Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Stań się sobą sięgając w głąb własnego umysłu!
To książka dla każdego, kto czuje się zagubiony, stoi w miejscu i nie wie, jak osiągnąć równowagę wewnętrzną. Nie jest to typowy poradnik o „szczęściu”, bo autor nie skupia się na usuwaniu negatywnych emocji, lecz na budowaniu pozytywnego stanu umysłu. Ten poradnik powstał z myślą o dociekliwych laikach, którzy lubią poznawać nowe koncepcje z różnych perspektyw. Znajdziesz tu połączenie filozofii z danymi naukowymi i radami terapeutycznymi.
Ryan A Bush przedstawia teorię czerpiącą ze stoicyzmu i neuropsychologii, mądrości duchowej i psychoterapii. To interdyscyplinarne połączenie różnych idei i praktyk mających wyjaśnić wiele ludzkich doświadczeń i udzielić odpowiedzi na takie pytania jak: „Dlaczego ludzie chorują na depresję? Dlaczego niektórzy z nas są wiecznie niezadowoleni?”.
Autor dzieli się również osobistą historią – swoją drogą od depresji do odzyskania pełni życia – i prezentuje nowatorskie podejście do psychiki człowieka. Ostrzega, że wnioski płynące z zaprezentowanej w „Przebudzeniu umysłu” teorii wywracają do góry nogami wiele współczesnych przekonań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 340
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TYTUŁ ORYGINAŁU:Become Who You Are: A New Theory of Self-Esteem, Human Greatness, and the Opposite of Depression
Redaktorka prowadząca: Ewelina Czajkowska
Wydawczyni: Katarzyna Masłowska
Redakcja: Katarzyna Sarna
Korekta: Małgorzata Denys
Projekt okładki: Ryan A Bu
First published by Designing the Mind Press © 2024 by Designing the Mind, LLC.
Published by special arr the Mind, LLC in conjunction with their duly appointed agent 2 Seas with their dul Literary Agency and co-agent Graal Literaryand c Agency.
Copyright © 2025 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus
Copyright © for the Polish translation by Bartłomiej Kotarski, 2025
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2025
ISBN 978-83-8417-093-9
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Ossowska
Ryan A Bush to filozof i strateg pracujący nad udoskonalaniem systemów, ludzi i przyszłości. Jako twórca inicjatywy Designing the Mind skupia się przede wszystkim na krzewieniu wiedzy i dbałości o rozwój ludzkiego potencjału, wykraczając przy tym poza granice powszechnie przyjętych norm.
Napisał kilka książek, które stały się bestsellerami, między innymi Projektowanie umysłu. Odkryj psychologiczne algorytmy, dzięki którym przeprogramujesz swój mózg,a także opracował przełomowe programy w rodzaju The Anxiety Algorithm oraz uruchomił Mindform, pierwszy kolektyw i platformę treningową poświęconą psychitekturze. Za pomocą książek, programów oraz przy wsparciu stworzonej przez siebie społeczności Bush pragnie zintegrować wiedzę starożytnych i współczesnych myślicieli w celu wykreowania nowej wizji ludzkiego rozwoju psychologicznego i samodoskonalenia.
Bush specjalizuje się w projektowaniu systemów – od opatentowanych produktów po oprogramowanie, budynki i modele biznesowe – często na drodze współpracy ze start-upami. Do jego największych osiągnięć należą jednak: nieustający apetyt na badania introspekcyjne, zamiłowanie do czytania książek i obsesja na punkcie samooptymalizacji.
Przez wiele lat Bush studiował dorobek starożytnych nauczycieli, filozofów praktycznych i kognitywistów. Przedstawiał swoje idee na wielu znanych platformach, takich jak Psyche, Modern Stoicism i Lifehack. Był także gościem podcastów Modern Wisdom, This Anthro Life oraz The Unmistakable Creative.
Mieszka w górskim miasteczku, a swój czas dzieli po równo na twórczość, snucie refleksji oraz przygody przeżywane wspólnie z partnerką i Hootie, suczką rasy corgi, która w tym roku ma szansę na wyróżnienie za wzorową naukę.
To książka o przeciwieństwie depresji.
Co nie oznacza, że będę tu prowadzić rozważania o szczęściu. Tak jak depresja nie jest po prostu ogólnym nieszczęściem, tak tematem tej książki nie jest tylko ogólne szczęście.
Nie jest to także książka o depresji. Jakkolwiek, gdy będę opisywał jej przeciwieństwo, omówię i to zagadnienie. Mam nadzieję, że w ten sposób pomogę niektórym ludziom zmagającym się z objawami przygnębienia.
Ta książka traktuje jednak o pozytywnym stanie umysłu, a nie o usuwaniu stanu negatywnego. Jej tematem jest dążenie do wielkości, a nie leczenie choroby.
Jako czternastolatkowi wydawało mi się, że istnieje teoria dobrego życia. Sekret czy formuła w stylu E=mc2, które mogłaby doprowadzić nas wszystkich do spełnienia.
Krążąc po swoim pokoju, często formułowałem teorie, konstruowałem metafory, wygłaszałem wykłady dla wymyślonej publiczności i opowiadałem o mądrości, którą udało mi się pozyskać. Nieustannie znajdowałem się o krok od określenia mechanizmu odpowiedzialnego za ludzkie szczęście i byłem bliski odkrycia podstaw oświecenia.
Wpadłem w obsesję. Całe wieczory przeglądałem Wikipedię, otwierałem jednocześnie setki zakładek i starałem się znaleźć odpowiedzi, ale jedyne, na co trafiałem, to kolejne pytania. Zamiast słuchać wykładów i prowadzić życie towarzyskie, całymi dniami snułem swoje przemyślenia. Teoria szczęścia, jakkolwiek ulotna, była dla mnie niczym sanktuarium – tarcza chroniąca mnie w burzliwym okresie dorastania.
Strzępy prawdy odnalazłem w dziełach Buddy, stoików i Nietzschego. Studiowałem psychologię pozytywną, biologię ewolucyjną i psychoterapię. Co jakiś czas natykałem się na cytat lub ideę, które wzbudzały we mnie ekscytację i na nowo rozniecały ogień mojej obsesji.
Z czasem jednak coraz bardziej zaczynałem rozumieć, jak nieuporządkowane bywa prawdziwe życie, a wielka jednolita teoria szczęścia zaczęła mi się wydawać coraz mniej prawdopodobna. Zacząłem podejrzewać, że być może to wielcy filozofowie powinni się nieco douczyć o szczęściu. Szukali go bowiem w abstrakcyjnych ideach i równaniach. Może gdyby przestali ciągle o nim myśleć i zatańczyli, popatrzyli na zachód słońca albo się zakochali, odnaleźliby to, co chcieli wykalkulować.
Dziś mogę z dumą oświadczyć, że mi się powiodło. Tak jest – wielka jednolita teoria ludzkiego dobrostanu naprawdę istnieje. To nie żart! Jestem równie zszokowany jak ty. Myślałeś, że pójdę na łatwiznę, pisząc o tańcu. Formuła istnieje i ma się dobrze. Powinienem trochę odczekać czy mam ją przedstawić od razu?
Zanim to zrobię, chciałbym się dowiedzieć, czy podobał ci się wstęp. Słyszałem, że ludzie lubią historie. Jakie wrażenia wzbudziła w tobie opowieść o małym Ryanie? Jeżeli przypadła ci do gustu, mam ich więcej. Zamierzam przedstawić swoją teorię w innowacyjny sposób – poprzez pryzmat wyzwań, z jakimi mierzy się heteroseksualny biały mężczyzna wychowany w mieszkającej na przedmieściach, kochającej się rodzinie.
Jeżeli natomiast nudzą cię anegdoty z życia prywatnego, nie obawiaj się. Znajdziesz tu wiele pomysłów i modeli w sam raz dla takich dziwaków jak ja.
„Stań się sobą” to zwrot przypisywany XIX-wiecznemu filozofowi Friedrichowi Nietzschemu. Jest to hasło równie tajemnicze i wieloznaczne jak większość jego prac. Ma jednak nieodparty urok, któremu uległem od chwili, gdy po raz pierwszy usłyszałem to zdanie.
Wszyscy przywykliśmy do powiedzenia „Bądź sobą” albo „Odnajdź siebie”. Stawanie się sobą to jednak nieco inna i pozornie paradoksalna propozycja. Jak mam stać się kimś, kim już jestem?
Teoria, którą tu przedstawię, jest połączeniem stoicyzmu i neuropsychologii. Etyki snów Nietzschego i psychologii ewolucyjnej. Mądrości duchowej i psychoterapii. To interdyscyplinarne połączenie wielu różnych idei, teorii i praktyk mających na celu wyjaśnienie rozmaitych zjawisk i udzielenie odpowiedzi na pytania typu:
Dlaczego postępujemy właściwie, nawet gdy nic nas do tego nie przymusza?
Dlaczego zarówno osoby, które wygrały na loterii, jak i paralitycy wracają na ten sam poziom odczuwania szczęścia?
Dlaczego ludzie robią dziwne rzeczy, na przykład tworzą muzykę lub biorą udział w maratonach?
Skąd biorą się wyznawane przez nas wartości?
Dlaczego tak bardzo przejmujemy się samooceną?
Dlaczego ludzie, którzy do niczego nie dochodzą, mają o sobie niskie mniemanie?
Skąd biorą się zaburzenia, takie jak autyzm czy ADHD?
Dlaczego ludzie zapadają na depresję? Dlaczego niektórzy z nas są wiecznie niezadowoleni?
Ta książka zawiera wiele oryginalnych pomysłów, z których duża część jest mojego autorstwa. Zaciągnąłem jednak dług wdzięczności u współczesnych wizjonerów psychologii, takich jak Aaron Beck, Martin Seligman, Daniel Gilbert, Mark Leary i Geoffrey Miller. Podstawami mojej teorii są zaś liczące tysiące lat dzieła tytanów filozofii. Moja rola sprowadza się do łączenia odpowiednich kropek.
Ta książka skierowana jest do dociekliwych laików, którzy lubią podchodzić do nowych koncepcji z wielu stron. Łączę tu argumenty filozoficzne z danymi naukowymi i radami terapeutycznymi. Stopniowo przedstawiam też doświadczenia z własnego życia, tworząc w ten sposób opowieść ożywiającą rozważania teoretyczne.
Ostrzegam, że wnioski płynące z zaprezentowanej tu teorii wywracają do góry nogami wiele współczesnych przekonań. Głoszę tu na przykład, że u podstaw depresji nie leży zachwianie równowagi substancji chemicznych i że leki nie są najlepszym lekarstwem na to zaburzenie. Autyzm i ADHD nie są zaburzeniami rozwoju, lecz adaptacyjnymi strategiami ewolucyjnymi, natomiast kontemplacyjna transcendencja nie jest celem, do którego powinniśmy dążyć.
Niektórzy ludzie zdają się tak mocno identyfikować z dominującymi poglądami na temat powyższych zagadnień, że nawet przeczytanie tez, które je kwestionują, wydaje im się atakiem wymierzonym w nich osobiście. Chciałbym jednak zapewnić, że moim celem jest coś zupełnie przeciwnego niż osłabianie twojej tożsamości.
Motywacją do opracowania przeze mnie tej teorii była chęć zrozumienia własnych doświadczeń. Pragnąłem odnaleźć sens w niekiedy zagadkowych zachowaniach ludzi. Przede wszystkim jednak chciałem pomóc bliskim, bo wiem, że ich cierpieniom da się zapobiec. Chcę pokazać moim czytelnikom, jak się rozwijać.
Niniejszą książkę podzieliłem na trzy części, z których każda składa się z czterech rozdziałów. Część pierwsza odpowiada na pytanie „co?”, opisując proponowany przeze mnie praktyczny model. Część druga to odpowiedź na pytanie „dlaczego?” – teoria naukowa tłumacząca mechanizmy rządzące ludzkim życiem i dobrostanem. Część trzecia odpowiada na pytanie „jak?” – dowiesz się z niej, w jaki sposób wykorzystać mój model tak, aby wieść wspaniałe życie.
Współczesny świat bardzo potrzebuje wizji, aspiracji i optymizmu. W czasach, w których odnosimy wrażenie, że nie możemy wiedzieć, co jest z pewnością bezpieczne i prawdziwe, potrzebujemy Gwiazdy Polarnej, która wskaże nam drogę do indywidualnej wspaniałości. Koncepcja wspaniałości wydaje się tak bardzo nieobecna w naszej zbiorowej świadomości, że chcąc się na nią otworzyć, czytelnik być może będzie musiał skłonić mnie do wbicia mu jej do głowy siłą.
Piszę to wszystko w nadziei, że mój model będzie pełnił funkcję latarni morskiej dla ludzi zagubionych. Chciałbym pomóc odkryć nowe ścieżki wszystkim, którzy pragną się rozwijać, i zapewnić zarys modelu dla tych, którzy odnaleźli swoją drogę, ale nie potrafią przekazać jej istoty innym.
Jeżeli kiedykolwiek skontaktowałbyś się ze mną i zapytał, czy moja poprzednia książka – Projektowanie umysłu – to najlepsza propozycja dla ludzi z depresją lub trudnościami w odnalezieniu drogi życiowej, prawdopodobnie odpowiedziałbym: „Nie. Najpierw przeczytaj Radość życia Burnsa albo Rozmyślania Marka Aureliusza”.
W przypadku książki, którą właśnie trzymasz w ręku, sytuacja wygląda nieco inaczej. Naprawdę wierzę, że przedstawione tu pomysły mogą cię uwolnić od depresji i pomóc ci wprowadzić zmiany.
Myślę, że moja książka może odmienić ludzkie życie. Mam nadzieję, że odmieni twoje.
Część 1
Rozdział 1
Wymiary dobrostanu
Oto pierwszy wymiar szczęścia:
To prosta linia biegnąca od bólu do przyjemności. Szybko się uczymy, że niektóre rzeczy są przyjemniejsze od innych i zasadniczo lepiej robić to, co sprawia nam przyjemność.
Ten prosty model pozwala nam odnaleźć się w życiu i odróżnić lepsze ścieżki od gorszych. Cukierki na Halloween są dobre – praca domowa jest zła. Wszystko jasne.
Ten model dobrze nam służy – wyobraź sobie, gdzie byśmy byli, gdybyśmy podczas podejmowania decyzji nie potrafili odróżnić przyjemności od bólu. Mów, co chcesz, na temat rekreacyjnego (okazjonalnego) zażywania narkotyków i przypadkowego seksu – wolę to, niż włożyć rękę do blendera.
Czasami jednak zdarza się coś dziwnego: szczęście nie zachowuje się zgodnie z naszymi przewidywaniami. Pojawia się anomalia.
Cukierki zebrane na Halloween sprawiają, że robi się nam niedobrze. Odrobienie pracy domowej powoduje z kolei, że czujemy się spełnieni i dumni. Libacja narkotykowa wywołała początkowo dobry nastrój, ale później stała się przyczyną złego samopoczucia. W szczęściu najwyraźniej chodzi o coś więcej.
Nasz model szczęścia okazuje się niewystarczająco dokładny i czas go udoskonalić.
Oto drugi wymiar szczęścia:
Ta oś biegnie od straty do zysku – to skróty symbolizujące wszelkie pozytywne lub negatywne okoliczności, osiągnięcia i rezultaty.
Określając ten drugi wymiar szczęścia, stajemy się strategami planującymi życie w dłuższej perspektywie. Ostrożnie podejmujemy decyzje, chcąc zmaksymalizować głębszy typ dobrostanu. Rozumiemy, jak bardzo powierzchowne jest dążenie do prostych przyjemności, i dochodzimy do wniosku, że dobre życie wymaga dyscypliny i poświęceń.
Po połączeniu tych dwóch osi otrzymujemy dwuwymiarową płaszczyznę przedstawiającą czynniki mające wpływ na nasze decyzje. Ta płaszczyzna to krajobraz okoliczności – obraz sytuacji.
Ten model jest znacznie bardziej użyteczny i pełniejszy niż prosta oś przyjemność–ból. Pozwala nam oceniać podejmowane decyzje na wielu płaszczyznach i równoważyć krótkoterminową przyjemność z długofalowym sukcesem. Możemy wówczas zrezygnować z pijatyki, jeżeli następnego dnia wypada termin oddania pracy naukowej.
