Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Teksty zaprezentowane w niniejszym zbiorze są ułożone w kolejności chronologicznej, są to krótkie formy literackie na pograniczu felietonów i esejów. Przypomnijmy, że esej to szkic literacki pisany prozą, stanowiący próbę nowego ujęcia wybranego tematu, przedstawiający oryginalny sposób rozumowania. Esej odznacza się przenikliwością intelektualną połączoną z artyzmem przekazu i odrobiną sarkazmu. Autor w sposób swobodny, a zarazem wyrafinowany, rozwija interpretacje istotnych zjawisk lub rozważa problem, nie ukrywając przy tym subiektywizmu. Z kolei felieton to artykuł dziennikarski, często zabarwiony satyrycznie, zwykle polemiczny, poruszający w lekkiej formie różne problemy życia codziennego, umieszczany zwykle na stałej kolumnie, zwanej kolumną felietonową. Felietonista korzysta niekiedy z poetyckich figur stylistycznych oraz uzupełnia materiał rzeczywisty artystyczną fikcją. W tym kontekście trzeba przyznać, że teksty poniższe nie pretendują z definicji ani do miana esejów, ani też felietonów. To są „esejo-felietony” … (ciekaw byłbym opinii językoznawców co do tego neologizmu).
Teksty te były publikowane w latach 2000−2025, najpierw w „Zachodniopomorskim Kurierze Targowym” oraz przez wiele lat w „Świecie Biznesu”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 312
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© edu-Libri s.c. 2025
Redakcja merytoryczna i korekta: edu-Libri
Projekt okładki i stron tytułowych: Barbara Ćwik
Zdjęcie na IV stronie okładki: archiwum Autora
Wydawnictwo edu-Libri
ul. Zalesie 15, 30-384 Kraków
e-mail: [email protected]
Skład i łamanie: Barbara Ćwik
Druk i oprawa: OSDW Azymut Sp. z o.o.
Łódź, ul. Senatorska 31
ISBN druk 978-83-68441-11-6
ISBN pdf 978-83-68441-12-3
ISBN epub 978-83-68441-13-0
ISBN mobi 978-83-68441-14-7
PRZEDMOWA
2000
INTELIGENTNA RÓWNOWAGA
KOMU ZAUFAĆ
TYLE MAMY WŁADZY, ILE WIEDZY PRODUKTYWNEJ
LEPSZE JUTRO – WCZORAJ?
2001
NASZ CZAS, NASZ PIENIĄDZ
ZROZUMIEĆ ŚWIAT BIZNESU
QUO VADIS POLSKA GOSPODARKO?
W POSZUKIWANIU DŹWIGNI
ZARZĄDZANIE: RZEMIOSŁO I SZTUKA
BANKRUCTWO – CZY TYLKO MNIEJSZE ZŁO?
SZTUKA PRZETRWANIA
W CZASACH PRÓBY LICZĄ SIĘ LIDERZY
PO PIERWSZE FINANSE…
2003
TRZY W JEDNYM, CZYLI O EKLEKTYZMIE
DO PRZODU, POLSKO!
FRIEDMAN SIĘ NAWRÓCIŁ
WOKÓŁ EKONOMII
EKONOMICZNY LABIRYNT
Z OŚWIECONYM OPTYMIZMEM
2004
„GERMANOWCE” EUROPY?
GDZIE SĄ KLUCZE DO SUKCESU?
SPOSOBY NA LEPSZY ŚWIAT
TYRANIA „MNIEJSZEGO ZŁA”
TO NIE KRYZYS, TO REZULTAT...
MARZENIA GWIAZDKOWE
2005
TAK SAMO, TYLKO WIĘCEJ?
CO Z TĄ NAUKĄ?
CHWALĘ EKLEKTYZM!
DRUGA IRLANDIA?
KWADRATURA KOŁA
KLIMAT CZY POGODA
ILE RYNKU, ILE PAŃSTWA...
2006
CO Z TĄ WOLNOŚCIĄ?
SZANUJMY FAKTY
O EKONOMII NIGDY ZA WIELE
DUCH MIEJSCA?
POLSKIE ROZCHWIANIE
EKONOMIA KLINICZNA
2007
MIĘDZY SACRUM A PROFANUM
PUNKT ODNIESIENIA
ŚWIAT JEST JEDEN?
IV, V... RP TAK, ALE…
KOLAŻ PO POLSKU...
CEL NIE UŚWIĘCA ŚRODKÓW...
POWIAŁO NADZIEJĄ...
2008
NA PRZEŁOMIE LAT
CO Z TYMI FINANSAMI?
SZCZECIN JEST UNIWERSYTETEM?
PŁYWAJĄCY OGRÓD, WĘDRUJĄCY ŚWIAT...
MAGNA RES SZCZECIN
DRYFUJĄCA SZALUPA...
CO Z TYM KRYZYSEM...
2009
NAOMI... C&K
LORD JMK NIEWINNY
PRZETRWAĆ... A POTEM UCIEC DO PRZODU...
BANKOWE QUO VADIS...
OGARNĄĆ TEN DZIWNY ŚWIAT...
2020... 2025... 2030... 2050...
2010
EKONOMIA UMIARU
CO Z TĄ PRZYSZŁOŚCIĄ?
DOBRY, DOBRA, DOBRE, DOBRZY...
DZIWNY JEST TEN ŚWIAT I TA NASZA POLSKA...
CO DALEJ...
FINANSE, FINANSE NADE WSZYSTKO
2011
DEKADA NOWYCH WYZWAŃ
CZAS TURBULENCJI...
POLSKA (TROCHĘ) LEPSZA...
GOSPODARKA, MĄDRALO...
TO ZALEŻY...
MARK TWAIN – POGŁOSKI O...
2012
KAPITALIZM Z „POLSKĄ TWARZĄ”...
KOŃCA ŚWIATA (SZYBKO) NIE BĘDZIE...
NASZE DROGIE CHORE PAŃSTWO
TINA CZY TATA?
2013
O ROKU ÓW!
BOGACTWO I UBÓSTWO, WZROST I ROZWÓJ
QUO VADIS, PRACO?
SYTUACJA JEST ZMIENNA...
PRACA NIE JEST WAŻNA...
2014
2014 I NASTĘPNE...
NIC NIE JEST DANE RAZ NA ZAWSZE...
ZAUFANIE DO PAŃSTWA
W POSZUKIWANIU PANACEUM
2014–2020–2024–2039...
ORDO… CZYLI LIBERALIZM W NIEMIECKIM STYLU
RAJ UTRACONY (?), CZYLI JAK PRZETRWAĆ...
2015
MEKSYK – KRAJ WIBRUJĄCY
POMORZE ZACHODNIE – REGION WIBRUJĄCY?
ORDO, CZYLI W POSZUKIWANIU NOWEGO ŁADU
LOGIKA EKONOMII I EINSTEIN NA WAKACJE
TYRANIA STATUS QUO
KAPITALIZM!... ALE JAKI?
2016
KOMPROMIS – CZY W POLSCE TO W OGÓLE MOŻLIWE?
UCIEC DO PRZODU
W POSZUKIWANIU WZORCÓW
FELIETON WAKACYJNY
ORDO, CZYLI ŁAD SPONTANICZNY I STANOWIONY
PRAGMATYCZNIE I Z UMIAREM
2017
ODWAGA STANIAŁA, ROZUM PODROŻAŁ
WSZYSCY JESTEŚMY KOMPARATYSTAMI
NA POGRANICZU SACRUM I PROFANUM
UMIAR NADE WSZYSTKO...
REFORMY, PSEUDOREFORMY, DEFORMY...
RZECZPOSPOLITA OBOJGA NARODÓW...
2018
MINIMUM, MAKSIMUM, OPTIMUM...
I HAVE A DREAM
NIEDOBÓR, NADMIAR, UMIAR...
USTAWA 2.0 I CO DALEJ?
ROZDROŻE CZY BEZDROŻE?
NEVER ENDING STORY
2019
STUDIOWAĆ, ABY BYĆ...
KWADRATURA KOŁA?
WIELKIE KWANTYFIKATORY
NA ROZDROŻU...
DECYDUJĄCY MOMENT
CO DALEJ Z POLSKĄ?
2020
W POGONI ZA DOBROSTANEM
GRZECHY GŁÓWNE I INNE...
CZUŁOŚĆ… NIEOBOJĘTNOŚĆ... KRUCHOŚĆ...
GOSPODARKA, GŁUPCZE...
2021, CZYLI BUSINESS AS USUAL?
2021
CZAS ODWAGI I WYOBRAŹNI
CZTERY (?) DEFICYTY...
ODPORNOŚĆ JEST NAJWAŻNIEJSZA...
TRZY KOLORY
2022
MEGAKRYZYS WSZYSTKIEGO?
SŁOWA MAJĄ KONSEKWENCJE
TAK SAMO TYLKO WIĘCEJ
2023
PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ...
UMIARU NIGDY DOSYĆ...(?)
NA POGRANICZU STAREGO I NOWEGO...
2024
CZAS NA MASTERPLAN?
PRZYSZŁOŚĆ JEST TERAZ
CZUŁE FINANSE?
„ZŁOTY WIEK” I CO DALEJ?
2025
MPGA – POLSKA LIDEREM EUROPY?
GLOBALIZACJA − POCZĄTEK KOŃCA?
MISCEllANNEA
POSŁOWIE
GEOPOLITYKA, GEOEKONOMIA, GEOFINANSE...
POLSKA...
POMORZE ZACHODNIE...
HABEMUS PAPAM…
NAUKA...
ANEKS DO AUTOBIOGRAFII...
MÓJ CZAS… „KAMIENIE MILOWE”
WYBRANE REKOMENDACJE
Na początku było słowo… Najważniejsza jest ludzka myśl, a sło-wa jednak mają (miewają) znaczenie i konsekwencje… Żyjemy nie tylko w epoce globalnej wojny gospodarczej, ale i nieustającej „wojny idei”, walki o „rząd dusz”. Ta publikacja jest skromnymwkładem do tej wojny, wkładem z perspektywy konsekwentnegopacyfisty. Tytuł główny jest trochę prowokacyjny. Już Arystoteles (384−322 p.n.e.) pisał o złotym środku między skrajnościami −nadmiarem i niedostatkiem, zalecając zachowanie umiaru, poszukiwanie kompromisu, modus vivendi. Kompromis, zapewnenie tylko w Polsce, nie ma dobrej prasy, nie cieszy się uznaniem,chociaż można go utożsamiać z tak ważnym zdrowym rozsądkiem.Świat nie jest czarno-biały, mieni się wielością barw i odcieni, jestpełen niuansów. Wielu ludzi chętniej posługuje się alternatywą„albo−albo” niż koniunkcją „to i to”. Dodać trzeba, że poszukiwaniezłotego środka nie oznacza akceptacji tzw. symetryzmu, pomieszania prawdy i fałszu oraz dobra i zła.
W gruncie rzeczy nieobce mi jest poczucie pokory. Jak dotądniemal wszystkie „wieczne struktury” i definitywne (?) ustaleniarunęły jak domek z kart. Historia jest pomysłowa i nieprzewidywalna. Hegel uważał, że jedyną rzeczą, której uczy nas historiajest przekonanie, że historia jeszcze nigdy nikogo niczego nie nauczyła ( Wir lernen aus der Geschichte,dass wir ueberhaupt nichts lernen).
Zaprezentowane w niniejszym zbiorze teksty, ułożone w kolejności chronologicznej, znajdują się na pograniczu felietonówi esejów. Przypomnijmy, że esej to szkic literacki pisany prozą,stanowiący próbę nowego ujęcia wybranego tematu, przedstawiający oryginalny sposób rozumowania. Esej odznacza sięprzenikliwością intelektualną połączoną z artyzmem przekazui odrobiną sarkazmu. Autor w sposób swobodny, a zarazem wyrafinowany, rozwija interpretacje istotnych zjawisk lub rozważaproblem, nie ukrywając przy tym subiektywizmu. Z kolei felietonto artykuł dziennikarski, często zabarwiony satyrycznie, zwyklepolemiczny, poruszający w lekkiej formie różne problemy życiacodziennego, umieszczany zwykle na stałej kolumnie, zwanejkolumną felietonową. Felietonista korzysta niekiedy z poetyckichfigur stylistycznych oraz uzupełnia materiał rzeczywisty artystyczną fikcją. W tym kontekście trzeba przyznać, że teksty poniższe nie pretendują z definicji ani do miana esejów, ani teżfelietonów. To są „esejo-felietony”… ( ciekaw byłbym opinii językoznawców co do tego neologizmu).
Teksty te były publikowane w latach 2000−2025, najpierww „Zachodniopomorskim Kurierze Targowym” oraz przez wielelat w „Świecie Biznesu”. W tym miejscu pragnę podziękowaćRedaktorowi Włodzimierzowi Abkowiczowi za inspirację i zazaproszenie do ich pisania.
Zbiór adresowany jest do Wszystkich Studiujących, czyli − ex definitione − poszukujących: do studentów, a także wykładowców, bankowców, bankierów, biznesmenów, menedżerów, inwestorów,drobnych ciułaczy, konsultantów… last but not least – polityków.The Future Belongs to the Curious … Mam nadzieję, że każdyCzytelnik odkryje podczas lektury nie tylko potwierdzenie własnych poglądów, ale również otworzy się na poglądy konkurencyjne. Wyższość dialogu nad monologiem… Wydaje się, że pomimoupływu czasu, opinie zawarte w zbiorze pozostają nadal aktualne.Czytane po latach – jako swoista, z natury rzeczy subiektywna,fotografia ewolucji polskiej gospodarki i finansów – wydają siępouczające i inspirujące. Wishful thinking?
Nauki ekonomiczne, z nauką o finansach na czele, są i zdaje się długo jeszcze będą – nie tylko w Polsce – najważniejsze, najciekawsze, najtrudniejsze... W niedawno wydanej (1999), oryginalnej, inspirującej (przeczytajcie, warto!) książce Philipa Kotlera i dwóch współautorów: Marketing narodów. Strategiczne podejście do budowania bogactwa narodowego, zawarte są m.in. następujące rozdziały: Wyzwanie do budowy bogactwa narodu, Główne dylematy i sprzeczności polityki publicznej na drodze rozwoju gospodarczego, Alternatywne drogi rozwoju, Ocena silnych i słabych stron narodu, Ocena możliwości i zagrożeń narodu, Formułowanie polityki inwestycyjnej narodu, Budowa wiązek przemysłu narodowego, Kształtowanie narodowego portfela przemysłowego, Rozwój infrastruktury narodu, Wiązanie strategii przedsiębiorstwa ze strategią budowania bogactwa narodu.
Zatem w czasach potężnych wyzwań globalizacyjnych i mody na liberalizm Kotler namawia do namysłu nad kryteriami wyboru strategii rozwoju gospodarczego w danym kraju (per analogiam wiele spośród konstatacji zawartych w tej książce można odnieść do strategii rozwoju województwa zachodniopomorskiego, strategii miasta Szczecina itp.). Czytając tę książkę, zastanawiałem się, kim jest Kotler: liberałem czy etatystą (jeśli przyjąć, że te etykietki coś jeszcze znaczą)? Jak wiadomo, spór między zwolennikami liberalizmu („fundamentalizmu rynkowego” – jak proponuje G. Soros) i interwencjonizmu (i protekcjonizmu) ma bogatą tradycję oraz równie bogatą przyszłość. „Niewidzialna ręka” wolnego rynku czy „widzialna ręka” państwa (rządu, samorządu regionalnego, lokalnego)? Równe szanse i twarde reguły gry dla wszystkich sektorów i branż czy przywileje dla wybranych? Kto ma być beneficjentem i dlaczego właśnie on? Terminy „liberalizm” oraz „interwencjonizm” odznaczają się bogactwem barw i odcieni, przy czym i liberalizm, i interwencjonizm związane są z licznymi ograniczeniami i dylematami. Liberalizm inaczej pojmowany jest przez ortodoksów, doktrynerów czy też fundamentalistów, inaczej przez pragmatyków; podobnie jest i w przypadku interwencjonizmu. Wydaje się, że współcześnie za uprawnioną należałoby uznać następującą tezę: „ani liberalizmu, ani interwencjonizmu nie należy traktować ahistorycznie”, a zatem „to, co w danym czasie dobre dla jednegokraju, nie musi się dokładnie tak samo sprawdzić w innym kraju, znajdującym się w odmiennym stadium wzrostu i rozwoju”. Z tezą powyższą wydaje się logicznie korespondować następująca myśl: współcześnie odrzucić trzeba skrajny liberalizm (który praktycznie nigdzie, nawet w USA, nie jest realizowany w czystej postaci), jak i – tym bardziej – skrajny interwencjonizm. Zamiast dychotomii: liberalizm lub interwencjonizm, trzeba raczej mówić o inteligentnej równowadze, mieszance liberalizmu i interwencjonizmu. Nie ma więc uniwersalnego (ponadczasowego) problemu: liberalizm czy interwencjonizm, lecz raczej ile? czego? kiedy? Przykładem takiego podejścia jest znana formuła: „tyle rynku, ile tylko możliwe, tyle państwa, ile rzeczywiście niezbędne”. Potrzebujemy więc i rynku, i państwa. Potrzebujemy nowych miejsc pracy. I potrzebujemy dużo kapitału: rodzimego i zagranicznego, finansowego i intelektualnego… Zarówno dla „nowej”, jak i dla „starej gospodarki”. Liczą się inteligentne wizje i misje, oryginalne strategie, profesjonalne programy i starannie obmyślane projekty... A poza tym wyobraźnia, mądrość, perfekcjonizm, pragmatyzm… Tylko tyle, czy aż tyle?
Za kilka miesięcy XXI wiek. Co nas czeka? Co zdarzy się w następnych latach na świecie, w Unii Europejskiej, w Polsce, na Pomorzu Zachodnim? Dziesiątki fundamentalnych pytań, wątpliwości, obawy, nadzieje... Czy sprawdzi się twierdzenie autora Końca historii Francisa Fukuyamy, że „nie ma alternatywy dla instytucji liberalnej demokracji oraz dla integracji ekonomicznej aż do osiągnięcia stanu globalnego, zorientowanego rynkowo, systemu kapitalistycznego”? Kapitalizm – najpotężniejszy wynalazek człowieka, dzięki „twórczej destrukcji” źródło innowacji i bogactwa zdaniem jednych, według innych – przekleństwo, źródło wielu nieszczęść, z nierównością i ubóstwem na czele. Kto ma rację?
Nauki ekonomiczne są najważniejsze, najbardziej interesujące, najbardziej złożone… Próbujmy wczuć się na chwilę w duszę nieekonomisty. Oto Polska, Pomorze Zachodnie, schyłek lata 2000: medialny zgiełk, szum informacyjny, optymiści i pesymiści, kakofonia opinii, skrajnie różne oceny tych samych faktów, czasem agresja, niekiedy podłości, „polskie piekło”, sporo obietnic… Komu zaufać? Ksiądz Jan Twardowski pięknie napisał: „uczmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. W tym roku odeszli już tacy – różniący się znacznie między sobą – charyzmatyczni Ludzie-Autorytety, jak ks. prof. Józef Tischner, Gustaw Herling-Grudziński, prof. Jan Karski… Na szczęście żyją i tworzą (ad multos annos!) tacy myśliciele, jak Jan Paweł II, red. Jerzy Giedroyć, prof. Leszek Kołakowski, Aleksander Małachowski, prof. Karol Modzelewski, Jacek Kuroń, Adam Michnik… i Franciszek Starowieyski i… niemało innych, tak w Polsce, jak i za granicą. Wyraziste, niekoniunkturalne poglądy, dążenie do prawdy, racjonalność, przyzwoitość, szacunek dla innych, umiejętność słuchania, a więc i zmiany opinii pod wpływem argumentów, pisanie według kanonu: „różnić się mocno i pięknie”. Ekonomia: makroekonomia, mikroekonomia, kilkadziesiąt innych subdyscyplin ekonomicznych – z najbliższymi mi finansami bankowymi na czele… Czyżby współczesna ekonomia, tak jak kiedyś, była nadal ekonomią polityczną (społeczną)? Jak to możliwe, że ekonomiści – i polscy, i zagraniczni – tak bardzo różnią się między sobą co do diagnozy, prognozy i terapii? Akces do Unii Europejskiej, prywatyzacja, reprywatyzacja, uwłaszczenie, udział kapitału zagranicznego w sektorze bankowo-ubezpieczeniowym i pozostałych sektorach, poziom stopy procentowej, poziom opodatkowania, wielkość deficytu budżetowego – to tylko niektóre przykłady kontrowersyjnych problemów. Kto ma rację? I co właściwie nam zostaje: metoda prób i błędów, intuicja?
Czyżby nauki ekonomiczne były rzeczywiście bezradne? Czyżby rację miał francuski ekonomista J. Fourastié, który przed kilkudziesięcioma laty pisał, że: „potrzeba ekonomii jest dziś odczuwana przez każdego obywatela”, a w innym miejscu: „w żadnej innej dziedzinie działania nauka nie jest tak opóźniona w stosunku do potrzeb człowieka”? Wydaje się, że jednak nie jest aż tak źle. To i owo można opisać i objaśnić, ukazać przyczyny i konsekwencje. Nawet w świecie szybkiej ewolucji możliwe są przewidywania. Ekonomiści sporo wiedzą, sporo rozumieją… Jeśli konsekwentnie trzymać się rygorów metodologii naukowej, postępować zgodnie z zasadą sine ira et studio, to można dojść do wielu racjonalnych ustaleń. Można opracować (i zrealizować!) rozumny budżet państwa, strategię województwa, strategię miasta, strategię gminy, strategię korporacji, małej firmy, banku, towarzystwa ubezpieczeniowego, uczelni, a nawet „strategię finansową” gospodarstwa domowego… Ważne są makroproporcje, ale przysłowiowy „diabeł” tkwi w szczegółach… Plan marketingowy, plan finansowy, cash flow . Makro-, mezo-, mikroekonomia… Myśleć globalnie, działać lokalnie… i vice versa. I próbować „uciekać do przodu”, mimo wszystko… Pozyskiwać i pomnażać kapitał: finansowy i intelektualny, rodzimy i zagraniczny. Potrzebujemy dużo kapitału… miejsc pracy. Niech żyje ekonomia! „Gospodarka, głupcze!”
PS A poza tym wystrzegajmy się radykałów, nawiedzonych oszołomów, tych, którym się wydaje, że oni wiedzą najlepiej, że mają panaceum na wszystko. Pokory i skromności nigdy za wiele. Wszystko jest bardziej skomplikowane niż myśli większość ludzi…
Autorka licznych bestsellerów Janet Lowe w książce biograficznej: Bill Gates Speaks zawarła takie znamienne wyznanie największego przedsiębiorcy XX wieku: „Nigdy nie tracimy czasu na rozmowy o tym, co robimy dobrze. Po prostu nie mamy takiego zwyczaju. Każde spotkanie jest na temat: pewnie, wygraliśmy w siedmiu kategoriach, ale co z ósmą?”. Szczeciński (zachodnio-pomorski, polski) dylemat polega na tym, że owych „ósmych kategorii” mamy aż nadto. Należy do nich bez wątpienia bliski mi od dawna problem stanu dzisiejszego i perspektyw rozwoju nauki i edukacji. Na temat nadzwyczajnej rangi tzw. kapitału ludzkiego czy też intelektualnego, tworzenia i upowszechniania wiedzy, informacji, innowacji, zaawansowanych technologii, nauki, edukacji, wyższego wykształcenia, szkół publicznych i prywatnych napisano i powiedziano niemało. Stopniowo zysk pochodzący z tradycyjnych zasobów – ziemi, pracy, kapitału finansowego staje się coraz mniejszy: głównym producentem bogactwa są współcześnie informacje i wiedza. Od produktywności wiedzy – jeśli użyć tu trafnego terminu stosowanego przez Petera Druckera w The Post-Capitalist Society, zależy poziom konkurencyjności krajów i firm. Sztuką są badania podstawowe, odkrycia, wynalazki, innowacje, równie trudną, a może i trudniejszą sztuką, jest przekształcanie tych osiągnięć w konkurencyjne produkty i usługi, w miejsca pracy, w eksport, w sukces rynkowy i finansowy. Sukces gospodarczy… Budowanie narodowego bogactwa… Kluczem do rozwoju nauki i edukacji w Polsce jest rozkwit gospodarki, wzrost i rozwój, prosperity, powrót do czasu, kiedy uważano nas – słusznie czy niesłusznie za tygrysa, za kraj, który mimo zapóźnień, barier i balastów, friedmanowskiej „tyranii status quo”, jest na dobrej drodze do tzw. pierwszego świata.
Czego potrzeba nauce i edukacji w Polsce na przełomie wieków? Tego, co niemal wszystkim pozostałym: po pierwsze pieniędzy, po drugie pieniędzy, po trzecie pieniędzy… Choć trudno oczywiście sprowadzić cały problem do pieniędzy, to − przyznajmy − są one niezwykle ważne. W Polsce lubimy naśladować innych: mówiło się już u nas o budowie drugiej Polski, drugiej Japonii, porównujemy się czasem do Hiszpanii, Irlandii i jeszcze paru krajów. Co się zaś tyczy problemu nauki i edukacji, to dobrze byłoby odwołać się do najnowszych doświadczeń Finlandii. Odnotujmy z podziwem, że nasz sąsiad zza morza (ojczyzna Nokii) potrafił w relatywnie krótkim czasie dokonać skokowego postępu w dziedzinie badań podstawowych i stosowanych, nauki angielskiego, internetyzacji i kultu nowoczesnej praktycznej wiedzy. W Finlandii nauka i edukacja są współcześnie ważnymi dźwigniami wzrostu i rozwoju (nieprzypadkowo Finlandia jest wiceliderem – tuż za USA – najnowszego rankingu krajów według indeksu kreatywności gospodarczej). Głównie dlatego, że na naukę wydaje się tam aż 450 dolarów rocznie na 1 mieszkańca (dla porównania: średnio w krajach Piętnastki UE wydaje się 350 dolarów), a u nas mniej niż pół procent PKB, czyli w przeliczeniu na jednego mieszkańca zaledwie około 50 dolarów.
Nie widzieć lasu, a widzieć drzewa, jest poważnym błędem, ale równie poważnym błędem byłoby widzieć las, a nie dostrzegać drzew. W nauce i edukacji nie ma miejsca na żadne cudowne, lekkie, łatwe i przyjemne rozwiązania. Nieuprawnione są łatwe obietnice, gdyż przysłowiowy diabeł tkwi w szczegółach, w całej serii pragmatycznych przedsięwzięć. Trudności, kryzysy, recesje, zapaści są szansą, uczą skromności i pokory, pobudzają do nadzwyczajnej aktywności. Miejmy nadzieję, że Komitet Ratowania Nauki rozwiąże się kiedyś nie dlatego, że nie będzie już szans na jej uratowanie, lecz dlatego, że nauka w Polsce zostanie uratowana. Ktoś powiedział, że profesorem trudno zostać, łatwo być… No, nie wiem…
„Interesuję się, oczywiście, filozofią i czasem o niej piszę, ale nigdy nie miałem ambicji, by mieć jakąś własną filozofię, różną od wszystkich innych. Podejrzewam także, że wszystko co w tej dziedzinie ważne, dawno zostało powiedziane. Nie mam zatem żadnej swojej filozofii i nie mam wrażenia, bym jej potrzebował” – tak przed kilkoma laty napisał, przyznajmy z niemałą dozą przekory, ale i pokory, prof. Leszek Kołakowski, jeden z największych współczesnych filozofów. Czternastego października 2000 w sali naszej filharmonii miałem zaszczyt wręczać prof. Kołakowskiemu – razem z rektorem – dyplom doktora honoris causa Uniwersytetu Szczecińskiego. Czy i w ekonomii, finansach i pozostałych dyscyplinach ekonomicznych „wszystko, co ważne, dawno zostało powiedziane”? Czyżby także uprawniona była znamienna, paradoksalna opinia sprzed kilku lat, że „biznes…, tak naprawdę, nie ma żadnego podłoża teoretycznego, a wszelkie rozważania na ten temat to zwykłe wodolejstwo”? Przyznam się, że jestem odmiennego zdania. Uważam bowiem, że roli dobrej teorii dla biznesu nie sposób przecenić, co w innym ujęciu brzmi: „teoria bez praktyki jest jałowa, praktyka bez teorii ślepa”. Myślę także, że nauki ekonomiczne są w gruncie rzeczy najważniejsze, najtrudniejsze, najbardziej interesujące… (niech mi tę prowokację Czytelnicy nieekonomiści wybaczą…). Bliskie mi są opinie wyrażone w latach sześćdziesiątych przez francuskiego ekonomistę J. Fourastié, który pisał o ekonomii, jednej z młodszych nauk, że „potrzeba tej nauki jest dziś odczuwana przez każdego obywatela”, jednocześnie, że „w żadnej innej dziedzinie działania nauka nie jest tak opóźniona w stosunku do potrzeb człowieka”.
Wydaje się, że nawet w świecie szybkiej ewolucji pewne przewidywania są możliwe, choć – dodajmy – niektóre zdarzenia pozostają nieprzewidywalne: ich przyczyny są bowiem jednocześnie zbyt liczne, zmienne i zbyt krótkotrwałe. Przykładowo ogólny ruch cen, w USA, Chinach, Indiach, Brazylii, Niemczech, Polsce itd., zależy od splotu czynników egzo- i endogenicznych, politycznych, społecznych, psychologicznych, finansowych, bankowych, handlowych, statystycznych, technicznych… A jednak ekonomiści – poza opisywaniem i objaśnianiem – próbują przewidywać. I czasem im się udaje. Pochyleni nad niezliczonymi statystykami, oglądający na swoich ekranach kolejne wykresy, rejestrują ciągle nowe ruchy, szybkie, nieuporządkowane, zaskakujące… Przewidzieć… Kto w listopadzie 2000 roku, na niewiele dni przed końcem XX wieku, potrafi trafnie przewidzieć zjawiska i procesy gospodarcze, które wystąpią w latach 2001, 2002, 2003, 2004, 2005… 2025? W USA, w Niemczech, w Polsce, na Pomorzu Zachodnim, w Szczecinie, w Koszalinie, Świnoujściu czy też w bliskim mi od połowy lat 50. „królewskim mieście” Darłowie? A jednak trzeba stale na nowo próbować. Choć rozwój nie ma charakteru linearnego, a przyszłość jest tak niepewna: nie wiemy, co dokładnie zdarzy się za rok, za kilka, za kilkanaście lat na światowych rynkach finansowych, w finansach publicznych, w sektorze bankowo-ubezpieczeniowym, w finansach korporacji oraz małych i średnich przedsiębiorstw, last but not least w finansach gospodarstw domowych. Wielką niewiadomą pozostaje zarówno „stara”, jak i tym bardziej „nowa ekonomia”. A jednak życie toczy się dalej… Najkrótsza historia świata w ujęciu Anatola France’a głosi: „ludzie rodzili się, cierpieli, umierali…”. Mimo wszystko trzeba nam wiele (umiarkowanego) optymizmu. Trudne czasy trzeba (aktywnie!) przeczekać. Nie jesteśmy całkowicie bezradni, a przyszłość nie jest nam w całości narzucona. I nie musi się wcale spełnić dobrze znane, trochę żartobliwe, trochę defetystyczne powiedzenie: „Kiedy będzie lepiej? Lepiej już było!”. Najważniejsza jest przyszłość…
Od czasu gdy Fenicjanie wymyślili pieniądze wszyscy się nimi posługujemy. Czy to w monetach, czy to w papierze, w plastiku, czy wirtualnie. Czytajmy profesora, gdyż potrzeba nam takiej refleksji humanistycznej, tutaj publicystycznej, czyli językiem zrozumiałym napisanej. Potrzeba nam kontekstu szerszego, abyśmy nie tylko pieniądze zarabiali, czy wydawali ale też zauważyli, że bez nich już nie potrafimy żyć. Obyśmy żyli z nimi mądrze. Pamiętając o innych, którzy ich nie mają.
Tomasz Dostatni OP
Od ćwierćwiecza − a dokładnie od naszego wkroczenia w XXI wiek − profesor Stanisław Flejterski uważnie przyglądał się światu, a przede wszystkim jego gospodarce. Swoje spostrzeżenia utrwalał w postaci niedługich felietonów i wielokrotnie udawało mu się uchwycić w nich istotę rozgrywających się wydarzeń. Pisał w sposób oparty na głębokiej wiedzy i starannie wyważony, a niekiedy zajmował też pozycję żartobliwego dystansu. Sięgnięcie po tę lekturę na prawdę daje szansę odświeżenia pamięci o tym, co miało miejsce jakiś czas temu, ale nie przestało mocno oddziaływać na teraźniejszość.
prof. Dariusz Filar
Ekonomia, brama do ojczyzny człowieka, jak napisano przed wiekami, zajmuje coraz bardziej kluczowe miejsce w naszym życiu. Stanisław Flejterski rozumie związane z tym wyzwania, łącząc role badacza i nauczyciela akademickiego oraz utalentowanego popularyzatora. Przychodzi mu to o tyle łatwiej, że wszechstronność jest fundamentalną cechą jego ciekawości poznawczej. Zna świat, więc patrzy na problemy od strony globalnej i lokalnej. Pokazuje to, co z zewnątrz, ale szuka głębszych przyczyn zjawisk, wiedząc że ekonomia, podobnie jak historia, to nauka o konfliktach interesów. Pozwala mu to rozbijać mity i sugerować racjonalne rozwiązania tam, gdzie zdają się panować już tylko namiętności. Traktuje ekonomię poważnie, dlatego też jest świadom związanych z nią zagrożeń technokratycznych. Pamięta, że nawet najznakomitsi uczeni nie zawsze mają rację. Na dodatek pisze jasno i zwięźle, nigdy nie lekceważy czytelnika. Czy można oczekiwać więcej?
prof. Jan M. Piskorski
Esejo-felietony autorstwa prof. Flejterskiego są cenną refleksją, głównie nad stanem nauki, polityki, biznesu i współczesnego życia społeczno-gospodarczego. Jest to zarazem zbiór inspirujących przemyśleń dotyczących globalnych zmian, sposobów myślenia o świecie i postrzegania złożonych realiów polityczno-gospodarczych. Esejo-felietony, pisane w latach 2000-2025, to teksty oryginalne, będące głosem w dyskusji nad ważnymi i wielowątkowymi problemami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
prof. Małgorzata Zaleska
Publikacja prof. Flejterskiego porusza różnorodne, a zarazem ważne tematy z zakresu ekonomii i finansów. Jest ona cenną pozycją, dającą podstawę do głębszych refleksji i dążenia do znalezienia tzw. złotego środka w polityce gospodarczej. Lektura esejo-felietonów może być interesująca i inspirująca dla szerokiego grona odbiorców.
prof. Magdalena Zioło