Niemcy. Zbiorowa pamięć narodu - Neil MacGregor - ebook

Niemcy. Zbiorowa pamięć narodu ebook

Neil MacGregor

0,0
80,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jedyne w swoim rodzaju spojrzenie na dzisiejsze Niemcy

Od 140 lat Niemcy są główną potęgą na kontynencie europejskim. Ćwierć wieku temu powstało jednak nowe państwo niemieckie. Na ile zatem tak naprawdę jesteśmy w stanie je zrozumieć i jak ich obywatele postrzegają dziś samych siebie?

Neil MacGregor twierdzi, że w przypadku Niemiec (w przeciwieństwie do pozostałych europejskich państw) nie sposób stworzyć jednej spójnej i wspólnej wersji narodowej historii, gdyż tym w kraju uwarunkowania zarówno historyczne, jak i geograficzne były zawsze zmienne i niestabilne. Przez większą część połowy tysiąclecia, o którym traktuje niniejsza książka, Niemcy składały się z wielu odrębnych bytów politycznych, mających własną historię. Wszelkie zaś bezpieczne i wygodne wersje wspólnych dziejów swego narodu, jakie Niemcy mogli sobie opowiadać przed rokiem 1914, przepadły na dobre w wyniku wydarzeń z następnych trzydziestu lat.

Choć nieodłączną cechą niemieckiej historii może istotnie być pewna fragmentaryczność, to zarazem pojawia się w niej dosyć sporo wspólnych dla większości Niemców wspomnień, odczuć i doświadczeń; niniejsza książka zaś stawia sobie za cel bliższe zbadanie niektórych spośród nich. Poczynając od wynalezienia druku przez Gutenberga w XV wieku, MacGregor wybiera takie przedmioty i idee, miejsca czy postaci, które wciąż budzą żywy oddźwięk – jak drezdeńska porcelana i fragmenty ruin tegoż miasta, projekty Bauhausu i niemieckie kiełbaski, korona Karola Wielkiego i bramy obozu w Buchenwaldzie – aby pokazać nam co nieco z ich zbiorowej pamięci i wyobraźni. Nikt dotąd nie napisał podobnej książki na temat Niemiec.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 542

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Neil MacGregor Niemcy. Zbiorowa pamięć narodu Tytuł oryginału Germany. Memories of a Nation ISBN Copyright © the Trustees of the British Museum and the BBC, 2014 The author has asserted right to be identified as the author of this work in accordance with the Copyright, Designs and Patents Act 1988. Original English language edition first published by Penguin Books Ltd, London. By arrangement with the BBC and the British Museum. The BBC logo is a registered trade mark of the British Broadcasting Corporation and is used under licence. BBC logo © 2005 The British Museum logo is the registered trademark of the Trustees of the British Museum and is used under licence.All rights reserved Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2018 Redakcja Zofia Domańska Projekt okładki Krzysztof Rumowski Opracowanie graficzne i techniczne Barbara i Przemysław Kida Wyszukiwanie ilustracji: Cecilia Mackay Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Barriemu Cookowi, kustoszowi Muzeum Brytyjskiego, wszechstronnemu erudycie, z zarazem mojemu współpracownikowi i doradcy, bez którego książka niniejsza z pewnością by nie powstała.

WSTĘP

WSPOMNIENIA I POMNIKI

Brama Zwycięstwa (Siegestor) w Monachium, widok od strony północnej

Photo: ullstein bild – imagebroker/Siepmann.

Pomniki w Niemczech są zupełnie inne niż w pozostałych krajach.

Od połowy XIX stulecia gości przybywających do Paryża, Londynu i Monachium wita w każdym z tych trzech miast wspaniały łuk triumfalny w stylu rzymskim, upamiętniający zwycięstwa danego narodu w burzliwych wojnach, jakie toczyły się w Europie w latach 1792–1815. U zbiegu dwóch wielkich terenów zielonych w swojej stolicy (Hyde Parku i Green Parku), w miejscu zwanym Hyde Park Corner, Brytyjczycy wznieśli w roku 1825 Wellington Memorial Arch, a po blisko stu latach zwieńczyli go ogromną kwadrygą z brązu. Łuk ten stoi nie tyle nawet na zachodnim krańcu ówczesnego Londynu, ile przede wszystkim przed domem samego zwycięzcy spod Waterloo. Z kolei paryski Arc de Triomphe, ogromny, wyniosły ponad zwykłą miarę i ozdobiony płaskorzeźbami przedstawiającymi żołnierzy wyruszających do boju, został umieszczony pośrodku placu, od którego odchodzą gwiaździście szerokie aleje, w tym aż trzy noszące nazwy, które upamiętniają wielkie zwycięstwa Napoleona nad Prusakami i Austriakami.

Także w Monachium zbudowano w latach czterdziestych XIX wieku łuk triumfalny zwany Siegestor (Brama Zwycięstwa), aby uczcić męstwo bawarskiego żołnierza w walkach z rewolucyjną Francją i w późniejszych wojnach napoleońskich. Podobnie jak rzymski Łuk Konstantyna Wielkiego, na którym była wzorowana, budowla ta jest bogato zdobiona, a ornament dwóch górnych kondygnacji od strony północnej stanowią płaskorzeźby. Na szczycie łuku stoi natomiast wykonana z brązu postać symbolizująca Bawarię, powożąca rydwanem zaprzężonym w lwy i spoglądająca w dumnej pozie na północ, w kierunku, z którego przybywa do miasta większość gości. Poniżej zaś widnieje następująca inskrypcja: Dem Bayrischen Heere („Ku czci bawarskiej armii”), gdyż to właśnie dla upamiętnienia jej bohaterskich czynów wzniesiono monachijski łuk triumfalny.

