Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł
Zabawna i wzruszająca opowieść Corinne Michaels, autorki bestsellerowej serii o braciach Arrowoodach
Święta, Gwiazdka, choinka, kolędy i ogień w kominku... Holly nie cierpi Bożego Narodzenia i wolałaby, by je ktoś odwołał. Świąteczne dni przypominają jej jedynie o tym, że jest sama. Tym razem nie będzie inaczej, choć ostatnia randka z Deanem, kolegą z pracy, dawała jej pewną nadzieję. Uprawiała z nim najlepszy seks w całym swoim życiu i nawet świetnie im się rozmawiało, ale przecież nie umawiali się na nic więcej. Holly czuje się jednak lekko zawiedziona.
I wtedy los bierze sprawy w swoje ręce. Awaria windy sprawia, że Holly i Dean zdani są tylko na swoje towarzystwo. Odcięci od świata i skazani na siebie będą mogli wszystko sobie wyjaśnić. Czy to cudowne zrządzenie losu sprawi, że Holly znów poczuje niepowtarzalny klimat świąt? Czy Dean okaże się dla niej wymarzonym prezentem pod choinkę, czy może Święty Mikołaj znów o niej zapomni?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 70
Data ważności licencji: 3/30/2027
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: A Holiday Lift
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Maria Śleszyńska
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Bogusława Jędrasik
Fotografia wykorzystana na okładce
© LightField Studios/Shutterstock
Copyright © 2018. A HOLIDAY LIFT by Corinne Michaels
All rights reserved
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
© for the Polish translation by Barbara Górecka
ISBN 978-83-287-1909-5
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
Brendan, jesteś moją Gwiazdką
Najdroższa Czytelniczko,
pisząc dwa lata temu Windą do nieba, czułam niezwykłą radość, ponieważ kocham opowieści świąteczne. To wtedy mamy szansę poznać kogoś nowego albo odwiedzić dawno niewidzianych przyjaciół. Pragnęłam stworzyć krótkie opowiadanie przywołujące magię świąt Bożego Narodzenia. Takie, które byłoby nadal w moim stylu (choć bez zwykłego napięcia i niepokoju) i pokazywało, że o tej porze roku mogą się nam przytrafiać niezwykłe rzeczy.
Tak jak to miało miejsce z Holly i Deanem.
Nie udało mi się oczywiście powstrzymać przed wpleceniem w moją opowieść pewnej dozy zaniepokojenia, ponieważ taka już jestem, ale dzięki temu zabawa jest lepsza, prawda?
Opowiadanie pojawiło się pierwotnie w antologii Naughty and Nice. Kiedy wytwórnia Passionflix zaproponowała nakręcenie na jego podstawie krótkiego filmu świątecznego, poczułam przypływ nostalgii i na nowo się w nim zakochałam.
Podczas lotu do domu z planu filmowego nieustannie wymyślałam kolejne wątki. W rezultacie pojawiła się nowa, rozszerzona wersja mojej opowieści.
Jeśli czytałaś ją już wcześniej, rozpoznasz początek, ale znajdziesz także inne, nieznane Ci wątki. W relacji Holly i Deana nastąpiła przerwa, teraz jednak powracają do siebie i dowiesz się, co wydarzyło się po zerwaniu, które jednak wcale nie było końcem.
Historia jest krótka.
Urocza.
Są magiczne święta, a pisząc, myślałam tylko o jednym – kocham ten niezwykły czas i mam nadzieję, że Ty także!
Uściski
Corinne
Kurde! – cedzę, zwalając się ciężko na ziemię dokładnie między kabiną windy a holem. Upokorzona zmuszam się do otwarcia oczu i wyraźnie widzę parę lśniących karmelowych półbutów oraz strzępy własnej godności. To najgorszy dzień mojego życia, serio.
Z samego rana dowiedziałam się, że prezentacja kampanii reklamowej, którą planowałam przedstawić po Nowym Roku, została przesunięta na jutro; na domiar złego nie konkuruję z Yaminą, lecz z jedyną osobą w całym biurze, która może skopać mi tyłek i zgarnąć nowego klienta.
