Notatki 2020. Niesekretny dziennik siedemdziesięciosześciolatka - Wojciech T. Pyszkowski - ebook

Notatki 2020. Niesekretny dziennik siedemdziesięciosześciolatka ebook

Wojciech T. Pyszkowski

0,0

Opis

O północy rozpoczęły się lata dwudzieste XXI wieku. Dotychczas zawsze słyszało się o latach dwudziestych XX wieku, które zapoczątkowały powstanie II Rzeczpospolitej i o wszystkich z tym związanych wydarzeniach politycznych, które doprowadziły do Drugiej Wojny Światowej.

Miałem nadzieję, że obecne lata dwudzieste, mimo niepokoju w Polsce i na świecie, tym razem dadzą początek szczęśliwej i harmonijnej erze w dziejach ludzkości.

Czy się myliłem?

Kontynuacja NOTATEK 2019

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 444

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WOJCIECH T. PYSZKOWSKI

NOTATKI

NIESEKRETNY DZIENNIK siedemdziesięciosześciolatka

CZAS ZARAZY

WCZESNA EPOKA KORONAWIRUSOWA

2020

Copyright by Wojciech T. Pyszkowski 2020

Projekt okładki: Anna Bugaj Janczarska

ISBN e-book 978-83-967023-2-6

ISBN druk 978-83-967023-3-3

Wydanie I 2023

Wydawca: Mondo

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

Mojej żonie, Izabeli, pierwszej, uważnej i krytycznej czytelniczce

egzemplarza roboczego notatek oraz reszcie Rodziny.

STYCZEŃ

1 – środa

Wstaliśmy dopiero po ósmej. Pierwszy dzień Nowego Roku powitaliśmy oglądając transmisję Koncertu Noworocznego Filharmoników Wiedeńskich. Tym razem dyrygował Andris Nelsons, łotewski dyrygent młodego pokolenia niekonwencjonalnie ubrany w granatowo fioletowy, aksamitny żakiet ze stójką. Jak zwykle dominowały utwory rodziny Straussów, których słucha się z niezmienną przyjemnością. Koncert tradycyjnie okraszony wstawkami baletowymi Baletu Wiedeńskiego, w zabytkowych wnętrzach i plenerach.

Niepowtarzalna specyfika tego koncertu polega między innymi na umiejętnym i wyważonym łączeniu powagi podniosłego nastroju z elementami humorystycznymi. Niestety z roku na rok wystrój Filharmonii staje się coraz uboższy. Niegdyś wyróżniający się pięknymi obfitymi girlandami kompozycji kwiatowych, w tym roku ograniczony został już jedynie do punktowo zawieszonych bukietów, okalających podium orkiestry i balkony.

Oprócz utworów Straussów, zaprezentowano także uwerturę do operetki Lekka kawaleria. Franza von Suppe, oraz Gawot, Josepha Hellmesbergera.

Koncert zakończył się Marszem Radetzkiego.

Po muzycznej uczcie duchowej, sport – drugi dzień konkursu Czterech Skoczni, tym razem w Ga-Pa. Po serii eliminacyjnej, Kubacki 2, Żyła 8, Stoch 25, Kot 33, Hula 40. Serię finałową wygrał Norweg Lindvig, przed Niemcem Geigerem. Trzecie miejsce wywalczył Kubacki, zadziwiający ostatnio wysoką formą, ratujący honor naszych skoczków.

W Sylwestra odnotowano 1,2 tysiąca pożarów, w których zginęły dwie osoby, a dwanaście zostało rannych. Na drogach zginęło sześć osób, zatrzymano dziewięćdziesięciu sześciu nietrzeźwych kierowców. Do północy doszło do 19,5 tysiąca interwencji policji. Fajerwerki spowodowały ponad pięćdziesiąt pożarów.

Wyrzuciliśmy stary kalendarz wiszący w kuchni i zastąpiliśmy go nowym.

2 – czwartek

Pierwszy powszedni dzień 2020 roku. Nie wszyscy jednak ruszyli do pracy. Część pozostała na przedłużonym weekendzie. Z szarą rzeczywistością zmierzy się dopiero 7 stycznia, po święcie Trzech Króli.

Ja też mógłbym leżeć do góry brzuchem (w końcu, zasłużona emerytura), ale rozsądek kazał mi udać się do szacownego gmachu Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa, w Warszawie, gdzie mieszczą się wydziały Ksiąg Wieczystych, aby zaopatrzyć się w formularze KW-wpis. Bez nich nie uzyska się, cytuję: „wykreślenia z dz. III KW roszczenia o zapłatę opłaty za przekształcenie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności, na podstawie załączonego zaświadczenia”. Oczywiście chodzi tu o zaświadczenie o uiszczeniu jednorazowej opłaty przekształceniowej. Bez tego nie można ubiegać się o wykreślenie roszczenia. Zresztą rzecz jest znana tym, których objęła likwidacja użytkowania wieczystego.

Wybrałem się tam właśnie dzisiaj, licząc na to, że będzie znacznie mniej ludzi, niż w zwykły dzień, niebędący w środku przedłużonego weekendu. I nie myliłem się. Tłumu nie było. Przy pomocy kompetentnego, obeznanego w sytuacji funkcjonariusza ochrony, szybko znalazłem odpowiedni formularz. Zorientowawszy się, że stanowi on dla mnie czarna magię, uzyskałem od niego także drobiazgową informację, gdzie co i jak wypełnić. Chwała mu za to!

Nie mogłem jednak od razu złożyć formularza, ponieważ potrzebny był podpis współwłaścicielki nieruchomości, Izy. Wróciłem więc do domu i spokojnie wypełniłem dwa (grunt pod mieszkaniem i miejscem garażowym). Złożę je w sądzie jutro, po opłaceniu opłaty sądowej – 250 złotych za każdy wniosek. Nieźle sobie za to liczą…

Mam nadzieję, że jutro też nie będzie dużo ludzi.

3 – piątek

Do gmachu Hipoteki dotarłem tak jak wczoraj, o godzinie 10.30. Ludzi było trochę więcej ale jeszcze nie na tyle, aby sytuacja wydawała się trudna do opanowania. Przywitałem się z uczynnym strażnikiem wyraźnie zadowolonym, że go pamiętałem, przedarłem się przez tłumek oczekujących na wyświetlenie numerka, uprawniającego do wejścia do Biura Podawczego i wyciągnąłem z maszyny swój. Byłem piąty w kolejności do Wydziału X, któremu podlega dzielnica Wola. Potem rączo wspiąłem się po schodach na pierwsze piętro do kas, gdzie akurat nikogo nie było, zapłaciłem 500 złotych i spokojnie zszedłem na parter. Po pół godzinie wyświetlił się mój numerek, B-32, i stanąłem przed okienkiem Wydziału X.

Wyglądająca na nieco zmęczoną i niezadowoloną kobieta, wzięła ode mnie wypełniony formularz wniosku dotyczącego mieszkania, przyjrzała się załączonemu do niego zaświadczeniu o uiszczeniu jednorazowej opłaty przekształceniowej w całości, po czym z wyrzutem spytała:

– Dlaczego pan mi podał kopię? – i dodała zrzędliwie – wszyscy usiłują załączać kopie i ja mam potem z tym problemy. Potrzebny jest oryginał.

Na szczęście byłem na to przygotowany i podałem jej żądany oryginał. Odczekałem chwilę i dla porządku oświadczyłem:

– Mam jeszcze jeden wniosek. – Mając na myśli ten, dotyczący garażu.

– A czy ma pan jeszcze jeden numerek?

– Nie mam.

– Do każdego wniosku potrzebny jest osobny numerek – pouczyła.

– Nie wiedziałem o tym.

– Przecież obok maszyny wydającej numerki wisi odpowiednia instrukcja – dodała z naganą, na szczęście odbierając ode mnie formularz.

Odetchnąłem mając już przed sobą wizję ponownego oczekiwania w kolejce po wyciągnięciu żądanego numerka.

Kiedy odbierałem poświadczone kopie obu wniosków, zaproponowałem:

– Mogę wyciągnąć numerek i przynieść go pani.

Przypomniałem sobie bowiem, że z jakichś powodów urzędniczki w okienkach rozliczane są nie z ilości przyjętych wniosków, a jedynie na podstawie ilości numerków, które przynoszą interesanci.

– Nie, już nie potrzeba – odparła oschle.

Myślę, że jej decyzja związana była z tym, że na obu moich formularzach widniały te same nazwiska, a więc składane były przez te same osoby i dotyczyły nieruchomości pod tym samym adresem (tzw. dwa w jednym). Gdyby było inaczej, z pewnością musiałbym ponownie stanąć w kolejce.

O godzinie 11.30 byłem z powrotem na przystanku, czekając na tramwaj do domu.

Już po czterech miesiącach mamy otrzymać decyzję o dokonaniu odpowiednich wpisów do Księgi Wieczystej.

Wieczorem zadzwoniła koleżanka Izy, B., zapraszając nas na jutro, o godzinę 10, na śniadanie – jajecznica i parówki na gorąco. Spytałem, czy mogę przyjść w szlafroku. Odparła, że tak i że nawet w szlafmycy.

Schetyna zrezygnował z kandydowania na szefa PO, zaznaczając jednocześnie, że w wyborach będzie popierał Siemioniuka. Kandydują jeszcze, Mucha, Budka, Arłukowicz i Zdrojewski.

Na świecie wrze po skutecznie dokonanym przez siły amerykańskie zamachu na lotnisku w Bagdadzie, w którym zginął gen. Kasem Sulejmani. Iran grozi odwetem.

W Polsce atakuje ptasia grypa. Jej ognisko wykryto w województwie lubelskim i w Wielkopolsce.

Do Komisji Weneckiej wpłynął wniosek marszałka Senatu, Grodzkiego, o opinię w sprawie tak zwanej Ustawy Represyjnej. Marszałek ma się spotkać w tej sprawie we środę w Brukseli z wiceszefową KE, Jourową.

4 – sobota

Dzisiejszy dzień pod znakiem wizyt towarzyskich. Rano na godzinę 10, pojechaliśmy do B. na śniadanie, które w rzeczywistości okazało się brunchem. Stół był zastawiony półmiskami z wędliną i różnego rodzaju serami. Na każdego czekała w miseczce połówka czerwonego grapefruita. Oprócz tego oczywiście chleb i przyprawy.

– Miała być tylko jajecznica i parówki – zauważyłem z wyrzutem.

– Jajecznica będzie później – odparła B.

– A czy możemy zjeść ją najpierw?

– Możecie – zgodziła się niezbyt zadowolona, że zmieniamy ustalony porządek rzeczy.

– Tylko żeby nie była za ścisła – zastrzegła przytomnie Iza.

– To zróbcie sobie sami. Ja wolę ścisłą – zarządziła Basia. – Tutaj jest siedem jajek a na patelni już podsmażony boczek.

Iza wbiła jajka na patelnię. Poczekała, aż białko lekko się zetnie i dopiero potem rozbełtała żółtka, starając się za bardzo nie mieszać, aby jajecznica przybrała konsystencję niepołączonych ściśle ze sobą, średniej wielkości dwukolorowych składników. B. obserwowała ten proces z miną świadczącą o tym, że pierwszy raz widzi robioną w ten sposób jajecznicę.

– Dla ciebie jeszcze za mało ścięta? – spytała Iza.

– Tak.

– To my sobie już nałożymy a ty resztę sobie dosmażysz.

I tym sposobem, rozpoczęliśmy brunchod pysznej jajecznicy, poprzez wędliny i sery, na grapefruicie kończąc, a więc w kolejności odwrotnej, niż to zaplanowała B. Parówek w ogóle nie było. Nie miało to jednak wpływu na miłą atmosferę, jaka zwykle towarzyszy naszym spotkaniom.

Potem jeszcze herbata, kawa i upieczony przez B. piernik.

Na koniec Iza kupiła od niej na „wyprzedaży garażowej”, wełniany żakiet, za jedyne 35 złotych. Wygląda w nim świetnie.

Do domu wpadliśmy na krótką przerwę, wystarczającą jednak na zjedzenie owoców i obejrzenie konkursu skoków trzeciego w turnieju Czterech Skoczni, rozgrywanego w Innsbrucku. Po serii eliminacyjnej, Kubacki 2, Stoch 11, Żyła 24. Po serii finałowej, Kubacki 2, Żyła 12, Stoch 15. Wygrał Lindvik. 3 miejsce dla Tande.

Wkrótce po odnotowaniu rezultatów turnieju byliśmy ponownie w samochodzie by o 16.30 zameldować się u znajomej Izy, M. Jak zwykle przygotowała coś na ząb, sama jednak nic nie ruszyła, bowiem złapał ją jakaś niestrawność prawdopodobnie z powodu tego, co wcześniej jadła. My na szczęście nie odczuliśmy żadnego dyskomfortu.

Do domu wróciliśmy około godziny 20.30.

5 – niedziela

Rok temu rozpocząłem prowadzenie swoich Notatek. Była wtedy sobota i pierwszy, prawdziwie zimowy dzień z bielutkim śniegiem lecz niestety przy dodatniej temperaturze, więc nie leżał zbyt długo. Ja, świeżo po lekturze Dzienników, Andrzeja Łapickiego, które zmobilizowały mnie do notowania bieżących wydarzeń, afera w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), młody neofaszysta Andruszkiewicz wiceministrem cyfryzacji, turniej Czterech Skoczni przed ostatnim konkursem w Bischofshofen i Stoch w ogólnej klasyfikacji na piątym miejscu. Nadzieja na wygranie przez opozycję wyborów do PE i jesiennych do Sejmu i Senatu.

A rok później – zimy ani śladu. Dzień słoneczny, +5o C. Afera KNF nadal nierozliczona, przegrane wybory do PE i do Sejmu. Na otarcie łez, Senat w rękach opozycji. Pojawienie się w Sejmie Zjednoczonej Lewicy oraz Konfederacji, co bardziej zróżnicowało reprezentację szeroko pojętej opozycji. Andruszkiewicz nadal na stanowisku wiceministra cyfryzacji. Za to w Turnieju Czterech Skoczni znacznie lepiej. Mimo że Stoch prezentuje słabszą formę, to Kubacki budzi wielka nadzieje na wygraną. Przed ostatnim konkursem w Bishofshofen, który ma się rozegrać jutro, zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji ogólnej.

No i ciągle tląca się nadzieja na zmianę lokatora Pałacu Prezydenckiego w rezultacie majowych wyborów.

Rozpoczynałem pisanie swoich Notatek z mocnym postanowieniem systematycznego ich prowadzenia lecz nie do końca przekonany, że uda mi się to zrealizować. Nie miałem także jasnej wizji ich formy. Myślałem też, że je zakończę po upływie roku. Jednak po jakimś czasie stało się to dla mnie swego rodzaju nałogiem, z którym trudno zerwać. Forma notatek wykrystalizowała się samorzutnie, nie ograniczając się jedynie do suchego przedstawiania faktów.

Dzisiaj więc, kiedy pomyślałem, że to już może być koniec, stwierdziłem ze zdumieniem, że czegoś będzie mi brakowało, że warto jednak nadal prowadzić ten specyficzny, subiektywny rodzaj kroniki wydarzeń.

Przyjemnie będzie później przewertować zapisane stronice i przypomnieć sobie, co się wydarzyło, jakie zmiany nastąpiły na świecie i w moim prywatnym życiu.

A więc CIĄG DALSZY NASTĄPI!

6 – poniedziałek

Święto Trzech Króli, przywrócone wkrótce po zmianie ustroju. Przez długie lata nie było dniem wolnym od pracy. Pamiętam jednak, że w latach pięćdziesiątych XX wieku, siłą przedwojennej tradycji pozostawało jeszcze świętem. Ferie szkolne trwały wtedy dwa tygodnie, od Bożego Narodzenia do 7 stycznia. Nie organizowano okazjonalnych pochodów, tak jak teraz. Ograniczało się jedynie do ceremonii wewnątrzkościelnych, niekłujących w oczy ówczesnych komunistycznych władz.

Ani ja, ani Iza nie uczestniczymy czynnie w obchodach tego święta ani zresztą w innych kościelnych obrządkach. Traktujemy je jako część tradycji narodowej, w której zostaliśmy wychowani.

Dzisiaj pogoda zmienna. Pełne zachmurzenie i wilgotne, chłodne 0o C. Wciąż rano jest ciemno, co sprzyja długiemu spaniu. Obudziliśmy się dość późno i po śniadaniu snuliśmy się jeszcze po mieszkaniu w piżamach. W końcu, zmobilizowałem się i jako pierwszy wszedłem do łazienki, ku mojemu zaskoczeniu z rozpędu myjąc również głowę.

– Jestem czyściutki – zameldowałem Izie.

– Mnie się nie chce myć. Będę rozmemłana – oświadczyła Iza, przerywają czytanie Angory. – Jestem „memła” – podsumowała.

– Nie musisz się myć. Pozostaniesz memłą z czystym sumieniem. Przyda ci się taki rozmemłany dzień na luzie – poradziłem jej przyjaźnie.

Iza jednak po pewnym czasie umyła się i nawet ubrała. Może, gdybym nie dał jej złego przykładu postąpiłaby inaczej.

Zjedliśmy owoce i wypiliśmy doskonałą kawę, po mistrzowsku zaparzona przez Izę. Ja uzupełniłem zaległości w Notatkach a Iza rozwiązała obie części Jolek, w dwóch kolejnychAngorach, odgadując konkursowe hasło. Główną nagrodą jest pensja Mariana Banasia, 15102 złotych, minus 10% podatku. Wkrótce wyśle rozwiązanie. A nuż będzie tym szczęśliwcem…

W Bishofshofen ostatni dzień konkursu Czterech Skoczni, w ramach PŚ. Po serii eliminacyjnej, Kubacki 1, Geiger 2, Lindvik 3, Stoch 13, Żyła 28, Hula 49.

Po serii finałowej, Kubacki 1, Geiger 2, Stoch 13, Żyła 27. Cały turniej Czterech Skoczni wygrał Kubacki, Lindvik 2, Geiger 3.

Rada Krajowa partii Razem poparła kandydaturę Roberta Biedronia, jako wspólnego kandydata Lewicy na prezydenta.

Australię wciąż trawią pożary. Spłonęło osiem milionów hektarów lasów, zginęło pół miliarda zwierząt, w większości endemicznych, zginęło też dwadzieścia sześć osób. Pyły zatruwają atmosferę, barwiąc lodowce na Nowej Zelandii na brązowy kolor. Pożary potęgowane są przez wiatr i wyjątkowo wysokie temperatury, przekraczające +40o C.

9 i 10 stycznia przybędzie z wizytą do Polski, zaproszona przez marszałka Senatu, delegacja Komisji Weneckiej aby wydać opinię dotyczącą tak zwanej Ustawy Kagańcowej.

7 – wtorek

Dzisiaj nie mogliśmy już spędzić dnia tak leniwie, jak wczoraj. O godzinie 10 musieliśmy być w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu, którego filia mieści się przy ul. Mochnackiego. Iza miała tam coroczna kontrolę słuchu. Nie było dużo ludzi, więc po półtorej godzinie byliśmy już wolni.

Ponieważ Instytut ten mieści się przy ulicy, przy której przez dwadzieścia lat mieszkaliśmy parę domów dalej, wybraliśmy się na sentymentalny obchód znajomych miejsc. Nasza kamienica z odnowiona elewacją wygląda pięknie i świeżo. Nie mogliśmy wejść na podwórko odgrodzone od ulicy wielką, drewnianą bramą, aby spojrzeć na wychodzące na nie okna kuchni i sypialni. Rzuciliśmy więc okiem tylko na okno salonu, które po przeciwległej stronie wygląda na ulicę, łączącą Mochnackiego z Placem Narutowicza. Nowi właściciele zachowali przedwojenne, podwójne ramy okienne, które swego czasu pieczołowicie oczyściłem i odmalowałem. Za szybami można było dostrzec zawieszone po bokach zasłony.

Przeszliśmy też na ulicę Filtrową, gdzie często chodziliśmy na drobne zakupy. Większość sklepów zmieniła swój charakter i właścicieli. Pozostała jedynie ta sama pasmanteria, poczta, piekarnia, oraz apteka i prywatna przychodnia. Z żalem stwierdziliśmy, że zniknęła pracownia zegarmistrzowska. Widocznie jej stary właściciel odszedł na emeryturę.

Na Placu Narutowicza nadal funkcjonuje kolektura, zagraliśmy więc w Lotto i Jackpota. Może stare kąty przyniosą nam szczęście. Sam plac nadal jest mocno zaniedbany. Od laty czeka na generalna renowację.

Stamtąd pojechaliśmy do Centrum Handlowego Reduta przy Alejach Jerozolimskich, gdzie zrobiliśmy zakupy, które zwykle dokonujemy co tydzień, w poniedziałki, w Centrum przy ul. Górczewskiej. W Carrefour niespodzianie natknęliśmy się na A., mojego kolegę, z którym siedziałem w jednej ławce przez cztery lata nauki w liceum im. Władysława IV. Towarzyszyła mu partnerka, sympatyczna pani, z którą połączył się po śmierci żony.

Spotykaliśmy się już kilka razy w podobnych okolicznościach umawiając się, że się skontaktujemy aby spotkać się u nas, albo u nich – zawsze jednak bezskutecznie. Może tym razem nareszcie do tego dojdzie. Postanowiłem wkrótce zadzwonić do nich w tej sprawie.

Po zakupach odpoczęliśmy przy herbacie u Sowy, zagryzając croissantami i przyniesioną przez Izę czekoladą. A w domu – owoce i najlepsza na świecie kawa. Obiadu dzisiaj nie jemy.

W Sejmie, zwołany przez PSL Okrągły Stół w sprawie sądownictwa. Zaproszono wszystkie zainteresowane strony. Nikt z PISu się nie pojawił.

Prezydent Duda zwołuje Radę Gabinetową, w której nie ma miejsca dla przedstawicieli opozycji, bowiem wykluczona jest obecność innych partii niż rządząca.

Opozycja naciska na zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie jest miejsce dla przedstawicieli wszystkich opcji parlamentarnych. Bezskutecznie.

W Iranie pogrzeb generała Sulejmaniego, który zginął w zamachu dokonanym przez siły amerykańskie na lotnisku w Bagdadzie. Teheran odgraża się krwawą zemstą zapowiadając, że ma trzynaście scenariuszy realizacji tych gróźb.

Prezydent Duda nie przewiduje uczestnictwa w Światowych Dniach Obchodów Holokaustu w Jerozolimie, ponieważ nie przewidziano jego wystąpienia podczas związanych z nimi uroczystości.

