Po czwartym tygodniu Ćwiczeń duchownych - Józef Augustyn SJ (red.) - ebook

Po czwartym tygodniu Ćwiczeń duchownych ebook

Józef Augustyn SJ (red.)

0,0

Opis

Po kontemplacjach Pasji Jezusa w trzecim tygodniu Ćwiczeń duchownych św. Ignacego Loyoli w tygodniu czwartym rekolektant rozważa tajemnice Zmartwychwstania oraz Wniebowstąpienia. To one objawiają najpełniej, że ostatecznym celem życia ludzkiego nie jest cierpienie i krzyż, trud i walka, ale udział w wiecznej radości i szczęśliwości Boga. Pan odchodzi z tego świata w boleści i męce, ale tylko po to, aby móc znowu powrócić i obdarzyć nas, swoich umiłowanych uczniów, pełnią radości i chwały. Ojcze, teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni (J 17, 13) - modli się Jezus w Wieczerniku przed swoją męką.

Niniejsza książka może służyć rekolektantom w pogłębieniu doświadczenia czwartego tygodnia Ćwiczeń duchownych. Może także pomóc tym, którzy szukają umocnienia w chwilach życiowych prób i wewnętrznych udręk.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 234

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Józef Augustyn SJ

PO CZWARTYM TYGODNIU ĆWICZEŃ DUCHOWNYCH

CO ZABRAĆ ZE SOBĄ

Wydawnictwo WAM

Kraków

© Wydawnictwo WAM, 2011

Redaktor książki: Józef Augustyn SJ

Redakcja tekstu: Zofia Smęda

Konsultacja: Andrzej Sarnacki SJ

Współpraca redakcyjna: Katarzyna Stokłosa

Projekt okładki: Andrzej Sochacki

NIHIL OBSTAT. Przełożony Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego

ks. Krzysztof Dyrek SJ, prowincjał, Kraków, 4 lipca 2008 r., l.dz. 171/08.

Przygotowanie ebooka

Piotr Druciarek

ISBN 978-83-277-0442-9

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200 • faks 12 42 95 003

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwowam.pl

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260, 12 62 93 446-447

faks 12 62 93 261

e.wydawnictwowam.pl

Wstęp

Oddajemy do rąk Czytelników książkę Co zabrać ze sobą? Po czwartym tygodniu „Ćwiczeń duchownych”. Jest to piąta z kolei część z sześciotomowej minikolekcji rekolekcyjnej Co zabrać ze sobą? przygotowanej przez jezuickie Wydawnictwo WAM jako pomoc dla osób odprawiających rekolekcje ignacjańskie. Publikacja pragnie być swego rodzaju poradnikiem dla osób, które odprawiły czwarty tydzień Ćwiczeń duchownych i obrały duchowość ignacjańską jako przewodnika „w szukaniu i znajdowaniu Boga we wszystkich rzeczach” (św. Ignacy Loyola).

1. Po kontemplacjach Pasji Jezusa w trzecim tygodniu Ćwiczeń duchownych w tygodniu czwartym rekolektant rozważa tajemnice Zmartwychwstania oraz Wniebowstąpienia Pana. To one objawiają najpełniej, że ostatecznym celem życia nie jest trud i cierpienie, ale udział w wiecznej radości i szczęśliwości Boga. Pan odchodzi z tego świata w boleści i męce, ale tylko po to, aby móc powrócić i obdarzyć nas, swoich umiłowanych uczniów, pełnią radości i chwały. Teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni (J 17, 13) – modli się Jezus w Wieczerniku przed swoją męką. Świadomość tajemnicy paschalnej pozwala nam zachować nadzieję i pokój w chwilach życiowych prób, przeciwności, udręk i różnorakich krzyży.

2. W czwartym tygodniu, na początku każdej kontemplacji, Ojciec Ignacy każe prosić „o łaskę wesela i silnej radości z powodu tak wielkiej chwały i radości Chrystusa, Pana naszego” (Ćd 221). O doświadczeniu Jezusa Zmartwychwstałego jako ostatecznym celu naszego życia jest mowa w pierwszym rozdziale Co zabrać ze sobą? Po czwartym tygodniu „Ćwiczeń duchownych”.

Kolejne dwa rozdziały poświęcone są rozważaniom o miłości. Tematem drugiego rozdziału książki jest Ad amorem – Kontemplacja pomocna do uzyskania miłości, która wieńczy całe Ćwiczenia i jest pomostem przerzuconym pomiędzy czasem intensywnej modlitwy rekolekcyjnej a codziennością życia. Ad amorem to nie tylko „ignacjańskie ćwiczenie”, ale także synteza życia chrześcijańskiego i podsumowanie całej dynamiki Ćwiczeń. Przeprowadzają one rekolektanta od pierwszego nawrócenia z grzechu aż po stan bezpośredniego, mistycznego zjednoczenia z Bogiem. Rozważania poświęcone Ad amorem w Co zabrać ze sobą? Po czwartym tygodniu „Ćwiczeń duchownych” mają swoje przedłużenie w rozdziale trzecim – Miłość do Kościoła. Miłość bowiem jest kluczem do wypełnienia misji, jaką rekolektant ma do spełnienia w Kościele po ukończeniu całych Ćwiczeń duchownych.

Zasadniczemu nurtowi medytacji i kontemplacji ewangelicznych w Ćwiczeniach duchownych towarzyszą bogate metodyczne wskazówki dotyczące życia duchowego, między innymi kontemplacji ewangelicznych, codziennego rachunku sumienia, trzem sposobom modlitwy. Te zagadnienia poruszamy w czwartym rozdziale – O niektórych metodach modlitwy.

3. Podobnie jak poprzednie pięć tomów z minikolekcji rekolekcyjnej Co zabrać ze sobą? również tom piąty Po czwartym tygodniu „Ćwiczeń duchownych” został przygotowywany w ramach redakcji kwartalnika „Życie Duchowe” we współpracy z jezuickim Centrum Duchowości w Częstochowie. Redaktorem całej serii jest redaktor naczelny pisma Józef Augustyn SJ, autor publikacji rekolekcyjnych, od połowy lat osiemdziesiątych zaangażowany w animację Ćwiczeń duchownych w Polsce. Poszczególne tomy Co zabrać ze sobą? skierowane są zarówno do rekolektantów odprawiających kolejne części Ćwiczeń duchownych, jak też do osób zainteresowanych duchowością ignacjańską.

Wydawnictwo WAM

DOŚWIADCZENIE JEZUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO

Krzysztof Wons SDS

Nowe spojrzenie na życie – Powołanie paschalne

Ćwiczenia duchowne* św. Ignacego Loyoli wychowują nas do radykalnego pójścia drogą Ewangelii. Otwierają na przyjęcie powołania, które jest centrum chrześcijańskiego życia: być z Jezusem całym umysłem, całym sercem i całą duszą. Może właśnie dlatego tak wiele osób, niezależnie od stanu życia i charyzmatu realizowanego w Kościele, odnajduje się na drodze Ćwiczeń. Uczą one bowiem wewnętrznego poznania, umiłowania i naśladowania Jezusa. Bez tego doświadczenia nie ma chrześcijaństwa, a wszelkie powołanie staje się drogą pozorną. Zażyła więź z Jezusem rodzi się powoli – na modlitwie i na słuchaniu Jego słowa. Słuchanie słowa staje się centralnym wyzwaniem Ćwiczeń. W słowie, a zwłaszcza w Jezusie, Bóg komunikuje swoje najgłębsze pragnienie: abyśmy byli z Nim na zawsze – na Jego cześć, chwałę i służbę.

