Nowy (nie)porządek świata. Polska w epoce deglobalizacji - Andrzej Paradysz - ebook

Nowy (nie)porządek świata. Polska w epoce deglobalizacji ebook

Andrzej Paradysz

2,0

Opis

Globalizacja stała się źródłem wielu nieporozumień. Towarzyszą im pełne schematów i uproszczeń analizy prezentowane niekiedy nawet przez znanych badaczy. Dochodzi przy tym do gorących sporów ideologicznych o istotę globalizacji. Konserwatyści bronią idei państwa narodowego i starego porządku, oskarżając globalistów, że za sprawą rewolucji informacyjno-technologicznej chcą zniszczyć państwo. Z kolei kosmopolici wskazują, że globalizacja jest już realnie trwającym procesem, a państwa narodowe nie potrafią odpowiedzieć na wyzwania, jakie zachodzą na globalnej arenie.

Fenomenem globalizacji zajmują się specjaliści z różnych nauk: globalistyki, politologii, historii, geografii, antropologii, socjologii, stosunków międzynarodowych, ekonomii, pedagogiki, a nawet psychologii. To ogromne zróżnicowanie sprawia, że nie jest możliwe wypracowanie spójnej narracji na temat globalizacji podzielanej przez wszystkich. Przyjrzyjmy się z bliska najciekawszym wypowiedziom i z prawa i z lewa i zastanówmy się, co z tego dla nas wynika. Dla nas, czyli dla Polski.

  • Globalizacja - droga do piekła czy raju?
  • Rząd światowy: fikcja czy rzeczywistość?
  • (Nie)kontrolowane przeludnienie?
  • Wielki Reset i nowa "rasa panów"
  • Rozważania o czwartej rewolucji przemysłowej
  • Agenda 2030: Polska w drodze do zrównoważonego rozwoju
  • Czy istnieje Nowy Porządek Świata (NWO)?
  • Nowy (Nie)porządek Świata - "narzucany z góry" czy tworzony oddolnie?
  • Globalizacja - między ujednolicaniem a różnicowaniem się świata
  • Polska i Ukraina w koncepcjach geopolitycznych Aleksandra Dugina
  • Koniec globalizacji, czyli medialna manipulacja i post prawda
  • (Nie)homogeniczne społeczeństwo polskie w dobie globalizacji
  • Przegrana Putina? Bilans zysków i strat rosyjsko-ukraińskich po roku wojny

Warto dać się zarazić optymizmowi Autora, że Polacy sroce spod ogona nie wypadli i poradzą sobie w rywalizacji i współpracy z innymi narodami świata. Lektura jego tekstów nie będzie czasem straconym.

Prof. Roman Kuźniar

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 388

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
angibangi

Z braku laku…

Nic specjalnego o nowego się z tej książki nie dowiedziałam
00

Popularność




Szczególne podziękowania należą się

prof. Romanowi Kuźniarowi i Wydawnictwu Zona Zero.

Bez Państwa cierpliwego zaangażowania

i ogromnego wsparcia

niniejsza książka nigdy nie trafiłaby do Czytelników.

Projekt okładki Fahrenheit 451

Redakcja i korekta Mariola Niedbał

Skład i łamanie wersji do drukuJoanna Śmidowicz | smidowicz.com

Dyrektor wydawniczy Maciej Marchewicz

ISBN 9788366814783

© Copyright by Andrzej Paradysz © Copyright for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2023

 

Wydawca Zona Zero, Sp. z o.o. ul. Łopuszańska 32 02-220 Warszawa Tel. 22 836 54 44, 877 37 35 Faks 22 877 37 34

https://www.zonazero.pl/

https://www.facebook.com/zonazerobooks/

https://www.facebook.com/zonageopolityki/

 

Przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

Przedmowa

prof. Roman Kuźniar

Z reguły, gdy piszę jakąś recenzję, polemikę, przedmowę lub tylko kogoś cytuję, to są to książki albo artykuły moich kolegów po fachu z Warszawy, Krakowa, Paryża czy Nowego Jorku. Nie przypuszczałem, że z takim zainteresowaniem przeczytam, a następnie skreślę kilka zdań słowa wstępnego do książki Autora pochodzącego z Jedlicza sąsiadującego z moim rodzinnym Krosnem. Nie pierwszy raz okazuje się, że ciekawe rzeczy, także z mojej dziedziny, mogą powstawać z dala od metropolii, uznanych ośrodków akademickich czy think tanków.

Książka Andrzeja Paradysza nie jest klasyczną monografią naukową. Jest raczej zbiorem tekstów publicystycznych i komentatorskich, ale napisanych z wielkim erudycyjnym oddechem, którego mógłby Autorowi pozazdrościć niejeden akademik. Jest świadectwem wielkiej ciekawości poznawczej i szerokich horyzontów intelektualnych. Jest to rzecz o ważnych sprawach politycznych i społecznych, mających globalny zasięg, a przy tym napisana ze swadą. To się po prostu dobrze czyta. Jest tak napisana, że łatwo może wciągnąć czytelnika zarówno z wielkiego Wrocławia, jak i z okolic Krosna.

Autor swobodnie porusza się wśród meandrów globalizacji, koncepcji i form porządku międzynarodowego, technologicznych i przemysłowych sprężyn rozwoju ludzkości oraz tego tu, nad Wisłą. Jej główną wartość upatruję w tym, że Andrzej Paradysz przeprowadza w niej celną demistyfikację różnych mitów towarzyszących dynamicznemu rozwojowi świata w ostatnich dekadach, a zwłaszcza przekłuwa balony teorii spiskowych dotyczących gospodarki światowej, globalnego rządzenia czy takich, które zatruwają poprawność widzenia naszych problemów rozwojowych i naszego miejsca w Europie. Autor świetnie rozumie, ile Polska zyskała na procesach globalizacji oraz integracji europejskiej i mówi polskiemu czytelnikowi: nie ma się czego obawiać. Pod warunkiem, że ma się otwartą głowę, gotowość stałego uczenia i energię do pracy, dla siebie, ale zarazem takiej, która dobrze służy otoczeniu, nam wszystkim. Bez otwartości, ale też własnego wysiłku, nie ma rozwoju – takie jest przesłanie wynikające z tej książki dla polskiego odbiorcy.

Nie mogę powiedzieć, abym się zgadzał z każdym zdaniem Autora. Ale przecież nie o to chodzi, aby się ze sobą zgadzać, ale aby się wzajemnie słuchać, analizować to, co inni piszą czy mają do powiedzenia, i dzięki temu stawać się mądrzejszym, lepiej rozumieć zagadnienia, z którymi wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Nie bać się odmiennych punktów widzenia, to jeszcze jeden wniosek z lektury książki Andrzeja Paradysza. Od bogactwa wątków, które tam znajdujemy, może się zakręcić w głowie, zwłaszcza, że narracja Autora ma wysokie tempo, może nawet chciałoby się, aby wolniej pomykał przez kolejne tematy. Na tym bogactwie korzysta jednak czytelnik. Problemowy patchwork w pigułce oferowany przez Andrzeja Paradysza skłoni niejednego do sięgnięcia do oryginału przezeń komentowanego. Choć czasem pewnie nie warto. Dobrze na przykład, że Autor przybliża czytelnikowi takiego dziwoląga jak rosyjski geopolityk Dugin, warto wiedzieć, że chodzą tacy po Moskwie i infekują umysły ludzi rosyjskiego, szerokiego obozu władzy (polityków, media, wojskowych, także nierzadko analityków i innych badaczy). Ale twórczość Dugina, choć zatruła w Rosji niejeden umysł, to czysta szarlataneria, zaś on sam chciałby może zostać Rasputinem Kremla, to warto zauważyć, że Dugin cara Mikołaja II (czyli nawiedzony mnich) zasłużenie źle skończył. Zatruty przez Dugina i jemu podobnych, a wcześniej przez KGB, umysł Putina doprowadził do wojny przeciwko Ukrainie, która - jak przekonująco pokazuje Autor - przyniosła wielki kosz zatrutych owoców.

Trochę lepiej niż Autor widzę Polaków. Jestem również zwolennikiem samokrytycyzmu, to lepsze niż nasza polska tromtadracja, ale po 1989 roku, a punkt startu był bardzo trudny, Polacy odnieśli większe sukcesy niż większość naszych sąsiadów. Do 2015 roku byliśmy przedmiotem podziwu i pewnej zazdrości, ale takiej podszytej uznaniem („patrzcie, jak sobie radzą”). No ale cóż, musiały w nas drzemać jakieś lęki, kompleksy i przesądy, skoro daliśmy sobie w ostatnich latach zabrać nie tylko wizerunek, ale też perspektywy rozwoju oparte na solidnych przesłankach, a nie pisane palcem na wodzie obietnice, za którymi kryła się żądza władzy dla władzy, a przy tym pragnącej odwrócić nas od Europy. Autor doskonale rozumie, że tylko Polska mocno zakorzeniona w Europie i w dobrych stosunkach z sąsiadami może się rozwijać, bez obaw, że ktoś z zewnątrz czyha na jej suwerenność i tożsamość. Warto dać się zarazić optymizmowi Autora, że Polacy sroce spod ogona nie wypadli i sobie poradzą w rywalizacji i współpracy z innymi narodami świata. Lektura jego kolejnych tekstów tu zebranych nie będzie czasem straconym.

Prof. Roman Kuźniar

Rozdział 1.Globalizacja między procesem historycznym a projektem politycznym. Spór o narodziny i śmierć państw narodowych

Globalizacja i związane z nią multiprocesy stały się w ostatnich latach źródłem wielu nieporozumień. Towarzyszą im pełne schematów i uproszczeń analizy prezentowane niekiedy nawet przez znanych badaczy. Spotkać zatem można szereg rozmaitych i często skrajnie sprzecznych interpretacji tych procesów.

Dochodzi przy tym do gorących sporów ideologicznych o istotę globalizacji. Z jednej strony narodowcy bronią idei „państwa narodowego” i „starego porządku” (łac. ancien régime). Oskarżają tzw. globalistów, że od kilku ostatnich dziesięcioleci za sprawą m.in. rewolucji informacyjno-technologicznej chcą zniszczyć państwo. Z kolei kosmopolici wskazują, że globalizacja jest procesem obiektywnym i realnym, a państwa (narodowe) nie potrafią odpowiedzieć na wyzwania, jakie zachodzą na globalnej arenie. Tymczasem kwestie te są bardziej skomplikowane. Toczącą się debatę komplikuje też fakt, że fenomenem globalizacji zajmują się specjaliści z różnych nauk, m.in. globalistyki, politologii, historii, geografii, antropologii, socjologii, stosunków międzynarodowych, ekonomii, pedagogiki, a nawet psychologii1. To ogromne zróżnicowanie sprawia, że nie jest możliwe wypracowanie spójnej narracji na temat globalizacji podzielanej przez wszystkich, a nawet większość badaczy. Wymaga to zatem interdyscyplinarnego ujęcia tego zagadnienia2.

Pojęcie globalizacji i periodyzacja

Terminy „globalizować” i „globalizm” były znane już w latach 40. XX wieku. Z kolei pojęcie globalizacji pojawiło się w dyskursie naukowym dwie dekady później3. Trwają spory odnośnie tego, kto był pierwszym autorem tego pojęcia. Angielskie słowo globalization pojawiło się przypuszczalnie po raz pierwszy w tygodniku „The Economist” w 1959 roku4. Inni pisali, że termin globalizacja pojawił się po raz pierwszy w słowniku pt. Webster’s Dictionary (1961). Niektórzy wskazywali na M. McLuhana, twórcę także pojęcia „globalnej wioski”. Socjolog W. Misiak twierdził, że jedną z najczęściej przytaczanych definicji globalizacji podał R. Robertson w 1992 roku. Zgodnie z nią globalizacja to proces, który sprawia, że świat staje się w większym stopniu „jednym wspólnym miejscem”5. Nieco inną definicję podał socjolog A. Giddens. Globalizacja oznacza „wzrost współzależności różnych społeczeństw, regionów i krajów świata w miarę zacieśniania się stosunków gospodarczych na świecie”6.

