach koncentracyjnych i zagłady położonych na terenie kraju i III Rzeszy, np. w Auschwitz, Stutthofie, Ravensbrück. Fakt, że dla większości świata Auschwitz stanowi symbol Zagłady, dla innych zaś oznacza doświadczenie „tylko” lagrowe sprawia, że badacze i badaczki doświadczenia wojennego, również kobiecego, podlegają chyba presji marginalizowania „zaledwie” obozowych losów.

Monumentalność zagadnienia zawsze odgrywa wielką rolę, niemniej etyczno-historyczny postulat Michaela Rothberga dotyczący „pamięci wielokierunkowej” i sprawiedliwej reprezentacji pozostaje uzasadniony. Pamięć niekonkurująca, ale „dostarczająca krytycznych zasobów do kontestowania nierównej dystrybucji uwagi”[75] stanowi według Rothberga antidotum na różne rodzaje historycznej amnezji i przeoczenia. Taki rodzaj „wszechstronnnej” świadomości historycznej przypisuje się też Rafałowi Lemkinowi, autorowi pojęcia ludobójstwa, kluczowego dla osądzenia katów każdej zagłady; ludobójstwo, jako rodzaj kwantyfikacji prawnej nie wyłącza wszak żadnego rodzaju ofiar[76]. Warto pamiętać, że o ‘pamięć wielokierunkową’ dopominała się – najczęściej cytowana jako autorka holokaustowa właśnie – Charlotte Delbo, nie-Żydówka, francuska komunistka osadzona najpierw w Auschwitz-Birkenau, potem w Ravensbrück i Neustad-Glewe. Rozliczająca później rząd Francji z algierskich ofiar mocarstwowej dominacji, Delbo rozumiała doświadczenie Auschwitz jako stopione w jedną strukturę z innymi zdarzeniami, podobnie skazującymi ludzi na przemoc, cierpienie i śmierć. Lesbelleslettres, czyli wybór listów francuskich intelektualistów wyrażających swoje stanowisko wobec polityki francuskiej i wojny toczącej się w Algierii, Charlotte Delbo opublikowała jeszcze przed ukazaniem się pierwszej części jej obozowej trylogii. Zachodnie studia poświęcone pisarce, uwzględniając tę łączliwość, właściwie nie pozwalają już na analizę literackiego zapisu doświadczenia obozów koncentracyjnych w izolacji od pozostałych tekstów jej autorstwa[77].

Trudny splot losów żydowsko-zagładowych z nieżydowsko-obozowymi ma specjalne znaczenie właśnie dla polskich badań, które siłą rzeczy pozostają skupione na rodzimych świadectwach będących odzwierciedleniem jednego i drugiego rodzaju losu. Łatwo tu o mimowolne uzurpacje, nieuzasadnione poszerzanie zasięgu refleksji, podleganie oddziaływaniom świadectw relacjonujących pozornie tożsame, a w gruncie rzeczy zasadniczo inne historie. Bo o ile badania związane z ofiarami Holokaustu mają potencjał uwzględnienia nieżydowskich uczestniczek i uczestników zdarzeń, jako np. świadkiń i świadków, to zależność o zwrotnym charakterze nie istnieje jako poważna refleksja naukowa. Studia wyspecjalizowane jako badanie doświadczenia obozu koncentracyjnego tylko w ograniczony sposób mogą (powinny) uwzględniać Zagładę, przede wszystkim ze względu na inne kryteria historyczne i odmienny obszar źródłowych zjawisk.

Mam wrażenie, że w dyskursie literaturoznawców i badaczy pokrewnych dziedzin pojęcie Zagłady zostało ostatnio tak dalece „poluzowane” i poszerzone, oderwane od swojej historycznej podstawy, że uruchomiło to wiele nieporozumień, o konsekwencjach ważnych również dla badania kobiecego doświadczenia lagrów. Zacznijmy od głosu Arkadiusza Morawca, specjalisty „lagrologa” (ale nie tylko); to wypowiedź w sprawie pierwszej w Polsce książki naukowej rozmontowującej uniwersalistyczny schemat doświadczenia obozów koncentracyjnych (Bożena Karwowska, Ciało. Seksualność. Obozy zagłady, Kraków 2009).

Zacznę od tego, że tytuł książki brzmi intrygująco i… zwodniczo. Badaczka pisze, owszem, o ciele, o seksualności, jednak raczej o obozach koncentracyjnych (obozach represji i pracy niewolniczej) niż o obozach zagłady (ośrodkach natychmiastowej zagłady). Wprawdzie te drugie pojawiają się w tle jej rozważań (głównie Birkenau), jednak dominują tzw. kacety. Można, rzecz jasna, dyskutować, czy i obozy koncentracyjne, w których mordowano m. in. poprzez wyniszczającą pracę, nie były zarazem obozami zagłady. Nie są to jednak takie same instytucje (niezależnie od tego, że Auschwitz i KL Lublin łączyły obie funkcje). Drugie zastrzeżenie dotyczy pojęcia „Zagłady”, wiązanego przez badaczkę z tym, z czym niemieckie obozy (tu bez doprecyzowania: jakie) wiążą się w powszechnej świadomości, tj. z uśmiercaniem ludzi. Rzecz jest o tyle istotna, że określenie „Zagłada” (pisane wielką literą) zwykle odnoszone jest do zagłady Żydów, rzadziej do zagłady Cyganów, a już sporadycznie do popełnianych przez Niemców w obozach mordów na przedstawicielach innych narodowości, Badaczach Pisma Świętego, sowieckich żołnierzach czy homoseksualistach. Ponadto Zagłada jako zagłada Żydów dotyczy też nieuwzględnianych przez autorkę masakr dokonywanych poza obozami. Autorka, rzecz znamienna, nie przykłada wagi do zawikłanych i subtelnych kwestii zajmujących historyków[78].

Krytyk słusznie zwraca uwagę, że w tej sytuacji nie do końca świadome zastosowanie pojęć takich, jak ‘obóz koncentracyjny i zagłady’, obóz Zagłady’, ‘zagłada’ i ‘Zagłada’ wprowadza chaos o poważniejszych konsekwencjach niż mogłyby o tym stanowić ewentualne badawczo-interpretacyjne pomyłki, czy wychylenia w zakresie czerpania z tych, czy innych koncepcji feministycznych i genderowych. Choć na polskim gruncie badań doświadczenia obozowo-zagładowego zawdzięczamy Bożenie Karwowskiej bardzo wiele, bo choćby wydobycie i podkreślenie rzeczonego doświadczenia somy, to jednak wskazywanie kulturowych metafor (autorka postrzega taniec jako metaforę przetrwania) i genderowy namysł nad wielostronną kondycją ciała prowadzący do ich ustalenia, powinny zostać poprzedzone poszukiwaniem prawidłowości w realnych warunkach i przeprowadzone w optyce właściwej dla danego historycznego dominium.

Wzajemne przenikanie się rzeczywistości historycznych Zagłady i obozu koncentracyjnego generuje liczne niebezpieczeństwa interpretacyjne. Dotyczy to również kolejnej z prac wymienionych przez Aleksandrę Ubertowską – chodzi tutaj o pozycję autorstwa Joanny Stöcker-SobelmanKobiety Holokaustu. Feministyczna perspektywa w badaniach nad Shoah. Kazus KL Auschwitz-Birkenau (2012). Książka stanowi próbę realizacji kilku założeń: rekonstrukcji najistotniejszych składników losu ‘kobiet Holokaustu’ na podstawie listy cytowanych świadectw oraz przeprowadzenia tego za pomocą „narzędziowych” angloamerykańskich koncepcji feministycznych i genderowych, których zestawienie autorka jednocześnie kompiluje. Prowadzi to do wyrywkowego powoływania się na bardzo zróżnicowane pozycje naukowe, przy jednoczesnym „nadążaniu” z cytowaniem egzemplarycznych świadectw, co wbrew wyraźnemu podziałowi na zagadnienia tematyczne (np. Trudności typowe dla kobiet i próby ich pokonywania, Golenie włosów, Menstruacja) daje efekt chaosu spotęgowanego nietrafnym doborem źródeł. Książka bezpośrednio odwołuje się do symbolicznego znaczenia Auschwitz: „Obóz Auschwitz-Birkenau – symbol Zagłady Narodu Żydowskiego – został utworzony w 1940 roku i łączył w sobie funkcje koncentracji, eksploatacji i eksterminacji”[79]. Prowadzona przez Joannę Stöcker-Sobelman praktyka analityczno-interpretacyjna całościowo podlega tej centralnej symbolice, a jednocześnie wbrew temu autorka posługuje się fragmentami świadectw, z których część pozostaje na granicy reprezentacji albo znajduje się już poza nią. Jedną z „kobiet Holokaustu” uczyniono tutaj Ptaszkę, bohaterkę powieści (!) Zofii PosmyszWakacje nad Adriatykiem i zarazem postać faktyczną. Ptaszka to alter ego Zofii Jachimczak (nr obozowy 7546), nie-Żydówki, obozowej koleżanki autorki Wakacji… (Jachimczakzmarła w Auschwitz w wyniku zapalenia kłębuszków nerkowych)[80]. Zofia Posmysz, autorka kilku powieści lagrowych, w tym szeroko znanej Pasażerki, sama siebie za dokumentalistkę Holokaustu nie uważała i nie jest za nią uznawana[81], czerpie ze swych doświadczeń nieżydowskiej więźniarki osadzonej za rzekomy kolportaż ulotek, który w rzeczywistości nie miał miejsca[82], a jej bohaterki, takie jak na przykład Ptaszka, to również więźniarki nieżydowskie, wzorowane na postaciach, z którymi obcowała w bloku i w komandach pracy.

Podobnego „wypadu”, umieszczającego twórczość Zofii Posmysz wśród tematów Holokaustu dokonuje wydane niedawno kompendium Reprezentacje Zagłady w kulturze polskiej (1939–2019). Problematyka Zagłady w filmie i teatrze[83]. W Reprezentacjach Zagłady… niestety nie wyjaśniono, że „Zagładowość” Pasażerki została ufundowana przez adaptację Andrzeja Munka. Pierwotne słuchowisko radiowe autorstwa Zofii Posmysz wyewoluowało w powieść Pasażerka traktującą o relacji oprawczyni – niemieckiej strażniczki Lisy i ofiary – więźniarki Marty (pierwowzorem Marty była obozowa przyjaciółka autorki o takim samym imieniu). W ekranizacji Pasażerki reżyser Andrzej Munk, który sam był Żydem ukrywającym się w czasie wojny, wykreował Auschwitz-Birkenau zgodnie z historycznym holokaustowym sensem, i umieścił w scenografii autentycznego terenu byłego obozu przejmujące i symboliczne sceny np. wsypywania cyklonu B do komór gazowych czy dymiących kominów krematoriów. Należy jednak powiedzieć wyraźnie, że tak wyeksponowane ujęcia nie znajdowały się w literackim świecie przedstawionym Zofii Posmysz, który obracał się przede wszystkim wokół osi wzajemnego stosunku Lisy i Marty oraz problemu niemieckiej winy i koniecznej kary. Przykład Pasażerki uwidacznia łatwość nasuwania się na siebie pokrewnych sensów (obóz koncentracyjny oraz Zagłada), a także ich rozłożone w czasie sploty, muśnięcia i ewentualne zawłaszczenia, decydujące o odbiorze zrównującym lager z Holokaustem.

Powracając do Kobiet Holokaustu, inna niefortunność tej książki wynika z powoływania się na kompetencje niewłaściwych świadków. W rozdziale pt. Warunki życia w obozie, ale nie tylko tam, Joanna Stöcker-Sobelman cytuje świadectwo Zofii Kossak. Skądinąd wiadomo, że autorka Z otchłani przebywała w Auschwitz na specjalnych prawach i faktycznie większość czasu osadzenia spędziła w stosunkowo dla niej bezpiecznej przestrzeni obozowego szpitala (rewiru)[84]. Z tego powodu nie miała możliwości zbliżyć się nie tylko do doświadczenia żydowskiego, ale nawet do obozowej egzystencji zwykłej nieżydowskiej więźniarki[85]. Przy tym narracja ‘kobiet Holokaustu’ nie powinna wybrzmiewać z pozycji typowo „aryjskich”, a już tym bardziej nie do pomyślenia jest wypowiadanie jej głosem o antysemickim zabarwieniu. Pierwodruk Z otchłani zawierał kompromitujące fragmenty, które w późniejszych edycjach usunięto, ale i tak antyżydowskie nacechowanie wspomnień Zofii Kossak pozostało; na ten temat napisano już wystarczająco wiele[86].