W konsekwencji Ćwiczenia wzywają do radykalnego odpowiadania na Boże pragnienie. Dlatego jedynym rzeczywistym celem Ćwiczeń duchownych jest szukanie i znalezienie woli Bożej (por. Ćd 1, 21). Przez cztery tygodnie uczymy się hojnie i wielkodusznie pragnąć Boga ponad wszystko. Modlimy się, aby wszystkie nasze zamiary i czyny były skierowane wyłącznie na Jego chwałę i służbę (por. Ćd 46) i abyśmy mogli bardziej poznać Jezusa, umiłować Go i naśladować (por. Ćd 104). Ćwiczenia wychowują nas do wyboru Jezusa, zarówno pełnego boskiej mocy, ale i słabego, odrzuconego, ukrzyżowanego. Kto ma wierny udział w Jego męce i śmierci, ten będzie także smakował do głębi radość i wesele z Jego ostatecznego zwycięstwa.

Nowe spojrzenie na przebytą drogę

Droga Ćwiczeń kończy się, podobnie jak stronice Ewangelii, powołaniem paschalnym. Jezus jak Apostołów wychowuje nas cierpliwie do przyjęcia tego powołania, aby potem rozesłać nas w codzienność. W pewnym sensie cała droga proponowana przez św. Ignacego, a zwłaszcza droga trzeciego i czwartego tygodnia, przygotowuje nas do przyjęcia tego powołania. Dlatego proponuję, abyśmy spojrzeli na drogę Ćwiczeń z perspektywy paschalnego wyzwania.

Czym jest paschalne powołanie dla ucznia, który chce być z Jezusem w codzienności? Najlepiej streszcza je św. Marek, u którego znajdujemy pierwotną i podstawową formę powołania – później przejęli ją i rozwinęli także św. Łukasz i św. Mateusz. Wydarzenie opisane przez Marka zamyka i jednocześnie otwiera ewangeliczną drogę ucznia. Jest to scena kluczowa, ponieważ daje nam kryteria bardzo ważne dla odczytania naszego ewangelicznego powołania. Te kryteria mogą nam pomóc w zrozumieniu drogi, którą przeszliśmy, oraz w uchwyceniu najważniejszych wyzwań wobec naszej przyszłej codzienności.

Rozpocznijmy od uważnego i powolnego przeczytania tekstu Ewangelii. Ważne jest, abyśmy rozważyli go osobiście, zanim przejdziemy wspólnie do omówienia jego najważniejszych momentów. Chodzi o to, byśmy wsłuchali się w słowo całym sobą, z tym wszystkim, co jest naszym osobistym doświadczeniem czterech tygodni Ćwiczeń: Gdy minął szabat, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa. Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło. A mówiły między sobą: „Kto nam odsunie kamień z wejścia do grobu?”. Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień został już odsunięty, a był bardzo duży. Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Lecz on rzekł do nich: „Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. A idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Podąża przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział” (Mk 16, 1-7).

Spróbujmy najpierw uchwycić w skrócie opis paschalnego wydarzenia. W jakimś stopniu obrazuje ono naszą życiową sytuację. Oto niektóre kobiety, pogrążone w smutku i żałobie, idą do grobu swojego Umiłowanego. Były z Nim, gdy żył i nauczał. Towarzyszyły Mu wiernie do końca. Teraz ich Pan nie żyje. Jedyną ich pociechą jest Jego ciało. Chciałyby je namaścić, ale nie wiedzą jak, ponieważ jest zamknięte w grobie i nikt nie może im go otworzyć. Nikt nie może rozkazać czegokolwiek śmierci. Są bezradne. Codzienność bez żyjącego Jezusa staje się dla nich ciężarem, z którym nie mogą sobie poradzić. Nagle klimat bezradności, bólu i żałoby zostaje przemieniony przez słowa niebieskiego posłańca. Rzucają one nowe światło na wszystko, co kobiety przeżyły i co teraz przeżywają. Rzucają światło na całą drogę Ewangelii, którą przeszły do tej pory. Wyjaśniają im nową drogę, którą mają rozpocząć.

Wydawało się, że wraz ze śmiercią Jezusa wszystko się skończyło i że Jego słowo oraz misja przepadły na zawsze w ciemnościach grobu. Tymczasem właśnie w grobie wszystko się rozpoczyna. Kobiety w pustym grobie słyszą głos anioła, przez którego Jezus wypełnia swoje słowo i misję. Tam, gdzie spodziewały się zastać śmierć, znalazły życie. Taki sens mają słowa młodzieńca w białej szacie, który każe nam wrócić wraz z kobietami do Galilei i jeszcze raz, w nowej perspektywie, spojrzeć na życie.

Młodzieniec w pustym grobie odkrywa nam sens dotychczasowej historii naszego życia, ukazuje nasze życiowe powołanie. Każde słowo, które wypowiada, jest bardzo ważne. To objaśnienie powołania paschalnego, z którym mamy wrócić do naszej codzienności. Rozważmy jego najważniejsze wskazania.

Uwolnić się od lęku

Nie bójcie się... Pierwsze słowa młodzieńca w białej szacie oddają stan ducha kobiet. Są nie tylko smutne i bezradne, lecz także zalęknione. Przechodzą bowiem doświadczenie, które je przerasta. Lęk zawęża ich spojrzenie, paraliżuje myślenie. Nie mogą ogarnąć tego, co dzieje się w ich życiu. Są zaskoczone pustym grobem i gwałtownie poruszone słowami anioła. Dlatego mówi on, by nie poddawały się lękowi. Mają powierzyć się obecności i działaniu Jezusa, który wielokrotnie na ich oczach dokonywał cudów, mocą słowa przywracał życie umarłym, wyrzucał złe duchy i uciszał burze. Nie powinny się bać, ponieważ ten sam Jezus odkrywa przed nimi drogę nadziei, która przekracza śmierć.

Pierwsze słowa paschalnego powołania odwołują się do naszego lęku. Aby podjąć powołanie, musimy stać się wolnymi od naszych lęków. W życiu lęk ma często działanie niszczące. Jest źródłem wielu ucieczek: od wyborów, odpowiedzialności, codziennego życia, pójścia do końca za Jezusem. Lęk może zaburzyć naszą codzienność i zabrać nam nadzieję. Może tak bardzo zablokować pamięć, że zapominamy o całej drodze, którą przeszedł z nami Jezus, o wszystkich cudach, których dokonał w naszym życiu. Lęk może odebrać nam pragnienie zażyłej więzi z Jezusem. Może też odebrać chęć do życia. Dlatego pierwsze słowa przesłania paschalnego zwracają uwagę na lęk i zapraszają, byśmy mieli odwagę go przekroczyć i powierzyć Jezusowi.

Zachować najgłębsze pragnienie

Szukacie Jezusa... Te słowaodkrywają najgłębsze pragnienie kobiet. Na zewnątrz w ich zachowaniu wszystko wydaje się mówić coś innego: przyszły do grobu, aby zobaczyć martwe ciało Jezusa i je namaścić, opłakując Zmarłego i swoje życie. Tymczasem anioł mówiący od grobu przywraca im świadomość najgłębszego pragnienia, które zachowały w sercu. Tak naprawdę pragnęły czegoś więcej: szukały Jezusa. Do tej pory to Jezus zawsze pierwszy szukał i zapraszał do pójścia za Nim, do przyjęcia Jego słowa. Teraz to On pozwala się szukać, aby rozpaliło się w ludzkich sercach najgłębsze pragnienie. Kobiety szukają Go aż do progu grobu, ponieważ stał się dla nich wszystkim: sensem i centrum życia.

Słowo Boże, jeśli będziemy do niego wracać w przedłużonej modlitwie, pomoże nam zachować najgłębsze pragnienie szukania Jezusa. Jego słowo kształtowało w nas to pragnienie przez wszystkie tygodnie Ćwiczeń. Formowało serce do przyjęcia Jezusa jako Pana naszego życia. Pomagało nam stanąć pod Jego sztandarem i smakować Jego życie. Wracając do codzienności, musimy obronić się przed stylem życia i zachowania, tak jakby Jezus nie żył. Zwłaszcza gdy gromadzić się w nas będą przeróżne pragnienia, ból i bezradność. Musimy zachować w sobie nasze najgłębsze pragnienie, które pomoże nam nade wszystko szukać Jezusa. W naszą zawirowaną codzienność Bóg posyła anioła, aby strzegł najważniejszego pragnienia, które kształtował w nas podczas Ćwiczeń: pragnienia szukania i znajdowania Jego woli.

Szukać Jezusa w codzienności

Szukacie Jezusa z Nazaretu... Marek już na początku Ewangelii podkreśla, że Jezus pochodził z Nazaretu w Galilei (Mk 1, 9). Jezus Nazarejczyk – tak Go nazywały duchy nieczyste (por. Mk 1, 24), ślepiec pod Jerychem (por. Mk 10, 46), ludzie na dziedzińcu arcykapłana (por. Mk 14, 67). Właśnie to imię Jezusa zostaje przywołane przez anioła, a nie inne tytuły, jak Król, Mesjasz, Mistrz, Pan czy Syn Boży. Imię Jezus z Nazaretu przypomina Jego skromne pochodzenie, Jego ciche i zwyczajne życie, do którego zaprosił uczniów, aby Mu towarzyszyli.

W Ćwiczeniach od pierwszego wołania Króla z drugiego tygodnia stawał przed nami Jezus cichy i ubogi. Bóg Człowiek, który pozostaje nadal Galilejczykiem, kimś, kto prowadzi życie w ukryciu. Przychodzi po cichu i tak też odchodzi. Takiego Jezusa mamy szukać w naszej codzienności. To ona jest rzeczywistą Galileą, w której Jezus żyje, spotyka nas, wzywa i głosi swoje słowo. Bóg w Jezusie z Nazaretu umiłował bowiem naszą codzienność i w niej staje się Ciałem. W niej mamy Go szukać i odnajdować bez czekania na nadzwyczajne dowody Jego obecności.

Szukać Jezusa w cierpieniu

Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego... To zdanie przypomina kobietom całą drogę, którą przeszły z Jezusem. Droga Jezusa rozpoczęła się w Nazarecie, a skończyła na krzyżu. Ukrzyżowany to końcowy tytuł Jezusa, w którym potwierdza się do końca Jego ewangeliczna miłość. Jeśli Jego pierwsze imię – Jezus z Nazaretu – nawiązuje do miejsca pochodzenia, to drugie – Ukrzyżowany – przywołuje Jego cierpienie i śmierć. Kobiety, które wiernie szukały Jezusa z Nazaretu, towarzysząc Mu i usługując w drodze, szukają Go do końca – szukają także Jezusa Ukrzyżowanego. Były z Nim pod krzyżem. Są przy pustym grobie.

Powołanie paschalne, które wprowadza nas w codzienność, mówi, że nasze pragnienie szukania Jezusa w codzienności nie będzie pozbawione próby krzyża. Chrześcijaństwo nigdy nie głosiło kultu cierpiętnictwa. Ewangelia nie zachęca do szukania cierpienia dla cierpienia. W naszym codziennym życiu mamy szukać Jezusa i chodzić za Nim, dokądkolwiek się uda, również wtedy, gdy będzie wymagało to od nas dużej ofiary. Opowiadanie się za Jezusem wymaga ofiary. Takiego wyboru uczy św. Ignacy w modlitwie ofiarowania (por. Ćd 98). Podkreśla, że jest to droga dla tych, którzy bardziej chcą się przejąć służbą swojemu Królowi i Panu (por. Ćd 97), a więc dla tych, którzy szukają Jezusa do końca. Chodzi jednak zawsze o szukanie Jezusa, a nie krzyża; szukanie Jego woli i chwały. W modlitwie ofiarowania, do której będziemy dorastać do końca życia, nie modlimy się o cierpienie, ale o spełnienie się pragnień Jezusa w naszym życiu nawet za cenę cierpienia: „Chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelakiej zniewagi, i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym, jak i duchowym, jeżeli tylko najświętszy Majestat Twój zechce mię wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia” (Ćd 98).

Mieć nadzieję na życie

Powstał... Zmartwychwstał! Kobiety słyszą słowo, które stanie się podstawowym i najważniejszym kerygmatem pierwotnego Kościoła. To kerygmat, który zmienił losy świata. Zawiera dwie prawdy o Jezusie: że umarł i że zmartwychwstał. Jezus, którego szukały od momentu swego nawrócenia, Jezus, do którego przylgnęły całym sercem, to Jezus ze zwyczajnego Nazaretu – z ich codzienności – Jezus, który został ukrzyżowany i umarł. Były pod krzyżem, widziały, jak umiera. Krzyż będzie odtąd nierozerwalnie związany z imieniem Jezusa, lecz ostatnie słowo nie należy do krzyża. Jezus ukrzyżowany zmartwychwstał! Sercem powołania paschalnego staje się głoszenie wydarzenia zbawczego: Chrystus zmartwychwstał! Jest większy od cierpienia, większy od krzyża i śmierci. Kobiety dowiadują się, że Jezus, którego szukają, będzie żył na wieki.

Ćwiczenia przygotowują nas do nowego spojrzenia na codzienność. Nie ma takich krzyży, z których On sam nie potrafiłby wybawić, i nie ma takich grobów, z których nie potrafiłby wyprowadzić życia. Jesteśmy powołani do nadziei, do wiary w życie, do radości i wesela, które nie pochodzą z chwilowych doznań przyjemności, ale z przekonania, że On żyje i zawsze jest z nami, gotów zstąpić po nas nawet do otchłani, aby nas z niej wyprowadzić.

Obumierać dla Jezusa

Nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli... Młodzieniec w białych szatach z całą mocą potwierdza Zmartwychwstanie Jezusa. Wskazuje kobietom na dwa fakty, które należy widzieć razem. Można mówić o Zmartwychwstaniu Jezusa, jeśli rzeczywiście umarł i faktycznie został pogrzebany. Słowa anioła – Nie ma Go tu – oznaczają, że grób jest pusty. Pokazują także, że Jezus naprawdę umarł i naprawdę został złożony w grobie. Ta prawda jest integralną częścią Ewangelii. Z niej rodzi się ta ostateczna, najpiękniejsza Dobra Nowina: On żyje, a więc zmartwychwstał, pokonał śmierć, wyszedł z grobu.

Trzeci tydzień Ćwiczeń jest szczególnie wstrząsającym wydarzeniem dla tych, którzy otrzymali łaskę wejścia z Jezusem w wydarzenie Jego śmierci i doświadczyli ciemności grobu. W trzecim tygodniu Ćwiczeń Jezus wychowuje nas do odważnego przekraczania progu śmierci, do obumierania dla Niego we wszystkim. Kto nie potrafi przyjąć Ewangelii o obumieraniu, o traceniu życia dla Jezusa, ten nigdy nie pozyska życia, nie przeżyje prawdziwego wyjścia z grobu. Prawdziwe życie jest zawsze związane z traceniem i obumieraniem.

Świadczyć z odwagą

Idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi... Ewangelia jest drogą („idźcie” – hypagete) i jednocześnie słowem („powiedzcie” – eipate). Na tym ma odtąd polegać dalsze życie kobiet, które kiedyś przylgnęły do Jezusa. Są wezwane, aby odejść z miejsca, w którym tkwią oniemiałe. Mają oddalić się od grobu, opuścić drogę prowadzącą do śmierci i podjąć nowe życie. Kobiety są obrazem nowego życia: rodzą się naprawdę. Uczą się stawiać pierwsze kroki, rozpoczynając od pustego grobu. Natomiast słowo, które mają głosić, oznacza zupełnie nowy sposób komunikowania. Do tej pory, idąc do grobu, rozprawiały o śmierci, skupione na swoim bólu. Teraz mają mówić o życiu, rozpowiadając ewangeliczne przesłanie anioła. Najpierw mają udać się do uczniów, z którymi dzieliły życie na co dzień, gdy towarzyszyły Jezusowi.

Posłani do codzienności, abygłosić nowe życie – oto powołanie, które cierpliwie kształtował w nas Jezus na drodze Ćwiczeń. Dotykamy samego rdzenia Ewangelii, której doświadczyliśmy namacalnie w historii naszego życia. Jezus wyciągnął nas z grobów naszych grzechów i zranień. Uwalniał nasze serca od smutku i lęku, które nie pozwalały nam w pełni żyć. Czyniąc nas wolnymi, daje nam teraz nowe życie: nowy umysł, serce i wolę. Wolni od przymusu tkwienia przy naszych grobach mamy uczyć siebie i innych nowego spojrzenia na całą naszą codzienność. Jezus powtarza nam codziennie: Oto czynię wszystko nowe (Ap 21, 5). Dla osoby, która doświadczyła uwolnienia od grobu grzesznych uwikłań i zasmakowała nowości życia, to doświadczenie staje się paschalnym wezwaniem: „Idź i powiedz...”. Najpierw trzeba udać się do tych, z którymi dzielimy życie na co dzień i których imiona dobrze znamy.

Poddać się prowadzeniu Jezusa

Podąża przed wami do Galilei... Przed swoją śmiercią i Zmartwychwstaniem Jezus wyprzedzał – proagein (por. Mk 10, 32) – uczniów na drodze do Jerozolimy. Wypełnił swoją misję i teraz idzie przed nimi (ponownie proagein) do Galilei. Tym razem nie idzie przed nimi w sposób widzialny, fizyczny. Idzie niewidzialny i przemieniony, lecz tak samo rzeczywiście obecny. Obecny przez obietnicę, której spełnienie już potwierdził swoim Zmartwychwstaniem. W tym wezwaniu kryje się kolejne przesłanie paschalne. Uczniowie są wezwani, aby zostawić Jerozolimę, w której do tej pory widzieli jedyne miejsce rzeczywistej obecności Boga żyjącego, miejsce własnych zabezpieczeń i religijnych schematów. Muszą wrócić do Galilei, do miejsca, w którym usłyszeli Ewangelię, do miejsca uzdrowień, wspólnego życia z Jezusem. W powrocie tym towarzyszy im Jezus.

Ćwiczenia, począwszy od drugiego tygodnia, prowadziły nas do Galilei, do miejsca zażyłej więzi z Jezusem i Jego Ewangelią. Jesteśmy wezwani do nieustannego powrotu do Galilei naszego życia, do budowania zażyłej więzi z Jezusem, do słuchania Jego słowa, do przedłużonej modlitwy. Jednocześnie jest to wezwania do ciągłego zrywania z naszymi schematami, z naszym ludzkim sposobem patrzenia na Boga, na Jego słowo. Jezus idzie przed nami. Powinien być pierwszy: pierwszy w naszych zamiarach, decyzjach i czynach. Mamy chodzić Jego drogami, nie On naszymi.

Odkrywać obecność Jezusa

Tam Go ujrzycie... Jezus daje kobietom, uczniom i Piotrowi obietnicę, że zobaczą Go w Galilei, a nie na obłokach, jak do tej pory myślano. Zobaczą Go w tym samym miejscu, w którym prowadzili swoje codzienne życie, gdzie rozpoczęło się ich pierwsze doświadczenie z Jezusem, gdzie po raz pierwszy słuchali i przyjmowali Jego Ewangelię. Teraz jednak zobaczą Jezusa w nowy sposób, o wiele głębiej, bogatsi o doświadczenie drogi przebytej z Jezusem przez trzy ostatnie lata.

Jezus obiecuje nam, że zobaczymy Go w naszej codzienności. Zobaczymy Go głębiej niż do tej pory. Doświadczenie Ćwiczeń doprowadziło do zażyłej więzi z Jezusem: do poznawania, umiłowania i naśladowania Jezusa. Jesteśmy bogatsi o doświadczenie, które teraz będzie siłą naszej codzienności. Słowo Boże, z którym trwaliśmy na modlitwie daje nam głębsze spojrzenie na codzienne życie. Dzięki Jego łasce jesteśmy zdolni zauważać i spotykać Jezusa pośród codziennych spraw, w tym samym środowisku życia, w którym po raz pierwszy usłyszeliśmy Jego imię, w którym miały miejsce nasze pierwsze doświadczenia w wierze.

Powracać do słowa Jezusa

Jak wam powiedział... Ostatnie słowa nawiązują wyraźnie do wcześniejszej obietnicy, którą Jezus wypowiedział przed męką: Lecz gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei (Mk 14, 28). W szerszym sensie słowa – Jak wam powiedział – odwołują się do całej Ewangelii, którą głosił im przez trzy lata. Przez cały ten czas, słuchając Jego słowa, uczniowie doświadczali Jezusa pełnego mocy, Syna Boga żywego, który uzdrawia z niemocy, wybawia od śmierci, odpuszcza grzechy, przywraca pokój serca. Doświadczyli także „słabości” Jezusa, który sponiewierany i poniżony milczy wobec przemocy, który nie schodzi z krzyża. Uczyli się przyjmowania całego Jezusa z każdym Jego słowem, z każdą Jego postawą.

Ćwiczenia, które uczą wiernego podążania drogą Ewangelii, kończą się wezwaniem paschalnym. Podobnie jak uczniowie w Ewangelii jesteśmy zaproszeni, aby wracać do wszystkiego, co nam Jezus powiedział w czasie odbytej z Nim drogi. Jesteśmy wezwani, aby powracać do konkretnych słów Jezusa, wydarzeń, doświadczeń, w których oczyszczał nasze stare życie, uzdrawiał nasze choroby i wyzwalał z lęku. Jeśli chcemy powrócić do codzienności i żyć w niej naprawdę, „jak nam powiedział”, potrzebujemy przedłużonej modlitwy słowem Bożym, czujnego badania stanu naszego serca i mądrości duchowych kierowników w rozeznawaniu życiowych wyborów.

Ewangelia św. Marka kończy się słowami duchowego pocieszenia: Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły (Mk 16, 20). Do końca naszych dni nie wyprze się swojej obietnicy: „idzie przed nami” do naszej Galilei.

Krzysztof Wons SDS (ur. 1959), kierownik duchowy, rekolekcjonista, dyrektor Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, redaktor „Zeszytów Formacji Duchowej”. Ostatnio opublikował między innymi: Trwać w Jezusie. Rekolekcje ze św. Janem; Kain i Abel są w nas. Życie duchowe i relacje; Ty wiesz, że Cię kocham. Rekolekcje ze św. Piotrem.

Józef Augustyn SJ

Łaska czwartego tygodnia Ćwiczeń duchownych

Zmartwychwstanie objawia zwycięstwo Boga nad szatanem, grzechem i śmiercią. Godzina ciemności Jezusa, która wydawała się zwycięstwem złego ducha, de facto okazała się czasem jego ostatecznej klęski. Nadzieja chrześcijaństwa płynie z wiary w moc Boga, która ujawniła się przez Zmartwychwstanie. Jako chrześcijanie „z Chrystusem zostaliśmy pogrzebani w chrzcie, w którym też zostaliśmy wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił” (por. Kol 2, 12-14) – powie św. Paweł. Źródłem naszej odwagi i nadziei na zwycięstwo słabości jest wiara w moc Boga, który ukrzyżowanego Jezusa przywrócił do życia.

