Pocieszne wykwintnisie - Molier - ebook

Pocieszne wykwintnisie ebook

Molier

0,0
8,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pocieszne wykwintnisie” to sztuka autorstwa Moliera, wybitnego francuskiego komediopisarza, uznawanego za jednego z najważniejszych daramtopisarzy w dziejach.


Jest to jednoaktowa satyra Moliera traktująca o paryskich „wykwintnisiach” – młodych dziewczętach lubujących się w romantycznych historiach, konwersacjach na tematy kultury i sztuki (o których tak naprawdę nie mają większego pojęcia), ceniących wszystko, co modne i „wykwintne”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 28

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-801-0
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby

LA GRANGE

DU CROISY

GORGONI, poczciwy mieszczanin

MAGDUSIA, córka Gorgoniego

KASIA, siostrzenica Gorgoniego

MARYŚKA, ich pokojówka

ALMANZOR, ich służący

MARKIZ DE MASCARILLE, lokaj La Grange’a

WICEHRABIA DE JODELET, lokaj Du Croisy’ego

DWÓCH TRAGARZY

SĄSIADKI

GRAJKOWIE

SCENA I

LA GRANGE, DU CROISY

DU CROISY

 Mości la Grange!

LA GRANGE

 A co?

DU CROISY

 Popatrzno się na mnie, bez żartów.

LA GRANGE

 No i...?

DU CROISY

 I cóż powiesz o naszej wizycie? Bardzoś zadowolony?

LA GRANGE A tobie jak się zdaje, czy mamy z czego być kontenci? DU CROISY

 Prawdę mówiąc, niebardzo.

LA GRANGE

 Co do mnie, wyznam otwarcie, jestem poprostu oburzony. Słyszane to rzeczy, aby dwie prowincjonalne gąski drożyły się z sobą w ten sposób i traktowały tak z partesu przyzwoitych ludzi! Ledwie krzesła raczyły podać! A co się naszeptały do ucha, naziewały, naprzecierały oczu, pytając się wzajem: „Która godzina?“ Ledwie raczyły wybąkać taklub nie, na wszystko cośmy do nich mówili. Przyznaj, że najostatniejszych wywłoków nie możnaby przyjąć z większem lekceważeniem!

DU CROISY

 Bardzo, widzę, wziąłeś to do serca.

LA GRANGE

 A wziąłem, i to tak dalece, że pragnę się pomścić. Wiem dobrze, co jest przyczyną tej niełaski. Atmosfera, jaką stworzyły nasze „wykwintnisie“, zatruła swemi wyziewami nietylko Paryż, ale i zaścianki: zdaje się, że nasze dzierlatki dobrze się nią zachłysnęły. Obie nibyto „wykwintnisie“ a w gruncie prowincjonalne lafiryndy; zgaduję też dobrze, czegoby trzeba aby im przypaść do smaku. Jeśli zechcesz, wypłatamy im sztuczkę, która okaże dosadnie całą ich niedorzeczność i nauczy je na przyszłość znać się trochę na ludziach.

DU CROISY

 Cóż za sztuczka?

LA GRANGE

 Mam służącego, imieniem Maskaryla, który uchodzi w wielu oczach za pięknoducha: toć, w dzisiejszych czasach, niema nic tańszego pod słońcem! Hultaj namiętnie lubi odgrywać rolę dystyngowanej osoby; bawi się w wytworne maniery i czułe wierszyki, i ma pogardę dla reszty służby, którą nazywa wprost bydłem.

DU CROISY

 Bardzo ładnie; cóż więc zamierzasz?

LA GRANGE

 Co zamierzam? Pragnę... Ale wyjdźmy stąd lepiej.

SCENA II

GORGONI, DU CROISY, LA GRANGE

GORGONI

 No i cóż, poznaliście panowie córkę i siostrzenicę? Czy wszystko idzie po myśli? Cóżeście wskórali za pierwszą wizytą?

LA GRANGE

 O tem łatwiej się pan zapewne dowie od nich, niż od nas. Wszystko, co możemy powiedzieć, to że dziękujemy z serca za przychylność i zostajemy uniżonymi służkami.

GORGONIsam

 Oj! zdaje się, że wychodzą jacyś niebardzo radzi. Co może być przyczyną tego niehumoru? Trza się dowiedzieć, jak rzeczy stoją. Hej tam!

SCENA III

GORGONI, MARYŚKA MARYŚKA

 Co pan rozkaże?

GORGONI

 Gdzie panie?

MARYŚKA

 W gotowalni.

GORGONI

 Cóż tam robią?

MARYŚKA

 Pomadę na usta.

GORGONI

 Za dużo tej pomady: powiedz im, niech zejdą tutaj.

SCENA IV

GORGONIsam

 Szelmy, chcą mnie do ruiny doprowadzić tą swoją pomadą! Wszędzie tylko białka, mleczko panieńskie, i tysiąc innych kordjałów, na których się nie rozumiem. Odkąd bawimy tutaj, spotrzebowały tłuszczu conajmniej z dwunastu świń, a czterech parobków wyżywiłoby się przez dzień baraniemi nogami, których im trzeba dostarczać.

SCENA V

MAGDUSIA, KASIA, GORGONI GORGONI

 Potrzebne doprawdy wyrzucać tyle pieniędzy poto, aby sobie gęby paćkać! Gadajcie, coście wy zrobiły tym panom, że pożegnali się tak ozięble? Czy nie kazałem przyjąć ich jak ludzi, których przeznaczam wam za mężów?

MAGDUSIA

 I jakiż oddźwięk

, ojcze, mogło w