Podwójne życie - Małgorzata Kasprzyk - ebook

Podwójne życie ebook

Kasprzyk Małgorzata

3,9

Opis

"Podwójne życie" to pełna humoru powieść obyczajowa. Grono bohaterów stanowi czwórka przyjaciół, a tematem są zawirowania w ich życiu osobistym i zawodowym. Jedno z nich ukrywa przed pozostałymi swoją pasję, ponieważ kompleksy i brak wiary w siebie powodują, że nie potrafi zaufać nawet najbliższym.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 268

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (15 ocen)
4
8
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Małgorzata Kasprzyk

Podwójne życie

© Copyright by Małgorzata Kasprzyk & e-bookowo

Ilustracja na okładce: designed by Pressfoto / Freepik

Projekt okładki: Ilona Dobijańska

Skład: Ilona Dobijańska

ISBN: 978-83-7859-952-4

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2018

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Patronaci

Wioleta Sadowska – Subiektywnie o książkach

Krystyna Meszka – Literacki świat Cyrysi

Agnieszka Krizel – Recenzje Agi

Irena Bujak – Zapatrzona w książki

Magdalena Hupało – Zagubieni w świecie książek

Marta Daft – Marta wśród książek

ROZDZIAŁ I

Gdyby ktoś zapytał Filipa Góralczyka i Michała Sawickiego o przyczyny ich wzajemnej antypatii, zapewne żaden nie potrafiłby udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Pracowali w tym samym biurze, lecz widywali się rzadko i nie było między nimi żadnych konfliktów ani nieporozumień. Sprawy służbowe nie wymagały bowiem od nich stałych kontaktów, a te sporadyczne były zazwyczaj krótkie i sprowadzały się do chłodnej wymiany zdań na tematy merytoryczne. Nigdy nie prowadzili dyskusji o piłce nożnej, nie komentowali urody koleżanek z pracy ani nie opowiadali sobie o tym, jak spędzili weekend. Ich relacji nie można było opisać mianem obojętnych, ponieważ bez trudu dawała się w nich zauważyć atmosfera wzajemnej niechęci – lekkiej ze strony Michała i o wiele silniejszej ze strony Filipa. Skąd się brała? Nikt nie pytał o to zainteresowanych, gdyż w pracy było o wiele więcej problemów niż ich koleżeńskie stosunki. Na pewno nie bez znaczenia dla sprawy pozostawał jednak fakt, że obydwaj pochodzili z dwóch różnych światów.

Filip dorastał w rodzinie, która wiązała jakoś przysłowiowy koniec z końcem, lecz ciągle miała świadomość ograniczeń wynikających z kiepskiej sytuacji finansowej. Gdy miał pięć lat, jego ojca potrącił na pasach pijany kierowca, co spowodowało u niego nie tylko trwałe inwalidztwo, lecz także wielomiesięczną depresję. Nie mógł pogodzić się z tym, że on – człowiek aktywny zawodowo, niegdyś sportowiec odnoszący spore sukcesy – znalazł się nagle na marginesie życia jako niepracujący rencista z protezą zamiast nogi. Utrzymanie rodziny spadło wtedy na matkę, która w przedszkolu nie zarabiała kokosów. Po kilku latach sytuacja się trochę poprawiła, gdyż znajomy ojca, prowadzący kiosk, zaproponował mu zajęcie na kilka godzin dziennie. Filipa ucieszyło to, że dzięki spotkaniom z ludźmi ojciec miał lepszy humor i nie trwał godzinami w ponurym milczeniu. Na pieniądzach aż tak bardzo mu nie zależało, gdyż nie miał większych potrzeb materialnych – był typem chłopaka, który uwielbiał wchodzić na drzewa, spać pod namiotem i jeść pieczone ziemniaki, a te aktywności nie wymagały zbyt dużych nakładów finansowych.

Dopiero jako nastolatek uświadomił sobie wyraźnie, co go drażniło w zaistniałej sytuacji: jego rodzina była obiektem powszechnego współczucia. Wszystkim krewnym powodziło się znacznie lepiej niż im, toteż litowali się nad nimi i okazywali to na każdym kroku. Filip czasami miał wrażenie, że jeśli jeszcze raz usłyszy, jak ktoś mówi o jego matce „biedna Jadzia”, to szlag go trafi na miejscu. Był dumny i nienawidził protekcjonalnego traktowania, lecz latami musiał się na nie godzić. Wreszcie zrozumiał, że jest tylko jeden sposób, aby coś zmienić – musi się stać człowiekiem sukcesu, takim, któremu inni będą zazdrościć. Wtedy zapomną, że jego rodzicom przez całe lata ledwie starczało od pierwszego do pierwszego.

Jego upór w dążeniu do celu przyniósł rezultaty, toteż w wieku trzydziestu lat miał już niezłe stanowisko w dużej firmie, jeździł służbowym samochodem i spłacał kredyt, zaciągnięty na zakup eleganckiego apartamentu. Oczywiście to go nie zadowalało, ponieważ stanowiło w jego oczach zaledwie preludium do kolejnych osiągnięć, które wydawały się sprawą niedalekiej przyszłości. W pracy czuł się przecież jak ryba w wodzie! W przeciwieństwie do niektórych kolegów, traktujących korporację jak niewolę, oddawał się z pasją swemu zajęciu i uchodził za prawdziwego eksperta w dziedzinie finansów. Nie przerastały go żadne problemy czy zadania. Mówiono, że w przyszłości może nawet zostać dyrektorem.

Michał Sawicki zaczął pracę dwa lata po nim. Jako pupilek prezesa i syn jego przyjaciela był w uprzywilejowanej pozycji, z czego wyraźnie zdawał sobie sprawę. Trzymał się od wszystkich na dystans, z nikim się nie przyjaźnił ani nawet nie kumplował. Wkrótce utworzyły się dwa obozy: jedni mu nadskakiwali, chcąc być w dobrych stosunkach z kimś tak wpływowym, inni okazywali mu niechęć. Michał jednych i drugich traktował z taką samą obojętnością. Rzetelnie wykonywał swoje obowiązki i nie dawał żadnych powodów do plotek, ale ciągle sprawiał wrażenie człowieka, który patrzy na wszystko z góry. Wtedy zaczęto mówić, że traktuje tę pracę tylko jako okazję do zdobycia doświadczenia i wstęp do dalszej kariery.

Filip był zdania, że Michał powinien jak najszybciej to doświadczenie zdobyć i iść do diabła. Miał chroniczną wręcz alergię na tego faceta, nie cierpiał jego zarozumiałej miny i tej cholernej pewności siebie, jaką daje świadomość, że ma się „plecy”. Wprawdzie Sawicki pracował w innym dziale i nie był dla niego przeszkodą w drodze do ewentualnego awansu, ale i tak działał mu na nerwy.

Ich relacje uległy dalszemu pogorszeniu, kiedy na doroczne firmowe przyjęcie prezes przyszedł ze swoją córką, ponieważ jego żona akurat zachorowała. Filip nie miał dotąd zbyt wiele czasu na życie osobiste – za bardzo pochłaniała go kariera zawodowa – jednak ta dziewczyna zrobiła na nim duże wrażenie. Była niezwykle bezpośrednia, wesoła i nie przejawiała żadnych skłonności do zadzierania nosa. Nie mógł wprost uwierzyć, że córka prezesa może być taka normalna. Dopiero po pewnym czasie przyszło mu do głowy, że to bardziej kwestia charakteru niż środowiska, z jakiego się pochodzi. Przegadali wtedy prawie cały wieczór i wymienili się numerami telefonów, zatem wrócił do domu jako człowiek bardzo zadowolony z życia. I może pozostałby takim człowiekiem, gdyby kilka dni później nie zobaczył jej przypadkiem w kawiarni naprzeciw biura. Siedziała przy stoliku razem z Michałem.

Filip nie był w zasadzie zaskoczonym tym, że się znają – w końcu prezes zatrudnił Sawickiego, ponieważ tamten był synem jego kumpla. W tych okolicznościach córka prezesa musiała go również znać i to od dawna. O wiele bardziej zaskakująca wydała mu się wyraźna bliskość pomiędzy tą dwójką. Wprawdzie nie trzymali się za ręce ani nie patrzyli sobie w oczy, ale byli tak zajęci rozmową, że w ogóle go nie zauważyli. Wyszedł wtedy szybko z lokalu, zastanawiając się, dlaczego w takim razie na przyjęciu nie spędzali czasu razem. Dopiero po kilku minutach przypomniał sobie, że Sawicki wtedy nie przyszedł z powodu „ważnej sprawy rodzinnej”. Może właśnie rozczarowanie tą nieobecnością sprawiło, że poświęciła tamten wieczór jemu?

Niezależnie od tego, jaka była odpowiedź na to pytanie, jedno nie ulegało wątpliwości: tych dwoje pozostawało ze sobą w doskonałej komitywie. Filip poczuł wówczas w sercu bolesne ukłucie i nagle zdał sobie sprawę, że jego niespodziewane zauroczenie może okazać się silniejsze niż początkowo sądził. Przez cały wieczór miał przed oczyma tę scenę z kawiarni… Od tamtej pory jego niechęć do Michała wzrosła jeszcze bardziej, pogłębiona o zazdrość i niepewność, co też go łączy z Martyną.

W ich wzajemnych stosunkach nastąpił niespodziewany przełom pewnego ciepłego majowego dnia. Dochodziła właśnie trzecia, kiedy na biurku Filipa zadzwonił telefon.

– Pani Ilona Kotys do pana – poinformowała recepcjonistka.

– Dziękuję, zaraz zejdę – odpowiedział.

Ilona, rok od niego młodsza kuzynka, była jedyną osobą z rodziny, do której miał słabość. Jako dziennikarka z wykształcenia i blogerka z upodobania stanowiła bez wątpienia najbarwniejszą postać w gronie spokojnych, solidnych ludzi, jakimi byli jego krewni. Ona jedna nigdy się nad nim nie litowała, tylko twierdziła, że mu zazdrości, ponieważ jest jedynakiem i nikt go nie porównuje do idealnej starszej siostry. Ją niestety porównywano, a ogólny bilans rzadko wypadał na jej korzyść. Pewnie dlatego nie lubiła swojej siostry i nie utrzymywała z nią bliższych kontaktów.

Na jego widok uśmiechnęła się radośnie.

– Dobrze, że zszedłeś, bo nie mam siły, żeby zatargać to na górę – powiedziała, wskazując na duży pakunek, który postawiła obok fotela.

Ucałował ją na powitanie, chwycił pakunek z taką łatwością, jakby ten nic nie ważył i razem skierowali się do windy.

– Widziałaś to już? – zapytał. – Dobrze wyszło?

W odpowiedzi skinęła głową.

– Mnie się podoba, ale ciekawa jestem twojej opinii.

Kiedy weszli do jego pokoju, powoli odwinęła papier, ukazując portret mężczyzny w średnim wieku. Miał to być ich wspólny prezent dla babci z okazji jej osiemdziesiątych urodzin. Długo zastanawiali się, co wybrać, wreszcie Ilona postanowiła zanieść do znajomego malarza dawne zdjęcie dziadka i poprosić, aby go na tej podstawie sportretował. Filip zgodził się, że z takiego prezentu babcia na pewno będzie zadowolona.

– Niezły – powiedział, przyglądając się uważnie. – Mnie też się podoba.

– No to super!

– Najważniejsze, że mamy sprawę z głowy. Teraz trzeba tylko pojawić się, wręczyć…

– …a potem szybko się zerwać z tej nudnej imprezy – dokończyła za niego i obydwoje wybuchnęli śmiechem.

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.

– Proszę. – Filip nie pomyślał o tym, że warto najpierw zapakować obraz z powrotem, ale było już za późno. Drzwi się otworzył i wszedł Michał z jakimiś papierami w ręku. Na ich widok zatrzymał się w pół drogi.

– To może ja przyjdę później – powiedział niepewnie.

– Nie, nie, ja już wychodzę – przejęła inicjatywę Ilona. – Wpadłam tylko na chwilę, żeby podrzucić Filipowi nasz prezent dla babci.

– Michał Sawicki – przedstawił się i wyciągnął do niej rękę.

– Kolega z działu sprzedaży – uzupełnił Filip. – A to moja kuzynka, Ilona Kotys.

– Bardzo mi miło.

– Mnie również.

Filip ze zdziwieniem zauważył, że Ilona uśmiechnęła się do Michała, chociaż wielokrotnie słyszała od niego, jaki to zarozumiały dupek i musiała skojarzyć, że właśnie ma go przed sobą. Natomiast jego dobre maniery chyba zawiodły, ponieważ znieruchomiał i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią, jakby zobaczył ducha. Filip nie mógł zrozumieć, o co chodzi. Fakt, na tle innych dziewczyn z firmy biegających w eleganckich ciuchach i szpilkach, Ilona prezentowała się trochę osobliwie. Mała na sobie wytartą dżinsową spódnicę, podkoszulkę i lnianą marynarkę, co stanowiło nad wyraz swobodny zestaw. Ale żeby tak się dziwić?

– Muszę już lecieć – powiedziała, przerywając niezręczne milczenie. – Za kwadrans powinnam być w redakcji.

– Zdzwonimy się jeszcze przed sobotą? – zapytał.

– Jasne!

Michał dopiero teraz powrócił do rzeczywistości.

– Było mi naprawdę bardzo miło panią poznać – powtórzył.

Ilona uśmiechnęła się do niego jeszcze raz, po czym wyszła, zostawiając ich samych.

– Co cię do mnie sprowadza? – zapytał chłodno Filip.

Sawicki podał mu papiery i zaczęli standardową, służbową rozmowę. Dopiero po jego wyjściu zdał sobie sprawę, że portret dziadka wciąż stoi rozpakowany i zaczął owijać go w papier, nie chcąc, żeby komuś jeszcze wpadł w oko. Potem uświadomił sobie, że słowo „jeszcze” nie było konieczne, bo Michał chyba w ogóle go nie zauważył…

Dwa dni później, kiedy Filip jadł obiad w bufecie, nielubiany kolega pojawił się znowu i zapytał, czy może się przysiąść.

– Proszę – odpowiedział, chociaż nie miał najmniejszej ochoty na jego towarzystwo ani na rozmowę z nim. Spostrzegł jednak, że kilka głów przy sąsiednich stolikach podniosło się z zaciekawieniem i nie chciał przedłużać sprawy. Nic dziwnego, że byli zaskoczeni, w końcu Sawicki najbardziej lubił jadać samotnie.

Teraz jednak najwyraźniej miał do niego jakąś sprawę, gdyż wyglądał jak człowiek, który chce coś powiedzieć, ale jeszcze się waha. Filip nie zamierzał mu ułatwiać sytuacji żadnymi pomocniczymi pytaniami, więc spokojnie kończył posiłek.

– Wiesz, miałbym do ciebie prośbę. – Zdecydował się wreszcie Michał.

– Tak?

– Chodzi o twoją kuzynkę…

– O Ilonę? – To pytanie wyrwało mu się niechcący.

Sawicki potwierdził skinieniem głowy.

– Mógłbyś ją zapytać, czy zechce mi dać swój numer telefonu?

Filip o mało się nie udławił ostatnim kawałkiem kotleta. Po co temu zarozumialcowi numer telefonu Ilony? Ma zamiar ją poderwać? Przecież tyle dziewczyn w firmie na niego leci, a on się zachowuje, jakby go to nic nie obchodziło! Myślał, że to przez Martynę, ale chyba jednak nie…

Nagle uświadomił sobie, że bez względu na to, czym jest spowodowane zainteresowanie Michała, będzie je mógł wykorzystać do własnych celów i po raz pierwszy w życiu uśmiechnął się do niego.

– Oczywiście – odpowiedział. – Nie ma najmniejszego problemu.

Po powrocie do pokoju zadzwonił do Martyny, żeby umówić się z nią na kawę. Wprawdzie ostatnio próbował walczyć ze swoim uczuciem, ponieważ wyraźnie komplikowało mu życie, ale w obliczu nowych faktów uznał, że nie warto poddawać się zbyt wcześnie. Może nic poważnego jej nie łączy z Sawickim? Bliska znajomość nie musi przecież zaraz oznaczać bliskich stosunków…

Ku jego niebywałej radości Martyna zareagowała wręcz entuzjastycznie.

– Czemu się tak długo nie odzywałeś? – zapytała zdziwiona. – Nawet pytałam Michała o ciebie… Niestety powiedział mi, że nic nie wie. Sugerował tylko, że jesteś ostatnio bardzo zapracowany.

– No tak, nie da się ukryć – przyznał. – Ale dzisiaj jedliśmy razem obiad i udało nam się trochę pogadać.

Nie przyznawał się przed nią do swojej antypatii dla Sawickiego, ponieważ wiedział, jak bardzo sama go lubi. Przeciwnie – starał się utrzymywać ją w przekonaniu, że w zasadzie są dobrymi kolegami.

– A wiesz, że on się interesuje moją kuzynką? – dorzucił niewinnie. – Prosił mnie o jej numer telefonu…

ROZDZIAŁ II

Ilona mieszkała obecnie w kawalerce na Ursynowie, którą wynajęła po tym, jak jej wielka miłość okazała się równie wielkim błędem. Mogła oczywiście wrócić do rodzinnego domu, z którego w międzyczasie wyprowadziła się jej siostra, lecz to wiązałoby się z wysłuchiwaniem komentarzy w stylu: „Nam się ten typ od początku nie podobał”. Na samą myśl o tym Ilona otrząsała się z niechęcią, toteż wolała mniejszy komfort, który jednak gwarantował święty spokój. Po co miała rodzicom tłumaczyć, że była przekonana o głębokim uczuciu swego ukochanego? Przecież nosił ją na rękach, obsypywał kwiatami, spełniał każde jej życzenie. Dopiero po pewnym czasie zauważyła, że to uczucie ma nieco obsesyjny charakter, a jego samego cechuje silny instynkt posiadania. Tak silny, że zawsze chce wiedzieć, gdzie ona jest i co robi oraz na wszelki wypadek to sprawdzić. Początkowo sądziła, że z czasem pozbędzie się obaw i nabierze do niej zaufania, lecz gdy przyłapała go na grzebaniu w jej komputerze i sprawdzaniu połączeń w telefonie, straciła nadzieję. Uznała, że nie da się zmienić mężczyzny z kompleksem Otella.

Nigdy nie przyznała się do tego otwarcie, lecz jej rozczarowanie było ogromne. A już uwierzyła, że taka miłość jak w filmach zdarza się w życiu! Jaka była naiwna! W dodatku ignorowała uwagi rodziców, którzy ją ostrzegali. Ta myśl uwierała ją i sprawiała, że nie miała ochoty na powrót do domu.

Samodzielne mieszkanie wiązało się z pewnymi ograniczeniami finansowymi, ponieważ opłata za wynajem pochłaniała sporą część jej dochodów. Niemniej jednak Ilona potrzebowała spokoju i samotności za wszelką cenę, toteż nie narzekała. Nie myślała jeszcze o tym, jak będzie wyglądało jej dalsze życie – na razie cieszyło ją, że nikt się nie wtrąca w to, które obecnie prowadzi. Wprawdzie jeździła starym gratem, a ubrania kupowała tylko na wyprzedażach, lecz tym się specjalnie nie przejmowała, gdyż, podobnie jak jej kuzyn, nie miała wygórowanych potrzeb materialnych.

Oczywiście w tym spokojnym życiu nie było chwilowo miejsca dla żadnego faceta i to nie tylko z powodu doznanego rozczarowania. Był jeszcze drugi powód, o którym nie wiedział nawet Filip: Ilona przypadkowo poznała kogoś przez Internet. Od kilku lat prowadziła literackiego bloga, cieszącego się uznaniem wielu wydawnictw. Zamieszczała na nim recenzje przeczytanych książek i prowadziła liczne dyskusje na ich temat ze swoimi gośćmi. Tajemniczy nieznajomy pojawił się pierwszy raz mniej więcej przed rokiem, pozostawiając ciekawy komentarz na temat dramatu sensacyjnego, który wtedy zrecenzowała. Nawet się nie zdziwiła, w końcu to podobno typowo męska lektura… Odpisała mu, on też jej odpisał, ale była wtedy przekonana, że to tylko jednorazowa wymiana opinii na temat tej właśnie książki, toteż bardzo się zdziwiła, kiedy po zamieszczeniu kolejnej recenzji znów się odezwał. Zwłaszcza że tym razem chodziło o powieść historyczną. Najwyraźniej czytywał różne rzeczy, co w sumie stanowiło pewną rzadkość w dzisiejszych czasach.

Musiała przyznać, że jego komentarze bardzo jej się podobały – były inteligentne, błyskotliwe, świadczyły zarówno o dużej wiedzy, jak i o poczuciu humoru. W którymś momencie zorientowała się, że wchodząc na swego bloga zawsze ma cichą nadzieję na zobaczenie kolejnego komentarza. Po kilku miesiącach uświadomiła sobie, że on faktycznie nigdy nie zawodzi i zaczęła się zastanawiać, co się za tym kryje. Przecież to nie mógł być zbieg okoliczności! Czyżby czytał te same książki co ona, żeby móc z nią korespondować?

Postanowiła to sprawdzić i w tym celu wybrała do zrecenzowania romantyczną powieść. Było to typowe „babskie czytadło”, toteż logicznie rzecz biorąc powinien je pominąć, chyba że będzie miał ochotę wymienić z nią opinie. Przez następne kilka dni zastanawiała się, co zrobi… Wreszcie napisał. Przyznał uczciwie, że pierwszy raz w życiu przeczytał książkę dla kobiet, lecz nie żałuje, gdyż była to bardzo pouczająca lektura. Jeśli w takich książkach mężczyźni zawsze są ideałami rozumiejącymi wszystkie potrzeby swoich partnerek i dostarczającymi im fantastycznych wrażeń w łóżku, to nic dziwnego, że ci spotkani w życiu wydają im się potem mało ciekawi. Poza tym kto potrafi tak mówić o miłości? On sam jest normalnym facetem (chyba), ale nigdy nie wpadłby na to, żeby robić komuś takie romantyczne wyznania. Co więcej, nawet nie zna równie kwiecistych słów. Niemniej jednak jest bardzo zadowolony z lektury i polecałby każdemu ze swych kolegów przeczytanie chociaż jednej powieści tego typu. W celach instruktażowych, oczywiście.

Po roku wymiany korespondencji Ilona była już świadoma faktu, że uzależniła się od tej wirtualnej znajomości. Czekała z niecierpliwością na każdy kolejny komentarz, traciła humor, jeśli nie pojawiał się w porę i odzyskiwała go natychmiast, kiedy się okazywało, że nieznajomy znów do niej napisał. Nie znaczyło to jednak, że miała ochotę go poznać w realu. Tak było ciekawiej i bezpieczniej, gdyż mogła snuć dowolne wyobrażenia na jego temat i nie obawiać się konfrontacji z rzeczywistością. Poza tym na żadne przygody w prawdziwym życiu nie czuła się jeszcze w pełni gotowa.

Dwa dni po wizycie u Filipa skończyła właśnie kolejną recenzję i z uczuciem zadowolenia zamknęła komputer. Teraz pozostawało już tylko poczekać, aż „on” się odezwie. Powinno to nastąpić najwcześniej za kilka dni, więc będzie mogła przez ten czas zgadywać, jaki tym razem komentarz przyjdzie mu do głowy. A poznała go na tyle dobrze, że czasami zdarzało jej się trafić, chociaż wciąż jeszcze potrafił ją zaskakiwać.

Dzwonek domofonu przerwał jej rozmyślania.

– Cześć, Ilonka – powiedział Filip. – Dobrze, że cię zastałem.

Była zaskoczona, że wpadł do niej bez uprzedzenia. Przecież miał zadzwonić!

– Co się dzieje z twoim telefonem? – zapytał, kiedy dotarł na górę. – Zapomniałaś naładować?

Ilona odruchowo sięgnęła do torebki i przekonała się, że faktycznie zapomniała. Ale jest nieprzytomna!

– Mniejsza z tym, bałem się tylko, że gdzieś wyszłaś i będę musiał czekać. – Filipowi humor najwyraźniej dopisywał.

– Przepraszam, byłam zajęta – wyjaśniła. – Napijesz się czegoś?

– Jakbyś mogła zrobić małą kawkę…

Ilona zrobiła dwie, do swojej dolała mleka i usiadła w fotelu naprzeciw Filipa. Czuła, że w zasadzie powinna być zaniepokojona. Skoro do niej przyszedł, to chyba chodzi o coś ważnego. Może przeoczyła jednak jakieś niedociągnięcia na portrecie dziadka? On chyba wyczuł tą ciekawość, ponieważ nie trzymał jej w niepewności.

– Jadłem dzisiaj obiad z Michałem Sawickim – powiedział. – Tym, którego poznałaś u mnie w biurze. Prosił, żebym cię zapytał, czy dasz mu swój numer telefonu.

– Co…?

– Też byłem zaskoczony.

Informacja przekazana przez Filipa była tak dziwna, że Ilona początkowo nie mogła zebrać myśli.

– A po co mu mój numer? – zapytała wreszcie.

– Nie wiem, może chce się z tobą umówić. Tak ci się wtedy przyglądał…

Fakt, przyglądał jej się, ale w jego wzroku było raczej zdziwienie niż zachwyt. Zresztą czym miał się zachwycać? Ani jej rudawe włosy, ani upstrzona drobnymi piegami twarz nie wpisywały się w klasyczne kanony kobiecego piękna. Gdyby miała taką alabastrową cerę jak jej siostra i takie złociste loki, to co innego…

– Zresztą jaką mógłby mieć do ciebie sprawę? – dodał jeszcze Filip.

– Pojęcia nie mam.

– Właśnie.

Przez chwilę oboje milczeli. Ilona nie wiedziała, co odpowiedzieć. Gdyby tamten przyznał, że chce się z nią umówić, miałaby mnóstwo wymówek: nie spotyka się z nieznajomymi, nie pozbierała się jeszcze po ostatnim rozstaniu, nie lubi niebieskookich szatynów, nie ma czasu… A jakby się nie dał przekonać, mogłaby użyć ostatecznego argumentu: ma innego, tylko nie chciała mu wprost o tym mówić. W grę wchodziła jednak możliwość, że on rzeczywiście miał do niej jakąś sprawę, a to oznaczało, że będzie po prostu nieuprzejma, jeśli odmówi.

– No dobrze, daj mu ten numer – powiedziała w końcu. – Dowiem się przynajmniej, o co chodzi.

– Naprawdę się zgadzasz? – Filip wyglądał na ucieszonego.

– Chyba zbyt dużo nie ryzykuję…

– Raczej nie, najwyżej się wynudzisz.

– Czyli jednak zakładasz, że jemu chodzi o spotkanie?

– Coś mi mówi, że tak.

Ilona popatrzyła na niego ze zdumieniem.

– W taki razie powinieneś mnie przekonywać, żebym odmówiła. Przecież ty nie cierpisz tego faceta.

Filip skinął głową.

– Nie cierpię i on chyba o tym wie. Jakbyś odmówiła, od razu by się domyślił, że to ja cię zniechęciłem. Natomiast jeśli się z nim raz umówisz, a potem powiesz, że nie jesteś zainteresowana kontynuacją tej znajomości, będzie miał pewność, że sam cię zniechęcił.

– No wiesz!!!

– Poza tym bardzo bym chciał, żeby ten zarozumialec dostał od kogoś kosza – przyznał. – To mu na pewno dobrze zrobi!

Ilona odstawiła filiżankę z kawą i wstała.

– Mam się z nim umówić, a potem dać mu kosza? O to ci chodzi?

– Dokładnie.

– To bardzo nieładne zagranie – powiedziała stanowczo. – Nawet jeśli nie darzysz go sympatią, nie powinieneś mnie do tego namawiać. O ile wiem, on ci nigdy nic złego nie zrobił.

Filip popatrzył na nią i trochę się przestraszył. A jeśli się rozmyśli?

– Ilonka, zapewniam cię, że sama nie będziesz miała ochoty na dalszy ciąg. Przecież cię znam i wiem, że nie lubisz przemądrzałych typów, którzy uważają się za lepszych od innych.

– Mimo wszystko nie podoba mi się ten pomysł.

– Dobra, to umówmy się, że sprawa pozostaje otwarta. Jeśli ci się spodoba, dasz mu szansę.

– Mówisz tak, bo jesteś przekonany, że będzie inaczej.

– No pewnie! Ale skoro się upierasz, że takie założenie jest nie w porządku…

Ilona westchnęła. Co za pech, że natknęła się na tego faceta! Nie mógł wtedy przyjść pięć minut później? Filip znał ją dobrze i wyczuł, że jest bliska kapitulacji.

– Przecież sam nigdy nie wpadłbym na ten pomysł – powiedział. – To on mi go podsunął, kiedy poprosił o ten telefon. Poza tym nie musisz mówić wprost, żeby poszedł do diabła. Możesz mu to zasugerować bardziej delikatnie.

Mimo woli się uśmiechnęła. Filip miał swoje wady, ale przynajmniej nie był hipokrytą i za to go ceniła.

– No dobrze. Ale pamiętaj, że robię to tylko dla ciebie.

– Zapewniam cię, że doceniam twoje poświęcenie.

Resztę wieczoru przegadali o zbliżających się urodzinach babci, na których mieli zamiar pojawić się razem i wręczyć wspólny prezent. Już dawno zauważyli, że we dwoje czują się zdecydowanie pewniej w gronie rodzinnym. Potem Filip pożegnał się i wyszedł, nie usiłując wcale ukrywać zadowolenia z powodu pomyślnie załatwionej sprawy. Czuł, że uda mu się ją przekonać!

ROZDZIAŁ III

W przeciwieństwie do Ilony Michał miał ogromną ochotę na spotkanie w realu. Był przekonany, że rok wirtualnej znajomości spokojnie wystarczy jako podstawa do czegoś więcej. Już od pewnego czasu o tym myślał, lecz nie chciał składać jej takiej propozycji na blogu. Planował skorzystać z adresu, który zamieściła w rubryce „Kontakt”, przesłać prywatną wiadomość i zapytać, czy zgodzi się z nim umówić. Zanim jednak zdążył zrealizować ten plan, dowiedział się przypadkiem, że to kuzynka Filipa. Wahał się dwa dni, czy skorzystać z tej nowej możliwości, gdyż od dawna wyczuwał, że tamten nie darzy go sympatią. Miał jednak ogromną ochotę zrobić Ilonie niespodziankę. Postanowił zatem zwrócić się do jej kuzyna, a potem zadzwonić do niej i zaproponować spotkanie. Bardzo chciał zobaczyć minę, jaką zrobi na wieść o tym, że to on był jej stałym komentatorem na blogu.

Ku jego zdumieniu wszystko poszło nad wyraz gładko. Filip bez żadnych oporów zgodził się odegrać rolę pośrednika i już następnego dnia przyniósł mu numer telefonu Ilony. Michał nie usiłował nawet ukryć swojej radości. W końcu wymiana korespondencji z nią stanowiła jedną z niewielu rozrywek w jego nudnym życiu…

Właściwie początkowo nic nie zapowiadało tego, że sprawy przybiorą taki obrót. Oczywiście w pracy został przyjęty nieufnie, gdyż wszyscy wiedzieli, że posadę zawdzięcza ojcu, który jest przyjacielem prezesa. Sądził jednak, że z czasem ludzie o tym zapomną i go zaakceptują, a on sam wciągnie się w nowe obowiązki i zacznie żyć pracą tak jak wszyscy dookoła. Teraz, po prawie czterech latach wiedział już, jak bardzo się mylił. Pomimo najszczerszych chęci nie był w stanie zaangażować się emocjonalnie w to, co robił. Wypełnianie służbowych obowiązków było dla niego przykrą koniecznością, czymś, co powinien robić, skoro podpisał umowę i pobierał pensję. W żadnym razie nie było pasją, nie stanowiło treści życia, a co najgorsze nawet go specjalnie nie interesowało. Zastanawiał się wielokrotnie, czy zmiana firmy stanowiłaby jakieś rozwiązanie, lecz zazwyczaj ogarniały go wątpliwości. Jego ojciec zrobił przecież karierę w biznesie i z tego, co mówił, wynikało, że poszczególne korporacje niewiele się od siebie różnią. Wychodziło na to, że on sam się do takiej pracy po prostu nie nadaje.

To odkrycie początkowo go przeraziło. Nie potrafił sobie wyobrazić, co w takim razie będzie robił. Jednak myśl o tym, że będzie żył tak, jak teraz aż do emerytury, przeraziła go jeszcze bardziej. Już w niedzielny wieczór zaczynał z reguły odczuwać zniechęcenie na myśl o czekającym go tygodniu w biurze. Coraz bardziej izolował się od ludzi w firmie, aby niczego nie zauważyli. Nie potrafił nawet udawać takiego entuzjazmu, jaki przejawiał Filip. Właściwy człowiek na właściwym miejscu, bez wątpienia. Nie taki nieudacznik jak on…

Niestety Michał musiał podtrzymywać fikcję i stwarzać pozory również w rodzinnym domu oraz wśród znajomych. W końcu był synem człowieka sukcesu i wszyscy oczekiwali, że pójdzie w jego ślady. Czasami miał wrażenie, że prowadzi podwójne życie, oszukuje swoich bliskich i świadomie wprowadza ich w błąd. Znowu… Dlaczego w takim razie ma z tym trudności, skoro prowadzenie podwójnego życia nie jest dla niego nowością?

Pierwsze doświadczenie w tym zakresie zdobył w trakcie swojej przygody z Beatą. Była żoną bogatego biznesmena z grona znajomych jego rodziców. Jej związek przechodził właśnie poważny kryzys, ponieważ starszy od niej małżonek niespodziewanie stracił głowę dla swojej asystentki. Oczywiście wszyscy jej współczuli, gdyż nikt nie wiedział, że pociesza się w ramionach Michała w każdy wtorek i czwartek, między osiemnastą a dziewiętnastą trzydzieści. Oficjalnie chodziła o tej porze na prywatne lekcje angielskiego. Michałowi wytłumaczyła, że owe wtorki i czwartki powinny pozostać ich wspólną tajemnicą, gdyż ma zamiar starać się o rozwód z winy męża. Trwało to kilka miesięcy, po czym nastąpiły pewne zmiany: małżonek zerwał z asystentką, stwierdził samokrytycznie, że zachował się jak ostatni idiota i zaproponował Beacie, aby starali się uratować swoje małżeństwo. Ona ze swej strony była przekonana, że odzyskał rozum po rozmowie z adwokatem, który wytłumaczył mu, ile straci przy podziale majątku, niemniej jednak zgodziła się. Michał okazał w tej sytuacji zrozumienie i po rozstaniu nadal pozostawał z Beatą w przyjacielskich stosunkach, a ona twierdziła, że zachował się wówczas jak dyskretny, staroświecki dżentelmen. Raz dodała nawet, że rzadko się spotyka takich mężczyzn w dzisiejszych czasach.

Michał nie mógł zatem w żaden sposób zrozumieć, dlaczego obecnie okłamywanie najbliższych przychodziło mu z taką trudnością, skoro kiedyś z powodzeniem udawał dalekiego znajomego Beaty. Może wtedy mógł się usprawiedliwić we własnych oczach argumentem, że robi to dla niej? Dzisiaj nic go nie usprawiedliwiało z utrzymywania rodziny w przekonaniu, że wiedzie mu się świetnie i jest bardzo zadowolony z pracy, a jednak nie mógł się zdobyć na to, aby przyznać, jak jest naprawdę. Zamiast tego starał się uciekać od swoich problemów, najchętniej w świat książek, ponieważ zawsze lubił czytać. Nie miał jakiegoś ulubionego gatunku, najważniejsze było, aby lektura go wciągnęła i dała mu chwilę zapomnienia. Nie mógł przecież bez przerwy myśleć o tym, co zrobić ze swoim życiem, skoro sytuacja w zasadzie była patowa. Nie wypadało rzucić pracy, którą załatwił mu ojciec, nie miało też sensu szukanie innej bez żadnej gwarancji, że w niej odnajdzie się lepiej. To co mu pozostawało? Dalsze prowadzenie podwójnego życia?

Chociaż pragnienie, aby raz na zawsze skończyć z udawaniem było niezwykle silne, Michała czasami ogarniało przerażenie na myśl o tym, co się stanie, gdy pewnego dnia prawda wyjdzie na jaw. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, jak ojciec zareaguje. Przecież zawsze marzył o takim synu jak Filip, a on, niestety, w niczym go nie przypominał…

Odkąd przypadkowo natrafił w Internecie na blog Ilony, korespondencja z nią stała się dla niego kolejną odskocznią od przygnębiającej rzeczywistości. Zdarzało mu się już wcześniej wyszukiwać recenzje przeczytanych książek w celu porównania, jakie wrażenie wywarły na innych, lecz nigdy nie wysyłał żadnych komentarzy. To, co ona napisała, tak mu się jednak podobało, że po raz pierwszy uległ pokusie. I wcale nie żałował, ponieważ wirtualne rozmowy z nią wciągnęły go bez reszty. Do tego stopnia, że zaczynał dzień od sprawdzenia, czy na jej blogu pojawiło się coś nowego!

Już od pewnego czasu miał ochotę na bliższą znajomość, ponieważ był przekonany, że okaże się ciekawa. Nie robił sobie oczywiście nadziei na romans – jako rozsądny człowiek brał pod uwagę ewentualność, że Ilona może być mężatką albo po prostu mieć faceta. Poza tym nigdy jej nie widział i nie mógł być pewny, czy mu się spodoba. Ale dlaczego nie miałby przekształcić internetowej przyjaźni w realną?

Następnego dnia po otrzymaniu od Filipa jej numeru telefonu, zdecydował się wreszcie zadzwonić. Nie zrobił tego od razu, gdyż układał sobie w głowie plan rozmowy i przygotowywał ewentualne odpowiedzi na jej pytania. Ilona nie wiedziała przecież, że to on prowadził z nią te dyskusje o książkach, ponieważ zawsze posługiwał się nickiem. Na pewno teraz jest zdziwiona i nie ma pojęcia, czego on od niej chce, zatem pytań będzie miała sporo.

– Halo? – powiedziała swobodnie, gdy odebrała.

– Dzień dobry, pani Ilono. Mówi Michał Sawicki. Nie wiem, czy mnie pani kojarzy, jestem znajomym Filipa…

– Tak, oczywiście, spotkaliśmy się w biurze.

Michał odniósł wrażenie, że swobodny ton zniknął z jej głosu, a zamiast niego pojawiło się napięcie.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam do pani pewną sprawę. Nie chciałbym jednak sprawiać kłopotu. Jeśli jest pani zajęta…

– Pan ma do mnie sprawę? – powtórzyła ze zdziwieniem.

– Tak, ale wolałbym o niej porozmawiać osobiście. Miałaby pani chwilę czasu, żeby się ze mną spotkać?

– Miałabym, ale dopiero wieczorem. Muszę skończyć reportaż, więc całe popołudnie spędzę w redakcji.

Teraz odniósł wrażenie, że napięcie znikło z jej głosu i powrócił swobodny ton.

– To może zechce pani później zjeść ze mną kolację?

– Bardzo chętnie – odpowiedziała z jeszcze większą swobodą niż poprzednio. – Tylko gdzieś w centrum, bo zepsuł mi się samochód…

– W takim razie zrobię rezerwację i przyjadę po panią do redakcji. Tak chyba będzie najwygodniej.

– Dobrze, podam panu adres.

Michał wiedział, gdzie to jest, więc nie musiał notować.

– Może być o siódmej? – zapytał jeszcze.

– Lepiej o siódmej trzydzieści.

– W takim razie do zobaczenia!

– Do zobaczenia!

Kiedy odłożył słuchawkę, nie mógł zrozumieć, dlaczego spędził cały dzień przygotowując się do tej rozmowy, skoro i tak miała zupełnie inny przebieg, niż planował. Chciał od razu poinformować Ilonę, że znają się z korespondencji, ale dziwne napięcie, które wyczuł w jej głosie, gdy się przedstawił, skłoniło go do zmiany zdania. Pojęcia nie miał, dlaczego tak zareagowała. Czyżby Filip powiedział jej coś na jego temat?

Michał usiłował sobie przypomnieć, czy miał jakieś nieporozumienie z jej kuzynem, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Pracowali w innych działach, stykali się rzadko, rozmawiali tylko wówczas, gdy było to konieczne. Nigdy w trakcie tych rozmów nie padły żadne nieprzyjemne słowa, nigdy nie było żadnego powodu do kłótni ani nie obrazili się na siebie. Owszem, wyczuwał ze strony Filipa wyraźną niechęć, lecz kładł ją na karb swojej ogólnej sytuacji w biurze i tego, że przyjęcie go do pracy uważano za objaw nepotyzmu prezesa. A może Filip właśnie o tym powiedział kuzynce?

Po namyśle Michał uznał, że chyba nie. Ilona wydawała się zestresowana na początku ich rozmowy, ale potem, kiedy wspomniał, że ma do niej sprawę, wyraźnie się odprężyła. Chyba po prostu nie należała do kobiet, które lubią szybki podryw i randki z nieznajomymi. Jeśli tak, to nie ma problemu. W końcu nie zamierzał się z niczym spieszyć. Najpierw chciał ją bliżej poznać i nawiązać przyjacielskie relacje. Najważniejsze, że zgodziła się na to spotkanie, tym samym dając mu szansę. Przy kolacji wyjaśni jej, że w zasadzie znają się od dawna.

W sumie miał teraz jeszcze większą ochotę ją zobaczyć niż poprzednio. Pamiętał, jak uśmiechnęła się do niego, kiedy wszedł do pokoju Filipa, jak serdecznie się z nim wtedy przywitała i doszedł do wniosku, że musi być bardzo miłą dziewczyną. Poza tym ma śliczne piegi… To była w zasadzie jedyna rzecz, jaką zauważył, taki był zdumiony odkryciem, że to do niej pisywał przez ostatni rok.

Ucieszony czekającą go perspektywą, pracował tego dnia z wyjątkowym zapałem i uśmiechał się do wszystkich, z którymi rozmawiał. Nie dostrzegał zdziwionych spojrzeń wokół siebie ani szeptów za swoimi plecami. Tymczasem jego współpracownicy usiłowali odgadnąć, co mu się stało. Może ma dostać awans? Może zaproponowano mu lepszą pracę? Może jedzie w ciekawą delegację? Coś przecież musi być przyczyną takiego dziwnego zachowania!

Pod koniec dnia wszyscy doszli do zdumiewającego wniosku, że on potrafi być naprawdę miły. Ciekawe dlaczego tak rzadko mu się to zdarza? Gdyby zachowywał się w ten sposób codziennie, mogliby go nawet polubić!

ROZDZIAŁ IV

Michał nie zdawał sobie sprawy, że Ilona była z ich rozmowy o wiele bardziej zadowolona niż on. Czekała na nią z pewnym niepokojem, analizując swoją wcześniejszą wymianę zdań z Filipem i powtarzając sobie, że źle zrobiła, godząc się na jego propozycję. Nie lubiła sprawiać nikomu przykrości, a Michał niczym jej nie zawinił, toteż wolałaby mu po prostu powiedzieć, że nie ma czasu. Może by się zniechęcił? Kiedy jednak oznajmił, że ma do niej sprawę, odetchnęła z ulgą. Jako dziennikarka była do tego przyzwyczajona, ponieważ mnóstwo ludzi do niej dzwoniło i pisało, informując o różnych rzeczach, prosząc o interwencję, sugerując, czym powinna się zająć w następnym artykule…

Nie mogła teraz zrozumieć, skąd Filipowi przyszło do głowy, że ten facet chce się z nią umówić na randkę. Pewnie sam się zakochał w tej Martynie, o której tyle jej opowiadał, i teraz wszystkich dookoła posądza o to samo. A Michał na pewno zna mnóstwo dziewczyn o wiele bardziej atrakcyjnych niż ona i wcale nie musi się specjalnie wysilać, aby namówić którąś na spotkanie, ponieważ sam jest dość przystojny. Po co miałby zawracać sobie głowę proszeniem Filipa o kontakt, skoro domyśla się, że on nie jest do niego zbyt przyjacielsko nastawiony? Tak, jej kuzyna stanowczo poniosła wyobraźnia!

Pod wpływem swoich rozważań uspokoiła się zupełnie i skoncentrowała na pisaniu reportażu. Dzięki temu sprawa wieczornego spotkania na pewien czas przestała zaprzątać jej myśli. Ilona zawsze pozwalała, aby temat ją wciągnął i przy pisaniu zapominała o całym świecie. Kiedy kończyła, potrzebowała z reguły paru minut, aby wrócić do rzeczywistości. Właściwie była z tego zadowolona, ponieważ tylko teksty, nad którymi w ten sposób pracowała, okazywały się dobre. Sporadycznie zdarzało się, że nie potrafiła „wsiąknąć” w temat i wówczas nie była zadowolona z osiągniętego efektu. Poza tym ten brak serca do pisania rzucał się w oczy niektórym osobom w redakcji, a zwłaszcza jej szefowi. Na szczęście dzisiaj miała dobry dzień: zdania same układały się w całość, wnioski nasuwały się bez problemu, zaś efektowne zakończenie zostało opracowane już wcześniej – wystarczyło tylko do niego dotrzeć. Stukała zatem w klawiaturę z ogromnym zapałem.

Michał przyjechał do redakcji punktualnie o siódmej trzydzieści i zadzwonił do niej z informacją, że już czeka.

– Zaraz schodzę – odpowiedziała wesoło.

Zdążyła dokończyć reportaż szybciej niż sądziła, więc uległa jeszcze pokusie, aby wejść na swój blog i sprawdzić, czy nieznajomy się odezwał. Niestety nic jeszcze od niego nie przyszło, natomiast pewna stała korespondentka wspomniała, że jest bardzo ciekawa, co on sądzi o tej książce. Wynikało z tego, że inni też lubią jego komentarze i z zainteresowaniem śledzą ich dyskusje. To było bardzo miłe odkrycie, zatem od razu wprawiło ją w dobry humor.

Kiedy zeszła na dół i przywitała się z Michałem, zauważyła, że jest nieco spięty. Kurtuazyjnie otworzył przed nią drzwi samochodu i wyjaśnił, że zarezerwował stolik w jednej ze swoich ulubionych restauracji serwujących dania kuchni międzynarodowej. Zapomniał ją bowiem zapytać, czy ma jakieś specjalne preferencje, a nie chciał dzwonić kolejny raz i przeszkadzać jej w pracy. Ale tam, gdzie jadą, na pewno znajdzie coś dla siebie, nawet świetne dania wegetariańskie. To ostatnie ją zastanowiło. Wprawdzie czasami jadała mięso, ale do dań wegetariańskich miała ogromną słabość. Tylko skąd on mógł o tym wiedzieć? Nie sądziła, żeby pytał Filipa, przecież nie byli przyjaciółmi. Nie pisała artykułów na tematy kulinarne, zatem nie mógł też o tym czytać. Wreszcie doszła do wniosku, że przyszło mu to do głowy ze względu na panującą ostatnio modę na wegetarianizm.

Szybko dojechali na miejsce, gdyż pora korków szczęśliwie minęła. Kiedy już usiedli i złożyli zamówienie, znów odniosła wrażenie, że Michał ma tremę. Patrzył na nią, jakby nie miał pojęcia, w jaki sposób zacząć rozmowę. Może był z natury nieśmiały w stosunku do kobiet? A to dopiero! Filip na pewno by się zdziwił, gdyby mu o tym powiedziała…

– Udało się skończyć reportaż na czas? – zapytał wreszcie.

– Tak, nawet trochę przed czasem. – Ilona uśmiechnęła się lekko, ponieważ ta sytuacja zaczęła ją bawić.

– A kiedy się ukaże?

– W poniedziałkowym wydaniu.

– W takim razie przeczytam na pewno.

– Chce pan być na bieżąco z problemami miasta?

Michał zrozumiał to pytanie jako aluzję do faktu, że ona pracuje w lokalnej gazecie. Czyżby nie była z tego zadowolona i podobnie jak on nie odczuwała satysfakcji zawodowej?

– Uważam, że warto, bo wtedy nic człowieka nie zaskoczy – odparł wymijająco.

– Bardzo rozsądne podejście…

Jej swobodny ton dodał mu odwagi, aby wreszcie przejść do tematu.

– Lubi pani swoją pracę?

– Tak.

– To dobrze, chociaż…

W tym momencie znów się zawahał, jakby nieśmiałość wzięła górę nad chęcią prowadzenia rozmowy.

– Chociaż to, co robię, nie jest zbyt interesujące? – dokończyła za niego.

– Wcale nie miałem zamiaru tego sugerować.

– Przecież pan wie, że pisuję na pasjonujące tematy typu remonty, dziury w jezdniach, korki… Rozumiem, że to się nie wydaje ciekawe, ale zapewniam pana, że lubię swoje zajęcie. Każde zagadnienie może człowieka wciągnąć, trzeba tylko spojrzeć na nie pod odpowiednim kątem.

Teraz na twarzy Michała pojawił się cień uśmiechu.

– Ala ja naprawdę co innego chciałem powiedzieć. Chodziło mi o to, że jeśli ktoś z taką pasją oddaje się swojemu hobby, to na ogół oznacza pewne niezadowolenie z pracy. Widocznie pani jest wyjątkiem.

– Jakiemu hobby?

– Na przykład prowadzeniu bloga…

Ilona oniemiała ze zdumienia. Skąd ten facet o tym wie?

– Trafiłem na niego przypadkiem prawie rok temu – wyjaśnił. – Od tamtej pory często pisuję do pani.

– To pan przesyła mi swoje komentarze po każdej recenzji?

– Tak.

Potrzebowała kilku minut, żeby ochłonąć. I nawet nie chodziło o to, że jej sympatyczny znajomy z Internetu okazał się niesympatycznym kolegą Filipa z pracy, tylko… o to, że w ogóle go poznała. Wcześniej nie brała tego pod uwagę, więc teraz czuła się nieco zdezorientowana. Powinna się cieszyć, a miała wrażenie, jakby coś się skończyło. Nie było już fascynującej tajemnicy, tylko rzeczywistość. Nie wiedziała, czy to lepiej, czy gorzej. Wprawdzie ta rzeczywistość, siedząca naprzeciw niej, wcale nie wyglądała źle, ale z drugiej strony miała teraz konkretną twarz, co uniemożliwiało tworzenie sobie o niej dowolnych wyobrażeń. Ilona miała dziwne wrażenie, że trochę jej tego żal…

– Przepraszam – powiedziała wreszcie. – Jestem zaskoczona…

– Rozumiem – odparł spokojnie. – Ja też byłem, kiedy spotkałem panią w biurze.

– Nie spodziewał się pan, że się poznamy?

– Nie spodziewałam się, że jest pani kuzynką Filipa. Natomiast na spotkanie miałem ochotę od dawna. Nawet zastanawiałem się, jak je zorganizować…

– Naprawdę?

Michał skinął głową.

– Chyba zawsze tak jest, kiedy pozna się kogoś przez Internet. W końcu przychodzi taki moment, że chce się przenieść tę znajomość do prawdziwego życia.

Ilona zdała sobie sprawę, że on chyba ma rację. W większości przypadków tak właśnie jest. Dlaczego w takim razie ona nie chciała? Może dla niej było jeszcze za wcześnie?

Nie miała jednak zamiaru przyznawać się do tego, więc zaczęła go wypytywać, jak trafił na jej blog i dlaczego zaczął z nią korespondować. Wtedy ich rozmowa wreszcie się rozkręciła. Michał wyraźnie się odprężył i powiedział, że zaprezentowana wówczas recenzja zainspirowała go, aby zabrać głos w dyskusji, ponieważ zawierała uwagi, które jemu w trakcie lektury się nie nasunęły. W efekcie był nieco zaskoczony jej punktem widzenia i ciekawy, jak zareaguje na wyrażone przez niego wątpliwości. Kiedy mu odpisała, nie mógł się oprzeć pokusie, aby nie poruszyć innych kwestii, na które ona z kolei nie zwróciła uwagi przy czytaniu. No i zanim się zorientował został jej stałym korespondentem…

Te wyjaśnienia zachęciły Ilonę, żeby zapytać wprost, czy to dzięki niej czytał niektóre książki opisywane na blogu. Michał wcale nie usiłował zaprzeczać – dodał nawet, że już podczas lektury planował sobie kolejną dyskusję z nią i przygotowywał niektóre komentarze. Potem zaczął żartować z tego, jak wzbogaciła jego literackie doświadczenia, serwując mu pierwszą w życiu przygodę z romansem… W sumie miło jej się z nim rozmawiało i dopiero, gdy podano deser, uświadomiła sobie, że czas upłynął bardzo szybko. On też chyba dopiero w tamtej chwili zdał sobie z tego sprawę.

– Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałem pomówić – przyznał.

– Tak? – Znów odniosła wrażenie, że opuściła go pewność siebie i bardziej przypomina teraz nieśmiałego faceta z początków kolacji niż tego, który później tak swobodnie bawił ją rozmową.

– Mam do pani pewną prośbę. Pomyślałem, że skoro wirtualnie znamy się już od roku …

– Mówmy sobie po imieniu – zaproponowała spontanicznie. – Będzie prościej.

– Dobrze, bardzo chętnie.

Pomimo tej zachęty jeszcze przez chwilę się wahał.

– W czym mogę ci pomóc? – zapytała wobec tego.

– Chodzi o to, że jedna osoba z grona moich znajomych napisała książkę. Zastanawia się teraz, czy wysłać ją do jakiegoś wydawnictwa. Niestety nie zna nikogo, kto mógłby wyrazić profesjonalną opinię na jej temat. Dlatego przyszło mi do głowy, że może ty byś się zgodziła.

– Nie ma problemu. Przecież wiesz, że lubię czytać.

– To świetnie – stwierdził z wyraźną ulgą i radością w głosie. – Mam wydruk.

Sięgnął do swojej teczki i podał jej ciężką kopertę formatu A4.

– Oczywiście nie musisz się spieszyć. To nic pilnego. Poza tym, gdybyś od razu stwierdziła, że ci się nie podoba, nie musisz wcale czytać całej. I tak będzie wiadomo, że jest beznadziejna.

– Rozumiem – odpowiedziała z uśmiechem. – A jaka to książka?

– Kryminał.

Ilona z uśmiechem schowała wydruk do reklamówki, którą nosiła zawsze w torebce na wypadek niespodziewanych zakupów. Nie wyglądało to zbyt profesjonalnie, ale Michał był tak zadowolony, że nie zwracał uwagi na szczegóły. Zapłacił za kolację, nie chcąc nawet słuchać o jej udziale w kosztach. Zaznaczył, że wcale nie jest konserwatywny, ale osoba, która obiecała mu przysługę, musi być jego gościem. Wobec tego Ilona nie oponowała i pozwoliła jeszcze, aby odwiózł ją do domu.

Po powrocie starała się jakoś uporządkować swoje wrażenia, co przychodziło jej z pewnym trudem. Jeszcze nie oswoiła się z myślą, że to Michał okazał się tym tajemniczym nieznajomym, z którym od roku korespondowała. Było już jasne, skąd wiedział, że lubi dania wegetariańskie, ponieważ kilka miesięcy wcześniej dyskutowali o książce zawierającej przepisy. Było też oczywiste, dlaczego chciał się z nią spotkać. Natomiast w dalszym ciągu pozostawało niejasne, dlaczego w czasie tego spotkania ją okłamał. Niestety, co do tego Ilona nie miała najmniejszych wątpliwości. Robiłby sobie tyle kłopotu, żeby poprosić ją o przeczytanie książki, którą napisał „ktoś z jego znajomych”? Naprawdę wierzył, że ona da się nabrać na taki tani chwyt? Nie mógł się przyznać, że sam jest autorem? Przecież to tak, jakby jednocześnie miał do niej zaufanie i nie miał…

Wreszcie zmęczenie wzięło górę nad ciekawością i Ilona postanowiła, że pomyśli o tym następnego dnia. To już będzie sobota, więc wyśpi się, a potem będzie miała dużo czasu, żeby się zastanawiać, ponieważ dopiero po południu idzie z Filipem na urodziny babci.

ROZDZIAŁ V

Tego samego wieczoru Filip zaprosił Martynę na randkę, którą planował zakończyć w swoim mieszkaniu, a dokładnie rzecz ujmując w swoim łóżku. Wszystko było przygotowane, nawet świece zapachowe stały na stole, a szampan chłodził się w lodówce. Filip nie był ekspertem od stwarzania romantycznego nastroju, ale podstawy miał opanowane, więc uznał, że tyle wystarczy. W końcu Ilona powiedziała mu kiedyś, że najgorsze to przedobrzyć sprawę.

– Typowo męskie mieszkanie – stwierdziła wesoło Martyna, rozglądając się dookoła. – Zero kwiatów, zero ozdób i praktycznie zero książek. Za to kolekcję DVD masz imponującą.

Filip spojrzał na nią niepewnie, zaskoczony tą uwagą. Faktycznie niezbyt lubił czytać, wolał oglądać filmy. Po całym dniu spędzonym w biurze nad papierami widok kolejnej zadrukowanej kartki papieru wywoływał u niego jedynie chęć ziewania. Tylko w weekendy zdarzało mu się czasami sięgnąć po jakiś kryminał, lecz do tego wolał się przed nią nie przyznawać. Dlatego te, które miał w domu, na wszelki wypadek schował.

– Miałabyś ochotę coś obejrzeć? – zapytał pro forma.

– Niekoniecznie…

Ta odpowiedź bardzo go ucieszyła, więc postanowił otworzyć szampana i powoli przejść do rzeczy. Świece już się paliły.

– To jakaś specjalna okazja? – Martyna wydawała się nieco zdziwiona.

– Jesteś u mnie pierwszy raz.

Słysząc to uśmiechnęła się promiennie i Filip po raz kolejny poczuł zdziwienie na myśl o tym, że taka dziewczyna się nim interesuje. Miał już bowiem okazję zauważyć, że jest trochę nietypowa. Mieszkała nadal w swoim rodzinnym domu i wcale jej to nie przeszkadzało, a kiedy go tam zaprosiła i przedstawiła rodzicom, obydwoje wyglądali na zadowolonych z tego, że ich córka ma faceta. Teoretycznie mogło to wskazywać na jakieś problemy w relacjach damsko-męskich, ale Filip jednak miał wątpliwości. Przecież Martyna była nie tylko sympatyczna, ale również dość atrakcyjna: miała lśniące ciemnoblond włosy, regularne rysy i lekko zadarty nos, który dodawał jej dziewczęcego uroku. W każdym razie mogła podobać się mężczyznom. Może zatem sama była wybredna? Ta myśl przemawiała do niego znacznie bardziej…

Kiedy skończyli szampana, pierwszy raz ją pocałował, a ona wtuliła się w jego ramiona tak ufnie, jakby nie miała najmniejszych wątpliwości co do swoich uczuć. Odwzajemniała pocałunki, zatapiając palce w jego włosach i gładząc go po nich delikatnie. A kiedy Filip już nabrał pewności, że ten wieczór zakończy się tak, jak zaplanował, nagle… zadzwoniła jej komórka. Początkowo chcieli zignorować natrętny sygnał, lecz w końcu Martyna oprzytomniała nieco i stwierdziła, że odbierze.

– Halo? – powiedziała, po czym nagle się ożywiła. – A cześć, Michał! No i jak tam?

Filip nie mógł uwierzyć. Sawicki? Dzwoni do niej o wpół do jedenastej? A ona jest taka zadowolona, jakby zapomniała, że przed chwilą się całowali?

– Naprawdę bardzo się cieszę – mówiła dalej podekscytowanym głosem. – Świetnie, że zadzwoniłeś, też byłam ciekawa!

„Świetnie, że zadzwonił”? No to już szczyt wszystkiego!

Martyna zauważyła jego minę dopiero, jak schowała telefon.

– Co się stało? – zapytała.

– Naprawdę cieszysz się, że nam przeszkodził?

W jej oczach pojawił się wyraz bezgranicznego zdumienia.

– Jesteś zazdrosny o Michała?

– A powinienem? W sumie nawet nie wiem, co was łączy…

– Wiesz – odparła spokojnie. – Znamy się od dzieciństwa, bo nasi rodzice się przyjaźnią.

Nadal siedział zły i naburmuszony.

– Bardzo go lubię – dodała wobec tego. – Ale zapewniam cię, że wcale mnie nie kusi, żeby z nim pójść do łóżka.

– Dlaczego?

– Bo to by było tak, jakbym się przespała z własnym bratem! Lepiej ci nie potrafię wytłumaczyć.

Na szczęście Filip w porę zauważył, że jego ukochana zaczyna tracić cierpliwość. Postanowił zatem jak najszybciej porzucić drażliwy temat, tym bardziej, że w świetle jej wyjaśnień nie było sensu się nad nim dalej rozwodzić.

– Przepraszam – powiedział. – Nie chciałem się okazać prymitywnym zazdrośnikiem. Po prostu byłem na niego zły, bo zepsuł nam pierwszy wieczór we dwoje.

Martyna uspokoiła się nieco, ale odniósł wrażenie, że po tej wymianie zdań minął jej romantyczny nastrój. Najgorsze, że jemu też.

Przez cały następny dzień nie mógł odżałować straconej szansy. Co go podkusiło, żeby pokazać, że jest zazdrosny i to w dodatku o Sawickiego? Już podczas pierwszej randki Martyna wyjaśniła mu, że znają się od podstawówki. Ich ojcowie pracowali w jednej firmie i dzięki temu blisko się zaprzyjaźnili. Potem zabrali swoje rodziny na firmowy piknik, podczas którego ich żony również zapałały do siebie sympatią. Przyjaźń dzieci była naturalnym efektem ubocznym bliskich relacji rodziców – Martyna powiedziała przecież, że traktuje Michała jak brata! Nie powinien w to wątpić, a tymczasem zachował się jak prymitywny, podejrzliwy facet, który w każdym innym widzi rywala, chociaż jego dziewczyna nie daje żadnych powodów do zazdrości. Nie mógł sobie tego darować.