O ład w historii - Feliks Koneczny - ebook + audiobook

O ład w historii ebook i audiobook

Feliks Koneczny

5,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Książka „O ład w historii”, ukończona 8 miesięcy przed śmiercią autora stanowi ostatnią pracę w dorobku Feliksa Konecznego. Pozycja ta jest niejako syntezą i ostatecznym zreasumowaniem jego poglądów na zagadnienie wielości cywilizacji. Koneczny przedstawia w niej podstawowe koncepcje swoich rozważań historiozoficznych, wynikające z nich wnioski, charakterystykę poszczególnych cywilizacji oraz różnice zachodzące pomiędzy nimi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 81

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 20 min

Lektor: Głos syntetyczny

Oceny
5,0 (8 ocen)
8
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
sloxo

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
30
jadziaaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Przyjemna lektura to cały Koneczny.
10

Popularność




Odrębność ducha

Rozwój nauk zmierza do wiedzy integralnej, która jest sumą związków zachodzących między naukami. Otwierają się niezmierzone przestworza przed myślą ludzką. W twórczości wielkich uczonych humaniora i nauki przyrodnicze nie tylko przestają się odcinać, lecz wzajemnie sobie usługują. Coraz częściej jakieś odkrycie z jednego działu powoływane bywa na świadectwo w drugim dziale wiedzy.

Wykryto już dawno ład w przyrodzie; czyż nie wykryjemy go w historii? Podejmować zabiegi w tym kierunku zechcą tylko tacy, którzy w wielkim nauk zrzeszeniu są zwolennikami dualizmu; monizm przyrodniczy wyklucza bowiem samą potrzebę tych dociekań: jeżeli bowiem wszystko jest przyrodą, a duch ludzki tylko wyższym piętrem porządku materialnego, wystarczy znać prawa przyrody. Przyjmując monizm, uznaje się tym samym, że sprawy ducha ludzkiego podlegają prawom przyrody; te zaś są wiadome. Jest to najdonioślejszy spór w nauce. Monizm i dualizm przyrodniczy przelewają się w filozofię i (na co nie zwracano uwagi) w naukę prawa.

Nowa fizyka uważa materię i energię za identyczne. Teza wyszła od dociekań około elektronów, lecz nie są one nigdy jednocześnie i materią, i energią. Są materią w ruchu okrężnym, a w promieniowaniu energią. Cała ta kwestia tyczy tylko świata materialnego. Nie istnieje bowiem jedna tylko energia w ogóle, okazująca się już to materialną, już to duchową, lecz istnieją energie dwie odrębne i z osobnych źródeł.

Życiu duchowemu nieznane jest prawo zachowania energii. Duchowa może się zwiększać lub pomniejszać ilościowo: gdyby nie to, pewna stała jej ilość byłaby jednakowa od troglodytów aż do dni naszych. Zmiany ilościowe energii duchowej są nieograniczone. Z drugiej atoli strony, w przeciwieństwie do niezniszczalnej energii materialnej może myśl ludzka przepaść i zaginąć bezpłodnie; niestety, energia duchowa może być zniszczona do cna (choćby przez zanik tradycji).

Nowa ilość duchowej energii może powstać zawsze, a bez związku z ilością jej już istniejącą. Powstaje wszystko z „niczego”. Ten rodzaj wytwarzania nazywamy twórczością. Energia duchowa jest twórcza, materialna – nie.

Tworzenie nowej energii duchowej stanowi główny rodzaj pracy duchowej, która od fizycznej różni się twórczością. Za pomocą roboty mięśni przetwarzamy formy energii materialnej i cała przyroda czyni to samo; rozmaitość promieniowania wywołuje bowiem rozmaite siły w przyrodzie i wszelkie objawy fizyczne pochodzą z przenoszenia energii na różne pola, lecz z pomocą duchowych własności tworzymy coś nowego, pomnażamy ilość przejawów ducha, przydając nieraz nawet nowe jakości.

Przenosić się z jednego pola na inne może energia w obu zakresach, materialnym i duchowym. Duchowa energia nie posiada jednak żadnej formy uprzywilejowanej, ni ostatecznej. Zachodzi tedy znowu różnica zasadnicza.

