Powiedz, że mnie chcesz. Cykl The Hennington Brothers tom 2 - Corinne Michaels - ebook
BESTSELLER

Powiedz, że mnie chcesz. Cykl The Hennington Brothers tom 2 ebook

Corinne Michaels

4,6

15 osób interesuje się tą książką

Opis

Drugi tom uwielbianego przez czytelniczki cyklu „The Hennington Brothers”

 

Surowa, prawdziwa i brutalnie szczera podróż pełna drugich szans i zmieniających życie momentów. Podróż, w której odnajduje się szczęśliwe zakończenie w najbardziej nieprawdopodobnym miejscu.

 

Nie ma mowy, żebym zakochała się w Wyatcie Henningtonie.

Może zachować dla siebie ten swój południowy akcent, uśmiech, któremu nie sposób się oprzeć, i teksty na podryw. Popełniłam błąd, śpiąc z nim nie raz, lecz dwa razy. Nie jestem aż tak głupia, żeby dać mu szansę na trzecią rundę, szczególnie po tym, jak zostawił mnie w środku nocy, żebym sama odnalazła drogę do wyjścia. Przyrzekłam sobie wrócić do Filadelfii i zapomnieć o nim.

Jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Po tym jak lekarz informuje mnie o ciąży, postanawiam wrócić do Bell Buckle. Daję nam trzy miesiące i jeśli w tym czasie nam się nie uda, znikam.

Problem polega na tym, że kiedy wszystko obróci się przeciwko nam, wreszcie przekonam się, czy mu na mnie zależy, czy jednak moje obawy były uzasadnione...

 

Zachwycające połączenie zawodu miłosnego i nadziei. Michaels pisze fascynujące romanse, których wprost nie sposób odłożyć na bok.

Helena Hunting, bestsellerowa autorka New York Timesa

 

Corinne opisuje parę, która jest nam bliska, którą łatwo polubić i której będziesz kibicować aż do samego końca. To jak dotąd jej najlepsza książka!

J. Sterling, bestsellerowa autorka New York Timesa

 

„Powiedz, że mnie chcesz” to historia nie tylko o drugich szansach, poznawaniu siebie oraz walce o miłość, lecz także o tym, że związek nie składa się wyłącznie z pięknych chwil.

Ewelina, @redgirl_books

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 381

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (1615 ocen)
1192
300
106
13
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Weronika8608

Dobrze spędzony czas

Bez szału, sztampowa lektura o małomiasteczkowym love story, chociaż to historia której do końca nie kupuje, ze względu na szybkie pokochanie przez większość społeczności "miastowej"
10
Magda692

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
ReneeW

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna, polecam 🥰
00
paumok

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja ! Polecam !
00
19Paulinka91

Nie oderwiesz się od lektury

zakochałam się w tej historii wręcz nie mogłam się od niej oderwać
00

Popularność




ROZDZIAŁ 1

Od dawna się tak czujesz, Angie?

Wystarczająco długo, żeby przywlec tu wreszcie swój tyłek.

Nienawidzę lekarzy. Zmotywowanie mnie do zapisania się na wizytę przypomina przeforsowanie ustawy w Kongresie. Jestem uparta, ale jeszcze bardziej… przerażona. Dwójka moich kuzynów walczyła z rakiem, mając po trzydzieści parę lat, a moja mama wygrała walkę z rakiem jajnika. Za każdym razem, gdy muszę iść na kontrolę, kończy się na tym, że jestem święcie przekonana, że ja będę następna.

To niedorzeczne i irracjonalne, ale dla mnie to autentyczny strach. Pamiętam piekło, przez które oni wszyscy musieli przejść.

– Nie wiem. Od kilku miesięcy…

Dwa miesiące temu potwornie się przeziębiłam po powrocie z wizyty u swojej szwagierki, Presley. Jej obecny narzeczony poprosił mnie, żebym przyjechała, gdy wiedział już, że się jej oświadczy. Poleciałam, pomimo głębokiej nienawiści do latania. Wiedziałam, że to wiele znaczy dla niej i moich niesamowitych bratanków. Choć tak naprawdę nie potrzebuję wymówek, aby się z nimi zobaczyć. Cayden i Logan są najbliższą namiastką dzieci, jaką kiedykolwiek będę mieć. Rozpieszczam ich do granic możliwości i nienawidzę tego, że prawie się z nimi nie widuję.

Jednak mój brat sprawił, że właśnie tak wygląda moje życie po tym, gdy dwa lata temu zdecydował się odejść z tego świata.

– Czy masz jakieś inne objawy? – pyta mnie starszy lekarz.

Przesuwam swój długi blond kucyk na bok i zaczynam się nim bawić, wyliczając pozostałe dolegliwości. Nie musi wiedzieć o tym, że Presley zagroziła, że zabije mnie gołymi rękami, jeśli nie pójdę się zbadać, więc nie wspominam o tym. To wszystko drobnostki, ale mają wpływ na sposób, w jaki żyję. Ten tydzień był najgorszy. Zaczęło się od wymiotów, po których myślałam, że zaraz wyzionę ducha. Miałam tego serdecznie dość.

– Zrobimy badanie krwi, pobierzemy próbkę moczu i zobaczymy, jakie będą wyniki. A teraz pozwól, że cię zbadam.

Badanie nie trwa długo, ale ponieważ jestem cała obolała, poświęcam tych parę minut na zastanawianie się, czy powinnam go kopnąć za to, że tak chrząka przed udzieleniem odpowiedzi. Nie znoszę, kiedy lekarze to robią. Facet, albo powiedz mi, o co chodzi, albo się zamknij. To potwornie wkurzające. Doktor kończy badanie, a do gabinetu wchodzi pielęgniarka z fiolkami do pobrania krwi.

Cudownie.

To druga rzecz, której nie znoszę najbardziej na świecie.

– Cześć, Angie. – Pielęgniarka uśmiecha się. – Jestem Nicole i zaraz pobiorę od ciebie trochę krwi.

Odwzajemniam jej uśmiech i kiwam potakująco głową.

– Jeśli dobrze pamiętam, jesteś właścicielką For Cup’s Cake? – mówi.

– Owszem.

Nie mogę powstrzymać uśmiechu. Kocham swój sklep z babeczkami, w którym mamy ostatnio zatrzęsienie klientów. Jakieś pół roku temu zjawiła się tu jedna z lokalnych stacji informacyjnych i nakręciła o nas duży materiał, co całkowicie zmieniło moje życie. Wprowadziłam do spółki nowego wspólnika, aby pomógł mi ze wszystkimi zmianami, i coraz częściej rozmawiamy o otworzeniu drugiego sklepu. Nawet za milion lat nie spodziewałabym się, że to wszystko tak się potoczy.