Socjolog A. Wajda zaproponował zaś postrzeganie globalizacji jako procesu społeczno-gospodarczego i cywilizacyjnego, który „odzwierciedla zdarzenia, zjawiska i działania człowieka w czasoprzestrzeni ogólnoświatowej”7. Wajda przyglądając się różnym „szkołom naukowym” zajmującym się analizami globalizacji wskazał na ogromną rozpiętość czasową tego procesu, mającego początek niemal w momencie Wielkiego Wybuchu (Big Bang) i trwającego do czasów współczesnych8. W innym miejscu proponował rozpatrywać globalizację jako „megatrend i strategiczny kierunek rozwoju społeczeństwa ludzkiego od chwili jego narodzin, a nie jako jednorazowy akt jej zaistnienia w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku”. Z taką perspektywą zgodził się lewicowy politolog T. Klementewicz9.

Podobnie politolog M. Gulczyński przekonywał, że globalizowanie się świata jest równie wiekowe jak ludzkość. Prapoczątków tego procesu upatrywał zatem w rozmaitych przejawach „eksploracji i zasiedlenia przez gatunek homo sapiens wszystkich kontynentów i archipelagów rozsianych po oceanach”. Przetrwanie istot ludzkich było od tysięcy lat zależne od zdolności współpracy w grupach i zacieśniania więzi wewnątrz- i międzygrupowych10.

Antropolog marksistowski E. Wolf wskazywał, że już w dobie neolitu trasy globalne były wykorzystywane w celach handlowych, co mają potwierdzać polinezyjskie przedmioty w Afryce i azjatyckie skorupy w Nowym Świecie. Przy czym zdaniem tego antropologa ludzie Zachodu jedynie przewozili niewolników, zaś za handel i dostarczanie towarów do obu Ameryk byli odpowiedzialni Afrykańczycy. To ponoć na tych „afrykańskich fundamentach” zbudowano „wspaniałą superstrukturę amerykańskiego handlu i marynarki”11.

 

Tabela 1. Periodyzacja procesu globalizacji wg D. Bella

 

Era

Przełomy w procesie rozwoju społeczeństwa ludzkiego

Sposoby i poziomy zaspokajania potrzeb materialnych i duchowych

Systemy społeczno-gospodarcze

Podział periodyzacji

Preagrarna

•przyjęcie postawy pionowej

•praktyczne zastosowanie ognia

•wynalezienie koła

•zastosowanie pieniądza jako środka wymiany handlowej

•zbieractwo i łowiectwo lądowe i wodne

•nomadyczne grupy społeczne: hordy, systemy wodzowskie, plemiona, wspólnoty

•od małpiaków do homo sapiens (od ok. 4,5 mln lat do 12-10 tys. lat p.n.e.)

Agrarna

•udomowienie zwierząt hodowlanych

•uprawy rolne i ogrodowe

•wytop i obróbka metali

•wynalazek druku

•gospodarka rolna

•rzemiosło

•usługi na poziomie rzemieślniczym

•osady rolniczo -wiejskie

•ośrodki miejsko -wiejskie

•gmina jako główne ogniwo organizacyjno -administracyjne

•od 12 do 10 tys. lat p.n.e. do końca epoki feudalnej – 1789 roku

Industrialna

•zastosowanie nowych źródeł energii, pary wodnej i elektryczności

•uprzemysłowienie

•wytwórczość na skalę przemysłową

•rozwój obrotów towarowych na skalę kraju i zagranicy

•urbanizacja

•rozwój miast komunalno -industrialnych

•od drugiej połowy XVIII wieku (Anglia, Francja) do drugiego przełomu lat 1989-1991 (mur berliński i upadek ZSRR)

Postindustrialna

•rewolucja informacyjno -komunikacyjna

•Internet

•zanikanie pracy fizycznej na rzecz umysłowej

•usługi informacyjno -komunikacyjne

•megapolisy miejsko -wiejskie

•rodzące się społeczeństwo regionalno -globalne

•od drugiego przełomu lata 1989–1991 do …

Źródło: Za:A. Wajda, Globalizacja. Społeczeństwo i jego rozwój, Warszawa 2011, s. 49.

 

Słowo globalizacja zazwyczaj jest używane do opisu rosnącej współzależności światowych gospodarek, kultur i populacji dokonującej się za sprawą transgranicznego handlu oraz przepływów technologii, inwestycji, ludzi i informacji. Kulturoznawcy przyjęli, żeglobalny system powstał wraz z kapitalizmem na przełomie XV i XVI wieku, co potwierdza, że globalizacja to długotrwały „proces, w którym światowa gospodarka, polityka i kultura obejmują cały glob”12. W takiej optyce, jak zauważył antropolog W. Burszta, „globalizację utożsamia się z rynkiem światowym jako ostatecznym horyzontem kapitalizmu”. Przy czym z reguły neomarksistowscy krytycy i inni przeciwnicy globalizacji jej początków upatrywali w erze nowożytnego kolonializmu i podkreślali, że:

Ówczesna [kolonialna – przyp. A. P.] dominacja społeczno -gospodarcza Zachodu nad resztą świata (…) przyjmuje obecnie postać dominacji światowych, ponadnarodowych finansów, technologii i elektronicznie przekazywanej kultury popularnej, dominacji, której jednym ze składników jest propagowanie liberalnej ideologii przez rozwinięte państwa demokratyczne”13.

Socjolog, ekonomista i krytyk kapitalizmu I. Wallerstein w pracy pt. Analiza systemów-światów (2004) uznał, że globalizacja jest procesem historycznym. Na ukształtowanie się obecnego „systemu świata” miały wpływ trzy przełomowe wydarzenia: pierwsze w wieku XVI, kiedy powstała kapitalistyczna gospodarka-świat; drugie w 1789 roku, czyli rewolucja francuska, która doprowadziła do narzucenia światu na dwa stulecia geopolityki centrowego liberalizmu, oraz trzecie w 1968 roku, gdy doszło do rewolucji centrolewicowej geokultury, która zapoczątkowała upadek nowoczesnego systemu-świata, bo podważyła jego spoiwo. Przy czym Wallerstein już jako dojrzały wykładowca stanął po stronie kontestatorów14.

Podobny horyzont czasowy przyjęli brytyjscy neoliberalni politolodzy D. Held i A. McGrew i przekonywali, że globalizacja jest procesem historycznym, który przekształca przestrzenną organizację relacji i transakcji społecznych, a zarazem tworzy transkontynentalne i międzykontynentalne sieci interakcji i sprawowania władzy. Proces ten według nich zaczął się w dobie wielkich odkryć geograficznych w epoce wczesnonowożytnej, zaś współcześnie przybrał postać globalnego projektu neoliberalnego15.

Natomiast geograf i historyk A. Piskozub wyodrębnił trzy okresy globalizacji:

I etap: Rewolucja rozwoju horyzontu geograficznego (1500–1800)

II etap: Rewolucja przemysłowa i industrializacja technologiczna (1800–1950)

III etap: Rewolucja informatyczna i informatyzacja (1950–2025)16.

Inna „szkoła naukowa”, złożona głównie z ekonomistów, dowodziła, że procesy globalizacyjne miały swój początek w połowie XIX wieku17. Antropolodzy ekonomiczni C. Hann, K. Hart podkreślali, że globalizacja nie stanowi żadnego novum, bo już w latach 60. XIX wieku nastąpiła rewolucja w obszarze transportu i komunikacji, która znacznie przyspieszyła rozwój światowej gospodarki. Jednocześnie rewolucje polityczne dały przodującym potęgom narzędzia niezbędne do organizacji kapitalizmu przemysłowego18. Ekonomista K. Rybiński powołał się na ustalenia A. Heshmatiego, kurdyjsko-szwedzkiego ekonomisty, i przekonywał, że globalizacja trwa od 150 lat i dzieli się na okresy: 1870–1913 pierwsza fala globalizacji; 1913–1950 okres odwrotu od globalizacji; 1950–1973 to złoty wiek globalizacji; oraz okres od 1973 roku to zaś druga fala globalizacji19.

Politolog i znawca stosunków międzynarodowych R. Kuźniar, analizując fenomen porządku międzynarodowego20, który w pełnym wymiarze wykształcił się po I wojnie światowej21, podkreślał, że jego „wynurzenie się” poprzedziło pojawienie się w XIX wieku gospodarki światowej, która była efektem rewolucji przemysłowej. Doszło wówczas do niespotykanego skoku w „rozwoju powiązań gospodarczych”, który trwał cały XIX wiek. Kuźniar powołał się na ekonomistów i założył, że na przełomie XIX i XX wieku wykształciła się „pierwsza globalizacja”, będąca okresem „żywiołowej internacjonalizacji gospodarczej” pod postacią imperializmu opisanego przez J. Hobsona, a później także W. Lenina. Jednak nie stworzono wówczas regulacji międzynarodowych mających na celu ograniczenie ekspansji gospodarczej22.

Termin imperializm ukuł socjalliberalny angielski socjolog i ekonomista J. Hobson w dziele pt. Imperialism. A Study (1902). W ujęciu tego badacza imperializm polegał na tym, że kapitalistyczna oligarchia chcąc maksymalizować własne zyski, poszukiwała wciąż nowych terenów pod inwestycje i rynków zbytu poza Europą. Działo się to za sprawą państw, które pomagając kapitalistom podbijały nowe terytoria przeznaczone do eksploatacji. Według Hobsona imperializm realizował się na kilku płaszczyznach: gospodarczej, politycznej (przez interwencje wojskowe) i kulturowej. W efekcie europejskie mocarstwa przyłączały inne kraje i ludy do własnych gospodarek tworzących światowy system kapitalistyczny. Z rozważań angielskiego badacza inspirację czerpał m.in. W. Lenin, który w pracy pt. Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu (1916) skupił się na sprzecznościach tkwiących w kapitalizmie monopolistycznym. Imperializm w tej perspektywie opierał się na rywalizacji militarnej i geopolitycznej między mocarstwami. Jak przekonywał bowiem Lenin, imperializm nie może istnieć bez wojny23.

Ekspert stosunków międzynarodowych A. Gałganek analizując pojęcie imperializmu, wskazał na jego pięć cech w ujęciu Lenina:

1) dokonała się koncentracja produkcji, co doprowadziło do odgrywania przez monopole (przemysłowców, bankierów) decydującej roli w życiu ekonomicznym;

2) doszło do połączenia kapitału bankowego z przemysłowym, co doprowadziło do powstania „kapitału finansowego” lub finansowej oligarchii;

3) eksport kapitału stał się bardziej znaczący od eksportu towarów;

4) powstały międzynarodowe monopole kapitalistyczne dzielące świat między siebie;

5) dokonał się terytorialny podział całego świata pomiędzy największymi mocarstwami kapitalistycznymi24.

Według ustaleń Kuźniara „druga globalizacja”, zwana neoliberalną, rozpoczęła się w latach 80. XX wieku, choć neoliberalizm był obecny w debatach już po I wojnie światowej25. Politolog przyznał, że „esencją liberalizmu w sferze czysto gospodarczej (bez ideologicznego nalotu) stał się konsensus waszyngtoński” nakreślony końcem lat 80. XX wieku. Zawarty w nim katalog zaleceń szybko przeistoczył się w „dekalog” dla państw postkomunistycznych, w tym m.in. także Polski26. Do najważniejszych przykazań zaliczono: dyscyplinę budżetową zachowaną poprzez unikanie deficytu kosztem aktywnej polityki społecznej państwa; reformę podatków i znaczne ich obniżenie, ale wyłącznie dla najbogatszych; liberalizację handlu polegającą na eliminacji ograniczeń handlowych; liberalizację inwestycji zagranicznych i przyjęcie regulacji, które ją ułatwiają; prywatyzację firm państwowych, ale także usług (finansowych, edukacyjnych itd.); deregulację aktywności gospodarczej poprzez eliminację przepisów, które ją utrudniały; oraz ochronę praw własności intelektualnej. Wdrażanie tego „konsensusu” stało się możliwe z racji współdziałania USA z instytucjami z Bretton Woods, takimi jak: Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, prowadzącymi politykę kredytową, ale także Światową Organizacją Handlu (WTO), która zastąpiła w 1995 roku Układ Ogólny w sprawie Taryf Celnych i Handlu (GATT). Do zadań WTO należało m.in. uzgadnianie znaczących obniżek ceł i barier pozataryfowych i odgrywanie roli sądu arbitrażowego w sytuacjach spornych27.

R. Kuźniar nie miał złudzeń, że do „wybuchu drugiej globalizacji” doszło z racji wzajemnego współdziałania trzech wielkich i równie złożonych czynników: gospodarki, technologii i polityki28. Zarazem nie ukrywał, że po tej globalizacji:

(…) powinna nastąpić, o ile ludzkość przetrwa do tego czasu, kolejna faza, którą będzie porządek światowy. Będzie się on charakteryzować zmianą roli i atrybutów państw (…) oraz pojawieniem się jednej władzy „światowej” stanowiącej zwieńczenie transnarodowej formy organizacji społeczności światowej w skali globalnej, a więc coś, co dziś na wyrost określa się jako global governance. Będzie ona mieć wprost uprawnienia władcze w stosunku do społeczności regionalnych i lokalnych (…), które będą jej pozwalać, z uwzględnieniem zasady subsydiarności, by w ich imieniu rozwiązywała wspólne i globalne problemy29.

Zdaniem A. Giddensa zachodzące obecnie na wielką skalę procesy „zmiany społecznej” prowadzą do pojawienia się rozmaitych zależności międzykontynentalnych, przez co ludzie znacznie bardziej są uzależnieni od siebie niż kiedyś. Te powiązania między lokalnością a globalnością są zjawiskiem nowym w dziejach świata30. Podobnie postrzegał te kwestie E. Sampson, umownie pierwszy badacz, który podjął się analizy globalizacji z punktu widzenia psychologii. Uznał bowiem, że rozpoczęła się ona wraz z dojściem do władzy R. Reagana w USA i M. Thatcher w Wielkiej Brytanii i wprowadzeniem przez nich neoliberalnej polityki ekonomicznej. Zbiegło się to w czasie z rozpadem ZSRR i gwałtownym przejściem do nowej organizacji życia społecznego, określanej mianem globalizacji, a przez Sampsona zwanej epoką postmodernistyczną, cechującą się wzajemnym przenikaniem kultur z racji rozwoju międzynarodowego handlu, przepływu ludności w wymiarze międzykontynentalnym oraz upowszechnienia na skalę globalną elektronicznych środków komunikacji. Najistotniejszą rolę w tym procesie odegrała globalna gospodarka, która wymagała od ludzi całkowicie nowych kompetencji31.

Podobnie ekonomista G. Kołodko przekonywał, że proces globalizacji rozpoczął się po upadku ZSRR i przyłączeniu państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz Chin i Indochin do gospodarki światowej32. Antropolog A. Appadurai uznał zaś, że globalizacja określana mianem dopiero rozpoczętej „nowej rewolucji przemysłowej” dramatycznie przyspieszyła za sprawą przełomu technologicznego i informatyczno-komunikacyjnego33. Z kolei francuski teoretyk kultury P. Virilio zwracał uwagę, że o „prawdziwej” globalizacji będzie można mówić dopiero wówczas, gdy dojdzie do stworzenia stereo-rzeczywistości złożonej po pierwsze z aktualnej rzeczywistości, zjawisk mentalnych i bezpośrednich, a po drugie z wirtualnej rzeczywistości medialnych przejawów34.

Socjolog W. Morawski przedstawił globalizację jako projekt, który „odbywa się przez wykorzystywanie obiektywnych współzależności globalnych”, co jest związane z przejściem społeczeństw (już nie tylko zachodnich) od epoki modernizmu do ponowoczesności lub też późnej nowoczesności. W takim ujęciu badacz ten postrzegał globalizację jako wyższą formę modernizacji według wzoru neoliberalnego. Co więcej, wyszczególnił „mocnych i słabych” projektantów. Ci pierwsi chcą urządzać świat „od góry” z wykorzystaniem korporacji, państw i innych wpływowych instytucji, natomiast „słabi projektanci” poszukują sił „na dole” m.in. w społecznościach lokalnych, pozarządowych organizacjach itp., licząc na wsparcie ze strony państw35.

Z drugiej strony, co warte jest podkreślenia, postmodernizm wieszczy upadek „wielkich metanarracji oświeceniowych”, w zamian broni zróżnicowania i chaosu, bo wszystko płynie i ulega ciągłej zmianie. Sprawia to, że nie są możliwe „wielkie projekty”, jakie uwidoczniły się w erze nowoczesności zakończonej II wojną światową. We współczesnej (pop)rzeczywistości dominuje radykalny subiektywizm, pluralizm i relatywizm. Ten ostatni zakłada nieskończoną ilość równorzędnych (re)interpretacji świata i bywa utożsamiany w sferze aksjologicznej z nihilizmem. Postmodernizm dopuszcza istnienie „wielu prawd”, bowiem nie istnieje „jedna prawda” definiująca całość życia społecznego. Ponadto odrzuca studiowanie przeszłości36.

Politolog A. Polus postawił odważną tezę, wskazującą, że postmodernizm podważając przekonanie o istnieniu obiektywnej prawdy i wprowadzając do dyskursu prawdy cząstkowe zależne od kontekstów ideologiczno-historycznych sprawił, że nawet w nauce o stosunkach międzynarodowych pojawiły się „elementy ironii, sarkazmu i dystansu, które pozwalają dyscyplinie dalej funkcjonować”37.

W tę jakże rozchwianą postmodernistyczną (nie)dookreśloność i niepewność doskonale „wtopiła się” ideologia neoliberalizmu38, która z jednej strony uznaje, że „wiedza to władza”, a z drugiej strony, według M. Ratajczaka,neoliberalizm uprawia:

w sposób strategiczny politykę poznawczego zamętu – wytwarza nadmiar teorii, których jedynym praktycznie celem (…) jest zwiększenie zamętu w debacie publicznej i obiegu naukowym. Teorie te przedłużają bezsensownie dyskusje, zmuszają opinię publiczną do skonfrontowania się z kolejnym „punktem widzenia”, nabijają różnym podmiotom cytowalność w odpowiednich bazach, a przede wszystkim performatywnie wspierają ideę „rynku idei”39.

Z kolei politolog A. Heywood ujął proces globalizacji jako ideologię zwaną globalizmem. Podzielił go na dwa odmienne nurty: pierwszy jako neoliberalny, związany z ekspansją ekonomiczną dążącą do stworzenia globalnej gospodarki kapitalistycznej, służącej interesom transnarodowych korporacji i zmniejszającej wpływy państw narodowych. Ma zatem w tej perspektywie dojść do ostatecznego triumfu liberalnego kapitalizmu. Z kolei druga odmiana globalizmu skupia się na zapewnieniu bezpieczeństwa państwu i wynika z pojawienia się globalnego terroryzmu. Doszło zatem do globalnej „wojny bez granic”, bowiem terroryzm przybrał postać sieciową i działa ponad granicami państw. W tak pojmowanym globalizmie idzie głównie o obronę wartości liberalno-demokratycznych, a zarazem utrzymanie przez USA pozycji światowego hegemona i jedynego supermocarstwa40.

Niedawno powstało też pojęcie hiperglobalizacji. Najprawdopodobniej po raz pierwszy pojawiło się w pracy tureckiego ekonomisty D. Rodrika pt. The Globalization Paradox (2011). Hiperglobalizacja obejmuje wszystkie sfery ludzkiej działalności i dokonuje się za sprawą przełomowych technologii, sztucznej inteligencji (np. Internet Rzeczy) oraz mediów społecznościowych. Hiperglobalizacja miała swój początek z końcem lat 90. XX wieku41. Od tego czasu, jak twierdzili A. Subramanian i M. Kessler, światowy handel rozwijał się znacznie szybciej, od wzrostu światowego PKB. Zarazem nastąpił gwałtowny wzrost aktywności gospodarczej w krajach rozwijających się. Do przeszło połowy lat 90. XX wieku tylko 30% krajów rozwijających się (21 z 72) osiągało wzrost gospodarczy równy temu, jaki miały USA. Jednak już z końcem lat 90. było ich prawie trzy czwarte (75 ze 103) i rozwijały się w tempie 3,3% PKB.

Autorzy wymienili 7 cech globalnego systemu handlowego w XXI wieku: era hiperglobalizacji (gwałtowny wzrost integracji handlowej): dematerializacja handlu (znaczny wzrost znaczenia usług); globalna demokratyzacja; handel wielokierunkowy (przepływy towarów i usług nie tylko z Południa na Północ, ale też odwrotnie, w wielu krzyżujących się kierunkach); pojawienie się na rynku globalnym m.in. Chin jako „mega-handlarza” (ang. mega-trader), największego od czasów Imperium Brytyjskiego; wzrost liczby umów handlowych regionalnych i międzykontynentalnych; zanik barier w handlu towarami, choć przy zachowaniu niektórych barier w handlu usługami42. Jednak, jak przyznał D. Rodrik, twórca pojęcia hiperglobalizmu, sytuacja znacznie się zmieniła wraz z pojawieniem się pandemii i napaścią Rosji na Ukrainę w 2022 roku (będzie o tym w innych artykułach)43.

Widać, że globalizacja jest historycznym i hiperzłożonym multiprocesem, powodującym zwiększanie zagęszczenia i pogłębianie współzależności świata, przebiegającym w wymiarze politycznym, społecznym, ekonomicznym, finansowym, gospodarczym, technologicznym, kulturowym (wiedza i edukacja), ekologicznym, a nawet militarnym44. Mimo to nadal istnieje grono badaczy przekonujących, że: „nie ma czegoś takiego jak globalizacja, gdyż ciągle mamy państwa narodowe, granice i „sytuacje narodowe”; to one ostatecznie decydują o obrazie współczesnego stanu świata”45. Niewątpliwie jest to skrajne stanowisko, ale zbliżone zajmują głównie realiści i często modni ostatnio niektórzy geopolitycy.

Warto pamiętać, że w 2015 roku było ponoć 5 tys. definicji terminu globalizacja46. Wpisując w 2018 roku do przeglądarki internetowej hasło „globalizacja”, można było znaleźć blisko 1,4 miliona wyników. Z kolei gdy wpisywano angielskie słowo „globalisation”, liczba otrzymanych wyników wzrosła do przeszło 17 milionów47.

(Nie)podważalne atrybuty globalizacji

Skupię się tu głównie na cechach globalizacji ekonomicznej, bowiem nawet antropolog W. Burszta zauważył, że „ekonomia leży dzisiaj u podstaw wszelkich działań społecznych i kulturowych, wyznacza także horyzont możliwości polityki, strategii finansowych i preferowanych ideologii”48. M. Starnawski i P. Wielgosz w przedmowie do pracy pt. Analiza systemów-światów (2004) wyszczególnili na podstawie analizy dzieł I. Wallersteina szereg cech współczesnego systemu-świata, m.in.:

•nieustanna akumulacja kapitału jako siła napędowa systemu,

•osiowy podział pracy, w którym istnieją napięcia między centrum i peryferiami wynikające z nierównej wymiany mającej charakter przestrzenny,

•występowanie obszarów półperyferyjnych,

•istnienie w tym systemie-świecie państw hegemonicznych,

•społecznie konstruowany charakter państw, grup etnicznych i gospodarstw domowych,

•pojawienie się ruchów antysystemowych, które równolegle podkopują i wzmacniają system,

•rosnąca polaryzacja społeczna i pogłębiające się „historyczne nierówności rozwoju”49.

Antropolog polityczny Ted C. Lewellen zwrócił uwagę, że za sprawą postępującej globalizacji pojawiło się wiele nowych zjawisk, które cechują współczesny globalny świat:

1)Doszło do rozproszenia władzy w skali globalnej. Decyzje zapadają za zamkniętymi (dla opinii publicznej) drzwiami, w trakcie obrad międzynarodowych korporacji.

2)Zanika centralna władza państwowa, która jest przenoszona na szczebel globalny i lokalny do władz samorządowych oraz obywatelskich organizacji pozarządowych.

3)Neoliberalna rewolucja demokratyczna doprowadziła do pojawienia się pozornych rządów parlamentarnych w byłych państwach autorytarnych, które bardziej legitymizują, aniżeli niwelują nierówności społeczne. Nie należy oczekiwać, że demokracje te będą funkcjonować tak jak w państwach Zachodu.

4)Pojawiły się nacjonalizmy etniczne i rozmaite grupy interesu, które powstały jako odpowiedź na globalizację lub w celu obrony przed nią.

5)Doszło do transnacjonalizacji i deterytorializacji władzy. Nacjonalizm rozprzestrzenił się za pomocą sieci i coraz bardziej wpływa na politykę w krajach macierzystych.

6)Pojawiły się bardzo wpływowe i nielegalne grupy polityczno-ekonomiczne, takie jak kartele narkotykowe i inni „buntownicy”, np. handlarze diamentami itd.

7)Terroryzm pozapaństwowy uległ normalizacji i stał się podstawowym środkiem prowadzenia działań wojennych w skali globalnej50.

Ekonomistka A. Zorska w pracy habilitacyjnej (wyd. I 1998 rok) do najważniejszych cech globalizacji zaliczyła:

•wielowymiarowość (globalizacja przebiega jednocześnie w kilku obszarach życia społecznego: gospodarce, polityce, wojskowości, kulturze);

•złożoność i wielowątkowość (np. dochodzi do erozji dominacji USA, rozwoju rynku globalnego oraz pojawienia się globalnych wyzwań, m.in. ekologicznych);

•integrowanie, czyli scalanie (łączenie) gospodarek, gałęzi gospodarki i rynków oraz przedsiębiorstw (za pomocą np. umów handlowych);

•międzynarodową współzależność różnych zjawisk społecznych i gospodarczych (wzajemna i ścisła integracja różnych podmiotów w wymiarze międzynarodowym);

•silny związek globalizacji z postępem nauki, techniki i rozwoju organizacji (postęp wywiera wpływ na globalizację przez tworzenie nowych technologii, które służą rozwojowi transportu i komunikacji, wytwarzaniu nowych produktów, sposobów zarządzania, organizacji i dystrybucji itd. Do tego postęp techniczny uzależniony jest od szeregu innowacji powstających z racji wzrastającej konkurencji na globalnym rynku);

•kompresję czasu i przestrzeni (inaczej „kurczenie się” świata nazywanego też „globalną wioską”, co dzieje się dzięki wzrastającej mobilności ludzi, przepływom informacji i usług i ogólnie postępowi techniczno-komunikacyjnemu);

•dialektyczny charakter (sprzeczność oddziaływania różnych procesów i zjawisk, np. homogenizacja zróżnicowanie, globalizacja – regionalizacja, wymiar globalny – wymiar lokalny);

•wielopoziomowość (gospodarka światowa stanowi najwyższy poziom, ale zdaniem Zorskiej dla globalizacji gospodarczej „największe znaczenie, intensywność i zakres” w praktyce mają korporacje transnarodowe51);

•poszerzający się międzynarodowy zakres (obejmujący wszystkie stałe kontynenty, ale nie wszystkie kraje52. Zwrócił na to uwagę także geograf S. Otok. Przedstawił mapę świata uwzględniającą stopień nasycenia globalizacją poszczególnych regionów globu i podkreślał, że „globalizacja jest procesem występującym na świecie z różnym natężeniem”53).

Z kolei cytowany już A. Wajda za główne atrybuty globalizacji uznał: liberalizację, integrację i współzależność. Liberalizacja oznacza proces poszerzania i pogłębiania wolności i swobody wchodzenia przez różnego rodzaju podmioty gospodarcze we wzajemne relacje technologiczne, handlowe, organizacyjne, finansowe i inwestycyjne. Idzie też o wolny dostęp do prowadzenia globalnej działalności gospodarczej. Integracja to proces stopniowego łączenia różnego rodzaju sfragmentaryzowanych rynków towarów, finansów lub usług w jeden organizm – rynek światowy, ale także regionalny, czego przykładem jest UE. Ostatni atrybut, czyli współzależność – oznacza splot rozmaitych uwarunkowań przyczynowo-skutkowych zachodzących między zjawiskami i procesami, jakie mają miejsce w różnym czasie i w różnych częściach świata54.

Natomiast niedawno zmarły ekonomista J. Wilkin nie ukrywał, że ekonomiści z reguły są przychylni globalizacji, ponieważ „zjawisko to wpływa pozytywnie na efektywność gospodarowania, mierzoną tradycyjnymi wskaźnikami ekonomicznymi”55. W związku z tym wymienił kilka pozytywnych cech tego megatrendu, m.in:

•zagęszczanie i intensyfikacja więzi pomiędzy rozmaitymi podmiotami (aktorami) w skali światowej,

•jest to proces wielowymiarowy stopniowalny, jego oddziaływanie jest wszechogarniające,

•liczy się szybkość przemian i dostosowań z racji m.in. „kurczenia się świata”, co prowadzi też do tego, że tej cechy wymaga się od niemal wszystkich ludzi w globalnej gospodarce,

•kluczową cechą jest zjawisko rosnącej otwartości struktur instytucjonalnych,

•ostatnią cechą jest „totalny charakter tego procesu”56.

Spór o globalizację: sceptycy, hiperglobaliści i zwolennicy koncepcji transformacji

Debata wokół procesów globalizacji w ostatnich 30 latach jest niezwykle żywa, także w Polsce, z racji tego, że nasz kraj z końcem lat 80. XX wieku dołączył do systemu z Bretton Woods, o czym była już mowa. Mimo upływu lat nie milkną głosy sceptyków wskazujących, że słowo „globalizacja” stało się obecnie „wytrychem językowym”, „pustym znaczącym” lub też „wszystko znaczącym”, ale zarazem nie jest niczym nowym. Sceptycy przekonywali, że obecna forma globalizacji miała już swoje odpowiedniki w historii, choćby w XIX wieku. Jedyna różnica to większy stopień nasilenia interakcji między państwami. Podkreślali przy tym, że mimo postępujących procesów integracji gospodarczej nie można mówić o powstaniu globalnej gospodarki. Procesy gospodarcze toczą się przede wszystkim między trzema głównymi regionami świata: Europą, Azją i Pacyfikiem oraz Ameryką Północną. Przy czym czynnikami napędowymi globalizacji w tym ujęciu są rządy i rynki poszczególnych państw, które współpracują dobrowolnie między sobą. Co więcej, z racji tego, że świat podzielony jest na bloki kontynentalne, to możliwe jest „zderzenie cywilizacji”. Według nich to rządy państw narodowych są nadal głównymi aktorami na scenie międzynarodowej (np. S. Huntington).

Zupełnie odmienną i przeciwną perspektywę prezentowali hiperglobaliści wskazujący, że globalizacja jest procesem realnym i obiektywnym przebiegającym ponad granicami państwowymi. Powoduje to tworzenie się porządku globalnego i cywilizacji światowej, która pozbawiona narodów, będzie opierać się na społeczeństwie obywatelskim i będzie zarządzana globalnie. Czynnikami napędowymi globalizacji w tej optyce stają się zdobycze najnowszej technologii i wszelkiego rodzaju kapitalistyczne instytucje trans- i ponadnarodowe dążące do zniesienia dawnych struktur i hierarchii. Hiperglobaliści przekonywali, że pogłębiająca się złożoność procesów gospodarczych i handlowych sprawia, iż państwa nie mają narzędzi ani możliwości potrzebnych do sprawowania nad nimi kontroli. Oznacza to, że nadchodzi „epoka globalna”.

Zwolennicy koncepcji transformacji zajmowali stanowisko pośrednie i postrzegali globalizację jako siłę napędową rozmaitych i bardzo złożonych procesów kształtujących nowoczesne społeczeństwa. Wskazywali, że choć wzrasta współzależność świata, to państwa narodowe nadal odgrywają ogromną rolę w kreowaniu porządku międzynarodowego. Jednak przemiany globalizacyjne zachodzą w wielu przenikających się wymiarach, m.in. społecznym, politycznym, gospodarczym, technologicznym, kulturowym itp. Przewidywali ukształtowanie się nowego porządku światowego, ale bez likwidacji państw narodowych, które zmieniają swój status i role pod wpływem wyzwań, jakie stawia przed nimi globalizacja. Nie jest ona procesem jednokierunkowym zmierzającym do określonego celu, ale wielokierunkowym tworzącym splot powiązań umożliwiających przepływ informacji, idei, wartości, obrazów. Globalizacja ma postać zdecentralizowaną i sieciową. Dochodzi do procesów transformacji, czyli jednocześnie do fragmentacji i integracji świata. A siłą napędową są zarówno rządy, rynki, jak i kapitalizm oraz postęp techniczny57.

Większość badaczy można zakwalifikować jako zwolenników koncepcji transformacji wskazujących zarówno na pozytywne, i negatywne skutki globalizacji. Według A. Giddensa właśnie to stanowisko jest najbardziej obiektywne. Sceptycy są w błędzie, bo nie dostrzegają stopnia zachodzących zmian, z kolei hiperglobaliści zbyt jednoznacznie nadają globalizacji jednokierunkowy charakter i postrzegają ją głównie w kategoriach ekonomicznych58.

Spór o narodziny narodu

Pojęcie narodu pochodzi od natio – nascere – czyli rodzić się59. Konserwatywny filozof M. A. Krąpiec podkreślał, że w starożytności w zasadzie nie istniały narody, ale wyjątek stanowił naród żydowski, który – bodaj jako jedyny – poczuł się „wybrany”, co zaowocowało powstaniem Biblii i bogatej tradycji religijnej. Według filozofa w budowaniu narodu istotne są przede wszystkim więzi. Dlatego zwraca się uwagę na „narodziny”, czyli mit założycielski i prawzór. Takim ojcem narodu żydowskiego był Abraham60.

Naród jest terminem niejednorodnym, dynamicznym, zmiennym i wielowymiarowym. Jego rozumienie uzależnione było od okresu, w jakim go analizowano, oraz przede wszystkim od politycznego zapotrzebowania. Dlatego też inaczej pojmują go Francuzi, Niemcy czy Polacy. Rozmaite i sprzeczne były jego filozoficzne interpretacje w XIX wieku (kiedy to dopiero wyłaniały się nauki akademickie: historia, socjologia i psychologia), a jeszcze inne w okresie międzywojennym czy powojennym.

Dziś mamy natomiast do czynienia z przenikaniem się dyscyplin naukowych i dochodzi do permanentnego „rozdrobnienia” teoretycznego, które jednak nie prowadzi do powstania nowego paradygmatu i osiągnięcia konsensusu. Brytyjski socjolog A. D. Smith ubolewając nad sfragmentaryzowaniem i powierzchownością dyskursu naukowego, postulował przede wszystkim potrzebę głębi historycznej i mimo wszystko nie tracił wiary w możliwość osiągnięcia porozumienia oraz wypracowania syntezy dotychczasowych badań61

Z kolei socjolog P. Lawrence uznał, że twórcy współczesnych teorii narodu/nacjonalizmu są zazwyczaj kosmopolitami i kierują się określonymi upodobaniami lub interesami politycznymi, a to znacznie komplikuje i być może nawet wypacza istotę naukowych debat na temat tych terminów62.

Można powiedzieć w uproszczeniu, że obecnie toczy się spór między dwoma ujęciami istoty i powstania narodu, choć oczywiście w literaturze przedmiotu można znaleźć bardziej złożone klasyfikacje63. A. D. Smith pierwsze stanowisko nazywał geologicznym (m.in. P. Lawrence pisał, że Smith jest przedstawicielem etnosymbolizmu64). Według tej orientacji współczesne narody kształtowały się stopniowo na przestrzeni wieków poprzez procesy nakładania się „warstw etnicznych” i gromadzenia narodowego dziedzictwa. Naród w tym ujęciu bazuje na doświadczeniach swoich przodków, odwołuje się do nich i jest przez nie kształtowany. A co więcej, jest ucieleśnieniem i kontynuacją swojego pierwowzoru z okresu starożytności, bo narody istnieją od zawsze i są wszechobecne. Ich członkowie integrują się wokół etni, którą cechuje: oficjalna nazwa, wspólny mit założeniowy, pamięć historyczna, pamięć kulturowa, terytorium oraz ograniczona solidarność, przynajmniej na poziomie elit65. Można zatem powiedzieć, że etnosymboliści są konserwatystami66.

W opozycji do takiej genezy narodu są badacze ujęcia gastronomicznego, które dzieli się na modernistyczne i postmodernistyczne. Ogólnie przedstawiciele tego nurtu uważali, że każda wspólnota narodowa wyrosła z kolażu różnorodnych elementów, stąd nie można mówić o „czystych” narodach i homogenicznych wspólnotach67. Moderniści zgadzają się ze sobą w kilku kwestiach, że nacjonalizmy i systemy państwowe są współczesne, a co za tym idzie narody i tożsamość narodowa pojawiły się niedawno oraz przede wszystkim są wytworem nowoczesności68. Trzeba zauważyć, że etnosymboliści nie negowali faktu, iż procesy narodowotwórcze mają ścisły związek z industrializacją i powstaniem społeczeństwa masowego. Wyjątek wśród nich stanowił antropolog J. Llobera, który uważał, że źródłem powstawania narodów i nacjonalizmów jest kultura. Jego zdaniem łączenie tych zjawisk z procesami ekonomicznymi jest kontynuacją myśli marksistowskiej i niczego nie wnosi do dyskusji na temat kwestii narodowych. Argumentował to faktem, że nacjonalizm pojawiał się zarówno na biednych rolniczych peryferiach, takich jak Walia oraz Szkocja, jak i w najbogatszych skupiskach przemysłowych Hiszpanii, czyli w Baskonii i Katalonii69.

Wielu badaczy pisało, że generalnie postmoderniści pojmowali naród jako sztuczny konstrukt i pewną zbiorową imaginację. Przekonywali, że naród w tym ujęciu jest bytem przygodnym, a nie powszechnym i koniecznym70. Zdaniem A. Heywooda takie przekonanie mają socjaliści71. Przy czym postmoderniści z reguły nie dociekają istoty pojęcia narodu a raczej skupiają się na dekonstrukcji znanych już koncepcji i ich krytyce72. Politolog konserwatywny A. Wielomski i M. Ziętek-Wielomska przekonywali, że w tym nurcie mieści się antropologiczna definicja narodu zaproponowana przez B. Andersona, badacza urodzonego w Chinach, który przez wiele lat zajmował się badaniem Dalekiego Wschodu:

Jest to wyobrażona wspólnota polityczna, wyobrażona jako nieuchronnie ograniczona i suwerenna. Jest wyobrażona ponieważ członkowie nawet najmniej licznego narodu nie znają w większości swych rodaków, nie spotykają ich, nic o nich nie wiedzą, a mimo to pielęgnują w umyśle obraz wspólnoty73.

A. Wielomski i M. Ziętek-Wielomska twierdzili, że „kością niezgody” między konstruktywistami a etnosymbolistami jest generalnie kwestia uznania, czy narody są wytworem manipulacji i socjotechniki czy może stanowią przedłużenie etni, a więc posiadają historię74. Wielomscy podzielili badaczy narodów jedynie na dwa obozy: etnosymbolistów i konstruktywistów, co jest znacznym uproszczeniem. Co więcej uznali, że moderniści są konstruktywistami, bo rzekomo m.in. głoszą tezę mówiącą, że narody są konstruowane przez „nacjonalistycznych intelektualistów-ideologów”75. I zaliczyli do konstruktywistów zarówno E. Gellnera, E. Hobsbawma, jak i B. Andersona76.

Jednak liberalny socjolog K. Jaskułowski zwrócił uwagę, że wbrew powszechnemu przekonaniu B. Anderson wskazywał nie tyle na iluzoryczność i nietrwałość narodu, ale przede wszystkim na jego symboliczny charakter. Przekonywał zarazem, że w tym ujęciu źródłem narodowej świadomości są realne i materialistyczne procesy związane z rozwojem kapitalizmu. Zgodnie z ustaleniami Jaskułowskiego nie można utożsamiać „tworzenia” lub „wyobrażania” z „wynalezieniem” bądź „fabrykowaniem” narodów”, bo nieporozumieniem jest twierdzenie, że według Andersona narody są wytworem socjotechniki. Nieporozumienie to wynika zaś z nieuważnej lektury jego prac77.

Z kolei P. Lawrence uznał, że dopiero niedawno konstruktywiści zakwestionowali własne nowatorskie przekonanie o tym, że naród został „wynaleziony” czy też „wyobrażony”. Konstatował, że debata na temat tego pojęcia uległa niepohamowanej fragmentaryzacji i odbiega od rzeczywistości. A co więcej, toczy się głównie w hermetycznie zamkniętym środowisku akademickim78.

(Nie)pewna droga do „globalnej wioski” i status państwa w dobie globalizacji

A. Wielomski i M. Ziętek-Wielomska analizując różne koncepcje (np. J. Ortegi y Gasseta, R. Coudenhove-Kalergiego) postulujące „skonstruowanie narodu europejskiego” podkreślali, że pojawienie się nowoczesnych państw narodowych w XIX wieku miało być jedynie „etapem przejściowym na drodze całościowej ludzkiej emancypacji”, dążącej finalnie do „zjednoczenia całej ludzkości”. I co więcej, zdaniem tych badaczy: „Koncepcje te odmawiały dalszego prawa bytu nowoczesnym państwom narodowym”. Nic więc dziwnego, że pozostały jedynie teoretycznymi konstruktami i realnie się nie spełniły79.

Za jedną ze współczesnych koncepcji tego rodzaju można uznać wizję homogenicznej „globalnej wioski”. Twórcą terminu „globalna wioska” był M. McLuhan nazywany niekiedy „prorokiem elektronicznego zbawienia”. McLuhan użył zwrotu „globalna wioska” w pracy z 1962 roku pt. Galaktyka Gutenberga. Tworzenie człowieka druku (ang. The Gutenberg Galaxy: The Making of Typographic Man, 1962). Twierdził, że za sprawą „elektronicznej rewolucji” cała ludzkość żyje dziś w „jednej ścieśnionej przestrzeni”, zwanej „globalną wioską”. Kultura elektroniczności sprawiła, że ludzkość dokonała zwrotu ku „pierwotności lub plemienności”, bo „świat uległ skurczeniu”. Dokonało się elektroniczne przedłużenie ludzkich zmysłów tworzące „noosferę”, inaczej nazywaną „technologicznym mózgiem świata”. „Świat stał się komputerem, mózgiem elektronicznym”80. Jak słusznie podkreślał we wstępie do tej książki antropolog G. Godlewski, „globalna wioska” odtwarza pewne cechy i style życia obecne w „wiosce lokalnej”, ale nią nie jest, bo jej istotą jest „organiczność elektroniczna”81. Z kolei M. McLuhan nie miał złudzeń, że:

Nasze przedłużone zmysły, narzędzia, technologie przez wieki były zamkniętymi systemami niezdolnymi do interakcji, niedostępnymi dla świadomości zbiorowej. Teraz, w erze elektronicznej, bezpośrednie współistnienie naszych instrumentów technologicznych wywołało bezprecedensowy kryzys w dziejach ludzkości. Nasze przedłużone zdolności i zmysły tworzą teraz jedno wspólne pole doświadczenia, co sprawia, że niezbędne jest ich objęcie świadomością zbiorową (…) Dopóki nasze technologie, takie jak koło, alfabet czy pieniądz, były powolne, stanowiły osobne zamknięte systemy (…) Nie jest tak teraz, gdy obraz, dźwięk i ruch są symultaniczne i mają globalny zasięg82.

Wielu badaczy od wielu lat powtarza slogan, że żyjemy w „globalnej wiosce”. Jednak po głębszej refleksji nie jest to wcale takie oczywiste. Otóż postęp naukowo-techniczny, a wraz z nim „medialna sieć” nie dotarły do wszystkich zakątków świata. Według ustaleń najnowszego raportu The Sustainable Development Goals Report (2019) na temat „stanu świata” i celów „zrównoważonego rozwoju” 736 mln ludzi żyło w skrajnym ubóstwie; 750 mln ludzi było analfabetami; 617 mln nie potrafiło biegle czytać i nie znało podstaw matematyki; 87% z 840 mln ludzi zamieszkujących obszary wiejskie nie posiadało prądu; 90% ludzi mieszkało w zasięgu sieci komórkowej 3G lub nowszej, ale nie wszyscy mogli z niej skorzystać. Do tego nie znikły granice państw narodowych, wręcz przeciwnie, ich liczba rośnie. Przed II wojną światową było 75 państw narodowych, a w 2019 roku było ich już 193.

Paradoksalnie wielu krytyków globalizacji winą za nierówny dostęp do wszelkiego rodzaju dóbr oraz postępujące rozwarstwienie ludzkości obarcza właśnie procesy globalizacji. Jak pisał choćby socjolog Z. Bauman:

W dzisiejszych czasach nowoczesna produkcja „odrzutów ludzkich” idzie pełną parą – jest bodaj jedną z najregularniej rosnących gałęzi nowoczesnego przemysłu. Wytwórnie ładu społecznego i gospodarczego postępu pracują na pełnych obrotach i do granic wytrzymałości. Ale rosnącej sterty odpadów nie ma dokąd usuwać; bliska jest ona masy, jaka grozi samozapłonem i eksplozją83.

Niemniej z pewnością zasadne jest stwierdzenie, że większość ludzi na świecie jest połączona na stałe z siecią teleinformatyczną, wszak według najnowszego raportu Digital (2021) w styczniu 2021 roku populacja ludzi na świecie liczyła 7,83 mld, a 4,66 miliarda spośród nich korzystała z Internetu84. Stąd też za sprawą elektronicznych „nowych mediów” tworzy się swego rodzaju nowa ponadnarodowa lub też postnarodowa cyberkultura, zwana bardziej powszechnie popkulturą85. Socjolog edukacji Z. Melosik odnosząc się do teorii socjologa J. Fiske, który pojmował współczesne media jako narzędzie do „dyscyplinowania” społeczeństwa, podkreślał, że popkultura stała się znaczącym czynnikiem konstruowania władzy lokalnej zajmującej się kontrolą codzienności. Ba, jest polem bitwy, na którym kształtowane są wartości, znaczenia, wiedza i sens codziennego życia86.

Na przełomie XX i XXI wieku wraz z rozwojem gospodarki światowej poprzez nowe technologie, takie jak Internet i telefony komórkowe, wyłonił się termin „społeczeństwo sieci”, przeanalizowany przez hiszpańskiego socjologa M. Castellsa87. Zdaniem tego badacza władza kontroluje społeczeństwo poprzez przekazywanie ściśle określonych informacji, co może skutkować wykluczeniem lub włączeniem do danej sieci pewnych grup społecznych:

Źródłem władzy jest zdolność określania decydujących treści i narzucania ich innym. Władzę, mimo iż działa w odmiennym środowisku, należy definiować tradycyjnie, jako zdolność wpływania na innych88.

Castells w innym miejscu przenikliwie pisał, że współcześnie dominacja opiera się na zdolności dominującej elity do organizowania się i zarazem jej zdolności do „dezorganizacji mas”. Przy czym zakłada się, że elity są kosmopolityczne, a „masy” lokalne. Władza jest więc dystrybuowana na cały świat, ale życie zwykłych ludzi jest zakorzenione w miejscach i historii. Stąd im bardziej organizacja społeczna opiera się na ahistorycznych przepływach, tym bardziej globalna władza jest nieuchwytna dla lokalnych/narodowych wspólnot89.

Rewolucja technologiczna z jednej strony prowadzi do zagęszczenia kontroli, jaką władza sprawuje nad jednostkami i społeczeństwami, ale jednocześnie z drugiej strony poprzez upowszechnianie rozmaitych informacji w najodleglejszych zakątkach świata sprawia, że „budzi się ludzka świadomość” i różne grupy dążą do „zaistnienia w wirtualnym świecie” i emancypacji, chcąc zmienić swój los na lepszy. Dochodzi do procesów upodmiotowiania się rzeszy ludzi w wymiarze nie tylko lokalnym, regionalnym, narodowym, ale też światowym90.

Zarazem trzeba pamiętać, że nie mamy do czynienia z „praniem mózgów” w wymiarze globalnym, ale z oferowaniem rozmaitych styli i sposobów postrzegania, przeżywania świata, które dodatkowo są w sposób oddolny (re)konstruowane i przystosowywane do lokalnych potrzeb i możliwości. Dzieje się to w procesie glokalizacji, który umożliwia również prezentowanie lokalnie wytwarzanych dóbr, idei, itp. na wirtualnej arenie tworzącej nowy globalny rynek91.

W związku z tym wielu badaczy wskazywało, że we współczesnej fazie neoliberalnej globalizacji napędzanej rewolucją technologiczno-informacyjną dochodzi wręcz do zamachu na czołową rolę, jaką państwo pełniło dotychczas w architekturze międzynarodowej92. Socjolodzy L. Sklair i W. Robinson podkreślali, że kapitalistyczna działalność gospodarcza ma obecnie wymiar ponadnarodowy. Robinson uznał nawet, że wyłania się „ponadnarodowy aparat państwowy” (postnarodowy, pozanarodowy), rozumiany jako ideologiczny, polityczny i praktyczny system obejmujący społeczeństwa, jednostki i grupy wchodzące ze sobą w interakcję w globalnej przestrzeni poza granicami politycznymi93.

Podobnie neokomuniści M. Hardt i A. Negri przekonywali, że granice państwa narodowego stanowią obecnie przeszkodę dla rozwoju rynku światowego, dlatego nadejdzie kres gospodarek narodowych w takim kształcie, jakim je dziś znamy, tym bardziej że wyłonił się już „podmiot polityczny” zwany Imperium, który sprawuje realną władze nad światem za sprawą technologii informacyjnej94. Przy czym zdaniem tych badaczy dochodzi do centralizacji zarządzania i kontroli za pomocą ujednolicania „struktury władzy”: Hollywood, Microsoft, IBM, itd. A zarazem:

Nowe technologie komunikacyjne obiecują nową demokrację i nową społeczną równość, ale w istocie tworzą nowe obszary nierówności i wykluczenia, zarówno w krajach dominujących, jak i zwłaszcza poza nimi95.

S. Zuboff, psycholożka społeczna, poszła jeszcze dalej i ukuła termin kapitalizm inwigilacji, który określiła jako „całkowicie nowatorski komercyjny projekt”, który został „skonstruowany celowo” przez „grupę ludzi”. Zgodnie z nim aktywność użytkowników w cyberprzestrzeni stała się „surowcem do produkcji danych behawioralnych”. Część z tych danych służy do ulepszania produktów, a pozostałe, określane jako „nadwyżka behawioralna”, wykorzystywane są przez „inteligentne maszyny” do tzw. predykcji, czyli przewidywania ludzkich działań. Powstałe produkty predykcyjne trafiają do obrotu na „rynkach przewidywań przyszłych zachowań”. Celem kapitalizmu inwigilacji jest „zautomatyzowanie nas”. Stąd „rodzi się nowy gatunek władzy”, zwanej instrumentalizmem, który „wdraża swój porządek, posługując się zautomatyzowanym medium coraz bardziej wszechobecnej obliczeniowej architektury inteligentnych sieciowych urządzeń, rzeczy i przestrzeni”96. Kapitalizmu nadzoru nie należy jednak utożsamiać z technologiami, ale z logiką, która nimi zarządza. Co więcej, zdaniem Zuboff „technologie są zawsze narzędziami ekonomicznymi”97.

Można uznać, że psycholożka częściowo wpadła w pułapkę prezentyzmu98. Z jednej bowiem strony twierdziła, że analizowane przez nią zjawiska są całkowicie nowe. Z drugiej strony wskazywała na ich obecność w przeszłości. Otóż istotnie inwigilacja, z łac. invigilare, oznacza czuwanie nad czymś. Władza od setek lat „czuwa” nad robotnikami, konsumentami, więźniami, uczniami itp. (Panoptikon99). Jednak Zuboff jedynie raz, i to pobieżnie, wspomniała o panoptikonie100.

Podobnie instrumentalizm (z łac. instrumentum oznacza narzędzie) został przez psycholożkę przedstawiony w sposób redukcjonistyczny. Instrumentalizm jest bowiem znany co najmniej od nowożytności, kiedy to wiedza naukowa była przez niektórych filozofów redukowana do kategorii użyteczności (np. Kartezjusz)101. Zuboff zaś analizując instrumentalizm, odwoływała się m.in. do warunkowania instrumentalnego, opracowanego i nazwanego rzekomo przez psychologa B. Skinnera, ale teoria ta odkryta została wcześniej przez E. Thorndike’a i opisana również przez polskiego neurofizjologa J. Konorskiego, o czym psycholożka nie wspomniała102. Trzeba pamiętać, że na przestrzeni dziejów zmianie uległy narzędzia sprawowania władzy, co przełożyło się na jej rozmiar, zasięg i głębokość.

Zarzut prezentyzmu potwierdza też odżegnywanie się Zuboff od terminu „totalitaryzm cyfrowy”, który uznała za anachroniczny, bo ponoć „nie ma historycznego precedensu dla instrumentalizmu”. Totalitaryzm według tej badaczki dążył do ludobójstwa i „inżynierii dusz” (autorka pominęła szczegółowy opis „totalitaryzmu cyfrowego”, skupiając się tylko na tradycyjnym). A władza instrumentalna nie jest zainteresowana ludzkimi duszami, wpajaniem nowych zasad czy ideologii. Nie czerpie korzyści z terroru, mordów i eksterminacji. I w odróżnieniu od totalitaryzmu nie jest projektem politycznym współpracującym z ekonomią, ale rynkowym, który „współpracuje z wszystkim, co cyfrowe, aby wytworzyć własny unikalny brand społecznej dominacji” 103 i kultywować „inżynierię zachowania”104. Jednak Zuboff sama sobie zaprzeczyła, skoro na końcu książki przyznała, że kapitalizm nadzoru jest formą „tyranii, która żywi się ludźmi, ale nie pochodzi od nich”105.

Autorka w duchu marksistowskim podjęła się krytyki zależności, jakie wytworzyły się w świecie cyfrowym między użytkownikami a ponadnarodowymi firmami tworzącymi Big Tech (Google, Amazon, Facebook, Apple, Microsoft). Kapitalizm inwigilacji narzuca swoją wolę „marionetkom” za pomocą aparatu cyfrowego, nazwanego Wielkim Innym (w książce jest analizowana też wizja G. Orwella i Wielkiego Brata), rozumianym jako: „sensoryczna, obliczeniowa, podłączona kukiełka, która renderuje, monitoruje, oblicza i modyfikuje ludzkie zachowanie”. Dzięki temu władza dąży do zagwarantowania „pewności bez terroru w postaci gwarantowanych wyników”106. Zdaniem autorki dochodzi m.in. do przymusu podłączenia, standaryzacji zbiorowej świadomości i globalizacyjnego ujednolicenia oraz wyłonienia się Hive Mind (tłum. dosł. „umysłu roju”) kontrolującego wszystkie umysły danej rasy107.

Zuboff przekonywała, że kapitalizm nadzoru dąży do zdobycia nieograniczonej wolności i całkowitej wiedzy i „narzuca totalistyczną kolektywistyczną wizję życia w ulu”, w którym kapitaliści sprawują „kult danych”. Tym sposobem kapitalizm inwigilacji uzurpuje sobie „prawo do dominacji nad terytoriami ludzkimi, społecznymi i politycznymi”. Stąd przybiera on postać „odgórnego zamachu stanu”, który nie ma na celu obalenia państwa, ale „raczej obalenie suwerenności ludu”. I tylko „my naród” możemy się temu przeciwstawić i zmienić bieg zdarzeń108.

Zarazem Zuboff uznała, że instrumentalizm jest rodzajem „radykalnego behawioryzmu”, pojmującego człowieka jako „obojętny organizm” uwięziony we „wzorcach zachowań, poza rozumieniem lub kontrolą, niczym mrówki, pszczoły lub stada łosi”109. Człowiek pozbawiony jest więc prawa do samostanowienia i staje się „cyfrowym tubylcem”, „wygnańcem” bez „praw do terytorium naszego własnego zachowania” oraz bez kontroli nad „wiedzą pochodzącą z wywłaszczenia go przez innych na rzecz innych”110. Ba, ponoć „jesteśmy tylko cyframi” lub też nie tyle produktami i przedmiotami, ile „porzuconymi truchłami”111.

Jednak jest to jednostronna i skrajnie lewicowa krytyka obecnego kapitalizmu nadzoru. Przywołana przez Zuboff kategoria „cyfrowych tubylców” związana jest z szerszym nurtem „teorii generacji cyfrowych”, które były ostro krytykowane przez badaczy. Zarzucano im, że:

1)Zbyt dużą rolę przywiązują do sieci i pomijają inne czynniki kształtujące człowieka.

2)Opierają się często na anegdotycznych obserwacjach funkcjonowania ludzi.

3)Pozbawione są wystarczających dowodów empirycznych, a niektóre ich założenia są sprzeczne z danymi empirycznymi, np. dotyczące młodych ludzi i ich szczególnych kompetencji odnoszących się do technologii informacyjno-komunikacyjnych.

4)Pomijają fakt, zgodnie z prezentyzmem, że niektóre właściwości przypisywane „cyfrowym tubylcom” uwidaczniały się już wcześniej w czasach przed Internetem.

5)Nie uwzględniają ewolucji Internetu.

6)Pomijają zróżnicowanie użytkowników sieci i złożoność wzorców np. korzystania z Internetu. Zarazem nadmiernie upraszczają i generalizują opis „cyfrowych tubylców”112.

Warto pamiętać, że wciąż żyjemy w społeczeństwie zindywidualizowanym, na którego potrzeby niemal idealnie odpowiedzieli kapitaliści oferujący zindywidualizowaną i elastyczną wersję konsumpcji113. Nadal mamy też do czynienia z Internetem 2.0, który umożliwia użytkownikom sieci nie tylko bierne pobieranie treści i danych, ale także ich kreowanie, współtworzenie i współzarządzanie nimi. Użytkownicy sieci nie są biernymi „przedmiotami”, którymi władza nadzorcza dowolnie manipuluje i modeluje, ale są aktywnymi prosumentami, czyli producentami wiedzy, co jest widoczne np. w powstałej w 2001 roku Wikipedii114. Stąd cechą charakterystyczną Web 2.0 jest „wykorzystanie zbiorowej inteligencji, która zmienia sieć w rodzaj globalnego mózgu”. Podkreśla się zarazem, że Internet 3.0 rozumiany jako sieć złożona z wielkiej bazy danych i oparta na mechanizmach sztucznej inteligencji jest dopiero w fazie konstruowania115. I nawet Zuboff przyznała, że pojawiły się dwie sprzeczne wizje trzeciej nowoczesności i nie jest jasne, która się urzeczywistni, bo „zalążki odpowiedzi [są] równie niedoprecyzowane jak półprzeźroczysta skóra noworodka”:

Jedna stanowiła cyfrową obietnicę zdemokratyzowanej informacji w kontekście zindywidualizowanych relacji gospodarczych i społecznych. Druga odzwierciedlała surową prawdę masowego wykluczenia i elitarnych rządów116.

W literaturze przedmiotu podkreśla się, że zarówno Internet 2.0 jak i wyłaniająca się wersja 3.0 stają się platformą demokratyczną i umożliwiają użytkownikom kreowanie zmian społecznych. Przykładem rewolucyjnej zmiany, jaka dokonała się za sprawą interakcji na Facebooku i Twiterze, jest obalenie w 2011 roku dyktatury Hosniego Mubaraka rządzącego w Egipcie. Podobnie, w dużej mierze za sprawą wspomnianych mediów społecznościowych, doszło w latach 2013–2014 do Euromajdanu117.

Z drugiej strony według Zuboff dochodzi do kolaboracji władzy państwowej z władzą instrumentalną, czego przykładem jest założenie w 2017 roku przez kapitalistów nadzoru i Big Tech: Globalnego Forum Internetowego na rzecz Zwalczania Terroryzmu, które ma na celu wspieranie rządów państw w walce z terroryzmem118. Niemniej Zuboff przekonywała, że człowiek poddany cyfrowej opresji powinien być chroniony przez państwo. A co więcej dojdzie w świecie cyfrowym do bitwy o „ludzką przyszłość” między kapitalizmem nadzoru, państwem i społeczeństwem119. Przy tym kapitaliści nadzoru sprzeciwiają się wprowadzaniu jakichkolwiek regulacji wymierzonych w świat cyfrowy i zarazem nie ukrywają, że sektor zaawansowanych technologii działa kilkukrotnie szybciej od instytucji demokratycznych i rządów państw120. Zapowiadają, że za sprawą portali takich jak: m.in. Facebook powstanie społeczność globalna zorganizowana w świecie bez granic: on-line. Zuboff uznała nawet, że kapitaliści nadzoru są osobliwymi utopistami, bo tworzą świat zgodny ze swoimi wizjami121. A, co więcej:

Problem polega na tym, że nawet coraz większa państwowa tarcza (prawna – przyp. A. P.) nie ochroni nas przed atakiem na sanktuarium122 przeprowadzanym przez instrumentalną władzę, stymulowanym przez imperatywy ekonomiczne kapitalizmu nadzoru123.

Zdaniem R. Kuźniara wielowymiarowy multiproces globalizacji „uderza” w istotne cechy i atrybuty przynależne państwu. Dzieje się to za sprawą jego deterytorializacji i dezagregacji. Pierwsze zjawisko prowadzi do utraty kontroli sprawowanej przez państwo nad procesami zachodzącymi w jego obrębie, z racji zwiększonej „przepustowości i otwartości granic” przez, które „wędrują” niepoliczalne ilości informacji, idei, towarów i usług. A ponadnarodowe korporacje i organizacje obywatelskie NGO raczej bez utrudnień działają na jego terytorium. Globalizacja relatywizuje zatem trzy podstawowe składniki państwa: terytorium, ludność, władze.

Temu złożonemu procesowi towarzyszy zjawisko dezagregacji państwa, które przejawia się w pogłębiającej i rozciągającej się podległości struktur państwowych różnym czynnikom międzynarodowym, pozarządowym i transnarodowym. Częściowo podległość ta umożliwia negocjacje dotyczące zakresu i głębokości uzależnienia państwa, a częściowo czyni je podrzędnym i krępuje władze państwowe. Dochodzi więc często do konfliktu interesów między np. światem biznesu a instytucjami chroniącymi prawa człowieka itp.124.

Do tego wyłania się również szereg innych zjawisk, które dodatkowo komplikują obraz sytuacji i zależności w wielu wymiarach i na różnych poziomach działalności państwa. Między innymi dochodzi także do relokacji uprawnień państwa zarówno „w górę”, na poziom ponadnarodowy (dobrowolne przekazywanie kompetencji państwa instytucjom mającym na celu działanie wspólnotowe w obrębie kilku państw i w celu rozwiązywania problemów lub ochrony interesów), i transnarodowy (korporacje TNCs, banki, media, inni aktorzy niepaństwowi), oraz „w dół”, na poziom regionalny i lokalny. Sprawia to, że różne segmenty państwa albo pozostają bierne, wobec „odgórnych” uwarunkowań, albo wchodzą w mniej lub bardziej intensywne interakcje i współpracę. Ważny zatem jest tutaj czwarty podstawowy składnik państwa, a mianowicie zdolność do udziału w stosunkach międzynarodowych125.

Nie można tu pominąć ustaleń ekonomisty J. Kleera, który dowodził, że globalizacja upowszechniając gospodarkę rynkową w skali świata, nie upowszechnia jednolitych systemów polityczno-instytucjonalnych. Przy tym potwierdzał hipotezę, że „nie ma jednoznacznego związku między typem (rodzajem) systemu politycznego a tempem wzrostu”. I ostatnia teza, jaką argumentował, mówiła, że podstawowa sprzeczność w skali globalnej pojawia się na styku systemu globalnego z państwem narodowym (suwerennym). J. Kleer dopełnił tę tezę hipotezą szczegółową, zgodnie z którą globalizacja prowadzi do:

swoistego zawłaszczenia państwa narodowego w czterech podstawowych obszarach: gospodarczym, technicznym, edukacyjnym i, co ważniejsze, polityczno-instytucjonalnym. Sprzyja temu czy, ściślej rzecz ujmując, napędza ów proces zawłaszczenia rewolucja informacyjna, która z jednej strony upowszechnia pewne ogólne zjawiska i procesy ekonomiczne i techniczne, zaś z drugiej podporządkowuje je ośrodkom silniejszym ekonomicznie, technicznie czy politycznie. Ów proces zawłaszczania ma daleko idące konsekwencje, prowadzi bowiem do erozji państwa narodowego. A to z kolei uruchamia siły przeciwstawiające się owym procesom zarówno polityczne, jak i przede wszystkim kulturowe126.

Jednak mimo ograniczonego zawłaszczania państw nie dochodzi do ich całkowitego zaniku i likwidacji, bowiem nie ma ku temu podstaw127. Potwierdził to również W. Morawski: „Państwo staje się mniej ważne, ale bez niego mechanizm globalny staje się niezdolny do wypełniania swoich zadań. Całość stała się tak złożona, że żadnego z dotychczasowych elementów nie daje się usunąć”128. Jak słusznie przewidywał zatem futurolog A. Toffler: nie spełni się wizja M. McLuhana o powstaniu homogenicznej „globalnej wioski”129.

Uznany politolog i ekonomista F. Fukuyama, który w latach 80. i 90. XX wieku był neoliberałem, a później stał się liberałem130, dowodził, że „słabe i zbankrutowane państwa” stwarzają kłopoty i zagrażają ładowi międzynarodowemu. Dlatego w ramach zachowania bezpieczeństwa międzynarodowego należy wzmacniać te „słabe państwa”131. Jednak niewiele krajów rozwiniętych umie temu sprostać. „Zatem trzeba się nauczyć, jak skutecznie budować państwo – oto warunek przyszłego ładu światowego”132.

Powyższe zdaje się potwierdzać szereg zjawisk i procesów, które dają o sobie znać szczególnie w ostatnich latach, a mowa tutaj m.in. o odradzaniu się wszelakich form tzw. popnacjonalizmu; powrocie „polityki siły” w stosunkach międzynarodowych, która generuje „nową zimną wojnę”; pojawieniu się pandemii COVID-19; oraz napaści Rosji na Ukrainę. Słusznie bowiem konstatował I. Wallerstein, że „świat w najbliższych pięćdziesięciu latach zapowiada się dużo bardziej naznaczony przemocą niż świat zimnej wojny”133. O tym szerzej będzie mowa w innych artykułach.

Przypisy

   1 S. Kowalik, Uśpione społeczeństwo. Szkice z psychologii globalizacji, Warszawa 2015. J. J. Arnett, The Psychology of Globalization [w:] „American Psychologist”, 2002, Vol. 57, No. 10, s. 774–783. DOI:10.1037//0003-066X.57.10.774. A. Bańka, Globalizacja pracy i kariery a procesy identyfikacji indywidualnej i społecznej, [w:] M. Górnik-Durose, B. Kożusznik (red.), Perspektywy psychologii pracy, Katowice 2007, s. 53-81.

   2 Por. I. Wallerstein, Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007, s. 10.

   3 W. Morawski, Konfiguracje globalne, struktury, agencje, instytucje, Warszawa 2010, s. 29.

   4 G.W. Kołodko, Wędrujący świat, Warszawa 2011, s. 93.

   5 Por. W. Misiak, Globalizacja więcej niż podręcznik. Wyd. 2, Warszawa 2009, s. 10–11.

   6 Por. A. Giddens, Socjologia, Warszawa 2005, s. 721. B. Walicka (red.), Słownik politologii, Warszawa 2008, s. 151.

   7 A. Wajda, Globalizacja. Społeczeństwo i jego rozwój, Warszawa 2011, s. 15.

   8 Tamże s. 52.

   9 Por. A. Wajda, Globalizacja… op. cit. s. 32. T. Klementewicz, Geopolityka trwałego rozwoju. Ewolucja cywilizacji i państwa w trakcie dziejotwórczych kryzysów, Warszawa 2013, s. 14–15.

10 M. Gulczyński, Panorama systemów politycznych świata, Warszawa 2004, s. 418–419. Należy w tym miejscu nadmienić, że M. Gulczyński bodaj jako pierwszy w Polsce pisał o globalizacji, a było to w 1967 roku. Zob. M. Gulczyński, Globalizm. Nowe stadium kapitalizmu?, „Miesięcznik Literacki” 1967, nr 6–7.

11 W. J. Burszta, Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako kulturowa refleksyjność, Poznań 2004, s. 95–96.

12 E. Baldwin, B. Longhurst i inni, Wstęp do kulturoznawstwa, Poznań 2007, s. 187.

13 W. J. Burszta, Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako kulturowa refleksyjność, Poznań 2004, s. 96.

14 Por. I. Wallerstein, Analiza systemów-światów. Wprowadzenie, Warszawa 2007, s. III-X. Tamże, s. 10.

15 D. Held, A. McGrew, The end of the old order? Globalization and the prospects for world order, [w:] British International Studies Association, Cambridge University Press 1998, s. 220.

16 A. Piskozub, Świat i Europa XXI wieku, https://geopolityka.net/andrzej-piskozub-swiat-europa-xxi-wieku/, (dostęp: 06.09.2020).

17 Por. W. Misiak, Globalizacja więcej niż podręcznik… op. cit., s. 33–35. G. Grimaldaa, A. Trannoyb, F. Filgueirac, K. Ove Moene, Egalitarian redistribution in the era of hyper-globalization, Review of Social Economy, ISSN 1470-1162, Routledge, Vol. 78, Iss. 2, London 2020, s. 151–154.https://doi.org/10.1080/00346764.2020.1714072.

18 C. Hann, K. Hart, Antropologia ekonomiczna. Historia, etnografia, krytyka, Poznań 2015, s. 42.

19 Por. K. Rybiński, Globalizacja w trzech odsłonach: offshoring – globalne nierównowagi – polityka pieniężna, Warszawa 2007, s.25–26.

20 Autor odróżnił porządek międzynarodowy od systemu międzynarodowego i zdefiniował go jako: „całość powiązanych ze sobą uczestników stosunków międzynarodowych, relacji, które ich wiążą, oraz instytucji, które mają zapewniać stabilność i trwanie tej całości. (...) Składnikami porządku są uczestnicy, relacje oraz instytucje stanowiące wspólnie jego strukturę, jego sensem (logiką) zaś jest trwanie, czyli rozwój (przemiana, ewolucja) w sposób sprzyjający bezpieczeństwu uczestników i przewidywalności ich relacji”. R. Kuźniar, Porządek międzynarodowy. Perspektywa ontologiczna, Warszawa 2019, s. 33–34.

21 Już w odległej starożytności istniały barbarzyńskie jednostki terytorialno-polityczne i imperia. Jednak nie można zakładać, że istniał wówczas porządek międzynarodowy we współczesnym ujęciu tego terminu. R. Kuźniar uznał, że w starożytności (na)rodził się archeporządek, który dopiero na przełomie XVI i XVII wieku przybrał postać protoporządku. To w tym okresie powstały warunki „umożliwiające wykształcenie się wszystkich elementów składowych porządku międzynarodowego”. Tamże, s. 37 i n., 54 i n.

22 Por. Tamże, s. 139 i n., 60–73.

23 Tamże, s. 69–70.

24 A. Gałganek, Pojęcia imperium i imperializm w nauce o stosunkach międzynarodowych, [w:] Przegląd Strategiczny, (1), 2013, s. 95. https://doi.org/10.14746/ps.2013.1.6.

25 Obecnie pojęcia takie jak liberalizm, neoliberalizm są błędnie używane jako synonimy i wrzucane do „jednego worka”. Ma to szczególne znaczenie, tym bardziej że neoliberalizm, a w tym liberalizm, są oskarżane zarówno przez media i niektórych naukowców za spowodowanie globalnego kryzysu na początku XXI wieku. Przy czym neoliberalizm istotnie wywodzi się z klasycznego liberalizmu i był odpowiedzią na jego krytykę przez wyznawców keynesizmu i socjalizmu, w związku z pojawieniem się tzw. Wielkiego Kryzysu w latach 1929–1933. Po raz pierwszy pojęcie neoliberalizmu zostało użyte przez A. Rüstowa w sierpniu 1938 roku, choć były również inne propozycje, takie jak: neokapitalizm, liberalizm lewicowy czy liberalizm społeczny. Neoliberalizm miał się różnić w koncepcji Rüstowa od liberalizmu klasycznego odrzuceniem leseferyzmu i budową silnego państwa stojącego ponad wolnym rynkiem. Po II wojnie światowej doszło jednak do podziału i neoliberałowie, tacy jak: Rüstow i W. Eucken, stali się przedstawicielami niemieckiego ordoliberalizmu, zaś F. A. von Hayek i M. Friedman chicagowskiej szkoły ekonomicznej, która zdobyła zasięg międzynarodowy i wywarła głęboki wpływ na przemiany w Ameryce Południowej oraz Europie Środkowo-Wschodniej. W odróżnieniu od swoich niemieckich towarzyszy „Chicago Boys” postulowali niczym nieskrępowany rynek i skrajną prywatyzację, określaną mianem „terapii szokowej”. Choć warto pamiętać, że np. ekonomista J. Sachs, jeden z głównych zwolenników „terapii szokowej”, ukończył Uniwersytet Harvarda. Anglosaskiemu neoliberalizmowi przyświecała dewiza TINA („There is no Alternative”), mówiąc wprost, nie ma żadnej alternatywy dla wolnego handlu i kapitalizmu. W tym sensie istotnie neoliberalizm jest zbieżny z liberalizmem klasycznym, ale jest też między nimi wiele niedających się pogodzić różnic. Przede wszystkim neoliberalizm stał się ideologią „wypraną” z moralności i etycznych ograniczeń. Liberalizm klasyczny był bowiem systemem głęboko powiązanym z odpowiedzialnością za tych, którzy gorzej radzą sobie na rynku. Neoliberałowie zaś traktują myśl liberalną mocno redukcjonistycznie, przez co ich doktryna stała się karykaturą liberalizmu, który wyrastał z etyki chrześcijańskiej. Por. E. Mączyńska, P. Rysz, Liberalizm, neoliberalizm i ordoliberalizm, [w:] Ekonomista 2014/2, s. 221–247. A. Szahaj, Kapitalizm drobnego druku, Warszawa 2014. A. Paradysz, Śladami wojny polsko-(nie)polskiej 1989–2021, Poznań 2022, s. 145–148.

26 Oczywiście nie wszyscy się zgadzają z taką wykładnią. Ekonomista J. Stiglitz pisał, że Polska co prawda zaczęła od „terapii szokowej”, ale tylko w wybranych aspektach. Stiglitz powołał się na G. Kołodko, który podkreślał, że Polska odrzuciła „konsensus waszyngtoński” i opiekowała się troskliwie swoim społeczeństwem udzielając mu zasiłków i dbając o niskie bezrobocie. Zdaniem Stiglitza nasz kraj nie zaangażował się w szybką prywatyzację, tak jak chciał tego MFW. J. E. Stiglitz, Globalizacja, Warszawa 2005, s. 164–165. W innym miejscu Kołodko pisał, że mieliśmy wpierw do czynienia z „szokowym niepowodzeniem”, a później ze „stopniową terapią”; Por. G. W. Kołodko, Wędrujący świat..., op. cit., s. 214–221. Dodam tu, że pierwsze działania osłonowe zostały wprowadzone na szeroką skalę dopiero w połowie lat 90. XX wieku. E. Wnuk-Lipiński, Komentarz po latach, [w:] W. Materski, R. Żelichowski (red.), Polska transformacja. Spojrzenie po dwudziestu latach, Warszawa 2010, s. 69.

27 R. Kuźniar, Porządek międzynarodowy… op. cit., s. 145–146. W. Morawski, Konfiguracje… op. cit., s. 188 i n.

28 R. Kuźniar, Porządek międzynarodowy… op. cit., s. 147. W. Burszta odwołał się do socjologa F. Jamesona i graficznie przedstawił, że „siłami napędowymi” globalizacji są: kultura, technologia, ekonomia i komunikacja. W tym ujęciu globalizacja jest pojęciem komunikacyjnym, które „zarówno skrywa, jak i transmituje znaczenia kulturowe i ekonomiczne (…) jej komunikacyjne ujęcie przekształca się w wizję rynku światowego i jego wzajemnych zależności, w wizję globalnego podziału pracy na skalę dotąd nieznaną oraz w wizję handlu elektroniką, który nie ma właściwie ograniczeń”. W. J. Burszta, Różnorodność… op. cit., s. 97–98.

29 R. Kuźniar, Porządek międzynarodowy. Perspektywa… op. cit., s. 9.

30 A. Giddens, Socjologia… op. cit. s. 73.

31 S. Kowalik, Globalizacja jako kontekst funkcjonowania psychologicznego ludzi, [w:] Nauka, 1, 2015, s. 10.

32 G. W. Kołodko, A. Koźmiński, Nowy pragmatyzm kontra nowy nacjonalizm, Warszawa 2017, s. 173–180. Zob. G. W. Kołodko, Wędrujący… op. cit., s. 92–138.

33 A. Appadurai, Strach przed mniejszościami. Esej o geografii gniewu, Warszawa 2009, s. 41.

34 P. Virilio, Bomba informacyjna, tłum. S. Królak, Warszawa 2006, s. 20.

35 Por. W. Morawski, Konfiguracje globalne… op. cit., s. 37–38. Pojawiają się też „oddolne” i „odgórne” projekty „naprawy świata”. Np. J. Szmyd, Główne strategie walki z zagrożeniami cywilizacji współczesnej, [w:] Idō – Ruch dla Kultury: rocznik naukowy: [filozofia, nauka, tradycje wschodu, kultura, zdrowie, edukacja] 4, 2004, s. 341. S. Otok, Geografia polityczna, Warszawa 2012, s. 173–178.

36 Np. T. Pilch, T. Bauman, Zasady badań pedagogicznych. Strategie ilościowe i jakościowe (wydanie II), Warszawa 2001, s. 245; oraz liczne prace m.in. Z. Baumana, Z. Kwiecińskiego, Z. Melosika, T. Szkudlarka, L. Witkowskiego, J. Szmyda, B. Śliwerskiego itp.

37 A. Polus, Krytyczna analiza rozwoju teorii stosunków międzynarodowych, [w:] Ł. Młyńczyk, B. Nitschke (red.), Aspekty metodologiczne oraz teoretyczne w subdyscyplinach politologii, Toruń 2014, s. 529.

38 Paradoksalnie „postmoderna” bywa przez niektórych badaczy uważana za ideologię konserwatywną. Por. T. Szkudlarek, Postmoderna: przerwany projekt?, [w:] Podstawy Edukacji 2, 2009, s. 16. J. Habermas, Moderna – nie dokończony projekt (1980), [w:] Przegląd Filozoficzny — Nowa Seria, nr 1, r. V, 1996, s. 47–61. Przy czym w literaturze przedmiotu istnieje raczej zgoda, że neoliberalizm na gruncie europejskim i neokonserwatyzm na gruncie amerykańskim są ideologiami konserwatywnymi. Zob. T. C. Lewellen, Antropologia polityczna. Wprowadzenie, Kraków 2003, s. 254–256; M.J. Chodakiewicz, O prawicy i lewicy, Warszawa 2020, s. 180, 82–91.

39 M. Ratajczak, Polityka poznawczego zamętu, „Bez Dogmatu” 2015, nr 104.

40 A. Heywood, Ideologie polityczne. Wprowadzenie, Warszawa 2007, s. 328 i n. Warto dodać, że słowo terroryzm pojawiło się już w czasie Rewolucji Francuskiej. R. Wright, Krótka historia postępu, Borówiec 2021, s. 203. Politolog A. Małkiewicz wskazał, zaś że prekursorem europejskiego terroryzmu był ruch luddystów, który w latach 1811–1817 w Wielkiej Brytanii w proteście przeciw industrializacji niszczył maszyny w fabrykach, atakował przedsiębiorców i inżynierów. A. Małkiewicz, Terroryzm. Wybrane zagadnienia, Nysa 2014, s. 19.

41 Ekonomista M. Gorynia nieco rozciągnął czasowe ramy hiperglobalizacji i uznał, że miała ona miejsce w latach 1990-2010. Był to ponoć „złoty okres globalizacji”. Jednak jest to dyskusyjne, bowiem o ile np. Polska, Rosja, Chiny dołączyły umownie do globalizacji w 1990 roku, to nasycanie globalizacją tych gospodarek trwało kilka lat. Polska gospodarka po „terapii szokowej” zaczęła się podnosić dopiero w 1993 roku. Z kolei hiperglobalizacja wpadła w perturbacje już w latach 2007–2008, wraz z nastaniem kryzysu finansowego, który dotknął głównie państwa zachodnie. Por. Marian Gorynia: Globalizacja po pandemii, https://www.rp.pl/opinie-ekonomiczne/art748771-marian-gorynia-globalizacja-po-pandemii, (dostęp: 27.01.2023).

42 A. Subramanian, M. Kessler, The hyperglobalization of trade and its future, [w:] Peterson Institute of International Economics, Working Paper Series WP13-6, 2013, s. 2 i n.

43 Ukraine War and Pandemic Force Nations to Retreat From Globalization,

https://www.nytimes.com/2022/03/22/us/politics/russia-china-global-economy.html, (dostęp: 26.01.2023)

44 Pojęcie globalizacji militarnej postrzega się z reguły jako proces dążący do intensyfikacji relacji i współzależności militarnej w wymiarze globalnym poprzez tworzenie rozmaitych stosunków wojskowych między państwami (np. NATO). Ostatecznie wyłoniła się wspólna przestrzeń geostrategiczna, regulowana przez międzynarodowe umowy dotyczące rozmieszczenia sił wojskowych na świecie. D. Held, A. McGrew, The end of the old order?...op. cit., s. 221–227. Zarazem można rzec, że wyłoniła się globalizacja terroryzmu, świata przestępczego, narkobiznesu itp. Np. J. Szmyd, Główne… op. cit., s. 342.

45 W. J. Burszta, Różnorodność i tożsamość. Antropologia jako kulturowa refleksyjność, Poznań 2004, s. 95.

46 J. Borowski, Globalizacja w świetle teorii ekonomii i teorii zarządzania, [w:] Optimum. Studia Ekonomiczne, Nr 6(78) 2015, s. 58–71.

47 M. Gorynia, E. Mińska-Struzik, Globalizacja versus deglobalizacja – co jest lepsze dla świata i Polski?, [w:] Biuletyn PTE nr 3(82), Sierpień 2018, s. 50.

48 W. Burszta, Kotwice pewności. Wojny kulturowe z popnacjonalizmem w tle, Warszawa 2013, s. 32–33.

49 Por. M. Starnawski i P. Wielgosz, Przedmowa do wydania polskiego. Kapitalizm nad przepaścią, społeczeństwa wobec wyboru, [w] I. Wallerstein, Analiza… op. cit., s. VI–VII i XV.

50 Por. T.C. Lewellen, Antropologia polityczna. Wprowadzenie, Kraków 2003, s. 257. A. Paradysz, Śladami… op. cit., s. 150.

51 Autorka wydzieliła nawet globalizację korporacji transnarodowych, którą określiła jako: „rozszerzanie i pogłębianie działań przedsiębiorstw, zmierzające do wytwarzania i sprzedawania produktów oraz usług na większej liczbie zagranicznych rynków”. A. Zorska, Ku globalizacji? Przemiany w korporacjach transnarodowych i w gospodarce światowej, Warszawa 2002, s. 19, 201 i n. Zarazem do czynników kształtujących proces globalizacji autorka zaliczyła: postęp naukowo-techniczny; konkurencję międzynarodową; politykę ekonomiczną państwa. Szerzej: tamże, s. 21–39.

52 Tamże, s. 16–18.

53 Zob. S. Otok, Geografia polityczna, Warszawa 2012, s. 182 i n.

54 A. Wajda, Globalizacja… op. cit., s. 25.

55