Trudno też nie wskazać na dwuznaczność przywoływanej przez Joannę Stöcker-Sobelman relacji Soni Landau, która przeżyła obóz „na aryjskich papierach”, jako Krystyna Żywulska i w ten właśnie sposób autoryzowała swoje późniejsze wspomnienia z Auschwitz (Przeżyłam Oświęcim, 1946). Prezentowanie tego świadectwa wprost, jako żydowskiego, wbrew pierwotnej intencji autorki oraz poza dyskusją o wadze paktu autobiograficznego oraz zjawisku maranizmu, jest złudne i nie ułatwia zrozumienia istoty przetrwania ‘kobiet Holokaustu’.

Interpretacyjną ostrożność zalecałabym również przy wprowadzaniu na listę autorek holokaustowych (dlaczego nie ‘lagrowych’?) propagatorki ‘pamięci wielokierunkowej’ Charlotte Delbo, osadzonej w Auschwitz-Birkenau, jako komunistycznej konspiratorki, a więc „aryjskiej” więźniarki politycznej. Wraz z całą grupą podobnych jej francuskich działaczek autorka Żaden z nas nie powróci trafiła do oświęcimskiego lagru prawdopodobnie w wyniku omyłki, wedle niemieckich reguł penitencjarnych transport Francuzek powinien był zostać skierowany do Ravensnsbrück, dokąd ostatecznie przewieziono jeszcze żyjące więźniarki. Choć Charlotte Delbo sportretowała w swoich wspomnieniach Żydówki, to utrwaliła również wizerunki nie-Żydówek – gdyby zatem ufundować (w gruncie rzeczy upraszczającą) kwalifikację autorki lagrowej i autorki holokasutowej, należałoby uznać ją za jedną i drugą jednocześnie. Ale nie o przywiązanie do dzierżawczych formuł wszak chodzi, definicyjne przepychanki, ale o podkreślenie odmienności obszaru zjawisk i różnicy, ale i podobieństw kobiecych losów w ich granicach.

Kolejny „aktualnościowy” dezyderat książki Stöcker-Sobelman to podleganie bez reszty, chciałoby się powiedzieć: doktrynersko, projektowi genderowych badań nad literaturą. Feministyczno-genderowe dociążenie absolutyzuje tutaj nawet „niewinne”, ogólnoludzkie, że tak to ujmę, treści, których autorka książki nie uzasadniła merytorycznym powiązaniem z płcią, np.: „W związku z warunkami higienicznymi, prawdziwą plagą stały się [w obozie – dopisek mój B.C.] wszy i pchły – nie tylko były uciążliwe, ponieważ ich ukąszenia dokuczały kobietom, ale powodowały, że pogłębiało się uczucie odczłowieczenia: [tu następuje cytat fragmentu Z otchłani Zofii Kossak – dopisek mój B.C.]. Oprócz robactwa więźniowie cierpieli z powodu świerzbu. W normalnych warunkach jest to pasożyt bardzo łatwy do wytępienia za pomocą lekarstw w ciągu zaledwie kilku dni: [tu znów cytat z Z otchłani Zofii Kossak – dopisek mój B.C.]”[87].

Podkreślmy, nie o fiksację na wymienionych niefortunnościach chodzi, ale o uporanie się ze stanem rzeczy, podjęcie sprecyzowanych kobiecych studiów lagrowych, których podstawę stanowiłaby historia obozów koncentracyjnych, bywająca też, owszem, historią Zagłady. Wartościowa propozycja zachodnich badaczek nie może być traktowana jako bezwarunkowo aplikowalna do badań kobieco-lagrowych, choćby ze względu na kulturowo odmienne źródła przedwojennych doświadczeń nie-Żydówek i Żydówek, kobiet ze wschodniej i zachodniej Europy (np. spolszczonych Ukrainek pochodzących z terenów przygranicznych ze wsi oraz nowoczesnych lewicujących Niemek, czy paryżanek). Podobnie wielkie różnice występują w ich doświadczeniu wojennym, które dla żydowskich kobiet oznaczało często najpierw gettoizację i stosowanie odpowiednich w tej sytuacji praktyk przetrwania oraz psycho-fizyczne zrujnowanie niepodobne do generowanego w innych okolicznościach (polskie więźniarki polityczne, nawet jeśli trafiały do obozu po wiele miesięcy trwającym areszcie, nie były tak totalnie wyniszczone jak np. Żydówki „po-gettowe”, czy po długim ukrywaniu się). Jeszcze gdzie indziej należy poszukiwać inspiracji do badania kobiecego doświadczenia lagru np. „wojenno-plennych” Rosjanek, których w Ravensbrück było całkiem sporo. Przyswajane przez rodzimą humanistykę metodologie zachodnich feministek, również holokaustowych, wymagają przemodelowania pod kątem doświadczenia warunkowanego właściwą kulturą (np. polską, ukraińską, rosyjską) w jej wersjach genderowych. Ten złożony problem odsłania się na przykład w trakcie rekonstrukcji wpływu polskiej (i odpowiednio innych) tradycji symbolicznych (np. splotu katolicyzmu i tradycji romantyczno-patriotycznej) na postawy obozowe, strategie przetrwania i ich opis.

Wśród nielicznych krajowych studiów kobieco-lagrowych znajdziemy jeszcze (wymienioną przez Aleksandrę Ubertowską) książkę Agnieszki NikliborcUwięzione w KL Auschwitz-Birkenau. Traumatyczne doświadczenia kobiet odzwierciedlone w dokumentach osobistych (Kraków 2010). Ta pozycja jest daleko bardziej zdyscyplinowana pod względem doboru źródeł i powziętej metody. Choć autorka pracuje na stosunkowo niewielu tekstach i pozostaje umiarkowanie odkrywcza, sprawa jest tutaj jasna: przedmiotem namysłu uczyniono wspomnienia obozowe dwóch typów autorek, Żydówek polskiego pochodzenia oraz działaczek polskiego podziemia niepodległościowego. Agnieszka Nikliborc porównuje obozowe biografie kobiece, wyróżnia charakterystyczne treści związane z ciałem i seksualnością, wskazuje najwyraźniejsze podobieństwa. Warto zacytować wygłosowy fragment książki: „Opisując rzeczywistość obozu z punktu widzenia Żydówek i Aryjek, nie chciałam wartościować traumy, lecz ujawnić pełnię kobiecego doświadczenia. Zastosowany przeze mnie zabieg językowy, polegający na stosowaniu określeń Żydówki i Aryjki, miał z kolei służyć włączeniu w polski dyskurs o Holokauście historii wszystkich przedwojennych kobiet, uwięzionych w obozach koncentracyjnych”[88].

Wrażliwość na historyczne i kulturowe ukontekstowienie losów wykazuje natomiast przywoływana już przeze mnie wcześniej książka autorstwa Joanny Ostrowskiej, nota bene historyczki, pt. Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej. Choć materiał źródłowy, na którym pracowała badaczka, nie jest obfity, a samo doświadczenie lagrowych puffów dotyczy stosunkowo wąskiej grupy więźniarek, to oparto je na podstawie historycznej, pozwalającej analizować w perspektywie społeczno-kulturowej tabuizowane obozowe biografie kobiet oraz związane z nimi powojenne relacje (męskie i kobiece).

Za niewielkie studium kobiecego doświadczenia lagru możemy uznać materiał pokonferencyjny sesji naukowej pt. „Kobiety w lagrach”, która miała miejsce w 2017 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim; artykuły zebrano w monograficznym, tak samo zatytułowanym numerze „Kontekstów Kultury” (2017/4)[89]. Tematyka tych tekstów pozostaje zróżnicowana, niemniej doskwiera im podobny deficyt rodzimych opracowań historycznych o nachyleniu feministyczno-genderowym[90]. W tej sytuacji najbardziej komfortowa i badawczo „pewna” okazuje się interpretacja o węższym charakterze, skupiona na pojedynczych lagrowych relacjach, studium przypadku, czy prześledzenie „motywu kobiecego” w męskiej prozie obozowej. I takich tekstów jest tu najwięcej, ale do rzeczonej zbiorowej „monografijki” weszły też teksty szerzej zakrojone, traktujące o ludobójstwie Cyganek czy obrazie Żydówek obecnym w relacjach polskich więźniarek[91].

W mojej książce pt. Kobiety w lagrze. Zapis doświadczenia (2018) „trzymam się” doświadczeń lagrowych, których niewielką częścią jest również doświadczenie żydowskie. Wskazując niedocenione i całkiem nieznane relacje poobozowe (można znaleźć ich całkiem sporo) proponuję nowe kryteria badania doświadczenia kobiecego (np. „Szansa pięknej dziewczyny”. Na ścieżce poszukiwania jeszcze jednej kategorii opisu doświadczenia lagrowego i zagłady kobiet, Stenografia i oko kobiety. Charlotte Delbo „Żaden z nas nie powróci”) i zwracam uwagę na cechy narracji kobiecych wynikające z podporządkowania ich wyobraźni zbiorowej (etosowe i nie-etosowe). W tej książce nie zajmuję się konstrukcją płci, ale usiłuję przełamać esencjalistyczny model kobiecej lektury świadectw obozowych (Czarna flaga Zofii Krzyżanowskiej) i tabuizacje związane z tematem obozowego homoerotyzmu czy golenia włosów. Właściwie w każdym z podjętych przeze mnie wątków tkwi odłamek zagadnienia kobiecych strategii przetrwania, które w książce nowej, niniejszej, podejmuję szerzej i z uwzględnieniem kulturowych i społecznych mechanizmów tożsamościowych.

W Słabych ciałach wojny obozowy los więźniarek rekonstruuję na podstawie wspomnieniowych tekstów (pisanych, mówionych i wizualnych) relacjonujących kobiece doświadczenie niemieckich obozów koncentracyjnych i będących konsekwencją tego doświadczenia (tekst traumy). Ośrodki te, które pełniły funkcję miejsc eksterminacji przez pracę i warunki, a jednocześnie realizowały cele Zagłady, uwarunkowały powstanie kobiecych relacji, które zwykliśmy dzielić na świadectwa Holokaustu oraz wspomnienia więźniarek – „Aryjek”. Choć te drugie stanowią jedną z najbardziej reprezentatywnych grup dokumentów dotyczących kobiecego doświadczenia II wojny w Europie, tak jak wcześniej to zauważyłam, tworzą one zaledwie obrzeża centralnych dla badań humanistycznych świadectw Zagłady.

Jednak ‘żydowskość’ i ‘nieżydowskość’ narracji, podobnie jak ‘lagrowość’ i ‘Zagładowość’ jako główne kryterium ich rozróżnienia nie gwarantują klarowności podziału, a połączenie w tych samych niemieckich instytucjach różnych trybów mordowania skierowanych na ofiary różnej nacji mąci powierzchnię starań metodologicznych. Truizmem jest stwierdzenie, że w lagrach znajdowały się nie tylko Żydówki, wypada jednak podkreślić konsekwencje badawcze tego i kilku podobnych „banałów”, które być może uświadamiamy sobie niezbyt często i niedostatecznie głęboko.

Choć obozy koncentracyjne i zagłady nierozerwalnie związane są z Holokaustem, nie są one z nim tożsame. Większość Żydów zamordowanych w II wojnie zginęła poza obozami, unicestwiona w Europie Wschodniej, w okolicy miejsca swojego zamieszkania, w zaułkach, na polach i w lasach, albo eksterminowana w specjalnych ośrodkach Zagłady (Bełżec, Chełmno, Sobibór, Treblinka), które miały inny charakter niż obozy koncentracyjne.

Różne były cele niemieckiej polityki organizującej system obozów koncentracyjnych, powstawały one w różnym czasie i w różnych momentach przeznaczano je dla rozmaitych typów osadzonych, pośród których Żydzi nie stanowili większości. Przez lagry przechodziły duże grupy niemieckich więźniów i więźniarek poprawczych, osadzano wielu różnej narodowości uciekinierów i uciekinierek z przymusowych robót. Traktowano obozy jako ośrodki eksperymentalne: zarówno chemiczne, botaniczne, jak i ośrodki doświadczeń na ludziach (spośród 79 operowanych doświadczalnie w Ravensbrück więźniarek były 74 Polki i pięć kobiet innej narodowości, w tym jedna Żydówka). Kacety już od 1933 roku były też wielkim rezerwuarem więźniów i więźniarek niemieckich uznanych za „aso”, czyli przypadki asocjalne. Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem Rzeszy na robotników i robotnice przymusowe lagry stały się też wielkim systemem produkcji zbrojeniowej, złożonym z wielkich obozów centralnych i nieraz kilkudziesięciu podległych im filii i podobozów. Ten ekonomiczny aspekt obozów koncentracyjnych i zagłady, jakkolwiek w całej wojnie będący clou sytemu KL został przyćmiony przez tragizm Holokaustu[92]. Jak podsumuje niemiecki badacz: „Ponad osiemdziesiąt lat po założeniu Dachau nie ma jednej, dającej pełny obraz relacji o obozach. Mimo ogromnej literatury – tworzonej przez ocalałych, historyków i innych badaczy – nie ma wyczerpującej monografii przedstawiającej rozwój obozów koncentracyjnych i zmieniające się doświadczenia ich więźniów”[93]. Jeszcze mniej mamy opracowań charakteryzujących obozowe doświadczenia kobiet. Joan Ringelheim pisze o monstrualności Holokaustu i jego sile zaciemniania indywidualnych, zdeterminowanych przez płeć losów; podobną właściwość ma tragiczne doświadczenie lagrów przyciągające uwagę jako horror z wpisaną weń Zagładą. Dlatego należy wydobyć z ich historii możliwie jak najwięcej kobiecych biografii, nawet jeśli nie obejmowała ich Zagłada, a one w nią nie wkraczały.

W niemieckim obozie koncentracyjnym w Ravensbrück, który wyewoluował z więzienia dla niemieckich kryminalistek i komunistek oraz kobiet Świadków Jehowy, z czasem najliczniejszą grupę więźniarek stanowiły Polki. To właśnie ich świadectwa stanowią podstawę książki. Choć analiza tych tekstów nie wyczerpuje problemu kobiecego doświadczenia obozów koncentracyjnych, pozostają one w dużym stopniu reprezentatywne dla tego zagadnienia. Do nich dochodzą wyzyskane tutaj świadectwa z innych obozów oraz dokumenty prezentujące losy Żydówek i obywatelek innych nacji.

Jak wspomniałam, klasyfikacje, jakkolwiek pożądane w kontekście przejrzystości metodologicznej, mogą jednak zawodzić. Na przywoływanych w tej książce pracach plastycznych autorstwa Haliny Ołomuckiej, która przed Majdankiem, Auschwitz-Birkenau, Ravensbrück i Neustadt-Glewe przeszła przez warszawskie getto oraz na rysunkach i akwarelach Jadwigi Simon-Pietkiewicz, której rodzice, brat i ona sama w 1915 odbyli konwersję z judaizmu na katolicyzm, przedstawiono więźniarki różnej narodowości, Żydówki i „Aryjki”. Momentami artystyczny obraz realistycznie zaprezentowanego lagru pozostaje obrazem Zagłady, a pokazana egzystencja jest nią właśnie zagrożona. Świadectwa zawierają wiele takich punktów wspólnych, nachodzenia na siebie planów doświadczenia lagru i Zagłady; tym miejscom zbiegu doświadczeń staram się przyglądać się szczególnie uważnie.

Choć więźniarki teoretycznie żyły w jednej odrutowanej wspólnocie, to jednak jest ona pozorna i wyznaczona przez zewnętrzne okoliczności, takie jak ogólna geografia i dynamika uwięzienia. Ani na moment nie powinno znikać z pola naszej uwagi, że nad Żydówkami cały czas ciążyła groźba mordu uzasadnianego przez Niemców rasowo, czyli de facto bez uzasadnienia. Separacja kobiet „aryjskich” i „niearyjskich” dokonywała się też przez izolację przeznaczonych im miejsc zamieszkania (baraków), a więc i stania na apelu i spożywania posiłków oraz pod względem rodzajów i lokalizacji drużyn pracy (komand). Jednak i wśród Polek znajdowały się więźniarki z wyrokami śmierci, które kolejno wykonywano (spośród takich więźniarek wybierano kobiety do eksperymentów pseudomedycznych), a egzekucje, najczęściej przez rozstrzelanie, przeprowadzono na ok. 200[94] polskich więźniarkach. Nie-Żydówki zginęły również w komorach gazowych; wybrane w selekcjach specjalnych i rutynowych wybiórkach dokonywanych podczas apeli, podlegały tej samej niemieckiej wszechwładzy, mordował je podobny mechanizm, choć o innej w stosunku do ich liczby skali i działający jako nieco odmienne okoliczności. Zdarzało się przecież, że los żydowskiej funkcyjnej był lepszy od doświadczenia „szeregowego” polskiego häftlinga, wieśniaczki z Zamojszczyzny czy przypadkowej więźniarki pochodzącej z łapanki, niemających wsparcia organizacji podziemnej, rodziny (paczki żywnościowe) ani żadnego innego. Problem zdecydowanego rozdziału doświadczenia jednych i drugich stanowi delikatną materię i wymaga szczególnie precyzyjnego „zdejmowania” kolejnych warstw pojedynczych losów, uwzględniania przesłanek z dalszych planów, śledzenia zawiłych trajektorii konkretnych „słabych ciał”. Tworzy też przestrzeń niebezpiecznej pokusy wartościowania cierpienia i rzucania oskarżeń, a przy tym, zdaje się, pozostaje badawczą utopią.