Nadzieja płynąca z mocy Boga

Nadzieja płynąca z wiary w moc Boga, która objawiła się w Zmartwychwstaniu Jezusa, jest nam potrzebna szczególnie dzisiaj. Współczesna kultura epatuje bowiem złem, a to w konsekwencji prowadzi do rozpaczy. Zbigniew Herbert w komentarzu do wiersza Dlaczego klasycy? pisał: „Nie trzeba być wielkim znawcą literatury współczesnej, aby zauważyć jej cechę charakterystyczną – wybuch rozpaczy i niewiary. Wszystkie podstawowe wartości kultury europejskiej zostały zakwestionowane. Tysiące powieści, sztuk teatralnych i poematów mówi o nieuniknionej zagładzie, bezsensie życia, absurdalności ludzkiej egzystencji”. Podobnie mówi Czesław Miłosz w swoim ostatnim wywiadzie z 2004 roku: „Żyjemy w epoce, która to, co najgorsze, wysuwa na pierwszy plan: rozpacz, rozpacz – przede wszystkim rozpacz. Tyle się tego nazbierało, że zachowanie taktu jest zrozumiałą reakcją na ów nadmiar. W okresach hipokryzji trzeba było zdzierać złudne zasłony i pokazywać gołe figury bez listków figowych. Ale dzisiaj mamy odwrotną sytuację”. Wydaje się, że jedynym celem sztuki jest ukazywanie mechanizmów zła oraz płynących z niego zagrożeń. Paradoksalnie jednak demaskowanie zła staje się jednocześnie jego promowaniem. Obserwując współczesną sztukę, można dojść do przekonania, że wstydzi się ona prezentować dobro, uważając je za wyraz ludzkiej naiwności lub złudzenie.

Nadzieja płynąca z wiary nie jest tanim i naiwnym zapewnianiem, „że wszystko będzie dobrze”. Wynika ona z głębokiego poznania siebie i ludzkiej skłonności do grzechu oraz doświadczenia mocy Bożego przebaczenia, jakie rekolektant przeżywa w pierwszym tygodniu ćwiczeń.Poznając dzięki łasce Boga potęgę grzechu i jego destrukcyjne konsekwencje, możemy poznać moc Boga, która go zwyciężyła przez śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa.

Søren Kierkegaard pisał w Dzienniku: „Zobaczyć samego siebie, znaczy umrzeć, umrzeć dla wszelkiej iluzji i hipokryzji. Wielkiej odwagi wymaga patrzenie na samego siebie – coś, co może zdarzyć się tylko w zwierciadle. […] Musisz chcieć tylko prawdy, nie chcąc próżnego pochlebstwa ani samoudręczenia czynionego na sposób diabelski. Musisz czuć nieubłaganą nienawiść do samego siebie, starego człowieka, pokazanego w zwierciadle jako ten, który powinien obumrzeć”. W swej refleksji Søren Kierkegaard doskonale demaskuje grzech, ale nie dość wyraźnie ukazuje potęgę mocy Boga zdolną pokonać zło w każdej jego postaci. Nienawiść do starego człowieka musi być zrównoważona miłością do człowieka nowego, budzącego się do życia wraz z Chrystusem Zmartwychwstałym.

Oto przykład wiary w moc Jezusa Zmartwychwstałego. Ponad czterdzieści lat temu, 18 listopada 1965 roku, biskupi polscy pisali do biskupów niemieckich: „[W 1939 roku] rozpętało się bez jego winy nad Narodem polskim coś, co eufemistycznie nazywa się drugą wojną światową, co jednak było dla nas, Polaków, pomyślane jako akt totalnego zniszczenia i wytępienia. Nad naszą biedną Ojczyzną zapadła strasznie ciemna noc, jakiej nie doznaliśmy od pokoleń. […] Kraj pokryty był obozami koncentracyjnymi, z których dniem i nocą dymiły kominy krematoriów. Ponad sześć milionów obywateli polskich, w większości pochodzenia żydowskiego, musiało zapłacić życiem za ten okres okupacji. Kierownicza warstwa inteligencji została po prostu zniszczona. […] Każdy niemiecki mundur SS nie tylko napawał Polaków upiornym strachem, ale stał się przedmiotem nienawiści do Niemców. Wszystkie rodziny polskie musiały opłakiwać tych, którzy padli ich ofiarą”. Trzeba było iście boskiej mocy Jezusa Zmartwychwstałego, aby po takim doświadczeniu powiedzieć: „Wyciągamy do Was […] nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy […] po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millenium w sposób jak najbardziej chrześcijański”.

Wierność Kościołowi i miłość do niego

Wierność Kościołowi i miłość do niego, niezależnie od jego słabości, to kolejna łaska, jakiej Chrystus pragnie nam udzielić jako owoc kontemplacji Jego męki i Zmartwychwstania. Kościół zrodził się z przebitego boku Jezusa – z Jego Paschy. Uczniowie rozproszeni przez śmierć, zgromadzili się na nowo pod wpływem Zmartwychwstania. Ono dało im odwagę wspólnego oczekiwania w Wieczerniku na zesłanie obiecanego przez Jezusa Ducha Świętego. Napełnieni Jego mocą rozproszyli się ponownie, ale już jako Kościół, czyli związana wiarą w Zmartwychwstanie Pana i miłością do Niego wspólnota uczniów, na czele której stanął Piotr – przewodnik wyznaczony przez Mistrza. Teraz byli gotowi oddać za Niego życie.

Pod wpływem męki i śmierci Jezusa Apostołowie rozpraszają się, ponieważ wspólne przebywanie postrzegają jako osobiste zagrożenie. Podobnie dzisiaj Kościół rozprasza się z powodu ludzkiej nieprawości. Osoby, które widzą w Kościele tylko zło, opuszczają go. Zgorszeni słabością ludzi Kościoła pytają: Jak można w takim Kościele żyć? Czy taki Kościół może być miejscem zbawienia? Ponieważ patrząc na grzechy ludzi, absolutyzują je, nie widzą potęgi mocy Boga, działającej zarówno w pojedynczym człowieku, jak i w Kościele, w świecie. W każdej epoce obok ludzi grzesznych żyją i działają ludzie święci, tyle że oni są zwykle mniej widoczni. Zło narzuca się, świętość natomiast pozostaje pokorna i ukryta. Objawia ją sam Bóg.

Jak poprzez mękę Jezus wszedł w godzinę zła i panowania ciemności, tak też i dzisiaj dopuszcza, by ludzka nieprawość uderzyła w Niego jako głowę Kościoła. Kościół pozostaje nieustannie żywym ciałem, którego głową jest Jezus ukrzyżowany i zmartwychwstały. Możemy zdradzić Mistrza i opuścić wspólnotę uczniów jak Judasz, ale On nigdy nas nie opuści. Jest bowiem Duchem miłości, który przenika wspólnotę Kościoła i każdego jego członka. „Kościół jest młody” – zapewnia Benedykt XVI. Kościół zawsze będzie młody. Wiosna Kościoła, o której mówił po Soborze Watykańskim II Brat Roger z Taizé, odnosi się do każdej epoki.

Bywają dla Kościoła czasy bardzo trudne, które – można powiedzieć – zmrażają go. Wielkie krwawe prześladowania Kościoła podobne są bardziej do zimy niż do wiosny. Kilka lat temu byłem na Konferencji Osób Konsekrowanych Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego poświęconej Powołaniu i formacji. Konferencja miała miejsce w nowo poświęconym budynku lwowskiego seminarium duchownego. W nawie bocznej seminaryjnej kaplicy znajduje się ikona Sviati Muczeniki, ukazująca dwudziestu pięciu męczenników z czasów bolszewickich i sowieckich, beatyfikowanych przez Jana Pawła II, między innymi: bpa Mykołaja Czerneckiego, studytę Klementija Szeptyckiego, redemptorystę Zenovija Kovalika ukrzyżowanego na ścianie więzienia, kantora cerkiewnego Vołodymyra Prijma, zamordowanego w lesie, kiedy szedł z kapłanem do chorego, dwudziestokilkuletnią siostrę zakonną Tarsykię Olhę Mackiv, którą na furcie zamordował czekista jednym strzałem w głowę, trzy siostry jozefitki zesłane do syberyjskich łagrów, zamordowanego śmiercionośnym zastrzykiem bpa Vasyla Velyczkowskiego, którego Josif Slypij przed wyjazdem ze Związku Radzieckiego konsekrował na korytarzu moskiewskiego hotelu. Dla Kościoła greckokatolickiego była to rzeczywiście ciężka siedemdziesięcioletnia zima. Dziś Ukraiński Kościół Greckokatolicki zmartwychwstaje. Ponad czterystu uczestników konferencji, przeważnie młodych zakonników i zakonnic, jest znakiem wielkiej nadziei, wiosny tej wspólnoty Kościoła.

W wielu krajach zachodnich Kościół również przeżywa „zimę”. Nie ze względu na krwawe prześladowania, ale relatywizacje wartości moralnych, ośmieszanie, lekceważenie go i banalizowanie. Należy jednak pamiętać, że ta „zima” nie niszczy Kościoła, jego młodości i wiosny. Dzieje się z nim tak, jak z ziemią na dalekiej Syberii. Kiedy bywa jeszcze skuta lodem, w jej wnętrzu dokonują się procesy witalne przygotowujące wiosnę. Po nich wystarczy kilka dni słońca i wszystko gwałtownie budzi się do życia. Wiosna Kościoła nie jest bowiem zakorzeniona w ludzkich wysiłkach podejmujących jego odnowę, ale w wielkanocnym poranku, w wiecznej młodości Chrystusa. On jest źródłem młodości Kościoła. Starożytni Rzymianie nawróceni na chrześcijaństwo wykazali się intuicją duchową. Ponieważ obcy był im starotestamentalny zakaz czynienia obrazów kultu, przedstawiali Chrystusa, wzorując się na posągach pięknego boga Apolla – jako młodego Pasterza z owieczką na ramionach. Wiecznie młody Apollo był dla nich symbolem wiecznej młodości Chrystusa i Jego Kościoła.

Powołanie do świętości

Istotą świętości uczniów Chrystusa – jak stwierdza Sobór w Konstytucji dogmatycznej o Kościele – jest dążenie do stawania się prawdziwymi synami Bożymi na wzór Jezusa. Synowskie zaufanie i posłuszeństwo Syna swojemu Ojcu aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 8), staje się dla nich niedoścignionym wzorem prawdziwej świętości. Udział w przybranym synostwie Ojca niebieskiego, który umożliwia nam Jezus, czyni Jego uczniów uczestnikami natury Bożej, a przez to rzeczywiście świętymi na wzór świętego Boga. W Pierwszym Liście św. Jan pisze: Każdy zaś, kto pokłada w Nim […] nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty (1 J 3, 3). Najwyższym znakiem świętości jest więc dla uczniów nasz Pan ukrzyżowany i zmartwychwstały, który nieustannie, w poniżeniu i chwale, powierza się swojemu Ojcu. Uczniowie Chrystusa stają się więc świętymi najpierw nie przez dążenie do moralnej doskonałości, ale przez poznawanie, miłowanie i naśladowanie Mistrza. I to właśnie jest zasadniczy cel całych ćwiczeńduchownych oraz łaska czwartego tygodnia.

Jeżeli naśladujemy Jezusa w sposób autentyczny, nasze zewnętrzne zachowania i postawy ulegają powolnej przemianie. Po odprawieniu rekolekcji ignacjańskich nie należy jednak oczekiwać radykalnej zmiany w przezwyciężaniu nieuporządkowanych skłonności i odruchów, które kształtowały się w nas nieraz przez dziesiątki lat. Upragnioną przez nas poprawność moralną, pokonanie skłonności do grzechów i nałogów otrzymujemy bardziej jako niczym niezasłużony dar i łaskę niż owoc wytrwałej pracy nad sobą w czasie rekolekcji ignacjańskich. Nierzadko jednak zdarza się, że naszemu dążeniu do świętości towarzyszy ludzka słabość, z którą zmagamy się niejednokrotnie przez wiele lat. I choć modlimy się szczerze o jej pokonanie, to często otrzymujemy odpowiedź podobną do tej, której Pan udzielił św. Pawłowi: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9).

Owocem ćwiczeń nie będzie więc mechaniczna likwidacja naszych ludzkich słabości, ale pokorna zgoda na nie na wzór św. Pawła. Znakiem autentyzmu świętości bywa nieustanne powierzanie się miłosierdziu Bożemu, połączone jednak z zaangażowaną codzienną walką z każdym przejawem ludzkiej ułomności. I dla nas, podobnie jak dla św. Pawła, słabość może być swoistym ościeniem dla ciała, wysłannikiem szatana, by nas policzkował – byśmy zbytnio nie unosili się pychą(por. 2 Kor 12, 7).

Zaangażowanie w przemianę świata

Oczekiwanie na spotkanie z Chrystusem, tak poprzez naszą osobistą śmierć, jak i powtórne przyjście, nie tylko nie odwodzi nas od zaangażowania w przebudowę świata, ale wręcz odwrotnie, inspiruje nas do jego twórczej przemiany. Leniwy sługa, który swój jedyny talent zakopał w ziemi, został surowo ukarany: Odbierzcie mu ten talent – mówi Jezus – a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt 25, 28-30).

Kiedy Apostołowie wpatrywali się uporczywie, jak ich Mistrz wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: „Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1, 10-11). Szczególną pracą do wykonania, jaka zostaje uczniom zlecona, jest głoszenie Ewangelii aż po krańce ziemi. W ten sposób mają przyczynić się do przemiany świata.

Poprzez rekolekcje Jezus pragnie nas najpierw przemienić i natchnąć pragnieniem świętości, byśmy jako uczniowie prowadzili do niej także tych, których On powierza naszej trosce. Życie kościelnych wspólnot, w tym także chrześcijańskich rodzin, winno być postrzegane nie tylko jako miejsce dążenia do osobistej świętości, ale także jako prowadzenie do niej innych. św. Paweł mówi: Jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża i ten chce razem z nią mieszkać, niech się z nim nie rozstaje. Uświęca się bowiem mąż niewierzący dzięki swej żonie, podobnie jak uświęca się niewierząca żona przez „brata” (1 Kor 7, 13-14).

Podobnie jak osobiste dążenie do świętości, również pomaganie w dążeniu do niej innym nie polega na prowadzeniu do życia zgodnego z normami moralnymi, ale na wprowadzaniu w kontemplację Osoby Jezusa obecnego w Jego słowie oraz sakramentach świętych. Tak pojęte dążenie do świętości i prowadzenie do niej innych przeniknięte jest duchem miłości. Przykazanie świętości: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty (Kpł 20, 7)utożsamia się z przykazaniem miłości: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30).

Doświadczając miłości, uczeń Jezusa zaczyna rozumieć jej wymagania zawarte w przykazaniach oraz nakazach moralnych. Przyjmuje je jednak chętnie, ponieważ są one wyrazem woli Jezusa i znakiem miłości do Niego: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania (J 14, 15). św. Teresa od Dzieciątka Jezus w swoich pismach daje piękne świadectwo rozumienia istoty Kościoła oraz dążenia w nim do świętości: „Zrozumiałam, że Kościół posiada Serce i że to Serce płonie Miłością, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła. […] Zrozumiałam, że w miłości zamyka w sobie wszystkie powołania, że Miłość jest wszystkim”.

Pedagogika świętości

Darem całych rekolekcji, które kończy czwarty tydzień, jest niewątpliwie nabycie tak zwanej pedagogiki świętości. Droga do świętości wymaga „prawdziwej pedagogiki świętości, która zdolna jest dostosować się do rytmu poszczególnych osób – mówi Jan Paweł II. – Winna ona łączyć bogactwo propozycji dostępnych dla wszystkich z tradycyjnymi formami pomocy indywidualnej i grupowej oraz z nowszymi formami udostępnianymi przez stowarzyszenia i ruchy uznane przez Kościół”.

Ćwiczenia duchowne to niewątpliwie bardzo spójna propozycja pedagogiki świętości, jaką wypracował Kościół w ciągu ostatnich pięciu wieków. Ich autor zebrał bowiem wszystkie podstawowe metody prowadzenia życia duchowego, jakie były i nadal są obecne w Kościele: medytacja słowa Bożego, kontemplacja ewangeliczna, rachunek sumienia, modlitwy ustne, kierownictwo duchowe, duchowe rozeznanie, rozdawanie jałmużny, umartwienie, post, przygotowanie do sakramentów spowiedzi i Eucharystii. O pedagogice świętości zawartej w Ćwiczeniach duchownych św. Ignacego Loyoli Pius XI pisał w encyklice Mens nostra: „Dowiedzione jest, że pośród wszystkich metod w odprawianiu ćwiczeń duchownych, chwalebnie opierających się na zasadach zdrowej ascezy katolickiej, jedna przed innymi zawsze pierwsze zajmowała miejsce. […] Mówimy o metodzie wprowadzonej przez św. Ignacego z Loyoli, którego wybitnym i szczególnym mistrzem ćwiczeń z upodobaniem nazywamy”.

Pedagogika świętości zawarta w Ćwiczeniach duchownych nie została jednak opisana w sposób teoretyczny. Może ją naprawdę poznać tylko ten, kto z zaangażowaniem odprawi rekolekcje ignacjańskie. Dopiero wówczas Ćwiczenia jawią się jako konkretna, praktyczna pomoc. Odprawiane zgodnie ze wskazaniami św. Ignacego chronią przed chaosem w życiu duchowym oraz pomagają w prowadzeniu innych do Boga. Cechą charakterystyczną ignacjańskiej pedagogiki jest podkreślanie wolności wewnętrznej oraz dobrze pojętej samodzielności. Jest rzeczą o wiele lepszą – stwierdza św. Ignacy – by w „poszukiwaniu woli Bożej sam Stwórca i Pan udzielał się duszy sobie oddanej i ogarniał ją ku swej miłości i chwale, a także przysposabiał ją ku tej drodze, na której będzie mu mogła lepiej służyć” (Ćd 15). Pomoc duchowa nie polega bowiem na zastępowaniu wiernych w ich duchowych zmaganiach, ale na dawaniu im osobistego świadectwa wiary i pobudzaniu ich do osobistego zmagania, jak czynił to sam Jezus wobec swoich uczniów.

Pragnienie dobrej śmierci

Łaską czwartego tygodnia rekolekcji ignacjańskich winno być pragnienie dobrej śmierci. Nie jesteśmy stworzeni do życia na ziemi, ale do życia wiecznego. Dla chrześcijanina mówienie o śmierci nie może wywoływać lęku, stanowi bowiem istotny element ludzkiego życia. Godne uwagi są refleksje o śmierci Rainera M. Rilkego. Mimo religijnych zawirowań poety jego spojrzenie na życie w znacznym stopniu inspirowane było chrześcijaństwem. Biblia była jego stałą lekturą. Spojrzenie na śmierć również zostało u Rilkego głęboko naznaczone chrześcijaństwem. „Oto, co naprawdę istotne – pisał w jednym z listów – dostrzec wszystko w samym życiu, także i to, co mistyczne, również i śmierć samą”. Śmierć bowiem, zdaniem poety, jest jedynie niewidzialną częścią życia, jakby niewidoczną stroną księżyca lub też drugą stroną tej samej monety. W wierszu Zakończenie z Księgi obrazów pisał: „Dojrzała śmierć, / My jej zarodek / z błogim uśmiechem. / Gdy w sobie życia widzisz sam środek / ta w środku ciebie / szlochać śmie echem” (tłum. Adam Pomorski). W zbiorze modlitw zatytułowanych O ubóstwie i śmierci Rilke modli się: „Każdemu daj śmierć jego własną, Panie, / daj umieranie, co wynika z życia, / gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie. / Myśmy łupina tylko i listowie. / A wielka śmierć, którą ma każdy w sobie, / to jest ów owoc, o który zabiega / wszelki byt” (tłum. Mieczysław Jastrun).

W duchowości chrześcijańskiej śmierć nie może być traktowana jako temat „na zakończenie” lub temat kończący wszystko, ale jako „środek”, jako centrum: „Gdy w sobie życia widzisz sam środek / ta [śmierć] w środku ciebie / szlochać śmie echem”. Jednak nie ta śmierć rozumiana jako koniec bytowania na ziemi, ale jako przejście. Owocem czwartego tygodnia ma być doświadczenie życia, które nigdy się nie kończy, ale się zmienia. Jezus, żegnając się z uczniami w Wieczerniku, przekonuje ich, że odchodzi tylko na chwilę, aby uczniom przygotować miejsce. Ostatecznym celem ich życia nie jest bowiem przebywanie na ziemi, ale wieczne trwanie z Nim w niebie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem (J 14, 2-3).

Św. Ignacy zachęca nas, byśmy w chwilach dokonywania najważniejszych wyborów życiowych wyobrażali sobie chwilę własnej śmierci i zastanawiali się „nad tą postawą i tą miarą, którą wtedy chcielibyśmy widzieć zastosowaną w tym obecnym wyborze; i dostosowując się do niej całkowicie dokonamy decyzji” (Ćd 186). Fakt śmierci relatywizuje i porządkuje wszystko, co jest „przypadkowe” i „nieważne”, a co koncentruje naszą uwagę i nie pozwala nam patrzeć na życie bardziej perspektywicznie.

Stanisław Musiał SJ w felietonie On zamknie mi oczy przytacza najpierw opis śmierci Franciszka z Asyżu, misternie wyreżyserowanej przez świętego. Dalej wspomina śmierć Atenagorasa, patriarchy konstantynopolitańskiego, który przeczuwając zbliżający się koniec, kazał sobie przynieść do adoracji Najświętszy Sakrament. W tym kontekście ojciec Stanisław pisze, że dla niego nie jest ważne, jaką będzie miał śmierć, byle tylko Chrystus zamknął mu oczy. Można wierzyć, że tak się stało, skoro odwoływał się do Jezusa w czasie swojej ostatniej choroby. Teraz […] ze swej strony dopełniam niedostatki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1, 24) – to ostatnie słowa Stanisława Musiała SJ, które zapamiętali jego współbracia.

Jednak wbrew temu, co pisał w swoim felietonie ojciec Musiał, nie jest obojętne, jak będziemy umierać. Łaską czwartego tygodnia winna być taka śmierć, która byłaby nie tylko czasem spotkania z Chrystusem i świadectwem danym braciom. Św. Ignacy Loyola w Konstytucjach Towarzystwa Jezusowego zachęca, by tak przygotowywać się na śmierć, aby sposobem umierania zbudować bliźnich: „Jak podczas całego życia, tak jeszcze bardziej w obliczu śmierci każdy należący do Towarzystwa powinien starać się usilnie, aby Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus był w nim uwielbiony, aby spełniło się w nim Jego upodobanie. Niech daje zbudowanie innym przynajmniej przez przykład cierpliwości i męstwa oraz przez żywą wiarę, nadzieję i miłość tych dóbr wiekuistych, które nam Chrystus Pan nasz wysłużył i nabył niezrównanymi trudami swego życia doczesnego i śmierci”**.

Jan Paweł II w Testamencie pisał o swojej śmierci: „Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia, czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów, dla osób, które szczególnie mi powierzył”.

Spotkanie z Matką Jezusa

Św. Ignacy głęboko wierzył, że Jezus Zmartwychwstały pragnie nam udzielić także łaski spotkania ze swoją Matką, pierwszym świadkiem Jego Zmartwychwstania. Ignacy nie traktuje kontemplacji „o tym, jak Chrystus, Pan nasz, ukazał się Pani naszej” (Ćd 218) jako ewangelicznej historii. Ewangelie – jak wiemy – nie wspominają o spotkaniu Jezusa z Matką Najświętszą po Zmartwychwstaniu. Kontemplacja ta jest ikoną adoracji. Autor Ćwiczeń, jak artysta, robi zaledwie szkic, pisząc, że Jezus „powstawszy […] z martwych, ukazał się […] z duszą i z ciałem błogosławionej Matce swojej” (Ćd 219). Ignacy nawiązuje do bardzo starej tradycji chrześcijańskiej mówiącej o spotkaniu Jezusa Zmartwychwstałego z Matką. Sedeliusz, chrześcijański pisarz żyjący na przełomie IV i V wieku, wielbi hymnem tajemnicę objawienia się Chrystusa Zmartwychwstałego Maryi: „Matka najsławniejsza zawsze dziewicą zostaje, / przed Jej oczyma najpierw zwycięski Chrystus staje. / Niech dobra Matka – ongiś droga Jego przybycia – / świadczy teraz o cudzie Jego powrotu do życia”.

Refleksję zakończmy opowiadaniem św. Wincentego Ferreriusza o spotkaniu Jezusa Zmartwychwstałego ze swoją Matką. „Maryja wstała, spojrzała przez okno i zobaczyła, że zaczyna świtać. Jej radość była ogromna. «Mój Syn zmartwychwstanie» – powiedziała i zginając kolana, zaczęła się modlić: «Zbudź się, stań przy mnie i popatrz». Chrystus natychmiast wysłał Anioła Gabriela, mówiąc do niego: «Ty, któryś zwiastował mojej Matce Wcielenie Słowa, ogłoś Jej teraz Jego Zmartwychwstanie». Anioł poleciał do Dziewicy Maryi i oznajmił Jej: «Ten, którego nosiłaś w swoim łonie, zmartwychwstał, jak zapowiedział». Chrystus pozdrowił wówczas swoją Matkę, mówiąc do Niej: «Pokój niech będzie z Tobą». Maryja odpowiedziała Synowi: «Aż do tej pory dniem uwielbienia Pana była sobota dla uczczenia świętego odpocznienia Boga po dziele stworzenia świata. Od tej pory będzie to niedziela na pamiątkę Twojego Zmartwychwstania, Twojego odpocznienia, Twojej chwały». Chrystus wyraził zgodę i opowiedział Maryi o tym, czego dokonał w otchłani i jak uwięził szatana. Przedstawił też Maryi Patriarchów, których z otchłani wyprowadził. Oddali oni Maryi cześć, mówiąc: «Ty jesteś chwałą Jeruzalem, radością Izraela, chlubą swojego ludu». Maryja również pozdrowiła ich, mówiąc: «Wy jesteście Narodem Wybranym, królewskim kapłaństwem, ludem nabytym przez Pana dla objawienia Jego chwały. On was wezwał z ciemności do swojego przedziwnego światła». Aniołowie zaśpiewali wówczas: «Ciesz się, Królowo niebieska»”.

Tomáš Špidlík SJ

Kontemplacje czwartego tygodnia

Kontemplacja pierwsza*** czwartego tygodnia zaczyna się tym oto wprowadzeniem: „Historia. Tutaj taka: Kiedy Chrystus oddał ducha na krzyżu, ciało Jego zostało odłączone od duszy, lecz zawsze zjednoczone z Bóstwem, błogosławiona zaś dusza Jego, też zjednoczona z Bóstwem, zstąpiła do piekieł” (Ćd 219). Zauważmy, że „zstąpienie do piekieł” jest pierwszym obrazem Zmartwychwstania. Wyznajemy je w Credo i jest to temat komentowany przez Ojców w wielu homiliach, a także przedstawiany na ikonach i starożytnych obrazach, również na Zachodzie. Jego fundament teologiczny to pierwsza zasada soteriologiczna: to, co nie było przyjęte przez Jezusa, nie jest zbawione. Aby uświęcić naszą ludzką egzystencję, Słowo Boże przyjęło naszą naturę: narodziło się, pracowało, trudziło, zostało ukrzyżowane i pogrzebane, a Jego śmierć zwyciężyła śmierć samą.

Na sposób semicki powiedziano, że Słowo Boże „zstąpiło do piekieł”, do królestwa umarłych. Ikony przedstawiają Chrystusa, który burzy bramy piekieł i – jako nowy duchowy Adam – kładzie swą dłoń na pierwszym, ziemskim Adamie, przebywającym pośród królów i proroków Starego Testamentu. Natomiast Ewa podnosi się obok z radosnym okrzykiem: „Nareszcie jestem matką żyjących (por. Rdz 3, 20); aż do tej pory rodziłam bowiem tych, co umierają”.

Wzruszające są homilie Ojców syryjskich, którzy opisują spotkanie Osoby-Życia ze zmarłymi oraz przygnębienie diabła, „spryciarza, który dał się oszukać”, popychając Żydów do zabicia Chrystusa. Dla Syryjczyków obrazy semickie były bardziej wymowne i bliższe ich mentalności. Grecy okazali większą powściągliwość w opisach, ale zachowali podstawowy dogmat: zstąpienie do piekieł jako wyzwolenie zmarłych. Jest jasne, że obraz tego spotkania nie może być przedstawiony inaczej niż w sposób symboliczny.

Zadanie pocieszania

W czwartym tygodniu – pisze Ignacy – trzeba „patrzeć, jak Chrystus, Pan nasz, spełnia zadanie pocieszania swoich i porównać go do przyjaciół, którzy zwykli pocieszać się wzajemnie” (Ćd 224).

Zadanie Chrystusa Pocieszyciela zdaje się niemal osłabiać prawdę o Zmartwychwstaniu, gdyż przenosi ją na płaszczyznę psychologii, kierując uwagę na stan duszy Apostołów. Nauka chrześcijańska, zwłaszcza w ujęciu apologetycznym, głosi „obiektywną”, „fizyczną” rzeczywistość Zmartwychwstania. Pusty grób był dla Żydów i pogan tego świadectwem. Współczesna egzegeza, nie chcąc bynajmniej osłabiać tej wiary, uwypukla inny jeszcze aspekt, który można by nazwać „podmiotowym”. Zmartwychwstanie Chrystusa jest prawdziwe, ale chwalebne jego Ciało nie należy tak zwyczajnie do rzeczywistości tego jeszcze nieprzebóstwionego świata. Pobożne niewiasty i Apostołowie nie dojrzeli zmartwychwstałego Chrystusa; Magdalena nie rozpoznała Go. Konieczne było, aby Jezus otworzył im oczy, objawił się.

Po Zmartwychwstaniu Chrystusa nasza sytuacja, zauważa Pseudo-Makary, jest szczególna: żyjemy między światłem a ciemnością. W liturgii Kościoła maronickiego nadaje się doniosłe znaczenie „tajemnicy Wielkiej Soboty”: zwycięstwo Chrystusa jest już rzeczywiste, ale nie objawia się jeszcze w pełnym świetle. Paul Evdokimov wyjaśnia to, używając pojęć współczesnych: porządek fenomenologiczny, czyli obserwacyjny, jest bardzo opóźniony w stosunku do porządku ontologicznego. Tak na przykład po chrzcie i udziale w Eucharystii nasze ciała są, z ontologicznego punktu widzenia, już zmartwychwstałe, chociaż fenomenologicznie śmierć jest jeszcze przed nami.

Czy jest to ten sam stan, w jakim byli Apostołowie po Zmartwychwstaniu Chrystusa? Zasadniczo tak. My jednak żyjemy w wierze, podczas gdy oni zobaczyli, otrzymali potwierdzenie swojej wiary. Św. Piotr przypomina nam, że wydarzyło się to już przed męką, na górze Tabor, choć trwało tylko przez pewien czas (por. 2 P 1, 16-18). Nie jest sprawą czystego przypadku, że kontemplatycy chrześcijańskiego Wschodu starali się w jakiś sposób znaleźć w tym „taborycznym świetle”, widzieć świat takim, jaki jest: „ontologicznie” przemienionym przez zwycięstwo Chrystusa. I na tym polega istota pocieszeń duchowych. Spośród autorów Wschodu to Tichon Zadoński, który przeżył trudne okresy cierpień wewnętrznych, lubuje się w opisach stanów swego ducha.