Nowy początek - Paulina Nowak - ebook

Nowy początek ebook

Paulina Nowak

4,3

Opis

Druga część wciągającego romansu z wątkiem kryminalnym.

Laila próbuje ułożyć sobie życie na nowo, ale okrutna przeszłość wciąż ją ściga. Kobieta nie wie już, komu może zaufać i kto tak naprawdę jest jej przyjacielem. Wciągnięta ponownie w mafijne porachunki walczy o siebie i miłość. Czy ta okaże się jednak warta poświęcenia?

Poznaj finał emocjonującej historii pełnej intryg, tajemnic i niebezpieczeństwa.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 167

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (4 oceny)
2
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lili_zileono_mi

Dobrze spędzony czas

Jest to drugi tom, w którym Laila po trudnych przejściach próbuje poukładać swoje życie i zapomnieć o przeszłości. Niestety ta wciąż nie chce dać o sobie zapomnieć, kobieta znów zostaje wciągnięta w mafijne porachunki i sama nie wie komu ufać. W jej życiu dzieje się tak wiele, w dodatku znika Kuba, a przyjaciel którego uczuć nie odwzajemnia też wyjeżdża. Czy Laila uwolni się w końcu od przeszłości?Czy miłość i przyjaźń przetrwają próby na jakie wystawia je los? Laila jest bardzo silna, po mimo wszystkiego co ją spotkało walczy o siebie i chodź czasem jest zagubiona, nie poddaje się. Jakub też nie ma lekko, próbując odciąć się od przeszłości odkrywa rodzinne tajemnice, które wywrócą jego świat do góry nogami. Świetnie czytało mi się tę historię, mamy tu rollercoaster emocji, pełno zawirowań i miłość gotową na wiele poświęceń, uwielbiam takie emocjonujące lektury
00

Popularność




Nowy początek

© Paulina Nowak

© for the Polish edition by Wydawnictwo Hm…

All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone

Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek

fragmentu tej książki w środkach masowego

przekazu

wymaga pisemnej zgody twórców

Pod redakcją: D.B. Foryś

Redakcja: Ewelina Biernaś

Korekta: Monika Foltman

Projekt okładki: E.Raj

Skład: Marcin Halski

ISBN:

Wydanie pierwsze

Wojkowice 2023

Wydawnictwo Nie powiem

Email: [email protected]

Telefon: 518833244

Adres: ul. Sobieskiego 225/9, 42-580 Wojkowice

www.niepowiem.com.pl 

Wstęp

Gdy drogę do szczęścia podzieli okrutny los, a oczy mgła przysłoni, miej w sobie spokój, nie zatrważaj się. A kiedy gniew zarzuci swoją sieć, by zawłaszczyć piękno płynące z serca, miej w sobie zaufanie, nie lękaj się. Bo nowy dzień przyniesie nadzieję, ukazując panoramę możliwości. Mgła niepokoju rozpłynie się w otchłani, wskazówki kompasu wskażą odpowiedni kurs, a gniew i złość ustąpią miejsca dobru i wrażliwości. Czy to zapowiedź nowego początku? 

Rozdział 1

Laila

Odkąd sięgam pamięcią, los wytyczał kręte ścieżki, oddalając mnie od moich pragnień. Ilekroć stawiałam opór przeznaczeniu, wiedziałam, że muszę je wypełnić, i to z zamkniętymi oczami.

Gniew oraz żal wezbrały we mnie na tyle, że wyjazd Brunona traktowałam lekceważąco. Tak zadecydował, a ja nie zamierzałam go powstrzymywać. Może kierowała mną duma, a może tak zwyczajnie potrzebowaliśmy rozłąki? 

Podzieliły nas wydarzenia sprzed ostatnich tygodni. Chociaż nie traktowałam Brunona jak wroga, to z trudem przychodziło mi wymuszanie uśmiechu i udawanie serdeczności. Bo autentyczny przyjaciel nie zatajałby prawdy dla własnych korzyści ani nie miałby sekretów, tylko służyłby wsparciem i słowem otuchy.

– Spakowałeś wszystko? – Obserwując grzebiącego w tobołkach przyjaciela, czułam, jak mięknie mi serce. Wbrew temu, co o tym wszystkim sądziłam.

– Myślę, że tak. – Chyłkiem rozejrzał się po wysprzątanym pokoju, po czym zamknął walizkę. – Mieszkanie jest przygotowane. Według agentki biura nieruchomości do tygodnia powinien się zjawić najemca.

Nie wiedziałam dlaczego, ale część mnie rwała się, by powstrzymać Brunona. Chciałam złapać go za rękę i prosić, by jednak pozostał w Koszalinie, lecz zdrowy rozsądek podpowiadał, że taki układ będzie dla nas obojga najlepszy.

– Muszę się zbierać. Przede mną kilka godzin jazdy – tłumaczył zwięźle, unikając mojego spojrzenia.

Poczułam się jak przed ponad dziesięcioma laty, gdy Bruno wyjeżdżał z Raszyna na drugi kraniec Polski. Łzy mimowolnie cisnęły mi się do oczu. Wiedziałam bowiem, że będzie to podróż w jedną stronę.

Kiedy opuszczałam mieszkanie przyjaciela, moja silna wola rozkruszała się w drobny mak. Uświadomiłam sobie, że traciłam kolejną ważną dla mnie osobę. Liczyłam, że Bruno zmieni jeszcze decyzję, jednak przez wzgląd na nasze odmienne uczucia, wolał się oddalić, twierdząc, że jest tylko przeszkodą w moim życiu. Nie potrafił dłużej patrzeć na mnie zakochaną w innym mężczyźnie. Pragnęłam mu pomóc, lecz nie miałam lekarstwa na jego bolące serce. Receptę mogła wystawić wyłącznie inna kobieta.

– Chciałbym cię prosić, żebyśmy nie kontaktowali się zbyt często. W Nowym Sączu planuję ułożyć sobie życie… od początku. Myślę, że i tobie się to uda – rzucił, wkładając walizkę do bagażnika swojego starego kadetta.

Nie wiedziałam, jak zareagować na jego słowa. Sprawy potoczyły się tak szybko. Brunon otrzepał płaszcz ze śniegu, który tego dnia padał intensywnie, po czym wsiadł do samochodu. Gdy obserwowałam, jak przekręca kluczyk w stacyjce, drżałam. Nie spodziewałam się tak rozbrajającego pożegnania. Sądziłam, że podejdę do niego mniej impulsywnie, jednak emocje zwyciężyły.

– Bruno, uważaj na siebie... – wyszeptałam wzruszona, zanim zamknął drzwi.

On natomiast odwrócił głowę w przeciwnym kierunku. Starał się ukryć swoje cierpienie. Zdradzały go jednak łzy, które ukradkiem ocierał rękawem płaszcza.

– Laila, nie utrudniaj mi tego wyjazdu. Wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Byłem przekonany, że nasza przyjaźń przetrwa, choć odrzuciłaś moją miłość. Nie mam ci tego za złe, przecież siłą nie zaciągnę cię przed ołtarz. Jednego jednak nie mogę pojąć. Tak bardzo się zmieniłaś… Tak bardzo pogrążyłaś w gniewie, że nawet nie potrafiłaś mi wybaczyć.

– Bruno, przecież wiesz, że ci wybaczyłam, ale między nami już nigdy nie będzie jak dawniej…

– Daj już spokój. Mam jedynie nadzieję, że gdy kiedyś się spotkamy, znajdziesz w sobie więcej wyrozumiałości. – Zatrzasnął drzwi samochodu, ale po chwili uchylił szybę. – Wiesz, jaki mamy dzisiaj dzień?

– Styczniowy sobotni poranek w iście zimowej aurze – odpowiedziałam nieroztropnie, a on śmiejąc się pod nosem, zamknął okno, wrzucił wsteczny bieg i nacisnął pedał gazu.

