Mentalność zwycięzcy. Odblokuj moc swojego umysłu i żyj najlepszym życiem - Lewis Howes - ebook

Mentalność zwycięzcy. Odblokuj moc swojego umysłu i żyj najlepszym życiem ebook

Lewis Howes

4,4

12 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy żyjesz w zgodzie ze sobą? Stale dążysz do swoich celów czy może szybko się poddajesz? Czy tworzysz teraz historię, którą będziesz chciał opowiedzieć w przyszłości?

Twoja mentalność jest jak filtr, przez który oglądasz rzeczywistość. Może cię blokować lub motywować do spełniania marzeń. Aby odważnie sięgać po więcej, musisz jednak mieć poczucie, że to, czego pragniesz, jest w zasięgu twojej ręki. A nawet jeśli teraz nie jest – to wkrótce będzie. To właśnie mentalność zwycięzcy, sposób myślenia dostępny dla każdego z nas.

Dzięki rzetelnym informacjom, autentycznym historiom i praktycznym strategiom zebranym w tej książce dowiesz się:

• jak określać swoje cele, by czuć dumę z ich osiągania i odnajdować sens w działaniu,

• jak rozpoznawać przyczyny zwątpienia w siebie i pokonywać zbytnie obawy,

• jak zdobyć pewność siebie, która zaimponuje tobie i ludziom w twoim otoczeniu,

• jak unikać poddawania się i stać się niepowstrzymanym,

• jak zaprojektować swoje wymarzone życie – a potem urzeczywistnić te plany.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 349

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (14 ocen)
9
3
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bartoszdzony10
(edytowany)

Z braku laku…

nawet jak książka nie do końca mnie interesuje to się przemęcze i dotrwam do końca. Tutaj nie byłem w stanie i pierwszy raz po przeczytaniu połowy musiałem sobie darować. Książke czyta się dobrze bo jest napisana prostym językiem ale jest strasznie chaotyczna. Dotrwałem do połowy i nie byłbym w stanie odpowiedzieć na jaki jest temat. Coś tam o motywacji, coś tam o nawykach, kilkanaście ćwiczeń rozpisanych do wykonania które niewiele wnoszą nie tylko do rozwoju osobistego ale samej książki. Ogólnie farmazony typu nie poddawaj się, nie przejmuj się, dasz radę nawet jak ktoś rzuca Ci kłody pod nogi itd.rozpisane na kilkadziesiąt stron .Jak ktoś interesuje się rozwojem osobistym to omijać szerokim łukiem bo nic tutaj nie znajdzie. Jak ktoś pierwszy raz zabiera się za taki temat to coś tam może znajdzie dla siebie.
20
Oman2018

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00

Popularność




Recenzje

Książkę pole­cają:

Lewis napi­sał to, co musi teraz usły­szeć mnó­stwo osób. W świe­cie opa­no­wa­nym przez wypa­le­nie, stres i nie­po­kój ta książka pomaga czy­tel­ni­kom odna­leźć cel, odblo­ko­wać siłę wewnętrzną i wyko­rzy­stać wła­sne talenty, żeby popra­wić sytu­ację swo­ich spo­łecz­no­ści.

– Arianna Huf­fing­ton, współ­za­ło­ży­cielka „The Huf­fing­ton Post” oraz zało­ży­cielka i pre­ze­ska firmy Thrive Glo­bal

Obser­wo­wa­nie przez te wszyst­kie lata, jak Lewis kon­se­kwent­nie prze­zwy­cięża prze­szkody i reali­zuje marze­nia dzięki swo­jemu nasta­wie­niu, było nie­sa­mo­wite. Jestem zachwy­cony, że poświę­cił czas na spi­sa­nie swo­ich zało­żeń, by rów­nież inne osoby zdo­łały uwie­rzyć w sie­bie i wieść speł­nione, bogate życie.

– Jay Shetty, autor książki Zacznij myśleć jak mnich, która zajęła pierw­sze miej­sce na liście best­sel­le­rów „New York Timesa”, i gospo­darz pod­ca­stu On Pur­pose

Nie­za­leż­nie od tego, co się w życiu robi, naj­waż­niej­szym ele­men­tem reali­zo­wa­nia marzeń jest odpo­wied­nie nasta­wie­nie men­talne. Lewis Howes w swo­jej cudow­nej książce przed­sta­wia prak­tyczne narzę­dzia, dzięki któ­rym można zwy­cię­żać w życiu.

– dr Joe Dispenza, autor książki Efekt pla­cebo, która zna­la­zła się na liście best­sel­le­rów „New York Timesa”

Lewis potrafi opi­sy­wać trudne prawdy w spo­sób, który daje nam głę­boką wiarę we wła­sną spraw­czość. Pod­czas lek­tury niniej­szej książki poczu­je­cie się dostrze­żeni i dosta­nie­cie wspar­cie, by z odwagą zmie­rzyć się z wła­sną prawdą i powró­cić do naj­lep­szej wer­sji sie­bie. Gorąco pole­cam tę pozy­cję każ­dej oso­bie, która jest gotowa wynieść swoje życie na wyż­szy poziom.

– Gabrielle Bern­stein, autorka książki Wszech­świat cię wspiera, która zajęła pierw­sze miej­sce na liście best­sel­le­rów „New York Timesa”

Prze­ko­na­nia ogra­ni­cza­jące hamują cię już zde­cy­do­wa­nie zbyt długo. Lewis Howes przy­bywa z pomocą. Zmień prze­ko­na­nia i odmień swoje życie.

– Mel Rob­bins, autorka mię­dzy­na­ro­do­wych best­sel­le­rów Nawyk przy­bi­ja­nia piątki oraz Reguła 5 sekund

Prak­tyczne, poparte bada­niami nauko­wymi podej­ście Lewisa do poten­cjal­nie przy­tła­cza­ją­cych tema­tów jest odświe­ża­jące. Gorąco pole­cam niniej­szą książkę każ­dej oso­bie, która chce powró­cić do swo­jej wizji, odno­wić rela­cje albo odkryć sie­bie na nowo.

– Tara Swart Bie­ber, M.D., Ph.D., neu­ro­nau­kow­czyni i pro­fe­sorka w MIT Sloan School of Mana­ge­ment

Książkę tę dedy­kuję młod­szemu sobie w podzię­ko­wa­niu za odwagę, dzięki któ­rej prze­trwał cier­pie­nie, obec­nemu sobie za sta­wia­nie czoła poczu­ciu wstydu i naukę tego, jak się uzdro­wić, oraz przy­szłemu sobie, ponie­waż moja podróż ku zwy­cię­stwu dopiero się roz­po­częła.

Rozdział 1. Dążenie do sukcesów

Roz­dział 1

Dąże­nie do suk­ce­sów

Miałem 23 lata, spa­łem na kana­pie w miesz­ka­niu mojej sio­stry w mie­ście Colum­bus w sta­nie Ohio i byłem total­nie spłu­kany. Życie wyda­wało mi się nie­śmiesz­nym żar­tem i można było powie­dzieć o nim wszystko, tylko nie to, że było mistrzow­skie.

Aż do tam­tej chwili defi­nio­wał je sport. Zna­la­złem się w gru­pie naj­lep­szych zawod­ni­ków dru­żyn uni­wer­sy­tec­kich w dzie­się­cio­boju, ale moją praw­dziwą pasją był fut­bol ame­ry­kań­ski, w któ­rym rów­nież otrzy­ma­łem wyróż­nie­nie All-Ame­ri­can. Pobi­łem rekord świata w licz­bie przy­jęć w poje­dyn­czym meczu fut­bolu (ze wszyst­kich dywi­zji w każ­dej fazie sezonu). Wresz­cie zre­ali­zo­wa­łem też swoje marze­nie: zaczą­łem grać zawo­dowo w Arena Foot­ball League i wal­czy­łem o moż­li­wość przej­ścia do Natio­nal Foot­ball League. Aż pew­nego razu, w trak­cie meczu, zła­ma­łem nad­gar­stek. I co teraz? Konieczna oka­zała się ope­ra­cja. Roz­cięli mi bio­dro, żeby wyciąć z niego kawa­łek kości i wsta­wić w nad­gar­stek. Cze­kało mnie sześć mie­sięcy w gip­sie, a potem kolejny rok reha­bi­li­ta­cji.

Już we wrze­śniu 2007 roku, gdy moja ręka była unie­ru­cho­miona dopiero od mie­siąca, zasta­na­wia­łem się, czy kie­dy­kol­wiek uda mi się wró­cić na boisko. Co gor­sza, rok wcze­śniej pod­czas podróży po Nowej Zelan­dii mój tata miał wypa­dek i doznał poważ­nego urazu mózgu. Po wielu mie­siącach w śpiączce wresz­cie odzy­skał świa­do­mość, ale było jasne, że od powrotu do pełni zdro­wia dzieli go daleka droga. Kiedy już wró­cił do Sta­nów, mogłem odwie­dzać go co tydzień, ale nie­zbyt pamię­tał ludzi, któ­rzy wcze­śniej byli dla niego bar­dzo ważni, i nic nie wska­zy­wało na to, że jego stan się popra­wił.

Nocami nękały mnie czarne myśli: „Co będzie, jeżeli nad­gar­stek mi się nie zro­śnie? Co będzie, jeżeli już ni­gdy nie będę mógł grać w fut­bol? Co, jeśli będę musiał porzu­cić swoje marze­nia? Kim wtedy będę? Co się sta­nie, jeżeli tata ni­gdy mnie sobie nie przy­po­mni? Co będzie, jeżeli nie uda mi się wymy­ślić, co dalej? Co, jeśli nikt mnie ni­gdy nie poko­cha? Co, jeśli spró­buję i mi się nie uda? Co sobie ludzie pomy­ślą? A co gor­sze, co będzie, jeżeli sam nie speł­nię wła­snych ocze­ki­wań?”.

Wie­dzia­łem, że moje życie nie może się tak poto­czyć.

W cza­sie tych mrocz­nych dni wyda­wało mi się, że jedyne, co mogę robić, to ska­kać po kana­łach tele­wi­zyj­nych, oglą­dać powtórki seriali i reklamy infor­ma­cyjne. Jed­no­cze­śnie czu­łem, że szansa na suk­ces ucieka mi sprzed nosa w dzi­kim pędzie. Nie wie­dzia­łem, co myśleć, co czuć ani jak pora­dzić sobie z emo­cjami. Jakby tego było mało, na­dal uczy­łem się w col­lege’u. Nie mia­łem oszczęd­no­ści, a byłem cał­ko­wi­cie roz­bity fizycz­nie, emo­cjo­nal­nie oraz duchowo… Zasta­na­wia­łem się, co powi­nie­nem w tej sytu­acji zro­bić, i wyda­wało mi się, że jestem cał­kiem sam.

Wie­dzia­łem jed­nak, że moje życie nie może się tak poto­czyć i musi się w nim wyda­rzyć coś wię­cej. Byłem prze­ko­nany, że w moim wnę­trzu tkwi coś wyjąt­ko­wego, ale nie wie­dzia­łem, jak to odkryć. Głę­boko w sercu wie­rzy­łem jed­nak, że w końcu to wszystko roz­gryzę.

Nastawienie mentalne jest ważne

Może zna­la­złeś się już w takim punk­cie życia, w któ­rym masz świa­do­mość tej okrop­nej prawdy: sta­rasz się wyłącz­nie prze­trwać, wyro­bić ze wszyst­kim i tylko marzysz, aby pew­nego dnia wyda­rzyło się coś magicz­nego, co wszystko zmieni. Może masz jakieś marze­nie, które odkła­dasz na wieczne póź­niej, i jakoś nie potra­fisz się zabrać do jego speł­nia­nia.

Kiedy piszę te słowa, wiele osób zmaga się z para­li­żem, stre­sem i depre­sją wywo­ła­nymi przez pan­de­mię COVID-19. Oczy­wi­ście nie potrzeba aż pan­de­mii, żeby stre­so­wać się nie­prze­wi­dy­walną przy­szło­ścią. Zawsze coś się wyda­rza, takie już jest życie. Może w minio­nych latach i tobie przy­tra­fiło się coś nie­spo­dzie­wa­nego: utrata pracy, roz­wód bądź zawód miło­sny, śmierć kogoś bli­skiego czy ope­ra­cja, która prze­kre­śliła twoją karierę. Pew­nie czu­jesz się oszo­ło­miony i osłu­piały i nie wiesz, co dalej.

Masz wra­że­nie, że cze­goś bra­kuje, że pisane jest ci coś wię­cej.

A może już od dawna nie leżysz bez­czyn­nie na kana­pie życia, tylko pra­co­wi­cie robisz, co trzeba, gonisz za marze­niami, a przy tym dobrze wyglą­dasz. Być może udało ci się roz­wi­nąć inte­res pro­wa­dzony wcze­śniej doryw­czo albo prze­kuć pasję w karierę, ale gdzieś w głębi duszy czu­jesz, że to nie wystar­cza. Choć osią­gasz nie­złe wyniki, masz wra­że­nie, że cze­goś bra­kuje, że pisane jest ci coś wię­cej.

Jest dobrze, ale nie mistrzow­sko!

Nie­któ­rym oso­bom jest ciężko, ponie­waż łączą swoją toż­sa­mość z osią­ga­nymi wyni­kami. Może ty też nale­żysz do tej grupy. Ja z całą pew­no­ścią byłem jej czę­ścią. Stare powie­dze­nie gol­fi­stów mówi, że jest się tylko tak dobrym, jak dobre będzie następne ude­rze­nie. Nie­stety takie nasta­wie­nie może spra­wić, że będziemy się czuć nie­speł­nieni, jak­by­śmy ni­gdy nie mogli zro­bić wystar­cza­jąco dużo ani być wystar­cza­jąco dobrzy.

Jed­nym z naj­więk­szych wyzwań jest wyzwo­le­nie się z sytu­acji życio­wej, która jest „dobra, ale nie mistrzow­ska”. Bar­dzo czę­sto sły­szę to stwier­dze­nie od osób, które zara­biają kwoty uwa­żane przez innych za spore, z pozoru mają nie tylko udaną karierę zawo­dową, ale także dzieci i rodzinę, na­dal jed­nak w głębi duszy cier­pią lub czują się nie­speł­nione. Pra­gną cze­goś wię­cej.

Utoż­sa­miasz się z tym?

Tylko nie zro­zum mnie źle. Nie twier­dzę, że w „dobrym” życiu jest coś złego. Bez wąt­pie­nia miliony ludzi na całym świe­cie chęt­nie by się z tobą zamie­niły. Pyta­nie jed­nak brzmi: Czy wła­śnie takiego życia dla sie­bie pra­gniesz? Czy wła­śnie taką histo­rię chcesz opo­wia­dać w przy­szło­ści?

Tego rodzaju pyta­nia zadają sobie świa­do­mie osoby, które wiele osią­gają. Jeżeli się do nich zali­czasz, nie chcę cię pomi­jać w tych roz­wa­ża­niach. Być może już teraz reali­zu­jesz swoje marze­nia, dążysz do osią­gnię­cia suk­cesu w biz­ne­sie, spo­rcie, sztuce, poli­tyce, dzia­łal­no­ści cha­ry­ta­tyw­nej i tak dalej. Wło­ży­łeś mnó­stwo wysiłku w świa­dome udo­sko­na­la­nie swo­jego nasta­wie­nia, ale wiesz, że zawsze coś można popra­wić. Chcesz zyskać dodat­kową prze­wagę, wciąż poszu­ku­jesz nowych spo­so­bów na opa­no­wa­nie mocy umy­słu. Dosko­nale to rozu­miem.

Bez względu na to, czy masz wra­że­nie, że utkną­łeś w życiu prze­cięt­nym – albo coś poszło nie tak i ledwo udaje ci się utrzy­mać na powierzchni, albo zda­niem innych wie­dziesz dobre życie, ale ty sam w głębi duszy czu­jesz się nie­speł­niony – czy po pro­stu chcesz przejść na wyż­szy poziom i zyskać dodat­kową prze­wagę, zna­la­złeś się we wła­ści­wym miej­scu.

Czy wła­śnie takiego życia pra­gniesz?

Men­tal­ność zwy­cięzcy pomoże ci odna­leźć wła­sną istotną misję oraz poko­nać lęki i zwąt­pie­nie w sie­bie, dzięki czemu uda ci się odblo­ko­wać moc umy­słu i naresz­cie osią­gnąć cele i marze­nia, które od tak dawna ci się wymy­kają.

Naprawdę możesz napi­sać swoją prze­szłość na nowo, żeby stwo­rzyć sobie lep­szą przy­szłość, zamiast nie­ustan­nie prze­ży­wać dawne zda­rze­nia i pozwa­lać, by trzy­mały cię w miej­scu. Jak chcesz jed­nak napi­sać tę histo­rię przy­szło­ści? Kim chcesz być? Dokąd chcesz dotrzeć? Czy potra­fisz odpo­wie­dzieć na te pyta­nia? I jak, mając lep­sze wyobra­że­nie o tym, kim jesteś i kim chcesz się stać, zna­leźć w sobie odwagę, by poko­nać lęki i brak wiary w sie­bie oraz usta­lić plan reali­za­cji marzeń?

Nie­za­leż­nie od tego, jakie masz marze­nia, czy może w ogóle już o nich zapo­mnia­łeś, odpo­wiedz na pro­ste pyta­nie. Czy był­byś szczę­śliwy albo speł­niony, gdyby twoje marze­nie umarło razem z tobą? Jeśli nie, co zamie­rzasz z tym zro­bić?

Wielkie, niedoskonałe działanie

Na szczę­ście moja opo­wieść nie koń­czy się na kana­pie w miesz­ka­niu sio­stry. Zresztą sio­stra jasno dała mi do zro­zu­mie­nia, że nie pozwoli mi tak spę­dzić reszty życia. W końcu stwier­dziła, że mam się zacząć dokła­dać do czyn­szu albo zna­leźć inne miesz­ka­nie. Był to naj­wspa­nial­szy dar, jaki mogłem od niej dostać. Pouża­la­łem się nad sobą przez mie­siąc czy dwa, a potem wsta­łem z kanapy i nie­zdar­nie ruszy­łem naprzód.

Naprawdę można napi­sać swoją prze­szłość na nowo, żeby stwo­rzyć sobie lep­szą przy­szłość.

Zaczą­łem od tele­fonu do Ste­warta Jen­kinsa, dyrek­tora mojej byłej szkoły śred­niej i men­tora, któ­rego podzi­wia­łem. Zada­łem mu pierw­sze nasu­wa­jące mi się na myśl pyta­nie: co mogę zro­bić? Powie­dział, że podobno ludzie znaj­dują teraz pracę na nowo powsta­łej plat­for­mie cyfro­wej o nazwie Lin­ke­dIn. Ni­gdy wcze­śniej o niej nie sły­sza­łem, ale uzna­łem, że skoro on uważa to za dobry pomysł, to się z nią zapo­znam. W pełni zaan­ga­żo­wa­łem się w temat i zaczą­łem wręcz obse­syj­nie gro­ma­dzić wszel­kie infor­ma­cje na temat Lin­ke­dIn, na jakie natra­fia­łem.

Potem na Boże Naro­dze­nie dosta­łem pre­zent od brata. Mie­li­śmy taką rodzinną tra­dy­cję, że przed świę­tami urzą­dza­li­śmy loso­wa­nie, aby usta­lić, kto komu kupuje poda­ru­nek, i bratu tra­fi­łem się wła­śnie ja. Przy­niósł mi książkę i nawet jej nie zapa­ko­wał. Wrę­czył mi ją bez­po­śred­nio w foliówce z księ­garni. Był to egzem­plarz 4-godzin­nego tygo­dnia pracy autor­stwa Timo­thy’ego Fer­rissa, a moją uwagę szcze­gól­nie przy­kuł pod­ty­tuł: Uwol­nij się od sche­matu od 9 do 17, dołącz do nie­za­leż­nych finan­sowo. Pochło­ną­łem ją jesz­cze przed Nowym Rokiem, choć trzy­ma­nie jej i prze­wra­ca­nie stron tylko jedną ręką nie było zbyt wygodne. Książka ta otwo­rzyła przede mną cały świat moż­li­wo­ści obej­mu­ją­cych biz­nes cyfrowy, mar­ke­ting inter­ne­towy i robie­nie cze­goś zupeł­nie nowego. W ciągu następ­nego roku zaczą­łem czy­tać z zapa­łem wszyst­kie blogi pisane przez naj­więk­szych lide­rów tam­tych cza­sów i nawią­za­łem na Lin­ke­dI­nie kon­takt z każ­dym, z kim chcia­łem zbu­do­wać rela­cję.

W tam­tym okre­sie bar­dzo pomo­gły mi dwie kwe­stie. Po pierw­sze, głę­bo­kie zaan­ga­żo­wa­nie się w naukę salsy (o tym opo­wiem póź­niej). Po dru­gie, decy­zja o opa­no­wa­niu sztuki prze­mó­wień publicz­nych. Lęk powstrzy­my­wał mnie przed nimi przez całe życie, a teraz czu­łem, że muszę go poko­nać. Pozna­łem czło­wieka, który był zawo­do­wym mówcą, i powie­dzia­łem mu, że zupeł­nie nie potra­fię prze­ma­wiać, a chcę się tego nauczyć. Posta­wił mi kawę (ow­szem, na­dal nie było mnie stać, żeby samemu ją sobie kupić!) i dał złotą radę: „Musisz dołą­czyć do klubu Toa­st­ma­sters i przez rok co tydzień wygła­szać prze­mó­wie­nie”. Uzna­łem, że z pew­no­ścią wie, co mówi, więc posta­no­wi­łem go posłu­chać.

Pod­czas spo­tka­nia Toa­st­ma­sters w Colum­bus w sta­nie Ohio wysłu­cha­łem genial­nego prze­mó­wie­nia. Kiedy wystą­pie­nie się skoń­czyło, posze­dłem na koniec sali. Aku­rat napcha­łem sobie usta prze­ką­skami i pako­wa­łem kolejne w ser­wetkę, kiedy ktoś mnie zapy­tał, co robię.

Zamar­łem, a potem odwró­ci­łem się, żeby spraw­dzić, kto pyta. To był ten sam czło­wiek, który wygło­sił nie­sa­mo­wite prze­mó­wie­nie! Pró­bo­wa­łem prze­łknąć jedze­nie, jed­no­cze­śnie zacho­wu­jąc się tak, jakby wpy­cha­nie sobie jedyną sprawną ręką dar­mo­wego jedze­nia do wszyst­kich posia­da­nych kie­szeni było cał­ko­wi­cie nor­mal­nym zacho­wa­niem.

„Eee, no, nie mam za bar­dzo pie­nię­dzy, więc zabie­ram sobie tro­chę tego na póź­niej”.

Gdy­bym mógł się scho­wać pod sto­li­kiem, bez waha­nia bym to zro­bił, nie było jed­nak szans, żebym doko­nał tego nie­po­strze­że­nie. W końcu mam 193 cen­ty­me­try wzro­stu. Poza tym zgnió­tł­bym zacho­mi­ko­wane jedze­nie.

„Chodź, posta­wię ci lunch” – odpo­wie­dział i odwró­cił się do wyj­ścia, jakby po każ­dym prze­mó­wie­niu spo­ty­kał głod­nych ludzi cho­wa­ją­cych prze­ką­ski po kie­sze­niach.

Nazy­wał się Frank Agin i był wła­ści­cie­lem firmy poma­ga­ją­cej oko­licz­nym przed­się­bior­com nawią­zy­wać kon­takty służ­bowe. To on zaczął uczyć mnie sztuki publicz­nego prze­ma­wia­nia. W miarę jak się lepiej pozna­wa­li­śmy, opo­wie­dzia­łem mu, że opa­no­wa­łem Lin­ke­dIna, i pomo­głem w uak­tu­al­nie­niu pro­filu. Wrę­czył mi za to czek na 100 dola­rów i stwier­dził, że to będzie punkt zwrotny dla jego firmy. Onie­mia­łem. Mam przez to rozu­mieć, że ludzie mi za coś takiego zapłacą? Po namo­wach Franka zaczą­łem poma­gać innym, któ­rzy rów­nież mi pła­cili. Praw­dzi­wymi pie­niędzmi!

Ale Frank nie pozwo­lił mi na tym poprze­stać. Nie­długo póź­niej miał dla mnie kolejne wyzwa­nie. „Powi­nie­neś napi­sać książkę o Lin­ke­dI­nie”, powie­dział. Co? Nie mia­łem poję­cia, jak się coś takiego robi. Mia­łem dopiero 24 lata. Kto miałby mnie słu­chać? Zresztą w szkole śred­niej nie­mal obla­łem angiel­ski.

To go jed­nak nie znie­chę­ciło. Obie­cał mi pomóc. Sam napi­sał już kilka ksią­żek, więc uzna­li­śmy, że on zaj­mie się czę­ścią doty­czącą nawią­zy­wa­nia kon­tak­tów biz­ne­so­wych na żywo, a ja tą o uży­wa­niu Lin­ke­dIna do networ­kingu w sieci. Nasze dzieło nie było na miarę Pulit­zera, ale zostało wydane i nio­sło pewną war­tość dla czy­tel­ni­ków. Zanim się zorien­to­wa­łem, zosta­łem auto­rem książki, zara­bia­łem i par­łem do przodu.

Potem posze­dłem na spo­tka­nie użyt­kow­ni­ków Twit­tera i pomy­śla­łem, że być może mógł­bym zro­bić coś takiego na Lin­ke­dI­nie. W ten spo­sób w ciągu następ­nego roku, wyko­rzy­stu­jąc swoją sieć kon­tak­tów, zor­ga­ni­zo­wa­łem w całym kraju dwa­dzie­ścia spo­tkań networ­kin­go­wych, dzięki czemu mia­łem też wię­cej kon­sul­ta­cji, a osta­tecz­nie popro­wa­dzi­łem pierw­sze webi­na­rium i tra­fi­łem do świata biz­nesu cyfro­wego. Już ni­gdy nie obej­rza­łem się za sie­bie.

Czter­na­ście lat póź­niej nie tylko znowu upra­wia­łem sport. Od dzie­wię­ciu lat gra­łem w repre­zen­ta­cji USA w męskiej piłce ręcz­nej. W świe­cie biz­nesu mia­łem roz­ra­sta­jącą się firmę z rocz­nym przy­cho­dem w wyso­ko­ści kilku milio­nów dola­rów. Mój pod­cast, The School of Gre­at­ness, w któ­rym gosz­czę ludzi suk­cesu, liczy ponad 1200 odcin­ków. Został ścią­gnięty już pół miliarda razy i stale znaj­duje się bli­sko szczytu listy naj­po­pu­lar­niej­szych pod­ca­stów na całym świe­cie. Poza tym mam naj­lep­szy pro­gram doty­czący roz­woju oso­bi­stego na YouTu­bie i napi­sa­łem kilka kolej­nych ksią­żek, z któ­rych jedna tra­fiła na listę best­sel­le­rów „New York Timesa”. Zosta­łem też zapro­szony do udziału w takich pro­gramach tele­wi­zyj­nych jak Ellen, Today i Good Mor­ning Ame­rica, a liczba osób obser­wu­ją­cych mnie w mediach spo­łecz­no­ścio­wych prze­kro­czyła 8 milio­nów.

Dzięki temu od dzie­się­ciu lat mogę wpły­wać na rze­czy­wi­stość, zasia­da­jąc w komi­te­tach dorad­czych orga­ni­za­cji cha­ry­ta­tyw­nych i słu­żąc spra­wom, które uwa­żam za ważne. Prze­ko­nuję sieć moich kon­tak­tów oso­bi­stych do prze­ka­zy­wa­nia milio­nów dola­rów na rzecz choćby Pen­cils of Pro­mise, Cha­rity: Water oraz Ope­ra­tion Under­gro­und Rail­road.1

W cza­sie tej podróży udało mi się zro­zu­mieć wiele rze­czy i dużo nauczyć od naj­wspa­nial­szych umy­słów z całego świata, od ludzi, któ­rzy dążą w swo­jej dzie­dzi­nie do mistrzo­stwa. Wie­dzia­łem jed­nak, że osta­tecz­nie muszę napi­sać tę książkę o odnaj­dy­wa­niu sensu, poko­ny­wa­niu lęków i two­rze­niu planu, który nada życiu zna­cze­nie i zapewni poczu­cie speł­nie­nia. Bo to wła­śnie satys­fak­cja towa­rzy­szy mi każ­dego dnia.

Ścieżka przed nami

Pod­czas naszej wspól­nej podróży dokład­niej opi­szę, w jaki spo­sób się roz­wi­ną­łem, także w ciągu ostat­nich lat. Suk­ces, zwy­cię­stwo czy mistrzo­stwo, to coś, co zgłę­biam i do czego dążę przez całe doro­słe życie. Musia­łem w tym cza­sie prze­zwy­cię­żyć wyzwa­nia psy­chiczne, fizyczne i emo­cjo­nalne w trzech naj­waż­niej­szych obsza­rach życia: zdro­wiu, rela­cjach oraz w moich przed­się­wzię­ciach i finan­sach. I nie było to łatwe. Na wszyst­kich pozio­mach naty­ka­łem się na lęki i obawy, ale z pomocą naj­wspa­nial­szych umy­słów świata poko­na­łem wiele z nich. Roz­ma­wiam z tymi mądrymi ludźmi – i się od nich uczę. Zdo­ła­łem wyko­rzy­stać ich wie­dzę i prze­ko­nać się, w jaki spo­sób sami poko­nali ból, wyzwa­nia i traumy, po czym osią­gnęli nie­sły­chane rze­czy.

Możesz się jed­nak zasta­na­wiać, co mam na myśli, pisząc „suk­ces”, „zwy­cię­stwo” lub „mistrzo­stwo”.

Od czasu, kiedy wyko­na­łem tamto pierw­sze, wiel­kie, nie­do­sko­nałe dzia­ła­nie, do chwili obec­nej opra­co­wa­łem robo­czą defi­ni­cję:

Suk­ce­sem (zwy­cię­stwem, mistrzo­stwem) jest odkry­cie swo­ich wyjąt­ko­wych darów i talen­tów w celu reali­zo­wa­nia istot­nej misji i wywar­cia jak naj­więk­szego pozy­tyw­nego wpływu na ota­cza­ją­cych nas ludzi.

To nic skom­pli­ko­wa­nego. Cho­dzi o usta­le­nie, kim się jest i jak można w spo­sób auten­tyczny i wyjąt­kowy dla sie­bie spra­wić, żeby ota­cza­jący nas ludzie i cały świat stali się lepsi. Brzmi banal­nie, prawda? Co zatem powstrzy­muje tak wiele osób?

Jedną z głów­nych przy­czyn, dla któ­rych ludzie nie dążą do wiel­ko­ści, jest to, że na początku swo­jej drogi napo­ty­kają jej wroga: brak jasno spre­cy­zo­wa­nej istot­nej misji.

Cho­dzi o usta­le­nie, kim się jest i jak można w spo­sób auten­tyczny i wyjąt­kowy dla sie­bie spra­wić, żeby ota­cza­jący nas ludzie i cały świat stali się lepsi.

Kiedy nie wiesz, co tak naprawdę chcesz robić, trudno jest to reali­zo­wać. Zatem krok pierw­szy w niniej­szej książce to usta­le­nie swo­jego życio­wego celu. Jak powie­dział Vik­tor Frankl, który prze­żył Holo­kaust, a potem napi­sał książkę Czło­wiek w poszu­ki­wa­niu sensu: „Pierw­szą rze­czą, która nadaje życiu sens, jest pro­jekt, który wymaga two­jej uwagi”2. Bez niego po pro­stu włó­czysz się bez celu. Przed­sta­wię ci prak­tyczne wska­zówki, jak spre­cy­zo­wać swoją misję.

Brak jasno wyty­czo­nej ścieżki two­rzy w two­jej duszy próż­nię, którą natych­miast wypeł­niają lęki, smu­tek i pro­blemy ze zdro­wiem psy­chicz­nym. Dla­tego tak ważny jest krok drugi tej książki, w któ­rym pokażę ci, jak poko­nać naj­pow­szech­niej­sze prze­szkody sto­jące na dro­dze do zwy­cię­stwa. Prze­pro­wa­dzę cię przez każdy z destruk­cyj­nych lęków: przed porażką, suk­ce­sem, tym, co myślą o tobie inni, i wresz­cie przed tym, co sam o sobie myślisz. Prawda jest taka, że lęki pozo­sta­wione same sobie pro­wa­dzą nas wszyst­kich do tego samego miej­sca: braku wiary w sie­bie i prze­ko­na­nia, że jeste­śmy nie­wy­star­cza­jący. Jedy­nym spo­so­bem na ich poko­na­nie i prze­kształ­ce­nie jest sta­wie­nie im czoła. W roz­dzia­łach zawar­tych w kroku dru­gim pokażę ci, jak tego doko­nać, a także przed­sta­wię prak­tyczny zestaw narzę­dzi do prze­kształ­ca­nia lęków.

W kroku trze­cim nauczysz się roz­wi­jać samą men­tal­ność zwy­cięzcy. Jej głów­nym ele­men­tem jest nie­za­chwiane prze­ko­na­nie, że jesteś wystar­cza­jący. Nie ozna­cza to, że dotar­łeś już do końca swo­jej podróży, osią­gną­łeś dosko­na­łość czy zro­bi­łeś w świe­cie mak­sy­mal­nie dużo dobrego. Ozna­cza to, że na­dal się roz­wi­jasz, na­dal idziesz naprzód, pró­bu­jesz, poty­kasz się, uczysz i jed­no­cze­śnie poma­gasz innym ludziom robić to samo.

Men­tal­ność zwy­cięzcy zaczyna nabie­rać kształ­tów, kiedy roz­po­czy­namy podróż ku uzdro­wie­niu z doświad­czo­nych w prze­szło­ści traum i cier­pie­nia. Dopóki się od nich nie uwol­nimy, będziemy zupeł­nie nie­świa­do­mie zda­wać się na ich łaskę. W dal­szych czę­ściach książki dokład­nie omó­wię psy­cho­lo­giczne i neu­ro­lo­giczne mecha­ni­zmy odpo­wie­dzialne za to, w jaki spo­sób nasza prze­szłość kształ­tuje nasze reak­cje w teraź­niej­szo­ści, a także wyja­śnię, jak wsłu­chi­wać się w głos wewnętrz­nego tre­nera zamiast kry­tyka.

Dopiero po roz­po­czę­ciu uzdra­wia­nia prze­szło­ści można doko­nać auten­tycz­nej oceny czte­rech klu­czo­wych ele­men­tów men­tal­no­ści zwy­cięzcy, które skła­dają się na coś, co nazy­wam sche­ma­tem men­tal­no­ści w dzia­ła­niu.

Toż­sa­mość.

Jesteś co prawda boha­te­rem wła­snej przy­gody, ale praw­dzi­wymi boha­te­rami stają się wyłącz­nie ludzie, któ­rzy sta­wiają czoła wyzwa­niom i je poko­nują.

Myśli.

Twoje myśli, zwłasz­cza te nie­kon­tro­lo­wane, kształ­tują twoją rze­czy­wi­stość. Przyj­rzymy się więc, jak naj­now­sze odkry­cia neu­ro­nauki poma­gają zro­zu­mieć, co się dzieje w naszym mózgu.

Emo­cje.

Uczu­cia są bli­sko zwią­zane z two­imi myślami i cia­łem. W tym przy­padku neu­ro­nauka i psy­cho­lo­gia rów­nież dostar­czają prze­ło­mo­wych spo­strze­żeń. Paul Conti, autor dosko­na­łej pozy­cji

Trauma: nie­wi­dzialna epi­de­mia

, przy­po­mina o koniecz­no­ści uzdro­wie­nia bólu pocho­dzą­cego z prze­szło­ści, ponie­waż „trauma zmie­nia nasze emo­cje. A zmie­nione emo­cje wpły­wają na nasze decy­zje”

3

.

Zacho­wa­nia.

Za pomocą swo­ich dzia­łań wcie­lasz w życie wewnętrzną men­tal­ność. Prze­ana­li­zu­jemy rolę, jaką w pod­trzy­my­wa­niu nasta­wie­nia na suk­ces odgry­wają twoje nawyki i zwy­czaje.

I wresz­cie krok czwarty: potrze­bu­jesz planu docho­dze­nia do mistrzo­stwa. Poniż­sze sie­dem dzia­łań zapewni ci spraw­dzony plan opra­co­wany na pod­sta­wie mojego wła­snego doświad­cze­nia oraz ogrom­nej wie­dzy eks­per­tów, od któ­rych mia­łem moż­li­wość się uczyć.

Zada­waj odważne pyta­nia.

Kiedy ośmie­lasz się sta­wiać sobie odważne pyta­nia, spra­wiasz, że nie­moż­liwe staje się moż­liwe.

Daj sobie pozwo­le­nie.

Kiedy drzwi zostaną już otwarte, musisz pozwo­lić sobie budzić się każ­dego dnia i przez nie prze­cho­dzić.

Przyj­mij wyzwa­nie.

Jeżeli chcesz stać się nie­ustra­szony, musisz z peł­nym zaan­ga­żo­wa­niem odda­wać się poko­ny­wa­niu lęków, dopóki nie znikną. Pokażę ci, jak w tym celu wyko­rzy­stać trzy­dzie­sto-, sześć­dzie­się­cio- bądź dzie­więć­dzie­się­cio­dniowe wyzwa­nie.

Zde­fi­niuj cele roz­woju.

Pokażę ci swój wła­sny, spraw­dzony pro­ces usta­na­wia­nia i osią­ga­nia celów, dzięki któ­remu poczu­jesz się sil­niej­szy, a nie przy­tło­czony.

Pozy­skaj wspar­cie.

Nie uda ci się osią­gnąć wszyst­kiego w poje­dynkę. Będziesz potrze­bo­wać pomocy pły­ną­cej z wnę­trza w postaci nawy­ków i rutyn, a także zewnętrz­nego wspar­cia zna­jo­mych, tre­ne­rów i innych osób, aby utrzy­mać się na wła­ści­wej dro­dze.

Bierz się do pracy.

Teraz jest czas na dzia­ła­nie. Przed­sta­wię ci spo­soby reali­zo­wa­nia zało­żeń i anga­żo­wa­nia się w istotne dzia­ła­nia, żeby przeć naprzód nie­za­leż­nie od wszyst­kiego.

Doceń to!

Wszystko to spro­wa­dza się do uzna­nia, że jesteś wystar­cza­jący, będąc auten­tycz­nym sobą, nie­za­leż­nie od osią­ga­nych wyni­ków.

Czy naprawdę tego pragniesz?

Na następ­nych stro­nach będę korzy­stać z porad eks­per­tów, któ­rzy byli moimi nauczy­cie­lami w ciągu ostat­nich dzie­się­ciu lat, i podzielę się z tobą wła­snymi spo­strze­że­niami. Nie mam wszyst­kich odpo­wie­dzi. Nikt z nas ich nie ma. Ale wspól­nie możemy osią­gnąć coś wię­cej, coś wspa­nial­szego, a może nawet praw­dziwy suk­ces.

Nie twier­dzę, że mnie się to już udało. By­naj­mniej. Moja podróż na­dal trwa. Ale… Jestem wystar­cza­jący. Nauczy­łem się kochać i akcep­to­wać sie­bie, a każ­dego dnia dowia­duję się cze­goś nowego i się roz­wi­jam. Uzmy­sło­wi­łem sobie, że ist­nieje droga do miej­sca, w któ­rym mogę reali­zo­wać swoją istotną misję i czuć głę­bo­kie speł­nie­nie oraz donio­słość życia.

Ostrze­gam, że dąże­nie do suk­cesu może się wią­zać z potknię­ciami i upad­kami. Czy jesteś gotowy pod­jąć to ryzyko? Kie­dyś, gdy uczy­łeś się cho­dzić, byłeś gotowy. Upa­da­łeś, i to czę­sto. Ale wytrwale wsta­wa­łeś i pró­bo­wa­łeś jesz­cze raz. I znowu. I ponow­nie. Aż opa­no­wa­łeś tę sztukę. Teraz już nawet o tym nie myślisz. Takiej postawy będziesz potrze­bo­wać. Musisz czuć się kom­for­towo z pró­bami, nie­po­wo­dze­niami i przy­swa­ja­niem pły­ną­cych z nich lek­cji, mając świa­do­mość, że porażka to jedyna droga do suk­cesu.

Czy jesteś gotowy odkryć swoje wyjąt­kowe dary i talenty, a potem w pełni zaan­ga­żo­wać się w ich roz­wi­ja­nie?

Będzie to wyma­gało zigno­ro­wa­nia kry­ty­ków oraz opi­nii wszyst­kich tych ludzi, któ­rzy wolą sie­dzieć na try­bu­nach, niż wyjść na boisko (łącz­nie z naj­gło­śniej­szym kry­ty­kiem sie­dzą­cym w two­jej gło­wie). Pod­czas swo­jej podróży nauczy­łem się, że z kry­tyką spo­tkamy się nie­za­leż­nie od wszyst­kiego. To cena, którą pła­cimy za moż­li­wość życia. Nie pozwa­laj jed­nak, żeby kry­tyka dyk­to­wała histo­rię two­jego życia.

Będzie to wyma­gało zna­le­zie­nia i słu­cha­nia tre­ne­rów, któ­rzy pomogą ci wyjść poza twoje lęki i roz­sze­rzyć wyobra­że­nie o tym, co może się wyda­rzyć w twoim życiu. Być może potrzebna będzie pomoc doświad­czo­nych pro­fe­sjo­na­li­stów bądź tera­peu­tów, któ­rzy pomogą ci uzdro­wić prze­szłość, żebyś mógł ruszyć naprzód. Nie twier­dzę, że dokład­nie wiem, jakiego kon­kret­nie wspar­cia będziesz potrze­bo­wać, ale wiem, że John C. Maxwell, eks­pert w zakre­sie przy­wódz­twa, ma rację: „Jeden to za mała liczba, żeby osią­gnąć zwy­cię­stwo”4.

Będziesz musiał dawać z sie­bie wszystko i podej­mo­wać odważne dzia­ła­nia, by potem nie przy­wią­zy­wać wagi do uzy­ska­nych wyni­ków. Mogą się one róż­nić od tych, jakich się spo­dzie­wa­łeś. Mogą być lep­sze. A mogą być po pro­stu inne. I to jest w porządku. Jeżeli na­dal będziesz reali­zo­wać swoją istotną misję i robić to, na co któ­re­goś dnia z pew­no­ścią spoj­rzysz z dumą, wyniki same się o sie­bie zatrosz­czą.

Pyta­nie, które chcę ci w tym momen­cie zadać – odpo­wia­da­jąc na nie, bądź ze sobą cał­ko­wi­cie szczery, liczy się wyłącz­nie twoje zda­nie – brzmi: Czy jesteś gotowy odkryć swoje wyjąt­kowe dary i talenty, w pełni zaan­ga­żo­wać się w ich roz­wi­ja­nie i dzięki temu wywie­rać jak naj­więk­szy wpływ na ota­cza­ją­cych cię ludzi?

Jeżeli twoja odpo­wiedź jest twier­dząca, uda ci się opa­no­wać men­tal­ność zwy­cięzcy i sko­ry­go­wać swoją opo­wieść w taki spo­sób, żebyś to nie ty gonił za mistrzo­stwem, ale by mistrzo­stwo goniło za tobą.

Rozdział 2. Sukces jako alternatywa

Roz­dział 2

Suk­ces jako alter­na­tywa

Trzy­na­sty wrze­śnia 2007 roku miał być dla porucz­nika mary­narki wojen­nej USA Jasona Red­mana jed­nym z ostat­nich dni służby w irac­kiej pro­win­cji Anbar. Nie­mal każ­dego wie­czoru wraz z towa­rzy­szami broni brał udział w misjach, które czę­sto prze­ra­dzały się w nie­bez­pieczne strze­la­niny. Był to naj­trud­niej­szy okres w jego pięt­na­sto­let­niej karie­rze woj­sko­wej. Jesz­cze tylko tydzień i w końcu miał wra­cać do domu, do żony i trojga małych dzieci na Hal­lo­ween.

Tam­tej nocy wywiad suge­ro­wał, że być może naresz­cie udało im się zlo­ka­li­zo­wać głów­nego przy­wódcę Al-Kaidy z tej pro­win­cji, który był rów­nież odpo­wie­dzialny za śmierć innego żoł­nie­rza mary­narki. Wia­domo było, że jego ochro­nia­rze wolą wysa­dzić się w powie­trze, niż się pod­dać.

Przy­go­to­wu­jąc się do misji, Jason uznał, że będzie musiał się szybko ruszać, więc już pra­wie zre­zy­gno­wał z bocz­nych płyt bali­stycz­nych – nie chciał, żeby spo­wal­niał go ich cię­żar – ale coś nie dawało mu spo­koju i kazało je zało­żyć. Zro­bił to i bez dal­szych namy­słów wsiadł do heli­kop­tera, któ­rym cały oddział pole­ciał na tery­to­rium wroga.

Kiedy dotarli na miej­sce, wska­zany dom był już opusz­czony. Zna­leźli w nim jed­nak broń i mate­riały wybu­chowe, nie­zbędne do pro­duk­cji bomb, więc na czas ich nisz­cze­nia oddział Jasona usiadł na ganku. Wtedy dostali infor­ma­cję, że nie­całe 150 metrów dalej zauwa­żono pięć osób bie­gną­cych z innego budynku ku gęstym zaro­ślom. Dzie­wię­ciu żoł­nie­rzy, wśród nich Jason, zostało wysła­nych do namie­rze­nia ich i prze­słu­cha­nia.

Idąc w mroku, poro­zu­mie­wali się ze wspar­ciem z powie­trza. Czy grupa jest uzbro­jona? Nie. Co dokład­nie robią? Nie widzimy ich. Kiedy zaczęli prze­dzie­rać się przez krzaki, szó­sty zmysł Jasona pod­po­wie­dział mu, że coś tu nie gra. Męż­czy­zna zrzu­cił to jed­nak na stres i dzia­łał dalej zgod­nie z tym, jak został prze­szko­lony.

I nagle sytu­acja dra­stycz­nie się zmie­niła. Woj­skowy sani­ta­riusz zna­lazł jed­nego z poszu­ki­wa­nych, dosłow­nie na niego nastę­pu­jąc. Led­wie widoczny czło­wiek prze­to­czył się po ziemi i wycią­gnął ku niemu ręce, a on otwo­rzył ogień i jed­no­cze­śnie sam został ranny. Nikt z oddziału nie wie­dział w tam­tej chwili, że tych pię­ciu śle­dzo­nych męż­czyzn to ostatni spo­śród pięt­na­stu ochro­nia­rzy-samo­bój­ców przy­wódcy Al-Kaidy, któ­rzy zasta­wili w zaro­ślach zasadzkę. Co gor­sza, sani­ta­riusz szedł na samym końcu, co ozna­czało, że Jason i pozo­stali zna­leźli się w jej środku.

Kiedy odcią­gali sani­ta­riu­sza za leżącą w pobliżu oponę cią­gnika, rów­nież zostali ostrze­lani. Idący na przo­dzie Jason zna­lazł się nie­całe pięt­na­ście metrów od dwóch kara­bi­nów maszy­no­wych mio­ta­ją­cych wiel­kimi poci­skami roz­świe­tla­ją­cymi oko­licę niczym wybu­cha­jące świe­tliki.

Jason natych­miast obe­rwał całą serią. Upa­da­jąc, czuł się tak, jakby trzy­stu­pięć­dzie­się­cio­ki­lowy goryl zdzie­lił go kijem do bejs­bola. Dostał w prawy łokieć i ból prze­szył go aż do czaszki. Się­gnął lewą ręką i nic nie zna­lazł, uznał więc, że stra­cił prawe ramię. Nie prze­sta­wał jed­nak strze­lać i wykrzy­ki­wać roz­ka­zów, przez co wróg sku­pił ogień na nim.

Kule spa­dały na jego hełm, roz­biły nok­to­wi­zor, odbi­jały się od broni. Jedna z nich tra­fiła go tuż przed pra­wym uchem i wyszła przez nos. Siła ude­rze­nia strza­skała mu szczękę, wszyst­kie kości wokół oka, odstrze­liła nos i pozba­wiła świa­do­mo­ści.

Kiedy odzy­skał przy­tom­ność, pró­bo­wał poukła­dać sobie w gło­wie, co się wyda­rzyło. „Nie mam ręki”. Lewą dło­nią poma­cał się po policzku. „Nie mam twa­rzy”. Kilka cen­ty­me­trów nad nim prze­le­ciały poci­ski smu­gowe. „Nie ruszaj się!”

Nie mógł dosię­gnąć opa­ski uci­sko­wej, żeby zata­mo­wać krwa­wie­nie, więc wezwał pomoc. Dopiero wtedy oddział się zorien­to­wał, że Jason jesz­cze żyje. Nagle kolejna seria tra­fiła w boczną płytę, którą miał zosta­wić w bazie. Mimo że ude­rze­nie było bar­dzo bole­sne, kule nie tra­fiły w nerkę i nie strza­skały krę­go­słupa.

Dowódcy oddziału jakimś cudem udało się prze­cią­gnąć Jasona za oponę. Nade­szło wezwane wspar­cie powietrzne, ale do czasu, gdy per­so­nel medyczny skoń­czył gorącz­kowo opa­try­wać rany Jasona, męż­czy­zna stra­cił około 40 pro­cent krwi.

Został prze­trans­por­to­wany do Bethesda Naval Hospi­tal w Mary­land, gdzie leka­rze na pod­sta­wie tomo­gra­fii wyko­nali trój­wy­mia­rowy model jego czaszki, żeby opra­co­wać plan jej rekon­struk­cji. Zdję­cia wyglą­dały tak, jakby męż­czy­zna obe­rwał w twarz sie­kierą. Prawe ramię na­dal było na miej­scu, jed­nak leka­rze roz­wa­żali jego ampu­ta­cję.

Mimo wszystko skala obra­żeń jesz­cze nie w pełni do niego docie­rała. Jako że w paź­dzier­niku tego samego roku zamie­rzał udać się na Wyspy Dzie­wi­cze na ślub sio­stry, w pew­nym momen­cie zapy­tał pisem­nie pie­lę­gniarkę, jak długo będą go skła­dać, żeby mógł wyjść ze szpi­tala na czas. Ona tylko spoj­rzała na niego z nie­do­wie­rza­niem i stwier­dziła, że poskła­da­nie go zaj­mie całe lata.

Pew­nej nocy, gdy leżał bez­czyn­nie i mógł się tylko zma­gać z wła­snymi myślami, usły­szał czyjś głos. Ktoś naj­wy­raź­niej wszedł do jego sali, myśląc, że Jason śpi, i zaczął mówić o tym, jak przy­tła­cza­jący jest pobyt w szpi­talu, jak okrop­nie muszą się czuć ci wszy­scy ranni żoł­nie­rze, któ­rzy ucier­pieli i już ni­gdy nie będą tacy sami. W końcu do Jasona dotarło, że ten ktoś mówi o nim.

Kiedy wygrywa wróg

Jeżeli kto­kol­wiek miał pre­tekst, żeby zre­zy­gno­wać z dąże­nia do roz­woju w życiu, to wła­śnie Jason Red­man. Ale jak się zaraz prze­ko­nasz, wybrał inną drogę.

Wielu nie­sa­mo­wi­tych ludzi wie­dzie życie pozba­wione suk­ce­sów, ponie­waż dzia­łają auto­ma­tycz­nie, a nie roz­myśl­nie. Pozwa­lają, by ogra­ni­czały ich lęki, nie­po­kój i cier­pie­nia z prze­szło­ści, zamiast przy­jąć nie­ogra­ni­cza­jące nasta­wie­nie men­talne przy­cią­ga­jące obfi­tość. Nie ozna­cza to, że ni­gdy nie mie­rzą się z trud­no­ściami. W tej czy innej for­mie tra­fiają się one nam wszyst­kim. Ale to nie zna­czy, że musimy przed nimi ucie­kać. Możesz posta­no­wić, że zaak­cep­tu­jesz wyzwa­nie i sta­wisz czoła lękom – i będziesz się cie­szyć swoją podróżą!

Kiedy ludzie żyją w mroku lęku i nie­pew­no­ści, nie mają tego, co nazy­wam istotną misją: pod­sta­wo­wego celu, który nadaje praw­dziwą wagę temu, co robią. W efek­cie nie odczu­wają wewnętrz­nej wol­no­ści ani spo­koju pod­czas swo­jej życio­wej podróży. Nie­świa­do­mie pozwa­lają lękom kon­tro­lo­wać swoje decy­zje i wpły­wać na dostrze­gane moż­li­wo­ści wyboru. W rezul­ta­cie czują, że utknęli w obec­nym poło­że­niu, a nawet są w nim uwię­zieni, przez co czują się zagu­bieni bądź roz­ża­leni i źli na samych sie­bie oraz innych.

Taka wewnętrzna nie­pew­ność może powo­do­wać ogromny nie­po­kój, a ponie­waż ciało reaguje na te emo­cje, poja­wiają się przy­kre reak­cje fizjo­lo­giczne albo ataki paniki. W dzi­siej­szych cza­sach coraz czę­ściej widzimy prze­jawy tego nie­po­koju. Zabu­rze­nia lękowe sta­no­wią najczę­ściej dia­gno­zo­wane zabu­rze­nie psy­chiczne w USA: wpły­wają na 40 milio­nów doro­słych5. Według Cle­ve­land Cli­nic nawet 30 milio­nów Ame­ry­ka­nów każ­dego roku doświad­cza ataku paniki6. Naj­więk­sze trud­no­ści doty­kają czę­sto ludzi znaj­du­ją­cych się w sile wieku. Naro­dowy Insty­tut Zdro­wia Psy­chicz­nego (Natio­nal Insti­tute of Men­tal Health) donosi, że zabu­rze­nia lękowe doty­czą ponad 31 pro­cent osób w okre­sie dora­sta­nia, 22 pro­cent osób w wieku 18–44 lata i nieco ponad 20 pro­cent osób w wieku 45–59 lat7. Innymi słowy, żadna grupa wie­kowa nie jest od nich wolna.

Wzrost liczby osób odczu­wa­ją­cych nie­po­kój można przy­pi­sać wielu czyn­ni­kom, ale naj­waż­niej­szym jest nasi­la­jące się poczu­cie nie­pew­no­ści. Jak powie­działa w moim pro­gra­mie dok­tora Wendy Suzuki: „nie­pew­ność to główna przy­czyna wielu naszych obaw”8.

Czy kie­dy­kol­wiek odczu­wa­łeś nie­za­do­wo­le­nie ze swo­jego życia? Z pracy albo firmy? Ze związ­ków uczu­cio­wych, rodziny albo przy­ja­ciół? Albo, przede wszyst­kim, z samego sie­bie?

Ogólne poczu­cie roz­cza­ro­wa­nia może stać się regułą zamiast być wyjąt­kiem. Praw­do­po­dob­nie wła­śnie dla­tego widzimy zna­czący spa­dek odczu­wa­nego przez doro­słych Ame­ry­ka­nów szczę­ścia. Pro­wa­dzone przez ponad 40 lat (1973–2016) bada­nie opi­nii spo­łecz­nej wyka­zało, że ludzie są coraz mniej szczę­śliwi, a ten­den­cja ta pogłę­biła się zwłasz­cza w ciągu ostat­nich 20 lat9.

Nie­któ­rzy wyko­rzy­stują mecha­ni­zmy obronne przy­no­szące doraźną ulgę w stre­sie, takie jak spo­ży­wa­nie więk­szej ilo­ści pokar­mów z jed­no­cze­snym ogra­ni­cze­niem wysiłku fizycz­nego. Może to wyja­śniać, dla­czego według Naro­do­wego Insty­tutu Zdro­wia nie­mal 1 na 3 doro­słych Ame­ry­ka­nów ma nad­wagę, ponad 40 pro­cent jest oty­łych, a mniej wię­cej 1 osoba na 11 cierpi na ciężką oty­łość10. Nie­stety wszyst­kie te zacho­wa­nia to auto­sa­bo­taż, który nasila pro­blem, zamiast pro­wa­dzić do roz­wią­zań. Naszym zada­niem zaś jest namie­rzyć przy­czynę pro­blemu i zna­leźć zdrowe roz­wią­za­nia zapew­nia­jące roz­wój, obfi­tość i suk­ces.

Nie­kiedy ludzie podej­mują złe decy­zje finan­sowe w nadziei, że wyda­nie więk­szej sumy pie­nię­dzy w krót­kim cza­sie bądź naby­cie tej jed­nej magicz­nej rze­czy jakimś cudem da im poczu­cie speł­nie­nia. Kiedy nie osią­gają spo­dzie­wa­nego rezul­tatu, pró­bują jesz­cze raz. I znowu. Ten wzo­rzec postę­po­wa­nia jest zgubny zwłasz­cza dla osób, które i bez niego żyją od pierw­szego do pierw­szego. Może pro­wa­dzić do powsta­nia dłu­gów, które jesz­cze bar­dziej utrud­niają życie i tylko nasi­lają już wcze­śniej przy­tła­cza­jący stres.

Wzrost poziomu zadłu­że­nia widać bar­dzo wyraź­nie. Według Ame­ry­kań­skiego Depar­ta­mentu Miesz­kal­nic­twa i Roz­woju Miast w roku 2021 mediana docho­dów gospo­dar­stwa domo­wego w USA wyno­siła 79 900 dola­rów11. To nie­mal 35 tysięcy dola­rów wię­cej niż w roku 2000. Jed­nakże śred­nie zadłu­że­nie prze­cięt­nego gospo­dar­stwa domo­wego wynosi obec­nie 145 tysięcy dola­rów, co ozna­cza wzrost o ponad 94 tysiące dola­rów w tym samym okre­sie! Nie twier­dzę, że wszyst­kie długi są złe, ale to dodat­kowe obcią­że­nie finan­sowe tylko nasila stres. Zamiast popra­wiać ludziom samo­po­czu­cie, jedy­nie zwięk­sza pro­blem.

Nie­któ­rzy ludzie, żeby poczuć się lepiej i oczy­ścić umysł, cią­gle są czymś zajęci. Myślą, że jeśli tylko uda im się zro­bić wię­cej, wresz­cie poczują, że są war­to­ściowi, a podej­mo­wane przez nich dzia­ła­nia przy­czy­nią się do jakiejś zmiany w świe­cie. Zawsze jed­nak bra­kuje im czasu na upo­ra­nie się z tym, co trzeba zro­bić już teraz, nie ma więc co wspo­mi­nać o dodat­ko­wych przed­się­wzię­ciach. Minuty mijają, a wraz z ich upły­wem rośnie wra­że­nie przy­tło­cze­nia. Osoby te czują wtedy zna­jomy ucisk w klatce pier­sio­wej, cię­żar sie­dzą­cego na niej potwora, który utrud­nia oddy­cha­nie i myśle­nie.

Nie uda ci się zmie­nić kie­runku, w jakim zmie­rza twoje życie, jeżeli nie wiesz, gdzie znaj­du­jesz się w tym momen­cie.

Czują się wycień­czeni walką ze zbyt wie­loma sro­kami zła­pa­nymi za ogon. Wyczer­pani. Nie mogą z niczym nadą­żyć. Nie mają czasu na odpo­czy­nek. Na sen. Na rela­cje. Na ćwi­cze­nia fizyczne. Nie potra­fią speł­nić ocze­ki­wań przy­ja­ciół, rodziny, współ­pra­cow­ni­ków i spo­łe­czeń­stwa. Toną w obo­wiąz­kach. A to pociąga za sobą dole­gli­wo­ści fizyczne: bóle głowy i migreny, ucisk w gar­dle, pal­pi­ta­cje, pro­blemy z żołąd­kiem, bóle ple­ców… Do wyboru, do koloru. Ciało bije na alarm – coś jest nie tak.

I im szyb­ciej kręci się to błędne koło, tym bar­dziej osoby takie czują się odizo­lo­wane i samotne. „Nikt nie rozu­mie, jak się czuję. Nie mogę o tym z nikim poroz­ma­wiać, bo tylko ja niczego nie ogar­niam, wszy­scy inni radzą sobie świet­nie”. A skoro to prawda, to poja­wia się zgorzk­nia­łość. „Dla­czego ja? Dla­czego tylko ja mam pro­blemy emo­cjo­nalne, finan­sowe, rela­cyjne, duchowe (i wszel­kie inne)? Dla­czego wszystko i wszy­scy chcą mnie dopaść?” Nie wydaje mi się, że to tylko zbieg oko­licz­no­ści, iż nie­mal 20 pro­cent wszyst­kich Ame­ry­ka­nów doświad­czyło pro­ble­mów ze zdro­wiem psy­chicz­nym12 (a było to jesz­cze przed pan­de­mią!).

Pozwól, że coś ci wyja­śnię. Opi­sa­łem cały ten ból i nie­po­kój w trze­ciej oso­bie: oni czują, oni doświad­czają, oni się boją. Ale nie­jed­no­krot­nie ja sam odczu­wa­łem nie­mal wszystko z zamiesz­czo­nej wyżej listy. Może ty też tego doświad­czy­łeś. Już wspo­mi­na­łem o czę­ści trud­no­ści życio­wych, przez które prze­sze­dłem, a na kolej­nych stro­nach opi­szę je dokład­niej.

Trud zwią­zany z osią­ga­niem suk­cesu to część tego, co czyni nas ludźmi.

Zachę­cam cię do ponow­nej lek­tury powyż­szych opi­sów, tym razem jed­nak zmień osobę trze­cią na drugą. Ty czu­jesz. Ty doświad­czasz. Ty się boisz. A jeżeli naprawdę poważ­nie pod­cho­dzisz do dąże­nia do suk­cesu, zmień ją na pierw­szą. Ja czuję wyczer­pa­nie. Ja doświad­czam przy­tło­cze­nia. Ja się boję, że za mało robię albo że nie jestem wystar­cza­jący. Ja codzien­nie czuję tego bole­sne kon­se­kwen­cje.

Nie pró­buję przy­spa­rzać ci kolej­nych kło­po­tów. Chcę cię jedy­nie zachę­cić do bycia szcze­rym z samym sobą, ponie­waż nie uda ci się zmie­nić kie­runku, w jakim zmie­rza twoje życie, jeżeli nie wiesz, gdzie znaj­du­jesz się w tym momen­cie. Nie możesz mieć nadziei na dotar­cie do nowego miej­sca, jeżeli nie przy­zna­jesz przed sobą, w jakim poło­że­niu obec­nie się znaj­du­jesz. Jeśli chcesz się wspiąć na naj­wyż­szą górę, przyda ci się wie­dza, czy znaj­du­jesz się w poło­wie drogi na szczyt, tkwisz w bło­cie naj­głęb­szej doliny, a może jesteś tysiąc kilo­me­trów dalej na pust­ko­wiu.

Jeżeli któ­raś z tych sytu­acji wydaje ci się zna­joma, nie jesteś sam. By­naj­mniej! Jesteś nor­malny. Nie usi­łuję try­wia­li­zo­wać sto­ją­cych przed tobą wyzwań ani tego, że nie­któ­rzy ludzie mają bar­dziej bole­sną prze­szłość oraz mie­rzą się z więk­szymi prze­szko­dami i uprze­dze­niami niż inni. Pod­czas roz­mów z licz­nymi eks­per­tami z całego świata, lek­tury spo­strze­żeń wielu innych spe­cja­li­stów i roz­mów z ludźmi, któ­rzy po pro­stu sta­rają się wznieść swoje życie na wyż­szy poziom, nauczy­łem się, że trud zwią­zany z osią­ga­niem oso­bi­stego mistrzo­stwa to część tego, co czyni nas ludźmi. Zma­gać się zna­czy żyć.

Nie ozna­cza to jed­nak, że trzeba cier­pieć.

Każdy z nas ma poten­cjał do tego, żeby osią­gnąć coś wię­cej.

Nasza odpo­wiedź na trud życia jest ważna, ponie­waż każdy z nas ma poten­cjał do tego, żeby osią­gnąć coś wię­cej – suk­ces. Z pew­no­ścią nie­raz odczu­jesz lęk. Na swo­jej dro­dze natra­fisz na wyzwa­nia. Wszystko zależy teraz od tego, co z nimi zro­bisz.

Nie­któ­rzy uwa­żają, że wróg mistrzo­stwa ujaw­nia się w nie­prze­wi­dy­wal­nych wybu­chach zło­ści. Takie zewnętrzne oznaki wewnętrz­nej rze­czy­wi­sto­ści nie­jed­no­krot­nie wydają się brać zni­kąd, nie wia­domo, co je wywo­łuje. Łatwo je lek­ce­wa­żyć, kiedy są drobne, ale z cza­sem mogą sta­wać się częst­sze i sil­niej­sze. Zazwy­czaj wyni­kają z nie­prze­pra­co­wa­nej traumy czy nie­uko­jo­nego bólu z przeszło­ści.

Uwiel­biam meta­forę z soczy­stą poma­rań­czą. Jeżeli ści­śniesz ten owoc, prze­ko­nasz się, że w jego wnę­trzu znaj­duje się sok. Kiedy czło­wiek znaj­dzie się pod pre­sją, to, co z niego wyj­dzie, zależy od jego wnę­trza. Jeżeli w swoim wnę­trzu masz spo­kój, miłość i cier­pli­wość, to wła­śnie one ujaw­nią się, gdy „przy­da­rzy ci się życie”. Jeśli w swoim wnę­trzu masz złość, urazę, wstyd i stres i nie nauczy­łeś się prze­pra­co­wy­wać tego bólu, to wła­śnie one z cie­bie wypłyną, kiedy nie wszystko pój­dzie zgod­nie z twoim pla­nem.

Nie­któ­rzy nauczyli się dusić wszystko w sobie. Nauczyli się nie wyra­żać zło­ści czy fru­stra­cji. Ale to tylko spra­wia, że emo­cje te obja­wiają się w ich przy­padku w inny spo­sób.

Nie­ważne, co robimy, nasz wewnętrzny ból i tak się objawi.

Ja sam nosi­łem w sobie kie­dyś dużo lęku i zło­ści, które wycho­dziły ze mnie, kiedy życie dawało mi w kość w okre­ślony spo­sób. Nie wyglą­dało to dobrze. Podróż ku uzdro­wie­niu, którą pod­ją­łem, dopro­wa­dziła mnie jed­nak do miej­sca peł­nego spo­koju i zado­wo­le­nia.

Przeciwieństwo „niezłego”: „niedobry”

W ciągu kilku lat od chwili, gdy wsta­łem z kanapy sio­stry i wkro­czy­łem do świata Lin­ke­dIna, zdo­ła­łem zbu­do­wać firmę z przy­cho­dem w wyso­ko­ści kilku milio­nów dola­rów rocz­nie. Przy­no­siła mi dużo pie­nię­dzy i poma­gała wielu oso­bom. I przez jakiś czas to wystar­czało. Ale powoli zaczęło do mnie docie­rać, że jeżeli jesz­cze raz będę musiał mówić o tym, w jaki spo­sób zop­ty­ma­li­zo­wać opis na pro­filu, to, cóż… pew­nie wybuchnę, jak to się wtedy zda­rzało.

Nie był to pierw­szy raz, gdy tra­ci­łem serce do cze­goś. Weźmy na przy­kład bejs­bol: od pią­tego roku życia gra­łem w niego z wielką przy­jem­no­ścią, aż w wieku lat sie­dem­na­stu uzna­łem, że to już nie dla mnie. Byłem w nim dobry – nale­ża­łem do naj­lep­szych zawod­ni­ków w dru­ży­nie – ale już za nim nie prze­pa­da­łem i nie wyobra­ża­łem sobie, dokąd miałby mnie dopro­wa­dzić w przy­szło­ści. Porzu­ci­łem go więc i sku­pi­łem się na fut­bolu, koszy­kówce i kon­ku­ren­cjach lek­ko­atle­tycz­nych. Dzięki takiemu posu­nię­ciu doko­na­nemu w ostat­niej kla­sie szkoły śred­niej mia­łem w col­lege’u czas, by roz­wi­nąć te umie­jęt­no­ści, prze­sze­dłem na wyż­szy poziom i dwu­krot­nie zdo­by­łem wyróż­nie­nie All-Ame­ri­can: w fut­bolu ame­ry­kań­skim i dzie­się­cio­boju.

Z firmą było podob­nie jak z bejs­bo­lem: byłem nią mocno pod­eks­cy­to­wany, a potem mi prze­szło. Nie wyko­rzy­sty­wa­łem w niej pełni swo­ich moż­li­wo­ści, cho­ciaż z dru­giej strony nie bar­dzo wie­dzia­łem, co innego mógł­bym robić. Osią­gnię­cie suk­cesu w biz­ne­sie było oczy­wi­ście miłe, a jesz­cze mil­sze było posia­da­nie pie­nię­dzy na kon­cie. Nic zatem dziw­nego, że moi kole­dzy byli w szoku, kiedy powie­dzia­łem im, że myślę o zmia­nie: „Co ty wypra­wiasz? Masz już firmę, która przy­nosi kupę pie­nię­dzy i pomaga wielu oso­bom. Dla­czego miał­byś cokol­wiek zmie­niać?”.

Ja nato­miast wie­dzia­łem, że to nie jest mój punkt rado­ści (w następ­nym roz­dziale poroz­ma­wiamy o tym dokład­niej). Jak w przy­padku więk­szo­ści ludzi i moja misja ewo­lu­owała. Czu­łem, że już nie sku­piam się na tym, co sobie wcze­śniej zało­ży­łem. Nad­szedł czas na zmianę.

Posta­no­wi­łem odejść z tej roz­ra­sta­ją­cej się z każ­dym rokiem firmy i oznaj­mi­łem to mojemu wspól­ni­kowi. Już od jakie­goś czasu było dla mnie zresztą jasne, że on ma inną wizję jej pro­wa­dze­nia niż ja, ale się nie wychy­la­łem. Zabi­ja­łem się za to pracą do trze­ciej nad ranem, by wszystko dzia­łało. Choć obaj mie­li­śmy po poło­wie udzia­łów, ja wkła­da­łem w nią trzy–cztery razy wię­cej wysiłku. Odpo­wia­da­łem nie tylko za sprze­daż i mar­ke­ting, ale też two­rzy­łem tre­ści, nato­miast on odpo­wia­dał wyłącz­nie za kwe­stie tech­niczne. Kiedy prze­sta­łem pra­co­wać, wszystko zwol­niło. Gdy zapo­wie­dzia­łem, że chcę się wyco­fać, zobo­wią­zał się do prze­ję­cia czę­ści obo­wiąz­ków sprze­dażowych. Popro­wa­dził webi­na­rium, które wcze­śniej pro­wa­dzi­łem ja, i abso­lut­nie nic nie sprze­dał. Przed­sta­wił ten sam pro­dukt. Wygło­sił te same tre­ści. I nie przy­nio­sło to żad­nych efek­tów. Wie­dzia­łem, że czas zmie­nić kie­ru­nek.

Gwoli jasno­ści dodam, że nie byli­śmy wystar­cza­jąco doj­rzali ani nie posia­da­li­śmy odpo­wied­nich umie­jęt­no­ści, żeby w zdrowy spo­sób omó­wić całą sytu­ację. Podej­rze­wam, że każdy z nas był sfru­stro­wany tym dru­gim, a w dodatku byli­śmy mło­dzi i ego­cen­tryczni (sam z pew­no­ścią mogę się pod tymi sło­wami pod­pi­sać). Obwi­nia­li­śmy się wza­jem­nie i przez kilka mie­sięcy w zasa­dzie się do sie­bie nie odzy­wa­li­śmy.

Dopiero gdy zaczą­łem reali­zo­wać wła­sną istotną misję i uzdra­wiać swoją prze­szłość, mogłem wró­cić do niego z zupeł­nie innym nasta­wie­niem.

Kiedy znowu się do niego ode­zwa­łem, zro­bi­łem to z wdzięcz­no­ścią i spo­ko­jem. Był zaszo­ko­wany i zapy­tał, co mi się stało. Odpo­wie­dzia­łem po pro­stu, że jestem wdzięczny za to, że go spo­tka­łem i wspól­nie coś zbu­do­wa­li­śmy. Tym razem czu­łem uzna­nie, a nie fru­stra­cję. Pro­gram, który razem stwo­rzy­li­śmy, na­dal przy­no­sił zna­czące dochody, więc odsprze­da­łem mu swoje udziały za sied­mio­cy­frową kwotę i w pełni sku­pi­łem na roz­wi­ja­niu swo­jej istot­nej misji.

Co będzie, jeżeli się zatrzymasz?

Im wię­cej Jason Red­man myślał o tych przy­krych sło­wach, które usły­szał w szpi­talu, tym bar­dziej się zło­ścił. Ock­nął się i zdrową ręką napi­sał żonie, żeby nie przy­cho­dził do niego nikt, kto chciałby się nad nim uża­lać. Ni­gdy wię­cej. Popro­sił, żeby na drzwiach do jego sali wywie­siła ogło­sze­nie o nastę­pu­ją­cej tre­ści:

UWAGA

Do wszyst­kich wcho­dzą­cych:

Jeżeli chcesz tu wejść ze smut­kiem albo żeby lito­wać się nad moimi obra­że­niami, idź gdzieś indziej. Odnio­słem je, wyko­nu­jąc pracę, którą uwiel­biam, dla ludzi, któ­rych kocham, wspie­ra­jąc wol­ność kraju, który darzę głę­boką miło­ścią. Jestem nie­sa­mo­wi­cie twardy i odzy­skam pełną spraw­ność. Pełną, czyli jaką? Mak­sy­malną, jaką będzie w sta­nie osią­gnąć moje ciało. A potem dodam jesz­cze ze 20 pro­cent dzięki czy­stej psy­chicz­nej wytrwa­ło­ści. Sala, do któ­rej wcho­dzisz, to miej­sce zabawy, opty­mi­zmu i inten­syw­nej rege­ne­ra­cji. Jeżeli nie jesteś na to gotowy, idź gdzieś indziej.

Od kie­row­nic­twa13

Kiedy Jason posta­no­wił przy­jąć to opty­mi­styczne nasta­wie­nie, roz­po­czął powolny, bole­sny pro­ces zdro­wie­nia. Jego ogło­sze­nie nato­miast zro­biło furorę: pierw­sza dama Michelle Obama wspo­mniała o nim w dwóch tek­stach, a sekre­tarz obrony Robert Gates przy­to­czył je w cało­ści w swo­jej książce. Co wię­cej, zain­spi­ro­wało ono miliony ludzi sta­wia­ją­cych czoła przy­tła­cza­ją­cym wyzwa­niom do przy­ję­cia takiego samego nasta­wie­nia. Po latach pre­zy­dent Geo­rge W. Bush zapro­sił Jasona do Bia­łego Domu i zło­żył pod­pis na ogło­sze­niu, które wisi obec­nie w szpi­talu Bethesda, na kory­ta­rzu oddziału zaj­mu­ją­cego się ran­nymi żoł­nie­rzami, inspi­ru­jąc kolejne osoby, a sam Jason kon­ty­nu­uje swoją istotną misję.

Suk­ces nie wyda­rza się przez przy­pa­dek.

Oto co mi powie­dział: „Musimy kształ­to­wać bar­dziej odpor­nych psy­chicz­nie ludzi i pomóc im zro­zu­mieć, że cza­sami to oni sami będą musieli przyjść sobie na ratu­nek, nikt inny im nie pomoże. Wszystko zaczyna się od cie­bie. To ty musisz wstać i ruszyć naprzód. Decy­zja, by to zro­bić, sama w sobie daje już pewien poziom rezy­lien­cji”14. Innymi słowy, suk­ces nie wyda­rza się przez przy­pa­dek. Nikt się ni­gdy przy­pad­kowo nie pośli­zgnął i na niego nie wpadł. Jor­dan Peter­son, kana­dyj­ski dok­tor psy­cho­lo­gii, ostrzega nawet rodzi­ców przed zbyt­nim uła­twia­niem dzie­ciom życia, gdyż może to spo­wo­do­wać, że nie będą odporne psy­chicz­nie. Brak wyzwań w życiu może wręcz zaszko­dzić ich roz­wo­jowi15.

A co będzie, jeżeli zre­zy­gnu­jesz z dąże­nia do mistrzo­stwa i przy­ję­cia tego opty­mi­stycz­nego nasta­wie­nia? Jak będzie wtedy wyglą­dać twoje życie? Być może będziesz osią­gać róż­no­ra­kie wyniki, ale każdy z nich będzie się wią­zać z cier­pie­niem i smut­kiem bądź poczu­ciem osa­mot­nie­nia lub bycia ofiarą. Pozor­nie będzie się wyda­wać, że wie­dziesz mistrzow­skie życie – masz rodzinę, dzieci, samo­chody, łodzie, podró­żu­jesz czy robisz inne rze­czy, które twoim zda­niem są oznaką suk­cesu – ale nie będzie w tym życiu praw­dzi­wego sensu.

Możesz na­dal tkwić w miej­scu, tyle że wtedy ni­gdy nie odkry­jesz, co naj­lep­szego mógł­byś dać światu.

John Glenn, jeden z pierw­szych Ame­ry­ka­nów, któ­rzy pole­cieli na orbitę Ziemi, przez wiele lat był sena­to­rem, a w 2012 roku dostał od pre­zy­denta Baracka Obamy Medal Wol­no­ści. Był też naj­star­szą osobą, która pole­ciała w kosmos: miał wtedy sie­dem­dzie­siąt sie­dem lat. Powie­dział kie­dyś: „Jeżeli w całym swoim życiu cze­goś się nauczy­łem, to tego, że naj­szczę­śliwsi i naj­bar­dziej speł­nieni są ci, któ­rzy poświę­cili się cze­muś więk­szemu i głęb­szemu od inte­resu wła­snego”16.

Możesz podą­żać ścieżką pasu­jącą do tego, co twoim zda­niem powi­nie­neś robić, ale nie­zgodną z twoim prze­zna­cze­niem. Albo taką, która była wła­ściwa przez jakiś czas, ale twoje życie ewo­lu­owało, a ty utkną­łeś w miej­scu i czu­jesz, że coś jest nie tak. Możesz na­dal w nim tkwić i robić to, czego ocze­kują od cie­bie inni, tyle że wtedy ni­gdy nie odkry­jesz, co naj­lep­szego mógł­byś dać światu.

Co gor­sza, to wszystko może cię w końcu sfru­stro­wać i zamiast odpo­wie­dzieć na wyzwa­nie tak, jak zro­bił to Jason Red­man, sta­niesz się zgorzk­niały i zły. Świat pełen jest ludzi, któ­rzy po napo­tka­niu wyzwań zostali zło­czyń­cami, a nie boha­te­rami wła­snych histo­rii, i zaczęli krzyw­dzić innych. Nikt z nas nie roz­po­czyna swo­jej podróży z takim zało­że­niem, a mimo wszystko część ludzi tak wła­śnie ją koń­czy.

Ja pra­gnę dla cie­bie cze­goś o wiele lep­szego – cze­goś mistrzow­skiego. I skoro na­dal czy­tasz tę książkę, zakła­dam, że też tego chcesz. Poświęćmy więc wspól­nie chwilę na usta­le­nie, w jakim miej­scu obec­nie się znaj­du­jesz, zanim zaczniesz odkry­wać swoją istotną misję.

Ocena realizacji sukcesu

Osią­gnię­cie suk­cesu w życiu wymaga sku­pie­nia się na jego trzech róż­nych obsza­rach. Ja nazy­wam je trzema gra­czami. Są to praca, rela­cje i dobro­stan. Cza­sami kusi nas, żeby sku­pić się tylko na jed­nym bądź dwóch z nich, istotne jest jed­nak roz­wi­ja­nie wszyst­kich trzech.

W ramach pro­gramu Gre­at­ness Coaching poma­gamy naszym klien­tom oce­nić, jak dobrze radzą sobie w każ­dym aspek­cie tych trzech gra­czy. Poniż­szy for­mu­larz pomoże ci zro­zu­mieć swoje mocne i słabe strony, dzięki czemu zoba­czysz, co możesz popra­wić, żeby osią­gnąć suk­ces.

Oto skró­cona wer­sja for­mu­la­rza oceny, któ­rego uży­wamy w naszym pro­gra­mie:

Praca i kariera

Robię to, co uwiel­biam i czym chcę się zawo­dowo zaj­mo­wać.

Zara­biam tyle, ile chcę, ade­kwat­nie do swo­ich kom­pe­ten­cji.

Wysi­łek, jaki wkła­dam w pracę, wywiera korzystny wpływ na innych.

Moje postępy na dro­dze do reali­za­cji celów zawo­do­wych są stałe i mie­rzalne.

Mam prze­my­ślany plan na roz­wój zawo­dowy i finan­sowy na naj­bliż­sze trzy lata.

(Zsu­muj otrzy­mane punkty) Wynik ogólny w obsza­rze „praca i kariera”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Śred­nia aryt­me­tyczna w obsza­rze „praca i kariera”: ____

Relacje

Moje rela­cje rodzinne i/albo part­ner­skie są zdrowe, satys­fak­cjo­nu­jące i ade­kwatne do moich potrzeb.

Biorę regu­larny udział w spo­tka­niach towa­rzy­skich.

Inwe­stuję czas i ener­gię w rela­cje z człon­kami rodziny, part­ne­rem, przy­ja­ciółmi i współ­pra­cow­ni­kami.

Szcze­rze mówię, w czym rzecz, nawet jeżeli temat roz­mowy jest nie­przy­jemny bądź trudny.

Mam prze­my­ślany plan na roz­wój w rela­cjach na naj­bliż­sze trzy lata.

(Zsu­muj otrzy­mane punkty) Wynik ogólny w obsza­rze „rela­cje”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Śred­nia aryt­me­tyczna w obsza­rze „rela­cje”:____

Dobrostan

Cie­szę się dobrym zdro­wiem fizycz­nym i regu­lar­nie ćwi­czę.

Na co dzień doko­nuję świa­do­mych decy­zji żywie­nio­wych.

Sen jest dla mnie prio­ry­te­tem i dbam o jego jakość.

Dbam o sie­bie i czę­sto wyko­rzy­stuję stra­te­gie opty­ma­li­zu­jące zdro­wie psy­chiczne.

Mam prze­my­ślany plan na poprawę zdro­wia na naj­bliż­sze trzy lata.

(Zsu­muj otrzy­mane punkty) Wynik ogólny w obsza­rze „dobro­stan”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Śred­nia aryt­me­tyczna w obsza­rze „dobro­stan”: ____

Twoje wyniki

Suma śred­nich aryt­me­tycz­nych: ____ (Zsu­muj śred­nie z obsza­rów „praca i kariera”, „rela­cje” i „dobro­stan”, a następ­nie podziel wynik przez 3).

Jak ci poszło?

Wyko­rzy­staj poniż­szą tabelkę do okre­śle­nia, w jakim punk­cie swo­jego życia obec­nie się znaj­du­jesz:

ODBU­DOWA

GWAŁ­TOWNY ROZ­WÓJ

PIERW­SZE ZWY­CIĘ­STA

DECY­DU­JĄCE STAR­CIE

POZIOM MISTRZOW­SKI

2,0–4,4

4,5–5,9

6,0–7,4

7,5–8,9

9,0–10,0

Krok pierwszy

Krok pierw­szy

Wróg oso­bi­stego mistrzo­stwa

Rozdział 3. Brak istotnej misji

Roz­dział 3

Brak istot­nej misji

Siedem dolców. Tyle zostało mu w kie­szeni, gdy się­gnął dna.

Od lat poświę­cał czas i ener­gię na reali­za­cję jed­nego celu: bycie naj­lep­szym na boisku i przej­ście do NFL. Miał wszystko, co było do tego potrzebne. Ćwi­czył z zapa­łem i kiedy dostał sty­pen­dium spor­towe w col­lege’u, mie­rzył 196 cen­ty­me­trów i ważył 130 kilo­gra­mów.

Ale talent i pra­gnie­nia nie zawsze wystar­czają.

Przez cztery lata grał u boku osób, które miały tra­fić do gale­rii sław NFL, i odno­sił skromne suk­cesy. Na ostat­nim roku doznał jed­nak kon­tu­zji barku, przez co nie był w naj­lep­szej for­mie. Kiedy nad­szedł czas naboru do NFL, nie został wybrany. Jego marze­nie wciąż było jed­nak żywe, dla­tego pod­pi­sał kon­trakt z Cana­dian Foot­ball League na 250 dola­rów tygo­dniowo. (Tak się składa, że sam zara­bia­łem dokład­nie tyle samo, kiedy gra­łem w zespole Arena Foot­ball League, marząc o dosta­niu się do NFL). Codzien­nie zja­wiał się na tre­nin­gach i ćwi­czył w sku­pie­niu, z zaan­ga­żo­wa­niem oraz deter­mi­na­cją, dając z sie­bie wszystko, ale cała defen­sywa dru­żyny była już obsa­dzona.

Pew­nego dnia tre­ner wezwał go do sie­bie i popro­sił o zwrot play­bo­oka – pod­ręcz­nika zagrań dru­żyny. Oznaj­mił mu: „Sza­nuję twoją ciężką pracę i deter­mi­na­cję, ale to nie­stety nie jest twój rok. Przy­kro mi, będziemy musieli roz­wią­zać umowę”. Wyda­wało się, że jego marze­nie roz­pry­sło się na kawałki.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Orga­ni­za­cje zaj­mu­jące się kolejno budo­wa­niem szkół w kra­jach roz­wi­ja­ją­cych się, zapew­nia­niem wody pit­nej miesz­kań­com tych kra­jów oraz zwal­cza­niem han­dlu dziećmi w celach sek­su­al­nych (przyp. tłum.). [wróć]

2. Vik­tor E. Frankl, Czło­wiek w poszu­ki­wa­niu sensu, przeł. Alek­san­dra Wol­nicka, Czarna Owca, War­szawa 2014. [wróć]

3. Paul Conti, Trauma: Nie­wi­dzialna epi­de­mia: Jak ją oswoić, przeł. Bar­tło­miej Kotar­ski, Wydaw­nic­two Kobiece, Bia­ły­stok 2023, str. 169. [wróć]

4. John Maxwell, One Is Too Small a Num­ber, John Maxwell, 31 maja 2011, https://www.john­ma­xwell.com/blog/one-is-too-small-a-num­ber/. [wróć]

5.Anxiety Disor­ders –Facts & Sta­ti­stics, Anxiety & Depres­sion Asso­cia­tion of Ame­rica, 27 czerwca 2022, https://adaa.org/about-adaa/press-room/facts-sta­ti­stics. [wróć]

6.Panic Disor­der, Cle­ve­land Cli­nic, 12 sierp­nia 2020, https://my.cle­ve­landc­li­nic.org/health/dise­ases/4451-panic-disor­der. [wróć]

7.Any Anxiety Disor­der, Natio­nal Insti­tute of Men­tal Health, 25 stycz­nia 2022, https://www.nimh.nih.gov/health/sta­ti­stics/any-anxiety-disor­der. [wróć]

8. Wendy Suzuki, The Most Effec­tive Ways to Manage Stress & Anxiety w/Dr. Wendy Suzuki EP 1160, 8 wrze­śnia 2021, w pod­ca­ście The School of Gre­at­ness, https://lewi­sho­wes.com/pod­cast/the-most-effec­tive-ways-to-manage-stress-anxiety-with-dr-wendy-suzuki/. [wróć]

9. Jean M. Twenge, The Sad State of Hap­pi­ness w pod­ca­ście The Uni­ted Sta­tes and the Role of Digi­tal Media, World Hap­pi­ness Report, 20 marca 2019, https://worl­dhap­pi­ness.report/ed/2019/the-sad-state-of-hap­pi­ness-in-the-uni­ted-sta­tes-and-the-role-of-digi­tal-media/. [wróć]

10.Over­we­ight & Obe­sity Sta­ti­stics, Natio­nal Insti­tute of Dia­be­tes and Dige­stive and Kid­ney Dise­ases, wrze­sień 2021, https://www.niddk.nih.gov/health-infor­ma­tion/health-sta­ti­stics/over­we­ight-obe­sity. [wróć]

11. Bill Fay, Demo­gra­phics of Debt, Debt.org, 23 lutego 2022, https://www.debt.org/faqs/ame­ri­cans-in-debt/demo­gra­phics/#:~:text=The%20average%20American%20has%20%2490%2C460. [wróć]

12.The State of Men­tal Health in Ame­rica, Men­tal Health Ame­rica, 25 stycz­nia 2022, https://mha­na­tio­nal.org/issues/state-men­tal-health-ame­rica. [wróć]

13. Jason Red­man, Navy Seal’s 3 Rules for Leader­ship, Over­co­ming Near Death Expe­rien­ces & Bre­aking The Vic­tim Men­ta­lity w/Jason Red­man EP 1175, 13 paź­dzier­nika 2021, w pod­ca­ście The School of Gre­at­ness, https://lewi­sho­wes.com/pod­cast/navy-seals-3-rules-for-leader­ship-over­co­ming-near-death-expe­rien­ces-bre­aking-the-vic­tim-men­ta­lity-w-jason-red­man/. [wróć]

14.Ibi­dem.[wróć]

15. Valu­eta­in­ment, Con­se­qu­en­ces of Over Pro­tec­ted Chil­dren – Jor­dan Peter­son, YouTube, 8 sierp­nia 2019, https://www.youtube.com/watch?v=Ll0opgJ9_Ck. [wróć]

16.Tri­bute to John Glenn from the Glenn Family and the John Glenn School of Public Affa­irs, red. Brian Dun­bar, NASA, 8 grud­nia 2016, https://www.nasa.gov/feature/tri­bute-to-john-glenn-from-the-glenn-family-and-the-john-glenn-school-of-public-affa­irs/. [wróć]