Mężczyzna z przeszłością - Cieluch Monika - ebook + audiobook

Mężczyzna z przeszłością ebook i audiobook

Cieluch Monika

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wiktor próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości i stara się sprawnie manewrować pomiędzy pracą, domem, a opieką nad Agatą i Jankiem. Pewnego dnia do JJ’s Studio trafia Ignacy Zarzycki. W chwili, w której trzynastolatek pojawił się w studiu, świat Różyckiego zatrząsł się w posadach.

Czy skrzywdzony w dzieciństwie Wiktor, stanie na wysokości zadania? Jak ułoży się jego relacją z Igą – kobietą, która w swojej nieobliczalności jest zdolna do wszystkiego? Czy uda mu się pomóc Agacie w powrocie do codzienności? I z czym przyjdzie się zmierzyć Hani i Jakubowi?

Ostatni tom cyklu Niepokorni rozerwie Wasze serca, by następnie stopniowo je posklejać w całość. Tylko, czy aby na pewno?

 

To już ostatnie spotkanie z bohaterami serii „Niepokorni”, ale za to jakie! Autorka sprawnie prowadzi nas przez miłosne meandry zwaśnionej pary. Historia Igi i Wiktora jest pełna rozterek, ludzkich problemów i magicznej przyziemności, które tak pokochaliśmy w poprzednich tomach. „Mężczyzna z przeszłością” jest prawdziwie wzruszającą książką, a myśl, że to ostatnie spotkanie z bohaterami powoduje tęsknotę jeszcze przed jej ukończeniem. Polecam.
Emilia Szelest, autorka serii o Weronice Kardasz

Mężczyzna z przeszłością” to niezwykle emocjonująca i wzruszająca historia, która już na zawsze pozostanie w moim sercu. Jestem pewna, że ta historia pochłonie Was całkowicie i po przeczytaniu ciężko Wam będzie wrócić do normalności! Gorąco polecam! 
Justyna Skubis, @justus_reads

Mężczyzna z przeszłością” to emocjonująca książka, którą należy się delektować i stopniowo cieszyć każdym możliwym zdaniem. Emocje, które autorka wytoczyła czytelnikom są czasem wręcz przytłaczające, ale także uzależniające. „Mężczyzna z przeszłością” to rozliczenie z dawnym życiem i podróż w zupełnie nowe.
Agata Wróblewska, @snieznooka

Powieść, która przyprawia o szybsze bicie serca. Dostarcza niezapomnianych wrażeń, emocjonuje, sprawia, że czyta się z wypiekami na twarzy – warto ją poznać.
Patrycja Saltarius, @czytampod16

Zaczęło się od Jakuba, było niczym jak pierwsze zauroczenie. Potem pojawił się Miłosz i emocje były jeszcze większe. Teraz czas na Wiktora, który poruszy nie jedno serce. Seria Niepokorni dobiega końca, ale emocje jeszcze długo będą we mnie buzować. Rewelacyjna historia o sile przyjaźni, miłości, a także pobudzeniu wiary, że z każdego mroku można wyjść i odnaleźć swoje miejsce na ziemi.
Aneta Robak, @czytamitu

Poruszająca, życiowa, prowokująca do refleksji i uderzająca w najczulsze punkty opowieść, która oplata serce niczym kolorowy tatuaż skórę, a jego najbardziej intensywna barwa mieni się siłą i miłością. Iga i Wiktor mają do stoczenia wiele trudnych walk, a czytelnicy będą śledzić ich losy z zapartym tchem! Polecam gorąco!
Magdalena Studniarz, em.love.book

Piękna, życiowa, wciągająca – taka jest najnowsza powieść Moniki Cieluch. Autorka kolejny raz zabiera nas w podróż pełną emocji, miłości, przyjaźni i nadziei, że każdy z nas ma szansę, na swoje szczęśliwe zakończenie – dajcie się porwać, a nie pożałujecie, istny rollercoaster uczuć gwarantowany.
Karolina, @zakochana_w_romansach

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 473

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 12 godz. 8 min

Lektor: Artur Ziajkiewicz

Oceny
4,8 (599 ocen)
501
75
22
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Nefela

Nie oderwiesz się od lektury

Seria bardzo wzruszająca ,niejedna łza w oku się zakręci .Szczere , ludzkie losy opisane w naprawdę dostępny sposób ...i te emocje . Gorąco polecam
10
Asiajaga

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna cała seria❤️
10
mbmamba

Nie oderwiesz się od lektury

Żałuję, że jest to koniec serii. Historie chłopaków na długo zostaną w mojej pamięci i nie raz pewnie wrócę do tych książek. Autorce gratuluję pomysłu na wyciskasz łez. Naprawdę warto przeczytać
10
KarolkaK123

Nie oderwiesz się od lektury

Wow dawno nie czytałam tak piękniej i wzruszającej ksiazki wiele razy ja zamykam bo łzy leciały... zakończenie serii to 🥰😍🙊🙊🙊💋💋💋polecam każdemu cala serie.
10
Intruzka420

Dobrze spędzony czas

Ok
00

Popularność




Mojej najlepszejprzyjaciółce.

Mamo, dziękuję, że wychowałaś mnie na silnąkobietę.

Prolog

Pytasz, czy istnieje przepis na idealny związek? Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że chciałbym móc kłócić się z tobą do końca swoich dni. Patrzeć, jak z nerwów czerwieniejesz na twarzy i wiedzieć, że to moja zasługa. Chciałbym móc wieczorami wsuwać się pod kołdrę i spragnionymi ustami przepraszać za kłótnie, które przydarzyły nam się przy śniadaniu, bo lubię, gdy udajesz obrażoną i niedostępną. Nie chcę związku cichego i idealnego. Chcę walić ręką w stół i wrzeszczeć, gdy będę czuł taką potrzebę. Pragnę prawdziwych emocji: szalonej miłości okraszonej kłótniami, bo właśnie taka smakuje najbardziej. To jak będzie Iga? Pokłócisz się ze mną przez kolejnelata?

***

Ignacy Zarzycki stał w oknie sypialni i ze spokojem na twarzy przyglądał się swojej matce, która zarzuciła na ramię torebkę i pospiesznie udała się w kierunku pobliskiejpiekarni.

Wiedział, że ma zaledwie kilka minut, zanim Iga wróci do domu, dlatego też, nie tracąc czasu, wsunął bose stopy w kapcie i wciąż w piżamie, pobiegł na korytarz. Wskoczył na niewielki stołek, opuścił drabinę, która ze zgrzytem wysunęła się ze strychu, następnie wspiął się po niej do pachnącego kurzem i wilgocią pomieszczenia. Zapalił światło, otrzepał dłonie i z lekka niepewnym krokiem udał się w kierunku półki, na której stał drewniany kuferek wyraźnie nadgryziony zębem czasu. Przez chwilę przyglądał mu się z zaciekawieniem, czując, jak jego serce tłukło się niespokojnie, a młode dłonie drżały na skutek kotłujących się w nim emocji. Delikatne smugi słońca przedostawały się przez zakurzone okienko ogrzewając swoim ciepłem skórę na karku Ignacego, a drobinki kurzu, które wirowały w powietrzu, drażniły gardło i nos, wywołując kichanie.

Nabrał powietrza w płuca i jednym, zdecydowanym ruchem uchylił wieczko drewnianego kuferka. Z ostrożnością prześledził jego zawartość, przyglądając się licznym pamiątkom z młodości swojej rodzicielki, aż w końcu natrafił na zdjęcie, które widział przed kilkoma miesiącami. Zastygł w bezruchu i z lekką obawą wyciągnął dłoń, a następnie wyjął z ze skrzynki fotografię matki i zupełnie obcego mu mężczyzny. Zatrzymał wzrok na męskiej dłoni, którą zdobił charakterystyczny tatuaż. Dokładnie taki sam nosił Wiktor Różycki − pracownik JJ’s studio, którego w ostatnim czasie często obserwował na jednym z kanałów telewizyjnych. Ignacy był pewien swoich podejrzeń. Mimo kilku wątpliwości, które w podświadomości chłopca czasem dochodziły do głosu, dobrze wiedział, że jego przypuszczenia były uzasadnione. Musiał to sprawdzić. Zasługiwał na prawdę, nawet jeśli miałaby okazać siębolesna.

W końcu... Zawsze chciał miećojca.

Rozdział 1

Byłaś jak przeszłość, która nie pytając o pozwolenie, zburzyła bezpieczną teraźniejszość, by już na zawsze brutalnie wypaczyćniepewną przyszłość. I wiesz? Gdy cię spotkałem po latach, cholernie bałem się zrobić krok ku przeznaczeniu. Dlaczego? Bo z tobą u boku świat już nie był tym światem, który znałem. Przestał być bezpieczny i spokojny… Stał się nieprzewidywalny, pełen burzliwych emocji, a ja potrzebowałem czasu, żeby zrozumieć, że właśnie tegopragnąłem.

***

Przestraszony wpatrywał się w zielone oczy matki. Ciemnobordowa plama wypływająca spod jej policzka coraz łapczywiej lizała wzorzysty dywan. Włosy miała rozsypane w nieładzie, ciemne niczym noc, dokładnie takie same jak jego. Prosił, żeby wstała, ale nie reagowała. Leżała z nieruchomym wzrokiem. Ostrożnie wyciągnął rączkę i pochwycił w nią sztruksową zabawkę, którą uszyła mu mama. Ów miś miał dwa różne uszka i oczy z dużych czarnych guzików o spojrzeniu równie martwym.

Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że skulił się w sobie, skrywając głowę w ramionach.

– Hej, ależ masz wspaniałego misia. Myślisz, że zechciałby pójść z nami na małą wycieczkę? − Przyjemny kobiecy głos znalazł się na wysokości jego twarzy. Chłopiec poczuł, jak ciepłe dłonie delikatnie suną po jego ramieniu, by w końcu uchwycić w palce drobny podbródek i unieść mu głowę.

– A czy mamusia pójdzie z nami? − zapytał niemal szeptem, przyciskając sztruksową zabawkę do piersi. Znał tę panią. Widywał ją wcześniej. Niedawno rozmawiała z mamusią. Chyba sięlubiły...

– Mamusia musi tu zostać i poczekać na lekarza. − Wyciągnęła ramiona i ruchem dłoni zachęciła malca do wyjścia spod stołu.

– I on ją wyleczy?

– Na pewno spróbuje. Chodź, zabiorę cię na wycieczkę. Jechałeś kiedyś prawdziwym wozempolicyjnym?

Malec pokręcił głową.

– Będzie fajnie, zobaczysz − przekonywała, mrugając przy tymokiem.

Chłopiec niepewnie wysunął się spod stołu i nim pozwolił wziąć się w ramiona, jeszcze raz spojrzał w kierunku matki. Ciemnobordowa plama zrobiła się jeszcze większa i teraz śmiało lizała palce jegomamusi.

***

Wiktor wpadł do studia dokładnie w chwili, w której młoda, atrakcyjna blondynka minęła go w drzwiach z wyraźnie naburmuszoną miną. Spóźnił się, cholera, i to o całych czterdzieści minut. Do tej pory nigdy mu się to nie zdarzyło, ale w ostatnim czasie jego doba była zdecydowanie zbyt krótka. Starał się dzielić życie między pracę, narzeczoną, a opiekę nad Agatą i Jankiem, i chociaż dwoił się i troił, coraz częściej brakowało mu na wszystko czasu.

Zbawienny chłód klimatyzacji spłynął na niego, niosąc ulgę. Mijając recepcję, uniósł dłoń w geście powitania i uśmiechnął się do Niny, która obsługiwała jedną z klientek studia. Udał się bezpośrednio w stronę biura, obawiając się rozmowy z Kubą. Denerwował się, bo gdzieś w podświadomości czuł, że ich pierwsze spotkanie od śmierci Strażaka nie będzie należało donajprzyjemniejszych.

Przystanął przed wejściem, słysząc wyraźnie zirytowany głos JJ’a, który nie przebierał w słowach. No to będzie zajebiście. − Zdążył pomyśleć, zanim drzwi biura otworzyły się z impetem, a jego oczom ukazała się poczerwieniała twarz Mike’a, wyraźnie zaciskającego szczękę.

– I żebym cię tu więcej nie widział! Masz dokładnie dziesięć minut, żeby spakować swoją dupę i się tu nie pokazywać! − wrzeszczał Jakub zza biurka.

Wiktor odsunął się na bok, umożliwiając Mike’owi opuszczenie pomieszczenia, w milczeniu odprowadził go wzrokiem aż do chwili, w której zniknął na schodach. Nie ukrywając swojego zaskoczenia, potarł dłonią kark i niepewnie wkroczył do biuraprzyjaciela.

– Cześć, co tu się, do chuja, wyprawia? Dlaczego zwolniłeś mojego człowieka? − Wyciągnął rękę i uścisnął dłoń Jakuba, następnie skrzyżował ramiona na wysokości piersi i stanął w nieznacznym rozkroku, spoglądając zza okularów na wściekłego JJ’a.

– Cześć – odpowiedział wyraźnie wkurzony Jakub. − Człowieku, jak dalej będziecie pracować w taki sposób, to któregoś dnia będzie nam się szykował proces. – Kuba przejechał dłońmi po twarzy i założył ręce za głową, oparł się o fotel, który cichutkozaskrzypiał.

– Jaki proces? Co ty pieprzysz?

– Idiota wpakował w babkę kolorowy tusz, nie sprawdzając wcześniej, czy nie jest uczulona.

– Pieprzysz… − burknął Wiktor, poirytowany brakiem profesjonalizmu Mike’a. Wyciągnął z kieszeni spodni papierosy, następnie, kręcąc głową w geście niedowierzania, wsunął jednego doust.

– Chyba cię zdrowo popieprzyło, jeśli myślisz, że pozwolę ci tupalić.

Różycki uśmiechnął się krzywo i zajął miejsce w fotelu, dokładnie na wprostprzyjaciela.

Jakub Jasiński zmienił się nie do poznania. We włosach przyjaciela dostrzegł kilka srebrzących się nitek, opalenizna niewątpliwie dodała mu powagi, a i dodatkowe kilogramy, które najpewniej nabył za sprawą zdolności kulinarnych Hanki, zmieniły jego sylwetkę. Wiktor dostrzegł nawet, że JJ wyhodował nieznaczny mięsień piwny, którego obecności nie odważył się w żaden sposób skomentować, chociażby przez wzgląd na stan silnego pobudzenia, z którym aktualnie mierzył sięKuba.

– Powinienem go przypilnować, Jasiek. To mojawina.

– Stary, jeśli nie dajesz rady ogarnąć wszystkiego, to weź sobie kogoś do pomocy. Może Ninę albo Leona, jak już wygrzebie się z tych pieluch, ale do cholery, nie róbcie mi takich wałków. − Jakub ponownie przetarł dłońmi po wyraźnie zmęczonej twarzy, na której wciąż był widoczny trud przebytej podróży. − Myślałem, że mogę na tobie polegać, a tymczasem wszystko jest w rozsypce.

Wiktor spuścił głowę, żałując, że w tej konkretnej chwili nie mógł uraczyć się dymem papierosowym. Z pewnością cała sytuacja byłaby wówczas bardziej znośna− pomyślał.

– To ty tutaj rządzisz, Wiktorze. Powinieneś zawsze być pierwszy w miejscu pracy i wychodzić z niego ostatni, atymczasem…

– Wiem − przerwał Kubie. − Musiałem pomóc Agacie. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy − powiedział, patrząc przyjacielowi prosto w oczy, w ustach wciąż trzymając niezapalonego papierosa, w sercu zaś czując, że zawiódł Jakuba na całej linii. A przecież zawsze był odpowiedzialny. To właśnie jemu JJ powierzył swoje studio i realizację piątego sezonu programu telewizyjnego, wierząc, że Wiktor wywiąże się z zadania.

– Coś nie tak z Agatą?

–Z Agatą... − Wzruszył ramionami. −Z Agatą już nigdy nie będzie okay, przynajmniej takie mam wrażenie. Tym razem chodziło o Janka. Skręcił kostkę na treningu i musieliśmy pojechać naprześwietlenie.

– Jestem w stanie to zrozumieć, ale jutro o osiemnastej kiblujesz tu z niezadowoloną klientkąi...

– Jasne, nie ma sprawy − powiedział, mimo żemiał zupełnie inne plany.

– Wracając do Agaty... Jest aż takźle?

Wiktor nabrał do płuc powietrza, z ust wyjął papierosa i milcząc, pokiwał głową, by po chwili ponownie zabraćgłos:

– Jasiek, mam wrażenie, że jest coraz gorzej. Nie wiem, jak mógłbym jej pomóc. Jest wrakiem człowieka − powiedział, obracając w palcach cienką bibułkę wypełnioną tytoniem i co rusz posyłając przepełnione obawą spojrzenie w stronę Jakuba.

–  Może powinna zmienić otoczenie? Sprzedać dom i zacząć życie odnowa?

– Sprzedać dom Miłosza? − parsknął cicho pod nosem. −W życiu się na to nie zgodzi. Wczoraj zaproponowałem jej, że zrobię porządek z rzeczami osobistymi Strażaka, bo wiem, że Agacie brakuje do tego odwagi. I wiesz co? Ruszyła na mnie z pazurami. Jest źle, kurewsko źle. Nie wiem, jak jejpomóc.

Jakub spoważniał. Agata przeżyła straszną tragedię i bardzo jej współczuł. Od śmierci Miłosza minął niemal rok i Kuba pomyślał, że stare przysłowie, jakoby czas goił rany, można było rozbić o kant dupy. Poczuł rodzące się w nim wyrzuty sumienia. Powinien coś zrobić, wesprzeć Agatę w jej żałobie, tymczasem ograniczył się do jednego telefonu w miesiącu i krótkiej niezobowiązującej rozmowy.

– Powinienem się z nią spotkać. Zrobić coświęcej...

– Wiesz, obawiam się, że my już nie pomożemy. Agata potrzebuje rozmowy z psychologiem. − Wiktor sięgnął po karafkę i napełnił szklankę wodą, którą następnie opróżnił jednym haustem.

– Pieprzysz, jest aż tak źle? − zapytał Jakub, a w jego głosie dało się słyszeć szczere współczucie zmieszane z nutkąprzerażenia.

Różycki wzruszyłramionami.

– Jest naprawdę kiepsko. W dodatku zauważyłem, że kręci się koło niej ten adwokacina od spraw spadkowych. Kilka razy natknąłem się na niego przed domemStrażaka.

Jakub uniósł brew i przez moment dumał.

– Można mu ufać? − spytał po chwili, nie tracącczujności.

– Nie wiem, człowieku. Naprawdę nie mam cholernego pojęcia. Ale Strażak muufał.

–Ufał w kwestii funduszy, a nie nietykalności majtekAgaty.

– Racja − przyznałWiktor.

–Trzeba go obserwować.

– Postaram się czegoś dowiedzieć. A co u Hanki i Mistrza? − zapytał Różycki, po czym pochylił się i oparł wytatuowane ramiona o chłodny blatbiurka.

– Dobrze. Hania wspina się po szczeblach kariery. Trzy miesiące temu objęła posadę ordynatora w szpitalu w Queenstown. Mistrz w dalszym ciągu kopię piłkę i chyba znaleźliśmy nićporozumienia.

– Świetnie słyszeć, że wszystko układa się po waszej myśli. Hania nie wybiera się do nas? − Wiktor ponownie włożył w usta niezapalonegopapierosa.

– Będzie tu pod koniec miesiąca. Planuje dwutygodniowy urlop w Polsce, więc przy okazji zahaczy o Londyn.

–A ty? Nie lecisz razem z Hanią i Krzysiem?

Jakub spojrzał na Wiktora, krzywiąc twarz w grymasie.

– Wiesz, jak jest, w domu Malickich nigdy nie będę mile widziany. Zostanę w Londynie, poczekam na nich, a potem wrócimy razem do ArrowtownVillage.

– Rozumiem.

– Wykorzystam ten czas na sprawdzenie papierów, mam też umówione spotkanie z telewizją w sprawie dalszej produkcji programu. Przy okazji popatrzę wam na ręce.

– Iodciążysz mnie w obowiązkach. − Zaśmiał się Wiktor. Wstał z krzesła ze słowami, które miał na końcu języka od dłuższej chwili: − Idziesz zapalić? Za moment będę miałklienta.

Jakub uniósł głowę znad papierów i rozciągnął usta w nieznacznymuśmiechu.

– Rzuciłem tocholerstwo.

– Fajki?

– Hanianalegała...

Wiktor zaśmiał się tak głośno, że Jakub niemal czuł wibracje jego śmiechu.

– Co się z wami dzieje, do kurwy nędzy? Wchodzicie pod pantofle, jak tylko jakaś panna rozłoży przed wami nogi i pozwoli zatopić się w swoim raju. Najpierw Strażak, teraz ty...

Twarz Jakuba przeszył grymas bólu, gdy Wiktor nawiązał w swojej wypowiedzi do Miłosza. JJ był poniekąd w komfortowej sytuacji. Tuż po pogrzebie Miłka zmuszony był wrócić do Nowej Zelandii, i w związku z tym szybciej odnalazł się w codzienności pozbawionej obecności przyjaciela, pozostawiając ból straty gdzieś za sobą. I właśnie teraz, z chwilą powrotu do Londynu to cierpienie powróciło ze zdwojoną siłą. Łapał się na tym, że kilkakrotnie wyciągnął telefon, chcąc wybrać numer przyjaciela, by porwać go na chłodny browar i rozmowę o przysłowiowej dupieMaryni.

– Porozmawiamy za kilkalat.

– Tak, jeszcze tego brakowało, żeby kobieta decydowała o tym, czy mogę zapalić, czy też nie. − Wiktor obruszył się na samą myśl o rezygnacji zpapierosów.

– Jeśli poprosi cię o to ta jedyna, nie będziesz się zastanawiał nawetchwili.

– Tak. I skończę jak ty: pod pantoflem! − Zaśmiał się i sięgnął do kieszeni spodni, szukając zapalniczki. − To tłumaczy twój mięsień piwny, stary. Zajadasz głódnikotynowy?

– Jeszcze słowo, a przestanę być wyrozumiały − zabrzmiał groźnie Jakub, który poczuł się głęboko dotknięty uwagą przyjaciela. Fakt, w ostatnim czasie przybrał nieznacznie na wadze i nie czuł się z tym najlepiej. Obiecał sobie, że weźmie się za siebie, jak tylko załatwi wszystkie sprawy w Londynie. I kategorycznie kończy z deserami przygotowywanymi przez Hanię, które bezustannie podsuwała mu podnos.

Dwukrotne stukanie w drzwi poprzedziło pojawienie się w nich Niny, która niepewnie wsunęła głowę do wnętrza. Wiktor niemal natychmiast zauważył jej zdenerwowanie. Blada twarz i szeroko otwarte oczy wzbudziły w nim dziwny niepokój. A pamiętał, że Nina nigdy nie należała do osób o panikującej naturze. Była ostoją spokoju i cenił ją za to, że nawet w najbardziej gorących chwilach potrafiła zachować zimnąkrew.

– Co jest, Ninka? −spytał JJ, idąc w kierunkudziewczyny.

– Mamy jakąś absurdalną sytuację na dole − powiedziała, krzywiąc sięnieznacznie.

– Absurdalną? − JJ, marszcząc brwi, wsunął dłonie w kieszenie spodni i posłał podejrzane spojrzenie w kierunku Wiktora, by następnie wrócić nic nie rozumiejącym wzrokiem do dziewczyny.

– Jakiś dzieciak szuka swojegoojca.

– No to niech zaczeka w poczekalni. Zaproponuj mu colę, czy co tam będzie chciał. – Jakub wzruszył ramionami i podszedł do panelu klimatyzacji z zamiarem zmniejszenia temperatury, zupełnie ignorując wciąż widoczny niepokój wymalowany na twarzy Niny.

– Tylko sprawa jest trochę bardziej popieprzona − wyznała dziewczyna, odrobinę ściszając głos i przesuwając wzrok na drugiego mężczyznę. − Twierdzi, że jego ojcem jestWiktor.

–Że co, kurwa?! − Słowa Wiktora poniosły się po wnętrzu kli­matyzowanego pomieszczenia, rozbijając się o bielone ściany. Czas się zatrzymał, a sam Różycki nie mógł przyswoić zasłyszanej informacji. Oczy Jakuba spoczęły na sylwetce przyjaciela, której mięśnie napięły się do granic możliwości, drżąc w taki sposób, że JJ mógł to dostrzec gołymokiem.

– Słuchaj, ja nie mam pojęcia, coś ty przed laty wyprawiał ze swoim wackiem, ale ten mały na dole wygląda jak skóra zdjęta z ciebie i uparcie twierdzi, że jesteś jegoojcem.

– Ninka, ty mnie nawet nie wkurwiaj, bardzo cię proszę − wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym, nie zważając na wcześniejsze upomnienia ze strony JJ’a, zapalił papierosa i zaciągnął się dymem. Odczuł delikatną ulgę, jakby związki chemiczne w połączeniu z nikotyną potrafiły w tempie niemal błyskawicznym ukoić jego nerwy. – Nie zrobiłem nikomudzieciaka.

– To idź i mu to powiedz. − Nina uniósł ręce w górę w geście rezygnacji, chcąc zakończyć dalszedywagacje.

– Stary...

– Nie mam żadnego dzieciaka! − krzyknął Wiktor, nim Jakub zdążył dokończyć zdanie, i minąwszy go z wyraźną furią widoczną na twarzy, udał się w kierunku recepcji, niemal potrącając Ninę stojącą wdrzwiach.

– Zawsze macie tu tak wesoło? − zapytałKuba.

– JJ, bez jaj, ale ten mały naprawdę wygląda jak Wiktor. Wiem, że to trochę popieprzone, ale... No chodź. Sam zobaczysz.

Jakub zatopił dłonie w ciemnych włosach, które następnie przeczesał palcami do tytułu i niemal załamany oświadczył:

– Spodziewałem się bałaganu w papierach, ale to przekroczyło nawet moje wyobrażenia.

***

Wiktor czuł, jak krew płynącą w jego żyłach stała się ciężka niczym żelazo. Przecież nie był idiotą. Gdyby zrobił jakiejś kobiecie dziecko, raczej by został o tym poinformowany. Mimo wszystko wiadomość wyraźnie nimwstrząsnęła.

Nie lubił takich sytuacji, miał cholerny problem z akceptacją ludzi, którzy przypisywali mu coś, czego nie zrobił. Lubił stawiać sprawę jasno, bez owijania w przysłowiową bawełnę. Dlatego spojrzy temu dzieciakowi w oczy i w sposób zrozumiały wytłumaczy, że zaszła pomyłka.

Pewny swego chwycił za klamkę i szarpnął szklanymi drzwiami, w podświadomości notując odgłos podążających za nim kroków Niny i JJ’a. Przystanął na widok niewysokiego chłopca ubranego w czarną koszulkę i sprane bermudy. Już z odległości zauważył, że dzieciak nosi aparat słuchowy, dlatego też błyskawicznie zapanował nad swoimi emocjami. Napełnił płuca dużym haustem powietrza i nim się odezwał,w myślach dokładnie przeanalizował słowa, które miał zamiar wypowiedzieć.

Ignacy Zarzycki z otwartą buzią podziwiał wzory tatuaży zdobiące ściany studia oraz liczne fotografie znanych osobistości, które JJ miał okazję tatuować. Czuł się, jakby nieoczekiwanie wkroczył do świata kolorów i wzorów, dostępnego tylko dla nielicznych. Zdjął z głowy czapeczkę bejsbolową i nie spuszczając wzroku z podziwianych rysunków, założył ją tyłem do przodu. W tym samym momencie po klimatyzowanym wnętrzu poniósł się niski głosmężczyzny.

– Hej, młody! Podobno masz do mnie interes?!

Wiktor mówił w języku angielskim, mając na uwadze problemy ze słuchem, które najwyraźniej dotknęły nieznanego mu dzieciaka.

Ignacy natychmiast się odwrócił i stanął twarzą w twarz z człowiekiem, którego do tej pory zwykł oglądać jedynie na okładkach gazet albo w programie telewizyjnym emitującym nagranie na jednym z angielskich kanałów.

Różycki poczuł, żenogi odmówiły mu posłuszeństwa na widok znajomych rysów. Chłopak wyglądał niemal identycznie jak on w latach wczesnej młodości. Mieli ten sam kolor oczu, identyczną śniadą karnację i, co Wiktor z przerażeniem dostrzegł, równie charakterystyczne dołki w policzkach. Pojawiły się, gdy dzieciak się uśmiechnął.

– Cześć, nie musisz krzyczeć. Nie jestem głuchy, mam tylko obu­stronny niedosłuch − powiedział Ignacy, palcem wskazując aparat.

Chciał coś powiedzieć, zareagować w jakikolwiek sposób, ale widok chłopca, tak bardzo podobnego do niego samego, odebrał mu zdolność mówienia. Tkwił jak skamieniały i tylko burza myśli atakowała jego głowę. Starał się cofnąć we wspomnieniach do czasu młodości, przypomnieć sobie chwilę nieuwagi, która mogłaby zaowocować wpadką w postaci niechcianej ciąży, ale za cholerę nic takiego nie przychodziło mu do głowy.

– No, Różycki, albo to jakiś zajebisty zbieg okoliczności, że jesteście do siebie tak podobni, albo mały mówi prawdę − wydedukował JJ, zaciskając dłoń na ramieniu przyjaciela.

–A nie mówiłam...? − Nina wciąż nie mogła uwierzyć w zaistniałą sytuację. Z jednej strony miała ochotę śmiać się do rozpuku, z drugiej zaś była równie przerażona jak Wiktor. I tylko Jakub, zachowawszy przytomność umysłu, podszedł do młodego, przykucnął, ale nim zdążył się odezwać, z ust chłopca padło:

– Wow. Nikt mi w szkole nie uwierzy, że z tobą rozmawiałem.

JJ parsknął śmiechem i odruchowo poklepał młodego po ramieniu, widząc w jego oczach podziw i to, jak ogromną radość sprawił mu swoją obecnością.

– Posłuchaj, młody, masz ochotę na coś zimnego?

– Pewnie!

– Chodź, pokażemy ci nasze zaplecze i przy okazji napijemy się coli, co ty na to? – zaproponował, chcąc w dyskretny sposób zabrać dzieciaka z recepcji, w której kręciło się kilkuklientów.

– Mogę? − Ignacy spojrzał na Wiktora, jakby szukał jego aprobaty. Różycki po raz pierwszy od dłuższej chwili przełknął ślinę, która stanęła mu nieprzyjemną gulą w gardle, i nie mówiąc nic, nieznacznie potaknąłgłową.

– Ale czad! – krzyknął chłopiec entuzjastycznie, po czym uniósł rękę, chcąc przybić z Jakubem piątkę. A gdy JJ z uśmiechem na twarzy uniósł swoją i przyłożył ją do dłoni Ignacego, on patrzył z niedowierzaniem, jakby ten gest był spełnieniem długo wyczekiwanegomarzenia.

***

Różycki z nerwami napiętymi jak postronki obserwował chłopca, który dość głośno siorbał colę i co chwilę spoglądał to na niego, to znowu na JJ’a.

Ignacy zdjął z głowy czapkę i ułożył ją na blacie stołu, ukazując tym samym nieco dłuższą fryzurę. Dłonią otarł zgrzane czoło. Wiktor z bólem serca odnotował, że poza tym samym kolorem oczu łączy ich również ten sam odcień włosów. Coraz bardziej drżał na myśl, co przyniosą nadchodzące minuty. Nagle poczuł się oderwany od rzeczywistości, jakby śnił na jawie jeden z najstraszliwszych horrorów albo uczestniczył w akcji kompletnie niezrozumiałegothrillera.

– Ile masz lat, młody? − zapytał JJ, odkręcając butelkę zmrożonej wody i wygodnie sytuując się naprzeciwchłopca.

– Za dwa tygodnie skończętrzynaście.

Jakub upił łyk wody, uśmiechnął się do gościa, a po chwili spojrzał na przerażonegowspólnika.

– Coś ci to mówi, Wiktor?

– Nie, kurwa, nic mi to nie mówi! − odpowiedział być może zbyt nerwowo, ale cała sytuacja zaczynała go przerażać. Czuł, jak niewidzialna siła ścisnęła go za gardło i przydusiła do podłogi. Miał wystarczająco skomplikowane życie i ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował, była informacja o posiadaniu dziecka. Nie planował być ojcem, śmiał myśleć, że w ogóle się do tego nie nadawał. Nie po tym, co zmuszony był oglądać w przeszłości.

– Uspokój się, bo go przestraszysz, i nie klnij przy młodym. − Jakub podciągnął rękawy cienkiej bluzki i posłał karcące spojrzenie w stronę Różyckiego.

– Przecież on i tak nic nie rozumie. − Wiktor wzruszył ramionami i nerwowym krokiem zaczął przemierzać długośćkuchni.

–Nieprawda, rozumiem wszystko − odezwał się Ignacy po raz pierwszy w językupolskim.

Wiktor zamarł. Przystanął w miejscu i spojrzał na chłopca, czując jak kropelki potu wystąpiły na jegoczole.

– Urodziłeś się w Polsce? − zapytał Jasiek tonem znacznie spokoj­niejszym niż Wiktor, który miał problemy z zapanowaniem nademocjami.

– Nie, w Londynie. − Wzruszył ramionami i ponownie siorbnął zimnącolę.

Jakub w milczeniu powędrował wzrokiem od Ignacego do Wiktora, który natychmiast uprzedził jego pytanie, tym razem nieco bardziej panując nanerwami:

– Nie, niczego mi to nieprzypomina.

– Dlaczego myślisz, że Wiktor jest twoim ojcem? − Kuba zadał pytanie, którego Różycki bał się jak jasnacholera.

– Znalazłem na strychu zdjęcie mamy i Wiktora. − Błysnął zębami w szerokimuśmiechu.

– Masz je ze sobą? − Wiktor podszedł do Ignacego i nachylił się nad nim, wyczekując odpowiedzi. Przeszył go dreszcz, gdy zagłębił spojrzenie w oczach tak bardzo podobnych do tych, które widywał każdego dnia wlustrze.

– Mam.

– Pokaż − burknął.

– Wiktor, spokojnie. − Jakub wstał i zacisnął dłoń na ramieniu przyjaciela.

Chłopiec sięgnął do tylnej kieszeni spodenek i nim wyciągnął zdjęcie, by pokazać je Wiktorowi, powiedział:

– Wiem, że to ty. Masz taki sam tatuaż na dłoni.

– Daj to cholerne zdjęcie! − Wiktor już zupełnie nie panował nad sobą.

Ignacy drżącą dłonią oddał Różyckiemu starą, z lekka zniszczoną fotografię, następnie wzrokiem zatonął w twarzy Jakuba, chcąc znaleźć w jego oczach chociażby odrobinę wsparcia. Jasiński mrugnął do chłopca i spojrzał przez ramię Wiktora na trzymaną przez niego fotkę.

– To ty − zawyrokował JJ. −A ta kobieta obok, to...?

– Nie wiem, człowieku, nie przypominam jej sobie. Ten małolat to nie mój syn. Nie ma opcji, żebym nie pamiętał kobiety, której rzekomo zmajstrowałem dzieciaka − dedukował głośno Wiktor, nie zważając na obecność Ignacego, który niecierpliwie wyczekiwał finału całejsytuacji.

– Młody, a powiedz nam, jak nazywa się twoja matka?

– Iga. Iga Zarzycka − odpowiedział, spoglądając na Wiktora zaszklonym wzrokiem,w którym można było dostrzec zbierające się łzy.

Różycki po raz kolejny tego dnia poczuł, jak świat niebezpiecznie zwariował mu przed oczami. Teraz sobie przypomniał. Iga... Samo jej imię wywoływało w nim konieczność zaciśnięcia szczęki. Poczuł się, jakby dostał od losu cios wymierzony wprost w splot słoneczny. Wiedziony emocjami wyrzucił ręce w górę, które następnie wsunął we włosy, ciągnąc je zbezradności.

– Ja pierdolę! Tylko nie ona!

Był człowiekiem dorosłym, trzydziestoośmioletnim mężczyzną, asłysząc imię i nazwisko kobiety, której najprawdopodobniej zmajstrował dzieciaka, miał ochotę zapłakać z bezradności. Iga Zarzycka nie była normalna. Wiktor zapamiętał ją jako choleryczkę, w dodatku obsesyjnie zazdrosną. Nigdy się nie dogadywali. Jego związek z kobietą był krótki i kurewsko burzliwy. Różycki skłaniał się nawet do daleko idącego wniosku, że wytrzymał w jej towarzystwie niecałe dwa miesiące tylko dlatego, że w łóżku potrafiła zdziałaćcuda.

– Znasz ją? − Jakub ujął w dłonie fotografię, którą Wiktor rzucił na blatstolika.

– Do kurwy nędzy, znam! − krzyknął, niemal zginając się wpół z poczucia złości, jaka zrodziła się w nim w chwili, w której przed oczami stanęła mu twarz IgiZarzyckiej.

– No to jesteśmy w domu. − JJ ciężko opadł na sofę i zatopił wzrok w smutnym spojrzeniu Ignacego, który ruchem ręki odsunął od siebie szklankę coli, zupełnie tracąc na nią ochotę. Było mu go żal, Wiktora zresztą też. Pomyślał, że los kurewsko dobrze potrafił gmatwać życie i drwić z ludzi. Wydaje ci się, że twój świat, tak starannie budowany,y daje ci poczucie stabilności, aż nagle za sprawą jednej wiadomości wszystko szlag jaśnisty strzela. Jakże on to dobrze znał… A teraz o brutalności losu miał się przekonać Wiktor. I oby wyszedł z tego bałaganu zwycięsko i z sercem w jednymkawałku.

Mężczyzna z przeszłością

Copyright © Monika Joanna Cieluch

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Copyright © for the cover photo by Fxquadro/Adobe Stock

Copyright © for font Jost* by Owen Earl

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2021r.

książka ISBN 978-83-7995-388-2

ebook ISBN 978-83-7995-389-9

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski

Redakcja: Bożena Walewska

Korekta: Barbara Mikulska

Korekta techniczna: Beata Paździurkiewicz

Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Aleksandra Bartczak

Skład i typografia: www.proAutor.pl

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.

MORGANA Katarzyna Wolszczak

ul. Kormoranów 126/31

85-432 Bydgoszcz

[email protected]

www.inanna.pl

Książka najtaniej dostępna w księgarniach

www.MadBooks.pl

www.eBook.MadBooks.pl