Kiedy nasłuchiwałam dźwięku odjeżdżającego z osiedlowego parkingu samochodu, uzmysłowiłam sobie, że Brunon obchodził dzisiaj urodziny. Chciałam pobiec, by go zatrzymać, trwałam tymczasem w bezruchu jak sparaliżowana, stojąc na chodniku w usypanym po kostki śniegu. Oskarżałam Bruna o hipokryzję, choć tak naprawdę to ja zawiodłam. Opuszczał miasto, w którym się usamodzielnił, i porzucał karierę z mojej winy. Nie zasługiwał na to, jednak ja z uporem usprawiedliwiałam się poczuciem, że w pewnym stopniu sam się przyczynił do rozpadu naszej przyjaźni.

Krocząc z wolna nieodśnieżonym chodnikiem, półświadomie przyglądałam się rozradowanym dzieciom lepiącym bałwana, młodzieży urządzającej bitwę na kulki śnieżne i dorosłym ciągnącym na sankach swoje pociechy. Przystanęłam na moment, uniosłam głowę i spojrzałam w coraz bardziej zachmurzone niebo. Prószące, kleiste płatki śniegu oblepiały moje policzki, tuszując tym samym targające mną rozgoryczenie. Każdego dnia próbowałam zacząć wszystko od nowa, spychałam strach i smutek w ciemny zakamarek. Po wyjściu ze szpitala przez kilka tygodni mieszkałam w nowym domu Kory znajdującym się na obrzeżach Koszalina. Towarzystwo przyjaciółki stopniowo pomogło mi odzyskać spokój. Zagrożenie ze strony Wandy wciąż wisiało w powietrzu, jednak od dnia swojej „dezercji”, nie wychyliła czubka głowy spod ziemi. A ja nie mogłam tak w nieskończoność ukrywać się i nieustannie liczyć na czyjeś wsparcie, dlatego wróciłam do swojego mieszkania.

Ruszyłam naprzód. Mijając pobliską szkołę, czułam, jakby ktoś podążał po śladach, które zostawiałam na śniegu. Obejrzałam się przez ramię, jednak z wyjątkiem ludzi pochłoniętych zimową zabawą i kobiety wyprowadzającej psa nie zauważyłam nikogo podejrzanego.

Chyba jestem przewrażliwiona, pomyślałam, choć przeświadczenie, że ktoś mnie śledzi, nie odpuściło.

– Pani Laila? – Znajomy głos wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia. – Jak się pani miewa? Po pani wyglądzie wnoszę, że sesje zaczynają przynosić oczekiwany rezultat. – Stojący przede mną doktor Majewski zmierzył mnie wzrokiem.

Wizyty u psychologa, którego sam mi polecił, rzeczywiście pomagały mi się odnaleźć po tym, czego doświadczyłam.

– Można tak powiedzieć. – Uśmiechnęłam się uprzejmie, choć nieco sztucznie. Uraz psychiczny lubił dawać o sobie znać.

– Wracam z nagłej wizyty u znajomego i nie ukrywam, że umieram z głodu. Co pani powie na wspólne śniadanie? Znam w pobliżu knajpkę ze znakomitym menu.

– Mnie również ściska już nieco w żołądku – skłamałam. Wciąż miałam wrażenie, że jestem śledzona, dlatego wolałam się schować z doktorem w lokalu.

Przeszliśmy kilka uliczek, nie wdawszy się w głębsze dyskusje, a kiedy w końcu dotarliśmy do celu, po raz pierwszy tego ranka lepiej się poczułam. Po zamówieniu omleta z prosciutto, pomidorkami cherry i rukolą zachwycałam się żarem buchającym z ceglanego kominka. Czas spędzony w urokliwym miejscu, pełnym domowego ciepła, u boku doktora Majewskiego okazał się całkiem przyjemny. Potrzebowałam rozmowy z kimś obiektywnym, a że przez kilka tygodni, które spędziłam w szpitalnej sali, dobrze poznałam dość nietypowy sposób bycia lekarza, to darzyłam go sporym szacunkiem. 

– Doktorze? – zagadnęłam nieśmiało. – W szpitalu odniosłam wrażenie, że chce mi pan coś ważnego powiedzieć. Gdy doszło do kłótni między mną a Brunonem i policjantem śledczym Marcelem, stał pan na korytarzu, obserwując nas z ukosa. Miał pan wtedy taki osobliwy wyraz twarzy… – mówiłam, a Majewski odłożył sztućce na pusty talerz.

– Pani Lailo. – Przetarł usta papierową serwetką i przeniósł na mnie współczujące spojrzenie. – Cechuje mnie taka przypadłość, że czasami aż zanadto się spoufalam ze swoimi pacjentami. Nie ukrywam więc, że pani historia chwyciła mnie za serce. Trudno przejść obojętnie obok ludzkiego cierpienia, zwłaszcza gdy chodzi o nieszczęśliwą miłość, kłamstwa, zdradę…

– Czasami chciałabym przestać czuć, potrafić zapomnieć i zostać na nowo zaprogramowana… – Zamilkłam na moment, wpatrując się w rozżarzony płomień. – Co według pana powinnam zrobić?

– Czy możemy sobie mówić po imieniu? W końcu znamy się nie od dziś. Artur jestem – zaproponował, podając swoją dłoń, a ja dostrzegłam wtedy obrączkę znajdującą się na jego palcu. – Najlepszym lekarstwem na wszelkie niewiadome jest czas. Nie każdy jednak ma go wystarczająco dużo… – Spojrzał na swój złoty pierścień. – Mimo to, wraz z jego upływem, otrzymujemy odpowiedzi na wiele pytań.

– No i właśnie! Ja chciałabym wiedzieć wszystko tu i teraz, bez czekania na rozwiązanie niewiadomych.

– Cóż mogę ci poradzić? Podążaj za głosem serca, bo tylko spełnienie jego potrzeb przyniesie ci całkowite ukojenie. – Upił dwa łyki czarnej herbaty z dodatkiem kawałków cytryny.

– Świadomość, że Jakub żyje, nie daje mi spokoju. – Niepozorna łza usiłowała nakreślić ślad na moim zaczerwienionym policzku. – Chciałabym go jeszcze raz zobaczyć, choć jeden, jedyny raz, i szczerze porozmawiać. Wytłumaczyć niejasności i wykrzyczeć wszystko, co mi ciąży na sercu. On jednak przepadł bez śladu.

– Słuchaj… – Artur westchnął ciężko, a ja wierzyłam, że naprawdę zamierza mnie wesprzeć. – Nie znam szczegółów twojej historii i całej sprawy, ale wolę się z nimi nie zaznajamiać. Odnoszę jednak wrażenie, że ten funkcjonariusz Marcel wie o wiele więcej, niż mogłoby nam się wydawać – oznajmił, przywołując kelnerkę gestem ręki.

– W mediach ścigają się teraz w przekazywaniu coraz to świeższych informacji na temat Wandy i osób z nią powiązanych. – Przesunęłam pusty talerz na krawędź stolika i sięgnęłam do torebki po portfel.

– Nic dziwnego, że siedzi w ukryciu. Przypuszczam, że wyżej postawieni, zamieszani w handel kobietami, będą usiłowali ją zlikwidować. Sądzę również, że i Jakubowi się oberwie. W końcu to on wywołał całą tę lawinę.

– Nawet gdyby Marcel znał miejsce pobytu Jakuba, nie wyjawiłby mi go. Zresztą nie mam ochoty rozmawiać z tym fałszywym człowiekiem. Na szczęście nie widziałam go od tamtej feralnej kłótni w szpitalu.

– Nie możesz podchodzić do tej sprawy w tak sceptyczny sposób. Przypomnij sobie, co ci powiedziałem o niemarnowaniu w życiu ani chwili. Czas płynie za szybko, nie ma sensu rozpamiętywać, co poszło nie tak.

– Chyba mam do czynienia z człowiekiem, który doskonale panuje nad swoim czasem? – Spojrzałam pytająco na Artura, przyglądając się pierwszym zmarszczkom pokrywającym jego zatroskaną twarz.

– Nic bardziej mylnego. – Odchrząknął, po czym przytrzymał dłoń, w której trzymałam portfel, i zwrócił się do kelnerki, by za nas zapłacić. – Po prostu przychodzi w życiu etap przystopowania, zamyślenia, moment celebracji chwili obecnej. Proponuję więc, byś włożyła wygodne buty i ruszyła w przyszłość, która na pewno przygotowała dla ciebie wiele nowych możliwości. To od ciebie samej zależy, w jaki sposób je wykorzystasz. Bo póki serce twoje i Jakuba bije, masz jeszcze szansę odzyskać zgubioną gdzieś po drodze miłość. Mnie natomiast już tę perspektywę odebrano… – Zamilkł i poprawił obrączkę na palcu.

Nie wiedziałam, co Artur miał na myśli, lecz nie starczyło mi odwagi, by zadać bardziej intymne pytania. Czułam jednak, że i on nosił na barkach pewien ciężar, który pozbawił go wiary w miłość.

Zadumani, narzuciliśmy kurtki, po czym w milczeniu wyszliśmy z restauracji. Pożegnałam się z Arturem, a następnie każde z nas ruszyło w przeciwnym kierunku. Sypiący śnieg nie ustępował. Niejeden przechodzień przeklął pod nosem, usiłując utrzymać równowagę. Ja natomiast pragnęłam zatonąć w marzeniach o wygodnych butach, które poprowadziłyby mnie wprost w stronę nigdy niezachodzącego słońca.

Dotarłszy do mieszkania, nawet nie ściągnęłam kurtki, tylko od razu ruszyłam do sypialni i wyciągnęłam ze szkatułki fotografię Jakuba. Już od dawna planowałam ją spalić, jednak jakaś siła mnie powstrzymywała. Zamierzałam zapomnieć o mężczyźnie, który wpierw nauczył mnie latać, by zaraz podciąć mi skrzydła, lecz nie potrafiłam wyrzucić go z serca. 

Przez ostatnie pół roku moje życie posypało się jak domek z kart. Teraz od nowa mozolnie stawiałam fundamenty, ale nie były stabilne – wystarczył niewielki podmuch przeciwności, by ponownie runęły. Byłam zbyt łatwowierna, a ta naiwność utrudniała mi życie. Musiałam wyzwolić się od niechcianych uczuć, by przywitać nowy początek.

Rozdział 2

Laila

Nieprzespana noc, kolejna z rzędu, zapowiadała ciężki dzień. Od wyjazdu Brunona minęły zaledwie dwa tygodnie, a mnie już dokuczała jego nieobecność. I chociaż każdy dzień wykańczał mnie fizycznie, ku mojemu zadowoleniu nie pozostawiał mi czasu ani sił na idiotyczne rozmyślania. 

Uparta i do tej pory pewna, że sama podołam wszystkim obowiązkom, nie chciałam nikogo zatrudnić do pomocy w księgarni. Wreszcie zdałam sobie sprawę z przemęczenia, które coraz bardziej dawało mi się we znaki. Przeprowadziłam więc kilka rozmów kwalifikacyjnych z ubiegającymi się o staż aplikantami. Rozczarowana doszłam do wniosku, że żaden z nich nie spełniał moich oczekiwań. Poza pracowitością i rzetelnością potrzebowałam biznesowego partnera, z którym porozumiewałabym się bez słów. Skrycie przyznawałam, że w tej kwestii Bruno był niezastąpiony. Dlatego też, by utrzymać księgarnię, musiałam się wziąć w garść.

Nie bez przyczyny swoje codzienne życie porównywałam do jazdy na rowerze. Żeby zachować równowagę, musiałam nieustannie pedałować, pomimo braku tchu, pomimo ogólnego wyczerpania. Zdawało mi się, że niektórzy otrzymali od losu rower ze wspomaganiem elektrycznym, mnie natomiast wręczono radziecki składak, z którego notorycznie spadał łańcuch. Dlatego pedałując przez życie, co jakiś czas musiałam się zatrzymywać, by naprawić to, co zepsuł nieprzychylny los.

Usiadłam przy biurku i wzięłam do ręki telefon; odczytałam wiadomość od Kory, która wybierała się na badanie prenatalne. Z niecierpliwością wyczekiwałam na informacje dotyczące rozwoju ciąży. Z dnia na dzień jej brzuch zaokrąglał się jak dmuchany balon, ona sama zaś, w końcu bez diety cud i morderczych treningów, wyglądała kwitnąco. 

Odłożywszy smartfon na blat, zamarzyłam o relaksującej kąpieli, w wannie przepełnionej pianą, przy blasku zapachowych świec, w akompaniamencie wyciszającej muzyki. Zanim jednak wyszłam z księgarni, postanowiłam najpierw uporządkować stertę dokumentów porozrzucanych na biurku. Kiedy się schyliłam i sięgnęłam ręką w głąb szuflady, usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.

– Przepraszam, ale już zamykam – oznajmiłam apatycznie, nie wyciągając głowy spomiędzy szuflad.

W księgarni zapanowała grobowa cisza, a kiedy pełna zaciekawienia zamierzałam wyłonić się spod biurka, milczenie przerwała znajoma riposta.

– Dzisiaj bez ciętego języka?

Wyprostowałam się lekko, uderzając czubkiem głowy o blat. Oniemiała czułam, jak w ułamku sekundy przyspiesza mi tętno. Brakowało mi odwagi, by całkowicie się wyłonić spod biurka. Nie dowierzałam, że tak długo wyczekiwana chwila zakradła się na palcach, a ja zamiast wyjść jej naprzeciw, straciłam zimną krew. Jakub natomiast stał nieruchomo, jakby czekał na odpowiedni sygnał.

W końcu wychyliłam się zza biurka i wbiłam zagubione spojrzenie wprost w mężczyznę. Jego widok ożywił setki myśli oraz pytań, które zatoczyły koło w mojej głowie i uczyniły mnie bezsilną, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Tym razem jednak stał przede mną autentyczny Jakub, bez tajemnic, bez maski.

Czujnie mi się przypatrywał, po czym po dłużącej się w nieskończoność minucie zrobił krok naprzód. Z jednej strony miałam ochotę rzucić się na niego z pięściami i pobić za wszelkie okrucieństwa, których się dopuścił, z drugiej zaś wtulić w jego ramiona ze wszystkich sił i nigdy więcej nie wychodzić spod tych ciepłych objęć.

W końcu, zdeterminowana, by wydusić z siebie choć słowo, podeszłam do niego. Jakub natychmiast zamknął moje usta pocałunkiem. Nie zamierzałam się przed tym bronić. Całe moje ciało obezwładniło uczucie melancholii. Odwzajemniając składane na moich wargach muśnięcia, pragnęłam zatrzymać czas i zalepić w sercu dziurę wypaloną przez zdradę. Jakub przytrzymywał moją talię w tak intensywnym uścisku swoich szorstkich dłoni, jakby za nic w świecie nie zamierzał odpuścić. Zwinnie przyparł mnie plecami do regału, po czym dźwignął i zarzucił moje nogi na swoje biodra. Rozkoszowałam się jego obecnością i zniewalającym zapachem, a on pieścił mnie zapalczywie, sunąc wargami od ust, wzdłuż brody i szyi, aż do dekoltu.

– Brakowało mi ciebie, Laila! Tak cholernie tęskniłem! – wymamrotał z lekką chrypką w głosie, nie przerywając pocałunków.

Rozpięłam jego ramoneskę, by poczuć idealnie wyrzeźbiony tors. Panujące między nami napięcie rozchodziło się po całej księgarni. Nie chodziło nam obojgu jedynie o seks, a o uzewnętrznienie słabości do drugiej osoby. Przez okres rozłąki moje pragnienie Jakuba nie przygasło, w tym momencie zaś uderzyło ze zdwojoną mocą. Przymykając oko na całą podłość, której z jego strony doświadczyłam, gnałam do zjednoczenia naszych stęsknionych ciał.

Nieoczekiwanie Jakub przytrzymał moje dłonie.

– Nie, Laila. Nie popełnię znowu tego błędu. – Walczył z pokusą; zdradzał go rozedrgany głos. – Nie pozwolę, abyśmy zaczęli w ten sposób. Tym razem chcę do tego podejść z miłością. Kiedyś wyznałem ci, że podzielę się z tobą wszystkim, co mam, i że dowiesz się o mnie więcej, niż chciałabyś usłyszeć. – Trzymał mnie kurczowo w objęciach, a jego błękitne oczy błyszczały niczym lapis lazuli. – Wiem, że poznałaś już moją przeszłość, nigdy nie ukrywałem, że nie jestem najlepszym przykładem do naśladowania… Ale pragnę ci opowiedzieć całą moją historię, byś sama zdecydowała, czy jestem wart twojej miłości.

– Jakubie, wiesz, że za to, co zrobiłeś, powinnam cię znienawidzić, ale mimo wszystko nie potrafię, bo cię kocham.

– Wiem o tym. Dałaś mi więcej, niż na to zasługuję. – Jedną ręką przycisnął mnie do siebie, drugą czule przeciągnął kosmyk włosów z mojego czoła. – Dla naszego bezpieczeństwa nie powinienem się zjawiać w Koszalinie, jednak pragnienie ujrzenia ciebie zwyciężyło nad rozsądkiem. Musiałem cię zobaczyć, zanim pojadę wyrównać rachunki.

– Jakub… Znowu poleje się krew…? – Przerażenie zawładnęło każdą cząstką mojego ciała. Nie potrafiłam pojąć tych brutalnych zasad, przez które wszyscy nieustannie walczą o przetrwanie, władzę i pozycję w społeczeństwie.

– Gdybym tylko miał na to wpływ, to uwierz, że chciałbym za wszelką cenę uniknąć zabijania, lecz ludzie mafii są nieprzewidywalni. Obiecuję to zakończyć, a wtedy wrócę po ciebie z nadzieją, że wciąż na mnie czekasz.

– Jak to wszystko pięknie brzmi – zadrwiłam. – Skąd mam mieć jednak pewność, że wyjdziesz z tego żywy? Jak długo będę zmuszona czekać? Jak długo będę żyć w napięciu i niepewności?

– Tego nie potrafię powiedzieć, ale nie możesz się poddać. Pamiętaj tylko, że musisz być ostrożna. A jeśli mnie po tym wszystkim przyjmiesz, wynagrodzę ci każde twoje cierpienie.

– Nie zostawiaj mnie samej. Nie zniosę dłużej życia w zawieszeniu! – błagałam, niepewna naszej przyszłości. – Wanda nie spocznie, póki nie osiągnie celu! Tak bardzo się boję…

– Wiem, ale nie martw się na zapas. Zatroszczę się o twoje bezpieczeństwo. – Gładził mój policzek. – Jeśli poczujesz jakiekolwiek zagrożenie, niezwłocznie powiadom o tym Marcela. I dobrze by było, gdybyś z powrotem zamieszkała u Kory.

– Jakub, nie rób mi tego! – Usiłowałam go powstrzymać, ściskając między palcami jego ramoneskę.

– Musisz być dzielna, kochana. Obiecaj, że będziesz wytrwale czekać. – Złapał mnie za podbródek i spojrzał z troską w oczy.

– Obiecuję… – wymamrotałam, niepewna, czy dotrzymam danego słowa.

Pocierając opuszkami palców kark Jakuba, rozpaczliwie przywarłam do jego warg, ostatni raz na pożegnanie. Nie wiedziałam, z jakimi zamiarami ukochany opuszczał mury księgarni, mogłam jedynie prosić Boga, by ostatecznie zatriumfowała miłość i sprawiedliwość.

1Krzyż Milenijny na wzgórzu w przysiółku „Zalas” – jeden z wielu krzyży wzniesionych w Polsce w roku 2000 na cześć nowego milenium (przyp. red.).