Lipsk 1813. Bitwa Narodów 16-19 października 1813 roku - Bruno Colson - ebook

Lipsk 1813. Bitwa Narodów 16-19 października 1813 roku ebook

Bruno Colson

0,0

Opis

Bitwa pod Lipskiem była największą bitwą napoleońską, zarówno pod względem liczby biorących w niej udział żołnierzy (prawie 500 000), jak i czasu trwania (cztery dni), oraz rozciągłości geograficznej (prawie piętnaście kilometrów kwadratowych). Nigdy jeszcze tak liczne oddziały nie spotkały się na polu jednej bitwy. Liczniejsze Europa zobaczy dopiero w 1914 roku. Batalia lipska jest także starciem upamiętnionym przez największą ilość pomników i tablic oraz kamieni, postawionych na samym polu walki (jest ich prawie setka). Po katastrofie kampanii rosyjskiej Napoleon zdołał odtworzyć dużą armię. W dniu 2 maja 1813 roku pokonał Rosjan i Prusaków pod Lützen koło Lipska. W dniach 20 i 21 maja sprzymierzeni ponownie zostali pokonani pod Bautzen (Budziszynem – przyp. tłumacza). Austriacki minister spraw zagranicznych hrabia Metternich zaproponował walczącym rozejm. Podpisano go 4 czerwca w Pleiswitz (Pielaszkowie – przyp. tłumacza). Umowa przewidywała zwołanie pod egidą Austrii kongresu w Pradze, na którym szukano by odpowiedniej dla wszystkich formuły pokoju. W rzeczywistości każdy obóz wykorzystał zawieszenie broni do zacieśnienia swych więzi dyplomatycznych i wzmocnienia armii. Austria przystąpiła do wojny po stronie sprzymierzonych, co dało początek VI koalicji antyfrancuskiej. Dnia 9 lipca na zamku Trachenberg (Żmigród – przyp. tłumacza), położonym na północ od Wrocławia na Śląsku, spotkali się: cesarz Rosji Aleksander I, król Prus Fryderyk Wilhelm III oraz książę następca tronu Szwecji Bernadotte. Ten ostatni, w zamian za obietnicę otrzymania Norwegii, przystąpił do koalicji. Postanowiono stworzyć trzy armie. Główna, zwana Armią Czech (Czeską) składała się z Austriaków, oraz sporej części oddziałów rosyjsko-pruskich. Liczyła ponad 200 000 ludzi. Obecni przy niej byli monarchowie Rosji, Prus i Austrii. Armia Północy (Północna) pod komendą Bernadotte'a, składała się z około 127 000 Rosjan, Prusaków i Szwedów. Wreszcie rosyjsko-pruska Armia Śląska, dowodzona przez siedemdziesięcioletniego Blüchera, liczyła 100 000 ludzi. Opracowano wspólną strategiczną koncepcję działań, określaną mianem „planu z Trachenbergu” (także „protokołem trachenberskim”, lub żmigrodzkim – przyp. tłumacza).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 830

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright

Bruno Colson 2013

Prawa do polskiej edycji

Wydawnictwo Napoleon V

Oświęcim 2021

© All Rights Reserved

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Tłumaczenie:

Andrzej K. Szymański

Korekta:

Artur Gajewski

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt: [email protected]

Numer ISBN: 978-83-8178-570-9

Mojej Żonie i Dzieciom

WPROWADZENIE

Dnia 18 października 1913 roku, w obecności wszystkich władców państw II Rzeszy i delegacji regimentów obecnych na polu walki sto lat wcześniej, cesarz Wilhelm II uroczyście odsłonił w Lipsku pomnik bitwy narodów – Völkerschlachtdenkmal. Było to największe zgromadzenie w dziejach Niemiec, z 275 000 uczniów szkół i jeszcze większą liczbą publiczności. Gigantycznych rozmiarów monument nie został postawiony z inicjatywy rządu, ale dzięki staraniom Ligi Niemieckich Patriotów i prywatnym datkom. Ozdobiona granitowymi statuami budowla wykonana była przede wszystkim z betonu, czyli materiału, którego do tej pory nie używano w architekturze kommemoratywnej. Kaiser nie lubił tego pomnika i dał nawet temu wyraz na początku uroczystości rocznicowych. Nie wypowiedział ani jednego słowa podczas inauguracji. Widział w nim przejaw burżuazyjnego nacjonalizmu i masońskiego liberalizmu, a poza tym nie cenił nowoczesnego stylu, w jakim wzniesiono budowlę. Trzeba powiedzieć, że z estetycznego punktu widzenia pomnik stanowił zadziwiającą mieszankę form i materiałów architektonicznych pochodzenia starogermańskiego, średniowieczno-sakralnego i modernistyczno-industrialnego. Po wybuchu Wielkiej Wojny, w lecie 1914 roku Völkerschlachtdenkmal był teatrem uroczystości religijnej, podczas której pastor ogłosił, że lud niemiecki już zahartował swe siły w stalowej kąpieli i w żelaznym tyglu wojny. Podczas całej I wojny światowej lipski pomnik skupiał wokół siebie różnego rodzaju uroczystości ku czci poległych i wszelką inną aktywność kommemoratywną. Służył także za model dla innych monumentów, które zaczęły licznie powstawać po 1918 roku1.

Bitwa pod Lipskiem była największą bitwą napoleońską, zarówno pod względem liczby biorących w niej udział żołnierzy (prawie 500 000), jak i czasu trwania (cztery dni), oraz rozciągłości geograficznej (prawie piętnaście kilometrów kwadratowych). Nigdy jeszcze tak liczne oddziały nie spotkały się na polu jednej bitwy. Liczniejsze Europa zobaczy dopiero w 1914 roku. Batalia lipska jest także starciem upamiętnionym przez największą ilość pomników i tablic oraz kamieni, postawionych na samym polu walki (jest ich prawie setka)2. Po katastrofie kampanii rosyjskiej Napoleon zdołał odtworzyć dużą armię. W dniu 2 maja 1813 roku pokonał Rosjan i Prusaków pod Lützen koło Lipska. W dniach 20 i 21 maja sprzymierzeni ponownie zostali pokonani pod Bautzen (Budziszynem – przyp. tłumacza). Austriacki minister spraw zagranicznych hrabia Metternich zaproponował walczącym rozejm. Podpisano go 4 czerwca w Pleiswitz (Pielaszkowicach – przyp. tłumacza). Umowa przewidywała zwołanie pod egidą Austrii kongresu w Pradze, na którym szukano by odpowiedniej dla wszystkich formuły pokoju. W rzeczywistości każdy obóz wykorzystał zawieszenie broni do zacieśnienia swych więzi dyplomatycznych i wzmocnienia armii. Austria przystąpiła do wojny po stronie sprzymierzonych, co dało początek VI koalicji antyfrancuskiej3. Dnia 9 lipca na zamku Trachenberg (Żmigród – przyp. tłumacza), położonym na północ od Wrocławia na Śląsku, spotkali się: cesarz Rosji Aleksander I, król Prus Fryderyk Wilhelm III oraz książę następca tronu Szwecji Bernadotte. Ten ostatni, w zamian za obietnicę otrzymania Norwegii, przystąpił do koalicji. Postanowiono stworzyć trzy armie. Główna, zwana Armią Czech (Czeską) składała się z Austriaków, oraz sporej części oddziałów rosyjsko-pruskich. Liczyła ponad 200 000 ludzi. Obecni przy niej byli monarchowie Rosji, Prus i Austrii. Armia Północy (Północna) pod komendą Bernadotte'a, składała się z około 127 000 Rosjan, Prusaków i Szwedów. Wreszcie rosyjsko-pruska Armia Śląska, dowodzona przez siedemdziesięcioletniego Blüchera, liczyła 100 000 ludzi4. Opracowano wspólną strategiczną koncepcję działań, określaną mianem „planu z Trachenbergu” (także „protokołem trachenberskim”, lub żmigrodzkim – przyp. tłumacza).

Trzy wspomniane armie miały ustawić się szerokim półkolem wokół sił Napoleona i atakować wydzielone korpusy, ale jednocześnie natychmiast wycofywać się przed oddziałami prowadzonymi przez samego Cesarza Francuzów. Rady Bernadotte'a dołączyły do rosyjskich doświadczeń kampanii 1812 roku, polegających na unikaniu decydującego starcia i powolnym wyczerpywaniu jego sił. Wydzielone oddziały złożone z kawalerii lekkiej i kozaków, miały niepokoić francuskie linie komunikacyjne i stopniowo ograniczać strefę kontrolowaną przez Napoleona tak długo, aż wreszcie będzie on zmuszony do stawienia czoła wszystkim trzem armiom sprzymierzonych jednocześnie gdzieś w okolicach Lipska. Sporządzony w języku francuskim protokół zawierał tylko część z tych ogólnych zasad i został podpisany przez pierwszych adiutantów władców sprzymierzonych: Löwenhielma ze strony szwedzkiej, Knesebecka z pruskiej i Wołkońskiego z rosyjskiej. Tekst zatytułowany „Ogólna dyspozycja do dalszych operacji”został opracowany przez hrabiego Karla Friedricha von Tolla, rosyjskiego generała niemieckiego pochodzenia i głównego doradcę cara w kwestiach wojskowych. „Zostało ustalone jako zasada ogólna – wskazywał tekst – że wszystkie siły Sprzymierzonych będą zawsze kierowały się w stronę, gdzie znajdują się najsilniejsze oddziały nieprzyjaciela”. Celem było atakowanie armii Napoleona, a nie zajęcie jakiegoś punktu geograficznego. Działanie każdej armii było jasno określone, a dokument kończył się następującym zdaniem: „Wszystkie armie koalicyjne przejdą do ofensywy, a punktem ich spotkania będzie obóz nieprzyjaciela”5.

Austriacy opracowali swoje plany jeszcze przed przystąpieniem do koalicji. Generał Radetzky, którego kariera będzie jeszcze bardzo długa i który da swoje imię słynnemu marszowi Straussa, opracował liczne memoriały i raporty – nie pozostające bez wpływu na koncepcje z Trachenbergu6. Radetzky był szefem sztabu naczelnego dowódcy sił austriackich księcia Schwarzenberga. Do ogólnego planu swój kamyczek dorzucił także generał Gerhard von Scharnhorst (zanim został śmiertelnie ranny w bitwie pod Lützen), ojciec wielkich pruskich reform wojskowych7. Już w memorandum z 13 kwietnia 1813 roku wręcz błagał, aby przeprowadzić koncentryczny atak trzech wielkich armii sprzymierzonych. W szerokim manewrze okrążającym wzięłyby one w kleszcze armię francuską i zniszczyłyby ją „w okolicach Lipska” (in den Ebenen von Leipzig)8. Chęć bezpośredniej konfrontacji z armią Napoleona była podzielana przez Tolla i narzucała się także sprzymierzonym władcom, również za pomocą ustępstw niższego rzędu na rzecz Austrii. Nieodzownym wydawał się wybór głównodowodzącego. Ostatecznie zdecydowano się na czterdziestodwuletniego księcia Karla Philippa von Schwarzenberga. Nie był on strategiem wysokich lotów, ale posiadał zdolności dyplomatyczne, niezbędne do przewodzenia tak niejednorodnej koalicji.

W momencie wznowienia działań bojowych w połowie sierpnia 1813 roku Napoleon miał około 400 000 ludzi, wobec 500 000 sprzymierzonych. Nieraz już bywał w takiej sytuacji, a jego armia posiadała niezaprzeczalne atuty, jak jednolitość dowództwa i jego własna osoba. Wielka Armia rozwinęła swe siły od Hamburga do Czech, wzdłuż Łaby, której prawy brzeg mocno obsadzała, opierając się o fortece w Magdeburgu, Wittenberdze i Torgau. Miała także wysunięte pozycje na Odrze i Wiśle. Twierdze w Gdańsku, Szczecinie, Kostrzynie i Głogowie nadal znajdowały się w rękach Francuzów, mimo iż były otoczone przez oddziały rosyjskie i pruskie. Pokazuje to, że mimo wejścia do wojny Austrii, zagrażającej jego prawej flance, Napoleon nie miał zamiaru skracać swoich linii komunikacyjnych z Francją. Odwrót nad Saale (Soławę) czy wręcz nad Ren oznaczałby koniec jego dominacji w Niemczech, na czym właśnie zależało sprzymierzonym. Opuszczenie Saksonii, której król pozostawał cały czas mu wierny, pociągnęłoby za sobą odstępstwo innych państw Konfederacji Reńskiej. Napoleon sformował trzy armie i zachował dla siebie masę centralną, aby udać się z nią w jednym lub drugim kierunku. Zadanie ofensywne wyznaczył Armii Berlina, dowodzonej przez marszałka Oudinota i składającej się z 70 000 ludzi. W celu ułatwienia połączenia między tym zgrupowaniem a siłami głównymi Wielkiej Armii w Saksonii, stworzył Armię Bobru (nazwa od płynącej tam rzeki) i przeznaczył ją do wywierania nacisku na Armię Śląską Blüchera. Stojącemu na jej czele marszałkowi Macdonaldowi oddał do dyspozycji 130 000 ludzi. Wszystkie oddziały rozpoczęły działania w tym samym czasie. Koordynacja okazała się niemożliwa, szczególnie wobec planowanego marszu na Berlin. Dnia 23 sierpnia Oudinot znalazł się sam wobec przeważających sił i został pobity pod Grossbeeren. Napoleon wspierał w tym czasie oddziały Macdonalda, idące na Blüchera, ale szybko został wezwany do Drezna, gdzie rozwijała się już Armia Czeska. Słysząc, iż Napoleon opuścił stolicę Saksonii, generałowie Moreau i Jomini (którzy uprzednio przeszli do sprzymierzonych z armii francuskiej) nakłonili cara do uderzenia na Drezno, a nie na Lipsk. Schwarzenberg nie sprzeciwiał się temu, w odróżnieniu od Tolla i głównodowodzącego armii rosyjskiej – generała Barclaya de Tolly9.

Zgodnie z planem trachenberskim Blücher rozpoczął odwrót, ale kiedy dowiedział się, że Napoleon odjechał, a Macdonald nieostrożnie kontynuuje ofensywę – spadł na tego ostatniego podczas przeprawy przez rzekę Katzbach (Kaczawę) i w bitwie toczonej w trakcie ulewnych deszczów zadał mu dotkliwą porażkę 26 sierpnia. Tego samego dnia, po powrocie do Drezna, Napoleon zatrzymał Armię Czeską. Nazajutrz zadał jej znaczne straty (30 000 ludzi), ale zwycięstwo nie było decydujące, to znaczy nie przeszkodziło sprzymierzonym w odwrocie i kontynuacji wojny. Ponieważ chciał prowadzić ofensywę wszędzie – Napoleon wydzielił do Armii Berlina i Bobru zbyt duże siły. Teraz zabrakło mu ich w trakcie pościgu za Armią Czech. Co gorsza nie zajmował się za bardzo tym pościgiem i nie wsparł kroczącego na jego czele generała Vandamme’a. Przez fatalny zbieg okoliczności ten ostatni znalazł się osamotniony i ze zgrozą zobaczył 30 sierpnia wychodzący na swoje tyły pruski korpus generała Kleista, który nie miał zamiaru nie korzystać z takiego daru. Otoczony Vandamme został wzięty do niewoli, wraz z 7000 żołnierzy. Spośród 15 000 jego ludzi, tylko 4000 udało się wydostać z matni. Tak więc zwycięstwo pod Dreznem zostało zniwelowane przez porażki pod Grossbeeren, nad Katzbach i pod Kulm.

Dnia 2 września Napoleon zastąpił na czele Armii Berlina Oudinota Neyem i wzmocnił ją 6000 ludzi. Liczył na to, że będzie mógł osobiście wesprzeć jej ruchy prowadząc dodatkowy korpus armijny, korpus kawalerii i Gwardię Cesarską. Jednak w tym samym czasie o pomoc poprosił Macdonald, odrzucony przez Blüchera na Bautzen. Kiedy przybył Napoleon – Blücher wycofał się. Cesarz chciał ponownie podjąć marsz na Berlin, ale tym razem o interwencję poprosił marszałek Saint-Cyr, zagrożony w Dreźnie przez Armię Czech. Ney sądził, że cały czas jest wspierany, bo nie dotarły do niego ostatnie depesze Napoleona. Ruszył naprzód, ale 6 września został pobity przez Prusaków Bülowa pod Dennewitz10. Po mniej niż miesiącu kampanii sytuacja Wielkiej Armii znacznie się pogorszyła. Straciła 150 000 ludzi i 300 dział, nie licząc 50 000 chorych w szpitalach11. Reszta września upłynęła bez większych starć. Armie Śląska i Czeska co jakiś czas pokazywały Napoleonowi swe oblicze, a ten starał się je dopaść. Ta swego rodzaju zabawa w chowanego wyczerpywała armię francuską i zmuszała ją do bezużytecznych marszów. Równocześnie dyplomacja ewoluowała coraz bardziej w kierunku wojny. Sprzymierzeni widzieli sens w swoich działaniach przeciwko marszałkom, a w tym samym czasie czuli się zmuszeni do zacieśnienia sojuszu w obliczu czekającej ich konfrontacji z samym Napoleonem. Dnia 9 września w uzdrowisku Töplitz (Teplice – przyp. tłumacza) w Czechach, gdzie Schwarzenberg ustanowił swą kwaterę główną – car, cesarz Austrii i król Prus podpisali między sobą dwustronne traktaty, w których określili cele wojenne i naszkicowali przyszłą mapę Europy. Każda z trzech potęg zobowiązała się do utrzymywania pod bronią 150 000 ludzi do czasu zawarcia pokoju12.

Sprzymierzeni czekali na przybycie 60 000 Rosjan z Armii Polskiej, dowodzonej przez generała Bennigsena. Armia Śląska miała wówczas wzmocnić Armię Czech i razem z nią pomaszerować na Lipsk. Szef sztabu Armii Śląskiej generał von Gneisenau zredagował 12 września podpisany przez Blüchera memoriał w języku francuskim, w którym zawarł kontr-propozycje13. Napisał w nim, że jeśli armia Bernadotte’a „przekroczy Łabę między Wittenbergą a Magdeburgiem i pomaszeruje na Lipsk jest bardzo prawdopodobne, że cesarz Napoleon będzie zmuszony przez ten manewr do porzucenia pozycji pod Dreznem, aby przeciwstawić się armii księcia następcy tronu. W takim wypadku Armia Śląska postara się przekroczyć bez przeszkód Łabę między Dreznem a Torgau w celu połączenia z wielką armią (Schwarzenberga – przyb. autora), która bez wątpienia skieruje swe siły na równiny Altenburga i Lipska. Bitwa z 6 września (pod Dennewitz – przyp. autora) zmieniła teatr działań wojennych i wydaje się pewne, że książę następca tronu popadł w bezczynność, kiedy tylko dowiedział się, że Armia Śląska oddaliła się od niego [...]”. Rozważając dane i różne hipotezy Gneisenau konkludował, że początkowa propozycja także może być wdrażana, ale „równą korzyść przyniesie sytuacja, w której armia księcia następcy tronu przekroczy Łabę, a Armia Śląska podejmie ruch na Elsterwerdę, aby połączyć się z tą pierwszą”14.

Blücher i Gneisenau nie chcieli otwarcie odrzucać planu początkowego, ale dawali do zrozumienia, że jeśli ich armia nie połączy się z oddziałami Bernadotte’a, to ten ostatni nie ruszy się z miejsca. Do kwatery głównej Schwarzenberga wysłali majora Rühle von Liliensterna. Wyjaśnił on tak dobrze argumenty przełożonych, że monarchowie postanowili wcielić w życie plan Gneisenaua. Armia Północna Bernadotte’a miała być młotem, a wielka Armia Czeska – kowadłem. W celu wywołania uderzenia młota Armia Śląska miała spełniać rolę głównego stymulatora, ukrytego atutu w tej wielkiej partii szachów15. Generał Radetzky, który tworzył w Armii Czech dokumenty operacyjne, od 14 września włączył do nich ideę połączenia Blüchera i Bernadotte’a16. Decydującym był brak zaufania do Bernadotte’a. Generał Bülow wysłał w tej sprawie tajny raport do kwatery głównej Blüchera. Car ze swej strony był alarmowany przez swojego przedstawiciela przy księciu następcy tronu – hrabiego Pozzo di Borgo17. Chcąc uspokoić sprzymierzonych Bernadotte napisał 24 września memorandum, w którym zapewniał, że jak tylko wejdzie w posiadanie Wittenbergi i Torgau – Armia Północy zostawi nad Łabą 30 000 ludzi, a z resztą przeprawi się przez rzekę i skieruje na Lipsk lub Magdeburg18. Położony w sercu Niemiec Lipsk był ważnym centrum handlowym, słynnym z organizowanych tam targów. W 1813 roku miasto liczyło prawie 40 000 mieszkańców. Było ośrodkiem intelektualnym, z cenionym uniwersytetem. Siedzibę miało tutaj wielu wydawców. Dla Wielkiej Armii było to także centrum opieki medycznej, znajdowały się tu szpitale. Od początku września przygotowanych musiało być 18 000 łóżek. W obozach wokół miasta przebywało 8000 austriackich jeńców, wziętych do niewoli pod Dreznem pod koniec sierpnia. W pierwszych tygodniach kampanii jesiennej – od końca sierpnia do początku października – przez Lipsk przewinęło się 90 000 rannych i chorych, a miasto jeszcze przed samą bitwą zaznało już niedoli wojennych19.

W celu zrekonstruowania batalii opierałem się w maksymalnym stopniu na źródłach z pierwszej ręki. Po stronie francuskiej, pomimo licznych luk, źródła rękopiśmienne są bardzo liczne, tak w Archiwum Narodowym, jak i w Service historique de la Défense. Rosyjskie archiwa wojskowe w Moskwie nie były dostępne w trakcie powstawania niniejszej pracy. Na szczęście z podstawowych materiałów można skorzystać w formie mikrofilmów w wielu uniwersyteckich bibliotekach amerykańskich i brytyjskich. Ja korzystałem z zasobów London School of Economics. Archiwum pruskiego Sztabu Generalnego w większości zniknęło podczas bombardowania Poczdamu w 1945 roku... oraz w furgonach Armii Czerwonej. Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz w Berlinie przechowuje tylko część tych materiałów. Posiada także liczne archiwa prywatne, szczególnie to Gneisenaua. Najpełniejsza i najlepiej zachowana kolekcja źródeł do bitwy pod Lipskiem znajduje się w Wiedniu i dotyczy armii austriackiej. Wreszcie Biblioteka Miasta Lipska ma w swoich zasobach wiele autografów dostępnych w sieci. Wraz z kilkoma dokumentami dotyczącymi generała Durutte’a, znajdującymi się w Królewskim Muzeum Armii w Brukseli – zasoby wymienionych instytucji stanowiły bazę archiwalną niniejszej pracy.

Źródła drukowane, podobnie jak rękopiśmienne, są niezwykle liczne. Szczególnie cenna jest praca „Leipzig 1813” niemieckiego profesora Juliusa Pflugk-Harttunga, opublikowana w stulecie bitwy. Jest to publikacja szczególnie bogata w źródła pruskie, które zaginęły w 1945 roku, a zawierająca zwłaszcza wszystkie raporty korpusów armijnych i brygad w transkrypcji łacińskiej. W bibliografii na końcu książki rozróżniłem prace źródłowe i źródła drukowane. Nie zawsze łatwo jest zidentyfikować te pierwsze. Pod określeniem tym rozumiem opisy bitwy, historie kampanii i historie pułków, które nie były same w sobie pamiętnikami, ale powstawały dzięki pracy uczestników batalii, lub tych, którzy mieli z nimi styczność. Materiały te można odróżnić nie tylko dzięki nazwisku autora, ale również poprzez liczne aluzje i odwołania uczynione przez tych, którzy byli świadkami wydarzeń. Główne prace źródłowe użyte w książce to te piór Saksończyków Astera i Odelebena, Prusaków Friedricha Föstera i Plotho, Rosjan Buturlina i Michajłowskiego-Danilewskiego, oraz Francuza Peleta. Wiadomo z jaką ostrożnością należy korzystać z pamiętników. Często różnią się w przedstawieniu faktów, ale pozwalają dobrze zapoznać się z atmosferą bitwy. Większość wyszła spod piór oficerów wyższych, ale w armiach francuskiej i pruskiej – bardziej zalfabetyzowanych – ich twórcami byli często oficerowie niżsi, a nawet podoficerowie i zwykli żołnierze. Najmniej liczne są pamiętniki ze strony austriackiej.

Historiografia bitwy pod Lipskiem jest szczególnie bogata w języku niemieckim. Rosjanie badali przede wszystkim swoją „wojnę ojczyźnianą” 1812 roku, a Francuzi nie zajmowali się głębiej tym zagadnieniem do czasu ukazania się szesnastego tomu „Historii Konsulatu i Cesarstwa” Adolphe’a Thiersa w 1857 roku. Rosyjski generał Bogdanowicz napisał jedną z pierwszych prac bazujących na archiwach z jego kraju i wyposażył ją we wspaniałą krytyczną bibliografię, wydając całość w języku niemieckim w 1868 roku. W Niemczech generał von Quistorp wydał w 1894 niezwykle dogłębne studium na temat Armii Północnej w 1813 roku, poparte przypisami źródłowymi i krytyczną bibliografią. W ramach badań nad całością „wojen wyzwoleńczych” oficer Sztabu Generalnego i profesor Kriegsakademie w Berlinie – major Friederich – opublikował w latach 1903-1906 trzy tomy poświęcone kampanii jesiennej 1813 roku, które do dzisiaj pozostają pracą klasyczną i są bez wątpienia najlepszym ujęciem całościowym kampanii i bitwy pod Lipskiem. W obliczu tych monumentalnych dzieł armia austriacka nie chciała pozostawać w tyle i w 1913 roku generał von Hoen opublikował swoją „Feldzug von Leipzig”, odpowiadającą nawet bardziej niż dzieło Friedericha aktualnym kryteriom badań historycznych i opierającą się głównie na zasobach archiwów austriackich, ale również francuskich. Równolegle niemiecki generał von Caemmerer, a u Francuzów generał Camon i podpułkownik Grouard – wydali istotne komentarze strategiczne. Jeśli chodzi o główną zasadę, to wszystkie te opublikowane przed 1945 rokiem prace oficerów przedstawiały wydarzenia wyłącznie z operacyjnego i taktycznego punktu widzenia, służąc jako materiały dla szkolnictwa wojskowego. Podawały ogromną liczbę szczegółów, które mogą być nudne dla współczesnego czytelnika i nie ukazują ludzkiego wymiaru walk.

Biorąc pod uwagę okres po 1945 roku to wskazać należy przede wszystkim profesora akademii wojskowej w Sandhurst Antony’ego Brett-Jamesa, który w 1970 roku opublikował interesujący zbiór relacji uczestników bitwy, oraz Jeana Thiry, który poświęcił Lipskowi jeden z tomów swojej kolekcji „Napoléon Bonaparte” (1972). Thiry wymienił na końcu pracy ogromną ilość źródeł archiwalnych, ale nie pojawiają się one prawie zupełnie w przypisach, co pozwala przypuszczać, że są po prostu zwykłym wyliczeniem. Badania nie zostały ponownie przeprowadzone, a sama praca ma lekki charakter. Autor ograniczał się w większości wypadków do podążania tropem korespondencji Napoleona, a czysto militarny wymiar wydarzeń przedstawiony jest z zadziwiającą powierzchownością. W 1996 roku amerykański poligraf Nafziger wydał imponującą, ale słabą merytorycznie pozycję „Napoleon at Leipzig”, opartą głównie na tłumaczeniu Hoena i Friedericha. Dzieło to wydaje się interesujące tylko jako łącznik między wcześniejszymi i późniejszymi. Inny historyk-amator, Digby Smith, wydał w 2001 roku pracę „1813: Leipzig”, opartą tylko na relacjach przetłumaczonych na angielski, bez żadnych odwołań do tekstów oryginalnych! Znajdziemy tam poważne błędy i pomyłki nie do zaakceptowania, jak choćby ten czyniący z Erckmann-Chatriana uczestnika bitwy! Ta kompilacyjna pozycja może służyć wyłącznie jako rodzaj pomocy. Precyzyjna jest tylko w ordres de bataille, będących owocem badań porównawczych w wielu publikacjach. Michael Leggiere i Dominic Lieven są jedynymi historykami uniwersyteckimi, którzy na początku XXI wieku zajmowali się Lipskiem, niemniej ich prace mają charakter bardziej ogólny. Pierwszy wykorzystywał bardzo udanie źródła niemieckie, a drugi – rosyjskie20.

Jak widać jest zatem miejsce na studium francuskie, oparte na (w jak najszerszym zakresie) głównych źródłach z pierwszej ręki ze wszystkich obozów, oraz wypełnione ponownie treściami związanymi z szeroko pojętymi „doświadczeniami wojennymi”. Inicjatorem powstania tego typu prac bez kontekstu był Brytyjczyk John Keegan ze swoim dziełem „The Face of Battle” z 1976 roku. Waterloo było jednym z trzech przypadków, stanowiących wątek przewodni jego przedstawienia. Tak jak Stendhal zrobił to na sposób romantyczny z Fabrycym del Dongo w „Pustelni parmeńskiej” – Keegan koncentruje się na osobistym punkcie widzenia uczestników, w rezultacie mocno zawężając ich krąg. Od tego momentu nie było już możliwe badanie bitwy bez zbliżenia się do „poziomu gruntu”, który w sposób oczywisty koresponduje z niepokojami demokracji, indywidualizmem i wrażliwością naszych czasów. Keegan miał wielkie zasługi w postawieniu pytań na nowo i wypełnieniu historii wojen prawdziwie ludzkimi treściami, co historia militarna uprawiana w szkołach sztabowych uważała do tej pory za nieistotne. To głównie dzięki wpływowi Keegana w nowy sposób spojrzano na realia I wojny światowej. Jeden ze specjalistów tego tematu – Stéphane Audoin-Rouzeau – odważył się wówczas zaproponować rozciągnięcie terminu „antropologii historycznej nowoczesnej wojny” na epokę napoleońską, przyznając jednocześnie, że do tej pory uważano, iż tak zwana „era świadka” zaczyna się dopiero w 1914 roku. Przyznano mu rację, że to aspekt ilościowy czyni naprawdę różnicę. Tak jak u Keegana, ilość tych konstatacji doprowadziła do ponownego odkrycia pracy „Studia na temat walki” pułkownika Ardenta du Picq, poległego pod Metz w 1870 roku. Jego badania mają prawdziwie antropologiczny wymiar, ukazując różne reakcje ludzi podczas bitwy. Audoin-Rouzeau przykładał uwagę do „fizyczności” doświadczenia walki. W tym względzie uprzywilejowane są źródła natury medycznej. Istnieją one dla Lipska, ale są oczywiście mniej obfite i precyzyjne, niż np. dla Verdun. Inną interesującą płaszczyzną według Audoin-Rouzeau jest ta związana z terenem i wynikającymi stąd konsekwencjami dla sposobu prowadzenia walki. Nie bijemy się tak samo w otwartym polu, w lesie, czy między domami miasteczka21. Lipsk oferował szeroką gamę wariantów ukształtowania terenu, prawdopodobnie najbardziej zróżnicowaną ze wszystkich bitew napoleońskich.

Trzeba zauważać człowieka w bitwie, ale wojna jest z definicji procesem zorganizowanym, wymagającym pewnego stopnia abstrakcji. Dla Jeremy'ego Blacka wojna nie ogranicza się do serii aktów indywidualnych, ryzykując zbliżenie do charakteru „prehistorycznego”22. Jak słusznie zauważył Hervé Drévillon: „...trzeba umieć wyróżnić szczeble, wziąć pod uwagę konieczne świadectwa indywidualne, powrócić do widoków ogólnych, przybliżyć się do rożnych poziomów organizacji i percepcji”23. Nawet tak konieczna jak się wydawała – wersja spojrzenia Keegana na bitwę nie była modelem ostatecznym. Dla Brenta Nosworthy'ego takie studia mogą przyjąć dwie formy. Można badać wydarzenia i komentować je za pomocą tego, co jest wiadome o sposobie prowadzenia wojny w tej epoce: skuteczności broni, regulaminów taktycznych, myśli wojskowej. Można jednak także postąpić inaczej: kiedy już zbadamy wydarzenia, należy z nich właśnie wysnuć ogólne wnioski na temat tego jak walczono w danej epoce. Było to podejście preferowane przez Keegana. Mogło wydawać się bardziej atrakcyjne: wychodząc od spraw szczegółowych, formułować wnioski bardziej ogólne. Grzeszyło jednak nadmierną rozciągłością i zawierało większe ryzyko błędu. Nie można było konkludować istnienia normy badając tylko samo wydarzenie24. Moje podejście będzie zbliżone bardziej do pierwszego z dwóch wyszczególnionych przez Nasworthy'ego z tą różnicą, że uwzględnię niektóre elementy historii kulturalnej. Będzie to również sposób na ich przetestowanie.

Jest jeszcze ostatnia sprawa, także leżąca w zakresie historii kulturalnej, na którą chciałbym wskazać kończąc to wprowadzenie. Związana jest z pierwszymi słowami mojego tekstu. Liczba żołnierzy biorących udział w bitwie pod Lipskiem, oraz teatralne upamiętnienie jej setnej rocznicy – odbywające się w przeddzień pierwszego konfliktu światowego – w sposób oczywisty przywodzą na myśl pytania o kontynuację, a w szczególności o postępujące zjawisko „totalizacji” wojny. Definicja pojęcia zawsze będzie celem krytyki, ale można widzieć w nim – śladem Jean-Yvesa Guiomara – wykwit przemocy i chęci fizycznego zniszczenia wroga. Według niego wojny napoleońskie, będące przedłużeniem tych rewolucyjnych, nie mają związku ze współczesnymi, ale posłużyły do konsolidacji bazy rozwoju narzędzi wojny oraz nadały im nowy wymiar: poprzez połączenie w osobie Napoleona polityka i żołnierza, wprowadzenie płaszczyzny ideologicznej, intensyfikację operacji, wzrost ilości rozgrywanych bitew, a przede wszystkim powiększenie stanów armii. Napoleon uzależnił Niemcy i spowodował tam „nacjonalistyczne fermenty, obiecujące świetlaną przyszłość”, pisał Guiomar. Upokorzone Prusy były kłującym żądłem strategii sprzymierzonych, która doprowadziła do bitwy pod Lipskiem. „To właśnie od tego czasu – napisał Guiomar – idea wojny totalnej zacznie się rozwijać przechodząc z Francji do Niemiec”25.

Ponad jedna piąta wszystkich wielkich bitew rozegranych w Europie między 1490 a 1815 rokiem miała miejsce w czasie ostatnich dwudziestu pięciu lat tego okresu – dodawał David Bell, nie zapominając wskazać, że szczyt osiągnięty został pod Lipskiem. „Kultura wojny” w tym okresie uległa zmianie. Wojskowi zaczęli tworzyć świat zupełnie odrębny od cywilów, ze swoimi własnymi zasadami i wartościami, a to wszystko działo się wtedy, gdy armie zaczęto coraz bardziej opierać na poborze. Podczas kampanii 1813 roku w Niemczech wśród pruskiej młodzieży dała się zauważyć nowa forma wojennego entuzjazmu. Zobaczymy wiele jej przejawów. Konsekwencje tego wojennego nacjonalizmu będą widoczne w nadchodzącym stuleciu. Dla Bella w tej epoce narodziła się logika wojny totalnej26. Jak słusznie zauważyli Michael Broers i Peter Paret wojny napoleońskie nie były totalne w rozumieniu terminu, jaki nadał mu XX wiek27. Twierdzenie odwrotne oznaczałoby popełnienie anachronizmu. Jednak argumenty wysunięte przez Guiomara i Bella wprowadzają nowe pytania do materii, której dotyczą. W opisie operacji i walk wokół Lipska w 1813 roku bardziej nawet ciekawe od samych danych cyfrowych będzie zwrócenie uwagi na uczucia wrogości żywione mniej lub bardziej przez protagonistów, na obraz drugiej strony w każdym obozie, ale także wśród sprzymierzonych, na relacje między wojskowymi a cywilami, na traktowanie jeńców i rannych.

Przetłumaczyłem wszystkie cytaty pochodzące z dzieł obcojęzycznych. Dla nazwisk rosyjskich posłużyłem się, w możliwie najszerszym zakresie, transliteracją przyjętą w pracach francuskich, szczególnie tych Marie-Pierre Rey. Jeśli chodzi o autorów, to ich nazwiska pozostały takie, jakie widnieją na stronach tytułowych ich dzieł z wyjątkiem bibliografii. W ten sposób znajdziemy formę Bogdanovitch w tekście, ale Bogdanowitsch w przypisach i bibliografii28. Nazwiska i imiona oficerów rosyjskich niemieckiego lub francuskiego pochodzenia zostawiłem w formie oryginalnej. Dla nazw miejscowych przyjęto ortografię aktualną. Sfrancuszczone są tylko nazwy dużych miast. Imiona i nazwiska postaci książki nie są przetłumaczone na francuski, z wyjątkiem tych należących do władców i książąt.

W moich wysiłkach podążania drogą prowadzącą do jak najodpowiedniejszego ukazania tej gigantycznej batalii pomagali mi liczni przyjaciele. Marc Ronvaux towarzyszył mi w Lipsku i przeczytał pierwszą wersję – o wiele dłuższą – rękopisu. Robert Queck był wiele razy pracowitym i oddanym łącznikiem z Kriegsarchiv w Wiedniu. Pierre Lierneux ułatwił mi sięgnięcie do wielu dzieł znajdujących się w centrum dokumentacji Królewskiego Muzeum Armii i Historii Wojskowej w Brukseli. Cédric Istasse dostarczył mi w całości ponumerowane dokumenty pochodzące z jego własnych badań nad dziejami belgijskich żołnierzy Napoleona. Christophe Wasinski także przekazał mi wiele ciekawych prac. Thierry Lentz i François Houdecek pozwolili mi sięgnąć (jeszcze przed opublikowaniem) do wielu listów Napoleona, które pojawią się w tomie poświęconym kampanii 1813 roku w ich Correspondance générale. Dzięki zaangażowaniu i pomocy prawnej Jean-Jacquesa Langendorfa, Michaela Leggiere'a, Aleksandra Mikaberidzego, Rainera Pommerina i Mikołaja A. Troickiego byłem w stanie zapoznać się lepiej z historiografią i zbiorami rosyjskich archiwów wojskowych. W Lipsku Helmut Börner specjalnie dla mnie otworzył bardzo ciekawe Muzeum Dworu w Markkleebergu, który był świadkiem walk 16 października 1813 roku. Wszyscy oni mają prawo do mojej głębokiej wdzięczności. Jej wyrazy kieruję także do personelu następujących archiwów i bibliotek: Archiwum Narodowego, Biblioteki Fundacji Napoleona oraz biblioteki Collège d'enseignement supérieur de l'Armée de Terre (zasoby dawnego Centrum Dokumentacji Szkoły Wojskowej) w Paryżu, Service historique de la Défense w Vincennes, Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz w Berlinie (szczególnie pani Sylvie Rose), British Library oraz biblioteki London School of Economics w Londynie, Królewskiej Biblioteki Alberta I w Brukseli, Biblioteki Uniwersyteckiej Moretusa Plantina w Namur. Pragnę podziękować wreszcie Benoît Yvertowi, którego pomysł leżał u podstaw powstania tej pracy – za jego cierpliwość i ciągłe zachęty, a także Guy Stavridèsowi – za entuzjazm i uważną lekturę. Moja żona Brigitte, oraz nasze córki – Éléonore i Clotilde – bez wątpienia przez dwa lata odnosiły wrażenie, że moja agenda pozostawała zablokowana między 14 a 19 października 1813 roku. Im właśnie poświęcam tę książkę.

ROZDZIAŁ I„To będzie gigantyczna bitwa”Operacje między 26 września a 13 października

Dnia 6 października 1813 roku Napoleon wiedział już o przekroczeniu Łaby przez siły Blüchera. Marszałkowi Berthierowi, który pytał go czy żołnierze przybyli do zakładów piechoty w Dreźnie powinni udać się do swoich korpusów, udzielił odpowiedzi twierdzącej, ale zasugerował, że ta sprawa jest drugorzędna „...bo w tym momencie jesteśmy w trakcie operacji”. Nazajutrz Napoleon opuścił Drezno. Napisał królowi Saksonii, że „pojutrze zaczną się działania”29. Blücher rozpoczął swój ruch 26 września. Tak długo jak Napoleon był w stanie samodzielnie dysponować korpusami armijnymi, tak długo miał zasadniczą przewagę na polu operacyjnym. W roku 1813 wszystkie armie wprowadziły ten model i to wówczas, kiedy żołnierz francuski był dużo młodszy i mniej wytrzymały na trudy marszów30. Dodajmy że Saksonia, mimo iż z rozwiniętym handlem i początkującym przemysłem, w 1813 roku miała bardzo mało utwardzonych dróg i ani jednego kanału. „Jej szosy są najgorsze w Europie i pozwalają na przejazd tylko pojazdom rolniczym. Jedynym dogodnym szlakiem, jaki ma dla swojego eksportu, jest Łaba”31. Operacje wojenne są domeną obarczoną pewną dozą decyzji alternatywnych, hipotez, przypuszczeń, krytyki. Kampania prowadząca do bitwy pod Lipskiem toczyła się na dwóch głównych frontach, które należy badać naprzemiennie: chodzi o linię Łaby na północy i szlaki z Czech do Saksonii na południu.

1. Blücher przechodzi Łabę pod Wartenburgiem

Dnia 26 września 1813 roku Armia Śląska zakończyła osłanianie ruchów rosyjskiej Armii Polskiej. Ta druga, dowodzona przez generała Bennigsena, mogła wkroczyć do Czech nie będąc niepokojoną przez Francuzów. Miała wesprzeć prawe skrzydło Armii Czeskiej, która zbliżyła się do jej lewej flanki. Armia Blüchera opuściła Budziszyn, aby zbliżyć się do brzegów Łaby i spróbować ją przekroczyć. Bernadotte obiecywał, że jego armia przejdzie Łabę trzy czy cztery dni później, w Rosslau i Aken32. Gdyby Blücher chciał pokonać rzekę w Wartenburgu, znalazłby tam wyposażenie mostowe, które mógł wykorzystać33. Siły francuskie w dniu 25 września były gotowe na każdą ewentualność. Napoleon przebywał w Dreźnie z II korpusem kawalerii Sebastianiego, oraz V korpusem Lauristona i XI Macdonalda. Na południe od miasta Saint-Cyr nadzorował wschodnie przejścia z Czech na czele korpusów XIV i I. Nieco bardziej na lewo znajdował się II korpus Victora. VIII korpus Poniatowskiego i IV korpus kawalerii Kellermanna maszerowały na Waldheim. Na północny zachód od Drezna w okolicach Meissen (Miśni) VI korpus Marmonta, III Souhama i I kawalerii Latour-Maubourga były gotowe wesprzeć od strony Torgau, Wittenbergi i dalej – siły Neya, broniącego biegu rzeki Łaby. Oddziały tego ostatniego to dywizja Dąbrowskiego, oraz IV i VII korpusy Bertranda i Reyniera. Francuzi obserwowali postępy prac związanych z przekroczeniem Łaby przez Prusaków Bernadotte'a, a marszałek Ney powiadomił o nich Napoleona34.

Ney podejrzewał, że coś się szykuje. Ale Blücher i Gneisenau dobrze ukrywali swoją grę. Dnia 1 października pruski korpus Yorcka pojawił się pod Wartenburgiem i przejął pozycje od oddziałów Bülowa. Blücherowi zależało, aby to Prusacy zajęli miejsce Prusaków i tym samym zmylili Francuzów, którzy nie zauważyli przybycia Armii Śląskiej. Na miejscu był generał Bertrand ze swoim IV korpusem. Nie przeszkadzał Prusakom w przekroczeniu rzeki, ale rozstawił swoje oddziały wzdłuż tamy i osłonił je zasiekami, żeby uczynić ruchy nieprzyjaciela jeszcze trudniejszymi. W trakcie dnia 2 października Armia Śląska przygotowywała się do budowy drugiego mostu. Kiedy nastał wieczór na miejscu pojawiły się rosyjskie pontony i most został postawiony. Pontony te były rodzajem barek, ale pokrytych skórą lub stalową blachą. Były lżejsze i łatwiejsze do konstrukcji. Dnia 3 października o 5-ej rano wojska Yorcka rozpoczęły marsz. Było mgliście i zimno. Z drugiej strony mostu pontonowego nie widziano prawie niczego. Brygada księcia Karola Meklemburskiego pierwsze oddziały wysłała do Wartenburga o 7-ej. Około trzysta metrów od grobli dostały się one pod ogień Francuzów i musiały się zatrzymać. W podmokłym terenie Prusacy nie mogli manewrować. Jeśli chcieli iść do przodu to musieli zostać na prowadzącej ku grobli drodze i pozwolić wystrzelać się jak zwierzyna łowna. Po kilku nieudanych próbach 7. brygada generała von Horna rzuciła się przez bagna i brodząc w wodzie po kolana dopadła grobli, wspinając się na nią. Tym razem Francuzi ustąpili i opuścili swoje pozycje. W ataku brali udział także pruscy huzarzy, ale nie byli wystarczająco liczni, aby podjąć skuteczny pościg. Walka zakończyła się około godziny 14 lub 15-ej. Korpus Bertranda wycofał się. Pruskie straty były spore: wyłączono z walki ponad 2000 ludzi – zabitych, rannych, zaginionych i jeńców. Była to ponad jedna szósta pruskiego korpusu.

Król Fryderyk Wilhelm przyznał kombatantom spod Wartenburga liczne Krzyże Żelazne. Dnia 3 czerwca 1814 roku dowódca I korpusu został mianowany hrabią i mógł przyjąć (tak samo jak jego potomkowie) tytuł „Yorck von Wartenburg”35. Nazajutrz po bitwie i odpoczynku Blücher napisał do przyjaciela, że dokonał najważniejszego przedsięwzięcia w swojej karierze. Teraz wszystko miało dziać się już po drugiej stronie Łaby i wielka sprzymierzona armia mogła wreszcie wyjść z Czech. „Wielki człowiek musi być w Lipsku – kontynuował – i zaskoczę go tam za kilka dni”36. Przekroczenie Łaby było dużym sukcesem dla Blüchera, ale to dopiero pierwszy etap. Napoleon mógł zgromadzić masę główną Wielkiej Armii, przybyć szybko w ten rejon, zmusić pruskiego dowódcę do bitwy i przyprzeć do rzeki. W celu zapobieżenia temu ryzyku Blücher rozpoczął wielkie roboty fortyfikacyjne wokół Wartenburga. Komendant inżynierii armii, generał von Rauch, został obarczony obowiązkiem wzniesienia przyczółka mostowego, zdolnego do pomieszczenia 60 000 ludzi z Armii Śląskiej. Bernadotte miał już podobny przyczółek w Rosslau. Dnia 4 października przekroczył w tym miejscu ze swoją armią Łabę. Armie Śląska i Północna ostrożnie maszerowały w kierunku Lipska, pierwsza prawym brzegiem Muldy, druga – lewym. Blücher wysyłał w lewo liczne rekonesanse. Bardzo obawiał się Napoleona, który według jego informacji miał jeszcze przebywać w Dreźnie. Rosyjski generał Sacken miał wysyłać oddziały partyzanckie najdalej jak można, szczególnie na drogę łączącą Drezno z Lipskiem37.

Dnia 7 października w południe, w momencie kiedy wysyłano właśnie list do cara i króla Prus, kwatera główna Blüchera otrzymała wiadomość, że francuski III korpus generała Souhama przesunął się z Miśni do Torgau38. Był to prawdopodobnie pierwszy sygnał jakieś reakcji Cesarza Francuzów. Blücher nakazał rosyjskiemu generałowi Langeronowi, francuskiemu emigrantowi, aby był gotowy wesprzeć Sackena, którego pozycje znajdowały się najbliżej Torgau. Około godziny 13-tej dowiedział się, że korpus Souhama kieruje się do Lipska. Od tego czasu informacje zaczęły napływać błyskawicznie. Wszystkie raporty donosiły, że na lewej flance Armii Śląskiej znajdują się ogromne siły nieprzyjaciela. Dnia 8 października kwatera główna otrzymała raport pewnego majora sygnalizujący pobyt Napoleona w Miśni: jeden z poruczników potwierdzał, że widział Cesarza przekraczającego wraz ze świtą rzekę po moście pontonowym w Miśni i kierującego się drogą na Lipsk39. Sytuacja zmieniała się całkowicie.

Mapa nr 1: Operacje od 1 do 14 października 1813 roku.

W nocy z 4 na 5 października Napoleon dowiedział się o wydarzeniach pod Wartenburgiem z listu od Marmonta, datowanego na 4 października w Eilenburgu40. Był bardzo zaskoczony manewrem Blüchera. Dnia 2 października, w celu zapewnienia jedności dowodzenia wszystkich oddziałów obserwujących Armię Czeską, nakazał swojemu szwagrowi – Muratowi, królowi Neapolu – skupić pod jego komendą II, V i VIII korpusy armijne, oraz dywizję kawalerii lekkiej Berckheima i cały V korpus jazdy41. Zrozumiał, że sprzymierzeni postanowili skoncentrować swoje siły na jego tyłach, w okolicach Lipska. W kampaniach 1800, 1805 i 1806 roku on sam rzucał wszystkie dostępne środki na tyły przeciwników, ale otaczał ich tylko z jednej strony, trzymając swoje masy główne w ręku. Rezultatami były: Marengo, Ulm i Jena. Tutaj sytuacja była inna: sprzymierzeni maszerowali na Lipsk w dwóch oddzielnych zgrupowaniach, oddalonych od siebie początkowo o około dziewięćdziesiąt kilometrów42. Zagrażali nie tylko tyłom Wielkiej Armii, ale także jej manewrom. Złożoność koordynacji ruchów armii aliantów pozostawiała Napoleonowi ostatnią szansę: dopaść jedno ze zgrupowań zanim zdąży ono połączyć się w drugim i pobić je oddzielnie. To był jego ostatni atut. Gdyby pozwolił im się połączyć – wynik starcia nie pozostawiałby wątpliwości. Pole bitwy było już wybrane43.

Armia Blüchera była tą, która prezentowała w tym momencie największe zagrożenie. Cesarz dorzucił do oddziałów Neya VI korpus Marmonta, III Souhama i I kawalerii44. Sam stanął na czele „masy manewrowej” składającej się z Gwardii Cesarskiej, XI korpusu Macdonalda i II korpusu jazdy. Postanowił pobić Blüchera45. Murat miał do maksimum opóźniać marsz Armii Czeskiej na Lipsk „...nie dając nigdy odciąć się od Muldy w taki sposób, abyśmy mogli wszyscy w tym samym czasie zbliżyć się do Lipska i trzymać nieprzyjaciela na odległość, lub – jeśli trzeba będzie – wydać tam bitwę generalną”, precyzował Cesarz46. Najlepszym sposobem zapewnienia sobie powodzenia było wygranie bitew cząstkowych dopóki siły wroga działają oddzielnie. Trzeba zatem „pobić Blüchera i Szwedów przed ich przybyciem do korpusów Schwarzenberga”47. Po początkowym zamiarze zabrania ze sobą wszystkich dostępnych oddziałów, Cesarz postanowił ostatecznie zostawić marszałka Gouvion Saint-Cyra w Dreźnie z korpusami I i XIV. Cały czas myślał o powrocie do stolicy Saksonii, manewrując wzdłuż Łaby. Był tak pewny swoich przedsięwzięć, że pozbawił się 30 000 ludzi przed bitwą, którą miał zamiar wydać Blücherowi i Bernadotte'owi, przed zwróceniem się przeciwko armii Schwarzenberga. Decyzja ta będzie krytykowana: zaprzeczała podstawowej regule koncentracji sił, której zawsze do tej pory Cesarz przestrzegał48. Król i królowa Saksonii, wraz z ich córką, chcieli towarzyszyć Napoleonowi49. Dowodzący eskortą Cesarza generał Guyot napisał pod datą 7 października: „Zdaje się, że sprzymierzone armie mają zamiar połączyć się przez Lipsk i Halle, wychodząc z Czech z jednej strony i na kierunku Dessau – z drugiej”50. Wielu oficerów wyższych miało świadomość sytuacji. Pułkownik de Saluces z 3. pułku gwardii honorowej deklarował: „Idziemy do Lipska. Będziemy tam walczyć z wrogiem. Bitwa pod Lützen była tylko próbą przed tym, co ma nastąpić”51.

2. Armia Czech wkracza do Saksonii

Dnia 26 września książę Schwarzenberg napisał do swojej żony, że armia Bennigsena następnego dnia przybędzie do Töplitz i zacznie się wówczas wielki ruch w lewo52. Celem tego manewru miało być „odcięcie Napoleona od Lipska, czyli od jego komunikacji z Francją, oraz zmuszenie go do odwrotu”53. Dzień 27 września poświęcony był na świętowanie dwunastej rocznicy koronacji Aleksandra. Odprawiono uroczystą mszę dziękczynną w obrządku prawosławnym i w obecności trzech monarchów, a następnie odbyły się: wielka defilada i pantagrueliczny festyn, wyprawiony przez oficerów rosyjskiej gwardii cesarskiej dla wszystkich generałów i oficerów gwardii pruskiej. W momencie, w którym wielka Armia Czech powinna się poruszyć – ta feta pokazywała skalę straty czasu i powolności operacji, tak charakterystycznych od początku jej istnienia. Schwarzenberg będzie sobie potem wyrzucał to spowolnienie, ale związane ono było przede wszystkim z obecnością przy armii trzech suwerenów wraz z ich świtami i wynikającą z tego całą otoczką ceremonialną. W celu uniknięcia ataku z flanki Napoleona, cały czas przebywającego w Dreźnie, sprzymierzeni rozłożyli swoje siły poprzecznie aż do Chomutowa, skąd będą one przekraczały Rudawy na kierunku Marienbergu i Chemnitz, cały czas jedną drogą. Ponieważ duża część kawalerii lekkiej operowała w postaci oddziałów partyzanckich na tyłach Francuzów na południe od Lipska, armia nie miała zbyt dużo jednostek do prowadzenia rozpoznania54.

Dnia 28 września francuskie oddziały Lefebvre-Desnouettes'a zostały zaskoczone przez awangardę kozaków Płatowa w Altenburgu. Francuzi wycofali się do Weissenfels, gdzie przekroczyli Soławę. Mimo niepowodzenia zdołali przechwycić list rosyjskiego generała saskiego pochodzenia Thielmanna, skierowany do generała von Paumgarttena. Ten ostatni dowodził brygadą awangardy w austriackim IV korpusie. Lefebvre-Desnouettes wyczytał w korespondencji, że nieprzyjaciel bardzo stara się uniemożliwić mu odwrót na Bornę, tzn. najkrótszą drogą do Lipska. „Ten list pokazuje nam także, że chodzi o coś więcej, niż tylko o działania partyzanckie” – napisał do Napoleona. Jeden z jeńców – oficerów deklarował, że w Marienbergu nie ma już zakładów. Oznaczało to, że przynajmniej część Armii Czech już maszeruje55. Belliard i Murat dowiedzieli się o przekroczeniu Łaby przez Blüchera w Wartenburgu z listu Marmonta56. Teatr operacyjny, który mieli nadzorować, był ogromny. Pogoda była bardzo zła. Murat był chory i do 5 października miał gorączkę57. Tego dnia w Marienbergu Radetzky zredagował projekt operacji, w którym zawarł jako zasadę myśl, że należy unikać wielkiej bitwy i spaść na korpusy francuskie dopóki pozostają one w izolacji. Bał się, żeby Napoleon nie przybył szybko od strony Drezna i zalecał, aby nie dać się wciągnąć w generalną bitwę w okolicach Chemnitz. Brano pod uwagę różne hipotezy i od razu było widać, że sprzymierzeni cierpią na brak rozpoznania58. Radetzky nie wspominał jeszcze o skonfrontowaniu się z Napoleonem pod Lipskiem.

Maszerujące w deszczu i po błotnistych drogach oddziały sprzymierzone miały rozkaz ciągłej gotowości bojowej, co utrzymywało je w stanie stresu, jak pisał pułkownik Puszin z siemionowskiego pułku rosyjskiej gwardii59. Murat nie miał już wątpliwości co do kierunku marszu Armii Czech. „Zgodnie z przekazanymi mi informacjami – pisał do szwagra 6 października o 16-ej – dwaj cesarze i król Prus znajdują się dzisiaj w Marienbergu; austriacki IV korpus Klenaua był w Chemnitz, a przybyły stamtąd w tym momencie chłop zapewnia, że widział także Rosjan […] Myślę, że Wasza Wysokość nie ma chwili do stracenia, żeby podjąć decyzję”60. Alianccy dowódcy otrzymali informacje o przekroczeniu Łaby przez Blüchera i skłoniło to ich do działania. Dnia 7 października Schwarzenberg wydał rozkaz, aby za wszelką cenę zdobyć Penig, co miało ułatwić atak rosyjskiego generała Wittgensteina na Altenburg. Bronili się tam przed dwukrotną przewagą liczebną Polacy generała Sokolnickiego. W celu skupienia uwagi adwersarzy symulowali ataki i około godziny 10-ej udało im się oderwać od przeciwnika „tak z braku ludzi, jak i amunicji, z wyczerpaną piechotą i artylerią”61. Rada wojenna sprzymierzonych odbyła się 8 października na zamku Augustusburg i spowodowana była informacją o opuszczeniu Drezna przez Napoleona. Zgodzono się, iż nadszedł czas decydujących operacji i należy kierować się zdecydowanie na Lipsk62. Nazajutrz Schwarzenberg zainstalował w Chemnitz swoją kwaterę główną. Jak pisał Jomini: „Oczywistymi intencjami kwatery głównej było zmuszenie Napoleona do opuszczenia Niemiec poprzez odcięcie jego linii odwrotu nad Ren, a w wypadku wydania generalnej bitwy – manewrowanie w taki sposób, aby wszystkie cztery armie mogły wziąć w niej udział. Rezultat trudny do osiągnięcia w obliczu tak twardego gracza jak Napoleon, którego wszystkie zwycięstwa wskazywały na umiejętność wyciągania korzyści z pozycji centralnej”63. Jomini dokładnie przedstawił zamysły Schwarzenberga, przedkładającego manewrowanie nad toczenie bitew, ponieważ świetnie zdawał on sobie sprawę, że Napoleon jest w tym ostatnim mistrzem.

Brytyjski generał Wilson był dołączony do kwatery głównej Armii Czech. Dnia 9 października napisał do lorda Aberdeena, ambasadora w Austrii, że feldmarszałek nie wyda decydującej bitwy i car to zaaprobował. Wróg koncentrował swoje siły. Szukał bitwy: taki był jego plan. Nie było zamiarem sprzymierzonych, aby mu w tym pomagać, chyba że zajdą okoliczności, które na razie nie miały miejsca i które tylko wspólna narada mogła zdefiniować. Jeśli pojawi się jakaś korzystna okazja, nie zostanie odrzucona: „To będzie gigantyczna bitwa”64. Perspektywa wielkiej batalii siedziała w głowach wszystkich. Walki odwrotowe toczone przez Murata były związane z postępami Armii Czeskiej, ale także z ewolucją kontekstu politycznego. Dnia 8 października król Neapolu dowiedział się, że król Bawarii ogłosił zbrojną neutralność. Przekazał również Napoleonowi zeznanie pewnego starszego sierżanta z 8. pułku polskich lansjerów, który zdołał uciec z niewoli u kozaków Płatowa. Rosyjski dowódca traktował jeńca z niebywałą dobrocią i przekazał mu nawet krzyż Legii Honorowej, który zdobyli jego ludzie. Rosjanie namawiali Polaków do opuszczenia Francuzów i mówili, że car Aleksander nie ruszy Księstwa Warszawskiego: „Oficerowie rosyjscy, którzy wcześniej go widzieli i traktowali jak swojego towarzysza wyznali, że kiedy tylko wojska sprzymierzone dotrą do umówionych punktów, armia francuska zostanie natychmiast zaatakowana, tego samego dnia i o tej samej godzinie”65.

Marsz sprzymierzonych przeciągał się. Kwatera główna traciła wiele czasu na koordynację ruchów tak licznych i różnorodnych oddziałów66. Trzeba przyznać, że również pogoda dawała im się we znaki. „Padało bez przerwy”, pisał w swoim dzienniku pułkownik Puszin67. Pruski porucznik Theodor Janke z 6. szwadronu szaserów-ochotników gwardii był adiutantem polowym generała Miłoradowicza, dowodzącego rosyjską piechotą rezerwową wielkiego księcia Konstantego. W liście do narzeczonej opisał marsz przez Rudawy w dniu 9 października: „Droga prowadziła przez góry i stała się bardzo zła, częściowo z powodu deszczu, częściowo z powodu ogromnej ilości pojazdów i dział. Tej soboty również padało bez przerwy, w sposób szczególnie obfity i ciężki, po same czubki gór, grad siekł po naszych ciałach. Konie brodziły po kolana w błocie”. Janke uważał się za szczęściarza, ponieważ nie był piechurem, ani nie dowodził jedną z ich kolumn. Wieczorem przybył do Marienbergu, po podróży trwającej siedem godzin i znalazł nocleg u miłego szewca, w dwupiętrowym domu z kamienia, niedawno wybudowanym i czystym. Po skromnym posiłku zasnął jak król na nieco twardej kanapie, bardzo zadowolony, że nie musi spędzać nocy na biwaku. Nazajutrz w niedzielę 10 października już nie padało, ale stan dróg był fatalny. Mijane wioski wszędzie nosiły widoczne ślady zniszczeń. W drodze do Chemnitz Janke recytował modlitwy68.

Pomimo kilku potyczek oddziały Murata nie były zbyt niepokojone podczas ich odwrotu na Lipsk. W dniu 9 października marsz korpusów II i V był osłaniany przez polską kawalerię z VIII korpusu, która toczyła walki w ariergardzie. Poniatowski był wśród swoich kawalerzystów, wraz ze sztabem i eskortą złożoną z trzydziestu krakusów, rodzaju kozaków pochodzących z okolic Krakowa69. Jak napisał Murat w wieczornym raporcie: „...cały korpus Wittgensteina ciągnął z Gery przez Zeitz i przez Altenburg na Lipsk. Silny atak przeprowadzony tego ranka na Penig przez Austriaków wskazywał, że ruchy tych dwóch armii są ze sobą zgrane”. Murat oceniał, że cały czas „wyprzedza wrogą armię o jeden krok” i miał zamiar zrobić wszystko, aby ten stan zachować. Rozwinął oddziały do bitwy i uważał swoją pozycję za pozwalającą na bezpieczny odwrót. Uprzejmie sugerował Napoleonowi, aby ten uderzył na flankę oddziałów, które przekroczyły Łabę „gdyż pozostaje ona wystawiona na cały impet połączonej armii”. „Jeśli Wasza Wysokość, w co nie wątpię, zdoła odrzucić Blüchera i Bernadotte'a na prawy brzeg Łaby, wówczas bez szkody będzie można zgnieść armię koalicyjną, którą teraz mam na sobie. Sukcesy Waszej Wysokości wynagrodzą mi wszelkie nieszczęścia, których doznałem”70.

Również inny marszałek – towarzysz broni Murata z kampanii włoskiej – prowadził oddziały do Lipska. Augereau dowodził IX korpusem, dawnym Korpusem Obserwacyjnym Bawarii. W momencie wymarszu z Würzburga 24 września miał pod swoimi rozkazami 8300 piechurów. Musimy dorzucić do tego 3000 jazdy, głównie dragonów, którzy przybyli z Hiszpanii i mieli za zadanie uzupełnić szwadrony znajdujące się w Niemczech, mające sformować nowy V korpus kawalerii. Dowodzeni byli przez generała Milhauda. Byli to weterani, zaprawieni w bojach z guerillą i spaleni przez słońce. Pozapuszczali brody, nosili szerokie pantalony w stylu mameluków z brązowego sukna i ogólnie wyglądali bardziej na piratów niż żołnierzy, którzy musieli sami sobie radzić71. W dniu 10 października nastąpiło spotkanie sił Augereau i oddziałów księcia Maurycego von Lichtenstein, wspartego przez „latający korpus” Thielmanna. Powodzenie nie opuszczało Francuzów, których marsz nie został zatrzymany72.

Tego samego dnia oddziały Murata także musiały przebić sobie drogę do Lipska, tocząc z Rosjanami krwawy bój pod Borna. Bitwa charakteryzowała się głównie obustronną kanonadą artyleryjską i wieloma starciami kawalerii, toczonymi ze zmiennymi skutkami i bez jednoznacznego rozstrzygnięcia73. Nazajutrz, jeszcze przed wschodem słońca, król Neapolu przekazał Cesarzowi szczegóły tych operacji. Myślał, że pokrzyżował plany sprzymierzonych, bo sam Wittgenstein był zbyt słaby, żeby coś przedsięwziąć „...i prawdopodobnie był przekonany o tym, że książę Schwarzenberg nie przybędzie mu z pomocą. Taki ruch wystawi go na niebezpieczeństwo odcięcia od Czech. O wiele bardziej będzie starał się zagrozić Dreznu”74. W rzeczywistości austriacki korpus Klenaua był zbyt zmęczony, aby wziąć udział w walce i zdobyć tego dnia miasteczko Liebertwolkwitz. Przybyły wieczorem na pole bitwy Schwarzenberg uznał takie działanie za przedwczesne i Wittgenstein musiał się wycofać75. Murat jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że w jego kierunku podąża cała Armia Czech. O 11:45 wysłał do Napoleona bardzo uspokajającą wiadomość. Uważał, że nieprzyjaciel porzucił swój pierwotny cel i „wkracza właśnie do Czech, gdzie będzie wspierał działania armii austriackiej przeciwko Dreznu”76.

Murat mylił się. Schwarzenberg pisał do żony, że postara się zgromadzić maksymalnie dużo sił pod Altenburgiem aby, w zależności od okoliczności, zaatakować przeciwnika pod Lipskiem, albo stamtąd go wyprzeć: „Chwile najbardziej niebezpieczne dla naszej koncentracji minęły – pisał – ale te najbardziej decydujące dopiero nadejdą”77. Daleki od pozostawienia Wittgensteina i jego Rosjan samych w obliczu Murata, 11 października podporządkował temu pierwszemu austriacki korpus Klenaua. Nie chciał jednak wydać rozkazu do ataku dopóki na jego lewej flance nie zajęty zostanie Naumburg78. W Borna miał gotowych do działania ok. 70 000 ludzi. Czekał aż usłyszy huk dział sygnalizujących zbliżanie się armii Blüchera i księcia następcy tronu Szwecji. Następnego dnia mieli przybyć rosyjscy grenadierzy, kawaleria rezerwowa i gwardie. Oczekiwano na wieści od Bennigsena. „Jakiż wspaniały moment!” – wyznawał żonie Schwarzenberg. „Świat spoczywa na moich barkach. Niech sprawiedliwy Bóg da mi siłę, żeby teraz nie umrzeć”79. Schwarzenberg bardzo chciał pomaszerować na zachód od Lipska, aby oskrzydlić Francuzów. Właśnie dlatego chciał zająć Naumburg. Musiał brać pod uwagę bardzo ostrożną strategię cesarza Franciszka. Ten uważał marsz na Lipsk za zbyt niebezpieczny. Wojskowy doradca władcy, generał Duka, wytłumaczył Radetzky'emu obawy cesarza, że Napoleon rzuci się między Armię Czech i Bennigsena. „Dla cesarza Napoleona wszystko jest możliwe – pisał Duka – a taki manewr należy do jego ulubionych”80. Wieczorem 11 października Wittgenstein powiadomił Schwarzenberga, że nieprzyjaciel pozostaje na swoich pozycjach. Wywiad i rozpoznanie donosiły, iż Napoleon przebywa w Taucha, skąd bardzo szybko może wesprzeć Murata i zaatakować Armię Czech81. Nie była to prawda.

3. Napoleon próbuje pobić Blüchera

Wieczorem 8 października Napoleon przybył do Wurzen i zaczął organizować manewr przeciw Blücherowi. Z początku powierzył to zadanie marszałkowi Neyowi, będącemu dowódcą czegoś, co można nazwać „frontem północnym”, jednakże bez oficjalnej nazwy. Pod rozkazami księcia Moskwy znajdowały się korpusy IV i VII. Korpus III oraz I korpus kawalerii także były dla niego przeznaczone i miały już nie wykonywać rozkazów Marmonta. Ten ostatni nie był już wymieniany w składzie sił Neya. Wszystkie te efemeryczne postanowienia były raczej kłopotliwe dla marszałka, który czuł się niepewnie jeśli nie dowodził po prostu korpusem armijnym. Napoleon miał go wspierać z resztą armii. Ney nie miał samodzielności: nie mógł podjąć żadnych działań bez rozkazów Cesarza, który czekał na ostatnie wiadomości. Marszałek miał po prostu wydać dyspozycje przygotowawcze82. O godzinie 1:30 9 października wydano rozkazy do wymarszu. Neyowi ostatecznie podporządkowano nie I korpus kawalerii, lecz II korpus jazdy Sebastianiego! Książę Moskwy miał udać się do Eilenburga prawym brzegiem Muldy z III korpusem oraz II korpusem kawalerii; Reynier i jego VII korpus poruszali się brzegiem lewym. Z Lipska Marmont miał kierować się na Düben. W kierunku tego miasta maszerowało 120 000 ludzi83.

Cesarz tu jest! Przechodzono do ofensywy w kierunku północnym. Jak przypominał sobie szef szwadronu Dumonceau – te nowe rozkazy, zakomunikowane wszystkim, wywołamy u nich „potężny impuls”. Napoleon dokonał przeglądu korpusów IV i VII. „Słyszeliśmy krzyk entuzjazmu tych szczęśliwych oddziałów, widzących go na swoim czele” – pisał Dumonceau84. Wśród wojsk byli Saksończycy. Napoleon starał się podnieść ich morale i zgromadził wokół siebie oficerów i podoficerów. Przypomniał im o francusko-saskim braterstwie broni w czasie wojny siedmioletniej, pod Frydlandem, pod Wagram85. Oficerowie wznieśli pewne okrzyki, ale żołnierze nie zareagowali w ogóle86. Ruch francuskich kolumn był opóźniany przez złą pogodę. Dnia 9 października, eskortowany przez żandarmerię wyborczą, Napoleon przybył do Thallwitz i zatrzymał się tam, aby obserwować przemarsz Gwardii Cesarskiej, która zajęła potem okolice Eilenburga. Ponieważ padało, w pobliżu stołu z mapami i lornetą Cesarza rozpalono wielkie ognisko. Na miejscu byli Berthier, Ney i Oudinot, owinięci w płaszcze. Cesarz przez chwilę przechadzał się w tę i z powrotem, z rękami za plecami. Został tu osiem godzin, tak długo, aż ostatni pułk nie zajął swojej pozycji; potem wsiadł na konia i wkroczył do Eilenburga87.

Blücher dowiedział się o tym, że Napoleon maszeruje przeciw niemu popołudniu lub wieczorem 8 października. Jego lewa flanka była odkryta. Szybko zapytał Bernadotte'a czy ten ma nadal zamiar pchnąć kawalerię w kierunku Eilenburga. Książę następca tronu, kiedy dowiedział się od Blüchera o najnowszych wieściach, wstrzymał ruch swoich oddziałów: „To ten szalony Blücher zmuszał mnie do działania – powiedział do generała Suremaina […] Nie chciałem jeszcze przekraczać Łaby […] Oto do czego można doprowadzić postępując wbrew wszystkim regułom sztuki”. Bernadotte zdał sobie sprawę, że Napoleon może skoncentrować wszystkie siły przeciwko niemu i Blücherowi, aby ich pokonać, a w tym czasie Armia Czeska będzie jeszcze daleko od Lipska. Blücher wysłał do księcia Szwecji swojego specjalnego przedstawiciela, majora Rühle von Liliensterna. Przybył on do szwedzkiej kwatery głównej późnym wieczorem 8 października. Bernadotte podzielił się z nim swoim zamiarem powrotu na prawy brzeg Łaby przez Rosslau i Aken, oraz zniszczenia dopiero co wybudowanych mostów. To samo proponował Blücherowi (przez Wartenburg), co umożliwiłoby osłonięcie Berlina. Rühle odpowiedział, że takie postępowanie przekreśliłoby wszelką szansę na połączenie z Armią Czech i że Blücher nigdy nie przekroczy ponownie Łaby. Bernadotte zapytał majora jak może być tak pewien intencji swojego dowódcy, skoro ten nie zna nawet szwedzkich propozycji. Rühle powiedział, że bardzo dobrze zna charakter Blüchera. Pruski generał – przekonywał Rühle – miał inną możliwość: wycofać się za Soławę. Książę następca tronu zgodził się z tym i zaproponował przekroczenie Łaby w innym miejscu: na południe od Magdeburga. Rühle odpowiedział, że Blücher nie przejdzie z powrotem Łaby. „A Berlin?” – zapytał Bernadotte. „Moskwa została spalona, można zapłacić taką samą cenę za Berlin” – odparł Rühle. Zbity z tropu Bernadotte uważał, że major nie mógł wyrażać tu dokładnie myśli Blüchera, ale zaakceptował pomysł udania się za Soławę i podyktował w obecności Rühle'go swoją odpowiedź. Obie armie, aby uniknąć ciosów Napoleona, miały 9 października podjąć ruch odwrotowy lewym brzegiem Soławy88.

Na skutek nieudolności jednego z oficerów generał Sacken otrzymał rozkaz trzy godziny później, niż powinien. Ponieważ francuska kawaleria posuwała się już na Düben – został odcięty od reszty Armii Śląskiej i w celu uniknięcia okrążenia musiał skierować się bardziej na północ. Doszło do wielu potyczek z francuską jazdą. W Düben na pojawienie się Sackena czekał korpus Langerona i sztab Armii Śląskiej. Kiedy około południa zauważyli oni nadciągające oddziały okazało się, że to nie Sacken, ale awangarda Napoleona! Była to oczywista porażka systemu rozpoznania. Gneisenau właśnie pisał list. Na szczęście dla niego i całego sztabu konie były gotowe i wystarczyło tylko ich dosiąść. Kiedy oficerowie opuścili miasto pojawili się w nim Francuzi89. Jeśli chodzi o Blüchera i Langerona, to wyjechali oni pół godziny wcześniej, bo – jak pisał ten drugi – „Blücher chciał zapolować na równinie, przez którą musieliśmy przejechać i to pragnienie polowania (tak nadzwyczajne w tamtym momencie) nas uratowało”. Generał Kapcewicz zachował spokój i zorganizował opór ariergardy, który umożliwił pozostałym oddziałom Langerona opuszczenie Düben.

Sacken także zachował wiele zimnej krwi, a dowódca kawalerii Wasilczykow wykazał się kompetencją. Jego ludzie na tak długo zatrzymali Francuzów, aż piechota zdołała oddalić się lesistą drogą. Bagaże całego korpusu zostały skierowane do Wartenburga i Sebastiani myślał, że Sacken obierze ten sam kierunek. Była to tylko przynęta. Sacken maszerował w nocy do Wittenbergi z oddziałami rozpoznawczymi po obu stronach drogi. Zauważył ognie biwakowe Francuzów, ale ci w ogóle go nie widzieli. Według Langerona niespodzianka pod Düben kosztowała sprzymierzonych tylko stu pięciu jeńców i dwadzieścia sześć utraconych pojazdów. Sacken nie kontynuował marszu do samej Wittenbergi: skręcił w lewo i dołączył do reszty Armii Śląskiej w Raguhn, gdzie przekroczył Muldę. Dwie sprzymierzone armie uniknęły ciosu Napoleona, który uderzył w próżnię90. Mimo to cała sytuacja doprowadziła do wzrostu nieufności między Blücherem a Bernadotte'm. W liście napisanym po francusku do cara Aleksandra, Blücher wyjawiał swoją pozycję i pisał, że Napoleon uważa, iż znajduje się on w okolicach Dessau. Zdradzał swój zamiar zajęcia 12 października miasta Merseburg przez rosyjski korpus Saint-Priesta. W ten sposób utworzono by połączenie z Armią Czech. „Trzy armie – konkludował Bücher – są obecnie ugrupowane w taki sposób, że jest możliwość zbieżnego ataku na punkt, w którym nieprzyjaciel koncentruje swoje siły”91. Bernadotte wspierał pomysł wspólnego działania przeciw Napoleonowi, aby wydać bitwę, przyjąć ją lub jej uniknąć. Ostatnie otrzymane informacje potwierdzały, że Francuzi „koncentrują wszystkie siły w Lipsku”92.

Napoleon przybył do Düben 10 października po południu. Na przedmieściach rozłożyła się Gwardia Cesarska. W oddali słyszano kanonadę. „Düben wyglądało jakby leżało całkowicie w ogromnym leju, otoczone wszędzie wysokimi górami”. Brygadier Lambry określił je jako „podłą dziurę”93. Przybycie dziesiątek tysięcy francuskich żołnierzy stworzyło taki tłok, że komisarz wojenny Bellot de Kergorre, dołączony do młodej gwardii, musiał spędzić noc w jednej ze swoich skrzyń94. Biwakowano w ruinach domów, w ogrodach. Wygłodniali maruderzy przebiegali ulice, wyłamywali bramy i drzwi, wdzierali się do domów, niosąc nieporządek i kłopoty. Większość mieszkańców ratowała się ucieczką. Napoleon zainstalował się w małym zamku, otoczonym wodą95. Nakazał ścigać siły Blüchera i wydać mu bitwę. III korpus Souhama, IV Bertranda, VII Reyniera, II kawalerii Sebastianiego, dywizje Defrance'a i Dąbrowskiego – ruchy tych jednostek miały być koordynowane przez Neya i odbywać się na Dessau, Wittenbergę, Wartenburg. Z pomocą przybył Macdonald ze swoim XI korpusem. Marmont z VI korpusem i Gwardia Cesarska pozostawali w rezerwie w Düben, ale później przesuną się trochę bardziej na północ96.

„Nieprzyjaciel ma taką alternatywę – pisał Napoleon do Gouvion Saint-Cyra – albo przyjąć bitwę, albo rozpocząć oblężenie Wittenbergi, albo wrócić na drugi brzeg Łaby i zostawić mi wszystkie mosty, co samo w sobie oznaczało już zwycięstwo”. Gdyby Murat musiał opuścić Lipsk, Wielka Armia przeszłaby na prawy brzeg Łaby aby zniszczyć Armie Północną i Śląską, a gdyby nie było to możliwe – manewrowałaby między Magdeburgiem i Dreznem, debuszując przez jedną z tych twierdz, lub przez Wittenbergę albo Torgau. To byłby – pisał Napoleon do Mareta, swojego ministra spraw zagranicznych – „z mojej strony kombinowany ruch, zmuszający nieprzyjaciela do bitwy lub czegoś innego, równie decydującego”. Cały czas myślał o wejściu w kontakt z siłami Gouvion Saint-Cyra w Dreźnie. W tym samym czasie Lipsk nie byłby opuszczony, chyba że stałoby się to naprawdę niezbędne97. Chodziło o to, że Murat trzymał bardzo dobrą pozycję i nie miał jeszcze do czynienia z całą Armią Czeską98. Zgodnie ze swoim zwyczajem Napoleon przewidywał wszystkie alternatywy, ale pomysł przeniesienia całej armii na prawy brzeg Łaby wydawał się niebezpieczny. Prawdą jest, że panowanie nad biegiem rzeki i twierdzami strzegącymi głównych punktów jej przejścia dawało mu możliwości manewru, ale wyglądało na to, że Napoleon chciał nimi grać, nieco w oderwaniu od rzeczywistości99. Chciał zachować panowanie w Niemczech i strzec swojego saskiego sojusznika. To motywy polityczne bardziej niż strategiczne kazały mu trzymać się linii Łaby100. Obawiał się także tego, co powiedziano by we Francji. Napisał do Mareta, żeby ten rozpuścił w Paryżu wieść, że „jesteśmy w przeddzień wielkiego wydarzenia, które będzie miało głęboki wpływ na wszystkie sprawy”101. Według pułkownika Boularta „gigantyczna koncepcja” Cesarza, aby przerzucić Wielką Armię na prawy brzeg Łaby i połączyć się z garnizonami nadbałtyckimi, na Odrze i Wiśle – była w armii znana, przynajmniej niektórym oficerom. Ci jednak nie czuli się na siłach przedsięwziąć takie marsze. Zniechęcenie i niepokój dominowały, chciano tylko „obrać drogę do Francji, wkraczając na odpowiednią linię operacyjną, prowadzącą przez Lipsk”102.

Major Noël ze sztabu artylerii był uderzony stanem piechoty, którą widział w Düben. „Nasi żołnierze wymagali odpoczynku. Pogoda była straszna: deszcz nie przestawał padać. Ziemia była po prostu błotem, drogi przemokłe, marsz był niezwykle trudny i bolesny. Nasi młodzi żołnierze, pełni zapału do walki i dobrej woli, nie mogli sprostać takim wysiłkom. W rękach Napoleona żołnierze byli tylko pionkami, którymi manewrował na szachownicy Europy. Ale te piony, których dostarczała mu wyczerpana Francja, nie były już figurami spod Austerlitz, rzeźbionymi w bukszpanie i hebanie. Były to pionki z miękkiego drewna, nie wytrzymujące już nagłych i wielokrotnie powtarzanych manewrów, narzucanych im przez tę potężną rękę”103. Wszystkie informacje dostarczane przez Neya i Marmonta, ścigających Armie Śląską i Północną, mówiły o tym, że związki te kierują się na zachód i na Halle, mimo iż niektóre elementy podążały na Dessau i w kierunku Łaby104. Informacje te były dokładne i pokazywały, że francuska kawaleria nie straciła swych zdolności rozpoznawczych. Nie można powiedzieć, że ten odwrót „bokiem” uszedł uwadze Napoleona i że brakowało mu czasu na rozpoznanie kierunku ruchów wroga. Problemem było to, że Cesarz cały czas pchał oddziały Neya ku prawemu brzegowi Łaby, podczas gdy sam pozostawał między 10 a 14 października w Düben. Ten przedłużający się pobyt w środku decydującego etapu kampanii zaskakiwał nie tylko jej komentatorów, ale przede wszystkim licznych świadków, którzy ukazywali Napoleona jako nękanego przez wątpliwości105. Sytuacja była ekstremalnie złożona, nawet dla niego. Zasięg operacji, liczebność zaangażowanych armii i środków przekraczała wszystko, co do tej pory widziano.

Kawaleria Sebastianiego przybyła do Wartenburga 11 października. „Konie bardzo cierpiały z powodu zmęczenia i braku paszy – pisał Sebastiani – miejscowości były całkowicie opuszczone. Deszcze i złe drogi niszczyły podkowy. Do niewoli wzięto służącego rosyjskiego generała Wasilczykowa i znaleziono przy nim list adresowany do austriackiego generała von Neipperga106, oraz fragment innego, którego autorem był pewien rosyjski pułkownik, donoszący o kombinowanym ruchu sprzymierzonych na Lipsk”107. Nie można powiedzieć, że brakowało ostrzeżeń o możliwości takiego rozwiązania. Sebastiani i jego kawalerzyści podążyli wzdłuż brzegu Łaby i 12 października przybyli do Torgau. Bertrand szedł za Sebastianim i po osiągnięciu Wartenburga rozpoczął niszczenie wzniesionych przez Prusaków umocnień i resztek mostu pontonowego108. Dnia 12 października generał Delmas (III korpus) wkroczył ze swoją dywizją do Dessau, po ciężkiej walce109. Ney mógł napisać do Berthiera, że „intencje Cesarza zostały spełnione”. Podał też liczbę 2000 jeńców110. Generał Dommanget (II korpus kawalerii) pchnął szpicę aż do Zerbst. Na drodze do Magdeburga zauważyła ona ok. tysiąca kozaków, ale ani trochę piechoty111. Dąbrowski przybył do Wittenbergi. Wyparł wszystkie wrogie oddziały, wziął jeńców i nawiązał kontakt z VII korpusem generała Reyniera112. Pokonane siły należały do Prusaków: była to brygada Thümena z korpusu Bülowa, który aż do teraz oblegał Wittenbergę, a także IV korpus Tauenziena. Formacje te należały do Armii Północy. Prusacy wycofali się w kierunku Zerbst, a wkrótce obrali kierunek na Berlin, zamiast udać się do Lipska113. Generał Reynier dowiedział się o tym 13 października wieczorem114.

W Halle Prusacy Yorcka zostali radośnie przyjęci przez mieszkańców, którzy iluminowali całe miasto. Wielu oficerów i ochotników studiowało tu na uniwersytecie i teraz odnalazło stare znajomości. Profesor Heinrich Steffens, który ochotniczo wstąpił do sztabu swojego przyjaciela Gneisenaua, odwiedził dom, w którym mieszkał115. Gneisenau napisał do żony, że od 3 października operacje Armii Śląskiej przyjęły charakter niezwykły: „Przekroczyliśmy Muldę i Soławę na plecach wroga […] Dzięki temu odcięliśmy go od komunikacji z Francją”. Sprawy idą dobrze. Jeśli tylko nie zostaną popełnione poważne błędy – zwycięstwo jest pewne116. Mimo alarmistycznej wiadomości księcia następcy tronu Szwecji, mówiącej o pojawieniu się Francuzów od strony Wittenbergi, zdobyciu Dessau i wycofaniu się Thümena i Tauentziena – Blücher nakazał Yorckowi i Langeronowi 13 października marsz w kierunku Lipska. W rozkazie dla Langerona, zredagowanym o godz. 19:00, Blücher potwierdza francuski ruch na Wittenbergę, ale widzi w nim rodzaj wybiegu, mającego skłonić Armię Śląską do marszu w tę stronę117. Dla cara Aleksandra manewr Napoleona na Wittenbergę może zaprowadzić go do Magdeburga, „co byłoby bardzo ryzykowne”. Władca ma jednakże nadzieję, że Blücher dobrze osłania swoją lewą flankę i że będzie współdziałał z księciem następcą tronu Szwecji118. Według pułkownika von Müfflinga ze sztabu Armii Śląskiej tak długo jak Murat będzie pozostawał w Lipsku, nie należy się obawiać przejścia Napoleona na prawy brzeg Łaby: wówczas wystawił by on swojego podkomendnego na pewne zniszczenie119.

Dnia 13 października w Köthen pruski major Karl Friedrich Friccius, służący w korpusie Bülowa, napisał do żony, że „to obława i polowanie”. Jego armia była w ciągłym ruchu i dało się już odczuć zmęczenie. Czasami nie ma nawet kwadransa, aby zregenerować siły. Oczywiście to wszystko jest tylko preludium do wydarzeń, które nieuchronnie nastąpią. Kto je sprowokuje: sprzymierzeni wodzowie, czy Napoleon? Wydaje się, że ten ostatni przekroczył Łabę w Wittenberdze ze sporym korpusem120. Tego samego dnia Bernadotte został powiadomiony przez Tauentziena, że do Wittenbergi przybyły cztery francuskie korpusy i „wydaje się, że dowodzi nimi sam cesarz Napoleon”. Szwedzki książę napisał do Blüchera, że ten „nadzwyczajny manewr” skłonił go do przejścia na prawy brzeg Łaby w Aken, gdyż znajdował się tam jedyny dostępny most: Tauentzien musiał spalić ten w Rosslau. Miał nadzieję, że Armia Śląska podąży jego śladem. „Cesarz Aleksander – pisał Bernadotte do Blüchera – uprzedził mnie, że będzie Pan wykonywał moje rozkazy, jeśli uzna Pan, że jest to konieczne [sic!]. Moje zaproszenie proszę uznać właśnie za coś takiego i połączyć się ze mną wraz z większością pańskich oddziałów”121. Dowiedziawszy się o przyjeździe generała von Raucha, który podążał z Wartenburga ze swoimi pontonami, aby dołączyć do Armii Śląskiej, Bernadotte zarekwirował ten sprzęt i rozkazał generałowi postawić dodatkowy most w Aken, dorzucając, że Blücher wkrótce tu przybędzie. „Ponieważ pańska odpowiedzialność powinna zostać czymś uzasadniona, powiadamiam Pana, że ma nocy listu cesarza Aleksandra czuję się upoważniony do wydawania rozkazów generałowi Blücherowi, jeśli jest to konieczne”122. Zdenerwowany Rauch napisał do Blüchera, przedstawił mu niebezpieczeństwa związane ze stawianiem mostu w Aken i poprosił o ponowne wzięcie pod swoją komendę. Według niego Bernadotte sądził, że na Berlin maszeruje osobiście Napoleon123.

Rekonesanse Yorcka i Langerona, przeprowadzone na rozkaz Blüchera, wykazały 13 października obecność francuskiego korpusu (Marmonta) na północnych rubieżach Lipska124. Pułkownik von Katzler, dowodzący brygadą jazdy w korpusie Yorcka, meldował, że jeden francuski batalion wspierany przez regiment kawalerii zajmuje miasteczko Möckern. Wszystkie uzyskane wiadomości pokazywały, że Napoleon przebywa w Düben, korpus Marmonta zajmuje Lipsk, a zgrupowanie króla Neapolu przebywa na południe od miasta125