Sięgaj jak najdalej. Dlaczego ludzie o szerokich zainteresowaniach wygrywają w wyspecjalizowanym świecie - David Epstein - ebook

Sięgaj jak najdalej. Dlaczego ludzie o szerokich zainteresowaniach wygrywają w wyspecjalizowanym świecie ebook

Epstein David

4,5

Opis

Co, jeśli wszystko, czego nas uczono o osiągnięciu sukcesu w życiu, było nieprawdziwe?

„Zacznij jak najwcześniej, skup się na jednym, bądź wydajny” – słyszymy te rady od dzieciństwa.

Tymczasem przełomowa książka Davida Epsteina świadczy o czymś zupełnie innym. Na przykładzie słynnych sportowców, naukowców i artystów pokazuje, że kluczem do sukcesu jest nie wąska specjalizacja, nieustanne ćwiczenia i poświęcenie całego życia zgłębianiu konkretnej dziedziny wiedzy, lecz rozwijanie w sobie wielu umiejętności i interesowanie się różnymi, często odmiennymi, dyscyplinami.

Okazuje się, że generaliści – osoby uzdolnione w wielu dziedzinach – wyróżniają się kreatywnością i zdolnością do łączenia ze sobą nieoczywistych elementów. Późno rozwijają w sobie nowe umiejętności, nie boją się porażek i niepowodzeń, często zmieniają swoje zainteresowania i właśnie dlatego odnoszą sukces, bo szerokie horyzonty, bogate doświadczenie i zdolność do patrzenia na problem z różnych perspektyw stają się szczególnie cenne w coraz bardziej wyspecjalizowanym i skomputeryzowanym świecie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 423

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (34 oceny)
20
12
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Chatiia2

Z braku laku…

Książka składająca się prawie wyłącznie z samych przykładów. Nawet samo podsumowanie jest podobnie skonstruowane. Może na początku czyta się to z zaciekawieniem, natomiast im dalej, tym ciężej było przerabiać kolejny i jeszcze kolejny przykład. Niestety dla mnie dość męcząca pozycja, co nie oznacza, że nie zawiera wartościowych treści, ponieważ same przykłady są jak najbardziej ciekawe. Niemniej jednak można odnieść wrażenie, że jest to trochę naciągane do z góry założonej tezy.
00
yaroslav

Nie oderwiesz się od lektury

Epstein podważa jeden z ważnych, niewidzialnych mitów współczesności - mit wczesnej specjalizacji jako podstawy sukcesu. Bardzo inspirująca i dobrze udokumentowana. Naprawdę świetna.
00
wmajkows

Nie oderwiesz się od lektury

Mądra, pełna ciekawych faktów książka, która zmusza do myślenia nad sobą w kategorii lateralnego podejścia do siebie oraz świata.
00

Popularność




David Epstein Sięgaj jak najdalej. Dlaczego ludzie o szerokich zainteresowaniach wygrywają w wyspecjalizowanym świecie Tytuł oryginału Range. Why Generalists Triumph in a Specialized World ISBN Tytuł oryginału: Range. Why Generalists Triumph in a Specialized World Copyright © 2019 by David Epstein Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2020 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2020All rights reserved Redakcja Barbara Borszewska Korekta Alicja Laskowska, Julia Młodzińska Projekt graficzny okładki Tobiasz Zysk Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.

Dla Elizabeth, ta i wszystkie inne

W ogóle nie zajmował się specjalnie ani jednym działem gospodarstwa. Miał na uwadze zawsze tylko całość majątku, nie jakąś tam specjalną jego część. (…) I gospodarowanie Mikołaja przynosiło najświetniejsze rezultaty.

— Lew Tołstoj, Wojna i pokój

Żadne narzędzie nie jest uniwersalne. Nie ma klucza, który otworzy wszystkie drzwi.

— Arnold Toynbee, Studium historii

Wstęp – Roger vs. Tiger

Zacznijmy od dwóch historii ze świata sportu. Pierwszą z nich zapewne znacie.

Ojciec zauważył, że jego syn nieco się wyróżnia. Kiedy chłopiec miał pół roku, potrafił balansować na dłoni ojca1 przechadzającego się z nim po domu. Kiedy miał siedem miesięcy, ojciec podarował mu do zabawy kij golfowy i chłopiec wlókł go ze sobą wszędzie, gdzie tylko mógł dotrzeć w swoim okrągłym chodziku. Kiedy miał dziesięć miesięcy, zszedł ze swojego krzesełka, poraczkował na dostosowane do jego rozmiarów pole golfowe i udawał, że wykonuje zamach, który wcześniej podejrzał z garażu. Jako że ojciec nie mógł jeszcze rozmawiać z synem, narysował mu, jak powinien ułożyć ręce na kiju. „Trudno przekazać, jak ułożyć się do uderzenia, jeśli dziecko nie potrafi jeszcze mówić”2 — zanotował później.

W wieku dwóch lat — kiedy to na liście Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom pojawiają się takie kamienie milowe w rozwoju dziecka jak „kopie piłkę” i „staje na palcach” — wystąpił w krajowej telewizji, gdzie na oczach zachwyconego Boba Hope’a manewrował piłką za pomocą kija sięgającego mu do ramienia. W tym samym roku wziął udział w pierwszym turnieju i wygrał w przedziale wiekowym do dziesięciu lat.

Nie można było marnować czasu. Zanim chłopiec skończył trzy lata, uczył się, jak wybić piłkę z piasku, a ojciec planował mu przyszłość. Wiedział, że taka kariera była synowi przeznaczona, a jego obowiązkiem było go poprowadzić. Pomyślmy: jeśli jesteśmy pewni drogi, to może uda nam się zawczasu przygotować trzylatka na radzenie sobie z nieuchronnymi i dociekliwymi mediami, które na niego czekają. Przepytywał chłopca, udając reportera, i uczył go, jak odpowiadać lapidarnie i nigdy nie mówić więcej, niż powinien. Tego roku chłopiec zdobył czterdzieści osiem uderzeń, jedenaście ponad normę, na dziewięć dołków na kalifornijskim polu golfowym.

Kiedy miał cztery lata, ojciec mógł go zostawić na polu golfowym o dziewiątej rano i odebrać go po ośmiu godzinach, niekiedy bogatszego o pieniądze wygrane od tych, którzy śmieli wątpić w jego umiejętności.

W wieku ośmiu lat syn po raz pierwszy pokonał ojca. Ojciec się tym nie zmartwił, gdyż był przekonany, że chłopiec ma niezwykły talent, a on ma środki, żeby mu pomóc. Sam był wyjątkowym sportowcem, który pokonał wielkie przeciwności. W college’u był jedynym czarnoskórym baseballistą w całej konferencji. Rozumiał ludzi i dyscyplinę. Ukończył socjologię, służył w Wietnamie jako członek elitarnych zielonych beretów, a później wykładał przyszłym oficerom psychologię prowadzenia wojny3. Zdawał sobie sprawę, że nie był najlepszym ojcem dla trójki dzieci z poprzedniego małżeństwa, ale teraz dostrzegł, że dostał drugą szansę, żeby właściwie zaopiekować się czwartym. I wszystko szło zgodnie z planem.

Chłopiec był sławny, zanim dotarł do Stanford, a ojciec nie krył, jakie doniosłe zadanie przed nim stoi. Twierdził, że wkrótce wywrze większy wpływ na świat niż Nelson Mandela, Gandhi czy Budda. „Ma więcej odbiorców niż tamci4 — mówił. — Jest pomostem między Wschodem a Zachodem. Nie ma ograniczeń, bo ma wytyczoną drogę. Nie wiem dokładnie, jaką to przyjmie formę, ale jest Wybrańcem”.

Drugą historię też pewnie znacie, choć możecie początkowo jej nie rozpoznać.

Jego mama była trenerką, ale nigdy go nie trenowała. Kiedy uczył się chodzić, razem z nią kopał piłkę. Jako chłopiec co niedziela grał z ojcem w squasha. Próbował swoich sił w jeździe na nartach, wrestlingu, pływaniu i jeździe na deskorolce. Grał w koszykówkę, piłkę ręczną, tenisa, ping-ponga, badmintona z sąsiadem przez płot i piłkę nożną w szkole. Później twierdził, że szeroka gama sportów, jakie uprawiał, pomogła mu wyrobić kondycję i koordynację wzrokowo-ruchową.

Przekonał się, że jest mu obojętne, jaki uprawia sport, pod warunkiem że ma kontakt z piłką. „Jeśli była piłka, sport dużo bardziej mnie interesował” — wspominał. Jako dzieciak uwielbiał grać. Jego rodzice nie wywierali na niego presji. „Nie mieliśmy żadnego planu A ani planu B”5 — powiedziała później jego matka. Razem z ojcem zachęcała go, żeby wypróbował jak najwięcej dyscyplin. To go ukształtowało. Matka wspomina, że chłopak stawał się nieznośny, jeśli przez dłuższą chwilę musiał siedzieć w jednym miejscu.

Chociaż jego matka trenowała tenisistów, postanowiła, że nie będzie z nim pracować. „Ciągle doprowadzał mnie do szału — mówiła. — Próbował wszystkich dziwnych uderzeń i nigdy nie odbił piłki normalnie. Dla matki to żadna pociecha”6. Jak zauważył dziennikarz „Sports Illustrated”, jego rodzice zamiast „naciskać”, starali się go „przyciągać”. Chłopiec, osiągnąwszy wiek nastoletni, zaczął ciągnąć w stronę tenisa i „jeśli cokolwiek mu narzucali, to tylko tyle, żeby nie brał tenisa zbyt serio”. Kiedy rozgrywał mecz, jego matka często udawała się na pogaduszki z koleżankami. Jego ojciec miał tylko jedną zasadę: „Nie oszukuj”. Nie oszukiwał i zaczął być naprawdę dobry.

