LUST. Tour de Chambre - 6 opowiadań erotycznych - Alexandra Södergran - ebook + audiobook

LUST. Tour de Chambre - 6 opowiadań erotycznych ebook i audiobook

Alexandra Södergran

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Linda mieszka w akademiku i najbardziej lubi swoją samotność. Pewnego wieczoru wszystko się zmienia. Z powodu przerwy w dostawie prądu, całe piętro akademika pogrąża się w ciemności, wyzwalając u niektórych erotyczne żądze. To będzie niezapomniana noc, nie tylko dla Lindy.

Zbiór składa się z 6 opowiadań erotycznych:

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz - Upadek Premiera - O smaku chili - Nagranie - Artysta - Awaria zasilania

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 34 min

Lektor: Katarzyna Puchalska

Oceny
4,4 (11 ocen)
8
1
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Alexandra Södergran

Tour de Chambre - 6 opowiadań erotycznych

Lust

Tour de Chambre - 6 opowiadań erotycznychprzełożyła Agnieszka Strążyńska, Agata MakowieckaZdjęcia na okładce: Shutterstock Copyright © 2020, 2020 Alexandra Södergran i LUST Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788726536164

1. Wydanie w formie e-booka, 2020

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz

Słońca wciąż jeszcze nie widać było nad horyzontem, ale nastał już dzień. Powietrze przenikało pierwsze jesienne zimno, więc Gustav zapiął swoją cienką roboczą kurtkę. Był ubrany na niebiesko w odzież, w którą zaopatrzyła go firma. Wciąż pachniała nowością. Nerwowo obmacał kieszenie, czy aby nie zapomniał o narzędziach. Te akurat kupił sam.

Poszedł skrótem przez pusty parking. Po drodze minął go jeden samotny samochód, w ciszy rozlegały się jedynie sporadyczne okrzyki mew. Droga pieszo do pracy w pierwszym dniu jej wykonywania wydawała mu się czymś pięknym.

– Zamknij się na chwilę, Pelle – odezwał się jeden z trzech starszych mężczyzn stojących przed robotniczym barakiem. – Wygląda na to, że ten nowy facet właśnie tu idzie.

Rozmowa ustała, wszyscy się odwrócili, aby go zobaczyć. Każdy z nich miał na sobie niebieski kombinezon i trzymał w dłoni kubek z kawą, z którego w nieruchomym powietrzu unosiła się para w postaci przezroczystych obłoczków.

– Jak myślisz? Poradzi sobie z tym?

– Wygląda na silnego, ale może to tylko mięśnie nadmuchane na siłowni.

– Zobaczymy.

– Wow, ale się ucieszy, kiedy zobaczy pannę rozbieralską z trzeciego piętra.

Wszyscy trzej zaśmiali się głośno. Gustav skierował się spokojnym krokiem w ich stronę. Jasnoniebieski barak postawiono na żwirze naprzeciwko bloku mieszkalnego. Obok ściany domu ustawiono wielki podnośnik. Z jego olbrzymiej platformy zwisała trawa i zaschnięta glina – trawnik przed budynkiem został zupełnie zmasakrowany. Do okien bloku poprzybito deski, wszystko zabezpieczono plastikiem.

– Cześć – Gustav przywitał się z nimi uściskiem dłoni.

– Czyli to ty jesteś tym nowym? – stwierdził jeden z mężczyzn, ten, który przedstawił się jako Ronny. Z szacunkiem docenił silny uścisk Gustawa i z uwagą zaczął przyglądać się jego twarzy, próbując z niej wyczytać, co z niego za jeden.

– Tak, dziś jest mój pierwszy dzień. W piątek byłem na rozmowie – odpowiedział Gustav.

– Czyli wiesz, na czym to wszystko polega – powiedział Ronny.

– Tak, mamy wymienić okna i oczyścić fasadę – ale tego akurat nigdy wcześniej nie robiłem.

– Aha, czyli nigdy nie pracowałeś w budownictwie?

– Nie, to moja pierwsza praca.

– Rozumiem, ale masz jakieś wykształcenie?

– Tak, ukończyłem klasę o profilu budowniczym w szkole na Södervärn w Malmö.

– Za to jesteś silny, a to najważniejsze. Te okna ważą pięćdziesiąt pięć kilo i muszą je przenosić dwie osoby. Jeśli chcesz kawy, to pójdź do baraku i sobie nalej, stoi na blacie kuchennym. Zaczynamy za kwadrans.

Przez resztę czasu nikt się do Gustava nie odzywał; robotnicy posługiwali się żargonem, z którego nie rozumiał zbyt wiele. Załapał tylko, że rozmawiają o dziewczynie mieszkającej na najwyższym piętrze. Najwidoczniej za dnia zajmowała się domem, a ze słów kolegów wynikało, że lubiła się pokazywać.

Nadja obudziła się na dźwięk mechanicznego, przypominającego ciągnik terkotu, który rozległ się przed domem. Powoli przypominała sobie o podnośniku i robotnikach. „Czyli koniec weekendu” – stwierdziła i skuliła się pod kołdrą w ramach protestu przeciwko wyjściu na spotkanie nowemu dniowi. Podnośnik zatrzymał się na wysokości piętra niżej, terkot ustał. Nadja podciągnęła kołdrę aż do policzków, ale zaraz po chwili ją zsunęła. Uśmiechnęła się do siebie.

Boso poszła do kuchni. Podłoga była chłodna, ale w przyjemny sposób. Włączyła ekspres do kawy i pochyliła się, żeby otworzyć najniższą szafkę kuchenną. Z delikatnym szelestem koszula nocna podciągnęła się w górę jej szczupłych, złocistobrązowych ud. Nadja wyciągnęła się, aby dosięgnąć kurków, ukazując majtki ciasno opinające jej pośladki.

Silnik podnośnika znów się uruchomił, terkot się wzmógł. Nadja podeszła spokojnie do zlewozmywaka i napełniła wodą czajnik elektryczny. Uśmiechnęła się filuternie do siebie. Kiedy odwróciła się, ujrzała głowy dwóch mężczyzn powoli wyłaniające się zza dolnej krawędzi okna. Starszego z nich rozpoznała z ostatniego tygodnia, ale drugi zdziwił ją swoim bardzo młodym wyglądem. Z zaciekawieniem zaczęła mu się przyglądać i kiedy szybko spojrzała mu w oczy, nogi nagle pod nią zadrżały. Jego oczy były ciemnoniebieskie, naprawdę piękne. Twarz miał trochę kanciastą, o ostrych, pięknie uwydatnionych rysach i krótkim zaroście. Włosy w lekkim nieładzie. Był dobrze zbudowany i tak przystojny, że kobieta nieświadomie oblizała wargi.

Przywołała się do porządku i zakradła się w stronę okna. Podnośnik zatrzymał się i nastała cisza. Czuła się tak, jakby robotnicy stali w kuchni razem z nią, i było to dla niej bardzo intymne. Gdyby nie dzieląca ich od siebie szyba, mogliby się wręcz dotknąć.

Na parapecie w małej doniczce rosła uprawiana przez nią papryka chili. Liście zżółkły i podwiędły, ale wiele owoców zdążyło dojrzeć, przyjmując piękny czerwony kolor. Dotknęła jednego z nich i ścisnęła lekko między kciukiem i palcem wskazującym, aby sprawdzić, czy wciąż jest twardy. Pochyliła się do przodu, bardzo nieznacznie, aby mu się przyjrzeć. Ramiączko cieniutkiej koszulki zsunęło się jej z ramienia. Koszulka zsunęła się lekko i w głębokim dekolcie ukazały się ocierające się o siebie piersi. Dziewczyna pochyliła się trochę bardziej. Ramiączko zsunęło się jeszcze niżej, aż do łokcia. Odczuwała przyjemność z tej sytuacji i wciąż jeszcze nie udzieliła sobie pozwolenia, aby sprawdzić wyraz ich twarzy, chociaż wiedziała, że się na nią gapią. Cisza przemawiała swoim własnym językiem. Jedyne, co teraz powstrzymywało koszulkę przed całkowitym zsunięciem się, było obszycie, które zatrzymało się na jej sztywnych sutkach.

Nadja szybko podniosła wzrok. Przystojny facet miał półotwarte usta. Jego ręka zawisła w powietrzu – jakby zamierzał ugryźć kanapkę, ale zamarł w trakcie tego ruchu. Kobieta wydała z siebie westchnienie wdzięcznej radości. Poczuła łaskotanie w kroczu, a w nogach delikatne mrowienie. Sutki stwardniały niczym diamentowe wiertło. Bardzo powoli cieniutki materiał zaczął się ześlizgiwać, ukazując okrągłe brodawki – ciemnobrązowe, koliste i bardzo piękne – po czym koszulka zupełnie się zsunęła. Nadja popatrzyła na swoje piersi, a potem na robotników. Uśmiechnęła się przepraszająco. Z wielkimi oczami i zaokrąglonymi na kształt zaskoczenia ustami wydała z siebie bezgłośne „ojej!”, nawiązując jednocześnie kontakt wzrokowy z młodszym z mężczyzn. Jego twarz miała wniebowzięty wyraz. Dziewczyna poczuła, że palą ją policzki i instynktownie skierowała dłoń w stronę krocza, jakby chciała ugasić pożar, nakrywając go czymś. Naciągnęła także ramiączko, ponownie zakrywając swoje wdzięki. Żar palący jej policzki przemienił się w lekki rumieniec, w całym ciele czuła łaskotanie. Wezbrał w niej śmiech niczym bąbelki powietrza wznoszące się ku powierzchni wody.

Gustav i Ronny mieli uśmiechy przyklejone do twarzy. To był wspaniały dzień.

Następnego ranka Gustav zjawił się trochę wcześniej i zdążył na poranną kawę z kolegami. Tego dnia nie było aż tak jasno. Niebo pokrywała biała powłoka chmur. Kiedy Ronny przemawiał, spoglądał od czasu do czasu na Gustava, który dzięki temu poczuł się częścią zespołu.

– Przez te wszystkie lata zdarzały się najróżniejsze rzeczy, naprawdę przyjemne, mam na myśli – tak jak wczoraj. – Inni podśmiewali się. Gustav uniósł z zaciekawieniem brwi.

– No, wiesz. Te tam, samotne gospodynie, potrafią być napalone jak sam czort. Trzeba wtedy wkroczyć do akcji. Kiedyś zapukałem do takiej jednej po pracy. „Dzień dobry, mogę prosić o szklankę wody?” – zapytałem. A ona chodziła po mieszkaniu prawie nago. W króciutkiej sukience, która nie sięgała wyżej niż dotąd… – Z ręką wysoko na biodrze Ronny pokazał, dokąd sięgała sukienka. – I wtedy ona mówi: „Mój drogi, tutaj pod zlewozmywakiem coś przecieka – nie mógłbyś na to rzucić okiem?” „Nie, moja droga – odpowiedziałem. – To nie moja robota. Musisz zadzwonić do hydraulika”. Wtedy ujrzałem jej wielkie rozczarowanie i w mgnieniu oka zrozumiałem, że ona chce zupełnie czegoś innego, więc zgodziłem się, uznając, że mogę na to spojrzeć. I kiedy przykląkłem, i tam zajrzałem, jak myślicie, co się stało? Tak, właśnie to. Tak jak się spodziewałem, zaczęła krążyć wokół mnie i kręcić biodrami, a kiedy podniosłem głowę… – Ronny miał błogi wyraz twarzy i za pomocą kciuka i palca wskazującego pokazał trójkąt na wysokości oczu. Potem odwrócił się w stronę Gustava. – Jak myślisz, Gustavie, co takiego zobaczyłem?

Gustav zaśmiał się:

– Opowiadaj!

– Ależ tak, pokazała mi swoją dziurkę, rozumiesz! Pod tą kusą kiecką była zupełnie naga i chciała, żebym to zobaczył. Wtedy zanurkowałem w nią, jakbym nic nie jadł od trzech tygodni, właśnie tak, jak tego chciała. Potem zrobiłem jej dobrze moją pięciokilową kobrą na stole kuchennym – aż zaczęła mnie błagać o litość.

Ronny upił łyk kawy, a inni koledzy zaczęli przytaczać podobne historie i każda z nich próbowała zakasować poprzednią. Zagadali się tak, że grubo przekroczyli czas porannej przerwy. Wtedy Ronny odwrócił się w stronę Gustava.

– Dlaczego siedzisz cicho? Może czeka na ciebie w domu jakaś milusia panienka?

– Nie… – odpowiedział z wahaniem Gustav, szukając właściwych słów. – Miałem dziewczynę, byliśmy razem przez trzy lata, ale zerwaliśmy w ostatnie wakacje.

– Ech, jaka szkoda.

Gustav tego nie skomentował.

– Ale wiesz pewnie, co się mówi – nowa pozwoli ci zapomnieć o starej – stwierdził Ronny, mrugając porozumiewawczo. – Musisz pójść do tej laseczki z góry i poprosić o szklankę wody. Rozumiesz? – Zarechotał i poklepał Gustava po ojcowsku po ramieniu. – Naprawdę, trzeba coś z tym zrobić – zakończył i wylał resztę kawy na błotnisty trawnik.

Gustav usiłował stłumić nagły ból żołądka. Pomyślał o swojej dziewczynie. Była pierwszą i jedyną, z którą spał. Odebrała mu niewinność, kiedy miał szesnaście lat. A po trzech latach, bez żadnego uprzedzenia, zadzwoniła do niego i oznajmiła, że to koniec. Oświadczyła, że razem nie mają żadnej przyszłości. I tyle.

Terkot podnośnika przerwał ten nieprzyjemny strumień wspomnień i ogarnęło go zadowalające uczucie uczestniczenia w czymś zupełnie nowym, ekscytacja, jaką niosło zupełnie nowe miejsce pracy.

Ponieważ mieli oczyszczać ściany z azbestu, musiał włożyć ochronny kombinezon i maskę. Praca wymagała jego pełnej uwagi, ale na wysokości trzeciego piętra nie mógł się powstrzymać, żeby nie zajrzeć do mieszkania.

Nigdzie nie było jej widać. Ochraniacze przeciwhałasowe wytworzyły miłe ciśnienie próżniowe, gdzie hałas odkurzacza od usuwania azbestu nie brzmiał mocniej niż szum wiatru w koronach drzew. Nic innego nie było słychać. Gustav nie przestawał zaglądać do mieszkania. Wtedy otworzyły się jakieś drzwi. Drzwi do łazienki. Zobaczył kłęby pary, wśród których pojawiła się ona. Jej mokre włosy przyklejały się do skóry. Nie zwracając na niego uwagi, podeszła do lustra w przedpokoju i zaczęła rozczesywać włosy. Widział jej odbicie w lustrze. Zawiązany ręcznik powoli się poluzowywał. Gustav śledził wzrokiem linię jej pięknie wygiętych pleców do miejsca, w którym odznaczały się krągłe pośladki. Tuż ponad nimi zaznaczał się niewielki pasek skóry, która nie była tak opalona jak reszta ciała.

Ręcznik kąpielowy opadł na podłogę. Gustav zupełnie zapomniał, co właściwie ma robić.

Jej skóra wciąż była pokryta kroplami wody. Cienie w przedpokoju ukrywały część jej ciała, ale kiedy się obróciła, znów ukazały mu się jej cudowne piersi i ich widok zafascynował go. Na brzuchu miała duże znamię. Jej ciało wyglądało na miękkie i bardzo kuszące.

Atrakcyjność tego, na co patrzy, skłoniła Gustava do podniesienia wzroku i wtedy napotkał spojrzenie Nadji w lustrze. Wpatrywała się w niego. Spostrzegła, że on na nią patrzy. W tej chwili jej oczy były całym jego światem. Potem odwrócił się w stronę ceglanej ściany. Czuł, że jest twardy. Nawet bardzo. Kołatało mu w piersi. Kątem oka spostrzegł, że ona wciąż stoi naga w przedpokoju i upina wysoko włosy, ale już tam więcej nie zaglądał.

W środę przed południem Nadja się nie pokazała.

Właściwie można powiedzieć, że Gustav popadł w rutynę. Zaczął także dużo myśleć o kobiecie z góry. Wieczór wcześniej leżał w łóżku i onanizował się do swoich fantazji o nich dwojgu pieprzących się we wszystkich możliwych miejscach – na stole, na sofie, na podłodze – po prostu wszędzie, gdzie popadnie.

Doszedł z wielką intensywnością, pojękując przez zaciśnięte zęby. Potem wytarł się w kołdrę i zasnął głęboko.

Tego samego dnia po południu podczas ostatnich prac stali naprzeciwko okna sypialni, kiedy ona szybko wpadła do środka ubrana jedynie w seksowną czerwoną bieliznę. Wzięła z półki czarne pończochy i ze stopą opartą o łóżko zaczęła je naciągać aż do połowy swoich pełnych ud. Potem włożyła sukienkę i szybko zniknęła w drzwiach.

Nadja szła sama ulicą. Miała nadzieję, że spotka kogoś, kogo będzie mogła przyprowadzić do domu. Najpierw przespacerowała się spory kawałek po mieście. Potem usiadła w swoim ulubionym barze przy pustym stoliku i wyjęła z torebki notesik i długopis. Pijąc lampkę wina, napisała jakiś wiersz, a po drugiej stronie wykonała prosty szkic baru i siedzących w nim ludzi. Nie była szczególnie zadowolona ani z wiersza, ani z rysunku i miała nadzieję, że pojawi się jakiś ciekawy człowiek, który przerwie monotonię jej życia. Zabierze ją w jakieś inne miejsce.

Nagle ktoś zaśmiał się na całe gardło. Przy barze było pełno ludzi. Kiedy drzwi się otworzyły, Nadja ujrzała, jak do środka wchodzą dwie młode dziewczyny. Przyglądała się zwłaszcza jednej z nich, o bardzo krótko przystrzyżonych czarnych włosach po jednej stronie głowy i wąskiej, ostrej twarzy. Jej wargi i brwi były poprzekłuwane kolczykami. „Pewnie ma je także na języku” – pomyślała Nadja. Kiedy napotkała spojrzenie kasztanowych oczu i przywitał ją nieznaczny uśmiech, Nadja uznała, że ta kobieta będzie odpowiednia.

Wykorzystała cały swój wdzięk i po dwóch godzinach i kilku drinkach wyszły stamtąd ramię w ramię. Po przyjściu do domu Nadja odkryła, że drobna dziewczyna ma cudownie kształtne ciało i małe, ale jędrne piersi, które smakowały czereśniami. Nago była piękna na wiele sposobów, ponadto była bosko dobra w pieszczotach językiem.

Następnego dnia rano Nadję jak zwykle obudził mechaniczny terkot przypominający silnik traktora, ale teraz dźwięk dochodził z innej strony. Nasłuchiwała. Robotnicy przenieśli się na drugą stronę budynku, przy oknie w pokoju dziennym, gdzie znajdował się jej balkon. „To wspaniale” – ucieszyła się i pogłaskała czule nagie plecy ukochanej, która miała na imię… na imię… „Nie pamiętam, do cholery”. Poczuła drobne ukłucie wyrzutów sumienia, ale dłużej nie poświęcała temu czasu. Spędziły razem cudowną noc. „Na pewno zaraz sobie to przypomnę. Albo wyciągnę to z niej jakimś podstępem”.

Wstała z łóżka zupełnie naga i poczuła się wolna.

Poranek rozwijał się powoli, zdążyły już wstać, zaparzyć kawę i opuszczały właśnie kuchnię, każda z kubkiem kawy. Nie miały na sobie więcej niż to, w czym spały. Goście zawsze powinni iść przodem i Nadja delektowała się widokiem kołyszącej się przed nią pupy w różowych majtkach. Poniżej dolnego obszycia kusego T-shirta zaznaczało się ponętne pasmo nagiej skóry. Po wejściu do pokoju dziennego pupa przestała się kręcić. Nadja zrozumiała dlaczego. Na balkonie stało dwóch ubranych na niebiesko robotników z narzędziami w rękach. Nadia czule popchnęła swojego gościa do przodu, lekko muskając go po plecach.

– Chodź, usiądziemy sobie na sofie.

– Nie jest to dla ciebie nieprzyjemne, że ci dwaj tam stoją i się na nas gapią?

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.