Kiedy nasze pojmowanie rzeczywistości ewoluuje do tego etapu, postrzegamy i wiedziemy życie, zważając na okoliczności, oraz zyskujemy nowe spojrzenie na szczęście. Podwyżka jest dobra – rozpad związku jest niedobry. Wszystko jasne.
Przez większość czasu ten model zdaje się dobrze nam służyć i wpisuje się w nasze doświadczenia. Kupno domu po wieloletnim odkładaniu pieniędzy przynosi nam radość – coś głębszego niż chwilowa przyjemność. Utrata przyjaciela rodzi smutek – coś głębszego niż chwilowy ból.
Czasami jednak dzieje się coś dziwnego. Szczęście nie zachowuje się tak, jak powinno. Pojawia się anomalia.
Osiągamy jakiś wyraźny sukces, na przykład otrzymujemy podwyżkę, ale nasze poczucie szczęścia zdaje się nie ulegać zmianie. Przechodzimy trudny rozwód, ale ostatecznie uważamy, że to było najlepsze, co kiedykolwiek nas spotkało. Potem natomiast wzruszamy ramionami, zapominamy o tej dziwnej aberracji i dalej dążymy do poprawy naszej sytuacji życiowej.
Obecnie większość z nas tak właśnie idzie przed życie. To współczesny obraz szczęścia. Dobre rzeczy są dobre, ale w rzadkich przypadkach dobre rzeczy mogą być złe albo złe rzeczy bywają dobre. My zaś po prostu nie jesteśmy zbyt sprawni w przewidywaniu, co okaże się jakie.
Tym razem jednak, zamiast wzruszać ramionami i wracać w stare koleiny, zatrzymajmy się na chwilę i zadajmy sobie pytanie „dlaczego?”. Dlaczego wygrana na loterii rzadko sprawia, że ludzie są szczęśliwsi? Dlaczego straty i porażki rzadko wpływają na nas tak, jak byśmy się tego spodziewali?
Nasz model szczęścia jest niedostatecznie precyzyjny i czas go ponownie zaktualizować.
Oto trzeci wymiar szczęścia:
Wiem, że teraz nic tu nie widać. To dlatego, że to oś Z – nie widzimy jej z naszej obecnej, dwuwymiarowej perspektywy. Ale to się zmieni.
Formuły szczęścia
Każdy z nas zna kogoś, kto jest wiecznie niezadowolony. Być może to przyjaciółka, która przesiaduje w domu, zajmując się jedynie braniem narkotyków, oglądaniem filmów, przeglądaniem mediów społecznościowych i grami wideo. Może to kolega, który żyje w nieustannym w stresie, uganiając się za awansami i usiłując zwiększyć swoją wydajność, a może członek rodziny, który skacze z jednego związku w kolejny i za każdym razem jest rozczarowany, że miłość nie zapewnia mu długofalowego błogostanu. A może to ty…
Właściwie większość z nas zna nie jedną, lecz wiele takich osób. Wszystkie one zdają się dzielić jedną wspólną cechę i jest to coś więcej niż chroniczne niezadowolenie. Trudno nam jednak ustalić dokładnie, co to takiego.
Od tysięcy lat filozofowie debatowali nad istotą dobrego życia. Mogłoby się wydawać, że na tym etapie naszej historii ten problem powinien już zostać rozwiązany. Oczywiście istnieje wiele współczesnych modeli i formuł szczęścia.
Szczęście to suma trzech składowych: subiektywnego zadowolenia z życia, pozytywnych emocji i braku negatywnych emocji1.
Szczęście to suma twojego genetycznego punktu wyjścia (50%), sytuacji życiowej (10%) i czynników świadomych, takich jak twoje nastawienie (40%)2.
Szczęście to twój ekstrawertyzm minus twój neurotyzm3.
Szczęście to różnica między wydarzeniami z twojego życia a twoimi względem nich oczekiwaniami4.
Szczęście to zbiór, w skład którego wchodzą twoje dochody (od pięćdziesięciu tysięcy do siedemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów rocznie), twój stan cywilny (żonaty/zamężna), liczba bliskich przyjaciół (od trzech do pięciu), liczba dzieci (zero) i to, jak często wpisujesz coś do swojego dzienniczka wdzięczności (co tydzień)5.
Szczęście sprowadza się do określonego poziomu dopaminy, serotoniny, oksytocyny, endorfin i kortyzolu – substancji chemicznych w twoim mózgu6.
Wszystkie te formuły mogą być prawdziwe w odpowiednich kontekstach. Mimo to nie są źródłem nadmiernie użytecznych rad. Możesz zapamiętać każdy z powyższych wzorów, a i tak nadal błądzić w poszukiwaniu dobrostanu.
W książce Na tropie szczęścia Daniel Gilbert pisze, że szczęście to zagadka, ponieważ nie potrafimy przewidzieć, co nas uszczęśliwi. Brak obiektywizmu sprawia, że kiepsko radzimy sobie z przewidywaniem, jak zareagujemy na określone zdarzenia czy decyzje, jak intensywne będą nasze odczucia i na ile długotrwałe7.
Autor podaje liczne przykłady pechowców – od bliźniąt syjamskich złączonych głowami przez więźniów po osoby sparaliżowane od szyi w dół. Przekonuje, że mimo feralnego losu wszyscy ci ludzie deklarują głębokie zadowolenie z życia. Sugeruje, że nasze prognozy dotyczące emocji nie uwzględniają psychologicznych mechanizmów obronnych, które pozwalają nam logicznie wytłumaczyć sobie nieuniknione okoliczności8.
Pamiętam, jak na okrągło oglądałem wykład TED Gilberta. Mówił o tym, że zarówno ludzie, którzy wygrali na loterii, jak i paraplegicy po roku od zdarzeń, które odmieniły ich życie, byli jednakowo zadowoleni z życia9. Kiedy kupiłem jego książkę, wydała mi się interesująca, pouczająca i całkiem zabawna. Pod koniec myślałem sobie jednak: „To tyle? Po prostu nie radzimy sobie z przewidywaniem wydarzeń. I to właśnie ta wielka formuła?”.
Gilbert ma rację, pisząc, że nie potrafimy przewidzieć, co zapewni nam dobrostan. Uświadomiłem sobie jednak, że walka o satysfakcję to coś więcej niż tylko przypadkowe błędy prognozowania. Za naszymi nieudanymi próbami odnalezienia szczęścia stoją konsekwentnie powtarzane wzorce.
Subiektywnie oceniany poziom satysfakcji z czasem się zmienia, ale nie pokrywa się z zachodzącymi w naszym życiu zmianami w taki sposób, jak byśmy tego chcieli. Osoby, które wygrały na loterii, i paraplegicy powracają do dawnego poziomu satysfakcji z życia nie dlatego, że poziom szczęścia nigdy się nie zmienia – wiemy, że takie zmiany zachodzą i bywają diametralne10. Chodzi o to, że rozmaite zdarzenia – zyski i straty – nie określają naszego dobrostanu.
Ciągle się dziwimy, gdy zdarzenia, które powinny nas złamać albo zachwycić, nie oddziałują na nas tak, jak tego oczekiwaliśmy. Błądzimy tak, jak wtedy, gdy poruszamy się po nieznanym terenie, mając do dyspozycji niewłaściwą mapę.
Na tym etapie większość ludzi podnosi ręce do góry i krzyczy: „Sens!”. Sens to filozoficzna mielonka, zmiennokształtna koncepcja, która wypełnia luki, gdy nie rozumiemy, co przynosi nam satysfakcję.
W książce Człowiek w poszukiwaniu sensu Viktor E. Frankl pisze, że „życie nie staje się nieznośne pod wpływem okoliczności, lecz za sprawą braku sensu i celu”11. Intuicja podpowiada, że to prawda.
Jak na ironię, większość z nas nie wie, czym właściwie jest ów sens. Czy to spójne wytłumaczenie istoty wszechświata i naszego w nim miejsca? Czy to sens naszej pracy? Osobista narracja? A może wszystkie te odpowiedzi są prawdziwe? Wiemy tylko, że to słowo brzmi dobrze.
Mamy przeczucie, że niektóre zajęcia, takie jak wędrówka po górach czy pisanie książki, są bardziej satysfakcjonujące i warte naszego czasu niż inne, na przykład oglądanie telewizji czy wylegiwanie się przy basenie.
Owszem, możemy powiedzieć, że pierwsze dwie czynności mają sens. Ale co dokładnie sprawia, że go mają? Dlaczego są gwarancją zadowolenia?
Być może sensowne zajęcia to te, którymi się paramy z miłości. Być może praca daje nam satysfakcję, bo dzięki niej możemy utrzymać rodzinę. Ta cecha pasuje do niektórych satysfakcjonujących czynności, ale nie do wszystkich. Komponowanie muzyki, tworzenie aplikacji czy ukończenie studiów to przedsięwzięcia pozwalające poczuć zadowolenie niezależnie od tego, czy angażujemy się w nie z miłości czy z innych powodów.
Być może sensowne zajęcia muszą prowadzić do cennych rezultatów. Powinny mieć produktywny charakter i służyć społeczeństwu. To wydaje się logiczne i na pewno jest w tym ziarno prawdy. Trudno jednak ustalić, czy udział w maratonie albo podróż do Nowej Zelandii przedstawiają jakąś wartość dla świata, a przecież dla wielu z nas byłoby to satysfakcjonujące doświadczenie.
Często uważa się, że znaczące zajęcia powinny być trudne. Musisz ciężko pracować i wycierpieć swoje, jeżeli chcesz poczuć satysfakcję. Wszystkie satysfakcjonujące czynności, o których pisałem wcześniej, są w taki czy inny sposób trudne.
Psycholog Paul Bloom jest zdania, że istnieje idealny kompromis między przyjemnością a cierpieniem i że sensowne czynności muszą się wiązać z cierpieniem12. Jak sam twierdzi: „Jeżeli zapytasz ludzi «czym są znaczące doświadczenia?», odpowiadają z sensem i zdają się mówić o projektach trudnych, czasochłonnych, wiążących się z problemami, wątpliwościami i niepewnością. Ich częścią jest różnego rodzaju cierpienie. Gdyby go nie było, czynności te nie byłyby istotne”*, 13.
To też wydaje się być prawdą. Ale co w takim razie ze spędzaniem czasu w towarzystwie najbliższych? Choć związki bywają trudne, większość z nas nie odnosi wrażenia, że relacje byłyby bardziej znaczące czy satysfakcjonujące, gdyby były burzliwe czy bolesne. Wręcz przeciwnie – to mile spędzony czas z bliskimi jest najbardziej satysfakcjonujący.
Co więcej, pisanie tej książki było dla mnie doświadczeniem niemalże całkowicie pozbawionym cierpienia czy dyskomfortu. Zarazem było to przeżycie satysfakcjonujące i nie wyobrażam sobie, by więcej cierpienia przyniosło mi jakiekolwiek zadowolenie.
Być może przedsięwzięcie po prostu musi mieć sens w kontekście naszej osobistej narracji. Piesze wycieczki po Wietnamie to wartościowy sposób spędzania czasu, jeżeli w jakiś sposób ta czynność pasuje do twojego poczucia tożsamości. Praca wolontariusza w organizacji charytatywnej przynosi satysfakcję, jeżeli współgra z tym, kim jesteś i na czym ci zależy. Praca może przynosić radość i zadowolenie – lub nie – w zależności od tego, jaki sens osobiście jej przypisujemy.
Weź jednak pod uwagę fakt, że wiele osób odczuwa największe spełnienie na studiach, w okresie, gdy osobista narracja i poczucie sensu są zazwyczaj niejasne i słabo zdefiniowane14. Jeżeli u podstaw dobrego życia w istocie leży sens, to nie uznalibyśmy lat spędzonych na uczelni za zbyt satysfakcjonujące, nawet pomimo poczucia wolności i wspólnoty, jakie zwykle się z nimi wiążą.
Zbliżamy się do celu i wszystkie powyższe idee zawierają w sobie ziarno prawdy, ale nie dotarliśmy jeszcze do sedna, na którym nam tak bardzo zależy.
Zrozumieć istotę dobrego działania znaczy zrozumieć istotę dobrego życia. Niezależnie od tego, co mają ze sobą wspólnego wspomnienia o naszych najwspanialszych dniach, miesiącach czy latach, możemy założyć, że nasze życie było wtedy satysfakcjonujące.
Istota dobrego życia wiąże się z wyzwaniami, ale nie są to wyzwania. Odnosi się do miłości, ale to nie jest miłość. Ma związek z celem, ale nie chodzi o cel.
Rozstrzygnijmy to wreszcie!
Istota dobrego życia
Satysfakcjonujące czyny muszą przedstawiać wartość w takim znaczeniu, że powinny być ucieleśnieniem jednej lub więcej spośród twoich wartości. Mówiąc ściślej, twoje działania powinny w taki czy inny sposób być przejawem cech, które cenisz u innych.
Satysfakcjonujące czyny powinny być trudne nie w znaczeniu, że mają wiązać się z cierpieniem. Powinny być trudne w takim sensie, że nie każdy by się ich podjął. Im mniej ludzi byłoby skłonnych wykonywać dane zajęcie, tym bardziej satysfakcjonujące będzie ono dla ciebie. A najbardziej, gdy będzie to taka czynność, którą możesz wykonywać tylko ty.
Satysfakcjonujące czyny powinny się pokrywać z twoją osobistą narracją lub tożsamością, a zatem wykorzystywać mocne strony, które wcześniej w sobie rozwinąłeś, oraz pomagać ci dalej o nie dbać.
Satysfakcjonujące życie nie musi się łączyć z żadnym transcendentalnym poczuciem sensu. Aby wieść dobre życie, nie musisz wierzyć, że twoja praca wywrze globalny wpływ, będzie przejawem boskiej woli czy sprawi, że pozostawisz po sobie jakąś spuściznę. Możesz odczuwać głęboką satysfakcję, nie mając żadnego poczucia celu.
Satysfakcjonujące życie nie powstaje za sprawą miłości. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby życie całkowicie pozbawione miłości byłoby głęboko satysfakcjonujące, chociaż doskonale wiemy, że stereotypowe, przesycone bezczynnością i komfortem życie rentiera nie byłoby takie, nawet gdyby gościła w nim bezwarunkowa miłość.
Oto istota głęboko satysfakcjonujących przedsięwzięć: dobry czyn to czyn godny podziwu. Dobry dzień to dzień godny podziwu. Dobre życie to życie godne podziwu.
Waga, jaką przywiązujemy do rzeczy godnych podziwu, nie jest kwestią osobistych preferencji. Niezależnie od tego, czy jesteś tego świadomy, czy nie, twój dobrostan jest już ustalony przez ten parametr. Gdy oceniasz swój poziom szczęścia w skali od jednego do dziesięciu, twoja odpowiedź zależy od tego, czy w danej chwili postrzegasz własne zachowania jako godne podziwu.
Zachowania godne podziwu to te, które ujawniają twoje umiejętności albo pozytywne cechy charakteru. Masz o sobie dobre mniemanie, gdy podejmujesz działania, za które ktoś inny mógłby cię podziwiać, nawet jeżeli akurat nikt na ciebie nie patrzy.
Oglądanie filmów nie jest godne podziwu. Wiele osób uznałoby jednak, że jest to przyjemne. Na pewno jednak nie jest to godne podziwu. Oglądanie telewizji nie wymaga żadnych umiejętności. Tak więc tego typu zajęcia zwykle nie zwiększają naszego poziomu szczęścia.
Narkotyzowanie się też nie jest godne podziwu. Wiele osób uznałoby, że jest to przyjemne, ale z pewnością nie godne podziwu. Nie wymaga to od nas wykazania się jakimikolwiek szczególnymi umiejętnościami. Narkotyki więc nie zwiększają naszego poziomu szczęścia15.
Wygrana na loterii to nic godnego podziwu. Wiele osób uzna to za coś godnego pozazdroszczenia, ale nie podziwu. Żeby wygrać na loterii, nie musimy prezentować żadnych cnót osobistych, więc nie zwiększa to naszego poziomu szczęścia16.
