Jan III Waza i misja Possewina - Feliks Koneczny - ebook + książka

Jan III Waza i misja Possewina ebook

Feliks Koneczny

2,0

Opis

Szwecja w XVI wieku uwalnia się spod panowania duńskiego, na tronie zasiada Gustaw Waza, a w Europie żniwa zaczyna zbierać rewolucja protestancka. Po jego śmierci w 1560 roku zaczyna się walka o władzę między synami: Erykiem XIV, Magnusem, Janem III i Karolem Sudermańskim. Jednocześnie zaczyna się decydująca walka o religijną tożsamość Szwedów. Dlaczego Szwecja odeszła od religii katolickiej? Jaki wpływ na to miały przekonania i decyzje króla Jana III? Z jaką misją do Szwecji pojechał ks. Antonio Possewino? Co udało mu się osiągnąć? Czy była szansa, aby Szwecja jako jedyne państwo Skandynawii pozostała wierna Rzymowi? Jak w całym tym zamieszaniu udało się uchować w katolicyzmie królewicza Zygmunta, późniejszego króla Polski?

Profesor Feliks Koneczny w swoim wspaniałym, dociekliwym ale zarazem przystępnym i wciągającym stylu, prezentuje panoramę historyczną XVI-wiecznej Szwecji, zaś szczególnie sytuację religijną. Na podstawie Archiwum Watykańskiego oraz innych materiałów źródłowych dochodzi do odmiennych wniosków, niż powszechnie przyjęte. Rozprawa napisana w 1901 roku jako cykl artykułów dla „Przeglądu Powszechnego” ukazuje się po raz pierwszy w formie książki.

 

Przyjęło się o królu Janie III Wazie mniemać, że był katolikiem w skrytości i tylko z politycznych względów nie wystąpił jawnie z restauracją katolicyzmu. Niniejsza rozprawa zamierza zmienić to zapatrywanie.

Prof. Feliks Koneczny

SPIS TREŚCI:  

I WSTĘP7

II GUSTAW WAZA I JEGO SYNOWIE19

III MISJA WARSZEWICKIEGO53

IV MISJA POSSEWINA75

V KIELICH105

 

VI JA TAK CHCĘ!139

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 168

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ISBN: 978-83-65546-88-3

Niniejsza rozprawa została opublikowana pod tytułemJan III Waza i misya Possewinaw „Przeglądzie Powszechnym”, rok 1900–1901, t. 67–70.Tytuły poszczególnych części pochodzą od wydawcy.

Wy­daw­ca:Wy­daw­nic­two PRO­HI­BI­TAPa­weł To­bo­ła-Per­t­kie­wiczwww.pro­hi­bi­ta.plwy­daw­nic­two@pro­hi­bi­ta.plTel: 22 425 66 68www.fa­ce­bo­ok.com/Wy­daw­nic­two­Pro­hi­bi­taul. Dy­mi­ńska 401-519 War­sza­wa

Sprze­daż ksi­ąż­ki w In­ter­ne­cie:

IWSTĘP

W pro­te­stanc­kim ru­chu pe­łno było nie­bez­pie­cze­ństw dla spraw świec­kich, a naj­wi­ęk­szą klęską dla po­stępu cy­wi­li­za­cji było wy­nie­sie­nie tro­nu za­nad­to wy­so­ko, aż po­nad su­mie­nia pod­da­nych. Bi­zan­ty­nizm ozwał się w ser­cu Eu­ro­py, od­kąd pa­nu­jący miał roz­strzy­gnąć o tym, w co oby­wa­te­lo­wi wol­no wie­rzyć, a w co nie wol­no; u stóp ta­kich tro­nów pa­da­ła w strzępy god­no­ść ludz­ka. Ży­cie pu­blicz­ne mu­sia­ło też w ko­ńcu ogra­ni­czyć swe prądy na dwa tyl­ko ło­ży­ska: słu­żal­czo­ść i re­wo­lu­cję. Prze­sad­ne mo­nar­chów wy­nie­sie­nie po­mno­ży­ło ilo­ść kró­lów złych i zro­dzi­ło w ko­ńcu go­rącą do tro­nów nie­na­wi­ść. By­wa­li i przed re­for­ma­cją wład­cy źli, nie­do­łężni, nie­zdat­ni do dźwi­ga­nia ko­ro­ny; ale nie będąc wszech­wład­ny­mi, nie mie­li spo­sob­no­ści do roz­pa­sa­nia wła­dzy. Zwierzch­nik, będący nim ta­kże w dzie­dzi­nie du­cho­wej, nie znał żad­nych wi­ęzów, i póki nie gro­zi­ła re­wo­lu­cja, nie bał się ni­cze­go; po­zwa­lał so­bie na wszyst­ko. Trze­ba było od­tąd wi­ęk­sze­go cha­rak­te­ru, głęb­sze­go umy­słu, za­cniej­sze­go ser­ca; trze­ba było wszyst­kich za­let w stop­niu wy­ższym, niż przed­tem, żeby nie ulec za­wro­to­wi zmy­słów i sza­ło­wi żądz, o któ­re tak ła­two na wy­so­ko­ściach na­wet znacz­nie ni­ższych, a cóż do­pie­ro na tro­nie. Re­for­ma­cja uła­twia nad­uży­cia wła­dzy mo­nar­szej, przy­go­to­wu­jąc na wszyst­ko le­gal­ne for­mu­łki.

Za­sa­dę wszech­mo­cy pa­ństwa od­grze­ba­li, hu­ma­ni­ści-le­gi­ści z ce­sar­skich, rzym­skich ko­dek­sów. Ale mar­ne by­ły­by tru­dy ich fi­lo­lo­gicz­no-praw­ni­cze, gdy­by nie pro­te­stan­tyzm. Ko­ściół ka­to­lic­ki miał swo­ją sta­rą teo­rię o pa­ństwie, de Ci­vi­ta­te Dei, w któ­rej nie ma o tym, żeby ka­prys jed­ne­go czło­wie­ka roz­strzy­gał o lo­sach mi­lio­nów; są tam na­wet ustępy o gra­ni­cach naj­wy­ższej wła­dzy i o wy­pad­kach, w któ­rych tę wła­dzę utra­cić mo­żna. W spra­wach su­mie­nia Ko­ściół za­strze­gł so­bie sta­no­wi­sko po­nad pa­ństwem i nie ze­zwa­lał rze­czy bo­skich pusz­czać na świec­kie ob­ro­ty; uzna­wał też pa­ństwo jako naj­wa­żniej­szy śro­dek zbli­że­nia, pod­nie­sie­nia rze­czy świec­kich do du­cho­wej do­sko­na­ło­ści. Pa­ństwo uszla­chet­nia i dla­te­go ma ist­nieć! Spo­łe­cze­ństwo jest ce­lem, a pa­ństwo tyl­ko środ­kiem. Do­pie­ro po Lu­trze po­wstać mo­gła w za­chod­niej Eu­ro­pie dok­try­na, ja­ko­by pa­ństwo samo so­bie było ce­lem i na karb też pro­te­stan­ty­zmu paść musi całe to zwy­rod­nie­nie po­jęć o pa­ństwie, któ­re hi­sto­rię czte­rech stu­le­ci za­mie­ni­ło na kaźń na­ro­dów. Na nic się nie przy­da­ło oba­la­nie tro­nów, sko­ro nie przy­wró­co­no sta­ro-chrze­ści­ja­ńskich, tj. ka­to­lic­kich po­jęć o pa­ństwie; gdy­by zaś ru­nęła była za­sa­da wszech­mo­cy pa­ństwa, by­ło­by się obe­szło bez ru­iny tro­nów. Re­wo­lu­cja za­wsze jest śle­pa; zwró­ci­ła się prze­ciw ze­wnętrz­nym przed­sta­wi­cie­lom złe­go, a samo złe ugrun­to­wa­ła jesz­cze bar­dziej.

Pro­te­stan­tyzm dał kró­lom pe­łno­moc­nic­two, żeby się ni­czym nie krępo­wa­li w spra­wo­wa­niu rządów. Za­częło się od zwol­nie­nia, od ogląda­nia się na Rzym; resz­ta sama się do­ro­bi­ła. Nie do­bie­gła jesz­cze po­ło­wa XVI wie­ku, a już za­chcian­ki mo­nar­sze pod­nie­sio­no do god­no­ści obo­wi­ązu­jące­go pra­wa, gdy w An­glii Hen­ry­ko­wi VIII Par­la­ment przy­znał wła­dzę ab­so­lut­ną. Sko­ro król rządzący ab­so­lut­nie jest zwierzch­ni­kiem Ko­ścio­ła w swym pa­ństwie, wy­ni­kać po­win­no z tego kon­se­kwent­nie, że ma pra­wo de­cy­do­wać o wy­zna­niu pod­da­nych. Nie cof­ni­ęto się też przed tą kon­se­kwen­cją i wpi­sa­no po­tem do pra­wa pu­blicz­ne­go ohyd­ną za­sa­dę: cu­ius re­gio, il­lius re­li­gio1. Mia­no jed­nak przy tym na my­śli trzy tyl­ko wy­zna­nia: lu­ter­skie, kal­wi­ńskie i ka­to­lic­kie. A gdy­by kró­lo­wi ja­kieś czwar­te bar­dziej do­ga­dza­ło? A gdy­by król sam był sek­cia­rzem i nowe ja­kieś wy­zna­nia sam wy­my­ślił i uło­żył? Nie mo­żna by za­rzu­cić nie­kon­se­kwen­cji wład­cy, któ­ry mnie­mał, że ma pra­wo utwo­rzyć nowe wy­zna­nie i na­rzu­cać je prze­mo­cą.

Dwie pró­by zro­bio­no już w wie­ku XVI; jed­ną Hen­ryk VIII an­giel­ski, a dru­gą Jan III szwedz­ki. Ale są za­sad­ni­cze ró­żni­ce mi­ędzy nimi.

Hen­ryk VIII pi­sał prze­ciw Lu­tro­wi, był ka­to­li­kiem ob­ser­wan­tem i do­stał za to od pa­pie­ża ty­tuł de­fen­sor fi­dei2. Nic nie za­po­wia­da­ło od­szcze­pie­ństwa. Sta­ło się, że znu­dzi­ła mu się żona po kil­ku­na­sto­let­nim po­ży­ciu, nic nad­zwy­czaj­ne­go, to się zda­rza na­wet naj­prost­szym śmier­tel­ni­kom i na­le­ży to do ży­cia pry­wat­ne­go, czy pro­stacz­ka, czy też kró­la, a w spo­łe­cze­ństwie ka­to­lic­kim są pra­wa, któ­re czy­nią ta­kie za­chcian­ki zmia­ny nie­szko­dli­wy­mi dla pu­blicz­ne­go po­rząd­ku. Sko­ro jed­nak po­częto na kon­ty­nen­cie prak­ty­ko­wać, że w spra­wach ko­ściel­nych mo­żna się obe­jść bez pa­pie­ża i mo­żna mieć roz­wód nie ogląda­jąc się na Rzym, Hen­ryk VIII dla wła­snej wy­go­dy przy­swo­ił so­bie tę teo­rię już go­to­wą, któ­rej sam nie by­łby praw­do­po­dob­nie prze­nig­dy wy­na­la­zł; nie ro­dził się na sek­cia­rza, ale nie umiał za­pa­no­wać nad sa­mym sobą i ko­rzy­stał z nada­rzo­nej spo­sob­no­ści. Roz­po­częła się za­wie­ru­cha re­li­gij­na w kra­ju, dla­te­go, że mo­nar­cha za mało miał oso­bi­ste­go har­tu. Za­częło się przy bra­niu dru­giej żony od lek­kiej schi­zmy, a nim się do­szło do szó­stej, już ofi­cjal­nie An­glia była pro­te­stanc­ką na swój uro­bio­ny spo­sób przez kró­la. Hen­ryk VIII był gło­wą ko­ścio­ła, któ­ry sam utwo­rzył, ale jak? Nie miał na to żad­ne­go pla­nu uło­żo­ne­go z góry, z bie­giem cza­su wy­ro­bi­ła się sama, on dał tyl­ko im­puls i osta­tecz­ną sank­cję.

Wprost prze­ciw­nie po­stępo­wał król Jan III Waza. To no­wa­tor re­li­gij­ny, sek­ciarz z za­wo­du; ma ob­my­ślo­ne z góry wy­zna­nie, któ­re­go sam jest twór­cą; a żad­ne wy­pad­ki ani w ogó­le ze­wnętrz­ne oko­licz­no­ści na nie nie wpły­wa­ją. Na­rzu­ca je pod­da­nym nie dla swo­jej ko­rzy­ści, ale z głębo­kie­go prze­ko­na­nia, że ono jest naj­lep­sze. Pod względem mo­ral­nym stoi też Jan bez po­rów­na­nia wy­żej od Hen­ry­ka VIII; rad by zmie­nić stan spra­wy ko­ściel­nej w swym kra­ju nie dla oso­bi­stej wy­go­dy, ale dla szczęścia lud­no­ści tak, jak to szczęście poj­mo­wał. Dla an­giel­skie­go kró­la zmia­ny re­li­gij­ne były zy­skow­ne (tak przy­naj­mniej mnie­mał), dla szwedz­kie­go były ci­ężkim kło­po­tem, któ­ry brał jed­nak na sie­bie dla do­bra pod­da­nych. Pod względem umy­sło­wym stoi zaś Jan III Waza bez po­rów­na­nia ni­żej od Hen­ry­ka VIII; był na tyle ogra­ni­czo­nym, że uwa­żał się za po­wo­ła­ne­go na re­for­ma­to­ra chrze­ści­ja­ńskie­go.

Pod jed­nym względem rów­ni są so­bie i Hen­ryk VIII i Jan Waza, a mia­no­wi­cie, że swo­ją wolę uwa­ża­ją za naj­wi­ęk­sze pra­wo na­wet w spra­wach su­mie­nia. Są zresz­tą pod tym względem w bar­dzo licz­nym to­wa­rzy­stwie. Tyl­ko na pol­skim tro­nie za­sia­dał król, któ­ry nie chciał być „sędzią su­mień”. Cała wład­ców rze­sza uwa­ża­ła zaś pa­no­wa­nie nad su­mie­nia­mi za swój przy­wi­lej, nie­któ­rzy (Fi­lip II) za obo­wi­ązek. Ci dwaj, Hen­ryk i Jan, wy­ró­żnia­ją się jed­nak tym, że mie­li w spra­wie re­li­gij­nej swo­je wła­sne za­chcian­ki i uwa­ża­li za rzecz sto­sow­ną na­rzu­cić je kra­jo­wi.

Oby­dwaj byli prze­ciw­ni­ka­mi Lu­tra i Kal­wi­na, oby­dwaj ka­to­li­cyzm częścio­wo uzna­wa­li; ale tu wła­śnie za­cho­dzi mi­ędzy nimi wal­na ró­żni­ca. Hen­ryk by­łby po­zo­stał ka­to­li­kiem, gdy­by nie to, że nade wszyst­ko ce­nił swo­ją wy­go­dę; on ode­rwał się od ko­ścio­ła nie­ja­ko przy­god­nie i gdy­by nie po­li­tycz­ne względy by­łby ka­to­li­kiem w zu­pe­łno­ści. Jan szwedz­ki zaś uwa­żał ka­to­li­cyzm za­sad­ni­czo za błęd­ny, i nie przy­jąłby go w zu­pe­łno­ści, cho­cia­żby prze­ma­wia­ły za tym wszyst­kie względy po­li­tycz­ne. Hen­ryk nie zga­dzał się na to, co mu było nie­wy­god­ne, Jan zga­dzał się na to, co za praw­dzi­we uwa­żał w ka­to­li­cy­zmie. Sło­wem, do rzędu „re­for­ma­to­rów”: Lu­tra, Kal­wi­na, Zwin­gle­go, itd. na­le­ży do­dać jesz­cze jed­ne­go, tj. kró­la Szwe­cji Jana III.

Twier­dze­nie to sprze­ci­wia się przy­jęte­mu do­tych­czas sądo­wi hi­sto­rycz­ne­mu o kró­lu Ja­nie. Przy­jęło się o nim mnie­mać, że był ka­to­li­kiem w skry­to­ści i tyl­ko z po­li­tycz­nych względów nie wy­stąpił jaw­nie z re­stau­ra­cją ka­to­li­cy­zmu; za­li­czo­no go do sy­ko­fan­tów? Ni­niej­sza roz­pra­wa za­mie­rza zmie­nić to za­pa­try­wa­nie.