Jako nastolatek był już na tyle dobry, że udzielił wywiadu miejscowej gazecie. Matka z przerażeniem dowiedziała się z niego, że za pierwszą wypłatę za grę w tenisa kupiłby mercedesa. Kiedy dziennikarz pozwolił jej odsłuchać nagranie, z ulgą zdała sobie sprawę, że zaszła pomyłka: chłopiec nie powiedział „mercedes” tylko z niemiecko-szwajcarskim akcentem „mehr CDs”7 — po prostu chciał mieć więcej płyt kompaktowych.

Bez wątpienia wykazywał ducha walki. Kiedy jednak instruktorzy tenisa postanowili przenieść go do starszej grupy, zaoponował, bo chciał zostać z przyjaciółmi. W końcu część frajdy polegała na tym, że po zajęciach rozmawiał z nimi o muzyce, wrestlingu i piłce nożnej.

Kiedy w końcu porzucił inne dyscypliny — a zwłaszcza piłkę nożną — żeby skupić się na tenisie, inne dzieciaki od dawna pracowały z trenerami od kondycji fizycznej, psychologami sportowymi i dietetykami. Ale nie przytępiło to jego rozwoju w dalszej perspektywie. Kiedy był po trzydziestce — w wieku, w którym większość legendarnych tenisistów przechodzi na emeryturę — wciąż był najlepszy na świecie.

W 2006 roku Tiger Woods i Roger Federer spotkali się po raz pierwszy, kiedy obaj byli u szczytu swoich możliwości. Tiger przyleciał swoim prywatnym odrzutowcem obejrzeć finał U.S. Open. Federer był z tego powodu bardzo stremowany, ale wygrał po raz trzeci z rzędu. W szatni dołączył do niego Woods, by świętować zwycięstwo lampką szampana. Szybko znaleźli wspólny język. „Nigdy nie rozmawiałem z nikim, kto tak doskonale znał uczucie bycia niepokonanym” — opisał to później Federer. Niebawem zostali przyjaciółmi, a także głównymi bohaterami debaty, kto jest najlepszym sportowcem na świecie.

Federer dostrzegał jednak znaczący kontrast. „Jego historia jest zupełnie inna od mojej8 — przyznał w 2006 roku biografowi. — Już jako dziecko na celu miał wygranie jak największej liczby turniejów. Ja w tym wieku marzyłem o spotkaniu Borisa Beckera albo zagraniu na kortach Wimbledonu”.

Wydaje się to niezwykłe, by dziecko, które nie jest naciskane przez rodziców i które podchodzi do sportu na luzie, wyrosło na kogoś, kto potrafi dominować jak nikt przed nim. W przeciwieństwie do Tigera wiele dzieci zaczynało jak Roger. Niezwykłe wychowanie Tigera stało się przedmiotem całej serii bestsellerowych książek poświęconych rozwojowi, a jedną z nich był poradnik dla rodziców napisany przez ojca Tigera, Earla. Tiger nie grał po prostu w golfa. On uprawiał „świadomą praktykę”, która jako jedyna liczy się w obowiązującej dziś zasadzie dziesięciu tysięcy godzin do biegłości. „Zasada” ta głosi, że liczba godzin specjalistycznego treningu jest głównym czynnikiem rozwoju umiejętności, niezależnie od uprawianej dziedziny. Świadoma praktyka, według badań nad trzydziestoma skrzypkami9, którzy zastosowali tę zasadę, ma miejsce, kiedy uczący się „dostaje wyraźne instrukcje na temat najlepszej metody” podczas indywidualnych zajęć pod okiem instruktora wyposażonego w „natychmiastową informację zwrotną i wiedzę o wynikach działań”, i kiedy „powtarza te same lub podobne zadania”. Liczne prace napisane na temat rozwoju biegłości wykazują, że elitarni sportowcy poświęcają więcej czasu tej wysoce technicznej, świadomej praktyce niż ci, którzy osiągają niższy poziom.

Tiger potwierdził pogląd, że liczba godzin przeznaczonych na świadomą praktykę determinuje sukces, a także fakt, że trening musi zacząć się możliwie jak najwcześniej.

Nacisk na to, by skupić się na jak najwęższej dziedzinie, i to jak najwcześniej, wykracza daleko poza sport. Często nam się mówi, że im bardziej świat zmusza do rywalizacji i im bardziej staje się skomplikowany, tym bardziej wyspecjalizowani musimy się stać (i tym wcześniej musimy zacząć), żeby się w nim nie zgubić. Najsłynniejsze ikony sukcesu zaczęły wcześnie — Mozart przy klawiaturze fortepianu, szef Facebooka, Mark Zuckerberg, też przy klawiaturze, tyle że komputera. Odpowiedzią na coraz bardziej pęczniejącą bibliotekę ludzkiej wiedzy i coraz bardziej skomunikowany świat jest wynoszenie na piedestał wąskiej specjalizacji w każdej dziedzinie. Onkologowie nie specjalizują się w nowotworach całościowo, a raczej w nowotworach poszczególnych organów, a trend ten pogłębia się z każdym rokiem. Chirurg i autor Atul Gawande zauważył, że niekiedy lekarze żartują na temat chirurgów od lewego ucha: „Musimy sprawdzić, czy na pewno tacy nie istnieją”10.

W bestsellerze Bounce, traktującym o regule dziesięciu tysięcy godzin, brytyjski dziennikarz Matthew Syed sugeruje, że brytyjski rząd źle postąpił, nie podążając ścieżką niemieszania specjalizacji w stylu Tigera Woodsa. Przenoszenie wysoko wyspecjalizowanych przedstawicieli rządu pomiędzy ministerstwami było „niemniej absurdalne niż przeniesienie Tigera Woodsa z golfa do baseballu, piłki nożnej czy hokeja”.

Tyle że ogromny sukces Wielkiej Brytanii na ostatnich igrzyskach olimpijskich, po dekadach średnich występów, był pokłosiem programów mających na celu zachęcenie dorosłych do spróbowania nowych sportów i zaktywizowanie tych, którzy rozwijają się później11. Najwyraźniej idea sportowca, który chce dołączyć do elity, podążając ścieżką Rogera i próbując sił w różnych dyscyplinach, nie jest taka absurdalna. Najlepsi sportowcy u szczytu możliwości faktycznie spędzają więcej czasu na świadomym, zawężonym treningu niż pozostali zawodnicy, kiedy jednak naukowcy zbadali całą ścieżkę rozwoju sportowca od wczesnego dzieciństwa, wyglądała ona następująco:

Ci, którzy dziś są najlepsi, w dzieciństwie spędzali mniej czasu na świadomej praktyce w dziedzinie, w której stali się ekspertami. Zamiast tego przeszli okres, który badacze nazywają „okresem próbkowania”. Próbowali różnych dyscyplin, zwykle bez wyznaczonych granic lub z niewielkimi granicami, rozwinęli różne cechy fizyczne, z których mogli korzystać, poznali swoje zdolności oraz skłonności i dopiero później skupili się na jednej dziedzinie12. Tytuły prac badawczych dotyczących osiągnięć sportowców w poszczególnych dziedzinach wskazywały, że „późna specjalizacja” jest „kluczem do sukcesu”, oraz zalecały skuteczne metody postępowania: „Aby dotrzeć na szczyt w sportach zespołowych: Zacznij później, zintensyfikuj treningi i bądź zdeterminowany”.

Kiedy zacząłem pisać o tych badaniach, spotkałem się z przemyślaną krytyką, ale również pewnym wypieraniem. „Może w innej dziedzinie sportu — często mawiali kibice — ale nie sprawdza się to w naszym sporcie”. Najgłośniej protestowali kibice najbardziej popularnej dyscypliny — piłki nożnej. A potem, pod koniec 2014 roku, niemieccy naukowcy opublikowali badania pokazujące, że członkowie ich reprezentacji narodowej, którzy właśnie zdobyli Puchar Świata, wyspecjalizowali się dość późno, zwykle w wieku dwudziestu dwóch lat, albo nawet i później, a wcześniej grali w lidze amatorskiej. Dzieciństwo i dojrzewanie spędzili na uprawianiu piłki nożnej i innych dyscyplin w sposób niezorganizowany. Inne badanie nad piłkarzami, opublikowane dwa lata później, polegało na podzieleniu jedenastoletnich zawodników na grupy pod kątem umiejętności i śledzeniu ich rozwoju przez następne dwa lata. Ci, którzy uprawiali inne sporty i mniej zorganizowaną piłkę nożną, „ale nie bardziej zorganizowaną niż treningi”, w znaczący sposób rozwinęli się w wieku trzynastu lat. Podobne wyniki uzyskano w innych dyscyplinach, od hokeja po siatkówkę.

Głoszona potrzeba hiperspecjalizacji tworzy rdzeń bardzo rozległej, popularnej i niekiedy pełnej dobrych intencji maszyny marketingowej, działającej nie tylko w sporcie. W rzeczywistości to ścieżka Rogera do sławy jest częstsza od ścieżki Tigera, ale tych historii nie opowiada się tak głośno, o ile w ogóle. Niektóre z tych nazwisk znacie, ale wiążące się z nimi historie już niekoniecznie.

Zacząłem pisać ten wstęp tuż po Super Bowl 2018, w którym rozgrywający, który wcześniej uprawiał zawodowy baseball (Tom Brady), starł się z zawodnikiem, który wcześniej uprawiał futbol amerykański, koszykówkę, baseball i karate, zanim w college’u przyszło mu wybierać pomiędzy koszykówką i futbolem amerykańskim (Nick Foles). Jeszcze w tym samym miesiącu czeska sportsmenka Ester Ledecká została pierwszą kobietą w historii, która zdobyła złote medale w dwóch różnych dyscyplinach (narciarstwie i snowboardingu) podczas tych samych zimowych igrzysk. Ledecká za młodu uprawiała wiele sportów (wciąż gra w siatkówkę i uprawia windsurfing), była pilną uczennicą i nigdy nie walczyła o szczyt podium w zawodach młodzieżowych. Dzień po tym, jak zdobyła drugi złoty medal, „Washington Post” obwieścił: „W epoce specjalizacji w sporcie Ledecká reprezentuje przywiązanie do różnorodności”13. Tuż po jej zwycięstwie ukraiński bokser Wasyl Lomaczenko ustanowił rekord najmniejszej liczby walk potrzebnych do zdobycia tytułów mistrza świata w trzech różnych kategoriach wagowych. Lomaczenko, który jako dziecko na cztery lata zrezygnował z boksu, żeby uczyć się tradycyjnego tańca ukraińskiego, powiedział: „Jako chłopiec uprawiałem wiele różnych dyscyplin14 — gimnastykę, baseball, futbol, tenis — i myślę, że każdy z tych sportów wspomagał na różne sposoby moją pracę nóg”.

Szanowany badacz tematyki sportowej Ross Tucker podsumował własne analizy nad tym zagadnieniem prostymi słowami: „Wiemy, że kluczem jest wczesne »próbkowanie«, jak i różnorodność”.

W 2014 roku załączyłem pewne odkrycia odnośnie do późnej specjalizacji w sporcie w posłowiu do mojej pierwszej książki, The Sports Gene. Rok później dostałem zaproszenie do dyskusji na ten temat od nietypowych odbiorców, bo nie od sportowców czy trenerów, ale od weteranów wojennych. Celem przygotowania się przejrzałem periodyki naukowe, szukając prac na temat specjalizacji i zmian ścieżki zawodowej poza sportem. To, co znalazłem, uderzyło mnie. Jedno badanie wykazywało, że ci, którzy wyspecjalizowali się wcześniej, lepiej zarabiali po ukończeniu college’u, ale ci, którzy rozpoczęli później swoją specjalizację, znajdowali pracę, która bardziej odpowiadała ich umiejętnościom i osobowościom. Znalazłem mnóstwo badań wykazujących, jak wynalazcy pogłębiali swoją kreatywność, zbierając doświadczenia w różnych dziedzinach w przeciwieństwie do tych, którzy zagłębiali się tylko w jedną z nich. Poświęcając głębię zagadnienia na rzecz poszerzania doświadczeń, zyskiwali w dalszej karierze. Niemal identyczne wyniki dało badanie nad artystami.

Zacząłem sobie też zdawać sprawę, że niektóre z osób, które sam od dawna podziwiałem — od Duke’a Ellingtona (który jako dziecko pogardzał lekcjami muzyki, a interesował się rysowaniem i baseballem) po Marjam Mirzachani (która marzyła o staniu się sławną pisarką, a została pierwszą kobietą, która zdobyła prestiżową nagrodę w matematyce, Medal Fieldsa) — miały w swoich historiach więcej z Rogera niż Tigera. Zacząłem kopać głębiej i dotarłem do wyjątkowych osobowości, które odniosły sukces nie na przekór kultywowaniu szerokich zainteresowań, ale dzięki niemu: dyrektorki generalnej, która podjęła pierwszą pracę, kiedy jej rówieśniczki przechodziły na emeryturę, artysty, który pięciokrotnie zmieniał zakres twórczych zainteresowań, zanim odnalazł swoje powołanie, zmieniając świat, i wynalazcy, który trzymał się własnej antyspecjalizacyjnej filozofii, przekształcając małą firmę założoną w XIX wieku w jedną z najbardziej znanych marek w dzisiejszym świecie.

Ledwie posmakowałem badań nad specjalizacją w szerszym kontekście, więc w mojej pogadance z grupką weteranów trzymałem się sportu. O badaniach z innych dziedzin wspomniałem tylko mimochodem, ale publiczność szybko podchwyciła temat. Wszyscy uczestnicy albo późno się wyspecjalizowali, albo zmieniali zawody, i kiedy później każdy po kolei podchodził, żeby się przedstawić, widziałem, że wszyscy byli z tego powodu przynajmniej nieco zaniepokojeni, a niektórzy wprost tym zawstydzeni.

Wszyscy zostali sprowadzeni przez Fundację Pata Tillmana, która w duchu świętej pamięci po zawodniku NFL, który porzucił zawodowy futbol na rzecz armii, prowadzi szkolenia dla weteranów, czynnych wojskowych i partnerów żołnierzy doświadczających zmiany profesji lub wracających do szkoły. Uczestnikami tego szkolenia byli niegdysiejsi spadochroniarze i tłumacze, przed którymi rysowała się kariera nauczycieli, naukowców, inżynierów i przedsiębiorców. Pałali entuzjazmem, ale spokoju nie dawał im lęk. Ich profile na LinkedIn nie wykazywały linearnej progresji w stronę konkretnego zawodu, której oczekiwali od nich pracodawcy. Czuli się nieswojo, uczęszczając na uzupełniające studia w towarzystwie młodszych (czasami znacznie młodszych) studentów albo zmieniając zawód później niż ich rówieśnicy tylko dlatego, że wcześniej zbierali niezrównane doświadczenia przywódcze. W jakiś sposób ta wyjątkowa przewaga przemieniła się w ich głowach w ciężar.

Kilka dni po mojej rozmowie z grupą Fundacji Tillmana jeden z byłych żołnierzy marynarki wojennej przysłał mi ­e-maila: „Wszyscy zmieniamy jeden zawód na inny. Po tym jak wyszedłeś, kilku z nas zebrało się, by porozmawiać i wszyscy przyznaliśmy, że przyjęliśmy twoje słowa z ulgą”. Czułem się lekko zażenowany tym, że były żołnierz marynarki ze stopniem licencjata z historii i geofizyki, a teraz uczęszczający na studia magisterskie z biznesu i administracji publicznej na Dartmouth i Harvardzie potrzebował moich słów, by utwierdzić się w swoich życiowych decyzjach. Ale podobnie jak innym, jemu też mówiono wprost i między wierszami, że zmiana kariery jest niebezpieczna.

Prelekcja spotkała się z tak wielkim entuzjazmem, że fundacja zaprosiła mnie, żebym wygłosił przemówienie programowe na corocznej konferencji w 2016 roku, a potem jeszcze dla mniejszych audytoriów w różnych miastach. Przed każdym wystąpieniem docierałem do coraz większej liczby badań i rozmawiałem z kolejnymi badaczami, znajdując coraz więcej dowodów na to, że potrzeba dużo czasu — a często też rzucenia się na głęboką wodę — żeby rozwinąć osobistą i zawodową wszechstronność. Ale warto.

Dotarłem do prac wykazujących, że wysoce cenieni eksperci potrafią mieć tak wąskie horyzonty, że doznają regresu doświadczenia przy wzroście pewności siebie, co tworzy niebezpieczną kombinację. Byłem też zdumiony, kiedy psychologowie poznawczy, z którymi rozmawiałem, pokazali mi szerokie, acz często ignorowane badania wykazujące, że nauka daje najlepsze rezultaty, kiedy przebiega powoli, dając czas na zakumulowanie wiedzy, nawet jeśli oznacza to słabe wyniki w testach postępowych. Mówiąc w skrócie: najbardziej efektywna nauka sprawia wrażenie niewydajnej; jakby uczeń nie nadążał za materiałem.

Podobne wrażenie może sprawiać rozpoczynanie cze­goś w późnym wieku. Mark Zuckerberg zauważył, że „młodzi ludzie są po prostu mądrzejsi”15. A mimo to pięćdziesięcioletni technik ma dwukrotnie większe szanse na założenie przynoszącej sukcesy firmy niż trzydziestoletni, a trzydziestoletni ma większe szanse niż dwudziestoletni16. Badacze z Northwestern, MIT i U.S. Census Bureau zbadali nowe firmy technologiczne i wykazali, że pośród najszybciej rozwijających się start-upów średni wiek założyciela w momencie powołania firmy wynosił czterdzieści pięć lat.

Zuckerberg wypowiedział te słowa w wieku dwudziestu dwóch lat. Głosił je we własnym interesie, tak samo jak ludzie prowadzący młodzieżowe ligi sportowe również we własnym interesie głoszą, że kluczem do sukcesu jest całkowite poświęcenie się jednej dyscyplinie, nie zważając na to, co mówią dowody. Ale potrzeba specjalizacji wykracza dużo dalej. Infekuje nie tylko poszczególne osoby, ale całe systemy, gdyż każda wyspecjalizowana grupa widzi coraz mniejszą część wielkiej układanki.

W efekcie światowego kryzysu finansowego z 2008 roku ujawniony został stopień segregacji w dużych bankach. Legiony wyspecjalizowanych grup optymalizujących ryzyko dla własnego skrawka większej części przyczyniły się do katastrofy. Co gorsza, odpowiedź na kryzys zdradziła oszałamiający stopień zepsucia spowodowany specjalizacją. Program federalny z 2009 roku zachęcał banki do obniżenia miesięcznych opłat za hipotekę dla właścicieli domów, którym ledwie udawało się wywiązać z opłat. Pomysł dobry, ale oto, jak wypadł w praktyce: oddział banku zajmujący się hipotekami obniżył opłaty właścicielom domów, natomiast oddział banku odpowiedzialny za zajmowanie obciążonych nieruchomości zauważył, że właściciel nagle płaci mniej, więc stwierdził, że jest on niewypłacalny i zajął dom. „Nikt nie spodziewał się, że takie rzeczy dzieją się w bankach”17 — przyznał później doradca rządowy. Nadmierna specjalizacja może doprowadzić do tragedii, nawet jeśli każdy z osobna podejmuje jak najbardziej rozsądne decyzje.

Wysoce wyspecjalizowani lekarze przejęli zasadę gło­szącą: „Jeśli dzierżysz młotek, wszystko wygląda jak gwóźdź”. Specjaliści od kardiologii inwazyjnej przyzwyczaili się do leczenia bólów w klatce piersiowej za pomocą stentów — metalowych rurek, które rozszerzają naczynia krwionośne — i robią to bezrefleksyjnie nawet w przypadkach, w których liczne badania wykazują, że takie działanie jest niewłaściwe lub niebezpieczne. Niedawne badanie udowodniło, że pacjenci zgłaszający się do kardiologa mają większe szanse na przeżycie, jeśli zostaną przyjęci w dniu narodowej konferencji kardiologów, kiedy to tysiące lekarzy przebywa poza gabinetami18. Badacze sugerują, że dzieje się tak, dlatego że w tym przypadku rzadziej stosuje się popularne metody leczenia, które przynoszą niepewny skutek.

Uznany na całym świecie naukowiec (którego poznacie pod koniec książki) powiedział mi, że wzrastająca specjalizacja stworzyła „system równoległych okopów”. Wszyscy kopią coraz głębiej w swoim okopie, rzadko zaglądając do tego, który jest obok, nawet jeśli tam znajduje się rozwiązanie ich problemów. Naukowiec ten stara się wziąć na siebie zadanie despecjalizacji szkoleń przyszłych badaczy. Ma nadzieję, że takie podejście rozprzestrzeni się na inne dziedziny. Sam dużo zawdzięcza rozwijaniu u siebie wszechstronności, nawet jeśli znajdował się pod presją specjalizacji. Teraz ponownie poszerza swoje horyzonty, projektując program, który ma dać innym szansę zejścia ze ścieżki Tigera. „To może być najważniejsza rzecz, jaką zrobię w życiu” — wyznał mi.

Mam nadzieję, że ta książka pomoże ci zrozumieć dlaczego.

Kiedy uczniowie Tillmana mówili o poczuciu dryfowania i martwili się, że popełniają błąd, rozumiałem ich znacznie lepiej, niż mi się wydawało. Po ukończeniu college’u pracowałem na statku badawczym na Oceanie Spokojnym, kiedy postanowiłem, że wolę jednak być pisarzem niż naukowcem. Nie podejrzewałem, że moja ścieżka od nauki do pisania będzie wiodła przez zawód reportera kryminalnego w nowojorskim brukowcu ani że wkrótce będę redaktorem w „Sports Illustrated”, z której to posady, ku własnemu zaskoczeniu, miałem niebawem zrezygnować. Zacząłem obawiać się, że wykazuję fobię przed poświęceniem się pracy i cała moja ścieżka zawodowa jest błędem. Nauka o zaletach poszerzania horyzontów i późnej specjalizacji zmieniła sposób postrzegania siebie i całego świata. Badania te odnoszą się do każdego etapu życia, od rozwoju dziecka w matematyce, muzyce i sporcie poprzez studentów, którzy po ukończeniu szkoły poszukują swojej ścieżki w życiu, po osoby będące u szczytu kariery poszukujące zmian i przyszłych emerytów szukających nowego zawodu.

Wszyscy stajemy przed wyzwaniem, jak korzystać z szerokiego zakresu, bogatego doświadczenia, myślenia interdyscyplinarnego i opóźnionej specjalizacji w świecie, który coraz bardziej naciska, a wręcz domaga się hiperspecjalizacji. Bez wątpienia istnieją strefy, które wymagają osób z wcześnie wytyczonym celem, jak u Tigera, gdyż technologia coraz bardziej wikła świat w sieci połączonych ze sobą systemów, w których każdy widzi tylko małą cząstkę wokół siebie, ale potrzebujemy także więcej ludzi takich jak Roger: którzy potrafią wykazać się szerokim doświadczeniem, perspektywami i rozwojem. Osób wszechstronnych.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1 G. Smith, The Chosen One, „Sports Illustrated”, 23 grudnia 1996. (Earl Woods dodatkowo załączył fotografię, która tego dowodzi).

2 Główne fakty z życia Tigera w tym rozdziale zaczerpnięte zostały z E. Woods (z P. McDanielem, przedmowa Tiger Woods), Training a Tiger: Raising a Winner in Golf and Life (New York: Harper Paperbacks, 1997).

3 J. Benedict, A. Keteyian, Tiger Woods (New York: Simon & Schuster, 2018).

4 Smith, The Chosen One.

5 R. Jacob, Ace Of Grace, „Financial Times”, 13 stycznia 2006, wyd. online.

6 R. Stauffer, The Roger Federer Story: Quest for Perfection (Chicago: New Chapter Press, 2007 [Kindle ebook]).

7 J.L. Wertheim, Strokes of Genius (New York: Houghton Mifflin Harcourt, 2009 [Kindle ebook]).

8 Stauffer, The Roger Federer Story.

9 K.A. Ericsson, R.T. Krampe, C. Tesch- Römer, The Role of Deliberate Practice in the Acquisition of Expert Performance, „Psychological Review”, 100, nr 3 (1993): 363–406.

10 A. Gawande, The Checklist Manifesto (New York: Metropolitan Books, 2010).

11 To, jak Wielka Brytania zmieniła sposoby kształcenia talentów, pokazane zostało doskonale w O. Slot, The Talent Lab (London: Ebury Press, 2017).

12 Przykłady badań — także tych zacytowanych we wstępie — z różnych dyscyplin sportowych i różnych krajów dotyczących trendów próbkowania i opóźnionej specjalizacji to (wykres pokazujący godziny spędzone na praktyce pochodzi z pierwszego z wymienionych poniżej badań): K. Moesch et al., Late Specialization: The Key To Success in Centimeters, Grams, or Seconds (CGS) Sports, „Scandinavian Journal of Medicine and Science in Sports”, 21, nr 6 (2011): e282–290; K. Moesch et al., Making It to the Top in Team Sports: Start Later, Intensify, and Be Determined!, „Talent Development and Excellence”, 5 nr 2 (2013): 85–100; M. Horing et al., Practice and Play in the Development of German Top-Level Professional Football Players, „European Journal of Sports Science”, 16, nr 1 (2016): 96–105 (epub wydany przed publikacją papierową, 2014); A. Güllich et al., Sport Activities Differentiating Match-Play Improvement in Elite Youth Footballers — A 2-Year Longitudinal Study, „Journal of Sports Sciences”, 35 nr 3 (2017): 207–215 (epub wydany przed publikacją papierową, 2016; A. Güllich, International Medallists’ and Nonmedallists’ Developmental Sport Activities— A Matched-Pairs Analysis, „Journal of Sports Sciences”, 35, nr 23 (2017): 2281–2288; J. Gulbin et al., Patterns of Performance Development in Elite Athletes, „European Journal of Sport Science”, 13, nr 6 (2013):605–614; J. Gulbin et al., A Look Through the Rear View Mirror: Developmental Experiences and Insights of High Performance Athletes, „Talent Development and Excellence”, 2, nr 2 (2010): 149–164; M.W. Bridge, M.R. Toms, The Specialising or Sampling Debate, „Journal of Sports Sciences”, 31, nr 1 (2013): 87–96; P.S. Buckley et al., Early Single-Sport Specialization, „Orthopaedic Journal of Sports Medicine”, 5, nr 7 (2017): 2325967117703944; J.P. Difiori et al., Debunking Early Single Sports Specialization and Reshaping the Youth Sport Experience: An NBA Perspective, „British Journal of Sports Medicine”, 51, nr 3(2017): 142–143; J. Baker et al., Sport – Specific Practice and the Development of Expert Decision-Making in Team Ball Sports, „Journal of Applied Sport Psychology”, 15, nr 1 (2003): 12–25; R. Carlson, The Socialization of Elite Tennis Players in Sweden: An Analysis of the Players’ Backgrounds and Development, „Sociology of Sport Journal”, 5 (1988): 241–256; G.M. Hill, Youth Sport Participation of Professional Baseball Players, „Sociology of Sport Journal”, 10 (1993): 107–114.; F.G. Mendes et al., Retrospective Analysis of Accumulated Structured Practice: A Bayesian Multilevel Analysis of Elite Brazilian Volleyball Players, „High Ability Studies” (publikacja online przed wydaniem, 2018); S. Black et al., Pediatric Sports Specialization in Elite Ice Hockey Players, „Sports Health: A Multidisciplinary Approach” (publikacja online przed wydaniem, 2018). (Francja, która zwyciężyła w 2018 roku w Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, już kilka dekad temu zmieniła sposoby treningu młodzieży, stawiając na nieustrukturyzowaną grę kosztem formalnych ćwiczeń i dając więcej miejsca dla tych, którzy zaczynali później. Najlepszy młodzieżowy francuski zawodnik mógł rozegrać o połowę formalnych gier mniej niż jego amerykański rówieśnik. Kiedy francuska młodzież rozgrywa formalne gry, trenerzy nie mogą odzywać się przez większość meczu, żeby uniknąć mikrozarządzania zawodnikami. „Nie sterujemy zawodnikami (…) Pozwalamy im grać” — powiedział w 2018 roku Ludovic Debru, który pomógł zaprojektować system trenowania młodzieży).

13 J. Brewer, Ester Ledecka Is the Greatest Olympian at the Games, Even If She Doesn’t Know It, „Washington Post”, 24 lutego 2018, wyd. online.

14 J. Drenna, Vasyl Lomachenko: All Fighters Think About Their Legacy. I’m No Different, „Guardian”, 16 kwietnia 2018, wyd. online.

15 M. Coker, Startup Advice for Entrepreneurs from Y Combinator, „VentureBeat”, 26 marca 2007.

16 P. Azoulay et al., Age and High-Growth Entrepreneurship, „NBER Working Paper”, nr 24489 (2018).

17 G. Tett, The Silo Effect: The Peril of Expertise and the Promise of Breaking Down Barriers (New York: Simon & Schuster, 2015 [Kindle ebook]).

18 A.B. Jena et al., Mortality and Treatment Patterns Among Patients Hospitalized with Acute Cardiovascular Conditions During Dates of National Cardiology Meetings, „JAMA Internal Medicine”, 175, nr 2 (2015): 237–244. Zob. też: R.F. Redberg, Cardiac Patient Outcomes during National Cardiology Meetings, „JAMA Internal Medicine”, 175, nr 2 (2015): 245.