Presley i ja wpadłyśmy na pomysł, by otworzyć razem sklep, dzięki czemu miałaby co robić, podczas gdy Todd pracował jak szalony do późna jako finansowy guru. Uznałyśmy to za świetną zabawę. I faktycznie tak było. Aż do chwili, w której samobójstwo Todda zrujnowało wszystko, co zbudowałyśmy. Sklep działał od zaledwie czterech miesięcy, firma nie miała żadnych pieniędzy, a Presley wszystko straciła. Wykupiłam ją, choć cały interes był wart grosze, a ona wyjechała do Tennessee.

– Uwielbiam to miejsce – przyznaje Nicole. – Rozmiar mojej sukienki już niekoniecznie, ale wszystko jest takie pyszne. I inne. Jakim cudem udaje ci się zachować tak szczupłą sylwetkę?

Prycham pod nosem.

– Szkoda, że nie widziałaś, ile ważyłam przed założeniem sklepu. Całkiem sporo przytyłam. Nie mogę powstrzymać się od próbowania tych słodkości.

– Wcale ci się nie dziwię. – Nicole skupia swą uwagę na probówkach.

Nawet się nie zorientowałam, w którym momencie mnie ukłuła.

– Nasz główny cukiernik jest niesamowity. I nie mówi ani mnie, ani mojej wspólniczce, Erin, jakie smaki będą następnego dnia. Kiedyś doprowadzało mnie to do szału. Teraz to nawet zabawne. I jeszcze zanim zaczniemy pracę, Erin zdąża podmienić menu na nowe.

Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, po czym Nicole zakłada mi opatrunek w miejsce ukłucia i wychodzi.

Biorę telefon i wysyłam Presley esemesa.

Ja: Nienawidzę cholernych lekarzy.

Presley: Nie zachowuj się jak dziecko. Pewnie potrzebujesz tylko antybiotyku, bo nie chciałaś iść do lekarza miesiąc temu. Nie wszystko da się wyleczyć ibuprofenem.

Ja: Wszystko jedno. Pamiętam, jak to się zaczęło u mamy. W jednej chwili była zmęczona, a w następnej okazało się, że ma raka.

Wzdycham i tłumię napływające do oczu łzy. Miałam wtedy piętnaście lat i pamiętam każdy moment, gdy wracała do domu po chemioterapii. Była chora, zmęczona, a w jej żyłach dosłownie buzowała trucizna. Gdy spoglądała na mnie albo na moich braci, miała w oczach ten szczególny wyraz. To trwało tylko chwilę, ale wiele mówiło o powodzie, dla którego walczyła. Aż w końcu jej walka dobiegła końca. Wtedy w jej wzroku nie było już tej czułości, którą wcześniej dostrzegałam.

Nie mam zamiaru skończyć jak ona. Nie mam nic, dla czego mogłabym walczyć.

Presley: Jestem z tobą bez względu na to, co powie lekarz.

Ja: W cholernym Tennessee!

Presley: Mam wolną sypialnię.

Ja: Po moim trupie!

Nie ma mowy, żebym pojechała do Tennessee. Musiałaby mnie nafaszerować środkami nasennymi, żeby mnie tam zawlec. Kocham Presley, ale to nie dla mnie. Owszem, jest tam pięknie, są malownicze krajobrazy i wspaniałe domy, ale głównym powodem, dla którego się tam nie przeniosę, jest to, że nie mają tam Starbucksa. Drugim, równie istotnym powodem, jest Wyatt Henningon. Jego południowy akcent, szaleńczo zgrabny tyłek i oczy w kolorze złocistego miodu sprawiają, że zamieniam się w szesnastoletnią uczennicę. Zdecydowanie nie umiem się przy nim opanować. Moja najlepsza przyjaciółka nie wie jednak, że nie chodzi tylko o ten jeden raz, kiedy wylądowałam w jego łóżku. O nie. Jestem idiotką, która wróciła na rundę drugą, tylko po to, aby zakończyła się w dość kiepski sposób.

Presley: Założę się, że Wyatt pozwoliłby ci skorzystać ze swojej sypialni.

Przewracam oczami. Jest jak cholerna swatka próbująca wydać mnie za mąż.

Ja: Nie. Znów jestem z Nate’m.

Presley: Od kiedy?

Od dzisiaj, gdy zadzwonił rano i zaprosił mnie na kolację. Może to ją skłoni do tego, żeby przestała upierać się przy Wyatcie.

Ja: To świeża sprawa. Nigdy nic nie wiadomo. Może tym razem między nami zaiskrzy.

Presley: Jasne. Ostatnim razem wyszło wam naprawdę świetnie… On nie jest w twoim typie.

Ja: To dobry facet. Chodzimy w te same miejsca i żadne z nas nie lubi jadać w samotności.

Presley: Błagam cię, przecież ty go nawet nie lubisz!

To prawda. Nie lubię go na tyle, by za niego wyjść, a w dodatku jest straszny w łóżku, i dlatego już nigdy do niego nie pójdziemy. Mimo to jest słodki, lubi te same restauracje co ja i dobrze się dogadujemy. Jest kardiologiem w szpitalu dziecięcym i siedzi do późna w pracy, więc widujemy się dość sporadycznie. I całkiem nam to pasuje.

Presley: A ludzie mówią, że miłość nie umarła. Sypiasz z nim?

Ja: Nie. Jestem na etapie wypróbowywania celibatu.

Presley: Boki zrywać. Wygląda na to, że Wyatt całkiem cię zrujnował, co?

Ja: Chciałby! Było dobrze, ale bez fajerwerków.

Kogo ja próbuję oszukać? Nie było tylko dobrze. To był najbardziej niewiarygodny, niesamowity, cudowny seks, jaki kiedykolwiek uprawiałam. Taki, który zrujnował mnie psychicznie na całą wieczność. Przy którym każdy facet, jakiemu uda się do mnie choćby zbliżyć, nie będzie się umywał do rzeczy, które ten mężczyzna zrobił z moim ciałem. Grał na nim, jakby było jego osobistym instrumentem. Każdy dotyk, każdy pocałunek, każde liźnięcie jego boskiego języka było po to, aby sprawić mi przyjemność. Zatrząsł całym moim światem i zniknął, zanim zdążyłam się obudzić. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się stamtąd wyjść na własnych nogach.