Jak na razie jego opis brzmi dość konwencjonalnie. Zrazu można by pomyśleć, że Wellington Arch, Arc de Triomphe i Siegestor spełniają dokładnie tę samą funkcję w dokładnie taki sam sposób. Jednakże tym, co sprawia, że monachijski łuk wydaje się szczególnie interesujący, jest jego południowa elewacja, która opowiada widzowi zupełnie inną historię. Budowla ta została poważnie uszkodzona w czasie drugiej wojny światowej, lecz w trakcie prac restauracyjnych nie starano się bynajmniej odtworzyć klasycznych rzeźbionych detali, które zostały zniszczone wskutek wybuchów bomb. Górna kondygnacja po tej stronie łuku to po prostu pozbawiona jakichkolwiek ozdób kamienna ściana, poniżej zaś tej wyzywająco pustej przestrzeni widnieją słowa: Dem Sieg geweiht, vom Krieg zerstört, zum Frieden mahnend („Wzniesiona dla uczczenia zwycięstwa i zniszczona przez wojnę, skłania do zachowania pokoju”).

Brama Zwycięstwa (Siegestor) w Monachium, widok od strony południowej

Photo: istockphoto.com.

Łuk Triumfalny w Paryżu

Photo: akg-images/De Agostini Picture Lib./ G. Dagli Orti.

Łuk Wellingtona w londyńskim Hyde Park Corner

Photo: Julie Woodhouse/Alamy.

Podczas gdy łuki w Londynie i Paryżu odwołują się jedynie do największych sukcesów z przeszłości, prezentując widzowi wygodną, nawet jeśli przy tym nieco wybiórczą opowieść o triumfie danego narodu, monachijska Siegestor przywołuje zarówno chwalebną przyczynę swojego powstania, jak i okoliczności, w jakich uległa później zniszczeniu. Inaczej niż w przypadku tamtych dwóch budowli, zamysł, z jakim pierwotnie ją wzniesiono — uczczenie zwycięstw bawarskiej armii, zakłóca tutaj bardzo przykre i niepokojące wspomnienie klęski, a nawet winy. Monachijski łuk triumfalny niesie ze sobą pewne przesłanie moralne. Mówi mianowicie, że przeszłość ma nam do zaoferowania naukę, którą musimy sobie przyswoić i wcielić w życie przy kształtowaniu naszej przyszłości. Być może najbardziej charakterystyczną cechą, jeśli chodzi o rolę historii w dzisiejszych Niemczech, jest to, że, podobnie jak monachijska Siegestor, nie tylko wyraża ona pewną wizję przeszłości, lecz także, zdecydowanym i pouczającym tonem, kieruje tę przeszłość naprzód, ku przyszłości.

Jeżeli niemieckie pomniki różnią się od podobnych monumentów w innych krajach, to dzieje się tak dlatego, że historia Niemiec również nie przypomina dziejów innych państw. Zarówno Wielka Brytania, jak i Francja, ukształtowane przez wiele stuleci dzięki tradycji silnej władzy centralnej, są w stanie — w sposób mniej lub bardziej wiarygodny — przedstawiać swoją historię w formie jednej opowieści o dziejach narodu. Tymczasem utrzymujący się przez wieki polityczny podział Niemiec na odrębne, autonomiczne państwa uniemożliwia zaprezentowanie tego rodzaju spójnej wizji ich przeszłości; w przypadku większej części dziejów tego kraju nie może być mowy o jednej, wspólnej dla wszystkich Niemców historii. Choć Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego, obejmujące niegdyś większość niemieckojęzycznych terytoriów Europy (zob. mapa 1), stanowiło podstawę wytworzenia się poczucia przynależności narodowej, z rzadka tylko było w stanie koordynować działania wielu politycznych jednostek wchodzących w jego skład, nie mówiąc o narzucaniu im swojej woli. W rezultacie znaczna część historii Niemiec stanowi zawiłą i wielowarstwową próbę połączenia dziejów rozmaitych regionów o odmiennych kolejach losu i nierzadko sprzecznych ze sobą wizjach przeszłości.

Najbardziej wyrazistym przykładem tego rodzaju sprzeczności czy konfliktu interesów jest bodaj postać Fryderyka Wielkiego, króla Prus z połowy XVIII stulecia, którego triumfy militarne zapewniłyby mu niechybnie w innych krajach status bohatera narodowego. Jednakże wojenne zwycięstwa Fryderyka, a z pewnością większość jego zdobyczy terytorialnych, zostały osiągnięte w dużej mierze kosztem innych niemieckich państw. Monarcha ów, uchodzący w Berlinie za bohatera, uważany jest więc za łotra i nikczemnika w Dreźnie, gdyż podczas wojny siedmioletniej (1756–1763) Prusy zadały Saksonii ogromny cios, a w roku 1760 wojska Fryderyka dokonały znacznych zniszczeń w saskiej stolicy. Bernardo Bellotto, zwany Canalettem, który na swoich obrazach przedstawiających Drezno epoki baroku zdołał uchwycić jedno z najpiękniejszych miast ówczesnej Europy (zob. rozdział 18), uwiecznił także kościół Świętego Krzyża (Kreuzkirche) obrócony w ruinę wskutek bombardowania artyleryjskiego podczas oblężenia Drezna przez wojska Fryderyka. Jako jeden z głównych sprzymierzeńców Wielkiej Brytanii w jej zmaganiach z Francją w czasie wojny siedmioletniej Fryderyk Wielki był przez wyspiarzy wychwalany pod niebiosa i otaczany wielkim szacunkiem. Manufaktura w Worcester wyprodukowała mnóstwo porcelanowych cacek w hołdzie dla tego monarchy, a jeszcze w roku 1914 istniały w Anglii puby o dumnej nazwie „U Króla Prus” („The King of Prussia”). Nie ma jednak mowy o jednomyślnej i wspólnej dla wszystkich Niemców ocenie postaci Fryderyka Wielkiego: jak można się spodziewać, drezdeńskie wyroby z porcelany nie rozsławiały bynajmniej jego wojennych dokonań i żaden zajazd w Saksonii nie nosi jego imienia. Podobna ambiwalencja wiąże się zresztą także z monachijską Siegestor. Budowla ta jest poświęcona, dość ostrożnie i ogólnikowo, „bawarskiej armii”, co pozwala przemilczeć niewygodny fakt, że armia ta przez większą część napoleońskiej epopei walczyła ramię w ramię z Francuzami przeciwko wojskom innych niemieckich krajów. Brama Zwycięstwa jest zatem pomnikiem niejako w dwójnasób dwuznacznym. Nie dość bowiem, że jako łuk triumfalny oprócz zwycięstwa upamiętnia także klęskę, to jeszcze ukrywa kłopotliwą prawdę, iż wrogiem w tych śmiertelnych zmaganiach, zamiast jakiejś obcej potęgi, mogło być równie dobrze inne niemieckie państwo.

