Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dawni ludzie żyli wśród zwierząt i tylko dzięki nim mogli przeżyć. Zwierzęta – te łowne, te hodowane, jak i te, które po prostu cieszyły swoim widokiem lub śpiewem – były także symbolami, poprzez które ludzie oglądali i pojmowali świat. To nam zostało do dziś: zauważmy, jak często nasze rozmowy schodzą na temat zwierząt. Nowa książka Wojciecha Jóźwiaka przedstawia właśnie zwierzęta jako symbole, jako mieszkańców naszej wyobraźni. Autor śledzi ich obecność w popularnych skojarzeniach, w literaturze, filmach i malarstwie. Łączy zwierzęce archetypy z symbolami astrologii, magii, tarota, enneagramu. W książce przewijają się nasze współczesne zwierzęta mocy: Bocian, Borsuk, Dzik, Gołąb, Jaskółka, Jeleń, Jeż, Koń, Kret, Kruk, Lew, Lis, Łoś, Mysz, Myszołów, Niedźwiedź, Orzeł, Pająk, Raróg, Słoń, Sokół, Szczur, Ślepowron, Tygrys, Wąż, Wilk, Zając, Żaba, Żubr. Warto zwrócić się do nich, by zrozumieć symboliczny ekosystem, w którym wciąż żyją nasze umysły.
[O KSIĄŻCE]
"Podczas gdy wilk reprezentuje niebezpieczny i budzący strach styk z anekumeną, reprezentuje wtargnięcie anekumeny w nasze życie, to niedźwiedź reprezentuje anekumenę jako niezależne królestwo, które wiedzie trwałe i spokojne życie i w którym człowiek jest zwyczajnie zbędny.
Widać to po tym, że niedźwiedź, chociaż znacznie od wilka większy i realnie mogący skuteczniej zaatakować człowieka, budzi dużo mniejszy lęk niż wilk – szczególnie, gdy zwierzęcia nie ma w pobliżu i tylko igra z nim wyobraźnia. Niedźwiedzie wydają się spokojne, flegmatyczne, dobroduszne i (w przeciwieństwie do wilków) mamy nadzieję znaleźć z nimi jakiś kontakt, jakiś wręcz wspólny język. Wilk wydaje się nam istotą kompletnie nie-ludzką, podczas gdy niedźwiedź dla wyobraźni to rodzaj leśnego luda, odmiennego, ale zarazem mającego wspólne z nami cechy.
Te wyobrażenia i fantazje mają podstawy w rzeczywistości tych zwierząt. Niedźwiedzie hibernują, czyli uprzejmie dla nas przesypiają tę porę roku, kiedy jesteśmy (lub byliśmy w dawnych wiekach) najbardziej zagrożeni, słabi i podatni na atak. Zima jest anekumeną jako okres czasu! Podobnie jak noc." (fragment)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 380
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Seria ESEJ
· Michał Tabaczyński, Pokolenie wyżu depresyjnego
· Łukasz Łuczaj, Seks w wielkim lesie
· Dawid Kujawa, Pocałunki ludu. Poezja i krytyka po roku 2000
· Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie
· Wojciech Jóźwiak, Nasze zwierzęta mocy
Przedmowa
Czym są zwierzęta mocy? Sama rzecz istniała od zawsze, bo zawsze ludzie myśleli, śnili o zwierzętach i żyli w ich bliskości. Jednak pojęcie zwierząt mocy, tak jak jest teraz rozumiane, pojawiło się w książce Claude’a Lévi-Straussa Myśl nieoswojona, gdzie napisał on o zwierzętach, które służą nie tylko do jedzenia, ale i do myślenia. Później pojęcie to wypromował Michael Harner.
Pierwszy kontakt ze zwierzętami mocy mamy w snach i poprzez sny. Śnią się nam zwierzęta, które coś znaczą – które są jak słowa i pojęcia w nie całkiem znanym języku naszej śniącej podświadomości. Każdy, kto chce tłumaczyć sny, musi ten słownik znaczących zwierząt poznać w jakimś stopniu. Dalej znaczenia zwierząt przychodzą do nas wraz z bajkami, których słuchamy w dzieciństwie i opowiadamy własnym dzieciom, wnukom. Są (te znaczenia) wpisane w język: świnia, tchórz, żmija, małpa, to nie tylko nazwy zwierząt, to także słowa, którymi nazywamy kogoś z powodu jakiejś jego przykrej dla nas cechy. I dalej: dumny jak lew lub paw, wilczy apetyt i wilczy kapitalizm, końskie zdrowie, pogoda pod psem, żaba łapę podkłada. Księżniczka zamieniona w żabę, zając wyprowadzający wilka w pole, jeleń na rykowisku, orły na sztandarach i monetach. Bóg w swojej trzeciej osobie pod postacią gołębicy. Ślepowron w herbie. Koziorożec – znak zodiaku. Chcemy czy nie chcemy, nasz mentalny krajobraz (mindscape, jeśli ktoś lubi angielski) jest gęsto zaludniony zwierzętami.
To jest dopiero powierzchnia, pod którą głębiej żyją archetypy, i dopiero one są tymi zwierzętami mocy, o które nam chodzi. Archetyp zaś to trochę jak duch, trochę jak bóg, trochę jak mem lub mempleks. Właśnie te archetypy staram się tutaj wyłowić.
Są ludzie owładnięci przez swoje zwierzę mocy. Poznajemy ich jako fanatyków koni, psów, sokołów, opiekunów jeży lub zawziętych podglądaczy wydr albo sów, którzy o swoich zwierzętach wszystko wiedzą i nimi żyją.
Nasz – polski, europejski, słowiański – zestaw zwierząt mocy, chociaż podobny, jest inny niż ten najbardziej znany z Ameryki Północnej, bazujący na kulturach tamtejszych tubylców Indian. Z prostej przyczyny: pewne zwierzęta żyją lub żyły u nas, a u nich nie, i odwrotnie. Tam były bizony, u nas żubry. Tamtejsze niedźwiedzie są (przeważnie) czarne, nasze bure. U nas nie było szopa, jeżozwierza (porcupine) ani kolibrów. U nich nie było tak ważnych dla nas istot jak dzikie świnie (dawniej, bo teraz są), bociany, puchacze, jeże.
O naszych zwierzętach mocy chcę pisać tak, żeby to było pomocne w szamańskiej pracy – u nas i przez nas.
Gołąb
W Polsce i w krajach sąsiednich żyje pięć gatunków gołębi: grzywacz (Columba palumbus), siniak (Columba oenas, dziś bardzo rzadki), turkawka (Streptopelia turtur), synogarlica lub sierpówka (Streptopelia decaocto), która przybyła z południa dopiero w połowie XX wieku, oraz „gołąb jako taki”, czyli ten zwyczajny (Columba livia), który występuje w dwóch wariantach, jako ptak hodowany lub jako zdziczały gołąb miejski. Niewykluczone, że część przodków gołębi miejskich nie zdziczała u nas, ale przybyła do nas samodzielnie z południa, gdzie żyje ich dzika populacja – podobnie jak później zrobiły to synogarlice. Tak czy inaczej gołębie są ptakami od tysiącleci blisko towarzyszącymi ludziom.
Głębia gołębia
O gołębiach, gołąbkach zastanawiająco często śpiewa się w ludowych pieśniach, jakby ten ptak przykuwał szczególną uwagę ludzi. Tak jest w Polsce, ale jeszcze częściej i uporczywiej u naszych wschodnich słowiańskich sąsiadów: w Ukrainie, na Białorusi, w Rosji. Ich ludowe pieśni są wręcz zauroczone gołębiami. Gołębie przynoszą wiadomości od zagubionych kochanków. Gdy przyleci gołąb i usiądzie (koniecznie) na dębie, to wtedy jakby świat zmieniał się i nabierał mistycznej głębi... głębi – gołębi. Słychać w tym aliterację, podobieństwo brzmienia słów, i tym śladem warto pójść. Jeszcze bardziej uderza ta aliteracja po rosyjsku, gdzie słowa gołub, głubokij i gołuboj znaczą: gołąb, głęboki i niebieski – czyli mający kolor nieba. Kiedy przylatuje gołąb, błękitne niebo staje się głębiną. Wtedy wystarczy zanurkować, by wyłowić gwiazdę!
Ta zbieżność istnieje i w innych językach. Po łacinie gołąb nazywa się columba, a w starożytnej grece było słowo kolymbos – brzmiące prawie tak samo i pochodzące od wspólnego, indoeuropejskiego rdzenia – ale oznaczało ono nie gołębia, lecz ptaka nurkującego, w rodzaju perkoza lub nura. W dawnej Europie, na Syberii i wśród Indian Północnej Ameryki opowiadano mity o tym, jak powstała ziemia: otóż wyłowił ją wodny ptak, który zanurkował i wyniósł z głębiny piasek, który dalej rozmnożył się i rozrósł, usypując wyspy i lądy. Ten ptak, który potrafi nurkować zarówno w głębinach nieba, jak i pramorza, to właśnie nasz magiczny gołąb.
Ta zbieżność gołębia i nurkowania pojawia się w nieoczekiwanych miejscach: po angielsku gołąb to dove (czyt. ‚daw’), a słowo znaczące „nurkował” pisze się tak samo: dove, chociaż czyta inaczej: ‚deuw’.
Francuski pisarz Claude Aveline napisał baśń (którą Ludwik Jerzy Kern przetłumaczył na polski) o ptaku, który raz chciał sprawdzić, co się stanie, gdy pofrunie w dół, w głąb morza – i okazało się, że tam pod wodą tak samo może latać! Ta bajka to kolejna odsłona archetypu gołębia nurkującego w głębinę.
Ptak w języku naszej podświadomości wyraża myśl, umysł, jego powietrzną lotność i wyobraźnię. Oznacza umysłową umiejętność przekraczania myślą i wyobraźnią ograniczeń materii i przestrzeni, podobnie jak przekracza je ptak – daleko lecąc i widząc świat z wysoka. Z kolei głębia wody to, w obrazowym języku duszy, głębia umysłu, czyli podświadomość. „Głębinowy gołąb” jako obraz naucza nas, że myślą i wyobraźnią jesteśmy zdolni zgłębić to, co nieświadome i tajemnicze.
Gołąb jako symbol osi świata
Gołąb jako symboliczne zwierzę mocy – a raczej ptak mocy – ma właściwość łączenia góry (nieba) z dołem (głębiną). Mimo swej niepokaźnej postaci czyni to samo, co pnie gigantycznych kosmicznych drzew i zwały kosmicznych gór: łączy i spina w jedno Ziemię i Niebo, materię i ducha, świat ludzi i świat bogów. Gołąb jest obrazem osi świata – pionowej linii łączącej najniższe z najwyższym, linii będącej pniem, kolumną lub kręgosłupem wszechświata. Nieprzypadkowo, kiedy – w chrześcijańskim micie – Jezus brał chrzest w Jordanie, z nieba zstąpił Duch (Duch Święty, Pneuma) pod postacią właśnie gołębia. Marek Ewangelista pisze: „przyszedł Jezus z Nazaretu Galilejskiego, a ochrzczony jest od Jana w Jordanie. A zarazem wystąpiwszy z wody, ujrzał rozstępujące się niebiosa, i Ducha jako gołębicę na niego zstępującego” (Mk 1,9 – 10, Biblia Gdańska 1632).
Nazywa się tego ptaka gołębicą, ponieważ w języku greckim, w którym spisano Ewangelię, gołąb – peristerá – był rodzaju żeńskiego. Tak samo – columba – po łacinie.
Kiedy się objawia
Gdy jako zwierzę mocy pojawia się w snach, wizjach i w „dziwnych przypadkach” na jawie, czyli w synchronicznościach, gołąb przynosi następujący przekaz: To wszystko, twój świat, nie jest taki nieznośnie realny i ciężki, jak ci się wydaje. Od kłopotów możesz się oderwać, problemy się rozwiążą. Tak naprawdę, w istocie, jesteś wolny! Jesteś ponad to, ponad materialno-ziemskie okowy, i możesz spojrzeć na swoje sprawy „z lotu ptaka” – możesz zyskać dystans, a wraz z nim wewnętrzny spokój.
Obraz gołębia przynosi też powietrzne cnoty: intuicję, fantazję, lotność umysłu, zachwyt nad życiem.
Prócz swojej natury powietrzno-głębinowej gołąb jest zwierzęciem bogini (i planety) Afrodyty (Wenus), symbolem miłości, wszelkiej zgody i pojednania oraz patronem połączenia kochanków po rozstaniu. Wyraża brak agresji i wyciszenie wrogich emocji, dlatego stał się symbolem, gołębiem pokoju.
Realne gołębie są aktywne w gorące południe, kojarzą się więc z sytą, zapraszającą do miłości porą sjesty – oto związek z Wenus i jej dziedziną.
Kolejne skojarzenie z tym ptakiem to gołąb pocztowy, nosiciel listów i wiadomości od bliskich przebywających daleko, więc także istota, która koi rozłąkę, zaradza samotności, łączy rozdzielonych, kładzie subtelne, eteryczne mosty poprzez nieznośnie dzielącą przestrzeń i ponad nią. Zamienia przestrzeń/odległość z czegoś, co dzieli, w coś, co łączy.
Ekwiwalencje
ŻYWIOŁ: Powietrze z domieszką Wody.
PLANETY: Wenus i Neptun.
ZNAKI ZODIAKU: Waga, Ryby.
SZCZEGÓLNY PUNKT W ZODIAKU: 4°17’ Ryb – punkt siedmiokrotny powietrzny w Rybach.
KARTY TAROTA: Piątka Mieczy (mówiąca o oderwaniu od niebezpiecznej ziemi), Dziewiątka Mieczy (wielkoduszność), XVII-Gwiazda (symbol powrotu do źródeł i odradzania się wraz z nowym cyklem).
KIERUNEK: południe.
TYP ENNEAGRAMU: Dwójka Dawca.
Droga Gołębia
Droga Gołębia jest drogą wizjonera, który – będąc mocno osadzony w codziennych realiach lub nawet drobiazgach niby gołąb w swoim gnieździe-dziupli lub na poddaszu, – potrafi oderwać się od nich i wylecieć twórczą wyobraźnią zarówno w przyszłość, jak i w szeroką przestrzeń świata, gdzie jego rodzima dziupla jest tylko jednym z mnóstwa podobnych punktów. Idący Drogą Gołębia potrafi uogólniać i dokonywać abstrakcji, wyciągać ogólne, dotyczące przyszłości wnioski z otaczających go szczegółów. Pozostaje w sympatycznej więzi z tym, co bliskie, i ze swoimi bliskimi, a jednocześnie umie wzlotem ducha przenieść się w krainy dalekie, abstrakcyjne, przyszłe i duchowe, boskie. Umie uwagą swego umysłu przebywać w wielu miejscach naraz. Odrywa się od codziennych, niskich kłopotów i bólów, by skierować swoją energię ku zwróconym w dal ideom.
Tam, gdzie Droga Gołębia dotyczy ziemskiej codzienności, interferuje z wpływem Wenus, dlatego idący tą drogą częściej bywa poetą, lub szerzej: artystą – niż umysłem ścisłym.
Ciekawostki
Nazwisko od gołębia nosił Krzysztof Kolumb, w ojczystym włoskim Cristoforo Colombo, po łacinie Christophorus Columbus. We współczesnym włoskim słowo na gołębia jest już z innej linii: piccione. Jak nurkujący ptak z „gołębią” nazwą – kolymbos – Kolumb wyłowił skutkiem swoich odkrywczych wypraw cały nowy ląd, nowy świat, nową ziemię – Amerykę. Żeby magii stało się zadość, jego imię Krzysztof (Chrystofor, czyli „nosiciel Chrystusa”) pochodzi od mitycznego świętego, który trudnił się jako przewoźnik, a raczej przenosiciel, dźwigający podróżnych na drugi brzeg granicznej rzeki. Kolumb jako przewoźnik – tym razem po raz pierwszy z Europy na drugą stronę światowego oceanu – sprawdził się idealnie.
Z kolei nur – ptak kolymbos – po rosyjsku nazywa się gagara. Pilot noszący nazwisko od tego ptaka, Jurij Gagarin, pierwszy poleciał w kosmos w 1961 roku.
Słowo gołąb w języku słowiańskim (dziś w jego językach potomkach) należy do serii par słów o tym samym lub bliskim znaczeniu, gdzie jedno słowo jest rdzennie słowiańskie, a drugie jest starą pożyczką z języka pokrewnego łacinie, należącego do rodziny italskiej. Możemy uznać, że językiem tym mówił lud nazywany przez starożytnych Wenetami. Wenetowie aż do okresu rzymskiego zamieszkiwali dużą część ziem obecnej Polski, a później wraz ze swoim językiem zostali wchłonięci przez Słowian. Drugie słowiańskie słowo na gołębia to gorlica (po rosyjsku synogarlica lub turkawka), zawarte też w naszym „synogarlica” i być może w „garłacz” – nazwach ras gołębi.
Wilk
Wojna ludzko-wilcza
Jako potomkowie małp człekokształtnych mamy zapisany w genach obraz wrogów naszego gatunku, którzy przez miliony lat polowali na naszych prapradziadów. Wrogowie, wielcy drapieżcy, mają wielkie zębate paszcze, sterczące czujne uszy i świdrujące oczy. Do dziś ich obrazy prześladują nas w koszmarnych snach. Zwykle wyglądają jak niedźwiedź, lew lub tygrys – to byli nasi główni pożeracze. Ale najważniejszy z nich jest wilk. Boimy się wilków. Czy ktoś zostałby sam w nocy w lesie, w którym są wilki?
Wilk uosabia strach, nie tylko strach przed zwierzętami, ale strach w ogóle, przed wszystkim, co nieznane, obce, zagrażające i potencjalnie zabójcze. Koszmary z wilkami pojawiają się – w wyobraźni oraz w snach – właśnie wtedy, kiedy czujemy się słabi i bezbronni. Można powiedzieć, że nasza słabość i bezradność rodzi obraz zagrożenia: wilka.
Jest on zarazem bliskim krewnym psa. Jeszcze 50, może 30 tysięcy lat temu zwierzęta te stanowiły jeden gatunek. Część wilków – i to od nich pochodzą psy – „poszła na układ” z pierwotnymi ludźmi. Zwierzęta włóczyły się za ludzkimi hordami, podjadały resztki upolowanych bawołów lub mamutów. W końcu ludzie zaczęli sami rzucać im kości, gdyż zauważyli, że wspólne z wilkami (a może już psami) polowania są skuteczniejsze: jeden wspólnik dokłada się do interesu swoim węchem i szybkością pościgu, drugi bystrym wzrokiem, wysokim wzrostem i organizacją. Istnieje hipoteza, że Homo sapiens wyparł i doprowadził do wymarcia swoich krewnych neandertalczyków, ponieważ tamci nie mieli współpracujących psów.
Gatunek pierwotnego psa-wilka rozdzielił się: część populacji stała się psami i te były selekcjonowane do współpracy z człowiekiem – poszło łatwo, ponieważ każdy osobnik hardy, agresywny i zbyt samodzielny lub stanowiący zagrożenie dla ludzkich dzieci zostawał zjedzony. Znana rzecz, że u pierwotnych łowców psy stanowiły żelazną rezerwę pożywienia.
Ta cześć gatunku, która odmówiła współpracy z człowiekiem, ewoluowała w dokładnie przeciwnym kierunku. Wilki (czyli dzikie psy) były przez tysiąclecia prześladowane i tępione przez ludzi, najpierw jako konkurenci myśliwych do zwierzyny, potem jeszcze zacieklej przez rolników i pasterzy, którzy okrutnie bronili swojej drogiej własności: kóz, owiec, cieląt. Kolejne pokolenia wilków rodziły się z tych sztuk, które umiały wyrwać się z kolejnych obław i zasadzek. Tak stopniowo wilk wytworzył sobie genetycznie zakodowane mistrzostwo w unikaniu człowieka i przechytrzaniu jego zabójczych usiłowań. Człowiek za to odpłacał wilkom gatunkową nienawiścią.
Groźna anekumena, koniec i kraniec świata
Wilk jest przedstawicielem anekumeny, czyli ziemi-przestrzeni niepodległej człowiekowi. Symbolizuje wszystko to, co pozostaje poza naszym ludzkim ładem, poza światem człowieka. Anekumenę reprezentuje również wiele innych zwierząt, ale wilk czyni to w sposób szczególny: kojarzy się bowiem z tym, co w anekumenie (świecie pozaludzkim) jest obce i groźne, co budzi lęk i każe drżeć o życie. Wilk uosabia strach, wyraża sobą też inną potężną siłę: groźną dzikość. Jest samą esencją dzikości, a także odludzia, puszczy, pustkowia, czyli całego tego świata, który przed ludźmi jest zamknięty i im wrogi.
Wśród dwóch największych drapieżców naszej strefy klimatycznej niedźwiedź stanowczo jest uważany za tego lepszego, wręcz za poczciwca. Czy dlatego, że uprzejmie przesypia zimę, nie stanowiąc zagrożenia, kiedy ludziom jest najtrudniej żyć? Wilki przeciwnie, najaktywniejsze są w tych porach dnia i roku oraz w miejscach, gdzie człowiekowi jest najtrudniej przeżyć i które są stworzone nie dla niego: a więc w nocy (właściwie to o zmierzchu), w zimie, w lesie, w krajach północy i wysoko w górach. W lesie i w nocy brakuje nam głównego naszego zmysłu: wzroku. W zimie osłabia nas brak zwierzęcego przystosowania do chłodu. Na bezludziach godzi w nas brak społecznego wspomagania (które jest naszym największym atutem).
Dzikość wilka zagraża porządkowi w świecie. Koniec świata – tego świata, naszego świata – dawni Normanowie wyobrażali sobie jako ostateczną kosmiczną bitwę – Ragnarök, w której siły zła pokonają dobrych bogów. Na czele złych stać miały dwa potwory – ich postaci nie dziwią! Jednym był smok-wąż Jormungand (o symbolu węża piszę później), drugim wilk-olbrzym Fenrir. Pojawienie się wilka w tej roli nie dziwi, ponieważ skoro ludzki świat ginie, to dzieje się tak pod naporem tego, co nieludzkie (anekumeny), zaś na czele tego, co nieludzkie, stać musi z konieczności najbardziej agresywna i wroga ludziom siła, którą reprezentuje właśnie wilk (pospołu ze smokiem-wężem).
Podobnie jak koniec w czasie, tak i przestrzenne krańce ludzkiego świata – jego kresy – wyobrażano sobie pełne wilków. Znamienny jest rysunek zatytułowany Nocna walka z wilkami w Mołdawii z pewnej angielskiej książki z 1855 roku, reprodukowany w książce Charlesa KingaDzieje Morza Czarnego (polskie wydanie: 2006 rok). Mołdawia wtedy „miała prawo” być uważana za kres cywilizowanego świata: leżała jeszcze dalej na (dziki) wschód od słynącej z wampirów Transylwanii, była wówczas polityczną ziemią niczyją jako przedmiot sporu Turcji, Austrii i Rosji. Na tamtej rycinie mamy niemal komplet wyobrażeń związanym z mitem wilka: wilki są uczłowieczone przez to, że atakują „po ludzku” – szeregiem niby wrogi oddział. Widać, że rysownik przypisał im ludzką, bojową solidarność. Gesty obrońców są też takie jak przy walce z ludźmi. Ludzi chroni ogień i jego światło, wilki są wspomagane przez ciemność nocy. Nad sceną widnieje Księżyc, wskazując na czas – pełnię – kiedy tradycyjnie ujawniają się wszelkie złe i niepokorne moce. Ale świeci tylko kawałkiem, żeby ułatwiać dzieło nie ludziom, tylko swoim protegowanym – wilkom. Podobnie przedstawiono Księżyc w pełni, wilki i mur oddzielający świat ludzki od nieludzkiego na XVIII karcie tarota (Księżyc).
Kiedy w 1947 roku wysiedlono mieszkańców Bieszczadów i region ten zaczął być uważany za „dzikie kresy”, natychmiast zaczęły krążyć legendy o mnogości żyjących tam wilków, którym koniecznie trzeba „strzelać w paszczę” (z piosenki Wojciecha Młynarskiego).
W poezji wzmianki o wilkach służą podkreśleniu nastroju grozy i osamotnienia. W śpiewanym wierszu Jacka Kaczmarskiego Encore, jeszcze raz (wiersz inspirowany obrazem Pawła Fiedotowa o tym samym tytule) słowa „Gdzie w śniegach nocny wilka trop i zaspy po pas” rysują obraz osamotnienia bohatera rzuconego na sam kraniec ekumeny.
Wilkołak
Mimo całej przepaści dzielącej ludzi od wilków wyobraźnia przerzuciła ponad nią pomost. Jest nim postać wilkołaka, czyli człowieka wilka. W mitycznej wyobraźni wilki z ludźmi były jakoś spokrewnione poprzez figurę wilkołaka. Osobnik ten – chyba w tej roli widziano wyłącznie mężczyzn – co jakiś czas przemienia się w wilka. Wierzono, że czyni to, nakładając skórę zwierzęcia, która magicznie go pokrywa, albo że ta przemiana jest skutkiem pokąsania przez drapieżnika. Taki odmieniec dołącza do wilków i jest wśród nich wilkiem szczególnie niebezpiecznym dla ludzi, ponieważ posiada ludzki – ale teraz zły – rozum i przebiegłość.
Wydaje się, że wiara w wilkołaki, żywa jeszcze do niedawna, była echem magicznych praktyk rozpowszechnionych w dawnej Europie, zwłaszcza w jej północnej części. Możliwe, że w wierze w wilkołaki przetrwała pamięć o berserkach: wojownikach idących do bitwy w wojennym szale, w którym uważali się (i byli uważani przez swych przeciwników) za wcielone wilki lub niedźwiedzie. Odziewali się w skóry i maski drapieżców, wyli i gryźli własne tarcze.
Słowo wilkołak – wilko-dłak – po słowiańsku znaczy porośnięty wilczą sierścią lub okryty wilczą skórą (dłaką). Odpowiedniki germańskie znaczą „mężczyzna wilk”: Werwolf po niemiecku, werewolf po angielsku. Mit o tym, że niektórzy mężczyźni podczas pełni Księżyca porastają sierścią, dostają wilczych kłów i uciekają w las, by dołączyć do drapieżców, jest popularny do dziś, a w filmie w wilkołaka wcielił się sam Jack Nicholson. W istocie mit ten wyraża głęboką potrzebę duszy, aby co jakiś czas móc zrzucić z siebie cywilizacyjną otoczkę, przestać być potulnym zjadaczem chleba i płatnikiem podatków – i pójść w dzicz, w las, razem z wilkami i szamanami.
Wiadomo dzisiaj o co najmniej jednym świadomym wilkołaku. Współczesny brytyjski druid i praktyk szamanizmu Philip Shallcrass, znany jako Greywolf, opowiadał o tym, jak – wdziawszy futro z wilczych skór i jedząc mięso z jelenia – doświadczał wniknięcia wilków (lub ich duchów) do swojego jestestwa: „Kiedy zjadłem pierwszy kęs [jeleniny], poczułem, że [wilcze] skóry na moich plecach zaczynają falować życiem i ciepłem, które promieniowało przez moje ciało. Po czterdziestu latach spędzonych w torbie na strychu [jako porzucone skóry] moje wilki znów jadły!”. (Tak jest to opisane w książce Roberta Wallisa Shamans/Neo-Shamans: Ecstasies, Alternative Archaeologies and Contemporary Pagans, 2003).
Burzyciel ładu i patron przejścia na drugą stronę
To, co nieludzkie, a więc przeciwieństwo ładu (czyli zorganizowanego społeczeństwa), w którym żyją ludzie, siłą rzeczy ma postać chaosu. Zwycięstwo wilczych i gadzich bestii nad bogami w sądnym dniu Ragnaröku można rozumieć jako zwycięstwo chaosu nad porządkiem. Skutkiem tego świat wraca do swojego stanu początkowego, do pierwotnego chaosu, z którego się kiedyś wyłonił, jak opowiadają mity z całego świata.
Dariusz Misiuna określił wilka (tego mityczno-symbolicznego) mianem burzyciela ładu. Ale, jak już powiedziałem, przeciwieństwo ładu – chaos, jest nie tylko czymś złym. Powrót do chaosu niesie nadzieję na odrodzenie, odnowę, na powstanie nowego i – uwaga! – lepszego ładu niż ten aktualnie panujący. Burzenie panującego porządku często było rozumiane jako wstęp do budowania lepszych światów w przyszłości – o tym marzyli rewolucjoniści.
Wilk w swoim ciele symbolicznym pojawia się tam, gdzie ktoś „przechodzi na drugą stronę”. Dlatego Kevin Costner swój film, gdzie gra zbuntowanego amerykańskiego oficera, który dołączył do Indian, zatytułował Tańczący z wilkami (Dances with Wolves). Podobnie Clarissa Pinkola Estés swoją książkę o wyzwolonej dzikiej mocy kobiet nazwała Biegnąca z wilkami (Women Who Run With the Wolves). Buntownik przechodzi na drugą stronę, porzuca świat ładu – ale w oczach tych, których porzucił, jest to oczywiście przejście na „ciemną stronę”, na stronę zła i zagrożenia. Motyw wilka wybitnie podkreśla to, że oto jest przekraczana granica dobrego, zwyczajnego świata.
Tam zaś, po drugiej stronie, w anekumenie, jest coś cennego: moc (oraz wolność). Zgodnie z tą logiką przemienieńcy wilkołaki mają nadludzko ostre zmysły (jak Nicholson miał wyostrzony węch), niedostępną zwykłym ludziom siłę i sprawność. Co przyda im się, kiedy będą ścigani i prześladowani jako należący do „tamtej strony”, do świata „poza”.
Solidarność z wilkami
Władimir Wysocki stworzył przejmująca pieśń Polowanie na wilki (Ochota na wołkow). Na jej wzór Jacek Kaczmarski równie dramatycznie śpiewał Obławę. Niestety, obie pieśni są brutalnie i boleśnie prawdziwe. Zagłada wilków przedsięwzięta przez ludzi trwa i mijający czas pracuje przeciw wilkom. Dla poetów te bezlitośnie ścigane, zabijane i kaleczone zwierzęta są parabolą przedstawiająca ludzi, którym przypadł podobny los: prześladowanych i ściganych.
„Lecz nie skończyła się obława i nie śpią gończe psy / I giną ciągle wilki młode na całym wielkim świecie / Nie dajcie z siebie zedrzeć skór! Brońcie się i wy! / O, bracia wilcy! Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!” – śpiewał 17-letni bard w 1974 roku, uprzedzając i chyba po części wywołując swoimi słowami opozycyjny ruch w ówczesnej Polsce. Podkreśliłem słowo bracia, ponieważ wezwanie do wilczej solidarności pokazuje coś bardzo ważnego: oto ci, którzy przeszli na drugą stronę, owi banici, zaczynają zbierać się i organizować, podobnie jak ziemia pokrywa się na nowo świeżą murawą po pożarze Ragnaröku. Wilk objawia się tu w nowej roli – jako patron nowej wspólnoty zagrożonej zemstą starego świata, jako strażnik i wykładnik czegoś, czego trzeba bronić najwyższymi siłami: własnej autentyczności i wolności. Prawa do życia po swojemu, w zgodzie z własną naturą. Przecież nie ma wolności bez autentyczności.
Wilk jako źródło mocy. Wilczy bohaterowie
Do mocy wilka, mocy zaklętej w wilku, odwoływano się wielokrotnie. W takich razach wilk służył jako źródło mocy, występował więc jako zwierzę mocy w dosłownym znaczeniu tego słowa. W dawnej Grecji najbliższy był bogu Apollonowi, który w jednej ze swoich postaci nazywany był Lykeios, czyli „wilczy”, ale bywał zwany też Lykoktonos, czyli „zabijający wilki”. Rzymianie uważali wilka za zwierzę podległe Marsowi, który był bogiem protektorem Rzymu, a założyciele miasta, Romulus i jego nieszczęsny brat Remus, zostali cudownie wykarmieni przez wilczycę, przez co Rzymianie mieli prawo uważać się za „mlecznych krewnych” wilków. Istniało też wilcze święto, Luperkalia, jedno z tych świąt starożytności, które polegały na poluzowaniu zwykle sztywnego, społecznego i patriarchalnego obyczaju.
Jako wcielenie mocy wojowników wilk darzony był szacunkiem przez dawnych Germanów. Gocki biskup, który przełożył Biblię na swój ojczysty język (około 325 roku, dzięki czemu język Gotów jako jedyny tak stary język germański nie zaginął) miał imię Wulfila – od wilka. Inne znane wilcze imiona to Wolfgang („idący jak wilk”), Wolfram („wilk-kruk”) czy Wolfhard („silny jak wilk”). Imię Adolf wywodzi się od Adalwulf („szlachetny wilk”) lub od starszego, jeszcze gockiego imienia Ataulf, które bywa tłumaczone jako „ojciec wilków”. Beowulf – imię bohatera staroangielskiego eposu – znaczy „wilk na pszczoły” i oznacza, jak łatwo się domyślić, niedźwiedzia!
Przez postaci średniowiecznych bohaterów prześwituje ich wilcza natura. Najbardziej tajemnicza postać sagi o Nibelungach, Hagen z Tronege, wojownik samobójca idący na pewną śmierć w kałużach krwi tych, którzy stanęli na jego drodze, jest określany jako „szary” – jak wilk, i spogląda szarymi oczami. Kilkaset lat później Henryk Sienkiewicz przyda swojemu Kmicicowi po wilczemu szare oczy.
Gdy się objawia
Wilk w snach, wizjach, fantazjach i w dziwnych przypadkach – synchronicznościach, przynosi taki oto przekaz: Za bardzo dałeś/dałaś się ucywilizować. Żyjesz zanadto grzecznym i nieswoim życiem, dajesz się innym wyzyskiwać. Ale oto już masz dość nużącej i niesatysfakcjonującej „normalności”, dość zgniłych kompromisów, nie chcesz dłużej jeść niby udomowiony pies z pańskiej ręki. Musisz wrócić do własnej, dzikiej natury – to jest teraz największą potrzebą twojej duszy. Dojrzałeś/aś do buntu!
Wilk mówi, że potrzebujesz sięgnąć do swojej dzikiej natury, poznać ją, wejść w kontakt z nią. Musisz przekroczyć magiczną linię oddzielającą świat grzecznych mieszczan od prawdziwego życia, które poznaje się po tym, że jest niebezpieczne – ale dostarcza bodźców i podniet, których nie da się przeżyć, patrząc w telewizor. Mieści się w tym również potrzeba wyzwolonego seksu: wyzwolonego z pospolitych przesądów, nerwic i zahamowań.
Wilk jako zwierzę symbol rozumiany jest jako samotnik. Nie z powodu samotnictwa realnych zwierząt, bo wilki żyją w rodzinnych grupach, a zimą w większych stadach – tylko dlatego, że człowiek żyjący na uboczu, samotnie, w odosobnieniu, postrzegany jest przez gromadę jako ten, który się do niej odłączył. Wyszedł poza ludzki krąg – czyli do „wilczego” lasu i na pustkowie. Dlatego postać wilka jest zachętą, żeby działać w pojedynkę i na własny rachunek, nie przejmując się „co ludzie powiedzą”, zapewne na przekór ich wyobrażeniom i opiniom.
W praktyce osobistego rozwoju wilk namawia do odosobnień, retritów, do ostrych praktyk czynionych na własną odpowiedzialność i do przekraczania tego, co „normalni ludzie” uważają za „normalne”. Wielokrotnie wspominane tu przejście na drugą stronę jest w istocie inicjacją, i dopiero kiedy ją przejdziesz, możesz zbierać towarzyszy wśród podobnych „wilków”.
Postać wilka oznacza też, że z drogi, którą obrałeś/aś, już nie możesz się wycofać – ryzykujesz ściągnięcie na siebie – jak realne wilki – nienawiści wszystkich „dobrych i sprawiedliwych” (to cytat z Friedricha Nietzschego, filozofa wilczego w każdym calu).
Ekwiwalencje
ŻYWIOŁ: Ogień – ale z domieszką Ziemi.
PLANETY: Mars i Pluton; także Mars jako bóg! Przy czym w konflikcie Słońca i Księżyca, wilk stoi po stronie Księżyca.
ZNAKI ZODIAKU: Baran, Skorpion.
SZCZEGÓLNY PUNKT W ZODIAKU: 18° Koziorożca – punkt pięciokrotny ognisty w Koziorożcu.
KARTY TAROTA: XVIII-Księżyc, gdzie jest jawnie przedstawiony. Energii wilka dopatrzeć się też można w kartach XV-Diabeł i XI-Moc; także w kartach Rycerz Kijów i Piątka Kijów.
TYP ENNEAGRAMU: Ósemka Szef.
KIERUNEK ŚWIATA: północ.
PORA ROKU: zima.
PORA DOBY: noc.
METAL: żelazo.
Droga Wilka
Droga Wilka jest drogą „ciemnego bohatera”, który kieruje się własnym instynktem, za nic ma utarte prawdy ogółu. Swoje wybory i wierność im ceni sobie i stawia wyżej niż własne bezpieczeństwo czy „dobre zdanie”, jakie mogą o nim mieć inni. Na Drodze Wilka nie ma kompromisów.
Drogą Wilka idą ci, którzy burzą najświętsze prawdy, kwestionują utarte przekonania i nie mają oporu, żeby białe nazywać białym, a czarne czarnym, choćby wszyscy naokoło twierdzili przeciwnie. Cesarzy zawsze widzą nagich! I nie wahają się powiedzieć, że tak właśnie jest.
Ale ani bunt przeciw niesprawiedliwości czy nieprawdzie, ani pokazywanie, jakimi rzeczy są naprawdę, nie jest istotą Drogi Wilka, to tylko skutek uboczny. Idący tą Drogą nie mają zapału misjonarzy ani nie chcą nikogo wychowywać. Jeśli ktoś naprawi się pod ich wpływem, to w porządku – jego zysk, ale nie będą na to tracić energii. Celem jest ich własna wewnętrzna prawda, własna autentyczność.
Dlatego nie szukają sławy, bo publiczność nie jest tą instancją, która miałaby ich oceniać. Można ich spotkać w miejscach odległych od centrów, na obrzeżach i pustkowiach – podobnie jak ich zwierzęcych nauczycieli.
Drogą Wilka szedł wspomniany Friedrich Nietzsche, tak samo jak jego literackie alter ego – mędrzec samotnik z gór, Zaratustra. Na jednej z pierwszych stron książki o nim czytamy: „Zaratustra / [...] / poszedł swoją drogą. Idąc / [...] / skrajem lasów i bagien, zbyt często słyszał wycie głodnych wilków”. W tym nocnym marszu bohater niósł trupa, co jest dobitnym symbolem zerwania ze zwykłym życiem.
Współczesny polski pisarz Mariusz Wilk niejednokrotnie odwołuje się do swojego magicznego nazwiska, wyraźnie czerpiąc z niego siłę do swojej – ekstremalnej – życiowej drogi. W latach 90. XX wieku zamieszkał na północy Rosji i penetrował peryferie tej trudnej krainy, badawczo przyglądając się światu z tego oddalenia, a swoją drogę nazwał „wilczą tropą”.
Z wilkiem utożsamiał się i świadomy był swojej wilczej drogi Jacek Kaczmarski, co widać w kolejnych wersjach Obław. W czwartej części z 1990 roku śpiewał: „Oto i ja, w posoce skrzepłej osaczony, / Ja – wilk trójłapy / [...] / Staję i warczę, kaleki i bezbronny”. I dalej: „Lecz las jest nasz”.
Ciekawostki i dodatki
Wilk jako byt mityczny jest kojarzony z postacią wojownika, czy to jako groźny agresor, czy jako solidarny obrońca. Pogląd ten opiera się na uporczywym nieporozumieniu: wilk nie jest żadnym wojownikiem, zresztą rola ta jest typowo ludzkim, wcześniej też małpim wynalazkiem. Wilk jest tylko drapieżnikiem, atakuje zwierzęta, którymi się żywi, a wobec braci ze swojego gatunku pozostaje w ściśle pokojowych stosunkach – przeciwnie niż człowiek prymata.
Słowo na wilka jest wspólne wszystkim językom indoeuropejskim, a więc starsze niż ta rodzina języków: polskie wilk, czeskie vlk, rosyjskie wołk, litewskie vilkas, niemieckie Wolf, angielskie wolf, łacińskie lupus, francuskie loup, greckie lykos, w sanskrycie vrka.
Wspomniana przez Adama Mickiewicza w Panu Tadeuszu legenda o Wilnie mówi, że jego założyciel książę Giedymin miał sen, w którym objawił mu się żelazny wilk-olbrzym. W miejscu, skąd dochodziło jego wycie, założył wilcze miasto o żelaznej sile – Wilno. Wprawdzie jest podobieństwo brzmienia: Wilno – wilk, i podobnie po litewsku: Vilnius – vilkas, ale faktycznie miasto nazywa się od rzeki Wilenki lub Wilejki – litewskie Vilnia, której nazwa pochodzi z kolei od falowania – vilnyti. Legenda ta ma jednak wszelkie cechy przywołania zwierzęcia mocy: tutaj oczywiście wilka.
Jeśli imię Adolf znaczyło „ojciec wilków”, to Adolf Hitler jawi się jako wilczy ojciec, przeprowadzający swój naród na drugą stronę, tym razem ewidentnie ciemnej mocy. U narodowych socjalistów była pewna fascynacja postacią wilka. Bunkry dowództwa nazywano wilczymi szańcami, przygotowywane do partyzanckiej walki oddziały nazwano Werwolf – wilkołak. (Nazwisko Führera też było, pośrednio, wilcze: u jego przodków brzmiało Hüttler, co po polsku znaczy budnik, czyli mieszkający w lesie, w „budzie” poza wsią, więc i w anekumenie, rzemieślnik pozyskujący węgiel lub popiół (potaż) z lasu).
Podczas Ragnaröku wilki mają pożreć Słońce. Jest to przykład mitycznego wyobrażenia, że zaćmienie Słońca dzieje się skutkiem kąsania go lub połykania przez demona wilka. Po raz kolejny wilk występuje w tym micie jako agresywny agent Ciemności przeciw jasnemu światu pod Słońcem.
Dziwny temat porusza baśń o Czerwonym Kapturku. Czerwony Kapturek to mająca pierwszą miesiączkę dziewczynka, która, idąc przez las, spotyka wilka. Baśń budzi pytanie: dlaczego gatunek ludzki pozwolił sobie na taką ekstrawagancję jak menstruacja? Przecież w warunkach pierwotnych, przez setki tysięcy lat, kobiety – wyobraź je sobie takie, jakie były: nagie – ciągnęły za sobą istny warkocz zapachu krwi, który ściągał drapieżniki. Co gorsza, znaczyły swoją drogę nieścieralnymi śladami krwi na ziemi. Wręcz zapraszały lwy, hieny i wilki na żer! Jak gatunek Homo sapiens mógł sobie pozwolić na takie zagrożenie swojego najcenniejszego zasobu, czyli kobiet w wieku rozrodczym? Dlaczego ewolucja, i to brutalnie – zębami drapieżników, nie wyeliminowała genów, których nosicielki obficie miesiączkowały? Na to pytanie nie znalazłem odpowiedzi w literaturze. Jedyna, jaka się nasuwa, jest taka, że było to zjawisko podobne do ogona u pawia, mianowicie genetyczny handicap. Kobiety – a ściśle mówiąc, ich geny – stwarzały utrudnienie, gdyż miesiączkując zapraszały lwy i wilki po to, żeby wymusić na mężczyznach opiekowanie się sobą. Im zagrożenie z powodu miesiączki i drapieżców większe, tym wola obrony ze strony mężczyzn musiała być ostrzejsza. Mężczyźni, aby bronić swe kobiety, musieli je kochać. Przeżywały i mnożyły się te linie rodowe, w których takie zachowanie było najsilniejsze. Tym pokrętnym sprzężeniem zwrotnym, za pośrednictwem menstruacyjnej krwi i lwów wraz z wilkami, Natura wynalazła i wymusiła miłość między mężczyzną a kobietą.
Niedźwiedź
Niedźwiedź, chociaż realnie, podobnie jak wilk jest groźnym drapieżnikiem, jako zwierzę symboliczne jest postacią znacznie bardziej złożoną od wilka – można powiedzieć, że ma znacznie bogatszą osobowość. Niedźwiedź, podobnie jak wilk, jest symbolem, wykładnikiem lub twarzą anekumeny, ale – o ile wilk reprezentuje nagłe i groźne pojawienie się anekumeny i konfrontację z nią, o tyle niedźwiedź reprezentuje jej trwałość, czyli anekumenę jako ten obszar bytu, który istnieje dla siebie i „głęboko dla siebie” – a nie, jak wilk, tylko się pojawia, aby straszyć człowieka.
Inaczej mówiąc, kiedy nagle lękamy się odmienności anekumeny, to jawi się nam ona pod obrazem wilka. Zaczynamy myśleć o wilkach, kiedy groźna odmienność anekumeny nas zaskakuje. Ale kiedy uznajemy i uświadamiamy sobie niezależny od nas ogrom nieludzkiego świata, który żyje całkowicie własnym, odrębnym i niezależnym życiem, to wtedy myślimy o niedźwiedziach.
Trochę teorii
Świat jest podzielony na część zagospodarowaną przez ludzi – tę część nazywa się z grecka ekumeną – oraz na część, która pozostaje mniej lub bardziej nienaruszona i niedostępna, i tę drugą część nazywa się anekumeną. W miarę rozwoju cywilizacji owej anekumeny robi się coraz mniej, niemniej wciąż ona istnieje. Anekumena może być (prawie) martwa, bez biologicznego życia, jak pustynia, wysokie góry lub lodowiec, albo przeciwnie, może tętnić życiem, jak tropikalna dżungla, bagno, rafa koralowa lub nasze dębowe puszcze. Może być dostępna cieleśnie dla człowieka, jak wspomniana pustynia, albo niedostępna, jak świat podwodny lub przestrzeń powietrzna, stratosferyczna czy kosmiczna, chociaż ludzie wchodzą tam, ubrawszy się w odpowiednie skafandry, przy pomocy batyskafów, samolotów itd.
Z drugiej strony świat podzielony jest na zewnętrzny, czyli obiektywny i materialny, oraz na świat wewnętrzny, czyli psychiczny. Co widać na tym rysunku:
Widzimy, że anekumena (dzika przyroda) tak się ma do podświadomości, jak ekumena (świat cywilizowany, zwłaszcza miejski) do świadomości.
Zwierzęta, zwłaszcza te dzikie, mieszkają w anekumenie, więc kiedy kontaktujemy się z podświadomością, wtedy pojawiają się nam symboliczne zwierzęta – wtedy „myślimy” zwierzętami.
I odwrotnie, kiedy obserwujemy zwierzęta, gdy spotykamy się z nimi, jednocześnie spotykamy się z własną podświadomością, która dla nas jest nieznana i obca tak samo, jak anekumena i zamieszkujące ją zwierzęta. Patrzymy na zwierzęta, a widzimy istoty wynurzające się z naszej (albo raczej właśnie nie naszej!) podświadomości.
Niedźwiedź, wilk, człowiek
Zatem, podczas gdy wilk reprezentuje niebezpieczny, budzący strach styk z anekumeną, wtargniecie anekumeny w nasze życie – to niedźwiedź reprezentuje anekumenę jako taką – niezależne królestwo, które wiedzie trwałe i spokojne życie, gdzie człowiek jest zwyczajnie zbędny.
Widać to po tym, że niedźwiedź, chociaż znacznie od wilka większy i realnie mogący skuteczniej zaatakować człowieka, budzi dużo mniejszy lęk niż wilk – szczególnie, gdy zwierzęcia nie ma w pobliżu i tylko igra z nim wyobraźnia. Niedźwiedzie wydają się spokojne, flegmatyczne, dobroduszne i (w przeciwieństwie do wilków) mamy nadzieję znaleźć z nimi jakiś kontakt, wręcz wspólny język. Wilk wydaje się nam istotą kompletnie nieludzką, podczas gdy niedźwiedź dla wyobraźni to rodzaj leśnego „luda”, odmiennego, ale zarazem mającego wspólne z nami cechy.
Te wyobrażenia i fantazje mają podstawy w rzeczywistości tych zwierząt. Niedźwiedzie hibernują, czyli uprzejmie dla nas przesypiają tę porę roku, kiedy jesteśmy (raczej byliśmy w dawnych wiekach) najbardziej zagrożeni, słabi i podatni na atak. (Zima jest „anekumeną” jako niegościnny dla ludzi czas, podobnie jak noc). Niedźwiedzie przebywają w rodzinnych grupach, matka z jednym lub więcej młodych, także w różnym wieku, więc słusznie przydajemy im życie rodzinne podobne do naszego. Do tego niedźwiedzie stają na tylnych łapach i w tej pozycji rozglądają się (jak my) – mają do pewnego stopnia chwytne „ręce”, chociaż nie tak sprawne jak nasze. Ludzka fantazja łatwo więc dopowiedziała im umiejętność przechadzania się w wyprostowanej pozycji (czego faktycznie nie robią), rzucania przedmiotami (tego też nie robią) i kilka innych ludzkich cech.
Gdy myślimy o ekumenie i anekumenie, pojawia się potrzeba, aby między tymi światami była symetria. Właśnie gwoli tej symetrii niedźwiedzie w wyobraźni stają się leśnym odpowiednikiem ludzi.
Niedźwiedź realny
Niedźwiedziowate (Ursidae) są rodziną ssaków drapieżnych (Carnivora), blisko spokrewnioną z psami (i jeszcze bliżej z łasicami, szopami i fokowatymi). Należą za to do linii ewolucyjnej odmiennej od kotów, ichneumonów i hien. Te rodzinno-ewolucyjne podobieństwa i różnice po prostu widać, gdy się dobrze tym wszystkim zwierzętom przyjrzeć.
Niedźwiedzie wszystkich gatunków, chociaż różnią się maścią i wielkością, są bardzo podobne do siebie, niby jeden wzór powielony w kilku wydaniach. Swój sukces ewolucyjny zawdzięczają temu, że chociaż drapieżne, to częściowo przeszły na pokarm roślinny, co pozwala im przetrwać brak mięsa. Panda przestawiła się całkiem na rośliny pokarm (głównie pędy bambusa), roślinożerny był też wymarły europejski niedźwiedź jaskiniowy, za to niedźwiedź polarny zapomniał o roślinach, których w jego ojczyźnie prawie nie ma, i wrócił do czystego drapieżnictwa.
Prócz wspomnianych wyjątków, niedźwiedzie są szczytowymi drapieżcami, to znaczy same polują, a na nie już nikt – tak było póki nie przybył jeszcze wyższy drapieżnik, czyli człowiek. Szczytowe drapieżniki z konieczności są wielkie, a to powoduje niebezpieczeństwo ich łatwego wymarcia, gdy zabraknie dość zdobyczy. Niedźwiedzie uniknęły tej ewolucyjnej pułapki właśnie przez przystosowanie do ratowania się roślinami.
Jako istoty wszystkożerne i oportunistyczne, czyli niemające stałych wzorców żerowania, za to korzystające z okazji do wyżerki, niedźwiedzie wyrobiły sobie psychikę trochę podobną do ludzkiej: są ciekawskie, szukają nowych okazji, myszkują, przewracają, rozgrzebują, zaglądają w nieznane miejsca, a jak coś im dobrze zasmakuje, to wyciągają resztę (np. z plecaka lub z obory). Dodajmy, że świat z punktu widzenia (raczej węszenia!) niedźwiedzia jest znacznie bardziej jadalny niż dla nas, co czyni niedźwiedzie uciążliwymi sąsiadami i przez co w gęściej zaludnionych rejonach zostały wytępione.
Najmniejszym niedźwiedziem jest wspomniana panda. Największym był osobliwy, żyjący dawniej w Ameryce, wymarły niedźwiedź krótkopyski, który, stojąc normalnie na czworakach, miał ponad dwa metry wysokości – większy więc od przeciętnego konia! Nie wiadomo do dziś, po co był mu ten gigantyczny wzrost i długie nogi, bo nie polował, goniąc zwierzynę – do tego niedźwiedzie łapy nie są ewolucyjnie przeznaczone. Mnie wydaje się najbardziej logiczne, że jego megawzrost i wyniosła postawa służyła do szczególnego trybu odżywiania się: odstraszał i odpędzał inne wielkie drapieżniki – lwy lub szablozębne smilodony – kiedy obaliły mamuta, wielkiego leniwca lub bizona, po czym korzystał z ich „pracy”. Musiał być gigantyczny, żeby nie wdawać się w walki, w których ryzykowałby zranienie. Był więc (jeśli ten domysł jest słuszny) drapieżnikiem superszczytowym, łowiecko pasożytującym na wielkich kotach. Kiedy ludzie, przybywszy do Ameryki, wyniszczyli stada tamtejszej megafauny, niedźwiedź krótkopyski wymarł wraz z kotami – jego żywicielami.
Inny był los europejskiego niedźwiedzia jaskiniowego, który pierwotnym ludziom służył za poczciwe, rzeźne bydło, zwłaszcza, że ludzie łatwo bili je w śnie zimowym, aż stopniowo wyjedli wszystkie. Ciekawe, że kiedy te niedźwiedzie hibernowały, żywiły się nimi też lwy, które zapuszczały się za nimi w ciemność jaskiń.
Do dziś pozostało – policzę – osiem gatunków niedźwiedzi: północno-amerykański baribal (przeważnie czarny), niedźwiedź andyjski (jedyny w Ameryce Południowej), malajski (mały, czarny z białym krawatem i tropikalnie krótką sierścią), wargacz (żywiący się mrówkami), himalajski (jakby azjatycka kopia baribala), panda, polarny (biały, największy i jedyny „czysty” drapieżnik) – i nasz brunatny Ursus arctos. Rasy Ursus arctos z Ameryki mają maść raczej szarą – znane są jako grizli, a rasy z Bliskiego Wschodu i Iranu (niedźwiedź syryjski) są płowe, żółtawe.
Niedźwiedzie wymierają – wymarły podgatunki niedźwiedzia brunatnego z gór Atlas i z Meksyku. W Polsce niedźwiedzie dzieliły się na dwie populacje, górską i nizinną, z których nizinna została wytępiona. Ostatni niedźwiedź został zabity w Bedoniu w obrębie dzisiejszej Łodzi w końcu XVII wieku, a górskich niedźwiedzi jest ledwie kilkadziesiąt w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, Tatrach i Babiej Górze. Podobno zapuszczały się aż na Roztocze – jak jest teraz, gdy drogę przegradza autostrada Kraków – Medyka, tego nie wiem. Nizinne niedźwiedzie najbliżej nas żyją dopiero na Łotwie i na Białorusi, skąd przenikały do naszej części Puszczy Białowieskiej, zanim odgrodzono ją płotem. W zachodniej Europie od wieków już ich nie ma, w Pirenejach zostały pojedyncze sztuki. Najwięcej jest ich podobno w Karpatach w Rumunii, jeśli wierzyć statystykom, które od lat jedni autorzy bez zmian przepisują od innych. Liczba stu tysięcy niedźwiedzi w Rosji wydaje się niewiarygodna i nie zdziwiłbym się, gdyby faktycznie było ich dziesięć albo i sto razy mniej. (Rosja to ogromny obszar i jest rzadko zaludniona, ale ma tragicznie zniszczone i wciąż niszczone naturalne środowisko). Prawdziwą ostoją niedźwiedzia pozostają Kanada i Alaska.
Niedźwiedzie są udanym produktem ewolucji i zanim człowiek przyniósł im katastrofę, były w rozkwicie. Zajmowały Europę z Azją i obie Ameryki, omijały za to Afrykę, gdzie żyły jedynie w Maghrebie, który pod wieloma względami – geologia, klimat, roślinność – stanowi łatę Europy na ciele Afryki. Przeważnie trzymały się lasów lub gór, ale w Arktyce zajęły skrajnie odmienne środowisko zamarzającego morza.
Wszędzie tam, gdzie człowiek sąsiadował z niedźwiedziami, zwierzęta te wywierały ogromny wpływ na jego psychikę, mitologię, religię, kosmologię, obyczaje, baśnie, sny – na wszystko. Psychicznie jesteśmy wciąż młodszymi (i niewdzięcznymi) braćmi niedźwiedzi.
Arktyka
W starych językach Europy niedźwiedź nazywał się podobnie i groźnie: u Basków hartz, u Hetytów hartaggasz, u Greków arktos, po łacinie ursus, po celtycku art, po albańsku ariu. Nasze słowo niedźwiedź znaczy „miodojad” – jak gdyby Słowianie bali się wymawiać jego prawdziwego imienia, lub było dla nich zbyt święte – było tabu. Tak samo Germanowie (w tym Anglicy) używają zamiennika o znaczeniu „bury”, np. angielskie bear, Bałtowie zaś mówią na niedźwiedzia „kudłacz” – np. po litewsku lokys. (Najciekawszy pseudonim niedźwiedzia znalazłem w pewnej bajce mandżurskiej: „Czerniawy Ślepawy”).
Od greckiego słowa na niedźwiedzia, arktos, pochodzi nazwa Arktyka: dosłownie kraina niedźwiedzi. Jest w tym ślad wierzenia, że ziemia niezamieszkana, niedostępna człowiekowi, jest zamieszkała i rządzona właśnie przez niedźwiedzie. Naukowy termin na nietropikalną strefę północnej półkuli brzmi: Holarktyka, czyli z grecka: „cała kraina niedźwiedzi”. Polska wraz z całą Europą należy do Holarktyki. Żyjemy w niedźwiedziej strefie!
Panna na Niedźwiedziu
Greckie słowo arktos jest rodzaju żeńskiego i dlatego dwa wielkie gwiazdozbiory wirujące w ciągu doby wokół północnego bieguna nieba zostały nazwane nie tyle niedźwiedziami, co niedźwiedzicami. Także ich łacińskie nazwy były żeńskie: Ursa maior i Ursa minor. Odbiciem tego jest uporczywe pojawianie się w mitologiach niedźwiedzia jako kobiety lub w powiązaniu z kobietą.
Gwiazdozbiór Wielkiej Niedźwiedzicy (z greckiego Arktos megalé) wziął się według Greków stąd, że piękną boginkę z orszaku Artemidy (w imieniu tej groźnej i dzikiej siostry Apollona też pobrzmiewa niedźwiedzi rdzeń art) imieniem Kallisto, „Najpiękniejsza”, uwiódł swym zwyczajem Zeus. Kallisto skutkiem intrygi Hery (małżonki Zeusa) przypłaciła ten romans życiem: zamieniona w niedźwiedzicę została upolowana przez Artemidę bądź Herę w różnych wariantach tej opowieści. Przypuszcza się, że pierwotnie ów mit opowiadał o samej Artemidzie z przydomkiem „Przepiękna”, przemieniającej się w niedźwiedzicę.
Inny zabytek niedźwiedziej bogini znaleziono w szwajcarskim Bernie (miasto nosi imię od niedźwiedzia, ale wątek niedźwiedzich miast pominę): figurkę kobiety bogini z niedźwiedziem (lub niedźwiedzicą) i inskrypcją zawierającą imię tej bogini, Artio, od celtyckiej nazwy niedźwiedzia.
Boginie-niedźwiedzie otwierają pewną bramę pomiędzy tym światem ludzi a zaświatami bóstw i zwierząt. Co się kryje w tych niedźwiedzich zaświatach? O tym po kolei.
Polski herb szlachecki zwany Rawa, Rawicz lub Miedźwiada przedstawia „Pannę na Niedźwiedziu” – kobietę siedzącą lub w domyśle jadącą na oklep na tym zwierzu. Obraz ten należy do ludzko-zwierzęcych hybryd w rodzaju centaura. Tutaj głową, tym, co wyższe, jest młoda kobieta; tułowiem, więc tym, co niższe, jest niedźwiedź. Obraz ten koduje dwa wątki: pierwszy to ucywilizowanie mężczyzny jako niedźwiedziopodobnego, dzikiego człowieka przez niby słabą ciałem, ale potężną duchem kobietę, zwykle jego kochankę. Mity tej treści zaczynają się od sumeryjskiej opowieści o Gilgameszu, którego półzwierzęcego kudłatego towarzysza Enkidu uczłowiecza pewna hierodula, kochając się z nim. Ogólniej, chodzi tu o przemianę brutalnego dzikusa-raptusa w istotę godną zaufania i szacunku. Drugi wątek to opieka i ochrona, jakimi potężny mężczyzna niedźwiedź otacza swoją kobietę, z zadania tego czerpiąc siłę konieczną mu do nadludzkich czynów, walk i trudów, jakich doświadczy w jej służbie.
Wątek niedźwiedziego bohatera broniącego swojej Panny wysoko podniósł Henryk Sienkiewicz, istny twórca współczesnej mitologii. W jego wczesnej noweli Orso tytułowy bohater, którego hiszpańskie imię znaczy „niedźwiedź”, wyprowadza na wolność – na pustynię, więc do anekumeny – i ochrania maczugą swoją ukochaną dziewczynkę cyrkówkę. Ta sama historia w rozwiniętej postaci pojawia się powtórnie w Quo vadis, gdzie bohater, siłacz o nadludzkiej sile (podobnie jak Orso) nosi to samo imię – Ursus, a jego wiotka, chroniona piękność to Ligia, oboje zaś są w gorącym, okrutnym Rzymie przybyszami z dalekiej i sielankowej, wilgotnej i czystej północy, w domyśle – z Polski, w kodzie mitu zaś – z zaświatowo-leśnej anekumeny. Ursus uwalnia Ligię, ukręcając łeb bykowi (wątek walki niedźwiedzia z bykiem omówię za chwilę). Także w Potopie pojawia się ten motyw, mianowicie w scenie, kiedy Kmicic przewozi Oleńkę saniami w kształcie niedźwiedzia, opowiadając, iż jego herbem jest Panna na Niedźwiedziu. To każe podstawić jego pod niedźwiedzia, jego wybrankę pod ową Pannę, zaś ich historię wpisać w mit przemiany okrutnika pod wpływem kobiecej miłości. Marek Derwich i Marek Cetwiński (w dziele Herby, legendy, dawne mity, Wrocław 1989) zauważyli, że „Sienkiewicz zbyt dobrze znał herbarze, żeby nie wiedzieć, że Kmicicowie byli herbu własnego, niepodobnego w niczym do Rawicza” – a herb swojemu bohaterowi zmienił właśnie po to, by wpasować go w wymieniony mit. W pełnej zgodzie z wątkami niedźwiedzia i panny są też stosunki między Stasiem a Nel w W pustyni i w puszczy, chociaż tam postać niedźwiedzia zostaje podwojona. Prócz Stasia wojownika zostaje przydany Nel wielki zwierz, na którym panienka jedzie i którego siłę ma w swej władzy, ale jest nim słoń (o słoniu jako zwierzęciu mocy piszę dalej). Zauważmy, że w tytule tej powieści dwa razy zostaje przywołana anekumena: jako pustynia i jako puszcza, obie „puste”, a podróż młodych bohaterów jest w istocie heroiczną wyprawą w zaświaty, jak zwykle tam – po moc.
Kobieca postać z herbu Rawa/Rawicz zapewne jest zakrzepłą w tym miejscu dawną słowiańsko-polską boginią w typie Artemidy, Pani Zwierząt. Byłaby nią Marzanna? Wtedy zamiast ogarów powinna mieć przy sobie niedźwiedzie!
Niedźwiedź uzdrowiciel
We wspomnianym wyżej wątku walki niedźwiedzia i byka zwycięski niedźwiedź uskutecznia przywrócenie – pewnego wycinka świata – do równowagi, do normalności. Przychodzi niedźwiedź, robi swoje i sprawy wracają do normy. W nowoczesnej mitologii giełdy gnający naprzód byk ilustruje hossę; wychładzający niedźwiedź, przeciwnie, to bessa. Niedźwiedź działa więc jako przywróciciel normy i równowagi. Należy tu także Sienkiewiczowski Ursus ukręcający łeb bykowi – symbolowi maskulinistycznej, „szefowskiej” i nie znającej granic ni miary przemocy, którą karmił się Rzym.
Stąd krok do ważnej postaci niedźwiedzia uzdrowiciela. Obfitość historii o nim zawiera kosmologia Indian Ameryki Północnej – w ich wyobraźni niedźwiedź jest wręcz archetypem szamana i źródłem medicine – mocy leczenia.
Zdrobnienie od mied’wied’ – miszka (nasze miś) – jest w rosyjskim i w innych ruskich językach zarazem zdrobnieniem imienia Michał (Mikhael), więc imienia archanioła, pogromcy szatana. W zgodzie z tym, we wschodniosłowiańskich podaniach niedźwiedź pojawia się jako przeciwnik diabła, którego potrafi odegnać i pokonać. Mieści się to w typie niedźwiedzia uzdrowiciela.
U podstawy uzdrowicielskiej mocy niedźwiedzia leży idea, iż źródłem wszelkiego porządku, normy, a więc i zdrowia, są zaświaty, których ziemskim wydaniem jest anekumena, a więc las czy ogólnie dzika przyroda ze swoim władcą, obywatelem niedźwiedziem. Anekumena, mająca żeńską naturę (Yin), podobnie jak niedźwiedź – w porównaniu z człowiekiem cywilizatorem, z zasady męskim (więc Yang).
Niedźwiedź małżeński
O ile związek człowieka z wilkiem polega na przemianie tegoż w wilka (postać wilkołaka), o tyle z niedźwiedziem łączy człowieka, oczywiście w mitycznej wyobraźni – małżeństwo i seks. Istnieją liczne historie o bohaterach zrodzonych przez niedźwiedzice lub (częściej) spłodzonych przez niedźwiedzie kochające się z kobietami. Znamy także historie o porwaniach i gwałtach kobiet przez niedźwiedzie oraz o miłościach łączących niewiastę z leśnym kudłaczem. Skojarzenie tego zwierza z seksem i miłością, a dalej z rodzeniem i macierzyństwem, to kolejny przyczynek do wyobrażenia o zasadniczo żeńskiej naturze (energii) całego niedźwiedziego rodzaju.
Postać niedźwiedzia pojawia się też w obrzędach małżeńskich dawnej Europy, w straszeniu dziewcząt przez niedźwiedzich, zapustnych przebierańców i niedźwiedzie maszkarony (niedźwiedzie „grochowe” i „słomiane”), w odbywaniu pokładzin na niedźwiedziej skórze, a także w myśliwskich obyczajach polegających na symulowaniu kopulacji z zabitym niedźwiedziem. Ryszard Kiersnowski przytacza od górali tatrzańskich przypadki na to jeszcze z przełomu XIX i XX wieku. Więcej mitów i obrzędów łączących kudłacze i ludzi seksualno-małżeńskim węzłem pochodzi z Syberii, matecznika niedźwiedzich kultów.
Matecznik
„Głupi niedźwiedziu, gdybyś w mateczniku siedział, nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział” – rymował Adam Mickiewicz w księdze Pana Tadeusza