Przyjrzyjmy się temu ostatniemu punktowi. Wygrana na loterii z pewnością odmieniłaby twoje życie tak, że stałbyś się osobą godną podziwu. Jeżeli odpowiedzialnie zainwestowałbyś pieniądze z wygranej, zrezygnowałbyś z nużącej i bezmyślnej pracy i podjął się czegoś nowego, mocniej wynikającego z twoich osobistych atutów, doszedłbyś do czegoś godniejszego podziwu, przyczyniając się tym samym do poprawy swojego dobrostanu.
Wygrana na loterii mogłaby też jednak odmienić twoje życie w taki sposób, że stałbyś się osobą mniej godną podziwu. Jeżeli wydałbyś pieniądze na chwilowe przyjemności, zrezygnował z doskonalącej twoje mocne strony oraz umiejętności pracy i zastąpiłbyś ją biernym, pozbawionym wysiłku życiem, twoje czyny byłyby mniej godne podziwu, wskutek czego obniżyłbyś poziom swojego dobrostanu, a być może nawet popadłbyś w depresję.
Utrata pracy, partnera, partnerki lub nóg mogłaby wyeliminować te domeny, w których dotychczas wykorzystywałeś swoje godne podziwu cechy. A jednak te smutne wydarzenia mogłyby też utorować ci drogę do nowych sytuacji, dzięki którym rozwinąłbyś te same cechy.
Od pourazowego rozwoju po depresję poporodową – wszystkie zdające się przeczyć intuicji historie o szczęściu w gruncie rzeczy opowiadają o tym samym. Nasz ogólny dobrostan to nie te powierzchowne efekty. Dobrostan zależy od tego, co dzieje się za kulisami naszych zewnętrznych doświadczeń.
Mechanika dobrego życia
Łatwo jest wpaść w pułapkę prób zdefiniowania szczęścia, jednak na dobrą sprawę wcale nie musimy tego robić.
Gdy przyjrzymy się umysłowi z perspektywy funkcjonalnej, staje się jasne, że „szczęście” to niezgrabny zlepek różnych mechanizmów, które rozwinęły się jako pochodna różnych funkcji. Rozkosz, radość, ulga od bólu – to wszystko chemiczne produkty uboczne pewnych modułów umysłowych, a ich jedyną wspólną cechą jest to, że odbieramy je jako coś przyjemnego17.
Istnieje jednak jeden mechanizm – miara, która zdaje się mieć dla nas znaczenie nadrzędne. Można ją wyrazić w skali od jednego do dziesięciu i utrzymuje się ona w ciągu wielu lat. Wydaje się też być cechą wyłącznie ludzką.
Musimy jedynie zrozumieć naturę jednego konkretnego mechanizmu. To jego zmaksymalizowany wymiar lokuje się najbliżej życia, które wszyscy chcielibyśmy wieść. To on najbardziej pasuje do tej osoby, którą chcielibyśmy się stać. Dla uproszczenia nazwiemy ten mechanizm naszym ogólnym dobrostanem.
Jak wkrótce wyjaśnię, powód, dla którego nasz ogólny dobrostan jest równie ważny, co aspekt „bycia godnym podziwu”, jest zaskakująco konkretny. Pewien wyjątkowy fragment mózgu zawsze cię obserwuje, nieustannie ocenia i na tej podstawie dynamicznie dostarcza twojemu organizmowi porcje określonych substancji chemicznych. Substancje te zaś są odpowiedzialne za twój nastrój.
Ten wielki brat znalazł się wewnątrz mózgu, ponieważ przynosił korzyści naszym przodkom. Na drodze ewolucji ludzki mózg został ukształtowany tak, żeby monitorować działania pod kątem „bycia godnym podziwu”. To mechanizm mający źródło w statusie społecznym, popędzie płciowym i poczuciu przynależności do wspólnoty.
Neurobiolog nazwałby tę monitorującą cię część twojego mózgu siecią stanu domyślnego. Psycholog ewolucyjny określiłby ją mianem socjometru. Nauczyciel duchowy powiedziałby, że to ego.
To wszystko jedno i to samo – jeden bardzo realny mechanizm kluczowy dla funkcjonowania twojego umysłu. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest on naszym wrogiem. To źródło największego dostępnego szczęścia.
Posiadanie jakiejś godnej podziwu cechy to nie to samo, co jej przejawianie. Jeżeli dana cecha pozostaje uśpiona i nie widać jej w twoich zachowaniach, nie przyczyni się ona do twojej satysfakcji. Twój poziom szczęścia zależy od cech, które można zaobserwować w twoich codziennych zachowaniach. Szczęście to działania, które podejmujesz.
Te godne podziwu cechy, niepowtarzalne umiejętności i mocne strony charakteru będziemy określać mianem cnót. Miarą dobrego życia jest poziom, w jakim unikatowe cnoty osobiste znajdują odzwierciedlenie w wykonywanych co dnia czynnościach.
To cecha wspólna wszystkich dobrze spędzonych chwil – wszystkich satysfakcjonujących czynności, jakie podjąłeś w życiu. Bo to one zaświadczają o twojej wyjątkowości. Najbardziej satysfakcjonujące działania wymagają tak dalece wyspecjalizowanego zestawu cnót, że zbiór ten jest równie niepowtarzalny, jak odciski palców.
