Moja mama pije - Veronique Wolf - ebook

Moja mama pije ebook

Veronique Wolf

3,7

Opis

Moja mama pije” to historia alkoholizmu matki, widziana oczami jej córki. Dziewczynka, uczennica podstawówki, nie rozumie istoty choroby alkoholowej. Miota się między miłością a nienawiścią do własnej matki. Nie potrafi poradzić sobie z emocjami. Dzięki ojcu i wsparciu przyjaciół dojrzewa jednak do tego, by spojrzeć swoim demonom w twarz, uporać się ze wstydem i poczuciem winy.

Siła utworu polega na przeniesieniu punktu ciężkości narracji z osoby uzależnionej na osoby współuzależnione, które cierpią nie mniej niż sam chory. Autorka porusza także kwestię polskich stereotypów, choćby sztandarowego przekonania, że pijącego mężczyznę można zrozumieć, ale kobieta-pijaczka to wstyd, skandal i obraza boska.

A choroba nie wybiera, może dopaść każdego. Ciebie również...

 

Z recenzji: Każdy, kto zetknął się z alkoholizmem, powinien tę nowelę przeczytać. Każdy, kto jeszcze się z nim nie zetknął, również powinien po tę nowelę sięgnąć. A każdy, komu wydaje się, że problem alkoholizmu jego nie dotyczy, powinien bezwzględnie zapoznać się z wyznaniami córki, której mama pije. „Moja mama pije” to lektura obowiązkowa każdego Polaka, bez względu na wiek, płeć i wykształcenie.

(niepijąca alkoholiczka)

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 81

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (11 ocen)
5
1
2
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




VERONIQUE WOLF

MOJA MAMA PIJE

Oficyna Wydawnicza RW2010 Poznań 2012

Redakcja i korekta zespół RW2010

Redakcja techniczna zespół RW2010

Copyright © Veronique Wolf 2012

Okładka Copyright © Mateusz Ślużyński

Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2012

e-wydanie I

ISBN 978-83-63598-17-4

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem cytatów w artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.

Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.

RW2010, os. Orła Białego 4 lok. 75, 61-251 Poznań

Dział handlowy: [email protected]

Zapraszamy do naszego serwisu: www.rw2010.pl

„Aniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój,

rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy,

strzeż mnie od wszelkiego zła i pomóż mamie odbić się od dna”.

Moja mama dzisiaj znów piła. Właściwie to więcej ostatnio pije, niż nie pije, ale babcia mówi, że gdy będę się za nią modlić, to może zdarzy się cud. Jak na razie nic na to nie wskazuje, chyba że tych kilka dni przerwy, podczas których mama piła wodę z kostkami lodu i cytryną oraz litry kawy, i chodziła wściekła jak osa, można uznać za cud. Mnie jednak nie o taki cud chodzi. Jednak dobrze, że w ogóle coś piła, bo inaczej pewnie by umarła. Tato mówi, że bez picia człowiek szybciej umiera niż bez jedzenia. Swoją drogą, paskudna ta kawa musiała być, skoro mama była taka zła, że ją musi pić. Na dobrą sprawę to wolałabym, żeby pił tato, nie mama. Nic do taty nie mam. Jest całkiem spoko. Tylko gdy ojciec pije, jakoś lepiej to wygląda. Nikt się temu nie dziwi. Pijanych tatusiów wciąż widać na ulicach, w hipermarketach, na meczach, na grzybach i w parkach. Niektórzy nawet nie chodzą, tylko leżą w cieniu drzew, także zimą. Ostatnio w sklepie widziałam czyjegoś tatę, jak tańczył; dwa kroki w lewo, dwa w prawo i trzy do tyłu. Do przodu był tylko jeden. Zaczęłam się zastanawiać, czy zdąży wyjść ze sklepu, zanim go zamkną. Sklep, rzecz jasna, nie czyjegoś tatę. No bo trzy do tyłu i jeden do przodu – to on musiał strasznie wolno iść. A może wciąż stał w tym samym miejscu? No i jeszcze te kroki w bok. Pewnie dałoby się to obliczyć matematycznie, ale jestem kiepska z matematyki, więc dam sobie spokój.

***

Powiedziałam dziś babci o swoich wczorajszych przemyśleniach. O tym, że chyba wolałabym, żeby tato pił, nie mama, bo to jakoś lepiej wygląda.

– Bój się Boga, moje dziecko! – krzyknęła i złapała się za głowę. – Co to za pomysły?! Mało ci jednego nieszczęścia? O drugie się prosisz?!

– Babciu – próbowałam tłumaczyć – nieszczęście wciąż byłoby tylko jedno. Chodzi mi o to, żeby tato pił, a mama nie, żeby zrobić zamianę.

Tego dla babci było za wiele. Nie chciała słuchać ani tłumaczeń, ani wyjaśnień. Wściekła się i z tej wściekłości cała czerwona się na twarzy zrobiła, a ręce tak jej drżały, że szklanka w czasie mycia rozleciała się na drobne kawałeczki. Ulotniłam się z mieszkania babci cichaczem, żeby jakąś ścierką po plecach nie oberwać. Dawno jej nie widziałam w takim stanie. I jak tu z dorosłymi normalnie pogadać? Nie da się! Oni by chcieli, żeby mówić tylko to, co chcą usłyszeć.

Poszłam więc do domu. Mama już była. Pewnie po „wczorajszym” zwolniła się z pracy, tłumacząc się migreną. To była jej ulubiona choroba. Nie jedyna zresztą. Kiedyś, gdy wujek Antek – brat mamy – powiedział, że znów czuć od niej alkohol, tłumaczyła się cukrzycą.

– Jak możesz, Antoś! – Udawała oburzoną i skrzywdzoną niesłusznym oskarżeniem. – Ja mam początki cukrzycy – oznajmiła dramatycznym tonem. – U cukrzyków często czuć z ust alkohol, choć nie pili ani kropli! – I łzy pociekły jej po policzkach.

Wiele razy zastanawiałam się, jak ona to robi, że tak płacze na zawołanie. Potem wygłosiła naukowy referat, jak to jest z tymi cukrzykami i zapachem alkoholu z ust. To było zadziwiające! Jestem pewna, że o niektórych chorobach wiedziała więcej niż niejeden lekarz. Szkoda, że nie została lekarzem, albo na przykład aktorką! W końcu i tato, i wujek Antek doskonale wiedzieli, że to nie żadna cukrzyca, a kilka drinków, mimo to zbaranieli i założę się, że nie daliby sobie głowy uciąć, czy w jej opowieści nie ma krzty prawdy. Mama potrafiła sprawić, że rzecz do tej pory oczywista, przestawała taką być.

***

Babci przeszedł gniew i jeszcze tego samego dnia dzwoniła, aby się dowiedzieć, czy wszystko u nas w porządku, co robi tato i czy nie jestem głodna. Głodna nie byłam, tato oglądał telewizję, a mama spała.

Wiadomo nie od dzisiaj, że jak mama śpi, to nie jest wszystko w porządku. Na szczęście wyjątkowo źle też nie było. Raczej normalnie. Mama nie wyglądała najlepiej po przyjściu z pracy. Swoim zwyczajem usiłowała mi wcisnąć, że to migrena, a potem podała pierogi kupione w sklepie, pogłaskała mnie po głowie, zapytała, co słychać w szkole, i w ogóle była strasznie milutka. To oznaczało tylko jedno: oprócz pierogów kupiła piwo na kaca. W przeciwnym wypadku piłaby kawę i znów chodziłaby wściekła jak osa. Zjadłam pierogi i ukradkiem zajrzałam do skrytki mamy. Tych skrytek w całym mieszkaniu było bardzo dużo. Mama chowała alkohol w różnych miejscach. Było ich tyle, że często sama nie wiedziała, gdzie schowała te przeklęte butelki. Tym razem nie postarała się za bardzo, bo kilka z nich leżało w bieliźniarce. Chyba pięć. Za dużo. Jak wypije wszystkie, zacznie tacie głowę suszyć o następne, a jutro znów będzie miała kaca giganta i wszystko zacznie się od początku. Najlepiej gdy ma dwie, trzy butelki. Wtedy śpi, budzi się, wypija jedną, potem znów śpi, wypija drugą, i jeśli uda jej się przespać noc, to na drugi dzień pije kawę. Pięć butelek oznaczało kłopoty, ale czasem nie wiadomo co lepsze. Mama na kawie jest bardziej okrutna niż mama śpiąca. Nawet tato to wie, więc gdy mama się budzi i nie ma co pić, biegnie do sklepu i przynosi zapas. Kiedyś nie przyniósł, to poszła sama sobie kupić. Po drodze nie zauważyła słupa i wróciła ociekająca krwią. Pożytek był z tego taki, że wzięła zwolnienie i przez pierwsze dni w ogóle nie wychodziła z domu, bo jej było wstyd. Nawet przez okno wstydziła się wyglądać. Zaciągnęła grube zasłony i krzyczała na każdego, kto próbował je odsunąć. Najgorzej było, gdy tato nie chciał jej wypuścić z domu. Wtedy awanturowała się, płakała, prosiła, żeby ją wypuścił, a potem znów się awanturowała. Kiedyś rzuciła w tatę popielniczką, a innym razem chciała wyskoczyć przez balkon. Tak bardzo jej się spieszyło po ten alkohol, no i balkon nie był zamykany na klucz. Do sklepów też chodziła różnych, jakby się wstydziła tylko do jednego. A przecież i tak wszyscy w okolicy wiedzieli, choć najbardziej zorientowane były sklepowe. W takich chwilach bałam się i nie kochałam jej. No, dobrze, powiem prawdę. W takich momentach nienawidziłam jej i chciałam, żeby umarła! Wiem, że to źle, ale nic na to nie mogłam poradzić. Choć okropnie się czułam z tym, że jej nienawidzę.

***

Po dwóch normalnych dniach, po dniach, kiedy spała i kiedy mogła już zacząć pić kawę, nie zrobiła tego. Dlaczego? Dlaczego nie mogła zacząć już pić kawy? Jeśli ta kawa taka niedobra, to mogłaby zacząć pić tę swoją wodę z lodem, sok pomarańczowy, herbatę czarną, czerwoną albo zieloną, kakao rozpuszczalne albo zwykłe, mleko z miodem albo bez miodu, czekoladę na gorąco lub na zimno. Czy mało rzeczy na tym świecie jest do picia?

Dla niej za mało! Wybrała alkohol i po południu była w domu straszna awantura. Uciekłam na podwórko. Bałam się o siebie, o tatę, o mamę. Nienawidziłam jej i jednocześnie bałam się o nią.

– Co się stało? – zapytała Ewka, siadając obok mnie na ławce.

– Nic – burknęłam.

– Powiedz, przecież jesteśmy przyjaciółkami.

Po chwili podbiegła Anka i widząc moją minę, objęła mnie ramieniem.

– Moja mama pije – powiedziałam wzruszona dobrocią Ewki i Anki. Poza tym to były w końcu moje przyjaciółki.

– Nie martw się – szepnęła Anka. – Moja mama też pije. W Sylwestra to nawet wódkę piła.

– A moja mama wino pije, jak są jakieś urodziny – wtrąciła Ewka. – A raz to się nawet upiła – ściszyła głos. – I opowiadała same głupoty. Myśleliśmy z bratem, że padniemy trupem. – Roześmiała się na samo wspomnienie.

– Twoja mama upiła się raz – powiedziałam i wcale mi nie było do śmiechu. – A twoja – zwróciłam się do Anki – pije, jak są urodziny. Moja pije często i dużo – wyrzuciłam z siebie i rozbeczałam się, chociaż wcale beczeć nie chciałam. Dziewczyny się nade mną litowały, potem obiecały, że nikomu słowa nie powiedzą, że nie zdradzą tajemnicy. Jakoś zrobiło mi się lżej na sercu. Gadałyśmy potem o Olku z szóstej B i zapomniałam na chwilę o tym, co się dzieje w domu. Przypomniałam sobie, gdy zobaczyłam tatusia.

– Idziemy do babci – powiedział i uśmiechnął się do mnie smutno. W ręku trzymał dużą torbę.

– Co masz w tej torbie? – zapytałam.

– Pidżamy, szampon, mydło i różne drobiazgi – odparł. – Mam też twoje książki i plecak szkolny – dodał.

– Po co? – zawołałam zaskoczona. – Rano przyjdę i zabiorę. Do szkoły idę dopiero na dziesiątą.

Tato uśmiechnął się do Anki i Ewki, które stały wpatrzone w niego, polecił mi pożegnać się z dziewczynkami i ruszyliśmy w stronę domu babci.

– Przez kilka dni zostaniesz u babci – powiedział stanowczo. – Jeśli trzeba będzie, to pojedziesz nawet do wuja Antka i cioci Halinki.

– Dlaczego? Tatusiu, dlaczego? – Nie rozumiałam. – Tu są Ewka i Anka. Chcę mieć z nimi kontakt. U babci na podwórku będą same nudy – nie dawałam za wygraną.

– Dość tego – rzekł tato tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Nie jesteś małym dzieckiem i widzisz, co się dzieje w domu. Muszę coś z tym zrobić. Nie możemy tak żyć – mówił. – Zaufaj mi – dodał już zupełnie łagodnie.

Groźnie zabrzmiały słowa taty: „Muszę coś z tym zrobić”. Tak złowieszczo, że aż bałam się wyjaśnień. Zapytałam więc tylko cichutko:

– Czy mamie nie stanie się nic złego?

– Jeśli pozwoli sobie pomóc, to na pewno nic jej się nie stanie – odparł i objął mnie ramieniem. Razem, we dwoje szliśmy w stronę domu babci; ja i mój tato. A moja mama, gdzieś tam samotnie leżała pijana. Może spała?

***

Zadzwoniłam do Ewki, a potem do Anki. Nudziło mi się na podwórku u babci, więc chciałam je zaprosić do siebie, albo pójść do którejś z nich.

– Nie, nie mogę – powiedziała Ewka do słuchawki. – Mam dużo lekcji.

W jej tonie wyczułam coś dziwnego, coś innego niż wtedy, gdy naprawdę miała dużo lekcji. Odłożyłam słuchawkę i było mi bardzo smutno. Anka też coś kręciła, że niby ma katar i musi siedzieć w domu. Może jutro wyjdzie, ale nie wie na pewno. I lepiej żebym nie dzwoniła. Jak będzie zdrowa, to sama się do mnie odezwie.

– Ale ja mieszkam teraz u babci, a ty nie znasz jej numeru telefonu! – wypaliłam, wściekła i bezradna równocześnie.

– Nic nie szkodzi – odparła. – Spotkamy się, jak już będziesz u siebie.