41,99 zł
Jak odczytać własną drogę w życiu? Czym się kierować wśród mnogości sprzecznych propozycji? Jak dopomóc swojej wierze, która słabnie? Co robić, kiedy Bóg milczy?
To tylko przykłady pytań, z którymi mierzy się kard. Grzegorz Ryś. Zadajemy je sobie wszyscy, próbując żyć świadomie jako chrześcijanie, ale też zwyczajnie poszukując sposobu na szczęśliwe, sensowne życie.
Kardynał Ryś nie poucza, ale dzieli się własnym doświadczeniem i świadectwem wiary. A przed nikim nie odsłania się tak bardzo jak przed ludźmi młodymi. To właśnie im opowiada o swoim powołaniu, domu rodzinnym, momentach przełomu, ludziach, którzy byli dla niego ważni, a nawet… o piłce nożnej.
To nie jest książka pisana zza biurka ani z ambony; to książka zrodzona z niezwykłego spotkania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 157
Data ważności licencji: 5/21/2030
Projekt okładki
Magdalena Palej
Fotografie w książce
Patryk Murlikiewicz
Redaktorka nabywająca i prowadząca
Katarzyna Węglarczyk
Korekta
Barbara Gąsiorowska
Katarzyna Onderka
Copyright © by Grzegorz Ryś
© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2025
ISBN 978-83-8367-424-7
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2025
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Nie mam nic lepszego do roboty, niż spotykać się z wami. Naprawdę!
kard. Grzegorz Ryś do młodych ludzi
„Wielka to zasługa, gdy w zamęcie pojęć ktoś umie być pochodnią dla ludzi”.
(kard. Stefan Wyszyński)
Książka, którą czytelnik bierze do rąk, jest owocem spotkań młodzieży jednego z łódzkich techników, Zespołu Szkół Politechnicznych (ZSP), z kardynałem Grzegorzem Rysiem1, metropolitą łódzkim. Miały one miejsce w latach 2018–2024. Moja rola, nauczyciela, sprowadzała się wtedy do organizowania i moderowania tych wydarzeń. Teraz mam marzenie, aby niniejsza publikacja przyczyniła się do oddania klimatu naszych niezwykłych spotkań, ale przede wszystkim, by służyła zbliżeniu do istoty przesłania ewangelicznego poprzez przekaz, który płynie od naszego Rozmówcy.
Adresatem książki może być każdy, kto w swoim życiu rozgląda się, poszukuje, stawia ważne pytania po to, by znaleźć na nie odpowiedzi. Wiek nie ma znaczenia, można być wierzącym, niewierzącym, z takim czy innym światopoglądem. Każda z tych perspektyw jest dobra, aby pochylić się nad nauczaniem Mistrza z Nazaretu. Takie też motywy kierowały nami, kiedy zabiegaliśmy o kontakt z arcybiskupem Grzegorzem Rysiem.
Naszego Rozmówcę postrzegamy jako osobę godną zaufania, jako autorytet, który w świecie zmultiplikowanych możliwości, perspektyw, dróg potrafi być pochodnią dla kogoś, kto jest zdezorientowany, rozproszony, zagubiony. Ten Autorytet nie tyle daje rady, poucza, ile dzieli się swoim doświadczeniem, przemyśleniami, swoją wiarą, a to przecież może stanowić duchową i życiową inspirację. Relacja z Bogiem jest tutaj ukazana jako opcja optymalna dla człowieka, ale to zawsze opcja. Wyłaniający się przekaz sprawia, że książka, która zrodzona jest z osobistego spotkania, mieści się w nurcie mądrościowym. Zatem dysponujemy pokaźnym materiałem do przemyśleń.
*
Kardynała Grzegorza Rysia znałem od dawna, ale tylko z przekazów medialnych, z lektury. Do pierwszego naszego spotkania doszło podczas rekolekcji dla nauczycieli religii w czerwcu 2018 roku w Porszewicach koło Łodzi. Ksiądz kardynał – wówczas jeszcze arcybiskup – dopiero co został metropolitą łódzkim. Przyjechał do nas „na pustynię”, by sprawować Eucharystię i objaśniać tekst Ewangelii o kuszeniu Jezusa. Stawiał pytania, chociażby to: „Co z tego, co zrobiliście przez ten rok, będzie trwać wiecznie?”. Dalej wskazywał na ulotność, przemijanie wszystkiego, co jest doświadczeniem człowieka, poza perspektywą nieba. Dodawał: „Wieczna jest nasza relacja z Jezusem, którego nic i nikt nie jest w stanie zrazić do nas”. W konfrontacji z takimi słowami pojawiają się pytania o siebie samego. W ten sposób można odkryć, że ruch teraz należy do mnie.
Już w trakcie kolejnego spotkania, kilka tygodni później, zapytałem, czy ksiądz arcybiskup chciałby przyjść do technikum, w którym pracuję, na spotkanie z moimi uczniami. Odpowiedź była błyskawiczna i jednoznaczna: „Przyjdę z przyjemnością”. Mimo zapełnionego kalendarza metropolity udało nam się ustalić termin i 24 września 2018 roku doszło do spotkania.
Przed wizytą wpadliśmy na pomysł, aby chętni uczniowie anonimowo napisali do naszego Gościa listy z pytaniami, które chcieliby mu zadać. Listów powstało ponad sto. Były pytania ogólnikowe, osobiste, często bardzo wnikliwe. Dotyczyły życia Kościoła, teologii, historii, ale przede wszystkim odnosiły się właśnie do życiowej sytuacji ich autorów. Dominowała problematyka związana z dorastaniem, odnajdywaniem się we współczesnym świecie oraz doświadczeniem wiary lub niewiary.
Spotkanie odbyło się w specjalnie zaaranżowanej na to wydarzenie sali gimnastycznej. Ksiądz arcybiskup odniósł się na początku do specyfiki miejsca, a szczególnie do składu osobowego audytorium. Mówił między innymi:
Czuję się trochę jak na Syberii… Dwa razy w życiu byłem na Syberii, w polskiej firmie budowlanej. Tam pracowało półtora tysiąca chłopów i może dziesięć kobiet. Widzę, że proporcje są dość analogiczne, choć tutaj jest trochę więcej pań. Muszę powiedzieć, że było to dla mnie jedno z najpiękniejszych doświadczeń w życiu duszpasterskim, bo faceci, jak zostają w takiej przeważającej liczbie, to stają się aktywni w Kościele. Na przykład śpiewają, co normalnie się raczej nie zdarza.
Młodzi z dużą uwagą słuchali odpowiedzi na swoje pytania. Byliśmy pod wrażeniem atmosfery spotkania. Nawiązała się szczególna, bardzo pozytywna relacja. Warto podkreślić, że na sali było ponad półtorej setki uczniów. Zwykle są rozgadani, rozkojarzeni, rozbiegani. Teraz było inaczej. Wszyscy czuliśmy, że czas tym razem, inaczej niż zwykle w szkole, minął szybko. Pozostał niedosyt. Na koniec, chcąc podziękować arcybiskupowi Grzegorzowi, a jednocześnie sprawić mu niespodziankę, podarowaliśmy mu maskotkę, pluszowego rysia. Jak się okazało, trafiliśmy w poczucie humoru obdarowanego. Przekazaliśmy również teczkę z listami uczniów.
W trakcie zaplanowanego na godzinę spotkania można było odpowiedzieć na zaledwie kilka pytań – tych z kartki i zadawanych spontanicznie z sali. Większość pozostała bez odpowiedzi. Wtedy zrodził się pomysł, że mógłby być ciąg dalszy, a w dalszej perspektywie można byłoby poszerzyć krąg tych, do których te odpowiedzi trafią, robiąc z tego książkę. Po części oficjalnej nieśmiało powiedziałem o tym księdzu arcybiskupowi. W odpowiedzi usłyszałem: „Jestem do waszej dyspozycji”.
Przyszły jednak trudne czasy. Rozprzestrzeniała się pandemia, szkoły pracowały w trybie on-line. Nasze zaakceptowane już pomysły musiały poczekać. Do tego projektu wróciliśmy dopiero w roku 2023.
Drugie spotkanie w ZSP miało miejsce 18 kwietnia 2023 roku i odbyło się w innej formule. Mianowicie zaprosiliśmy księdza arcybiskupa na późne, popołudniowe spotkanie. Uczniowie, którzy chcieli wziąć udział w wydarzeniu, zostali w szkole po lekcjach. Tym razem było bardziej kameralnie, ale scenariusz spotkania był podobny. Arcybiskup rozpoczął od słów uznania dla młodych oraz zaskakującej dla nas propozycji:
Powiem na początek dwie rzeczy (…). Pierwsza, że bardzo wam dziękuję, bardzo sobie cenię to spotkanie, tym bardziej że wiem, że jesteście po zajęciach i to nie jest tak, że mogliście się urwać na przykład z fizyki teoretycznej albo z polskiego. Bardzo sobie cenię, że chcieliście zostać specjalnie na tę chwilę rozmowy ze mną. Dziękuję bardzo. Druga rzecz, jaka mi przyszła do głowy, to że po dwóch moich wizytach tutaj należałoby się wam prawo choć jednej wizyty u mnie, jeśli ta rozmowa będzie miała ciąg dalszy – a boję się, że będzie musiała mieć, bo przejrzałem te pytania, jest ich sto siedemnaście, zdążę więc odpowiedzieć tylko na niektóre. Nie chciałbym też, żeby całe to spotkanie wyglądało tak, że będę się odnosił do tej kartki; myślę, że po chwili będziecie sami zadawać pytania, które was żywo obchodzą. Ale znajdziemy z panem katechetą taki moment, kiedy się umówimy tym razem u mnie na dogrywkę.
I tak właśnie zrobiliśmy. Na kolejne dwa spotkania, pierwsze 23 lutego, drugie 22 kwietnia 2024 roku, przyszliśmy do łódzkiej kurii. Gospodarz podejmował nas kawą, herbatą, ciastem. My z uwagą słuchaliśmy, dopytywaliśmy, a czasami opowiadaliśmy o swoich obserwacjach, odczuciach. Wtedy to ksiądz kardynał z uwagą słuchał swoich dysputantów.
Wrócę jeszcze do kwestii jego poczucia humoru, dystansu do siebie. To były stałe elementy, które rozładowywały napięcie przy omawianiu poważnych tematów, pełniły funkcję przerywników, swoistych pauz, po których sprawnie wracaliśmy do meritum. Zdarzało się, że pojawiały się dowcipy, zabawne zdarzenia sytuacyjne. Kończąc jedno ze spotkań, kardynał zapytał: „Basta na dzisiaj?”. W tym momencie dwóch uczniów niemal jednocześnie zasygnalizowało jeszcze chęć zadania pytania. Kardynał wskazał na jednego z nich, po czym obaj dali wyraz zdezorientowania, nie wiedząc, który ma zabrać głos; dalej wskazując, kardynał mówił: „Śmiało, śmiało, ty, ty, ty… Ja mam zeza, dlatego nie każdy wie, czy patrzę na niego”. I dodawał: „To też będzie w książce!”.
Innym przykładem jest sytuacja, kiedy kardynał długo omawiał kolejne zagadnienie, a czas naszego spotkania powoli mijał. Skwitował: „Ale się rozgadałem. Takiej długiej lekcji dawno nie było, nie?”. I dopytywał: „To jest jasne, chłopaki, co mówiłem do was?”. Bardzo mu zależało, by być zrozumiałym, komunikatywnym. Zawsze był mocno skoncentrowany na swoich odbiorcach.
*
Z własnego doświadczenia wynoszę przekonanie, że spotkania z osobami wartościowymi zawsze mają dobry skutek, mniej lub bardziej długoterminowy. Przykłady można mnożyć. Przywołam jeden. Kiedy jeszcze byłem uczniem w liceum ogólnokształcącym w Zduńskiej Woli, a była to pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych, odwiedził nas biskup Bronisław Dębowski. Spotkanie było dla chętnych. Poszedłem. Niewiele pamiętam z tego, co było mówione. Pozostało wspomnienie klimatu rozmowy i tylko jedno zdanie wypowiedziane przez biskupa: „Nie o to chodzi w życiu, aby tobie było dobrze z innymi, ale o to, aby innym było dobrze z tobą”. Ta sentencja może być całożyciową wskazówką. Wiele lat później, już jako nauczyciel, inicjując spotkania z kardynałem Rysiem dla swoich uczniów, byłem przekonany, że mają one głębszy sens, że tak czy owak przyniosą owoc.
Jest jeszcze inny aspekt wydarzeń, o których piszę. Ja również wiele wyniosłem z nich dla siebie. Wiem, że po tych spotkaniach z kardynałem Rysiem, a później z jego spisanymi wypowiedziami lepiej rozumiem istotę chrześcijaństwa. Czuję, że znów coś drgnęło, że stawiam kolejny krok do przodu. Krzysztof Zanussi powtarzał kiedyś: „Doskonałość nie jest czymś trwałym. Jest przypisana chwili”2. Żyję z przekonaniem, że ciągle staję przed wyzwaniem, tu i teraz, by czynić ze swego życia, w miarę możliwości, arcydzieło. Każda sposobność ku temu jest dobra.
Uważam, że warto zatrzymać się nad słowami wypowiadanymi przez kardynała Rysia, to może być jedno z tych krystalizujących spotkań. Może zaczniemy po nim żyć piękniej, a to znaczy, że będziemy odnosić kolejne zwycięstwa nad sobą. Gwarantem tego postępu jest określona hierarchia wartości, która wyłania się z ewangelicznego przesłania, a którą w naszych czasach próbuje odczytać, zrozumieć, urzeczywistnić kardynał Ryś. Zapraszam na to spotkanie. Tym razem na kartach książki.
*
Pytania do kardynała Rysia ułożyliśmy w książce tematycznie, odchodząc od ścisłej chronologii. Podzieliliśmy je na cztery grupy: tematy egzystencjalne, związane stricte z życiem duchowym, trudne pytania o nauczanie Kościoła oraz o jego bieżące, często kontrowersyjne sprawy. Taki układ pozwala łatwiej odnaleźć interesujące czytelnika zagadnienia, zwłaszcza że nie jest to książka, która wymagałaby linearnej lektury, strona po stronie – można do niej zaglądać w dowolnych momentach, odkładać i powracać. Puentę stanowi homilia wygłoszona przez kardynała Rysia do młodzieży przystępującej do sakramentu bierzmowania. Uroczystość odbyła się 5 czerwca 2024 roku w Strońsku, w kościele, którego początki datuje się na trzynasty wiek. Długowieczne trwanie kościoła nie jest tutaj bez znaczenia. Do tego nawiązywał kardynał Ryś, kiedy wspominał trzydzieści dwa pokolenia rodziców, dziadków, pradziadków, prapradziadków bierzmowanych, którzy wyznawali wiarę i przekazywali ją dalej. Apelował do trzydziestego trzeciego pokolenia o zaangażowanie. Podkreślał, że nie będzie ono podejrzane, jeśli zasadniczym motywem działania pozostanie miłość. W nauczaniu kardynała Rysia ma ona centralne miejsce jako wartość relacyjna: ja – Bóg, ja – drugi człowiek, ja w odniesieniu do siebie samego.
Erich Fromm, niemiecki wybitny uczony pochodzenia żydowskiego, zdeklarowany ateista, wskazywał na miłość jako na „cel, który najbardziej sprzyja jedynemu zadowalającemu rozwiązaniu złożonych problemów życia i istnienia”3. Miłość może nabrać jeszcze większego znaczenia w przestrzeni chrześcijańskiej, gdzie jest naczelnym przykazaniem, fundamentalną zasadą życia, a u świętego Jana jest nią Bóg. „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16).
Odpowiedzią zawsze jest MIŁOŚĆ.
Prezentowana książka mogła powstać dzięki zaangażowaniu wielu osób. Przede wszystkim dziękuję opatrzności Bożej. Ta publikacja, która w swojej treści odwołuje się do ważnych ogólnie zagadnień i w tym wyraża się jej uniwersalizm, dla mnie jest jednocześnie bardzo osobista, lokalna. Ze względu na szkołę, gdzie pracuję, na parafię, w której dorastałem, a teraz do niej wróciłem, na moją wizję chrześcijaństwa. We wszystkich tych miejscach spotkałem się z naszym Rozmówcą. Wdzięczny jestem księdzu kardynałowi Grzegorzowi Rysiowi, że przyjął ode mnie zaproszenie i był dyspozycyjny, a czasami cierpliwie znosił moją namolność. Dziękuję dyrekcji ZSP, pani Henryce Michalskiej i panu Jakubowi Tomczewskiemu, za stwarzanie życzliwej przestrzeni w mojej zawodowej pracy z uczniami. Niezmiennie jestem pod wrażeniem młodzieży. Czasy są niełatwe, jak to się zwyczajowo mówi, lecz na moich uczniów zawsze mogę liczyć. Tutaj z imienia i nazwiska chcę wspomnieć czterech spośród nich, którzy wydatnie pomogli przy elektronicznym zapisie tekstu; są to: Staszek Dalecki, Marceli Przybylski, Konrad Marcinkowski oraz Bartek Sośnia. Myśląc o wydawnictwie Znak, wdzięczność i słowa uznania kieruję do pani Katarzyny Węglarczyk. Ta współpraca była ujmująca.
Wspominając o różnych kontekstach książki Odpowiedzią zawsze jest miłość, nie mogę nie przywołać moich najbliższych: Iwony, Elizy i Beniamina. Na różnych etapach prezentowanego projektu, na różny sposób, także byliście przy mnie. Kocham Was.
Krzysztof Kamiński
Łódź – Zapolice, 19 marca 2025 roku,
w uroczystość św. Józefa,
patrona Kościoła powszechnego, archidiecezji łódzkiej,
rodzin, robotników, wypędzonych,
bezdomnych, dobrej śmierci
1 W czasie kiedy odbywały się nasze spotkania, arcybiskup Ryś przyjął kapelusz kardynalski (2023). W treści książki pozostawiliśmy oryginalny sposób zwracania się do niego, stąd z dzisiejszej perspektywy może się on wydać miejscami niekonsekwentny.
2 K. Zanussi, Uczyń ze swego życia arcydzieło, Nowy Sącz 2018, s. 69.
3 E. Fromm, Patologia normalności. Przyczynek do nauki o człowieku, Kraków 2011, s. 29.
Słyszałem kiedyś papieża Franciszka, który o tym mówił, i bardzo mnie to, co powiedział, przekonuje. Franciszek mówił do młodych: nie pytajcie się, po co żyjemy, tylko dla kogo żyjemy. Te pytania brzmią podobnie, ale są radykalnie inne. Zapytaj sam siebie: dla kogo żyjesz?
To nie jest tak, że Franciszek to wymyślił. Wiecie dobrze, że jestem z Krakowa. Przy ulicy Grodzkiej, będącej fragmentem Drogi Królewskiej, jest kościół Świętego Marcina, który dziś należy do luteranów, a kiedyś należał do karmelitów. Na tym kościele wyryty jest prosty napis, po łacinie, ale nie musimy się teraz bawić w łacinę; po polsku oznacza on: „Na próżno żyje ktoś, kto nikomu nie przynosi pożytku”.
Chcecie wiedzieć, czy wasze życie ma sens, to pytajcie się, kto z tego życia ma pożytek. Dlaczego? Najpewniej dlatego, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, a Bóg – jak mówi nam Nowy Testament – jest Miłością. Bóg nie potrafi żyć inaczej, niż istniejąc „dla…”, dlatego że jest Trójcą Osób. To jest tajemnica wiary. Nie wiem, czy jakikolwiek matematyk jest w stanie wytłumaczyć, jak to jest, że trzy równa się jeden. Wszyscy łamią sobie nad tym głowę, ale teologicznie, jeśli cokolwiek w tej tajemnicy potrafimy rozświetlić, to że ponieważ Bóg jest Trójcą Osób, Jego życie wewnętrzne polega na tym, że istnieje dla drugiego: Ojciec dla Syna, Syn dla Ojca, a ta wzajemna ich miłość to Duch Święty, który jest miłością między Osobami. Bóg nie może istnieć inaczej niż dla kogoś, a człowiek jest na Jego obraz i podobieństwo. Mam wrażenie, że to idzie pod prąd dzisiejszej kulturze. W dzisiejszej kulturze nie jest wcale oczywiste, że sensowne jest życie dla kogoś. Ja jednak jestem głęboko przekonany, że to jest właśnie to, co daje człowiekowi radość i satysfakcję, nawet jeśli czasem dużo kosztuje. Bycie dla drugiego z reguły dużo kosztuje, ale ostatecznie masz z tego dużą radość.
Chcecie wiedzieć, czy wasze życie ma sens, to pytajcie się, kto z tego życia ma pożytek.
Podam mocny przykład z mojego doświadczenia. Byłem kiedyś rektorem seminarium. Zostałem mianowany w trakcie wakacji, kiedy klerycy byli akurat na różnych praktykach w parafiach, i zdumiałem wtedy pół miasta, ponieważ wsiadłem na rower i jeździłem od parafii do parafii, żeby się z nimi spotkać. Szokiem było już to, że rektor seminarium odwiedza kleryków, a drugim, że na rowerze. Najbardziej zszokowani byli chyba proboszczowie, bardziej niż klerycy. I pamiętam rozmowę z jednym chłopakiem, który mi powiedział, że chyba odejdzie z tego seminarium. Pytam czemu, a on mi na to: „Bo ja to się chyba nie zrealizuję, tak czuję, że się nie spełnię w kapłaństwie”. Bywają takie momenty, kiedy trzeba odpowiedzieć natychmiast, i to najlepiej, żeby było mądrze… Westchnąłem więc do Ducha Świętego i wypaliłem mu prosto w oczy: „Dziecko, a kogo to obchodzi?”. Jego reakcja była mniej więcej taka sama jak wasza w tym momencie. Był przekonany, że mnie to bardzo obchodzi, czy on się zrealizuje, a ja mu powiedziałem: chłopie, mnie obchodzi to, czy Kościołowi będzie z tobą dobrze. Kościół nie jest dla ciebie, ty masz być dla niego. Mnie interesuje to, czy wszyscy ci ludzie, którym ty będziesz potem posługiwać jako ksiądz, będą z tego powodu szczęśliwi, a nie to, czy ty sam będziesz superszczęśliwy i spełniony, bo pozostałeś księdzem… To może się wydawać przeciw człowiekowi, takie słowa, ale wierzcie mi, paradoksalnie, to jest naprawdę za człowiekiem, od początku do końca. Nic nie daje takiego sensu w życiu jak doświadczenie miłości. Nic. Zabrzmiało prawie jak puenta, ale to jeszcze nie jest puenta.
Nic nie daje takiego sensu w życiu jak doświadczenie miłości.
A zatem: nie pytajcie, po co żyjecie, tylko dla kogo – czy to jest jasne? Czy jest przekonujące? My się bardzo często kłócimy o różne rzeczy, ale nie o osoby, i wtedy się zaczynają wszystkie problemy: kiedy masz w polu widzenia rzeczy, sprawy, nawet wartości, a nie osobę. Jeśli masz w polu widzenia osobę, to myślisz w kategoriach miłości i dobra, to znaczy myślisz o tym, co tej osobie przyniesie dobro. Natomiast jeśli myślisz o rzeczach, o sprawach, o poglądach, to nie myślisz kategoriami dobra, tylko kategoriami racji: kto ma rację. I niejednokrotnie jest tak, że ludzie dla racji potrafią innym ludziom robić rzeczy straszne.
Mój profesor, który mnie uczył filozofii, ksiądz Józef Tischner, jeden z największych myślicieli w dwudziestym wieku w Polsce, zawsze mówił tak: „Może i masz rację, ale jakie z tego dobro?”.
Dalsza część w wersji pełnej
Okładka
Karta tytułowa
Spis treści
Karta redakcyjna
Konteksty, Krzysztof Kamiński
CZĘŚĆ I. PO CO ŻYJEMY
Po co żyjemy?
Okładka
Strona tytułowa
Spis treści
Strona redakcyjna
Dedykacja
Meritum publikacji