Nadto zachodzą prawa przeciwne. Przykładem chyżość ciała w ruchu obrotowym, wzrastająca z długością promienia; największa na obwodzie, a w centrum najmniejsza. W ludzkich zrzeszeniach umysłowych przeciwnie: największa w centrach, zmniejsza się ku obwodowi; maleje tedy w długości promienia.

Dalsze dociekania mogą przymnożyć argumentacji ilościowo. Jakościowo górować będzie zawsze pewien fakt, dotychczas nie rozważany, a rozstrzygający; ciało musi ulegać każdej napotkanej sile, lecz duch wcale nie. Zachodzi tu jaskrawe przeciwieństwo z materią w ogóle.

Przywilej ten decyduje o możliwości rozwoju naszych władz umysłowych. Niemożliwym byłby jakikolwiek ład w umyśle; nieustanne podleganie mnogości sił napotykanych na każdym kroku, musiałoby sprowadzić rozstrój umysłu. W jakiejże cieśni znalazłby się duch ludzki! Czyż zdołałby się rozwinąć! Gdyby był ograniczony granicą praw przyrody, w ciasnocie zeszczuplonej tą zawisłością? Mielibyśmy rozum in potentia, nie mając możności używać go. Całe nasze człowieczeństwo rodzi się z tego, że przechodzimy obok mnóstwa sił, nietknięci przez nie, podlegając tylko niektórym. Gdybyśmy mieli podlegać każdemu wpływowi, nie doszlibyśmy nigdy do zrównoważenia naszych władz umysłowych, co stanowi warunek życia ponadcielesnego.

Jednakże świat ducha posiada widoczne prawo do popełniania błędów. Życie duchowe korzysta często z fikcji, które miewają atoli skutki wielce realne. Przyroda nie wykazuje nic analogicznego. Szczytem mechanizmu jest maszyna, lecz błąd wywołuje w mechanizmie maszyny od razu katastrofę. Maszyna jest nieomylna albo zepsuta, niemożliwa do użytku. Gdybyż człowiek posiadał ten przywilej, iżby przestawał działać, gdy grozi mu popełnienie błędu!

Nie zmieści się duch w mechanizmie. W maszynie postęp polega na uproszczeniach, w ten sposób opanowujemy coraz mocniej siły przyrody. Przeciwnie w świecie ducha: postęp jest zarazem komplikacją. Nawet życie prywatne staje się coraz bardziej skomplikowane, a cóż dopiero zbiorowe? Coraz trudniej orientować się w życiu, w coraz bardziej zawiłym organizmie.

Duch nie da się zmechanizować, bo nie powstał z rozwoju przyrody! Istnieją więc dwie odrębne energie, fizyczna i duchowa; panuje tedy na ziemi ład dualistyczny. Monizm przeciwny jest rzeczywistości, a człowiek składa się z ciała i duszy. Odrębności świata duchowego, zdatności jego do czynów, celowości działań na szereg pokoleń, nie wyjaśnimy inaczej, jak stwierdzając istnienie duszy ludzkiej. W duszy każdego z nas rozstrzyga się, jakim siłom pragniemy ulegać, a które będziemy zwalczać. Posiadamy tedy wolną wolę.

Ponieważ dusza nie podlega prawom przyrody, nie dotyczy jej prawo śmierci. Stanowi czynnik wyższy od cielesnych i nie jest bynajmniej ich wykwitem. Wnosimy z tego, że byt duszy nie jest zawisły od bytu ciała i nie kończy się ze zgonem ciała, czyli że dusza jest nieśmiertelna.

Kto zechce zastanawiać się nad genezą duszy i jej istotą, dojdzie do wiary w Boga. Od tego pozornie drobny krok do załatwienia się z problemem ładu w historii: zgonić wszystko na Boga, na przejawiającą się w dziejach Opatrzność Boską. Sprawa nie jest atoli taką prostą łatwizną. Trzeba zadać sobie pytanie, czy istnieje w ogóle jakiś ład w historii. Wyroki Boskie są dla nas z reguły niedocieczone; czyż można wiedzieć za każdym razem z góry, co mieści się w zamierzeniach Opatrzności? Robiono próby, żeby zbadać jej ścieżki w historii; wszystkie atoli polegały na metodzie medytacyjnej, apriorycznej, a wyłącznie dedukcyjnej i stanowią przykłady naciągania rzeczywistości do osobistego poglądu na rzeczy, wymedytowanego, czyli wymyślonego, a niestety w najlepszej wierze zmyślonego. Bywają urojenia wielce szlachetne, lecz z nauk musi się usuwać wszelkie urojenia. Powierzmy się więc metodzie indukcyjnej.