Być może jesteś przekonany, że nie masz zbyt wielu takich cech. Może myślisz, że brakuje ci inteligencji, samokontroli, czasu, energii czy pieniędzy potrzebnych do wcielenia takich cech w życie. Jak się wkrótce przekonasz, nie masz racji.
Dobre życie nie jest sumą prostych przyjemności czy sukcesów. Jego istotą nie są komfort, walka, cel ani nawet miłość. Nie potrzebujesz sensu. Potrzeba ci cnót.
Najważniejsze wnioski
Pierwszy wymiar szczęścia, oś X, to prosta biegnąca od cierpienia do przyjemności – to nasze uczucia. Drugi wymiar szczęścia, oś Y, przebiega od straty do zysku i obejmuje wszystkie pozytywne i negatywne okoliczności, osiągnięcia i rezultaty – to wszystko, co mamy.
Te dwa wymiary łącznie tworzą krajobraz okoliczności – dwuwymiarową płaszczyznę czynników zewnętrznych, które wpływają na decyzje większości z nas. Jednak mimo pozorów wydarzenia w krajobrazie okoliczności nie wpływają na nasze szczęście.
O ogólnym dobrostanie decyduje wyłącznie trzeci wymiar. Dla większości z nas jest on ukryty i potajemnie kontroluje poziom satysfakcji, sprawiając, że jesteśmy zdezorientowani i niezadowoleni. Ten trzeci wymiar będziemy określać mianem cnót.
Zachowania godne podziwu to takie, które ujawniają twoje umiejętności lub zalety charakteru. Masz o sobie dobre mniemanie, gdy podejmujesz działania, za które ktoś mógłby cię podziwiać, nawet jeżeli akurat nikt nie patrzy. Miarą dobrego życia jest stopień, w jakim twoje wyjątkowe, niepowtarzalne cnoty osobiste znajdują odzwierciedlenie w wykonywanych co dnia czynnościach.
Oto istota głęboko satysfakcjonujących ludzkich działań: dobre czyny to czyny godne podziwu. Dobry dzień to dzień godny podziwu. Dobre życie to życie godne podziwu. Gdy oceniasz swój poziom szczęścia w skali od jednego do dziesięciu, twoja odpowiedź zależy od tego, czy w danej chwili postrzegasz własne zachowania jako godne podziwu.
* Wszystkie przekłady tekstów anglojęzycznych, o ile w dziale „Przypisy bibliograficzne” nie oznaczono inaczej, pochodzą od tłumacza.
Część 2
Dostępne w wersji pełnej
Część 3
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 1
1 M. Busseri, AReview of the Tripartite Structure of Subjective Well-Being: Implications for Conceptualization, Operationalization, Analysis, and Synthesis—PubMed, „PubMed”, 3 grudnia 2010, https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/21131431/.
2 S. Lyubomirsky, Wybierz szczęście. Naukowe metody budowania życia, jakiego pragniesz, tłum. T. Rzychoń, Wydawnictwo MT Biznes, Warszawa 2008.
3 G. Vaillant, Triumphs of Experience, Harvard University Press 2012.
4 G. Hinsliff, There’s a Formula for Happiness, but Will It Make Our World a Better Place?, „The Guardian”, 15 kwietnia 2017, http://www.theguardian.com/commentisfree/2017/apr/15/formula-happiness-reality-expectations.
5 C. Snyder, Handbook of Positive Psychology, Oxford University Press 2001.
6 L. Breuning, Jak w 45 dni zmienić nawyki mózgu i odzyskać dobry nastrój, tłum. J. Wołk-Łaniewski, Feeria, Łódź 2022.
7 D. Gilbert, Na tropie szczęścia, tłum. E. Rajewska, Harbor Point Media Rodzina, Poznań 2007.
8 D.T. Gilbert, T.D. Wilson, Affective Forecasting: Knowing What to Want, https://www.jstor.org/stable/20183006 (dostęp: 5 listopada 2023).
9 D. Gilbert, The Surprising Science of Happiness, wykład TED, https://www.ted.com/talks/dan_gilbert_the_surprising_science_of_happiness (dostęp: 5 listopada 2023).
10 T.Z. Tang i in., Sudden Gains in Recovering from Depression: Are They Also Found in Psychotherapies Other than Cognitive-Behavioral Therapy?, https://psycnet.apa.org/record/2002-02267-020 (dostęp: 5 listopada 2023).
11 V.E. Frankl, Man’s Search for Meaning, Beacon Press, 1992.
12 P. Bloom, Złoty środek. O przyjemnościach cierpienia i poszukiwania sensu, tłum. T. Chawziuk, Copernicus Center Press, Kraków 2022.
13 P. Bloom, S. Harris, Making Sense with Sam Harris: #266 – The Limits of Pleasure. #266.
14 Leeds Beckett University, University Years Confirmed as the Best Time of Our Lives, https://www.leedsbeckett.ac.uk/news/0815-university-years-confirmed-as-the-best-time-of-ourlives/ (dostęp: 5 listopada 2023).
15 M.F. Steger i in., Being Good by Doing Good: Daily Eudaimonic Activity and Well-Being, „APA Psychnet”, https://psycnet.apa.org/record/2008-03005-004 (dostęp: 5 listopada 2023).
16 E. Lindqvist, Long-Run Effects of Lottery Wealth on Psychological Well-Being, „OUP Academic”, 1 listopada 2020, https://academic.oup.com/restud/article/87/6/2703/5734654.
17 D. Buss, The Evolution of Happiness, „PubMed”, 1 stycznia 2000, https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/11392858/.