Ale to nic w porównaniu z moją obecną sytuacją – leżę jak długa z podciągniętą spódnicą na oczach całego biura.
– Pozwól, że ci pomogę – słyszę niski głos, który rozpoznam zawsze i wszędzie, i widzę przed oczami pomocną dłoń.
Boże, błagam, niech to się nie dzieje.
Podnoszę wzrok i stwierdzam, że jednak się dzieje, i to w obecności najatrakcyjniejszego faceta w całym budynku, mojego nowego wroga, mężczyzny, z którym przespałam się tydzień temu. Darzę go także głębokim uczuciem, ale udaję, że wcale tak nie jest.
– Dzięki, nie trzeba – bąkam, starając się powstrzymać rumieniec.
Drzwi windy zamykają się; próbuję się poruszyć, ale nie dam rady wstać, nie pokazując przy tym bielizny.
– Holly – mówi Dean Pritchard. – Podaj mi rękę.
Nie chcąc pogarszać sprawy, chwytam jego dłoń.
– Dzięki.
Uśmiechając się lekko, Dean pomaga mi wstać; przynajmniej nie rży ze śmiechu.
– W porządku?
Akurat go to obchodzi. Gdyby się mną przejmował, na pewno by zadzwonił. Nie ignorowałby mnie po naszym pijackim wieczorze, zakończonym niewiarygodnie fantastycznym seksem. Nie byłabym dla niego niewidzialna.
– Tak, tylko trochę mi głupio.
Obciągam wąską spódnicę ze świadomością, że podjechała na tyle wysoko, iż wszyscy mogli sobie obejrzeć moje nagie pośladki.
– Chyba nieźle się poobijałaś.
Ucierpiała jedynie moja duma.
– Wciśnij drugie, jeśli możesz – mówię, desperacko chcąc zmienić temat.
Sterczeć tu i gadać o moim pechowym upadku to ostatnia rzecz, jakiej pragnę.
– Nie sądziłem, że potrafisz się tak rzucić jak komandos.
– Wydawało mi się, że już to kiedyś widziałeś – odparowuję i łapię się na tym, że to kolejny powód, by wymazać ten fatalny dzień z pamięci.
Wychodząc do pracy, miałam na sobie majtki, ale podarły mi się w toalecie, bo jestem największą niedojdą na świecie i rozerwałam je w kroczu cienkim obcasem. Miało to miejsce dziesięć minut temu. Och, jak bardzo potrzebuję teraz wehikułu czasu.
– Owszem. – Dean szczerzy zęby w uśmiechu. – Niemniej jednak to nowy interesujący szczegół na twój temat.
Jasne, mam ich mnóstwo w zanadrzu.
– Nawiasem mówiąc, skończyłeś już swoją prezentację? Wiem, że przydzielili ci to na ostatnią chwilę. – Poprawiam ubranie, drzwi windy zamykają się z cichym sykiem, tym razem ze mną w środku.
– Tak, a ty?
Nie.
– Tak.
– Świetnie. Niech wygra najlepszy.
– Taki mam plan.
– Zobaczymy – śmieje się Dean. – Może zwycięzca postawi przegranemu whisky?
Odruchowo mrużę oczy. Raczyliśmy się tym zacnym trunkiem pamiętnego wieczoru, który zakończył się namiętnym seksem uprawianym na biurku, dywanie i przy drzwiach gabinetu Deana.
– To się już nigdy nie powtórzy.
Chyba że w moich snach – jak dotąd, zdarzyło się już sześć razy – ale w życiu się do tego nie przyznam. Tamten wieczór był kolosalnym błędem, chociaż z nikim nie było mi tak cudownie jak z nim.
– Skoro tak mówisz. – Dean chichocze.
Odwracam się bokiem, ponaglając w duchu windę do szybszej jazdy. Mój pokój znajduje się na pięćdziesiątym ósmym piętrze. Zazwyczaj nie mam wrażenia, że jazda w dół trwa milion lat, teraz jednak czuję, że powoli konam.
– Czy ta winda zawsze tak się wlecze? – Muzyka nie pomaga. Moim zdaniem nie jest to wcale najwspanialsza pora roku, o nie!
Świąteczne dni przypominają mi jedynie o tym, że jestem sama. Ilekroć spoglądam na dekoracje, staram się wyrzucić z myśli Troya, który uwielbiał rozwieszać lampki w wieczór Dnia Dziękczynienia. Oświadczył mi się równo przed trzema laty, w Boże Narodzenie.
To były idealne oświadczyny. Takie, o jakich marzą dziewczyny na całym świecie. Nieskończenie wprost romantyczne.
Spędzaliśmy czas w naszym salonie; tańczyliśmy powoli do melodii kolędy Cicha noc, a na kominku płonął ogień, opromieniając moją twarz delikatnym blaskiem. Troy trzymał mnie w ramionach, prześlicznie ubrana choinka jaśniała srebrzystym światłem. Nachylił się nade mną i szepnął, że od tej pory pragnie tak spędzać wszystkie święta.
Potem ukląkł przede mną i wyjął pierścionek, ja zaś łkając, powtarzałam, że tak, tak, wyjdę za niego za mąż.
Wierzyłam, że Święty Mikołaj istnieje i właśnie przyniósł mi najpiękniejszy prezent.
Rok później, kiedy Troy uznał, że już mnie nie kocha, dowiedziałam się, że Święty Mikołaj to ściema, odrażający grubas, który stracił robotę, przeszedł na dietę i zgolił brodę.
Troy zepsuł moje ulubione święta, ale nie będę udawać, że nie istnieją, w tym czasie bowiem wypadają także moje urodziny. Zawsze będę obchodziła Gwiazdkę. Ech…
– Idziesz do gabinetu szefa? – zapytał Dean.
– Nie, a ty?
– Owszem, idę, umówiłem się dzisiaj na spotkanie, bo wyjeżdżam do Kalifornii. Pomyślałem, że lepiej będzie mieć to z głowy.
No jasne, Dean pójdzie pierwszy, oczaruje zarząd, a mnie pozostanie pogodzić się z porażką. Niedoczekanie! Nie pozwolę mu wkraść się w łaski szefów, jak ma w zwyczaju.
Może ujęłam to zbyt ostro. Dean jest sprytny, inteligentny i naprawdę dobry w tym, co robi; dodatkowy powód, żeby go nie cierpieć.
O, i jest jeszcze bardzo dobry w łóżku.
Naprawdę doskonały.
– Nie, to niesprawiedliwe.
Winda zatrzymuje się ze zgrzytem, szarpiąc w górę i w dół, przez co omal znowu nie upadam. Gdyby nie silne ramiona Deana, które w porę mnie podtrzymują, nie zdołałabym ustać na nogach.
Światła mrugają i gasną, teraz świeci się jedynie mała zielona lampka awaryjna.
Bosko. Tylko tego mi teraz potrzeba.
Pieprzone święta.
W porządku? – pyta Dean po raz drugi w ciągu pięciu minut.
Serce bije mi mocno wskutek przypływu adrenaliny i trochę też zapachu wody kolońskiej, który czuję, biorąc głęboki oddech. Do diabła, czy on musi aż tak ładnie pachnieć?
– Tak, jeszcze raz ci dziękuję.
To okropne, że ze wszystkich ludzi w budynku akurat Dean musi być świadkiem moich popisów. Jego bezustanna pomoc i powstrzymywanie mnie przed upadkiem to jakaś cholerna sprzeczność sama w sobie. Dean jest pierwszym facetem, który wpadł mi w oko po rozstaniu z Troyem; myślałam nawet, że i on coś do mnie czuje, ale po tamtym wieczorze traktował mnie jak powietrze.
Co więc mam o nim myśleć?
Jak może być w jednej chwili przemiły, a zaraz potem kompletnie mnie ignorować?
Wie przecież o mojej przeszłości. Tamtego wieczoru o niej rozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że te święta będą dla mnie trudne z powodu mojego byłego. Gadaliśmy o pracy, o życiu, o tym, jak nam się wiedzie po rozstaniu z ukochanymi osobami. Wydawałoby się, że się rozumiemy, ale potem potraktował mnie, jakbym nic dla niego nie znaczyła.
Umówiliśmy się wprawdzie zawczasu, że tak zrobimy, ale…