Quincunx i cywilizacja

Próżna byłaby wszelka praca nad problemem ładu w historii, gdybyśmy przedtem nie zdołali go wykryć w tym, co mają wspólnego wszyscy ludzie wszystkich krajów, czasów i szczebli rozwojowych. Ale nawet nie wszyscy umieją ogień niecić, ani nawet hodowla zwierząt domowych powszechną nie jest! Przy olbrzymich różnicach jak wyłuskać jednak to, co jest ogólnoludzkie, bez czego nie byłoby bytu ludzkiego? Jak wyliczyć i jak objąć wszystko, co ludzkie? W jakim skrócie uzmysłowić tysiąclecia bytu materialnego i moralnego? Trzeba nam formuły, w którą dałyby się wcielić wszelkie możliwości życia zbiorowego kiedykolwiek i gdziekolwiek; są to wielotysięczne sprawy i wielotysięczne ich powikłania, skomplikowane coraz bardziej w miarę rozwoju zrzeszeń ludzkich.

Z ciała i duszy składa się człowiek, a wszystko cokolwiek jest ludzkiego, musi posiadać formę i treść, stronę zewnętrzną i wewnętrzną. Pełnia życia wymaga obydwóch, gdyż niedomaganie jednej z nich sprowadza wykolejenie całości. Istnieje pięć kategorii bytu człowieczego. Na stronę wewnętrzną, duchową składają się pojęcia dobra (moralności) i prawdy (przyrodzonej i nadprzyrodzonej). Na stronę cielesną, zewnętrzną przypadają sprawy zdrowia i dobrobytu; nadto istnieje pomost od zewnątrz do wewnątrz, pojęcie piękna, wspólne ciału i duszy. Jest to quincunx człowieczy, obejmujący wszelkie przejawy bytu, wszelkie możliwości życia ludzkiego. Nie ma takiego faktu, ni myśli takiej, które by nie stawały w jakimś stosunku do którejś z tych pięciu kategorii, często równocześnie do dwóch, a nawet więcej. Należy tu każdy fakt i myśl wszelka. Nie zdoła nikt wymyślić niczego ludzkiego, co nie mieściłoby się w tym pięciokształcie życia.

Znać stan danego zrzeszenia – od rodziny poczynając, aż do państwa i narodu –jest to znać stan jego quincunxa.

Pierwiastkiquincunxa okazują się od razu w pierwotnych ustrojach rodowych, które nie są jednostajne. Ilość rodzajów i odmian ustrojów rodowych jest nieograniczona, lecz niewiele z nich staje się historycznymi. Zdołałem naukowo określić dotychczas siedem. Ród musi trzymać się jakichś norm. Od początku wytwarza się trójprawo, bardzo rozmaite, tj. pewien zespół prawa familijnego (małżeńskiego), majątkowego i spadkowego. Zawisłym jest ono od tego, co gdzie uważa się za godziwe, a co za niegodziwe. Od tego zależy gospodarstwo społeczne, co znać dokładnie już na prehistorycznej ekonomii. Od samego bowiem zarania zrzeszeń nie dadzą się żadną miarą rozdzielić w życiu kultury materialna i duchowa. Sama też walka o byt staje się już na niskich szczeblach zrzeszeń prymitywnych trojaką: materialną, intelektualną i moralną.

Wszystkie zrzeszenia zaczynają od ustroju rodowego i trwa w nim dotychczas cztery piąte kuli ziemskiej (w Europie istnieje jeszcze na Bałkanach). Mogą się wytwarzać duże państwa, a nawet całe cywilizacje, nie dochodząc w swym rozwoju do emancypacji rodziny, jak np. cywilizacja chińska.

Zrzeszenia znaczniejsze powstają przez łączenie się rodów pokrewnych w plemię, a plemion w ludy. Znamy rozległe kraje, w których ani nawet do powstania plemion nie doszło. Ród przy rodzie zwalczają się bez ustanku, pełne nienawiści i wzajemnej pogardy. Łączyć się mogą bowiem takie tylko rody, które posiadają podobne trójprawo; albo też któryś ród musi zgnębić sąsiednie i swoje trójprawo im narzucić. Analogie w quincunxie stanowią nieodzowny warunek coraz rozleglejszego zrzeszenia się. Ludy, mające się zrzeszać w jeszcze większe całości, muszą być cywilizowane jednakowo, a przynajmniej analogicznie.

Zachodzi tu niewzruszone prawo współmierności. Co nie jest współmierne, zwalcza się i tępi wzajemnie, a przynajmniej dąży do tego, by się rozejść. Zgodność zaś we współmierności i w konsekwencji jest po prostu metodą. Metoda stanowi podstawę zrzeszenia, a szczebel rozwoju zawisł od trafności i ścisłości metody.

Wielkie zróżniczkowanie życia na ziemi to nic innego, jak tylko rozmaitość metod w ustrojach życia zbiorowego, z czego też wynika rozmaitość struktur społecznych. Wiara w metodę jedyną, wspólną całemu rodzajowi ludzkiemu, może się pojawiać tylko w głowach ściśle ahistorycznych, pozbawionych znajomości historii. Metody życia zbiorowego i struktur społecznych były i są rozmaite, a każda z nich wytwarza osobną cywilizację. Cywilizacja jest to metoda ustroju życia zbiorowego. Cywilizacja jakaś istnieje wszędzie, gdziekolwiek istnieje życie zbiorowe, choćby najprymitywniejsze.

Przeciwstawienie „cywilizacji” i „kultury” (z ruchomą ciągle interpretacją tych pojęć) jest dla historyka niepotrzebną fikcją. W historii cywilizacja materialna lub duchowa nie rozwijają się nigdy w jakimś wyodrębnieniu. Natomiast wyrażenie „kultura” przyda się na oznaczenie poddziałów i odmian cywilizacji. Np. kultura polska w cywilizacji łacińskiej; niemiecko-bizantyńska, serbska, rumuńska w cywilizacji bizantyńskiej; ujgurska, afgańska, turecka w cywilizacji turańskiej; japońska, koreańska w chińskiej; mauretańska, bagdadzka kultura w cywilizacji arabskiej; tuniska kultura, litwacka i socjalizm w cywilizacji żydowskiej itd.

Tak cywilizacja cała, jak też część jej, kultura, mogą być również duchowe i również materialne, bo i całość, i część zawierają i te, i tamte pierwiastki. Rozwój zaś normalny wymaga jednakowego uwzględnienia obu dziedzin życia, fizycznej i duchowej. Pomiędzy wszystkimi działami quincunxa winna panować współmierność. Trafne działanie jednej kategorii bytu poznaje się po tym, iż nie zachodzą przeciwieństwa pomiędzy nimi, a innymi kategoriami. O ile życie naniesie w tym sprzeczności, decydować ma dobro moralne; kategorii etycznej należy się bowiem hegemonia.

Najsurowszemu atoli moraliście nie wolno lekceważyć spraw dobrobytu. Zamożność nie jest bynajmniej niższa moralnie od ubóstwa. Chińska filozofia uważa za niegodne siebie, żeby się zajmować cielesną stroną bytu, a w rezultacie... nie ma ludów bardziej bezdusznych, jak chińskie. Podobnie bramini chełpią się, że są zajęci samą prawdą nadprzyrodzoną; lecz Hindus ugrzązł w najbardziej barbarzyńskim politeizmie. Inny pouczający objaw spotykamy w Bizancjum. Z teorii o poskramianiu grzesznego ciała wysnuto wnioski przeciwko pięknu cielesnemu. Skurczono i okrojono kategorię piękna, a skutek był taki, że doskonalenie duchowe pozostawiono mnichom, zwalniając od tego ogół.

Wszelkie zrzeszenie musi doskonalić się w obu działach bytu, duchowym i cielesnym, albo też w obu upadać.

Nader rzadko występuje którakolwiek z kategorii quincunxa w jakiejś wyłączności, lecz wszystkie wikłają się z sobą bez końca, nieustannie, zawisłe wciąż wzajemnie od siebie tak dalece, iż nie sposób roztrząsać jednej z nich, żeby nie zetknąć się z innymi. Gmach życia tak jest ustawiony, iż widzi się wszystkie jego części, patrząc skądkolwiek, a uważnie. Rozmaite uderzające związki kategorii stwierdzono od dawna. Najdosadniejszego przykładu dostarczyła medycyna, gdy ustalono, że należy leczyć równocześnie i ciało, i duszę; wyrażono nawet pogląd, że zachodzi współpraca między lekarzem i spowiednikiem.

Z drugiej strony frazesem jest cała teoria o „nadbudowie” duchowej dziedziny życia na fundamentach materialnego zrębu bytu i jako jego wierzchołku. Równym prawem można by głosić, że rzeczy mają się wręcz przeciwnie; czyż bowiem dobrobyt i zdrowie nie stanowią nadbudowy odpowiedniej pracy umysłowej? Np. wpierw musi być autor, ażeby mogli istnieć wydawcy, księgarze, drukarze itd.

Cała ergologia, cała technika nie mają nic do rodzajów cywilizacji. Nigdy homo faber cywilizacji nie wytwarzał. Technika może zmienić tryb życia ludzkiego na zewnątrz, około człowieka, lecz nie dokonuje zmian w człowieku.

Quincunx uzupełniają pojęcia przestrzeni i czasu, pojawiające się i kształtujące równocześnie. Od najdawniejszych czasów mierzono przestrzeń ilością czasu potrzebnego do jej przebycia. W miarę rozwoju łączność obydwóch pojęć zacieśnia się coraz mocniej. Stosunek człowieka do czasu jest atoli bardziej oderwany, bardziej natury duchowej. Zwraca uwagę fakt, że im wyższy szczebel cywilizacyjny, tym więcej w samym języku wyrazów na wyrażenie czasu.

Pogląd biologiczny

Gdyby cywilizacja stanowiła sprawę przyrodniczą, byłaby zawisła od rasy, lecz tak wcale nie jest. W tej samej rasie może być cywilizacji więcej; np. rasa semicka mieści w sobie cywilizacje żydowską, arabską i turańską; w tej samej zaś cywilizacji może się mieścić ras kilka, jak np. w łacińskiej rasie: nordycka, śródziemnomorska, dynarska, nadwiślańska, a nawet laponoidalna. O hierarchii ras przy tym nie ma co mówić; z licznych pomyłek naukowych była to podobno najmniej rozumna.

Również wichrowate linie stanowią język a cywilizacja. Ten sam język może służyć dwom cywilizacjom (np. w Niemczech i Jugosławii). Z pidgin english nie wysnuwamy wniosku o przynależności Chińczyków do kultury anglosaskiej, ani też nie wyśledzimy najmniejszego związku z cywilizacją łacińską u brazylijskich kaboklów, mówiących po portugalsku. Istnieje atoli hierarchia języków; nie wszystkie podołają postępom kultury rozwoju, pojęć, rozmnożeniu abstraktów.

Bez porównania bardziej zależna jest cywilizacja od religii. Religie emanatyczne zawierają w sobie przymus despotycznej formy rządu; stanowi to prostą konsekwencję uznawania władzy za emanację bóstwa. Z kreatycznych religii przystosowuje się do cywilizacji islam i chrześcijaństwo wschodnie, gdy tymczasem katolicyzm żąda, żeby cywilizacje przystosowywały się do niego, do jego zasadniczych postulatów w ustroju życia zbiorowego. Religia żydowska i bramińska wytworzyły dwie cywilizacje sakralne. Czy tybetańska należy także do sakralnych, nie da się orzec według dzisiejszego stanu nauki. Poza sakralizmem odrębność religijna nie decyduje o odrębności cywilizacji. Np. żaden misjonarz nie żąda od Chińczyka, by porzucił swą cywilizację chińską. Maluje się już Madonny ze skośnymi oczyma i wytwarza się styl dla kościołów chińskich. Co innego jedność, a co innego jednostajność. Jedność katolicka rozwija się w rozmaitości.

Gdyby który z tych trzech czynników był identyczny z odrębnością cywilizacji, natenczas musiałoby być ich tyle, ile jest ras, języków, religii.

Wielkie