Krzyż i światło - Grzegorz Ryś - ebook + książka

Krzyż i światło ebook

Grzegorz Ryś

0,0

Opis

Przeżyj tajemnice cierpienia i zmartwychwstania Jezusa z niezwykłym, skłaniającym do zadumy przewodnikiem

 

Teksty zebrane w książce to cenione komentarze kard. Grzegorza Rysia do fragmentów Ewangelii o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa po raz pierwszy wydane w jednym tomie. 

 

Wybór rozważań nie jest przypadkowy. Medytacje męki Pańskiej, podzielone na sześć cykli i czternaście stacji drogi krzyżowej, były odczytywane w kolejnych latach w czasie Pieszych Pielgrzymek Krakowskich na Jasną Górę. Z kolei teksty poświęcone zmartwychwstaniu Chrystusa i opisujące pierwsze chwile rodzącego się Kościoła zostały ułożone w cykle drogi światła – nabożeństwa, które rozpoczyna się od tajemnicy pokonania śmierci, a kończy na zesłaniu Ducha Świętego. Podobnie jak droga krzyżowa składa się z czternastu stacji. 

 

Biegli do grobu, bo gnała ich miłość. (…) Bo ciągle jeszcze mieli w sobie to doświadczenie, że ich wybrałeśże mówiłeś do nich po imieniu, że czyniłeś ich świadkami swoich cudów, powiernikami tajemnic. Bo pamiętali jeszcze słowa usłyszane trzy dni wcześniej: „Już Was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi...”. Więc biegli z przekonaniem, że taka miłość – taka przyjaźń – nie może się skończyć; nie może się naraz okazać tylko przeszłością i wspomnieniem. Taka miłość nie umiera! Bo ona jest już tutaj doświadczeniem tego, kim jest Bóg. A On jest wieczny!

(fragment książki)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 188

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © 2025 by IWR WE sp. z o.o.

REDAKTOR PROWADZĄCY: Michał Wilk

ADIUSTACJA JĘZYKOWO-STYLISTYCZNA: Małgorzata Rogalska, Anna Matusiak, s. Agnieszka Koteja, albertynka

KOREKTA: Lucyna Jurzak, Janusz Stachowski

REDAKCJA TECHNICZNA I PROJEKT OKŁADKI: Paweł Kremer

ZDJĘCIE NA OKŁADCE: DZMITRY/ Adobe Stock

NIHIL OBSTAT

Przełożony Wyższy Polskiej Prowincji Zakonu Pijarów,

L.dz. 152/13 z dnia 2 sierpnia 2013 r.

L.dz. 4/16 z dnia 14 stycznia 2016 r.

O. Józef Matras SP, Prowincjał

Wydanie I w tej edycji | Kraków 2025

ISBN EBOOK: 978-83-8404-023-2

Zamawiaj nasze książki przez internet: boskieksiążki.pl

lub bezpośrednio w wydawnictwie: 603 957 111,

[email protected]

Wydawnictwo eSPe, ul. Meissnera 20, 31-457 Kraków

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

DROGI KRZYŻOWE

DROGA KRZYŻOWA

Boże mój, czemuś mnie opuścił?

1. Pan Jezus przed sądem Piłata

Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko odszedłeś od ratowania mnie, od słów jęku mego. Boże mój, wołam we dnie, a nie odpowiadasz, i w nocy, a nie mam spokoju (Ps 22,2-3).

To jest sytuacja osądu. Kiedy ktoś zaczyna mnie sądzić, łatwo tracę pokój. Czuję, że wchodzę w jakąś noc, i bardzo łatwo zapominam, że jesteś, że mnie nie opuszczasz i że inaczej widzisz całą sytuację, inaczej widzisz mnie samego. Widzę, Panie Jezu, jak czyjś osąd potrafi mi odebrać spokój ducha. Jak łatwo potrafi mnie wyrwać z relacji z Tobą. Im bardziej to widzę, tym bardziej chcę Cię przeprosić za to, że samemu łatwo przychodzi mi osądzać, wypowiadać takie sądy, które moim braciom i siostrom mogą odebrać spokój ducha, wtrącić ich w jakieś pomieszanie, wtrącić ich w pewien rodzaj nocy. Może nawet nie wiedziałem, ile można zniszczyć, osądzając człowieka. Chociaż dobrze wiem, ile we mnie ulega zniszczeniu, kiedy osądzają mnie inni.