Mnie­ma­nie, ja­ko­by Jan III był w skry­to­ści ka­to­li­kiem, roz­sze­rzy­ło się już za jego ży­cia. Sze­rzy­li tę wie­ść jego wro­go­wie, a byli nimi wszy­scy zwo­len­ni­cy Lu­tra i Kal­wi­na. Przez kil­ka lat na­le­żał Jan III w po­li­tycz­nej kon­ste­la­cji eu­ro­pej­skiej do obo­zu Fi­li­pa II; pra­gnął, żeby go w tym obo­zie uwa­ża­li za swe­go i ko­rzy­stał chęt­nie z myl­nej o so­bie opi­nii, dla sie­bie chwi­lo­wo ko­rzyst­nej. On sam przy­czy­nił się do tego, że go za ka­to­li­ka mia­no, a przez krót­ki czas wręcz na­wet skry­te­go ka­to­li­ka uda­wał. Trze­cim źró­dłem myl­nej wie­ści był wy­słan­nik pa­pie­ski, sław­ny An­to­ni Po­sse­win, któ­ry dał się zwie­ść po­zo­rom i oko­licz­no­ściom i sam wy­dał Ja­no­wi świa­dec­two ka­to­li­cy­zmu. Na­ten­czas cały ka­to­lic­ki obóz w Eu­ro­pie na­ro­bił już kró­lo­wi szwedz­kie­mu ta­kiej sła­wy do­bre­go syna Ko­ścio­ła, że już po­tem nie za­szko­dzi­ło mu na­wet wy­pędze­nie Je­zu­itów z kra­ju. Sam Po­sse­win spo­strze­gł się wkrót­ce na po­my­łce – ale po­my­łki nie roz­gła­sza­no, a lu­te­ra­nie ze swej stro­ny po­ma­ga­li z ca­łych sił, żeby się utrzy­ma­ła o Ja­nie ka­to­lic­ka opi­nia. Dużo też zna­czy, że wspó­łcze­śni nie bar­dzo do­kład­nie wie­dzie­li, co jest jesz­cze ka­to­lic­kim, a co już nim nie jest. Wiek XVI nie ce­lu­je w ka­te­chi­zmie.

Te­mat ni­niej­szy był już opra­co­wa­ny ob­szer­nie i to przed sze­śćdzie­si­ęciu laty w słyn­nym dzie­le nie­zmor­do­wa­ne­go ba­da­cza Au­gu­sty­na The­ine­ra: Schwe­den and­se­ine Stel­lung zum he­li­gen Stuhl unter Jo­han III, Si­giu­smund III, und Karl IX3 – Au­gs­burg 1838. Na­uka w tym jest ni­ższa od sztu­ki, że dzie­ła swe usta­wicz­nie musi prze­ra­biać, bo do praw­dy do­cho­dzi po ście­żkach bar­dzo zyg­za­ko­wa­tych; w na­uce nie ma Iliad ani Stanz, któ­re by sta­ły nie­wzru­sze­nie jako dzie­ła nie­spo­ży­tej do­sko­na­ło­ści, nie­wy­ma­ga­jące po­pra­wek, lecz ra­czej na­śla­do­wa­nia. Ksi­ążka sze­śćdzie­si­ęcio­let­nia wy­ma­ga ko­niecz­nie od­no­wie­nia, po­pra­wy, a już przy­naj­mniej uzu­pe­łnień; wiel­ką to już dla niej po­chwa­łą, że po tylu la­tach jesz­cze się z nią li­czą! Nie uj­mu­je to prze­to sła­wy The­ine­ro­wi, gdy się po­wie, że dzie­ło jego już prze­sta­rza­łe. Nie pró­żno­wa­ły dwa po­ko­le­nia, któ­re prze­szły od cza­su wy­da­nia tej ksi­ążki, zwi­ęk­szy­ły się wy­ma­ga­nia, wy­ro­bi­ła się kry­ty­ka źró­deł, a kry­tycz­no­ść dzie­jo­pi­sar­stwa w ogó­le sta­ła się bez po­rów­na­nia ści­ślej­szą. Sam The­iner w dłu­gim swym ży­ciu (1804-1874) był świad­kiem tych po­stępów, ko­rzy­stał z nich i ina­czej poj­mo­wał pra­cę hi­sto­rycz­ną po­tem, niż gdy w za­ra­niu swej dzia­łal­no­ści pi­sał ten ustęp z dzie­jów Szwe­cji; była to pierw­sza jego pra­ca dzie­jo­pi­sar­ska. Po raz też pierw­szy miał do czy­nie­nia z ma­te­ria­łem ar­chi­wal­nym i po­pa­dł w błąd po­spo­li­ty mi­ędzy hi­sto­ry­ka­mi: za­cho­wu­je się ostro­żno­ść kry­tycz­ną wo­bec wia­do­mo­ści dru­ko­wa­nych, ale idzie się rów­no­cze­śnie na lep wia­do­mo­ści ręko­pi­śmien­nych; nie wie­rzy się dru­ko­wi, ale wie­rzy świ­ęcie ar­chi­wa­liom. Tak do dziś dnia bywa często­kroć, tak było u The­ine­ra. Co wy­czy­tał w ar­chi­wum wa­ty­ka­ńskim, to było dlań de­cy­du­jącym tak, że wła­ści­wie ksi­ążkę jego na­le­ża­ło­by na­zwać po­śmiert­nym dzie­łem Po­sse­wi­na. Nie prze­strze­gał on wo­bec swych źró­deł żad­nych a żad­nych, cho­cia­żby naj­prost­szych ostro­żno­ści, nie zwa­żał, że nie wy­star­cza być praw­do­mów­nym, ale przede wszyst­kim trze­ba praw­dę znać. The­iner po­sze­dł na oślep za pierw­szy­mi wra­że­nia­mi Po­sse­wi­na i tak się uno­si nad bo­go­boj­no­ścią Jana III, że na­wet bio­gra­fii ka­no­ni­zo­wa­ne­go świ­ęte­go nie mó­głby pi­sać z wi­ęk­szym za­chwy­tem. Fak­ta prze­czą na ka­żdym kro­ku kon­struk­cji The­ine­ra, a więc ra­tu­je się au­tor sztucz­ną, na­ci­ąga­na in­ter­pre­ta­cją i nie­raz aż razi ta sy­zy­fo­wa pra­ca, gdy jaki po­stępek wręcz nie­ka­to­lic­ki chce ko­niecz­nie wy­ja­śnić życz­li­wo­ścią dla ka­to­li­cy­zmu.

Dzie­ło The­ine­ra, choć zu­pe­łnie nie­kry­tycz­ne, będzie jed­nak za­wsze mieć war­to­ść dla mnó­stwa ma­te­ria­łu źró­dło­we­go po­da­ne­go nie tyl­ko w do­łączo­nym tam zbio­rze do­ku­men­tów, ale nie­mniej ob­fi­cie w tłu­ma­cze­niu wśród tek­stu; często­kroć po kil­ka stro­nic skła­da się z ta­kich do­słow­nych prze­kła­dów.

The­iner po­my­lił się w sądzie hi­sto­rycz­nym głów­nie dla­te­go, że za ka­to­lic­kie uwa­żał wszyst­ko, co samo ka­to­lic­kim się na­zy­wa­ło. Któ­raż jed­nak he­re­zja gło­si­ła się aka­to­lic­ką? Wszy­scy „re­for­ma­to­ro­wie” na­ka­zy­wa­li uwa­żać się za pra­wych ka­to­li­ków, tym bar­dziej Jan Waza, któ­ry pew­ne uryw­ki sym­bo­li­ki ka­to­lic­kiej przyj­mo­wał do swe­go wy­zna­nia. W hi­sto­rii XVI wie­ku nic to nie zna­czy, gdy kto sam po­da­je się za ka­to­li­ka; trze­ba zba­dać, czy po­zwa­lał uwa­żać się za „pa­pie­żni­ka”, i to do­pie­ro sta­no­wić może kry­te­rium. W dro­bia­zgo­wym roz­sz­cze­pie­niu pro­te­stan­ty­zmu ty­si­ące było ta­kich, jak król szwedz­ki, któ­rzy nie na­le­że­li do żad­ne­go z okre­ślo­nych i roz­po­wszech­nio­nych wy­znań pro­te­stanc­kich, a jed­nak byli pro­te­stan­ta­mi przez ne­ga­cję „pa­pi­zmu”; ci lu­dzie, uży­wa­jąc wol­nej in­ter­pre­ta­cji Pi­sma Świ­ęte­go, mie­li swe oso­bi­ste za­pa­try­wa­nia re­li­gij­ne, od­mien­ne od lu­ter­skich, kal­wi­ńskich itd., a na­wet tam­tym wro­gie, za­ra­zem rów­nież wro­gie ka­to­li­cy­zmo­wi. Nie ka­żdy ma ocho­tę i am­bi­cję sze­rzyć swe prze­ko­na­nia; z ma­jących ocho­tę nie ka­żdy ma spo­sob­no­ść. Król szwedz­ki miał jed­no i dru­gie, i dla­te­go „ka­to­li­cyzm” jego wy­na­laz­ku prze­sze­dł do hi­sto­rii.

W na­szej li­te­ra­tu­rze zaj­mo­wał się tym przed­mio­tem Mau­ry­cy Dzie­du­szyc­ki w swej roz­pra­wie Rys dzie­jów Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go w Szwe­cyi, a mia­no­wi­cie w roz­dzia­le V (w „Pa­mi­ęt­ni­ku Wy­dzia­łów Fi­lo­lo­gicz­ne­go i Hi­sto­rycz­no-fi­lo­zo­ficz­ne­go Aka­de­mii Umie­jęt­no­ści”, tom II, str. 214, Kra­ków 1875). Nie jest to pra­ca źró­dło­wa, a do tych cza­sów po wi­ęk­szej części tyl­ko krót­kie stresz­cze­nie The­ine­ra.

Za­bra­łem się do po­now­ne­go opra­co­wa­nia rze­czy nie tyl­ko dla­te­go, że ogól­ny o niej sąd The­ine­ra wy­da­je się myl­nym, ale też z po­wo­du od­kry­cia no­we­go za­so­bu źró­deł. Prze­by­wa­jąc w roku 1890 z ra­mie­nia Aka­de­mii Umie­jęt­no­ści w Ar­chi­wum Wa­ty­ka­ńskim, czy­ni­łem po­szu­ki­wa­nia w dzia­le Nun­zia­tu­ra di Ger­ma­nia. Dział ten ob­fi­tu­je w źró­dła do hi­sto­rii pol­skiej i cho­ciaż Pol­ska mia­ła już w tych cza­sach swe­go nun­cju­sza, choć Po­sse­win w spra­wie szwedz­kiej i po­tem mo­skiew­skiej zno­sił się z nun­cju­sza­mi w Pol­sce, po­mi­mo to ko­re­spon­den­cję jego i licz­ne jej za­łącz­ni­ki wcie­lo­no do ar­chi­wa­liów „ger­ma­ńskich”. Do mi­sji szwedz­kiej od­no­si się głów­nie tom 92 „ger­ma­ńskiej nun­cja­tu­ry”. Jest to gru­by ko­deks in 4-to, fol. 480, po­wsta­ły przez ze­szy­cie i opra­wie­nie ra­zem roz­ma­itych ak­tów i li­stów Po­sse­wi­na, prze­wa­żnie do kar­dy­na­ła Como pi­sy­wa­nych; po wi­ęk­szej części ory­gi­na­ły, często au­to­gra­fy; są też ko­pie, ale pra­wie za­wsze ko­la­cjo­no­wa­ne, cze­go śla­dy wi­docz­ne w te­kście, po­pra­wia­nym nie­raz wła­sną ręką Po­sse­wi­na. Zbiór ten po­wstał wi­docz­nie jesz­cze za jego ży­cia († 1611); czy sam za­jął się jego uło­że­niem, czy też może na­wet był we­zwa­ny do po­mo­cy przy po­rząd­ko­wa­niu pa­pie­rów, to pew­na, że był przy tym oso­bi­ście czyn­ny i akty te miał zno­wu w swym ręku już daw­no po uko­ńcze­niu mi­sji pó­łnoc­nej. Dużo miejsc jest cy­fro­wa­nych4, a cy­fry te roz­wi­ąza­ne są na mar­gi­ne­sach, lub (gdy ob­szer­niej­sze) na osob­nych do­kle­ja­nych ćwiart­kach, i to po wi­ęk­szej części wła­sną Po­sse­wi­na ręką. Cza­sem na­kle­jał na cy­fro­wa­ne wier­sze pa­sek cien­kie­go pa­pie­ru i w nim prze­pi­sy­wał roz­wi­ąza­nie. Wno­sić z tego na­le­ży, że ko­deks ukła­dał się, kie­dy już akta prze­sta­ły mieć ak­tu­al­ne zna­cze­nie i gdy cy­fra umó­wio­na z Po­sse­wi­nem wy­szła z uży­cia, gdy on już je­den tyl­ko mógł ją wy­ja­śnić, bo inni świa­do­mi jej w Rzy­mie po­mar­li. Przy opra­wie ak­tów nie za­cho­wa­no po­rząd­ku chro­no­lo­gicz­ne­go z na­le­ży­tą ści­sło­ścią. Na sa­mym po­cząt­ku (p. 1-6) jest list bez daty, po­cho­dzący sta­now­czo z roku 1579, po czym na­stępu­ją trzy li­sty z roku 1577, a po­tem do­pie­ro za­czy­na się na nowo pa­gi­na­cja i są już ci­ągiem akta roku 1578 aż do fo­lio 31, na­stęp­nie rok 1579 aż do fo­lio 303, a resz­ta z roku 1580. Je­den list jed­nak z roku 1580 wszy­ty myl­nie, za­błąkał się po­mi­ędzy akta roku po­przed­nie­go i jest wkle­jo­ny w fo­lio 89. Wi­docz­nie po­rząd­ko­wa­no wszyst­kie Po­se­vi­nia­na na­raz i dzie­lo­no na ko­dek­sy mniej wi­ęcej we­dług dat, ale nie do­pil­no­wa­no na­le­ży­cie opra­wy ko­dek­sów. Akta te prze­pi­sa­ne z Nun­zia­tu­ra di Ger­ma­nia znaj­du­ją się w Kra­ko­wie, w zbio­rach Ko­mi­sji Hi­sto­rycz­nej Aka­de­mii Umie­jęt­no­ści, w tzw. Te­kach Rzym­skich.

Król Jan III Waza (1537–1592) oraz...

...ks. Antonio Possewin (1534–1611), bohaterowie rozprawy Feliksa Konecznego.

Nowe te źró­dła do­pe­łnia­ją zna­ko­mi­cie daw­ne źró­dła The­ine­ra. The­iner ko­rzy­stał z ko­re­spon­den­cji pa­pie­skiej i z ar­chi­wum ge­ne­ra­łów Je­zu­itów. Pierw­sze z tych źró­deł nie bar­dzo wy­dat­ne, jak zwy­kle ko­re­spon­den­cja dy­plo­ma­tycz­na ści­śle ofi­cjal­na, prze­zna­czo­na cho­ćby do pu­blicz­ne­go roz­gło­sze­nia; wi­ęcej w niej kur­tu­azji niż tre­ści, za­sto­so­wa­na ona bar­dziej do ży­czeń, niż do istot­ne­go sta­nu rze­czy. Akta tego ro­dza­ju zmy­li­ły nie­raz The­ine­ra; gdy pa­pież pi­sze Ja­no­wi III Wa­zie, że cie­szy się z jego do­bre­go uspo­so­bie­nia względem Ko­ścio­ła, on uwa­ża to już za do­wód, że król był ka­to­li­kiem, a gdy Ho­zjusz wy­ra­ża swą ra­do­ść z po­wro­tu kró­la na łono Ko­ścio­ła, The­iner nie ma już żad­nych wąt­pli­wo­ści; pod­czas gdy taki list, pi­sa­ny to­nem ści­śle ofi­cjal­nym, jest tyl­ko wska­zów­ką, że do Ho­zju­sza do­szła wia­do­mo­ść o na­wró­ce­niu i że chciał ją spraw­dzić; twier­dze­nie o na­wró­ce­niu jest tyl­ko zręcz­ną for­mą py­ta­nia, jest wy­wo­ła­niem kró­la, żeby się sta­now­czo oświad­czył. Po­dob­nych przy­kła­dów mo­żna by za­cy­to­wać cały sze­reg, jak The­iner za­nad­to wie­rzył li­te­rze źró­deł. Z po­uf­nych re­la­cji miał do dys­po­zy­cji spra­woz­da­nia prze­sy­ła­ne Ge­ne­ra­ło­wi, a te po­cho­dzą po wi­ęk­szej części nie od Po­sse­wi­na, lecz od jego to­wa­rzy­szów i zaj­mu­ją się (jak to ca­łkiem na­tu­ral­ne) przede wszyst­kim mi­sją je­zu­ic­ką w Sztok­hol­mie jako taką, a tyl­ko ubocz­nie dy­plo­ma­tycz­ny­mi ukła­da­mi pro­wa­dzo­ny­mi przez Po­sse­wi­na. Ten bo­wiem jako wy­słan­nik pa­pie­ski do kró­la szwedz­kie­go, nie pod­le­gał w tej rze­czy Ge­ne­ra­ło­wi, lecz kar­dy­na­ło­wi Como i tyl­ko ko­re­spon­den­cja z kar­dy­na­łem jest do tej spra­wy źró­dłem sta­now­czym. Nie­jed­na ko­pia tej ko­re­spon­den­cji do­sta­ła się Ge­ne­ra­ło­wi i we­szła do głów­ne­go ar­chi­wum Je­zu­itów; znał też The­iner nie­je­den akt ob­jęty na­szym ko­dek­sem, ale nie znał wszyst­kich, a mi­ędzy nimi naj­wa­żniej­szych. Ta ko­re­spon­den­cja dy­plo­ma­tycz­na, nie ofi­cjal­na, lecz ści­śle po­uf­na, oba­la ca­łko­wi­cie za­pa­try­wa­nia The­ine­ra. Miał przy tym The­iner tę fa­tal­no­ść, że po­sia­dał ob­fi­te źró­dła do pierw­szej pod­ró­ży szwedz­kiej Po­sse­wi­na, ale znacz­nie już skąp­sze do dru­giej; a ta dru­ga wła­śnie de­cy­du­je do­pie­ro o spra­wie.

W ni­niej­szej pra­cy po­sta­no­wi­łem pi­sać tyl­ko krót­ko o tym wszyst­kim, co u The­ine­ra (o ile same fak­ty cho­dzi) na­le­ży­cie jest przed­sta­wio­ne; ob­szer­niej trak­tu­ję to, co The­ine­ro­wi nie było zna­ne. Dzie­ło The­ine­ra jest nie­sły­cha­nie roz­wle­kłe; nie opu­ści on żad­ne­go szcze­gó­łu wy­czy­ta­ne­go w źró­dłach, i kto pra­gnąłby za­si­ęgnąć in­for­ma­cji dro­bia­zgo­wych, znaj­dzie je tam go­to­we. Tego wszyst­kie­go tu się nie po­wta­rza; ogra­ni­czy­łem się w tej mie­rze jak naj­bar­dziej li tyl­ko do tego, co do za­cho­wa­nia prag­ma­tycz­ne­go zwi­ąz­ku opo­wia­da­nia było nie­zbęd­nym. Znaj­dzie czy­tel­nik na­to­miast i wśród szcze­gó­łów nie­je­den nowy – kon­struk­cja zaś cała jest pra­cą zu­pe­łnie ory­gi­nal­ną.

 

IIGUSTAW WAZA I JEGO SYNOWIE

Gu­staw Waza5, wy­zwo­liw­szy w roku 1521 Szwe­cję spod pa­no­wa­nia du­ńskie­go, pra­gnął wzmoc­nić wła­dzę kró­lew­ską i chwy­cił się w tym celu re­for­ma­cji, po­dob­nież, jak tylu in­nych wspó­łcze­snych wład­ców. Wy­bra­ny zra­zu re­gen­tem, a wkrót­ce w roku 1523 kró­lem, sko­rzy­stał z przy­pad­ko­we­go rów­no­cze­sne­go opró­żnie­nia czte­rech sto­lic bi­sku­pich w Szwe­cji i prze­zna­czył je dla po­wol­nych so­bie bi­sku­pów. Pry­mas up­psal­ski, Jan Ma­gnus Sto­re, nie miał ani har­tu, ani w ogó­le dość sil­nych prze­ko­nań; bier­nie się za­cho­wu­jąc uła­twiał nie­świa­do­mie kró­lo­wi za­da­nie, a spo­strze­gł się do­pie­ro wów­czas, gdy się zna­la­zł na wy­gna­niu. Je­den tyl­ko wśród głów Ko­ścio­ła, Jan Brask, bi­skup z Lin­ko­ping (wym. Lin­cze­ping) stał jak mur przy zwi­ąz­ku z Rzy­mem, do­ma­gał się na pró­żno zwo­ła­nia sy­no­du, a na sej­mach pro­te­sto­wał prze­ciw wpro­wa­dze­niu no­wych wy­my­słów i kon­fi­ska­cie ma­jąt­ku du­chow­ne­go. Opusz­czo­ny przez tych, któ­rzy naj­bar­dziej po­pie­rać go win­ni, mu­siał wresz­cie w roku 1528 opu­ścić oj­czy­znę, chro­ni­ąc się pod be­rłem Zyg­mun­ta Sta­re­go; prze­by­wał w Gda­ńsku, żeby być jak naj­bli­żej kra­ju, skąd wy­bie­ra­jąc się w roku 1538 na so­bór zwo­ła­ny w Man­tui, zma­rł w pod­ró­ży na pol­skiej zie­mi, w cy­ster­skim opac­twie Lądzie w Ka­li­skiem.

Jak wszędzie, tak też w Szwe­cji, pierw­szym po­wo­dem roz­sze­rza­nia się, a za­ra­zem osta­tecz­ną przy­czy­ną zwy­ci­ęstwa re­for­ma­cji było nie­do­sta­tecz­ne wy­kszta­łce­nie du­cho­wie­ństwa. Zły przy­kład sze­dł od złe­go kle­ru, a gdy przez dłu­ższy czas za­bra­kło ka­to­lic­kie­go du­cho­wie­ństwa, kraj przy­bie­rał co­raz bar­dziej pro­te­stanc­ką ce­chę, cho­cia­żby lud­no­ść świec­ka zra­zu temu się sprze­ci­wia­ła. Na­ród szwedz­ki nie ży­czył so­bie by­naj­mniej za­mie­nić pa­pie­ża na do­mo­ro­słych Lu­trów, ale król tak chciał, a kró­lo­wi po­mo­gło nie­bacz­ne du­cho­wie­ństwo.

Gu­sta­wo­wi Wa­zie nie cho­dzi­ło o do­gma­ty­kę, ale o do­bra ko­ściel­ne. Po­dej­rze­wa­ny o lu­te­ra­nizm za­pie­ra się go zra­zu i w roku 1523 wy­da­je na żąda­nie Bra­ska edykt za­ka­zu­jący pod gar­dłem gło­sić na­ukę Lu­tra. W roku na­stęp­nym nie chciał za­ka­zać przy­wo­zu pro­te­stanc­kich ksi­ążek, ale w roku 1525 do­pu­ścił ob­cho­du ju­bi­le­uszu nada­ne­go przez Kle­men­sa VII. Lud nie chciał sły­szeć o zmia­nach i da­wał to nie­raz czyn­nie po­znać ksi­ężom po­zwa­la­jącym so­bie na in­no­wa­cje w na­bo­że­ństwie; król po­trze­bo­wał so­jusz­ni­ków do swe­go dzie­ła, a nie mo­gąc za­mia­rom swym nadać po­pu­lar­no­ści (po­mi­mo nie­zmier­nej po­pu­lar­no­ści swej wła­snej oso­by!), po­sta­no­wił so­bie zwo­len­ni­ków ku­pić, do­pusz­cza­jąc szlach­tę do udzia­łu w gra­bie­ży ma­jąt­ku ko­ściel­ne­go. W roku 1526 skon­fi­sko­wał król klasz­tor Kar­tu­zów w Gup­shol­mie wy­wo­dząc się dzie­dzi­cem jego fun­da­to­ra (re­gen­ta Ste­na Stu­re), „któ­ry nie by­łby fun­da­cji czy­nił, gdy­by miał syna”; on zaś był wnu­kiem jego sio­stry! Kon­fi­ska­tę tę ka­zał so­bie za­twier­dzić przez sejm, któ­ry nie śmiał ni­cze­go od­mó­wić wy­baw­cy Szwe­cji od jarz­ma znie­na­wi­dzo­nych Du­ńczy­ków. Przy­kład był zręcz­nie ob­my­śla­ny; set­ki Szwe­dów jęły się po­szu­ki­wać w sta­rych pa­pie­rach, czy też i oni nie mają wśród an­te­na­tów ja­kie­go przod­ka, po któ­rym mo­żna by w spad­ku otrzy­mać bo­ga­te do­bra ko­ściel­ne. Król tra­fił do­brze do na­tu­ry ludz­kiej, ka­zał sądom roz­trząsać pil­nie te nie­spo­dzie­wa­ne per­trak­ta­cje spad­ko­we, a kto tyl­ko obło­wił się w ten spo­sób, ten już dla lu­ter­skiej spra­wy na za­wsze był po­zy­ska­ny. Nie wszy­scy wpraw­dzie rzu­ci­li się do gra­bie­ży, ale do­bra du­chow­ne, oszczędzo­ne przez pra­wych ka­to­li­ków, i tak nie oca­la­ły; co nie zo­sta­ło re­win­dy­ko­wa­ne przez po­tom­ków fun­da­to­rów, przy­pa­dło Ko­ro­nie. Ale Ko­ro­na by­ła­by do­sta­ła za mało, bo gdy za jej przy­kła­dem wy­star­czy­ło mieć przod­ka na­wet ta­kie­go, któ­ry nie miał syna i to przod­ka po kądzie­li, ja­kżeż mia­ło za­brak­nąć dzie­dzi­ców? Gdy nie chcie­li za­bie­rać bli­żsi, zna­le­źli się za­wsze dal­si. Król chciał się tyl­ko dzie­lić, ale nie usu­wać od gra­bie­ży; mu­siał tedy wy­dać prze­pi­sy re­gu­lu­jące tę spra­wę. Ozna­czo­no też w roku 1545 jako ter­mi­nus a quo wol­no było do­cho­dzić swych urosz­czeń; zna­czy­ło to, że fun­da­cje po­czy­nio­ne przed ro­kiem 1545 (a tych oczy­wi­ście było naj­wi­ęcej!) za­cho­wu­je król na pó­źniej – dla sie­bie sa­me­go. Wo­bec tego, że gdy nie brał je­den z bra­ci, wzi­ął dru­gi, albo dal­szy ku­zyn, za­częli się roz­grze­szać co­raz snad­niej i gor­liw­si na­wet ka­to­li­cy; fun­da­cje i tak prze­pa­dły, a więc mó­wio­no so­bie: ma wzi­ąć tam­ten, le­piej niech we­zmę ja, i tak po­wo­li cała nie­mal szlach­ta zna­la­zła się w pro­te­stanc­kim obo­zie, na­wet o tym nie za­ma­rzyw­szy. Przy­znać trze­ba kró­lo­wi Gu­sta­wo­wi, że ob­my­ślił tę rzecz bar­dzo prak­tycz­nie.

Król Gustaw I Waza (1496–1560) założyciel dynastii Wazów.

Miesz­cza­ństwa na­ród szwedz­ki nie po­sia­dał pra­wie ca­łkiem; pod tym względem sto­sun­ki szwedz­kie po­dob­ne są do pol­skich. Dziś jesz­cze znać w Sztok­hol­mie, że oby­wa­te­le sto­li­cy po­cho­dzą z krwi nie­miec­kiej, a do nie­daw­na język nie­miec­ki był tam w uży­ciu nie mniej od szwedz­kie­go. Za cza­sów Wa­zow­skich pie­ni­ądz był po mia­stach tyl­ko w nie­miec­kim ręku, a nie­miec­ki ży­wioł po­cho­dził z pó­łnoc­nych miast Han­zy, z kra­jów i oko­lic, w któ­rych jaw­nie gło­szo­no „pi­ątą ewan­ge­lię” (wy­ra­że­nie Ho­zju­sza). Nie­miec­kie to miesz­cza­ństwo w Szwe­cji cze­ka­ło tyl­ko spo­sob­no­ści, żeby jaw­nie po­rzu­cić ka­to­li­cyzm; król nie po­trze­bo­wał ich za­chęcać, lecz prze­ciw­nie, nie raz mu­siał ha­mo­wać.

Był bo­wiem król Gu­staw ostro­żnym po­li­ty­kiem. Nie trze­ba go by­naj­mniej uwa­żać za fa­na­ty­ka pro­te­stan­ty­zmu. Był on nie bar­dzo czu­łym na spra­wy re­li­gij­ne i nie miał nie­na­wi­ści do Rzy­mu ani mi­ło­ści do Wit­ten­ber­gi. Chciał pod­nie­ść tron, a do tego trze­ba było pe­łne­go skarb­ca; chciał za­pro­wa­dzić tron dzie­dzicz­ny i wła­dzę ab­so­lut­ną, a do tego trze­ba było, żeby sta­ny wy­ższe w in­te­re­sie ko­ro­ny wi­dzia­ły za­ra­zem swój wła­sny. Lu­te­ra­nizm był dlań tyl­ko po­li­tycz­nym środ­kiem, ale sam przez się nie miał żad­ne­go zna­cze­nia i żad­nej war­to­ści. Ani też my­ślał na­ra­żać się dla pro­te­stan­ty­zmu. Ile­kroć tedy Niem­cy w Szwe­cji po­su­wa­ją się za da­le­ko, ile­kroć mia­sta roz­dra­żnią wiej­ski lud oko­licz­ny, ty­le­kroć wy­stępu­je Gu­staw Waza w roli po­skro­mi­cie­la miej­skich pre­dy­kan­tów.

Już w roku 1525 po­czął się bu­rzyć lud w Uplan­dii, a wkrót­ce i w Da­le­kar­lii i Gu­staw Waza mu­siał tam po­spie­szyć z woj­skiem i uśmie­rzać tę pro­win­cję, któ­rej sam był bo­ha­te­rem, któ­ra pierw­sza do­po­mo­gła mu do wy­pędze­nia Du­ńczy­ków z kra­ju. W na­stęp­nym roku zno­wu roz­ru­chy w Uplan­dii, któ­re król za­że­gnał zwo­ław­szy wszyst­kich na­czel­ni­ków gmin do Up­psa­li, gdzie sam oso­bi­ście prze­ma­wiał prze­ciw za­ko­nom i Mszy ła­ci­ńskiej. By­łby może nic nie wskó­rał, gdy­by nie obec­no­ść siły zbroj­nej, a co wa­żniej­sza – pry­ma­sa. Tak jest: pry­mas Szwe­cji, Jan Ma­gnus, był przy tym, słu­chał wszyst­kie­go i mil­czał na wszyst­ko. Wo­bec tego mu­siał lud po­pa­ść w wąt­pli­wo­ści, czy słusz­no­ść po jego stro­nie i roz­sze­dł się. Roz­po­częło się prze­śla­do­wa­nie wier­nych Ko­ścio­ło­wi ka­pła­nów i co­raz śmie­lej wpro­wa­dza­no zmia­ny w obrzędach ko­ściel­nych. W roku 1527 mamy już trze­cie po­wsta­nie ludu w obro­nie ka­to­li­cy­zmu; król mu­siał za­wie­rać z po­wsta­ńca­mi za­wie­sze­nie bro­ni, za­nim zdo­łał roz­dwo­ić prze­ciw­ni­ków obiet­ni­ca­mi i ob­ni­ża­niem po­dat­ków. Sko­ro tyl­ko mi­nęło nie­bez­pie­cze­ństwo, prze­pro­wa­dził król na sej­mie w We­ste­ras uchwa­łę kon­fi­ska­ty dób bi­sku­pich, ka­pi­tul­nych i klasz­tor­nych; rów­no­cze­śnie znie­sio­no wszyst­kie przy­wi­le­je du­cho­wie­ństwa, za­strze­żo­no kró­lo­wi wy­łącz­ne pra­wo po­twier­dza­nia bi­sku­pów, po­sta­no­wio­no znie­ść „zby­tecz­ne” pa­ra­fie i uchwa­lo­no wresz­cie, że od­tąd ma być w Szwe­cji opo­wia­da­ne tyl­ko „czy­ste sło­wo Boże”. Po­wsta­ło obu­rze­nie wśród ludu i sam se­nat uznał sto­sow­ne przed­sta­wić kró­lo­wi, że trze­ba by przy­naj­mniej msze i ślu­by od­pra­wiać daw­nym try­bem, za­cho­wy­wać po­sty w pi­ąt­ki i so­bo­ty a za­kon­ni­kom i za­kon­ni­com wy­zna­czyć od­po­wied­nie utrzy­ma­nie. W roku 1528 czwar­te z rzędu po­wsta­nie ludu na pó­łno­cy i w Da­le­kar­lii. Tym ra­zem po­trze­bo­wał Gu­staw Waza 14 ty­si­ęcy woj­ska i po­czął ści­nać; żeby zaś na przy­szło­ść być bez­piecz­niej­szym, za­brał się do sta­wia­nia wa­row­nych gro­dów po pro­win­cjach. Po­uczo­ny jed­nak czte­re­ma z rzędu po­wsta­nia­mi, sam jął się po­skra­miać zbyt gor­li­wych no­wa­to­rów z miast. Sy­nod w Óre­bró w roku 1529 mu­siał uchwa­lić utrzy­ma­nie ob­ra­zów po ko­ścio­łach, świ­ęce­nie wody, soli, świec, palm, itp., za­cho­wać hie­rar­chię, spo­wie­dź, bierz­mo­wa­nie, ostat­nie po­ma­za­nie, mo­dli­twy za zma­rłych i Po­zdro­wie­nie Aniel­skie, jak­kol­wiek to wszyst­ko było tak na wskroś „pa­pi­stycz­ne”. Znie­sio­no jed­nak wie­le świ­ąt, a du­chow­nym po­zwo­lo­no się że­nić. Po­znał lud, że go król zwo­dzi i w na­stęp­nym roku wy­bu­chło znów pi­ąte po­wsta­nie; tym ra­zem ogło­szo­no na­wet de­tro­ni­za­cję Wazy i ogło­szo­no kró­lem ka­to­lic­kie­go se­na­to­ra (Li­lie­hó­ka). Stłu­miw­szy to po­wsta­nie przy­stąpił król do kon­fi­ska­ty dzwo­nów ko­ściel­nych na spła­tę dłu­gów pa­ństwa. Na­stąpi­ły nowe roz­ru­chy w Da­le­kar­lii i w Ne­ri­ce; lud dzwo­nów za­bie­rać nie dał i zbu­rzył na­wet dwór kró­lew­ski w Ha­de­mo­ra. Po­tem w roku 1533 jesz­cze jed­no po­wsta­nie w Da­le­kar­lii, już siód­me z rzędu. Po­ko­nał król chło­pów i w czte­ry lata po­tem, w roku 1537 na sy­no­dzie w Óre­bró uchy­lo­no już nie­mal wszyst­ko, co na po­przed­nim za­cho­wa­no, ja­ko­by na kom­pro­mis z ka­to­lic­kim po­czu­ciem lud­no­ści; za­cho­wa­no tyl­ko mo­dli­twy za zma­rłych, ele­wa­cję ho­stii i kil­ka dru­go­rzęd­nych szcze­gó­łów. Na­stęp­ne­go roku roz­po­częły się roz­ru­chy w Sma­lan­dii, któ­re tak gro­źną przy­bie­ra­ły po­stać, że król nie ma­jąc do­syć szwedz­kie­go żo­łnie­rza (a może mu nie­zu­pe­łnie ufa­jąc), za­czął ści­ągać za­ci­ężnych z Nie­miec i z Da­nii. Roz­ru­chy te mia­ły trwać przez pięć lat. Lud wiej­ski bro­ni­ąc ka­to­li­cy­zmu za­pa­łał nie­na­wi­ścią do szlach­ty, któ­rej ogół stał po stro­nie kró­la; do­mie­szał się do spra­wy po­wsta­nia nie­bez­piecz­ny pier­wia­stek spo­łecz­ny. Z tego ósme­go po­wsta­nia wy­ło­ni­ła się woj­na chłop­ska. Na cze­le ludu stał wie­śniak Mi­ko­łaj Dac­ke, któ­ry mie­wał pod swy­mi roz­ka­za­mi po 10 ty­si­ęcy zbroj­nych. Szlach­ta tym bar­dziej sku­pi­ła się przy tro­nie. Lud, któ­ry we­dług szwedz­kie­go pra­wa pu­blicz­ne­go, był wol­nym po­li­tycz­nym sta­nem i na­le­żał do skła­du sej­mo­we­go, w tych wła­śnie cza­sach tra­ci swe pra­wa i zna­cze­nie.

Ka­to­li­cyzm był w Szwe­cji spra­wą chłop­ską, spra­wą wol­no­ści i god­no­ści ludz­kiej; pro­te­stan­tyzm był spra­wą szla­chec­ką, uci­sku i cie­mi­ęstwa ludu w za­mian za przy­zna­nie ko­ro­nie wi­ęk­szej wła­dzy. Król i szlach­ta przy­zna­wa­li so­bie na­wza­jem nowe pre­ro­ga­ty­wy na tym tle wo­jen do­mo­wych, przed­si­ębra­nych prze­ciw wiej­skim ko­ścio­łom i chłop­skim za­gro­dom. Gdy za­czął roz­brzmie­wać po kra­ju okrzyk „wy­rżnąć i zgła­dzić szlach­tę”, gro­zi­ła Szwe­cji anar­chia; w ta­kich sto­sun­kach sejm roku 1540 znió­sł elek­cyj­no­ść, a uchwa­lił dzie­dzicz­no­ść tro­nu w domu Wa­zów we­dług pri­mo­ge­ni­tu­ry. Te­goż roku uchy­lo­no reszt­ki ka­to­lic­kich za­byt­ków (po­zo­sta­łe po owym dru­gim sy­no­dzie w Óre­bró z roku 1537) i ogło­szo­no, że „czy­sta i zu­pe­łna na­uka Lu­tra jest po­wszech­nie i wy­łącz­nie obo­wi­ązu­jącą re­li­gią pa­ństwa”. Tym­cza­sem woj­na chłop­ska pu­sto­szy­ła kraj, aż do­pie­ro gdy sam Dac­ke po­le­gł w roku 1543, stłu­mił król to ostat­nie, ósme z rzędu po­wsta­nie.

W taki oto spo­sób Szwe­cja sta­ła się pro­te­stanc­ką. Lud sym­pa­ty­zo­wał na­dal z ka­to­li­cy­zmem, ale nie ma­jąc do tego ksi­ęży, co­raz mniej wie­dział co jest ka­to­lic­kie, a co nim nie jest. Prze­my­ca­no mu lu­te­ra­nizm pod ka­to­lic­ką fir­mą, a sko­ro byli „bi­sku­pi”, tym ła­twiej było to usku­tecz­nić. Tyl­ko w za­kre­sie li­tur­gii trze­ba było za­cho­wać to i owo, żeby mieć czym lud zwo­dzić; po wsiach nie dało się za­pro­wa­dzić lu­ter­skich zwy­cza­jów, a pa­sto­ro­wie mu­sie­li so­bie roz­ma­icie ra­dzić, sto­sow­nie do oko­licz­no­ści. Wy­nik­nęła z tego wiel­ka nie­jed­no­staj­no­ść obrzędów. Król chciał za­pro­wa­dzić ści­śle lu­ter­ską agen­dę, ale dano temu spo­kój i za pa­no­wa­nia Gu­sta­wa Wazy lu­te­ra­nizm szwedz­ki mu­siał się bez tego ob­cho­dzić. W kil­ku oko­li­cach „naj­spor­niej­szych” mu­sia­no na­wet po­zo­sta­wić kil­ka klasz­to­rów; po­zba­wio­ne no­wi­cja­tów i tak mu­sia­ły stop­nio­wo wy­ga­snąć; utrzy­mać się zdo­łał tyl­ko naj­wi­ęk­szy klasz­tor Szwe­cji, klasz­tor św. Bry­gi­dy w Wad­ste­na, któ­ry prze­trwał, choć bar­dzo nad­we­rężo­ny, aż do cza­sów Jana III. Była to głów­na świ­ęto­ść ludu szwedz­kie­go; nie śmia­no się nań tar­gnąć.

Aż do sa­me­go ko­ńca XVI wie­ku mnie­mał lud szwedz­ki, że jest ka­to­lic­kim i pra­gnął nim być w du­szy; ale co­raz bar­dziej sta­wał się za­le­żnym od szlach­ty, co­raz mniej zna­czy­ła w pa­ństwie jego wola. Hi­sto­ryk szwedz­ki Ga­ier, pi­szący oko­ło roku 1830 (pro­te­stant), stwier­dza, że w trzy­sta lat po za­pro­wa­dze­niu lu­ter­stwa, mo­żna na­po­tkać po­mi­ędzy lu­dem po­zo­sta­ło­ści z cza­sów ka­to­lic­kich, ró­żne zwy­cza­je i mo­dli­twy, od­ma­wia­ne na­wet ła­ma­ną ła­ci­ną! Mo­dły ła­ci­ńskie w wie­śnia­czym domu, choć nie­zro­zu­mia­łe, prze­cho­wy­wa­ne tra­dy­cją z po­ko­le­nia na po­ko­le­nie, po­nie­waż ła­ci­nę wy­ru­go­wa­no z Ko­ścio­ła, toć wy­pa­dek je­dy­ny w swo­im ro­dza­ju! O przy­wi­ąza­niu ludu szwedz­kie­go do pier­wot­ne­go Ko­ścio­ła świad­czy to jak naj­wy­mow­niej. I dziś jesz­cze wspo­mi­na ze czcią świ­ętych swych pa­tro­nów, prze­cho­wu­je o nich le­gen­dy i wska­zu­je miej­sca oto­czo­ne au­re­olą wspo­mnień o nich.

Gu­staw Waza pa­no­wał do roku 1560. Po­dzie­lił pa­ństwo po­mi­ędzy czte­rech sy­nów: Ery­ka, Jana, Ma­gnu­sa i Ka­ro­la. Naj­star­szy Eryk6 otrzy­mał ty­tuł kró­lew­ski i zwierzch­nic­two nad młod­szą bra­cią, a w bez­po­śred­nie wła­da­nie zie­mie nie ob­jęte ich dziel­ni­ca­mi, co jed­nak sta­no­wi­ło mniej­szą tyl­ko po­ło­wę Szwe­cji. Dru­gie­mu po star­sze­ństwie sy­no­wi, Ja­no­wi7, wy­zna­czył oj­ciec ksi­ęstwo Fin­landz­kie. Jan miał lat 23, gdy Gu­staw Waza zsze­dł z tego świa­ta. Dzie­wi­ęt­na­sto­let­ni wów­czas Ma­gnus otrzy­mał Ostro­go­cję, a naj­młod­szy, dzie­si­ęcio­let­ni za­le­d­wie Ka­rol miał do­stać Su­der­ma­nię. Te­sta­ment kró­la Gu­sta­wa był bar­dzo wa­dli­wy i nie­ja­sny pod względem po­li­tycz­nym. Nie okre­ślo­no w nim na­le­ży­cie sto­sun­ku wła­dzy ksi­ążęcej bra­ci kró­lew­skich do zwierzch­niej wła­dzy sa­me­go kró­la i nie trze­ba było na­wet dużo złej woli, wy­star­czy­ło tro­chę zwy­kłej nie­chęci, żeby kraj za­wie­ru­szyć spo­ra­mi o kom­pe­ten­cje. Te­sta­ment Gu­sta­wa Wazy na­zy­wa wpraw­dzie ksi­ążąt krwi pod­da­ny­mi szwedz­kie­go kró­la, ale w in­nym miej­scu za­strze­ga im w ksi­ęstwach nie­usz­czu­plo­ną wła­dzę taką, jaką sam te­sta­tor spra­wo­wał; co wi­ęcej, te­sta­ment ten przy­ka­zu­je, że po­sta­no­wie­nia do­ty­czące ca­łe­go pa­ństwa, jako to po­ko­ju i woj­ny, trak­ta­tów, so­ju­szów itp., za­pa­dać mają za zgo­dą wszyst­kich ksi­ążąt i naj­wy­bit­niej­szych człon­ków Rady kró­lew­skiej. Te­sta­ment po­su­wa się jesz­cze da­lej; oto przy­zna­je ka­żde­mu z ksi­ążąt pra­wo dzia­ła­nia na wła­sną rękę dla do­bra pa­ństwa w ra­zie, gdy­by cho­dzi­ło o znacz­ną a nie­wąt­pli­wą ko­rzy­ść, a czas i oko­licz­no­ści nie do­pusz­cza­ły wspól­ne­go po­ro­zu­mie­nia. Po­sta­no­wie­nia ta­kie zmie­rza­ły nie­ja­ko tyl­ko do oca­le­nia jed­no­ści ko­ro­ny szwedz­kiej w za­sa­dzie, nie do­pusz­cza­jąc ni­ko­go dru­gie­go do god­no­ści kró­lew­skiej i w tym sen­sie na­le­ża­ło poj­mo­wać wy­ra­że­nie, że bra­cia-ksi­ążęta mają być „pod­da­ny­mi” bra­ta kró­la; o ile jed­nak cho­dzi nie o god­no­ść, lecz o wła­dzę, te­sta­ment do­pusz­cza naj­wy­ra­źniej wspó­łrządz­two.

Eryk XIV Waza, król Szwecji w latach 1560–1568.

Na tro­nie za­sia­dł Eryk XIV. Po­dział pa­ństwa nie był mu oczy­wi­ście na rękę, to­też naj­młod­sze­go Ka­ro­la nie do­pu­ścił wca­le do ob­jęcia dziel­ni­cy i aż do ko­ńca swe­go pa­no­wa­nia sam rządy spra­wo­wał w Su­der­ma­nii i sam po­bie­rał z niej do­cho­dy. Prze­ciw Ma­gnu­so­wi i Ja­no­wi po­czął wkrót­ce wy­stępo­wać nie­przy­ja­źnie. Ma­gnus do­stał po nie­dłu­gim cza­sie po­mie­sza­nia zmy­słów i wy­pa­dł przez to z po­li­tycz­nej ra­chu¬by, a Jan do­stał się w czwar­tym roku pa­no­wa­nia Ery­ka do wi­ęzie­nia. W ten spo­sób Eryk stał się je­dy­no­wład­cą w Szwe­cji. Pa­ństwu na nic się to nie zda­ło, gdyż oka­za­ło się, że i dru­gi z sy­nów Gu­sta­wa Wazy cier­pi na cho­ro­bę umy­sło­wą. Eryk osza­lał.

W spra­wie re­li­gij­nej król Eryk nie zmie­niał ni­cze­go z za­rządzeń swe­go ojca, ale też nie przy­czy­nił się w ni­czym do ści­ślej­sze­go ich wy­ko­ny­wa­nia. Ofi­cjal­nie lu­te­ra­nizm był re­li­gią Szwe­cji, z ca­łym tym ba­ła­muc­twem po­jęć i z ca­łym nie­po­rząd­kiem obrząd­ków, ja­kie po­zo­sta­ły po Gu­sta­wie. Król oso­bi­ście ni­czym nie kie­ro­wał i o tyle tyl­ko wpływ wy­wie­rał, że nie cier­piał pa­pi­stów; du­cho­wie­ństwo ka­to­lic­kie nie mia­ło przy­stępu do kra­ju, pod­czas gdy wszel­kie­go ro­dza­ju mi­ni­stro­wie mie­li swo­bod­ną rękę; przez to samo mu­siał się wzma­gać pro­te­stan­tyzm. Eryk oso­bi­ście za­jęty był ci­ągle szu­ka­niem na­rze­czo­nej po ró­żnych dwo­rach pro­te­stanc­kich; ma­rzył on o ręce Elżbie­ty an­giel­skiej i w kil­ku in­nych miej­scach pu­kał, ale wszędzie nada­rem­nie8.

Jan Fin­landz­ki sta­rał się o rękę Ka­ta­rzy­ny Ja­giel­lon­ki, star­szej od sie­bie o je­de­na­ście lat. Wie­dzia­no, że ksi­ążę pro­wa­dził ży­cie roz­wi­ązłe, a ró­żni­ca wy­zna­nia nie była rów­nież oko­licz­no­ścią za­chęca­jącą do tego zwi­ąz­ku, a jed­nak do­sze­dł on do skut­ku, bo z jed­nej i z dru­giej stro­ny przy­wi­ązy­wa­no do nie­go po­li­tycz­ne ra­chu­by.

Pol­ska sta­ra­ła się o so­jusz ze Szwe­cją prze­ciw Mo­skwie już od roku 1555 (je­ździł wów­czas do Sztok­hol­mu Hie­ro­nim Ma­ko­wiec­ki), ale na pró­żno: Gu­staw Waza oglądał się na Da­nię, a z Mo­skwą wo­lał po­kój. W kil­ka lat po­tem Pol­ska i Szwe­cja spo­tka­ły się na Inf­lan­tach; już za Zyg­mun­ta Au­gu­sta za­zna­cza­ło się z da­le­ka wid­mo woj­ny szwedz­ko-pol­skiej! Chcia­no jej unik­nąć, a ma­łże­ństwo Jana z Ka­ta­rzy­ną mia­ło być rękoj­mią przy­naj­mniej zgo­dy, je­że­li nie so­ju­szu. Ksi­ęstwo fin­landz­kie sąsia­do­wa­ło bez­po­śred­nio z Inf­lan­ta­mi, a Jan po­pie­rał spra­wę pol­ską w Inf­lan­tach, po­ży­czył na­wet kró­lo­wi pol­skie­mu pie­ni­ędzy. Wy­ra­cho­wa­nie ksi­ęcia po­le­ga­ło na tym, że Zyg­munt Au­gust nie miał po­tom­ka. Na szwedz­ki tron Jan nie li­czył, bo trud­no było li­czyć na to, że Eryk nie za­wrze zwi­ąz­ków ma­łże­ńskich i zej­dzie bez­po­tom­nie; zwró­cił tedy uwa­gę na tron pol­ski, na któ­ry za­mie­rzał kan­dy­do­wać po naj­dłu­ższym ży­ciu dzie­wie­rza9. Dla­te­go to w spo­rze szwedz­ko-pol­skim o Inf­lan­ty ksi­ążę fin­landz­ki stał po stro­nie pol­skiej. Sta­no­wi­sko jego mo­gło w da­nym ra­zie spa­ra­li­żo­wać zu­pe­łnie szwedz­kie wpły­wy w Inf­lan­tach i od­dać ten kraj wy­łącz­nie w ręce pol­skie. Dzi­ęki ta­kim kom­bi­na­cjom trzy­dzie­sto­let­nia Ka­ta­rzy­na wy­szła w roku 1562 za mąż za dwu­dzie­sto­pi­ęcio­let­nie­go ksi­ęcia Jana, ojca troj­ga nie­pra­wych dzie­ci.

Po­nad wszel­kie ludz­kie ob­li­cze­nia zwi­ązek ten za­mie­nił się we wzo­ro­we sta­dło. Jan zmie­nił się zu­pe­łnie i od­zna­czał się po­tem rzad­ką czy­sto­ścią oby­cza­jów, na­wet wten­czas, gdy nie­szczęśli­wa Ka­ta­rzy­na do­tkni­ęta była dłu­go­tr­wa­łą, a przy­krą i wstręt­ną cho­ro­bą. Ja­giel­lo­ńska ksi­ężnicz­ka wy­wie­ra­ła wi­docz­nie pod­nio­sły wpływ na męża; ja­koż była to nie­wia­sta dziel­na i wiel­kie­go du­cha. Pod tym względem usta­li­ła się o niej jed­no­my­śl­na opi­nia, od wspó­łcze­snych aż do dzi­siej­szych cza­sów nie za­mąco­na naj­mniej­szą przy­ga­ną. I na­sze nowe źró­dła, po­da­jąc nam o niej nowe szcze­gó­ły, stwier­dza­ją na nowo jej chwa­łę.

Gdy król Pol­ski od­da­wał ją w ma­łże­ństwo pro­te­stanc­kie­mu ksi­ążęciu, za­strze­żo­no dla niej swo­bod­ne wy­zna­nie ka­to­lic­kiej wia­ry10. Do wy­praw­ne­go jej dwo­ru na­le­ża­ło też dwóch ka­pe­la­nów: ksi­ęża Woj­ciech i Ja­kub, tu­dzież „kle­ryk ksi­ądz Le­onard”. Wszy­scy trzej nie­wia­do­me­go na­zwi­ska, ni­czym się wi­docz­nie nie od­zna­cza­li, a w spi­sie „dwo­ru” fi­gu­ru­ją po kuch­mi­strzu (któ­ry jest na pierw­szym miej­scu), po ko­mor­ni­kach, pa­cho­lętach, ka­rłach i sta­fi­rach czy­li lo­ka­jach, a już tyl­ko przed odźwier­ny­mi i chło­pa­ka­mi do chędo­że­nia szat sre­bra, któ­rzy za­my­ka­ją sze­re­gi męskich dwo­rzan. Kle­ryk Le­onard na­zwa­ny jest w spi­sie nie­wła­ści­wie ksi­ędzem; za­pew­ne był to fa­mu­lus ksi­ęży, ro­dzaj kle­chy czy or­ga­ni­sty, któ­ry uży­wał jed­nak su­tan­ny i po­zwa­lał się ty­tu­ło­wać ksi­ędzem. Sama też kró­lew­na wbrew temu spi­so­wi pi­sze na­stęp­nie w roku 1569, że z Pol­ski za­bra­ła ze sobą dwóch ksi­ęży. Kle­ryk zresz­tą nie mia­łby po co je­ździć do Fin­lan­dii, bo któż by mu tam dal­szych świ­ęceń udzie­lił? Dwóch tedy tyl­ko ksi­ęży bra­ła z sobą Ja­giel­lon­ka, a obaj ci ka­pe­la­ni, i ksi­ądz Woj­ciech, i ksi­ądz Ja­kub, byli lu­dźmi wie­ko­wy­mi11.

Nie­na­wi­dzące­mu bra­ci Ery­ko­wi bar­dzo to było na rękę, że Jan sta­nął jaw­nie w prze­ci­wie­ństwie do jego po­li­ty­ki. Król chciał ci­ągnąć Fin­lan­dię dla sie­bie, po­dob­nie jak Su­der­ma­nię, a były przy tym roz­ma­ite spo­ry po­mi­ędzy bra­ćmi; spra­wa inf­lanc­ka do­la­ła tyl­ko oli­wy do ognia i sta­ła się ostat­nią kro­plą prze­le­wa­jącą na­czy­nie. Eryk po­zwał ksi­ęcia przed swój sąd i ska­zał go na śmie­rć; go­tów był uła­ska­wić go, ale pod wa­run­kiem, że sam do­bro­wol­nie zrze­cze się Fin­lan­dii. Ksi­ążę po­sta­no­wił się bro­nić, a spo­dzie­wał się po­mo­cy od pol­skie­go dzie­wie­rza, ale jej nie do­stał. Ob­lężo­ny w swej sto­li­cy Abo, mu­siał się po dwu mie­si­ącach pod­dać i od­tąd, od 12 sierp­nia 1563 roku, za­czy­na się owo spo­pu­la­ry­zo­wa­ne ob­ra­zem Sim­m­le­ra wi­ęzie­nie Ka­ta­rzy­ny Ja­giel­lon­ki. Król Eryk ofia­ro­wał jej je­den ze swych zam­ków i ksi­ążęce utrzy­ma­nie; pol­ska kró­lew­na wska­za­ła na ślub­ną ob­rącz­kę i po­szła za mężem do wi­ęzie­nia w Grip­shol­mie. Był to za­mek, wy­sta­wio­ny przez Gu­sta­wa Wazę w roku 1537 z ma­te­ria­łów znie­sio­nych klasz­to­rów w Ma­ria­efred i Kungs­berg, ol­brzy­mia bu­dow­la, za­wie­ra­jąca trzy­sta izb12. W jed­nej z baszt trzy­mał Eryk Jana i Ka­ta­rzy­nę w ści­słym za­mkni­ęciu. Po­ka­zu­ją tam jesz­cze wspól­ną ich izbę wi­ęzien­ną. Eryk nie znęcał się nad wi­ęźnia­mi; nie opły­wa­li w do­stat­ki i wy­go­dy, ale też udręczeń żad­nych nie do­zna­wa­li. Strze­żo­no ich tyl­ko z wiel­ką su­ro­wo­ścią, bo król po­dej­rze­wał ich o spi­ski. Te­goż sa­me­go jesz­cze roku 1563 wy­dał król 32 wy­ro­ki śmier­ci na zwo­len­ni­ków Jana, rze­czy­wi­stych i do­mnie­ma­nych. U Ery­ka za­czy­na­ła się już po­ja­wiać ma­nia prze­śla­dow­cza, któ­ra go do­pro­wa­dzi­ła w ko­ńcu roku 1567 do zu­pe­łne­go sza­le­ństwa.

Obraz Józefa Simmlera przedstawiający uwięzienie Jana III i Katarzyny Jagiellonki w Grispholmie. Na kolanach mały Zygmunt, późniejszy król Polski.

W Grip­shol­mie po­wi­ła ksi­ężna w roku 1564 cór­kę Iza­bel­lę, któ­rą nie­dłu­go cie­szy­li się ro­dzi­ce, bo zma­rła po dwóch la­tach. Wnet jed­nak do­cze­ka­li się dru­gie­go po­tom­ka, a tym ra­zem był to syn, uro­dzo­ny dnia 20 czerw­ca 1566 roku Zyg­munt, na­zy­wa­ny przez mat­kę piesz­czo­tli­wie „Zy­ziem”. Przy­szłe­mu po­grom­cy ca­rów gro­zi­ło w za­ra­niu ży­cia nie­bez­pie­cze­ństwo, że sam wraz z mat­ką sta­nie się car­skim je­ńcem. Oto Iwan Gro­źny, któ­re­mu Ka­ta­rzy­na od­mó­wi­ła była nie­gdyś swej ręki, do­ma­gał się te­raz od Ery­ka, żeby mu ją wy­dał! Ery­ko­wi za­le­ża­ło na po­ko­ju z Mo­skwą jesz­cze bar­dziej, niż Gu­sta­wo­wi Wa­zie, bo bał się Da­nii i wła­snych pod­da­nych i Pol­ski; przy­stał na car­ską pro­po­zy­cję. W lu­tym roku 1567 roku kanc­lerz szwedz­ki pod­pi­sy­wał w Mo­skwie ten naj­po­dlej­szy z trak­ta­tów. Może Eryk był nie­po­czy­tal­ny, gdy to ro­bił, ale była prze­cież po­czy­tal­ną rada kró­lew­ska, kró­lew­ski po­seł i kanc­lerz, a jed­nak za­war­to tę umo­wę. Za­pa­mi­ętaj­my so­bie to na do­wód, że król szwedz­ki mógł wśród swej szlach­ty li­czyć na pew­no na spe­łnie­nie swych roz­ka­zów, cho­cia­żby naj­dzi­wacz­niej­szych i naj­po­dlej­szych za­ra­zem; w dal­szym ci­ągu bo­wiem opo­wia­da­nia wy­pad­nie nam za­sta­no­wić się nad za­kre­sem wpły­wu wy­wie­ra­ne­go przez ko­ro­nę na na­ród szwedz­ki.

W li­sto­pa­dzie roku 1567 przy­by­ło do Sztok­hol­mu po­sel­stwo Iwa­na Gro­źne­go, żeby za­brać Ka­ta­rzy­nę. Szczęściem była już wol­ną. La­tem roku 1567 król Eryk stra­cił do resz­ty zmy­sły; w obłąka­niu zaś zda­wa­ło mu się, ja­ko­by on sam był wi­ęźniem Jana. Wśród tej nie­po­czy­tal­no­ści przy­wró­cił bra­tu wol­no­ść. W wa­run­kach uwol­nie­nia były ró­żne dzi­wac­twa, a w ko­ńcu cie­ka­we po­sta­no­wie­nie, że gdy­by król miał syna z na­ło­żni­cą Ka­ta­rzy­ną Man (cór­ką ka­pra­la z gwar­dii), temu sy­no­wi na­le­żeć się będzie dzie­dzic­two tro­nu. W kil­ka mie­si­ęcy przy­sze­dł syn na świat, a na­ten­czas Eryk XIV oże­nił się z „Ka­śką” i uko­ro­no­wał ją na kró­lo­wą Szwe­cji w lip­cu roku 1568.

Bra­cia kró­lew­scy nie sta­wi­li się na te uro­czy­sto­ści, po­ro­zu­mie­li się na­to­miast, jak by się po­zbyć Ery­ka. Na­le­ża­ło im się mieć na bacz­no­ści, bo po Ery­ku mo­żna się było wszyst­kie­go spo­dzie­wać; do­sze­dł już do tego, że wła­sną ręką za­bi­jał lu­dzi. A zwłasz­cza Jan nie czuł się bez­piecz­nym; któż mógł mu za­ręczyć, że nie znaj­dzie się na nowo w Gri­sphol­mie, a żona jego może na­wet w Mo­skwie, na po­śmie­wi­sko Iwa­na Gro­źne­go? Jan po­ro­zu­miał się prze­to z bra­ćmi prze­ciw Ery­ko­wi. Wła­ści­wie trze­ba się było uło­żyć tyl­ko z Ka­ro­lem, bo Ma­gnus ta­kże już po­pa­dł był w obłęd. Ka­ro­la ła­two było po­zy­skać, bo jak Ja­no­wi Fin­lan­dię, tak jemu za­brał Su­der­ma­nię, wy­zna­czo­ną na udziel­ne ksi­ęstwo. Jan usu­nąw­szy Ery­ka miał Ka­ro­lo­wi od­dać Su­der­ma­nię we wła­da­nie. Ksi­ążęta pod­nie­śli jaw­ny bunt; sprzy­ja­ło im szczęście, z ko­ńcem wrze­śnia roku 1568 wzi­ęli Sztok­holm.

Sto­li­cę pa­ństwa za­jął na rzecz Jana słyn­ny Pon­tus de la Gar­die, któ­ry będzie da­lej jed­ną z głów­niej­szych osób na­sze­go opo­wia­da­nia. Był to szlach­cic fran­cu­ski z Lan­gwe­do­cji, któ­ry za Fran­cisz­ka I zmu­szo­ny opu­ścić Fran­cję przy­jął słu­żbę u Fry­de­ry­ka II du­ńskie­go, a wzi­ęty przez Szwe­dów w nie­wo­lę przy­stał do zwy­ci­ęz­ców i słu­żył Ery­ko­wi XIV, po­tem zaś prze­rzu­cił się na stro­nę nowo wscho­dzącej gwiaz­dy fin­landz­kie­go ksi­ążęcia13: po­spo­li­ty wów­czas typ ko­smo­po­li­tycz­ne­go dwor­skie­go ka­rie­ro­wi­cza. Za kró­la Jana wspi­ął się aż do na­czel­ne­go do­wódz­twa nad woj­skiem, dzi­ęki i wiel­kim zdol­no­ściom i nie­ma­łe­mu spry­to­wi.

Jan i Ka­rol byli pa­na­mi kra­ju; Ka­rol do­stał na­resz­cie wy­zna­czo­ną so­bie przez ojca Su­der­ma­nię, a Jan si­ęgnął po ko­ro­nę oj­czy­stą, on, któ­ry do nie­daw­na tyl­ko w nie­pew­nych wi­do­kach pol­skiej elek­cji po­kła­dał na­dzie­ję. Fakt do­ko­na­ny na­le­ża­ło przy­oblec w praw­ne sza­ty. Po kró­lu Ery­ku zo­stał prze­cież syn Gu­staw, uro­dzo­ny z „Ka­śki” jesz­cze przed ślu­bem, a któ­re­go sam Jan uznał dzie­dzi­cem tro­nu w ze­szłym za­le­d­wie roku. Gu­staw był le­gi­ty­mo­wa­ny, od­kąd Eryk oże­nił się z Ka­śką we­dług wy­ma­gań szwedz­kie­go ko­ścio­ła; wszak jego mat­ka była ko­ro­no­wa­ną kró­lo­wą szwedz­ką. Kto by chciał mieć wąt­pli­wo­ści co do pra­we­go na­stęp­stwa tro­nu, mó­głby je tedy mieć. Je­że­li Gu­staw Ery­ko­wicz ma być uwa­ża­ny za dzie­cię pra­we i zro­dzo­ne w pe­łni praw ko­ro­ny, na­ten­czas Jan mó­głby być tyl­ko re­gen­tem w imie­niu ma­ło­let­nie­go, a kró­lem w ta­kim tyl­ko ra­zie, gdy­by się uzna­ło, że tron prze­cho­dzi nie z ojca na syna, lecz na­le­ży się naj­star­sze­mu w ro­dzie. Kró­lo­wa­nie Jana wy­wo­ły­wa­ło­by w tych oko­licz­no­ściach za­sa­dę se­nio­ra­tu, a na­ten­czas na­stęp­cą po nim mia­łby być nie nasz „Zy­zio”, lecz Ka­rol Su­der­ma­ński. Wąt­pli­wo­ści te ist­nia­ły i były przed­mio­tem na­rad w ra­dzie kró­lew­skiej, a król nie miał in­ne­go spo­so­bu na nie, jak tyl­ko w do­brej woli bra­ter­skiej. Dnia 24 stycz­nia 1569 roku za­py­ta­no urzędo­wo Ka­ro­la, czy uzna­je kró­le­wi­cza Zyg­mun­ta na­stęp­cą tro­nu, na co ksi­ążę dał od­po­wie­dź po­ta­ku­jącą. Wie­dzia­no i na pol­skim dwo­rze o tej dra­żli­wej kwe­stii; to­też Zyg­munt Au­gust na­le­gał w li­ście do sio­stry, żeby jak naj­prędzej od­by­li uro­czy­stą ko­ro­na­cję14. Gdy in­te­re­so­wa­ny w tej spra­wie oso­bi­ście Ka­rol (już 18-let­ni) zgo­dę swą ob­ja­wił, wszyst­ko już po­szło gład­ko; Ery­ka sta­wio­no pod sąd, osądzo­no od tro­nu wraz z po­tom­stwem i ska­za­no na wie­czy­ste wi­ęzie­nie. Ery­ko­wicz zaś pod­ró­słszy opu­ścił po­tem kraj i po pe­łnej przy­gód ody­sei po ca­łej Eu­ro­pie do­ko­ńczył ży­cia w roku 1607 na zie­mi mo­skiew­skiej, w ma­łej mie­ści­nie Ka­szy­nie (gu­ber­nia Twer­ska nad rze­ką Ka­szin­ką, do­pły­wem Wo­łgi)15. Na za­pew­nie­nie trwa­łej zgo­dy z Ka­ro­lem przy­dał Jan bra­tu jesz­cze okręgi Wass­bo i Wal­la, któ­re wy­dzie­lił z Wi­zy­go­cji.

Synowie Gustawa Wazy:od lewej Eryk XIV, Jan III oraz Karol Sudermański.

Pierw­szą tro­ską rządo­wą no­we­go kró­la była spra­wa z Da­nią, Szwe­cja za­wsze mia­ła o coś z Da­nią wo­jo­wać i za Ery­ka XIV była rów­nież woj­na o daw­ne du­ńskie pre­ten­sje zwierzch­ni­cze, o uży­wa­nie her­bu trzech ko­ron i o nowe urosz­cze­nia co do Inf­lant. Gdy Jan i Ka­rol ru­sza­li w Pol­sce prze­ciw Ery­ko­wi, roz­po­częli rów­no­cze­śnie ro­ko­wa­nia z Da­nią i za­war­li pó­łrocz­ny ro­zejm. Chcąc mieć zu­pe­łną swo­bo­dę do prze­pro­wa­dze­nia za­ma­chu sta­nu, przy­sta­wa­li na wszyst­ko, cze­go tyl­ko król du­ński za­żądał, obie­cu­jąc na­wet od­stąpić wszyst­kich po­sia­dło­ści szwedz­kich w Inf­lan­tach. Gdy jed­nak sto­sun­ki się usta­li­ły i Jan za­sia­dł na tro­nie, nie chciał już sły­szeć o tych wa­run­kach i po pó­łrocz­nym ro­zej­mie woj­na za­wrza­ła na nowo. Nie szczęści­ło się flo­cie szwedz­kiej. W roku 1570 trze­ba było za­wrzeć fa­tal­ny dla Szwe­cji po­kój w Szcze­ci­nie, uznać du­ńskie zwierzch­nic­two nad Nor­we­gią, zrzec się Go­tlan­du, Hal­lan­du i Scho­nen, to zna­czy po­zo­sta­wić Da­nii po­łu­dnio­we wy­brze­że Szwe­cji, uznać pre­ten­sje du­ńskie do Inf­lant i przy­stać, żeby król du­ński czy­nił za­bie­gi o za­jęcie tego kra­ju dla sie­bie jako ce­sar­skie­go len­na, a nad­to zo­bo­wi­ązać się do za­pła­ce­nia 200 ty­si­ęcy ta­la­rów kon­try­bu­cji, któ­ry to wa­ru­nek za­ci­ążył strasz­li­wie na pu­stym skar­bie kró­la Jana. Wa­ru­nek ty­czący się Inf­lant prze­sądzał o pol­skich pra­wach do inf­lanc­kie­go spad­ku, a zo­bo­wi­ązał Szwe­cję przy­naj­mniej do neu­tral­no­ści w ra­zie spo­ru du­ńsko-pol­skie­go. Ale Jan III nie my­ślał do­trzy­mać tego wa­run­ku i wca­le nie wy­co­fał się z Inf­lant. W na­stęp­nym roku 1571 prze­ka­zał de­mon­stra­cyj­nie rządy nad Inf­lan­ta­mi szwedz­ki­mi swe­mu bra­tu. Ka­rol Su­der­ma­ński nie przy­jął tego wiel­ko­rządz­twa i zda­je się, że to było pierw­sze nie­po­ro­zu­mie­nie mi­ędzy bra­ćmi16.

Na tro­nie du­ńskim za­sia­dał Fry­de­ryk II (1559-1588), któ­ry nie mógł ni­g­dy za­po­mnieć, że Szwe­cja była jesz­cze nie tak daw­no du­ńską pro­win­cją, i że w tym pa­ństwie wy­ra­sta Da­nii ry­wal do pa­no­wa­nia nad Ba­łty­kiem. W po­ko­ju szcze­ci­ńskim zy­ski­wał wpraw­dzie wie­le, ale nie­pod­le­gło­ść Szwe­cji mu­siał bądź co bądź uznać; nie pro­wa­dził woj­ny da­lej, bo za­cho­dzi­ła oba­wa, że za Szwe­cją uj­mie się Pol­ska, i że oba te pa­ństwa po­ro­zu­mie­ją się prze­ciw Da­nii w spra­wie inf­lanc­kiej. Prze­ciw­nie zaś, gdy nie prze­szka­dzał Ja­no­wi III pro­wa­dzić da­lej po­li­ty­ki inf­lanc­kiej i nie upo­mi­nał się w tej mie­rze o ści­słe wy­pe­łnie­nie wa­run­ków szcze­ci­ńskich, mógł li­czyć na to, że Szwe­cja i Pol­ska wła­śnie o Inf­lan­ty się po­ró­żnią, co dla du­ńskiej po­li­ty­ki mia­ło­by pierw­szo­rzęd­ną do­nio­sło­ść.

Nie­przy­ja­źń prze­ciw Da­nii sta­je się osią po­li­ty­ki Jana III i nie było za jego cza­sów szcze­re­go po­ko­ju po­mi­ędzy tymi pa­ństwa­mi. Upo­ko­rzo­ny na po­cząt­ku pa­no­wa­nia król szwedz­ki ma­rzy tyl­ko, jak by spra­wić so­bie od­wet za po­kój szcze­ci­ński; był do tego za­wsze za sła­by, ale po­cie­szał się na­dzie­ją so­ju­szów i po­my­śl­nej kon­ste­la­cji po­li­tycz­nej, nad któ­rej wy­two­rze­niem pra­co­wał w mia­rę sił. Fry­de­ryk II był gło­wą pro­te­stan­ty­zmu w pó­łnoc­nej Eu­ro­pie, a więc so­ju­szów prze­ciw nie­mu na­le­ża­ło szu­kać w pa­ństwach ka­to­lic­kich. Tym się tłu­ma­czy, że Jan Waza wsze­dł do po­li­tycz­ne­go obo­zu Fi­li­pa II17; na­stąpi­ło to nie od razu, ale oko­licz­no­ści pcha­ły go od po­cząt­ku w tym kie­run­ku. Jan III nie­na­wi­dził Fry­de­ry­ka II nie tyl­ko zresz­tą za to, że tam­ten był kró­lem du­ńskim, ale nie mniej za to, że był gor­li­wym pro­pa­ga­to­rem, a sil­nym pro­tek­to­rem wstręt­ne­go mu lu­te­ra­ni­zmu.

Do obo­zu ka­to­lic­kie­go miał król szwedz­ki po­most we wła­snym domu; dzie­li­ła z nim tron żar­li­wa w wie­rze ka­to­licz­ka, Ka­ta­rzy­na Ja­giel­lon­ka. Bli­skie po­kre­wie­ństwo z dwo­rem pol­skim wio­dło kró­la do po­li­tycz­ne­go stron­nic­twa ka­to­lic­kie­go w Eu­ro­pie, ale do ka­to­lic­kie­go wy­zna­nia wca­le nie. Jan III nie po­zwo­lił pod tym względem żo­nie wy­wie­rać na sie­bie naj­mniej­sze­go wpły­wu, prze­ciw­nie, żądał od niej żeby skła­nia­ła się (przy­naj­mniej ze­wnętrz­nie) do jego po­jęć wy­zna­nio­wych. Rzecz oczy­wi­sta, że gor­li­wi ka­to­li­cy wy­ma­ga­li od Ka­ta­rzy­ny, żeby pra­co­wa­ła nad na­wró­ce­niem męża; nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że ona z ser­ca by temu rada, ale nie było o czym ma­rzyć! Sko­ro się to nie uda­ło za cza­sów grip­sholm­skich, te­raz na tro­nie było tym trud­niej. Roz­nio­sła się jed­nak wia­do­mo­ść o nie­chęci kró­lew­skiej do Lu­tra i bu­dzi­ła za­wod­ne na­dzie­je. Za­znacz­my już tu­taj, że naj­kom­pe­tent­niej­sza oso­ba w tej mie­rze, sama Ka­ta­rzy­na Ja­giel­lon­ka, nie po­dzie­la­ła tych złu­dzeń: ona wie­dzia­ła do­brze, że ka­to­li­cyzm męża ogra­ni­cza się do upodo­ba­nia w nie­któ­rych obrząd­kach rzym­skie­go Ko­ścio­ła, ale że jej mąż nie jest wca­le „pa­pi­stą”. Po­sądza­li kró­la nie­chęt­ni w Szwe­cji już daw­no o „pa­pizm”, a kró­lo­wa nie mia­ła wca­le na­dziei na­wró­ce­nia męża.

Sam król nie­daw­no wła­śnie oświad­czył się w tej spra­wie wca­le nie­dwu­znacz­nie. Eryk XIV w ostat­nim wła­śnie roku swe­go pa­no­wa­nia, po­kłó­ciw­szy się z Ja­nem, za­czął go wy­zy­wać pa­pi­stą. Na­ten­czas sprzecz­ka sta­ła się tym gwa­łtow­niej­sza, a obec­ny przy tym se­kre­tarz kró­la Ery­ka, Sven Le­ofson, świad­czy, że Jan za­klął się, żeby Bóg ni­g­dy do tro­nu nie do­pu­ścił ani jego, ani też jego syna, je­że­li to praw­da! Było to w roku 156818.

Z kwe­stią na­wró­ce­nia Jana na ka­to­li­cyzm spo­ty­ka­my się w źró­dłach po raz pierw­szy w roku 1570. Zyg­munt Au­gust po­śred­ni­czył był wów­czas w ukła­dach po­mi­ędzy Da­nią a Szwe­cją, za­ko­ńczo­nych po­ko­jem szcze­ci­ńskim. Wy­zna­czył w tym celu po­sel­stwo, któ­re spra­wo­wać miał sław­ny Kro­mer, i stąd ko­re­spon­den­cja Kro­me­ra z dwo­rem szwedz­kim. Kro­mer nie opu­ścił zręcz­no­ści, żeby przy tej spo­sob­no­ści nie na­po­mknąć o spra­wie wy­zna­nio­wej i oto od­pi­su­je mu Ka­ta­rzy­na Ja­giel­lon­ka dnia 6 lu­te­go 1570 roku: „Tu­dzież nam też W.M. pi­szesz, aby­śmy J.K.M. pana ma­łżon­ka na­sze­go na­pi­na­li, aby się na­wró­cił ku pierw­sze­mu Ko­ścio­ło­wi, tedy to ra­dzi czy­ni­my, ale J.K.M. tak po­wia­da: iż ja­kom jest na­uczo­ny od star­szych swo­ich, tedy tak trzy­mać mu­szę; a też cho­cia­żbym rada, tedy pod­da­ni na to nie przy­zwo­lą”19. Od­mo­wa zu­pe­łnie sta­now­cza.

Wpływ Ka­ta­rzy­ny na re­li­gij­ne prze­ko­na­nia kró­la był po­śred­ni i mi­mo­wied­ny w tym, że wła­śnie jej obec­no­ść na­pro­wa­dza­ła Jana na myśl wy­my­śle­nia cze­goś po­śred­nie­go mi­ędzy pa­pi­zmem a lu­te­ra­ni­zmem, na co obie stro­ny mo­gły­by się na­stęp­nie zgo­dzić. Wi­ęk­szo­ść in­te­li­gen­cji XVI wie­ku przy­pusz­cza­ła, że w tych rze­czach mo­żna się tar­go­wać, że do­gma­ty­ka może być owo­cem kom­pro­mi­su. Byli to lu­dzie płyt­kie­go umy­słu, ale do­brej woli; iluż ich stra­wi­ło ży­cie na nie­po­trzeb­nym dy­le­tan­ty­zmie teo­lo­gicz­nym, na po­szu­ki­wa­niu no­we­go ka­mie­nia mądro­ści! Do ta­kich dy­le­tan­tów na­le­żał i Jan III. Lu­bił bar­dzo czy­ty­wać pi­sma teo­lo­gicz­ne. Ulu­bio­nym jego au­to­rem był Je­rzy Kas­san­der, któ­re­go głów­ne dzie­ło: Con­sul­ta­do de ar­ti­cu­lis re­li­gio­nis in­ter ca­tho­li­cos et pro­te­stan­tes con­tro­ver­sis20 ka­zał na­wet nie­dłu­go po­tem (w roku 1577) prze­dru­ko­wać w Sztok­hol­mie, żeby się roz­po­wszech­ni­ło mi­ędzy Szwe­da­mi. Kas­san­der na­le­żał wła­śnie do tych, któ­rzy przy­pusz­cza­li, że da się jesz­cze za­po­biec roz­dzia­ło­wi Ko­ścio­ła, a to przez wza­jem­ne ustęp­stwa i wy­na­le­zie­nie po­śred­niej dro­gi. Ce­sarz Fer­dy­nand I i Mak­sy­mi­lian II uży­wa­li go przy swych pró­bach po­jed­na­nia re­li­gij­ne­go, za­wsze nie­for­tun­nych. Kas­san­der oczy­ta­ny był do­brze w Oj­cach Ko­ścio­ła i tym im­po­no­wał kró­lo­wi Ja­no­wi, któ­ry rów­nież był tego zda­nia, że na pod­sta­wie Oj­ców wy­naj­dzie się coś ta­kie­go, na co sam pa­pież na­wró­cić się po­zwo­li. Czy król znał Oj­ców sam źró­dło­wo, to chy­ba wąt­pli­we, boć to i dla teo­lo­ga z za­wo­du ci­ężka ro­bo­ta; znał jed­nak uryw­ki z ich pism i roz­ma­itych au­to­rów po­le­micz­nych, a wy­ro­biw­szy so­bie z tej lek­tu­ry w kró­lew­skiej swej my­śli małą en­cy­klo­pe­dię pa­tro­lo­gii, kom­bi­no­wał te ma­te­ria­ły we­dług wła­sne­go wi­dzi­mi­się. Król po­sia­dał wy­ższe wy­kszta­łce­nie ogól­ne i znał dużo języ­ków; oprócz oj­czy­ste­go szwedz­kie­go wła­dał języ­kiem nie­miec­kim, an­giel­skim, wło­skim, pol­skim, ro­zu­miał po fran­cu­sku, znał nie­co gre­czy­zny, a w ła­ci­nie miał taką bie­gło­ść, że bez przy­go­to­wa­nia mógł się po­pi­sać ora­tor­stwem21.

Jan Waza za­słu­żył so­bie na sza­cu­nek za to, że ro­bił co tyl­ko się dało, żeby pod­nie­ść w swym kra­ju stan du­chow­ny umy­sło­wo, mo­ral­nie i ma­te­rial­nie. Za­stał bo­wiem opła­ka­ne sto­sun­ki i nie bra­kło wten­czas ci­ężkich na­rze­kań na du­cho­wie­ństwo kra­jo­we. Na zjaz­dach z lat 1569 i 1574 po­ja­wia­ją się skar­gi, że nie­któ­rzy pa­sto­ro­wie trud­nią się bar­dziej han­dlem, niż słu­żbą Bożą, że się nie przy­go­to­wu­ją na ka­za­nia, tyl­ko byle co od­czy­tu­ją z am­bo­ny z po­sty­lii, nie ba­cząc na­wet, czy ustęp sto­sow­ny jest do prze­pi­sa­ne­go wy­jąt­ku z ewan­ge­lii. Ska­rżo­no się, co wi­ęcej, że i sre­bra ko­ściel­ne gdzieś się po­dzie­wa­ją. Mó­wio­no gło­śno, że przy udzie­la­niu Najśw. Sa­kra­men­tu uży­wa się na­czyń gli­nia­nych, cho­ciaż w miesz­ka­niach pa­sto­rów nie brak kub­ków srebr­nych; tak po­wia­dał sam król w roku 1577. Do ołta­rza przy­stępu­ją w brud­nej i po­dar­tej odzie­ży, ko­mu­nię udzie­la­ją rąk nie umyw­szy! Król nie po­zo­stał na to obo­jęt­nym. Utrzy­ma­ła się o nim tra­dy­cja, że gdy spo­tkał pa­sto­ra źle odzia­ne­go, spra­wiał mu swo­im kosz­tem nowy ubiór. Wy­da­wał edyk­ta na szlach­tę za­trzy­mu­jącą dzie­si­ęci­ny ko­ściel­ne, wy­da­wał sam znacz­ne kwo­ty na na­pra­wę świ­ątyń i bu­do­wę no­wych, na spra­wia­nie po­rząd­nych na­czyń i sprzętów ko­ściel­nych, itp. Ma­wiał, że gdzie du­cho­wie­ństwu do­brze się po­wo­dzi, do­brze się dzie­je i kró­lo­wi i pod­da­nym. Naj­wa­żniej­sze zaś, że zre­for­mo­wał uni­wer­sy­tet w Up­psa­li, aby mieć na­le­ży­cie wy­kszta­łco­nych teo­lo­gów i lu­dzi sza­nu­jących swą god­no­ść. Gdy na­stał na tro­nie, by­wa­ło, że urzędy du­chow­ne spra­wo­wa­li mężo­bój­cy, cu­dzo­ło­żni­ki i opo­je, a po­spo­li­tym zja­wi­skiem był nie­do­uczo­ny żak na sta­no­wi­sku pa­sto­ra. Zo­sta­wa­ło się du­chow­nym przez wy­bór w gmi­nie, we­dług za­sa­dy pro­te­stanc­kiej, a bi­skup miał pra­wo za­twier­dze­nia lub unie­wa­żnie­nia wy­bo­ru. Wy­bra­ny wi­nien był zgło­sić się do eg­za­mi­nu u bi­sku­pa. Nie wy­ma­ga­ło się stu­diów w uni­wer­sy­te­cie, ale żąda­no zna­jo­mo­ści ła­ci­ny. I te skrom­ne wy­ma­ga­nia nie za­wsze do­pi­sy­wa­ły, a do­zór bi­sku­pi nic nie zna­czył, póki wśród du­cho­wie­ństwa nie było kar­no­ści; tę zaś do­pie­ro Jan miał za­pro­wa­dzić. Bi­skupstw było sie­dem i te same, jak za ka­to­lic­kich cza­sów: Up­psa­la, Lin­köping, Ska­ra, Stren­gna­as, Wsa­te­ras, We­xio, Abo. Bi­sku­pi owi po­cho­dzi­li z wy­bo­ru, a wy­bor­ca­mi byli przed­sta­wi­cie­le du­cho­wie­ństwa i świec­kich; rząd za­twier­dzał wy­bra­ne­go lub też od­ma­wiał uzna­nia.

Po­wie­dzia­no już, że w prak­ty­ce re­li­gij­nej w Szwe­cji nie było jed­no­li­to­ści za Gu­sta­wa Wazy, ani za Ery­ka XIV. Nie uda­ło się Gu­sta­wo­wi wpro­wa­dzić agen­dy ści­śle lu­ter­skiej; on sam na­ka­zy­wał od­pra­wiać Mszę św. po ła­ci­nie, je­że­li­by gdzie lud­no­ść gor­szy­ła się od­pra­wia­niem po szwedz­ku. Za Ery­ka XIV nic w tej mie­rze z góry nie przed­si­ębra­no i na­bo­że­ństwa by­wa­ły urządza­ne naj­roz­ma­iciej w ró­żnych stro­nach kra­ju, sto­sow­nie do uspo­so­bie­nia lud­no­ści i za­pa­try­wań mi­ni­strów. Król Jan był za­nad­to gor­li­wy w spra­wie ko­ściel­nej, żeby i temu nie za­ra­dzić i za­brał się za­raz na po­cząt­ku pa­no­wa­nia do wy­two­rze­nia ogól­nej li­tur­gii kra­jo­wej. Z po­le­ce­nia kró­la i pod oso­bi­stym jego wpły­wem uło­żył agen­dę pierw­szy lu­te­ra­ński „ar­cy­bi­skup” Szwe­cji, Waw­rzy­niec Pio­tro­wicz, a pi­sząc języ­kiem źró­deł: Lau­ren­tius Pe­tri. Agen­dę tę, zwa­ną urzędo­wo „Po­rząd­kiem oko­ło Ko­ścio­ła”, przy­jęto na zje­ździe du­chow­nym w roku 1571. Pra­ca ta ucho­dzić może za wy­raz re­li­gij­nych za­pa­try­wań kró­la z roku 1571. Są tam pa­pi­stycz­ne rze­czy. Przy­ka­zu­je się, żeby w ka­żdym ko­ście­le była ka­zal­ni­ca, a jest na­wet wzmian­ka o spo­wie­dzi; za­ka­zy­wa­no, żeby nie do­pusz­czać do spo­wie­dzi ni­ko­go, kto by nie umiał Oj­cze Nasz, dzie­si­ęcior­ga przy­ka­zań i ar­ty­ku­łów wia­ry, któ­re to jed­nak ar­ty­ku­ły nie były już pa­pi­stycz­ne. Do­pusz­cza­no też ła­ci­ńskie psal­my i mo­dli­twy. Nie zaj­mu­je­my się bli­żej tą agen­dą, bo za­pa­try­wa­nia kró­lew­skie ule­gły jesz­cze zmia­nom i król agen­dę tę po­tem za­rzu­cił. Jaką zaś kie­ro­wał się za­sa­dą w kwe­stii re­li­gij­nej, to mo­że­my po­znać z in­nej oko­licz­no­ści.

Po śmier­ci Zyg­mun­ta Au­gu­sta zgło­sił się Jan Waza do tro­nu pol­skie­go, o czym my­ślał daw­no i mó­wio­no o tym w Pol­sce gło­śno jesz­cze za ży­cia ostat­nie­go z Ja­giel­lo­nów. Nie­któ­rzy pa­no­wie chcie­li mieć kró­lem nie Jana, lecz sze­ścio­let­nie­go jego syn­ka, Zyg­mun­ta, ale osta­tecz­nie sta­nęło wśród prze­ciw­ni­ków Wa­le­zju­sza na kan­dy­da­tu­rze Jana. Otóż w in­struk­cji da­nej swe­mu po­sel­stwu, a da­to­wa­nej 19 kwiet­nia 1573 roku, umie­ścił na­stępu­jąca wska­zów­kę: Za­strze­ga­my so­bie wy­zna­wać taką re­li­gię chrze­ści­ja­ńską, jaką nam się po­do­ba i to samo pra­wo za­strze­ga­my dla na­szych dzie­dzi­ców, zwłasz­cza, że sami nie mo­że­my wie­dzieć, jaką re­li­gię so­bie wy­bio­rą, gdy doj­dą do lat swo­ich”22. Za­strze­gał so­bie więc wol­no­ść wy­zna­nia, a nie mó­wił: ja­kie­go wy­zna­nia.

In­struk­cja ta po­zo­sta­ła taj­ną, a o tym jej ustępie po­seł szwedz­ki za­cho­wał zu­pe­łnie słusz­ne mil­cze­nie; gdy­by się z tym wy­rwał, da­li­by nam o tym za­cho­wa­niu wia­do­mo­ść nie tyl­ko dzie­jo­pi­so­wie, ale wie­ść by­ła­by prze­szła do szla­chec­kich pa­mi­ęt­ni­ków jako nie­sły­cha­ne dzi­wac­two: by­łby o tym „ru­mor”. Pro­po­zy­cja Wa­zow­ska nie do­ga­dza­ła­by żad­nej z re­li­gij­nych par­tyj, ra­czej za­gra­ża­ła­by oby­dwom jed­na­ko. Gło­sów in­no­wier­ców nie trze­ba było zresz­tą po­zy­ski­wać aka­to­li­cy­zmem, bo na­wet naj­za­go­rzal­si z nich nie ma­rzy­li o kró­lu aka­to­li­ku. Nie było już ta­kie­go bi­sku­pa, któ­ry by się pod­jął ko­ro­na­cji nie­pa­pi­sty, ale ża­den na­wet mar­sza­łek nie ogło­si­łby pak­tów kon­wen­tów z ta­kim ar­ty­ku­łem śmiesz­nym, że dzie­ci kró­lew­skie obio­rą so­bie re­li­gię do­ró­słszy. A nu­żby Król Je­go­mo­ść co roku ina­czej na­my­śleć się ra­czył, w mia­rę co­raz wi­ęk­sze­go po­grąża­nia się w po­le­micz­nej li­te­ra­tu­rze teo­lo­gicz­nej? Le­piej więc było dla Jana, że o tym po­my­śle nie wie­dzia­no. I tak za­szko­dzi­ło mu nie­wąt­pli­wie to, że nie obie­cy­wał prze­jść na ka­to­li­cyzm i Wa­le­zjusz po­bił go wy­ra­zi­sto­ścią sta­no­wi­ska, tym, że był po pro­stu pa­pi­stą.

Pod­czas dru­gie­go bez­kró­le­wia już pra­wie głu­cho o jego kan­dy­da­tu­rze, cho­ciaż zno­wu się zgło­sił. Nie było już stron­nic­twa Wa­zow­skie­go, a po­sła szwedz­kie­go, Lo­rich­sa, zby­to w se­na­cie nie­mal drwin­ka­mi. W ca­łej Pol­sce nie zna­la­zł król Jan już ani jed­ne­go wy­bit­ne­go i wpły­wo­we­go stron­ni­ka. Nie mo­żna tego tłu­ma­czyć względa­mi po­li­tycz­ny­mi, bo wła­śnie kan­dy­da­tu­ra szwedz­ka jako taka li­czy­ła u nas co­raz wi­ęcej po­wa­żnych zwo­len­ni­ków i kto wie, czy mie­li­by­śmy pa­no­wa­nie Ba­to­re­go23, gdy­by „Zy­zio” był star­szy? Fak­tem jest, że za rządów Ste­fa­na my­śla­no u nas ci­ągle o szwedz­kim kró­le­wi­czu i kan­dy­da­tu­rę jego sta­ran­nie przy­go­to­wy­wa­no; bo też co­raz wi­ęcej względów po­li­tycz­nych prze­ma­wia­ło za tym, żeby wzi­ąć kró­la ze Szwe­cji. Znik­ni­ęcie kan­dy­da­tu­ry szwedz­kiej w dru­gim bez­kró­le­wiu da się prze­to wy­tłu­ma­czyć tyl­ko względa­mi oso­bi­sty­mi, że nie chciał nikt tego kró­la szwedz­kie­go, że kan­dy­da­tu­ry Jana nie bra­no już na se­rio. Czy do­wie­dzia­no się tym­cza­sem o owym ar­ty­ku­le z in­struk­cji z roku 1573? Czy po­seł wy­ga­dał się przed kim po elek­cji Wa­le­zju­sza, uwa­ża­jąc, że i tak wszyst­ko prze­pa­dło? Ale w roku 1574 mo­żna było znać już skądi­nąd re­li­gij­ne za­pa­try­wa­nia kró­la Jana, ba­ła­muc­twa jego i nie­obli­czal­no­ść; tym to za­pew­ne przy­mio­tom za­wdzi­ęczał, że po­seł ce­sar­ski Du­dycz mógł do­nie­ść swe­mu panu już 7 lip­ca 1574 roku: Su­ecus iam extra ale­am po­si­tus est24.Daw­ni zwo­len­ni­cy z ze­szłe­go roku nie chcie­li się kom­pro­mi­to­wać jego kan­dy­da­tu­rą: sko­ro nie za­mie­rzał uczy­nić ka­to­lic­kie­go wy­zna­nia wia­ry, nie było o czym de­ba­to­wać.

Gdy­by król Jan był w du­chu ka­to­li­kiem, czyż nie by­łby z tym wy­stąpił pod­czas dwóch elek­cji w Pol­sce?

Rów­no­cze­śnie z pierw­szą elek­cją w Pol­sce na­stąpi­ło pew­ne ze­tkni­ęcie się kró­la Jana z ku­rią rzym­ską. Nie cho­dzi­ło mu wca­le o re­li­gij­ną spra­wę bar­ską, któ­rej za­ła­twie­nie za­le­ża­ło od hisz­pa­ńskie­go wi­ce­kró­la w Ne­apo­lu, Men­do­zy. Rzecz na­le­ża­ła do za­kre­su po­li­tycz­ne­go wpły­wu Fi­li­pa II, to­też Jan III dąży wy­trwa­le do tego, żeby się zbli­żyć do kró­la „ka­to­lic­kie­go”. Dro­ga wio­dła przez Rzym.

Kró­lo­wa Bona uczy­ni­ła Zyg­mun­ta Au­gu­sta w roku 1557 uni­wer­sal­nym spad­ko­bier­cą, a cór­kom za­pi­sa­ła le­ga­ty. Spra­wa wlo­kła się już od kil­ku­na­stu lat; nie do­cze­kał się jej ko­ńca ostat­ni Ja­giel­lo­ńczyk, te­raz pro­wa­dzić ją mia­ły da­lej po­zo­sta­łe Ja­giel­lon­ki. Le­gat wy­zna­czo­ny Ka­ta­rzy­nie szwedz­kiej wy­no­sił 50 ty­si­ęcy du­ka­tów. Zyg­munt Au­gust krót­ko przed śmier­cią, 19 czerw­ca 1572 roku, wy­sta­wił sio­strze Ka­ta­rzy­nie asy­gna­tę na te pie­ni­ądze i ka­zał je za­raz wy­pła­cić sko­ro tyl­ko ze Szwe­cji przy­ślą kogo z ple­ni­po­ten­cją; ale już 7 lip­ca był na ma­rach i wy­pła­ta nie na­stąpi­ła. W pa­ździer­ni­ku te­goż roku ko­ła­ta­ła Ka­ta­rzy­na u sio­stry Zo­fii ks. Brunsz­wic­kiej o po­życz­kę drob­nej sto­sun­ko­wo sumy 24 ty­si­ęcy ta­la­rów, po­trzeb­nych nie­odzow­nie do spła­ty du­ńskiej kon­try­bu­cji z po­ko­ju szcze­ci­ńskie­go25. Dwór szwedz­ki był bar­dzo ubo­gi, spa­dek po Bo­nie był dla nich pierw­szo­rzęd­nej do­nio­sło­ści; miał zna­cze­nie wiel­kiej spra­wy po­li­tycz­nej, bo ze swym pu­stym skar­bem król nie mógł wda­wać się w żad­ne po­li­tycz­ne pla­ny. Po śmier­ci Zyg­mun­ta Au­gu­sta le­gat ów 50 ty­si­ęcy du­ka­tów sta­no­wił tyl­ko część spad­ku, boć sio­stry dzie­dzi­czy­ły te­raz po bra­cie – Ka­ta­rzy­na Ja­giel­lon­ka sta­ła się wspó­łdzie­dzicz­ką sum ne­apo­li­ta­ńskich.

Spra­wa bar­ska była for­mal­nie in­te­re­sem nie kró­la, lecz kró­lo­wej. Ka­ta­rzy­na mu­sia­ła być u pa­pie­ża per­so­na gra­tis­si­ma26, a znaw­ca sto­sun­ków pó­łnoc­nych, kar­dy­nał Ho­zjusz, pod­no­sił ją w nie­bio­sy. Sto­sun­ki li­stow­ne oży­wi­ły się te­raz, bo on wła­śnie spra­wę bar­ską znał wy­bor­nie od sa­me­go po­cząt­ku, uży­wa­ny do niej za daw­niej­szych jesz­cze lat przez Zyg­mun­ta Au­gu­sta, któ­rzy też do sa­me­go ko­ńca po­ro­zu­mie­wał się z nim i szu­kał u nie­go w Rzy­mie po­mo­cy. Obec­nie szu­ka­ła jej tam Ka­ta­rzy­na i tak roz­po­czy­na się ko­re­spon­den­cja z tym mądrym bi­sku­pem, któ­ry pierw­szy u nas wie­dział do­kład­nie, co to jest ka­to­li­cyzm. In­te­res ma­te­rial­ny sta­no­wi punkt za­cze­pie­nia, ale jak przed­tem Kro­mer, tak też te­raz nasz kar­dy­nał roz­pi­su­je się przy tej spo­sob­no­ści o re­li­gii, wy­py­tu­je o męża, wy­sła­wia kró­lo­wą za to, że taka tro­skli­wa o zba­wie­nie męża, itp.

A wła­śnie wten­czas król wy­stąpił tro­chę za­czep­nie prze­ciw „pa­pi­zmo­wi” w oso­bie swej ma­łżon­ki, za­żądaw­szy od niej, żeby przy­jęła Najświ­ęt­szy Sa­kra­ment sub utra­que27. Kie­lich był bo­wiem dla Jana sym­bo­lem wszyst­kie­go do­bre­go w spra­wach re­li­gij­nych; w ca­łych Cze­chach XV wie­ku nie było chy­ba gor­liw­sze­go ka­lik­sty­na. Tłu­ma­czył żo­nie, że ro­bi­ąc ustęp­stwo, przy­czy­ni się wiel­ce do „zbli­że­nia” Ko­ścio­łów i po­zy­ska przez to naj­wi­ęk­szą za­słu­gę przed Bo­giem. Dzie­si­ęć już lat trwa­ło ich ma­łże­ństwo, a Jan te­raz do­pie­ro wy­stąpił z tym żąda­niem. To ta­kże jest wska­zów­ką, jak jego po­glądy wy­ra­bia­ły się z wol­na i te­raz do­pie­ro po­częły się usta­lać w pe­wien ca­ło­kszta­łt.

Za­sko­czo­nej tym żąda­niem Ka­ta­rzy­nie, wy­pa­da­ło po­ra­dzić się ka­to­lic­kie­go ka­pła­na. W ca­łej Szwe­cji był tyl­ko je­den, tj. jej na­dwor­ny ka­pe­lan28. Przy­wio­zła była z Pol­ski dwóch, ale obaj byli już lu­dźmi wie­ko­wy­mi. Ksi­ądz Ja­kub roz­cho­ro­wał się ci­ężko i wró­cił do Pol­ski „dla uzdro­wie­nia”; ksi­ądz Woj­ciech też już sta­ry, chciał rów­nież wra­cać do kra­ju. „A gdy ci dwaj ode mnie od­ja­dą (pi­sze kró­lo­wa do Zyg­mun­ta Au­gu­sta w pa­ździer­ni­ku roku 1569) tedy tak Panu Bogu, ja­kom z mło­du zwy­kła i wy­cho­wa­na jest i ja­ko­by przy­sta­ło, nie będę mo­gła słu­żyć; pro­szę tedy bar­dzo pil­nie W.K. Mo­ści, aby W.K.M. in­szych dwu sam na to miej­sce ra­czył po­słać; boć ich ina­czej nie wiem jeno z ła­ski W.K.M. na­być”. Ale nikt z Pol­ski nie przy­je­chał, ksi­ądz Woj­ciech nie mógł do­stać uwol­nie­nia, bo by kró­lo­wa mu­sia­ła zo­stać ca­łkiem bez ka­pe­la­na. Zo­stał się tedy, a ozdro­wiał; jest o nim wzmian­ka jesz­cze w dzie­si­ęć lat pó­źniej, w roku 1579, jako o pa­dre Al­ber­to, sta­rym kró­lo­wej ka­pe­la­nie a kró­le­wi­cza spo­wied­ni­ku. Ten nie­zna­ny z na­zwi­ska, ni­czym się nie od­zna­cza­jący ksi­ądz Woj­ciech, miał roz­strzy­gnąć, czy kró­lo­wa może ko­mu­ni­ko­wać sub utra­ąue. Po­zwo­lił! Nie bar­dzo wi­dać ce­lo­wał w na­uce ko­ściel­nej i nie zda­wał so­bie zu­pe­łnie spra­wy z sy­tu­acji. Kró­lo­wa mo­gła z czy­stym su­mie­niem spe­łnić już żąda­nie męża, ale po na­my­śle – ro­zum­niej­sza od swe­go ka­pe­la­na – uzna­ła, że prze­cież trze­ba się było w tej ma­te­rii za­py­tać w Rzy­mie. W li­sto­pa­dzie 1572 roku pi­sze do Ho­zju­sza o radę, co ro­bić na przy­szło­ść w po­dob­nych oko­licz­no­ściach29.

Za­nim z Rzy­mu na­de­szła od­po­wie­dź, dys­pu­to­wa­no da­lej na szwedz­kim dwo­rze o kie­li­chu i „po­łącze­niu” Ko­ścio­łów. Samo żąda­nie kie­li­cha po­prze­dzo­ne było za­pew­ne nie­jed­ną dys­ku­sją dy­le­tanc­ko-teo­lo­gicz­ną, a ze­zwo­le­nie ksi­ędza Woj­cie­cha było zwy­ci­ęstwem kró­la w dys­pu­tach. Król przej­rzał przy tej spo­sob­no­ści za­sób teo­lo­gicz­ne­go wy­kszta­łce­nia tego je­dy­ne­go przed­sta­wi­cie­la ka­to­li­cy­zmu w swym pa­ństwie i we­dług wszel­kie­go praw­do­po­do­bie­ństwa spo­strze­gł, że ten ksi­ądz za mało umie, żeby z nim mo­żna po­wa­żnie roz­trząsać wiel­ką kwe­stię po­łącze­nia Ko­ścio­łów i ob­my­śle­nia do­god­ne­go do tego wy­zna­nia. Czym bar­dziej za­ta­piał się w tym wła­śnie cza­sie w ma­te­riach teo­lo­gicz­nych, czym bar­dziej wy­ra­biał w so­bie ma­te­riał do przy­szłe­go po­wszech­no-chrze­ści­ja­ńskie­go wy­zna­nia (o czym ma­rzył), tym bar­dziej od­czu­wał po­trze­bę, żeby się roz­mó­wić z ja­kim do­brym teo­lo­giem „pa­pi­stycz­nym”. I tak sta­ło się, że pod­czas gdy zmu­szał żonę do kie­li­cha, rów­no­cze­śnie w roku 1572 wy­ra­ził ży­cze­nie, żeby mu z Rzy­mu przy­sła­no kil­ku uczo­nych Je­zu­itów30.

Król wie­dział za­pew­ne, że Ho­zjusz po­pie­ra ten Za­kon z całą usil­no­ścią, a że pierw­sza po pa­pie­żu oso­ba będzie mu przy­chyl­ną, to przy tej spra­wie bar­skiej ta­kże coś było war­te. Ho­zjusz, taki wy­traw­ny i taki do­świad­czo­ny, wie­dział, że ta pro­śba nie jest wca­le ob­ja­wie­niem ży­cze­nia po­wro­tu na łono „pierw­sze­go Ko­ścio­ła”, ale ucie­szył się nie­zmier­nie, bo do­brze było, że król w ogó­le go­tów roz­pra­wiać z Je­zu­ita­mi, że tedy nie od­rzu­ca ka­to­li­cy­zmu a li­mi­ne31. I tak obie stro­ny były z tego wy­pad­ku za­do­wo­lo­ne, choć w ni­czym so­bie nie ustępo­wa­ły i – jak się po­tem do­wod­nie oka­za­ło – ustępo­wać nie mia­ły za­mia­ru.

Wten­czas to przy­sła­no do Szwe­cji ksi­ędza Jana Her­be­sta, któ­ry po­in­for­mo­wa­ny do­kład­nie o za­pa­try­wa­niach Ho­zju­sza, czu­wał nad kró­lo­wą Ka­ta­rzy­ną.

O Je­zu­itów trze­ba się jesz­cze było umó­wić szcze­gó­ło­wo. Tym­cza­sem na­de­szło z Rzy­mu roz­strzy­gni­ęcie spra­wy o kie­lich. Ho­zjusz i sam pa­pież Grze­gorz XIII od­pi­sa­li kró­lo­wej, że nie wol­no! Kar­dy­nał po­uczył przy tym kró­lo­wą w li­ście z 27 mar­ca 1573 roku, że za­nim by mo­żna mó­wić o łącz­no­ści Szwe­cji z praw­dzi­wym Ko­ścio­łem, trze­ba by w tym kra­ju przy­wró­cić wpierw sa­cer­do­tium et­sa­cri­fi­cium32; po­tem do­pie­ro będzie mo­żna za­sta­no­wić się nad tym, czy dać Szwe­cji dys­pen­sę na kie­lich; ni­hil est ec­c­le­sia ma­tre be­ni­gnius, si tan­to­pe­re ca­lix iste cor­di est33 – do­da­wał w ko­ńcu wiel­ki Ho­zjusz34.

W taki to spo­sób roz­po­częła się pew­na ak­cja, któ­rą po­tem zu­pe­łnie myl­nie prze­zwa­no na­wró­ce­niem Jana Wazy. Król po­czął w tym cza­sie utrzy­my­wać we Wło­szech sta­łych agen­tów do spra­wy bar­skiej, a ta oko­licz­no­ść przy­czy­nia­ła się jesz­cze bar­dziej do zmy­le­nia opi­nii co do wy­zna­nio­wych za­mia­rów Jana III; rzecz na­tu­ral­na, że agen­ci ci sta­ra­li się przy­po­do­bać dwo­ro­wi rzym­skie­mu.

Kardynał Stanisław Hozjusz (1504–1579)

 

IIIMISJA WARSZEWICKIEGO

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

IVMI­SJA PO­SSE­WI­NA

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

IVKIELICH

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

 

VJA TAK CHCĘ!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji.

Wszyst­kie książ­ki na­sze­go Wy­daw­nic­twa po­le­ca­myna­by­wać w in­ter­ne­cie:

lub w na­szej księ­gar­ni sta­cjo­nar­nej:Księ­gar­nia Mul­ti­bo­ok.plDy­miń­ska 4, 01-519 War­sza­wafa­ce­bo­ok.com/Mul­ti­bo­okpl

Przypisy

← 1 Łac. Czyj kraj, tego re­li­gia [przyp. Wy­daw­cy].

← 2 Ob­ro­ńca wia­ry [przyp. Wy­daw­cy].

← 3 Szwe­cja i jej sto­su­nek do Sto­li­cy Apo­stol­skiej za pa­no­wa­nia Jana III, Zyg­mun­ta III i Ka­ro­la IX [przyp. Wy­daw­cy].

← 4 Tj. szy­fro­wa­nych [przyp. Wy­daw­cy].

← 5 Gu­staw I Waza (1496-1560), król szwedz­ki w la­tach 1523-1560, za­ło­ży­ciel dy­na­stii Wa­zów, oj­ciec kró­lów: Ery­ka XIV, Jana III i Ka­ro­la IX [przyp. Wy­daw­cy].

← 6 Eryk XIV Waza (1533-1577), król Szwe­cji w la­tach 1560-1568 [przyp. Wy­daw­cy].

← 7 Jan III Waza (1537–1592), król Szwecji w latach 1568–1592. [przyp. Wydawcy]

← 8 Ustęp po­wy­ższy skre­ślo­ny jest na pod­sta­wie wy­żej wy­mie­nio­nej pra­cy Dzie­du­szyc­kie­go, tu­dzież dzie­ła: Ge­schich­te Schwe­dens von Erick Gu­stav Ge­ijer. Aus der schwe­di­schen Hand­schrift des Ver­fas­sers über­setzt von Swen P. Lef­fler. Zwe­iter Band. Ham­burg 1834. Bei Frie­drich Per­thes. (Dzie­ło to na­le­ży do zbio­ru He­ere­na i Uker­ta: Ge­schich­te der eu­ro­päi­schen Sta­aten).

← 9 Daw­niej brat żony; wspó­łcze­śnie szwa­gier [przyp. Wy­daw­cy].

← 10 Cie­ka­wy przy­kład ura­bia­nia ba­śni o ka­to­li­cy­zmie Jana III mamy w bez­pod­staw­nym np. twier­dze­niu, ja­ko­by ksi­ążę fin­landz­ki że­ni­ąc się zo­bo­wi­ązał się Zyg­mun­to­wi Au­gu­sto­wi do sze­rze­nia ka­to­li­cy­zmu w Szwe­cji. Znaj­du­je się ono po raz pierw­szy w dzie­le: Io­han­nis Lo­rec­nii hi­sto­riae sve­ca­nae a pri­mo rege Su­eciue usque Ca­ro­lum XI re­gem Su­eciae de­duc­tac li­bri no­vem, se­cun­da edi­tio­ne mul­to auc­tio­res et emen­da­tio­res. Fran­co­fur­ti et Lip­siae 1676, na str. 391, po­czem na­stępu­je przy­jęte ogól­nie przez pro­te­stanc­kich hi­sto­rio­gra­fów mnie­ma­nie, że Jan zo­staw­szy kró­lem za­brał się do rze­czy ostro­żnie: emen­da­tio­ne ri­tu­um ec­c­le­sia­sti­co­rum in­i­tium fe­cit, inde ad re­li­gio­nem Pon­ti­fi­ciam pau­la­tim in­ve­hen­dam.

← 11 Prze­ździec­ki, Ja­giel­lon­ki pol­skie, tom III, str. 325, w szcze­gó­ło­wym re­je­strze wy­pra­wy kró­lew­ny Ka­ta­rzy­ny.

← 12 Tysz­kie­wicz Eu­sta­chy, Li­sty o Szwe­cji, Wil­no 1846, Tom I, str. 67.

← 13 Ge­ijer, t. II, str. 190, 191.

← 14 Prze­zdziec­ki, Ja­giel­lon­ki pol­skie, t. III, str. 138. Ge­ijer, t. II, str. 205.

← 15 Ge­ijer, t. II, str. 202-204.

← 16 Ta­mże, str. 209, 210.

← 17 Fi­lip II Habs­burg (1527-1598), syna ce­sa­rza Ka­ro­la V, król Hisz­pa­nii i Ni­der­lan­dów w la­tach 1555-1598, król Por­tu­ga­lii od 1581 roku [przyp. Wy­daw­cy].

← 18 Ta­mże, str. 215-216 i przy­pi­sek 1 na str. 216.

← 19 Prze­zdziec­ki, Ja­giel­lon­ki pol­skie, t. III, str. 153.

← 20 Omó­wie­nie ar­ty­ku­łów re­li­gij­nych będących przed­mio­tem kon­tro­wer­sji po­mi­ędzy ka­to­li­ka­mi i pro­te­stan­ta­mi [przyp. Wy­daw­cy].

← 21 Ten ustęp i na­stęp­ne na pod­sta­wie Ge­ije­ra, ró­żnych miejsc roz­dzia­łów IV i V.

← 22 Ga­ijer, t. II, str. 215.

← 23 Ste­fan Ba­to­ry był kró­lem Pol­ski w la­tach 1576-1586 [przyp. Wy­daw­cy].

← 24 Za­krzew­ski Win­cen­ty, Ste­fan Ba­to­ry, str. 226. (Szwed już poza roz­gryw­ką się zna­la­zł).

← 25 Prze­zdziec­ki III, str. 227.

← 26 Oso­ba naj­mi­lej wi­dzia­na [przyp. Wy­daw­cy].

← 27 Pod dwie­ma po­sta­cia­mi [przyp. Wy­daw­cy].

← 28 Myli się Dzie­du­szyc­ki (str. 218 i 219) ja­ko­by oko­ło roku 1569 Ka­ta­rzy­na otrzy­ma­ła była z Pol­ski dwóch no­wych ka­pe­la­nów, z któ­rych jed­nym był zna­ko­mi­ty Jan Her­best, aka­de­mik kra­kow­ski”. Her­best, któ­ry nie­co pó­źniej był w Szwe­cji, był zgo­ła inną oso­bą. Pro­fe­sor kra­kow­ski na­zy­wał się Be­ne­dykt. Myl­ną też jest wzi­ęta z Da­li­na szwedz­kiej hi­sto­rii wia­do­mo­ść, ja­ko­by w roku 1571 men­to­rem 5-let­nie­go Zyg­mun­ta zo­stał ka­to­lic­ki ka­płan Mi­ko­łaj Mi­le­nius.

← 29 Prze­zdziec­ki, t. III, str. 143; Gra­bow­ski, Sta­ro­żyt­no­ści pol­skie, t. II, str. 217.

← 30 Ge­ijer, t. II, str. 216.

← 31 Dosł. od pro­gu, tj. od po­cząt­ku [przyp. Wy­daw­cy].

← 32 Ka­pła­ństwo i ofia­rę [przyp. Wy­daw­cy].

← 33 Nic nie jest dro­ższe ser­cu mat­ki Ko­ścio­ła niż ów kie­lich [przyp. Wy­daw­cy].

← 34 Ta­mże i The­iner, t. I, str. 354.