Bernardo Bellotto, Ruiny kościoła Świętego Krzyża w Dreźnie, 1765; olej na płótnie

Gemäldegalerie Alte Meister, Dresden. Photo: akg-images/Erich Lessing.

Zatem historia Niemiec to z konieczności opowieść rwana i wielowątkowa, co z pewnością ją ubogaca, lecz zarazem sprawia, że niełatwo się w niej zorientować. Widać w niej silną świadomość przynależności do jednej rodziny, lecz aż do zjednoczenia Niemiec w roku 1871 można mówić jedynie o pojawiających się od czasu do czasu przebłyskach poczucia wspólnego celu. Istnieje jednak sporo wspólnych dla znacznej części Niemców wspomnień dotyczących doświadczeń i dokonań ich narodu, niniejsza książka zaś ma za zadanie przywołać i omówić niektóre z nich. W żadnym rozumieniu tego słowa nie pretenduje ona — gdyż pretendować po prostu nie może — do miana „historii Niemiec”; usiłuje jednakże zgłębić i objaśnić, poprzez rozmaite wytwory i budowle, postacie i miejsca, pewne wybrane wątki, jakie ukształtowały współczesną tożsamość narodową Niemiec. Najstarszym z tych wytworów jest Biblia Gutenberga wydana w latach pięćdziesiątych XV wieku, kiedy to Niemcy bodaj pierwszy raz w tak znaczący sposób wpłynęły na bieg dziejów świata, tworząc w istocie jeden z fundamentów nowożytnej kultury europejskiej. Natomiast najmłodszą budowlą jest odrestaurowany niedawno i przebudowany gmach Reichstagu, siedziby niemieckiego parlamentu. Rzecz jasna, proces powstawania nowych wspomnień nie ma końca. Usiłowałem więc wybrać spośród nich te, które wydały mi się przepełnione szczególnie silnym ładunkiem emocjonalnym, z dużą dozą prawdopodobieństwa wspólne dla większości Niemców, a przy tym mniej znane przedstawicielom innych narodowości.

Georg Baselitz, Odwrócony orzeł pomalowany barwami niemieckiej flagi, 1977; rycina

Copyright © Georg Baselitz, 2014. Photo copyright © The Trustees of the British Museum (2013,7043.16).

Oczywiście wiele z tych wspomnień mogą dzielić z Niemcami także Szwajcarzy i Austriacy, lecz niniejsza książka opowiada raczej o tych Niemczech, które powstały przed dwudziestoma pięcioma laty, i o zbiorowej pamięci ludzi żyjących dziś w granicach tego właśnie państwa. Szwajcaria pod względem politycznym dosyć wcześnie zaczęła odłączać się od pozostałej części Niemiec, a jej neutralność w czasie dwóch wielkich wojen minionego stulecia sprawiła, że ma ona za sobą zupełnie inną przeszłość. Austria, której historia znacznie ściślej związana była z dziejami większego sąsiada, różni się jednak od Niemiec w wielu kluczowych kwestiach. Kraj ten nie został rozdarty na zawsze w wyniku reformacji, a jego reakcja na napoleońską ekspansję polegała nie tyle na wyrażaniu partykularnych interesów poszczególnych państewek, ile raczej na próbie konsolidacji dziedzicznych ziem Habsburgów. Nie doświadczył on również wieloletniego podziału w okresie zimnej wojny ani wszystkich skutków takiego rozdarcia, jakie odczuwa się od tamtej pory w Niemczech. Nade wszystko zaś Austria nie dokonała bolesnej publicznej rewizji wspomnień i win z czasów istnienia nazistowskiej Trzeciej Rzeszy w stopniu choćby przypominającym surowość i rzetelność, z jaką proces ten został przeprowadzony we współczesnych Niemczech. Książka przedstawiająca zagadnienie zbiorowej pamięci Austriaków musiałaby więc wyglądać zupełnie inaczej.

Wszystkie znaczniejsze kraje usiłują skonstruować taką interpretację swojej historii, która w sposób pewny i pozbawiony wątpliwości wiedzie je ku ich dzisiejszemu miejscu w świecie. Stany Zjednoczone, ufne we własną wizję Ameryki jako „miasta na wzgórzu”, przez długi czas były w stanie utrzymywać, że właśnie takie jest ich „boskie przeznaczenie”. Wielka Brytania i Francja na różne sposoby postrzegały własną ewolucję polityczną jako model dla całego świata, hojnie się nim dzieląc w czasach swojej imperialnej ekspansji. Po tym, jak w roku 1871 Bismarck połączył wreszcie różne państwa w Cesarstwo Niemieckie, by następnie uczynić z niego wiodącą potęgę gospodarczą i przemysłową na kontynencie europejskim, Niemcy miały szansę stworzyć dla siebie podobny mit narodowy. Jednakże klęska w pierwszej wojnie światowej, upadek Republiki Weimarskiej i krwawe zbrodnie Trzeciej Rzeszy sprawiły, że powstanie jednej, spójnej i wspólnej dla wszystkich Niemców opowieści stało się niemożliwe. Na próżno niemieccy badacze usiłują połączyć ze sobą wszystkie części tej układanki. Żadnemu z nich jak na razie nie udało się w sposób przekonujący dopasować do siebie w ramach jednej zrozumiałej narracji wielkich osiągnięć intelektualnych i kulturowych osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych Niemiec oraz moralnej otchłani nazizmu. W głębokim sensie tego słowa jest to dziś historia na tyle skalana i okaleczona, że nie da się jej uładzić i naprawić. Zamiast tego należy raczej nieustannie do niej powracać, którą to myśl jasno unaocznia wystrzępiona i dziwacznie obrócona flaga państwowa na obrazie Georga Baselitza.