Nie każdy z nas może się pochwalić epicką historią miłosną, jaką miała Presley. Przysięgam, że zakochała się w Zacharym Henningtonie, gdy była jeszcze w łonie matki. Byli dzieciakami, uznali, że są dla siebie stworzeni, zaręczyli się przed pójściem do college’u, a potem zerwali, gdy Zach dostał szansę grania w lidze zawodowej koszykówki. Podpisał kontrakt i zostawił Pres bez oglądania się za siebie. I tak poznała mojego brata. Todd pokochał ją w chwili, w której ją zobaczył. Groziłam, że go wydziedziczę, jeśli zacznie o niej myśleć. Nie chciałam stracić najlepszej przyjaciółki tylko dlatego, że mój brat nawalił. Bez względu na moje groźby, które osobiście uważałam za bardzo przekonujące, pobrali się i doczekali bliźniąt.

A potem Todd wszystko zniszczył.

Nie przebaczyłam mu jeszcze tego, że popełnił samobójstwo, i nienawidzę się za to, ale mam w sercu pustkę, której nic nigdy nie wypełni przez to, co zrobił. Był moim najlepszym przyjacielem i postanowił odejść z tego świata bez żadnych wyjaśnień.

Mój telefon buczy po kilku minutach.

Presley: Wybacz, musiałam pomóc w czymś Zachowi. Kocham cię, Ang. Nic ci nie będzie. Czekam na telefon.

Ja: Kocham cię bardziej. Odezwę się ze strasznymi wieściami.

Presley: Co za dramatyzm.

Chichoczę pod nosem, słysząc pukanie do drzwi.

– W porządku, Angie. Przeprowadziłem szybkie badanie, żeby sprawdzić twój poziom żelaza, który jest nieco niski, ale z łatwością można to naprawić. Poziom cukru jest w normie, a resztę wyników wyślemy pocztą. Niemniej jednak przyczyna twojego zachorowania jest całkiem inna. – Unosi wzrok, a ja zamieram w bezruchu.

Łzy napływają mi do oczu, bo doskonale wiem, co mi zaraz powie.

– Znaleźliście coś w mojej krwi, czy chodzi o coś innego? – Mięśnie w moim ciele zaciskają się, gdy próbuję odepchnąć od siebie tłamszący mnie strach. – Coś nieprawidłowego?

Lekarz podchodzi bliżej z ciepłym uśmiechem na twarzy.

– Spokojnie, Angie.

– Proszę… – rzucam błagalnym tonem. – Proszę mi powiedzieć!

– Jesteś w ciąży.

Szczęka mi opada, gdy próbuję zrozumieć słowa, które przed chwilą wypowiedział.

– Że co?

– Jesteś w ciąży – powtarza.

Nie.

Nie, nie, nie. To niemożliwe. Nie mogę być w ciąży. Przez ostatnie sześć miesięcy uprawiałam seks tylko z jedną osobą. Jezu Chryste.

Kręcę głową z boku na bok, próbując wyrzucić z głowy to, co powiedział.

– Przecież miałam okres! – udaje mi się wreszcie wychrypieć. – W zeszłym miesiącu! Nie mogę być w ciąży. Od miesięcy nie uprawiałam z nikim seksu! Test się myli. Pan się myli.

Jeśli na świecie istnieje osoba, która pod żadnym pozorem nie powinna mieć dzieci – to jestem nią właśnie ja. Doprowadziłam do śmierci swoje kwiaty, niezliczoną liczbę złotych rybek, nawet mój kot uciekł, a ja sama nigdy nie czułam tykania wewnętrznego zegara.

Lekarz kładzie dłoń na moim ramieniu.

– Można mieć okres raz czy dwa, to nic niezwykłego. Sprawdziłem dwa razy. Jesteś w ciąży. Moje gratulacje.

Lekarz klepie mnie po nodze i wychodzi z gabinetu. Dobry Boże.

Nie wiem, co o tym myśleć. Nie mogę być w ciąży. To znaczy chyba mogę, ale to nie w porządku. Bardzo nie w porządku.

Ostatnie, czego bym chciała, to mieć ponad trzydziestkę na karku i być w ciąży. To nie było częścią planu.

Presley: Nie zapomnij do mnie zadzwonić, gdy już się czegoś dowiesz.

Spoglądam na telefon i próbuję ułożyć sobie w głowie, co odpisać. Chyba lepiej by było, gdybym powiadomiła ją o tym osobiście, poza tym muszę powiedzieć Wyattowi. Pieprzyć moje życie. Trzęsącymi się palcami wysyłam wiadomość.

Ja: Wygląda na to, że przyjeżdżam do Bell Buckle. Pościel mi łóżko w gościnnym.

ROZDZIAŁ 2

Panie i Panowie, kapitan włączył sygnalizację informującą o zapięciu pasów. Wkraczamy w strefę turbulencji. Proszę wrócić na swoje miejsca i nie odpinać pasów bezpieczeństwa.

Zaciskam pas tak mocno, że jestem prawie pewna, że za chwilę zemdleję, po czym rozluźniam go zaniepokojona, że coś może stać się dziecku. Nienawidzę latać samolotem. Nienawidzę być zawieszona w powietrzu, bo to oczywiste, że ludzie nie powinni podróżować w ten sposób. Jestem zamknięta w śmiercionośnym pudle.

Uspokój się, Angie. Dasz radę. To wcale nie jest straszniejsze od świadomości, że czterdzieści osiem godzin temu dowiedziałaś się, że jesteś wciąży.

– Wszystko w porządku, kochana? – pyta mnie sympatycznie wyglądający mężczyzna z wielkim kapeluszem kowbojskim leżącym na jego kolanach.

Kiwam potakująco głową, bo nie mogę wydusić z siebie żadnego słowa. W gardle mi zaschło i jestem pewna, że wyglądam blado jak duszek Casper.

– Nie wyglądasz najlepiej. – W jego głębokim głosie słychać zmartwienie. – Chyba mi tu nie zemdlejesz, co?

– Nie. – Uśmiecham się do niego z zaciśniętymi ustami. – Mam dużo na głowie.

Niedopowiedzenie roku. Po opuszczeniu gabinetu lekarskiego kupiłam trzy testy ciążowe do wykonania w domu, bo byłam święcie przekonana, że lekarz się myli. Nie mylił się. Zaraz po tym przystąpiłam do jedzenia prawie półtoralitrowego pudełka lodów Breyers. To przynajmniej tłumaczy wydarzenia z poprzedniego tygodnia, kiedy zalałam się łzami w trakcie oglądania „Sposobu na blondynkę”. Nie mogłam zrozumieć, co tak strasznie mnie zasmuciło, ale dosłownie ryczałam jak bóbr. Nic dziwnego, w końcu jestem, działającą pod wpływem hormonów, wariatką.

Nigdy wcześniej nie byłam tak przerażona jak teraz. Nie bardzo wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Po pierwsze, muszę powiedzieć Wyattowi, co jest głównym powodem tej podróży. Mam rzucić mu tym tekstem, ot tak? A może kupić kapelusz, na którym jest napisane: „Tatuś”? Może powinnam powiedzieć coś w stylu „Hej, partnerze… będziemy mieli dziecko i oboje zbliżamy się do czterdziestki, więc przyszykuj swój balkonik na rozdanie świadectw”. Nie żeby rozmawiał w taki sposób, ale wszystko mi jedno. Nie wiem, jak zareaguje, ale prawda jest taka, że będziemy mieli dziecko, przez co chce mi się płakać.

Potem muszę się zastanowić, jak być samotną matką. Jeszcze nigdy nie byłam bardziej wdzięczna za obecność Erin tak jak teraz. Gdy tylko powiedziałam jej o dziecku, natychmiast kazała mi wziąć kilka dni wolnego i przygotować się do wyjazdu do Tennessee. Może nie będzie aż tak źle.

– Rozumiem – mówi bardzo przystojny nieznajomy. – Odwiedzasz rodzinę?

– Tak. Lecę na spotkanie z siostrą i bratankami. – Iojcem mojego dziecka. – Mieszkają w malutkiej mieścinie gdzieś w Tennessee – tłumaczę.

– Mają ich tam całe mnóstwo. – Chichocze. – Mieszkasz w Philly czy jesteś tu tylko przejazdem?

– Nie, nie mieszkam tu już od blisko dwudziestu lat.

– Spędziłem tam kiedyś tydzień. Interesujące miejsce. Przez całe życie mieszkałem na Południu. Nie podróżuję zbyt wiele, ale mój brat dostał pracę poza miastem, więc pomogłem mu przy przeprowadzce. – Serce zaczyna mi pracować miarowo, gdy słucham jego historii. – W niczym nie przypomina Nashville, to na pewno.

Parskam śmiechem.

– Założę się. W końcu mamy Starbucksa.

Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, po czym samolot ląduje bez żadnych zakłóceń. Teraz zacznie się prawdziwe piekło. Zaraz stąd wyjdę i stanę twarzą twarz z moją bratową i najlepszą przyjaciółką. Będę musiała wyznać, co się stało i dlaczego tu jestem. To już nie będzie moją tajemnicą.

To będzie prawda.

Wszystko dopiero się zacznie.

– Dziękuję, że mnie uspokoiłeś – mówię do uroczego kowboja.

– Nie co dzień mam okazję ratować piękną damę.

Gdy drzwi samolotu się otwierają, nieznajomy wyjmuje swoją torbę ze schowka nad głową, a ja uświadamiam sobie jedną rzecz.

– Wiesz co? – pytam, gdy zaczyna odchodzić. – Nie powiedziałeś mi, jak masz na imię.

Uśmiecha się, wyciąga dłoń i uchyla szarmancko kapelusza.

– Mam na imię Wyatt.

Oczywiście, że tak.

Opuszczam pokład samolotu i idę po bagaż. Chcę, żeby Presley powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze, bo zaraz, kurwa, zwariuję.

Wraz z każdym rokiem moje pragnienie posiadania rodziny się zmniejsza. Mężczyźni, z którymi umawiałam się na randki, prezentują się wspaniale na papierze, ale w rzeczywistości okazuje się, że nie są tacy, jakich potrzebuję. Są egoistyczni, narcystyczni, a ja nigdy nawet nie zbliżyłam się do posiadania czegoś takiego jak pełen zaangażowania związek. Po college’u był jeden taki facet, ale chodziliśmy ze sobą przez sześć miesięcy, gdy przypadkiem podsłuchałam, jak mówi, że pieprzy się z kimś innym, więc go rzuciłam. Po tym miewałam tylko sporadyczne randki z niezobowiązującym seksem.

Przeżyłam całe swoje trzydzieści sześć lat zadowolona z faktu, że jestem znajomą, która nigdy nie wyszła za mąż – wieczną druhną, nigdy panną młodą. Pasuje mi ten stan rzeczy. Lubię mieć świadomość, że mogę pójść kiedy i gdzie tylko chcę. Teraz moje nieprzywiązanie do niczego odeszło już do historii.

A wszystko przez jedną, szaloną, upojną noc.

– Ang! – Słyszę, jak woła mnie moja najlepsza przyjaciółka, biegnąc w moją stronę. – Tak mi przykro, że się spóźniłam!

Łzy napływają mi do oczu na dźwięk jej głosu, a w chwili, w której obejmuje mnie ramionami, z gardła wyrywa mi się szloch. Jej dotyk uwalnia falę emocji, którą dotychczas udawało mi się powstrzymywać dzięki jeździe powrotnej z gabinetu lekarza, bezmyślnemu pakowaniu i podróży samolotem. Teraz nie potrafię jej już zatrzymać.

– Angie, co się dzieje? – Odsuwa się i patrzy mi w oczy.

Widzę strach w jej spojrzeniu, ale to nic w porównaniu z tym, co sama teraz czuję. Nie ma łatwego sposobu, aby zakomunikować tę wiadomość, a ja wiem, że ona myśli, że to coś znacznie gorszego niż dziecko.

– Ja… ja… ja po prostu strasznie się cieszę, że cię widzę!

Nie ma żadnego powodu, dla którego nie miałabym jej o tym powiedzieć. Zwyczajnie nie czuję się na to gotowa.

Presley wybucha krótkim śmiechem.

– Ja też się cieszę, że cię widzę! – Jej wszystkowiedzące oczy przeszywają mnie na wskroś, gdy przygląda się bacznie mojej twarzy. – Jesteś pewna, że to wszystko? Nie żeby nie podobał mi się sposób, w jaki emocje przytłoczyły cię na mój widok, ale sprawiasz wrażenie, jakby coś było nie tak. Co powiedział lekarz?

– Że to nie rak.

Jej napięte ramiona opadają w wyrazie ulgi.

– Dzięki Bogu. Strasznie się martwiłam, kiedy nie chciałaś zdradzić nic prócz tego, że musisz przyjechać z wizytą. Czy powiedział, że to coś poważnego?

Pewnie doprowadzała Zacha do szału swoim zdenerwowaniem, ale nie chcę wyjawić jej prawdy w ten sposób. W dalszym ciągu nie mam ochoty jej o niczym mówić. Chcę jej wsparcia i właśnie po nie tu przyjechałam, ale nie wiem, czy w pierwszej kolejności nie powinnam wyznać prawdy Wyattowi.

– Lekarz powiedział, że potrzebuję odpoczynku. To wszystko przez stres. – Macham lekceważąco ręką.

Wydyma usta i kładzie rękę na biodrze.

– Nie kupuję tego.

– Wszystko mi jedno. Nie wydaje mi się, żebyś była odpowiednią osobą, która mogłaby prawić mi morały o tajemnicach.

Unoszę wymownie brew. Dobrze wie, co mam na myśli. Presley spędziła większość swojego życia przytłoczona sprawami, przez które cierpiała w samotności. Gdy mój brat się zabił, tylko cztery osoby znały prawdziwy powód jego śmierci. Walczyła, aby zapewnić chłopcom ochronę. Zajęta tym wszystkim, nie miała nikogo, kto pomógłby zdjąć jej z ramion ten ciężar – dopóki nie zjawił się Zach.

Jednak nawet wtedy nie stała się zbyt wylewna. Tajemnice, które skrywała, prawie zniszczyły jej życie.

To cios poniżej pasa, ale mam nadzieję, że zapewni mi wystarczająco dużo czasu, aby zebrać się na odwagę i powiedzieć jej, że jej drugi najlepszy przyjaciel i przyszły szwagier zrobił mi dziecko.

Jestem w cholernej rozsypce.

Pres w milczeniu bierze moją torbę.

– Przepraszam – jąkam, czując się wyjątkowo podle. – Nie mówiłam serio. Zachowuję się jak wredna suka.

– Wiem. A ja będą pierwszą, która ci wypomni, że tajemnice nie prowadzą do niczego dobrego. – Chwyta mnie za rękę i patrzy na mnie zmartwionym wzrokiem. – Kocham cię i niepokoję się o ciebie. Wiem, że coś jest na rzeczy. Coś, o czym chcesz mi powiedzieć, bo w przeciwnym razie by cię tu nie było. Możesz wciskać tę swoją bajeczkę ze stresem komuś, kto nie zna cię od prawie dwudziestu lat. Spróbuj jeszcze raz.

Niech ją szlag.

– Daj mi kilka godzin.

– Może wpadniemy do Starbucksa, zanim pojedziemy do Bell Buckle?

– Normalnie czytasz mi w myślach. – Uśmiecham się. To najlepsza część naszej przyjaźni. Wiemy, kiedy odpuścić i łączy nas głębokie zamiłowanie do kawy.

Zamawiamy napoje. Po kryjomu biorę bezkofeinową, co jest prawie że bluźnierstwem, i rozpoczynamy wspólną podróż do Bell Buckle. Plotkujemy, a Pres opowiada mi o weselnych planach. To zadziwiające, jak ta dziewczyna świetnie urządziła się w przeciągu zaledwie paru miesięcy. Nie powinnam być zaskoczona, biorąc pod uwagę fakt, że to samo wyszło jej z cukiernią. Jednego dnia była tylko pomysłem, a zanim się obejrzałam, nazajutrz podpisywałyśmy już umowę najmu lokalu. Presley jest bystra, ciężko pracuje i ma największe serce ze wszystkich znanych mi osób.

Gdy dojeżdżamy do granicy miasteczka, czuję, jak napinają mi się mięśnie. Przekraczamy ją, a ja zaczynam się zastanawiać, kiedy zobaczę Wyatta. Na pewno do tego dojdzie, ale za cholerę nie jestem gotowa, aby teraz się z nim użerać.

Muszę obmyślić jakiś plan, tak żebym wiedziała, co odpowiedzieć, gdy już go spotkam. Czy chcę podołać temu wszystkiemu wyłącznie w pojedynkę? Moi rodzice i brat mieszkają na Florydzie (od której będę się trzymać z daleka), Presley mieszka w Tennessee, a ojciec dziecka… W Media nie mam nikogo oprócz ludzi, którzy dla mnie pracują. Posiadanie dziecka jest już wystarczająco trudne dla par małżeńskich, a bycie samotną matką bez żadnego wsparcia sprawi, że stanie się to niemal niemożliwe.

Jedna fantastyczna noc kompletnie zmieniła moje życie.

– Angie? – pyta Presley, odciągając moją uwagę od gapienia się przez szybę.

– Co?

– Pytałam, czy chcesz wyjść dziś wieczorem z Grace i Emily. Chciałyby się z tobą zobaczyć.

Wzdycham, gdy dociera do mnie, że nie mogę wyjść i się napić.

– Sama nie wiem. Chyba się z tego wypiszę. Jestem strasznie zmęczona.

Teraz jestem wiecznie zmęczona.

Presley spogląda na mnie z konsternacją wypisaną na twarzy.

– Hmm… Znam cię od bardzo dawna i wiem, że nigdy nie odmawiasz, gdy ktoś proponuje wieczorne wyjście na miasto. Nadal jesteś chora? Wyglądasz dobrze.

Chęć wyrzucenia z siebie prawdy jest przepotężna. Czuję pod powiekami łzy, gdy wyglądam przez szybę, aby uniknąć jej spojrzenia. Wszystko się zmieni. Mam więcej niż przerąbane.

– Nie. To znaczy chciałam powiedzieć, że nic mi nie jest. Tylko wolałabym zostać w domu. Może jutro?

Wyjawienie tej sensacji całkowicie zmieni całą rozmowę. Presley jest fantastyczną matką, a ja wiem, że będzie to uważać za coś wspaniałego.

Nie żebym nie kochała dzieci, ale nigdy nie widziałam się w roli matki. Jestem zadowolona ze swojego modnego mieszkania w centrum Filadelfii, cukierni i gównianego życia miłosnego. To wszystko czyni ze mnie – mnie.

I wtedy to do mnie dociera. Od teraz już nikt nie będzie chciał się ze mną umówić.

Będę samotną matką, nad którą wszyscy będą się użalać.

Będę sama.

Zakrywam usta dłonią, czując, jak policzku spływa mi łza.

– Angie. – Presley zatrzymuje samochód na początku swojego żwirowego podjazdu. – Angie, spójrz na mnie.

Kręcę głową.

– Nic mi nie jest. Wszystko w porządku.

– Co powiedział lekarz?

Jej głos przepełnia miłość i współczucie. Mój wewnętrzny głos mówi mi, że ona wie.

Chwytam się za brzuch i odwracam się, aby na nią spojrzeć.

– Jestem w ciąży. Jestem…

– Jasna cholera! Jesteś w ciąży?! – Presley zakrywa usta ręką.

– Na to wygląda.

Mogę sobie tylko wyobrazić szalone tornado myśli wirujących w jej głowie. Klatka piersiowa zaczyna mi się unosić w przyspieszonym oddechu, gdy myślę o bagnie, w które się wpakowałam. Zdarzało mi się to już wcześniej, ale to zupełnie inny poziom. Urodzę dziecko, które będzie mnie potrzebowało do tego, aby przeżyć. Nie ma mowy, żebym sobie z tym poradziła. Ledwie radzę sobie z własnym życiem, a co dopiero z inną, żywą istotą.

– Mój Boże! Ja nie dam rady!

Presley obejmuje mnie ramionami, gdy zanoszę się płaczem.

– Wszystko będzie dobrze.

– Nie. – Odsuwam się. – Nic nie będzie dobrze. Nie mogę urodzić dziecka! Nie umiem nawet zadbać o roślinę doniczkową. Jestem tam całkiem sama. Jakim cudem mam temu podołać?

– Dasz radę, bo jesteś silna i kochająca. Który to tydzień?

Spoglądam jej w oczy, prawie dławiąc się swoimi następnymi słowami.

– Drugi miesiąc.

– To znaczy… – Widzę obracające się w jej głowie trybiki, gdy dokonuje w myślach obliczeń. – Och! O mój Boże! Przecież byłaś tu dwa miesiące temu! Gdy Zach mi się oświadczył!

– Uhm. – W moim głosie słychać czarną rozpacz.

– To Wyatt?

– Tak. Pieprzony Wyatt. Dlaczego jestem taką idiotką? Dlaczego ze wszystkich przeklętych ludzi na świecie to musi być akurat on? Facet, który przez całe życie usychał z tęsknoty do ciebie? Cholerny dureń, który zostawił mnie w środku nocy, żebym sama odprowadziła się do drzwi? Czy to nie mógł być jakiś normalny facet z Philly, przez którego moje życie nie rozpadłoby się od na drobne kawałki?

Jej uśmiech poszerza się, a z oczu bije czułość.

– Wiem, że jesteś spanikowana i wcale ci się nie dziwię, ale wszystko będzie dobrze. Sama zobaczysz. Będziecie mieli dziecko! I być może istnieje jakiś powód, dla którego zostawił cię wtedy tamtej nocy… o której, tak na marginesie, nigdy mi nie powiedziałaś.

Serio, musi skupiać się akurat na tym?

– Niby jak? Jak wszystko ma być dobrze?

– Nie planowałaś tego, fakt, ale Wyatt będzie świetnym ojcem.

Kręcę z niedowierzaniem głową.

– Nie mam pojęcia, co robić. Może wcale mu o tym nie powiem. Może nie zatrzymam dziecka, może nawet wcale go nie urodzę.

Zna mnie na tyle dobrze, że nie komentuje. Może i nie jestem szczęśliwa z tego powodu, ale wiem, że je zatrzymam. Presley też to wie. To po prostu zbyt wiele. Zbyt wiele rzeczy, o których trzeba myśleć. Wyznanie prawdy Presley było proste – dopiero powiedzenie o wszystkim Wyattowi będzie trudne. Ma prawo wiedzieć, ale to ostatnia rzecz, którą chciałabym mu wyjawić. Pociągnie za sobą lawinę pytań i problemów. Rzeczy, z którymi sama nie doszłam jeszcze do ładu.

– Skarbie, to twój wybór. Wiem tylko tyle, że to nie leży w twojej naturze.

Z moich ust wyrywa się jęk.

– Nienawidzę cię.

– A ja ciebie.

– To twoja wina, że w ogóle do tego doszło! – Wyrzucam ręce w powietrze.

Oczy Presley rozszerzają się pod wpływem zdumienia.

– Moja?

– Oczywiście – mówię, wskazując na nią palcem. – Gdybyś nie zmusiła mnie do przyjazdu, nie przespałabym się z nim. Gdybyś nie zakochała się ponownie w Zachu, nie byłoby mnie tu.

– Cóż, skoro już obrzucamy się wzajemnymi oskarżeniami, to gdybyś nie poszła na studia do Maine i nie została moją współlokatorką, nie poznałabym Todda. Gdybym nie poznała Todda, nie wyszłabym za mąż i nie mieszkałabym w Pensylwanii. Gdyby nie doszło do tego wszystkiego, nie wróciłabym z powrotem do Bell Buckle. Więc tak naprawdę czyja to wina?

– Powtarzam jeszcze raz, że cię nienawidzę.

Parska śmiechem i rusza samochodem.

– Ja też cię kocham.

Podjeżdżamy pod dom, a chłopcy już na nas czekają, podskakując i wymachując rękami. Smutek i strach, które odczuwałam jeszcze chwilę temu, rozpływają się, gdy wysiadam w pośpiechu z samochodu.

– Cay! Logan!

– Ciocia!

Przyciągam ich do siebie i ściskam. Świetne z nich dzieciaki. Przeszły przez piekło, a mimo to uśmiechają się. Duża w tym zasługa rodzin Presley i Zacha i, jak przypuszczam, również Wyatta.

– Moje szkraby! Jak tam szkoła? – pytam, wiedząc, że zaraz posypią się narzekania.

– Jest super. Logan ma dziewczynę! – śmieje się Cayden.

– Naprawdę?

– Wcale nie! – Logan częstuje Caydena kuksańcem. Chichoczę i od razu robi mi się lżej na duszy.

– Angie – odzywa się Zach ze swojego miejsca na werandzie. – Cieszę się, że cię widzę. Pres potrzebuje kogoś, kto by pohamował ją trochę w tych ślubnych zapędach.

– Nie wiem, czy przydam się na coś w tej kwestii. – Uśmiecham się i podchodzę bliżej, żeby go uściskać.

Są chwile, w których tęsknię za bratem bardziej niż kiedykolwiek i to jest właśnie jedna z nich. Nie stałabym teraz i nie obejmowała tego mężczyzny. Leżałabym zwinięta w kłębek na kanapie – nie będąc w ciąży – ze swoją szwagierką i bratem. Napilibyśmy się wina, pogadali o chłopcach i o tym, że muszę wreszcie przestać żyć jak dwudziestoparolatka. Todd zacząłby gderać, że nikt nie jest dla mnie wystarczająco dobry, ale w następnej sekundzie trajkotałby już o tym, że umrę w samotności, jeśli nie znajdę kogoś chociaż w połowie przyzwoitego. Dysputa zakończyłaby się śmiechem, a ja zasnęłabym na kanapie. Rano poszłabym po pączki, pogadała chwilę z Toddem o porannych wiadomościach i poszła do domu. Żałuję, że to nie jego teraz ściskam.

– Wyglądasz świetnie. – Uśmiecha się.

Czuję się okropnie.

– Dzięki. Dom wygląda niesamowicie!

– Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi – mówi Presley, oplatając Zacha ręką w pasie.

Gdy byłam tu ostatnim razem, budynek był na etapie wznoszenia ścian i wszędzie kręcili się budowlańcy. Efekt końcowy zapiera dech w piersiach. Dom jest ogromny, z widokiem na jezioro znajdujące się na posesji Zacha. Okalająca budynek imponująca weranda z drewnianymi krzesłami ogrodowymi zapewnia im idealny widok. Dom jest nowy, a sposób, w jaki został wybudowany, sprawia, że wygląda na solidny i wytrzymały. Napawam się nim i cieszę szczęściem swojej przyjaciółki. Bez względu na to, przez co przechodzę, Presley zasługuje na życie wypełnione wszystkim, czego zapragnie.

– Jest idealny. Ja…

– Proszę, proszę – rozlega się głos, który rozpoznałabym dosłownie wszędzie. – Niech mnie kule biją.

Sukinsyn.

Odwracam się, aby stanąć twarzą w twarz z olśniewającym uśmiechem, złocistymi oczami i brązowymi włosami, o których marzyłam. Wyatt Hennington stoi przede mną, ubrany w dopasowane dżinsy i czarną koszulę, spoglądając na mnie płomiennym wzrokiem. Czuję ściskanie w dołku, szczególnie w okolicy brzucha. Boże, jest cholernie seksowny. Walczę z pokusą, aby rzucić mu się w ramiona i przypomnieć sobie, jak całuje. Przechodzą mnie dreszcze na samo wspomnienie wspólnie spędzonej nocy. Dlaczego moje ciało reaguje na niego w ten sposób?

Wyciąga dłoń tak, że przebiega palcami po moim policzku, ledwie muskając nimi skórę, która pali mnie pod wpływem jego dotyku, gdy dociera do ust. Stoję skamieniała niczym posąg, wpatrując się w niego. Nie powinien mieć zdolności sprawiania, że zapominam języka w gębie, ale tak właśnie jest.

– Dlaczego tu jesteś? – pytam z lekką nutą rozczarowania w głosie.

Wyatt Hennington trzyma mnie jak na uwięzi, pokonując niewielką odległość, która nas dzieli.

– Pięknie wyglądasz, Angel. – Sposób, w jaki jego oczy wzmacniają znaczenie tego, co mówi, sprawia, że moje serce gubi na chwilę rytm.

– Może wejdziemy do środka? – proponuje Presley, ratując mnie z opresji. Wzdycham z ulgą.

– Brzmi świetnie.

– Chodź, ciociu. Pokażę ci swój nowy pokój! – woła Cayden, odwraca się i wbiega do środka, zostawiając Logana za sobą.

No dobra, nie tak to sobie zaplanowałam, choć z drugiej strony – nic nie układa się po mojej myśli. Mogę poradzić sobie z wejściem do środka, z jedzeniem i czekaniem, aż wyjdzie. Potem mogę zacząć panikować. Mam jeszcze chwilę czasu, którego potrzebuję, żeby zatrzymać wszystko dla siebie. Plan. Muszę ułożyć jakiś plan.

– No to chodźcie – zaprasza Presley. W jej głosie wyraźnie słychać rozbawienie.

– Za chwilę do was dołączymy – mówi Wyatt, a ja patrzę zszokowana, jak Presley i Zach wchodzą do środka, zamykając za sobą drzwi.

Szczęka mi opada. Nie mogę zostać z nim sama. Nie jestem gotowa na to, żeby mu powiedzieć, choć to przecież powód, dla którego tu jestem. Ale jeszcze nie teraz.

– Chyba powinnam pójść z nimi… – Zaczynam iść w stronę drzwi.

Palce Wyatta ściskają mnie za rękę, zatrzymując mnie w miejscu.

– Porozmawiaj ze mną przez chwilę.

Odwracam się, spoglądam na jego palce, a potem patrzę mu w oczy.

– Nie ma o czym rozmawiać.

– Jak się czujesz, Angel?

– Cudownie. Dzięki za troskę. A teraz idę do środka.

Zaczynam się odsuwać, ale on trzyma mnie mocno.

Pozostaje dla mnie tajemnicą to, dlaczego nigdy się nie ożenił. Z tego, co mówi Presley, jest naprawdę świetnym facetem. Jest dobry, lojalny, troskliwy, przystojny jak diabli, ale nie angażuje się w żaden poważny związek. Często się zastanawiam, jak dużo z tego jest spowodowane tym, że był zakochany w mojej szwagierce. Kochał ją przez niemal całe życie i przyglądał się, jak ona kocha jego brata.

Ona i ja długo o tym rozmawiałyśmy. Serce jej pękło, gdy wiele lat temu powiedział jej, co czuje. Od dzieciństwa byli najlepszymi przyjaciółmi i nadal nimi są, ale ona nigdy nie odwzajemniła jego uczuć. To Wyatt popchnął Zacha z powrotem w jej ramiona. Kochał ją tak bardzo, że pozwolił jej odejść.

– Nie bądź taka. – Przesuwa kciukiem po moim nadgarstku.

Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. Myślałam, że będę miała dzień lub dwa, zanim się z nim zobaczę. Najwyraźniej ta opcja odpada. Ledwie wykrzesałam z siebie odwagę, aby powiedzieć Presley, a teraz muszę wymyślić sposób, w jaki przekazać te wieści jemu. Moje życie jest do bani.

– Wyatt, ja po prostu chcę wejść do środka. Muszę koniecznie porozmawiać z Presley.

Ostatnią część zdania wypowiadam z przeciągłym jękiem. Jeśli uda mi się przed nim uciec, będę mogła uporządkować chaos panujący w mojej głowie. Przyleciałam tu tylko na kilka dni. Sądziłam, że porozmawiamy o tym przez jakieś pięć minut, po czym wyjdę i będę mogła w spokoju wrócić do domu.

– Cóż, chyba powinniśmy porozmawiać o ostatnim razie, kiedy tu byłaś. – Jego głos staje się niższy o oktawę.

– Nie wydaje mi się, żeby to miało jakikolwiek sens. – Wyrywam rękę z uścisku.

Ledwie powstrzymuję się przed rzuceniem uwagi o tym, że gdy byłam tu poprzednim razem, nasza „rozmowa” całkowicie zmieniła bieg naszego życia.

– Chyba jednak ma.

– O czym właściwie chciałbyś pogadać, Wyatt?

– Moglibyśmy pominąć rozmowę, jeśli chcesz. Jestem pewien, że Presley i Zach nie będą mieli nic przeciwko temu, żeby mieć dom w całości dla siebie. – Znów chwyta mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie blisko. – Znów będziesz mogła spróbować się do mnie poprzystawiać. Tylko że tym razem nie będę stawiał zbyt wielkiego oporu.

Co za drań.

– Chyba coś ci się pomieszało. – To on się za mną uganiał, nie odwrotnie. – Zapragnąłeś mnie w sekundzie, w której mnie zobaczyłeś. Przyglądałeś mi się za każdym razem, gdy się pochylałam. Nie mogłeś się powstrzymać, prawda? – Temperatura między nami wzrosła o jakieś sto stopni. – Pragnąłeś mnie, Wyattcie Henningtonie. To ty stawałeś na głowie, żeby mnie oczarować. Ja przyjechałam tu do przyjaciółki, a ty postawiłeś sobie za cel, żeby zaciągnąć mnie do łóżka.

Nasze usta dzieli zaledwie kilkanaście centymetrów. Tak łatwo byłoby go pocałować. Buzujące w nas pożądanie przesłania wszelki gniew i frustrację, które czają się tuż pod powierzchnią. Jesteśmy zatopieni w tej chwili. Wdycham jego zapach. Czuję gorąco bijące z jego ciała. Ciała, które znam i wiem, że jest mocne i bliskie perfekcji.

Pocałuj mnie, Wyatt.

Nie. Nie chcę tego. To przez te przeklęte hormony.

– Nawet mnie nie znasz – mówi Wyatt, a nasze nosy prawie się stykają. – Nie masz pojęcia, co przez ten czas robiłem.

– Wiem za to, czego nie robiłeś. – Odsuwam się. – Nie zachowałeś się jak dżentelmen.

Uśmiecha się krzywo.

– Jeśli dobrze pamiętam, nie lubisz dżentelmenów.

– Może lubię ich już po fakcie!

Ma rację. Cholernie mi się podobało, że w ogóle nie zachowywał się jak dżentelmen, gdy byliśmy razem w łóżku. Nie spodobało mi się jednak to, że obudziłam się i go w nim nie zastałam, zupełnie jakby spodziewał się, że sama znajdę drogę do drzwi jak jakaś dziwka. Ta myśl sprawia, że zatrzymuję się na ułamek sekundy. Sama nie wiem… może nią byłam. Dość łatwo mu uległam. Chyba twierdzenie: „Po co wozić drewno do lasu?” jest całkiem trafne. Nie znaczy to jednak, że nie jestem zła.

– Masz tupet. – Wyrywam ramię z jego uścisku.

– Do jasnej cholery, dlaczego jesteś taka wściekła?

Ten facet najwyraźniej całkiem stracił rozum.

– Zostawiłeś mnie! Obudziłam się, a ciebie nie było! – Wręcz nie mogę w to uwierzyć. – Odczekałam trzydzieści minut. Potem zrozumiałam, że wyszedłeś, żebym sama mogła odprowadzić się do drzwi. I tak też zrobiłam. To by było na tyle, jeśli chodzi o urok południowców.

– Kobiety. Jesteście najbardziej skomplikowanymi stworzeniami na planecie.

Wyatt znów podchodzi do mnie blisko i chwyta ręką w pasie.

– Ty wcale nie jesteś lepszy! Uganiasz się za mną przez prawie dwa lata, opowiadasz, jak to było nam razem fantastycznie, mówisz, co nowego zaraz mi zrobisz, a potem to dostajesz i się ulatniasz. – Jego dłonie dalej spoczywają na swoim miejscu, nawet kiedy próbuję odchylić się do tyłu, żeby móc kontynuować. – A na dodatek nie pofatygowałeś się, żeby zadzwonić czy cokolwiek. Nie zrobiłeś kompletnie nic. – Mrużę oczy, bo jestem już naprawdę wkurwiona. – Nie próbuj nawet ściemniać, że nie mogłeś wziąć mojego numeru telefonu, Wyattcie Henningtonie. Po prostu nie byłam tego warta.

– Skarbie.

Pochyla się w moją stronę.

– Nie nazywaj mnie „skarbem”.

– Kochanie. – Uśmiecha się szeroko. – Ja pracuję. Każdego dnia.

I niby jaki to ma ze mną związek?

– Cokolwiek to znaczy.

Krzyżuję ręce na piersi i czekam, aż skończy. Nie rozumiem, co praca dla rodziców Presley ma wspólnego z tym, że musiał wyjść.

Wyatt ignoruje moją kąśliwą uwagę i ciągnie dalej.

– Widzisz, tutejsze konie mają w dupie, że jest niedziela. Muszą jeść. A ponieważ pracuję dla Townsendów, muszę mieć pewność, że farma jest pod należytą opieką. Nie zostawiłem cię i nie chciałem, żebyś wychodziła, ale nie zamierzałem budzić cię o piątej rano… chyba że na drugą rundę.

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógł pracować. Założyłam, że miał mnie dość, ale najwyraźniej się myliłam, co trochę mi przeszkadza. Nie wiem dlaczego. Nie żeby miało to jakiekolwiek znaczenie, bo w tej chwili już mnie to nie obchodzi.

– I co to wszystko ma niby znaczyć? – pytam, wznosząc oczy do nieba.

Wyatt dotyka mojego policzka.

– To, że wcale nie chciałem, żebyś wychodziła, Angie Benson. To znaczy, że lubię, gdy jesteś obok. Że kiedy następnym razem wylądujesz w moim łóżku ze swoimi blond włosami rozsypanymi na mojej poduszce, powinnaś tam zostać. To znaczy, że chciałem żebyś została.

Łącząca nas więź jest tak silna, że aż mnie to przeraża. Ledwie go znam. Mieszka w Tennessee i jeździ na cholernym koniu. Stanowi całkowite przeciwieństwo mnie samej, pod każdym niemal względem. A mimo to pokusa, aby go pocałować, jest wręcz przemożna. Przypominam sobie w duchu, że Wyatt nie ma pojęcia, że z powodu wspólnie spędzonej nocy nasze życia połączą się już na zawsze. Stworzyliśmy nowe życie, przez co nasze też się zmieni.

– Powiedz coś – zachęca mnie.

Mówię jedyną rzecz, która ma teraz jakiekolwiek znaczenie.

– Jestem w ciąży.