Red Lies - Joanna Balicka - ebook
BESTSELLER

Red Lies ebook

Balicka Joanna

4,6

876 osób interesuje się tą książką

Opis

  Jedna z najbardziej wyczekiwanych serii Joanny Balickiej! 

W psychologii każde kłamstwo ma konkretny kolor. Czerwony oznacza kierowanie się chęcią zemsty, bez zwracania uwagi na konsekwencje.

Caliente Hamilton to twardo stąpająca po ziemi kobieta sukcesu, która swoją przyszłość wiąże z polityką. Niestety jej na pozór idealne życie rodzinne zostaje zachwiane. Kobieta za wszelką cenę stara się zatuszować nieunikniony skandal, gdy tuż przed wyborami dowiaduje się o zdradzie męża.

Pragnąc spotkać się z kochanką męża, Caliente udaje się do kliniki. Jednak zamiast z lekarką staje twarzą w twarz z młodym doktorem, Xanderem Westonem. Kiedy mężczyzna przypadkowo odkrywa tajemnicę kobiety, przedstawia jej propozycję, której trudno się oprzeć: rewanż na niewiernym mężu.

Caliente wie, że romans z młodszym mężczyzną nie będzie wyglądał najlepiej w kampanii wyborczej, jednak pożądanie okazuje się zbyt silne. W dodatku nie zdaje sobie sprawy, że Xander ma pewien powód, aby rozprawić się z senatorem. Oboje z czasem przekonują się, że zemsta może mieć oblicze pełne rozkoszy.

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.                                                                  Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 515

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (1367 ocen)
1000
245
77
32
13
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Marikotoda

Z braku laku…

Bardzo dziwna ksiazka. Lubie jak ksiazka jest spójna i wątki maja sens nawet w najbardziej przewidywalnym romansie. Tu ani spójności ani sensu. Główna bohaterka najpierw o mało nie zapomina języka w buzi na wizycie u pana doktora, bo jest taki fantastyczny, po czym dochodzi podczas badania ginekologicznego (What?), a pózniej traktuje tego lekarza jak 15 latka i ciagle mówi do niego morda szczeniaku. Jakos mnie nie przekonuje.
3711
gosiukukuk

Z braku laku…

Jezyk tragiczny, narracja głównej bohaterki bardziej przypominała pamiętnik 15-latki, która nigdy nie miała chłopaka. Te zwroty - szczeniaku, morda (WTF?). Nie doczytałam nawet do połowy.
225
Paula010161

Z braku laku…

Kurde, mam problem z tą książką. Polubiłam się z panią Balicką, ale czytając tę miałam wrażenie,że czytam książkę z początków jej twórczości. Znowu powtarzają się zwroty o sunięciu językiem po wnętrzu policzka i przejeżdżeniu po zębach. Jakoś tak, sama nie wiem...nie porwała mnie jak poprzednie.
184
AgaWiktoria

Nie polecam

Hmm, nie. Zachowanie bohaterki irytujące, robiła problem z byle czego. Wizyta w gabinecie ehh szkoda słów, niby taka gorąca i pewna siebie a mówi szczylu? Tak się nie zachowuje dojrzała na poziomie kobieta
142
Krzakowa

Nie polecam

Porzuciłam w połowie książki. Okropnie męcząca. Jak inne książki Joanny lubię, tak ta ma okropna spójność i język jak dla nastolatków.
154

Popularność




Copyright ©

Joanna Balicka

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2023

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Alicja Chybińska

Korekta:

Agata Bogusławska

Edyta Giersz

Maria Klimek

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-076-3

ROZDZIAŁ 1

Caliente

Mój mąż mnie zdradził.

Koniuszkami palców przebiegłam po ujęciach przechwyconych przez podłożoną kamerę. Mężczyzna, który przysięgał mi wierność, kisił swojego banana w jakiejś blond pindzie. To od tyłu, to na misjonarza, w układach tak dziwnych, że prawie współczułam mu bólu w korzonkach następnego poranka.

Sięgnęłam po kolejną fotografię, jedną, drugą, trzecią… oddech zamarł mi w płucach.

– Z blondyną – wykrztusiłam, rzucając resztę dowodów na stół.

Ava rozkoszowała się posmakiem czerwonego wina. Złapała za zdjęcia, a na jej wargi wypłynął skwaszony grymas.

– Sukienka z Zary sprzed czterech sezonów. – Z ust wypadło jej prześmiewcze prychnięcie. – Gość ma beznadziejny gust. – Przyjrzała mi się z ukosa, pociągając kolejne łyki szkarłatnego alkoholu. – Ale trzeba przyznać, ta dziunia ma niezłe cycki. – Postukała paznokciem w ujęcie, na którym kochanka dosiadła Hudsona.

Zwiesiłam wzrok na własne piersi i wydęłam wargę.

– Moje też nie są najgorsze.

– Cali, urodziłaś i wykarmiłaś dwójkę dzieci. – Wychyliła nieco wina, wyginając brew w łuk. – Twoje piersi mają prawo być…

– Co? – Aż poczułam gęsią skórkę na samą myśl, co zamierzała mi powiedzieć. – Jakie?

– …inne? – Uniosła płynnie ramię. – Jesteś dojrzała, ciało zmienia się z wiekiem.

– Próbujesz mi powiedzieć, że jestem stara?

Ava przyklęknęła na sofie, przybrała taki wyraz twarzy, jakby próbowała przytoczyć dobry argument i nie spieprzyć próby pocieszania mnie. Ona nie mogła narzekać na takie problemy, ponieważ wiodła życie lekkoducha cieszącego się przygodnym seksem. Mężczyźni tracili głowę przez jej długie, ogniste włosy, nieskazitelną urodę, zgrabne ciało i długie nogi, których potwornie jej zazdrościłam.

– Ależ skąd, Cali! – Złapała się mojego ramienia. – Jasne, masz trochę więcej lat, ale to niczego nie zmienia. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ilu mężczyzn ogląda się za tobą, gdy wychodzimy gdzieś razem!

– Nie obchodzą mnie inni mężczyźni. – Zawiesiłam głos, by poczuć nutę wina na języku. – Obchodził mnie mój mąż, a teraz nie mam już nawet jego.

Na usta przyjaciółki wypłynął wymuszony uśmiech. Zaplotła pukiel moich ciemnych włosów na palec, po czym puściła go niczym sprężynkę.

– Może spójrzmy na to inaczej, kochanie. Po tylu latach małżeństwa, odrobina świeżości jest wręcz wskazana, tym bardziej gdy twój facet ma dupę na boku! – Wystawiła zgrabny wypolerowany paznokieć w moją stronę. – A tak poza tym…

– A tak poza tym, to przypominam, że mam dzieci. – Uniosłam palec dłoni, w której trzymałam kieliszek. – Do wyborów na stołek gubernatora pozostał już tylko rok. Nie mogę sobie teraz pozwolić na żaden skandal. Wiesz, do czego by doszło, gdyby ten romans wypłynął?

Dla Avy w życiu liczyły się tylko trzy rzeczy: dobrze zjeść, świetnie wyglądać i być doskonale przelecianą. Ja tę świętą trójcę porzuciłam na ślubnym kobiercu.

– Lucienne ma sześć lat, wszystko jej jedno, kto będzie bawił się z nią w herbaciane przyjęcie. – Machnęła ostentacyjnie ręką, omal nie rozlewając trunku. – A Hunter…

Odęła wargę w zamyśleniu.

– No właśnie, Hunter. – Przebiegłam palcami po włosach, z frustracją pociągając za ich końcówki. – Jemu nie będzie wszystko jedno. Jest bardzo przywiązany do Hudsona.

– W takim razie twój mężulek będzie musiał wziąć go na pogadankę.

– Nie, nie, nie. – Potrząsnęłam głową w sprzeciwie. – Najpierw muszę się dowiedzieć, kim jest ta blondyna, a później osobiście rozprawię się z tym dupkiem.

Uniosła dłonie w poddańczym geście. Po latach spędzonych u boku mojego męża jako asystentka senatora, postanowiłam iść własną ścieżką i spróbować sił jako gubernator. Podczas kampanii wyborczej mój wizerunek będzie prezentował się zdecydowanie lepiej jako szczęśliwej matki dwójki dzieci, więc nie zamierzałam przysłaniać tego obrazkiem rozwódki, która ma niezbyt stabilne życie.

Prawda musiała poczekać, a kłamstwo zatuszuje się jak malinkę po przypadkowej nocy z nieznajomym.

Godzinę później opróżniłyśmy dwie butelki wina. Ava stukała paznokciami o ekran smartfona z miną rodem z filmu o detektywie. Podskoczyła na sofie, niemal przyprawiając mnie o zawał.

– Aha! – pisnęła zwycięsko. – Mam cię, pindo!

– I co, i co? – Doczłapałam się do rogu, w którym siedziała. – Kim ona jest?

– Ma na imię… Kitty! – parsknęła, zanosząc się niepohamowanym śmiechem. – A tak dokładniej to Kitty Frost.

– Kitty Frost? – Omal nie zadławiłam się winem. – Brzmi jak pseudonim aktorki porno.

– W instagramowym bio ma napisane, że ukończyła medycynę, ma dwadzieścia siedem lat i… – Zmrużyła oczy, wyginając kąciki ust. – …pracuje w klinice ginekologii. – Obrzuciła mnie rozbawionym spojrzeniem. – Umówię cię do niej.

– Co? – Poderwałam się z miejsca i stanęłam na chwiejnych nogach. – Ava, bez jaj!

– A bo co? – Przygryzła wargę z zawadiackim uśmieszkiem. – Musisz poznać teren i sprawdzić, z kim masz do czynienia.

– Nie zamierzam rozstawiać przed nią nóg, to jakiś absurd! – żachnęłam się. – To będzie dla mnie uwłaczające. Żona rozbierająca się przed kochanką swojego męża. – Przeciągnęłam dłonią po twarzy. – Po prostu do czasu wyborów będę udawała, że o niczym nie wiem.

– Naprawdę zamierzasz pozwolić na to, by ta zdrada uszła mu płazem? – Skrzyżowała ręce na piersiach w oburzeniu. – Cali, on jest senatorem. Ma nieposzlakowaną opinię jako przykładny mąż i ojciec. Ludzie muszą przejrzeć na oczy, że ten facet to pierdoła, która nie potrafi trzymać swojego bydlaka w spodniach!

Ramiona mi opadły, gdy przetworzyłam jej słowa.

Hudson w moich oczach to ułożony, zadbany i uwodzicielski mężczyzna mający nosa do interesów. Nasze małżeństwo było pełne wzlotów i upadków, ale przecież w każdym innym relacja wyglądała podobnie.

Odkąd odeszłam z jego biura, by rozpocząć własną karierę, mieliśmy dla siebie zdecydowanie mniej czasu, ale nic nie wskazywało na to, że miał kogoś na boku.

– Słuchaj, zrobimy tak: umówię cię do niej, pójdziesz na spotkanie i sprawdzisz ją z bliska. – Zerkała na mnie cwaniackim spojrzeniem. – A później zajmiemy się całą resztą, byś miała niezbite dowody na to, że rozwód wyniknie z jego winy. – Pstryknęła na mnie palcami. – W ten sposób zgarniesz na tym niemałą fortunę, utrzesz skurwysynowi nosa i pokażesz wszystkim, jaki jest naprawdę.

Gdzieś w głębi siebie czułam złość, upodlenie i chęć wytarmoszenia tego gamonia za włosy. Z drugiej strony chciałam się rozpłakać, bo ktoś, komu w pełni się poświęciłam, zrezygnował ze mnie na rzecz kogoś, kto dał mu chwilową uciechę.

Spięłam ramiona, wzięłam głęboki wdech i potaknęłam.

– Dobra. – Sięgnęłam po kieliszek z winem i wysączyłam ostatnie kropelki alkoholu. – Zróbmy to. Umawiaj mnie. Wygarnę tej całej Kitty, co o niej myślę.

– Podła z ciebie suka. – Zachichotała, z podekscytowaniem wybierając numer telefonu. – Halo? Tak. Chciałabym umówić przyjaciółkę na wizytę. Koniecznie do doktor Frost, słyszałam o niej same najlepsze opinie. – Nonszalancko przewróciła oczami.

– Tylko nie podawaj mojego prawdziwego nazwiska – szepnęłam ostrożnie. – Żeby się nie połapały.

Ava pokiwała głową.

– Caliente Ariston – odparła bez zająknięcia, choć już po chwili otworzyła szerzej oczy w zakłopotaniu. – Co jej dolega? – mamrotała, zerkając na mnie w poszukiwaniu odpowiedzi. – Eee…

– Badanie kontrolne! – podrzuciłam pomysł.

– Ma problem z orgazmem – wypaliła, wplatając palce w rude włosy. – I coś z kontrolą.

Omal nie zakrztusiłam się winem. Zaczęłam spazmatycznie wymachiwać rękoma.

– Kretynko! – syknęłam spanikowana. – Rozłącz się!

Ava zeskoczyła z kanapy i okrążyła stół, bym nie zdążyła jej złapać.

– Doskonale! Do zobaczenia!

Przerwała połączenie.

– Ja cię uduszę!

Ava wyciągnęła dłonie przed siebie.

– Spanikowałam! – pisnęła. – Jestem pijana, jak mogłaś pozwolić mi na to, bym zadzwoniła za ciebie do kliniki?!

– Ava, to był twój pomysł!

– Przyjaźnimy się od wielu lat! – Ostrożnie zmniejszyła odległość między nami, zanim opadła na narożnik. – Nie nauczyłaś się jeszcze, że moje pomysły są głupie?

– Bo też jestem pijana! – Wyrzuciłam ręce w powietrze, zanim wplotłam palce we włosy. – O mój Boże. Teraz to ta cała Kitty będzie miała podstawę do myślenia, że mój mąż zdradził mnie przez beznadziejny seks!

– A kiedy ostatni raz uprawiałaś z nim seks, co? – Zlustrowała mnie niczym jury w pieprzonym X-factorze.

I wtedy zdałam sobie sprawę, że nawet tego nie pamiętam. Obserwowałam, jak stała naprzeciwko mnie z zadowoloną z siebie miną.

– Aha! – Wystawiła palec w moją stronę. – Kolejny powód, dla którego powinnaś kopnąć tego dupka w tyłek lata temu!

– Ava, seks to nie wszystko. – Starałam się zapanować nad jej szaleńczym rozumowaniem świata. – Kiedyś byliśmy bardziej aktywni. Teraz skupiamy się na utrzymaniu rodziny i dbaniu o własne kariery.

Przewróciła oczami, wyraźnie znudzona.

– Caliente, potrzebujesz kogoś, kto da ci te wszystkie rzeczy i nie będzie widział świata poza tobą. – Zarzuciła mi ramię na szyję. – Jesteś boss babką. Dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych.

– Już postanowiłam. Do czasu wyborów potrzebuję, by ta sprawa została zamieciona pod dywan.

– Do czasu wyborów – wyłapała, unosząc znacząco brew z uśmieszkiem. – A później pokażesz temu dupczącemu Kitty mężulkowi, że z kobietami nie ma żartów.

Tak zrobię. Przecież dam radę. Dokładnie tak zrobię.

***

Za cholerę tego nie zrobię.

Byłam kompletnie skacowana. Z umęczonym jękiem obróciłam się na brzuch, gdy tylko telefon zawibrował przy mojej głowie. Wyciągnęłam po niego dłoń, by odczytać wiadomość. To powiadomienie o wizycie w klinice.

Męski pomruk rozbrzmiał mi przy uchu, a zaraz potem zarejestrowałam dotyk znajomych ust na karku.

– Dzień dobry, moja piękna żono.

Rozchyliłam powieki, wpatrując się morderczym spojrzeniem w ścianę przed sobą. Zamarkowałam odruch wymiotny, kiedy obróciłam się ku mężowi. Wygięłam kąciki ust w przeuroczym uśmiechu.

– Dobry – wymruczałam w odpowiedzi.

Zsunął pościel z mojego ciała, odsłaniając spraną koszulkę z logiem Iron Maiden i kompletnie niedopasowane spodenki, które w alkoholowym transie założyłam tyłem na przód.

Hudson chwycił mnie za udo, rozchylając nieco moje nogi. Jego kruczoczarne włosy przyozdabiały posiwiałe kosmyki. Zielone oczy wpatrywały się we mnie z ofertą porannego seksu.

Prędzej mnie walec pierdolnie, niż rozłożę przed nim nogi.

– Muszę uciekać do pracy. – Wyswobodziłam się z jego objęć i wyskoczyłam z łóżka. – Zawieziesz dzieci do szkoły?

Westchnął udręczony. Co za arogancki fiut.

Nie miał bladego pojęcia, że zdobyłam zdjęcia. Siostra Avy była recepcjonistką w hotelu, w którym zatrzymał się Hudson. Za namową mojej przyjaciółki pracownica ukryła kamery w jego apartamencie. Miałam niezbity dowód na jego zdradę.

– Podrzucę je po drodze do biura – odparował z pretensją w głosie.

Stłumiłam chęć rzucenia uszczypliwej uwagi. Nie mogłam pozwolić sobie na rozproszenie.

Wskoczyłam pod prysznic tuż po śniadaniu. Wybrałam najładniejszy komplet bielizny, jaki tylko miałam. Był czarny, koronkowy, a przede wszystkim sprawiał, że wyglądałam w nim całkiem nieźle. Założyłam obcisłą sukienkę w kolorze głębokiej czerwieni. Zakryłam cienie pod oczami, podkręciłam rzęsy, potraktowałam je maskarą, usta pokryłam pomadką w odcieniu czerwonego wina, a włosy spięłam w wysoki kok.

Na bosych stopach pobiegłam do przedpokoju. Jeszcze chwila i będę kompletnie spóźniona! W pośpiechu założyłam najlepsze szpilki, jakie miałam w swojej kolekcji, po czym złapałam za klucze do auta.

W odbiciu lustra dojrzałam Hudsona, który z rozchylonymi ustami przyglądał się efektowi mojej misji: pokazać, że mój mąż nie ma byle jakiej żony. Ba. Byłam ponad jego ligą!

– Gdzieś ty się tak wyszykowała? – Sprawiał wrażenie zadowolonego tym, co widział.

– Klubik polityczny! – zawołałam już zza drzwi.

Nigdy tak szybko nie pędziłam samochodem. Jazda w butach na obcasach nie była najlepszym pomysłem, ale walić to.

Wyskoczyłam z mercedesa, zabierając torebkę z siedzenia pasażera. Obciągnęłam sukienkę, by nie wyglądać tak, jakbym właśnie zawinęła się z szalonej prywatki. Przejrzałam się w szybie i nastroszyłam włosy.

– Oby to było tego warte – wymamrotałam do odbicia.

Poczekalnia była utrzymana w bieli z elementami drewna. Na krzesłach oczekiwało już kilka osób. Zatrzymałam się przy wysepce recepcyjnej.

– Pierwsza wizyta u nas? – Kobieta za biurkiem obdarzyła mnie uprzejmym uśmiechem.

– Och, tak. – I miałam cholerną nadzieję, że ostatnia.

– Bardzo proszę panią o wypełnienie ankiety. – Przekazała mi gotowy formularz.

– Dziękuję.

Odetchnęłam, roztrzepując palcami niesforną grzywkę i zajęłam miejsce w wygodnym fotelu. Wygrzebałam długopis z torebki, a wzrokiem przebiegłam po arkuszu.

Imię, nazwisko, adres, niżej wywiad ogólny, dolegliwości czy przebyte choroby. Nazmyślanie steku bzdur zajęło mi mniej niż dwie minuty. Po wszystkim przekazałam ankietę do recepcji.

Już za moment spotkam się z kochanką mojego męża. I co ja jej w ogóle powiem? Serce waliło mi pod żebrami z finezją czołgu.

– Pani Caliente Ariston?

Podniosłam głowę na spotkanie recepcjonistki.

– Och, to ja. – Posłałam jej nerwowy uśmiech.

– Proszę, doktor Weston oczekuje pani w gabinecie. – Wskazała ręką na ostatnie drzwi na końcu korytarza.

Zamrugałam, nieco zbita z tropu.

– Doktor Weston? – Zaśmiałam się niezręcznie, po czym przycisnęłam dłoń do piersi. – To musi być pomyłka. Byłam umówiona do Kitty… znaczy się… doktor Frost.

– Bardzo mi przykro, niestety doktor Frost otrzymała pilny telefon i musiała wyjść wcześniej z kliniki. – Popatrzyła na mnie przepraszająco. – Ale pan Weston przyjechał wcześniej, by móc panią przyjąć.

– Pan? – Czułam, że serce łomotało mi w gardle.

Słodki Chrystusie. W ciągu mojego trzydziestosiedmioletniego życia ani razu nie byłam u ginekologa ‒ mężczyzny. Jaki miałby być cel mojej wizyty, jeśli nie spotkanie się z Kitty?

Potarłam kark w poczuciu zażenowania. Cały ten plan był niedorzeczny. Nie wierzę, że dałam namówić się na tak dziecięce zagranie.

– Wie pani co… – Przycisnęłam dłoń do czoła i pokręciłam głową. – Ja chyba jednak…

– Co z moją pacjentką? – Głęboki tembr dotarł do moich uszu niczym uderzenie pioruna.

Z gabinetu wyłonił się wysoki, muskularny mężczyzna w białym medycznym kitlu, jakby skrojonym idealnie na miarę. Miał gęste, ciemne włosy, nieco zmierzwione, jakby któraś z pacjentek pokusiła się o potarganie mu kosmyków. Wyraziste kości jarzmowe wieńczyły policzki pokryte delikatną szczeciną, która ozdabiała również jakby wydłutowaną szczękę.

O mamusiu.

– Co chciała pani powiedzieć? – zagadywała recepcjonistka.

Cicho, kobieto! Ja tu podziwiam rekordzistę wprawiania płci pięknej w zakłopotanie!

– Eee…

Rany, nie zachowuj się, jakbyś dostała zwarcia mózgu!

– Jeszcze raz, dokąd mam iść? – Zerknęłam ukradkiem na kobietę.

– Doktor właśnie panią wywołał. – Skinęła głową w stronę apetycznego ciasteczka owiniętego w medyczne ciuszki.

Niech to szlag!

Gdy tylko piorunujące spojrzenie ciemnych oczu padło na mnie, z jakiegoś powodu poczułam potrzebę cofnięcia się o krok. Mężczyzna wygiął wargi w kuszącym uśmiechu, kierując dłoń w stronę gabinetu.

– Pani Ariston? – Uniósł ciemne brwi. – Zapraszam.

Pani. Od razu założył, że nie byłam już panną. Zerknęłam pospiesznie na obrączkę oplatającą mój palec i sama nafukałam na siebie w myślach. Nie. Ty wciąż jesteś mężatką.

– Pan doktor to naprawdę bardzo delikatny mężczyzna – szeptała mi recepcjonistka zza ramienia. – Proszę się nie krępować.

Nie krępować? Gość był ucieleśnieniem seksapilu, a ja miałabym się nie krępować? Gdybym była o połowę młodsza, być może posłuchałabym tej rady.

Szkarłatne rumieńce powoli oblały mi policzki. Moja wyobraźnia uznała ten moment za idealny, by powyobrażać sobie doktora Westona klęczącego przede mną z wielu brudnych, niegrzecznych powodów.

O rany, dość, dość!

Postawiłam chwiejny krok, ściskając torebkę między palcami, aż zatrzeszczał pod nimi materiał.

Tylko się nie potknij. Tylko się nie potknij!

Wymieniłam z doktorem sekundowe spojrzenie. To wystarczyło, bym poczuła, jak mój żołądek prawdopodobnie wywrócił się na drugą stronę.

Mężczyzna zamknął za mną drzwi. Czułam jego obecność za sobą. Kropla potu spłynęła mi wzdłuż kręgosłupa, prowokując ciało do delikatnego dreszczu. Doktor oparł mi dłoń na wysokości lędźwi, wskazując na fotel przed biurkiem.

– Proszę usiąść. Przeprowadzimy wstępną rozmowę.

Posłusznie usiadłam. Założyłam nogę na nogę, eksponując zgrabne łydki muśnięte hawajską opalenizną. Zerkałam na pana Westona spod rzęs, a od wzbierającej między nami ciszy czułam, jak zaschło mi w gardle.

Jego zaskakująco atrakcyjne, długie palce kartkowały strony dokumentacji medycznej. Poruszył szczęką, a czubkiem języka przesunął po wewnętrznej stronie policzka.

Och, pieprz mnie. To znaczy… Boże, miej w opiece mój brudny umysł.

– Więc przychodzi pani do mnie z podejrzeniem anorgazmii? – Strzelił we mnie spojrzeniem, przez które mój puls przyspieszył.

Ochrypłym głosem wyrwał mnie z najmroczniejszych czeluści umysłu.

– Pani Ariston?

– Hę? – Zamrugałam, potrząsając rozkojarzoną głową. – Co takiego?

Napiął mięśnie szczęki. Na jego pełne usta wypłynął rozkoszny uśmiech, który ukazał idealny dołeczek.

– Zaburzenie w występowaniu orgazmu – odparł bez zapału. – Zgadza się?

Cholerna Ava. Przysięgam, że moja twarz płonęła ze wstydu. Przyparłam dłoń do czoła, parskając śmiechem pełnym zażenowania.

– Wie pan co… – Podniosłam się z miejsca. W poczuciu skrępowania zaczesałam kosmyk włosów za ucho. – Moja przyjaciółka zrobiła mi nieśmieszny żart, ja zamierzałam spotkać się z… – Urwałam, zdając sobie sprawę, że to, co powiem, jedynie mi zaszkodzi. – Powinnam już iść. Bardzo przepraszam, że zajęłam panu czas.

– Caliente. – Wymówił moje imię w sposób, który zadziałał na mnie bezwarunkowo. – Ta przypadłość nie jest powodem do żartów. Usiądź, proszę.

Hipnotyzujące oczy prześlizgnęły się po mojej twarzy. Wolną ręką wskazał fotel, podkreślając tym, że powinnam go posłuchać.

Cholera. Jestem żoną, matką dwójki dzieci. Nie powinnam czuć satysfakcji wobec innego mężczyzny.

Zajęłam miejsce, skupiając wzrok na torebce. Zabiję Avę, uduszę gołymi rękoma! Zerknęłam na doktora, lecz jego oczy były skupione na ekranie laptopa.

– Zanim przejdziemy do badania, przeprowadzę z panią wywiad, dobrze, pani Ariston? – Tembr jego głosu był ostry, wymagający.

Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Zdałam sobie sprawę, że gapiłam się zdecydowanie zbyt długo. Odchrząknęłam, drapiąc się długim paznokciem po dekolcie.

– Dobrze. – Pokiwałam głową z wymuszonym uśmiechem.

– Od jak dawna odczuwa pani u siebie tę dolegliwość? – zapytał, a jego palce zawisły nad klawiaturą.

Ava, kochanie, jesteś martwa.

ROZDZIAŁ 2

Caliente

– Jest pani aktywna seksualnie? – zapytał pan Weston, skupiony wyłącznie na mnie.

Prawdopodobnie każdy mięsień w moim ciele zastygł na to zapytanie. Spuściłam wzrok na paznokcie, stukając nimi o siebie. Ten mężczyzna mnie nie znał, co działało na moją korzyść. Mogłam grać do woli.

– Jakoś tak specjalnie to nie.

– Czy w ciągu ostatnich tygodni podejmowała pani jakąkolwiek aktywność seksualną?

Byłam niemalże pewna, że taksował mnie wzrokiem.

Przechyliłam głowę, po czym założyłam nogę na nogę. Z nerwów aż podrapałam się paznokciem po szyi.

– Jakąś taką drobną – bąknęłam, starając się wodzić spojrzeniem wszędzie tam, gdzie nie było jego.

– I jak? – Chrapliwy głos ożywił wszystkie moje zmysły.

Wybałuszyłam oczy. Co proszę?

– Słucham? – Zerknęłam na niego spod rzęs.

– Poczuła coś pani? – Splótł palce pod brodą, przyglądając mi się z uwagą. – Jakiś bodziec sprawił pani poczucie przyjemności?

Oddech ugrzęzł mi w gardle. Poprawiłam się w miejscu, obciągając materiał sukienki, gdy ta niefortunnie podwinęła mi się nieco za wysoko. No ładnie. Przyszłam skonfrontować się z kochanką męża, a trafiłam do męskiego doktora, sprawiając wrażenie, jakbym złapała chlamydię.

– Chyba tak. – Cała spąsowiałam. – Właściwie to nie pamiętam.

Poruszył szczęką, jak gdyby próbował powstrzymać uśmiech. Zamiast tego naparł nieskazitelnie białymi zębami na dolną wargę. Przyglądałam się jego zwinnym palcom, które przebiegały po klawiaturze laptopa.

– Czy w przeszłości miewała już pani orgazm? – I znów spojrzałam w te jego piekielne oczy.

Nieświadomie rozchyliłam wargi. Dlaczego wciąż prowadziłam tę śmieszną rozmowę? Mężczyzna za biurkiem był młody, a przynajmniej młodszy ode mnie. Przez mankiety medycznego kitla dostrzegłam przebijający się zarys tatuaży. Powracając spojrzeniem do przystojnej twarzy, wygięłam cwaniacko kącik ust.

Oboje możemy mieć niezłą zabawę z tej dziwnej pogawędki. Przynajmniej trochę się pośmiejemy.

– Miałam, panie doktorze. – Chrząknęłam dyskretnie. – I to nie jeden. Miewałam kilkukrotnie mocne orgazmy.

– Czy pojawiał się on wyłącznie w określonych sytuacjach? – dopytywał, ponownie przebiegając palcami po klawiaturze.

Ależ on arogancki. Zaczęło mnie to wkurzać.

– Zaspokaja pan własną ciekawość, doktorze? – Uniosłam brew w grymasie niezadowolenia.

Przeniósł spojrzenie na mnie, na ekran i znów na mnie.

– To część wywiadu, pani Ariston – skontrował poważnym tonem. – Nie ma w tym niczego zabawnego.

Zgarbiłam ramiona, gdy mnie skarcił. O rany. Tego nie przewidziałam.

– Bardzo przepraszam, doktorze. – Przytknęłam dłoń do twarzy. – Strasznie mi głupio.

Rozparł się wygodniej w fotelu, strzelając we mnie wyczekującym spojrzeniem.

– Więc?

– Pyta pan o pozycje? – Wetknęłam pukiel włosów za ucho. – Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia. Może na pieska? Może wtedy, gdy partner unosił mi nogę, wchodząc we mnie od tyłu? O to chodzi?

Palce mężczyzny zamarły nad klawiaturą. Posłał mi spojrzenie, pod którego wpływem zmuszona byłam zacisnąć uda. Facet zaraz dopisze mi zespół niespokojnych nóg!

– Miałem na myśli sytuacje, w których odczuwa pani podniecenie – odparł tak niskim głosem, że słodki dreszcz zawibrował mi w dole brzucha. – Ale dobrze wiedzieć, że wykazuje pani zainteresowanie seksem.

Mogłam przysiąc, że się uśmiechał. Zawładnęło mną niekontrolowane pożądanie. I że niby ja miałam problem z orgazmem? Wolne żarty. Wystarczyło posłać mi odpowiednie bodźce, bym poczuła się jak pieprzona kotka w rui.

– Jak często występuje masturbacja? – Zachrypnięty tembr doktora wywołał u mnie kolejny dreszcz.

Ta gra była jednak warta świeczki. To okazało się zabawne. Uwodzicielskie… i niesamowicie żenujące. Gdyby ktoś nas podsłuchiwał, miałby niezły ubaw.

Oddech wyrwał mi się z gardła, gdy tylko moje napięte z niewytłumaczalnego podniecenia sutki otarły się o materiał koronkowej braletki.

– Raz na jakiś czas. – Przesunęłam wypolerowanym paznokciem po dekolcie.

– Ostatni raz? – Przesunął językiem po górnej partii ust, gdy skupił oczy na laptopie.

Poniekąd poczułam dziwny przypływ złości, że na mnie nie patrzył. Ale z drugiej strony… może to ostudzi moją wyobraźnię.

Rozchyliłam uda, nie mogąc dłużej wytrzymać tego, jak wilgotna się stałam. Aż ogarnął mnie wstyd na reakcję własnego ciała. Przysięgam, że nie czułam tego nigdy wobec żadnego mężczyzny, nie licząc mojego męża.

– Przedwczoraj – wyszeptałam. – Przedwczoraj był ostatni raz.

– I jak?

Wciąż na mnie nie patrzył… a ja tak cholernie chciałam, by na mnie spojrzał. Czyżbym go speszyła?

– O co pan pyta, panie doktorze? – Pozwoliłam wargom wygiąć się w aroganckim uśmieszku.

– Czy masturbacja przyniosła orgazm? – Zerknął na mnie znad laptopa, po raz kolejny przyciskając mnie samym spojrzeniem do fotela.

– Hmm… – Udawałam, że się zastanawiam. – Nie, panie doktorze.

Odnotował to.

– Czy miewa pani fantazje seksualne bądź sny o podłożu erotycznym?

Owinęłam palce wokół skórzanych podłokietników fotela.

Żebyś tylko wiedział, doktorku.

Moja wyobraźnia miała się doskonale. Praktycznie widziałam, jak owija mi te zwinne palce wokół szyi w żelaznym uścisku, a później bezpruderyjnie bierze na fotelu za nami.

Wypuściłam ciche westchnienie. To jakiś absurd. Nie powinnam myśleć w ten sposób, a jednak… podobało mi się to.

Temperatura w gabinecie była tak cholernie wysoka, że czułam, że sukienka przylgnęła mi do ciała. On był tylko młodym doktorem, który przeprowadzał wywiad medyczny, a ja pogrywałam sobie z nim i testowałam wytrzymałość… zarówno swoją, jak i jego.

Przecież i tak widział mnie tu po raz ostatni.

– Czasem je miewam, doktorze. – Naparłam zębami na dolną wargę, gdy z nieskrywaną przyjemnością chłonęłam jego reakcję. – Seks w windzie. Seks na biurku męża… – Zawiesiłam głos dla efektu. – Mój mąż ma w gabinecie zamontowane kamery bezpieczeństwa. Z jakiegoś powodu marzę o tym, by ktoś wziął mnie na jego cholernym biurku. – Pochyliłam się do przodu, czując przypływ fali gorąca. – I chcę, by mąż widział to na nagraniach, panie doktorze.

O tak. To byłaby idealna zemsta za to, co mi zrobił.

Pan Weston odchylił się na oparciu fotela. Potężną dłonią, z odznaczającymi się żyłami, przesunął po brodzie, pieszcząc palcami delikatny zarost.

– Jaki jest stosunek męża do pani fantazji? – Praktycznie widziałam, jak napiął mięśnie szczęki.

– Szczerze? Nic mnie to nie obchodzi. – Zaśmiałam się zupełnie bez humoru. – Mam nadzieję, że to się stanie, panie Weston. – Zerknęłam na swoje paznokcie, po czym rzuciłam mężczyźnie prowokujące spojrzenie. – Mój mąż mnie zdradził. Zamierzam odpłacić mu się czymś, co sprawi, że pożałuje tej decyzji do końca swoich dni.

– Jak bardzo pani tego pragnie? – Zmrużył oczy z uwagą.

– Bardzo.

– Doskonale. – Uśmiechnął się niemalże prowokująco. – Na zdradę nie ma żadnej taryfy ulgowej.

Jasny gwint. Gość tryskał energią dużego fiuta. Na to nie było innego wytłumaczenia.

– Amen. – Starałam się powstrzymać chichot.

Proszę, nie sądziłam, że wizyta u lekarza może przynieść mi tyle rozrywki.

– A jaki jest styl pani życia? – Przeszedł do kolejnej części wywiadu. – Natężenie stresu? Zmęczenie? Jakieś leki? Choroby? Uzależnienie od substancji?

– Stres – odparłam zgodnie z prawdą. – Ostatnimi czasy mam bardzo dużo stresu, panie doktorze.

Zamruczał w odpowiedzi. Ten niski dźwięk przyprawił mnie o dziwne wrażenie, którego tak dawno nie czułam.

Po raz kolejny wprowadził zapis do komputera, a jego oczy przyszpiliły mnie do fotela.

– Proszę się rozebrać, przejdę do badania.

Cała otoczka rozbawienia nagle odpłynęła. Przyłożyłam dłoń do piersi, myśląc, że teraz to on przejął pałeczkę żartownisia. Obserwowałam, jak podniósł się z miejsca, przypominając o tym, jak wysoki był. Podszedł do umywalki znajdującej się pod ścianą i zakasał rękawy kitla, ukazując przy tym wytatuowane nadgarstki.

– Do badania? – Zamrugałam zarumieniona.

– Poza przeprowadzeniem wywiadu wstępnego muszę panią przebadać. – Zatrzymał na moment spojrzenie na mojej twarzy, zanim skupił się na dezynfekcji dłoni. Osuszył je za pomocą papierowego ręcznika, który za moment wylądował w śmietniku. – Proszę się rozebrać i zająć miejsce w fotelu.

Cały komfort tej zabawy nagle odpłynął. Widziałam, jak przygotowywał dla mnie jednorazową odzież. Z zakłopotaniem potarłam kark.

– A czy mogłabym… pozostać w sukience? – zapytałam, powoli podnosząc się z miejsca.

Mężczyzna zlustrował moją sylwetkę, nieco dłużej zatrzymując się na wysokości bioder.

– Myślę, że nie będzie stanowić problemu. – Podszedł do mnie zdecydowanym krokiem, przeskakując spojrzeniem ode mnie do fotela ginekologicznego. – Najpierw zajmiemy się piersiami, a później badaniem miednicy – poinformował, zanim nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

– Mam się… tam… położyć? – Skierowałam kciuk w stronę fotela.

– Nie, najpierw proszę panią o zdjęcie bielizny. – Delikatny uśmiech zakołysał się na przystojnej twarzy.

Ava, jesteś martwa. Jesteś, kurwa, martwa.

Pan Weston zajął się dostosowaniem fotela do mojej wysokości, co dało mi odrobinę swobody. Sięgnęłam palcami pod sukienkę i westchnęłam z zaskoczeniem. Słodki Jezu. Spalę się ze wstydu, kiedy doktor dostrzeże to, jak wilgotna byłam po rozmowie z nim.

Ostrożnie zsunęłam koronkowe figi, po czym odrzuciłam je tuż obok torebki.

– Proszę się położyć na plecach, zgiąć nogi w kolanach i umieścić je na podpórkach.

Robiłam to wiele razy. Bez problemu umieściłam się na fotelu. Skórzany materiał był przyjemnym kontrastem dla mojego rozgrzanego ciała.

Doktor zlustrował mnie, po czym wykrzywił wargi w zamyśleniu.

– Musi pani odkryć się od pasa w górę. Sukienka jest zbyt obcisła.

Patrzyłam spłoszona w jego ciemne, zmysłowe oczy. Niech go szlag. Niech szlag trafi Avę. Zaczepiłam palcami o ramiączka sukienki, po czym zsunęłam materiał poniżej biustu. Zamierzałam potraktować go jak doktora, choć niewątpliwie miałam kompleksy na punkcie mojego ciała. Nie zaimponowałabym mu tym, co widywał u młodszych pacjentek.

– Biustonosz także.

Zajęłam się rozpinaniem stanika i zrzuciłam go na podłogę.

– Cudownie. – Posłał mi seksowny uśmiech, na widok którego motylki zatrzepotały w podbrzuszu. – Oprzyj się proszę i zrelaksuj.

Och, łatwo ci mówić, doktorku.

Wtuliłam plecy w oparcie. Wodziłam oczami po gabinecie, dopóki palce mężczyzny nie przesunęły się do odkrytej piersi. Wciągnęłam powietrze, na które mężczyzna cicho się zaśmiał.

– Zimne? – Skupił wzrok na mojej twarzy. Ten jego cholerny dołeczek przy uwodzicielskim uśmieszku był uroczy.

– Nie, nie. – Mój głos zabrzmiał niemal jak skrzek. – To było niespodziewane.

– Rozumiem. – Powrócił wzrokiem do piersi, poświęcając im pełną uwagę. – Bada się pani samodzielnie?

Nie powinnam czerpać z tego dotyku ani uncji podniecenia. A jednak… czułam je i to w horrendalnych dawkach. Wlepiłam wzrok w sufit, by utrzymać umysł w ryzach.

– Od czasu do czasu.

Znów ten pomruk zrozumienia.

– Czy do tej pory coś panią zaniepokoiło? Jakiś guzek? Zmiany skórne?

Pokręciłam głową, a dopiero po chwili byłam zdolna wykrztusić z siebie:

– Nie.

Moje sutki były twarde i spiczaste. Opuściłam powieki, by oczami wyobraźni przedostać się do krainy czegoś zupełnie nieerotycznego.

Pieluchy. Wymiociny. Stare skarpety.

Ale to, do cholery, nie działało!

Zgrabne palce pana Westona wyznaczały koliste kręgi. Kiedy tylko dotarł do brodawki, by uszczypnąć sutki, skuliłam palce u stóp, a niekontrolowany jęk wyrwał się z moich ust. Zerknęłam na mężczyznę z zaskoczeniem.

– Wybacz, czy to było zbyt mocne? – Przeskoczył spojrzeniem od moich ust do oczu.

O mój Boże.

– Nie – wyszeptałam. – Przepraszam, jestem wrażliwa.

Nie było w tym nic erotycznego. Absolutnie nic erotycznego. To normalne badanie piersi. Przecież należało sprawdzić brodawki, czy nic z nich nie wypływa. Towarzyszące temu podniecenie w obliczu takiego faceta było naturalne.

– Widzę. – Wygiął kącik ust ku górze. – W porządku, ja również nie wyczułem niczego niepokojącego. Może pani zakryć piersi.

Zaparłam się łokciami, unosząc nieco ponad fotel. Przycisnęłam materiał sukienki do biustu, gdy słowa Avy przemknęły mi przez myśli.

– Panie Weston? – zaczęłam dość nieśmiało, czując, że policzki praktycznie płoną mi od buchającego gorąca.

– Tak? – Zerknął na mnie przez ramię, gdy naciągał lateksową rękawiczkę na dłoń.

– Mogę pana o coś zapytać?

– Zawsze. Jestem tu, by udzielić odpowiedzi na dręczące panią pytania – odparował przyjemnie brzmiącym tonem.

Rozluźniłam się, czując lekkość w sposobie jego wypowiedzi. Opuściłam oczy, zerkając na dekolt, który skrywałam, zanim odważyłam się powoli odsłonić biust.

– Jest pan mężczyzną i chciałabym zapytać pana o opinię – szeptałam mrocznie, zerkając na niego spod rzęs. – Czy moje piersi wyglądają… dobrze?

Nie wiem co, do cholery, strzeliło mi do łba, by zadać mu takie pytanie. Doktor zwrócił się do mnie przodem, a lateks zatrzeszczał przy jego wytatuowanym nadgarstku.

– Dobrze? – Wygiął brew w łuk, sunąc paraliżującym spojrzeniem od mojego biustu, aż dotarł do twarzy. – Są niesamowite.

Mgła podniecenia w tej chwili całkowicie spowiła moje ciało, atakując każdy wrażliwy nerw. Niepohamowany strumień bezwarunkowego dreszczu musnął mi kark, znajdując odpowiedź gdzieś między udami. To właśnie tam czułam niesamowite iskry.

– Naprawdę? – dukałam zarumieniona.

Pan Weston poruszył szczęką, a jego język przemknął po wnętrzu ust, jak gdyby się nad czymś zastanawiał. Oparł wreszcie dłonie na podpórkach, po obu stronach moich szpilek.

– Pani Ariston, pyta mnie pani prywatnie jako mężczyznę czy jako doktora? – zapytał z nutą arogancji, przesuwając spojrzeniem ciemnych oczu po mojej twarzy.

Oddech zakołysał mi się w tyle gardła, gubiąc się gdzieś w drodze do płuc. Założyłam kosmyk włosów za ucho, spuszczając wzrok w zakłopotaniu.

– Przepraszam, to głupie. – Przyłożyłam dłoń do twarzy, w myślach opieprzając się za taką bezmyślność. – Na pewno ma pan po dziurki w nosie takich pacjentek jak ja.

– Takich, to znaczy jakich? – Nieskrywaną przyjemność sprawiało mu przyszpilenie mnie pytaniami do niewidzialnego muru.

Posłałam mu przepraszające spojrzenie.

– No nie wiem… – Wzruszyłam ramionami. – Starych rozwódek z głupimi problemami?

– Starych? – Zerknął na mnie z wyrazem niedowierzania. – Jest pani dojrzała, i jeśli mogę pozwolić sobie na określenia, to także atrakcyjna i piękna – mówił, a jego oczy nawet na chwilę nie opuściły mojej twarzy. – Ktokolwiek obniżył pani poczucie własnej wartości był skończonym durniem.

Moje wnętrzności wirowały niczym rollercoaster. Uznałam za niegrzeczne słowa, które padły z ust doktora, ale cholera, ten dreszcz nieprzyzwoitości był silnym afrodyzjakiem.

– Czy możemy przejść teraz do kolejnej części badania? – Odsunął się, pozwalając mi wziąć głębszy wdech. Nie wiedziałam, że tak bardzo tego łaknęłam.

– Tak, oczywiście.

Zakryłam piersi, naciągając ramiączka sukienki na ramiona. Położyłam się wygodnie w fotelu. Czułam, jak cała dygoczę przed doktorem.

– Proszę, rozchyl nogi na podpórkach i zrelaksuj się.

Wykonałam posłusznie polecenie.

– Osuń się nieco bliżej – wydał kolejny rozkaz.

– W ten sposób? – Starałam się przesunąć ku dołowi.

Mężczyzna złapał mnie za biodra, a wszystko we mnie zamarło. Niespodziewany prąd wywołany kontaktem naszych ciał przeszył mnie od palców po ostatni włos na głowie. Czułam jego siłę we wszystkim, co robił. Złapał mnie pewnie i niezwykle ostrożnie przyciągnął aż do krawędzi.

– Teraz jest doskonale. – Strzelił we mnie zmysłowym spojrzeniem, gdy niespiesznie podwinął mi sukienkę ponad linię bioder.

Odchyliłam głowę na oparcie. Wbiłam oczy w sufit, modląc się, by efekt mojego podniecenia nie był dla niego zbyt oczywisty. Serce waliło mi pod żebrami z finezją młota. Splotłam palce pod piersiami i kontrolowałam oddech.

Wdech, wydech, wdech, wydech. To tylko badanie. Całkowicie w porządku.

– Niech pani do mnie mówi – podjął rozkazującym tonem. – Widzę, że jest pani spięta.

Z zaskoczeniem uniosłam brwi. Praktycznie roztapiałam się pod nim jak jakaś małolata, a on kazał mi do siebie mówić?

– Ale o czym? – Zwiesiłam na niego wzrok.

– Na przykład o tym, czym się pani zajmuje?

W chwili gdy palce mężczyzny przesunęły się po moim wzgórku, zatrzepotałam rzęsami z zakłopotania. Jeszcze żaden mężczyzna, poza moim mężem, nie dotykał mnie tam na dole.

– Jestem… – Przełknęłam z trudem. Nie mogłam wyjawić mu prawdy. W końcu i tak więcej się tu nie pojawię. – Pracuję w korporacji.

– W korporacji? – powtórzył, przebiegając zgrabnymi palcami po zewnętrznej części kobiecości. – Jaka branża?

Wirowałam oczami po pokoju. Rany boskie. Jego zmysłowy tembr w niczym mi nie pomagał.

– Zarządzanie. – Kolejne brudne kłamstewko.

– Byłem przekonany, że to coś związanego z władzą. – Nasze spojrzenia się skrzyżowały, gdy tylko to powiedział. – Mogę ją wyczuć w tym, co pani mówi.

– Och… – sapnęłam zaskoczona, gdy potarł łechtaczkę. – Doprawdy?

Ponownie odpowiedział mi zgodnym pomrukiem. Tym razem ten zawibrował mi we wnętrzu. Zacisnęłam powieki, bojąc się chociażby drgnąć, by nie doprowadzić do orgazmowej katastrofy.

– Z zewnątrz wygląda to cudownie – odparował z uznaniem, odsuwając się nieco. – Teraz sprawdzimy szyjkę macicy, w porządku?

– Byle do końca, panie doktorze – sapnęłam w powietrze.

– Zawsze doprowadzam sprawy do końca, pani Ariston.

Wyczułam w tych słowach podwójne dno. Poczułam, jak rumieńce wypłynęły mi na policzki. Powachlowałabym się, ale w tej sytuacji byłoby to nieodpowiednie. Odniosłam wrażenie, że serce zabiło mi w tyle gardła.

– To dobrze – skontrowałam równie aroganckim tonem. – To doskonała cecha mężczyzny.

– Dziękuję za komplement – odparował zachrypniętym śmiechem. – A teraz proszę, rozluźnij się dla mnie, pani Ariston.

Zerknęłam w dół, widząc go ustawionego idealnie między moimi nogami. Ten widok wprowadził mój szalony umysł w najwyższe obroty. Opuściłam głowę na oparcie i mocno zacisnęłam powieki.

Skupiałam się na tym, co słyszałam. Użył czegoś do spryskiwania. Coś zazgrzytało. Ponownie mnie dotknął. Presja jego palców na mojej cipce była delikatna, choć stanowcza. Poczułam chłód u wejścia pochwy. Och, spokojnie. To tylko wziernik. Wciągnęłam cicho powietrze.

– Czy to jest w porządku, pani Ariston? – Głos mężczyzny dotarł do najskrytszych czeluści moich brudnych myśli. – Możemy kontynuować badanie?

– Tak – wyszeptałam.

Cisza. Skupił się na czymś. Poczułam rozwarcie. Mocniej wykręciłam palec z napięcia.

– Cudownie – mruczał ochryple. – Zaczynam wierzyć, że nie ma pani żadnych wad.

Gęsia skórka w błyskawicznym tempie pokryła moją skórę.

Oddychaj, Cali. Oddychaj.

Doktor wysunął ze mnie sprzęt ginekologiczny i odłożył go na miejsce.

– A teraz zbadam panią palcami, w porządku?

– Cali – sapnęłam w powietrze.

– Słucham? – Głęboki głos musnął moją odkrytą skórę.

Gdy tylko moje oczy sięgnęły jego, dostrzegłam błysk czegoś nieodgadnionego w spojrzeniu mężczyzny. Zwilżyłam wargi. On przełknął ślinę.

– Mam na imię Cali – powiedziałam nieco głośniej. – Caliente.

– Chcesz, żebym zwracał się do ciebie po imieniu?

Byłam cała w nerwach, skąpana nieuzasadnioną falą pożądania.

– Tak – niemalże poprosiłam. – Będę czuła się z tym… bardziej zrelaksowana.

– Czego tylko sobie życzysz, Cali.

Im dłużej na siebie patrzyliśmy, tym więcej dreszczy przeszywało moje ciało.

Doktor pokrył czymś rękawiczkę. Żadne z nas nie zerwało kontaktu wzrokowego, gdy ponownie naparł na mnie palcami. Potarł delikatnie łechtaczkę, zanim zanurkował do gorącego wnętrza. Nogi mi zadrżały, wydałam nieskrępowany jęk. Szpilka z prawej stopy runęła na podłogę z hukiem.

– O mój… – Poczerwieniałam z zawstydzenia. – Przepraszam, panie Weston.

– Cali, zrelaksuj się – próbował przemówić mi do rozsądku. – Czuję, jak się na mnie zaciskasz.

Powietrze zgęstniało między nami albo to mnie kompletnie zabrakło tchu. Zakleszczyłam palce wokół podłokietników fotela, walcząc z wewnętrzną potrzebą rozkoszowania się tym dotykiem.

– Cali. – Tym razem podniósł ton, brzmiąc ostrzej. Oparł mi dłoń na dole brzucha. – Postaraj się odprężyć.

Poruszył we mnie palcem, aż parsknęłam nieopanowanym śmiechem. Odnalazłam jego spojrzenie. Wygiął usta w rozkosznym uśmieszku.

– Co takiego? – Ściągnął ku sobie brwi.

– Och, nic, panie doktorze.

Serce tak mocno waliło mi w piersi, że czułam je w uszach. Puls zdecydowanie mi przyspieszył. O nie. Nie jest dobrze. Badał moje wnętrze, skupiając uwagę na diagnozowaniu. Poruszył palcem jeszcze raz. I kolejny. Nieco mocniej.

O nie.

Nogi mi zadrżały. Walczyłam z tym tak bardzo, że prawie sama się udusiłam. Napływające spazmy rozkoszy ukłuły mnie w podbrzusze, rozlewając się przez resztę domagających się tego zmysłów.

Odrzuciłam głowę, powstrzymując jęk i boleśnie przygryzłam wargę.

– Cali?

Nadymałam policzki. Gorąco rozlało się mi po dekolcie, sięgając twarzy.

No i chuj bombki strzelił.

Napięcie powoli się rozeszło. Uniosłam wzrok na mężczyznę. Oblizał kusząco wargi, chrząkając cicho. Słodkie dzieciątko Jezus, on to zauważył!

Zacisnęłam uda, gdy wysunął ze mnie palce. Zeskoczyłam z fotela, poprawiając w pośpiechu sukienkę.

– O Boże, to takie głupie – syknęłam do siebie.

– Wszystko w porządku, pani Ariston? – Czułam, że patrzył na mnie wyczekująco.

Milczałam, karcąc się w myślach. Co za upokorzenie. Chryste. Właśnie doszłam na palcach nieznajomego mężczyzny. Z prędkością światła wsunęłam koronkowe figi na tyłek. Serce biło mi jak popierdolone, a umysł wirował z natłoku emocji.

– Caliente. – Tym razem podniósł głos.

– Co? – Obrzuciłam go oschłym spojrzeniem.

– Wróć na fotel, nie skończyłem badania.

– To niedorzeczne. – Pokręciłam głową w sprzeciwie. – Nie powinnam była w ogóle tu przychodzić!

Zsunął rękawiczki z dłoni, po czym wrzucił je do kosza na śmieci. Wzrok mężczyzny padł na moją twarz. Nie wyglądał na zaskoczonego, bardziej zmieszanego.

– To normalna reakcja, Cali. Nie musisz czuć się z tego powodu skrępowana.

– Nie bądź bezczelny – wycedziłam, wsuwając szpilkę na stopę. – Jak zdążyłeś zauważyć, nie mam żadnych problemów z anal… ana…

– Anorgazmią – poprawił mnie, powstrzymując bezczelny uśmieszek.

Co za gnojek!

– Nie waż się ze mnie śmiać. – Wystawiłam ku niemu palec, zmniejszając dzielący nas dystans. – I ani słowa o tym, co tu się wydarzyło.

Pan Weston odepchnął się od biurka. Wyprostował się, dumnie wypinając pierś. Przebiegł spojrzeniem po mojej twarzy, zawieszając go na moment na moich ustach. Aż przygryzłam je z nerwów.

– Widzę, że nie masz problemu – wydusił, powstrzymując się od rozbawionego śmiechu. – Cali, to naprawdę normalna reakcja.

Tego sukinkota to bawiło!

Gorąca para prawie szła mi uszami. Zabrałam torebkę i przewiesiłam ją przez ramię.

– Nie mam problemów ani z jednym, ani z drugim – wypaliłam, mrużąc gniewnie oczy. – Przyszłam tu, by utrzeć nosa kochance mojego męża. Ale ty… – Wbiłam ostry koniec paznokcia w jego twardy tors. – Jeśli komukolwiek o tym powiesz, znajdę cię. Pożałujesz tego.

Poruszył szczęką, jak gdyby próbował powstrzymać rozbawienie. Brew powędrowała mu w górę, za nic miał moje ostrzeżenie.

– Skarbie… – Złapał mnie za palec i siłą opuścił go z mostka.

– Skarbie? – warknęłam rozzłoszczona. – Skarby to się kopie trzy metry pod ziemią, bezczelny szczeniaku! Dla ciebie jestem panią Hamil… – Zdławiłam krzyk. – Ariston. Panią Ariston.

Zwęził powieki. Pyszałkowaty uśmieszek ocieplił ostre rysy twarzy, coś zmieniło się w jego spojrzeniu.

– Hamilton… – Skrzyżował ręce na piersi, a szerokie ramiona zarysowały się pod medycznym kitlem. – Żona pana senatora. Tak, teraz kojarzę.

Zarumieniłam się po same uszy. Wciągnęłam powietrze, zanim prychnęłam.

– Pyskaty gówniarz.

Zamierzałam się odwrócić, ale poczułam żelazny ucisk na przegubie. Złapał mnie hardo i przyciągnął pod swoje lico, aż uderzyłam o jego tors.

– Szykuje się skandal, co? – Błysnął do mnie cwaniackim uśmiechem, ukazując przy tym perłowe zęby. – Dlatego jesteś taka zestresowana.

– Jeśli to, co działo się w tym gabinecie, wyjdzie na jaw, zapewniam ci… – Wygrażałam mu palcem. – Że długo tu nie popracujesz.

– Czyżby? – Znów się wyszczerzył.

Gnojek był ucieleśnieniem pewności siebie. Ostatkiem samokontroli nie zdarłam mu z twarzy tego zadowolenia.

Szaleństwo. To jakieś szaleństwo. Wyrwałam rękę z uścisku mężczyzny i cofnęłam się o krok. Był taki arogancki i zuchwały. Niech go diabli wezmą. Oszczędziłam sobie wykrzyczenia, by się pieprzył.

Opuściłam gabinet, starając się jak najszybciej przedostać się do wyjścia. Drżącą ręką sięgnęłam po telefon. Odezwała się automatyczna sekretarka.

– Ava? – wycedziłam rozgorączkowana do słuchawki. – Ja cię, kuźwa, zabiję!

ROZDZIAŁ 3

Xander

Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a dźwięk szpilek jeszcze przez moment mnie prześladował.

Co to, do cholery, było?

Umyłem ręce, a kiedy miałem już poprosić o zdezynfekowanie gabinetu, moje oczy sięgnęły fotela przy biurku. Koronkowy biustonosz. Z jakiegoś powodu wygiąłem kącik ust, gdy złapałem go w dłoń. Podstawiłem go pod nos. Delikatny, choć uwodzicielski zapach roztopił moje zmysły.

Jeśli wierzyć w zabobony, to by znaczyło, że spotkamy się ponownie.

Caliente Hamilton wparowała tu, by utrzeć nosa kochance męża, senatora Hamiltona. Starałem się dokonać szybkiej kalkulacji, która z pracownic mogłaby wpaść w jego sidła, lecz żadna nie przyszła mi na myśl… jednak to pozostawało zastanawiające.

– Doktorze Weston? – Głos asystentki dobiegł mnie zza rozchylonych drzwi.

Zrzuciłem biustonosz na fotel, zanim odwróciłem głowę do wyjścia.

– Tak? – Chrząknąłem, by mój głos nabrał ostrości. – O co chodzi, Sophie?

– Pańska pacjentka upuściła coś, gdy wychodziła w pośpiechu. – Zamachała w dłoniach tekturową kopertą.

– Doprawdy? – Uniosłem brew z mimowolnym uśmiechem. – Co to takiego?

– Nie wiem, nie sprawdzałam. – Wzruszyła ramionami, zanim przekazała mi plik.

Proszę, proszę, proszę… coraz więcej zbiegów okoliczności.

Zostając sam na sam z małym sekretem żony senatora, pokusiłem się o rozpakowanie koperty. Czułem, że to nieodpowiednie i prawdopodobnie naruszałem jej prywatność, ale cholera, gdy chodziło o tego zapyziałego fiuta, miałem to głęboko w poważaniu.

To zdjęcia. Sporo zdjęć i…

– Och, kurwa – wyrwało mi się z ust.

A więc to Kitty wpadła w szpony Hamiltona. To połączenie było zaskakujące. Polityk rżnął ją od tyłu, przy łóżku, na biurku, na podłodze, w pozycjach tak dzikich, że zaskoczył tym nawet mnie.

– No proszę, staruszku, że ci pikawa nie stanęła – mruknąłem pod nosem.

Do końca zmiany recepcja nie przekazała mi żadnego telefonu, który wskazywałby na chęć odzyskania dowodów występku senatora. A może jego żonka była zbyt zawstydzona dzisiejszym incydentem, by wrócić po kopertę? Przeczuwałem jednak, że nie chciałaby, by dokumentacja zdrady jej męża ujrzała światło dzienne. Na samo wyobrażenie o skandalu twarz kobiety podbiegła wściekłą czerwienią, zanim zerwała się jak oparzona do wyjścia.

Nawet nie wiedziała, jak potężną broń niechcący przekazała na moje ręce. Ręce kogoś, kto od lat marzył, by pozbyć się Hudsona Hamiltona z widoku publicznego.

Proszę, mamuśka, sama wpadłaś w moje sidła.

W dokumentacji pacjentki odnalazłem adres, a numer kontaktowy zapisałem w pamięci telefonu, na wypadek gdyby okazał się niezbędny.

Jeśli nie chcesz się ze mną spotkać, pani Hamilton, ja spotkam się z tobą.

Wróciłem do domu po skończonej zmianie. Prysznic pozwolił moim mięśniom na relaks po tym komicznym dniu. Nuta podniecenia po tym, jak odkryłem mały sekret senatora, była moim nieodłącznym towarzyszem.

Włożyłem czarną koszulkę, spodnie w tym samym kolorze i skórzaną kurtkę, z którą nie rozstawałem się podczas jazdy na motocyklu. Uwielbiałem zew wolności towarzyszący mi za każdym razem, gdy pędziłem przez Seattle. Tylko ja, moja czarna bestia i adrenalina przypominająca mi o tym, że żyję.

Nie spodziewałem się oryginalności po politycznej rodzince. Duży dom w stylu amerykańskim, z werandą i garażem. Flaga powiewała na słabym wietrze. Ogród obsypany był kwiatami, zauważyłem też idealnie przystrzyżony trawnik i kilka zabawek porozrzucanych po kamiennej ścieżce prowadzącej aż do wejścia.

Dzieci. Hamiltonowie mieli dzieci. Odkryłem to także podczas badania Caliente, ale nie miałem pewności co do ich wieku.

– Hunter! – Przez otwarte drzwi niósł się donośny głos.

Uniosłem podbródek, a wraz z nim brew powędrowała mi do góry.

Mężczyzna.

– Hunter, spóźnimy się na mecz!

Zsiadłem z maszyny, zdjąłem kask, a następnie ruszyłem do drzwi. Gość w koszulce z logiem miejscowej drużyny koszykarskiej stanął mi na drodze, omal na mnie nie wpadając. Bliżej było mu do pięćdziesiątki, posiwiałe włosy wystawały mu spod granatowej czapki.

A więc to on. Zmienił się z upływem lat. Ostatnim razem, gdy go widziałem, nie przypominał starego pryka. Ze wszystkich sił naprężyłem każdy mięsień, by żadna z pięści nie wyrwała się ku niemu.

– Czego? – Łypnął na mnie.

W sekundę moją głowę przerżnęło tysiące myśli. Kurwa, nie byłem gotowy na konfrontację z senatorem, i chociaż miałem ochotę przetrącić mu mordę, musiałem trzymać nerwy na wodzy.

– Jestem… – Uważnie dobieraj słowa, Weston. – Jestem asystentem pani Hamilton.

Wysunąłem dłoń ze zdecydowaniem. Nie zapowiadało się na to, żeby miał to odwzajemnić. Skrzyżował ramiona na torsie z wyraźnym niezadowoleniem.

– Asystent? – Zmrużył nieufnie powieki. – A co z Grace?

A co z Kitty, dziadku?, warknąłem w myślach.

– Zastępuję ją, odkąd niefortunnie złapała wirusa. Teraz jej biuro jest w toalecie. – Skrzywiłem się, tuląc kask do boku. – Miałem dostarczyć dokumenty od niej dla pani Hamilton. Powiedziała, że to ważne.

Wpatrywał się we mnie w trwającym milczeniu, biorąc mnie pod lupę. Odwrócił na moment głowę do wnętrza domu.

– Moja żona właśnie bierze prysznic. – Gdy tylko spojrzenie szarych oczu padło na mnie, odkryłem ich twardy wyraz. – Jeśli to takie pilne, przekażę jej.

Nie było mowy o tym, bym miał tak łatwo oddać puszkę Pandory wprost w jego ręce.

– To wbrew polityce naszego biura. – Zaprzeczyłem ostrym ruchem głowy. – Potrzebuję uzyskać podpis od pani Hamilton, by mieć potwierdzenie, że otrzymała dokumenty do rąk własnych.

– Czyżby? – Wciągnął powietrze.

Zacisnąłem szczęki. Nie przyjechałem tu na pieprzone pogawędki.

– Tego chciała Grace.

Zmrużył oczy. Czułem, że ciśnienie narasta się w moich żyłach.

– Dawaj, tato, bo się spóźnimy!

Nastolatek pchnął go w plecy, zarzucając mu ramię na szyję. Młody był niemal mojego wzrostu. Na oko miał może szesnaście lat, burzę ciemnych włosów i zielone oczy, niemal jak te jego matki. Rzucił mi sekundowe spojrzenie, zanim zwrócił je na mój motocykl.

– Kurczę, to twój? – Kiwnął brodą na ścigacza.

– Tylko mój. – Wygiąłem ostrożnie kącik ust. – A wy? Wybieracie się gdzieś?

– Tata zdobył dla nas bilety. – Brzmiał na szczerze podnieconego. – Idziesz z nami?

– Nie, ten pan przyszedł do mamy – wyjaśnił Hamilton, nieustannie mierząc mnie wzrokiem. – Wejdź. Caliente niedługo zejdzie.

Patrzyłem na niego z kamienną miną. Cóż, sądziłem, że to będzie trudniejsze.

– Dzięki, stary. – Klepnąłem go w ramię, gdy mijałem go w przejściu.

Nasłuchiwałem okolicy, dopóki pomruk silnika samochodu przestał być słyszalny. Odłożyłem kask w przedpokoju. Niezobowiązującym krokiem przemierzałem salon. Wyglądał na przytulny, można było wyczuć w nim ingerencję kobiecej ręki. Szare meble uzupełniane niebieskimi dodatkami zgrywały się z białymi ścianami.

Zatrzymałem się przed komodą, na której stały fotografie. Oprócz chłopaka była jeszcze dziewczynka. Na oko miała sześć, może siedem lat. Wyglądała jak mała wersja Caliente. Chłopak najwyraźniej grywał w kosza. Na zdjęciu ściskał dłoń zastępcy prezydenta, a drugą ręką prezentował złoty puchar.

Moje spojrzenie przykuła brunetka w objęciach męża. Czerwona sukienka opinała jej zgrabne kształty. Miała pełne biodra, duże piersi i wszystko to, co uwielbiałem w kobietach. Była szczęśliwa, jej oczy tryskały radością.

A on to wszystko spierdolił.

– Nie ma mowy, Ava. – Usłyszałem kobiece westchnienie. Musiało dochodzić z góry. – Moja stopa nigdy więcej nie stanie w tamtej klinice. To był jakiś obłęd! – mówiła ożywiona. – Nie, Hudson pojechał z Hunterem na mecz, a Lucienne nocuje dziś u koleżanki.

A to by oznaczało, że była sama… i miała wolny wieczór. Odstawiłem ramkę na miejsce, przybrałem wygodną pozycję na sofie. Pochyliłem się do przodu, opierając łokcie na kolanach i splotłem razem palce w oczekiwaniu.

Pierwsze, co zauważyłem, to zgrabne nogi, gdy Caliente schodziła po schodach. A niech mnie… aż wciągnąłem powietrze. Opalone ciało skryte było jedynie pod materiałem puchowego ręcznika. Bose stopy zakończone zgrabnym pedicure wędrowały swobodnie po dywanie. Przerzuciła wilgotne kosmyki włosów na jedno ramię, odsłaniając przy tym szczupłą szyję. Właśnie zdałem sobie sprawę, że bez makijażu była jeszcze piękniejsza.

– Tej porno Kitty wcale tam nie było.

Wyczułem zirytowanie kobiety.

– Babeczka z recepcji wcisnęła mnie do jakiegoś młodego gnojka!

Młodego gnojka? Interesujące.

– Musiałam grać. Nabijałam się z tej analo… no wiesz, tego od orgazmu. – Gestykulowała ręką z ożywieniem. – Myślałam, że skończy się wyłącznie na wywiadzie, ale Ava… – Zawiesiła głos z głębokim westchnieniem. – Tak jak on nie dotykał mnie jeszcze żaden mężczyzna.

To ciekawe. Kącik moich ust wyrwał się ku górze.

Caliente pokręciła głową, a na jej pełne wargi wypłynął rozbawiony uśmieszek. Mogłem nawet dostrzec rumieńce na policzkach. Oparła się tyłem o drewnianą konstrukcję podtrzymującą strop i przycisnęła dłoń do twarzy, chichocząc.

– Tak, Ava, był przystojny. – Naparła zębami na dolną wargę. – Hmm… jak bardzo?

Dalej, Cali, powiedz, jak bardzo przystojny jestem?

– Wyobraź sobie połączenie młodego Brada Pitta z Jamiem Dornanem. – Odetchnęła z rozmarzonym uśmiechem. – Nie piszcz, proszę! – Roześmiała się dźwięcznie. – Ava, on jest za młody. Nie umówię cię z nim!

Przebiegłem językiem po wewnętrznej stronie policzka, by powstrzymać się od śmiechu.

– Chyba odrobinę poniosło mnie w tej grze słów. On zadawał mi pytania w wywiadzie, by wyciągnąć coś więcej na temat mojej dolegliwości, a ja… – Ścisnęła palcami grzbiet nosa. – Ava, ja chyba z nim flirtowałam.

Pisk po drugiej stronie był tak głośny, że dotarł aż do mnie.

– Ale to nie koniec! – Nieśmiało zwiesiła głowę, szurając stopą po puchowym dywanie. – Wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? – Tym razem wyglądała na udręczoną. – Ava, nie uwierzysz… – Urwała dramatycznie. – Doszłam mu na palcach podczas pieprzonego badania.

Kolejna seria pisku.

– Nie! – zawołała, jakby w obronie. – Zwariowałaś?! Do niczego między nami nie doszło. – Czubkiem języka przemknęła po wiśniowych ustach. – Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale doprowadził mnie do takiego stanu, że puściły mi hamulce.

Opuściłem oczy na palce. Środkowy i wskazujący. To one doprowadziły ją na szczyt. Sposób, w jaki zaciskała się na nich, był cudowny. Nie miałem absolutnie nic do zarzucenia mięśniom jej cipki. Przez chwilę pomyślałem nawet o tym, jak by to było, gdyby zacisnęła się tak na moim…

Ach, Weston. Trzymaj się planu. Fantazjowanie o własnej pacjentce jest wbrew etykiecie. To, że ona fantazjowała o mnie, nie miało nic do rzeczy.

– Poznał moje prawdziwe nazwisko, Ava. – Znów spochmurniała. – Tak się zamieszałam, że wybiegłam z jego gabinetu i zapomniałam biustonosza. – Zaczęła podziwiać paznokcie u rąk. – Przestań. To zwykły szczeniak. Takich starych bab jak ja ma na potęgę. Zresztą pewnie żadna wagina nie robi na nim wrażenia, w końcu widział ich już setki, o ile nie tysiące. Mnie by zbrzydło po pierwszym dniu pracy.

Sięgnąłem po koronkowy stanik do kieszeni skórzanej kurtki i wygiąłem brwi. Myślała o mnie. Podniosłem spojrzenie, by móc się ponownie skupić na nasłuchiwaniu babskiej paplaniny.

– Mam wolny dom, więc zamierzam napić się wina i poczytać dobrą książkę – mruczała podekscytowana samą myślą o relaksie. – Widzimy się w biurze. Pa!

Rozłączyła się. Postukiwała paznokciami w ekran smartfona, przemierzając salon niezobowiązującym krokiem. Poderwała głowę, a gdy tylko mnie dostrzegła, podskoczyła z głośnym piskiem.

– Co ty… co ty tu robisz?! – krzyknęła, przytulając ręcznik do ciała. – Jakim prawem wtargnąłeś do mojego domu?!

Zabawna zmiana narracji. Powstrzymując rozbawienie, podniosłem się z sofy.

– Twój mąż mnie wpuścił. – Kiwnąłem głową w stronę wyjścia. – Przyjechałem, ponieważ w całym tym szaleństwie coś u mnie zostawiłaś. – Pozwoliłem koronkowemu stanikowi zawisnąć na palcu.

Cali rozchyliła usta. Na jej policzki wypłynęły płomienne rumieńce. Wyrwała mi bieliznę z ręki, poświęcając chwilę na obserwację, zanim obrzuciła mnie zaskoczonym spojrzeniem.

– Spokojnie, nie wymaga dezynfekcji – pozwoliłem sobie na odrobinę żartu. – Nie zabawiałem się nim.

Jej szczęka prawie sięgnęła podłogi. W sekundę zmarszczyła brwi i zacisnęła wściekle wargi. Rzuciła stanik na fotel.

– Skąd wiesz, gdzie mieszkam?

– Adres zdobyłem z systemu kliniki. – Wzruszyłem obojętnie ramionami. – W końcu jesteś moją pacjentką, Caliente Hamilton.

– Pani Hamilton – upomniała mnie surowym tonem. – I nie jestem twoją pacjentką.

– Ostatnim razem, gdy sprawdzałem, było inaczej. – Zdobyłem się na zawadiacki uśmieszek.

Ten gest najwyraźniej ją zirytował. Napięte ścięgno na jej szyi wyraźnie zapulsowało. Jeszcze chwila i tej gorącej mamuśce pęknie żyłka.

– Cóż, dziękuję ci za zwrot – wymamrotała z zażenowaniem. – Teraz możesz już iść.

Oblizałem przednie zęby, rozciągając usta w jeszcze szerszym uśmiechu.

– A jakieś znaleźne, pani Hamilton?

Zwęziła powieki. Zabawa w naginanie cierpliwości tej kobiety wyjątkowo mi się podobała.

– Natychmiast opuść mój dom. – Patrzyła na mnie, ciskając gromy z oczu. – W przeciwnym razie zadzwonię na policję.

Zwiesiłem głowę, a zachrypnięty śmiech wypadł mi z gardła. Zerknąłem na nią spod byka.

– Nie krępuj się. – Sięgnąłem do drugiej kieszeni po kopertę i zamachałem nią w powietrzu. – Jak myślisz, jaki nagłówek jutro zagrzmi w mediach, gdy to wpadnie w ich ręce?

Krew momentalnie odpłynęła z kobiecej twarzy. Skupiła spojrzenie na materiałach, które trzymałem, jak gdyby stanowiły kartę przetargową w grze o wszystko.

– Skąd to masz? – Głos jej drgnął.

Śmielej wygiąłem kącik ust, wiedząc, że wyprowadzi ją to z równowagi.

– Znalezione, nie kradzione.

W kilka chwil zmniejszyła dzielący nas dystans. Próbowała wyrwać mi kopertę, jednak uniosłem plik wyżej, ponad naszymi głowami.

– A, a, a… nie tak szybko – zadrwiłem, bezczelnie rozciągając wargi. – Za wszystkie słowa, które dzisiaj padły, należą mi się przeprosiny.

Rozdziawiła usta, zanim parsknęła. Skrzyżowała ramiona pod piersiami, co nie uciekło mojej uwadze przez sam sposób, w jaki jej biust stał się dzięki temu pełniejszy.

– Nie rozśmieszaj mnie. – Odwróciła się do mnie plecami, sięgając ręką po telefon. – Jeśli w tej chwili mi ich nie oddasz, dzwonię na policję.

– Dziewięć-jeden-jeden, na wypadek, gdybyś zapomniała – zaszydziłem, podchodząc bliżej. Kobiece ciało znalazło się centymetry od mojego. – To tylko przeprosiny, Cali. Należą mi się po tym, jak bezczelnie zachowałaś się wobec mnie.

Przekręciła się, jakby próbowała mi coś wygarnąć, jednak zrezygnowała z tego pomysłu, gdy tylko zorientowała się, w jakiej pozycji znalazły się nasze ciała. Zerknęła na mnie spod wachlarza ciemnych rzęs.

– Pani Hamilton – poprawiła mnie.

– Nie dla mnie. – Pokręciłem głową. – Podobno czujesz się bardziej zrelaksowana, gdy mówi się do ciebie po imieniu.

Była tak wściekła, że nie zdziwiłbym się, gdyby zdzieliła mnie w łeb.

– Dobrze. – Zadarła brodę. – Przepraszam – mruknęła z udawaną łaską. – A teraz daj mi zdjęcia.

– Poproś.

– Słucham? – odwarknęła. – Nie bądź niepoważny!

Postąpiłem o krok, aż moja stopa znalazła się między jej nogami. Nie zamierzała się cofnąć.

– Poproś mnie. – Mój oddech opadł na kobiecą twarz z gorącym szeptem. – Wiem, że potrafisz, Cali.

Jej pierś od mojej dzielił jedynie bawełniany materiał. Bliskość naszych ciał nie umknęła uwadze żadnemu z nas. Caliente najwyraźniej była zbyt wkurwiona, by zdać sobie z tego sprawę.

Zlustrowała mnie, zwęziła oczy i uśmiechnęła się wyniośle. Wyciągnęła długie paznokcie i przesunęła nimi po mojej szyi, zatrzymała je gdzieś w połowie torsu. Dreszcz wędrował śladem tarcia.

– A co? – Wychyliła się, przysuwając usta do moich. – Podniecasz się, gdy biedna, bezbronna kobieta cię błaga? – Wygięła brwi z niesmakiem, mierząc mnie oschłym spojrzeniem. – Ja nie proszę, Weston. Ja wymagam. – Wyciągnęła dłoń. – Daj mi te cholerne zdjęcia.

– W takim razie zamierzam sprawić, byś błagała. – Uniosłem kopertę jeszcze wyżej. – Poproś mnie.

– Nie – wycedziła.

Cokolwiek było między nami, iskrzyło jak pierdolone fajerwerki czwartego lipca.

– Proś mnie.

– Chyba śnisz, szczeniaku – syknęła. – Daj mi te zdjęcia albo dzwonię na policję.

Przybliżyłem twarz do jej, aż dzieliły nas ostatki dystansu. Pozwoliłem, by moja dłoń spoczęła na zarysie talii.

– Proś mnie, Hamilton – wychrypiałem.

– Pani Hamilton. – Pchnęła mnie w tors, choć ani drgnąłem. – I pieprz się, Weston.

Oparłem ramię na ścianie tuż za nią, zamykając ją w pułapce. Miałem ochotę się roześmiać przez sposób, w jaki wciągnęła powietrze.

– No dalej – wychrypiałem milimetry nad jej ustami. – Błagaj. Mnie.

– Nie. – Kobiecy głos przypominał seksowny szmer.

Byłem pewien, że była do okiełznania. Musiałem jedynie znaleźć odpowiedni punkt, by zaczęła grać na moich zasadach. Odsunąłem się o bezpieczny krok. Caliente rozchyliła powieki. Choć pożądanie gdzieś uleciało, wciąż widziałem w niej tę waleczną lwicę.

– Teraz daj mi zdjęcia. – Wyczekująco wyciągnęła dłoń.

Przechadzałem się niezobowiązującym krokiem po salonie, aż klapnąłem na sofie.

– Słyszałem, że masz wolny wieczór.

– A co ciebie to interesuje, Weston? – Piorunowała mnie wzrokiem.

Szantażowanie ją zdjęciami byłoby nie w porządku. Sam fakt, że poznałem jej mały sekret, musiał być dla niej wystarczająco niewygodny.

– Chcesz odzyskać kopertę? – Uniosłem brew w zapytaniu.

– Ależ skąd! – parsknęła złośliwie. – Oczywiście, że chcę ją odzyskać! Słoń ci na ucho nadepnął czy jak?!

Wygiąłem kącik ust, w pełni rozbawiony jej postawą. Zaczynało mi się to podobać.

– Pojedziesz dokądś ze mną.

Wybałuszyła na mnie oczy. Zadarła podbródek i zaprzeczyła energicznym ruchem.

– Wybij to sobie z głowy – burknęła rozzłoszczona.

Otworzyłem kopertę, a następnie wyciągnąłem jedną z fotografii.

– Cóż, myślałem, że chcesz to odzyskać. – Przemknąłem wzrokiem po bzykającym senatorku, nim powróciłem oczami do szatynki. – Jaka szkoda. Myślisz, że jego polityczny przeciwnik będzie z nich zadowolony?

Zerwała się ku mnie. Próbowała wyrwać mi materiały. W chwili, w której szarpnęła moim ramieniem, złapałem ją w biodrach i rzuciłem ją pod siebie na sofie. Wciągnęła haust powietrza, gdy nasze ciała znów znalazły się blisko. Cała spurpurowiała.

– Jak śmiesz!

Była taka seksowna, kiedy się wściekała.

– Mogę ci pomóc, Cali – zaoferowałem. – Wiem, do kogo naprawdę przyszłaś do kliniki.

Zamarła pode mną, dopóki nie zaczęła wierzgać.

– Ugh, natychmiast ze mnie zejdź! – Na oślep okładała mnie pięściami.

Poderwałem się i wycofałem na bezpieczną odległość. Caliente szczelniej otuliła się ręcznikiem, gdy usiadła.

– Wiem, że twój mąż zdradził cię z Kitty – kontynuowałem. – Naprawdę zamierzasz pozwolić mu tak beztrosko bzykać się z nią, gdy ciebie nie ma w pobliżu?

– Język – wycedziła, obrzucając mnie suchym spojrzeniem.

– No właśnie, język… – powtórzyłem. – Ten sam język, który wylizuje jej cipkę z orgazmu, później zatapia się w twoich ustach.

Zacisnęła powieki, wzięła ostrożny wdech. Widziałem, jak pulsacyjnie zaciskała pięści.

– Ale nie jesteś w tym sama – ciągnąłem, zerkając to na zdjęcia, to na kobietę. – Nie jesteś jedyną kobietą, którą oszukał Hamilton.

Mogłem dostrzec sposób, w jaki przełknęła ślinę.

– Słucham? – Zmrużyła oczy.

– Wyskocz ze mną na miasto. Tam opowiem ci o reszcie.

– Upadłeś na głowę? – Poderwała się na równe nogi. – Nie zamierzam nigdzie z tobą wychodzić, jesteś niereformowalny!

– Nie zabieram cię na cholerną randkę – prychnąłem, kręcąc przy tym głową. – Uznaj to za przysługę.

Wzięła się pod boki i przewróciła oczami, zanim posłała mi pobłażliwe spojrzenie.

– Wracaj do domu, dzieciaku.

Zbliżyłem się, nie odrywając wzroku od zielonych oczu. Tym razem nie drgnęła.

– Tylko mi nie mów, że tego nie chcesz. – Zaryzykowałem, gdy odgarnąłem kosmyk ciemnych włosów z jej twarzy. – Mogę ci pomóc w zniszczeniu tego skurwysyna – mówiłem ochryple. – Tego właśnie chcesz, prawda? Pragniesz zemsty.

Cofnęła się o krok.

– Dlaczego chcesz to zrobić? – Obrzuciła mnie wzrokiem pełnym rezerwy.

Nie zamierzałem odkrywać przed nią wszystkich swoich kart.

– Bo mnie też kiedyś nieźle wkurwił. – I tyle wystarczyło, by zaspokoić kobiecą ciekawość.

Uniosła brwi z zaintrygowaniem. Zanim jednak zdążyłaby zapytać, kiwnąłem brodą na ręcznik, którym wciąż była okryta.

– Przebierz się, zabieram cię na… – zlustrowałem ją powolnie – …biznesowe spotkanie. Koniecznie włóż spodnie.

– Świetnie, teraz będziesz decydował o tym, jak powinnam się ubierać? – fuknęła wzburzona.

– Zaufaj mi. Spodnie to konieczność na tę przejażdżkę.

Wplotła palce w kłąb włosów, wędrując wzrokiem po salonie. Wsparła pięści na bokach, a spojrzenie zielonych oczu padło na mnie.

– Jeśli twoje informacje okażą się bujdą, pozwę cię za nachodzenie mnie – ostrzegła z zachowaną surowością. – Lepiej módl się, żeby to było tego warte.

– Zaufaj mi. – Uśmiechnąłem się bezczelnie. – Będzie.

Mamrotała coś pod nosem, gdy pokonywała schody na piętro. Pozwoliłem umysłowi przystosować to, co przed momentem miało miejsce.

A niech mnie. Caliente Hamilton to gorąca sztuka.

Poświęciłem czas oczekiwania na zwiedzanie posiadłości. Poza salonem na parterze była umieszczona garderoba, jadalnia dzielona z kuchnią i przestronna łazienka, zaś pokój na końcu korytarza był zamknięty na klucz.

– Zostawiam cię na chwilę, a ty już szperasz?

Odwróciłem się, sprowokowany kobiecym głosem, i zacisnąłem usta, by na język nie przyszła mi żadna uszczypliwa odpowiedź. Czerwony sweter i skórzane spodnie, które opinały jej krągłości, były nawet lepsze niż sam ręcznik.

– Gotowa?

– A czy wyglądam, jakbym była gotowa? – Wskazała pretensjonalnie na mokre włosy. – Typowy facet – prychnęła, znikając za drzwiami łazienki.

Oparłem się bokiem o futrynę drzwi. Caliente nawiązała ze mną kontakt wzrokowy w lustrze, gdy zabrała się za suszenie kosmyków za pomocą suszarki. Przewróciła oczami, wyraźnie zirytowana.

Zmrużyłem oczy, z jakiegoś powodu nie potrafiąc oderwać ich od kobiety. Bawił mnie jej charakter, a jednocześnie coś w niej sprawiało, że czułem się zaintrygowany. Obserwowałem więc, jak odłożyła suszarkę, rozczesała włosy i pozwoliła, by te spłynęły wzdłuż jej ramienia delikatną falą. Sięgnęła po szminkę, by za moment potraktować winnym odcieniem czerwieni pełne usta. Zadarła brodę, spryskała perfumami to jedną, to drugą stronę szyi i miejsce na nadgarstku.

– Teraz jestem gotowa – oświadczyła, stając przede mną w całej okazałości.

Zmysłowy zapach pociągnął się za nią, gdy minęła mnie w przejściu. Podczas gdy ona zakładała szpilki na stopy, ja złapałem za kask.

Zaraz po tym, jak wyszliśmy przed jej dom, Cali zamknęła drzwi na klucz i niepewnie rozejrzała się po okolicy, wyraźnie spięta.

– Muszę wrócić przed Hudsonem – wyznała ciszej, a gdy jej oczy padły na kask, ściągnęła brwi. – Skąd to masz?

– To moje.

– Twoje? – Zerknęła na mnie spod byka.

Wskazałem kciukiem na motocykl stojący na podjeździe. Rozchyliła oczy z wrażenia i energicznie pokręciła głową.

– Na rozum ci padło? – syknęła ciszej, jakby bała się, że ktoś mógłby nas usłyszeć. – Nie ma mowy, że na to wsiądę!

– Chyba nie pękasz – Wygiąłem zaczepnie brew.

– Chcesz nas pozabijać? – Przyparła dłoń do piersi. – Mam dwójkę dzieci, nie mogę ich osierocić!

Przewróciłem oczami z prychnięciem.

– Jeżdżę od trzynastego roku życia, jeśli to sprawi, że się uspokoisz.

Złapałem ją za rękę, Cali strzepnęła moją.

– Nie dotykaj mnie. – Wystawiła palec w moją stronę. – Mam samochód w garażu. Możemy pojechać tam jak cywilizowani ludzie?

– Przestań się rządzić, mamuśka – parsknąłem, wsuwając kask na głowę, a drugi wyjąłem ze schowka. – Chyba że się boisz.

– Och, naprawdę? – Przyłożyła dłoń do piersi. – Jejku, doktorze, jak pan na to wpadł? – Uśmiechała się rozpromieniona, zanim kąciki jej ust opadły. – Na pewno jeździsz jak wariat, stąd moje obawy!

– Nigdy nie miałem wypadku – rzuciłem oburzony.

– Zawsze musi być ten pierwszy raz – jęknęła marudnie, wydymając usta. – Mogę chociaż usiąść z przodu?

– Z tyłu, Cali. – Wsunąłem kask na jej głowę, na co westchnęła w zaskoczeniu. – A to dla bezpieczeństwa.

Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Przez chwilę wyglądała na zmieszaną, dopóki nie zmrużyła oczu.

– Masz szczęście, że to nie śmierdzi.

– W porównaniu do ryzyka możliwości zakażenia przez twojego męża chorobami przenoszonymi drogą płciową, to niewątpliwie jest twój najmniejszy problem. – Mrugnąłem do niej, zanim opuściłem przesłonę.

Skrzywiła się, ale nie skomentowała tego niczym uszczypliwym. Dosiadłem maszyny. Caliente ostrożnie przełożyła nogę, siadając tuż za mną, a dłonie oparła na swoich udach.

– Obejmij mnie w pasie – poleciłem.

– Chyba śnisz – prychnęła. – Lepiej już jedź, zanim ktoś mnie w tym zobaczy.

Odpaliłem silnik, po czym przygazowałem. Gdy tylko motocykl lekko ruszył, ostro zahamowałem. Cali wylądowała na moich plecach z głośnym piskiem.

– Czy przekaz był prosty, pani Hamilton? – Uniosłem zawadiacko kącik ust.

– Pieprzony drań – wymamrotała, opuszczając przesłonę.

Choć wciąż niechętnie, to wyjątkowo posłusznie objęła mnie w pasie, przylegając do moich pleców.

– Jesteś taki irytujący, Weston – warknęła do mojego ramienia.

Zaśmiałem się. Jej duma była pieprzenie urocza.

– Miło mi cię poznać, Cali.