Zbudowanie uogólnionych, zbiorczych wniosków na temat wspólnoty/braku wspólnoty losu kobiet żydowskich i nieżydowskich w obozach koncentracyjnych oraz obozach koncentracyjnych i zagłady, jak sądzę, również nie jest najlepszym pomysłem i nie powinno być celem per se. Trajektoria każdego losu była inna, różniły się też od siebie każdorazowe miejsca styku i przecinania się biografii „niearyjskich” i „aryjskich”. (Te miejsca właśnie wydają się szczególnie przepastne jako przestrzeń eksploracji kulturowych, antropologicznych i historycznoliterackich.) W tym wymiarze ikoną spotkania innego może być Rozmowa, literacka winieta napisana przez Charlotte Delbo.

– Jesteś Francuzką?

– Tak.

– Ja również.

Ona nie nosi F na piersi. Gwiazdę.

– Skąd?

– Z Paryża.

– Jak długo tu jesteś?

– Pięć tygodni.

– Ja, szesnaście dni.

– To już dużo, wiem.

– Pięć tygodni… Czy to możliwe?

– Jak widzisz.

– Czy sądzisz, że można tu wytrzymać?

Ona żebrze.

– Trzeba spróbować.

– Wy możecie mieć nadzieję, a my…

Pokazuje na mój pasiak i pokazuje swój płaszcz, zbyt wielki, potwornie brudny, w strzępach.

– Och mamy równe szanse…

– Dla nas nie ma nadziei.

Ręka jej wykonuje gest przypominający dym, który idzie w górę.

– Trzeba z całej siły walczyć.

– Dlaczego… Dlaczego walczyć, przecież musimy wszystkie…

Gestem ręki kończy. Dym, który idzie w górę.

– Nie. Trzeba walczyć.

– Jak można mieć nadzieję, że się stąd wydostanie. Jak można stąd kiedyś wyjść. Lepiej od razu rzucić się na druty.

Co jej powiedzieć? Jest mała, wątła. A ja nie umiem przekonać samą siebie. Wszystkie argumenty są beznadziejne. Walczę z własną myślą. Walczy się z każdą myślą.

Komin dymi. Chmury zwisają nisko. Dym ciągnie się po obozie i ciąży ku nam, obleka nas i to jest odór palonego ciała[95].

Polskie, o nowoczesnym podejściu badania nad kobiecymi ofiarami obozów koncentracyjnych II wojny są spóźnione w stosunku do zachodnich feministycznych ujęć Holokaustu (w Polsce to zaledwie ostatnie piętnaście lat). Nie osiągnęły i, co jest zrozumiałe, nie wypracują podobnej siły wpływu, ani nawet części badawczej feministycznej i genderowej reprezentacji Shoah, ponieważ, tak jak wskazywałam wcześniej, prowadzone są w ramach wąsko zakrojonych prac krajowych, co znajduje odzwierciedlenie w niewielkiej liczbie kobieco-lagrowych pozycji. Niekorzystnie dla tych świadectw ułożyła się historia polityczna, obyczajowa i literatury – pisałam o tym we wstępie oraz w rozdziale otwierającym książkę pt. Kobiety w lagrze. Zapis doświadczenia (Wstęp. Kobiece narracje lagrowe – w kierunku syntezy). Odzyskiwanie kobiecych mikrohistorii nie może dokonać się z pominięciem, o którym decyduje główny nurt badań nad Holokaustem; byłby to oczywisty absurd. Polski kobiecy kanon obozowy wyznaczony przez Z otchłani (1946) Zofii Kossak i Dymy nad Birkenau (1945) Seweryny Szmaglewskiej