Panie Jezu, nie potrafię ludzi mierzyć nawet taką miarą, jaką sam chciałbym być mierzony, a co dopiero mierzyć ich miarą, która jest łagodniejsza, która jest inna – nie oddaje policzka za policzek, słowa za słowo, ciosu za cios. Nie widzę Ciebie w ludziach.

Gdybym Cię zobaczył, miara musiałaby być inna. Gdybym chciał w stosunku do każdego odnosić się tak, jak Ty odnosisz się do mnie...

Nie widzę Ciebie – i za tę niewiarę rujnującą ludzi, którzy się ze mną spotykają, za tę niewiarę Cię przepraszam.

2. Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

A przecież Ty, Święty, mieszkasz w pieśniach pochwalnych Izraela. Tobie zaufali ojcowie nasi, zaufali, a wybawiłeś ich. Do Ciebie wołali, a byli ocaleni, w Tobie mieli nadzieję, a nie zawiedli się (Ps 22,4-6).

A Ty, Panie Jezu, czy miałeś poczucie zawodu, kiedy brałeś krzyż? Czy miałeś poczucie, że Ojciec Cię zawiódł? Czy miałeś poczucie, że Pan Bóg, że Ojciec nadużył Twojego zaufania?

Chciałbym Cię naśladować. Kiedy staję wobec krzyża, wobec czegoś, co mnie przerasta, wobec czegoś, co – wydaje się – zadaje mi jakiś gwałt i zadaje mi jakąś śmierć, chciałbym mieć w sobie zaufanie.

Daj mi wzrok, który pozwala widzieć wtedy Ojca. Ojca, który jest przy mnie; Ojca, który przejdzie ze mną to doświadczenie – tak jak każdy dobry ojciec towarzyszy swojemu dziecku w trudnej sytuacji. Daj mi wzrok, który jest jasny, który jest wzrokiem wiary, który odbiera uczucie zawodu. Nie chcę, żeby w moim życiu nie było krzyża. Nie o to Cię proszę. Proszę o to, żebym Ci ufał w każdej takiej sytuacji; żebym widział, jak jesteś przy mnie, mocny i godzien zaufania. Nie odbieraj mi krzyża w życiu, ale w każdej takiej sytuacji pomnóż moją wiarę, pomnóż moje zaufanie.

Proszę Cię także za tych wszystkich, których krzyż gorszy – własny krzyż, krzyż innych. Proszę Cię za tymi, którzy się potykają na krzyżu, abyś ich uwolnił od uczucia zawodu, że życie z Tobą miało być inne. Wyzwalaj mnie też, Panie Jezu, z uczucia zawodu wobec ludzi. Daj mi taką wolność, daj mi taką miłość w spotkaniu z ludźmi, która wyzwala z uczucia zawodu i która budzi zaufanie także wtedy, kiedy ktoś rzeczywiście zawiódł raz i drugi, i dziesiąty. Ty bądź we mnie siłą zaufania odradzającego się wobec takiego człowieka. Wobec każdego człowieka.

3. Pierwszy upadek Pana Jezusa

Ale ja jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkiego rodzaju i wzgarda ludu. Naśmiewają się ze mnie wszyscy, którzy mnie widzą, krzywią usta i kiwają głową: „Zaufał Panu! Niech go wyzwoli, niech go ocali, skoro w tym człowieku upodobał sobie” (Ps 22,7-9).

Tajemnica upadku to jest tajemnica grzechu. Bądź pochwalony za Twój upadek, bo w tym upadku widzę, jak chciałeś doświadczyć wszystkiego, co moje; co nawet nie jest ludzkie, bo grzech nie jest wprost w ludzkiej naturze. Grzech jest czymś, co ją upadla. Grzech jest czymś, co nią poniewiera. Grzech jest czymś, co sprawia, że ona upada. Ty upadasz ze mną, bo – choć sam jesteś bez grzechu – bierzesz na siebie mój grzech. I pokazujesz mi bardzo wyraźnie, co grzech ze mną robi: że grzech mnie poniża, że grzech mi odbiera godność. Grzech sprawia, że nie mogę chodzić, nie mogę też stać w poczuciu własnej królewskiej godności. Grzech mną poniewiera! Ale kiedy to odkryję, to odkrywam też niesłychaną prawdę o Tobie: że to jest moment zaufania... „Zaufał Panu! Niech go wyzwoli”. To jest moment zaufania. Nawet wtedy, kiedy wszyscy inni śmieją się ze mnie, kiedy wszyscy inni mną gardzą, kiedy mówią mi, że nawrócenie nie jest dla mnie. I że to, co ja robię z Tobą, to jest już jakaś zuchwałość. I że nie mam do tego prawa.

„Pośmiewisko ludzkiego rodzaju. Naśmiewają się wszyscy”. Jest mi, Chryste, wstyd, że potrafię śmiać się z człowieka grzesznego. Jest mi wstyd, że potrafię wystawić drugiego w jego grzechu na pośmiewisko. Jest mi wstyd... Jest mi po prostu żal, bo boję się, żeby nie podciąć jego zaufania do Ciebie.

4. Pan Jezus spotyka Matkę

Tyś jest Ten, który wywiódł mnie z łona, Ty złożyłeś mnie bezpiecznie u piersi matki mojej. Na Tobie polegałem od urodzenia, od łona matki mojej moim Bogiem Ty jesteś (Ps 22,10-11).

Psalm mówi, skąd się bierze relacja między matką a dzieckiem. To jest relacja ustanowiona przez Pana Boga. Tyś mnie wyprowadził z łona, Tyś mnie uczynił bezpiecznym u piersi matki. Ty, Panie Boże, połączyłeś mnie z moją matką tak, jak połączyłeś swojego Syna z Maryją. To jest relacja zadana. Zadana przez Ciebie: macierzyństwo – dziecięctwo, ojcostwo – dziecięctwo. Ta stacja pokazuje, jak Chrystus i Maryja są wierni tej relacji zadanej im przez Boga. Tak jak byli wierni całe Jezusowe życie, tak są wierni teraz, w momencie największej próby. Są razem, bo nie mogą nie być razem, bo nie mogą nie być wierni tym więzom, które Bóg stworzył między nimi.

Ta stacja przychodzi do mnie upomnieniem, kiedy nie jestem wierny więzom, które Ty tworzysz między mną a najbliższymi ludźmi. Ta stacja przychodzi upomnieniem, że z o wiele bardziej błahych powodów zrywam relacje, porzucam, zostawiam, nie chcę być odpowiedzialny za matkę, za ojca, za dziecko, za męża, za żonę, za przyjaciela, za sąsiada, za kolegę z pracy. Wszystkie te relacje są nam podarowane i w każdej z nich, Panie, nie okazuję się wierny z o wiele bardziej błahych powodów.

„Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu”. Powołanie przychodzi z ludźmi. Dajesz mi ludzi, a ja nie jestem im wierny. Przebacz, Panie Jezu!

5. Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż

Nie oddalaj się ode mnie, bo nieszczęście jest blisko i nikogo, kto by dopomógł (Ps 22,12).

To „nikogo” nie kłoci się z tradycją ewangeliczną. To „nikogo” dotyczy narodu wybranego. Szymon z Cyreny nie był Żydem. Nie należał do narodu wybranego. Spełniło się na nim proroctwo: „Służył mi naród, którego nie znałem” – naród, którego Chrystus nie znał. Poganin, a więc ktoś spoza ludu Bożego, okazał pomoc. Ale ci, na których miałby prawo liczyć, pozostali bierni. Dlatego ten psalm mówi: nie ma nikogo, nie ma nikogo spośród tych, na których miałbym prawo liczyć.

Kiedy patrzę na Szymona, który jest poganinem, który jest nie z nas... Takich Szymonów jest tylu dookoła: ludzi, którzy nawet nie są ochrzczeni, a jeśli są, to gdzieś pogubili się w swojej wierze, ale przecież raz po raz wychodzi z nich dobroć, jakiej w sobie nie widzę. Widzę tych wszystkich ludzi, którzy nie będąc z nas, są naprawdę dobrzy; wtedy ten psalm staje się ostrym wyrzutem. Jak to jest, że ja nie potrafię? Jak to jest, że mnie, który mam do dyspozycji łaskę, modlitwę, adorację, sakramenty, nie ma tam, gdzie ktoś cierpi? Jak to jest, że ten psalm się spełnia?

„Nie ma nikogo” – nie ma nikogo z narodu wybranego, nie ma nikogo z Kościoła. Łatwo się zagubić w poczuciu wyłącznej przynależności do Kościoła, w poczuciu posiadanych racji, których się nie przekłada na konkretny czyn miłości.

Kto więcej dostał, od tego więcej będą wymagać – jakie to jest ważne! Dziękuję Ci za tę stację, dziękuję Ci za Szymona, dziękuję Ci za odkrycie, jakie zobowiązanie ciąży na tym wszystkim, co od Ciebie dostałem. To jest wewnętrzne zobowiązanie, by być kimś innym! Bo „nie ma nikogo”.

6. Weronika ociera twarz Jezusa

Otoczyło mnie byków stado, potężne byki z Baszanu obległy mnie. Rozwarły na mnie swoje paszcze jak lew drapieżny i ryczący (Ps 22,13-14).

Chusta Weroniki. Psalm mówi, że to jest chusta na byka. Mówi, że ta chusta Weroniki jest niesłychaną prowokacją względem tych wszystkich, którzy wobec Chrystusa pokazują swą władzę, którzy Go osądzili, którzy Go prowadzą na śmierć. Za chwilę Go zabiją. Dają upust wszystkiemu, co najniższe w człowieku: żądzy nienawiści, pewnie też zazdrości, nadużycia władzy, przede wszystkim poczucia siły – „byczej” siły.

A ona ma w rękach chustkę i to jest prawdziwa chusta na byka. Szatan jest za słaby wobec tej chusty, Szatan jest skompromitowany chustą Weroniki – czymś, co jest tak małe.

Bądź błogosławiony, Panie Jezu, za chustę Weroniki. Bądź błogosławiony za siłę, która tkwi w każdym dobru. Bądź błogosławiony za siłę, która tkwi w małym dobru, w czynie, który wydaje się znikomy. To błogosławienie Ciebie niech będzie z naszej strony też prośbą o taką zdolność, byśmy w takiej sytuacji, kiedy jesteśmy otoczeni przez byki Baszanu, zawsze znajdowali pod ręką chustę. Chustę na byka.

Jakże Szatan jest bezradny wobec zwykłego odruchu miłości, jaka się rodzi w ludzkim sercu! Jaki Szatan jest mały przy całej swojej posturze byka; przy tym, co zewnętrznie widać – że jest taki potężny, że jest taki silny. Jaki jest mały! Jak szybko musi ustąpić wobec najdrobniejszego odruchu dobra ze strony człowieka... Jakie to jest niesamowite, jak Bóg jest silny w tym, co małe! „To, co nie jest, wyróżnił Bóg”. Weronika należy do ludu Bożego wywodzącego się z tych, którzy „nie są”. Nie są kimś wielkim, nie są kimś mądrym. Nie są. Nie mieliby prawa trafić do kronik. Trafiają do Ewangelii.

7. Drugi upadek Pana Jezusa

Jak woda wylana jestem, wszystkie kości moje rozsypują się, serce moje jest jak wosk, topnieje we wnętrznościach moich (Ps 22,15).

„Serce moje jest jak wosk”. Wosk jest znakiem słabości. Ale wosk jest czymś, na czym może się odcisnąć pieczęć. Wosk może odbić w sobie obraz czegoś, co jest najpiękniejsze. Wosk ma zdolność przyjmowania. „Połóż mnie jak pieczęć na swoim ramieniu” – mówi Pieśń nad Pieśniami. Duch jest pieczęcią. Bóg nas pieczętuje. Każdy z nas od chrztu nosi niezatarte znamię przynależności do Chrystusa, odciśnięte w sercu. Kiedy to serce jest jak wosk, ma w sobie zdolność przyjmowania znaku od Boga, naznaczenia przez Boga, znaku przynależności do Boga. To ten paradoks, który jest w Ewangelii: że wtedy, kiedy jestem słaby, kiedy jestem rozlany jak wosk, kiedy jestem stopniały jak wosk, wtedy mam też zdolność przyjmowania odbicia Bożego. W doświadczeniu słabości – także tej słabości, którą jest grzech – jeśli się otwieram na Boga, mam niesłychaną zdolność przyjęcia w siebie obrazu Bożego.

Bądź pochwalony, Panie, za te wszystkie sytuacje, kiedy straciłem poczucie pewności siebie i kiedy straciłem poczucie tego, że wszystko jest w moich rękach. Bądź pochwalony za te wszystkie sytuacje, które mnie rozbiły, które mnie upokorzyły i które mnie otwarły na Ciebie. Bądź pochwalony za te wszystkie sytuacje, kiedy serce we mnie nie było mocne, ale było jak wosk i wtedy przyjmowało w siebie Twoje odbicie. Bądź błogosławiony za to, że tak jesteś wierny. I że tak jesteś inny niż wszystko, czego doświadczam w świecie. Jesteś tak inny! Ty nie wykorzystujesz niczyjej słabości. Nikogo nie sponiewierasz. Nie pozwolisz zastygnąć człowiekowi, który ma serce jak wosk. Nie pozwolisz zastygnąć, dopóki się nie odbije w nim Twój obraz. Wiele razy tego już doświadczyłem. Każdy z nas wiele razy tego doświadczył. I za to Cię błogosławimy – że podnosiłeś nas z grzechu innymi ludźmi; że podnosiłeś nas z grzechu, pogłębiając jednocześnie Twój obraz i podobieństwo. Bądź błogosławiony! Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

8. Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty

Ogłaszać będę imię Twoje braciom moim, wychwalać będę Ciebie w zgromadzeniu. „Którzy boicie się Pana, pieśnią sławcie Go, wychwalaj Go cały rodzie Jakuba, bojaźń miejcie przed Nim wszyscy z nasienia izraelskiego” (Ps 22,23-24).

Będę Cię wychwalać w zgromadzeniu, będę głosić Twoje imię. Głosiłeś, Panie Jezu, imię Ojca, który jest miłosierdziem. Głosiłeś kobietom na Drodze Krzyżowej – w zgromadzeniu, które nie było jak Kościół, nie przypominało Kościoła. W zgromadzeniu, które się zebrało nie z miłości, lecz z nienawiści. Nie z poszanowania Boga, ale z odrzucenia Go. W takim zgromadzeniu głosiłeś imię Ojca.

Proszę Cię przy tej stacji, w ostatnim dniu pielgrzymki, byś mi pozostawił tę wiarę z tych sześciu dni w takiej formie, kiedy wszystko wydaje się naturalne. Naturalny wydaje się znak krzyża. Naturalny wydaje się uśmiech. Naturalna wydaje się miłość. Naturalne wydaje się przebaczenie. Naturalna wydaje się wspólna modlitwa. Naturalny wydaje się wspólny śpiew. Żebym umiał być taki w zgromadzeniu, które rządzi się innymi zasadami i które się gromadzi dla innych powodów. Żebym pozostał wierny. Daj mi tę łaskę, bym umiał Cię chwalić w każdym zgromadzeniu. I, jeśli trzeba, żebym umiał mówić o Tobie przede wszystkim sobą – tym, jak żyję, tym, jak wybieram, tym, jak myślę. Żebym mógł Ciebie chwalić w ten sposób i mówić o Tobie w ten sposób wszędzie, gdzie jestem, od jutra.

9. Trzeci upadek Jezusa

„Albowiem nie pogardził i nie brzydził się nędzą biedaka, i nie ukrył oblicza swego przed nim, a kiedy do Niego zawołał, On usłyszał”. Za Twoją sprawą śpiewam pieśń pochwalną w wielkim zgromadzeniu, śluby moje spełniam w obliczu bogobojnych (Ps 22,25-26).

„Nie pogardził i nie brzydził się nędzą biedaka, i nie ukrył oblicza swego przed nim”. Księga Wyjścia opowiada, Panie, o tym, że Mojżesz zakrywał swoją twarz, na której była odbita Twoja chwała. Zakrywał swoją twarz, żeby Izraelici w swoich grzechach nie mogli jej oglądać. Ale tu nam objawiasz Ojca jeszcze głębiej, jeszcze dalej. Bo, owszem, każesz nam pamiętać o szacunku dla tego, co święte, o szacunku dla Ciebie, który jesteś Święty po trzykroć. I dlatego nosimy w sobie taką wrażliwość, jaką mieli Izraelici, gdy czuli się niegodni patrzeć w twarz Mojżesza. A jednocześnie Ty pokazujesz nam twarz. Nie gardząc i nie brzydząc się naszą nędzą, nie zakrywasz swojej twarzy.

Chwalę Cię, Panie Jezu, za te wszystkie sytuacje, kiedy tak naprawdę zostaje mi tylko modlitwa – i aż modlitwa. I że zawsze mam możliwość obejrzeć Twoją twarz – na modlitwie. Nawet jeśli nie mam innych możliwości spotkania z Tobą, bo je sobie pozamykałem – choćby uwikłaniem w grzeszną strukturę: połamanymi ślubami. Znamy te wszystkie bolesne sytuacje. Może je mamy w rodzinie, może w najbliższym sąsiedztwie? Ludzi, którzy złamali śluby, nie mogą przystępować do sakramentów, żyją w jakiejś nędzy, w którą w pewnej mierze sami się wrzucili. A Ty nie zakrywasz oblicza przed nędznikiem. Nie brzydzisz się nędzą biedaka, nie gardzisz, nie ukrywasz oblicza.

Chcę Cię prosić o wierność modlitwie. Nawet jeśli – nie daj Bóg – znajdę się w grzechu, chcę Cię prosić o wierność modlitwie. I o to, żebym odnajdywał to oblicze, którego Ty nigdy nie ukrywasz przede mną. I żeby to odkrycie Twojej twarzy mnie nawracało w moich grzechach. Chcę Cię prosić o to, żebym nigdy nie uwierzył diabłu, który mi mówi, że dla mnie nie ma spotkania z Tobą, że Ty już zakryłeś swoją twarz przede mną.

I żebym nigdy nie uwierzył diabłu, który mówi: „Nie warto się modlić”.

Daj mi wierność modlitwie w grzechu. Bo jeśli mi jej nie dasz, to nie będziesz miał ręki, by mnie przyprowadzić do siebie. Bądź błogosławiony za to, że nigdy nie ukrywasz swojego oblicza przede mną.

10. Pan Jezus obnażony z szat

Dzielą między siebie szaty moje i o suknie moje los miotają. Ale Ty, o Panie, nie stój z daleka. Mocy moja, pośpiesz na ratunek. Uratuj od miecza duszę moją, od psich pazurów jedyne moje życie. Ocal mnie z paszczy lwa, od rogów bawolich obroń mnie (Ps 22,19-22).

Taki jest Bóg. Obroni nasze życie, nie obroni szaty. Obroni to, kim jestem – nie obroni tego, co mam. Obroni moją duszę. Nie obroni tego, co posiadam, nawet ostatniej sukni.

To jest stacja, przy której uczę się na nowo tego, co ważne. Uczę się także tego, co nieważne; co nie ma w sobie siły, żeby mnie przenieść poza granicę śmierci. To nie jest suknia, nawet sutanna, nawet habit, nawet suknia ślubna, nawet najlepsze ubranie. Ale człowiek trwa na wieki. To, kim jest, trwa na wieki. Bóg broni człowieka. Ty bronisz mnie. Chcesz mnie, a nie to, co posiadam.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

DROGI ŚWIATŁA

Dostępne w wersji pełnej

ROZMOWA Z AUTOREM

Dostępne w wersji pełnej