Iza wygrała 20 złotych w Zdrapkę – nareszcie coś optymistycznego…

10 – piątek

Iran w odwecie za zabicie generała Sulejmaniego przypuścił w nocy z wtorku na środę atak rakietowy na dwie amerykańskie bazy. Atak ten był na tyle wcześnie zasygnalizowany, że nikt nie zginął. Nie było też ofiar w znajdującej się niedaleko bazie kontyngentu polskiego. Tym sposobem Iran zachował twarz i odstąpił od eskalacji konfliktu zbrojnego. Nie było się jednak bez tragedii – irańskie rakiety ziemia – powietrze przypadkowo trafiły w startujący z lotniska w Tehranie samolot ukraińskich linii lotniczych. Wszyscy pasażerowie i załoga zginęli, w sumie 176 osób. Trwa dochodzenie w tej sprawie. Iran twierdzi, że przyczyną tej katastrofy była awaria silnika lub błąd popełniony przez załogę.

Od wczoraj przebywa w Polsce delegacja Komisji Weneckiej, otwarcie ignorowana przez rząd PIS. Jedynym objawem zainteresowania ze strony rządu było zaproszenie delegacji przez wiceministra sprawiedliwości, Warchoła, do byłego więzienia przy ul. Rakowieckiej. Obecnie znajduje się tam muzeum Żołnierzy Wyklętych oraz ofiar reżimu komunistycznego a więc ofiar wyroków, wydawanych przez komunistycznych sędziów. W podtekście – tych sędziów, którzy rzekomo znajdują się jeszcze w obecnym aparacie sprawiedliwości, przeciwko którym skierowana jest kontrowersyjna i krytykowana tak zwana Ustawa Kagańcowa. Prymitywna i nieskuteczna próba przekonania delegacji Komisji Weneckiej o słuszności wprowadzenia tej ustawy.

Komisja Wenecka oczywiście nie dała się na to nabrać i zignorowała zaproszenie.

To wszystko co się obecnie dzieje w polityce i na świecie, nie wpływa dobrze na nasze samopoczucie. Próbujemy zamknąć się w swoim prywatnym świecie i jakoś to przetrwać. Większość życia mamy już za sobą. Pocieszamy się, że udało się nam przeżyć 75 lat bez wojny, we względnym spokoju, czego nie może powiedzieć o sobie pokolenie naszych Rodziców.

W każdym razie nie dajemy się. Jednym ze sposobów poprawienia nastroju było wczorajsze rodzinne spotkanie. Zaprosiliśmy do nas na obiad Jolę, H. i moją siostrę cioteczna, A. Jako rodzaj męski byłem w zdecydowanej mniejszości. Sprostałem zaistniałej sytuacji, większość czasu spędzając przy zlewie w charakterze zmywarki. Przy okazji udowodniłem wyższość nad zmywarką automatyczną, prezentując sobą urządzenie ekologiczne, niezanieczyszczające naturalnego środowiska i w sprzyjających okolicznościach emitujące biogaz, który może być wykorzystany na przykład do ogrzewania pomieszczeń. Ponadto, powstające siłą rzeczy produkty przemiany materii mogą być zastosowane w produkcji nawozu naturalnego.

Na powitanie wznieśliśmy toast, wznosząc kieliszki napełnione Proseco i życząc sobie wszelkiej pomyślności w roku 2020, na przekór temu, co się dzieje na zewnątrz naszych mieszkań. Potem, jak przystało na towarzystwo w „pewnym” wieku, zasiedliśmy do stołu.

Iza przygotowała rewelacyjną zupę pomarańczową, której głównym składnikiem jest czerwona soczewica. Na drugie danie spaghetti. Do tego czerwone i białe wino oraz kompot. Na deser ptysie z bitą śmietaną, kruche ciasteczka i przyniesione przez H. tiramisu.

Czas upłynął szybko i przyjemnie. A. zaprezentowała efekt swojej mrówczej pracy w postaci obszernego opracowania o przodkach naszej rodziny po kądzieli. Zostawiła je abym mógł się z nim zapoznać. Chętnie to zrobię.

A dzisiaj znowu obudziliśmy się dość późno. Nie chciało się nam wstawać, bo za oknem ponuro i deszczowo. Z trudem zmobilizowałem się, aby wyjść po chleb i gazetę. Postawiła nas na nogi dopiero kawa wraz z ptysiami, których kilka pozostało z wczoraj, oraz wiśnie w czekoladzie z likierem, które w prezencie przyniosła A.

11 – sobota

Ostatni dzień przed finałem WOŚP. Przygotowania idą pełną parą. Trwają już licytacje i zbiórka pieniędzy prowadzona przez wolontariuszy.

Przekonaliśmy się o tym będąc w Blue City, gdzie pojechaliśmy, tankując po drodze paliwo (w weekendy zawsze jest tańsze). Już od progu obstąpiły nas dzieci-wolontariusze ze skarbonkami. Wrzuciliśmy do dwóch – Iza 20 złotych a ja 10. Otrzymane serduszka zostaną wklejone do zeszytu, w którym Iza zbiera je od samego zarania działalności WOŚP. Całym sercem popieramy działalność WOŚP, w odróżnieniu od ponurych „pisowców”, którzy darzą Owsiaka bezinteresowną nienawiścią. Ciekawe dlaczego? Może dlatego, że taki człowiek, potrafiący porwać za sobą tłumy, stwarza według nich potencjalne zagrożenie dla ich autorytarnych zapędów?

Podczas naszego pobytu w Blue City Iza kupiła na wyprzedaży w Benetonie wełniany golf za cenę obniżoną o 50%. Potem tradycyjnie odpoczęliśmy u Grycana, popijając podwójne espresso.

Iran przyznał się do „przypadkowego” zestrzelenia samolotu pasażerskiego Ukraińskich Linii Lotniczych. Premier Iranu wyraził swoje głębokie ubolewanie i przeprosiny.

W Warszawie trwa od godziny 15 „Marsz tysiąca tóg” – manifestacja pod hasłem „Prawo do niezawisłości, prawo do Europy”. Piętnaście tysięcy osób zebrało się na placu w pobliżu Sądu Najwyższego i pomnika Powstańców Warszawy. Marsz ten wspierany jest przez delegacje dwudziestu dwóch państwo Europy oraz przedstawiciela Turcji. Obecni są też przedstawiciele prawniczych stowarzyszeń międzynarodowych. Trasa przemarszu wiedzie przez Krakowskie Przedmieście koło Pałacu Prezydenckiego, Nowy Świat i ul. Wiejską do Sejmu. Manifestujący w milczeniu prawnicy witani są oklaskami przez szpaler popierających ich osób.

Przed Pałacem Prezydenckim odczytano apel do prezydenta, aby stał się samodzielnym politykiem, przestrzegającym Konstytucję oraz by pozostał wierny przysiędze, którą wygłosił przed Zgromadzeniem Narodowym w 2015 roku.

Sam marsz oraz transmisja z niego trwał na tyle długo, że zazębił się z relacją z kolejnego konkursu w skokach w ramach PŚ w Val di Fiemme. Zawody te oglądałem fragmentarycznie, przełączając od czasu do czasu na kanał Eurosport 1. Po serii kwalifikacyjnej – Geiger 1, Kraft 2, Stoch 3, Żyła 5, Kubacki 8, Kot 30. Po serii finałowej – Geiger 1, Kraft 2, Kubacki 3, Stoch 4, Żyła 7.

Zacząłem czytać opracowane przez A. dzieje rodu L. i G. Świetna lektura, wzbogacona o ciekawe wątki historyczne dotyczące miejsc związanych z członkami tych rodzin, świadcząca o zdolnościach literackich autorki oraz jej sumienności, dociekliwości badawczej i umiejętnościach redakcyjnych.

Moim zdaniem opracowanie to zasługuje na ujrzenie światła dziennego na szerszym forum, niż tylko rodzinne.

12 – niedziela

Dwudziesty ósmy finał WOŚP organizowany, jak zwykle z wielkim rozmachem, w tym roku pod hasłem „Wiatr w żagle”. Symbolem finału jest żaglowiec, uosabiający Polskę. Kapitanem statku jest oczywiście sam Jurek Owsiak, mimo upływu lat energiczny, niezmordowany i pełen inwencji.

Jak pamiętamy, rok temu, 13 stycznia, podczas dwudziestego siódmego finału i końcowego światełka do nieba, został zaatakowany nożem prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz, który zmarł w skutek zadanych mu ciosów. Do dziś zamachowiec nie doczekał się wyroku, poddawany niekończącym się badaniom psychiatrycznym. Nie można oprzeć się wrażeniu, że komuś zależy na tym, aby jako człowiek niepoczytalny uniknął więzienia i odpowiedzialności za ten czyn.

Środki uzyskane w tegorocznym finale zostaną przekazane na polepszenie standardów diagnostycznych i leczniczych w dziecięcej medycynie zabiegowej. Jedynie te zebrane w Australii, popłyną do ofiar szalejącego tam pożaru.

Rano zadzwoniła do nas Basia, zapraszając nas na zupę pieczarkową. Tydzień temu w ten sam sposób zaprosiła nas na śniadanie. I tym razem dodatkową zachętą była kontynuacja „sprzedaży garażowej”.

Na obiad, oprócz zupy pieczarkowej, był duszony dorsz w sosie cytrynowym, mieszanka różnych rodzajów kasz oraz surówka.

Po południu drugi konkurs indywidualny PŚ na skoczni Val di Femme, który tym razem obejrzałem spokojnie, w domu, nie „skacząc” po kanałach . Po serii eliminacyjnej – Kraft 1, Geiger 2, Stoch 3, Kubacki 4, Żyła 7, Hula 25, Wolny 33, Kot 36. Po serii finałowej – Geiger (lider PŚ) 1, Kraft 2, Kubacki 3, Żyła i Stoch 4, Hula 28.

13 – poniedziałek

Na koncie WOŚP jest już ponad 115 milionów złotych.

FilmBoże ciało Jana Komasy, nominowany do Oskara w kategorii „Najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy”.

W Gdańsku obchody pierwszej rocznicy tragicznej śmierci Pawła Adamowicza. Otwarto aleję jego imienia.

Jak co roku, zrobiłem zestawienie wydatków, poniesionych na samochód. W 2019 roku przejechałem 6000 kilometrów. Ogółem – naprawy, przeglądy, opłaty i paliwo – 4724 złotych, 394 złote miesięcznie. Kupiłem 423 litry paliwa (benzyna, 94 oktany). Średni koszt jednego litra paliwa – 4,98 złotych. Średnie spalanie – 7,04 litra/100 kilometrów.

W porównaniu z 2018 rokiem, przy tym samym przebiegu wydatki wzrosły o 70 złotych miesięcznie.

14 – wtorek

Dzisiaj postanowiliśmy wybrać się do Arkadii aby sprawdzić, czy wprowadzono już drugi etap obniżek. Troszkę nam się udzieliła zakupowa gorączka, ale w bardzo rozsądnym wymiarze. Daleko nam do występującego w radiowej reklamie małżeństwa, Barbary i Mariana, które natychmiast kupuje wszystko co jest dostępne po obniżonej cenie, począwszy od T-shirtów, przez sprzęt AGD, na samochodach kończąc. Swoją droga powinien się nimi zainteresować Urząd Skarbowy, skąd maja tyle pieniędzy.

Zerwaliśmy się skoro świt, o godzinie 7.30, aby około dziesiątej być już w Centrum Handlowym. Śniadanko jak zwykle w szlafrokach i dopiero potem poranna toaleta. Zanim się ubrałem, stanąłem przed lustrem by otaksować stan swojej sylwetki. Z pewnej odległości, z wystarczająco zarysowanymi mięśniami, jawiła się całkiem nieźle. Przyłapała mnie na tym Iza.

– Jesteś jak Narcyz – stwierdziła.

– Bo jestem Narcyzem – odparłem prężąc muskuły i wyprostowując się dumnie. Fakt, jak na siedemdziesiąt pięć lat z kawałkiem nie mam się czego wstydzić.

Iza skorzystała z okazji i zaczęła skrobać mi plecy w poszukiwaniu wągrów. Pochyliłem się nieco aby ułatwić jej zadanie.

– O tak, tu pod lewą łopatką ciągle mnie coś swędzi. Mogę sięgnąć tam kciukiem lewej ręki ale to nie wystarcza – odezwałem się po chwili. Wkrótce poczułem z ulgą, że coś z tego miejsca wyskrobuje.

– Popatrz, ale wągier! – Pokazała mi plon poszukiwań.

– Aha, niezły – pochwaliłem ją.

– Ale to nie to, co kiedyś znajdowałam – stwierdziła z żalem.

– No tak. Pamiętam szczególnie te wielkie i tłuste wągry, które wyskrobywałaś mi z bicepsów.

– Ja też – westchnęła z rozrzewnieniem – a teraz masz ich coraz mniej.

– Wszystko się zmienia z upływem lat – podsumowałem smutno. – „Wszystko płynie”, jak powiedział Pan Tarhei.

Przed wyjściem przyniosłem Izie komórkę, którą zostawiła na regale.

– Weź na wszelki wypadek, gdybyśmy się zgubili. Nie będziesz musiała podawać przez lokalny radiowęzeł komunikatu „Wojtuś lat siedemdziesiąt pięć zagubił się. Zrozpaczona żona czeka przy informacji”.

Spojrzała na mnie z wdzięcznością i schowała komórkę do torby.

W Arkadii wstąpiliśmy do Benettona, gdzie Iza już wcześniej kupiła żółty golf 30% taniej, a ja oglądałem męskie swetry. Tym razem obniżka wynosiła 50%. Skorzystałem z niej i nabyłem wełniany sweter za 109,90 złotych (poprzednia cena – 220). Iza była trochę niepocieszona, bo za swój, który teraz kosztował 110 złotych, zapłaciła poprzednio 140, obawiając się, że później nie będzie już jej rozmiaru. Uspokoiłem ją mówiąc, że uwzględniając ten, który kupiła w Benettonie w Blue City za 100 złotych, średnia cena z sweter wyniosła tylko 120.

Obiecują, że następna obniżka będzie wynosiła 70%, ale nie będziemy już na nią polować. Z pewnością pozostaną już tylko resztki.

Potem jak zwykle wylądowaliśmy u Grycana na podwójnym espresso. Dostaliśmy za to dwa stempelki i tym samym uzbieraliśmy drugi komplet ośmiu. Następnym razem wypijemy dwa americano za darmo.

Resztę dnia spędziłem w nowym swetrze, koloru brązowego melanżu. Iza stwierdziła, że wyglądam w nim jak czekoladka.

KE wystąpi do TSUE o zastosowanie środków tymczasowych w sprawie Izby Dyscyplinarnej SN. Wnioskuje też do TSUE o zawieszenie tej Izby.

Zrobiliśmy przerwę w łykaniu Vitotalu. Czujemy swego rodzaju przesyt. Jak dotąd trudno jest nam stwierdzić jego pozytywne działanie. No, może poza tym, że ustąpiły u mnie zawroty głowy. Powrócimy do niego po dwóch tygodniach.

15 – środa

Początek trzydniowego posiedzenia Senatu, podczas którego rozpatrywany będzie projekt „Ustawy Kagańcowej”. O godzinie 16 ma się odbyć w tej sprawie spotkanie w cztery oczy marszałka Senatu z prezydentem Dudą. Marszałek łudzi się, że prezydent postąpi rozsądnie i nie podpisze tej ustawy.

Dostałem telefon z dermatologii. Przesunięto moja wizytę z piątku, godzina 8, na wtorek o godzinie 10. Zadowolony jestem z tego. Nie będę musiał zrywać się wcześnie z łóżka i przed wyjściem spokojnie zjem śniadanie.

Nareszcie znaleźliśmy czas aby przed południem wznowić w pełnym zakresie ćwiczenia. Przez ostatnie dwa tygodnie zawsze tak się składało, że ćwiczyliśmy tylko dwa razy i to w ograniczonym zakresie. Nie wpływało to najlepiej na moje samopoczucie. Jestem przekonany, że brak systematycznego ruchu, połączonego z wysiłkiem fizycznym jest główną przyczyną szybszego postepowania starości, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami.

17 – piątek

Od rana gęsta mgła, -2o C. Odczekaliśmy aż ustąpi i przed jedenastą pojechaliśmy na Wólkę aby zapalić światełko na grobie, w którym jest pochowana Mama Izy. Za dwa dni, w niedzielę, są Jej imieniny ale w dzień świąteczny nie można wjeżdżać na cmentarz samochodem. Grób jest na tyle daleko od bramy, że Izie trudno jest tam dojść.

Wymieniliśmy wkłady w trzech zniczach i zdjęliśmy świąteczną ozdobę z bombkami – na szczęście nie skradzioną. Ciekaw jestem jak w jakim stanie jest grób moich Rodziców na Bródnie. Często dochodzi tam do kradzieży.

Gdy opuszczaliśmy cmentarz, mgła wisiała jeszcze tu i ówdzie, ale rozganiało ją już słońce. Do domu wróciliśmy po godzinie. Kiedy usiedliśmy przy kawie i owocach, Iza zauważyła nagle:

– Zapomnieliśmy kupić gazetę!

Spojrzałem na zegarek – było już po dwunastej.

– Pewnie w „spółdzielni” jeszcze jest. Wyskoczę po nią jak skończymy.

Na szczęście nie byłem przebrany po domowemu, ponieważ jeszcze nie wyschła nogawka spodni, w których chodzę w mieszkaniu. Rano sprałem plamę, która pojawiła się nie wiadomo skąd.

Wychodząc zameldowałem:

– Wziąłem na wszelki wypadek komórkę. Gdyby ci się coś przypomniało zadzwoń.

W spółdzielni nie było już Gazety Wyborczej. Czekał mnie więc spacer do kiosku, odległego o jeden przystanek autobusowy. Gdy mijałem nasz dom, zadzwonił telefon. Była to Iza.

– Hej, Izuniu, co takiego? – spytałem myśląc, że trzeba będzie jeszcze coś kupić.

– Dzwonię bo przypomniało mi się, że cię kocham – zaśmiała się.

Zaskoczyła mnie trochę ale szybko się pozbierałem, w duchu gratulując jej inwencji.

– Dziękuję, że dzwonisz. Ja też cię kocham. Właśnie przechodzę koło naszego domu. W spółdzielni nie było już gazety. Muszę iść aż do kiosku.

– Wsiądź do autobusu – poradziła.

Akurat nadjechało 136, skorzystałem więc z jej sugestii. Kupiłem w kiosku gazetę i wracałem już pieszo, przez podwórka. Na ul. Żytniej mijałem sklep spożywczy, w którym w każdy czwartek jest dostawa świeżych mini ptysiów. Nie mogłem przejść obok niego obojętnie. Kupiłem sześć, dzielnie rezygnując z dołożenia kilku mini eklerków. Iza wspomniała przedwczoraj, że ma ochotę na ptysie, ale szybko porzuciła tę myśl na korzyść utrzymania właściwej sylwetki.

Otworzyła drzwi, zanim zdążyłem włożyć klucz do zamka. Często tak robi słysząc, że przy wejściowej bramie wybieram kod naszego mieszkania.

– O, drzwi otwierają się automatycznie – stwierdziłem rytualnie.

– Dostałeś gazetę?

– Tak. I mam coś jeszcze. – Wręczyłem jej torebkę z ptysiami.

– No wiesz! Czy chcesz, żebym była gruba?

– Nigdy szczęścia za dużo. – Cmoknąłem ja na powitanie i dodałem – dobrze, że zadzwoniłaś do mnie mówiąc, że coś ci się przypomniało, kiedy byłem jeszcze poza domem.

– Dlaczego?

– Bo gdybyś dopiero teraz zadzwoniła, że coś ci się przypomniało, to musiałbym wyjść, aby z tobą porozmawiać.

Zabrzmiało to nieco skomplikowanie, ale nie drążyliśmy już tego tematu.

Ptysie popijane zieloną herbatą były ekstra. Iza zjadła jednego, a ja dwa. Resztę zostawiliśmy na jutro.

Senat odrzucił nowelizację ustawy o Ustroju Sądów i Sądu Najwyższego, tak zwaną represyjną wobec sędziów. Za odrzuceniem głosowało 51 senatorów, za przyjęciem, 48. Teraz ustawa wraca do Sejmu. Sejm może przyjąć ją bezwzględną liczbą głosów. Wtedy ustawa trafi do prezydenta.

Prezydent z pewnością ją podpisze. Można to wywnioskować na podstawie jego wypowiedzi, dotyczącej opinii KE w tej sprawie oraz debaty w PE: „Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki mamy mieć ustrój”.

KE wnioskuje o zawieszenie funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej SN .

Siedemdziesiąt pięć lat temu wkroczyły do Warszawy sowieckie wojska, które czekały na prawym brzegu Wisły aż wykrwawi się Powstanie Warszawskie i Niemcy dokończą pacyfikację Stolicy.

18 – sobota

Ponuro, ciśnienie znowu spada, +5o C. Dopiero około 11 pozbieraliśmy się aby pojechać do Hali Banacha, gdzie kupiliśmy świeże jajka, kaszę krakowską i pestki dyni. Natknęliśmy się tam niespodzianie na naszego znajomego, S. i jego żonę, B. S. kończy w tym roku siedemdziesiąt lat i z tej okazji organizuje 8 lutego w hotelu Polonia fetę na pięćdziesiąt osób. Zaprosił nas na nią, zaznaczając, że będzie panowała tam atmosfera karnawału, łącznie z muzyką i tańcami. (Swoją drogą ciekawe jak to podtatusiałe towarzystwo będzie w stanie sprostać karnawałowemu szaleństwu).

B. wyglądała wyjątkowo korzystnie. S. nieco zeszczuplał. Niósł kosz z zakupami, w którym na wierzchu widniało 10 jajek.

– Świetnie wyglądasz z tym koszem – pochwaliłem go.

– Mam w nim suplement diety – powiedział, wskazując jajka.

– Jeśli tak, to powinieneś trzymać je gdzie indziej – poradziłem mu. Zgodził się ze mną.

Wymieniliśmy jeszcze kilka uwag na temat ostrożnego obchodzenia się z tym towarem. Kobiety przysłuchiwały się temu z pobłażaniem.

Tak więc, 8 lutego hotel Polonia a 9 lutego, organizowana przez St. impreza w hotelu Bristol – w perspektywie hulaszczy tryb życia. Będziemy musieli ruszyć nasze „de” z foteli i wychynąć z zacisznej nory. Wyjście do St. nie będzie stanowiło problemu, bo spotkanie wyznaczone jest na godzinę 13. Natomiast w Polonii dopiero na 18.30 – trochę za późno. Nie wiem czy nie zaważy to na naszej decyzji aby tam nie iść. Zobaczymy…

Pod wieczór kolejny konkurs skoków w ramach PŚ. Tym razem w Titisee Neustadt, na skoczni HS 142. Po serii kwalifikacyjnej – Kubacki 1, Leyher 2, R. Kobayashi 3, Żyła 7, Stoch 8, Zniszczoł 34, Hula 40.

Po serii finałowej – Kubacki 1, Kraft 2, R. Kobayashi 3, Stoch 8, Żyła 9. Tym samym Kubacki umocnił się na 4 miejscu w klasyfikacji ogolnej.

Krzysztof Bosak kandydatem Konfederacji na prezydenta.

W Tychach hokej z gwiazdami dla WOŚP. Drużyna TVN, przeciw drużynie aktorów wspartej sportowcami.

Pożarliśmy trzy pozostałe ptysie. Ciekawe skąd się one u nas wzięły…

19 – niedziela

Cały dzień z włączonym telewizorem. Najpierw Kawa na ławę, potem konwencja Zjednoczonej Lewicy w Słupsku, na której oficjalnie zaprezentowano jej kandydata na prezydenta, Roberta Biedronia – przedstawił swój program w dobrze skonstruowanym, czterdziestopięciominutowym wystąpieniu.

Po południu drugi dzień konkursu PŚ w Titisee Neustadt, tym razem w niesprzyjających warunkach atmosferycznych – opad śniegu, porywy wiatru z rożnych kierunków, ciągłe zmienianie pozycji belki startowej. Po serii kwalifikacyjnej – Kubacki 1, R. Kobayashi 2, Żyła 6, Stoch 15, Hula 39, Zniszczoł 41, Kot 49.

Po serii finałowej – Kubacki 1, R. Kobayashi 2, Zajc 3, Żyła 8, Stoch 24.

WieczoremSzkło kontaktowe.

Prawdopodobnie do końca wroślibyśmy w fotele, z oczami wlepionymi w ekran, gdyby nie to, że podczas Kawy na ławę, w odruchu instynktu samozachowawczego, zmobilizowaliśmy się do wykonania pełnego zakresu ćwiczeń na Total Crunch.

21 – wtorek

Wczoraj, jak w każdy poniedziałek, zakupy w Centrum Handlowym. Tym razem towarzyszyła nam H., u której potem na krótko zatrzymaliśmy się na kawie.

Oczywiście, jak co tydzień, zainwestowaliśmy kilka złotych w hazard. – Iza w Totka a ja w Jackpota. Coś ostatnio nic nie mogę wygrać. Iza ma więcej szczęścia – niedawno zainkasowała 70 złotych w Jackpota (od czasu do czasu kupuje zakład na chybił trafił) i 20 złotych w zdrapce.

Dzisiaj o godzinie 9 musiałem być u dermatologa. Pojechałem do niego autobusem. Nie chciałem marnować paliwa przedzierając się samochodem przez korki. Autobus tez nie miał lekko. Na trasę, którą zwykle pokonuje w 25 minut, potrzebował 40.

Na szóste piętro, gdzie mieści się przychodnia i oddział dermatologiczny, jak zwykle wszedłem po schodach, nie korzystając z windy. Wyczyn niemały, zważywszy na znaczną wysokość pięter. Poszło mi zupełnie nieźle – jedynie dwa razy musiałem zatrzymywać się dla nabrania oddechu. W dobrej kondycji, kilka minut przed godziną dziesiątą stawiłem się przed gabinetem lekarskim.

Młoda pani doktor obejrzała moje oblicze, kilka razy ganiąc mnie za, jak to określiła, „palcowanie”, kiedy usiłowałem pokazywać jej punkty, którymi powinna się zainteresować. W efekcie wykryła pięć zmian popromiennych, to znaczy spowodowanych nadmiernym opalaniem się – trzy na skroniach i po jednej pod okiem i na nosie. Wymroziła je ciekłym azotem. Zabieg niezbyt przyjemny ale dobrze mi znany, ponieważ byłem mu już poddawany kilkakrotnie. Swego czasu często bywałem narażony na przebywanie na silnym słońcu. Teraz zbieram tego plon.

Wyszedłem „ozdobiony” czerwonymi plamkami, które, jak wiem z doświadczenia, najpierw nieco spuchną a potem zmienią kolor na ciemnobrązowy. Od tego momentu będę czuł na sobie zaciekawione, współczujące lub z nutką obrzydzenia spojrzenia postronnych osób.

Wizyta w Polsce delegacji Izby Reprezentantów USA z przewodniczącą tej Izby na czele i grupą kongresmenów. Wraz z marszałkami Sejmu i Senatu odwiedzili obóz koncentracyjny w Oświęcimiu.

Ich wizyta w Polsce miała miejsce podczas międzylądowania w drodze do Jerozolimy. O godzinie 18, pani Nancy Pelosi z własnej inicjatywy spotkała się z marszałkiem Senatu w cztery oczy. Spotkanie to trwało 40 minut i odbyło się w części wojskowej lotniska w Krakowie, na krótko przed odlotem delegacji do Jerozolimy.

22 – środa

Zwariowałem – kupiłem sobie w Benettonie drugi wełniany sweter! Tym razem w poprzeczne niebiesko granatowo pomarańczowo szare paski. Jest ciepły. Wyglądam w nim wesoło i ładnie, jak twierdzi Iza. No i ta cena! O połowę mniejsza.

Zakup oblaliśmy grand americano u Grycana, za darmo, płacąc uzbieranymi stempelkami.

Wszystko to miało miejsce w Arkadii, dokąd wybraliśmy się przed południem. Iza nie znalazła nic, co by jej pasowało.

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy turnieju tenisowego Australia Open. Hubert Hurkacz odpadł

23 – czwartek

Po śniadaniu, przemieszczając się od stołu w kierunku zlewu, puściłem bąka. Zdarza mi się to w miarę upływu lat w rożnych okolicznościach coraz częściej.

– Srodze smrodze po drodze – obwieściłem, wymawiając słowo „smrodzę” tak, aby się rymowało, i po chwili dodałem: – mimo że nie jest mi po drodze, to smrodze.

Po czym wpadłem w refleksyjny zachwyt nad wieloznacznością niektórych wyrazów i pojęć w języku polskim.

– Czy nie uważasz, że nasz język jest piękny? – spytałem Izę.

– Tak, piękny – potwierdziła tonem osoby zwracającej się do dziecka, które zawraca jej głowę.

Problematyka starzenia się i związanych z tym procesem objawów powróciła, gdy podczas dzisiejszych ćwiczeń słuchaliśmy toczącej się na ten temat w radiu dyskusji. Uczestnicząca w niej pani profesor biologii i genetyki stwierdziła między innymi, że człowiek starzeje się od momentu urodzenia, a więc z góry przeznaczony jest „na złom”. Jego zadaniem jest osiągnięcie wieku rozrodczego aby podtrzymać gatunek a potem umrzeć. Natomiast swego rodzaju ewenementem jest, że w większości przypadków żyje tak długo już po ustaniu możliwości rozrodczych. Szczególnie można to zauważyć u kobiet. Padło też stwierdzenie, że w związku z tym starzenie się jest problemem jedynie naszego gatunku, ponieważ zwierzę na ogół wcześniej ginie albo je ktoś zje.

Ogólnie zgadzam się z tym. Nie jestem jednak pewien, czy zasada ta odnosi się również do ludożerców.

Mimo wszystko cieszymy się, że tak długo żyjemy zwłaszcza, że w dużym stopniu mamy wpływ na przebieg tego procesu szczególnie, gdy przestrzegamy maksymy „ruszaj się dużo i nie jedz za dużo”. Dowodem na to jest dzisiejsza gimnastyka i obiad pod postacią jarzynowego rosołu na kurczaku.

Po obiedzie pojechaliśmy do dentystki, która założyła Izie koronkę. Przy okazji dokonała przeglądu stanu mojego uzębienia stwierdzając, że powinno się wymienić stara plombę w jednym z przednich zębów. Wkrótce się umówię na wizytę.

Wracając wpadliśmy do A. i E. W niedzielę wrócili z Siedlec, gdzie od dłuższego czasu rezydowali u znajomych. E. przy okazji poddała się rehabilitacji po wymianie stawu biodrowego. Chodzi już teraz całkiem dobrze.

Wieczorem SN wydał uchwałę o sędziach wybranych przez nową (neo) KRS. Została ona sformułowana na posiedzeniu niejawnym, w rozszerzonym składzie – trzy Izby SN, w sumie pięćdziesięciu dziewięciu sędziów. Trwało ono od godziny 10 do 17. W konkluzji tej uchwały SN stwierdził, że sędziowie wybrani przez neo KRS są nieuprawnieni do orzekania oraz że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem.

Posiedzenie SN odbyło się mimo wcześniejszej próbie zablokowania go przez Trybunał Konstytucyjny.

Sejm odrzucił uchwałę Senatu o odrzuceniu „Ustawy represyjnej”. Teraz ustawa wędruje na biurko prezydenta, który z pewnością ją podpisze.

25 – sobota

Wizyta naszych sąsiadów u nas na obiedzie. Nareszcie mogliśmy się z nimi umówić. Oboje pracują, a w wolnych chwilach pomagają w wychowaniu rocznej wnuczki.

Iza przygotowała pyszną zupę dyniową a na drugie gołąbki + kasza gryczana. Na deser ptysie ze śmietaną. Do obiadu piwo a do ptysiów nalewka.

Sąsiadka poprosiła o podłączenie USB do telewizora abyśmy mogli obejrzeć obszerną serię zdjęć z jej pobytu na Sardynii wraz z wnuczką i córką. Czas minął bardzo przyjemnie i ani obejrzeliśmy się, jak wybiła godzina 19.30.

Na szczęście nasi sąsiedzi nie mieli daleko do domu.

Dziś odbyły się wybory na przewodniczącego PO. Najwięcej głosów otrzymał Borys Budka, wygrywając w pierwszej turze. Może teraz nareszcie ruszy prezydencka kampania wyborcza Kidawy-Błońskiej.

W Zakopanem zmagania drużynowe naszych skoczków w ramach PŚ. Niestety tym razem zajęliśmy dopiero piąte miejsce. Wygrała drużyna z Niemiec.

Natalia Maliszewska zdobyła brązowy medal ME w Short Tracku na 500 metrów.

Aha, w piątek znowu kupiłem sobie sweter. Tym razem ciemnozielony golf, 80% bawełny i 20% wełny. Kompletnie mi odbiło!

26 – niedziela

Wstaliśmy dzisiaj dość późno – odsypianie po wczorajszej wizycie sąsiadów.

Dlatego śniadanie dopiero o godzinie 9. Potem regeneracja sił gimnastyką, Kawa na ławę i Loża prasowa. Tym razem pominąłem ćwiczenia na karimacie – może to efekt wypitej wczoraj mieszanki alkoholowej?

Po kawie i owocach wypad do Selgrosa. Zainteresowała nas reklama Masażera Vibrafit – urządzenia z sześcioma rodzajami pasów do masażu ud, pośladków i wałków tłuszczu po bokach talii. Dobra rzecz, ale musimy się jeszcze zastanowić. Cena po obniżce – 687 złotych.

ZamiastMasażera kupiliśmy wędzone brzuszki łososia, olej, sól oraz Besherowkę, Campari i Tonic – niezły substytut ćwiczebnej machiny.

Po obiedzie, herbata, ptysie, których resztki zostały z wczoraj, degustacja koktajlu – campari i tonic, oraz konkurs indywidualny w skokach w Zakopanem.

Koktail bardzo dobry, brakowało jedynie kilku cząstek limonki. W skokach po serii eliminacyjnej – Kubacki 1, Stoch 3, Żyła 7, Zniszczoł 35, Kot 44. Po serii finałowej – Stoch 1, Kraft 2, Kubacki 3, Żyła 8. Nareszcie Stoch obudził się. Może to zwycięstwo zmobilizuje go do dalszej walki.

Iga Świątek odpadła w ćwierćfinałach z turnieju Australian Open. Szkoda, ale jest pierwszą w historii Polką, która tak wysoko dotarła w tym turnieju.

27 – poniedziałek

Uroczyste obchody siedemdziesiątej piątej rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, poprzedzone konkurencyjnym obchodami w Jerozolimie. W uroczystości wzięły udział delegacje z sześćdziesięciu krajów świata oraz prezydenci Polski i Izraela.

Prezydent Andrzej Duda na szczęście czytał z kartki i nie dał się ponieść niekontrolowanemu potokowi własnych słów. Uroczystość przebiegała bez zakłóceń do momentu wystąpienia byłego więźnia Auschwitz, dziewięćdziesięcioczteroletniego Mariana Turskiego, który na zakończenie przestrzegł przed dyskryminacją grup mniejszościowych, zawodowych oraz będących w opozycji do partii rządzącej. Apelował także: „nie bądźcie obojętni kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte normy społeczne już istniejące”.

Nie wszyscy przedstawiciele rządu klaskali a marszałek Terlecki, lekceważąco rozwalony na swoim miejscu, niemal półleżąc na wznak, nawet nie uniósł rąk. No cóż, dla nich jedynym autorytetem jest pewien szeregowy poseł z Żoliborza…

U nas w domu bez zmian – jak zwykle poniedziałkowe zakupy i usiłowanie zachowania spokoju wobec tego, co się wyprawia w polityce.

28 – wtorek

Dzień domowy w obliczu „parszywstwa zaokiennego” – zgniłe +3o C, siąpiący deszcz, wilgoć. W pokoju ciemnoszaro, zapalone światło w stojącej lampie. Z trudem zmobilizowałem się do wyrzucenia posegregowanych (a jakże!) odpadów, które od wczoraj czekały na to w przedpokoju.

Niewyściubianie nosa poza nasze ciepłe mieszkanko (z wyjątkiem epizodu ze śmietnikiem) stworzyło jednak dogodne warunki do uruchomienia komputera i nadrobienia zaległości, które nękały mnie już od paru dni. Ostatnio omijam to urządzenie szerokim łukiem. Wolę inny sposób spędzania wolnego czasu. Z konieczności wiec „odpaliłem kompa” i w końcu zmieniłem zlecenie stałe dotyczące czynszu, zmniejszając należną kwotę o nadpłatę za CO oraz przelałem coroczną składkę na rachunek Koleżeńskiej Kasy Pogrzebowej PLL LOT. Należy dbać o to, aby rodzina miała za co spalić moje szczątki i wcisnąć urnę tam, gdzie będzie jej miejsce. Zaktywowałem też nową kartę kodów bo stara została już wykorzystana prawie do końca. Przejrzałem także korespondencję – na szczęście coraz bardziej szczątkową, złożyłem życzenia urodzinowe dwojgu naszym znajomym na FB i wprowadziłem wymuszoną przez system aktualizację, po czym z ulgą wyłączyłem to „ustrojstwo”, łącznie z modemem. A kysz!!!

A teraz fotel, zaparzona przez Izę kawa, trochę słodkości, porcja owoców, potem herbata z owsianymi ciasteczkami i oddanie się rozkoszom lektury. Ja – zgłębianiu świetnej książki Leonardo da Vinci a Iza – dokładnej lekturze artykułów w „Angorze”. Krzyżówkę i Jolkę już rozwiązała.

W tle – wizyta w Polsce wiceszefowej KE, Viery Jourowej. RW programie rozmowy z ministrem sprawiedliwości, marszałkami Sejmu i Senatu, prezesem SN i TK. Zaniepokojona działaniami wobec sędziów dotyczącymi praworządności, chce otworzyć nowy rozdział dialogu między KE a polskim rządem.

Tymczasem raport Rady Europy stwierdza, że „w Polsce naruszony został trójpodział władzy”. Polska objęta w tej sprawie monitoringiem.

29 – środa

– O godzinie dziesiątej ćwiczenia – obwieściłem, kiedy zjedliśmy śniadanie i jak co rano zmierzyliśmy sobie ciśnienie. Siedzieliśmy jeszcze przy stole. Za oknem zrobiło się ponuro mimo, że początkowo dzień zapowiadał się całkiem nieźle.

– Która godzina? – spytała Iza.

– Dziewiąta.

– To ja jeszcze się zdrzemnę – stwierdziła pokładając się na blacie, z głową opartą o zgięte ramiona.

– Zaśpiewać ci kołysankę? – spytałem.

– Tak.

– Aaa Izunie dwa nic nie będą robiły, tylko śpiły – zanuciłem. Iza podniosła głowę.

– Dlaczego śpiły? – spytała nie zwracając uwagi na pozostałe nieścisłości w tekście.

– Żeby się rymowało.

– Aha – mruknęła. Myślałem, że znowu się ułoży, ale widocznie wyśpiewana przeze mnie zmodyfikowana kołysanka rozbudziła ją na tyle, że wstała i pomogła mi przy zmywaniu, wycierając to co już było czyste.

Tymczasem zrobiło się bardziej ponuro i nagle staliśmy się świadkami niespotykanego jeszcze tej zimy zjawiska – zaczął padać śnieg, co prawda mokry i zmieszany z deszczem, ale śnieg. Niesamowite!

Temperatura spadła do -1o C a trawniki pokryła biała warstewka. Wróble i sikorki przestały podlatywać do naszego karmnika, zniknęły też gawrony, gołębie, wrony i rybitwy. W krótce deszcz ustał i z nieba leciały już tylko gęstniejące płatki.

Ta niespodziewana zima rozbudziła nas na tyle, że wykonaliśmy wszystkie przewidziane na ten dzień ćwiczenia, zjedliśmy owoce i zregenerowaliśmy się kawą, tym razem rozpuszczalną.

O godzinie 12.30 było już całkiem biało.

O godzinie 15.30 przestało padać. Temperatura 0o C. Wszystko pokryte jest grubą warstwą śniegu, łącznie z konarami drzew.

Trybunał Konstytucyjny, kierowany przez Julię Przyłębską, odpowiedział na uchwałę połączonych Izb SN wstrzymaniem tej uchwały do czasu rozpatrzenia sporu kompetencyjnego. Według SN, nie ma żadnego sporu kompetencyjnego, a TK tym samym wstrzymuje również orzeczenie TSUE, do czego nie ma prawa. Dlatego decyzja TK w tym zakresie jest bezpodstawna.

Polska przygotowuje się na przyjęcie koronawirusa, który rozprzestrzenia się z regionu miasta Wuhan w Chinach. Tempo tej epidemii zaczyna się zwiększać. Na świecie jest już ponad 6000 osób zarażonych tym wirusem. 132 osoby zmarły.

Po południu odbyło się spotkanie prezydenta Dudy z przedstawicielami wszystkich klubów i kół parlamentarnych. Trwało około dwóch godzin i nie przyniosło żądnego przełomu. Tak więc z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa można oczekiwać, że prezydent podpisze tak zwaną Ustawę Kagańcową a spotkanie to miało wyłącznie „pijarowski” wymiar.

30 – czwartek

Nie ma już śladu po zimie. Śnieg stopniał, pada deszcz, +2o C. Sikorki i wróble znowu zainteresowały się karmnikiem.

Wykorzystaliśmy „okienko pogodowe” i pojechaliśmy na planowane od dłuższego czasu zakupy do Hali mirowskiej. Kupiliśmy tam między innymi cztery ogromne eklery z bitą śmietaną i odwiedziliśmy E. i A. W poniedziałek jadą na cały dzień do Siedlec, gdyż A. ma tam umówioną wizytę u urologa. Jest w kiepskiej kondycji psychicznej. Trudno mu się dziwić. E., mimo że nie doszła jeszcze do pełnej sprawności fizycznej, pomaga mu jak może.

Gdy od nich wyszliśmy, znowu zaczął padać deszcz.

Najnowszy sondaż Kantar – PIS 35%, KO 30%, Lewica 13%, PSL 7%, Konfederacja 7%.

Izba Dyscyplinarna ignoruje postanowienie SN. Nadal funkcjonuje i wydaje „orzeczenia”. Zdaniem SN, postępowanie przed TK podlega umorzeniu, gdyż nie mamy do czynienia z realnym sporem kompetencyjnym.

Rada UE przyjęła formalną decyzję w sprawie zawarcia umowy o wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Ma ono wejść w życie jutro, o godzinie 24. Nigel Farge, triumfujący lider tak zwanej Brexit Party twierdzi, że następnym krajem, który opuści UE będzie Polska. Z dużym prawdopodobieństwem ma rację.

Do Polski dotarły już testy na obecność koronawirusa.

LUTY

1 – sobota

Pierwszy dzień Wielkiej Brytanii poza Unią Europejską.

Deszczowo, ponuro +9o C. Niskie ciśnienie – 742 mmHg, 990 haPa. Rozpocząłem ten dzień tak, jak by się nic specjalnego nie wydarzyło. Świat nadal istnieje. W telewizji poranna transmisja konkursu PŚ w skokach w Sapporo. Wkrótce po śniadaniu włączyłem telewizor. Zanim jednak to zrobiłem, poinformowałem Izę:

– Dzisiaj musiałem się podstymulować – mając na myśli połkniecie dawki lactulosum – moja „de” od dwóch dni milczy.

– Ma takie napady? – spytała Iza domyślnie.

– Tak. Kilka dni aktywności a potem kilka milczenia. Chyba cierpi na psychozę maniakalno-depresyjną. Ciekawe czy istnieje taka jednostka chorobowa: psychoza maniakalno-depresyjna dupy. Muszę to sprawdzić.

Spojrzałem na Izę. Nie skomentowała mojej wypowiedzi ale z pewnością zrobiła na niej duże wrażenie.

W Sapporo wieczór. Podmuchy wiatru ze zmiennych kierunków utrudniają pierwszy dzień konkursu PŚ. Po pierwszej serii – R.Kobayashi 1, Kraft 2, Kubacki 3, Żyła 5 Stoch 21, Murańka 46.

Po serii finałowej – Y.Sato 1, Kraft 2, Kubacki 3, Żyła 9, Stoch 22.

W przerwie między seriami moja „de” przemówiła. Ważę o dwa kilogramy mniej.

Po transmisji pojechaliśmy do Arkadii. Iza zamierzała zajrzeć do sklepu, w którym poprzednio kupiła golf po obniżonej cenie, 29.90 złotych. Przecena trwała nadal, kupiła więc podobny golf, tym razem czerwony. Opiliśmy zakup herbatą u Sowy, zagryzając owsianymi ciasteczkami.

Wczoraj wyskoczyliśmy na krótko do Blue City, gdzie Iza kupiła dwa „wieczorowe” sweterki, czarny i czerwony, przetykane błyszczącą w świetle nitką. Któryś z nich założy pod żakiet na imprezę urodzinową S. w Hotelu Polonia.

Koronawirus rozprzestrzenia się. Już 259 ofiar śmiertelnych i ponad 11 tysięcy osób zainfekowanych. Do Polski jeszcze nie dotarł. PLL LOT prewencyjnie wstrzymały do 9 lutego loty do Pekinu.

W związku z epidemią, halowe Mistrzostwa Świata, które miały odbyć się w marcu w Chinach, zostały przełożone na rok 2021.

Wznowiliśmy łykanie Vitotalu.

2 – niedziela

Wiosna, +7o C. Dość silny wiatr, od czasu do czasu pada deszcz.

Rano, jak zwykle w niedzielę, gimnastyka Kawa na ławę i Loża prasowa, kawa i owoce. Potem rozbieranie choinki. Stała wystarczająco długo i już nieco podeschła. Zajęło to nam około półtorej godziny. Iza pakowała zabawki a ja wykonywałem grubsze roboty – przycinanie gałęzi, pakowanie ich do worków i wyrzucenie tak „odchudzonej” choinki przez balkon. Zaniosłem ją potem na stos leżących już kikutów, a worki z gałęziamido śmietnika. Przykra czynność. Przyzwyczailiśmy się do oświetlonego lampkami drzewka. Teraz miejsce po nim zieje pustką i tak będzie przez jedenaście miesięcy.

Drugi dzień konkursu w Sapporo okazał się nieudany dla naszych skoczków. Dobra passa Kubackiego została przerwana, mimo że po pierwszej serii był drugi. W serii finałowej skoczył słabo i w efekcie zajął dopiero szóste miejsce. Stoch 9, Żyła 21. Wygrał Kraft, umacniając się na pozycji lidera PŚ. Kubacki nadal trzeci w klasyfikacji ogólnej. Dowiedziałem się o tym przez radio, bowiem konkurs rozpoczął się o godzinie 2 naszego czasu. Nie chciało mi się oglądać transmisji, zarywając sen. Okazało się, że nie wiele straciłem.

We Francji wylądował samolot z 250 pasażerami, między innymi z Wuhan. Wśród nich jest 30 Polaków. Mają przylecieć do Wrocławia wojskowym samolotem.

3 – poniedziałek

Zamiast poniedziałkowych zakupów, kilka godzin spędzonych na oddziale okulistycznym. Rano pojechaliśmy tam na przedostatni, szósty już zastrzyk do prawego oka Izy. Tym razem na zabieg czekało aż dwanaście osób. Na szczęście Iza poszła w pierwszej z trzech grup, więc już o godzinie 13 mogliśmy opuścić szpital. Podcieku pod siatkówką już nie ma ale Iza nadal bardzo słabo widzi. Lekarka uspokaja ją, że powinno się to z czasem poprawić. Następny, siódmy zastrzyk 30 marca.

Po powrocie musiałem jeszcze wyjść do apteki po krople nawilżające do oczu, które stosuje się przez cztery dni po zabiegu. Przy okazji zrobiłem w Biedronce uzupełniające zakupy owoców. Po większe wybierzemy się jutro.

A. od wczoraj w szpitalu na Lindleya. Stwierdzono u niego zapalenie płuc. E., mimo utrzymujących się trudności w chodzeniu, dzielnie go odwiedza.

Dwudniowa wizyta w Polsce prezydenta Francji, Macrona. Szefowie MSZ obydwu krajów podpisali program polsko-francuskiego partnerstwa strategicznego. Prezydent Francji zaprosił prezydenta Dudę na obchody święta narodowego Francji, 14 lipca. Natomiast Duda zaprosił Macrona na obchody stulecia Bitwy Warszawskiej.

Grupa 30 Polaków, która przyleciała wczoraj wieczorem do Wrocławia, jest izolowana na obserwacji w szpitalu wojskowym. Jak dotąd, stan zdrowia żadnej z tych osób nie wskazuje na zainfekowanie koronawirusem. Mimo to pobrane zostaną od każdej z nich próbki na badanie na obecność tego wirusa.

4 – wtorek

– Muszę jeszcze na chwilę usiąść na tronie – obwieściła Iza tuż przed naszym wyjściem na zakupy.

– Jeśli tylko na chwilę, to nie warto zdejmować spodni – rzuciłem za nią.

Rzeczywiście, w krotce wyszła z łazienki.

– Czy wzięłaś sobie do serca moją radę, że jeśli siada się na krótko, to nie warto zdejmować spodni? – spytałem.

– Tak – odparła – nie zdejmowałam.

Ucałowałem ją czując taką zwykłą, męską, wręcz atawistyczną satysfakcję z faktu, że moja budowana przez ponad 53 lata naszego związku pozycja nie tylko, że nie uległa degradacji, ale wręcz znacząco wzrosła.

Po drodze do Centrum Handlowego pojechaliśmy po H., która wczoraj także nie mogła wybrać się na zakupy..

W markecie ruch szczątkowy po poniedziałkowym emeryckim najeździe. Po godzinie byliśmy już wolni.

– Co powiecie, gdybyście pojechali do mnie na kluski z pesto? – spytała nagle H.

– To nie pójdziemy jak zwykle na herbatkę i przegląd prasy? – zmartwiłem się.

– Potem zrobię herbatę, a zamiast gazety włączę ci TVN 24.

Zgodziliśmy się. Pesto było całkiem niezłe, porcje olbrzymie. Najedliśmy się do syta. Telewizor włączony na kanale TVN 24 bombardował nas komentarzami na temat ponownego „orzeczenia” Izby Dyscyplinarnej SN, zawieszającego w obowiązkach sędziego Juszczyszyna i skazującego go na czterdziestoprocentową obniżkę pensji za domaganie się ujawnienia list poparcia dla członków KRS. W środowisku sędziowskim wrze, bowiem według niedawnego orzeczenia połączonych Izb SN, Izba Dyscyplinarna nie jest sądem a więc nie ma prawa skazywania kogokolwiek za cokolwiek. Pełnomocnicy Juszczyszyna zapowiadają dalsze postępowanie w tej sprawie. Oświadczają, że decyzja ID nie ma znaczenia prawnego. ID nie jest sądem. Juszczyszyn jest sędzią, który ma orzekać i będzie orzekał.

Tym „orzeczeniem” ID, PIS strzelił sobie w kolano, bowiem zostało ono wydane i nagłośnione w drugim dniu wizyty Prezydenta Macrona w Polsce. Jak wiemy, Macron oświadczył wczoraj, że jest zaniepokojony stanem praworządności w Polsce. Ciekawe, jak teraz na nie zareaguje. O godzinie 12 ma wygłosić wykład w Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tuż po wyjeździe Macrona z Polski, prezydent Andrzej Duda podpisał tak zwaną Ustawę Represyjną.

Już ponad 20 tysięcy osób zarażonych koronawirusem. Zmarło 426. LOT wstrzymał rejsy do Pekinu do końca lutego.

5 - środa

Marszałek Sejmu nareszcie ogłosiła termin wyborów prezydenckich. Pierwsza tura – 10 maja, ewentualna druga tura – 24 maja.

W próbkach 30 Polaków, znajdujących się na obserwacji w szpitalu wojskowym we Wrocławiu, nie stwierdzono obecności koronawirusa. Następne pobranie próbek, pod koniec tygodnia.

Sprawą sędziego Juszczyszyna zajęła się prokuratura.

Profesor Strzębosz: „Izba Dyscyplinarna nie jest legalnie funkcjonującym sądem. Dalsze funkcjonowanie Izby jest działaniem przestępczym.”

TSUE dał rządowi czas do 13 lutego na wyjaśnienia dotyczące Izby Dyscyplinarnej i „Ustawy Represyjnej”.

Na szczęście u nas na ul. „A”, spokój. Póki co nie musimy korzystać z usług wymiaru sprawiedliwości.

6 – czwartek

Zawsze kiedy ćwiczę w powszedni dzień, słucham radia. Jest ono oczywiście nastawione na odbiór TOK FM – stacji, która kojarzy mi się z Radio Wolna Europa, działającym podczas reżimu komunistycznego. Tylko tam można było dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się w PRL (Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej). Oczywiście TOK FM funkcjonuje oficjalnie i w innych warunkach. Oprócz wiadomości i audycji o tematyce politycznej nadaje programy popularnonaukowe, kulturalno-oświatowe itp.

Poszczególne audycje rozdzielane są różnego rodzaju reklamami. Staram się puszczać je mimo uszu. Dzisiaj jednak zwróciła moją uwagę reklama leczniczej gumy do żucia, którą stosuje się podczas infekcji gardła. Ma ona specyficzną właściwość polegającą na tym, że, jak to określono „rozpuszcza się w jamie ustnej”. Niby prosta informacja a jednak kryjąca w sobie niejednoznaczność, która wzbudziła we mnie wątpliwości natury, nazwijmy to „filozoficzno-praktycznej”.

Co będzie, jeśli ktoś, kto chce ją zażyć, nie ma jamy ustnej a jamę gębową lub otwór gębowy, albo po prostu usta? Czy też ona się rozpuści? A jeśli zamierza ją pożuć ot tak, dla przyjemności, długo i nie chce aby się rozpuściła, a dysponuje jedynie jamą ustną, to co wtedy? Gdyby dysponował innymi wariantami tego narządu, sprawa byłaby prostsza.

Jest to temat godny rozważenia i głębokiej analizy, która w efekcie pomogłaby reklamodawcy tak tę reklamę zmodyfikować, aby nie dopuścić do dyskryminacji osób wyposażonych przez naturą inaczej.

Podzieliłem się swoimi wątpliwościami z Izą. Jechała z zamkniętymi oczami na stacjonarnym rowerze wyglądając tak, jak by uprawiała lunatyzm rekreacyjny. Myślę jednak, że problem ten dotarł do niej i wkrótce pomoże znaleźć odpowiednie rozwiązanie.

Zapisałem już swymi notatkami trzy zeszyty. Ostatni zakończył się wpisem z dnia 4 lutego i zmartwiłem się, że jeszcze nie kupiłem następnego, bo te, których używam można dostać jedynie w Selgrosie, a nie wiadomo, kiedy się tam wybierzemy. Tymczasem, kiedy przeczytałem Izie dzisiejszą notatkę, niespodziewanie położyła przede mną, co? Nowy zeszyt!

– Masz, to w nagrodę – powiedziała.

Na okładce widnieje napis „Be wild”

Postaram się.

7 – piątek

A. nadal w szpitalu. Z zapaleniem płuc już lepiej ale po zbadaniu przepływu krwi do serca okazało się, że potrzebna jest koronografia. Jest już po zabiegu. E. mówi, że czuje się już lepiej

W wieku 103 lat zmarł amerykański aktor, Kirk Douglas, laureat Oscara za całokształt twórczości. Znowu odszedł artysta z czasów naszej młodości.

W wieku 69 lat zmarł Romuald Lipko, kompozytor, autor wielu przebojów, lider Budki Suflera.

Sędzia Juszczyszyn nie uznaje wyroku Izby Dyscyplinarnej. Nadal przychodzi do pracy, mimo że nie ma dostępu do akt i do swojego komputera.

Sędzia Nawacki, szef Sądu Rejonowego w Olsztynie i jednocześnie członek tzw. Neo KRS, z triumfująco, lekceważąco pogardliwym wyrazem twarzy podarł uchwałę, zredagowaną przez większość zespołu sędziowskiego w obronie Juszczyszyna.

8 – sobota

Pierwszy dzień hulaszczego weekendu, co prawda do późnego popołudnia jeszcze spędzonego na luzie w domu, co zdecydowanie pomogło nam zebrać siły na wieczorną fetę.

Na szczęście zdążyłem jeszcze obejrzeć serię eliminacyjną skoków PŚ w Wellingen i jakimś cudem finałową, będąc już gotów do natychmiastowego wyjścia.

Po serii eliminacyjnej, Stoch 1, Kubacki 9, Wolny 10, Żyła 35, Zniszczoł 37.

Po serii finałowej, Stoch 3, Kubacki 15, Wolny 23. Wygrał Niemiec Leyhe.

O godzinie 18.30 byliśmy już w hotelu Polonia, na parterze, w Sali Ludwikowskiej. Pierwszy raz przekraczaliśmy te progi. Historyczny budynek, ocalały z wojennej pożogi. Po remoncie, współczesny luksus w wystroju minionej epoki.

Część restauracyjna poprzedzona przedsionkiem, w którym zaproszeni goście mogli wypić szampana oglądając serią zdjęć z życia Jubilata. S. zaszalał – w końcu tylko raz kończy się siedemdziesiąt lat. Przybyło sześćdziesięcioro krewnych i znajomych. Pozostałą dziesiątkę zatrzymały choroby i nieprzewidziane wydarzenia. Trudno się dziwić – większość towarzystwa była „leciwa” a nikły powiew młodości wniosły jedynie córki Jubilata wraz z przyjaciółmi.

Kiedy już wszyscy zajęli miejsca przy okrągłych stołach, S. wygłosił wstępne okolicznościowe przemówienie. Potem – miłe wystąpienia jego córek, szwedzki stół, czerwone i białe wino a dla chętnych coś mocniejszego.

W miarę upływu czasu – toasty, muzyka i tańce. Skorzystaliśmy ze związanego z tym małego zamieszania i parę minut po godzinie 21 wycofaliśmy się „po angielsku”.

W domu byliśmy przed 22, w sam raz aby włączyć telewizor na Szkło kontaktowe. Potem jeszcze Dzień po dniu, herbata i zasłużony odpoczynek przed jutrzejsza imprezą.

9 – niedziela

Wstaliśmy dość późno. Śniadanie dopiero o godzinie 9.30 więc nie było już czasu na niedzielną gimnastykę. Trudno, tak czasem bywa... Za to obejrzeliśmy wygodnie, w fotelach Kawę na ławę i ani się połapaliśmy, jak już trzeba było znowu wyjść z domu, aby zdążyć na imprezę urodzinową siedemdziesięciopięciolecia znajomego Izy, St. która zaczynała się około godziny 13.

Podobnie jak wczoraj, gdy pierwszy raz byliśmy w hotelu Polonia, tak dziś po raz pierwszy przekroczyliśmy progi Bristolu, który po wielokroć mijaliśmy podczas spacerów po Krakowskim Przedmieściu.

Przez Bar Kominkowy przeszliśmy do restauracji Marconi, gdzie spośród siedmiu okrągłych stołów, trzy zajęte były dla zaproszonych przez St. gości. Przy każdym stole od ośmiu do jedenastu miejsc. Sala mniejsza niż w hotelu Polonia, przez co bardziej kameralna. Duże okna, wychodzące na Krakowskie Przedmieście, serwowane Proseco, białe i czerwone wino. W sąsiednim, przestronnym pomieszczeniu szwedzki stół obficie zastawiony urozmaiconym potrawami. Najedliśmy się i opiliśmy aż nadto. Kiedy około godziny 16 opuszczaliśmy lokal, ciążące nam brzuchy nie dawały gwarancji, że bez przeszkód dobrniemy do przystanku autobusowego przy Uniwersytecie Warszawskim. A gdy w końcu znaleźliśmy się w domu zgodnie stwierdziliśmy, że tego rodzaju imprezy, jedna po drugiej, są już dla nas zbyt męczące. Musieliśmy jednak przyznać, iż stanowiły sympatyczny antrakt w naszej mało urozmaiconej emeryckiej egzystencji.

Dawno niewidziana Justyna Kowalczyk zajęła pierwsze miejsce w biegu narciarskim na 30 kilometrów w Tyrolu.

Drugi konkurs skoków w Willingen odwołany z powodu złych warunków atmosferycznych – zbyt silny, porywisty wiatr.

Nad Europą orkan Sabrina. Odwołano trzy loty na trasie Warszawa – Londyn – Warszawa. Część lotów przekierowano na lotniska w innych krajach, między innymi do Danii. Około stu odwołanych do i z Frankfurtu. Wiele linii lotniczych zawiesiło rejsy do Wielkiej Brytanii.

Wiceszefowa KE, Jourowa, o zmianach w polskim wymiarze sprawiedliwości: „to nie reforma lecz zagłada. System, który buduje polski rząd zagraża niezależności sędziów”.

10 – poniedziałek

Około godziny 14.30 zniknęło słońce, które zaświeciło po przejściu obfitego deszczu. Zrobiło się ciemno, znowu lunął deszcz i proszę Państwa, błysnęło i zagrzmiało! Jeszcze nigdy nie byłem świadkiem wiosennej burzy w środku lutego. Za oknem +9o C, ciśnienie 732 mmHg, 976 haPa. Około 15 zagrzmiało po raz ostatni.

Mieliśmy szczęście, bo krótko przed burzą wróciliśmy z poniedziałkowych zakupów. Jadąc rano do centrum Handlowego nieco zmieniliśmy marszrutę, aby Urzędzie Skarbowym zaopatrzyć się w druki PIT 37 i PIT 0. Zamierzam wypełniać je tak jak zwykle, własnoręcznie, nie korzystając z tego co US przygotował dla mnie w Internecie. Potem osobiście złożę je w odpowiednim okienku. Jak dotąd, doskonale się to sprawdzało i zawsze wkrótce otrzymywałem zwrot nadpłaty na konto.

Podczas zwyczajowej „pozakupowej” herbatki, przejrzałem ostatni numer Newsweeka. Wiele bardzo ciekawych artykułów. Kupiłem więc swój egzemplarz, aby spokojnie przewertować go w domowym zaciszu, przy kawie i owocach.

Do końca dnia prognozowane są przelotne ulewne opady deszczu. Temperatura spadła do +3o C. W mieszkaniu zrobiło się chłodniej. Podkręciłem kaloryfery i dla rozgrzewki wypiliśmy po kieliszku koniaku. Jesteśmy na lekkiej bani.

Nominowany do Oscara polski film Boże ciało niestety nie otrzymał statuetki w kategorii „najlepszy film międzynarodowy”. Zwycięzcą został południowokoreański obraz Parasite, któremu wręczono aż cztery Oscary. Jednak wielkim osiągnięciem jest już sam fakt nominowania naszego filmu do tej nagrody.

11 – wtorek

W dalszym ciągu podła pogoda. Przelotne ulewne deszcze i chwilami niemal huraganowe porywy wiatru. Ciśnienie 735 mmHg, 980 haPa. Przed południem pogoda na krótko pofolgowała, akurat wtedy, kiedy musieliśmy pojechać do przychodni nuklearnej. Pani doktor, po przebadaniu i zrobieniu USG stawów skokowych Izy, zakwalifikowała ją do zabiegu, polegającego na wstrzyknięciu do stawu specjalnie przygotowanego dla niej izotopu. W przeciągu miesiąca ma być powiadomiona o dacie zabiegu.

Iza nie po raz pierwszy korzysta z usług tej przychodni. Poprzednio dostała serię tego rodzaju zastrzyków w oba stawy kolanowe z bardzo dobrym skutkiem. Gromadzący się w nich płyn, opuchlizna i bóle ustąpiły.

Około godziny 21 debata w Parlamencie Europejskim (PE) na temat praworządności w Polsce. Transmisja w TVN 24. Oczywiście obejrzymy ją.

Już 42,5 tysiąca osób zarażonych koronawirusem. Ponad 1000 ofiar.

12 – środa

Według kalendarza chińskiego, właśnie 12 lutego zaczyna się wiosna. Coś w tym jest, bo od wielu lat obserwujemy zachowanie się roślin, które na zimę trzymamy w mieszkaniu. Zawsze o tej porze ożywiają się, zaczynają rosnąć i wypuszczać zawiązki pąków. Iza wtedy je przycina, przesadza lub rozmnaża, wsadzając do nowej ziemi ucięte aplegierki. To najlepszy okres do tego rodzaju prac. Rośliny szybko przyjmują się i odrastają.

Iza zajmie się tym za parę dni, bo najpierw musimy dokupić trochę świeżej ziemi, toteż chińską wiosnę uczciliśmy gimnastyką i wizytą u mojej siostry ciotecznej, A. Przy okazji zwróciłem opracowaną przez nią historię rodów ze strony naszej babki. Doskonała kronikarska robota ku pamięci przyszłych pokoleń.

13 – czwartek

Niektórzy się cieszą, że trzynasty jest dzisiaj a nie w jutrzejszy piątek. Mnie jest wszystko jedno. Nie jestem przesądny. Każdy dzień miesiąca jest dobry bez względu na jego kolejność w kalendarzu. Znawcy tematu twierdzą, że tylko i wyłącznie od naszego nastawienia zależy czy dany dzień jest pechowy czy nie. Jeśli zakładamy, że to właśnie trzynastego, w piątek, wydarzy się coś dla nas niekorzystnego, to z pewnością tak będzie. Dotyczy to oczywiście wszystkich pozostałych dni. Część ludzi trzynastego w ogóle nie wychodzi z domu

My natomiast nie wahaliśmy się wyściubić nosa i z optymizmem udaliśmy się do przychodni, ponieważ właśnie na dzisiaj mieliśmy wyznaczoną wizytę u naszej lekarki rodzinnej. Na przekór dacie, wszystko potoczyło się dla nas wyjątkowo korzystnie. Nie czekaliśmy długo w kolejce, jak to zazwyczaj bywa. Zarówno ja jak i Iza weszliśmy do gabinetu dokładnie o ustalonej godzinie. Wizyty przebiegły szybko i pomyślnie, bez opóźnienia dla następnej osoby.

W ciągu niecałych 5 minut zapisałem się w recepcji na USG jamy brzusznej na 30 kwietnia oraz na RTG płuc, które już po następnych 15 minutach miałem wykonane. W sumie, w przychodni spędziliśmy około 50 minut.

I nie dość na tym. Już o godzinie 12.30 stawiłem się u fryzjera aby ufnie poddać się jego nożyczkom i elektrycznej maszynce. Wykonał swoja robotę fachowo, bez przykrych niespodzianek, jakich można byłoby się spodziewać tego dnia. Mam spokój na następne trzy miesiące.

Mało tego. Iza sprawnie, również bez niespodzianek wszyła gumę do moich spodni od piżamy.

– Mam nadzieje, że nie będą ci już spadać z pupy – powiedziała – bo to nieprzyjemnie gdy spadają.

– No właśnie – zgodziłem się z nią – nigdy nie wiadomo kiedy spadną. Wpływa to ujemnie na moją psychikę, zwłaszcza jeśli stanie się to podczas snu.

– Daj jeszcze sweter. Coś miałam w nim zrobić – przypomniała.

– To niedużo roboty. Trochę odpruł się nałokietnik.

– Zrobię to po obiedzie – odparła.

Powiesiłem sweter na oparciu fotela.

Na obiad była pyszna ogórkowa zupa na rosole. Zjedliśmy ją pomyślnie, ze smakiem, nie dławiąc się ani krztusząc.

– Mam nadzieję, że nie będę czkać – odezwała się Iza, przełykając ostatnią łyżkę zupy.

– To normalne – uspokoiłem ją – Po zupie zawsze „sieczka”.

I w tym momencie Iza czknęła, normalnie, tak jak zwykle, bez niespodzianek w rodzaju na przykład zwymiotowania części zawartości żołądka. Po chwili zawtórowałem jej, również tak jak zwykle, normalnie, rutynowo, nie zachłystując się i utrzymując prawidłowy oddech.

Po obiedzie zmyłem, niczego nie tłukąc a Iza w tym czasie pomyślnie i sprawnie poprawiła przyszycie nałokietnika na prawym rękawie swetra a nie na lewym.

Półtorej godziny po obiedzie, herbata i coś słodkiego, bez poparzenia się czy rozlania wrzątku na serwetę lub dywan. No i telewizja. A tam – rytualne okładanie się dwóch zwaśnionych plemion, wszechwiedząca, jedynie słuszna partia i oddany jej bez reszty pan prezydent, bezczelna sędziowska kasta, wroga i wtrącająca się w interesy naszego kraju UE, zwieranie szyków przed wyborami, czająca się katastrofa klimatyczna i atakujący koronawirus.

Dzień jak co dzień.

I niech ktoś powie, że trzynasty jest dniem pechowym…

14 – piątek