Bez względu jednak na to, jak dalece różniły się historyczne doświadczenia poszczególnych niemieckich państw i regionów, wszystkich bez wyjątku dotknęły cztery wielkie traumy, które pozostają wciąż żywe w pamięci narodu.

Podczas pierwszej z nich, wojny trzydziestoletniej (1618–1648), na terenie Niemiec walczyły ze sobą kontyngenty wszystkich niemieckich państw oraz wojska wszystkich europejskich mocarstw. Zmagania te miały katastrofalne następstwa dla ludności cywilnej i gospodarki kraju. Przemierzając go wzdłuż i wszerz, poszczególne armie siały terror i roznosiły zarazę. Jacques Callot uwiecznił na swoich rysunkach brutalne konsekwencje, jakie dla wieśniaków z Lotaryngii (będącej wówczas częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego) miało nadejście spragnionej łupów armii. Podobnych okropności doświadczali ludzie na obszarze całych Niemiec i wspomnienie owych okrucieństw na zawsze już pozostało w ich zbiorowej pamięci. Powszechnie uważa się, że ekonomiczne skutki tej wojny można było jeszcze dostrzec nawet w XIX wieku. Na początku maja 1945 roku następca Hitlera, admirał Dönitz, nakazał niemieckim siłom zbrojnym zaprzestać walki. Aby uzasadnić kapitulację, Albert Speer, ulubiony architekt Führera oraz jego minister uzbrojenia i amunicji, tłumaczył:

Klęski, jakie zadano naszemu krajowi, można porównać jedynie do spustoszeń z czasów wojny trzydziestoletniej. Nie wolno nam dopuścić do tego, by hekatomba naszego narodu, dziesiątkowanego w wyniku głodu i nędzy, osiągnęła skalę rodem z tamtej epoki.

Jacques Callot, Wieszanie, z cyklu Okropności wojny, ok. 1633; rycina

Photo copyright © The Trustees of the British Museum (1861,0713.788).

Wraz z wybuchem wojny w Europie w 1792 roku armie rewolucyjnej Francji najechały Nadrenię i zajęły znaczne obszary zachodniej części Niemiec. Wiele słynnych miast o bogatej historii, w tym Moguncja, Akwizgran i Kolonia, zostało wcielonych do Francji i miało pozostać w jej rękach przez blisko dwadzieścia lat. W roku 1806, po sromotnej klęsce armii pruskiej w bitwach pod Jeną i Auerstädt, Napoleon triumfalnie wkroczył do Berlina. Do roku 1812 Francuzi zdołali opanować całe ówczesne Niemcy — od Nadrenii po granicę z Rosją. Na terenach tych nie pozostał ani jeden ośrodek skutecznego oporu. Wszyscy znaczniejsi niemieccy władcy zmuszeni byli natomiast wysłać swe oddziały do walki ramię w ramię z Francuzami w kampanii rosyjskiej. W powszechnej opinii było to wielce dotkliwe poniżenie, które z czasem pobudziło jednak cały naród do tego, by na nowo określił swoją tożsamość i zjednoczył się w oporze przeciwko francuskiemu okupantowi. Wspomnienie wielkiego upokorzenia z roku 1806 odcisnęło się bolesnym piętnem na świadomości wszystkich Niemców i przetrwało w ich zbiorowej pamięci aż do końca XIX wieku, a nawet jeszcze dłużej.

Adolph Menzel, Germania, 1846–1857; ksylografia.

Photo copyright © The Trustees of the British Museum (1913,0404.10).

Jednak najbardziej niszczycielską i najtrudniejszą ze wspomnianych czterech traum była niewątpliwie Trzecia Rzesza. Widniejący poniżej kartonowy model do wycinania dla dzieci, który przedstawia Hitlera dokonującego przeglądu oddziału nazistowskich brunatnych koszul, doskonale ukazuje, do jakiego stopnia nazistowski reżim zdołał przesycić, a zarazem skalać każdą dziedzinę życia przeciętnego Niemca. Zbrodnie popełnione przez Trzecią Rzeszę, zarówno w Niemczech, jak i na obszarze całej Europy, oraz rola, jaką odegrali w nich członkowie niemal każdej niemieckiej rodziny, pozostają wspólnym wspomnieniem większości Niemców, a w wielu wypadkach — wspólnym powodem milczenia. Nadal mają one w zbiorowej pamięci narodu ogromny ładunek emocjonalny i wciąż jeszcze daleko jest do tego, aby można było stwierdzić, że zostały poddane niezbędnym egzorcyzmom. Straszliwa cena, jaką przyszło za nie zapłacić niemieckiej ludności, ucieczka i wygnanie z ziem wschodnich oraz zniszczenie takich miast jak Hamburg czy Drezno (zob. rozdział 27) to drugie ze wspomnień, jakie Trzecia Rzesza pozostawiła po sobie prawie wszystkim Niemcom.

Wycinanki dla dzieci, ok. 1935

Photo copyright © The Trustees of the British Museum (2012,7020.80).

W ostatecznym rozrachunku nazistowska agresja doprowadziła do inwazji i okupacji całych Niemiec przez cztery sprzymierzone mocarstwa i do wieloletniego podziału kraju na część zachodnią, Republikę Federalną Niemiec (RFN), oraz wschodnią, Niemiecką Republikę Demokratyczną (NRD). Skazała zarazem w ten sposób Niemcy Wschodnie na kolejne czterdzieści lat dyktatury i ucisku. Wciąż trwa proces szacowania ludzkich kosztów tego podziału. Ich symbolem stał się los wszystkich tych, którzy stracili życie, rozpaczliwie usiłując przedostać się przez mur berliński.

Hamburg po alianckich nalotach z 1943 roku

Photo copyright © akg-images/ullstein-bild.

Mija właśnie ćwierć wieku, odkąd mur ten został zburzony, i blisko dwadzieścia pięć lat od chwili narodzin nowych Niemiec. W tym czasie kraj zdobył się na ogromny wysiłek, jakim było myślenie o historii swojego narodu w sposób klarowny i śmiały. Powtórne zjednoczenie Niemiec zbiegło się z bardziej niż dotąd obiektywnymi historycznymi dociekaniami, dotyczącymi współudziału znacznej części niemieckiej ludności w zbrodniach przez długi czas przypisywanych po prostu „nazistom”. Podczas odbudowy Berlina podjęto świadomą próbę nadania publicznego wymiaru najbardziej bolesnym spośród wspomnień, czego najlepszym przykładem jest pomnik Pomordowanych Żydów Europy (Denkmal für die ermordeten Juden Europas lub Holocaust-Mahnmal). Także pod tym względem stwierdzić można, że niemieckie pomniki zupełnie nie przypominają innych monumentów. Nie znam bowiem żadnego innego kraju na świecie, który w samym sercu swojej stolicy wznosiłby budowle czy symbole przypominające o własnej hańbie. Podobnie jak monachijska Siegestor, służą one nie tylko upamiętnianiu przeszłości, lecz także — i jest to być może nawet ważniejsza ich funkcja — upewnieniu się, że przyszłość będzie zupełnie inna. Jak zauważa Michael Stürmer, wybitny komentator wydarzeń politycznych: „W Niemczech przez długi czas nadrzędnym celem historii było niedopuszczenie do tego, aby kiedykolwiek się ona powtórzyła”.

Osiemnastoletni Peter Fechter, pierwsza ofiara zastrzelona przy próbie sforsowania muru berlińskiego, sierpień 1962

Photo: akg-images/picture­alliance/dpa.

Zamieszczona poniżej fotografia przedstawia trzy wielkie pomniki wznoszące się w samym centrum współczesnego Berlina. Nieco po prawej, na dalszym planie, widnieje Brama Brandenburska będąca tematem pierwszego rozdziału niniejszej książki. Za nią, w głębi, widoczny jest gmach Reichstagu, o którym traktuje rozdział ostatni. Natomiast na pierwszym planie znajduje się pomnik Pomordowanych Żydów Europy upamiętniający wydarzenia omawiane w jednej z dalszych jej części. Te trzy monumenty i ich znaczenie mówią nam wiele o pewnej niezwykłej próbie podjętej przez dzisiejsze Niemcy: próbie wzięcia się za bary z własną historyczną spuścizną i związanymi z nią złożonymi i wciąż zmieniającymi się wspomnieniami narodu.

Gmach Reichstagu i kwadryga na Bramie Brandenburskiej widziane z berlińskiego pomnika Holokaustu

Photo: Herbert Knosowski/AP/PA Photos.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

CZĘŚĆ PIERWSZA

Gdzie właściwie leżą Niemcy?

„Niemcy? A gdzież jest ten kraj? / Nie wiem, gdzie miałbym go szukać” — pisali Goethe i Schiller w roku 1796. W Niemczech zarówno uwarunkowania geograficzne, jak i historyczne były zawsze zmienne i niepewne. Granice ciągle się przesuwają. Zmienia się nawet sama przeszłość. Miasta i całe regiony, które przez stulecia były niemieckie, przynależą dziś już na dobre do innych krajów. Jakie ma to znaczenie dla nich, a jakie dla samych Niemców? Przez większą część ostatnich pięciu wieków, o których traktuje niniejsza książka, Niemcy składały się z wielu odrębnych bytów politycznych mających swoją własną historię. Czy zatem mamy tutaj do czynienia z przejawami osłabiającego państwo podziału i rozdrobnienia, czy raczej z ubogacającą jego dzieje i kulturę złożonością i różnorodnością?

ROZDZIAŁ 1

WIDOK Z BRAMY BRANDENBURSKIEJ

Jeśli można stwierdzić, że dzisiejsze Niemcy mają swoją agorę — centralny plac, na którym rozgrywają się bądź upamiętniane są wydarzenia dotyczące całej wspólnoty narodowej — to jest nim z pewnością skwer przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie. Z dawien dawna stanowił on ulubioną scenerię rozmaitych zgromadzeń i wieców z udziałem berlińczyków, lecz od momentu ponownego zjednoczenia Niemiec stojąca na nim surowa neoklasycystyczna budowla stała się najzupełniej naturalnym tłem dla wszelkich doniosłych wydarzeń na skalę ogólnokrajową.

Jak twierdzi niemiecka minister kultury, profesor Monika Grütters:

Brama jest bezsprzecznie najważniejszym narodowym pomnikiem i żaden inny zabytek nie może z nią pod tym względem rywalizować. Stanowi ona również, rzecz jasna, symbol muru berlińskiego i podziału świata na Wschód i Zachód. Jednocześnie zaś symbolizuje upadek tego muru i odzyskanie wolności. Przywodzi na myśl podział Niemiec i całego świata na dwa bloki i dwa różne ustroje społeczne. Przypomina nam o utracie wolności, lecz zarazem sama w sobie jest potężnym symbolem wolności odzyskanej. Dla narodu niemieckiego i całego świata stanowi pomnik wolności i jedności.

Monika Grütters mówi tutaj o znaczeniach, jakie w odczuciu ludzi z całego świata wiążą się z Bramą Brandenburską od chwili obalenia muru berlińskiego przed dwudziestoma pięcioma laty; lecz dzieje tego zabytku, koleje losu, jakie przeszedł, oraz doniosłe i istotne skojarzenia, jakie wywołuje, mają dziesięciokrotnie dłuższą historię.

Brama Brandenburska w Berlinie według projektu C.G. Langhansa, wzniesiona w latach 1788–1791, poważnie uszkodzona w 1945 roku i odrestaurowana po roku 1990

Photo copyright © Massimo Ripani/ SIME/4Corners.

Pierwotnie znajdowała się w tym miejscu jedna z kilku berlińskich bram, przy których pobierano opłaty celne od wjeżdżających do miasta wozów z towarami. W latach osiemdziesiątych XVIII wieku z rozkazu króla Prus, Fryderyka Wilhelma II, została tu jednak wzniesiona nowa brama według ambitnego neoklasycystycznego projektu Carla Gottharda Langhansa. Budowla ta, wzorowana na propylejach wiodących na ateński Akropol, miała być pomnikiem pokoju i stanowiła zarazem jeden z pierwszych architektonicznych dowodów na to, że Berlin — który za panowania Fryderyka II Wielkiego wzbogacił się o wspaniałą bibliotekę, operę i kilka innych, równie reprezentacyjnych gmachów (zob. rozdział 30) — czuł się teraz w pełni uprawniony, by ogłosić całemu światu, iż stał się ośrodkiem myśli i kultury kontynuującym ateńskie tradycje.

Berlińska rezydencja Hohenzollernów (Stadtschloss), 1700–1950

Photo: akg-images.

Brama Brandenburska stoi na zachodnim krańcu długiej alei Unter den Linden (pol. Pod Lipami), która podobnie jak paryskie Pola Elizejskie biegnie obecnie od skraju centrum do samego serca miasta. Na przeciwległym końcu bulwaru znajdował się zamykający widok zamek miejski (Stadtschloss), królewski pałac Hohenzollernów. Kilka lat po ukończeniu bramy zwieńczono ją rzeźbą z brązu przedstawiającą Wiktorię — boginię zwycięstwa — powożącą kwadrygą zaprzężoną w cztery konie, co nadało całej budowli wygląd łuku triumfalnego.

Napoleon triumfalnie wjeżdża do Berlina przez Bramę Brandenburską, 1806

Photo copyright © Deutsches Historisches Museum, Berlin (1988/996.3).

Jednakże pierwszym władcą, który triumfalnie wkroczył przez Bramę Brandenburską do Berlina, nie był król pruski, lecz Napoleon Bonaparte. Po pokonaniu Austrii w bitwie pod Austerlitz, rozegranej 2 grudnia 1805 roku, Prusy stały się jedynym niemieckim państwem stawiającym poważniejszy opór francuskiemu najeźdźcy. Ale 14 października 1806 roku Napoleon zadał pruskiej armii upokarzającą klęskę w bitwach pod Jeną i Auerstädt. Dwa tygodnie później, 27 października, francuski cesarz odbył triumfalny wjazd do miasta, przejeżdżając na czele swoich wojsk przez Bramę Brandenburską i wiodąc je aleją Unter den Linden w stronę monarszego pałacu. Pruska rodzina królewska uciekła do położonego we wschodniej części kraju Königsberga (pol. Królewiec, obecnie Kaliningrad), by tam zacząć układać plany ocalenia i odbudowy państwa, Berlin pozostał zaś w rękach francuskich okupantów. Napoleon, by udowodnić, że ma absolutną władzę, podczas gdy król pruski jest bezsilny wobec tego, co się dzieje w jego własnej stolicy, usunął ze szczytu Bramy Brandenburskiej kwadrygę z brązu i odesłał ją do Paryża, gdzie miała być eksponowana jako trofeum wojenne. Przez osiem długich lat brama była pozbawiona wieńczącej ją rzeźby.

Tymczasem w Królewcu pruski król i jego doradcy zdołali całkowicie odmienić oblicze swojego państwa, co z czasem pozwoliło Prusom odegrać wiodącą rolę w powstrzymaniu francuskiej ekspansji i wypędzeniu najeźdźców z zagarniętej części kraju. W roku 1813 wojska pruskie i rosyjskie wspólnymi siłami wyparły Napoleona z Berlina i ścigały cesarza oraz jego armię aż do samego Paryża. Rok później, pośród powszechnych przejawów radości i triumfu, kwadryga powróciła na swoje miejsce na szczycie Bramy Brandenburskiej. Zanim jednak zainstalowano ją tam na nowo, rzeźba uległa pewnej modyfikacji. Na brązowym rydwanie, który możemy dziś oglądać w Berlinie, bogini zwycięstwa towarzyszy pruski orzeł, Wiktoria zaś na swojej włóczni z dumą niesie Krzyż Żelazny (zob. rozdział 14), odznaczenie przyznawane przez króla Prus tym, którzy dzielnie walczyli z francuskim najeźdźcą. Tak zmodyfikowana kwadryga wyraża jednoznaczne przesłanie, że Napoleon został pokonany przez nowe, zjednoczone Niemcy, do których powstania walnie przyczyniła się jego inwazja. W ten oto sposób Brama Brandenburska stała się pruskim łukiem triumfalnym.

Brama Brandenburska to jednak nie tylko zabytek, któremu historia dodawała z biegiem czasu kolejnych znaczeń. To także znakomity punkt obserwacyjny pozwalający przyjrzeć się niektórym spośród kluczowych momentów w dziejach Niemiec. Istotnie, nie ruszając się z miejsca, można stąd dostrzec ślady nie tylko wojen napoleońskich, lecz także wielu innych doniosłych wydarzeń, które ukształtowały zbiorową pamięć narodu niemieckiego.

Kolumna Zwycięstwa (Siegessäule) w Berlinie według projektu Heinricha Stracka, 1864–1873

Photo: Shutterstock.

Zwracając się na zachód i spoglądając wzdłuż szerokiego bulwaru wiodącego do pałacu królewskiego w dzielnicy Charlottenburg, można dojrzeć kolejną rzeźbę, która przedstawia Wiktorię, tym razem pozłacaną i stojącą samotnie na szczycie blisko siedemdziesięciometrowej Kolumny Zwycięstwa (Siegessäule), zaprojektowanej w roku 1864 dla uczczenia triumfu nad Danią, który zapoczątkował proces zjednoczenia Niemiec. Zanim budowla ta została ukończona, Prusy zdążyły już pobić Austrię w roku 1866 i pokonać Francję cztery lata później, przez co podstawa kolumny zyskała stosowną dekorację, upamiętniającą to potrójne zwycięstwo. Pod kierunkiem Bismarcka król Prus stał się cesarzem Niemiec: głową zjednoczonego państwa niemieckiego, będącego potęgą przemysłową i militarną na kontynencie. Odsłonięcie Kolumny Zwycięstwa w 1873 roku stało się zarazem zapowiedzią nowej roli, jaką Berlin miał odtąd odgrywać w Europie i na świecie. W 1945 roku Francuzi uparli się, by usunąć z podstawy kolumny płaskorzeźby przedstawiające doznaną przez nich klęskę, lecz poza tym wygląd tego monumentu nadal pozostaje w dużej mierze zgodny z zamysłem jego twórców i wciąż nam prezentuje pełen wiary we własne siły optymizm panujący w Berlinie w latach siedemdziesiątych XIX wieku.

Model planowanej przez Alberta Speera gigantycznej Hali Ludowej Trzeciej Rzeszy z Bramą Brandenburską na pierwszym planie

Photo: akg-images/ullstein-bild.

Można powiedzieć, że widok z Bramy Brandenburskiej w kierunku zachodnim ukazuje miejsce, jakie Niemcy faktycznie zajmowały w świecie w latach 1870–1914. Gdyby zaś wszystko poszło zgodnie z planami Hitlera i Alberta Speera, spoglądając stąd na północ pod koniec lat czterdziestych XX wieku, można byłoby ujrzeć budowlę ucieleśniającą ich wyobrażenie o tym, jaką rolę powinny odgrywać Niemcy w tym okresie. Speer, ulubiony architekt Führera, zaprojektował bowiem monumentalną Volkshalle (pol. Hala Ludowa). Jej ogromna kopuła, sięgająca ponad 330 metrów wysokości, miała wieńczyć salę zgromadzeń mogącą pomieścić 180 tysięcy ludzi podczas przemówień wodza Trzeciej Rzeszy. Budowla ta przyćmiłaby zupełnie pobliski gmach Reichstagu oraz stałaby się niewygodnym i rażąco megalomańskim sąsiadem Bramy Brandenburskiej, która sama była zresztą ulubionym miejscem nazistowskich wieców i defilad. To doprawdy niezwykłe przeżycie stanąć w punkcie, z którego byłoby widać kopułę projektu Speera, gdyby tylko historia potoczyła się inaczej, i zwracając się na południe, spoglądać na ulice wiodące ku pomnikowi Pomordowanych Żydów Europy (Holocaust-Mahnmal).

Jednakże w zamierzeniu jej twórców widok z Bramy Brandenburskiej na zachód, północ czy południe zawsze miał odgrywać jedynie drugorzędną rolę. W ramach mistrzowskiej koncepcji kształtowania miejskiej scenografii ważny był bowiem widok na wschód, wzdłuż alei Unter den Linden, gdzie wzrok widza, prześlizgując się po wzniesionych przez Fryderyka Wielkiego gmachach biblioteki i opery, natrafiał wreszcie na zamykający panoramę wspomniany już Stadtschloss. Ta ogromna barokowa budowla, ukończona około roku 1700, miała wyrażać takie oto przesłanie: po trwającej siedemdziesiąt lat dziejowej zawierusze, pomimo wojny trzydziestoletniej (1618–1648) i najazdu szwedzkiego z lat siedemdziesiątych XVII wieku, Brandenburgia, niewielkie państewko, którego stolicą był Berlin, nie tylko zdołała przetrwać, lecz także stała się potęgą liczącą się w Europie.

Jej przetrwanie było osiągnięciem naprawdę niezwykłym. Szacuje się bowiem, że w latach trzydziestych XVII wieku populacja miejska Brandenburgii zmalała ze 113,5 tysiąca do zaledwie 34 tysięcy osób, a liczba mieszkańców wsi skurczyła się z 300 do 75 tysięcy. Około trzech czwartych ogółu ludności zmarło lub uciekło z kraju. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej sytuacja zarówno w mieście, jak i na wsi nieco się ustabilizowała i w państwie z wolna zaczął powracać dobrobyt. Jednak w latach siedemdziesiątych XVII wieku Brandenburgię najechali ponownie Szwedzi, będący wówczas wielką potęgą militarną północnej Europy, sprzymierzeni na dodatek z Francuzami. Ówczesny elektor brandenburski, który przeszedł do historii jako Wielki Elektor, w wyniku błyskotliwej kampanii wymanewrował i pokonał napastników. W ramach specyficznego politycznego i ekonomicznego rewanżu, kiedy w roku 1685 Ludwik XIV odwołał edykt nantejski i wydalił protestantów z Francji, wielu spośród najlepiej wykształconych i najbardziej utalentowanych hugenotów osiadło w Berlinie, by tam pracować i wzbogacać miasto oraz jego kulturę. Byli wśród nich także rzemieślnicy, którzy ukształtowali i przyozdobili pałac Hohenzollernów. Stadtschloss ogłaszał więc całemu światu, że z Brandenburgią nie warto zadzierać.

Kiedy jednak spogląda się dzisiaj na aleję Unter den Linden, na jej przeciwległym krańcu próżno szukać zamku. Budowla ta, poważnie uszkodzona wskutek bombardowań, przetrwała drugą wojnę światową i właściwie mogła zostać odbudowana, lecz zamiast tego sowieckie władze okupacyjne postanowiły zrównać z ziemią pałac Hohenzollernów uznany za namacalny symbol pruskiego militaryzmu, który miały teraz okazję unicestwić. Ocalał tylko niewielki jego fragment: balkon, z którego 9 listopada 1919 roku komunista Karl Liebknecht ogłosił powstanie w Niemczech republiki socjalistycznej w ramach udaremnionej pospiesznie próby utworzenia komunistycznego państwa (zob. rozdział 15).

Pałac Republiki (Palast der Republik) wzniesiony w czasach NRD i stojący w latach 1976–2006 w miejscu dawnego pałacu Hohenzollernów

Photo: akg-images/Straube.

W miejscu dawnego pałacu królewskiego władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej wzniosły nowy, modernistyczny Pałac Republiki (Palast der Republik), stalową budowlę z fasadą z przyciemnianego lustrzanego szkła, aż do końca istnienia NRD w 1990 roku pełniącą funkcję siedziby Izby Ludowej oraz ośrodka kultury i rozrywki. Dziś jednak próżno szukać w Berlinie i tego budynku. Po ponownym zjednoczeniu Niemiec przez kilka lat toczyła się burzliwa debata na temat przyszłości Pałacu Republiki w nowym, scalonym na powrót Berlinie, w którym przedstawiciele narodu zasiedli znów w ogólnoniemieckim Reichstagu. Zanim nastał rok 2008, pałac został wyburzony, rzekomo dlatego, że azbestowe elementy konstrukcji sprawiały, iż nie nadawał się do dalszego użytku. Wraz z nim zniknęło wiele co weselszych wspomnień mieszkańców dawnego Berlina Wschodniego. Jego stalowy szkielet został natomiast sprzedany i wykorzystany w Dubaju przy budowie drapacza chmur o nazwie Burdż Chalifa.

Zatem z Bramy Brandenburskiej nie można dziś podziwiać ani budowli będącej wyrazem triumfu Wielkiego Elektora, ani obiektu stanowiącego osiągnięcie socjalistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Historyczny prospekt zamyka obecnie plac budowy, na którym trwa pospieszna rekonstrukcja dawnego pałacu Hohenzollernów (zob. rozdział 30). Jednak ponad nim wciąż wznosi się drugi wielki pomnik Berlina Wschodniego: mająca 368 metrów wysokości wieża telewizyjna (zwana Alexanderturm lub Berliner Fernsehturm), skonstruowana pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku, a zaprojektowana z myślą o tym, by była widoczna ze wszystkich punktów Berlina Zachodniego i mogła „rozgłaszać” potęgę i przewagę socjalistycznego państwa. Pozostając wciąż jednym z najwyższych budynków w kraju, dominuje ona nad sylwetką całego miasta. Tuż poniżej jej szczytu znajduje się sferyczne centrum operacyjne mieszczące obrotową restaurację. Jednak to nie ze względu na nią wieża stała się nieodłączną częścią świata berlińskich wspomnień i skojarzeń. Kaprys geometrii i świetlnych refleksów sprawił mianowicie, że kiedy nad miastem świeciło słońce, na kuli malował się rozżarzony krzyż, który pojawia się tam i dziś, wywołując na skwerze pod Bramą Brandenburską ironiczne uśmiechy przechodniów pamiętających, ile frustracji i zażenowania przysporzył ów płomienny symbol — szybko nazwany „zemstą papieża” — ateistycznym władzom NRD.

Berlińska wieża telewizyjna (Alexanderturm) według projektu Hermanna Henselmanna i Gerharda Kosela, funkcjonująca od roku 1969

Photo: Shutterstock.

Brama Brandenburska, uszkodzona w czasie działań wojennych, została naprawiona i odrestaurowana przez władze okupacyjne. Z uwagi na swoje położenie — dokładnie na granicy między strefą zajmowaną przez aliantów zachodnich a sektorem sowieckim (i późniejszymi dwoma odrębnymi państwami) — pełniła funkcję jednego z oficjalnych przejść granicznych. Tak jak w XVIII wieku, stała się bramą wjazdową do Berlina, nabierając przy tym dodatkowego, silnie nacechowanego znaczenia jako miejsce rozlicznych demonstracji. W 1953 roku była świadkiem pierwszego poważniejszego buntu przeciwko panowaniu ZSRS w Europie Wschodniej. Dziesiątki tysięcy strajkujących robotników domagały się wówczas wolnych wyborów i zerwały powiewającą nad bramą czerwoną flagę. Rozruchy zostały jednak ostatecznie stłumione przez sowieckie czołgi. Z kolei 14 sierpnia 1961 roku, dzień po rozpoczęciu budowy muru berlińskiego, mieszkańcy Berlina Zachodniego zgromadzili się po drugiej stronie Bramy Brandenburskiej, aby protestować przeciwko wznoszeniu tak namacalnej bariery i dzieleniu ich miasta. Wykorzystując te demonstracje jako pretekst, władze Niemiec Wschodnich zamknęły „do odwołania” znajdujące się tam przejście graniczne. Na dwadzieścia osiem długich lat brama stała się więc nieprzekraczalną przeszkodą. Otwarto ją na powrót dopiero 22 grudnia 1989 roku, kiedy to kanclerz Niemiec Zachodnich, Helmut Kohl, przeszedł na drugą stronę, gdzie powitał go premier Niemiec Wschodnich, Hans Modrow. Nie ma więc gmachu ani miejsca, które równie silnie przemawiałoby do Niemców na całym świecie, przypominając o podziale i ponownym zjednoczeniu ich kraju.

Medal z okazji ponownego zjednoczenia Niemiec, według projektu Ericha Otta, 1989. Więzienne kraty na jednej stronie zmieniają się w wizerunek Bramy Brandenburskiej na odwrocie. Na stronie z kratami widnieje również tytuł niemieckiego hymnu narodowego: „Jedność, sprawiedliwość i wolność” (Einigkeit und Recht und Freiheit)

Photo copyright © The Trustees of the British Museum (1991,0412.1).

Po zjednoczeniu Brama Brandenburska została odrestaurowana i znajduje się obecnie w samym sercu wyłączonej z ruchu samochodowego strefy, będącej zarazem ulubionym miejscem zgromadzeń w związku z wszelkiego rodzaju uroczystościami. Natomiast latem 2014 roku raz jeszcze posłużyła jako łuk triumfalny podczas wkraczania do miasta: tym razem nie francuskich najeźdźców, lecz niemieckiej reprezentacji piłkarskiej powracającej ze zwycięskich dla niej mistrzostw świata w Brazylii.

Niemieccy kibice świętują pod Bramą Brandenburską sukcesy swojej reprezentacji podczas piłkarskich mistrzostw świata, czerwiec 2014

Photo copyright © Corbis UK/Reuters.

W następnym rozdziale poprowadzę czytelnika na wschód, wzdłuż alei Unter den Linden, nawiązując do pewnych wspomnień dotyczących podziału Niemiec w czasach zimnej wojny. Podział ten był na tyle głęboki i rzeczywisty, że ci, którzy żyli na Zachodzie i na Wschodzie, zupełnie inaczej wspominają ten czas. Wszyscy doskonale pamiętają jednak, jak trudno było się przedostać z jednego niemieckiego państwa do drugiego, i dobrze wiedzą, jaką cenę zapłacili ludzie, którzy usiłowali przekroczyć granicę bez stosownego zezwolenia.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki