Mosad: najważniejsze misje izraelskich tajnych służb - Michael Bar-Zohar, Nissim Mishal - ebook

Mosad: najważniejsze misje izraelskich tajnych służb ebook

Michael Bar-Zohar, Nissim Mishal

4,7

Opis

Historia działań najbardziej tajnego z wywiadów! Słynne operacje Mosadu!

Porywająca historia jednej z najbardziej liczących się służb wywiadowczych na świecie. Nieznani dotąd bohaterowie, tajemniczy agenci i uwieńczone powodzeniem „niewykonalne misje”. Książka, która przez ponad siedemdziesiąt tygodni utrzymywała się na listach bestsellerów w Izraelu, bijąc rekordy sprzedaży.

Mosad jest dziś powszechnie uważany za najlepszy wywiad na świecie, ale też i najbardziej zagadkowy. Michael Bar-Zohar i Nissim Mishal opisują najciekawsze i najważniejsze operacje, które w ciągu ponad 60 lat istnienia służby wpłynęły na losy Izraela i całego świata, w tym schwytanie Eichmanna, zlikwidowanie Czarnego Września, przejęcie ściśle tajnego referatu Chruszczowa przez Wiktora Grajewskiego, słynne ocalenie etiopskich Żydów, zniszczenie syryjskich instalacji nuklearnych i wyeliminowanie czołowych irańskich fizyków jądrowych.

Dzięki szeroko zakrojonym badaniom i wywiadom przeprowadzonym z szefami Mosadu i jego agentami autorzy odtworzyli misje w najdrobniejszych szczegółach. Barwnie przedstawili działalność bohaterskich tajnych agentów, którzy ryzykowali życie w obliczu niewyobrażalnego niebezpieczeństwa. Jak stwierdził prezydent Szymon Peres, ta książka „opowiada o tym, co powinno być podane do publicznej wiadomości, a nie jest: że ukryte siły Izraela są równie potężne jak siły jawne”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 483

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pavi09

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobra książka historyczna, momentami aspirująca do powieści sensacyjnej. Doskonale udokumentowana. Jednak jak przypuszczam wbrew intencjom autorów, jest doskonałym przyczynkiem do analizy względności motywów działań wszelkich służb specjalnych zwłaszcza tak dobrych jak Mossad. Żyjąc tu i teraz pamiętajmy że żaden konflikt polityczny nie jest czarno-biały, a działania naszych politycznych przyjaciół (a tym bardziej wrogów),nie muszą być zgodne z interesem naszego państwa.
00

Popularność




Tych auto­rów pole­camy rów­nież:

NIE MA ZADAŃ NIE­WY­KO­NAL­NYCH

Bra­wu­rowe ope­ra­cje izra­el­skich sił spe­cjal­nych

AMA­ZONKI MOSADU

Nie­zwy­kłe kobiety w izra­el­skich taj­nych służ­bach

Boha­te­rom nie­opie­wa­nym,

bitwom bez histo­rii,

książ­kom nie­na­pi­sa­nym,

tajem­ni­com nie­ujaw­nio­nym

i marze­niu o pokoju,

ni­gdy nie porzu­co­nemu, ni­gdy nie zapo­mnia­nemu

– Michael Bar-Zohar

Amy Kor­man

za jej rady,

inspi­ra­cję i wspar­cie

– Nis­sim Mishal

WSTĘP Sam w jaskini lwa

12 listo­pada 2011 roku potężny wybuch znisz­czył tajną bazę rakie­tową pod Tehe­ra­nem. Śmierć ponio­sło sie­dem­na­stu człon­ków Kor­pusu Straż­ni­ków Rewo­lu­cji, a z kil­ku­dzie­się­ciu poci­sków został stos osma­lo­nego złomu. Wśród zabi­tych zna­lazł się gene­rał Has­san Teh­rani Moghad­dam, „ojciec” poci­sków dale­kiego zasięgu Sha­hab i szef irań­skiego pro­gramu rakie­to­wego. Jed­nak to nie Moghad­dam był celem zama­chu, tylko sil­nik rakie­towy na paliwo stałe, zdolny prze­nieść ładu­nek nukle­arny na odle­głość 10 tysięcy kilo­me­trów, z pod­ziem­nych wyrzutni w Ira­nie do Sta­nów Zjed­no­czo­nych.

Irań­scy przy­wódcy pla­no­wali za pomocą tych poci­sków rzu­cić na kolana naj­więk­sze ame­ry­kań­skie mia­sta i spra­wić, że Iran sta­nie się domi­nu­jącą potęgą świa­tową. Listo­pa­dowy wybuch opóź­nił reali­za­cję tego pro­gramu o kilka mie­sięcy.

Cho­ciaż celem nowych poci­sków dale­kiego zasięgu była Ame­ryka, bomby, które znisz­czyły irań­ską bazę, praw­do­po­dob­nie zostały pod­ło­żone przez izra­el­skie tajne służby, Mosad. Od chwili zało­że­nia, ponad sześć­dzie­siąt lat temu, Mosad nie­ustra­sze­nie i pota­jem­nie wal­czy z zagro­że­niami dla Izra­ela i Zachodu. I bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej dzia­łal­ność izra­el­skiego wywiadu wpływa na ame­ry­kań­skie bez­pie­czeń­stwo za gra­nicą i w kraju.

Według zagra­nicz­nych źró­deł wła­śnie teraz Mosad mie­rzy się z otwartą, jasno spre­cy­zo­waną obiet­nicą irań­skiego przy­wódz­twa, że zetrze Izrael z mapy świata. Mosad, tocząc z Ira­nem tajną wojnę przez sabo­to­wa­nie insta­la­cji jądro­wych, mor­do­wa­nie naukow­ców, dostar­cza­nie do fabryk wadli­wych urzą­dzeń i nie­peł­no­war­to­ścio­wych surow­ców poprzez fik­cyjne przed­się­bior­stwa, orga­ni­zo­wa­nie dezer­cji wyso­kich rangą ofi­ce­rów i głów­nych spe­cja­li­stów od badań nukle­ar­nych, wpusz­cza­nie wiru­sów do irań­skich sys­te­mów kom­pu­te­ro­wych, wal­czy z groźbą uzbro­jo­nego w broń jądrową Iranu i tym, co nie­sie ona dla Sta­nów Zjed­no­czo­nych i reszty świata. Cho­ciaż Mosad opóź­nił o kilka lat zbu­do­wa­nie bomby jądro­wej przez Irań­czy­ków, szczyt jego taj­nej wojny nastą­pił przed się­gnię­ciem po osta­teczny śro­dek – ude­rze­nie woj­skowe.

Od lat sie­dem­dzie­sią­tych ubie­głego wieku w walce z ter­ro­ry­zmem Mosad schwy­tał i wyeli­mi­no­wał wielu naj­waż­niej­szych ter­ro­ry­stów w bazach w Bej­ru­cie, Damaszku, Bag­da­dzie i Tuni­sie oraz pla­ców­kach w Paryżu, Rzy­mie, Ate­nach i na Cyprze. Według zachod­nich środ­ków maso­wego prze­kazu 12 lutego 2008 roku w Damaszku agenci Mosadu schwy­tali w pułapkę i zabili Imada Mugh­nijję, dowódcę Hezbol­lahu. Mugh­nijja był zaprzy­się­głym wro­giem Izra­ela, ale znaj­do­wał się też na pierw­szym miej­scu listy prze­stęp­ców naj­bar­dziej poszu­ki­wa­nych przez FBI. Zapla­no­wał i prze­pro­wa­dził rzeź 241 ame­ry­kań­skich mari­nes w Bej­ru­cie. Zosta­wił za sobą krwawy szlak usiany zwło­kami setek Ame­ry­ka­nów, Izra­el­czy­ków, Fran­cu­zów i Argen­tyń­czy­ków. Obec­nie na Bli­skim Wscho­dzie trwa polo­wa­nie na przy­wód­ców Islam­skiego Dżi­hadu i Al-Kaidy.

Mimo to, kiedy Mosad ostrze­gał Zachód, że arab­ska wio­sna może się prze­ro­dzić w arab­ską zimę, nikt nie słu­chał. Przez cały 2011 rok Zachód cele­bro­wał świt nowej ery demo­kra­cji, wol­no­ści i praw czło­wieka na Bli­skim Wscho­dzie. Licząc na zdo­by­cie popar­cia Egip­cjan, Zachód naci­skał na pre­zy­denta Muba­raka, swo­jego naj­więk­szego sojusz­nika w świe­cie arab­skim, by ustą­pił. Jed­nak pierw­sze tłumy, które wtar­gnęły na plac Tah­rir w Kairze, spa­liły flagę ame­ry­kań­ską, a następ­nie zaata­ko­wały amba­sadę Izra­ela, żąda­jąc zerwa­nia trak­tatu poko­jo­wego z tym pań­stwem, i poj­mały ame­ry­kań­skich pra­cow­ni­ków orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wych. W dro­dze wol­nych wybo­rów do wła­dzy w Egip­cie doszli Brac­two Muzuł­mań­skie, a dziś Egipt balan­suje na kra­wę­dzi anar­chii i kata­strofy gospo­dar­czej. Fun­da­men­ta­li­styczny islam­ski reżim zako­rze­nia się w Tune­zji, a Libia zapewne pój­dzie w jej ślady. W Jeme­nie wrze. W Syrii pre­zy­dent al-Asad mor­duje wła­snych oby­wa­teli. Umiar­ko­wane pań­stwa, takie jak Maroko, Jor­da­nia, Ara­bia Sau­dyj­ska oraz Zjed­no­czone Emi­raty Arab­skie, czują się zdra­dzone przez zachod­nich sojusz­ni­ków. Nadzieje na prze­strze­ga­nie praw czło­wieka, praw kobiet i zasad demo­kra­tycz­nych, które dopro­wa­dziły do tych wznio­słych rewo­lu­cji, zostały roz­wiane przez fana­tyczne par­tie reli­gijne, lepiej zor­ga­ni­zo­wane i moc­niej zwią­zane z ludem.

Ta arab­ska zima zmie­niła Bli­ski Wschód w bombę zega­rową zagra­ża­jącą Izra­elowi i jego sojusz­ni­kom z Zachodu. W miarę upływu czasu zada­nia Mosadu stają się bar­dziej ryzy­kowne, ale tym waż­niej­sze dla Zachodu. Mosad jawi się jako naj­lep­sza obrona prze­ciwko irań­skiemu zagro­że­niu jądro­wemu, prze­ciwko ter­ro­ry­zmowi, prze­ciwko wszyst­kiemu, co może roz­wi­nąć się z cha­osu na Bli­skim Wscho­dzie. Co waż­niej­sze, Mosad jest ostat­nią zaporą przed otwartą wojną.

Bez­i­mienni bojow­nicy Mosadu są siłą napę­dową orga­ni­za­cji, męż­czyźni i kobiety, któ­rzy ryzy­kują życie, żyją z dala od swo­ich rodzin pod przy­bra­nymi nazwi­skami, prze­pro­wa­dzają śmiałe ope­ra­cje we wro­gich kra­jach, gdzie naj­mniej­szy błąd może dopro­wa­dzić do ich aresz­to­wa­nia, tor­tur lub śmierci. Pod­czas zim­nej wojny naj­gor­szym losem taj­nego agenta schwy­ta­nego na Zacho­dzie lub w bloku komu­ni­stycz­nym była wymiana na innego agenta na mro­zie i we mgle na moście w Ber­li­nie. Rosyj­ski czy ame­ry­kań­ski, bry­tyj­ski czy ener­dow­ski agent zawsze wie­dział, że nie jest sam, że znaj­dzie się ktoś, kto go ura­tuje. Ale w przy­padku samot­nych bojow­ni­ków Mosadu nie ma mowy o wymia­nach na mostach we mgle. Za swoją odwagę płacą życiem.

Ta książka opo­wiada o naj­więk­szych misjach i naj­od­waż­niej­szych boha­te­rach Mosadu, ale też o błę­dach i poraż­kach, które zachwiały wize­run­kiem orga­ni­za­cji i wstrzą­snęły jej posa­dami. Misje te wpły­nęły na los Izra­ela i pod pew­nymi wzglę­dami reszty świata. Ale mimo to agenci Mosadu podzie­lają głę­boką i ide­ali­styczną miłość do swo­jego kraju, cał­ko­wite poświę­ce­nie na rzecz jego ist­nie­nia i prze­trwa­nia. Są gotowi pod­jąć naj­więk­sze ryzyko i nie cofną się przed żad­nym nie­bez­pie­czeń­stwem. W imię Izra­ela.

1. Król Cieni

U schyłku lata 1971 roku na śród­ziem­no­mor­skim wybrzeżu roz­pę­tała się gwał­towna burza i wyso­kie fale zalały brzegi Gazy. Miej­scowi arab­scy rybacy roz­trop­nie zostali na lądzie. Nie był to odpo­wiedni dzień na sta­wie­nie czoła zdra­dli­wemu morzu. Obser­wo­wali ze zdu­mie­niem, jak z kłę­bo­wi­ska fal wyła­nia się roz­kle­ko­tana łódź i ląduje na mokrym pia­sku. Na brzeg wysko­czyło kilku Pale­styń­czy­ków w zmię­tych i prze­mo­czo­nych ubra­niach i kefi­jach. Na nie­ogo­lo­nych twa­rzach malo­wało się zmę­cze­nie długą mor­ską podróżą, ale nie mieli czasu na odpo­czy­nek, ucie­kali, by oca­lić życie. Na gniew­nych wodach poja­wił się gna­jący z mak­sy­malną pręd­ko­ścią izra­el­ski tor­pe­do­wiec. Wiózł żoł­nie­rzy w peł­nym rynsz­tunku bojo­wym. Gdy pod­pły­nął do brzegu, żoł­nie­rze wysko­czyli na pły­ci­znę i otwo­rzyli ogień do ucie­ka­ją­cych Pale­styń­czy­ków. Bawiący się na plaży chłopcy z Gazy pod­bie­gli do ucie­ki­nie­rów i popro­wa­dzili ich do pobli­skiego sadu. Izra­el­scy żoł­nie­rze stra­cili trop, ale dalej prze­szu­ki­wali plażę.

Póź­nym wie­czo­rem do sadu prze­śli­zgnął się młody Pale­styń­czyk z kałasz­ni­ko­wem. Zna­lazł ucie­ki­nie­rów ście­śnio­nych w odle­głym zakątku.

– Kim jeste­ście, bra­cia? – spy­tał.

– Człon­kami Ludo­wego Frontu Wyzwo­le­nia Pale­styny – padła odpo­wiedź. – Z obozu dla uchodź­ców w Tyrze.

– Mar­haba, witaj­cie – powie­dział mło­dzie­niec.

– Zna­cie Abu Seifa, naszego dowódcę? Wysłał nas na spo­tka­nie z dowód­cami Ludo­wego Frontu w Beit Lahii [twier­dza ter­ro­ry­stów w połu­dnio­wej czę­ści Strefy Gazy]. Mamy pie­nią­dze i broń. Chcemy sko­or­dy­no­wać nasze dzia­ła­nia.

– Pomogę wam – odparł młody Pale­styń­czyk.

Następ­nego dnia rano kilku uzbro­jo­nych ter­ro­ry­stów odpro­wa­dziło przy­by­szów do odosob­nio­nego domu w obo­zie dla uchodź­ców w Dża­ba­liji. Wpro­wa­dzili ich do dużego pokoju i zapro­sili do stołu. Nie­długo potem weszli dowódcy Ludo­wego Frontu. Wymie­nili cie­płe powi­ta­nia z libań­skimi braćmi i usie­dli naprze­ciwko nich.

– Możemy zaczy­nać? – spy­tał krępy, łysy młody czło­wiek w czer­wo­nej kefiji, naj­wy­raź­niej przy­wódca grupy libań­skiej. – Wszy­scy już są?

– Wszy­scy.

Libań­czyk uniósł dłoń i spoj­rzał na zega­rek. Był to naj­wy­raź­niej sygnał. Nagle „libań­scy wysłan­nicy” wycią­gnęli krótką broń i otwo­rzyli ogień. Nie minęła minuta, a wszy­scy ter­ro­ry­ści z Beit Lahii byli mar­twi. „Libań­czycy” ucie­kli krę­tymi alej­kami obozu w Dża­ba­liji i zatło­czo­nymi uli­cami Gazy i wkrótce dostali się na tery­to­rium Izra­ela. Tego dnia wie­czo­rem męż­czy­zna w czer­wo­nej kefiji, kapi­tan Meir Dagan, dowódca taj­nego oddziału koman­do­sów Sił Obron­nych Izra­ela (Cahal), zamel­do­wał gene­ra­łowi Arie­lowi (Ari­kowi) Sza­ro­nowi, że ope­ra­cja „Kame­leon” zakoń­czyła się peł­nym suk­ce­sem. Wszy­scy przy­wódcy Ludo­wego Frontu z Beit Lahii, nie­bez­piecz­nej grupy ter­ro­ry­stycz­nej, zgi­nęli.

Dagan miał tylko dwa­dzie­ścia sześć lat, ale był już legen­dar­nym bojow­ni­kiem. Sam zapla­no­wał całą ope­ra­cję: pod­szy­cie się pod libań­skich ter­ro­ry­stów, rejs sta­rym stat­kiem z Asz­dodu, portu w Izra­elu, ukry­wa­nie się przez całą noc, spo­tka­nie z przy­wód­cami ter­ro­ry­stów i trasę ucieczki po akcji. Zor­ga­ni­zo­wał nawet pozo­ro­wany pościg przez izra­el­ski tor­pe­do­wiec. Dagan był przy­kład­nym żoł­nie­rzem, śmia­łym i pomy­sło­wym, lek­ce­wa­ża­cym zasady. Icchak Rabin powie­dział kie­dyś: „Meir wyka­zy­wał się nie­zwy­kłą umie­jęt­no­ścią pla­no­wa­nia ope­ra­cji anty­ter­ro­ry­stycz­nych, które prze­bie­gały jak w fil­mach sen­sa­cyj­nych”.

Przy­szły dyrek­tor Mosadu, Dani Jatom, zapa­mię­tał Dagana jako krę­pego mło­dego czło­wieka z grzywą brą­zo­wych wło­sów, który ubie­gał się o wstą­pie­nie do naj­bar­dziej pre­sti­żo­wej jed­nostki izra­el­skich koman­do­sów, Saje­ret Mat­kal, i zdu­mie­wał wszyst­kich nie­zwy­kłą wprawą we wła­da­niu nożem. Swoim ogrom­nym koman­do­skim nożem potra­fił śmier­tel­nie ugo­dzić wybrany cel. Cho­ciaż oka­zał się wyśmie­ni­tym strzel­cem, nie prze­szedł testów do Saje­ret Mat­kal i począt­kowo zado­wo­lił się srebr­nymi skrzy­deł­kami spa­do­chro­nia­rza.

Na początku lat sie­dem­dzie­sią­tych został wysłany do Strefy Gazy, opa­no­wa­nej przez Izrael w 1967 roku pod­czas wojny sze­ścio­dnio­wej, która od tam­tej pory pozo­sta­wała sie­dli­skiem ter­ro­ry­stów. Pale­styń­scy ter­ro­ry­ści dzień w dzień mor­do­wali Izra­el­czy­ków w Stre­fie Gazy i w Izra­elu przy uży­ciu bomb, mate­ria­łów wybu­cho­wych i broni pal­nej. Cahal stra­ciły kon­trolę nad obo­zami dla uchodź­ców. 2 stycz­nia 1971 roku, kiedy dwoje uro­czych dzieci Arroyów, pię­cio­let­nia Avi­gail i ośmio­letni Mark, zostało roze­rwa­nych przez gra­nat wrzu­cony do samo­chodu, gene­rał Ariel (Arik) Sza­ron posta­no­wił poło­żyć kres rzezi. Zwer­bo­wał paru sta­rych kole­gów z cza­sów wojow­ni­czej mło­do­ści oraz kilku uta­len­to­wa­nych mło­dych żoł­nie­rzy. Wśród nich był Dagan, niski, przy­sa­dzi­sty ofi­cer o okrą­głej twa­rzy, który uty­kał – pamiątka po tym, jak nadep­nął na minę pod­czas wojny sze­ścio­dnio­wej. Pod­czas lecze­nia w szpi­talu Soroka w Beer Sze­wie zako­chał się w pie­lę­gniarce Binie. Gdy wyzdro­wiał, wzięli ślub.

Jed­nostka Sza­rona ofi­cjal­nie nie ist­niała. Miała za zada­nie znisz­czyć orga­ni­za­cje ter­ro­ry­styczne w Stre­fie Gazy za pomocą ryzy­kow­nych i nie­kon­wen­cjo­nal­nych metod. Dagan zwy­kle cho­dził po oku­po­wa­nej Gazie z laską, dober­ma­nem, kil­koma pisto­le­tami, rewol­we­rami i kara­bi­nem maszy­no­wym. Nie­któ­rzy twier­dzili, że widzieli go prze­bra­nego za Araba, jadą­cego powoli na osiołku zdra­dli­wymi ulicz­kami mia­sta. Kalec­two nie osła­biło jego deter­mi­na­cji do udziału w naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych ope­ra­cjach. Poglądy miał pro­ste. To są wro­go­wie, źli Ara­bo­wie, któ­rzy chcą nas zabić, więc my musimy zabić ich pierwsi.

W ramach jed­nostki Dagan utwo­rzył Rimon, pierw­szą tajną izra­el­ską jed­nostkę koman­do­sów, któ­rzy dzia­łali w arab­skim prze­bra­niu we wro­gich ośrod­kach. Aby poru­szać się swo­bod­niej w arab­skim tłu­mie i osią­gać cele bez wykry­cia, musieli korzy­stać z prze­brań. Szybko zyskali roz­głos jako „grupa ude­rze­niowa Arika”. Krą­żyły pogło­ski, że czę­sto z zimną krwią mor­do­wali schwy­ta­nych ter­ro­ry­stów. Podobno cza­sem pro­wa­dzili ter­ro­ry­stę w ciemną uliczkę i mówili mu: „Masz dwie minuty na ucieczkę”. Kiedy ruszał przed sie­bie, roz­strze­li­wali go. Nie­kiedy pod­rzu­cali szty­let lub kara­bin, a kiedy ter­ro­ry­sta schy­lał się po niego, ginął na miej­scu. Dzien­ni­ka­rze pisali, że codzien­nie rano Dagan wycho­dził na dwór i w jed­nej ręce trzy­mał penisa przy siu­sia­niu, a w dru­giej broń, z któ­rej strze­lał do pustej puszki po coli. Dagan demen­to­wał te donie­sie­nia. „Nie­które mity przy­lgnęły do nas wszyst­kich – stwier­dził – ale część tego, co się pisze, to po pro­stu fałsz”.

Mały oddział izra­el­skich koman­do­sów pro­wa­dził zażartą, okrutną wojnę, dzień w dzień ryzy­ku­jąc życie. Pra­wie co noc ludzie Dagana prze­bie­rali się za kobiety albo ryba­ków i wycho­dzili polo­wać na zna­nych ter­ro­ry­stów. W poło­wie stycz­nia 1971 roku, uda­jąc arab­skich ter­ro­ry­stów na pół­nocy Strefy Gazy, zwa­bili człon­ków Al-Fatah w zasadzkę. Wybu­chła strze­la­nina, ter­ro­ry­ści zgi­nęli. 29 stycz­nia 1971 roku, tym razem w mun­du­rach, Dagan i jego ludzie jechali dwoma dżi­pami przez przed­mie­ścia obozu w Dża­ba­liji. Drogę prze­cięła im tak­sówka i Dagan roz­po­znał wśród jej pasa­że­rów słyn­nego ter­ro­ry­stę Abu Nimera. Roz­ka­zał zatrzy­mać dżipy i jego żoł­nie­rze oto­czyli tak­sówkę. Dagan pod­szedł do niej, a z auta w tej samej chwili wysko­czył Abu Nimer z gra­na­tem w dłoni. Patrząc na Dagana, wycią­gnął zawleczkę. „Gra­nat!” – krzyk­nął Dagan, ale sam nie rzu­cił się do ucieczki, tylko sko­czył na męż­czy­znę, przy­gwoź­dził go do ziemi i wyrwał mu gra­nat. Za tę akcję dostał Medal za Odwagę. Mówiono, że po odrzu­ce­niu gra­natu Dagan zabił Abu Nimera gołymi rękami.

Wiele lat póź­niej w jed­nym z nie­licz­nych wywia­dów Dagan powie­dział izra­el­skiemu dzien­ni­ka­rzowi Ronowi Leshe­mowi: „Rimon to nie był oddział ude­rze­niowy. (…). To nie był Dziki Zachód, gdzie każdy łapał za broń pod byle pre­tek­stem. Ni­gdy nie krzyw­dzi­li­śmy kobiet i dzieci. (…) Ata­ko­wa­li­śmy zatwar­dzia­łych mor­der­ców. Na jed­nych napa­da­li­śmy, innych powstrzy­my­wa­li­śmy. Aby chro­nić cywi­lów, pań­stwo musi cza­sem się­gnąć po metody sprzeczne z zasa­dami demo­kra­cji. To prawda, że w jed­nost­kach podob­nych do naszej nie da się wyzna­czyć gra­nic postę­po­wa­nia. I wła­śnie dla­tego musimy mieć pew­ność, że nasi ludzie są naj­lepsi. Nie­uczciwe chwyty mogą być sto­so­wane tylko przez naj­uczciw­szych ludzi”.

Demo­kra­tycz­nymi meto­dami czy też nie – Sza­ron, Dagan i ich towa­rzy­sze w więk­szo­ści wytę­pili ter­ro­ryzm w Gazie i na kilka lat w rejo­nie tym zapa­no­wał spo­kój. Ale nie­któ­rzy utrzy­mują, że Sza­ron na wpół żar­to­bli­wie powie­dział o swoim wier­nym pomoc­niku: „Spe­cjal­no­ścią Meira jest oddzie­la­nie głowy Araba od ciała”.

Bar­dzo nie­wiele osób zna jed­nak praw­dzi­wego Dagana. Uro­dził się on jako Meir Huber­man w 1945 roku w wago­nie kole­jo­wym na przed­mie­ściach Cher­so­nia na Ukra­inie, gdy jego rodzina ucie­kała z Sybe­rii do Pol­ski. Więk­szość jego krew­nych zgi­nęła pod­czas Holo­kau­stu. Meir wyemi­gro­wał do Izra­ela z rodzi­cami i wycho­wał się w ubo­giej dziel­nicy w Lod, sta­rym arab­skim mie­ście około 25 kilo­me­trów od Tel Awiwu. Wiele osób znało go jako nie­ustra­szo­nego wojow­nika, nie­liczni znali jego sekretne pasje: zami­ło­wa­nie do ksią­żek histo­rycz­nych, wege­ta­ria­nizm, miłość do muzyki kla­sycz­nej oraz upra­wia­nie malar­stwa i rzeźby.

Od naj­wcze­śniej­szego dzie­ciń­stwa prze­śla­do­wały go cier­pie­nia wła­snej rodziny i wszyst­kich Żydów pod­czas Holo­kau­stu. Poświę­cił życie obro­nie nowo naro­dzo­nego pań­stwa Izrael. Kiedy awan­so­wał w woj­sko­wej hie­rar­chii, naj­pierw zawie­sił na ścia­nie w nowym gabi­ne­cie wielką foto­gra­fię sta­rego Żyda w tałe­sie, klę­czą­cego przed dwoma eses­ma­nami: jeden z nich trzy­mał pałkę, drugi kara­bin.

– Ten stary czło­wiek to mój dzia­dek – opo­wia­dał Dagan gościom. – Patrzę na to zdję­cie i wiem, że muszę być silny i wal­czyć o to, by Holo­kaust ni­gdy wię­cej się nie powtó­rzył.

Star­szym męż­czy­zną rze­czy­wi­ście był dzia­dek Dagana, Ber Erlich Słuszny, zamor­do­wany w Łuko­wie kilka sekund po zro­bie­niu zdję­cia.

Pod­czas wojny Jom Kipur w 1973 roku Dagan znaj­do­wał się w pierw­szej gru­pie zwia­dow­czej Izra­el­czy­ków, któ­rzy prze­kro­czyli Kanał Sueski. W cza­sie wojny libań­skiej w 1982 roku wkro­czył do Bej­rutu na czele swo­jej bry­gady pan­cer­nej. Wkrótce został dowódcą strefy bez­pie­czeń­stwa w połu­dnio­wym Liba­nie i tam spod wypra­so­wa­nego mun­duru ponow­nie wyło­nił się awan­tur­ni­czy bojow­nik. Przy­wró­cił zasady pota­jem­nego dzia­ła­nia, kamu­flażu i akcje pozo­ra­cyjne z cza­sów dzia­łań w Stre­fie Gazy. Jego żoł­nie­rze wymy­ślili tajem­ni­czemu sze­fowi nowy przy­do­mek. Zaczęli go nazy­wać Kró­lem Cieni. Podo­bało mu się życie w Liba­nie, tajne soju­sze, zdrady, okru­cień­stwa, wojny cieni. „Zna­łem dobrze mia­sto – powie­dział – zanim moja bry­gada pan­cerna wkro­czyła do Bej­rutu”. Po zakoń­cze­niu wojny w Liba­nie nie zaprze­stał swo­ich taj­nych przy­gód. W 1984 roku otrzy­mał ofi­cjalną naganę od szefa sztabu Mosze Lewiego za wysta­wa­nie w prze­bra­niu Araba pod kwa­terą główną ter­ro­ry­stów w Baham­doun.

Pod­czas inti­fady (powsta­nia w Pale­sty­nie w latach 1987–1993), kiedy Dagan został prze­nie­siony na zachod­nie wybrzeże jako doradca szefa sztabu Ehuda Baraka, powró­cił do swo­ich zwy­cza­jów i nawet prze­ko­nał Baraka, żeby do niego dołą­czył. Obaj ubrani w dresy, jak praw­dziwi Pale­styń­czycy, zna­leźli jasno­nie­bie­skiego mer­ce­desa o miej­sco­wych nume­rach reje­stra­cyj­nych i udali się na prze­jażdżkę do zdra­dli­wej kasby w Nablu­sie. W dro­dze powrot­nej prze­stra­szyli, a potem zadzi­wili war­tow­ni­ków z kwa­tery głów­nej, kiedy ci już roz­po­znali, kto sie­dzi w wozie.

W 1995 roku Dagan, wów­czas gene­rał dywi­zji, porzu­cił armię i udał się razem z kum­plem Josim Ben Hananą na osiem­na­sto­mie­sięczną wyprawę moto­cy­klami przez azja­tyc­kie rów­niny. Podróż prze­rwały wie­ści o zabój­stwie Icchaka Rabina. Dagan wró­cił natych­miast do Izra­ela i przez pewien czas kie­ro­wał dzia­ła­niami anty­ter­ro­ry­stycz­nymi, bez entu­zja­zmu pró­bo­wał wejść do świata biz­nesu, pomógł też Sza­ro­nowi w kam­pa­nii wybor­czej par­tii Likud. Potem, w 2002 roku, odszedł na eme­ry­turę i prze­niósł się do domku na wsi w Gali­lei, do swo­ich ksią­żek, płyt, palety i rzeź­biar­skiego dłuta.

Trzy­dzie­ści lat po Gazie eme­ry­to­wany gene­rał wresz­cie zapo­zna­wał się ze swoją rodziną – „Obu­dzi­łem się nagle i zoba­czy­łem, że moje dzieci są już doro­słe” – kiedy ode­brał tele­fon od sta­rego przy­ja­ciela, ówcze­snego pre­miera Arika Sza­rona.

– Chciał­bym, żebyś został sze­fem Mosadu – powie­dział Sza­ron do pięć­dzie­się­cio­sied­mio­let­niego przy­ja­ciela. – Potrze­buję dyrek­tora ze szty­le­tem w zębach.

Był rok 2002 i Mosad prze­cho­dził kry­zys. Kilka nie­po­wo­dzeń z ubie­głych lat nad­wy­rę­żyło pre­stiż służby. Naj­gło­śniej­sze porażki – nie­udany zamach na głów­nego przy­wódcę Hamasu w Amma­nie i schwy­ta­nie izra­el­skich agen­tów w Szwaj­ca­rii, na Cyprze i w Nowej Zelan­dii – poważ­nie nad­szarp­nęły repu­ta­cję Mosadu. Ostatni dyrek­tor, Efraim Halewi, nie spro­stał ocze­ki­wa­niom. Dawny amba­sa­dor Unii Euro­pej­skiej w Bruk­seli był dobrym dyplo­matą i ana­li­ty­kiem, ale sła­bym przy­wódcą i na pewno nie bojow­ni­kiem. Sza­ron potrze­bo­wał na tym sta­no­wi­sku śmia­łego, pomy­sło­wego czło­wieka, który będzie sta­no­wił potężną broń w walce z islam­skim ter­ro­ry­zmem i irań­skim reak­to­rem.

Dagan nie został dobrze przy­jęty w Mosa­dzie. Trzy­ma­jący się z boku, sku­piony na dzia­ła­niach, nie kło­po­tał się za bar­dzo czy­ta­niem ana­liz wywia­dow­czych i taj­nych dyplo­ma­tycz­nych depesz. Kilku wyso­kich ofi­ce­rów Mosadu w pro­te­ście zło­żyło rezy­gna­cję, ale Dagan nie prze­jął się tym. Odbu­do­wał siły ope­ra­cyjne, nawią­zał bli­skie sto­sunki z zagra­nicz­nymi taj­nymi służ­bami i oso­bi­ście zajął się zagro­że­niem irań­skim. Kiedy w 2006 roku wybu­chła druga, tra­giczna wojna libań­ska, był jedy­nym izra­el­skim przy­wódcą, który sprze­ci­wił się stra­te­gii maso­wych bom­bar­do­wań przez siły powietrzne. Wie­rzył w ofen­sywę lądową, wąt­pił, by siły powietrzne zdo­łały wygrać wojnę i wyjść z niej bez szwanku.

Prasa ostro kry­ty­ko­wała go za surowe trak­to­wa­nie pod­wład­nych. Sfru­stro­wani ofi­ce­ro­wie Mosadu, któ­rzy prze­szli na eme­ry­turę, popę­dzili z narze­ka­niami do dzien­ni­ka­rzy, a Dagan zna­lazł się pod sta­łym ostrza­łem. „Co za Dagan?” – napi­sał znany publi­cy­sta.

A potem, pew­nego dnia, poja­wiły się zupeł­nie inne nagłówki. Codzienne gazety zapeł­niły się pochleb­nymi arty­ku­łami i wypo­wie­dziami o „czło­wieku, który oca­lił honor Mosadu”.

Pod kie­row­nic­twem Dagana Mosad prze­pro­wa­dził dotych­czas nie­wy­obra­żalne akcje: wyeli­mi­no­wa­nie sza­lo­nego zabójcy z Hezbol­lahu Imada Mugh­nijji w Damaszku, znisz­cze­nie syryj­skiego reak­tora nukle­ar­nego, likwi­da­cję klu­czo­wych przy­wód­ców ter­ro­ry­stycz­nych w Liba­nie i Syrii oraz, naj­bar­dziej nie­zwy­kłą ze wszyst­kich, nie­ustę­pliwą, bez­li­to­sną i udaną kam­pa­nię prze­ciwko taj­nemu irań­skiemu pro­gra­mowi broni jądro­wej.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Mos­sad. The Great Ope­ra­tions

Copy­ri­ght © 2012 by Michael Bar-Zohar and Nis­sim Mishal.

All rights rese­rved.

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2012, 2017, 2022

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Krzysz­tof Tro­piło

Kon­sul­ta­cja: dr Mar­cin Sty­szyń­ski, Kate­dra Stu­diów Azja­tyc­kich UAM w Pozna­niu

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki oraz ilu­stra­cja na okładce: Zbi­gniew Miel­nik

Foto­gra­fie – jeśli nie zazna­czono ina­czej – z archi­wum auto­rów

Wyda­nie III e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Mosad: naj­waż­niej­sze misje izra­el­skich taj­nych służb, wyd. II, Poznań 2022)

ISBN 978-83-8188-955-1

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer