Literatura czerwonego dworu - Mariusz Żurawski - ebook + książka

Literatura czerwonego dworu ebook

Żurawski Mariusz

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Książka jest próbą odtworzenia realiów rosyjskiej wojny domowej z kart powieści radzieckich i jednocześnie próbą zobrazowania mitów, jakie wytworzyła partia bolszewików w celu umocnienia swojej władzy. Opowiada również o sposobach manipulacji historią za pośrednictwem literatury. Ten problem nie był wcześniej podejmowany przez polską historiografię.

Dobór rozdziałów nie jest przypadkowy, ściśle nawiązuje do wagi i częstotliwości poruszanych w ówczesnej literaturze zagadnień. W przeważającej mierze są to opisy działalności propagandowej bolszewików, ukazano formowanie i operacje Armii Czerwonej, zaprezentowano też szeroką gamę postaw kontrrewolucyjnych oraz terror czerezwyczajki (WCzKa).

Ważne dla narracji książki jest skorelowanie czasu powstawania utworów literackich z wydarzeniami polityczno-ekonomicznymi w stalinowskiej Rosji, połączenie ich z momentem wykuwania "nowego człowieka", wolnego od moralnych dylematów, wiernie służącego partii bolszewickiej. Ów człowiek za pośrednictwem literatury otrzymywał prostą interpretację historii. Literatura i zbieżna z nią historiografia ZSRR ustanowiły wspólnie nowy kanon myślenia o historii i teraźniejszości. Upadek Związku Radzieckiego spowodował również rozsypanie się tego kanonu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 423

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Doprawdy, nie ma tak absur­dal­nego poglądu, któ­rego by ludzie nie przy­jęli jako wła­sny, o ile tylko potrafi im się wmó­wić, że pogląd ten został przy­jęty przez ogół.

Artur Scho­pen­hauer

Jed­nym z naj­bar­dziej zna­czą­cych i istot­nych wyda­rzeń, kształ­tu­ją­cych obli­cze XX wieku, był wybuch Rewo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, prze­ję­cie wła­dzy w Rosji przez par­tię bol­sze­wi­ków i utwo­rze­nie pierw­szego na świe­cie pań­stwa, które za ofi­cjalną ide­olo­gię przy­jęło prąd filo­zo­ficzno-eko­no­miczny, potocz­nie zwany mark­si­zmem. Suk­ces ten bol­sze­wicy zawdzię­czali spraw­nie prze­pro­wa­dzo­nemu paź­dzier­ni­ko­wemu zama­chowi i trium­fowi w woj­nie domo­wej, roz­go­rza­łej nie­długo po rewo­lu­cji. Zwy­cię­stwo w woj­nie domo­wej ugrun­to­wało i utrwa­liło pano­wa­nie bol­sze­wi­ków, przez co stwo­rzyło warunki do budowy wyma­rzo­nego przez nich nowego, wol­nego od uci­sku kapi­ta­li­stycz­nego spo­łe­czeń­stwa. Warun­kiem powo­dze­nia tego pro­cesu było nie­mal cał­ko­wite zapano­wa­nie nad wszyst­kimi ducho­wymi dzie­dzi­nami życia Rosjan – reli­gią, moral­no­ścią, filo­zo­fią, sztuką, nauką i oczy­wi­ście lite­ra­turą. Należy zgo­dzić się z poglą­dem, że „bol­sze­wizm to nie tylko ustrój poli­tyczny. To wszech­stron­nie roz­bu­do­wany świa­to­po­gląd, obej­mu­jący sys­tem eko­no­miczny i socjo­lo­giczny, to nowa forma życiowa, nowa moral­ność i nowa reli­gia”1.

Ide­olo­gia oraz mecha­ni­zmy wła­dzy poli­tycz­nej, jakie stwo­rzyli komu­ni­ści, to zja­wi­ska nie tylko i nie tyle poli­tyczne, co cywi­li­za­cyjne. Aby je w pełni poznać i zro­zu­mieć, naj­le­piej prze­ana­li­zo­wać sowiecką lite­ra­turę, która nie tylko uka­zuje wiele zja­wisk zwią­za­nych z sys­te­mem komu­ni­stycz­nym w Rosji, ale także ode­grała ogromną rolę w prze­kształ­ca­niu spo­łe­czeń­stwa rosyj­skiego na bol­sze­wicką modłę.

Po zwy­cię­stwie w woj­nie domo­wej bol­sze­wicy zli­kwi­do­wali tra­dy­cyjną wolną sztukę jako bur­żu­azyjny prze­ży­tek. Twórcy mieli do wyboru: współ­pracę z nowym reży­mem, plu­ton egze­ku­cyjny lub emi­gra­cję. Lite­ra­tura, podob­nie jak i inne dzie­dziny uma­so­wio­nej kul­tury, stała się słu­żeb­nicą jed­nej ide­olo­gii – bol­sze­wi­zmu. War­to­ści huma­ni­styczne zastą­piono poli­tycz­nym zaan­ga­żo­wa­niem, agi­ta­cją i bojo­wo­ścią. Skoń­czył się czas ducho­wych roz­te­rek lite­rac­kich boha­te­rów. Poja­wił się świat uka­zany w tona­cji czarno-bia­łej, a jedy­nym kry­te­rium jego oceny stała się świa­do­mość kla­sowa i zale­ce­nia par­tii, tzn. jej wodzów – Lenina i Sta­lina.

Twórca bol­sze­wi­zmu – Lenin – postrze­gał lite­ra­turę jako istotny ele­ment skie­ro­wa­nej do mas indok­try­na­cji pro­pa­gan­do­wej. „Lite­ra­tura […], nie może być w ogóle sprawą indy­wi­du­alną, nie­za­leżną od ogól­nej sprawy pro­le­ta­riac­kiej. […] winna stać się […] «kół­kiem i śrubką» jed­nego, jed­no­li­tego, wiel­kiego mecha­ni­zmu”2. Sta­lin nato­miast już na dwa lata przed ofi­cjal­nym ogło­sze­niem na zjeź­dzie lite­ra­tów w 1932 roku dok­tryny socre­ali­zmu, w liście do Gor­kiego jed­no­znacz­nie wypo­wie­dział się o miej­scu, roli i zada­niach lite­ra­tury w ide­olo­gii bol­sze­wic­kiej: „Nam potrzebne są takie opo­wia­da­nia, które pro­wa­dzą czy­tel­nika od okrop­no­ści impe­ria­li­stycz­nej wojny do koniecz­no­ści prze­zwy­cię­ża­nia impe­ria­li­stycz­nych rzą­dów, które orga­ni­zują takie wojny”3. Sta­lin, szy­ku­jąc się do wojny świa­to­wej, szu­kał dodat­ko­wych narzę­dzi do wzmoc­nie­nia krę­go­słupa ide­olo­gicz­nego naro­dów Rosji. Będąc bogat­szy o doświad­cze­nia wojny domo­wej, zda­wał sobie sprawę z faktu, że bojo­wość oby­wa­teli Repu­blik Rad należy zwięk­szyć. Wyra­ził tę myśl na zebra­niu pisa­rzy w miesz­ka­niu Gor­kiego w spo­sób nie­po­zo­sta­wia­jący nie­do­mó­wień ani wąt­pli­wo­ści co do inten­cji: „Nasze czołgi nie są nic warte […] jeśli dusze, które mają je pro­wa­dzić, są z gliny. Dla­tego powia­dam: pro­duk­cja dusz jest waż­niej­sza od czoł­gów…”4. Pisa­rze mieli prze­kuć myśl Sta­lina na karty powie­ści, które znajdą się w każ­dym sowiec­kim domu, dla­tego pozba­wiono ich w ogrom­nej mie­rze wszel­kiej twór­czej samo­dziel­no­ści. Stali się ide­olo­gicz­nymi herol­dami par­tii.

Z tego punktu widze­nia jedno z waż­niej­szych przed­się­wzięć bol­sze­wi­ków – walka z anal­fa­be­ty­zmem, było zna­czą­cym środ­kiem do świa­to­po­glą­do­wego znie­wo­le­nia mas, spy­cha­jąc na dal­szy plan ideę pod­nie­sie­nia poziomu kul­tu­ral­nego, nauko­wego, a w dal­szej kon­se­kwen­cji tech­nicz­nego naro­dów Rosji. Bol­sze­wicy wie­dzieli, że za pośred­nic­twem pisma masom naj­ła­twiej jest podać odpo­wied­nio przy­go­to­waną papkę pro­pa­gan­dową i na niej uczyć i wycho­wy­wać. Dzięki umie­jęt­nej mani­pu­la­cji odbiorca przyj­mo­wał nowe idee bez zastrze­żeń, będąc przy tym cał­ko­wi­cie prze­ko­na­nym, że docho­dze­nie do „wie­dzy” zawar­tej w bol­sze­wic­kich bro­szu­rach, gaze­tach i lite­ra­tu­rze jest jego samo­dziel­nym wysił­kiem inte­lek­tu­al­nym5.

Bol­sze­wicy oka­zali się per­fek­cyj­nymi reali­za­to­rami zasady mówią­cej: aby rzą­dzić ludźmi, należy rzą­dzić ich emo­cjami. W tej dzie­dzi­nie sze­roko korzy­stali z doświad­czeń antyku oraz twór­czo roz­wi­nęli osią­gnię­cia Rewo­lu­cji Fran­cu­skiej w mani­pu­lo­wa­niu opi­nią publiczną. Kon­ty­nu­owali dzia­łal­ność Geo­r­gesa Couthona, jed­nego z przy­wód­ców jako­bi­nów, który żądał zamy­ka­nia teatrów nie­wy­sta­wia­ją­cych nowych, repu­bli­kań­skich spek­ta­kli, kształ­tu­ją­cych rewo­lu­cyj­nego ducha Fran­cu­zów. Tak jak Komi­tet Oca­le­nia Publicz­nego, bol­sze­wicy żądali od arty­stów, aby ich dzieła sła­wiły rewo­lu­cję, wyzwa­lały uczu­cia sym­pa­tii do nowej ery, kształ­to­wały nową moral­ność i nowego czło­wieka. Koali­cja rządu i arty­stów w obu przy­pad­kach przy­nio­sła pożą­dane efekty. Tak jak daw­niej tłu­mom Paryża, tak teraz tłu­mom Peters­burga wma­wiano, że bie­rze on świa­domy udział w two­rze­niu nowej epoki. Szare, bez­wolne wcze­śniej masy zro­zu­miały swoją siłę, poczuły się ważne i pochle­biało im zabie­ga­nie o ich względy. Tłum uwiel­bia teatralną oprawę. Dla­tego nawet naj­bar­dziej potworne rewo­lu­cyjne spek­ta­kle powo­do­wały wycie z zachwytu, nie­za­leż­nie od tego, czy odby­wały się u pod­nóża gilo­tyny, czy na komu­ni­stycz­nym wiecu6.

Sowiecki mece­nat z początku był modą bol­sze­wic­kich kacy­ków na utrzy­my­wa­nie arty­stów róż­nej maści. W ten spo­sób komu­ni­ści rekom­pen­so­wali sobie kom­pleks niż­szo­ści, z jakim obej­mo­wali poli­tyczne przy­wódz­two. Ci uzur­pa­to­rzy, wywo­dzący się z wydźwi­gnię­tego z nie­bytu lum­pen­pro­le­ta­riatu7, pod­świa­do­mie chcieli dorów­nać zli­kwi­do­wa­nym przez sie­bie eli­tom car­skiej Rosji. Arty­ści w zamian wyko­ny­wali roz­kazy nowych panów Rosji, podob­nie jak leka­rze, któ­rzy leczyli nową elitę wła­dzy z syfi­lisu8.

Można dopa­try­wać się w tych rela­cjach obo­pól­nych korzy­ści. Rosyj­ska inte­li­gen­cja uwa­żała, że „aby zasłu­żyć sobie na miano inte­li­genta, nale­żało jesz­cze pro­te­sto­wać, wal­czyć prze­ciwko sys­te­mowi poli­tycz­nemu i eko­no­micz­nemu sta­rego reżimu i być goto­wym do jego oba­le­nia”9, co ide­al­nie wpi­sy­wało się w pro­gram bol­sze­wi­ków. Ta postawa inte­li­gen­cji w zna­czą­cej mie­rze wyni­kała z nara­sta­ją­cej nie­chęci do car­skich porząd­ków, która sys­te­ma­tycz­nie wzra­stała od dru­giej połowy XIX wieku, osią­ga­jąc bar­dzo sze­ro­kie roz­miary w pierw­szych latach wieku następ­nego. Ponadto okres ten cha­rak­te­ry­zo­wał się odej­ściem inte­li­gen­cji od utoż­sa­mia­nia się z Rosją, jej poli­tyką i kul­turą. Zda­niem Alek­san­dra Soł­że­ni­cyna „od szczy­to­wego momentu XIX wieku, a na początku XX wieku tym bar­dziej, rosyj­ska inte­li­gen­cja miała poczu­cie osią­gnię­cia przez nią wyso­kiego poziomu świa­to­wo­ści, czło­wie­czeń­stwa, kosmo­po­li­tycz­no­ści albo inter­na­cjo­na­li­zmu (co wtedy nie róż­niło się). Już wów­czas pod wie­loma wzglę­dami i pra­wie bez wyjątku wyrze­kła się ona rosyj­skiej naro­do­wo­ści”10. To wła­śnie przede wszyst­kim inte­li­gen­cja (a nie tylko i wyłącz­nie par­tia bol­sze­wi­ków) była rzecz­ni­kiem wyko­rzy­sta­nia wybu­chu wojny świa­to­wej do oba­le­nia cara i zmiany ustroju pań­stwa11, dla­tego nie powi­nien dzi­wić fakt entu­zja­stycz­nego powi­ta­nia wybu­chu rewo­lu­cji. Nawet ci inte­li­genci, któ­rzy z rezerwą odno­sili się do zaist­nia­łych prze­mian, uzna­wali wybuch rewo­lu­cji za dzie­jową koniecz­ność. Niko­łaj Bier­dia­jew, od połowy lat dwu­dzie­stych prze­by­wa­jący na emi­gra­cji, stwier­dzał, że „komu­nizm ma rację wystę­pu­jąc prze­ciwko kapi­ta­li­zmowi”, ponie­waż jest cał­ko­wi­cie anty­chrze­ści­jań­ski, w prze­ci­wień­stwie do – jego zda­niem – komu­nizmu, któ­rego cha­rak­ter można cał­ko­wi­cie pogo­dzić z chrze­ści­jań­stwem12.

Innym powo­dem czyn­nego wspie­ra­nia par­tii leni­now­skiej był typowy dla tego śro­do­wi­ska kon­for­mizm i opor­tu­nizm. Lite­raci decy­du­jący się na kola­bo­ra­cję z komu­ni­stami, mogli liczyć, że zostaną wybrań­cami cier­pią­cej nędzę Rosji – „jeste­śmy szczę­śli­wymi wyjąt­kami […] nie­ty­kalni i nie­głodni”13. Dzięki tej słu­żal­czo­ści ich dzieła były dru­ko­wane w milio­no­wych nakła­dach, co zaspo­ka­jało mega­lo­mań­ską potrzebę wpły­wa­nia na kształ­to­wa­nie ludz­kich postaw. Szybko zde­kla­ro­wali się jako zwo­len­nicy postępu i zaczęli uspra­wie­dli­wiać czy­nione w jego imię nie­go­dzi­wo­ści. Kra­snyj graf Alek­siej Toł­stoj sprze­dał swój talent za dostat­nie życie, jakie zapew­nili mu bol­sze­wicy. Także Mak­syma Gor­kiego, który otwar­cie gar­dził pro­stym ludem, nie inte­re­so­wał los Rosjan, czego nie ukry­wał, mówiąc: – „To zupeł­nie natu­ralne, że wła­dza robot­ni­cza i chłop­ska zabija swo­ich wro­gów jak wszy”. Jedy­nym jego zmar­twie­niem było to, aby uszczerbku nie ponio­sła „esen­cja” narodu rosyj­skiego – inte­li­gen­cja.

Wielu innych lite­ra­tów uzbro­iło się w oręż mark­si­stow­skiej ide­olo­gii i prze­ni­co­wało na mate­ria­li­styczną modłę myśli wiel­kich dzie­więt­na­sto­wiecz­nych twór­ców rosyj­skiej lite­ra­tury. Pisa­rze za pośred­nic­twem swej twór­czo­ści świa­do­mie prze­war­to­ścio­wy­wali domi­nu­jące idee i, zgod­nie z dok­tryną mark­si­stow­ską, gło­sili rezy­gna­cję z pry­matu życia ducho­wego nad mate­rial­nym, lek­ce­wa­żyli war­to­ści życia wewnętrz­nego czło­wieka i wiarę w to, że jest on czę­ścią bożego planu. Stali się demiur­gami kształ­tu­ją­cymi poglądy czy­tel­ni­ków. Na nowo zde­fi­nio­wali poję­cie szczę­ścia czło­wieka, które można osią­gnąć jedy­nie poprzez kolek­tywną orga­ni­za­cję życia. Komu­nizm przed­sta­wiali jako kolejny, oczy­wi­sty z punktu widze­nia jedy­nie słusz­nej filo­zo­fii mark­si­stow­skiej, etap roz­woju Rosji. Zbrodni bol­sze­wi­ków sta­rali się nie dostrze­gać lub je lek­ce­wa­żyli, albo­wiem „nauko­wość” socja­li­zmu pozwa­lała im zagłu­szyć sumie­nie i uwol­nić się od moral­nych dyle­ma­tów. Nawet po latach uspra­wie­dli­wiali samych sie­bie i nie poczu­wali się do współ­od­po­wie­dzial­no­ści za zbrod­nie komu­ni­zmu. Wyjąt­kiem był Alek­sandr Fadie­jew, który popeł­nił samo­bój­stwo po słyn­nym wystą­pie­niu Chrusz­czowa w 1956 roku.

Praw­dziwi pisa­rze dusili się w atmos­fe­rze komu­ni­stycz­nej rze­czy­wi­sto­ści. Nie­licz­nym udało się wyje­chać (np. Zamia­tin, Bunin), innym, któ­rzy mieli mniej szczę­ścia, pozo­stał dyle­mat – współ­pra­co­wać z komu­ni­stami i dostą­pić zaszczy­tów, czy odejść w cień, by żyć w nędzy i zapo­mnie­niu. Taką drogę wybie­rają nie­liczni (np. Anna Ach­ma­towa), cho­ciaż musimy pamię­tać, że wier­no­pod­dań­cza postawa pisa­rzy sowiec­kich wyni­kała także z „opieki”, jaką wszech­władna poli­cja poli­tyczna roz­to­czyła nad lite­ra­tami w kraju i za gra­nicą. Wyra­że­nie jakie­go­kol­wiek pro­te­stu prze­ciw porząd­kom zapro­wa­dza­nym przez czer­wo­nych panów Rosji było samo­bój­stwem, o czym świad­czą losy choćby Pil­niaka, Wie­sio­łego, Gumi­lowa, Man­delsz­tama. Śro­do­wi­ska lite­rac­kie były naszpi­ko­wane szpic­lami, więc wła­dza dosko­nale orien­to­wała się w nastro­jach panu­ją­cych w tym gro­nie i szybko pacy­fi­ko­wała jakie­kol­wiek odstęp­stwo od „jedy­nie słusz­nej” dok­tryny14.

Czer­woną wła­dzę sze­roko wsparli także nowi „inte­li­genci”, ambitni gra­fo­mani, któ­rych „talent” eks­plo­do­wał wraz z rewo­lu­cją pro­le­ta­riacką. Ich natchnie­niem był etos rewo­lu­cji, wojna domowa i praca zespo­łowa słu­żąca budo­wa­niu świe­tla­nej przy­szło­ści. Ich twór­czość czę­sto wywo­łuje u współ­cze­snego czy­tel­nika uczu­cie zaże­no­wa­nia pozio­mem lite­rac­kim15. Jed­nak to wła­śnie ci ludzie stali się szybko głów­nymi herol­dami bol­sze­wi­zmu, acz­kol­wiek warto pamię­tać, że jesz­cze w latach dwu­dzie­stych kola­bo­ra­cja z bol­sze­wi­kami gro­ziła śro­do­wi­sko­wym ostra­cy­zmem. Nie­liczni twórcy, np. teo­re­tyk lite­ra­tury, Wik­tor Szkłow­ski czy pisarz Michaił Buł­ha­kow gło­śno wyra­żali swoją dez­apro­batę dla tzw. pro­duk­cyj­nia­ków i ich auto­rów, któ­rych nazy­wali „nie­pi­śmien­nymi tech­nicz­nie poro­nień­cami lite­rac­kimi”16. Autor Mistrza i Mał­go­rzaty pogar­dzał słu­żal­czymi lite­ra­tami, któ­rych jed­no­znacz­nie okre­ślał jako: „Podłe pyski. Tchórz­liwe dusze. Ze stra­chu gotowe zro­bić wszystko – nie tylko pójść na kom­pro­mis. Ale opluć, intry­go­wać. Wszystko jedno: gip­sowe monu­menty przed­sta­wia­jące z lite­rac­kich try­bun czy tylko czło­wie­cze resztki lepiące się do nich niczym plwo­ciny do pode­szwy. Bez­ta­len­cia cze­pia­jące się ide­olo­gii jak ostat­niej deski ratunku”17.

To co Buł­ha­kow zdia­gno­zo­wał w sta­now­czy spo­sób ze swej per­spek­tywy wraż­li­wego obser­wa­tora nie­po­zba­wio­nego talentu lite­rac­kiego, dzi­siaj wydaje się być efek­tem zmiany poko­le­nio­wej, jaka miała miej­sce w ówcze­snych cza­sach w łonie rosyj­skiej lite­ra­tury. Widać to wyraź­nie w zesta­wie­niu pamięt­ni­ków pisa­rzy repre­zen­tu­ją­cych te dwa różne poko­le­nia twór­ców. Lite­rac­kim ido­lem Igora Newer­lego był Iwan Bunin. Oby­dwaj pozo­sta­wili po sobie jakże różne wspo­mnie­nia wyda­rzeń, któ­rych byli świad­kami. To co Bunin dostrzega w peł­nej oka­za­ło­ści z racji wieku i doświad­cze­nia, Newerly przyj­muje z bez­kry­tycz­nym mło­dzień­czym entu­zja­zmem. Doty­czy to zwłasz­cza rodzą­cej się wtedy lite­ra­tury pro­le­ta­riac­kiej i zadań, jakie wyzna­czyli jej bol­sze­wicy. Bunin nie miał złu­dzeń od pierw­szej komu­ni­stycz­nej ulotki pro­pa­gan­do­wej, którą przy­szło mu prze­czy­tać. Od razu odrzu­cił język tej pre­zen­ta­cji i agre­sywny spo­sób przed­sta­wia­nia rze­czy­wi­sto­ści. Nie akcep­to­wał obrazu wyko­śla­wio­nego, bru­tal­nego, brud­nego i złego świata, tak samo jak nie apro­bo­wał nowego porządku zapro­wa­dza­nego siłą. Postrze­gał rodzącą się lite­ra­turę bol­sze­wicką jako narzę­dzie do szy­ka­no­wa­nia tych, któ­rzy sprze­ci­wiali się ładowi komu­ni­stycz­nemu. Newerly w swej naiw­no­ści widział tylko jedną stronę lite­ra­tury bol­sze­wic­kiej – etos boha­te­rów, gło­szą­cych czy­nami chwałę rewo­lu­cyj­nych prze­mian. Należy zazna­czyć, że postawa repre­zen­to­wana przez Iwana Bunina ode­szła w zapo­mnie­nie wraz z umac­nia­niem się wła­dzy radziec­kiej.

1. Ks. dr J. Pastuszka, Filo­zo­fia komu­ni­zmu – mate­ria­lizm, w: Bol­sze­wizm, Lublin 1937, s. 1. Engels twier­dził, że reli­gie zastąpi komu­nizm. Zob. F. Wheen, Karol Marks. Bio­gra­fia, War­szawa 2005, s. 104. W opi­nii Her­berta Hoovera, dyrek­tora Ame­ry­kań­skiej Admi­ni­stra­cji Pomocy, bol­sze­wicy „nadali [swo­jej] pro­pa­gan­dzie impuls porów­ny­walny tylko z impul­sem wiel­kich ruchów ducho­wych”, cyt. za R. Service, Szpie­dzy i komi­sa­rze. Bol­sze­wicka Rosja kon­tra Zachód, Kra­ków 2013, s. 265. [wróć]

2. Lenin, O lite­ra­tu­rze. Arty­kuły i frag­menty, War­szawa 1949, s. 9. [wróć]

3. Prawda o dru­gim fron­cie, War­szawa 1951, s. 21. [wróć]

4. F. Wester­man, Inży­nie­ro­wie dusz, War­szawa 2007, s. 34. [wróć]

5. Dekret Rady Komi­sa­rzy Ludo­wych z 26 XII 1919 r. O likwi­da­cji anal­fa­be­ty­zmu został ogło­szony w celu zapew­nie­nia masom „moż­li­wo­ści świa­do­mego udziału w życiu poli­tycz­nym”. Vla­di­mir Vol­koff ujął istotę mani­pu­la­cji ludźmi w spo­sób nastę­pu­jący: jed­nostki „spro­le­ta­ry­zo­wane inte­lek­tu­al­nie (bez względu – nawia­sem mówiąc – na poziom wykształ­ce­nia) zatra­cają instynkt samo­za­cho­waw­czy i ich masa zerwaw­szy wszel­kie cumy, prze­suwa się bez­ład­nie z jed­nej strony na drugą pod wła­snym cię­ża­rem, gotowa z wdzięcz­no­ścią pod­dać się mani­pu­la­cjom eks­per­tów”. Dziś powszech­ność oraz spłasz­cze­nie edu­ka­cji dopro­wa­dziły do sytu­acji, że ludzie rów­nież nie myślą samo­dziel­nie. Są we wła­da­niu logo­ma­chii – uku­tych efek­tow­nych for­mu­łek roz­po­wszech­nio­nych przez środki maso­wego prze­kazu i bez­ro­zum­nie powta­rza­nych przez ludzi, któ­rzy mie­nią się „inte­li­gen­tami” (faszy­sta, komu­ni­sta, ciem­no­gro­dzia­nin, anty­se­mita, rasi­sta, kato­liccy eks­tre­mi­ści, katole, neo­na­zi­ści, homo­fob, hete­ryk, itp.), zob. Vla­di­mir Vol­koff, Psy­cho­so­cjo­tech­nika. Dez­in­for­ma­cja. Oręż wojny, Komo­rów 1999, s. 8, 9. [wróć]

6. Zob. J. Pro­kop, Od Robe­spierre’a do Lenina, Kra­ków 2002, s. 91–93. [wróć]

7. Pogląd ten tyczy się przede wszyst­kim lokal­nych kacy­ków par­tyj­nych, albo­wiem ści­sła elita bol­sze­wic­kiego rządu wywo­dziła się albo ze zde­kla­so­wa­nej szlachty bądź urzęd­ni­ków, inte­li­gen­cji, albo byli to syno­wie wykwa­li­fi­ko­wa­nych robot­ni­ków czy rze­mieśl­ni­ków. Przy­padki Sta­lina czy Swier­dłowa potwier­dzają tylko tę regułę. [wróć]

8. M. Buł­ha­kow, Pan Pił­sud­ski, War­szawa 1989, s. 20. [wróć]

9. Feno­men rosyj­skiego komu­ni­zmu. Geneza, kon­tek­sty, kon­se­kwen­cje, pod red. B. Brze­ziń­skiego, Poznań 2010, s. 20. [wróć]

10. A. Soł­że­ni­cyn, Dwie­ście lat razem, Wro­cław 2012, s. 369. [wróć]

11. Ibi­dem, s. 395; zob. Z. Gip­pius, Dzien­niki peters­bur­skie. Dzien­nik war­szaw­ski, War­szawa 2010. [wróć]

12. Feno­men…, s. 48. Wię­cej na temat rosyj­skiej inte­li­gen­cji, jej poglą­dów poli­tycz­nych, ide­olo­gicz­nych czy spo­łecz­nych, patrz: I. Ber­lin, Rosyj­scy myśli­ciele, War­szawa 2003. [wróć]

13. M. Dunin-Kozicka, Burza od Wschodu, War­szawa 1990, s. 133; zob. P. Wie­czor­kie­wicz, O sowiec­kim socre­ali­zmie i jego gene­zie – uwagi histo­ryka, w: Realizm socja­li­styczny w Pol­sce z per­spek­tywy 50 lat, Kato­wice 2001, s. 8. [wróć]

14. Pod­po­rząd­ko­wa­nie sztuki (i śro­do­wi­ska arty­stycz­nego) wytycz­nym Sta­lina naj­traf­niej ujął Trocki. Stwier­dził on, że „doj­rze­nie linii demar­ka­cyj­nej pomię­dzy sztuką a GPU” w Rosji Sowiec­kiej jest prak­tycz­nie nie­moż­liwe; cyt. za B.M. Pate­naude, Trocki. Upa­dek rewo­lu­cjo­ni­sty, Wro­cław 2010, s. 196. [wróć]

15. J. Paran­dow­ski, Bol­sze­wizm i bol­sze­wicy w Rosji, Lon­dyn 1996, s. 164–165. [wróć]

16. W. Szen­ta­lin­ski, Tajem­nice Łubianki, War­szawa 1997, s. 231. [wróć]

17. M. Buł­ha­kow, Pan…, s. 6. [wróć]

Czer­wona mito­lo­gia

Słowa […] mogą w osta­tecz­nym roz­ra­chunku znie­wa­lać i utrwa­lać to znie­wo­le­nie bar­dziej niż czyny1.

Przy­wódcy bol­sze­wi­ków mieli dosko­nałą orien­ta­cję co do nastro­jów panu­ją­cych w śro­do­wi­sku lite­rac­kim i inte­li­genc­kim (Lenin we wła­ściwy dla niego spo­sób cha­rak­te­ry­zo­wał ich jako „poży­tecz­nych idio­tów”). Bol­sze­wicy pojęli, że arty­styczne talenty są im nie­zbędne do przy­spie­sze­nia i uwia­ry­god­nie­nia świa­to­po­glą­do­wej obróbki narodu. Pisa­rzom posta­wiono zada­nie stwo­rze­nia mitu nowej wła­dzy i roz­pra­wie­nia się z prze­szło­ścią. Rów­no­le­gle do osią­gnię­cia tego samego celu słu­żyły mniej fine­zyjne metody, np. masowe czystki w latach trzy­dzie­stych. WCzKa zabi­jało ludzi, zaś pisa­rze zabi­jali pamięć o prze­szło­ści w ludz­kich umy­słach, tak aby nowi sowieccy ludzie mogli bez pro­blemu chwa­lić obecną rze­czy­wi­stość.

Donio­słość mitu w kształ­to­wa­niu ludz­kich postaw rozu­mie każda wła­dza od cza­sów Gil­ga­me­sza i stara się zapew­nić sobie swo­isty mito­lo­giczny mono­pol. Bol­sze­wicy na długo przed Joh­nem Ken­ne­dym zda­wali sobie sprawę z faktu, iż „naj­więk­szym wro­giem prawdy czę­sto nie jest kłam­stwo, lecz mit”, dla­tego stwo­rzyli swoje wła­sne mity, by wyja­śnić dzie­jową koniecz­ność i dyna­mikę histo­rii, w wyniku któ­rej logiczną kon­se­kwen­cją stało się prze­ję­cie przez nich wła­dzy. Komu­ni­ści wykre­owali legendy, które miały przy­cią­gać masy i upa­jać je hero­izmem, duchem walki i chę­cią kolek­tyw­nego dzia­ła­nia. Każde wyda­rze­nie lub zadaną bez­myśl­nie śmierć wyko­rzy­sty­wali do zma­ni­pu­lo­wa­nia, do wnik­nię­cia do „krwio­biegu” świa­do­mo­ści spo­łecz­nej, do spre­pa­ro­wa­nia mitu dla potrzeb ide­olo­gicz­nych.

Jed­nym z pod­sta­wo­wych zadań lite­ra­tury jest wycho­wy­wa­nie czy­tel­ni­ków i bol­sze­wicy wyko­rzy­stali to do przed­sta­wia­nia wła­snej wizji czło­wieka. Lite­ra­tura obja­śniła świat według nowych pojęć i kate­go­rii narzu­co­nych przez bol­sze­wic­kich ide­olo­gów. Wyko­rzy­sty­wana przez nich instru­men­tal­nie do potrzeb poli­tycz­nych ode­szła od wiel­kiej tra­dy­cji rosyj­skiej prozy. Zamiast czło­wieka, jego oso­bi­stych losów, roz­te­rek i wiel­kich dyle­ma­tów moral­nych poja­wiła się bez­kształtna, szara masa. Boha­te­ro­wie sowiec­kich powie­ści zostali wto­pieni w tłum, któ­remu wsz­cze­piono kla­sową „świa­do­mość” i „myśle­nie”. Cha­rak­te­ry­styczne dla motło­chu okru­cień­stwo zostało pod­nie­sione do rangi hero­icz­nego boha­ter­stwa. Popeł­niane zbrod­nie tłu­ma­czono ide­olo­gicz­nie „nie­zwy­kło­ścią” sytu­acji i świeżo nabytą „świa­do­mo­ścią kla­sową”.

Ber­trand Rus­sell był prze­ko­nany, że „jed­nym z powo­dów naszych nie­szczęść jest mani­pu­lo­wa­nie czło­wie­kiem i kie­ro­wa­nie wiel­kimi masami wedle uzna­nia rzą­dów”. Przy­wódcy bol­sze­wiccy dosko­nale rozu­mieli, że sam ter­ror nie wystar­czy do utrzy­ma­nia wła­dzy. Potrze­bo­wali mitu zało­ży­ciel­skiego, mogą­cego zwią­zać ludzi z ich ide­olo­gią i posze­rzyć krąg wyznaw­ców utoż­sa­mia­ją­cych się z nowym sys­te­mem. Mity klasy-hege­mona i ziem­skiego raju, wraz z sys­te­mem mitów pomoc­ni­czych będą­cych pasami trans­mi­syj­nymi, „któ­rymi do świa­do­mo­ści powszech­nej sączą się obrazy i tre­ści, war­to­ścio­wa­nia i nakazy mitów głów­nych”2, były jed­nymi ze spo­so­bów legi­ty­mi­za­cji czer­wo­nej for­ma­cji.

Biali w kon­flik­cie ide­olo­gicz­nym, który roz­go­rzał wraz z wybu­chem wojny domo­wej, dys­po­no­wali długą histo­rią porządku spo­łeczno-poli­tycz­nego, który ist­niał na Rusi ponad tysiąc lat. Carat zdą­żył głę­boko wryć się w świa­do­mość rosyj­skiego ludu i był to ide­olo­giczny bagaż obozu Bia­łych. Bol­sze­wicy w prze­ci­wień­stwie do swo­ich wro­gów nie mieli za sobą mitu zało­ży­ciel­skiego, co naj­wy­żej koja­rzono ich z ban­dyc­kimi (ter­ro­ry­stycz­nymi) dzia­ła­niami grup bojo­wych, doko­nu­ją­cych napa­dów na kon­woje pocz­towe prze­wo­żące pie­nią­dze. Z tych wzglę­dów potrze­bo­wali mitu pro­me­tej­skiego, który przy­cią­gnąłby masy do ich ide­olo­gii. Wojna domowa dała nie­po­wta­rzalną moż­li­wość wykre­owa­nia mitu „Czer­wo­nych Mesja­szy” burzą­cych zmur­szały świat nie­spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej.

Budowa socja­li­zmu (komu­ni­zmu) w jed­nym kraju potrze­bo­wała Mitu Początku, wyraź­nie oddzie­la­ją­cego prze­szłość, a nawet ją wyklu­cza­jącą, od dnia dzi­siej­szego – lep­szego, szczę­śliw­szego. W tym celu zgrab­nie połą­czono w jedną, czer­woną mito­lo­gię wątki biblijne oraz mito­lo­gię sta­ro­żyt­no­ści. Nowa era bol­sze­wi­ków wyła­nia się z cha­osu krwa­wej wojny domo­wej, zaś bogów zastą­pili wyznawcy Lenina, któ­rzy pro­me­tej­sko ratują ludzi przed nie­szczę­ściem wiel­kiego kapi­tału, nio­sąc kaga­nek wol­no­ści. Lite­raccy bol­sze­wicy pono­sili okrutną karę za cywi­li­zo­wa­nie ciem­nego ludu, za bez­in­te­re­sowną miłość, jaką obda­rzyli pro­stego czło­wieka. W powie­ściach sowiec­kich Sta­lin i Lenin mają cechy nad­przy­ro­dzone, nie­po­spo­lite, czy­niące z nich poma­zań­ców bożych. Józef Sta­lin, gdy już się­gnął po peł­nię wła­dzy, uczy­nił z sie­bie Boga na wzór biblijny. Czyż nie wygnał swo­jego naj­więk­szego wroga, Lwa Dawi­do­wi­cza Bron­ste­ina-Troc­kiego z Raju (ZSRR)?

Czer­wone mity mogły łatwo się przy­jąć z powodu zaco­fa­nia spo­łeczno-eko­no­micz­nego Rosji car­skiej i pro­ce­sów, które nastą­piły po zwy­cię­stwie bol­sze­wi­ków. Pro­ces indu­stria­li­za­cji i prze­mian spo­łeczno-gospo­dar­czych w Rosji, zapo­cząt­ko­wany w okre­sie poprze­dza­ją­cym wybuch I wojny świa­to­wej, nie dotknął lud­no­ści wiej­skiej. Rosyj­ski chłop, tak jak daw­niej, nie wychy­lał nosa ze swo­jej ojco­wi­zny, o ile takową posia­dał i na początku XX wieku egzy­sto­wał w warun­kach iden­tycz­nych, które opi­sy­wał Lew Toł­stoj w Woj­nie i pokoju. Jego hory­zonty ogra­ni­czały się do naj­bliż­szej oko­licy, świat pojęć zamy­kał się w osiem­na­sto­wiecz­nych for­mu­łach myślo­wych, któ­rymi posłu­gi­wali się jego dzia­do­wie i ojco­wie. To wła­śnie mię­dzy innymi dla­tego w trak­cie wojny domo­wej więk­szość miesz­kań­ców car­skiego impe­rium stała z boku, nie inte­re­su­jąc się mor­der­czymi zma­ga­niami o kształt nowej Rosji. Dopiero rewo­lu­cja, wojna domowa, ruchy spo­łeczne zwią­zane z prze­mia­nami w Rosji, nie­spo­ty­kana swoim roz­ma­chem indu­stria­li­za­cja kraju i ogromne zapo­trze­bo­wa­nie na ręce do pracy, gło­dowa migra­cja ze wsi do miast (z początku natu­ralna, potem ści­śle kon­tro­lo­wana), zaapli­ko­wana naro­dom Rosji inży­nie­ria spo­łeczna, a przede wszyst­kim zwal­cze­nie anal­fa­be­ty­zmu dało podatny grunt pod zasia­nie nowej mito­lo­gii. Bol­sze­wicki mit wypeł­niał puste naczy­nie u ludzi wyko­rze­nio­nych pro­ce­sami histo­rycz­nymi w Rosji, dzięki zaś wła­dzy total­nej spad­ko­biercy Lenina posie­dli mono­pol na słusz­ność prze­kazu. Par­tyjni pro­pa­gan­dy­ści zda­wali sobie dosko­nale sprawę, że dobrze skon­stru­owany mit jest w sta­nie ukształ­to­wać wyobraź­nię i poglądy ludziom, któ­rym przy­nie­śli w „darze” alfa­bet i pismo. Wyko­na­nie tego zada­nia przy­szło im łatwo, gdy uświa­do­mimy sobie, że przed rewo­lu­cją więk­szość ludzi w Rosji była analfa­betami.

Bol­sze­wicy mogli dyna­micz­nie wpro­wa­dzać do świa­do­mo­ści ludz­kiej swoje mity z braku mitów kon­ku­ren­cyj­nych. Znie­sie­nie anal­fa­be­ty­zmu nio­sło za sobą kon­se­kwen­cję w postaci mito­lo­gicz­nej edu­ka­cji ludzi sowiec­kich. Brak alter­na­tyw­nego – kon­ku­ren­cyj­nego w sto­sunku do mono­polu pań­stwa – piśmien­nic­twa w Rosji powo­do­wał, że ludzie wycho­wani na bol­sze­wic­kich mitach nie byli w sta­nie wery­fi­ko­wać stop­nia praw­dzi­wo­ści czy też fał­szy­wo­ści poda­wa­nych histo­rii. Byli zaś świad­kami ogrom­nych prze­mian, jakie bol­sze­wicy zaapli­ko­wali Rosji, dla­tego mit miał prawo prze­ra­dzać się w rze­czy­wi­stość w subiek­tyw­nym odczu­ciu odbiorcy pro­pa­gandy. Natu­ralne zatem wyda­wało się ludziom Kraju Rad, że bol­sze­wicy mają uprzy­wi­le­jo­waną pozy­cję w pań­stwie mie­nią­cym się kra­jem bez­kla­so­wym, bowiem to oni znie­śli car­ski ucisk, a z Rosji uczy­nili świa­towe mocar­stwo.

Do roz­po­wszech­nia­nia nowej wiary bol­sze­wicy wyko­rzy­stali wszyst­kie dostępne wów­czas formy maso­wego prze­kazu: lite­ra­turę, teatr, sztuki pla­styczne, kino, radio i przede wszyst­kim prasę. Miał rację Sorel, pisząc, że „ludzie, któ­rzy uczest­ni­czą w wiel­kich ruchach spo­łecz­nych, wyobra­żają sobie sto­jące przed nimi dzia­ła­nie w postaci obra­zów walki zapew­nia­ją­cej triumf ich spra­wie”3. Zro­zu­miano, że sztuka i kul­tura masowa są ide­al­nymi narzę­dziami do kształ­to­wa­nia wyobra­żeń zbio­ro­wych maso­wego odbiorcy. Powszech­ność kon­tro­lo­wa­nego przez ide­olo­gię prze­kazu zamie­nia się w total­ność, a przed takim prze­ka­zem trudno się ustrzec. Sztuka nadała mitowi obrzę­do­wość i dzięki niej mit mógł „żyć”, two­rząc kalen­darz czczo­nych zbio­rowo wyda­rzeń.

Nowa wiara i nowe mity miały za cel stwo­rze­nie „nowego czło­wieka” bez­gra­nicz­nie odda­nego komu­ni­zmowi. Nowi władcy w tej bata­lii nie prze­bie­rali w środ­kach. Niko­łaj Bucha­rin, czo­łowy dzia­łacz bol­sze­wicki i redak­tor naczelny „Prawdy”, szcze­rze napi­sał, że tylko „przy­mus pro­le­ta­riacki we wszyst­kich posta­ciach, począw­szy od roz­strze­li­wań […] jest metodą two­rze­nia czło­wieka komu­ni­stycz­nego z ludz­kiego mate­riału epoki komu­ni­stycz­nej”4. Ludzie sowieccy mieli zostać oduczeni wszel­kiego kry­ty­cy­zmu w postrze­ga­niu wła­dzy i w spo­sób quasi-reli­gijny uwie­rzyć, że powsta­jący na ich oczach świat jest wyni­kiem wiel­kiego planu prze­bu­dowy pro­wa­dzą­cego do naro­dzin nowej ery w dzie­jach ludz­ko­ści. W nowym czło­wieku komu­ni­zmu musiało to wywo­łać spon­ta­niczny entu­zjazm, a nawet eufo­rię. Uka­zał to w swoim opo­wia­da­niu Nie­wie­row – zmę­czony dotych­cza­so­wym życiem chłop bie­rze udział w pracy spo­łecz­nej, która go prze­obraża. W jed­nym momen­cie świat staje się piękny, a wło­ścia­ni­nem wstrzą­sają nowe, wcze­śniej nie­znane mu uczu­cia. Patrząc na kolek­tywną pracę, nie może opa­no­wać sil­nego wzru­sze­nia i doznaje obja­wie­nia:

– Nad­cho­dzi, towa­rzy­sze, sam widzę! – Kto? – Inne życie5.

Twórcy ide­olo­gii bol­sze­wic­kiej przy­jęli za pew­nik, że każdy czło­wiek ponosi moralną odpo­wie­dzial­ność za cały świat. Zna­la­zło to prze­ło­że­nie na kon­struk­cje sowiec­kich powie­ści, w któ­rych miarą war­to­ści „nowego czło­wieka” był jego sto­su­nek do ludzi budu­ją­cych komu­nizm, czyli dostat­nią przy­szłość i miej­sce zaj­mo­wane przez boha­tera w sys­te­mie. Sowiecki pisarz miał spra­wić, aby każdy czy­tel­nik zro­zu­miał, że jest małym, lecz bar­dzo istot­nym ele­men­tem walki o lep­szy świat. Dla­tego losy boha­te­rów są naj­czę­ściej uka­zy­wane na sze­ro­kim, ide­olo­gicz­nym tle wyda­rzeń rewo­lu­cyj­nych i wojny domo­wej. Czy­telna treść mitu była nie­zbędna bol­sze­wi­kom do wykre­owa­nia postawy i nowej moral­no­ści czło­wieka socja­li­zmu, bowiem był on obli­czony na dzia­ła­nie dłu­go­okre­sowe. Bol­sze­wicki mit miał być inspi­ra­cją dla przy­szłych poko­leń, któ­rym miał poka­zy­wać nie­ro­ze­rwalną łącz­ność prze­szło­ści z ich cza­sem, uka­zać logikę dzie­jów od „Dnia Początku”, tj. prze­wrotu bol­sze­wic­kiego do rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej przy­szło im żyć.

Nie­od­łącz­nym ele­men­tem mitu są herosi, więc lite­ra­tura sowiecka także jest hero­iczna. Jej boha­te­ro­wie wal­czą o dobro ludz­ko­ści ze sta­rym, zde­ge­ne­ro­wa­nym świa­tem. Powieść rewo­lu­cyjna i socre­ali­styczna budo­wała nowe etosy: boha­ter­stwa czer­wo­nych żoł­nie­rzy, soju­szu mia­sta i wsi oraz wię­zów mię­dzy­ludz­kich nowego spo­łe­czeń­stwa. Robot­nik, chłop, czer­wo­no­ar­mi­sta, męż­czy­zna i kobieta, podob­nie jak boha­te­ro­wie home­ryccy po wypra­wie prze­ciw Troi, musieli po wspól­nej walce odna­leźć swoje miej­sce, ale tym razem w zmie­nio­nym ustroju. Teraz sce­na­riusz pisali bol­sze­wicy, więc uzu­peł­nie­niem hero­icz­nych czy­nów było uka­za­nie wszech­obec­nego, kontr­re­wo­lu­cyj­nego zagro­że­nia. Sowiecki czy­tel­nik był więc trzy­many pod stałą „parą” rewo­lu­cyj­nej czuj­no­ści, za którą obie­cy­wano nagrodę w postaci świe­tla­nej przy­szło­ści, do któ­rej wie­dzie droga ską­pana we krwi, pocie i łzach. Pisa­rze przy­bli­żali ten czer­wony Eden, jako będący zale­d­wie na wycią­gnię­cie ręki, oddzie­lony ostat­nim zry­wem, jed­nym poświę­ce­niem i wysił­kiem, za któ­rym kryła się nowa zie­mia obie­cana.

Dla utrwa­le­nia swo­jej wła­dzy bol­sze­wicy stwo­rzyli sze­reg mitów o spój­nym prze­ka­zie, nie­zmien­nych, takich, któ­rych nie wery­fi­ko­wano pod wzglę­dem ide­olo­gicz­nym, zgod­nie z tzw. mądro­ścią etapu, tj. bie­żą­cym zapo­trze­bo­wa­niem poli­tycz­nym. Spi­żowe posta­cie wodzów, cze­ki­sty i komi­sa­rza6 wykre­owane przez lite­rac­kich herol­dów par­tii w latach dwu­dzie­stych, trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych, nie ule­gały zmia­nie przez cały okres trwa­nia ZSRR. Jed­nym z takich wyjąt­ków jest postać Sta­lina, któ­rego po XX Zjeź­dzie KPZR po pro­stu wycięto z lite­ra­tury i cię­żar walki o szczę­ście mas prze­rzu­cono na Lenina. Próby wery­fi­ka­cji postaci Sta­lina pod­jęte za cza­sów Chrusz­czowa oka­zały się jed­nak nie­udolne i z góry ska­zane na nie­po­wo­dze­nie. Mit „żoł­nie­rza wol­no­ści” i Armii Czer­wo­nej kształ­to­wano przez cały czas trwa­nia Związku Radziec­kiego. Ule­gał on róż­nym prze­mia­nom, ale osta­teczny kształt nadano mu w trak­cie i zaraz po Wiel­kiej Woj­nie Ojczyź­nia­nej.

Język użyty w kon­stru­owa­niu bol­sze­wic­kich mitów był dosto­so­wany do wyobra­żeń ludzi tam­tej epoki. Warto pod­kre­ślić przy tej oka­zji, że język powie­ści sowiec­kich kształ­tu­ją­cych mito­lo­gię był języ­kiem pro­stym, nie­wy­szu­ka­nym, maso­wym, dosko­nale tra­fia­ją­cym w gusta ludzi dopiero co wyedu­ko­wa­nych i nie­oczy­ta­nych. Jasny prze­kaz był bez wąt­pie­nia atu­tem indok­try­na­cji. Ata­ko­wał zmy­sły, niósł ogromny, ukie­run­ko­wany ładu­nek emo­cjo­nalny, wypie­ra­jący stare war­to­ści moralne i kul­tu­rowe. W prze­kazie uży­wał czy­tel­nych meta­for, obra­zów i wyobra­żeń zbio­ro­wych. Dla­tego z taką łatwo­ścią lite­raci mogli kształ­to­wać gusta i przede wszyst­kim świa­to­po­gląd czy­tel­nika. Opi­sowy język lite­racki uatrak­cyj­niał prze­kaz mitu, dzięki temu potra­fił zwią­zać ludzi rów­nie sil­nie co akt wiary.

Kolej­nym zada­niem lite­ra­tury kreu­ją­cej mit była ide­olo­giczna obróbka czy­tel­nika. „Nowy czło­wiek” sowiecki za pośred­nic­twem lite­ra­tury otrzy­my­wał pro­stą inter­pre­ta­cję histo­rii. Lite­ra­tura i zbieżna z nią histo­rio­gra­fia bol­sze­wicka usta­no­wiły wspól­nie nowy kanon myśle­nia o histo­rii i teraź­niej­szo­ści7, w któ­rej zna­lazł się czło­wiek komu­ni­zmu. Lite­ra­tura uzbro­iła wła­dzę sowiecką w potężny oręż reto­ryczny, odda­jąc na jej usługi sku­teczne tech­niki per­swa­zyjne, zaczerp­nięte wprost z boga­tego arse­nału Artura Scho­pen­hau­era. Dodat­kowo, pisa­rze sowieccy dali bol­sze­wic­kiej histo­rio­gra­fii lite­racką swo­bodę w „prze­twa­rza­niu” mate­riału histo­rycz­nego. Powieść histo­ryczna szła ręka w rękę z histo­rio­gra­fią, two­rząc zabój­czo sku­teczny tan­dem pro­pa­gan­dowy.

Inną stroną mitu ide­olo­gicz­nego, jaki został wykre­owany przez bol­sze­wic­kich pro­pa­gan­dy­stów, było uzu­peł­nie­nie sowiec­kim oby­wa­te­lom naby­tej powierz­chow­nej wie­dzy, czym w isto­cie pozba­wiał ich samo­dziel­nego myśle­nia, bowiem poda­wał na „tacy” roz­wią­za­nia dnia bie­żą­cego, czy­niąc życie mniej skom­pli­ko­wane. Ludziom, któ­rzy uwie­rzyli w komu­nizm, mit dawał złudne poczu­cie wol­no­ści, a tak naprawdę – z braku kon­fron­ta­cji z innym mitem – w zasa­dzie ją odbie­rał. Żyjąc w wykre­owanym przez pro­pa­gan­dy­stów „raju”, wie­rzono świę­cie, że dookoła nastały czasy zło­wro­giej ciem­no­ści, że Zwią­zek Sowiecki jest latar­nią postępu i wol­no­ści na świe­cie. Wiara w mit zwal­niała z moral­nej odpo­wie­dzial­no­ści za podej­mo­wane decy­zje, a z cza­sem stała się wtór­nym uspra­wie­dli­wie­niem życia w kłam­stwie, obłu­dzie, słu­że­niu zbrod­ni­czej ide­olo­gii. Ludzie odpo­wie­dzialni za wpro­wa­dza­nie komu­nizmu mogli na sta­wiane zarzuty po latach odpo­wie­dzieć – „prze­cież nie tylko ja dałem się otu­ma­nić, takie były czasy; piękna idea, któ­rej dałem się zwieść, zresztą nie ja jeden”, „góra wie lepiej” itp.

Funk­cją mitów było jed­no­cze­nie ludzi wokół ide­olo­gii bol­sze­wic­kiej i wyzwo­le­nie ogrom­nej ener­gii spo­łecz­nej nie­zbęd­nej do prze­pro­wa­dze­nia skoku indu­strial­nego kraju. Wyznaw­com mitu udziela się jego wital­ność, dzięki niemu są w sta­nie funk­cjo­no­wać w trud­nej i skom­pli­ko­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści. Mity dostar­czyły swoim wyznaw­com „strawy” ducho­wej, utrzy­my­wały spójny wize­ru­nek ide­olo­gii bol­sze­wic­kiej w duchu pro­me­tej­skim i Kraju Rad jako samot­nej wyspy na morzu krwio­żer­czego kapi­ta­li­zmu, utwier­dzały w ludziach prze­ko­na­nie o słusz­no­ści obra­nej socja­li­stycz­nej (komu­ni­stycz­nej) drogi do powszech­nego szczę­ścia. Pod­trzy­my­wały one logiczny ład w zbu­do­wa­nej struk­tu­rze spo­łecz­nej, wyklu­cza­ją­cej kwe­stio­no­wa­nie przy­wód­czej roli bol­sze­wi­ków jako tych, któ­rzy żela­zną ręką zapro­wa­dzili ład w kraju oraz mobi­li­zo­wały ludzi do budow­nic­twa nowej formy pań­stwo­wego życia w Rosji, miały tchnąć w nich wiarę w lep­sze jutro.

Treść mitu nie odwo­łuje się do ludz­kiego ratio, oddzia­łuje na sferę emo­cjo­nalną, a ta czę­sto powią­zana jest z wiarą. Trwa­łość mitu uza­leż­niona jest od ludz­kiej wiary, która umyka rozu­mowi. Gdy mit wej­dzie do ludz­kiej świa­do­mo­ści poprzez m.in. lite­ra­turę, staje się czę­ścią kul­tury i toż­sa­mo­ści odbiorcy. Próba oddzie­le­nia mitu od prawdy staje się z bie­giem czasu nie­moż­liwa, tym bar­dziej że w przy­padku bol­sze­wic­kich mitów były one dla odbiorcy raczej jed­no­znaczne i pozba­wiały go moż­li­wo­ści swo­bod­nej inter­pre­ta­cji8.

W latach trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych naj­waż­niej­szym ele­men­tem kre­owa­nia mitów była lite­ra­tura, dla­tego ambi­cją autora jest jak naj­wier­niej­sze odtwo­rze­nie realiów (i rodzą­cej się mito­lo­gii) wojny domo­wej w Rosji opar­tych na kar­tach powie­ści i dra­matu sowiec­kiego. W dobo­rze mate­riału nie można się było kie­ro­wać jedy­nie walo­rami arty­stycz­nymi ani ogra­ni­czyć do lite­ra­tury tego okresu. O prze­wro­cie bol­sze­wic­kim i latach wojny domo­wej pisano dużo jesz­cze długo po śmierci Sta­lina. Niniej­sza książka jest próbą obna­że­nia zabie­gów pro­pa­gan­do­wych uży­tych do budo­wa­nia komu­ni­stycz­nych mitów oraz uka­za­nie roli lite­ra­tury w budo­wa­niu sowiec­kiego sys­temu kon­troli i ste­ro­wa­nia ludzką myślą. Auto­rowi cho­dziło przede wszyst­kim o uchwy­ce­nie zja­wi­ska mani­pu­la­cji pro­pa­gan­do­wej, kształ­to­wa­nia i tym samym znie­wa­la­nia postaw ludzi na skalę, jaka ni­gdy wcze­śniej nie miała miej­sca w histo­rii ludz­ko­ści. Bol­sze­wicy byli nie­wąt­pli­wie mistrzami pro­pa­gandy, którą na potrzeby tej książki możemy zde­fi­nio­wać jako „celowe, per­swa­zyjne oddzia­ły­wa­nie na zbio­ro­wo­ści i jed­nostki, zmie­rza­jące przez kształ­to­wa­nie ludz­kich postaw do wywo­ła­nia pożą­da­nych zacho­wań”9.

Pod­czas pracy nad mate­ria­łem źró­dło­wym auto­rowi nasu­wało się upo­rczywe pyta­nie: w jakim stop­niu obraz wojny domo­wej wyła­nia­jący się z kart powie­ści jest zafał­szo­wany przez pro­pa­gandę? Nie wia­domo też było, jak trak­to­wać pamięt­niki uczest­ni­ków prze­wrotu bol­sze­wic­kiego i wojny domo­wej, które są prze­waż­nie dzie­łami stricte hagio­gra­ficz­nymi, wpi­su­ją­cymi się w nurt opo­wia­dań rewo­lu­cyj­nych i dzieł socre­ali­stycz­nych.

Na pod­sta­wie porów­nań z innymi źró­dłami oka­zało się, że sowieccy pamięt­ni­ka­rze, choć nie zapo­mi­nali o auto­cen­zu­rze i nada­niu swoim zapi­skom sil­nego rysu ide­olo­giczno-pro­pa­gan­do­wego, dość rze­tel­nie oddali kli­mat tam­tych lat. Można to stwier­dzić, porów­nu­jąc ich wspo­mnie­nia z wybra­nymi memu­arami tych, któ­rzy przez bol­sze­wi­ków zostali uznani za wro­gów. Mamy dwa rodzaje bie­gu­nowo odle­głych prze­ka­zów – pamięt­niki świata likwi­do­wa­nego przez bol­sze­wi­ków oraz zwy­cię­skie wspo­mnie­nia okresu czer­wo­nego „hero­izmu i nowego życia”, które zazę­biają się i dają uważ­nemu czy­tel­ni­kowi pole do prze­my­śleń. Po odrzu­ce­niu ezo­po­wego języka (bar­dzo czę­sto wyni­ka­ją­cego z prze­szło­ści agi­ta­cyj­nej sowiec­kiego pisa­rza), cha­rak­te­ry­stycz­nego dla bol­sze­wic­kiej pro­pa­gandy i po oddzie­le­niu ide­olo­gii od tre­ści prze­ka­zów, można z całą odpo­wie­dzial­no­ścią powie­dzieć, że auto­rzy sowieccy nie­zwy­kle solid­nie prze­ka­zali obraz wojny domo­wej. Powie­ści nasiąk­nięte są wszech­obec­nym reali­zmem opi­sów ówcze­snej rze­czy­wi­sto­ści, pano­wa­niem bała­ganu, brudu, powszech­nej nędzy, biedy, pano­sze­niem się cho­rób, bez­li­to­snej gra­bieży i bru­tal­no­ści, głodu, ogól­nego upadku norm i zasad moral­nych i etycz­nych. Zawie­ru­chy Wiel­kiej Wojny i wojny domo­wej, zwią­zane z nimi wiel­kie ofiary ludz­kie, zmie­ce­nie ze sceny spo­łecz­nej Rosji prak­tycz­nie całej klasy śred­niej i inte­li­gen­cji, upa­dek war­to­ści sta­rego świata, ogólne zachwia­nie cywi­li­za­cyjne Europy, to wszystko stwo­rzyło nowe poko­le­nie pisa­rzy rosyj­skich, od tej pory zwią­zane ści­śle z wła­dzą bol­sze­wicką. Łączącą ich cha­rak­te­ry­styczną cechą było, że w ogrom­nej więk­szo­ści uczest­ni­czyli w zma­ga­niach wojen­nych tego burz­li­wego okresu i nale­żeli do obozu zwy­cięz­ców. Typo­wymi przed­sta­wi­cie­lami tego poko­le­nia byli: Babel, Gaj­dar, Fadie­jew, Wie­sio­łyj, Fur­ma­now, Ostrow­ski, Wisz­niew­ski, Bill-Bia­ło­cer­kow­ski, Iwa­now. Wal­czyli na wszyst­kich fron­tach wojny domo­wej, skąd wynie­śli bagaż doświad­czeń, który następ­nie wyko­rzy­stali w swo­ich utwo­rach lite­rac­kich. Pisa­rze bol­sze­wiccy byli prze­ko­nani o donio­sło­ści wyda­rzeń, w któ­rych brali udział.

Izaak Babel był nie tylko poli­tru­kiem w Armii Kon­nej, lecz pra­co­wał rów­nież w WCzKa, w któ­rej był tłu­ma­czem, świad­kiem rewi­zji i egze­ku­cji. Związki z WCzKa i z jej następ­cami dopro­wa­dzają go w końcu do tra­gicz­nego końca. Okru­cień­stwem pod­czas wojny domo­wej wsła­wił się Arka­dij Gaj­dar, który w wieku 17 lat (!) został dowódcą spe­cjal­nego pułku CZONu doko­nu­ją­cego maso­wych roz­strze­li­wań pod­czas chłop­skiego powsta­nia Anto­nowa w guberni tam­bow­skiej. Oso­bi­ście doko­ny­wał egze­ku­cji, co praw­do­po­dob­nie pozo­sta­wiło w mło­dym czło­wieku trwały uraz, który prze­ro­dził się w cho­robę psy­chiczną. Na fron­cie połu­dnio­wym, naj­pierw we Flo­cie Czer­wo­nej, potem w sze­re­gach oddziału legen­dar­nego Niko­łaja Szczorsa i w Armii Kon­nej wal­czył z kontr­re­wo­lu­cją Wsie­wo­łod Wisz­niew­ski, nato­miast Artiom Wie­sio­łyj był nie tylko żoł­nie­rzem RKKA, ale rów­nież z powo­dze­niem peł­nił funk­cję par­tyj­nego agi­ta­tora. Prze­mie­rzał Rosję wszerz i wzdłuż w jed­nym ze sław­nych agit-pocią­gów, nio­sąc w naj­dal­sze zakątki ogrom­nego kraju bol­sze­wicką „dobrą nowinę”. Do Armii Czer­wo­nej na Sybe­rii zacią­gnął się Wsie­wo­łod Iwa­now, gdzie miał moż­li­wość obser­wo­wa­nia chłop­skiej par­ty­zantki wal­czą­cej z bia­ło­gwar­dzi­stami. Dymi­tryj Fur­ma­now był poli­tru­kiem i agi­ta­to­rem, m.in. w słyn­nych dywi­zjach wataż­ków kozac­kich Cza­pa­jewa i Kow­tiu­cha, następ­nie wysy­łano go w różne rejony Rosji, aby roz­pa­lał ogień rewo­lu­cji. Został np. peł­no­moc­ni­kiem Rewo­lu­cyj­nej Rady Wojen­nej Frontu Tur­kie­stan­skiego. Na fali mło­dzień­czego entu­zja­zmu przy­stał do komu­ni­stów pięt­na­sto­letni Niko­łaj Ostrow­ski. Zapi­sał się do Kom­so­mołu i ruszył na front. Wal­czył w sze­re­gach RKKA z kontr­re­wo­lu­cją, Pola­kami, petru­low­cami, mach­now­cami. Alek­sandr Fadie­jew wal­czył jako par­ty­zant na Sybe­rii prze­ciwko admi­ra­łowi Koł­cza­kowi i Japoń­czy­kom. W wieku lat 19 został komi­sa­rzem bry­gady, brał udział w tłu­mie­niu powsta­nia w Kronsz­ta­dzie, gdzie pod­czas szturmu twier­dzy został ciężko ranny. Jego powieść Klę­ska, opi­su­jąca losy małego oddziału par­ty­zanc­kiego, stała się kla­sy­kiem gatunku. Michaił Szo­ło­chow, z uro­dze­nia Kozak, w 1920 roku w wieku lat pięt­na­stu brał udział w wal­kach z bia­ło­gwar­dzi­stami, został nawet komi­sa­rzem apro­wi­za­cyj­nym. Pisarz w kom­po­no­wa­niu nar­ra­cji Cichego Donu (świa­do­mie pomi­jam omó­wie­nie kwe­stii autor­stwa tomu pierw­szego epo­pei, uwa­ża­jąc, że nie sta­nowi to istoty pro­blemu przy pre­zen­ta­cji mate­riału lite­rac­kiego) korzy­stał nie tylko z wła­snych doświad­czeń, ale się­gnął głę­boko rów­nież do mate­ria­łów źró­dło­wych, pamięt­ni­ków.

Świad­kami zma­gań wojny domo­wej oraz czę­sto jej postron­nymi uczest­ni­kami byli Alek­siej Toł­stoj, Buł­ha­kow, Pil­niak, Eren­burg, Sera­fi­mo­wicz, Trie­niow, Kata­jew. Pod­czas wojny domo­wej Ilia Eren­burg i Walen­tin Kata­jew byli aresz­to­wani przez Czekę za domnie­mane kon­takty z bia­ło­gwar­dzi­stami. Z per­spek­tywy pro­win­cjo­nal­nego mia­steczka wojnę domową uważ­nie obser­wo­wał Borys Pil­niak, który jako pierw­szy stwo­rzył mode­lowy obraz bol­sze­wika odzia­nego w skórę, z naga­nem u pasa. Alek­sandr Sera­fi­mo­wicz, jako kore­spon­dent „Prawdy”, bywał na fron­tach wojny domo­wej. W 1920 roku stra­cił syna wal­czą­cego po stro­nie czer­wo­nych. Swoje opo­wia­da­nia pisał z repor­ter­ską pre­cy­zją, nie­jako „z natury”. Doświad­cze­nia z tych wypraw zawarł w sław­nej powie­ści Żela­zny potok, która do dziś poraża reali­zmem. Zupeł­nie inną drogę prze­szedł Alek­siej Toł­stoj. Począt­kowo z nie­na­wi­ścią odno­sił się do bol­sze­wi­ków. W woj­nie domo­wej zgi­nęli jego naj­bliżsi krewni, wal­czący po bia­łej stro­nie, on sam współ­pra­co­wał z wydzia­łem pro­pa­gandy Armii Ochot­ni­czej. W try­lo­gii Droga przez mękę zawarł wiele wąt­ków auto­bio­gra­ficz­nych, pra­cu­jąc nad czę­ścią II i III spo­ty­kał się z uczest­ni­kami walk, jeź­dził w miej­sca, które miały być tłem akcji powie­ści, aby zapo­znać się z warun­kami tere­no­wymi, obszer­nie korzy­stał z doku­men­tów epoki, stu­diu­jąc lokalną prasę i mate­riały zgro­ma­dzone w archi­wach. Autor dra­matu Lubow Jaro­waja, Kon­stan­tin Trie­niow lata 1918–1924 spę­dził na Kry­mie, gdzie obser­wo­wał walki o Ode­ssę, bunty anar­chi­styczne, prze­żył tam nie­miecką oku­pa­cję i bol­sze­wicką rzeź resz­tek armii Wran­gla. Michaił Buł­ha­kow, syn pro­fe­sora teo­lo­gii, z wykształ­ce­nia lekarz, brał udział w zma­ga­niach Wiel­kiej Wojny. Ten jeden z naj­lep­szych pro­za­ików rosyj­skich wojnę domową prze­żył w Kijo­wie, mie­ście kil­ka­krot­nie prze­cho­dzą­cym z rąk do rąk, gdzie był świad­kiem słyn­nej rzezi kijow­skiej prze­pro­wa­dzo­nej przez ukra­iń­ski motłoch (opi­sa­nej m.in. przez Karola Wędzia­gol­skiego w pamięt­ni­kach). Był auto­rem jedy­nego chyba w lite­ra­tu­rze sowiec­kiej pozy­tyw­nego obrazu bia­łego ofi­cera zawar­tego w powie­ści Biała Gwar­dia, która zawiera ele­menty bio­gra­fii pisa­rza. Wyżej wymie­nio­nym auto­rom nie można odmó­wić zbli­że­nia ich pisar­stwa do histo­rycz­nej prawdy. Pisali uczci­wie, oczy­wi­ście z pozy­cji zwy­cięz­ców (poza Buł­ha­ko­wem), wier­nie odda­jąc prawdę o tam­tych cza­sach.

Uwy­pu­kla­jąc ówcze­sne realia, uwia­ry­god­niają tym samym pro­pa­gan­dowy prze­kaz, jaki nie­sie lite­ra­tura, albo­wiem takie opisy wyraź­nie kon­tra­sto­wały z osią­gnię­ciami epoki sta­li­now­skiej, w któ­rej upo­rano się z więk­szo­ścią nega­tyw­nych zja­wisk okresu rewo­lu­cji i wojny domo­wej, czym pod­kre­ślano pra­wi­dło­wość obra­nej przez wła­dzę radziecką (i samego towa­rzy­sza Sta­lina) drogi do wyma­rzo­nego przez poko­le­nie rewo­lu­cjo­ni­stów i żoł­nie­rzy rewo­lu­cji komu­ni­zmu. Ten celowy zabieg lite­racki wpi­suje się nie­jako w mark­si­stow­sko-leni­now­ską dia­lek­tykę ście­ra­nia się prze­ci­wieństw, albo­wiem wyraź­nie można zauwa­żyć tezę (tra­gizm ówcze­snego poło­że­nia bol­sze­wi­ków i samej Rosji), anty­tezę (kontr­re­wo­lu­cja i „obiek­tywne trud­no­ści”) oraz syn­tezę (ZSRR i jego osią­gnię­cia w budo­wie spo­łe­czeń­stwa komu­ni­stycz­nego doby sta­li­now­skiej).

Zda­rza się, że powie­ści są jedy­nymi rela­cjami z epi­zo­dów wojny domo­wej (np. Bunt Fur­ma­nowa, choć cen­nym uzu­peł­nie­niem obrazu walk w Turk­me­ni­sta­nie są także wspo­mnie­nia Kamila Giżyc­kiego Przez Urian­chaj i Mon­go­lię), więc pomi­nię­cie dorobku pisa­rzy sowiec­kich w bada­niach doty­czą­cych tego okresu w Rosji (z zastrze­że­niem oczy­wi­ście, że mamy do czy­nie­nia z lite­ra­turą) zubo­ży­łoby naszą wie­dzę o tych wyda­rze­niach.

Dopiero lata trzy­dzie­ste przy­nio­sły kon­kretne zmiany w sowiec­kiej poli­tyce histo­rycz­nej, co prze­ło­żyło się bez­po­śred­nio na zide­olo­gi­zo­wa­nie tre­ści utwo­rów lite­rac­kich. Lite­ra­tura została wprzę­gnięta w ofi­cjalną histo­rio­gra­fię, którą oso­bi­ście kie­ro­wał Józef Sta­lin10. Wpro­wa­dzony kult jed­nostki, jedy­nie słuszna wizja prze­szło­ści, pisa­nie zgod­nie z aktu­alną koniunk­turą poli­tyczną, spro­wa­dziło sowiecką lite­ra­turę do roli słu­żeb­nej wobec poli­tycz­nej linii par­tii. Komu­ni­stycz­nym Bóstwem, jedy­nym „pra­wo­wier­nym leni­now­cem” wyzna­czył sam sie­bie Józef Wis­sa­rio­no­wicz Sta­lin i od tej pory lite­ra­tura sowiecka z jej dwor­skimi pisa­rzami (by wymie­nić tylko Toł­stoja, Pier­wien­cewa, Niki­tina, Wisz­niew­skiego) będzie aż do śmierci Cho­rą­żego Pokoju (Sta­lina) skru­pu­lat­nie wypeł­niać rolę zakła­my­wa­cza histo­rii.

Konieczne wydaje się pod­kre­śle­nie jed­nego faktu – znie­kształ­ca­nie sowiec­kiej histo­rii doty­czyło roli osób w dzie­jach Związku Sowiec­kiego (zesła­nie w nie­byt histo­ryczny Troc­kiego, Zino­wiewa, Bucha­rina, Kamie­niewa, usu­nię­cie w cień Lenina, wyeks­po­no­wa­nie roli Sta­lina w histo­rii Rewo­lu­cji Paź­dzier­ni­ko­wej, wynie­sie­nie mier­not w oso­bach Kali­nina, Woro­szy­łowa czy Budion­nego, itp.) a nie wyda­rzeń histo­rycznych. Robiono wszystko, aby osobą i nie­omyl­no­ścią Wiel­kiego Sta­lina przy­tło­czyć spo­łe­czeń­stwo sowiec­kie, tak by jego myśl i czyn wypeł­niły szczel­nie każdą sferę życia oby­wa­teli w komu­ni­stycz­nym pań­stwie. Czy ten zamiar się powiódł? Chyba tak. Kult jed­nostki zbu­do­wany w ciągu nieco ponad dekady spo­wo­do­wał, że w naj­cięż­szej dla Związku Sowiec­kiego chwili, tj. agre­sji Nie­miec w 1941 roku, pala­tyni Sta­lina nie zde­cy­do­wali się na zrzu­ce­nie go z czer­wo­nego tronu. Zda­wano sobie dosko­nale sprawę, że Sta­lin i Zwią­zek Sowiecki to jedno dla oby­wa­teli Kraju Rad. Nie można pozbyć się sym­bolu w chwili, gdy jest on nie­zbędny. Tak postę­puje tylko poli­tyczny samo­bójca. Osoba Ojca Naro­dów Związku Sowiec­kiego, kult jed­nostki, który umie­jęt­nie budo­wał oraz jego życie i poli­tyczne dzieło, nazna­czone nie tylko ogrom­nymi zbrod­niami, ale i histo­rycznymi doko­na­niami, do dziś fascy­nuje nie tylko histo­ry­ków i poli­to­lo­gów, lecz rów­nież ludzi szu­ka­ją­cych w bio­gra­fiach tyra­nów odpo­wie­dzi na nur­tu­jące ich pyta­nia w coraz mniej zro­zu­mia­łej dla zwy­kłego czło­wieka demo­kra­tycz­nej rze­czy­wi­sto­ści.

Ponie­waż więk­szość lite­ra­tury rewo­lu­cyj­nej była tłu­ma­czona na język pol­ski w latach „kła­dze­nia fun­da­men­tów i budo­wa­nia zrę­bów” nowej pań­stwo­wo­ści, tj. w latach czter­dzie­stych i pięć­dzie­sią­tych XX wieku, ku wygo­dzie czy­tel­nika się­gną­łem przede wszyst­kim do tego zbioru. Konieczne wydaje się uspra­wie­dli­wie­nie mno­go­ści cyta­tów zawar­tych w książce. Auto­rowi zale­żało na odda­niu ory­gi­nal­nego, soczy­stego i jędr­nego języka sowiec­kiej pro­pa­gandy. Bez tego języ­ko­wego patosu opis wojny domo­wej byłby nie­pełny, trudno byłoby oddać dyna­mikę i eks­pre­sję rewo­lu­cyj­nego prze­kazu.

Książka podzie­lona jest na dwie czę­ści. Dobór roz­dzia­łów w każ­dej z czę­ści nie jest przy­pad­kowy, opiera się on bowiem na wadze i czę­sto­tli­wo­ści poru­sza­nych w ówcze­snej lite­ra­tu­rze zagad­nień. W prze­wa­ża­ją­cej mie­rze są to opisy komu­ni­stów (z wyraź­nym pod­kre­śle­niem nie­omyl­no­ści wodzów), for­mo­wa­nia, kształ­to­wa­nia i dzia­łal­no­ści Armii Czer­wo­nej, inter­wen­tów i kontr­re­wo­lu­cjo­ni­stów, a także – nieco na mar­gi­ne­sie – two­rzo­nego apa­ratu bez­pie­czeń­stwa i jego spe­cy­ficz­nej natury (roz­dział naj­bar­dziej uzu­peł­niony opra­co­wa­niami i wspo­mnie­niami). Prze­bo­gaty mate­riał lite­racki pozo­staje na­dal nie­opra­co­wany: np. mit świa­do­mego robot­nika; roz­wi­nię­cia wyma­gają także pro­blemy codzien­nego życia w latach wojny domo­wej, walka z reli­gią, roz­terki inte­li­gen­cji rosyj­skiej, bol­sze­wicka walka o mło­dzież oraz obszerny mate­riał o wsi rosyj­skiej (jej posta­wach i roz­war­stwie­niu).

Należy pamię­tać, że w ówcze­snych realiach pier­wia­stek komu­ni­styczny wystę­puje w każ­dym ele­men­cie życia eko­no­micz­nego, spo­łecz­nego, poli­tycz­nego i kul­tu­ral­nego. Znaj­duje on swoje odbi­cie także w lite­ra­tu­rze, czego dobrym przy­kła­dem jest opis komu­ni­sty czy też dzia­ła­cza komu­ni­stycznego-par­tyj­nego, któ­rego cha­rak­te­ry­styczne cechy wystę­pują w posta­ciach akty­wi­stów i agi­ta­to­rów, robot­ni­ków, chło­pów, żoł­nie­rzy, mary­na­rzy, cze­ki­stów. Prak­tycz­nie w każ­dej napi­sa­nej w okre­sie sta­li­now­skim książce poświę­co­nej woj­nie domo­wej pier­wia­stek ten jest fun­da­men­tem i pod­stawą każ­dej pozy­tyw­nej war­to­ści i aktyw­no­ści, albo­wiem komu­ni­ści są odzwier­cie­dle­niem nie tylko bol­sze­wi­ków, ale sym­bo­li­zują całą ide­olo­gię komu­ni­styczną i rewo­lu­cyjną. Dla­tego lite­rac­kie opisy np. komi­sa­rzy i dowód­ców, akty­wi­stów lub zwy­kłych człon­ków par­tii róż­nią się tylko spe­cy­fiką i akcen­tami, przez co – zda­niem autora – nie­moż­liwe było unik­nię­cie podo­bieństw w roz­dzia­łach niniej­szej książki.

W książce przy­miot­niki „radziecki” i „sowiecki” uży­wane są prze­mien­nie bez jakie­go­kol­wiek war­to­ścio­wa­nia, bowiem obie formy wystę­pują w pol­skim piśmien­nic­twie nauko­wym i powszech­nym i obie są upraw­nione.

Niniej­sza publi­ka­cja jest popra­wioną i roz­sze­rzoną wer­sją pracy magi­ster­skiej napi­sa­nej przeze mnie z inspi­ra­cji i pod naukową opieką przed­wcze­śnie zmar­łego prof. Pawła Pio­tra Wie­czor­kie­wi­cza. Mia­łem zaszczyt być uczniem wybit­nego histo­ryka umie­ją­cego w bada­niach zacho­wać nie­zbędną miarę obiek­ty­wi­zmu. Jego jasno okre­ślone prze­ko­na­nia i nie­skry­wane sym­pa­tie nie wykrzy­wiały ani badań, ani pre­zen­to­wa­nych opi­nii. Pro­fe­sor pozo­sta­nie dla mnie zawsze wzo­rem uczo­nego, wycho­wawcy i czło­wieka całym ser­cem odda­nego Klio, który postrze­gał rze­czy­wi­stość poprzez jej doświad­cze­nia. Współ­pra­cu­jąc z Pro­fe­sorem mia­łem moż­li­wość podzi­wia­nia Jego wie­dzy, inwen­cji oraz nie­słab­ną­cego nauko­wego entu­zja­zmu, który potra­fił zaszcze­pić swoim stu­den­tom. Dzię­kuję także Panu Pro­fe­sorowi Andrze­jowi Nowa­kowi z Uni­wer­sy­tetu Jagiel­loń­skiego za oka­zaną mi życz­li­wość i czas poświę­cony na napi­sa­nie przed­mowy do niniej­szej książki w zastęp­stwie zmar­łego Pro­fe­sora Pawła Wie­czor­kie­wi­cza.

Rów­nie gorąco pra­gnę podzię­ko­wać przy­ja­cie­lowi, Andrze­jowi Walent­kowi za nie­oce­nione uwagi mery­to­ryczne, za dzie­le­nie się swoim warsz­ta­tem dzien­ni­kar­skim, ser­decz­nemu kole­dze „towa­rzy­szowi” Toma­szowi Wró­blew­skiemu, któ­rego cenne uwagi wzbo­ga­ciły tekst. Moim naj­bliż­szym dzię­kuję za wyro­zu­mia­łość, cier­pli­wość i wspar­cie, a córce Gabrieli dedy­kuję tę książkę.

1. S.A. Askol­dow, Reli­gijny sens rewo­lu­cji rosyj­skiej, w: De pro­fun­dis. Z głę­bo­ko­ści. Zbiór roz­praw o rosyj­skiej rewo­lu­cji, War­szawa 1988, s. 36. [wróć]

2. J. Druż­ni­kow, Rosyj­skie mity. Od Pusz­kina do Paw­lika Moro­zowa, War­szawa 1998, s. 9. [wróć]

3. Cyt. za: M. Wal­den­berg, Pre­kur­so­rzy nowej lewicy, Kra­ków 1985, s. 144. Wszy­scy socja­li­styczni wodzo­wie XX w. (Lenin, Mus­so­lini, Hitler, Sta­lin) nim się­gnęli po wła­dzę, w mniej­szym lub więk­szym stop­niu korzy­stali z fun­da­men­tal­nej pracy Gustawa Le Bona Psy­cho­lo­gia tłumu, w któ­rej zawarte są naj­waż­niej­sze aksjo­maty doty­czące zacho­wa­nia tłumu, jego potrzeb i spo­so­bów ste­ro­wa­nia nim. [wróć]

4. Cyt. za: B. Mucha, Histo­ria lite­ra­tury rosyj­skiej, Wro­cław 2002, str. 424. [wróć]

5. Histo­ria Rosyj­skiej Lite­ra­tury Radziec­kiej, War­szawa 1978, s. 125. [wróć]

6. W przy­padku postaci komi­sa­rza uczy­niono drobne korekty ide­olo­giczne, które nie wpły­nęły zna­cząco na zmianę wize­runku. [wróć]

7. Histo­ryk-mark­si­sta Michaił Pokrow­ski twier­dził, że histo­ria jest poli­tyką, zasto­so­waną do prze­szło­ści. M. Hel­ler, A. Nie­kricz, Uto­pia u wła­dzy. Histo­ria Związku Sowiec­kiego, t. 1, Lon­dyn 1985, s. 5. [wróć]

8. Triumf bol­sze­wic­kiego mitu naj­le­piej widać, patrząc na Rosję i kraje post­so­wiec-kie w chwili obec­nej. W 2009 roku prze­pro­wa­dzono w Rosji son­daż w pań­stwo­wej tele­wi­zji, w któ­rym pytano o naj­wy­bit­niej­szego w histo­rii Rosja­nina. Udział wzięło w niej ponad 50 mln abo­nen­tów. Józef Sta­lin uzy­skał trze­cie miej­sce (choć plot­ko­wano w Rosji, że pierw­sze). W powszech­nej opi­nii Sta­lin może i był Gru­zi­nem (Ose­tyń­cem), ale duszę miał rosyj­ską. Popier­sie Feliksa Dzier­żyń­skiego w 2005 roku wró­ciło na dzie­dzi­niec moskiew­skiej filii Głów­nego Urzędu Spraw Wewnętrz­nych. Na Ukra­inie co trzeci miesz­ka­niec uważa, że Józef Sta­lin był wiel­kim wodzem – wska­zują opu­bli­ko­wane w 2011 roku wyniki son­dażu Kijow­skiego Mię­dzy­na­ro­do­wego Insty­tutu Socjo­lo­gii. [wróć]

9. H.M. Kula, Pro­pa­ganda współ­cze­sna. Istota – wła­ści­wo­ści, Toruń 2005, s. 48. [wróć]

10. O roli i zna­cze­niu Sta­lina w życiu kul­tu­ral­nym Rosji Sowiec­kiej, zob. S. Woł­kow, Szo­sta­ko­wicz i Sta­lin, War­szawa 2006. [wróć]

1. Bol­sze­wicy – nie­tz­sche­ań­scy nad­lu­dzie

1. Bol­sze­wicy – nie­tz­sche­ań­scy nad­lu­dzie

Komu­ni­sta – paro­wóz prze­mian

Rewo­lu­cjo­ni­sta – to czło­wiek stra­cony dla samego sie­bie. Nie ma wła­snych inte­re­sów, spraw, uczuć, przy­wią­za­nia, wła­sno­ści, nawet imie­nia.

Sier­giej Nie­cza­jew, Kate­chizm rewo­lu­cjo­ni­sty

Marze­niem bol­sze­wi­ków było ufor­mo­wa­nie nowego czło­wieka, fana­tycz­nego wyznawcy „postę­po­wej ide­olo­gii”. Filo­zo­ficzne teo­rie kla­sy­ków mark­si­zmu miały być prze­nie­sione z kart bro­szur do real­nego życia. Na gru­zach oba­lo­nego porządku miały zapa­no­wać nowe war­to­ści, oparte na idei „spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej”. Rolę „pasa trans­mi­syj­nego”, łączą­cego poglądy bol­sze­wi­ków z masami ludo­wymi, mieli peł­nić „uświa­do­mieni” robot­nicy-komu­ni­ści. „Paro­wóz” prze­mian, spraw­nie kie­ro­wany przez przy­wód­ców – „maszy­ni­stów”, miał pocią­gnąć „wagony” mas ludo­wych ku świe­tla­nej przy­szło­ści. Dla Lenina klu­czowe zna­cze­nie dla prze­ję­cia i utrzy­ma­nia wła­dzy miała wąska, ale nie­zwy­kle karna, zaan­ga­żo­wana poli­tycz­nie grupa dzia­ła­czy, wyznaw­ców idei bol­sze­wi­zmu1.

Lite­ra­tura nadała roli komu­ni­sty ogromną rangę. Lenin, zapy­tany przez dzien­ni­ka­rza, kogo widzi następcą na par­tyj­nym stolcu, odparł skrom­nie i zagad­kowo zara­zem, „że już dawno zro­zu­miał, że nie jest wszech­ogar­nia­ją­cym czło­wie­kiem…”, po czym zasko­czo­nemu żur­na­li­ście nakre­ślił na papie­rze gra­ficzną wizję „par­tio-czło­wieka” – bol­sze­wika ide­al­nie zjed­no­czo­nego, wręcz zla­nego z par­tią, będą­cego ele­men­tem wiel­kiej cało­ści, w któ­rej każdy będzie wypeł­niał wolę par­tii, odpo­wia­dał za swój wyci­nek frontu walki o nowy świat. W wiel­kiej gło­wie Lenina zro­dziła się wizja „ludzi, któ­rzy razem ze mną sta­no­wią wszech­obej­mu­ją­cego czło­wieka par­tii. Tylko ten czło­wiek może ogar­nąć wszyst­kie czę­ści wiel­kiej cało­ści…”2, gdzie jeden nie zna­czy nic, razem zaś – mogą wszystko. Kie­ru­jąc się tak wyra­fi­no­waną ekwi­li­bry­styką inte­lek­tu­alną, Ulja­now-Lenin wyzna­czył ramy dzia­łal­no­ści komu­ni­sty. Oparto ją na trzech pro­stych i zwięźle zapi­sa­nych fila­rach:

opar­ciu się na robot­ni­kach jako naj­bar­dziej świa­do­mym ele­men­cie mas ludo­wych,

kon­troli wszyst­kich razem i osobno, przy zało­że­niu, że nikomu nie można wie­rzyć, nawet sobie,

zapi­sy­wa­niu wszyst­kiego

3

.

Pod­kre­ślano, że marze­niem mło­dych ludzi było zostać bol­sze­wi­kiem. Już na samą myśl o wstą­pie­niu do par­tii Lenina-Sta­lina obli­cza ich oble­wały się rumień­cem zawsty­dze­nia, bowiem dołą­cze­nie do awan­gardy nowych cza­sów, do któ­rej przyj­mo­wano jedy­nie ludzi nie­tu­zin­ko­wych, sta­no­wią­cych kwiat ruchu komu­ni­stycz­nego było wyróż­nie­niem, tym bar­dziej że pod­czas rewo­lu­cji wymy­ślano publicz­nie na komu­ni­stów, a nazwa­nie kogoś „komu­ni­stą” lub „bol­sze­wi­kiem” było wul­gar­nym epi­te­tem. Po zwy­cię­skiej woj­nie domo­wej nastą­piła nobi­li­ta­cja tych okre­śleń. Noszono je z dumą, z pod­nie­sio­nym czo­łem, z wyraźną afir­ma­cją, z wypie­kami na twa­rzy i gniew­nym spoj­rze­niem. Ta zmiana legi­ty­mi­zo­wała nową par­tyjną elitę budo­wa­nego od pod­staw, rze­komo bez­kla­so­wego spo­łe­czeń­stwa. Nasy­ce­nie spo­łe­czeń­stwa komu­ni­stami dawało moż­li­wość pra­wi­dło­wego z per­spek­tywy rewo­lu­cji „naucza­nia” i zapew­niało jego kon­trolę. Pisa­rze mieli spra­wić, by „oswo­jono się” z przy­wód­czą rolą komu­ni­stów. W lite­ra­tu­rze jedy­nie komu­ni­sta potra­fił ująć ludzi w karne karby rewo­lu­cyj­nej dys­cy­pliny. „Par­ty­zanci, chłopi – to bez Pie­kle­wa­nowa po pro­stu nic…”. Przy oka­zji komu­ni­ści stali się też karzą­cym ramie­niem par­tii w par­ty­zantce i woj­sku; okru­cień­stwa, jakie popeł­niali, były uspra­wie­dli­wione wyż­szymi inten­cjami oraz dzie­jową koniecz­no­ścią4.

Komu­ni­ści (bol­sze­wicy) wyróż­niali się nie tylko ide­owo­ścią, prze­waż­nie byli to ludzie przy­stojni, zdolni, dzielni, nie­stru­dzeni, boha­ter­scy, uczynni, kre­atywni, kiedy trzeba bez­względni, nie­omylni w osą­dach, do tego samo­kry­tyczni, odzna­cza­jący się zimną krwią i męstwem nie tylko na polu bitwy, ale i w codzien­nej socja­li­stycz­nej, rze­tel­nej robo­cie, a nade wszystko byli to ludzie prawi i spra­wie­dliwi. Do bol­sze­wi­ków przy­stę­po­wali nawet błą­dzący i poszu­ku­jący prawdy mień­sze­wicy. „Nie słowa, nie napo­mnie­nia, ale żywa robota w tere­nie, w któ­rej doj­rze­wali z dnia na dzień, skło­niła ich do wyrze­cze­nia się obłudy mień­sze­wic­kiej i zabra­nia się do poważ­nej, rze­czy­wi­stej pracy, jak należy, po bol­sze­wicku”5. Kiedy czło­wiek raz wszedł na drogę mark­si­zmu, nie było z niej powrotu. Tłu­ma­czono to pro­sto: „dopóki całego tego drań­stwa, co nam w poprzek życia sta­nęło, wszyst­kich deni­ki­nów, ata­ma­nów i bur­żu­jów nie wyrzu­cimy, nie wolno nam będzie do spo­koj­nego życia wró­cić. […] To, cośmy raz zaczęli, trzeba dopro­wa­dzić do końca. Albo oni, albo my, bo razem nie ma dla nas życia”6.

Wzor­cowy powie­ściowy komu­ni­sta (zwłasz­cza komi­sarz) posia­dał rewo­lu­cyjną prze­szłość. Musiał pocho­dzić ze śro­do­wi­ska robot­ni­czego oraz koniecz­nie ciężko pra­co­wać w fabryce. Liczyły się: prze­szłość robot­ni­cza, mocne, spra­co­wane od kilofa lub łopaty ręce, lekko zgar­biona syl­wetka, na któ­rej odci­snęła swoje piętno nie­mi­ło­sierna eks­plo­ata­cja ze strony kapi­ta­li­sty. Nie­odzowne w bio­gra­fii par­tyj­nego akty­wi­sty było uczęsz­cza­nie na robot­ni­cze kółka samo­kształ­cące, bra­nie czyn­nego udziału w pro­duk­cji bibuły i ulo­tek, w orga­ni­zo­wa­niu wie­ców i mani­fe­sta­cji robot­ni­czych, któ­rych koniecz­nym zwień­cze­niem były star­cia z car­ską poli­cją i Koza­kami, aresz­to­wa­nie, hero­izm pod­czas śledz­twa, wię­zie­nie i pobyt na zesła­niu, naj­le­piej zakoń­czony ucieczką. Te wszyst­kie rodzaje aktyw­no­ści przed­re­wo­lu­cyj­nej pro­wa­dziły do prze­łomu ducho­wego okre­śla­ją­cego świa­do­mego komu­ni­stę7, który „z ludźmi zdol­nymi do zdrady i wia­ro­łom­stwa wal­czył bez­po­śred­nią per­swa­zją i szcze­ro­ścią. Oni byli kłam­liwi, on otwarty. Oni prze­my­kali się ciem­nymi zauł­kami, on na oczach wszyst­kich pędził na swym Bawar­czyku (rasa konia – przyp. autora). Oni szczuli na niego cicha­czem, ale on nie sły­szał tych potwa­rzy. On chciał wal­czyć w spra­wie­dli­wym i rze­tel­nym star­ciu, oni zaś wykrę­cali się, mając za sobą wie­kowe doświad­cze­nie. Jego zawzięte serce szu­kało moż­li­wo­ści odwetu bez­po­śred­niego, nie­malże fizycz­nego, lecz powstrzy­my­wały go instruk­cje z mia­sta”8.

Lite­ra­tura hur­tem zapeł­niała sze­regi par­tii nowym bol­sze­wic­kim naryb­kiem. Czer­wona pro­pa­ganda i jej nosi­ciele ude­rzali ze zdwo­joną siłą w mło­dzież jako grupę naj­bar­dziej podatną na wywro­towe hasła. Wyko­rzy­stu­jąc kon­flikt mię­dzy rodzi­cami a odwiecz­nie negu­ją­cymi ich świat war­to­ści dziećmi, komu­nizm zdo­by­wał młode, zbun­to­wane serca. Mło­dzi, zauro­czeni mira­żami powszech­nej wol­no­ści i świata bez podzia­łów, wprzę­gnięci w dzia­łal­ność poli­tyczną przez doświad­czo­nych dzia­ła­czy bol­sze­wic­kich porzu­cali domy rodzinne jako bur­żu­azyjne przy­tułki ciem­noty i zaco­fa­nia. „Ty się na matkę nie oglą­daj. Ona się na tym nie zna” – pouczał bol­sze­wik mło­dego adepta leni­ni­zmu. Roz­darci wewnętrz­nie mię­dzy nową wiarą a rodzin­nymi prze­są­dami mło­dzi bol­sze­wicy nie mogli pojąć, dla­czego rodzice, a zwłasz­cza nado­pie­kuń­cze matki nie chciały pusz­czać swo­ich dzieci na front walki ze świa­to­wym kapi­ta­li­zmem. Dom rodzinny i nie­uświa­do­mieni kla­sowo rodzice byli kamie­niami u szyi mło­dego rewo­lu­cjo­ni­sty, hamu­ją­cymi jego roz­wój duchowy i nowo­cze­sny świa­to­po­gląd. Ciemni, wycho­wani w sta­rym reży­mie rodzice nie rozu­mieli, że świat się zmie­nia, że wła­śnie „teraz nastało już dla nas takie prawo, że możemy żyć na świe­cie jak należy”9, przy­zwo­icie, świa­do­mie, bez prze­są­dów, po pro­stu żyć jak ludzie. Szcze­rzy sym­pa­tycy bol­sze­wi­zmu porzu­cali swoje rodziny, aby wal­czyć o socja­lizm.

Jed­nak sam fakt wstą­pie­nia do par­tii nie czy­nił z czło­wieka uświa­do­mio­nego komu­ni­sty. Na to trzeba było pracy, czasu i cier­pli­wo­ści. Entu­zja­ści leni­ni­zmu, zwłasz­cza ci mło­dzi, wstę­po­wali do par­tii bez przy­go­to­wa­nia ide­olo­gicz­nego. Młody czło­wiek zdo­by­wał legi­ty­ma­cję par­tyjną bra­wurą, mło­dzieńczą odwagą, zaan­ga­żo­wa­niem i czy­stym ser­cem. Ceniono zwłasz­cza takich, któ­rzy odzna­czyli się w walce z wro­giem kla­so­wym. Mówiono: „Młody z niego jesz­cze, nie­uświa­do­miony, sza­blą wpi­sał się do par­tii”. Innym spo­so­bem wej­ścia do „bol­sze­wic­kiej rodziny” mogło być wyda­nie członka wła­snej rodziny w ręce spra­wie­dli­wo­ści ludo­wej. Od tego momentu można było w swoim sumie­niu uznać się za w pełni war­to­ścio­wego bol­sze­wika10.

Jed­nak braki w poli­tycz­nym wykształ­ce­niu powo­do­wały, że nie­któ­rzy mło­dzi komu­ni­ści nie byli w sta­nie pojąć dia­lek­tycz­nych niu­an­sów nowej ide­olo­gii. Nie rozu­mieli mark­si­stow­skich pojęć, wyraź­nie gubili się w tym two­rzą­cym się męt­nym, prze­ga­da­nym świe­cie, nie porzu­cali sta­rych przy­zwy­cza­jeń i na­dal nosili np. krzy­żyki – sym­bole daw­nej wiary swo­ich ojców.

Według Lenina każdy bol­sze­wik winien czuć się komu­ni­stą, jed­nak lud rosyj­ski z dziwną i nie­zro­zu­miałą kon­se­kwen­cją ina­czej trak­to­wał oba poję­cia. Bol­sze­wik jawił się jako wyzwo­li­ciel od pań­skiego jarzma, zaś komu­ni­stę czę­sto koja­rzono ze zdzier­stwami, mor­dami i robot­ni­czymi oddzia­łami apro­wi­za­cyj­nymi nisz­czą­cymi rosyj­ską wieś. Co gor­sza, bol­sze­wicy nie­świa­do­mie roz­bu­dzili na nowo demony ludo­wego rosyj­skiego anty­se­mi­ty­zmu. Od prze­wrotu bol­sze­wic­kiego nowy ustrój będzie nazy­wany „żydo­ko­muną”, bo jak mawiali pro­ści ludzie, opę­tani nie­na­wi­ścią do ple­mie­nia moj­że­szo­wego, „Wszyst­kie nie­szczę­ścia spro­wa­dziły Żydy, oni wszy­scy to komu­ni­ści, a wszy­scy bol­sze­wicy to Rosja­nie”11. Te kse­no­fo­biczne zacho­wa­nia ciem­noty rosyj­skiej nie znie­chę­cały jed­nak postę­po­wej mło­dzieży do wstę­po­wa­nia do par­tii Lenina. Nowo przy­jęci człon­ko­wie par­tii z dumą, acz bez­ro­zum­nie powta­rzali anty­se­mic­kie ste­reo­typy – „jestem bol­sze­wi­kiem, a nie komu­ni­stą”12.

Dla har­mo­nij­nego roz­woju „leni­nowca” konieczne stało się stwo­rze­nie nowego słow­nika pojęć, pozwa­la­ją­cego lepiej opi­sy­wać zmie­nianą rze­czy­wi­stość. „Dia­lek­tyka”, „komu­ni­styczna moral­ność, pra­wo­rząd­ność”, dzia­łal­ność „w inte­re­sie klasy robot­ni­czej” i tym podobne sfor­mu­ło­wa­nia masko­wać miały rze­czy­wi­sty wydźwięk i skutki poli­tyki nowych wład­ców Rosji dla milio­nów ludzi. W miej­sce sta­rych form grzecz­no­ścio­wych wpro­wa­dzano nowe, skro­jone do potrzeb kul­tury pro­le­ta­riac­kiej. W listach komu­ni­ści wpro­wa­dzili for­mułę: „Z socja­li­stycz­nym pozdro­wie­niem” („Z par­tyj­nym”, „Z kom­so­mol­skim”, „Z komu­ni­stycz­nym…” itp.), co było prze­ja­wem umac­nia­nia więzi mię­dzy człon­kami par­tii Lenina. Nawet spo­ży­wa­nie her­baty stało się mani­fe­sta­cją nowej ery – w Smol­nym pito her­batę w fajan­so­wych kub­kach13. Szklanki jako bur­żu­azyjny prze­ży­tek odrzu­cono lub – co było bar­dziej praw­do­po­dobne, zna­jąc pryn­cy­pial­ność i nie­ska­zi­telną uczci­wość ide­olo­giczną bol­sze­wi­ków – wytłu­czono.

Bol­sze­wicy stwo­rzyli her­me­tycz­nie zamkniętą wspól­notę. Zwar­tość i bojo­wość sze­re­gów par­tii Lenina sta­no­wiły jeden z pod­sta­wo­wych fun­da­men­tów opi­sów komu­ni­stów zawar­tych w lite­ra­tu­rze, jed­nak w tym przy­padku nie­wiele odbie­gały od rze­czy­wi­sto­ści, gdyż takie cechy dostrze­gali – i doce­niali – ich zewnętrzni obser­wa­to­rzy. Według ich oceny, bol­sze­wicy byli jedy­nymi, któ­rych nie dotknęła apa­tia. Wewnętrzna dys­cy­plina, ide­ały, jakie im przy­świe­cały oraz fana­tyczna wiara spra­wiały, że bol­sze­wik wybi­jał się w morzu mara­zmu, jaki zalał Rosję. „Tylko oni jedni mają ener­gię. Inni pro­te­stują, orga­ni­zują mityngi, popeł­niają samo­bój­stwa lub dają się zabi­jać z roz­pa­czy”. Czer­woni oka­zali się być jedyną siłą zdolną do obję­cia wła­dzy w ogar­nię­tym nihi­li­zmem ducho­wym kraju i znaj­do­wało to odzwier­cie­dle­nie w powie­ściach14.

Wspól­nota owa była m.in. kon­se­kwen­cją faktu, iż sze­regi komu­ni­stów zasi­liły licz­nie nie­ro­syj­skie nacje, dotych­czas szy­ka­no­wane i poni­żane przez carat: Łoty­sze, Polacy, Litwini, Fino­wie, Żydzi, nawet Chiń­czycy. Taki skład naro­do­wo­ściowy par­tii bol­sze­wic­kiej uła­twiał Leni­nowi znisz­cze­nie car­skiej Rosji, gdyż ludzie ci ją nie­na­wi­dzili. „Szcze­rze zresztą uwa­żali patrio­tyzm za uczu­cie niż­szego rzędu ani­żeli soli­dar­ność kla­sowa, ani­żeli odda­nie spra­wie komu­ni­zmu”. Siła bol­sze­wi­ków tkwiła w bio­lo­gicz­nej nie­na­wi­ści do bur­żu­jów, „kle­chów”, ofi­ce­rów, wszel­kiej impe­ria­li­stycz­nej swo­ło­czy, a zwy­cię­stwo widzieli w bra­ter­stwie „ujarz­mio­nych” klas i naro­dów15.

Wyjąt­kowe czasy wyma­gały zbu­dze­nia mni­siego ducha i asce­tycz­nego stylu życia. Człon­ko­wie par­tii musieli swoją postawą dawać przy­kład spój­no­ści bol­sze­wic­kiej drogi, dla­tego uka­zy­wano bol­sze­wi­ków jako odrzu­ca­ją­cych wszel­kie pokusy mate­rialne16. Par­tia z całą suro­wo­ścią eli­mi­no­wała ze swo­jego grona pija­ków, ludzi nad­uży­wa­ją­cych wła­dzy, nija­kich ide­olo­gicz­nie. Takich malo­wa­nych bol­sze­wi­ków, któ­rzy byli sady­stami, bez­myśl­nymi mor­der­cami, „kana­liami” i łapów­ka­rzami bez pro­cesu odsy­łano w „raz­chod” (jeden z bol­sze­wic­kich eufe­mi­zmów słowa – roz­strze­la­nie)17.

W lite­ra­tu­rze słowo „komu­nizm” dla pro­le­ta­riu­sza ozna­czało kra­inę mle­kiem i mio­dem pły­nącą oraz wyobra­że­nie o domi­nu­ją­cej roli jego samego w tymże raju, jak rów­nież popy­chał go do prze­kro­cze­nia poli­tycz­nego Rubi­konu. Ter­min ten skła­niał do przy­stą­pie­nia do czer­wo­nego „zakonu” i gło­sze­nia jego zasad z fana­tyczną gor­li­wo­ścią. I wła­śnie ze śro­do­wisk robot­ni­czych Pitra (gwa­rowa nazwa Pio­tro­grodu), Moskwy, Don­basu i Char­kowa, Tuły i Uralu rekru­to­wały się naj­bar­dziej zaan­ga­żo­wane, nie­wzru­szone zastępy wyznaw­ców Nowej Ery, któ­rzy – jak pod­kre­ślał Józef Sta­lin – byli ule­pieni z innej gliny niż ich wro­go­wie18. Naj­lepsi z nich peł­nili funk­cje komi­sa­rzy, dzia­ła­czy orbi­tu­ją­cych wokół cen­trum wła­dzy w Pio­tro­gro­dzie, któ­rzy – gdy zacho­dziła koniecz­ność – uzbro­jeni w ogromne pre­ro­ga­tywy uda­wali się w teren, by na miej­scu kon­tro­lo­wać sytu­ację i zapro­wa­dzać rewo­lu­cyjne porządki. Ci naj­czę­ściej zwy­kli robot­nicy, zauro­czeni wszech­ogar­nia­jącą anar­chią i „wła­dzą ludu”, wyko­ny­wali posta­wione im zada­nia bez waha­nia i z poczu­ciem misji. Okres rewo­lu­cji to czasy ludzi zde­cy­do­wa­nych, pro­stych, ale z sil­nym instynk­tem prze­trwa­nia, kro­czą­cych po tru­pach do zwy­cię­stwa i tylko tacy zosta­wali komi­sa­rzami. W swoim rejo­nie byli panami życia i śmierci, fero­wali wyroki wedle spra­wie­dli­wo­ści rewo­lu­cyjnej, która czę­sto była bar­dziej pry­mi­tyw­nym wyobra­że­niem prawa niż samym pra­wem, prze­pro­wa­dzali mobi­li­za­cje, agi­ta­cją lub siłą uśmie­rzali bunty19. Pra­co­wali z naj­wyż­szym poświę­ce­niem, każdy tak, jak potra­fił naj­le­piej: jeden pisał ode­zwy na ode­rwa­nych okład­kach ksią­żek, inny zaś – alko­ho­lik – jeź­dził po mie­ście w powo­zie komi­tetu „z har­mo­nią i pie­śniami”, co czę­sto pro­wa­dziło do eska­la­cji nie­na­wi­ści w sto­sunku do bol­sze­wi­ków: „komis-sarze…komis-sarzyki”20. Zacho­wy­wali się jak ludowi roz­bój­nicy, któ­rzy „dobrych nagra­dzali, win­nych karali”, dla­tego jedni prze­kli­nali komi­sa­rza, „inni chwa­lili, a wszy­scy bali się jego suro­wo­ści i bez­względ­no­ści”. Skła­dano skargi do KC na takie zacho­wa­nie nie­kom­pe­tent­nego komi­sa­rza, w któ­rych zarzu­cano mu, że m.in. „z nikim się nie liczy, nad­używa wła­dzy, nie uznaje dia­logu tylko mono­log”. Nad dono­sami pochy­lał się oso­bi­ście Lenin, który – jak wiemy z lite­ra­tury – uznał, że komi­sa­rze mają prawo do bez­kry­tycz­nego spoj­rze­nia na swoją pracę. Dla Lenina liczył się efekt koń­cowy, dla­tego takie zacho­wa­nie trak­to­wał jako mało szko­dliwą, nar­cy­styczną nad­gor­li­wość. Kwi­to­wał donos z ojcow­ską wyro­zu­mia­ło­ścią, stwier­dza­jąc, że „miłość do sie­bie samego to romans, który trwa całe życie”21.

Świa­domy bol­sze­wik dosko­nale rozu­miał, że jest tylko małym try­bi­kiem wiel­kiego par­tyj­nego orga­ni­zmu. Jego ambi­cje spro­wa­dzały się do wier­nej służby par­tii i bez­gra­nicz­nego odda­nia spra­wie rewo­lu­cji, tym bar­dziej że odgór­nie obo­wią­zy­wała dys­cy­plina par­tyjna. Nauczono go, że „myśle­nie” w nomen­kla­tu­rze par­tyj­nej ozna­czało ślepe wyko­ny­wa­nie dyrek­tyw, dla­tego bol­sze­wik miał jedno pod­sta­wowe zada­nie – bez­względ­nie pod­po­rząd­ko­wać się woli par­tii. Jed­nak w pew­nych wypad­kach, wbrew sche­ma­tom ide­olo­gicz­nym, zachę­cano bol­sze­wików do podej­mo­wa­nia samo­dziel­nych decy­zji. Szybki roz­wój wypad­ków na fron­tach wojny domo­wej zmu­szał komu­ni­stów do podej­mo­wa­nia wyzwań. Musieli zacząć myśleć i ana­li­zo­wać, co pocią­gało za sobą poważne pro­blemy. Znaczna część komu­ni­stów dzia­łała instynk­tow­nie, podej­mu­jąc decy­zje zgod­nie z wła­snym roze­zna­niem, co nie­ko­niecz­nie pokry­wało się z wytycz­nymi par­tii. W sytu­acji, kiedy cen­trala nie przy­sy­łała wytycz­nych, kolek­tyw zachę­cał: „Kom­bi­nuj samo­dziel­nie, towa­rzy­szu”, „Rusz­cie głową, podej­muj­cie decy­zję, nie bój­cie się”22.

1. Idee te Lenin wyłusz­czył już wyraź­nie w 1903 r. w pracy Co robić?, w któ­rej postu­lo­wał utwo­rze­nie nie­licz­nej, kadro­wej par­tii zło­żo­nej z zawo­do­wych rewo­lu­cjo­ni­stów, zor­ga­ni­zo­wa­nej na wzór woj­skowy. Model ten wyklu­czał moż­li­wość jakiej­kol­wiek dowol­no­ści w inter­pre­ta­cji pojęć dobra i zła, moral­no­ści i niemoral­no­ści, spra­wie­dli­wo­ści i niespra­wie­dli­wo­ści itp. Wszyst­kie tego typu dyle­maty roz­wią­zy­wała „awan­garda ruchu komu­ni­stycz­nego” – par­tia i jej przy­wódcy. [wróć]

2. M. Sza­trow, Bol­sze­wicy, War­szawa 1971, s. 123. [wróć]

3. N. Pogo­din, Czło­wiek z kara­bi­nem, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 531. [wróć]

4. W. Iwa­now, Pociąg Pan­cerny, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 246; A. Kor­niej­czuk, Zagłada Eska­dry, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 373. [wróć]

5. N. Niki­tin, Aurora. Gwiazda Pół­nocy, War­szawa 1953, s. 7. Wize­ru­nek ten jest nie­ma­łym nad­uży­ciem, gdyż w rze­czy­wi­sto­ści mień­sze­wicy nie cie­szyli się „zaufa­niem mas”, przez co trak­to­wani byli przez bol­sze­wi­ków nie­uf­nie. Przy­kład Andrieja J. Wyszyń­skiego jest raczej wyjąt­kiem potwier­dza­ją­cym regułę. [wróć]

6. W. Wisz­niew­ski, Tra­ge­dia Opty­mi­styczna, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 395. [wróć]

7. L. Lin­kow, Warta na Wiel­kim Wrę­bie, War­szawa 1953, s. 11; N. Niki­tin, Aurora, s. 22. [wróć]

8. A. Pier­wien­cew, Nad Kuba­niem, War­szawa 1955, s. 276. [wróć]

9. N. Ostrow­ski, Jak har­to­wała się stal, War­szawa 1952, s. 148, 149, 152; zob. M. Szo­ło­chow, Cichy Don, War­szawa 1959, t. 2, s. 283, 376; A. Ran­some, Sześć tygo­dni w Rosji w 1919 r., War­szawa 1920, s. 25, 31; L. Lin­kow, Warta…, s. 11. [wróć]

10. A. Pier­wien­cew, Koczu­bej, War­szawa 1950, s.109; K. Trie­niew, Lubow Jaro­waja, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 228. [wróć]

11. I. Bunin, Prze­klęte dni, War­szawa 2000, s. 127. [wróć]

12. A. Pier­wien­cew, Koczu­bej, s. 150. [wróć]

13. M. Szo­ło­chow, Cichy…, t. 2, s. 254; W. Kata­jew, Zimowy Wiatr, War­szawa 1966, s. 173. [wróć]

14. J. Paran­dow­ski, Bol­sze­wizm…, s. 179–180; N. Ostrow­ski, Jak…, s. 147. W książce obser­wa­tora prze­wrotu bol­sze­wic­kiego Johna Reeda, Dzie­sięć dni, które wstrzą­snęły świa­tem, wyraź­nie opi­sany jest dyna­mizm bol­sze­wi­ków i ogromne popar­cie dla nich w Pio­tro­gro­dzie jako jedy­nej zdol­nej się­gnąć po wła­dzę sile. [wróć]

15. I. Newerly, Zostało z uczty bogów, War­szawa 1988, s. 219. W póź­niej­szych latach taki spo­sób postrze­ga­nia „patrio­ty­zmu” został sku­tecz­nie wytrze­biony przez Józefa Sta­lina, czego dowo­dem mogą być słowa jed­nego z naj­wier­niej­szych uczniów „Koby”, Wia­cze­sława Moło­towa, który nie­długo po zakoń­cze­niu II wojny świa­to­wej nie bez satys­fak­cji stwier­dził, iż „naj­waż­niej­szą zdo­by­czą naszej rewo­lu­cji jest nowe obli­cze duchowe oraz ide­olo­giczny roz­wój ludzi jako radziec­kich patrio­tów […]. W tym zaiste wyraża się naj­więk­sze osią­gnię­cie rewo­lu­cji paź­dzier­ni­ko­wej o wszech­świa­towo-histo­rycz­nym zna­cze­niu”, cyt. za M.P. Kariewa, Prawo i moral­ność w spo­łe­czeń­stwie socja­li­stycz­nym, War­szawa 1955, s. 47. [wróć]

16. Przy­wódcy par­tii świe­cili przy­kła­dem, który miał być wzor­cem dla całej sza­rej bol­sze­wic­kiej masy. Artur Ran­some w swo­ich wspo­mnie­niach pod­kre­ślał, że przy­wódcy bol­sze­wicy nie korzy­stali z przy­wi­le­jów wła­dzy, nawet prze­pro­wa­dza­jąc się na Kreml ze Smol­nego, np. Troccy wybrali bar­dzo skromne miesz­ka­nie, a Dzier­żyń­ski do końca życia spał na polówce i odży­wiał się nader wstrze­mięź­li­wie. [wróć]

17. Pierw­szą czystkę w par­tii, jesz­cze bez­kr­wawą, prze­pro­wa­dził Lenin w roku 1921. [wróć]

18. „My, komu­ni­ści, jeste­śmy ludźmi szcze­gól­nego pokroju. Skro­jeni jeste­śmy ze szcze­gól­nego mate­riału. Jeste­śmy tymi, któ­rzy sta­no­wią armię wiel­kiego stra­tega pro­le­ta­riac­kiego, armię towa­rzy­sza Lenina”, J. Sta­lin, Dzieła. tom 6, War­szawa 1951, s. 55; A. Pier­wien­cew, Nad…, s. 276. [wróć]

19. A. Wie­sio­łyj, Blask męstwa, w: „Lite­ra­tura na świe­cie”, nr 10 (195). War­szawa 1987, s. 10. [wróć]

20. A. Wie­sio­łyj, Rosja we krwi ską­pana, War­szawa 1967, s. 381. [wróć]

21. M. Sza­trow, Bol­sze­wicy, s. 177–178. [wróć]

22. N. Pogo­din, Czło­wiek…, s. 518, 544; N. Niki­tin, Aurora, s. 256, 257; W. Bill-Bia­ło­cer­kow­ski, Sztorm, w: Teatr Radziecki. Anto­lo­gia, War­szawa 1967, s. 27. Pro­pa­gan­dy­ści mieli pro­blem w ide­olo­gicz­nej pre­zen­ta­cji sze­re­go­wego komu­ni­sty na odcinku „decy­zyj­nym”, z czego pró­bo­wali nie­udol­nie zna­leźć wyj­ście. Kar­ko­łom­nym zada­niem było połą­cze­nie idei pod­po­rząd­ko­wa­nia się woli par­tii z samo­dziel­no­ścią w podej­mo­wa­niu decy­zji, którą pró­bo­wano obda­rzyć lite­rac­kich komu­ni­stów. Taka postawa stała w sprzecz­no­ści z leni­now­sko-sta­li­now­ską linią par­tii. [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki