Miłosna terapia - Małgorzata Kasprzyk - ebook

Miłosna terapia ebook

Kasprzyk Małgorzata

3,7

Opis

Klara jest pełną życia dziewczyną, która źle znosi przymusową izolację spowodowaną pandemią. Chcąc poczuć się lepiej, aplikuje sobie miłosną terapię: nawiązuje kontakt z kolegą, który w latach szkolnych darzył ją nieodwzajemnionym uczuciem. Z informacji na Facebooku wynika, że jest jeszcze wolny, więc kobieta postanawia dać mu szansę. Wprawdzie kiedyś go nie doceniła, ale wtedy była młoda i głupia. Czy ta terapia okaże się skuteczna…? Czy spotkanie po latach sprawi, że serce Klary zabije mocniej…? A może przewrotny los ma wobec niej inne plany…?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 71

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (27 ocen)
13
5
2
2
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kaha0780

Nie oderwiesz się od lektury

Fajne aczkolwoek za krótkie
10
jezabel

Dobrze spędzony czas

Fajna historia, chociaż krótka. Chciałoby się wiedzieć co dalej. Ogólnie polecam.
10
Gosia243

Nie oderwiesz się od lektury

fajna szkoda że taka krótka... jakby niedokończona opowiesc
10
2323aga

Nie polecam

To jest o niczym
01
dagmara-rek

Nie polecam

To samo co w książce „Tylko nie On” z tym, że są inne imiona, czym innym zajmują się bohaterowie. Ale jest tak samo jak w tamtej książce opisany wyjazd dwóch osób w pewne miejsce, właścicielem jest brat bohaterki, jest pandemia - miałam wrażenie, że czytam drugi raz tą samą książkę.
01

Popularność




Copyright © by Małgorzata Kasprzyk, 2022Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by lightfieldstudios/123rf

Projekt okładki: Adam Buzek

Wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]

Ilustracje przy nagłówkach: © by pngtree.com

Wydanie I

ISBN 978-83-8290-075-0

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

IGOR

KLARA

EPILOG

KLARA

Kiedyś traktowałam facetów rozrywkowo – interesowali mnie, dopóki nie zaczynałam się przy nich nudzić. Gdy następował ten moment, kończyłam znajomość i dawałam szansę następnym. Nigdy ich nie brakowało, ponieważ uchodziłam za atrakcyjną dziewczynę, poza tym pracowałam w dużej firmie handlowej, gdzie wciąż miałam kontakt z klientami. Nie było tygodnia, żeby któryś nie zaproponował mi wspólnej kawy lub kolacji. Korzystałam z tego, bawiłam się, miło spędzałam czas…

Kiedy w marcu zaczęło się to koronawirusowe szaleństwo i zamknięto nas w domach, myślałam, że oszaleję. Praca zdalna wydawała mi się karą za grzechy: nie potrafiłam się skoncentrować ani narzucić sobie dyscypliny. Usiłowałam siedzieć przy komputerze w godzinach działalności firmy, ale zawsze coś mnie rozpraszało: a to narzekania mamy, która również źle znosiła zamknięcie, a to komentarze taty, który ciągle czytał wiadomości i rzucał jakieś uwagi na ich temat, a to telefony brata, który dopytywał się, co u nas słychać… W rezultacie potrzebowałam więcej czasu na ogarnięcie wszystkiego, co kiedyś robiłam w osiem godzin. Z czasem doszłam do wniosku, że skoro nikt mnie na bieżąco nie kontroluje, mogę pracować w dowolnych porach. Czemu nie miałabym pospać dłużej albo nie zrobić sobie przerwy, gdy się zmęczę? Zawsze mogę przecież dokończyć wieczorem, zwłaszcza, że nie mam możliwości wyjścia z domu…

To ostatnie było dla mnie najbardziej bolesne. Jako osoba przyzwyczajona do ciągłego ruchu, gwaru i spotkań z ludźmi źle znosiłam wymuszoną samotność. Stres powodował wzmożony apetyt na słodycze, a zwłaszcza na czekoladę, do której zawsze miałam słabość. Oczywiście zaowocowało to paroma nadprogramowymi kilogramami, dołując mnie ostatecznie. Zaczęłam zadawać sobie pytanie, jak pokażę się znajomym na oczy, gdy ta cholerna epidemia dobiegnie końca. Będę chyba musiała zacząć chodzić na siłownię…

Brak spotkań z ludźmi zaczęłam sobie w końcu rekompensować aktywnością w Internecie. Odnawiałam kontakt z koleżankami i kolegami z liceum. Sprawdziłam, co u nich słychać, opowiedziałam trochę o sobie… Niestety okazało się, że większość koleżanek ma już stałych facetów, a niektóre zdążyły nawet wyjść za mąż. Kiedy wspominałam o tym, że jestem wolna, odnosiły się do mnie ze współczuciem, przez co minęła mi chęć podtrzymywania relacji.

Przez pewien czas nie zdawałam sobie sprawy z tego, że żałuję swojej dawnej beztroski. Złe samopoczucie przypisywałam zaistniałej sytuacji – jak chyba wszyscy. Dopiero rozmowa z moją przyjaciółką Pauliną uświadomiła mi, w czym tkwi problem: ona była taka szczęśliwa ze swoim chłopakiem! A przecież poznała go dopiero po nowym roku i umówiła się z nim na pierwszą randkę tuż przed kwarantanną… Nie był to zatem długi związek, ale dawał jej poczucie bezpieczeństwa, które sprawiało, że z optymizmem patrzyła w przyszłość. Tymczasem o moje poczucie bezpieczeństwa troszczyła się tylko najbliższa rodzina. Oczywiście to też było ważne, lecz miałam świadomość, że czułabym się lepiej, gdyby ktoś jeszcze mnie kochał. Nawet kontakt przez Skype’a byłby lepszy niż nic…

Niestety za swoją sytuację mogłam podziękować wyłącznie sobie. To ja lekceważyłam facetów, którzy okazywali mi zainteresowanie, i traktowałam ich rozrywkowo. W rezultacie nie miałam teraz nikogo. Nikt nie marzył o tym, aby umówić się ze mną na randkę, nikt nie wyznawał mi miłości i pewnie nikt o mnie nie myślał. To było straszne!

Zapewne dlatego zwróciłam uwagę na Krystiana – dawnego kolegę, który podkochiwał się we mnie, gdy chodziliśmy do liceum. Był wtedy chudym, poważnym chłopakiem w okularach, toteż zupełnie mi się nie podobał. Poza tym, jako najlepszy uczeń w klasie, uchodził za kujona. Z informacji zamieszczonych na Facebooku wynikało jednak, że w jego życiu zaszły spore zamiany. Obecnie był dyrektorem w dużej firmie, miał piękny apartament w Warszawie i jeździł luksusową limuzyną. Co więcej, chyba zamienił okulary na szkła kontaktowe i zaczął dbać o formę, bo prezentował się o wiele bardziej atrakcyjnie niż kiedyś. Patrząc na zdjęcia, na których był w eleganckich, markowych garniturach, nie mogłam uwierzyć, że to ten sam chłopak, którego kiedyś znałam. Wydawał się zupełnie innym facetem!

Oczywiście zanim do niego napisałam, zrobiłam dokładny przegląd fotografii, które zamieścił na swoim profilu, aby się upewnić, czy nadal jest wolny. Na szczęście okazało się, że pochłania go głównie kariera zawodowa, bo na większości pozował w sytuacjach służbowych. Wobec tego zaryzykowałam…

Ku mojemu zadowoleniu Krystian odpowiedział tego samego dnia. Może chciał się pochwalić swoim sukcesem życiowym, a może też poczuł się samotny na kwarantannie… W każdym razie nawiązał ze mną rozmowę, dzięki czemu wkrótce miałam okazję się przekonać, że kiedyś go nie doceniłam. Jak mogłam nie zauważyć, że jest inteligentny i błyskotliwy? Jak mogłam woleć od niego pustych przystojniaków? Cóż, wyjaśnienie nasuwało się samo: byłam wtedy młoda i głupia.

Teraz jednak nie zamierzałam zmarnować szansy. Podtrzymywałam wymianę zdań w duchu przyjacielskim, chcąc dać sobie trochę czasu na powrót do formy. Docelowo miałam zamiar umówić się z Krystianem, ale chciałam wzbudzić w nim zachwyt, co wiązało się z koniecznością uzupełnienia garderoby i zrzucenia paru kilogramów. Kiedy tylko pozwolono nam wychodzić z domów, przystąpiłam do działania. Pierwszy problem rozwiązałam, wybierając się z Pauliną na zakupy, a drugi – biegając co rano i ograniczając słodycze. Nawet z mojej ukochanej czekolady zrezygnowałam, zastępując ją niskokalorycznymi cukierkami.

Pod koniec maja byłam bliska sukcesu: moja waga wróciła do normy, Krystian pisywał coraz częściej, a rząd znosił coraz więcej obostrzeń, umożliwiając obywatelom prawie normalne funkcjonowanie. Nic zatem nie stało już na przeszkodzie, by umówić się w parku lub w kawiarni. Oczywiście miałam nadzieję, że mój kolega sam na to wpadnie, bo nigdy nie należałam do dziewczyn, które narzucają się facetom. Tymczasem Krystiana w tej konkretnej kwestii chyba zawiodła błyskotliwość. Zachowywał się tak, jakby wystarczała mu wirtualna znajomość, czego zupełnie nie mogłam pojąć. Wreszcie nie wytrzymałam i delikatnie zapytałam, czy nie byłoby ciekawie odnowić nasz kontakt w realu. Wtedy napisał, że możemy to zrobić przy zachowaniu środków ostrożności, ponieważ pandemia wciąż jest groźna. Bardzo mnie ucieszyła perspektywa tego spotkania – droga do zdobycia kochającego faceta w końcu stanęła przede mną otworem…

IGOR

Gdyby ktoś zapytał, dlaczego jestem samotnym mężczyzną, musiałbym odpowiedzieć, że mój związek umarł śmiercią naturalną. Wprawdzie to brzmi dziwnie, ale jest zgodne z prawdą. Początkowo wszystko szło dobrze, ale potem moja dziewczyna, Dagmara, dostała pracę jako menadżerka w dużej restauracji. Nowa posada pochłonęła ją do tego stopnia, że przestała mieć dla mnie czas. Kończyła późno, więc spotykaliśmy się coraz rzadziej. Nawet w weekendy bywała zajęta i wymigiwała się od randek. Nie chciałem wówczas naciskać, aby nie wyjść na zakompleksionego faceta, który zazdrości ukochanej kariery, cierpliwie zatem czekałem, aż coś się zmieni. Niestety niewiele to dało. Z czasem po prostu przestałem do niej dzwonić, a ponieważ ona też nie próbowała podtrzymać kontaktu, nasza znajomość umarła.

Rodzice szczerze mi współczuli, ale powtarzali, że to jeszcze nie koniec świata.

– Pewnego dnia wpadnie ci w oko inna dziewczyna i znów będziesz szczęśliwy – mówili.

Jak zwykle mieli rację. Rzeczywiście pewnego dnia spotkałem prawdziwą piękność…

Miało to miejsce w najbardziej prozaicznym miejscu na świecie, czyli w pracy. Od kilku miesięcy byłem zatrudniony w prywatnej drukarni pod Warszawą, gdzie całkiem nieźle zarabiałem. Jesienią dwa tysiące dziewiętnastego roku mieliśmy wyjątkowo dużo roboty. Nasz szef, Bartosz, który zazwyczaj współpracował głównie z wydawcami, przyjął wtedy zlecenia na druk kartek świątecznych, ulotek reklamowych i kilku prywatnych publikacji. Pewnego popołudnia szedłem właśnie do niego w ważnej sprawie, gdy usłyszałem, że ma gościa.

– Ale to pilne – odparłem.

– W takim razie idź!

Kiedy zapukałem, usłyszałem zaproszenie do środka, więc nacisnąłem klamkę i wszedłem. Bartosz stał przy biurku w towarzystwie smukłej, ciemnowłosej dziewczyny. Obydwoje coś oglądali. Pomyślałem, że jednak przeszkadzam, i chciałem się dyskretnie wycofać, ale on powiedział:

– Chodź, nie krępuj się. To moja siostra.

Dziewczyna rzuciła mi zaciekawione spojrzenie, dzięki któremu mogłem zobaczyć jej błękitne oczy, regularne rysy i pełne usta.

– Klara – przedstawiła się, wyciągając rękę.

– Igor – wymamrotałem w odpowiedzi.

Potem swobodnie wyjaśniła, że przyniosła katalog, ponieważ szukają z bratem prezentu dla rodziców z okazji ich rocznicy ślubu.

– To może ja jednak przyjdę później – zaproponowałem.

– Nie, właśnie podjęliśmy ostateczną decyzję – odparła.

Zamieniliśmy jeszcze kilka słów, po czym pożegnała się i wyszła, zapewniając Bartosza, że sama dopilnuje zakupu. Mój szef musiał zauważyć zachwycone spojrzenie, jakim ją pożegnałem, bo poklepał mnie po ramieniu i powiedział:

– Stary, daj sobie spokój. Moja siostra to cyniczna flirciara. Lubi otaczać się facetami, ale żadnego nie traktuje poważnie. Bawi się tylko ich kosztem. Jutro pewnie zapomni, jak masz na imię.

Skinąłem głową i przeszedłem do spraw służbowych.

Nigdy więcej nie wracaliśmy do tematu, ale ja nie mogłem wyrzucić Klary z pamięci. Wciąż miałem przed oczyma jej piękną twarz, zmysłowe usta, ciemne włosy… Porównywałem do niej wszystkie dziewczyny, które poznawałem, i za każdym razem to porównanie wypadało na ich niekorzyść. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z własnej głupoty – przecież siostra szefa na pewno nie pamiętała już mojego imienia. Może nawet w ogóle nie kojarzyła, że poznała takiego faceta jak ja? Mimo to nie mogłem o niej zapomnieć.

Tak stały sprawy, gdy rozpoczęła się epidemia koronawirusa i zamknięto nas w domach. Wtedy zacząłem żałować, że nie dałem szansy innej dziewczynie. Czułem się cholernie samotny, zwłaszcza że od roku mieszkałem sam. Rodzice zabrali do siebie moją babcię, która miała już problemy z poruszaniem się, a ja zająłem jej mieszkanie. Oczywiście na początku byłem z tego zadowolony, ale teraz brakowało mi rodziny. Spędzałem czas, grając w gry komputerowe, oglądając filmy i czytając książki, ale nie miałem z kim porozmawiać. Rzecz jasna dzwoniłem do rodziców, ale kontakt telefoniczny nie był w stanie zastąpić mi spotkań, niedzielnych obiadów, wspaniałej atmosfery przy stole… Może dlatego w końcu się zbuntowałem: byłem zdrowy, moim bliskim też nic nie dolegało, nie widziałem zatem powodu, aby ich bez końca unikać. Poinformowałem mamę, że chcę spędzić święta wielkanocne w rodzinnym domu, co przyjęła z entuzjazmem.

– Oczywiście, synku, przyjedź i zostań całe dwa dni – powiedziała stanowczo.

– To może zrobię zakupy? – zaproponowałem. – Jestem młodszy, więc mniej się narażam, chodząc po sklepach.

Mama przyjęła moją propozycję, dzięki czemu wreszcie mogłem zająć się czymś pożytecznym. Kupiłem wszystko zgodnie z otrzymaną listą i zawiozłem do rodziców. Przy okazji pomogłem tacie w porządkach.

– Pewnie masz już dość siedzenia w domu? – zapytał, gdy skończyliśmy odkurzanie.

– Jeszcze jak – przyznałem szczerze. – Na szczęście dostałem wiadomość, że drukarnia niebawem rusza. Chętnie wrócę do pracy.

– No tak, dla was, młodych, brak kontaktu ze światem to udręka. My, starzy, znosimy to lepiej, ale też czasami mamy dosyć. Poza tym człowiek dziwnie się czuje, gdy ma świadomość, że pewnych rzeczy mu nie wolno.

– Miejmy nadzieję, że to wszystko chociaż coś da – westchnąłem.

W sobotę przyjechałem wcześniej i pomogłem mamie w kuchni. Nie jestem wprawdzie mistrzem w gotowaniu, ale potrafię siekać warzywa na sałatkę, doprawiać bigos, obierać jajka… Nawet sprawia mi to przyjemność, gdy wiem, że mam w perspektywie rodzinny posiłek.

– Tak się cieszę, że będziesz z nami – powiedziała moja rodzicielka. – Myśl o świętach bez ciebie odbierała mi humor przez ostatni tydzień.

– Ja też nie potrafiłem ich sobie wyobrazić w samotności.

– Dlatego zdecydowałeś się zlekceważyć zakazy?

– Do tej pory nie miałem powodów, aby to robić. Nie umawiałem się na potajemne randki, bo nie mam dziewczyny, nie myłem samochodu, bo nikogo nim nie wożę, nawet nie chodziłem do lasu, bo nie mam psa, który musiałby się wybiegać… W tej sytuacji na jedno wykroczenie mogłem sobie pozwolić.

To miał być żart, ale mama nie wyglądała na rozbawioną.

– Właściwie dlaczego nie masz dziewczyny? – zapytała. – Ciągle myślisz o Dagmarze?

– Nie, już dawno o niej zapomniałem. Po prostu nie wziąłem pod uwagę kwarantanny i utrudnień w kontaktach międzyludzkich.

Mama westchnęła lekko.

– Mam nadzieję, że niebawem nasze życie wróci do normy i będziesz miał okazję poznać taką, która ci się naprawdę spodoba.

Wolałem nie mówić jej o Klarze, aby nie uznała mnie za bujającego w obłokach marzyciela. Fascynacja dziewczyną, którą widziałem tylko raz, i to zaledwie przez kilka minut, na pewno wydałaby jej się dziwna. W rezultacie na tej krótkiej wymianie zdań zakończyliśmy rozmowę o moich sprawach osobistych.

KLARA

Na randkę z Krystianem włożyłam kremowy top i kolorową spódnicę. Pierwszy element stroju podkreślał biust, a drugi – dzięki śmiałemu rozcięciu – eksponował nogi. Wprawdzie ani jedno, ani drugie nie było dla mojego kolegi nowością, bo w szkole miewaliśmy łączone zajęcia z wychowania fizycznego, ale co szkodziło odświeżyć mu pamięć…?

Chyba mi się to udało, bo jego pierwsze słowa brzmiały:

– Wyglądasz równie pięknie jak kiedyś.

– A ty wydajesz mi się przystojniejszy – powiedziałam śmiało.