Modernizm i moderniści - Andrzej Dobroniewski - ebook

Modernizm i moderniści ebook

Andrzej Dobroniewski

0,0

Opis

˝Oto w pokoju gorzkość moja największa˝ (Izaj. 38, 17). Tymi słowy wskazał i określił po raz pierwszy Pius X w alokucji, wypowiedzianej dnia 17 kwietnia 1907 do nowokreowanych kardynałów smutne położenie i niebezpieczeństwo, grożące wierze i Kościołowi ze strony tzw. modernizmu. Wobec tego wroga wewnętrznego maleją w swej grozie – zdaniem Ojca Świętego – nawet zdarzenia wywołane we Francji prześladowaniem rządu; bolesne one, lecz nagrodzone sowicie niejedną pociechą... ˝Wiadomo przecież, że nie lękał się wówczas Kościół, gdy szły edykta cezarów przeciw pierwszym chrześcijanom, by wybierali między śmiercią lub służbą Chrystusa, ponieważ krew męczenników była nasieniem nowych wyznawców wiary. Ale bolesna walka, która każe Kościołowi powtarzać: Oto w pokoju gorzkość moja największa, to walka pochodząca ze zboczenia umysłu, zapoznającego jego nauki i wznoszącego w świecie okrzyk owego buntu, który wygnał buntowników z nieba. A właśnie takimi buntownikami są ci, którzy wyznają i rozszerzają podstępnie potworne błędy o rozwoju dogmatu, o powrocie do czystej ewangelii, tj. wolnej, jak powiadają, od tłumaczeń teologii, od orzeczeń soborów i zasad ascetycznych, o uwolnieniu się spod wpływu Kościoła sposobem jednak nowym, bo bez buntu, aby nie być od niego odciętym, a bez poddania się mu, aby pozostać przy własnych przekonaniach, wreszcie o przystosowaniu się do czasów we wszystkim w mówieniu, w pisaniu i w głoszeniu jakiejś miłości bez wiary˝. Chodzi tu – jak łatwo osądzić – nie o jedną herezję, ale o zbiór wszystkich herezji, zmierzający do obalenia fundamentów wiary i zniszczenia chrześcijaństwa. ˝Tak do zniszczenia chrześcijaństwa˝ – powtarza z naciskiem Papież – ˝albowiem Pismo święte nie jest dla tych nowożytnych heretyków żywym źródłem wszelkich prawd wiary, lecz książką zwyczajną, jak każda inna; natchnienie odnosi się tylko do nauk dogmatycznych, rozumianych wszakże według ich tłumaczenia i prawie się nie różni od poetyckiego natchnienia Eschyla i Homera; Kościół jest prawowitym tłumaczem Biblii, ale poddanym prawidłom tzw. wiedzy krytycznej, która rządzi teologią i czyni ją swą niewolnicą. Na koniec w tradycji wszystko jest względne i podległe zmianom, a stąd powaga Ojców bez znaczenia. A te wszystkie i inne niezliczone błędy wykładają w dziennikach, pismach periodycznych, ascetycznych książkach, a nawet w powieściach, osłaniając je dwuznacznymi wyrazami i mglistymi formami, aby mieć zawsze otwartą furtkę do obrony, aby ujść oczywistego potępienia i chwytać w swe sidła niebacznych˝.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 146

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ks. Dr Andrzej Dobroniewski

Modernizm i moderniści

___

Armoryka Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak

Na okładce: Andrzej Sarwa, Bluźnierczy krucyfiks (2014),

........

Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

Modernizm i moderniści

Wstęp

˝Oto w pokoju gorzkość moja największa˝ (Izaj. 38, 17). Tymi słowy wskazał i określił po raz pierwszy Pius X w alokucji, wypowiedzianej dnia 17 kwietnia 1907 do nowokreowanych kardynałów smutne położenie i niebezpieczeństwo, grożące wierze i Kościołowi ze strony tzw. modernizmu. Wobec tego wroga wewnętrznego maleją w swej grozie – zdaniem Ojca Świętego – nawet zdarzenia wywołane we Francji prześladowaniem rządu; bolesne one, lecz nagrodzone sowicie niejedną pociechą... ˝Wiadomo przecież, że nie lękał się wówczas Kościół, gdy szły edykta cezarów przeciw pierwszym chrześcijanom, by wybierali między śmiercią lub służbą Chrystusa, ponieważ krew męczenników była nasieniem nowych wyznawców wiary. Ale bolesna walka, która każe Kościołowi powtarzać: Oto w pokoju gorzkość moja największa, to walka pochodząca ze zboczenia umysłu, zapoznającego jego nauki i wznoszącego w świecie okrzyk owego buntu, który wygnał buntowników z nieba. A właśnie takimi buntownikami są ci, którzy wyznają i rozszerzają podstępnie potworne błędy o rozwoju dogmatu, o powrocie do czystej ewangelii, tj. wolnej, jak powiadają, od tłumaczeń teologii, od orzeczeń soborów i zasad ascetycznych, o uwolnieniu się spod wpływu Kościoła sposobem jednak nowym, bo bez buntu, aby nie być od niego odciętym, a bez poddania się mu, aby pozostać przy własnych przekonaniach, wreszcie o przystosowaniu się do czasów we wszystkim w mówieniu, w pisaniu i w głoszeniu jakiejś miłości bez wiary˝. Chodzi tu – jak łatwo osądzić – nie o jedną herezję, ale o zbiór wszystkich herezji, zmierzający do obalenia fundamentów wiary i zniszczenia chrześcijaństwa. ˝Tak do zniszczenia chrześcijaństwa˝ – powtarza z naciskiem Papież – ˝albowiem Pismo święte nie jest dla tych nowożytnych heretyków żywym źródłem wszelkich prawd wiary, lecz książką zwyczajną, jak każda inna; natchnienie odnosi się tylko do nauk dogmatycznych, rozumianych wszakże według ich tłumaczenia i prawie się nie różni od poetyckiego natchnienia Eschyla i Homera; Kościół jest prawowitym tłumaczem Biblii, ale poddanym prawidłom tzw. wiedzy krytycznej, która rządzi teologią i czyni ją swą niewolnicą. Na koniec w tradycji wszystko jest względne i podległe zmianom, a stąd powaga Ojców bez znaczenia. A te wszystkie i inne niezliczone błędy wykładają w dziennikach, pismach periodycznych, ascetycznych książkach, a nawet w powieściach, osłaniając je dwuznacznymi wyrazami i mglistymi formami, aby mieć zawsze otwartą furtkę do obrony, aby ujść oczywistego potępienia i chwytać w swe sidła niebacznych˝.

Kiedy treść tej alokucji doszła do wiadomości szerokiego świata katolickiego, można było słyszeć i czytać głosy: czy nie za wiele pesymizmu, czy naprawdę miałoby być tak źle, jak Ojciec Święty przedstawia? Niestety, ukazały się niebawem dekrety Stolicy Apostolskiej i zaszły wypadki, które dostarczyły nowych szczegółów i dowodów, że o jakiejś przesadzie mówić tu nie można. I tak dnia 3 lipca 1907 r. wydała Kongregacja Inkwizycji dekret, potępiający 65 twierdzeń, niezgodnych z nauką Kościoła. Nowy ten ˝Syllabus˝ potwierdzony w całej osnowie przez Piusa X (dnia 4 lipca) zaczyna się nie bez powodu słowem: Lamentabili, bo i liczba i treść potępionych tez nasuwa smutne refleksje. Sześćdziesiąt pięć tez – to liczba wielce pokaźna, zwłaszcza że dotyczą tylko dziedziny dogmatyczno-biblijnej. Syllabus Piusa IX ma przeszło 80 tez, ale też obejmuje wszystkie niemal dziedziny nauki i życia chrześcijańskiego. Jeszcze smutniejsze odnosi się wrażenie z treści nowego syllabusa, gdyż tezy potępione zaczepiają same podstawy wiary i Kościoła, jako to: powagę urzędu nauczycielskiego Kościoła (tezy 1-8), natchnienie i prawdziwość Pisma św. (9-19), istotę objawienia i wiary (20-26), Bóstwo Jezusa Chrystusa (27-38), naturę i boski początek Sakramentów (39-51), organizację Kościoła Chrystusowego (52-57), wreszcie niezmienność nauki chrześcijańskiej (58-65).

Urzędowym komentarzem syllabusa nazwać można encyklikę ˝Pascendi dominici gregis˝ z dn. 8 września 1907 r. Jak poprzednie tak i ten dokument najważniejszy w naszej kwestii zawiera wiele ustępów, z których przebija się głęboka boleść i smutek Ojca chrześcijaństwa. ˝Przyznać należy – mówi zaraz na wstępie – że w ostatnim czasie pomnożyła się niesłychanie liczba nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego, którzy usiłują sposobami zupełnie nowymi i chytrymi zniszczyć ożywczą potęgę Kościoła, a nawet gdyby zdołali, zburzyć do szczętu królestwo Chrystusowe. Dlatego nie możemy dłużej milczeć, aby się nie zdawało, że zaniedbujemy najświętszą powinność naszą... zmusza zaś Nas do bezzwłocznego zabrania głosu przede wszystkim ta okoliczność, że zwolennicy błędów nie znajdują się już dzisiaj wśród otwartych wrogów, ale – co jest rzeczą najbardziej bolesną i zawstydzającą – ukrywają się w samym łonie i wnętrzu Kościoła i są niewątpliwie o tyle szkodliwsi, o ile trudniej ich rozpoznać... Nie z zewnątrz bowiem, ale z wewnątrz pracują nad zgubą Kościoła, i dlatego niebezpieczeństwo tkwi w samych niejako żyłach i wnętrznościach Kościoła i tym pewniejsza grozi mu szkoda, im lepiej go znają. A nadto przykładają siekierę nie do gałęzi i latorośli, ale do samego korzenia, tj. do wiary i najgłębszych jej drgnień. Ugodziwszy zaś w ten korzeń nieśmiertelności rozprowadzają truciznę po całym drzewie tak, że nie pozostawiają żadnej części prawdy katolickiej nienaruszonej i nie ma żadnej, której by skazić nie usiłowali. A dalej używają tysiącznych sposobów dla wyrządzenia szkody, okazują największą przebiegłość i podstępność, bo udawają naprzemian to racjonalistów to katolików i to z takim wyrafinowaniem, że niebacznych łatwo w błąd wprowadzają. Zuchwalstwo do ostatnich posuwają granic; nie cofają się przed żadną konsekwencją, narzucając ją uporczywie i bez wahania. Tym zaś łatwiej mogą zwodzić dusze, że prowadzą życie nadzwyczaj czynne, że przykładają się gorliwie i wytrwale do wszystkich umiejętności, że większa ich część może się pochlubić surowością obyczajów. W końcu – co wyklucza niemal nadzieję poprawy – przyjęte zapatrywania taki już przewrót wywołały w ich duszy, że gardzą wszelką władzą i nie znoszą żadnych wędzideł, a dufając złudnemu doświadczeniu wewnętrznemu, usiłują zamiłowaniu prawdy przypisać to, co w rzeczywistości przypisać należy pysze i uporowi˝.

Surowymi wydać się mogą przytoczone słowa Papieża, atoli ich słuszność stwierdza dostatecznie i dalszy ciąg encykliki, wykazującej w modernizmie stek herezji o charakterze antykościelnym, antychrześcijańskim i antyreligijnym, a także zachowanie się niektórych modernistów wobec tego dokumentu papieskiego. Zamiast zawrócić z błędnej drogi, wystąpili oni to z rozmaitymi sprostowaniami, mającymi na celu obronę dążeń modernistycznych, to z formalną i ostrą krytyką encykliki. Spowodowało to Ojca Świętego do wydania nowego dekretu przeciw modernistom we formie ˝Motu proprio˝ z dnia 18 listopada 1907. Dzieli się on na dwie części. Pierwsza zajmuje się założoną przez Leona XIII w roku 1902 komisją biblijną, której zadaniem decydować i rozstrzygać sporne kwestie egzegetyczne. Ojciec Święty podnosi tę komisję do godności Kongregacji i nakazuje w sumieniu posłuszeństwo jej decyzjom tak przeszłym jak przyszłym. Druga część ˝Motu proprio˝ przywodzi na pamięć ostatni syllabus i ostatnią encyklikę, potwierdza oba dokumenty w całej rozciągłości i rzuca klątwę na głoszących zdania przeciwne.

I nie skończyło się na samych słowach i groźbach, bo niestety przyszło także do ich wykonania, o czym tak mówił Papież na konsystorzu dnia 16 grudnia 1907: ˝Świadomi przykazania apostolskiego, by «strzec depozytu wiary», wydaliśmy przeciw nowoczesnym błędom dekret Lamentabili i encyklikę Pascendi dominici gregis... Wiadomo, jaką była na to odpowiedź błądzących. Jedni «w obłudzie mówiący kłamstwo» oświadczyli, że nie stosują się do nich słowa papieskie i usiłowali w sposób chytry ujść wyroku potępienia, inni znowu w zaciętej pysze stawili śmiały i otwarty opór. Dlatego po wyczerpaniu środków, które wskazywała miłość, musieliśmy acz ze smutkiem największym uciec się do kar kościelnych. Nie przestaniemy jednak błagać Boga, Ojca światłości i miłosierdzia, żeby błądzących sprowadzić raczył na drogę sprawiedliwości˝.

Przypomniawszy sobie pokrótce główniejsze dokumenty papieskie dotyczące modernizmu, możemy teraz na ich tle zaznajomić się bliżej z tym tak niebezpiecznym dla Kościoła i wiary kierunkiem religijnym. W tym celu uwzględnimy następujące pytania: Co to jest modernizm, jakie jego źródła i przyczyny i co o nim sądzić ze stanowiska wiary i wiedzy. Poprzedzimy zaś rozbiór tych pytań krótkim szkicem historycznym. (Z pośród innych dokumentów papieskich dotyczących modernizmu, lubo nie mających już tak powszechnego i pierwszorzędnego znaczenia przytoczonego już to dlatego, że do jednego tylko narodu, do jednej instytucji lub osoby były skierowane, już to dlatego, że wspominają o modernizmie tylko przygodnie lub powtarzają zarządzenie dawniej wydane wymienić należy następujące: Brewe Piusa X o studium Pisma św. w seminariach włoskich z dnia 27/3 1906; list okólny ˝Pieni d'animo˝ do Arcybiskupów i Biskupów włoskich z dnia 28/7 1906; list Piusa X do rektora Institut catholique w Paryżu z dnia 6/5 1907; list do jenerała Zakonu Kaznodziejskiego z dnia 7/5 1907; pismo Piusa X do episkopatu prowincji lombardzkiej z dnia 2/6 1907; list pochwalny do E. Commera profesora teologii w Wiedniu za dzieło o Schellu; list pochwalny z dnia 14/3 1908 do biskupa z Limerick O'Dwyera za broszurę o pismach Newmana; odezwa Ojca Świętego do duchowieństwa katolickiego z dnia 4/8 1908; list okólny o św. Anzelmie z dnia 21/4 1909; list apostolski o Instytucie biblijnym w Rzymie z dnia 7/5 1909; list okólny o św. Karolu Boromeuszu z dnia 26/5 1910; list do Arcybiskupów i Biskupów francuskich z dnia 2/8 1910 w sprawie związku zwanego ˝Sillon˝; Motu proprio z dnia 1/9 1910; list pochwalny z dnia 15/9 1910 do profesora uniwersytetu katolickiego we Fryburgu szwajcarskim Kaspra Decurtins'a za jego dzieło o modernizmie w literaturze. - przyp.)

I. Z dziejów ruchu modernistycznego

Modernizm nie powstał i nie rozszerzył się w jednej chwili. Wiele błędów tego rodzaju znajduje się już w pismach teologów sprzed lat kilkudziesięciu, a nawet spotkały się prawie wszystkie z potępieniem to biskupów, to Soboru Watykańskiego, to papieży Piusa IX i Leona XIII. Zasługa Piusa X polega głównie w tym, że poszczególne błędy, które dotąd nosiły zwyczajnie nazwę liberalnego katolicyzmu zebrał w jedną całość i uwydatniwszy ich charakter niezgodny z katolicyzmem, chrześcijaństwem i religią pokazał jasno wszystkim katolikom w ogóle, a profesorom katolickim w szczególności, czego w tym względzie mają się trzymać. Wobec tego ukazanie się encykliki Piusa X trzeba uważać za wypadek pierwszorzędnego, a nawet przełomowego znaczenia w dziejach modernizmu i około niego grupować inne dotyczące tej sprawy.

1. Przed encykliką Pascendi

Po Soborze Watykańskim podnieśli niektórzy protest przeciw ogłoszonemu dogmatowi nieomylności papieskiej i pod hasłem starokatolicyzmu odpadli od Kościoła. Nie zdołali jednak pozyskać wielu zwolenników, co zda mi się, trzeba przede wszystkim przypisać niepopularności podniesionego hasła. Sam Döllinger, jakkolwiek swymi pismami i zachowaniem przyczynił się najwięcej do powstania starokatolicyzmu, formalnie nigdy doń nie przystał. Zbyt dobrze znał historię, by mógł temu kierunkowi wróżyć pomyślną przyszłość, a przejęty duchem liberalizmu, któremu tylu innych i wielkich mężów w ciągu XIX wieku hołdowało, upatrywał skuteczniejszą walkę z Kościołem w metodzie potępiającej raczej, co stare, a podnoszącej, co nowe. U niego np. spotykamy już przesadne pochwały dla nowej metody historyczno-krytycznej, a pogardę dla scholastycznej, co według encykliki Pascendi uchodzi za znak i objaw bardzo wyraźny ducha modernistycznego. Niebawem znalazło się więcej takich, którzy zaczęli głosić, że nie starokatolicyzmu nam trzeba, ale nowego katolicyzmu, nowego chrześcijaństwa, a nawet nowej religii. W r. 1871, a więc tuż po Soborze Watykańskim wyszła w Paryżu książka (Alaux, „La religion progressive”), która zaleca religię nową, postępową, a opisuje ją w sposób, przypominający dzisiejszy modernizm.

Świeża pamięć dekretów Soboru Watykańskiego, z których wiele dosięgało już błędów modernistycznych, a jeszcze więcej potężny rozwój filozofii św. Tomasza, doznającej silnego poparcia ze strony Leona XIII i ułatwiającej jasne i dobre orientowanie się w chaosie pojęć filozoficznych i religijnych, powstrzymywały jakiś czas wpływ nowych haseł. Z biegiem jednak lat żądza nowości zaczęła brać coraz więcej górę; zaczęły się też ukazywać coraz nowe dekrety i encykliki, skierowane przeciw nowym prądom.

I tak w r. 1891 ukazuje się sławna encyklika o sprawie społecznej, zaczynająca się bardzo znamiennymi słowy: Rerum novarum excitata cupido. Gorączkowa żądza nowości – to pierwsza i najogólniejsza przyczyna nowych kierunków w dziedzinie społecznej. W dwa lata później (1893) wychodzi encyklika Providentissimus Deus, skierowana znowu przeciw nowym kierunkom w dziedzinie biblijnej, jakie zjawiły się zwłaszcza we Francji. Niektórzy z tych postępowych biblistów poddali się orzeczeniu papieskiemu i zastosowali się do wskazówek Ojca Świętego, dotyczących studium biblijnego, inni postanowili trwać w opozycji i uporze. Do tych ostatnich należał przede wszystkim ks. Alfred Loisy, który zdobył sobie z czasem stanowisko naczelnego wodza modernistów francuskich. Równocześnie zjawiła się wielka żądza nowości i w innych dziedzinach religijnych, a przede wszystkim w dziedzinie apologetyki i teologii, tj. nauk, dotyczących obrony i wykładu prawd wiary. Postawiono zasadę, że dotychczasowe metody używane przez apologetów i teologów katolickich straciły zupełnie na wartości wobec nowoczesnej filozofii i historii – i oto we Francji za sprawą głównie Olle-Laprune'a († 1898), Fonsegrive'a, Blondel'a, Laberthonnière'a powstaje tzw. immanentna apologetyka, która przy obronie wiary każe się liczyć nie z cudami, proroctwami itp. znakami zewnętrznymi, lecz z wewnętrznymi dążnościami religijnymi i potrzebami serca i życia. W Niemczech w duchu zbliżonym do döllingerowskiego pracują dalej Kraus i zawiązane pod jego imieniem Towarzystwo, zaczyna rozbrzmiewać hasło ˝Reformkatholizismus˝, wymyślone i bronione przez J. Müllera w Renaissance, a profesor würzburgski Schell wydaje dzieła, w których tak daleko odbiega od nauki Kościoła, że kilka dostało się na indeks (1898). W Ameryce, a niebawem i w Europie, zwłaszcza we Francji staje się coraz głośniejsze imię O. Heckera, twórcy tzw. amerykanizmu, który spotkał się również z potępieniem Stolicy Apostolskiej (1899). Drogi i cele tego amerykanizmu schodzą się już tak blisko z drogami i celami modernizmu, że ten ostatni można uważać za bezpośrednie następstwo tamtego. Aby tym łatwiej przyprowadzić innowierców do prawdy katolickiej – radzili ci reformatorzy amerykańscy – powinien Kościół stosować się więcej do cywilizacji współczesnej, zwolnić ze swej dawnej surowości co do karności i co do dogmatów zwłaszcza tych, które drażnią ucho nowoczesne; powinien zostawić swym członkom większą swobodę działania, bo już wyszli ze stanu niemowlęctwa i sami mogą dać sobie radę, powinien popierać więcej życie w świecie niż w zakonie, domagać się praktykowania więcej cnót naturalnych niż nadnaturalnych, więcej czynnych niż biernych. Wyrokowi potępiającemu poddali się wszyscy wybitniejsi zwolennicy amerykanizmu. Nie można jednak powiedzieć, żeby ta uległość była szczera, gdy się zważy, że już następnego roku (1900) przychodzi za inicjatywą ks. Lemire'a, przy współudziale Naudet'a, Dabry'ego, Kleina, Fonsegrive'a i wielu innych, kongres w Bourges, gdzie zapadają uchwały o tendencjach ˝amerykanizmu˝ na temat głównie reformy studiów teologicznych i udziału duchowieństwa w sprawach społecznych. W tym samym roku wydaje episkopat katolicki Anglii wspólny list pasterski, który jest dowodem, że i tam hasła liberalnego katolicyzmu znalazły posłuch, bo właśnie cały list skierowany jest przeciw temu kierunkowi. W następnym roku (1901) sam papież Leon XIII uznał za rzecz konieczną wystąpić z osobną encykliką ˝o demokracji chrześcijańskiej˝, by położyć kres zamieszaniu wśród katolików zwłaszcza włoskich, gdzie na czoło ruchu społecznego zaczął się coraz więcej wysuwać ks. Murri z programem sprzecznym z encykliką Rerum novarum. Przypomnijmy sobie jeszcze – by pominąć inne szczegóły – wielkie powodzenie i poczytność książki Ehrharda o katolicyzmie XX wieku, a utwierdzić się musimy w tym przekonaniu, że idee liberalizmu i amerykanizmu mimo potępienia trwały dalej, dotrwały do wstąpienia na tron papieski Piusa X (1903), a nawet zaczęły przybierać coraz to groźniejszą i niebezpieczniejszą postać. Już bowiem mówiono nie tylko o reformie praktyk kościelnych, nauk teologicznych i osób duchownych, ale zaczęto występować z reformami samych podstaw katolicyzmu i chrześcijaństwa, samej istoty wiary i religii. Pod wpływem licznych krytyk wspomniany co dopiero Ehrhard zrobił pod niejednym względem ustępstwo, ale w znacznej części pozostał wierny dawnym swoim zapatrywaniom, a nawet przypieczętował je kilku nowymi niefortunnymi wystąpieniami, tylko już nie jako profesor historii we Wiedniu, lecz w Strasburgu, dokąd się przeniósł. W Austrii miał ochotę zastąpić go profesor innsbrucki Wahrmund, ale nie dorównał mu ani inteligencją ani taktem. Także wielu duchownych czeskich przejęło się zanadto duchem liberalnym, który wieje dość wyraźnie z programu Jednoty, założonej w r. 1902, a po pięciu latach z polecenia biskupów rozwiązanej.

W