Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W tej książce odkryjesz zbiór historii pełnych mądrości i pogody ducha, a także będących próbą zgłębienia życiowych tajemnic.
Większość z nich pojawia się w pracach klasycznych sufich, jak Rumi, Attar czy S'adi. Neil Douglas-Klotz opowiada je w swojej interpretacji, przybliżając dawne opowieści współczesnemu czytelnikowi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 150
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Niechże ktoś przekaże nam dobrą nowinę!” – zabrzmiały słowa w londyńskiej katedrze św. Pawła w czerwcu 2017 roku, gdy rozpoczęła się ceremonia święceń kapłańskich. Wielebny utrafił w sedno, gdy tymi słowy zwrócił się do tych, którzy zebrali się dla uczczenia młodych i nieco starszych ludzi, kobiet i mężczyzn, z powodu ich postanowienia, aby resztę swojego życia poświęcić posłudze duchowej.
Rzeczywiście, żyjemy w niepewnych czasach, kiedy to „dobra nowina” zazwyczaj okazuje się próżną nadzieją, ale przecież nasza sytuacja nie jest wyjątkowa. W przeszłości wielokrotnie nastawały czasy o wiele bardziej niepewne i niebezpieczne, a jednak przetrwaliśmy jako gatunek i nasza historia trwa. W istocie życie jest cyklem opowieści, niekiedy długich i zawiłych, ze zmieniającymi się okolicznościami i zaskakującym finałem. Wszystko, czego doświadczamy w życiu, kryje w sobie jakąś historię; każda myśl, każda twórczość, każde przedsięwzięcie – artystyczne, naukowe, literackie, muzyczne, związane ze sztuką piękną lub sportem – wszystko to ma swoją zakulisową historię, którą warto poznać, albowiem z tego składa się prawdziwe życie.
Opowieści najbardziej warte naszej uwagi są uniwersalne i ponadczasowe i choć mogą zmieniać formę, temat czy język, zachowują istotę przekazu, pierwotną myśl. Właśnie dlatego wydają się nam znajome. Opowieści sufickie doskonale pasują do tej definicji – niezależnie od języka i kontekstu kulturowego są ponadczasowe, przesycone pradawną mądrością, którą często tracimy z oczu z powodu szalonego pędu współczesności. Historie te są zakorzenione w fundamentalnym żywiole życia, w kwestiach wspólnych dla nas wszystkich niezależnie od czasu i miejsca – niestety nasza uwaga jest tak ulotna, a nasze zainteresowania tak zmienne, że często nie potrafimy stawić czoła nawet najbardziej prozaicznym wydarzeniom, gdyż wyjaśnień nie znajdziemy w Google’u czy Wikipedii. Czas stał się bardziej efemeryczny niż kiedykolwiek dotąd, bo jesteśmy wystawieni na działanie mnóstwa ulotnych i przypadkowych zjawisk wskutek rozpowszechnienia mediów społecznościowych. Podłączamy się do internetu i nieświadomie spędzamy długie godziny na Facebooku, Instagramie, Twitterze i tak dalej. Czy to jakakolwiek inspiracja? Wielu udzieliłoby stanowczo twierdzącej odpowiedzi, jednak dla większości z nas rzeczywistość jest prawdopodobnie inna.
Opowieści sufickie są niczym starożytne wykopaliska, które wymagają troski i uważnego zgłębienia – nie wolno nam zapominać o wspaniałej umysłowości, która je zrodziła, o mądrości, którą zawierają, bo to niezwykle ważny dorobek, cenny dla przyszłych pokoleń. Wykopaliska będące dziedzictwem kulturowym i duchowym to nader ważne narzędzia, które umożliwiają nam wgląd w naszą przeszłość i zrozumienie, skąd pochodzimy, czego dokonaliśmy i jaki jest nasz wkład w cywilizację. Kiedy stoimy przed starożytnym zabytkiem, jesteśmy do głębi poruszeni, bo dzięki obecności w tym miejscu nawiązujemy więź ze wszystkimi innymi ludźmi – z naszą ludzką spuścizną. To samo dzieje się wtedy, gdy po raz pierwszy słyszymy opowieść suficką.
Gawęda, snucie opowieści – jedna z najwcześniejszych odmian komunikacji międzyludzkiej – do dziś pozostaje wspaniałym sposobem spotkań duchowych. Przywołanie klasycznych sufickich opowieści z różnych tradycji we współczesnym języku to bezcenny dar, który Neil Douglas-Klotz przekazuje swoim czytelnikom. Do tego zbioru włączył on wiele zabawnych historii, bo w istocie jednym z wyróżników większości opowieści sufickich jest humor (bez wątpienia przydałoby się nam więcej poczucia humoru we współczesnym świecie!). Humor to szczególnie cenny składnik, gdyż pomaga nam zrozumieć te przypowieści zawierające pradawną mądrość, historie, które w przeciwnym razie mogłyby nas zniechęcać lub okazać się trudne do przetrawienia. Jako mistrzowski interpretator Douglas-Klotz nie tylko przekazuje nam mądrość suficką, unikając protekcjonalności, ale także wnosi własny cenny wkład w postaci szczypty poczucia humoru w doskonale dobranych miejscach, dzięki czemu nasza uwaga pozostaje wyostrzona. Gdy czytamy, że przezabawne pouczenia Nassrudina Hodży z Imperium Osmańskiego przedostały się do Persji i dalej do chanatów w Azji Środkowej, pokonując tysiące kilometrów, uświadamiamy sobie, że granice państwowe czy geograficzne to wytwór naszej wyobraźni, a ludzie wszędzie są tacy sami.
Douglas-Klotz zwraca uwagę na to, jak Carl Jung i inni psychologowie zajmujący się archetypami usiłowali sklasyfikować baśnie ludowe zgodnie z różnymi teoriami na temat ludzkiej osobowości. Jednak opowieści sufickie, jak stwierdza, powinniśmy uznać za osobną kategorię. Niechaj same wykonają swoje zadanie, z czego przecież wywiązywały się doskonale na przestrzeni stuleci bez pomocy psychologów. Gdybyśmy umieli czytać te historie bez stosowania naszej współczesnej logiki, bez kategoryzowania i klasyfikowania, gdybyśmy pozwolili im wniknąć w nasz umysł bez określenia ich wpływu na naszą psychikę, przyniosłyby nam o wiele większy pożytek. Douglas-Klotz przedstawia pokrewne koncepcje rodem z judaizmu, chrześcijaństwa i islamu – takie jak Iblis, Anioł Śmierci – i w świeży sposób przybliża nam różne ich interpretacje pochodzące z tych religii. Tak oto skłania nas do poszerzenia wizji, zachęca do wyrobienia sobie własnego zdania zamiast podążania ślepo za głosem tradycji, w której zostaliśmy wychowani. Snując opowieści, we właściwych momentach podsuwa nam cenne wyjaśnienia, dzięki czemu mamy przewodnika podczas lektury tekstów, które są pozornie proste, a jednak wielowymiarowe i głębokie w swym duchowym przesłaniu.
Jeśli szukamy zajmujących opowieści, czytajmy Douglasa-Klotza! Pisze tak, jakby siedział w naszym pokoju zaproszony na podwieczorek, żeby uraczyć nas przyjemnymi, często zabawnymi, lecz zarazem wzruszającymi opowieściami sufickimi. Jego uwspółcześnienie dawnych tekstów jest subtelne i uważne, a jednocześnie bezkompromisowe. Nie wszystkie historie przedstawiają sufich w pozytywnym świetle i nie wszystkie kończą się tak, jak byśmy tego oczekiwali – niekiedy złoczyńcy pozostają bezkarni, kochankowie są rozdzieleni, a jeśli nawet się zejdą, uświadamiają sobie, że popełnili wielki błąd – czyż nie takie scenariusze pisze nasze codzienne życie? Warto jednak zwrócić uwagę na to, co może się dziać w innym zakamarku naszego umysłu podczas lektury tej książki. Albowiem ostatecznym celem tych opowieści jest przeobrażenie i pogłębienie naszego rozumienia świata dokoła, a także – co wydaje się jeszcze ważniejsze – wyczulenie naszej uwagi na to, co dzieje się w naszym świecie wewnętrznym.
Maryam Mafi, autorka Rumi’s Little Book of Life
W dzisiejszych czasach tak wiele spraw pochłania naszą uwagę: całodobowe serwisy informacyjne, media społecznościowe, portale filmowe, kabarety, postmodernistyczna sztuka performance. Można by zapytać: czy jest jeszcze miejsce dla skromnej opowieści sufickiej?
Po pierwsze, przyjrzyjmy się obsesji naszej kultury na punkcie informacji i „faktów”. Jak powiedział wybitny amerykański pisarz Mark Twain, istnieją trzy kategorie nieprawdy: kłamstwo, cholerne kłamstwo i statystyka. Kiedy czterdzieści lat temu pracowałem jako dziennikarz, już wtedy było jasne, że reporter w terenie może w sposób tak wybiórczy zredagować swoje doniesienia, że przedstawi historię całkiem odmienną od tej, którą przeżył naoczny świadek. Codziennie przekonujemy się, że różni ludzie widzą i pamiętają różne rzeczy. Nawet nagranie wideo można odpowiednio zmontować. W odróżnieniu od faktów, „faktów” alternatywnych i serwisów informacyjnych opowieść suficka przedstawia nam coś innego: prawdziwe zmyślenie. Te ponadczasowe historie mówią coś bardzo głębokiego o tym, jak z tkanki życia tworzymy różne rzeczywistości.
Co się tyczy naszego zaabsorbowania branżą rozrywkową, to oczywiście opowieść suficka nie może rywalizować z efektami specjalnymi epoki cyfrowej. Jednak suficki nauczyciel snujący określoną historię nigdy nie dąży wyłącznie do autoprezentacji i zabawienia odbiorcy. Każda opowieść jest wyjątkowa, każda przeplatana wątkami miejscowych relacji i sensów, które dziś moglibyśmy nazwać wspólnotą duchową, nawet jeśli tworzy się ona spontanicznie. W ramach tej wspólnoty obustronne poszukiwanie mądrości wymaga od opowiadającego, by reagował na okoliczności danej chwili, zamiast dać przećwiczone przedstawienie. Gdy gromadzą się mistycy i uczniowie, nauczyciel przeplata opowieści z praktykami duchowymi i medytacją, a to prowadzi wszystkich do wrót przeżycia, które przekształca codzienne poczucie rzeczywistości. Lecz wskazanie bramy nie jest tym samym co przejście przez nią – stąd potrzeba tych opowieści, bo są one delikatnym pchnięciem w plecy adepta podążającego ścieżką.
Gdyby jednak celem było tylko samodoskonalenie się, po cóż mielibyśmy opowiadać historie, skoro mamy tak wiele cennych poradników, które pomagają przekształcić naszą psychikę i świadomość? Im dalej zagłębiamy się w „ja”, tym bardziej przekonujemy się, że logika nas zawodzi. Większość życia nie podporządkowuje się nawet najbardziej złożonym algorytmom, jakie potrafi wygenerować sztuczna inteligencja (spójrzmy na zwyżki i spadki na giełdzie). Kiedy sufi opowiada historię, PowerPoint nie znajduje zastosowania, nie ma żadnych genialnych złotych myśli, które należy skrupulatnie zanotować. Tych opowieści nie da się pokroić, porozcinać, sprowadzić do jednego metaforycznego lub alegorycznego sensu. W rzeczywistości jeśli dobrze opowiadamy historię suficką, zinterpretowanie jej zadałoby jej kłam. Gdybym stwierdził, że ptak to dusza, osioł to nasze ego itd., wtedy wszystko straciłoby znaczenie.
Podobnie jak koan w tradycji zen, prawdziwa opowieść suficka pozwala na to, aby w naszym wnętrzu do głosu doszła wrodzona mądrość. A mądrość (w przeciwieństwie do swego ubogiego krewniaka: faktu lub domniemanego faktu) nie może być zaserwowana niczym pigułka racjonalnej, poznawczej stronie naszego umysłu. Ten aspekt naszej umysłowości – przydatny w wielu sytuacjach – zafiksowuje się na rzekomym znaczeniu, ideale lub zasadzie, po czym odchodzi szczęśliwy i niezmieniony w swojej głębi.
Tymczasem właśnie w tej głębi kryją się ważne uczucia, skłonności, nawyki i pasje, które oddziałują na większość naszego życia. Gdy angażujemy nasze serce-umysł wyłącznie powierzchownie, wtedy nawet przypowieść Buddy zmienia się w miałką historię usłyszaną przez głupca, pozbawioną większego sensu.
Najlepiej wyjaśnił to Jezus w Ewangelii. Spytany przez uczniów, dlaczego nie wyrazi w prostych słowach tego, o czym mówi, odparł, że pewien aspekt naszego serca-umysłu potrafi odbierać rzeczy bezpośrednio – to domena prostych promieni światła. Inna, głębsza strona naszej natury tkwi w mroku i pojmuje wyłącznie poprzez własne urzeczywistnienie. Aby dosięgnąć tego ukrytego aspektu naszego jestestwa, musimy obrać inną ścieżkę: jest ona kręta i zygzakowata. Zatem Jezus zalecał, aby jego uczniowie używali odpowiednich narzędzi w swojej wędrówce do celu. Czasem, rzekł, postępujcie otwarcie i jawnie jak gołębie, kiedy indziej zaś wędrujcie jak wąż, wijąc się potajemnie pod osłoną nocy. (Zwykle słowa te tłumaczy się jako: „Bądźcie roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie”).
Wysnuta meandrycznym szlakiem opowieść suficka wywodzi się z głębi tej inspiracji i mądrości, które są źródłem wszystkich najwspanialszych historii w dorobku człowieka. Na starożytnym Bliskim Wschodzie prorocy semiccy łączyli tę ścieżkę ze Świętą Mądrością, a więc Sofią, z którą wielu wczesnych chrześcijan kojarzyło Jezusa. W odpowiedzi na największe zagadki życiowe tego rodzaju opowieści, których fundamentem jest mądrość, potrafią zmienić znak zapytania w wykrzyknik objawienia.
Historie sufickie nie powiększają naszej wiedzy – rozumianej jako zbiór nabytych informacji – lecz pomagają nam „oduczyć się”, rozłożyć na czynniki pierwsze neurotyczne wzorce mentalno-emocjonalne, które chronią nasze fałszywe poczucie tożsamości. Gdy przekraczamy te granice, możemy zabrnąć na dzikie bezdroża. Odkrywamy pejzaże wewnętrzne, mniej poddane kontroli, a zarazem bogatsze niż narzucone nam zasady, którymi kierujemy się w życiu. W tym sensie opowieści sufickie funkcjonują odmiennie niż algorytmy komputerowe mediów społecznościowych, które karmią nas tylko tym, co wzmacnia i ugruntowuje nasze upodobania (lub pozorne upodobania).
Jak wyraził to pewnego razu niemiecki pisarz Hermann Hesse, wielkie opowieści w dorobku ludzkości – baśnie, historie chasydzkie, celtyckie legendy, opowieści w tradycji zen i sufizmu – są niezrównanym przykładem „biografii duszy”. Ta głębia duchowa jest wspólna wszystkim ludziom. Dlatego wysłuchiwanie takich opowieści na żywo zbliża nas do siebie, tworząc raz po raz – wciąż jakże wątłe – poczucie ludzkiej wspólnoty.
Źródła wykorzystane w tym zbiorze
Opowieści zamieszczone w tym zbiorze zaczerpnąłem z dziesiątków źródeł, które z przyjemnością wykorzystywałem na swoich seminariach w ostatnich trzydziestu latach. Większość z tych opowieści pojawia się po raz pierwszy w dziełach klasycznych sufich, takich jak Rumi, Attar czy Sa’adi. Inne trafiły do nas bezimienne, przekazywane w rozmaitych wersjach z ust do ust przez setki lat.
Wydanie ustnej opowieści drukiem stanowi pewne wyzwanie. Można odrzeć ją do gołego „kośćca”, przez co stracimy różne smaczki i podteksty. Można potraktować ją jak prehistorycznego owada uwięzionego w bursztynie: zostawiamy wszystkie kulturowe detale, lecz wtedy opowieść wydaje się „martwa”. Jestem wielkim zwolennikiem opowiadania na żywo, lecz niektórzy tak zwani zawodowi gawędziarze popełniają drugi z wymienionych błędów: nie rozumieją, na czym polega przesłanie opowieści – jej żywotność jako wewnętrzne doświadczenie, które jest dostępne każdemu. Wtedy owszem, potrafimy zadziwić słuchacza, ale gubimy po drodze mądrość zawartą w danej historii.
Podobnie niektórzy autorzy nadmiernie przyozdabiają lub nadinterpretowują opowieści sufickie, mając na względzie określony cel (często jest to zawężenie przesłania do psychologicznego lub religijnego przekazu). Całą fabułę konstruują jako alegorię będącą wyrazem zasady, którą chcą przekazać. Moim zdaniem – jak ujął to pewien mistrz zen – przypomina to wypad do restauracji, aby zamówić pigułkę witamin. Gdzie w tym sztuka życia, radość z dokonywania własnych odkryć?
Mam nadzieję, że udało mi się pójść drogą środka, unikając wspomnianych skrajności. Uwspółcześniłem dialogi i zarazem celowo zachowałem rozmaite anachroniczne punkty odniesienia. Wskazówka: oto technika pozwalająca wykorzystać opowieści jako pouczenia duchowe. Po drugie, uwaga: trafiają się wątki fabularne, które prowadzą donikąd. Po trzecie, czasem dobro nie zostaje nagrodzone, a zło ukarane (ale przecież takie właśnie jest życie). Mógłbym wyliczać dalej, ale nie chcę psuć czytelnikowi zabawy.
Jak już wspomniałem, suficki gawędziarz często przeplata opowieść medytacją, praktyką duchową, modlitwą lub nauczaniem. Słynny trzynastowieczny sufi Dżalaluddin Rumi czyni tak w długim poemacie epickim zatytułowanym Masnawi (nazwa formy wierszowej). Należy przeczytać to dzieło w pełnej formie, aby zrozumieć, jak Rumi tka swoje czarowne zaklęcie. „Zbłąkane wątki”, które wplata, mogą wydawać się dygresjami, a przecież funkcjonują raczej jak kuglarska sztuczka zręcznego magika. Kiedy patrzymy w inną stronę, w naszym wnętrzu dzieje się coś nieoczekiwanego. Aby osiągnąć podobny efekt w formie drukowanej, w niektórych opowiadaniach zamieszczałem komentarze lub adnotacje.
Bez wątpienia nic nie może się równać wysłuchaniu opowieści sufickiej na żywo. Aby w sposób udany opowiedzieć podobną historię, trzeba w niej najpierw trochę „pobyć”, podobnie jak wchodzimy do nieznanego lasu i stopniowo poznajemy tamtejsze rośliny i zwierzęta. Gdy jednak opowiadamy na żywo, w każdej chwili możemy napotkać coś niespodziewanego.
Jak wspomniałem w książce The Sufi Book of Life, zachęcam czytelników do tego, aby wyszli poza stronice (lub ekran) i poznali prawdziwych sufich. Z ręką na sercu: nie jest to wcale takie trudne (co nie oznacza zarazem, że jest dziecinnie łatwe – z uwagi na to, że sufi na całym świecie żyją w obliczu zagrożenia ze strony islamskich fundamentalistów).
Mam nadzieję, że opowieści te tchną życiem, które roznieci iskrę w duszy czytelnika. Jeśli tak, może on stać się wtedy kolekcjonerem podobnych przypowieści – tak właśnie było ze mną.
Warto czytać, warto słuchać i przekazywać dalej po swojemu, a wtedy okaże się, że jesteśmy trochę innym sobą, bardziej nieskrępowanym i ludzkim.
Neil Douglas-Klotz (Saadi Shakur Chishti) Fife, Szkocja maj 2017 r.
1
Można by pomyśleć, że opowieści sufickie przedstawiają sufich wyłącznie w pozytywnym świetle. Nic bardziej mylnego.
Jedna słynna historia, opowiedziana przez dwunastowiecznego mędrca Fariduddina Attara, mówi o tym, że suficki szejk podróżował pewnego razu na grzbiecie osła, winszując sobie w duchu, że jest bardzo mądrym nauczycielem, który ma rzeszę uczniów. Nagle osioł pierdnął. Ta „chwila zen” rodzi szczerą skruchę u głównego bohatera, który dochodzi do wniosku, że jego nafs, małostkowe „ja”, doczekało się właściwego komentarza ze strony zwierzęcia.
Pierwsza opowieść tego zbioru zaczerpnięta jest z poematu Masnawi Rumiego, długiego dzieła mającego dwadzieścia pięć tysięcy wersów, częstokroć zwanego „perskim Koranem”. Kilka opowieści zapożyczonych z dorobku tego mędrca opowiada o wyzwaniach i słabostkach w życiu derwiszów.
Druga opowieść pochodzi z Turcji Osmańskiej. Można ją postrzegać jako satyrę, która kpi zarówno z intelektualistów, jak i derwiszów. Lecz pod powierzchnią kryje się głębszy sens.
Dawno, dawno temu w starym Bagdadzie żył sławny suficki szejk. Słynął z działalności charytatywnej i dobroci serca. Zatrzymywał dla siebie tylko tyle, ile potrzebował, resztę zaś rozdawał biedakom. Wśród ludzi cieszył się więc znakomitą opinią. Prawie wszyscy go kochali. Prawie.
Był bowiem jeden problem. Jako że szejk niczego nie miał na własność, pożyczał to, co rozdawał każdego dnia. W efekcie wciąż był zadłużony u wielu ludzi. Ilekroć był w potrzebie, zawsze znalazł się jakiś szczodry człowiek, który przychodził mu z pomocą. Mimo to wierzyciele wciąż deptali mu po piętach.
Szejkowi przybywało lat i kredytodawców było coraz mniej – niektórzy bali się, że być może nie odzyskają swoich pieniędzy. Niemniej dzięki swojej reputacji szejk wciąż mógł liczyć na pożyczkę. Zamożni kupcy nie chcieli, aby uznano ich za skąpców, którzy nie raczą wspomóc zacnego człowieka. Obawiali się, że straciliby klientów z tego powodu.
Pewnego razu szejk zachorował. Z każdym kolejnym dniem jego stan się pogarszał. Wreszcie szejk poprosił swoich muridów (uczniów), aby wnieśli go na łożu do małej sali w chanace, siedzibie sufich, w której mieszkał ze swoimi zwolennikami. Dodał, że właśnie tam pragnie spotkać się ze swoim Stwórcą.
W odróżnieniu od wielu podobnych budowli w świecie dawnego sufizmu ta chanaka była skromnym domem wzniesionym z cegły suszonej. Kwatery uczniów ciągnęły się z dwóch stron przykrytego kopułą meczetu i sali spotkań – wszystko przypominało serce z dwoma rozpostartymi skrzydłami.
Uczniowie zgromadzili się dokoła łoża. Wielu z nich było śmiertelnie poważnych, bo liczyli na błogosławieństwo z ust umierającego nauczyciela. Szejk uśmiechał się promiennie i oddychał spokojnie. Stopniowo rozeszła się wieść o jego rychłej śmierci, toteż przybyło wielu innych ludzi z okolicy. Wśród nich znalazło się sporo wierzycieli sufiego. Oprócz ostatniego błogosławieństwa wierzyciele ci myśleli o jeszcze jednym: zwrocie długu. Mieli nadzieję, że przed śmiercią szejk dokona cudu i odda im pieniądze.
Jeden z nich szepnął drugiemu do ucha:
– Ile jest ci winien?
– Tysiąc złotych dinarów. A tobie?
– Tylko pięćset srebrnych dirhamów.
W sali zapanowała mieszana atmosfera, ujmując rzecz delikatnie: smutek, nadzieja, oczekiwania, niepokój, do tego słychać było narastające szepty i pomruki.
– Skoro aż tyle jest ci winien, dlaczego pożyczył jeszcze więcej ode mnie?
– Czy nie mógł mnie spłacić pieniędzmi, które pożyczył od Ahmeda? Przecież mógłby się obyć bez sześciuset dinarów.
– To niepojęte! Wszystkim nam jest winien pieniądze!
Sala pękała teraz w szwach i jedynie mały krąg uczniów chronił szejka przed tłumem wzburzonych wierzycieli, którzy napierali ze wszystkich stron.
Szejk oddychał coraz słabiej i tylko najbliżej stojący widzieli, że wciąż kołacze się w nim życie. Skinął ręką na jednego z uczniów.
– Co ci wszyscy ludzie tu robią? – wyszeptał.
– Mistrzu, niechaj Allah mi wybaczy, wielu z nich twierdzi, że jesteś im winny pieniądze.
– Pieniądze? Ach tak, zapewne tak jest. Wszystko w rękach Boga.
– Co rzekł twój mistrz? – spytał jeden z wierzycieli tak głośno, że usłyszeli go wszyscy obecni.
– Mistrz mówi, że wasze pieniądze są w rękach Allaha – odparł uczeń.
Wśród wierzycieli rozległ się donośny jęk.
– W rękach Allaha? Wiecie, co to znaczy?
– Jestem skończony! – zakrzyknął pierwszy kupiec.
– Ty? To mnie czeka plajta! – odpowiedział drugi.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki